Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Spotkajmy się po raz kolejny na ranczu Golden Horse! Dobrze jest wrócić w znane, bezpieczne miejsce.
Przed Bellą nowe wyzwanie – bierze udział w prestiżowym obozie treningowym dla obiecujących młodych jeźdźców. Spotyka tam grono rówieśników podzielających jej pasję, ale pochodzących z bardzo różnych środowisk. Każdy jest inny i ma własny pomysł na sportową karierę. Bella nie może się odnaleźć, a rywalizacja na treningach rodzi dodatkowy stres. Jakby tego było mało, jedna z uczestniczek obozu pada ofiarą internetowego hejtu, co staje się źródłem wielu nieporozumień i przykrości.
Jak zakończy się obóz? Czy uczestnikom uda się rozwiązać konflikty? I czy Bella znajdzie własną drogę, którą chciałaby podążać?
Poznaj trzeci tom fantastycznej serii o dorastaniu, sportowej pasji i miłości do zwierząt.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 190
Specjalne podziękowania dla Catherine Hapki
Dziękuję również Deanowi Dibble’owi, instruktorowi i miłośnikowi hipoterapii
1
– Jesteśmy na miejscu?
Bella Beaumont obejrzała się na swoją dziesięcioletnią siostrę.
– Już prawie – odparła. – I pewnie sama byś się zorientowała, gdybyś przez ostatnie kilka godzin choć na chwilę oderwała wzrok od mojego telefonu. Kiedy poprosiłaś, żebym ci go pożyczyła, nie przypuszczałam, że będziesz na nim wisieć przez całą drogę.
Mama Belli zaśmiała się pod nosem i mrugnęła porozumiewawczo do młodszej córki, patrząc w lusterko wsteczne.
– To prawda, Elodie – przytaknęła. Choć niemal od dwudziestu lat mieszkała w Stanach Zjednoczonych, w jej głosie wciąż słychać było wyraźny angielski akcent. – Zaczynam się zastanawiać, czy przypadkiem nie chciałaś jechać z nami tylko po to, żeby móc bezkarnie posiedzieć na telefonie.
Zielone oczy Elodie przez cały czas pozostawały utkwione w małym ekranie telefonu siostry.
– Hattie w Siodle wrzuciła nowy filmik – oznajmiła. – Ona i jej siostra, Cass, po raz pierwszy pojechały w teren na plażę na swoich sportowych koniach. Fandango przestraszył się fal i Cass zaliczyła przymusową kąpiel!
Bella przetłumaczyła to sobie w głowie: jedna z ulubionych jeździeckich youtuberek Elodie opublikowała nowe nagranie, na którym widać niefortunną przygodę nad brzegiem morza. Bella nie rozumiała, dlaczego młodsza siostra pasjami ogląda na maleńkim ekranie filmiki przedstawiające innych ludzi i ich konie, skoro miały własne ranczo pełne koni, a także dostęp do oceanu, więc mogły w każdej chwili pojechać konno na plażę. Bella nie miała nic przeciwko mediom społecznościowym, ale zdecydowanie wolała prawdziwe życie!
– A tak z innej beczki, Patrick coś do ciebie pisał – wymruczała Elodie, nie wypuszczając z ręki telefonu siostry. – Przyjedzie do Pinehaven nieco później, niż planował.
– Co takiego? – Bella wychyliła się w stronę tylnego siedzenia, ale przytrzymywał ją pas bezpieczeństwa. – Oddaj mi ten telefon! Dlaczego nic wcześniej nie mówiłaś? – Wyciągnęła rękę, ale Elodie w jednej chwili cofnęła się tak daleko na siedzeniu obszernego auta, że siostra nie zdołała jej dosięgnąć. – A poza tym przestań czytać moje wiadomości!
Bella czuła, że się czerwieni. Wyjrzała przez okno, by ukryć zmieszanie, jakie towarzyszyło jej, kiedy myślała o Patricku Lewersie, swoim nowym być-może-już-chłopaku.
– Wrzuć na luz – westchnęła Elodie. – Nie było tam nic romantycznego, tylko stwierdzenie faktu. Mam mu odpisać?
– Elodie! – rzuciła ostrzegawczym tonem mama.
– Chwilę – odparła dziewczynka. – Jeszcze tylko szybko zerknę na Instagram... – Po dłuższej chwili ciszy krzyknęła zaskoczona: – Och, wiecie co?!
Bella słuchała jej jednym uchem, bo skupiła się teraz na jadących obok pojazdach i widokach za oknem. Na należącym do jej rodziny ranczu Golden Horse w hrabstwie San Luis Obispo w Kalifornii każdy dzień zaczynał się bladym świtem, ale dzisiaj pobudkę zarządzono jeszcze wcześniej. Bella i Fiesta, jej utalentowana kasztanowata klacz, miały spędzić cały tydzień w ośrodku jeździeckim Pinehaven niedaleko stolicy stanu, Sacramento. Trzeba było wstać o trzeciej nad ranem, żeby w połowie drogi zrobić postój, wyprowadzić Fiestę z samochodu i wypuścić ją na trawę. W tym czasie podróżniczki mogły się nieco odświeżyć i rozprostować nogi.
Bella i jej mama postanowiły posilić się kawą i bajglami, Elodie zaś koniecznie chciała spróbować śniadaniowego szejka z granolą, kawałkami bananów i odrobiną miodu. Bella też uznała, że szejk wygląda smakowicie, ale z nerwów czuła taki ścisk w żołądku, że w tej chwili nie miała ochoty na żadne smakołyki.
Spędziły już w drodze prawie siedem godzin. Bella była jednak pewna, że warto jechać taki kawał. „Wciąż nie mogę uwierzyć, że zakwalifikowałyśmy się na obóz szkoleniowy Wschodzące Gwiazdy Jeździectwa”, myślała, a z przejęcia aż przeszły ją ciarki. „Tyle się tam nauczymy!” Zajęcia mieli prowadzić najlepsi zawodnicy WKKW. A poza tym będzie tam też Patrick...
Z zamyślenia wyrwała ją Elodie, która niespodziewanie szturchnęła ją w ramię.
– Ej, pytałam: wiecie co? – krzyknęła.
– Co tym razem? – Bella zerknęła na siostrę. – Ktoś pokazał nowy taniec na TikToku?
– Pewnie tak. Ale ciebie to nie dotyczy, bo i tak nie umiesz tańczyć. – Elodie pokazała siostrze język. – Ale słuchaj, właśnie się dowiedziałam, że Millie Chan będzie z tobą na obozie!
– Jaka Millie? – Kate Beaumont spojrzała na starszą córkę. – Rywalizowałaś z nią na zawodach, kochanie?
– Nie – odparła Bella. Stres, którego już prawie zdążyła się pozbyć, nagle wrócił ze zdwojoną siłą. „Uhh! Millie Chan – to dopiero talent!” – To WKKW-istka ze Seattle.
– O, nie tylko. To prawdziwa gwiazda! Ma mnóstwo obserwujących na Instagramie. – Elodie najwyraźniej była pod wrażeniem. – Ma nicka @milliewsiodle. Wrzuca filmiki o swoim koniu i o treningach, a do tego jest ambasadorką marki Chic Mare Horsewear. Bella w zeszłym roku wygrała koszulkę tej firmy, pamiętacie? – Dziewczynka energicznie machnęła telefonem. – Jej koń nazywa się Koda Legend i jest przepiękny. A ona sama nosi najfajniejsze ciuchy, bo wszystko dostaje od sponsorów. Raz była nawet na randce z kimś z telewizji! – Elodie pochyliła się i podsunęła siostrze telefon pod nos. – Widzicie? Przed chwilą napisała, że przyjechała do Pinehaven!
Bella sięgnęła po telefon.
– Dzięki.
Elodie zaprotestowała, wydając głośny jęk.
Bella obejrzała trzydziestosekundowy filmik, na którym widać było pięknego gniadego konia stojącego w przestronnym boksie. Później pokazano rząd podobnych boksów, a w końcowych kadrach pojawiła się autorka nagrania – uśmiechnięta dziewczyna azjatyckiego pochodzenia. Była mniej więcej w wieku Belli, miała ciemne włosy sięgające brody i białą koszulkę z charakterystycznym niebieskim emblematem. Choć Bella nie spędzała tyle czasu co Elodie, śledząc media społecznościowe, od razu rozpoznała słynną Millie Chan.
– To nasza miejscówka na najbliższy tydzień! – mówiła wesoło do kamery Millie. – Razem z Kodą nie możemy się już doczekać pierwszej jazdy. Wkrótce zamieścimy kolejne nagrania, zostańcie z nami!
Po chwili przerwy filmik uruchomił się ponownie, ale Bella natychmiast go wyłączyła.
„No ładnie, Millie Chan”, pomyślała. Nie robiły na niej wrażenia tysiące lajków na Instagramie, ale autentycznie podziwiała wspaniałego konia i wyniki tej pary. „Aż trudno uwierzyć, że razem z Fiestą znajdziemy się w towarzystwie najlepszych młodych jeźdźców z Zachodniego Wybrzeża”.
– To chyba nasz zjazd – zauważyła mama.
Skręciła z autostrady i po chwili znalazły się na malowniczej drodze prowadzącej przez tereny wiejskie. Po lewej stronie widać było rozciągające się aż po horyzont zadbane winnice na zielonych zboczach wzgórz, po drugiej stronie zaś rozpościerały się pastwiska, na których pasły się konie o lśniącej sierści.
– Wydaje mi się, że to tutaj – odezwała się Bella, a jej żołądek wywinął nerwowego koziołka.
Wjechały na teren ośrodka przez masywną żelazną bramę i znalazły się na długiej drodze, wijącej się między pastwiskami. Przed nimi wznosił się kompleks zielonych budynków z białymi wykończeniami na elewacji. Choć ośrodek był ogromny, sam rozmiar nie robił na Belli wrażenia – w końcu ich własne ranczo Golden Horse też zajmowało kilkaset hektarów. Większość terenu stanowiły tam jednak rosnące dziko zarośla lub suche pagórki i kaniony, które bardziej nadawały się dla wytrzymałej lokalnej rasy bydła, którą hodował ich ojciec, niż dla koni – dla nich były przeznaczone dwa duże pastwiska, a przez większą część roku karmę uzupełniano sianem. Bella wiedziała, że jej konie lubią takie naturalne warunki, i była dumna, że hodowana w takim miejscu Fiesta prezentuje się równie ładnie i zdrowo jak inne konie sportowe, które spotykało się na zawodach. Ośrodek Pinehaven okazał się jednak zupełnie inny niż wszystko, co Bella do tej pory widziała, i zastanawiała się teraz, czy jej klacz przyzwyczai się do trybu życia rozpieszczanej gwiazdy torów crossowych.
– Tu jest jakby luksusowo! – wykrzyknęła Elodie. – Hej, może tu z tobą zostanę jako twój luzak albo coś?
– Nieźle to sobie wykombinowałaś – skwitowała ze śmiechem mama. – Nie myśl sobie, że zapomniałam, co mi obiecałaś. Powiedziałaś, że jak cię zabierzemy, to jutro pomożesz mi wypielić warzywnik.
Bella wyjrzała przez okno. Nie mogła się doczekać, kiedy zobaczy ujeżdżalnie i tor do biegu przełajowego.
– Oni tu mają własnych luzaków – uprzedziła siostrę nieco roztargnionym tonem. – W tym samym czasie odbywa się tu szkolenie dla zawodowych luzaków.
Tę informację znalazła jakiś czas temu na stronie internetowej Pinehaven.
Kiedy Kate Beaumont zatrzymała samochód, od razu podbiegły do niego dwie uśmiechnięte młode kobiety. Miały na sobie takie same ciemnozielone koszulki polo z logo Pinehaven.
– Dzień dobry – zawołała jedna z nich, kiedy Bella otworzyła drzwi. – Ty pewnie jesteś Isabelle Beaumont. Pomożemy ci zaprowadzić konia do boksu.
– Dzięki – odparła z uśmiechem dziewczyna. Miłe powitanie sprawiło, że napięcie odrobinę zelżało. Ale tylko trochę. – Możecie do mnie mówić Bella.
Fiesta zatańczyła, kiedy Bella wyprowadzała ją z bukmanki. Dziewczyna pozwoliła klaczy rozejrzeć się dookoła i zapoznać z nowym otoczeniem. Fiesta szeroko otwierała oczy, patrząc na rozległe zielone pastwiska i wysprzątany dziedziniec przed stajnią. Była jednak doświadczonym koniem sportowym i często jeździła na zawody w centralnej Kalifornii, więc Bella wiedziała, że szybko oswoi się z sytuacją.
– Dobry koń – odezwała się do niej łagodnie, kiedy Fiesta zastrzygła uszami, bo w ich stronę zmierzał wózek golfowy, w którym siedziało kilku pracowników ośrodka. – Zobaczysz, będziemy się tu świetnie bawić, moja mała.