Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Bohaterowie sagi rodu Rodrigandów wikłają się w kłopoty. Stają się więźniami doktora Hilario w klasztorze della Barbara. Mało tego – wkrótce ich współwięźniem staje się sam Pablo Cortejo – bandycki przywódca. Następnie przenosimy się do Berlina, gdzie oficer Kurt Unger udaremnia spisek zawiązany przez emisariuszy Rosji, Austrii i... pirata Landolę!
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 140
Karol May
Ród Rodrigandów, Tom 12, Jego Królewska Mość
Warszawa 2016
W potrzasku
Doktor Hilario niespokojnie przemierzał pokój tam i z powrotem.
– Być może, palnąłem dziś największe w życiu głupstwo – mruczał do siebie. – Zdradziłem tajemnicę. Czy wyjdzie mi to na korzyść?
Wtem cicho zapukano do okna. Otworzył je i wyjrzał. Na dworze stał jakiś mężczyzna.
– Kto tam? – zapytał ostro.
– To ja, stryju.
– Manfredo? Już idę.
Otworzył boczną furtkę i wpuścił bratanka.
– Nie oczekiwałem ciebie – powiedział. – Czy masz coś ważnego?
– Tak, nawet bardzo.
– Chodź ze mną do pokoju!
Przez pewien czas przypatrywał się młodemu mężczyźnie.
– Skąd przybywasz? – spytał wreszcie.
– Z hacjendy del Erina.
– Dlaczego stamtąd? Przecież wysłałem cię do stolicy, abyś odszukał kogoś z werbujących dla Corteja.
– Byłem tam, stryju. Udało mi się spotkać jednego z jego ludzi. Powiedział, że Cortejo przebywa w hacjendzie del Erina. Zaciągnąłem się wraz z innymi i wyprawiono mnie tam.
– Po co zatem tu przyjechałeś?
– Proszę, abyś wyświadczył przysługę Cortejowi, o ile oczywiście zechcesz. Potrzebne mu schronienie. Jest zbiegiem.
Zdziwienie odmalowało się na twarzy starca. Manfredo poinformował go w paru słowach o fatalnych przygodach Corteja, zdobyciu hacjendy przez Miksteków oraz powrocie hrabiego Fernanda i jego przyjaciół.
– Nie mam czasu, aby wszystko ci dokładnie opowiedzieć. Uwierz mi jednak, że przeżyliśmy wiele okrutnych dni i że z całą pewnością zarządzono za nami pościg. Z ogromnym trudem uratowaliśmy córkę Corteja, której groziło poważne niebezpieczeństwo.
– A więc i ona jest z wami?
– Tak. Cortejo, Josefa, Grandeprise, którego ongiś wyleczyłeś, i pewien Meksykanin.
– Gdzie są?
– Niedaleko. Przyszedłem tu sam, aby się dowiedzieć, czy skłonny jesteś przyjąć Corteja.
Doktor przechadzał się zamyślony po celi.
– Co za przypadek! Oczywiście przyjmę. Przyprowadź go!
Manfredo wyszedł i niebawem wrócił z Cortejem. Na skinienie stryja wyszedł ponownie, zostawiając ich samych.
Cortejo stał przy drzwiach. Ukłonił się i z nieufnością przyglądał się starcowi. Ten zaś zmierzył przybysza spojrzeniem od stóp do głów i zapytał:
– Cortejo to pańskie nazwisko, senior?
– Tak.
– Jest pan owym Cortejem, który służył u hrabiego Fernanda Rodrigandy?
– Zgadza się.
– Witam pana. Proszę usiąść.
Cortejo usiadł, Hilario jednak stał i nie spuszczając z gościa przenikliwego spojrzenia mówił dalej:
– Bratanek powiedział mi, że szuka pan na pewien czas schronienia. Jestem gotów udzielić go panu.
– Dziękuję. Ale czy będę tu bezpieczny? Nikt się o tym nie dowie?
– Ma pan powody do obaw?
– Niestety Czy zna pan moje koleje losu?
– Wiem, że zabiegał pan o fotel prezydenta.
– Właśnie. I z tego powodu wygnano mnie z kraju.
– Francuzi?
– Właściwie to cesarz Maksymilian: ale on nic nie uczyni bez zgody Francuzów. Nie chcąc rezygnować z kandydowania, wyruszyłem na północ, gdzie zamierzałem zgromadzić swoich popleczników. Znienacka napadnięto na mnie w hacjendzie del Erina. Rozgromiono moich ludzi i jestem pewien, że zorganizowano pościg.
– U mnie będzie pan całkowicie bezpieczny. Ten stary klasztor ma tyle jaskiń, korytarzy i podziemi, że można tu ukryć tysiące ludzi.
– To znakomicie! Zwłaszcza że w mieście są Francuzi, o czym się przed chwilą dowiedziałem. Poznaliby mnie na pewno.
– Nie powinien się pan niczego obawiać. Juarez rozbroił Francuzów. Będą więc zadowoleni, jeżeli pozwoli im spokojnie wyjechać. Co się tyczy wynagrodzenia...
– Jestem bogaty – przerwał mu Cortejo.
– Co to za bogactwo? Cortejo się speszył.
– Dlaczego pana to interesuje?
– Nie ze względów osobistych, bo zrzekam się zapłaty. Chcę jednak poznać pańską sytuację i powiązania, aby wiedzieć, w czym mógłbym być przydatny.
– Dziękuję. Ale niech mi pan powie, czemu zawdzięczam takie zainteresowanie moją osobą?
– Dowie się pan wkrótce. A teraz ponawiam pytanie: co to za bogactwo?
– Zarządzam majątkiem hrabiego Rodrigandy. Nieokreślony uśmiech pojawił się na twarzy doktora:
– To znaczy, że zagarnął pan majątek hrabiego? Cortejo zmieszał się.
– Tego nie chciałem powiedzieć.
– Nie obchodzi mnie, co pan chciał powiedzieć. Rozpatruję tylko fakty. Zresztą, stracił pan stanowisko. Nie mógłby mnie zatem senior wynagrodzić.
– Mam pieniądze! I to dużo! – Cortejo zląkł się, że doktor go nie przyjmie. – Są dobrze schowane. Musiałem być przygotowany na wszelką ewentualność.
– A więc ukrył pan część bogactw hrabiego? Odpowie pan za to!
– Co to ma znaczyć?
– To chyba jasne, że hrabia Fernando udzieli panu dymisji.
– Co?! – wykrzyknął Cortejo. – Hrabia już dawno nie żyje!
Doktor znowu się uśmiechnął.
– Sam pan w to nie wierzy. Wie pan równie dobrze jak ja, że don Fernando żyje.
Krew uderzyła do głowy Corteja.
– Kto panu o tym powiedział?
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.