Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
To lato zapowiada się wyjątkowo! Piętnastoletnia Bella Beaumont przygotowuje się do zawodów jeździeckich i z niecierpliwością wyczekuje, co jej i jej bliskim przyniosą kolejne dni wakacji.
Tymczasem w uporządkowane życie Beaumontów wkracza Clark – chłopak po przejściach, który próbował podpalić dom swojej rodziny zastępczej. Hipoterapia prowadzona przez matkę Belli ma mu pomóc wyjść na prostą, co okazuje się sporym wyzwaniem zarówno dla Clarka, jak i całej rodziny Beaumontów.
Niespodziewanie na ranczu dochodzi do dramatycznego wydarzenia, które odmienia relacje między nastolatkami.
Czy spełnią się oczekiwania Belli i Clarka?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 177
Specjalne podziękowania dla Catherine Hapki
Dziękuję również Deanowi Dibble’owi, instruktorowi i miłośnikowi hipoterapii
1
– Spokojnie, kochana – szepnęła Isabelle Beaumont.
Jej klacz Fiesta, elegancka kasztanka o konopiastej grzywie, prychnęła właśnie i ruszyła do przodu, aż kopyta zatętniły na piaszczystym podłożu. Postawiła uszy w stronę przeszkody na wybiegu służącym do rozgrzewki, a amazonka trzymała ręce nieruchomo, pozwalając, by koń sam ocenił odległość. „Trzy, dwa, jeden...” Dziewczyna pochyliła się nad grzbietem Fiesty, a ta poszybowała w powietrze. Isabelle miała wrażenie, że lecą jak na skrzydłach – przeszkodę pokonały z naddatkiem.
– Podchodzę do niebieskiej! – rozległo się czyjeś ostrzeżenie.
Isabelle zerknęła przez ramię i ujrzała dziewczynę o zdeterminowanym wyrazie twarzy, siedzącą na nakrapianym koniu rasy appaloosa, zmierzającą w stronę biało-niebieskiej przeszkody. Na jej widok zwolniła Fiestę do truchtu i dołączyła do jeźdźców okrążających wybieg. Z bezchmurnego nieba lał się żar, więc z ulgą przywitała tę przymusową przerwę.
Pomiędzy dwiema przeszkodami służącymi do rozgrzewki znany miejscowy instruktor rozmawiał z nastolatkiem siedzącym na wysokim gniadym wałachu. W to gorące letnie popołudnie kręciło się tu mrowie ludzi i koni – wszyscy przyjechali na jednodniowe zawody jeździeckie, będące finałami kwalifikacji do mistrzostw hrabstwa.
Isabelle – przez rodzinę i przyjaciół zwana Bellą – zacisnęła dłonie na wodzach. Czy da radę przejść z Fiestą do kolejnego etapu? W ubiegłym roku niemal im się to udało – zabrakło zaledwie kilku punktów, a to przez wyłamanie klaczy podczas próby terenowej. Fiesta stchórzyła przed wielkim głazem, na którym leżała solidna drewniana kłoda. Bella wyczuła jej zdenerwowanie, ale nie zdołała poprowadzić klaczy prosto na przeszkodę. W ostatnim momencie Fiesta skręciła gwałtownie w lewo, niemalże zrzucając Bellę na trawę. Ta natychmiast skoncentrowała się na powtórce i udało się pokonać przeszkodę za drugim podejściem, ale i tak naliczono im dwadzieścia punktów karnych. Niestety, wyłamanie to zawsze błąd jeźdźca – Bella wiedziała o tym już jako pięciolatka, gdy po raz pierwszy brała udział w biegu przełajowym, wiedziała to tym bardziej teraz, w wieku piętnastu lat. Ten idiotyczny błąd sprawił, że w tym roku była jeszcze bardziej zdeterminowana, by pokonać tor przeszkód bezbłędnie.
Poprowadziła Fiestę w małym kółku, żeby trzymać się z dala od ewidentnie zestresowanego dzieciaka na uroczym kucu pinto, po czym kazała jej iść stępem w kierunku ogrodzenia.
