Ranczo Golden Horse. Wielkie oczekiwania - Lauren Brooke - ebook

Ranczo Golden Horse. Wielkie oczekiwania ebook

Lauren Brooke

3,9

Opis

To lato zapowiada się wyjątkowo! Piętnastoletnia Bella Beaumont przygotowuje się do zawodów jeździeckich i z niecierpliwością wyczekuje, co jej i jej bliskim przyniosą kolejne dni wakacji.

Tymczasem w uporządkowane życie Beaumontów wkracza Clark – chłopak po przejściach, który próbował podpalić dom swojej rodziny zastępczej. Hipoterapia prowadzona przez matkę Belli ma mu pomóc wyjść na prostą, co okazuje się sporym wyzwaniem zarówno dla Clarka, jak i całej rodziny Beaumontów.

Niespodziewanie na ranczu dochodzi do dramatycznego wydarzenia, które odmienia relacje między nastolatkami.

Czy spełnią się oczekiwania Belli i Clarka?

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 177

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,9 (17 ocen)
8
3
3
2
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
markos13

Nie oderwiesz się od lektury

SUPER książka bardzo polecam jak ktoś Kocha jeździectwo i konie ! ❤️
10
Asia-2105

Z braku laku…

2,5
00
Julciak_65

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna, wciągająca książka! Jak każda tej autorki. Polecam wszystkim miłośnikom koni!
00

Popularność




Za­pra­szamy na www.pu­bli­cat.pl
Ty­tuł ory­gi­nałuHigh Ho­pes
Pro­jekt okładki NA­TA­LIA TWARDY
Fo­to­gra­fie na okładce© Za­ha­ria Levy/Adobe Stock
Ko­or­dy­na­cja pro­jektuPA­TRYK MŁY­NEK
Re­dak­cjaUR­SZULA ŚMIE­TANA
Ko­rektaBO­GU­SŁAWA OTFI­NOW­SKA
Re­dak­cja tech­nicznaLO­REM IP­SUM – RA­DO­SŁAW FIE­DO­SI­CHIN
Co­py­ri­ght © 2021 Wor­king Part­ners Li­mi­ted All ri­ghts re­se­rved. Po­lish edi­tion © Pu­bli­cat S.A. MMXXIV (wy­da­nie elek­tro­niczne)
Wy­ko­rzy­sty­wa­nie e-bo­oka nie­zgodne z re­gu­la­mi­nem dys­try­bu­tora, w tym nie­le­galne jego ko­pio­wa­nie i roz­po­wszech­nia­nie, jest za­bro­nione.
All ri­ghts re­se­rved
ISBN 978-83-271-6469-8
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.
jest zna­kiem to­wa­ro­wym Pu­bli­cat S.A.
PU­BLI­CAT S.A.
61-003 Po­znań, ul. Chle­bowa 24 tel. 61 652 92 52, fax 61 652 92 00 e-mail: ti­me­4ya@pu­bli­cat.pl, www.pu­bli­cat.pl
Od­dział we Wro­cła­wiu 50-010 Wro­cław, ul. Pod­wale 62 tel. 71 785 90 40, fax 71 785 90 66 e-mail: wy­daw­nic­two­dol­no­sla­skie@pu­bli­cat.pl

Spe­cjalne po­dzię­ko­wa­nia dla Ca­the­rine Hapki

Dzię­kuję rów­nież De­anowi Dib­ble’owi, in­struk­to­rowi i mi­ło­śni­kowi hi­po­te­ra­pii

1

– Spo­koj­nie, ko­chana – szep­nęła Isa­belle Be­au­mont.

Jej klacz Fie­sta, ele­gancka kasz­tanka o ko­no­pia­stej grzy­wie, prych­nęła wła­śnie i ru­szyła do przodu, aż ko­pyta za­tęt­niły na piasz­czy­stym pod­łożu. Po­sta­wiła uszy w stronę prze­szkody na wy­biegu słu­żą­cym do roz­grzewki, a ama­zonka trzy­mała ręce nie­ru­chomo, po­zwa­la­jąc, by koń sam oce­nił od­le­głość. „Trzy, dwa, je­den...” Dziew­czyna po­chy­liła się nad grzbie­tem Fie­sty, a ta po­szy­bo­wała w po­wie­trze. Isa­belle miała wra­że­nie, że lecą jak na skrzy­dłach – prze­szkodę po­ko­nały z nad­dat­kiem.

