Przedpiekle - J.Black - ebook
NOWOŚĆ

Przedpiekle ebook

J.Black

3,4

477 osób interesuje się tą książką

Opis

Charlotte Johnson ma zaledwie siedemnaście lat i jedno pragnienie – ocalić ojca przed zemstą mafii. Kiedy długi stają się nie do spłacenia, dziewczyna podejmuje desperacką decyzję. W zamian za życie ojca, stawia na szali to, co ma najcenniejsze – swoją niewinność.
Układ, który miał być czysto transakcyjny, zaczyna przybierać niebezpieczny obrót. Charlotte powoli odkrywa, że pod lodowatym spojrzeniem Lorenza, właściciela mrocznej rezydencji, do ktorej trafiła, kryje się coś więcej. 
 
Między brutalnością a pragnieniem, między lękiem a pożądaniem – "Przedpiekle" to historia zakazanej relacji, która nigdy nie powinien się wydarzyć.
Czy serce może otworzyć się przed kimś, kto zabrał wolność?A może w świecie Lorenza czai się coś więcej niż mrok?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 193

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,4 (15 ocen)
5
3
3
1
3
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Hamak12

Nie oderwiesz się od lektury

bardzo mi się podobała, polecam
20
Angie1235

Nie oderwiesz się od lektury

cudowna 🤩
20
xyz1235

Nie oderwiesz się od lektury

wzruszający finał czekam na część kolejna
10
Ewakr1

Całkiem niezła

książka okropna, bohaterowie nienormalni a treść do bani
00
Olazd

Dobrze spędzony czas

Niby jest wszystko, jak w romansie mafijnym, ale czegoś zabrakło. Przede wszystkim jest dużo błędów. Poza tym ta relacja mnie nie przekonała, może dlatego, że książka jest taka krótka. Chętnie poznałabym dalsze losy bohaterów.
00



Joanna Black

Przedpiekle

© Joanna Black, 2025

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Lorenzo

Keira widziała, co zrobiłem nowej dziewczynie. Znów bez jej wiedzy urządziłem sobie krwawą jatkę, ale tym razem nie miała sił protestować, udawać matki udręczonych i po prostu pokiwała głową z zażenowaniem.

Potrząsnąłem młodą, zmuszając ją do nienaturalnego wygięcia kręgosłupa. Na pewno odczuwała wszystko, ale to wciąż było nic przy tym, co mogłem zrobić. Keira przez moment zawahała się, ale w konsekwencji opuściła pistolet. Kopnąłem słaniającą się na nogach dziewczynę, która znów poleciała na twarz i uderzyła o gorący asfalt, niezdolna się osłonić, jakby ręce odmówiły jej posłuszeństwa.

— Wypierdalaj — warknąłem rozjuszony. — Rzygać mi się chce na twój widok. Jesteś taka sama jak inne. — Ciemnowłosa złodziejka unosiła wolno opuchnięte powieki, usiłując dostrzec w oczach Keiry choć trochę współczucia, bo przecież obie były kobietami. Jej pełne łez spojrzenie, zamglone od cierpienia i z rozmazanym, zbyt mocnym makijażem wyrażało jedynie zmęczenie torturami. Oczy Keiry nie miały w sobie jednak nawet cienia współczucia.

— Liczę do dziesięciu — powiedziałem triumfalnie. — Jak uda ci się dźwignąć i uciec stąd w tym czasie za tamte drzewa, będziesz wolna. Rozumiesz? — warknąłem tuż nad jej uchem. — A jeśli nie…

*

Nie udało się. Adrenalina nie zadziałała, tak jak powinna. Gdy tylko Chiara spróbowała wstać i rzucić się do szaleńczego biegu, powinęła jej się noga i znów upadła na twardy asfalt. Kiedy chciała po raz kolejny, dźwignąć się i namierzyć wzrokiem drzewa, o których mówiłem, usłyszała “dziesięć”. Podniosłem ją i chwyciłem mocno za włosy, wymierzając kilka siarczystych policzków, zanim nie odpiąłem paska od spodni i nie przyciągnąłem zapłakanej dziewczyny do swojego krocza.

