Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
17 osób interesuje się tą książką
To tylko układ jest gorącym romansem z wątkiem mafijnym. Główna bohaterka, Kylie Wilson, to milionerka i dziedziczka znanej na całym świecie sieci hoteli. Dziewczyna ma głowę pełną pomysłów i świetnych, nowoczesnych rozwiązań dla odświeżenia biznesu, który małymi krokami przejmuje po ojcu.
Wszystko wydawało się być idealne w jej życiu, do momentu aż dziewczyna nie odkryła kłamstw swojego narzeczonego. Zdrada, hazard i uzależnienia chłopaka sprawiły, że w jej życiu pojawił się tajemniczy, groźny i władczy mężczyzna, z którym będą ją łączyć sprawy biznesowe, ale i uczucia, które z czasem będą rozkwitać.
Biznesowy świat głównej bohaterki wiąże się z Organizacją, która dba o bezpieczeństwo bogatych ludzi – za odpowiednią cenę. To właśnie szef mafii, która będzie ją ochraniać, zainteresuje się Kylie Wilson. Dziewczyna z początku nie będzie się chciała przyznać, jak bardzo przyciąga ją Olivier Suder, który jest nieziemsko przystojnym mężczyzną. On zaś na swój sposób i za wszelką cenę będzie chciał się do niej zbliżyć.
Romans ma w sobie wątek enemiest to lovers, co zwiastuje wiele przekomarzań, kłótni i ciętego języka między bohaterami. Mimo to, nic nie będzie w stanie zatrzymać chemii i przyciągania do siebie tej dwójki, nawet wątek niechęci jej ojca – założyciela hoteli, do Oliviera, a także wątek porwania, który z pewnością może zmrozić na moment krew w żyłach.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 357
Projekt okładki: Justyna Knapik
Redakcja: Marta Stochmiałek
Redaktor prowadzący: Grażyna Muszyńska
Redakcja techniczna: Sylwia Rogowska-Kusz
Skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski
Korekta: Kamila Recław, Renata Jaśtak
Zdjęcie na okładce
© Annie Spratt/Unsplash.com
© Volodymyr Hryshchenko/Unsplash.com
© by Natalia Wiktor
© for this edition by MUZA SA, Warszawa 2023
ISBN 978-83-287-2981-0
Wydawnictwo Akurat
Wydanie I
Warszawa 2023
–fragment–
Dla tych, którzy boją się zmian. Często to właśnie one stoją za spełnionymi marzeniami.
Ash opadł obok mnie na materac zaraz po tym, jak doszedł. Przez długą chwilę patrzyłam w śnieżnobiały sufit, zastanawiając się, czy to wszystko ma jakikolwiek sens. Kocham go, ale coraz częściej dopadały mnie wątpliwości, czy po ślubie, który ma odbyć się za dwa tygodnie, już zawsze będzie tak nudno?
Do naszego związku wkradła się cholerna monotonia, a my nie potrafiliśmy sobie z nią poradzić. A jeśli to tylko taki okres, przez który przechodzi każda para? Być może tak musi być, by za jakiś czas znów między nami zaiskrzyło? A może jednak warto o nas zawalczyć i coś zmienić? I choć miałam wrażenie, że od kilku tygodni tylko ja się starałam, nie zamierzałam zamienić tych wspaniałych wspólnych lat na tak beznadziejną relację, którą mieliśmy teraz.
– Asher, porozmawiamy? – rzuciłam po chwili, gdy zauważyłam, że mój narzeczony już się ubiera.
Tak szybko chciał wyjść z mojego mieszkania? Coraz bardziej irytowało mnie jego zachowanie…
– Hmm? – Mężczyzna przeczesał swoje blond włosy i nawet na mnie nie spojrzał.
Wciągnął czarne jeansy na swoje umięśnione nogi, a po chwili sięgnął po bordowy T-shirt. Mimowolnie pociągnęłam satynową narzutę, czując się skrępowana tym, że tylko ja jestem naga.
– Coś jest nie tak. – Wstałam z łóżka, przytrzymując materiał przy ciele. – Między nami coś nie gra – dodałam, kiedy stanęłam już obok niego.
– Co masz na myśli? – Przez sekundę na mnie zerkał, a po chwili podszedł do szafki nocnej i wziął z niej prezent, który dostał ode mnie na swoje dwudzieste piąte urodziny. Był to złoty rolex. – Kotku, nie przesadzasz? Teraz jest ciężki czas. Za dwa tygodnie bierzemy ślub i mamy wiele obowiązków. Nie panikuj i nie histeryzuj. Wszystko jest dobrze. – Posłał mi uśmiech i zrobił kilka kroków w moją stronę. Kiedy stanął tuż przede mną, dotknął mojego policzka i pogładził go kciukiem. – Zobacz, nawet w łóżku jest dobrze. A teraz wybacz, ale muszę już lecieć.
W łóżku jest dobrze?! Zapytałam samą siebie. No tak… Mogłam się spodziewać, że nawet nie zauważył mojej zerowej przyjemności z seksu.
– Jeżeli chcesz, to mogę odwołać spotkanie z Islą. Może spędzimy wieczór razem?
Nie miałam zamiaru odpuszczać. Romantyczny czas we dwoje powinien choć trochę podsycić ogień między nami.
– Kochanie, chciałbym, ale umówiłem się z Jacobem. – Asher zgarnął ze szklanej konsoli kluczyki do mojego auta, ponieważ miał sporo spraw do załatwienia i postanowiłam pożyczyć mu swoje cacko.
Następnie dał mi szybkiego buziaka w usta i ruszył w kierunku salonu. Bez wielkiego namysłu poczłapałam za nim, czując się zbędna, co było absurdalne, bo przecież byłam w swoim mieszkaniu.
– Słuchaj, słodziaku – podrapał się po czole – prawie zapomniałem, dzwonił do mnie właściciel firmy cateringowej. Podobno musieli zmienić coś w menu i prosił, by dowieźć forsę. – Zdziwiona otworzyłam usta, by coś powiedzieć, bo przecież jeszcze wczoraj rozmawiałam z panem Braydenem i nic na ten temat nie wspominał. – Ale spokojnie, Kylie, nic się nie martw, załatwię to za ciebie.
– No dobrze… Przynajmniej jedno będę miała z głowy – rzuciłam, widząc, jak nakłada na ramiona skórzaną kurtkę.
Ostatnio brakowało mi czasu na jedzenie, nie wspominając o śnie…
– Przelejesz mi? Ostatnio miałem jakiś problem w banku – bąknął mój narzeczony, zawiązując czarne adidasy.
– Ile?
– Mówił, że powinno wystarczyć dziesięć tysięcy.
– Dziesięć tysięcy? Co oni zmienili w tym menu, że musimy dopłacić aż tyle? – zapytałam bardziej z ciekawości niż z oburzenia wysoką kwotą. Na szczęście nie musiałam się martwić o pieniądze.
Sięgnęłam po telefon i puknęłam kilka razy w ekran. Po chwili dostałam powiadomienie o uszczupleniu stanu konta.
– Nie pamiętam już dokładnie nazw tych potraw, ale obiecuję, że będziesz zadowolona. – Dał mi ostatniego całusa i zniknął, zostawiając mnie samą, wpatrującą się tępo w zatrzaśnięte drzwi…
***
Godzinę później, po szybkim prysznicu i śniadaniu, weszłam pewnym krokiem do jednego z naszych hoteli. To właśnie tutaj, w tym budynku tata otworzył sieć Wilson, znaną wszystkim na całym świecie. W samym Los Angeles, mieście, które było moim domem od zawsze, znajdowało się ich kilka. Prócz pokoi i apartamentów na najwyższym poziomie mieściły się w nich także kasyna, restauracje oraz kluby.
Tego dnia zamierzałam powiadomić tatę o swoich planach, a zaraz po ślubie chciałam podjąć działania, które miały na celu rozszerzenie naszej oferty o zabiegi spa, masaże i wiele innych, obok których kobiety nie przechodzą obojętnie. W końcu musiało się znaleźć tu dla nich coś miłego, gdy ich bogaci mężowie rozrzucali forsę w hotelowych podziemiach. To miała być wisienka na torcie, która wzniosłaby nasz rodzinny interes na wyższy level.
Przeszłam przez lobby i stukając obcasami o marmurową posadzkę, zwróciłam uwagę każdego, kto się tam znajdował.
– Dzień dobry, panno Wilson – przywitał się ze mną ochroniarz, a reszta personelu potakiwała głowami.
– Ojciec jest u siebie?
– Tak, panienko.
Wyminęłam obsługę i ochronę hotelową, a następnie weszłam do windy, która została dla mnie wcześniej przywołana. Po chwili znalazłam się już przed matowymi, szklanymi drzwiami, w które puknęłam delikatnie dwa razy.
– Proszę. – Niski głos taty sprawiał, że pracownicy woleli unikać konfrontacji z nim.
Chyba tylko ja i mama wiedziałyśmy, jak potulnym człowiekiem był naprawdę… Popchnęłam więc szkło i weszłam do pomieszczenia z uśmiechem.
– Kylie, córeczko. – Mężczyzna wstał zza biurka i zamknął mnie w mocnym uścisku, gładząc kojąco po plecach.
– Cześć, tato. – Wtuliłam się w niego.
– Czego się napijesz?
– Poproszę wody.
Tata przytaknął, a następnie ruszył do drewnianej witryny po szklanki i dzbanek z wodą. Godzinę później przedstawiłam mu już cały biznesplan. I choć czasami temat schodził na sprawy rodzinne, chyba o niczym nie zapomniałam. Ojciec zmrużył oczy i przygryzł końcówkę długopisu, pochylając się nad dokumentami, które dla niego przygotowałam.
– Dobrze, Kylie. To brzmi naprawdę dobrze. Ale…
– Ale? – Nerwowo poprawiłam się na krześle.
– Organizacja musi się zgodzić. Wiesz przecież, że nie możemy zrobić nic, co nie będzie przez nich zaakceptowane. Oni chronią nasz biznes. Bez nich…
– Naturalnie. Umówię się na spotkanie z każdym, z kim będzie trzeba. Chciałam najpierw usłyszeć twoje zdanie, tato. – Posłałam mu uśmiech, który gwałtownie zgasł.
– Nie – odparł poważnie.
– Nie?
– Kylie, wiele razy powtarzałem ci, że ludzie, którzy rządzą organizacją…
– Tato, do cholery, nie traktuj mnie jak dziecko. Już dawno nim nie jestem. To jest mafia, nazywaj rzeczy po imieniu. Wiem, jak ten świat wygląda. Jeżeli mam przejąć ten cały biznes, muszę zacząć z nimi współpracować. Zresztą… Ten cały Sunder nie zabija wzrokiem. Nie raz, a nawet nie dwa rozmawiałam z nim na różnych bankietach, więc pomówię z nim i w tej sprawie. – Przymknęłam oczy, zirytowana.
– Kylie, powiedziałem: nie. Dopóki żyję, nie będziesz mieć z nim nic wspólnego. To diabeł w skórze człowieka. Jest sto razy gorszy od Henry’ego. A jeżeli plotki są prawdziwe i Henry Sunder zachorował, on za jakiś czas wróci do miasta i módlmy się, by jego rządy pozwoliły nam funkcjonować tak jak dotychczas – powiedział na jednym wdechu ojciec.
– Kto może być gorszy od Sundera? Tato, o czym ty mówisz? Kto wróci do miasta?
– Olivier Sunder, Kylie. Uwierz mi, on zmieni nasze życie i niestety nie wiem, czy na dobre. – Zmarszczyłam brwi, nie mając pojęcia, o czym mówi mój ojciec.
– To syn Henry’ego?
– Tak…
***
– Przepraszam, Isla. Dopiero wsiadłam do taksówki. – Opadłam na tylną kanapę, przytrzymując ramieniem telefon przy uchu.
Słysząc, jak moja przyjaciółka głośno wzdycha, sama również miałam ochotę to zrobić. Ostatnio cały czas się spóźniałam. Gdyby były to zawody, z pewnością zajęłabym pierwsze miejsce na podium. Zerknęłam w lusterko na taksówkarza, który przyglądał mi się wyczekująco. Przecież nie wiedział, dokąd ma jechać. Podałam mu adres restauracji, która mieści się w jednym z naszych hoteli, i rozsiadłam się wygodnie, wiedząc, że droga zajmie około dwudziestu minut.
– Pani bizneswoman pełną parą – rzuciła z rozbawieniem.
– Żebyś wiedziała – zakpiłam.
– Co takiego się stało, że jesteś spóźniona i, do cholery, gdzie jest twoje ukochane dziecko? Czerwona corvetta wylądowała na złomowisku? – Zaśmiała się.
– Ash ma dziś dużo do załatwienia, potrzebował mojej malutkiej. A ja przecież i tak nie wrócę nią po alkoholu.
– Stara Kylie przyjechałaby na czas i załatwiłaby kogoś, kto odstawi jej furę pod chatę. Już dawno mówiłam, że Asher musi kupić sobie auto.
– Kupi sobie. Odkłada pieniądze. Przecież wiesz, że nie ma łatwo.
– Tak, tak. Ash zawsze biedny i pokrzywdzony. A ty podkładasz mu wszystko pod nos. Gdyby chciał, to już dawno działałby z tobą. I już dawno zarabiałby miliony.
– Isla, proszę cię, nie zaczynaj. Ash niedawno zaczął nowe studia. Kiedy je skończy, będzie zabezpieczał wszystkie serwisy w hotelach. – Nie wiem, czy próbowałam przekonać ją, czy siebie…
– Tak też mówił, kiedy zaczynał cztery wcześniejsze kierunki, po których ani dyplomów, ani pracy.
– Muszę kończyć. Mam drugie połączenie. Zobaczymy się za moment.
– Taa, jasne. Do zobaczenia.
Wypuściłam powietrze, przyglądając się widokowi za szybą. Neonowe napisy krzyczały prawie na każdym budynku, który mijaliśmy, a rozbawieni ludzie w różnym wieku przechadzali się po ulicach, ciesząc beztroskim życiem.
I choć chciałam właśnie dzięki temu obrazkowi zapomnieć o słowach przyjaciółki, nie potrafiłam. Tym razem nie wyrzuciłam ich z głowy tak szybko, jak zazwyczaj…
***
Trzy godziny później, po przepysznej kolacji, siedziałyśmy w jednym z wynajętych apartamentów, bo zupełnie nie chciało nam się wracać do swoich pustych mieszkań. Szybko stwierdziłyśmy, że przenosimy się z restauracji do cichszego miejsca. Zabrałyśmy ze sobą trzy butelki wina i od razu wiedziałam, że następnego dnia nie będę się dobrze czuć. Isla na szczęście mi odpuściła i nie poruszała już tematu mojego narzeczonego.
Dziewczyna wraz z całą rodziną przeniosła się do Stanów ze Szkocji dziesięć lat temu. Poznałyśmy się w college’u na stołówce. Bardzo szybko znalazłyśmy wspólny vibe i teraz mimo tego, że każda z nas poszła w swoją stronę i miałyśmy po dwadzieścia trzy lata, facetów i napięte grafiki, nadal bardzo często się spotykałyśmy na babskie wieczory. To była już nasza tradycja.
– Powinnyśmy zaszaleć, Kylie. Za dwa tygodnie bierzesz cholerny ślub. Nie rozumiem, dlaczego nie chcecie wieczorów panieńskiego i kawalerskiego. – Isla przechyliła kieliszek z winem i dopiła jego zawartość.
– Nie chcę panieńskiego, bo niektórzy uważają go za ostatnią, pożegnalną imprezę, a ja nie mam zamiaru przestać wychodzić z domu po zaobrączkowaniu. Nie zmienię zdania – zapewniłam przyjaciółkę.
– Dobra, więc wyjdźmy teraz na jakąś imprezkę. Skoro to żadna różnica, to co ci zależy? – Dziewczyna podniosła się energicznie, by po chwili wyciągnąć z torebki kosmetyczkę.
– Isla…
– Isla, Isla, Isla. Zbieraj dupę, Kylie. Nie odpuszczę.
Mimo wielu prób nie udało mi się przekonać przyjaciółki, byśmy zostały w wynajętym apartamencie. Zgodziła się na szczęście na wizytę w kasynie, które znajdowało się pod nami. Nie miałam siły szwendać się po mieście.
Poprawiłyśmy swoje makijaże i ruszyłyśmy do podziemi, by wypić tam drinka, tak jak nalegała przyjaciółka. Przechodząc przez próg jaskini hazardu, zauważyłam, że nasze stroje niczym nie różniły się od kreacji kobiet, które już tutaj przebywały. Niektóre z nich poruszały się uwodzicielsko do muzyki rozbrzmiewającej w ogromnym pomieszczeniu. Inne zaś towarzyszyły mężczyznom podczas gry. A jeszcze inna grupa kobiet popijała drinki przy barze.
Isla w swojej czerwonej dopasowanej sukience przed kolano, która miała dość spory dekolt, i swoim blond koku, wyglądała bardzo seksownie. Wielu mężczyzn oderwało spojrzenia od stołów, które były wypełnione żetonami, by na nas zerknąć i ocenić. Moja beżowa, prążkowana, obcisła sukienka z dekoltem w serek i długim rękawem bardziej wyglądałaby na sportową, ale na szczęście przed wyjściem na spotkanie z przyjaciółką dobrałam do niej złote sandałki i rozpuściłam swoje długie, ciemnobrązowe włosy, które teraz opadały falami prawie do pasa, dzięki czemu nie wyglądałam jak zagubiona owieczka.
Byłam w tym miejscu już wcześniej. Kilka razy musiałam załatwić tutaj sprawy związane z dokumentacją hotelu i nigdy przedtem nie zaważyłam, by personel był tak bardzo zajęty i zestresowany obsługą gości. Nikt nawet nie zwrócił na mnie uwagi i mogłam poczuć się jak zwykła klientka, choć to wszystko należało do mnie…
– Jakoś tu tak dziwnie i sztywno… – Isla rzuciła w moją stronę, rozglądając się za jakimś wolnym stolikiem.
Wsłuchując się w piosenkę Sama Smitha i Kim Petras Unholy, przeszłyśmy obok betonowych filarów, by następnie ruszyć w głąb sali i dostać się do jednego z barów. Gdy mijałyśmy pierwszy, jak odurzona zatopiłam się w głębokim spojrzeniu ciemnych jak noc, błyszczących oczu.
Patrzyłam w nie długo, ale kolejny, cholerny filar mi przeszkodził. To aż niemożliwe, by zapamiętać tak dużo szczegółów w ciągu zaledwie kliku sekund.
Nie powinnam chcieć znów w nie spojrzeć, ale do cholery, to było silniejsze ode mnie. Zresztą przecież patrzenie to nie zdrada. Chodziło tylko o oczy. Asherowi z pewnością podobały się jakieś inne kobiety…
Przeszłam obok kolejnego filara, a kiedy znów mogłam spojrzeć w to samo miejsce, które tak bardzo mnie zafascynowało, nieco się speszyłam, bo nieznajomy mężczyzna czekał, aż znowu się pojawię. Chryste, przeszywał mnie wzrokiem na wskroś i byłam tak bardzo zdekoncentrowana tym, co się ze mną działo, że dopiero po chwili dotarł do mnie znajomy śmiech. Przeniosłam wzrok na tę osobę i zamarłam, a w moich oczach natychmiast wezbrały łzy.
Ash siedział tyłem do mnie, naprzeciwko mężczyzny, przez którego wcześniej go nie zauważyłam. Charakterystycznie dla siebie zaczesał dłonią jasne włosy do tyłu, a następnie wpił się w usta jakiejś blondyny.
Nie wiem, skąd wzięłam siłę, ale bez zastanowienia ruszyłam do stołu, przy którym siedział mój… Siedział Asher i facet, przez którego straciłam na moment głowę.
– O kur… – usłyszałam za sobą oddalający się głos przyjaciółki, który mnie jednak nie zatrzymał.
Po kilku sekundach stałam przy stole, czekając, aż Ash przestanie się lizać z dziwką, która już teraz siedziała mu na kolanach. Odchrząknęłam jedynie, bo nie miałam zamiaru dłużej tego oglądać. Asher podniósł na mnie wzrok, a jego źrenice się powiększyły. Ekspresowo zrzucił z siebie lalę, którą chwilę wcześniej się zajmował, a ona ledwo utrzymała się na nogach.
– Kylie, to nie tak. To znaczy… Ja… To tylko… Wiesz, że…
– Kluczyki do auta, mieszkania i pieniądze, które ci pożyczyłam, mają wrócić do mnie w ciągu dwóch dni. Masz zniknąć z mojego życia.
Asher wstał i zaczął się nerwowo tłumaczyć z miną zbitego psa. Tym razem nie było mi go jednak żal. Potwornie zabolało mnie to, co teraz zrobił. Nie miałam pojęcia, skąd wzięłam tyle siły, by stawić czoło tej sytuacji i mu to wszystko wygarnąć.
– Ona nic nie znaczy… To…
– Nic nie znaczę? Mówiłeś co innego chwilę wcześniej! W takim razie powinieneś mi zapłacić za numerek i loda! – Piskliwy głos dziwki dotarł do moich uszu.
Asher zbladł, ktoś obok mnie parsknął śmiechem, a ja miałam ochotę rzucić w tę dziunię czymkolwiek, co znajdzie się pod moją ręką. Nie tracąc opanowania, odwróciłam się na pięcie i postanowiłam odejść.
– Kylie, nie mam pieniędzy. Potrzebuję więcej czasu, by móc oddać ci kasę, którą pożyczyłaś mi na studia – usłyszałam nieco ciszej za swoimi plecami.
Odwróciłam się ponownie i z wystawionym w jego stronę palcem powiedziałam:
– Nie. Masz dwa…
– Jestem pierwszy w kolejce – usłyszałam nieznajomy głos. Jego ton był tak samo przeszywający jak wzrok. Jeszcze długo odtwarzałam go sobie w głowie.
Doskonale wiedziałam, do kogo należał. Przywołałam profesjonalny uśmiech i grzecznie zwróciłam się do mężczyzny, dopiero w tej chwili zaszczycając go uwagą.
– Proszę wybaczyć, ale nie interesuje mnie, ile ten kłamliwy zdrajca jest panu winien. – W moich oczach niespodziewanie wezbrały łzy. – Interesuje mnie tylko to, co do mnie należy, więc z łaski swojej… – próbowałam sprawić, by mężczyzna się ode mnie odczepił.
– Ash, przypomnij nam, ile jesteś mi dłużny? – Mężczyzna przeniósł obojętny wzrok na mojego byłego.
– Dwieście… – Asher wybąkał niepewnie.
– Nie. Razem z dzisiejszym dniem. – Mężczyzna nie pozwolił mu dokończyć.
– Czterysta…
Nie mogłam i nie chciałam uwierzyć w to, co usłyszałam.
– Czterysta czego? – Nieznajomy ponaglił Ashera.
– Czterysta pięćdziesiąt tysięcy – dokończył wreszcie Ash.
To prawie pół miliona… Jak mogłam tego nie zauważyć? On był uzależniony. Zapewne grał już od dłuższego czasu. A jeżeli dług u tego mężczyzny nie był jedynym? Jeżeli Asher będzie miał problemy z mafią? Kim właściwie był ten facet? Może to jakiś biznesmen? Albo gangster?
Kolejny raz miałam ochotę się rozpłakać, bo nie wiedziałam, co robić. Pomóc mężczyźnie, który miał zostać moim mężem? Czy zostawić go nie wiadomo w jakim niebezpieczeństwie?
– Asher, pomogę ci, jeśli zaczniesz leczenie – rzuciłam bez zastanowienia, bo, do cholery, nawet jeśli nic nie miało mnie już z nim łączyć, nie mogłam wymazać całej naszej wspólnej przeszłości.
Kolejne parsknięcie ze strony nieznajomego mężczyzny sprawiło, że miałam ochotę mu wygarnąć. Popatrzyłam prosto w te rozbawione oczy, a kiedy już chciałam coś powiedzieć, on odezwał się pierwszy:
– Ash, całkowicie anuluję twój dług, jeżeli twoja dziewczyna odda mi się na jedną noc.
Słowa docierały do mnie jakby w zwolnionym tempie.
Wypowiedział to zdanie z rozbawieniem, nie odwracając ode mnie wzroku. Patrzył mi prosto w oczy, żądając tego, bym się z nim przespała?! W tamtym momencie go znienawidziłam. I już sama nie wiedziałam, na kogo byłam bardziej wściekła! A kiedy miałam roześmiać mu się w twarz, słowa Ashera uderzyły we mnie z podwójną siłą:
– Kylie, proszę. Wybaczę ci. Później pójdę na leczenie, będziemy szczęśliwi…
Nie wiem, co dalej mówił. Liczyło się dla mnie tylko to, że chciał mnie sprzedać. Sprzedać jak dziwkę…
Błyskawicznie wymierzyłam Ashowi policzek, a następnie, jak w amoku, chwyciłam napełnioną jakimś alkoholem szklankę i chlusnęłam nim prosto w twarz nieznajomego.
– Nie jestem dziwką! Nie ma ceny, za którą mógłbyś mnie dotykać choćby przez sekundę – wysyczałam w twarz mężczyzny, przy którym ekspresowo znalazło się pięciu goryli.
– Jeszcze się okaże, Kylie – odpowiedział spokojnie, wycierając twarz w materiałową chusteczkę i uspokajając gestem drugiej ręki swoją ochronę.
Ruszyłam w stronę wyjścia, choć nogi miałam jak z waty. Musiałam jak najszybciej znaleźć się na zewnątrz, na świeżym powietrzu. Modliłam się przy tym, by nie rozpłakać się jak dziecko przy wszystkich w kasynie. Wybiegłam przed hotel i zaczęłam rozglądać się nerwowo za taksówką. Nie wiedziałam wtedy, że osoba, z którą miałam tego dnia do czynienia, zmieni moje życie i doprowadzi do punktu, w którym nie będzie odwrotu…
Kiedy wybiegłam z kasyna, pędem ruszyłam w stronę postoju taksówek. Kierowca, widząc na mojej twarzy rozmazany makijaż i wszystkie złe emocje, nie zadawał żadnych pytań. Cierpliwie poczekał na adres i w ciszy ruszyliśmy do miejsca, w którym Ash z pewnością nie odważyłby się mnie szukać.
Nigdy nie sądziłam, że będę marzyć o znalezieniu się akurat w taksówce. Dopiero po zatrzaśnięciu drzwi przestałam się powstrzymywać i pozwoliłam sobie na szloch. Po kilku minutach nieco się uspokoiłam. Płacz natychmiast zastąpiła złość. Byłam wściekła na tego zadufanego w sobie typa, który poza pięknymi oczami niczym mi nie imponował. Choć może i był przystojny, i z pewnością wysoki, a pod czarną koszulą kryły się mięśnie, to jego paskudny charakter sprawił, że wygląd nie miał znaczenia. Nie wytrzymałabym z nim godziny, minuty, a nawet pieprzonej sekundy!
Miałam też wrażenie, że nieznajomy doskonale zdawał sobie sprawę, ile tak naprawdę znaczę dla Ashera. W tamtym momencie to wszystko cholernie bolało…
Pół godziny później znalazłam się już pod domem rodziców. Od dwóch minut stałam przed drzwiami, zastanawiając się, czy to dobry pomysł. Nie chciałam ich martwić, ale wiedziałam, że rozmowa mnie nie ominie. Byłam też pewna, że Ash tutaj nie przyjedzie. Wyciągnęłam rękę w stronę dzwonka i go nacisnęłam.
Mama i tata nigdy wprost nie powiedzieli mi, że mój wybranek nie do końca im się podoba, ale przy każdej okazji tata dawał znać Asherowi, że pochodzą z dwóch różnych światów…
Moje przemyślenia przerwały kroki dochodzące z wnętrza domu. Nagle zapaliło się światło w przedpokoju, a już kilka sekund później usłyszałam znajomy odgłos przekręcanego zamka i otwieranych drzwi. Zmarszczone brwi taty i wypisane na twarzy zaciekawienie bardzo szybko zastąpiło zmartwienie, ale też pocieszający uśmiech.
W tamtej chwili pewnie pomyślał o najgorszym. Bez wątpienia był przerażony tym, jak wyglądałam, ale jak to ojciec… Jak zawsze zachował zimną krew.
– Kylie, dziecko…
Tata nie dokończył zdania, a ja już byłam w jego ramionach. Zrobiłam to w odruchu bezwarunkowym.
– To tak bardzo boli… Tak bardzo, że…
Nie przemyślałam również tego, co tak naprawdę chcę mu powiedzieć. W tamtym momencie musiało zabrzmieć to fatalnie, zwłaszcza że moje słowa niczego nie wyjaśniały, a zamiast nakreślić jakoś sytuację, w której się znalazłam, kolejny raz zaczęłam szlochać.
Tata zaprowadził mnie do salonu. Mama, tak jak zawsze o tej porze, oglądała jeszcze telewizję. Na mój widok zerwała się na równe nogi. Również była w szoku i w jej głowie z pewnością pojawiły się najgorsze scenariusze.
– Kylie? Co się stało? – Po chwili bezruchu podeszła do kanapy, na którą opadłam, i usiadła tuż obok mnie, kładąc rękę na moim udzie.
Na moment schowałam twarz w dłoniach, ale wiedziałam, że jeżeli powiem im teraz, to będę to miała z głowy, a oni nie będą żyli w niepewności, co tak naprawdę się wydarzyło. Wzięłam głęboki wdech i w końcu to powiedziałam.
– Trzeba odwołać ślub.
– Wiedziałem, że ten nieudacznik…
– Nicholasie! Nie teraz… – burknęła do ojca mama.
– To koniec. Ślubu nie będzie – powtórzyłam, by do nich dotarło.
– Co się stało, Kylie? – Mama zapytała spokojnie, a dzięki temu ja również trochę ochłonęłam.
– Zdradził mnie. Jest uzależniony od hazardu i Bóg wie ile i komu wisi pieniędzy. Wiem jedynie o jednym szemranym kolesiu i o prawie półmilionowym długu. Boję się, że jest tego więcej… – wyjaśniłam, omijając jeden szczegół.
– Spokojnie, córeczko. Zgłoszę sprawę Sunderowi. Nie martw się. Organizacja zajmie się ochroną i z pewnością nikt nie będzie nam zagrażać. – Przytaknęłam ojcu i w duchu mu dziękowałam, że nie skomentował tego, co Ash narobił.
Przez godzinę siedziałam z mamą przy herbacie. Próbowała mnie pocieszać, ale poczułam ulgę dopiero, gdy ona i tata poszli spać, a ja mogłam udać się do swojego dawnego pokoju, który nic a nic się nie zmienił. Tam znów pozwoliłam sobie na płacz. Tym razem w samotności i w poduszkę.
***
Z samego rana obudziły mnie podniesione głosy. Zerwałam się gwałtownie z łóżka i zanim dotarło do mnie, gdzie się znajduję i co wczoraj się wydarzyło, spanikowałam i wybiegłam z pokoju jak poparzona, bo już widziałam oczyma wyobraźni, jak ojciec morduje Asha.
Prawie się zabiłam na schodach, a kiedy stanęłam w progu salonu, miałam ochotę uderzyć się w głowę za swoje głupie myśli.
– Uduszę ją własnymi rękoma, pani Wilson! Uduszę, wskrzeszę, a później znowu uduszę! Śpi sobie smacznie, tak? To ja ją za chwilę obudzę!
Isla wymachiwała rękoma przed moją mamą, a ta, mając już na końcu języka odpowiedź, zamilkła, gdy zobaczyła, jak moja przyjaciółka przenosi swój morderczy wzrok wprost na mnie. Poczerwieniała jeszcze bardziej i zaczęła krzyczeć na nowo.
– Na głowę upadłaś?! Wiesz, jak się martwiłam?! Szukałam cię w twoim mieszkaniu i każdym pieprzonym pokoju w waszych hotelach! Właśnie jechałam na policję, ale w ostatniej chwili przypomniałam sobie, że jeszcze tutaj nie sprawdzałam.
Chwilę zajęło zrozumienie, dlaczego przyjaciółka jest na mnie aż tak wściekła. Była świadkiem całego wczorajszego zajścia, a następnie mojej ucieczki. I kiedy dotarło do mnie, że już w taksówce padł mi telefon, przez co nie dałam jej żadnego znaku życia, całkowicie ją zrozumiałam i zrobiło mi się głupio.
– Zapomniałam – wydukałam.
– Zapomniałaś?!
– Tak. Zapomniałam podłączyć telefon do ładowania, kiedy tutaj dotarłam. Przepraszam, Isla – przyznałam szczerze i ze skruchą w głosie.
– Do cholery, tylko tyle? Wiesz, co przychodziło mi do głowy?!
– Bardzo, ale to bardzo przepraszam. Nie mam nic na swoją obronę. Wiem, że na pewno się martwiłaś. Gdyby role się odwróciły, też umierałabym ze strachu. Jeszcze raz bardzo cię przepraszam.
Isla przymknęła oczy, a kiedy ponownie je otworzyła, podeszła do mnie i mocno przytuliła. Gdybym jej nie znała, zastanawiałabym się, czy naprawdę nie chce mnie udusić…
***
Dwie godziny później, nadal siedząc w moim pokoju, rozmawiałyśmy o wczorajszym wieczorze. Kilka razy w moich oczach pojawiły się łzy, ale było już lepiej niż poprzedniej nocy.
– Co teraz? Oświadczenie do prasy?
Isla zapytała o to, gdy kładła się obok mnie na łóżku. Teraz już we dwie wpatrywałyśmy się w sufit, jakby był jakimś dziełem sztuki.
– Będą za mną biegać jak hieny. Za rodzicami również… Ale nie mam innego wyjścia. Muszę wydać oświadczenie, bo za chwilę tak czy siak ktoś puści parę z ust. Jak nie catering, który będę musiała odwołać, to dekoratorka albo i setka innych osób, które miały brać w tym udział – westchnęłam. – Wyobraź sobie te cudowne nagłówki… „Dziedziczka sieci hoteli Wilson została sama!”, „Ślubu nie będzie – Wilson go odwołała”, „Wielka rodzina Wilson jednak się nie powiększy”… – wypowiadałam te zdania niczym profesjonalna dziennikarka.
Isla parsknęła śmiechem, a po chwili dodała coś, za co do końca życia będę jej wdzięczna. I choć wtedy jeszcze nie wiedziała, uratowała mnie przed hienami, pośmiewiskiem i co najważniejsze, jej słowa sprawiły, że znalazłam właściwą ścieżkę, która okazała się tą ostatnią…
– A gdyby tak zrobić coś, co będzie głośniejsze od odwołania ślubu? Albo połączyć jedno i drugie? Sama nie wiem, co mogłoby to być, ale chodzi mi o coś takiego, by prasa mogła się na tym skupić…
Szumiało mi w głowie od słów przyjaciółki, ale kiedy dotarło do mnie, jak dobry był jej pomysł, miałam ochotę ją ozłocić!
– Isla…
– No?
– Jesteś geniuszką. – Odwróciłam głowę w jej stronę.
– Jestem? – Dziewczyna również na mnie popatrzyła. – Pfff… Oczywiście, że jestem! – Sama sobie odpowiedziała.
– Nie odwołam ślubu. To znaczy odwołam, ale nie imprezę. Zmienimy ją w bal charytatywny. Wydam oświadczenie, że ślubu nie będzie, ale powiadomię wszystkich, że marnowanie pieniędzy to ostatnie, czego chcę w takiej sytuacji. Każdy zdaje sobie sprawę, że zaliczki już przepadły. – Wstałam i energicznie podeszłam do okna. – Wystawimy obrazy i biżuterię na licytację i może jeszcze coś, co sprawi, że uzbieramy na wyremontowanie sierocińców. Przynajmniej tych, które są najbliżej Los Angeles. To odbije się szerokim echem i zrówna się z informacją o odwołaniu ślubu. – Przygryzłam usta, rozmyślając. – Już wiem! Wystawię na licytację taniec.
– Taniec?
– Tak. To będzie zabawne, bo przecież miał być pierwszy taniec. Zamiast niego będzie jeden. I za to dość kosztowny dla wygranego. – Uśmiech nie schodził mi z ust.
Isla podparła się na łokciach, leżąc na materacu.
– No w końcu wróciła moja szalona Kylie.
Cały czas uśmiechałam się do niej szczerze, ale niestety musiała dodać coś, co na nowo zagotowało we mnie krew.
– Znasz go?
– Kogo? – zapytałam, ale doskonale wiedziałam, o kim mowa.
– Faceta z kasyna. Och, nie udawaj. Z pewnością go zapamiętałaś. – Isla zmrużyła oczy, obserwując moją reakcję.
– Tak. Zapamiętałam sytuację, w której koleś zaproponował, by mój facet mnie sprzedał, i zapamiętałam również to, że Ash chciał to zrobić! – Mimowolnie podniosłam głos.
– Dobrze, już dobrze. Nie ma sensu marnować już twoich nerwów, ale to, jak on na ciebie patrzył… Boże, mimo tej całej sytuacji nawet mi zrobiło się gorą…
– Dosyć, Isla! Mam nadzieję, że już nigdy go nie spotkam. Mam nadzieję, że nie spotkam ani tego nadętego dupka, ani Asha…
***
Następnego dnia poinformowałam ojca o pomyśle, który narodził się w mojej głowie dzięki przyjaciółce. Tata nie był na początku przekonany, ale po namyśle przytaknął i tym samym przyzwolił mi zrealizować plan.
Od rozstania minęły już dwa tygodnie i to właśnie dziś, dosłownie za kilkanaście minut, miał się odbyć bal charytatywny. Dopiero od kilku dni było względnie spokojnie. Prasa przyjęła oświadczenie. Ludzie sporo gadali, ale teraz zrobiło się już głośniej o balu niż o odwołaniu ślubu… Ja również z każdym dniem czułam się lepiej. Co prawda samo wspomnienie Asha bolało tak samo, ale już nie płakałam i miałam pozytywne nastawienie.
Ash się do mnie nie odezwał. Auto zostało odwiezione pod moje mieszkanie, a kluczyki wrzucone do skrzynki pocztowej. Zero rozmowy, zero jakichkolwiek wyjaśnień, zero odzewu i zero przelewów na moje konto. Przynajmniej raz dziennie martwiłam się, czy ktoś nie dopadł go za długi. Ale mimo to uważałam, że sam nawarzył sobie piwa i musi je wypić.
Pewnym krokiem weszłam na salę i mimo iż bywałam tutaj wcześniej, to w tym dniu, dokładnie o tej godzinie miałam przekraczać jej próg w białej sukni, elegancko upiętym hiszpańskim koku i miałam być szczęśliwą mężatką.
Teraz włożyłam jednak satynową, błękitną kieckę z mocno wyciętymi plecami. Rozpuściłam i wyprostowałam włosy, przyszłam tu sama i z całą pewnością nie byłam szczęśliwa.
– Wyglądasz… Och, córeczko. Wyglądasz cudownie. – Nawet nie wiem, kiedy podeszła do mnie mama.
– Dziękuję. Również wyglądasz wspaniale, mamo. – Uśmiechnęłam się do niej, a następnie wzięłam ją pod ramię i ruszyłyśmy do ojca, który stał na środku sali i już rozmawiał z ważnymi gośćmi.
Z daleka w towarzyszu mojego taty rozpoznałam burmistrza. Oczywiście, że nie chciałam z nikim rozmawiać, ale nie mogłam pokazać, że temat ślubu jest dla mnie trudny. Oprócz tego, że wszystkiemu przyglądali się wybrani i zaproszeni przeze mnie dziennikarze, to wśród gości byli też najwięksi plotkarze na świecie.
– Droga Kylie, bardzo mi przykro z powodu zaistniałej sytuacji. – Burmistrz Miller podał mi dłoń.
– Jak to mówią, szczęście w nieszczęściu. Mam nadzieję, że dzięki dzisiejszemu wydarzeniu uda się wesprzeć tych najmłodszych, którzy sami nie mają możliwości, by zebrać jakiekolwiek fundusze – odpowiedziałam z wyuczonym uśmiechem.
Po wymianie kilku zdań z głową miasta zauważyłam spore zamieszanie przy drzwiach. Kilku mężczyzn w czarnych garniturach poustawiało się w strategicznych miejscach, ale nie przypominam sobie, żebym zamawiała dodatkową ochronę.
– O co chodzi, tato? – zapytałam, kiedy jego wzrok również skupił się na zamieszaniu.
– To z pewnością ochrona głowy organizacji. Młody Sunder lubi takie wejścia. Wyobraź sobie, Nicholasie, jakie było moje zdziwienie, kiedy pierwszy raz przyszedł do mnie w interesach, do ratusza, właśnie w takim składzie. – Burmistrz zaśmiał się gardłowo, jednak spiął i odszedł w kierunku wejścia, tak jakby chciał powitać jako pierwszy nowego szefa, niczym króla…
Zostałam na środku sali wraz z rodzicami, którzy stali po mojej lewej. Przestałam być w centrum uwagi. Nikt na mnie nie patrzył. Każda osoba, która znajdowała się w przestronnym pomieszczeniu, w tamtym momencie spoglądała w stronę drzwi. Wszyscy chcieli ujrzeć nowego szefa organizacji, który nie miał opinii pluszowego misia.
Nieznajomy mężczyzna pojawił się przed moimi oczami i w tamtej chwili przeszedł mnie dreszcz i przetoczyło się mnóstwo emocji. Zarówno tych złych, jak i dobrych. Nagle zrobiło mi się chłodno, jednak kiedy mężczyzna przeszył mnie wzrokiem, zalała mnie fala gorąca. Mój oddech stał się ciężki. Nie do końca rozumiałam swoją reakcję. To strach? Powinnam się go bać?
Zmierzał w naszą stronę, nawet na milisekundę nie przenosząc wzroku na nikogo innego. Wyminął burmistrza, nie przystając przy nim i nie odpowiadając na przywitanie. Szedł wprost do mnie.
Będąc w połowie drogi, przesunął wzrokiem w dół, na moje ciało. Bardzo dokładnie przyjrzał się dekoltowi i rozcięciu sukienki na prawym udzie. Następnie jego spojrzenie wróciło do mojej twarzy. Uniósł nieznacznie kącik ust.
Przełknęłam głośno ślinę. Nie byłam bowiem pewna, co się stanie, kiedy w końcu do nas dotrze. Pieprzony facet z kasyna, który chciał mnie kupić, który ze mnie drwił, na którego wylałam cholernego drinka, jest Olivierem Sunderem.
– To młody Sunder. Nie powinnyście z nim rozmawiać. Przywitacie się i odejdziecie do innych gości. – Ojciec rzucił szybko.
Zaschło mi w gardle. Odchrząknęłam i bąknęłam cicho.
– Znam go.
Czułam na sobie wzrok ojca.
– Znasz? – zapytał zdziwiony.
Ja jednak nie zdążyłam już nic odpowiedzieć, bo po sekundzie Sunder stał z wyciągniętą w stronę mojego taty ręką…
* * *
koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji
Wydawnictwo Akurat
imprint MUZA SA
ul. Sienna 73
00-833 Warszawa
tel. +4822 6211775
e-mail: [email protected]
Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl
Wersja elektroniczna: MAGRAF sp.j., Bydgoszcz