Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Matylda czuje, że się zmienia. Dlatego tak bardzo pomaga jej sekretnik, w którym może zapisać swoje pytania i wątpliwości. Wreszcie ma pełną rodzinę, ale wspólne życie pod jednym dachem nie jest łatwe ani dla nieufnej mamy, ani dla taty, żyjącego dotąd jak wolny ptak, ani dla niej samej. Do tego zaczynają się nią interesować koledzy z klasy, a ona sama zakochuje się w tajemniczym chłopaku z plaży. Matylda przekona się na własnej skórze, że dorastanie ma swoje blaski i cienie…
Poszukajcie odpowiedzi na te pytania razem z Matyldą, wrażliwą i ciepłą dziewczyną o duszy artystki, której nie sposób nie lubić.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 102
Najbardziej ciekawe jest to, co zmienne i kapryśne, nieoczekiwane i dziwne: brzeg morza, który jest trochę lądem i trochę wodą, zachód słońca, który jest trochę ciemnością i trochę światłem, i wiosna, która jest trochę chłodem i trochę ciepłem.
Tove Jansson Pamiętniki Tatusia Muminka
Kot Gawot najbardziej w świecie nie lubił zamieszania i nerwowej atmosfery. Dobrze się czuł, gdy wszystko toczyło się ustalonym torem, a on mógł leniwie wygrzewać się na kaloryferze, pracowicie wylizywać swoje lśniące futerko, filozoficznie obserwować poruszane wiatrem liście na drzewach za oknem albo po prostu spokojnie drzemać w skrzypcowym futerale. Dzisiejszy dzień niestety znacznie odbiegał od wszelkich innych, które dane mu było przeżyć. A spotkało go już w życiu niejedno – począwszy od mrożącej krew w żyłach przygody na dachu, kiedy był jeszcze małym kociakiem i mieszkał ze swoją mamą – kotką Zwrotką u pani Alicji*, poprzez ciężkie przejścia związane z nagłym pojawieniem się dwóch wścibskich jamniczek w domu jego właścicielki Matyldy, aż po dziś – dzień pełen nietypowych zwrotów akcji i nieprzyjemnych wydarzeń.
Dawniej, kiedy był jeszcze młodym kotem, Gawot lubił czasem poszaleć po dachach, wskakiwać na najwyższe półki w mieszkaniu i wyjadać cichcem z miną niewiniątka resztki jedzenia zostawione przez Matyldę na stole w kuchni. Teraz był dorosły. Poważny i dostojny (tak mu się przynajmniej wydawało). Z wyższością spoglądał na poczynania beztroskich kociaków z sąsiedztwa i pogardliwie mrużył swoje złote oczy. Chadzał dumnym krokiem po okolicy i obserwował świat – wychudzone śmietnikowe koty, hałaśliwe psy, trudno dostępne, świergolące wciąż ptaki i spieszących się nie wiadomo gdzie i nie wiadomo po co ludzi.
Nie da się ukryć – Gawot czuł się lepszy od nich wszystkich. Dzisiejszą noc spędził w blasku księżyca na rozpamiętywaniu swojej niepowtarzalnej natury, mrucząc z zadowoleniem. Kiedy jednak nad ranem poczuł nieprzyjemny skurcz gdzieś w okolicy brzucha, doszedł do wniosku, że najwyższa pora wrócić do domu i dać się pogłaskać w zamian za miseczkę czegoś pysznego. Mrauuu!
Pobiegł więc w stronę domu i wskoczył na parapet, oczekując, że czyjeś troskliwe ręce jak zwykle wpuszczą go do mieszkania. Ale to, co spotkało go dzisiaj, nie mieściło się w żadnych granicach kociego pojmowania świata. Bo jak to możliwe, że od samego rana nikt nie nalał kotu śmietanki do miseczki, ba, nie dał mu nic pysznego do jedzenia i w ogóle nie zainteresował się tym, że chociaż każdy kot musi mieć trochę wolności to jednak, gdy wraca z długiej przechadzki, wypada okazać mu należyty szacunek? Niestety, zamiast normalnej – pełnej ciepła, czułości i spokoju atmosfery – w domu panował nieznośny rozgardiasz, było w nim pełno nieznajomych osób, zapachów, dziwnych sprzętów i nerwowych ruchów. I gdy kotu wydawało się już, że wszyscy chyba o nim w tej trąbie powietrznej, która przelatywała od rana przez dom, zapomnieli, nastąpiło najgorsze. Jakieś obce, pachnące nieznajomo ręce podniosły go (bynajmniej nie delikatnie) i umieściły w wiklinowym koszyku, który następnie został zamknięty za pomocą metalowej kratki, a potem umieszczony w wielkim samochodzie pomiędzy stosem piętrzących się skrzyń i kartonów. Hańba Gawota była straszna! A zło wyrządzone najniewinniejszemu z domowników – niewybaczalne.
