Ranczo Golden Horse. Wielkie oczekiwania - Lauren Brooke - ebook

Ranczo Golden Horse. Wielkie oczekiwania ebook

Lauren Brooke

3,8

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

To lato zapowiada się wyjątkowo! Piętnastoletnia Bella Beaumont przygotowuje się do zawodów jeździeckich i z niecierpliwością wyczekuje, co jej i jej bliskim przyniosą kolejne dni wakacji.

Tymczasem w uporządkowane życie Beaumontów wkracza Clark – chłopak po przejściach, który próbował podpalić dom swojej rodziny zastępczej. Hipoterapia prowadzona przez matkę Belli ma mu pomóc wyjść na prostą, co okazuje się sporym wyzwaniem zarówno dla Clarka, jak i całej rodziny Beaumontów.

Niespodziewanie na ranczu dochodzi do dramatycznego wydarzenia, które odmienia relacje między nastolatkami.

Czy spełnią się oczekiwania Belli i Clarka?

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 177

Oceny
3,8 (22 oceny)
9
5
4
3
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
markos13

Nie oderwiesz się od lektury

SUPER książka bardzo polecam jak ktoś Kocha jeździectwo i konie ! ❤️
10
Katrina_ZG

Z braku laku…

Bella ma przygotować się do ważnych zawodów razem ze swoją klaczą Fiestą. Życie na Ranchu Golden Horse jest jednak pełne niespodzianek. Pod opiekę mamy Belli, terapeutki, zostaje oddany nastoletni chłopiec oskarżany o podpalenia. W tym czasie dziewczyna zaczyna czuć coś w stronę chłopca z sąsiedztwa. Gdy miałam naście lat książki Lauren Brooke z cyklu „Heartland” były dla mnie naprawdę bardzo ważne. Dlatego teraz, po latach, postanowiłam sprawdzić, jak wypada pierwszy tom z jej nowszego końskiego cyklu. „Wielkie oczekiwania” okazały się dla mnie lekturą w pewien sposób przyjemną i nostalgiczną, choć trudno tu mówić o literaturze jakichkolwiek wysokich lotów. To powieść wyraźnie pisana z myślą o młodszej młodzieży. I to samo w sobie wadą nie jest, ale mam wrażenie, że w tym przypadku jednak wykonanie nie jest wcale najlepsze, jakie być mogło. Są przecież powieści dla tego samego targetu, które jako dorosła osoba mogę czytać „bez bólu”. Ta powieść zaś aż tak przyjemną lekturą dla mnie ...
00
Asia-2105

Z braku laku…

2,5
00
Julciak_65

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna, wciągająca książka! Jak każda tej autorki. Polecam wszystkim miłośnikom koni!
00

Popularność




Za­pra­szamy na www.pu­bli­cat.pl
Ty­tuł ory­gi­nałuHigh Ho­pes
Pro­jekt okładki NA­TA­LIA TWARDY
Fo­to­gra­fie na okładce© Za­ha­ria Levy/Adobe Stock
Ko­or­dy­na­cja pro­jektuPA­TRYK MŁY­NEK
Re­dak­cjaUR­SZULA ŚMIE­TANA
Ko­rektaBO­GU­SŁAWA OTFI­NOW­SKA
Re­dak­cja tech­nicznaLO­REM IP­SUM – RA­DO­SŁAW FIE­DO­SI­CHIN
Co­py­ri­ght © 2021 Wor­king Part­ners Li­mi­ted All ri­ghts re­se­rved. Po­lish edi­tion © Pu­bli­cat S.A. MMXXIV (wy­da­nie elek­tro­niczne)
Wy­ko­rzy­sty­wa­nie e-bo­oka nie­zgodne z re­gu­la­mi­nem dys­try­bu­tora, w tym nie­le­galne jego ko­pio­wa­nie i roz­po­wszech­nia­nie, jest za­bro­nione.
All ri­ghts re­se­rved
ISBN 978-83-271-6469-8
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.
jest zna­kiem to­wa­ro­wym Pu­bli­cat S.A.
PU­BLI­CAT S.A.
61-003 Po­znań, ul. Chle­bowa 24 tel. 61 652 92 52, fax 61 652 92 00 e-mail: ti­me­4ya@pu­bli­cat.pl, www.pu­bli­cat.pl
Od­dział we Wro­cła­wiu 50-010 Wro­cław, ul. Pod­wale 62 tel. 71 785 90 40, fax 71 785 90 66 e-mail: wy­daw­nic­two­dol­no­sla­skie@pu­bli­cat.pl