– Dobry konik – powiedziała, pochylając się do przodu, by pogłaskać Fiestę po szyi. Ta zastrzygła uszami w reakcji na pieszczotę, a Bella poczuła nagły przypływ miłości do dzielnej małej klaczy.
– Dzisiaj fantastycznie skacze, kochanie! – zawołała mama Belli zza płotu. Jej charakterystyczny brytyjski akcent wyraźnie wyróżniał się w zgiełku Kalifornijczyków. Kate Beaumont urodziła się i wychowała pod Londynem i niecałe dwadzieścia lat wcześniej przeprowadziła się do San Luis Obispo do swojego świeżo poślubionego męża. Rodzina taty Belli od pokoleń prowadziła tu ranczo Golden Horse, a dziewczyna nie wyobrażała sobie, że mogłaby dorastać gdziekolwiek poza tą cudowną rozległą posiadłością.
– Dzięki, mamo. – Bella zatrzymała Fiestę przy ogrodzeniu. – Ale przy ostatniej przeszkodzie raczej się nie popisałyśmy.
Mama wzruszyła ramionami.
– Może i racja – przyznała, jak zwykle szczera wobec swojej najstarszej córki.
Chwilę później przybiegła do nich Elodie, dziesięcioletnia siostra Belli.
– Patrick właśnie skończył swoją rundę – oznajmiła zdyszana i przeczesała palcami długie kasztanowe włosy, splątane przez popołudniowy wiatr, jakże typowy dla tej części wybrzeża. – Nie popełnili z Darcy żadnego błędu.
Zanim Bella zdołała cokolwiek powiedzieć, zaskrzypiały głośno megafony.
– A tymczasem obejrzeliśmy czystą rundę w wykonaniu Patricka Lewersa na Funtime Darcy. – Głos spikera zabrzmiał bardzo głośno i metalicznie. – A ponieważ zawodnik nie stracił punktów we wcześniejszej próbie terenowej, tym samym utrzymuje swoje prowadzenie w konkursie z wynikiem trzydzieści cztery i osiem dziesiątych punktu.
Dziewczyna zacisnęła wargi, wracając myślami do swojego porannego wystąpienia. Jej temperamentna klacz zawsze reagowała lekkim spięciem podczas ujeżdżenia – konkurencji wymagającej od konia i jeźdźca wykonania serii skomplikowanych figur na płaskiej piaszczystej arenie. Dzisiaj poszło im całkiem dobrze i zakończyły próbę z jednopunktową przewagą nad Patrickiem, dzięki czemu do biegu terenowego podeszły jako liderki zawodów. Tak Bella, jak i Patrick pokonali czysto wszystkie przeszkody podczas bardzo wymagającego biegu przełajowego, co oznaczało, że dopiero skoki przez przeszkody miały wyłonić zwycięzcę. No i Patrick właśnie zakończył konkurencję bez żadnej zrzutki...
„My też musimy pokonać cały tor bezbłędnie, jeśli chcemy z nim wygrać”, napomniała siebie w myślach Bella. „Nie możemy strącić ani jednej poprzeczki”.
Przeniosła wzrok ku wjazdowi na parkur ćwiczeniowy, przy którym przystojny blondyn zatrzymał swoją piękną siwą klacz. Patrick Lewers był rówieśnikiem Belli, znali się oboje od pierwszych występów na miejscowych zawodach, gdy dopiero zaczynali swoją przygodę z jeździectwem. Nie spotykali się poza konkursami, ale podczas występów Patrick był dla niej raczej miły. Wiecznie otaczał go wspaniały tłumek bogatych jeźdźców z wielkimi przyczepami dla koni i ekipami pracowników, którzy polerowali sprzęt i siodłali konie. Bella czuła się przy nich jak Kopciuszek – miała do dyspozycji jedynie starą, zdezelowaną przyczepę do wożenia bydła, od wieków będącą własnością rodziny, a w roli profesjonalnych stajennych występowały jej młodsze siostry.
