Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Wiewórka Magda wierzy, że wystarczy tylko trochę pomyśleć, a można wszystko, dlatego zakłada się z Kwiczołem, szefem Dzikiej Furii, że da radę podnieść kamień, z którym nie poradziły sobie największe osiłki. Czy uda jej się znaleźć sposób na wygranie zakładu i ocalenie swojej kity? Przekonajcie się sami, jak wiewiórka Magda przy pomocy kiciar i sowy Wandy wykorzysta nauki ścisłe do rozwiązywania problemów ogromnej wagi.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 35
Rok wydania: 2024
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Publikacja powstała w ramach programu edukacyjnego prowadzonego przez Fundację Zaczytani.org i Henkel.
Wspólnie wspieramy 3. i 4. Cel Zrównoważonego Rozwoju ONZ:
„Siła rozumu” to bajka przeznaczona dla dzieci w wieku 7–9 lat, której cele to odczarowanie nauk ścisłych, obniżenie lęku związanego z eksperymentowaniem, próbowaniem nowych rzeczy i popełnianiem błędów oraz edukacja w zakresie identyfikowania i nazywania podstawowych emocji.
Oprócz samej bajki publikacja zawiera również treści merytoryczne, które ułatwiają rodzicom i nauczycielom pracę z tekstem oraz podpowiadają im, jak w praktyczny sposób pomagać dzieciom rozwijać empatię i rozmawiać o trudnych emocjach związanych z próbowaniem nowych rzeczy.
Książkę, którą z radością oddajemy w Wasze ręce, tworzyli z nami:
autor bajki Boguś Janiszewski
ilustracje do bajki Adam Fatyga
opracowanie merytoryczne materiałów bajkoterapeutycznych Paulina Godek
opracowanie części eksperckiej Wiktor Niedzicki
redakcja Monika Krzywoszyńska
koordynacja merytoryczna Agnieszka Machnicka oraz Michał Jakub Stępień
Spis treści
Bajka edukacyjna
Bajkoterapia
Bajkoterapia - co to jest?
Proces bajkoterapii
Bajkoterapia – pytania i odpowiedzi
Scenariusze do bajkoterapii
Scenariusz dla rodziców – praca indywidualna
Scenariusz dla nauczycieli – praca grupowa
Artykuł ekspercki
Jak zainteresować dzieci naukami ścisłymi?
–Dajesz, Mordka, dajesz! No, do góry. Jeden, dwa… dobrze. Trzyyyy… No, jeszcze raz… Co jest, Mordka? Mama śniadania ci nie dała?
Młody dzik zwany Mordką próbował podnieść ciężar, który leżał na jego włochatej klacie. Zwierzak walczył ze wszystkich sił. Naprężył się, otworzył pysk, a oczy zrobiły mu się wielkie, jakby za chwilę miały wypaść z orbit.
–Yyyyeeee!!!… Uff!… – Sztanga podniosła się o centymetr, po czym z brzdękiem spadła na ziemię.
Dzik Kwiczoł, który dopingował Mordkę, zmarszczył swoje szczeciniaste brwi.
–Mordka... – Chrząknął. – Tak to ty możesz babci zakupy nosić. Jak nie zrobisz szybko formy, Brunatna Moc znów skopie nam tyłki. A tego byśmy nie chcieli. Co nie, Marchewa?
–Nie – chrumknął dzik Marchewa.
Kwiczoł, Mordka i Marchewa byli ciężarowcami. Mieli drużynę, która nazywała się Dzika Furia. Szefem Dzikiej Furii został Kwiczoł, bo był najsilniejszy. Za tydzień miały odbyć się zawody, w których dziki zmierzą się z niedźwiedziami z Brunatnej Mocy. Niedźwiedzie zdobyły tytuł „Siłaczy Lasu” już trzy razy z rzędu i dziki zdecydowały, że muszą im wreszcie wydrzeć puchar z pazurów. A do tego trzeba mieć formę jak żyleta.
***
–Marchewa, ale nie żartuj. No weź, dołóż jeszcze!
Kiedy Marchewa walczył ze sztangą, podszedł do nich pan chomik.
–Przepraszam, koledzy. Potrzebuję waszej pomocy.
–Dziadziuś, ale o co chodzi? – spytał niezbyt grzecznie Kwiczoł. Pan chomik rzeczywiście był już emerytem.
–Wielki głaz stoczył się ze wzgórza i zatkał mi wejście do spiżarni – wyjaśnił pan chomik. – Nijak nie mogę go podnieść. A zapasy leżą w środku od jesieni.
–Sorki, dziadziuś… Uff!.. Ale my tu ćwiczymy – odpowiedział Marchewa, przyduszony sztangą.
–Trening mamy i… – zaczął Mordka, ale Kwiczoł mu przerwał.
–Moment! A co tam masz, dziadziuś, w tej spiżarni?
–Żebym to ja pamiętał! – Pan chomik machnął łapką. – Ale zaraz, gdzieś tu mam listę.
Wsunął łapkę w swoje gęste futro i po chwili wyciągnął karteczkę.
–Już wam mówię. – Spojrzał w notatki zza okularów. – Trzysta dwanaście kubków pszenicy… dwieście trzydzieści woreczków maku… – wyliczał. – No i żołędzie…
–Żołędzie?! – Trzy dziki wbiły w niego wzrok. – Powiedziałeś, dziadziuś, „żołędzie”?!
–Żołędzie. Dokładnie… niech no sprawdzę… trzy tysiące pięćset pięćdziesiąt pięć!
Kwiczoł natychmiast podniósł racicę i ogłosił: – Chłopaki, przerwa w treningu. Trzeba pomagać starszym, kiedy proszą. To gdzie jest ten głaz do odsunięcia?
Po chwili zadowolony pan chomik prowadził trzech siłaczy ku polanie, na której była jego spiżarnia. Na wieść o tym, że Dzika Furia będzie dźwigać kamień, na podwórko wybiegło pół leśnej szkoły i dołączyło do gromady. Szykowało się niezłe widowisko.
***
–Nie da rady, dziadziuś. – Kwiczoł stuknął w głaz racicą, gdy już dotarli na miejsce. – Tu trzeba siły słonia. Ale nawet wtedy wątpię, by się udało.
–A może podkop? – zaproponował królik z gromadki kibiców.
–Nie ma szans na podkop – odpowiedział kret, ekspert od prac ziemnych. – Grunt jest twardy jak skała.
–Jak mówię, że nie da rady, to nie da – powtórzył Kwiczoł i machnął do kolegów. – Chłopaki, wracamy. Forma sama się nie zrobi.
–A WŁAŚNIE, ŻE SIĘ DA! – rozległ się piskliwy głosik.
Przed szereg niespodziewanie wysunęła się wiewiórka Magda.
–Ale że ty dasz radę? – Kwiczoł aż się skrzywił. – Ha, ha! Obśmiałem się jak norka!
–Ej, to jest mój autorski tekst. – Norka Edyta stanęła przy koleżance. – Weź nie kradnij!
–Właśnie – dorzuciła łasica Ela.
Kiciary stały jedna obok drugiej w komplecie. Kiciary nazywały się Kiciary, bo każda z nich miała piękną puszystą kitę.
–To jak tak, to dawaj! – zachęcił Magdę Marchewa.
–Uwaga, Kiciary będą toczyć głaz! – ryknął do kibiców rozbawiony Mordka. Chowaj się, kto może!
–