W czasie, kiedy nadąsany Gawot w samotności przeżywał swoje upokorzenie, Matylda stała na brzegu morza i wsłuchiwała się w szum fal. Był piękny marcowy dzień. Taki, kiedy jeszcze nie da się spacerować bez czapki i ciepłego płaszcza, ale słońce, które ciekawie wygląda zza chmur, zapowiada, że już wkrótce troskliwie ogrzeje wszystko wokół i nastanie prawdziwa wiosna. Matylda czuła tę nadchodzącą wiosnę w zapachu morskiego, lekko słonego powietrza i z zachwytem przyglądała się połyskującej delikatnym blaskiem wodzie. Nie da się ukryć – przyroda budziła się do życia, a morze, które było tajemnicze i fascynujące – zmieniało kolory i muzykę.
O tym, że morze jest muzyką i to taką, która każdego dnia oferuje inny repertuar, dowiedziała się Matylda od taty kilka miesięcy temu. Było ciepłe wrześniowe popołudnie. Ojciec zabrał ją wówczas na długi spacer po plaży. Szli brzegiem morza, a woda prawie obmywała im buty. Potem usiedli na piasku – tata w swoim nieodłącznym płaszczu, owinięty długim szalikiem – i zaczęli słuchać morskiej muzyki. Matylda dokonała wtedy niesamowitego odkrycia – morza można słuchać bez końca! To nie jest wcale nudny, jednostajny szum. Mimo powtarzalności dźwięku fal, uderzających o brzeg, jego muzyka jest wciąż nowa, tylko trzeba c h c i e ć to usłyszeć. I właśnie wtedy, kiedy Matylda u s ł y s z a ł a tę przedziwną morską symfonię na szum wiatru, plusk fal, pisk przelatujących mew i odgłosy dalekich statków, tata pokazał jej obrośnięty bluszczem stary dom stojący przy samej plaży i powiedział, że kupił go dla nich. Tu, już wkrótce, będą mieszkać wszyscy razem – mama, tata, Matylda, kot Gawot i nierozłączne jamniczki Toccata i Fuga.
Od czasu konkursu skrzypcowego, który wygrała Matylda, minęło sporo czasu. Wiele zmieniło się w jej życiu. Nieoczekiwanie pojawił się ojciec, wprowadzając w uporządkowany świat mamy i córki nagłe zawirowania. Matylda, którą zauroczył ten nieznany dotąd tata, zaczęła marzyć o prawdziwym domu. Takim, w którym jest miłość i ciepło, prawda i uczciwość i każdy ma swoje miejsce.
Jej marzenie w pewnym sensie się spełniło, bo ojciec bardzo chciał naprawić to, że nie było go tak długo, a mama przekonała się, że pomimo tych wszystkich lat, kiedy była sama, zagubiona, zostawiona bez pomocy w wychowywaniu córki, potrafi jeszcze otworzyć serce i wybaczyć tacie. To był wielki przełom i Matylda czuła, że nie powinna wymagać od życia już niczego więcej.
Ojciec mieszkał daleko, miał tam pracę, mieszkanie (w którym panował straszny bałagan), fortepian, dwie jamniczki – Toccatę i Fugę i swoje muzyczne życie. Mama natomiast pracowała nadal w banku, a mieszkała z córką i kotem Gawotem w ich maleńkim uporządkowanym mieszkanku w bloku, niedaleko pani Alicji – nauczycielki skrzypiec, u której wciąż uczyła się Matylda. I chociaż dziewczynka tęskniła za tatą przez wszystkie szkolne miesiące, a potem za mamą, kiedy na ferie i wakacje jeździła do taty, przyjęła, że tak już widocznie musi być. Cieszyła się, kiedy mama zaprosiła ojca na Boże Narodzenie, a on odwdzięczył się zaproszeniem mamy na koncert z orkiestrą, w którym występował jako solista. Widziała, że tata patrzy wciąż nieśmiało na mamę i próbuje w locie odczytać każdą jej myśl. Zauważyła, że mama częściej się uśmiecha, jest rozpromieniona i śliczniejsza niż kiedykolwiek. Ale nigdy by nie przypuszczała – nawet w swoich najśmielszych marzeniach – że może zdarzyć się coś tak niezwykłego jak dom nad morzem, w którym będą mieszkać wszyscy razem!
– Co się stało, Matyldo? – mężczyzna zaniepokoił się milczeniem dziewczynki. – Nie cieszysz się?
– Nie cieszę? – Matyldzie zadrżał głos, odwróciła głowę, żeby ojciec nie zauważył łez w jej oczach i spojrzała daleko w morze, którego ciemny granat na horyzoncie stykał się z błękitem nieba. – Tato, ja się bardzo cieszę… – powiedziała cicho.
Po chwili odwróciła się gwałtownie i zarzuciła ojcu ręce na szyję tak, że ten, zaskoczony, przewrócił się na piasek i wybuchnął śmiechem. Matylda też się śmiała, podała tacie rękę i pomogła mu wstać. Zaczęła skakać, piszczeć i tańczyć z radości. Ojciec przyłączył się do tego tańca i oboje wirowali. Wyglądali bardzo dziwnie – z niesfornymi włosami rozwianymi na wietrze, tańczący szalony taniec na środku plaży, śpiewający i klaszczący niczym pierwotni wojownicy.
Teraz Matylda stała na brzegu morza i uśmiechała się, przypominając sobie tamten wrześniowy dzień. Morski wiatr owiewał ją delikatnie nieznanym, ekscytującym zapachem, a serce napełniał tajemniczym oczekiwaniem. Zaczynała się wiosna. Zaczynało się nowe życie w nowym domu, do którego przeprowadzili się wczoraj późnym wieczorem. Dzisiaj miały przyjechać jeszcze książki, naczynia kuchenne, różne drobne sprzęty, a za kilka dni fortepian, oczekiwany z niecierpliwością przez tatę. Mama, która wzięła na tę okoliczność kilka dni urlopu, od rana myła okna, wieszała firanki i wypakowywała rzeczy z kartonów. Ojciec pomagał jej, ustawiając meble, przesuwając ciężkie sprzęty i wbijając w odpowiednie miejsca gwoździe. Toccata i Fuga biegały po ogrodzie, obwąchując ciekawie wszystkie nowe miejsca.
Brakowało tylko Gawota, który w dniu przeprowadzki wyruszył na swoją wieczorną przechadzkę, lekceważąc wszystkich, i nie pojawił się, mimo długich i głośnych nawoływań. Nie pomogły nawet poszukiwania, które podjęły myśliwskie jamniczki – z nosami przy ziemi próbowały wytropić włóczęgę. Nic z tego. Gawot zaszył się w sobie tylko znanym miejscu i najwidoczniej nie miał zamiaru nikomu zdradzać swojej kryjówki. Pozostało więc tylko czekać, aż łaskawie wróci rano do starego domu i przyjedzie samochodem dostawczym wraz z kartonami pełnymi książek i innymi sprzętami.
Pewnie będzie obrażony – pomyślała Matylda, uśmiechając się do siebie, i poszła ścieżką obok plaży do nowego domu.
* Tę przygodę Gawota możecie odnaleźć w książce Matylda – tajemnica i marzenia.
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Anna Czerwińska-RydelSekretnik Matyldy
© by Anna Czerwińska-Rydel © by Wydawnictwo Literatura
Okładka i ilustracje: Katarzyna Kołodziej
Korekta: Aneta Kunowska, Joanna Pijewska
Wydanie I w Wydawnictwie Literatura
ISBN 978-83-7672-447-8
Wydawnictwo Literatura, Łódź 2018
91-334 Łódź, ul. Srebrna 41
tel. (42) 630-23-81
www.wyd-literatura.com.pl
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotował Karol Ossowski