Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Przygody bohaterów znanych z serii „Ród Rodrigandów” tym razem rozegrają się w Prusach, Hiszpanii i Meksyku. Po raz kolejny splatają się losy trapera Sępiego Dzioba, bandyty Cortejo, pirata Landoli i oficera Kurta Ungera. Aresztowania, tajna misja, długa morska podróż, bandyta występujący incognito i śledztwo, które swój finał znajdzie w stolicy Meksyku.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 112
Karol May
Ród Rodrigandów, Tom 14, Grobowiec Rodrigandów
Warszawa 2016
Zabawna podróż
Odprowadzony przez tłum ludzi, Sępi Dziób powędrował na dworzec. Przeczytał napisy na drzwiach, kupił bilet pierwszej klasy, ale aż do odejścia pociągu siedział w poczekalni klasy trzeciej. Wyszedł na peron tuż przed odjazdem. Zauważył, że jest tylko jeden przedział pierwszej klasy. Konduktor, do którego się zwrócił, spojrzał nań ze zdziwieniem, sprawdził dokładnie bilet i rzekł:
– No, wsiadaj pan szybko! Odjeżdżamy.
Dziwny pasażer wraz z workiem i futerałem wgramolił się do przedziału. W tej samej chwili parowóz gwizdnął, drzwi się zatrzasnęły i pociąg ruszył.
– Do stu diabłów! – przywitało myśliwego przekleństwo. – Co mu do głowy strzeliło?!
Zawołał to jedyny pasażer w przedziale – nikt inny tylko podporucznik Ravenow.
– Nie obchodzi go – mruknął Sępi Dziób. Odłożył bagaż i rozsiadł się wygodnie. Ale były oficer pytał dalej:
– Czy ma aby bilet pierwszej klasy?
– Też go nie obchodzi.
– Owszem, obchodzi. Muszę się przekonać, czy miał prawo tu wsiąść.
– Niech będzie zadowolony, że ja go o nic nie pytam. To zaszczyt dla niego, że zgadzam się na jazdę w jego towarzystwie.
– Drabie, nie mów do mnie „on”! Jeśli chce jechać pierwszą klasą, to powinien przyswoić sobie przyjęte formy, inaczej każę go usunąć.
– A więc wziąłby raczej bilet czwartej klasy, niż jechał ze mną w pierwszej? Tak wysoko ceni formy? Kto zaczął mówić przez „on” – ja czy on? Jeśli mnie sprowokuje, nie mnie, ale jego wysadzą!
– Do stu piorunów! Czy mam cię spoliczkować, gałganie?
– Mogę służyć tym samym. Oto próbka!
Błyskawicznie zamierzył się i tak potężnie zdzielił podporucznika, że ten uderzył głową o ścianę.
– To za gałgana – roześmiał się traper. – Jeśli ma na zbyciu podobne słówko, gotów jestem do ponownej odpowiedzi.
Von Ravenow rzucił się na trapera. Sępi Dziób chwycił go lewą ręką za pierś, wcisnął w kąt i wypoliczkowawszy prawą, rzucił na siedzenie.
– W Niemczech – zauważył zgryźliwie – w przedziałach pierwszej klasy przyjemnie się rozmawia. Chętnie będę kontynuował tę rozmowę.
Spokojnie wrócił na miejsce. Podporucznik pienił się z wściekłości. Oddychał z trudem, policzki mu płonęły, a z nosa płynęła krew. Nie mógł słowa powiedzieć ani się poruszyć, tylko dłoń ścisnął w kułak. Dopiero po pewnym czasie, kiedy pociąg zaczął zwalniać, podszedł do okna i otworzywszy je, wrzasnął:
– Konduktorze! Tutaj, tutaj! – Turkot kół zagłuszył te słowa.
– Konduktorze, tutaj! – ryknął ponownie, gdy pociąg stanął. Konduktor przybiegł natychmiast.
– Czego pan sobie życzy? – spytał zdyszany.
– Sprowadź pan kierownika pociągu i naczelnika stacji! – Wszyscy trzej niebawem weszli do przedziału.
– Panowie – zwrócił się do nich von Ravenow – muszę prosić o pomoc. Oto moja wizytówka. Jestem hrabia von Ravenow, podporucznik. Napadnięto mnie w tym przedziale.
– Tu? Kto się ośmielił? – zawiadowca był oburzony.
– Ten człowiek! – wskazał na Sępiego Dzioba, który siedział wygodnie i ze spokojem przypatrywał się scenie.
– Ten człowiek? Skąd się wziął w przedziale pierwszej klasy?! Obaj urzędnicy uważnie przyjrzeli się dziwacznemu pasażerowi.
– Jak się pan tu dostał? – zapytał surowym tonem zawiadowca.
– Hm! Wsiadłem – roześmiał się traper.
– Czy ma pan bilet pierwszej klasy?
– Ma – potwierdził konduktor.
– No, no – pokręcił głową zawiadowca. – Tacy ludzie w pierwszej klasie! Panie hrabio von Ravenow! Chciałbym pana spytać, co pan rozumie przez słowo napaść?
– Po prostu mnie pobił.
– Czy to prawda? – zawiadowca zwrócił się do Amerykanina.
– Tak. Nazwał mnie gałganem. Za to spoliczkowałem go. Czy ma pan coś przeciwko temu?
– Czy to prawda, hrabio, że użył pan tego wyrażenia?
– Ani myślę przeczyć! Widzi pan przecież tego jegomościa! Czy mam być narażony na przebywanie z takimi kreaturami, jeśli płacę za pierwszą klasę?
– Hm. Rozumiem pana, gdyż...
– Oho – przerwał traper. – Czy nie zapłaciłem, ile trzeba?
– Być może – zawiadowca wzruszył ramionami.
– Czy noszę porwane łachmany?
– No nie, ale mniemam...
W tej chwili maszynista dał znak, że zamierza ruszać.
– Moi panowie – von Ravenow podniósł głos. – Proszę kończyć sprawę. Żądam ukarania tego bezczelnego człowieka.
– Bezczelny?! – zawołał Sępi Dziób. – Czy chcesz znowu oberwać?!
– Spokój! – krzyknął zawiadowca. – Skoro pan żąda ukarania tego człowieka, muszę prosić, aby przerwał podróż, bo zeznania trzeba zaprotokołować.
– Nie mogę sobie na to pozwolić. Muszę być w stolicy o oznaczonej godzinie.
– Przykro mi, ale obecność pana jest niezbędna.
– Czyż mam przez tego draba tracić czas?! Nie uważam zresztą za konieczne sporządzanie protokołu tu na miejscu. Po prostu wsadźcie tego typa do aresztu i przesłuchajcie, a akta prześlijcie do Berlina, aby uzupełnić moimi zeznaniami. Adres mój znajdzie pan na wizytówce.
– Do usług, wielmożny panie. Urzędnik podszedł do drzwi przedziału.
– Wysiadaj pan! – rozkazał traperowi. Jest pan aresztowany.
– Do licha, muszę jechać do Berlina podobnie jak ten hrabia!
– To mnie nie obchodzi.
– On ponosi winę za zajście.
– Wkrótce się przekonamy. Proszę wysiadać!
– Ani mi się śni!
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.