– Pod­cho­dzę do nie­bie­skiej! – roz­le­gło się czy­jeś ostrze­że­nie.

Isa­belle zer­k­nęła przez ra­mię i uj­rzała dziew­czynę o zde­ter­mi­no­wa­nym wy­ra­zie twa­rzy, sie­dzącą na na­kra­pia­nym ko­niu rasy ap­pa­lo­osa, zmie­rza­jącą w stronę biało-nie­bie­skiej prze­szkody. Na jej wi­dok zwol­niła Fie­stę do truchtu i do­łą­czyła do jeźdź­ców okrą­ża­ją­cych wy­bieg. Z bez­chmur­nego nieba lał się żar, więc z ulgą przy­wi­tała tę przy­mu­sową prze­rwę.

Po­mię­dzy dwiema prze­szko­dami słu­żą­cymi do roz­grzewki znany miej­scowy in­struk­tor roz­ma­wiał z na­sto­lat­kiem sie­dzą­cym na wy­so­kim gnia­dym wa­ła­chu. W to go­rące let­nie po­po­łu­dnie krę­ciło się tu mro­wie lu­dzi i koni – wszy­scy przy­je­chali na jed­no­dniowe za­wody jeź­dziec­kie, bę­dące fi­na­łami kwa­li­fi­ka­cji do mi­strzostw hrab­stwa.

Isa­belle – przez ro­dzinę i przy­ja­ciół zwana Bellą – za­ci­snęła dło­nie na wo­dzach. Czy da radę przejść z Fie­stą do ko­lej­nego etapu? W ubie­głym roku nie­mal im się to udało – za­bra­kło za­le­d­wie kilku punk­tów, a to przez wy­ła­ma­nie kla­czy pod­czas próby te­re­no­wej. Fie­sta stchó­rzyła przed wiel­kim gła­zem, na któ­rym le­żała so­lidna drew­niana kłoda. Bella wy­czuła jej zde­ner­wo­wa­nie, ale nie zdo­łała po­pro­wa­dzić kla­czy pro­sto na prze­szkodę. W ostat­nim mo­men­cie Fie­sta skrę­ciła gwał­tow­nie w lewo, nie­malże zrzu­ca­jąc Bellę na trawę. Ta na­tych­miast skon­cen­tro­wała się na po­wtórce i udało się po­ko­nać prze­szkodę za dru­gim po­dej­ściem, ale i tak na­li­czono im dwa­dzie­ścia punk­tów kar­nych. Nie­stety, wy­ła­ma­nie to za­wsze błąd jeźdźca – Bella wie­działa o tym już jako pię­cio­latka, gdy po raz pierw­szy brała udział w biegu prze­ła­jo­wym, wie­działa to tym bar­dziej te­raz, w wieku pięt­na­stu lat. Ten idio­tyczny błąd spra­wił, że w tym roku była jesz­cze bar­dziej zde­ter­mi­no­wana, by po­ko­nać tor prze­szkód bez­błęd­nie.

Po­pro­wa­dziła Fie­stę w ma­łym kółku, żeby trzy­mać się z dala od ewi­dent­nie ze­stre­so­wa­nego dzie­ciaka na uro­czym kucu pinto, po czym ka­zała jej iść stę­pem w kie­runku ogro­dze­nia.

– Do­bry ko­nik – po­wie­działa, po­chy­la­jąc się do przodu, by po­gła­skać Fie­stę po szyi. Ta za­strzy­gła uszami w re­ak­cji na piesz­czotę, a Bella po­czuła na­gły przy­pływ mi­ło­ści do dziel­nej ma­łej kla­czy.