Spe­cjalne po­dzię­ko­wa­nia dla Ca­the­rine Hapki

Dzię­kuję rów­nież De­anowi Dib­ble’owi, in­struk­to­rowi i mi­ło­śni­kowi hi­po­te­ra­pii

1

– Spo­koj­nie, ko­chana – szep­nęła Isa­belle Be­au­mont.

Jej klacz Fie­sta, ele­gancka kasz­tanka o ko­no­pia­stej grzy­wie, prych­nęła wła­śnie i ru­szyła do przodu, aż ko­pyta za­tęt­niły na piasz­czy­stym pod­łożu. Po­sta­wiła uszy w stronę prze­szkody na wy­biegu słu­żą­cym do roz­grzewki, a ama­zonka trzy­mała ręce nie­ru­chomo, po­zwa­la­jąc, by koń sam oce­nił od­le­głość. „Trzy, dwa, je­den...” Dziew­czyna po­chy­liła się nad grzbie­tem Fie­sty, a ta po­szy­bo­wała w po­wie­trze. Isa­belle miała wra­że­nie, że lecą jak na skrzy­dłach – prze­szkodę po­ko­nały z nad­dat­kiem.

– Pod­cho­dzę do nie­bie­skiej! – roz­le­gło się czy­jeś ostrze­że­nie.

Isa­belle zer­k­nęła przez ra­mię i uj­rzała dziew­czynę o zde­ter­mi­no­wa­nym wy­ra­zie twa­rzy, sie­dzącą na na­kra­pia­nym ko­niu rasy ap­pa­lo­osa, zmie­rza­jącą w stronę biało-nie­bie­skiej prze­szkody. Na jej wi­dok zwol­niła Fie­stę do truchtu i do­łą­czyła do jeźdź­ców okrą­ża­ją­cych wy­bieg. Z bez­chmur­nego nieba lał się żar, więc z ulgą przy­wi­tała tę przy­mu­sową prze­rwę.

Po­mię­dzy dwiema prze­szko­dami słu­żą­cymi do roz­grzewki znany miej­scowy in­struk­tor roz­ma­wiał z na­sto­lat­kiem sie­dzą­cym na wy­so­kim gnia­dym wa­ła­chu. W to go­rące let­nie po­po­łu­dnie krę­ciło się tu mro­wie lu­dzi i koni – wszy­scy przy­je­chali na jed­no­dniowe za­wody jeź­dziec­kie, bę­dące fi­na­łami kwa­li­fi­ka­cji do mi­strzostw hrab­stwa.

Isa­belle – przez ro­dzinę i przy­ja­ciół zwana Bellą – za­ci­snęła dło­nie na wo­dzach. Czy da radę przejść z Fie­stą do ko­lej­nego etapu? W ubie­głym roku nie­mal im się to udało – za­bra­kło za­le­d­wie kilku punk­tów, a to przez wy­ła­ma­nie kla­czy pod­czas próby te­re­no­wej. Fie­sta stchó­rzyła przed wiel­kim gła­zem, na któ­rym le­żała so­lidna drew­niana kłoda. Bella wy­czuła jej zde­ner­wo­wa­nie, ale nie zdo­łała po­pro­wa­dzić kla­czy pro­sto na prze­szkodę. W ostat­nim mo­men­cie Fie­sta skrę­ciła gwał­tow­nie w lewo, nie­malże zrzu­ca­jąc Bellę na trawę. Ta na­tych­miast skon­cen­tro­wała się na po­wtórce i udało się po­ko­nać prze­szkodę za dru­gim po­dej­ściem, ale i tak na­li­czono im dwa­dzie­ścia punk­tów kar­nych. Nie­stety, wy­ła­ma­nie to za­wsze błąd jeźdźca – Bella wie­działa o tym już jako pię­cio­latka, gdy po raz pierw­szy brała udział w biegu prze­ła­jo­wym, wie­działa to tym bar­dziej te­raz, w wieku pięt­na­stu lat. Ten idio­tyczny błąd spra­wił, że w tym roku była jesz­cze bar­dziej zde­ter­mi­no­wana, by po­ko­nać tor prze­szkód bez­błęd­nie.

Po­pro­wa­dziła Fie­stę w ma­łym kółku, żeby trzy­mać się z dala od ewi­dent­nie ze­stre­so­wa­nego dzie­ciaka na uro­czym kucu pinto, po czym ka­zała jej iść stę­pem w kie­runku ogro­dze­nia.

– Do­bry ko­nik – po­wie­działa, po­chy­la­jąc się do przodu, by po­gła­skać Fie­stę po szyi. Ta za­strzy­gła uszami w re­ak­cji na piesz­czotę, a Bella po­czuła na­gły przy­pływ mi­ło­ści do dziel­nej ma­łej kla­czy.

– Dzi­siaj fan­ta­stycz­nie ska­cze, ko­cha­nie! – za­wo­łała mama Belli zza płotu. Jej cha­rak­te­ry­styczny bry­tyj­ski ak­cent wy­raź­nie wy­róż­niał się w zgiełku Ka­li­for­nij­czy­ków. Kate Be­au­mont uro­dziła się i wy­cho­wała pod Lon­dy­nem i nie­całe dwa­dzie­ścia lat wcze­śniej prze­pro­wa­dziła się do San Luis Obi­spo do swo­jego świeżo po­ślu­bio­nego męża. Ro­dzina taty Belli od po­ko­leń pro­wa­dziła tu ran­czo Gol­den Horse, a dziew­czyna nie wy­obra­żała so­bie, że mo­głaby do­ra­stać gdzie­kol­wiek poza tą cu­downą roz­le­głą po­sia­dło­ścią.

– Dzięki, mamo. – Bella za­trzy­mała Fie­stę przy ogro­dze­niu. – Ale przy ostat­niej prze­szko­dzie ra­czej się nie po­pi­sa­ły­śmy.

Mama wzru­szyła ra­mio­nami.

– Może i ra­cja – przy­znała, jak zwy­kle szczera wo­bec swo­jej naj­star­szej córki.

Chwilę póź­niej przy­bie­gła do nich Elo­die, dzie­się­cio­let­nia sio­stra Belli.

– Pa­trick wła­śnie skoń­czył swoją rundę – oznaj­miła zdy­szana i prze­cze­sała pal­cami dłu­gie kasz­ta­nowe włosy, splą­tane przez po­po­łu­dniowy wiatr, jakże ty­powy dla tej czę­ści wy­brzeża. – Nie po­peł­nili z Darcy żad­nego błędu.

Za­nim Bella zdo­łała co­kol­wiek po­wie­dzieć, za­skrzy­piały gło­śno me­ga­fony.

– A tym­cza­sem obej­rze­li­śmy czy­stą rundę w wy­ko­na­niu Pa­tricka Le­wersa na Fun­time Darcy. – Głos spi­kera za­brzmiał bar­dzo gło­śno i me­ta­licz­nie. – A po­nie­waż za­wod­nik nie stra­cił punk­tów we wcze­śniej­szej pró­bie te­re­no­wej, tym sa­mym utrzy­muje swoje pro­wa­dze­nie w kon­kur­sie z wy­ni­kiem trzy­dzie­ści cztery i osiem dzie­sią­tych punktu.

Dziew­czyna za­ci­snęła wargi, wra­ca­jąc my­ślami do swo­jego po­ran­nego wy­stą­pie­nia. Jej tem­pe­ra­mentna klacz za­wsze re­ago­wała lek­kim spię­ciem pod­czas ujeż­dże­nia – kon­ku­ren­cji wy­ma­ga­ją­cej od ko­nia i jeźdźca wy­ko­na­nia se­rii skom­pli­ko­wa­nych fi­gur na pła­skiej piasz­czy­stej are­nie. Dzi­siaj po­szło im cał­kiem do­brze i za­koń­czyły próbę z jed­no­punk­tową prze­wagą nad Pa­tric­kiem, dzięki czemu do biegu te­re­no­wego po­de­szły jako li­derki za­wo­dów. Tak Bella, jak i Pa­trick po­ko­nali czy­sto wszyst­kie prze­szkody pod­czas bar­dzo wy­ma­ga­ją­cego biegu prze­ła­jo­wego, co ozna­czało, że do­piero skoki przez prze­szkody miały wy­ło­nić zwy­cięzcę. No i Pa­trick wła­śnie za­koń­czył kon­ku­ren­cję bez żad­nej zrzutki...

