Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Kolejny tom przygód w scenerii westernu z cyklu o rodzie Rodrigandów. Niebezpieczne wydarzenia rozgrywają się w Meksyku. Tytułowy traper Sępi Dziób udaremnia zasadzkę na lorda Drydena, raniąc przy tym dotkliwie przywódcę bandy. Ten jednak uchodzi z życiem. Wydarzenia przenoszą się do hacjendy del Erina, odbitej w poprzednim tomie z rąk bandy przez naszych bohaterów i Indian Miksteków.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 118
Karol May
Ród Rodrigandów, Tom 11, Traper Sępi Dziób
Warszawa 2016
Cudaczny lord
Małe czółno zwinnie posuwało się po falach i wkrótce przybiło do lądu. Rzekomo ranny mruknął zadowolony.
– Nareszcie! Ależ durnie, ci Anglicy! Nawet na pustkowiu nie rozstają się z cylindrem. Do diabła! Co to za długi nochali?
Sępi Dziób wysiadł z czółna, pozostawiwszy w nim obu wioślarzy, i zbliżył się powoli do leżącego na ziemi Meksykanina. Polecił wioślarzom natychmiast uciekać, gdyby zdarzyło się coś nieoczekiwanego.
Meksykanin usiłował podnieść się na łokciu.
– Och, senior, jak ja cierpię! – jęknął.
Sępi Dziób zsunął binokle na koniec nosa, obejrzał leżącego spode łba, dotknął go ostrożnie parasolem i rzekł skrzekliwym głosem:
– Cierpi? Where? Boli?
– Jeszcze jak!
– Miserable! Bardzo miserable! Jak się master nazywa?
– Ja?
– Tak.
– Federico.
– Kim jesteś?
– Vaquero.
– Goniec od Juareza?
– Tak.
– Jakie wiadomości?
Meksykanin skrzywił się i znowu jęknął, jak gdyby przeszył go straszliwy ból. Tymczasem Sępi Dziób rozglądał się uważnie. W pobliżu nie ujrzał żadnych śladów. Także i na skraju lasu nie dostrzegł nic podejrzanego.
– Czy to pan jest lordem Drydenem?
– Tak. Co masz mi do powiedzenia?
– Juarez jest w drodze. Kazał pana prosić, aby się senior w tym miejscu zatrzymał i oczekiwał go.
– Ach! Wonderfull! Gdzie on jest?
– Przypłynie rzeką.
– Skąd?
– Z Paso del Norte. Wyruszył stamtąd przed dwoma tygodniami. Szybciej nie można przebyć takiej odległości.
– Doskonale. Rozumiem, że wszystko w porządku. A więc pojadę dalej. Na pewno spotkam Juareza po drodze.
Z godnością odwrócił się i udawał, że zamierza odejść. Wtedy Meksykanin zerwał się na równe nogi i gwałtownie chwycił go w pół.
– Zostań, milordzie, jeśli panu życie miłe! – zawołał. Choć Sępi Dziób miał dość siły, by uwolnić się od napastnika, zesztywniał, jak gdyby go strach sparaliżował.
– Do kata, co wyczyniasz?! – krzyknął.
– Jest pan moim jeńcem!
– Ach! Oszustwo! Nie chory?
– Nigdy nie byłem taki zdrowy – roześmiał się Meksykanin.
– Łotr! Dlaczego?
– Aby pana schwytać, milordzie!
– Dlaczego schwytać?
– Z powodu ładunku, który znajduje się na pańskich łodziach.
– Moi ludzie mnie uwolnią!
– Ci tchórze?! Czy widzi pan, jak wioślarze uciekają? A teraz niech się pan obejrzy, milordzie!
Wioślarze istotnie odbili od brzegu w tym samym momencie, gdy Sępi Dziób pozwolił się schwytać. Traper odwrócił się i zobaczył, jak z lasu wyjeżdża oddział jeźdźców. W kilka sekund później otoczyli go. Udając zdumienie i zakłopotanie, gwałtownie potrząsał parasolem. Jeźdźcy zeskoczyli z koni. Kiedy Cortejo zbliżył się do jeńca, rozczarowanie odmalowało się na jego twarzy.
– Kim pan jest? – zapytał.
– A pan kim? – mruknął Sępi Dziób.
– Pytam, kim pan jest! – huknął Cortejo.
– To ja się pytam, kim pan jest! – odwzajemnił się traper. – Jestem Englishman, przednie wykształcenie, przedni ród. Daję pierwszeństwo panu.
– No dobrze! Nazywam się Cortejo.
– Cortejo? Może Pablo?
– W istocie tak – z dumą odpowiedział kandydat na prezydenta.
– Thunderstorm! – zaklął Sępi Dziób. – To szczególne!
Okrzyk ten był szczery. Sępi Dziób naprawdę się zdumiał, że widzi przed sobą Corteja. Nawet się ucieszył.
– Szczególne, nieprawda? – roześmiał się Cortejo. – Nie spodziewał się pan tego. Ale teraz niech pan powie, kim jest!
– Nazywam się Dryden.
– Dryden? To kłamstwo! Dobrze znam lorda Drydena. Pan nim nie jest!
Sępi Dziób nie stracił animuszu. Swoim zwyczajem wyplunął długie, cienkie pasmo soku tytoniowego. A kiedy przeleciało tuż koło nosa Corteja, odpowiedział obojętnym tonem:
– Faktycznie, nie jestem nim. Cortejo fuknął gniewnie:
– Uważaj, gdzie plujesz, senior!
– Tak też postępuję. Trafiam tylko tego, kogo chcę trafić.
– Wypraszam sobie! No, więc nie jest pan lordem Drydenem?
– Nie.
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.