– Dzi­siaj fan­ta­stycz­nie ska­cze, ko­cha­nie! – za­wo­łała mama Belli zza płotu. Jej cha­rak­te­ry­styczny bry­tyj­ski ak­cent wy­raź­nie wy­róż­niał się w zgiełku Ka­li­for­nij­czy­ków. Kate Be­au­mont uro­dziła się i wy­cho­wała pod Lon­dy­nem i nie­całe dwa­dzie­ścia lat wcze­śniej prze­pro­wa­dziła się do San Luis Obi­spo do swo­jego świeżo po­ślu­bio­nego męża. Ro­dzina taty Belli od po­ko­leń pro­wa­dziła tu ran­czo Gol­den Horse, a dziew­czyna nie wy­obra­żała so­bie, że mo­głaby do­ra­stać gdzie­kol­wiek poza tą cu­downą roz­le­głą po­sia­dło­ścią.

– Dzięki, mamo. – Bella za­trzy­mała Fie­stę przy ogro­dze­niu. – Ale przy ostat­niej prze­szko­dzie ra­czej się nie po­pi­sa­ły­śmy.

Mama wzru­szyła ra­mio­nami.

– Może i ra­cja – przy­znała, jak zwy­kle szczera wo­bec swo­jej naj­star­szej córki.

Chwilę póź­niej przy­bie­gła do nich Elo­die, dzie­się­cio­let­nia sio­stra Belli.

– Pa­trick wła­śnie skoń­czył swoją rundę – oznaj­miła zdy­szana i prze­cze­sała pal­cami dłu­gie kasz­ta­nowe włosy, splą­tane przez po­po­łu­dniowy wiatr, jakże ty­powy dla tej czę­ści wy­brzeża. – Nie po­peł­nili z Darcy żad­nego błędu.

Za­nim Bella zdo­łała co­kol­wiek po­wie­dzieć, za­skrzy­piały gło­śno me­ga­fony.

– A tym­cza­sem obej­rze­li­śmy czy­stą rundę w wy­ko­na­niu Pa­tricka Le­wersa na Fun­time Darcy. – Głos spi­kera za­brzmiał bar­dzo gło­śno i me­ta­licz­nie. – A po­nie­waż za­wod­nik nie stra­cił punk­tów we wcze­śniej­szej pró­bie te­re­no­wej, tym sa­mym utrzy­muje swoje pro­wa­dze­nie w kon­kur­sie z wy­ni­kiem trzy­dzie­ści cztery i osiem dzie­sią­tych punktu.

Dziew­czyna za­ci­snęła wargi, wra­ca­jąc my­ślami do swo­jego po­ran­nego wy­stą­pie­nia. Jej tem­pe­ra­mentna klacz za­wsze re­ago­wała lek­kim spię­ciem pod­czas ujeż­dże­nia – kon­ku­ren­cji wy­ma­ga­ją­cej od ko­nia i jeźdźca wy­ko­na­nia se­rii skom­pli­ko­wa­nych fi­gur na pła­skiej piasz­czy­stej are­nie. Dzi­siaj po­szło im cał­kiem do­brze i za­koń­czyły próbę z jed­no­punk­tową prze­wagą nad Pa­tric­kiem, dzięki czemu do biegu te­re­no­wego po­de­szły jako li­derki za­wo­dów. Tak Bella, jak i Pa­trick po­ko­nali czy­sto wszyst­kie prze­szkody pod­czas bar­dzo wy­ma­ga­ją­cego biegu prze­ła­jo­wego, co ozna­czało, że do­piero skoki przez prze­szkody miały wy­ło­nić zwy­cięzcę. No i Pa­trick wła­śnie za­koń­czył kon­ku­ren­cję bez żad­nej zrzutki...

„My też mu­simy po­ko­nać cały tor bez­błęd­nie, je­śli chcemy z nim wy­grać”, na­po­mniała sie­bie w my­ślach Bella. „Nie mo­żemy strą­cić ani jed­nej po­przeczki”.