— Darowałbyś mi takie widoki, Lorenzo — rzuciła Keira. Była przyzwyczajona do podobnych scen, ale wywnioskowałem, że też miała trudny dzień i chciała po prostu zakończyć sprawę, wsiąść w samochód i wrócić do domu. Nie posłuchałem. Ciszę wypełniły odgłosy krztuszenia się i dławienia. Chiara połykała gęstą ślinę i własne łzy, zapewne błagając w myślach o choć trochę współczucia. Złapałem ją ponownie za włosy i odchyliłem do tyłu, zmuszając tym samym do walki, ale ona nagle zupełnie opadła z sił. Mimo to wciąż pastwiłem się nad jej ustami, nawet gdy na moment straciła przytomność, bo bycie źródłem strachu i przerażenia podniecało mnie najbardziej. Uwielbiałem czuć się jak pan świata, jak ktoś, kto ma władzę i może zrobić z ludźmi, co tylko chce.

Na moment wyszedłem z jej gardła, dziewczyna mogła złapać trochę tchu przed kolejnym okrutnym pchnięciem, ale zamiast tego, czego się spodziewała, uderzyłem ją w już i tak posiniaczoną twarz.

— Nie bij jej. Ma ładną buźkę. Szkoda, żeby była pokiereszowana. — Głos Keiry był spokojny, ale stanowczy. Wiedziała, że jej nie posłucham, ale nagle poczuła potrzebę zaprotestowania, choć doskonale wiedziałem, że nie miało to żadnego związku ze współczuciem. Oboje już dawno, po bestialskiej śmierci rodziców, pozbyliśmy się nadrzędnych uczuć.

Rozległo się kolejne uderzenie, tym razem w okolice piersi.

— Powiedziałam: nie bij. Dokończ i zmywamy się. Mam ochotę zjeść coś dobrego, a ty urządzasz te swoje pieprzone gierki. Przy rezerwacie jest studnia, można się tam pozbyć ciała, więc powiedz mi, po jaką cholerę, jeszcze tego nie skończyliśmy i nie jesteśmy w drodze na zajebistego hamburgera?

Zmarszczyłem brwi. Może i była starsza, ale nie zamierzałem przytakiwać jej we wszystkim.

— Bo nie lubię szybkiej akcji — rzuciłem, a potem jednym gwałtownym ruchem znów zmiażdżyłem wargi tej młodej. Klęcząca, ledwo utrzymująca równowagę, dziewczyna zajęczała przeciągle. Poczułem ostry, nagły ból. Czyżby w jej głowie błysnęła myśl, że mogłaby użyć zębów, wyswobodzić się i spróbować uciec? Pokręciłem jedynie głową, a pistolet, którym wciąż bawiła się Keira ostudził jej zapędy.

— Skończ! — Podniosła na mnie głos.

— Nie. Przecież ta suka to uwielbia, nie widzisz jakie ma gardło? Naprawdę tego nie widzisz, siostrzyczko?

— Jesteś absolutnie pokurwiony. Jak nie skończysz za pięć minut, zostawię cię z nią tu samą i będziesz musiał targać to truchło na plecach. A potem swoją chudą dupę do najbliższego baru, który, jak wiesz, jest kilka mil stąd. — Prychnęła i wsiadła do samochodu. Pomalowała usta fioletową szminką i poprawiła krótko przystrzyżone włosy. W bocznym lusterku na pewno widziała, jak wciąż znęcałem się nad tą dziewczyną. Co jakiś czas zabawiałem się w ten sposób, dając upust emocjom, a potem moi ludzie zajmowali się tuszowaniem śladów zbrodni i wciąż uchodziłem za nietykalnego. Skupiłem wzrok na Keirze, bo ta mała wywłoka, gdy przestała walczyć, nie podniecała mnie już zupełnie. Widziałem, jak siostra scrollowała internet, co chwilę śmiejąc się z niektórych rzeczy, a ten śmiech niósł się przez otwartą szybę i łączył z okrzykami bólu i zmęczenia, które dochodziły zza samochodu. Zamknąłem oczy, a z moich ust wydarł się krótki pomruk.

Kiedy wreszcie z nią skończyłem, przygniotłem brudnym butem twarz dziewczyny do asfaltu i nacisnąłem na nią mocno, odznaczając podeszwę na posiniaczonym policzku. Potem rozległ się strzał.

— Wreszcie — skwitowała Keira, gdy otworzyłem bagażnik, i zerknęła za siebie. — Jestem już niesamowicie głodna.

Chwyciłem dziewczynę w pół i wrzuciłem do środka, na uprzednio przygotowany podkład, który miał zabezpieczyć przed przeciekaniem krwi i otworzyłem drzwi od strony kierowcy. Włożyłem kluczyk do stacyjki i szarpnąłem za dźwignię zmiany biegów, a samochód momentalnie ożył.

— Do studni? — zapytała Keira, masując się po obolałym brzuchu, jakby rzeczywiście nie jadła od kilku dni. Czasem zachowywała się jak rozkapryszona dziewczynka, ale mieliśmy tylko siebie, więc nie dałbym jej zrobić krzywdy.

— Jasne — odpowiedziałem.

Piach pod kołami, którym był posypany świeży asfalt, zaskrzypiał i zmienił się w kłęby dymu, kiedy z piskiem opon i buzującą w żyłach dawką dopaminy ruszyliśmy w stronę rezerwatu.

— Powinieneś wziąć prysznic. Masz krew na ubraniach — skwitowała z niesmakiem.

— Nie pierwszy raz. Spokojnie, jestem na wszystko przygotowany, a prysznic wezmę w domu, jak już zjemy.

— Śmierdzisz, Lorenzo.

— To ta dziwka, nie ja. To jej zapach. — Wzruszyłem ramionami i założyłem ciemne okulary, które lekko osunęły się na nos. Nacisnąłem mocniej pedał gazu, choć doskonale wiedziałem, że na tym pustkowiu nikt nas nie zobaczy.

Piętnaście minut później przebrany w nową koszulę i ciemną parę sztruksowych spodni byłem już w drodze do jednej z przydrożnych restauracji, zgodnie z prośbą siostry, a myśl o zabiciu Chiary, uleciała niczym drobinki piasku spod kół. Ta dziewczyna była dla mnie po prostu kolejną niesubordynowaną i niewdzięczną nastolatką, która wyrwała się spod klosza rodzicom i próbowała zwabić na swoje wdzięki kogoś znacznie zamożniejszego.

Czyli taka jak inne. Wszystkim chodziło jedynie o kasę, już dawno przestały liczyć się inne pobudki, więc ja też nie szukałem czegoś więcej, bo w konsekwencji zawsze liczyły się tylko o pieniądze. W świecie Lorenza było miejsce tylko na ból, cierpienie i małą fizyczną dawkę przyjemności, po którą sięgałem w znajomy, brutalny dla siebie sposób.

Charlotte

— Myśl, Charlotte!

Sięgnęłam lewą ręką do dźwigni zmiany biegów i pchnęłam ją z całej siły w przód, jednocześnie wkładając kluczyki do stacyjki. Silnik zawarczał. Mercedes zatoczył koło i wreszcie wyjechałam na jedną z polnych dróg, biegnących przez rezerwat i łączących się później w autostradę sto siedemnaście. We wstecznym lusterku obserwowałam grupę ochroniarzy tamtych facetów, z którymi tata właśnie przegrywał cholerny zakład w karty. Teraz już byłam pewna, że zrobią mu krzywdę, jak tylko położy ostatnią z kart. Nigdy nie był dobry w pokera, myślenie i logiczne rozgrywki zawsze stanowiły dla niego problem, a mimo to zgodził się na partię w ramach umorzenia długu, choć mówiłam mu, że to zły pomysł. I miałam rację… A kiedy szepnął mi na ucho, że nie da rady się odbić, ma słabe karty i musi skontaktować się z kimś, kto wyciągnie go z tego bagna, ruszyłam do samochodu.

W głowie wciąż słyszałam te jego niepokojące słowa:

— Charlotte, uciekaj, póki jest czas. I zadzwoń do Browna, bo tylko on jest w stanie jeszcze nas uratować. Skontaktuj się z nim i powołaj na mnie, lata temu wyświadczyłem mu przysługę, więc może…

Nie dokończył wtedy, bo jeden z facetów chrząknął znacząco i wskazał na stół, na którym leżały karty. Uprzejmie przeprosiłam więc panów pod pretekstem pójścia do toalety, a tak naprawdę wymknęłam się bocznym wyjściem. W rękach ściskałam kartkę napisaną odręcznie przez ojca, którą musiał już mieć wcześniej przygotowaną i w świetle reflektorów pędziłam do miejsca, w którym nakazał mi się ukryć. Jakaś cząstka umysłu oszalała ze strachu i mająca już w głowie najczarniejsze myśli, upierała się, że nie zdołam wyjechać i lada chwila ktoś postrzeli jedną z opon i nie będę w stanie mu pomóc. A może już leży martwy? Nie, nie mogłam myśleć w ten sposób. Odblokowałam telefon i patrząc to na drogę, to na wyświetlacz wpisywałam numer z kartki.

Bar zniknął już gdzieś w oddali. Skręciłam w prawo, po czym ruszyłam w stronę lasu. Poruszane wiatrem gałęzie od czasu do czasu uderzały w maskę wielkiego Mercedesa, a ja drżałam za każdym razem, gdy słyszałam ten charakterystyczny jazgot.

Zerknęłam we wsteczne lusterko, chcąc się przekonać, że nikt nie pojawił się z tyłu i to tylko paranoja wywołana strachem o życie taty, kiedy zimny, stalowy głos odezwał się po drugiej stronie słuchawki. Już miałam krzyknąć, że potrzebuję pomocy, kiedy mercedes uderzył w jedno z drzew, które wyrastały wzdłuż drogi. Upadłam na kierownicę, a pas bezpieczeństwa z powrotem odciągnął mnie w tył. Z głowy zaczęła momentalnie kapać krew, a głos z telefonu ucichł, zniknęło też jasne światło wyświetlacza. Zamrugałam mocno i złapałam się za głowę, silnik rzęził na jałowym biegu, ale próba wciśnięcia gazu i ruszenia, nie spowodowała żadnej reakcji. Bolało, syknęłam więc przeciągle, ale najważniejsze, że żyłam.

Wolno wysiadłam z samochodu, próbując ocenić sytuację; zderzak pogiął się, a znak firmy zupełnie zniszczył, ale uszkodzenia nie mogły być na tyle duże, by ingerować w pracę silnika. Zataczając się na nogach, weszłam z powrotem do wnętrza samochodu i próbowałam odszukać telefon. Przecież musiałam zadzwonić już teraz. Kiedy jednak zajrzałam pod siedzenie, i nacisnęłam na przycisk blokady, zobaczyłam migającą ikonę z baterią, która już po chwili zniknęła razem z moją nadzieją na kontakt z Brownem.

— Nie! Nie! Włącz się, włączaj! — Przytrzymałam dłużej przycisk blokady, a kiedy telefon zaświecił się, informując, że do ponownego wyłączenia pozostało niespełna trzydzieści sekund, szybko wystukałam wiadomość. Była nieskładna i pełna błędów, ale mimo to zdążyłam wysłać ją pod wskazany numer. Boże, co za ulga!

Tylko co teraz?

Byłam zbyt daleko od miejsca, w którym miałam się ukryć, nie miałam jak zadzwonić po pomoc, a samochód rzęził tak, jakby robił mi na złość. Zupełnie nie współpracował. Otarłam z czoła kropelki potu, na dłoni pojawiły się krwawe ślady po ranie z uderzenia. Musiałam się uspokoić, moja panika była na rękę tym, którzy na pewno już ruszyli za mną. Musiałam się schronić, cholera, tylko gdzie? Zerknęłam na ciemność przed sobą, słabo oświetlona ulica niepokoiła, więc zostawienie bezpiecznej przestrzeni auta nie jawiło się zbyt optymistycznie. Nie miałam jednak wyboru, jak wbiec w gęstwinę drzew i dostać się do jakiegoś domu, a potem zaczekać tam z nadzieją, że Brown jest rzeczywiście tym, który w jakikolwiek sposób jest w stanie pomóc tacie. Naciągnęłam mocniej rękawy skórzanej kurtki, noc była chłodna, a ja nie miałam ze sobą niczego oprócz cienkiej czapki i torebki z dokumentami. Schowałam tam telefon, wyjęłam kluczyki ze stacyjki i kiedy już miałam wysiąść z samochodu, we wstecznym lusterku dojrzałam błysk reflektorów, zdążyłam jedynie schować się, kiedy kolejna fala bólu zalała moje ciało. Pociemniało mi w oczach, pragnęłam zniknąć, zapaść się pod jeden z foteli, ale wszystko obróciło się przeciwko mnie i opadłam w miękką otchłań, błagając w myślach, by ten cały Brown, czy ktokolwiek inny odczytał moją wiadomość i skontaktował się z tatą. Musiałam mu pomóc, liczył na mnie! Nie mogli mnie znaleźć, Boże, nie teraz!

Powieki zrobiły się takie ciężkie i nie zdołałam ich już unieść, kiedy drzwi samochodu otworzyły się i męski głos szepnął siarczyste przekleństwo. Dopadli mnie. To było ostatnie, o czym pomyślałam, zanim moje ciało zrobiło się miękkie jak guma, a ja już nie mogłam tego uczucia powstrzymać.

Lorenzo

— Kurwa mać. A mówiłem, że to zły pomysł, żebyś wsiadała za kółko po whisky. Ostatni raz wieziesz dupę moim samochodem — warczałem, bo Keira zbyt mocno przyspieszyła i właśnie uderzyliśmy w tył czyjegoś auta. — Nie ruszaj się, załatwię sprawę.

— Przecież tego tu nie było Lor, mówię ci, jechałam — dodała przeciągle, bełkotliwym tonem — a samochód po prostu pojawił się znienacka!

Pokiwałem głową. Sądziłem, że była nieco mniej nagrzana, ale widocznie coś z jej wyobraźnią działało bardzo nie tak. Pusta droga wzdłuż lasu, o tej porze, była zazwyczaj taka sama. Zero aut. Zero ludzi.

Jebany traf chciał, że tym razem musieliśmy na kogoś trafić. Zgrzytnąłem zębami, włożyłem broń do tylnej kieszeni, a portfel z kasą do drugiej i ruszyłem załatwić sprawę tak, jak mówiłem — polubownie. Zupełnie nie na rękę były mi teraz problemy z policją, zwłaszcza, kiedy w grę wchodziło bezpieczeństwo Keiry. Ruszyłem do auta, silnik nie rzęził nawet lekko, tak jakby ktoś porzucił samochód, ale jego pozycja wskazywała raczej na to, że został puknięty już wcześniej. Zakasałem rękawy koszuli i zapukałem w szybę, ale nie dojrzałem żadnej oznaki ruchu. Zaświeciłem telefonem i dopiero kiedy błysk latarki skierował się na siedzenie pasażera, zobaczyłem ją.

Otworzyłem drzwi i przyjrzałem się dokładniej. Dziewczyna była młoda, mogła mieć zaledwie siedemnaście lat, jej długie ciemne włosy opadały na bladą twarz, z której leciała krew. Skórzana, biała tapicerka mercedesa zdążyła już pochłonąć nieco płynu. Szkoda auta, pomyślałem i odgarnąłem tej małej włosy z oczu, a potem przycisnąłem dwa palce do szyi, żeby wyczuć tętno. Żyła. Gorączkowo rozmyślałem, co teraz. Nie mogliśmy zostawić jej tutaj, doskonale znałem tę okolicę, świeża krew mogła być wabikiem dla dzikich zwierząt, z drugiej strony, co miałem z nią niby zrobić?

— No i co się takiego stało? — Usłyszałem przeciągły głos Keiry, która stała teraz za moimi plecami i próbowała przesunąć się bliżej.

— Mówiłem ci, kurwa, żebyś siedziała w samochodzie — wycedziłem. — Puknęłaś w jakąś laskę. Masz szczęście, że samochód już wcześniej był uszkodzony, bo musiałbym teraz nadstawiać dla ciebie łba. Zwijamy się, pomóż mi tylko ją przenieść.

— Gdzie?

— Do samochodu, a gdzie?

— Chcesz ją zabrać do naszego auta?

Przewróciłem oczami.

— Nie zostawię dziewczyny na pożarcie wilkom, a doskonale wiesz, że roi się tu od zwierzyny. Poza tym wjechałaś w jej tył, przy autostradzie były kamery!

Keira założyła ręce.

— Zabiłeś dziś jedną dziewczynę, jej ciało wrzuciłeś do studni, a teraz mówisz, że chcesz zabrać jakąś małolatę do naszego samochodu, naszego domu i uratować przed wilkami, a mnie przed glinami? Co nas obchodzi jakaś wywłoka?

Zacisnąłem szczękę.

— Chiara dobierała mi się do portfela, więc zasłużyła na nagrodę w postaci ostrego ruchania gardła, za to ta tutaj — wskazałem palcem — jest nieprzytomna, bo walnęłaś w jej samochód pod wpływem. Zabierzemy ją do nas, ty sprawdzisz jak się czuje, a potem niech radzi sobie sama.

— Nie lepiej zadzwonić po karetkę?

— Nie chcę mieć żadnego powiązania z tą sprawą.

— Właśnie nas z nią wiążesz! — rzuciła triumfalnie, ale nie miałem ochoty z nią dyskutować. Wiedziałem, co będzie lepsze, co nie przyniesie problemów, a tym było właśnie wzięcie dziewczyny na przechowanie do siebie albo puknięcie i pozbycie się ciała, ale nie miałem już dziś na to pary.

Ostatecznie po prostu wziąłem dziewczynę na ręce, okazała się lekka i drobna, ale pod skórzaną kurtką i białą koronkową sukienką odznaczały się spore cycki, którym nawet w obecnej sytuacji nie mogłem się oprzeć. Posadziłem ją na siedzeniu pasażera i oparłem o fotel. Rana na głowie nie była głęboka, ale mocno krwawiła. To musiało jednak zaczekać, w samochodzie nie mieliśmy niczego oprócz kilku plastrów, gaśnicy i płynów do dezynfekcji z zeszłego roku. Poklepałem dziewczynę po policzku, żeby ją ocucić.

— Nie za dużo tych uderzeń dziś? Już jedną dziewczynę zlałeś.

— Zamknij się Keira i wsiadaj do tyłu.

— Mam jechać z tyłu, bo ty wieziesz nieprzytomną laskę? Zapomnij.

— Możesz iść pieszo. Za godzinę będziesz na miejscu, nie? To twoja wina, więc posadź zadek na kanapie i módl się, żeby niczego nie pamiętała, bo inaczej taka sytuacja mogłaby postawić cię w złym świetle. W świetle, w którym policja zadaje pytania i przestaje być miła dla obywateli, a potem zamyka na czterdzieści osiem. Oboje piliśmy, ja mniej, ale, kurwa wciąż za dużo, by się z tego wytłumaczyć. Wersja jest taka, znaleźliśmy ją i ten samochód w obecnym stanie, zabraliśmy do nas i cudownie odtratowaliśmy, bo karetka nie chciała tu dotrzeć, a liczył się czas. To przecież możliwe, prawda? Powiem Danilo, żeby sprowadził to auto do nas i po prostu zapomnimy o całej sytuacji, jakby nigdy się nie wydarzyła.

— Ratunek i ty to dwie sprzeczności. Nie upatrywałabym pomocy w potworze, ale skoro chcesz ją zabrać, to bierz. Ale ja idę spać, jak tylko dotrzemy do domu. Jestem zmęczona, więc po prostu załatw wszystko tak, jak należy, okej?

Kiwnąłem głową wkurwiony, że nie przejęła się wypadkiem i zrzuciła wszystko na mnie, ale byłem do tego przyzwyczajony. Wciąż musiałem ratować ją z każdej opresji, bo mimo bycia zadziorną, lubiła pchać się w kłopoty i robić nieodpowiedzialne rzeczy. Zupełnie jak teraz.

Kiedy wreszcie, z miną obrażonej dziewczynki, zajęła miejsce z tyłu, wykonałem telefon, zgodnie z planem, do Danilo, a potem przesunąłem dźwignię zmiany biegów i cofnąłem. Do domu zostało jakieś pół godziny. Zacisnąłem ręce na kierownicy, we wstecznym lusterku widziałem, jak Keira powoli opada na szybę, jej oczy robiły się ciężkie i po chwili rzeczywiście usnęła. Kątem oka zerknąłem też na dziewczynę, była chyba jeszcze młodsza niż ta, której ciała pozbyliśmy się po południu, ale i znacznie ładniejsza. Ciemne proste włosy, nawet umazane krwią, wyglądały dobrze, a pełne czerwone usta były niemal stworzone do niegrzecznych rzeczy. Skarciłem się w duchu, że rozważałem coś takiego, nawet jak na mnie ta dziewczyna była zbyt młoda, choć musiałem przyznać, że kurewsko ładna. Czekałem, aż się obudzi. Co powie? Zacznie krzyczeć? Wiedziałem, jak poradzić sobie z krzykiem niesubordynowanych dziewczyn, które stawały na mojej drodze, ale tu chodziło o nietypową sytuację. Samochód pokonał kolejny zakręt, a kiedy gwałtownie skręciłem kierownicą, wątłe ciało tej małej opadło na mój bark i tylko refleks sprawił, że udało mi się ją podtrzymać w tej pozycji.

— Kurwa. Jeszcze tego brakowało. — Zacisnąłem szczęki, aż bolało. Potarłem ręką twarz, do moich nozdrzy doleciał mocny zapach jej perfum. Zbyt mocny, jak na dziewczynę o takiej urodzie, kojarzył mi się z tanimi dziwkami i szybkimi numerkami w kabinie w barze. A ona… Ja pierdolę, po co to w ogóle roztrząsałem. Zjechałem na pobocze i przesunąłem jej ciało w drugą stronę, wciąż się nie budziła. Przez myśl przeszło mi, że to trwa zbyt długo, ale nie miałem teraz ochoty na zabawy w pielęgniarza. Myślałem o tym, co zaproponował mi Danilo, o zasadzce na tego, który był winny śmierci naszych rodziców, o zemście. Smutek na myśl o rodzicach i złość połączone z mrocznymi uczuciami, które codziennie przepełniały moją duszę, narastały we mnie latami, ale chciałem zemsty na zimno. Po latach, w których on i jego rodzina żyli szczęśliwie, tak, by wiedział, co oznacza utrata poczucia bezpieczeństwa i wszystkiego, co kochał. Teraz nadszedł czas. Wreszcie wyrównamy rachunki.

*

Położyłem ją w pokoju gościnnym. Był jednym z wielu w tej rezydencji, ale oddalonym najbardziej od centrum domu.

— No i co teraz, panie uprzejmy? — Keira ziewnęła i okryła się szczelnie kocem, a potem śmiesznie wydęła usta. — Będzie żyć ta trzpiotka czy nie będzie? Książe uratował ją przed złem z lasu?

— Zamknij się.

— Bo co? Będziesz ją teraz pieprzył? — zapytała zupełnie naturalnie. W jej oczach błysnęło szaleństwo, oczywiście, przyzwyczaiłem ją do tego, że przez ten pokój przewinęło się sporo prostytutek, ale po spełnieniu w południe, nie miałem siły na kolejny numerek. I nie z nieprzytomną małolatą.

— Jesteś pijana, Keira. Wróć do pokoju, a ja posiedzę tutaj i…

— I co? — Uniosła brew.

— I nic. Będę po prostu, gdyby zaczęła krzyczeć. Jak obudzi się, wyjaśnię jej co zaszło, a jutro wsiądzie w swój samochód od bogatego tatusia i wróci do domu.

Keira pokiwała głową, zatoczyła się lekko i wróciła do swojego pokoju. Usłyszałem trzaśnięcie wielkich dębowych drzwi. Ściągnąłem koszulkę i wszedłem do łazienki, która sąsiadowała z pokojem gościnnym, umyłem twarz i przeczesałem włosy. Potrzebowałem prysznica. Napuściłem wody do brodzika i rozebrałem się, przez uchylone drzwi do łazienki obserwowałem dziewczynę z samochodu. Jej usta napłynęły krwią, choć wycierałem je kilkukrotnie. Zrobiły się jakby opuchnięte i rzeczywiście moje myśli powędrowały w mroczną stronę. Jak wyglądałaby na kolanach podczas obciągania? Zamknąłem oczy. Lubiłem młodsze dziewczyny, nastolatki, ale nigdy nie tknąłem nieletniej, a ona… wydawała się znacznie poniżej normy. Miałem ochotę zajrzeć jej w te pieprzone dokumenty i sprawdzić, czy miała już osiemnaście, ale zaraz doszło do mnie, że wcale nie powinienem tego rozważać. Miałem ją tylko ocucić, rozjaśnić sytuację i wsadzić z powrotem do auta, tak żeby z jej mózgu została papka i żeby uwierzyła, że to nie Keira jest sprawcą wypadku, a przyszła jej z pomocą. Zakręciłem wodę i wytarłem się szybko po prysznicu. Nie miałem tu ubrań, bo był to jeden z pokojów, w których kiedyś przyjmowaliśmy krewnych, a teraz zapraszałem tu dziwki, więc zawinąłem ręcznik na biodrach i wyszedłem stamtąd w kierunku swojej sypialni. Kiedy jednak nacisnąłem klamkę, usłyszałem skrzypnięcie łóżka, a potem odgłos znany mi z innej sytuacji. Odgłos krztuszenia się. Nie musiałem się nawet odwracać, żeby stwierdzić, że zachłysnęła się wymiotami. Kurwa, co za gówno…

Charlotte

Nie mogłam złapać tchu. Klatka bolała mnie niemiłosiernie, piekła żywym ogniem. Poczułam nagłe szarpnięcie za głowę i wnętrze mojego żołądka wylądowało właśnie gdzieś przede mną. Zamrugałam intesywnie, żółć była gorzka, rozpaczliwie potrzebowałam ugasić ten smak wodą. Dyszałam głośno, jak po długim biegu, a obraz z przeszłości powoli docierał do mnie w tragicznych kolorach. Auto, błysk reflektorów, potem to uderzenie i niemożność ucieczki mieszały się w mojej głowie, tworząc wybuchową mieszankę. Rozchyliłam powieki i spojrzałam przed siebie.

— Jak się zrzygasz raz jeszcze, wytrę to twoimi włosami. — Głos, który dochodził do mnie był szorstki. Obraz powoli się wyostrzał, wciąż było mi słabo, ale kiedy mroczki zniknęły, dostrzegłam przed sobą mężczyznę. Miał krótkie włosy i lekki zarost, zielone, kocie oczy wpatrywały się we mnie ze złością, a usta raz po raz powtarzały siarczyste przekleństwa. Zerknęłam w dół, nie miał na sobie koszulki, barczyste ramiona, mięśnie i lekko zarysowany brzuch skupiły moją uwagę na chwilę przed tym, kiedy zdałam sobie sprawę, że to mógł być jeden z tych, którym ojciec był winny pieniądze. Nie było go co prawda w kasynie, ale przecież nie znałam wszystkich. Cofnęłam się instynktownie w tył i zderzyłam z zimną ścianą. Sufit pełen był mozaikowych wzorów, od których znów zrobiło mi się słabo. Byłam brudna, obolała i zmęczona. Jak tu dotarłam? Gdzie byłam?

— Okej, czyli żyjesz, świetnie. — Facet wstał i ruszył przed siebie, zostawiając mnie w zupełnej konsternacji. — Sprzątnę to, a potem pogadamy. Chcesz pić?

Kiwnęłam lekko głową.

— Co z moim tatą? — wydukałam, przełykając ślinę. — Co mu zrobicie?

— A co chciałabyś, żebym zrobił?

— Brown już wszystko wie — wyjaśniłam. — Nie możecie, nie możesz… — Zaczęłam się trząść z zimna. Słowa były nieskładne, zerknęłam na stolik, przede mną leżała broń. Dźwignęłam się z łóżka i dopadłam do niej, ale nagle poczułam mocne szarpnięcie za włosy. Ugięły mi się nogi, a pistolet pozostawał poza zasięgiem mojej ręki. Syknęłam.

— Jak mniemam, chyba bolała cię głowa. — Facet dotknął rany na moim czole i przycisnął ją mocniej — więc nie skazuj jej na kolejną dawkę cierpienia. Siadaj. I nie ruszaj rzeczy, które nie należą do ciebie, jasne?

— Co mi zrobisz? Co zrobiliście tacie? Chcę go zobaczyć!

Facet zmarszczył brwi. Owiał mnie zapach jego żelu pod prysznic, w innej sytuacji miętowy zapach podziałałby na mnie kojąco, ale teraz czułam jedynie mdłości. Siłą powstrzymałam kolejną falę torsji.

— Nie żartowałem, jak zrzygasz się raz jeszcze, wycierasz to sama. Pij. — Podał mi szklankę wody.

— Wolę z butelki.

— To nie pierdolony bar — warknął, ale mimo to odstawił ją i rzucił w moją stronę butlę niegazowanej wody.

— Nie mam szklanki.