Patrick zauważył, że patrzy w jego stronę, i uśmiechnął się szeroko.
– Powodzenia, Bello! – zawołał. – Chyba nie ułatwiliśmy ci zadania. Ale nie jest mi wcale przykro z tego powodu! – rzucił i pochylił się, by poklepać Darcy po szyi.
Dziewczyna przewróciła oczami.
– Ktoś tu uważa się za boga – mruknęła pod nosem.
– Oczywiście, że tak! – zawołała Elodie, trzepocząc gwałtownie rzęsami. – Popatrz tylko na niego! To absolutnie najprzystojniejszy jeździec na tych zawodach!
Bella prychnęła. Od kiedy to jej mała siostrzyczka interesuje się chłopakami?
– Uważaj, żeby przypadkiem nie usłyszał, jak mówisz coś takiego – doradziła siostrze, chociaż Patrick znajdował się zbyt daleko, by ich komentarze dotarły do jego uszu. – Już i tak jest wystarczająco zarozumiały.
– Bądź miła, Isabelle – skarciła ją mama. – O, proszę – dodała. – Grace niesie wodę.
Druga siostra Belli meandrowała właśnie pomiędzy ludźmi, starając się z nikim nie zderzyć ani nie nawiązać kontaktu wzrokowego. Na jej widok Bellę aż zakłuło w sercu. Dla Grace pobyt w tak zatłoczonym miejscu stanowił prawdziwe wyzwanie: hałas i zamieszanie to było zdecydowanie zbyt wiele dla dziewczynki, u której przed dziewiątymi urodzinami zdiagnozowano zaburzenia lękowe.
Po dotarciu do ogrodzenia Grace wreszcie podniosła wzrok, a na jej bladej twarzy zakwitł uśmiech adresowany do siostry i Fiesty. Bella pochyliła się i chwyciła butelkę.
– Dzięki, Grace – powiedziała. – Ratujesz mi życie. – Rzeczywiście, twarz miała zlaną potem i odnosiła wrażenie, że stopy jej się zupełnie roztopiły w wysokich skórzanych butach jeździeckich. Zaczęła pić wodę tak łapczywie, iż część pociekła jej po brodzie.
Grace przełożyła rękę przez ogrodzenie, by pogłaskać Fiestę po pysku. Kate Beaumont przechyliła głowę, nasłuchując, ponieważ z megafonów znów dobiegły trzaski.
– Pewnie teraz ciebie zapowiedzą – powiedziała do córki.
I faktycznie, chwilę później Bella usłyszała swoje imię, więc trzęsącymi się ze zdenerwowania rękoma chwyciła za wodze.
– Idziemy, kochana – szepnęła do klaczy, która postawiła uszy tak, jakby zdawała sobie sprawę, że to ich kolej.
– Pokaż im, gdzie ich miejsce! – zawołała Elodie, unosząc butelkę wody, jak gdyby wznosiła toast.
– Powodzenia – szepnęła Grace.
– Pojedź najlepiej, jak potrafisz – powiedziała mama. – Dasz radę.
Bella, zbyt zestresowana, żeby jakiekolwiek słowo mogło jej przejść przez gardło, skinęła tylko głową. Ścisnęła nogami boki Fiesty, by ta ruszyła w stronę wejścia na parkur, gdzie już czekał na nie steward.
Gdy wjeżdżały na wybieg, Bella zostawiła za sobą tłum ludzi i cały zgiełk. Słyszała jedynie stukot kopyt Fiesty na piasku oraz skrzypienie siodła pod sobą. Wzięła głęboki wdech i poprowadziła klacz dookoła parkuru spokojnym galopem, rozglądając się dookoła, by sprawdzić, czy dobrze zapamiętała trasę. Kolorowe przeszkody wyglądały bardzo ambitnie, jednak dziewczyna postanowiła, że nic nie wytrąci jej z równowagi. Przecież w swojej karierze obie z Fiestą pokonały mnóstwo torów o podobnym stopniu trudności.
„No tak, ale zwykle stawką nie była kwalifikacja do mistrzostw hrabstwa”, pomyślała, zanim zdołała się powstrzymać.
Potrząsnęła głową, by rozpędzić pesymistyczne myśli. Da radę. Porażka po prostu nie wchodziła w grę.
Rozległ się sygnalizator dźwiękowy i Bella wiedziała, że może zaczynać. Wygłuszyła absolutnie wszystko, została tylko Fiesta i tor przeszkód. Trąciła boki klaczy piętami, posyłając ją w kierunku pierwszego płotka. Od razu poczuła, że Fiesta biegnie zbyt szybkim, nierównym krokiem. Klacz ewidentnie była spięta, gotowa do działania tak samo jak wcześniej, podczas próby terenowej.
Tyle że to był parkur, a nie bieg terenowy ze stabilnymi przeszkodami, które koń może trącić, uderzyć kopytami, otrzeć się o nie brzuchem bez straty punktowej. Na parkurze wystarczyło ledwie musnąć płotek i poprzeczka spadała. Tak jak konkurencja ujeżdżenia wymagała posłuszeństwa i precyzji, a próba terenowa prędkości, wytrzymałości i odwagi – tak sukces w trzeciej i ostatniej konkurencji opierał się na równej, stabilnej, ostrożnej jeździe.
– Spokojnie, kochana – szepnęła Bella, pogłębiając dosiad i chwytając mocniej za wodze, by przejąć kontrolę nad Fiestą. Jednocześnie ścisnęła nogami boki klaczy, starając się skrócić i wyrównać jej krok.
Podchodząc do pierwszej przeszkody – prostej, choć wysokiej stacjonaty – Bella siedziała nieruchomo w siodle. Poszybowały nad płotkiem bez problemu, a gdy tylko wylądowały, dziewczyna zwróciła swojego wierzchowca ku kolejnej przeszkodzie.
Wcześniej przeszła cały tor wraz z pozostałymi zawodnikami, przyjrzała się dokładniej przerażająco czerwonej imitacji muru oraz zwodniczemu podejściu do ostatniej przeszkody. „Nie wolno mi bagatelizować żadnej z nich”, napomniała siebie, wyczuwając wahanie Fiesty przed trzecią barierą, ozdobioną kolczastymi roślinami w donicach. Przycisnęła mocniej nogą, Fiesta od razu zareagowała właściwie i przeskoczyły nad płotkiem ze sporym zapasem. Bella pochyliła się w siodle i jedną ręką pogłaskała klacz po szyi.
Kolejne dwa skoki okazały się równie udane. Duży ceglany murek nie stanowił problemu dla odważnej Fiesty, chociaż wcześniej kilka koni wystraszyło się jego wysokości i otrzymało punkty karne – za wyłamanie bądź za nieposłuszeństwo. W końcu dotarły do szczególnie trudnego zakrętu, na szczęście Bella była w pełni gotowa i zwolniła, żeby klacz nie rozpędziła się zbyt mocno przed przedostatnią przeszkodą.
„Dobry konik”, pomyślała dziewczyna z radością, gdy wylądowały po drugiej stronie. „Już prawie koniec...”
Niestety, w ostatnim momencie Fiesta ruszyła gwałtownie do przodu. Amazonka natychmiast zareagowała, żeby wyrównać krok wierzchowca, ale przedobrzyła i z opóźnieniem podeszły do płotka. W rezultacie klacz uderzyła tylnymi kopytami w poprzeczkę.
Bella wstrzymała oddech, gdy wylądowały, i zerknęła przez ramię. W tej samej chwili z tłumu na widowni dobył się zbiorowy jęk. Serce dziewczyny ścisnęło się boleśnie na widok spadającego na ziemię drążka.
„Cztery punkty karne”, pomyślała z rozpaczą, doskonale wiedząc, co to oznacza. Zajęły drugie miejsce. Cudowne drugie miejsce w innych okolicznościach, ale niewystarczające teraz, kiedy tak bardzo pragnęła zakwalifikować się do następnego etapu.