Prze­nio­sła wzrok ku wjaz­dowi na par­kur ćwi­cze­niowy, przy któ­rym przy­stojny blon­dyn za­trzy­mał swoją piękną siwą klacz. Pa­trick Le­wers był ró­wie­śni­kiem Belli, znali się oboje od pierw­szych wy­stę­pów na miej­sco­wych za­wo­dach, gdy do­piero za­czy­nali swoją przy­godę z jeź­dziec­twem. Nie spo­ty­kali się poza kon­kur­sami, ale pod­czas wy­stę­pów Pa­trick był dla niej ra­czej miły. Wiecz­nie ota­czał go wspa­niały tłu­mek bo­ga­tych jeźdź­ców z wiel­kimi przy­cze­pami dla koni i eki­pami pra­cow­ni­ków, któ­rzy po­le­ro­wali sprzęt i sio­dłali ko­nie. Bella czuła się przy nich jak Kop­ciu­szek – miała do dys­po­zy­cji je­dy­nie starą, zde­ze­lo­waną przy­czepę do wo­że­nia by­dła, od wie­ków bę­dącą wła­sno­ścią ro­dziny, a w roli pro­fe­sjo­nal­nych sta­jen­nych wy­stę­po­wały jej młod­sze sio­stry.

Pa­trick za­uwa­żył, że pa­trzy w jego stronę, i uśmiech­nął się sze­roko.

– Po­wo­dze­nia, Bello! – za­wo­łał. – Chyba nie uła­twi­li­śmy ci za­da­nia. Ale nie jest mi wcale przy­kro z tego po­wodu! – rzu­cił i po­chy­lił się, by po­kle­pać Darcy po szyi.

Dziew­czyna prze­wró­ciła oczami.

– Ktoś tu uważa się za boga – mruk­nęła pod no­sem.

– Oczy­wi­ście, że tak! – za­wo­łała Elo­die, trze­po­cząc gwał­tow­nie rzę­sami. – Po­patrz tylko na niego! To ab­so­lut­nie naj­przy­stoj­niej­szy jeź­dziec na tych za­wo­dach!

Bella prych­nęła. Od kiedy to jej mała sio­strzyczka in­te­re­suje się chło­pa­kami?

– Uwa­żaj, żeby przy­pad­kiem nie usły­szał, jak mó­wisz coś ta­kiego – do­ra­dziła sio­strze, cho­ciaż Pa­trick znaj­do­wał się zbyt da­leko, by ich ko­men­ta­rze do­tarły do jego uszu. – Już i tak jest wy­star­cza­jąco za­ro­zu­miały.

– Bądź miła, Isa­belle – skar­ciła ją mama. – O, pro­szę – do­dała. – Grace nie­sie wodę.

Druga sio­stra Belli me­an­dro­wała wła­śnie po­mię­dzy ludźmi, sta­ra­jąc się z ni­kim nie zde­rzyć ani nie na­wią­zać kon­taktu wzro­ko­wego. Na jej wi­dok Bellę aż za­kłuło w sercu. Dla Grace po­byt w tak za­tło­czo­nym miej­scu sta­no­wił praw­dziwe wy­zwa­nie: ha­łas i za­mie­sza­nie to było zde­cy­do­wa­nie zbyt wiele dla dziew­czynki, u któ­rej przed dzie­wią­tymi uro­dzi­nami zdia­gno­zo­wano za­bu­rze­nia lę­kowe.

Po do­tar­ciu do ogro­dze­nia Grace wresz­cie pod­nio­sła wzrok, a na jej bla­dej twa­rzy za­kwitł uśmiech ad­re­so­wany do sio­stry i Fie­sty. Bella po­chy­liła się i chwy­ciła bu­telkę.

– Dzięki, Grace – po­wie­działa. – Ra­tu­jesz mi ży­cie. – Rze­czy­wi­ście, twarz miała zlaną po­tem i od­no­siła wra­że­nie, że stopy jej się zu­peł­nie roz­to­piły w wy­so­kich skó­rza­nych bu­tach jeź­dziec­kich. Za­częła pić wodę tak łap­czy­wie, iż część po­cie­kła jej po bro­dzie.