„My też mu­simy po­ko­nać cały tor bez­błęd­nie, je­śli chcemy z nim wy­grać”, na­po­mniała sie­bie w my­ślach Bella. „Nie mo­żemy strą­cić ani jed­nej po­przeczki”.

Prze­nio­sła wzrok ku wjaz­dowi na par­kur ćwi­cze­niowy, przy któ­rym przy­stojny blon­dyn za­trzy­mał swoją piękną siwą klacz. Pa­trick Le­wers był ró­wie­śni­kiem Belli, znali się oboje od pierw­szych wy­stę­pów na miej­sco­wych za­wo­dach, gdy do­piero za­czy­nali swoją przy­godę z jeź­dziec­twem. Nie spo­ty­kali się poza kon­kur­sami, ale pod­czas wy­stę­pów Pa­trick był dla niej ra­czej miły. Wiecz­nie ota­czał go wspa­niały tłu­mek bo­ga­tych jeźdź­ców z wiel­kimi przy­cze­pami dla koni i eki­pami pra­cow­ni­ków, któ­rzy po­le­ro­wali sprzęt i sio­dłali ko­nie. Bella czuła się przy nich jak Kop­ciu­szek – miała do dys­po­zy­cji je­dy­nie starą, zde­ze­lo­waną przy­czepę do wo­że­nia by­dła, od wie­ków bę­dącą wła­sno­ścią ro­dziny, a w roli pro­fe­sjo­nal­nych sta­jen­nych wy­stę­po­wały jej młod­sze sio­stry.

Pa­trick za­uwa­żył, że pa­trzy w jego stronę, i uśmiech­nął się sze­roko.

– Po­wo­dze­nia, Bello! – za­wo­łał. – Chyba nie uła­twi­li­śmy ci za­da­nia. Ale nie jest mi wcale przy­kro z tego po­wodu! – rzu­cił i po­chy­lił się, by po­kle­pać Darcy po szyi.

Dziew­czyna prze­wró­ciła oczami.

– Ktoś tu uważa się za boga – mruk­nęła pod no­sem.

– Oczy­wi­ście, że tak! – za­wo­łała Elo­die, trze­po­cząc gwał­tow­nie rzę­sami. – Po­patrz tylko na niego! To ab­so­lut­nie naj­przy­stoj­niej­szy jeź­dziec na tych za­wo­dach!

Bella prych­nęła. Od kiedy to jej mała sio­strzyczka in­te­re­suje się chło­pa­kami?

– Uwa­żaj, żeby przy­pad­kiem nie usły­szał, jak mó­wisz coś ta­kiego – do­ra­dziła sio­strze, cho­ciaż Pa­trick znaj­do­wał się zbyt da­leko, by ich ko­men­ta­rze do­tarły do jego uszu. – Już i tak jest wy­star­cza­jąco za­ro­zu­miały.

– Bądź miła, Isa­belle – skar­ciła ją mama. – O, pro­szę – do­dała. – Grace nie­sie wodę.

Druga sio­stra Belli me­an­dro­wała wła­śnie po­mię­dzy ludźmi, sta­ra­jąc się z ni­kim nie zde­rzyć ani nie na­wią­zać kon­taktu wzro­ko­wego. Na jej wi­dok Bellę aż za­kłuło w sercu. Dla Grace po­byt w tak za­tło­czo­nym miej­scu sta­no­wił praw­dziwe wy­zwa­nie: ha­łas i za­mie­sza­nie to było zde­cy­do­wa­nie zbyt wiele dla dziew­czynki, u któ­rej przed dzie­wią­tymi uro­dzi­nami zdia­gno­zo­wano za­bu­rze­nia lę­kowe.

Po do­tar­ciu do ogro­dze­nia Grace wresz­cie pod­nio­sła wzrok, a na jej bla­dej twa­rzy za­kwitł uśmiech ad­re­so­wany do sio­stry i Fie­sty. Bella po­chy­liła się i chwy­ciła bu­telkę.

– Dzięki, Grace – po­wie­działa. – Ra­tu­jesz mi ży­cie. – Rze­czy­wi­ście, twarz miała zlaną po­tem i od­no­siła wra­że­nie, że stopy jej się zu­peł­nie roz­to­piły w wy­so­kich skó­rza­nych bu­tach jeź­dziec­kich. Za­częła pić wodę tak łap­czy­wie, iż część po­cie­kła jej po bro­dzie.

Grace prze­ło­żyła rękę przez ogro­dze­nie, by po­gła­skać Fie­stę po py­sku. Kate Be­au­mont prze­chy­liła głowę, na­słu­chu­jąc, po­nie­waż z me­ga­fo­nów znów do­bie­gły trza­ski.

– Pew­nie te­raz cie­bie za­po­wie­dzą – po­wie­działa do córki.

I fak­tycz­nie, chwilę póź­niej Bella usły­szała swoje imię, więc trzę­są­cymi się ze zde­ner­wo­wa­nia rę­koma chwy­ciła za wo­dze.

– Idziemy, ko­chana – szep­nęła do kla­czy, która po­sta­wiła uszy tak, jakby zda­wała so­bie sprawę, że to ich ko­lej.

– Po­każ im, gdzie ich miej­sce! – za­wo­łała Elo­die, uno­sząc bu­telkę wody, jak gdyby wzno­siła to­ast.

– Po­wo­dze­nia – szep­nęła Grace.

– Po­jedź naj­le­piej, jak po­tra­fisz – po­wie­działa mama. – Dasz radę.

Bella, zbyt ze­stre­so­wana, żeby ja­kie­kol­wiek słowo mo­gło jej przejść przez gar­dło, ski­nęła tylko głową. Ści­snęła no­gami boki Fie­sty, by ta ru­szyła w stronę wej­ścia na par­kur, gdzie już cze­kał na nie ste­ward.

Gdy wjeż­dżały na wy­bieg, Bella zo­sta­wiła za sobą tłum lu­dzi i cały zgiełk. Sły­szała je­dy­nie stu­kot ko­pyt Fie­sty na pia­sku oraz skrzy­pie­nie sio­dła pod sobą. Wzięła głę­boki wdech i po­pro­wa­dziła klacz do­okoła par­kuru spo­koj­nym ga­lo­pem, roz­glą­da­jąc się do­okoła, by spraw­dzić, czy do­brze za­pa­mię­tała trasę. Ko­lo­rowe prze­szkody wy­glą­dały bar­dzo am­bit­nie, jed­nak dziew­czyna po­sta­no­wiła, że nic nie wy­trąci jej z rów­no­wagi. Prze­cież w swo­jej ka­rie­rze obie z Fie­stą po­ko­nały mnó­stwo to­rów o po­dob­nym stop­niu trud­no­ści.

„No tak, ale zwy­kle stawką nie była kwa­li­fi­ka­cja do mi­strzostw hrab­stwa”, po­my­ślała, za­nim zdo­łała się po­wstrzy­mać.

Po­trzą­snęła głową, by roz­pę­dzić pe­sy­mi­styczne my­śli. Da radę. Po­rażka po pro­stu nie wcho­dziła w grę.

Roz­legł się sy­gna­li­za­tor dźwię­kowy i Bella wie­działa, że może za­czy­nać. Wy­głu­szyła ab­so­lut­nie wszystko, zo­stała tylko Fie­sta i tor prze­szkód. Trą­ciła boki kla­czy pię­tami, po­sy­ła­jąc ją w kie­runku pierw­szego płotka. Od razu po­czuła, że Fie­sta bie­gnie zbyt szyb­kim, nie­rów­nym kro­kiem. Klacz ewi­dent­nie była spięta, go­towa do dzia­ła­nia tak samo jak wcze­śniej, pod­czas próby te­re­no­wej.

Tyle że to był par­kur, a nie bieg te­re­nowy ze sta­bil­nymi prze­szko­dami, które koń może trą­cić, ude­rzyć ko­py­tami, otrzeć się o nie brzu­chem bez straty punk­to­wej. Na par­ku­rze wy­star­czyło le­d­wie mu­snąć pło­tek i po­przeczka spa­dała. Tak jak kon­ku­ren­cja ujeż­dże­nia wy­ma­gała po­słu­szeń­stwa i pre­cy­zji, a próba te­re­nowa pręd­ko­ści, wy­trzy­ma­ło­ści i od­wagi – tak suk­ces w trze­ciej i ostat­niej kon­ku­ren­cji opie­rał się na rów­nej, sta­bil­nej, ostroż­nej jeź­dzie.

– Spo­koj­nie, ko­chana – szep­nęła Bella, po­głę­bia­jąc do­siad i chwy­ta­jąc moc­niej za wo­dze, by prze­jąć kon­trolę nad Fie­stą. Jed­no­cze­śnie ści­snęła no­gami boki kla­czy, sta­ra­jąc się skró­cić i wy­rów­nać jej krok.

Pod­cho­dząc do pierw­szej prze­szkody – pro­stej, choć wy­so­kiej sta­cjo­naty – Bella sie­działa nie­ru­chomo w sio­dle. Po­szy­bo­wały nad płot­kiem bez pro­blemu, a gdy tylko wy­lą­do­wały, dziew­czyna zwró­ciła swo­jego wierz­chowca ku ko­lej­nej prze­szko­dzie.

Wcze­śniej prze­szła cały tor wraz z po­zo­sta­łymi za­wod­ni­kami, przyj­rzała się do­kład­niej prze­ra­ża­jąco czer­wo­nej imi­ta­cji muru oraz zwod­ni­czemu po­dej­ściu do ostat­niej prze­szkody. „Nie wolno mi ba­ga­te­li­zo­wać żad­nej z nich”, na­po­mniała sie­bie, wy­czu­wa­jąc wa­ha­nie Fie­sty przed trze­cią ba­rierą, ozdo­bioną kol­cza­stymi ro­śli­nami w do­ni­cach. Przy­ci­snęła moc­niej nogą, Fie­sta od razu za­re­ago­wała wła­ści­wie i prze­sko­czyły nad płot­kiem ze spo­rym za­pa­sem. Bella po­chy­liła się w sio­dle i jedną ręką po­gła­skała klacz po szyi.

Ko­lejne dwa skoki oka­zały się rów­nie udane. Duży ce­glany mu­rek nie sta­no­wił pro­blemu dla od­waż­nej Fie­sty, cho­ciaż wcze­śniej kilka koni wy­stra­szyło się jego wy­so­ko­ści i otrzy­mało punkty karne – za wy­ła­ma­nie bądź za nie­po­słu­szeń­stwo. W końcu do­tarły do szcze­gól­nie trud­nego za­krętu, na szczę­ście Bella była w pełni go­towa i zwol­niła, żeby klacz nie roz­pę­dziła się zbyt mocno przed przed­ostat­nią prze­szkodą.

„Do­bry ko­nik”, po­my­ślała dziew­czyna z ra­do­ścią, gdy wy­lą­do­wały po dru­giej stro­nie. „Już pra­wie ko­niec...”

Nie­stety, w ostat­nim mo­men­cie Fie­sta ru­szyła gwał­tow­nie do przodu. Ama­zonka na­tych­miast za­re­ago­wała, żeby wy­rów­nać krok wierz­chowca, ale prze­do­brzyła i z opóź­nie­niem po­de­szły do płotka. W re­zul­ta­cie klacz ude­rzyła tyl­nymi ko­py­tami w po­przeczkę.

Bella wstrzy­mała od­dech, gdy wy­lą­do­wały, i zer­k­nęła przez ra­mię. W tej sa­mej chwili z tłumu na wi­downi do­był się zbio­rowy jęk. Serce dziew­czyny ści­snęło się bo­le­śnie na wi­dok spa­da­ją­cego na zie­mię drążka.

„Cztery punkty karne”, po­my­ślała z roz­pa­czą, do­sko­nale wie­dząc, co to ozna­cza. Za­jęły dru­gie miej­sce. Cu­downe dru­gie miej­sce w in­nych oko­licz­no­ściach, ale nie­wy­star­cza­jące te­raz, kiedy tak bar­dzo pra­gnęła za­kwa­li­fi­ko­wać się do na­stęp­nego etapu.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki