Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Podobno nic nie może się równać z wściekłością zdradzonej kobiety. A co, jeśli kilka takich kobiet stanie ramię w ramię do walki z niewiernymi mężczyznami?
Po odkryciu romansu swojego chłopaka Sara pilnie potrzebuje wsparcia. A kto pocieszy skuteczniej niż inne kobiety, które doświadczyły podobnej sytuacji? Sara poznaje nowe przyjaciółki na z pozoru niewinnym forum internetowym o modzie i kosmetykach. Szybko okazuje się jednak, że to tylko przykrywka dla tajemniczego stowarzyszenia zrzeszającego kobiety skrzywdzone przez facetów. W gronie wspólniczek szybciej opracowuje się plany zemsty, a wprowadzenie ich w życie jest tak kusząco łatwe…
Kobieca solidarność ma jednak swoją cenę, a jest nią poświęcenie. W zamian za pomoc w odegraniu się na byłym chłopaku Sara zgadza się uwieść i rzucić niewiernego partnera przyjaciółki. Tylko co zrobić, kiedy okaże się, że ów podły typ to tak naprawdę zabawny, czuły i kochający książki przystojniak? A może tylko takiego udaje? Sara nie może zapomnieć, że najważniejsze przykazanie Stowarzyszenia Słodkiej Zemsty brzmi: Nigdy nie brataj się z wrogiem.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 328
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Niektóre kobiety to pułapki, w które wpadamy i z których już nie chcemy się uwolnić.
– Éric-Emmanuel Schmitt,Marzycielka z Ostendy
Wtajemniczenie
Doskonale pamiętam tę kultową scenę z Commando, w której John Matrix, grany przez Schwarzeneggera, przygotowuje się do walki i wiąże ciężkie, wojskowe buty. Ja właśnie wsuwam stopy w zamszowe czółenka, które kosztowały jedną czwartą mojej wypłaty, ale jak to mawia moja przyjaciółka: cel uświęca środki.
Taaa, powiedz to mojej karcie kredytowej.
Bohater Commando zakłada kamizelkę kuloodporną. Ja poprawiam piersi w swoim push-upie, co, szczerze mówiąc, jest dla mnie trochę upokarzające, bo jednak wolę mieć w staniku tylko własne piersi, a nie kawałki gąbki. John Matrix nakłada na twarz ciemną maź. Tymczasem ja przejeżdżam po ustach pomadką. Szaleństwo. Facet rzuca do kamery groźne spojrzenie. Z rodzaju tych wkurwionych. Następnie ładuje broń, chowa ją do kabury, po czym przyczepia do paska amunicję. Z kolei ja jestem po zęby uzbrojona w wiedzę na temat flirtu i podrywu, która, choć chwilami żenująca, zdaniem moich przyjaciółek jest szalenie skuteczna. Cóż, pozostaje mi tylko w to uwierzyć.
Nie mam ochoty zgrywać słodkiej idiotki, która myśli, że kolonoskopia to nazwa nowego modnego klubu w Sopocie. A jednocześnie zdaję sobie sprawę, że sztuczki rodem z archaicznego wydania „Cosmopolitan”, o zgrozo, bywają skuteczne. Nakręcanie włosów na palec, „przypadkowy” dotyk podczas pogawędki, perfumy rozpylone w odpowiednich miejscach i wystające koronkowe ramiączko stanika. Prymitywne, infantylne i trochę passe, ale tak, powiedzmy sobie wprost: to działa.
Czuję zawirowania w żołądku, kiedy myślę o mojej misji, ale czego się nie robi dla najlepszej przyjaciółki. I to dla takiej, która całkiem niedawno sama uratowała ci tyłek.
To dlatego podczas ostatniego spotkania z dziewczynami, jak gąbka chłonęłam wiedzę na temat podrywu. Te wszystkie banały na temat powłóczystych spojrzeń i chichotania w odpowiednich momentach. Matko, przecież ja nigdy nie chichoczę, po prostu śmieję się jak normalny człowiek. Ale teraz będę musiała zaśmiewać się do rozpuku z sucharów rzucanych przez faceta, którego mam poderwać, a potem porzucić. To brzmi jak cholernie trudny i cholernie beznadziejny plan. Moje prywatne mission impossible.
Pamiętam też scenę z Rambo III, kiedy bohater zakłada swoją słynną czerwoną opaskę. Ja właśnie podkręcam rzęsy zalotką, chociaż nie używałam tego ustrojstwa od lat, bo nigdy nie było mi do niczego potrzebne. A jednak Hanka powiedziała, że choć na spotkania z Obiektem (tak, użyła właśnie tego określenia) powinnam ubierać się neutralnie, żeby nie pokazać, jak bardzo mi zależy, to podkreślone spojrzenie jest koniecznością. Aneta dodała, bym więcej słuchała, niż mówiła i, niby mimochodem, prawiła mu komplementy.
Kiedy słuchałam tych „porad”, miałam przed oczami siebie trzepoczącą rzęsami, chichoczącą jak kretynka i klepiącą tego mężczyznę po plecach przy każdej możliwej okazji. W najlepszym wypadku uzna mnie wariatkę. Wspaniale.
Może i nie jestem mistrzynią podrywu, ale wolę uwodzić za pomocą intelektu i uroku osobistego niż zgrywać kobietę-bluszcz albo damę w opałach. Przez moją głowę przetaczają się takie określenie jak: „uprzedmiotowiona” i „sprowadzona do roli wabika”, a także: „Idiotko, w co ty się wpakowałaś?!”.
A jednak przepełniony nadzieją wzrok Anety sprawił, że postanowiłam brnąć w to dalej. Nikt nie zrozumie zdradzonej kobiety bardziej niż inna zdradzona kobieta. Jestem gotowa przeistoczyć się w łaknącą uczucia, samotną szarą myszkę, byleby tylko pomścić swoją przyjaciółkę, a raczej: by się jej odwdzięczyć. Cholera, jestem nawet gotowa nakręcać włosy na palec tak bardzo, że rozbolą mnie wszystkie cebulki, byleby tylko zwrócić JEGO uwagę. Powtarzam sobie w myślach, że to coś jak metamorfozy aktorek do roli. Skoro Charlize Theron i Rene Zellweger dały radę, to i ja dam.
Wpinam w uszy złote kolczyki i czuję się jak Arnold w Commando i Sylvester w Rambo jednocześnie. Z tą różnicą, że ja mam wyregulowane brwi.
Przeglądam się w lustrze i uznaję, że jestem gotowa. Wyobrażam sobie, że w tle leci jakaś motywująca piosenka, na przykład Eye of the Tiger. Tak, Rocky’ego też oglądałam.
Wybija godzina zero. Cel jest jasny: uwieść byłego faceta przyjaciółki, rozkochać go w sobie, a potem porzucić. To będzie trudne, biorąc pod uwagę, że jedynymi osobami, które rozkochałam w swoim życiu są: Krzysiu z podstawówki (ale to chyba się nie liczy) oraz pan Józef – stały bywalec ławki przed Biedronką, który zawsze na mój widok przykłada dłoń do piersi i mówi: „Pani Złota Czarodziejko, Moja marmłazel, Kierowniczko, poratujesz dyszką?” Tak, pan Józef idzie na całość. Żadne tam dwa złote, od razu dyszka. Chyba w tym przypadku to jednak nie jest bezinteresowna miłość.
Ale wracając do tego, co mam zrobić: tak, muszę złamać Danielowi serce, potraktować go tak, jak on potraktował Anetę. Czy mam wyrzuty sumienia i poczucie, że zrobię obcemu facetowi świństwo? Oczywiście. Czy pamiętam o tym, co on zrobił mojej przyjaciółce? Jak zdradził ją ze swoją byłą partnerką i ukrywał, że ma z nią dziecko? Jasna sprawa.
To wszystko brzmi jak fabuła kiepskiej telenoweli, a ja jestem rozdarta między własnym sumieniem a lojalnością wobec Anety. W dodatku od tych kolczyków bolą mnie uszy, ale Hanka powiedziała, że wyglądają „szlachetnie”, co w jej języku pewnie oznacza: dzięki nim zdobędziesz tego faceta, złotko.
Czy czuję się gotowa na to, co za chwilę mam zrobić? To tak jakby zapytać ptaka ze złamanym skrzydłem, czy jest gotowy do lotu.
Ostatni raz spoglądam w lustro. Z odbicia patrzy na mnie dziewczyna, która wie, że musi wygrać. Nie poznaję samej siebie i nie chodzi o wygląd zewnętrzny. Jestem zdeterminowana i zorientowana na zwycięstwo. I uwaga, będzie trochę coachingowego pieprzenia: jestem gotowa wyjść ze swojej strefy komfortu, byleby tylko zdobyć tego mężczyznę.
I pomyśleć, że wszystko zaczęło się pewnego smutnego wieczora, kiedy to zalana łzami weszłam na tajemnicze forum dla zdradzonych kobiet…
• Dwa miesiące wcześniej •
– Jacek ostatnio długo siedzi w pracy. – Moja matka wymownie chrząka do telefonu. – Dziś walentynki, a on zamiast wieczoru z tobą, wybrał się na jakąś popijawę. – Wypowiada te słowa takim tonem, jakby mój chłopak poszedł wciągać koks z pępka nieletniej prostytutki do klubu w najbardziej szemranej dzielnicy miasta. Równie dobrze mogłaby powiedzieć: to nie jest mężczyzna dla ciebie. Ale na szczęście Izabela Kozłowska ma jeszcze odrobinę taktu.
– Mamooo, ja i Jacek nie uznajemy tego komercyjnego święta. Poza tym jest piątkowy wieczór, a on tak ciężko pracuje – wzdycham zniecierpliwiona. – Po całym tygodniu należy mu się wyjście na piwo z najlepszym kumplem.
– Równie dobrze mógłby spędzić ten wieczór z tobą. A co, jeśli on cię zdradza? Może wcale nie spotyka się z kolegą, tylko z koleżanką.
Poprawka. Izabela Kozłowska nie ma za grosz taktu.
– Jestem dorosła, ufam Jackowi i proszę cię, żebyś nie wtrącała się w nasze osobiste sprawy.
– Jak sobie chcesz. Tylko żebyś potem nie płakała. Nie ufam temu chłopakowi.
Chciałam powiedzieć coś jeszcze, ale się rozłączyła. No tak, to dla niej typowe – obraża się zawsze, kiedy mam własne zdanie. Denerwuje mnie jej wścibstwo i nadopiekuńczość, ale nie potrafię wyznaczać jej granic. Nie teraz, kiedy wciąż jest w rozsypce po śmierci taty.
Zwlekam się z fotela i człapię do kuchni, by zrobić sobie kanapkę. No dobra, bez ściemy – mam ochotę napić się tego pysznego pinot gris, które dostałam na urodziny. Chcę zapomnieć o tej nieprzyjemnej rozmowie sprzed chwili, ale, cholera, mama sprawiła, że zaczynam rozmyślać o Jacku i nie jestem już taka spokojna. Faktycznie ostatnio znika na całe dnie i nie poświęca mi tyle czasu co kiedyś. To ja inicjuję randki i seks, a on wiecznie tłumaczy się zmęczeniem.
Opieram się o kuchenny blat, popijam wino i wsłuchuję się w upiorne tykanie zegara. Nie, zdecydowanie nie tak chcę spędzić piątkowy wieczór. Ostatecznie sięgam po telefon i choć obiecałam sobie, że nie będę przeszkadzać w męskich spotkaniach mojego chłopaka, ten jeden jedyny raz łamię tę zasadę.
– Hej, skarbie! Chciałam tylko zapytać, czy dobrze się bawisz. Siedzę tutaj sama i pomyślałam…
– Hej! Jesteśmy z Maciejem w barze. No wiesz, standardowo – pijemy piwo, oglądamy mecz i przeklinamy. Umarłabyś tutaj z nudów. – Jacek mówi szybko, nie dopuszczając mnie do słowa, tak jakby przewidział, o co chcę zapytać.
Mimowolnie nadstawiam uszu, by sprawdzić, czy w tle nie słychać jakichś damskich głosów. Nieźle. Jeden telefon mojej matki wystarczył, by zasiać we mnie ziarno niepewności.
– No dalej, stary. Miałeś iść po następną kolejkę. – Dociera do mnie głos Macieja i od razu czuję się spokojniejsza.
A więc faktycznie są w barze. Jacek mnie nie zdradza, po prostu spędza wieczór z kumplem. A moja matka jak zwykle histeryzuje.
Życzę chłopakom dobrej zabawy, po czym się rozłączam, wracam do salonu, opadam z ulgą na fotel i zatapiam usta w winie. Co za nudy.
Po śmierci taty musiałam dojść do siebie, więc wieczory spędzałam w domu, ale nadszedł czas, by to zmienić. Maciej jest w porządku, więc chyba się nie obrazi, jeśli ten jeden raz dotrzymam jemu i mojemu chłopakowi towarzystwa.
Zrywam się z fotela i szybko się przebieram. Wkładam luźne i wygodne ciuchy, bo to przecież nie randka tylko popijawa w klubie przy meczu. Nie mam zamiaru się tam panoszyć, skoro nie byłam zaproszona. Po prostu pokażę, jaką jestem świetną dziewczyną, która potrafi się odnaleźć w męskim towarzystwie.
Kilkanaście minut później już siedzę w taksówce.
– Do klubu Reforma, proszę. Na Jodłową – instruuję kierowcę. Nie mam pojęcia, czy znajdę tam chłopaków, ale szansa jest spora, bo to ich ulubiony lokal.
Taksówka powoli rusza, a ja obserwuję przez szybę nocny Poznań, kolorowe neony i rozbawionych ludzi. Luty w tym roku jest wyjątkowo ciepły, więc nic dziwnego, że w piątkowy wieczór na ulicę wyległy tłumy. No i jest jeszcze coś. Walentynki. Trochę minęłam się z prawdą, kiedy powiedziałam mamie, że z Jackiem nie obchodzimy tego święta. Wprawdzie unikamy oklepanych bukietów róż i kiczowatych pluszowych misiów, ale romantyczna kolacja to co innego. I wspólna kąpiel. I namiętny seks.
Chwila… namiętny seks? A co to takiego?
Światła mijanych latarni tańczą na mojej twarzy, kiedy rozmyślam o ostatnim gorącym numerku z moim chłopakiem. Kiedy to było? Chyba w sylwestra, a mamy luty. Muszę pogadać o tym z Jackiem, w końcu w związku trzeba rozmawiać o problemach.
Zerkam na osiedle, obok którego właśnie przejeżdżamy. W jednym z tych bloków, na piątym piętrze, mieszka Maciej. Wiecznie narzeka, że wolałby mały domek za miastem, ale…
Moment. Mrugam kilka razy i ponownie liczę okna. Nie, to nie może być pomyłka. W jego mieszkaniu pali się światło.
– Może pan mnie tutaj wysadzić? – rzucam do taksówkarza, chociaż sama jeszcze do końca nie wiem, co zamierzam.
– Tutaj?! Na środku ulicy?! Chyba pani żartuje.
– Niech pan skręci w prawo i wjedzie na osiedle. – Przewracam oczami, bo facet jest wyjątkowo opryskliwy.
Kiedy w końcu się zatrzymuje, wysiadam i wciskam mu w dłoń banknot. Ruszam w kierunku bloku numer trzydzieści osiem i czuję się jak idiotka. Maciej mieszka sam, a skoro jest w barze z moim Jackiem, to skąd włączone światło? Dlatego właśnie wysiadłam, choć aktualnie stwierdzam, że to kretyńskie. Może ma dziewczynę albo nocuje u niego ktoś z rodziny? Przecież nie znam go na tyle dobrze, by mi się spowiadał. Jednak już za późno – taksówka odjechała, a ja stoję tutaj samotna pośród ciemności niczym Buka z Muminków.
Na szczęście drzwi na klatkę schodową są otwarte. Wsiadam do windy, która wiezie mnie na piąte piętro, po czym nieśmiało pukam do drzwi opatrzonych numerem sześćdziesiąt pięć. Nikt nie otwiera, za to dociera do mnie głośna muzyka. Pewnie chłopaki przeniosły się z klubu tutaj, by bezkarnie wlewać w siebie hektolitry piwa.
Obyś tylko nie zastała tam roznegliżowanych panienek. – W mojej głowie rozlega się głos matki, ale szybko go uciszam.
W przypływie odwagi naciskam na klamkę i ze zdziwieniem odkrywam, że drzwi są otwarte. Czuję się jak nieproszony gość, ale nie chcę zawracać. Ciekawość jest jedną z moich wrodzonych cech, tak jak mówienie do siebie i pociąg do czekolady. No dobra, to ostatnie nie jest wrodzone, ale lubię tak sobie wmawiać.
Gdy wchodzę do ciemnego przedpokoju, zauważam, że w salonie świeci się światło. Ruszam powoli w jego kierunku. A potem widzę coś, co zmienia wszystko. Coś, czego nigdy nie chciałabym zobaczyć. W dodatku muzyka nie zagłusza jęków Jacka. Chyba wyczuwa czyjąś obecność, bo zaskoczony spogląda przez ramię. Jego twarz jest mokra od potu a usta rozchylone w ekstazie. Czuję ukłucie żalu, bo podczas seksu ze mną nigdy tak nie wyglądał. Właściwie to czuję coś jeszcze. Zaskoczenie tak silne, że nie potrafię nawet się rozpłakać. Po prostu stoję tak przez moment, z otwartymi ze zdziwienia ustami i gapię się na tę scenę rodem z amatorskiego pornosa.
W końcu zaciskam powieki, ale to na nic. Penis Jacka i, jakby tego było mało, penis Macieja też. Kurwa.
Spoglądam na nich jeszcze raz, bo wciąż mam nadzieję, że to porno-koszmar, z którego zaraz się obudzę. Przyjaciel mojego chłopaka klęczy za nim i ostro go posuwa. Chyba nie ma pojęcia o mojej obecności, bo nie przestaje rytmicznie się poruszać, co tylko pogarsza sytuację. Przynajmniej z mojego punktu widzenia, bo on wydaje się wniebowzięty.
Czuję zimny pot na całym ciele. Mam wrażenie, że zaraz się przewrócę, więc szybko się odwracam i wybiegam z mieszkania. Nie mam pojęcia, czy Jacek mnie woła, bo krew szumi mi w uszach. To przytłaczające tak bardzo, że trudno mi oddychać. Zupełnie jakby ktoś jednym dmuchnięciem rozwalił moje całe, poukładane dotąd, życie.
W końcu winda zawozi mnie na parter, a ja wybiegam spanikowana na zewnątrz i łykałam duże hausty powietrza. Dopiero po chwili szaleńczy rytm mojego serca odrobinę zwalnia. Mam pustkę w głowie, czarną dziurę wypełnioną jedynie żalem, rozczarowaniem i wkurwieniem. W takim stanie człowiek chyba nie myśli logicznie. Ja z pewnością nie myślę, więc po prostu ruszam przed siebie i zanurzam się w pogrążonym w mroku i graffiti osiedlu. Przynajmniej to brzmi poetycko, bo penis Macieja badający zakamarki Jacka zdecydowanie nie ma nic wspólnego z liryką.
Idę szybkim krokiem wzdłuż pogrążonych w ciszy bloków i pociągam nosem. Nie wiem, dokąd zmierzam. Właściwie niczego już nie wiem. No, może poza tym, że mój chłopak zdradził mnie ze swoim najlepszym kumplem. Rozdygotana szukam miejsca, w którym mogłabym odetchnąć i pozbierać myśli.
W końcu wpadam zziajana na jakiś plac zabaw i zajmuję stojącą niedaleko zjeżdżalni ławkę. Ocieram dłońmi łzy, obejmuję się ramionami i tępo patrzę przed siebie. Brakuje tylko, żebym zaczęła kiwać się w przód i w tył.
– Masz ognia? – Jakiś nastolatek w czapce w stylu tych, które nosiłam za dzieciaka w latach dziewięćdziesiątych, wyrasta przede mną jak spod ziemi. Patrzy na mnie spod nasuniętego na oczy daszka i wyciąga z kieszeni bluzy paczkę papierosów.
– Mam, ale daj mi jedną fajkę. Muszę zajarać. – Pociągam nosem i podaję mu zapalniczkę. Trzęsą mi się ręce, więc pewnie ma mnie za wariatkę albo narkomankę na głodzie.
– Pani to chyba potrzeba czegoś mocniejszego. Ducha pani zobaczyła czy jak? – Chłopak się śmieje, a ja dopiero teraz zauważam, że trzyma na smyczy utuczonego jamnika.
Prycham, oburzona.
– Nie żadna pani, okej? Trzydzieści jeden lat to jeszcze prawie młodość – mówię, zapalając papierosa.
Zaciągam się nim, ale nie pomaga. Cholerny penis Macieja. Cholerny penis Jacka.
– Nie zobaczyłam ducha, tylko parę gejów – wyjaśniam.
– Aaa, jakby co, ja do nich nic nie mam. Niech każdy robi, co chce i z kim chce. – Młody unosi ręce w obronnym geście.
– Jasne, przecież ja też nic do nich nie mam. Chyba że jednym z nich jest mój facet. – Szczękam zębami, bardziej z nerwów niż z zimna. Młody szeroko otwiera oczy i teraz to on wygląda, jakby zobaczył ducha.
– Ooo, no to niezły przypał. Współczuję.
– Taa… przyłapałam ich na… No wiesz. – Robię sugestywny ruch brwiami.
– Poważnie?! To chyba gorsze, niż jakbyś przyłapała go z dziewczyną, co nie?
– Sto razy gorsze. Teraz nawet nie wiem, czy on kiedykolwiek mnie kochał i naprawdę pragnął, skoro kręcą go mężczyźni. – Patrzę zrozpaczona na małolata i uświadamiam sobie, że to chyba nie jest najlepszy materiał do zwierzeń. Chociaż, jakby nie patrzeć, każdy nadaje się do tego bardziej niż moja matka.
– Weź jeszcze jedną fajkę, przyda ci się. – Chłopak wspaniałomyślnie podaje mi paczkę pall malli.
– Sukinsyn z niego. Mam nadzieję, że skończyła się im wazelina i jadą na sucho! – Wyrzucam słowa niczym pociski z karabinu wprost w ciemne niebo i jednocześnie obserwuję, jak nastolatek sprząta kupę po swoim psie.
– Jezu, naprawdę jesteś wkurwiona… – Kręci głową zdegustowany.
– Nieważne z kim mnie zdradził. Nie zachował się uczciwie. Zresztą poradzę sobie. Nie on jeden chodzi po świecie – mamroczę z papierosem między zębami.
– Ty weź się lepiej spiesz. Trzydziestka na karku to już nie taka młodość. – Chłopak uśmiecha się zuchwale, po czym rusza w stronę bloków, ciągnąc tucznika za sobą.
– Idź, już idź! Pewnie cię mamusia z okna wypatruje, dzieciaku! – rzucam w jego kierunku z goryczą, po czym zdeptuję niedopałek butem. Palenie jest jednak do dupy.
Młody nie odpowiada, tylko unosi kciuk w górę, po czym znika za rogiem.
– Gówniarze… Zero szacunku. Co oni mogą wiedzieć o życiu? – gderam pod nosem, a kiedy kończę, zadzieram głowę do góry.
Jest pięknie. Ciepło, ale nadal odrobinę rześko. Czarne niebo zachwyca rozsypanymi na nim połyskującymi diamencikami. I choć jestem zrozpaczona, ta cicha lutowa noc daje mi jakąś niewielką nadzieję na to, że moje życie może być równie niesamowite jak ona.
• Gdzieś w poznańskich podziemiach •
Notatka taktyczna dla:Marta Jańczak
Obiekt:Roman Witczak
Rozpoznanie:Typical mendax. W wolnym tłumaczeniu: typowy kłamca.
Specjalizacja:wzbudzanie w partnerce poczucia winy.
Cechy charakterystyczne:nie patrzy w oczy, nie dotrzymuje obietnic, zwala winę na korki/ pogodę/ szefa/ fakt, że dziś jest (wpisz dowolny dzień tygodnia) i oczywiście na ciebie.
Typowe teksty:Kochanie, wiesz, że we wtorki zebrania zawsze się przeciągają/ Wiecznie robisz mi wyrzuty. Może to z tobą jest coś nie tak? / To z Aśką to było tylko przyjacielskie przytulenie, a ty jak zwykle dopowiadasz sobie nie wiadomo co/ Skąd wiesz o esemesach z Aśką?! Sprawdzasz mój telefon? Nie ufasz mi?!
Zalecenia:
Zerwać z nim i nie dać się przeprosić kwiatami/winem/biletami na ten spektakl, na który chciałaś iść, a on zawsze uważał, że to dno.
Nie dać sobie wmówić, że jego zdrada to twoja wina.
Trzymać dystans (oglądanie wspólnych zdjęć nie pomoże).
Nie przeglądać jego socjal mediów.
Nie stalkować go (zabronione wysyłanie esemesów, szczególnie pod wpływem alkoholu).
Nie, na kacu też nie powinnaś do niego pisać.
Metody na pocieszenie:
Zajadanie emocji na dłuższą metę nie jest rozwiązaniem, ale udowodniono, że czekolada podnosi poziom endorfin, więc…
Idź na ten pieprzony spektakl, o którym on zawsze mówił, że to dno, kup sobie tę sukienkę, o której wspominał, że wygląda jak z szafy twojej babci, miej go w dupie i pamiętaj – to on jest winny, nie ty.
I najważniejsze:SZ – Słodka Zemsta. Szczegółowy plan działania omówimy na spotkaniu. Jutro, godzina 17:00. Namiary na miejsce spotkania otrzymasz esemesem.
– Skończyłaś już?
– Tak, wyślę tylko notatkę naszej Marcie. No wiesz, tej nowej, od Kłamliwego Romana.
– Aaa, Kłamliwy Roman… już pamiętam. To ten, który zdradził ją z koleżanką z pracy i jeszcze powiedział, że to wina Marty?
– Dokładnie. Zrobił to z Aśką z księgowości. Po godzinach. I to na kserokopiarce od tyłu.
– Poważnie? Co za brak profesjonalizmu.
– W dodatku krytykował sposób, w jaki się Marta się ubiera.
– Sukinsyn.
– Boję się, że ona znów da mu się omamić. Pewnie przybiegnie do niej z kwiatami. No wiesz, standard u notorycznych kłamców.
– Jakie to typowe! Musimy działać, i to szybko.
– Facet jest bezczelny. Podobno kiedyś powiedział jej, że gdyby miała więcej fantazji w łóżku, to pewnie nawet nie spojrzałby na inną. Rozumiesz to?! Fantazja w łóżku! Z tego, co pisała Marta, wynika, że jedyną fantazją, na jaką zdobywał się Roman, było uprawianie seksu wzorem składania mebli z Ikei. Włóż, dociśnij, wyjmij, włóż… I ktoś taki zarzuca jej brak fantazji?! Faceci!
– Masz już plan na słodką zemstę?
– Mam, ale Marta musi go zatwierdzić. Wiesz, jakie są nowicjuszki.
– Taa. Sentymenty, nadzieja, że on się zmieni, bla bla bla…
– Ona nadal liczy, że do siebie wrócą. A najgorsze jest to, że o wszystko się obwinia, podczas gdy Roman zalicza na prawo i lewo. Nie pytaj, skąd wiem. W każdym razie Aśka z księgowości ma już konkurencję.
– Poważnie?! W takim razie zmieniam Kłamliwemu Romanowi klasyfikację w naszej kartotece. Od teraz to nie Przypadek Rokujący Negatywnie, tylko Przypadek Beznadziejny.
– I bardzo dobrze.
– Musimy pomóc Marcie. Koniec z obwinianiem się o cokolwiek. Stowarzyszenie tak właśnie działa!
– Czas na spotkanie w realu i omówienie taktyki. Roman jeszcze pożałuje, że kiedykolwiek dotknął innej kobiety.
Ogarnij się, to nie koniec świata. Przyłapałaś go na seksie z najlepszym kumplem, wielkie mi rzeczy. Zawsze mogło być gorzej. Na przykład orgia z prostytutkami, które roznoszą choroby weneryczne – próbuję się pocieszać, ale z marnym skutkiem. Za to pomaga mi syrop glukozowo-fruktozowy, olej palmowy i odrobina kakao tworzące idealną, lepką i słodką całość. I wcale nie jestem z tego powodu dumna.
Zapobiegawczo wzięłam dwa dni wolnego w pracy, by móc bez skrępowania oddać się cierpieniu. Na szczęście pracuję w małej firmie zajmującej się organizacją eventów i o tej porze trwa u nas sezon ogórkowy. Szef bez problemu dał mi wolne.
– Czekolada jest lepsza niż seks z tobą, dupku – odgrażam się, siedząc samotnie w czterech ścianach i pochłaniając ostatnią kostkę. Wiem, że Jacek mnie nie słyszy, a jednak od jakiejś godziny złorzeczę pod jego adresem.
Mam powód. I nie, nie chodzi tylko o to, że jego kumpel pewnie penetrował go na tysiąc jeden sposobów. Byłam pewna, że po tym, co się stało, Jacek będzie do mnie wydzwaniał i próbował się tłumaczyć, ale on tylko napisał jednego zdawkowego esemesa.
Przepraszam.
Chcieliśmy z Maciejem ci o nas powiedzieć.
My? Jakie, kurde, my?! Czyli on i Maciej tworzą poważny związek, a ja nic o tym nie wiedziałam?! Świetnie. Miałam nadzieję, że to, co wczoraj zobaczyłam, było tylko spontanicznym bzykankiem po pijaku pod tytułem: chciałem poeksperymentować. Ale poważny związek?! No cóż, to zdecydowanie przekreśla szansę na to, bym chciała jeszcze kiedykolwiek rozmawiać z Jackiem.
Po przeczytaniu wiadomości od niego, czuję się jeszcze bardziej oszukana i zdradzona. Dociera do mnie, że okłamywał mnie przez wiele tygodni. A może i miesięcy, bo przecież znają się z Maćkiem prawie od roku, od kiedy zaczęli razem pracować.
Przypominam sobie wczorajszą rozmowę z mamą i mam ochotę gorzko się roześmiać. W głowie słyszę to jej słynne: A nie mówiłam?
Jakby tego było mało, mieszkanie, które aktualnie zajmuję, należy do Jacka. Kiedy byliśmy już kilka miesięcy w związku, zaproponował, bym zrezygnowała z drogiej klitki w centrum i wynajęła mieszkanie, które odziedziczył po dziadku. I tak stało puste. Zgodziłam się i chociaż Jacek nie chciał ode mnie żadnych pieniędzy, uniosłam się dumą i co miesiąc płaciłam mu niewielki czynsz.
– Dobra, o mieszkaniu pomyślisz później. Teraz koniec użalania się nad sobą, czas się ogarnąć.
Wzdycham głęboko i obiecuję sobie, że już więcej nie będę gadać do siebie. Tym bardziej na trzeźwo.
Poprawiam dres, który zdecydowanie wymaga prania, i postanawiam poszukać wsparcia. Jestem w takim stanie, że nie wiem, czy potrzebuję kolejnej czekolady, sześciu shotów tequili czy może tygodnia snu.
Muszę z kimś pogadać i to zdecydowanie z kimś innym niż małolat spotkany nocą na placu zabaw. Matka z oczywistych względów odpada. Wprawdzie mam jeszcze dwie przyjaciółki, ale jedna z nich tak bardzo uwielbia Jacka, że pewnie stanęłaby po jego stronie, nawet gdyby zdradził mnie nie z jednym gejem, ale z całym ich haremem. Okej, może to jednak nie jest moja przyjaciółka. Z kolei druga właśnie wygrzewa tyłek w Grecji. Nie chcę psuć jej urlopu. W dodatku moja lodówka świeci pustkami, a pinot gris jest tylko mglistym wspomnieniem.
Podsumowując: jestem w czarnej dupie. Samotna niczym ta Buka z Muminków, o której już wspominałam. Z tym że Buka była majestatyczna i budziła grozę. Ja natomiast jestem żałosna i mam na sobie dres uwalony czekoladą.
Po chwili zastanowienia postanawiam zrobić to, co pewnie robi większość smutnych i samotnych ludzi. I nie mam tu na myśli upijania się do nieprzytomności.
Odpalam przeglądarkę. Chcę znaleźć rozwiązanie swojego problemu, bo przecież musi jakieś być, prawda? Ludzie radzą sobie po rozstaniach i zdradach, wchodzą w nowe związki albo zostają szczęśliwymi singlami. Ja też tak mogę.
„Jak poradzić sobie po zdradzie” – wystukuję na klawiaturze i czuję się głupio. Oczywiście pierwsze, co się pojawia, to odnośniki do stron z randkami online i filmami porno. W końcu, na trzeciej stronie, znajduję link z opisem: „Nie radzisz sobie po zdradzie? Nie jesteś sama. My też przez to przeszłyśmy”. Klikam w niego bez wahania.
Pokrzepia mnie myśl, że nie tylko ja mam taki problem. To jak olśnienie. Przecież istnieje wiele kobiet, które mierzą się ze zdradą. Muszę je tylko znaleźć, a potem poprosić o wsparcie. Tego mi właśnie trzeba – poklepania po plecach przez osobę z podobnym bagażem doświadczeń. Nie przez moją nadopiekuńczą matkę i nie przez czekoladę, bo choć ta ostatania jest zajebista, tego akurat nie potrafi.
Kliknięcie przenosi mnie na forum, którego wygląd sugeruje, że rozmawia się tutaj o kosmetykach i modzie. Nie tego szukam, ale nie zniechęcam się. Jestem zdesperowana i zawzięta. W dodatku okazuje się, że dostęp do postów jest zablokowany i aby uzyskać hasło, muszę rozwiązać test.
Serio?! Kto blokuje dostęp do forum o kosmetykach i modzie?!
Boję się, że trafiłam do darknetu i zaraz wyskoczą mi w przeglądarce jakieś okropieństwa, ale ciekawość wygrywa. Klikam „rozpocznij” i unoszę zdziwiona brwi, kiedy widzę pytania. Muszę odpowiednio przyporządkować nazwy kolorów do zdjęć tkanin. Cynober, karmazynowy i oberżynowy. Łatwizna. Kolejne pytania dotyczą znajomości literatury kobiecej, mody i sposobów pielęgnacji skóry. Zaczynam się niecierpliwić, ale po piętnastej odpowiedzi otrzymuję na adres e-mail wiadomość o treści: Odpowiedz na ostatnie pytanie, a otrzymasz dostęp. Co najlepiej smakuje na zimno i jest słodkie?
Uśmiecham się do siebie, bo to dziecinnie proste.
Zemsta
Klikam „wyślij” i już po chwili dostaję kolejną wiadomość:
Dobra odpowiedź. Teraz weryfikujemy twoją płeć, bo nasze forum jest przeznaczone tylko dla kobiet. Za kilkanaście minut poinformujemy Cię o wynikach.
Dokładnie po dwudziestu minutach otrzymuję ciąg cyfr, dzięki którym wchodzę na forum dla zarejestrowanych użytkowników. Nie mam pojęcia, w jaki sposób na odległość zweryfikowano to, że jestem kobietą, ale najważniejsze, że zyskałam dostęp. Jedyne, co muszę zrobić, to wymyślić sobie nick i uzupełnić swój profil o takie dane jak data urodzenia i zainteresowania. Od razu rzuca mi się w oczy przypięty na górze strony temat o nazwie: ZACZNIJ TUTAJ. Czuję się jak Alicja z książki Lewisa Carrolla, która znalazła ciastko z napisem „zjedz mnie”. Pełna ekscytacji klikam dwa razy i mam wrażenie, że od teraz wszystko się zmieni.
* * *
Okazuje się, że forum dotyczące mody i urody jest tylko przykrywką. Czymś, co ma zniechęcić nieodpowiednie osoby. Cierpliwość, upór i prawidłowe odpowiedzi na pytania popłaciły, bo oto trafiłam do miejsca, którego tak bardzo potrzebuję.
Forum dla zdradzonych. Tysiące wątków założonych przez zranione kobiety. Miliony postów z cennymi radami i smutnymi historiami. Zero tematów tabu. Zrozumiałam to, gdy przeczytałam wątek: zdradził mnie, bo nie akceptowałam jego fetyszu – gumowych kaczek. Zero prób wybielania facetów i… zero facetów. To forum dla kobiet. Tylko i wyłącznie.
Już teraz rozumiem, skąd te dziwne pytania o kolory, historię mody i tajniki pielęgnacji. Dowiedziałam się z forum, że nawet jeśli jakiś mężczyzna ma cierpliwość i wiedzę, by przebrnąć przez ten test, odpada już w momencie weryfikacji płci. Wciąż nie mam pojęcia, jak to działa, ale brzmi wiarygodnie.
Kiedy mija mi trzecia godzina na forum, nadal nie mam dość. To uzależniające. Lepsze niż krówki ciągutki i niemal tak samo dobre jak seks. Z wypiekami na twarzy czytam historie dziewczyn, które zostały perfidnie oszukane.
– Przybij piątkę, siostro… Co za skurwysyn… Czułam to samo, kiedy go nakryłam… – wylatuje z moich ust, kiedy zagłębiam się w kolejne wyznania zdradzonych.
Poznaję opowieści o notorycznych kłamcach, rasowych uwodzicielach i chłopcach, którzy mężczyznami są tylko z nazwy. Łzy ciekną mi po policzkach, bo wyznania tych kompletnie obcych mi kobiet są bardzo podobne do moich doświadczeń. Przeżywam dokładnie to co one. I choć wciąż jest mi źle, czuję się w dziwny sposób podniesiona na duchu. Nie jestem już sama – tkwimy w tym bagnie wszystkie razem i wspólnie próbujemy z niego wyjść.
Uśmiecham się pod nosem, kiedy w dziale: „Rady po rozstaniu” znajduje takie tematy jak: „Nigdy nie zaspokajał mnie w łóżku, więc dziś sama zrobiłam sobie dobrze”.
To jednak mi nie wystarcza, więc czytam dalej i dalej, mimo pieczenia oczu i uciekającego czasu. Z tym forum jest dokładnie jak z czekoladą, którą niedawno zjadłam – trudno poprzestać na jednym poście, mam ochotę pochłonąć całość. Chcę poznać te wszystkie zranione dziewczyny, wygadać się, zasięgnąć ich rady. Mam dość użalania się nad sobą w czterech ścianach. Aktualnie jestem jak skrzyżowanie Bridget Jones w jej najgorszych momentach z Blair Waldorf w okresie jej największej zdzirowatości. Nie chcę stać się zgorzkniałą suką, która zazdrości wszystkim szczęśliwie zakochanym i złośliwie dziurawi prezerwatywy w sklepach.
W końcu zbieram się na odwagę i zakładam nowy wątek na forum w dziale „Powitanie”.
Hej, jestem Sara i nakryłam mojego chłopaka na zdradzie. Zrobił to ze swoim najlepszym przyjacielem. Potrzebuję wsparcia.
Nie muszę długo czekać na odpowiedź. Już po kilku sekundach pod moim postem roi się od pokrzepiających słów i rad, jak przetrwać ten trudny czas. Pośród: Trzymaj się/ Wiem, jak się czujesz/ Nie zasłużył na ciebie/ Podaj mi jego adres, to urwę mu jaja i tym podobnych, w oczy rzuca mi się odpowiedź od Aneta666:
Jeśli jesteś z Poznania lub okolic, możemy pogadać o tym w realu. Pisz na priv.
Czuję ekscytację. Uznaję za szczęśliwe zrządzenie losu fakt, że ja i ta tajemnicza dziewczyna mieszkamy w tym samym mieście. W dodatku Aneta wydaje się odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu – ma pod swoim nickiem dopisek Administratorka, a na forum to coś tak szpanerskiego, jak posiadanie oryginalnej lalki Barbie na początku lat dziewięćdziesiątych.
Poza tym kojarzę ją z innych wątków, zawsze udziela dziewczynom bardzo sensowych, wspierających rad. A przecież ja potrzebuję właśnie kogoś takiego – mentorki, która pomoże poskładać moje rozwalone serce do kupy. Kogoś, kto przeprowadzi mnie od stanu „czuję się jak gówno” do stanu „dam sobie radę bez faceta”. Nie waham się zbyt długo i piszę do Anety wiadomość prywatną.
• Tydzień później •
Dalsza część dostępna w wersji pełnej
Redaktorka prowadząca: Joanna Pawłowska
Wydawczyni: Joanna Pawłowska
Redakcja: Magdalena Kawka
Korekta: Małgorzata Hayles
Projekt okładki: Marta Lisowska
Zdjęcie na okładce: © moremar / Stock.Adobe.com
© aluna1 / Stock.Adobe.com
Copyright © 2022 by Anna Langner
Copyright © 2022, Niegrzeczne Książki
an imprint of Wydawnictwo Kobiece Łukasz Kierus
Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.
Wydanie elektroniczne
Białystok 2022
ISBN 978-83-67335-60-7
Grupa Wydawnictwo Kobiece | [email protected]
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Rek