Grace prze­ło­żyła rękę przez ogro­dze­nie, by po­gła­skać Fie­stę po py­sku. Kate Be­au­mont prze­chy­liła głowę, na­słu­chu­jąc, po­nie­waż z me­ga­fo­nów znów do­bie­gły trza­ski.

– Pew­nie te­raz cie­bie za­po­wie­dzą – po­wie­działa do córki.

I fak­tycz­nie, chwilę póź­niej Bella usły­szała swoje imię, więc trzę­są­cymi się ze zde­ner­wo­wa­nia rę­koma chwy­ciła za wo­dze.

– Idziemy, ko­chana – szep­nęła do kla­czy, która po­sta­wiła uszy tak, jakby zda­wała so­bie sprawę, że to ich ko­lej.

– Po­każ im, gdzie ich miej­sce! – za­wo­łała Elo­die, uno­sząc bu­telkę wody, jak gdyby wzno­siła to­ast.

– Po­wo­dze­nia – szep­nęła Grace.

– Po­jedź naj­le­piej, jak po­tra­fisz – po­wie­działa mama. – Dasz radę.

Bella, zbyt ze­stre­so­wana, żeby ja­kie­kol­wiek słowo mo­gło jej przejść przez gar­dło, ski­nęła tylko głową. Ści­snęła no­gami boki Fie­sty, by ta ru­szyła w stronę wej­ścia na par­kur, gdzie już cze­kał na nie ste­ward.

Gdy wjeż­dżały na wy­bieg, Bella zo­sta­wiła za sobą tłum lu­dzi i cały zgiełk. Sły­szała je­dy­nie stu­kot ko­pyt Fie­sty na pia­sku oraz skrzy­pie­nie sio­dła pod sobą. Wzięła głę­boki wdech i po­pro­wa­dziła klacz do­okoła par­kuru spo­koj­nym ga­lo­pem, roz­glą­da­jąc się do­okoła, by spraw­dzić, czy do­brze za­pa­mię­tała trasę. Ko­lo­rowe prze­szkody wy­glą­dały bar­dzo am­bit­nie, jed­nak dziew­czyna po­sta­no­wiła, że nic nie wy­trąci jej z rów­no­wagi. Prze­cież w swo­jej ka­rie­rze obie z Fie­stą po­ko­nały mnó­stwo to­rów o po­dob­nym stop­niu trud­no­ści.

„No tak, ale zwy­kle stawką nie była kwa­li­fi­ka­cja do mi­strzostw hrab­stwa”, po­my­ślała, za­nim zdo­łała się po­wstrzy­mać.

Po­trzą­snęła głową, by roz­pę­dzić pe­sy­mi­styczne my­śli. Da radę. Po­rażka po pro­stu nie wcho­dziła w grę.

Roz­legł się sy­gna­li­za­tor dźwię­kowy i Bella wie­działa, że może za­czy­nać. Wy­głu­szyła ab­so­lut­nie wszystko, zo­stała tylko Fie­sta i tor prze­szkód. Trą­ciła boki kla­czy pię­tami, po­sy­ła­jąc ją w kie­runku pierw­szego płotka. Od razu po­czuła, że Fie­sta bie­gnie zbyt szyb­kim, nie­rów­nym kro­kiem. Klacz ewi­dent­nie była spięta, go­towa do dzia­ła­nia tak samo jak wcze­śniej, pod­czas próby te­re­no­wej.

Tyle że to był par­kur, a nie bieg te­re­nowy ze sta­bil­nymi prze­szko­dami, które koń może trą­cić, ude­rzyć ko­py­tami, otrzeć się o nie brzu­chem bez straty punk­to­wej. Na par­ku­rze wy­star­czyło le­d­wie mu­snąć pło­tek i po­przeczka spa­dała. Tak jak kon­ku­ren­cja ujeż­dże­nia wy­ma­gała po­słu­szeń­stwa i pre­cy­zji, a próba te­re­nowa pręd­ko­ści, wy­trzy­ma­ło­ści i od­wagi – tak suk­ces w trze­ciej i ostat­niej kon­ku­ren­cji opie­rał się na rów­nej, sta­bil­nej, ostroż­nej jeź­dzie.

– Spo­koj­nie, ko­chana – szep­nęła Bella, po­głę­bia­jąc do­siad i chwy­ta­jąc moc­niej za wo­dze, by prze­jąć kon­trolę nad Fie­stą. Jed­no­cze­śnie ści­snęła no­gami boki kla­czy, sta­ra­jąc się skró­cić i wy­rów­nać jej krok.

Pod­cho­dząc do pierw­szej prze­szkody – pro­stej, choć wy­so­kiej sta­cjo­naty – Bella sie­działa nie­ru­chomo w sio­dle. Po­szy­bo­wały nad płot­kiem bez pro­blemu, a gdy tylko wy­lą­do­wały, dziew­czyna zwró­ciła swo­jego wierz­chowca ku ko­lej­nej prze­szko­dzie.

Wcze­śniej prze­szła cały tor wraz z po­zo­sta­łymi za­wod­ni­kami, przyj­rzała się do­kład­niej prze­ra­ża­jąco czer­wo­nej imi­ta­cji muru oraz zwod­ni­czemu po­dej­ściu do ostat­niej prze­szkody. „Nie wolno mi ba­ga­te­li­zo­wać żad­nej z nich”, na­po­mniała sie­bie, wy­czu­wa­jąc wa­ha­nie Fie­sty przed trze­cią ba­rierą, ozdo­bioną kol­cza­stymi ro­śli­nami w do­ni­cach. Przy­ci­snęła moc­niej nogą, Fie­sta od razu za­re­ago­wała wła­ści­wie i prze­sko­czyły nad płot­kiem ze spo­rym za­pa­sem. Bella po­chy­liła się w sio­dle i jedną ręką po­gła­skała klacz po szyi.

Ko­lejne dwa skoki oka­zały się rów­nie udane. Duży ce­glany mu­rek nie sta­no­wił pro­blemu dla od­waż­nej Fie­sty, cho­ciaż wcze­śniej kilka koni wy­stra­szyło się jego wy­so­ko­ści i otrzy­mało punkty karne – za wy­ła­ma­nie bądź za nie­po­słu­szeń­stwo. W końcu do­tarły do szcze­gól­nie trud­nego za­krętu, na szczę­ście Bella była w pełni go­towa i zwol­niła, żeby klacz nie roz­pę­dziła się zbyt mocno przed przed­ostat­nią prze­szkodą.

„Do­bry ko­nik”, po­my­ślała dziew­czyna z ra­do­ścią, gdy wy­lą­do­wały po dru­giej stro­nie. „Już pra­wie ko­niec...”

Nie­stety, w ostat­nim mo­men­cie Fie­sta ru­szyła gwał­tow­nie do przodu. Ama­zonka na­tych­miast za­re­ago­wała, żeby wy­rów­nać krok wierz­chowca, ale prze­do­brzyła i z opóź­nie­niem po­de­szły do płotka. W re­zul­ta­cie klacz ude­rzyła tyl­nymi ko­py­tami w po­przeczkę.

Bella wstrzy­mała od­dech, gdy wy­lą­do­wały, i zer­k­nęła przez ra­mię. W tej sa­mej chwili z tłumu na wi­downi do­był się zbio­rowy jęk. Serce dziew­czyny ści­snęło się bo­le­śnie na wi­dok spa­da­ją­cego na zie­mię drążka.

„Cztery punkty karne”, po­my­ślała z roz­pa­czą, do­sko­nale wie­dząc, co to ozna­cza. Za­jęły dru­gie miej­sce. Cu­downe dru­gie miej­sce w in­nych oko­licz­no­ściach, ale nie­wy­star­cza­jące te­raz, kiedy tak bar­dzo pra­gnęła za­kwa­li­fi­ko­wać się do na­stęp­nego etapu.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki