Troy - Angela Santini - ebook + audiobook + książka

Troy ebook

Santini Angela

4,7

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Czy miłość wystarczy, żeby wygrać tę bitwę?

Wyczekiwany drugi tom „Szmuglerów”.

Marina Moore staje przed najtrudniejszym wyzwaniem. Czy poradzi sobie z konsekwencjami swojej decyzji o porzuceniu uprzywilejowanego życia i podąży za głosem serca? Czy będzie gotowa poruszać się w podstępnym świecie przemytników, intryg i zdrady? Kiedy niebezpieczeństwo czai się za każdym rogiem, Marina musi zdecydować, gdzie leżą granice jej lojalności i co jest gotowa zaryzykować dla miłości. Wkrótce zostanie zmuszona do dokonania wyboru, który na zawsze zmieni jej życie. Z wyrazistymi postaciami, zapierającą dech w piersiach akcją i urzekającą historią miłosną, „Troy” jest obowiązkową lekturą dla fanów romansu i przygody. Odkryj cenę miłości w tej niezwykłej powieści.

Angela Santini– młoda polska autorka, od 2012 roku mieszka w Londynie. W 2021 roku zadebiutowała książką „Obsesje”, która spotkała się z gorącym przyjęciem czytelniczek. W 2022 roku ukazała się jej kontynuacja w postaci dwóch tomów – „Obłędy” i „Odwet”. Zapewnia, że w życiu nic jej tak nie wyszło, jak trójka wiecznie głodnych dzieci, które – w przeciwieństwie do niej – doskonale wiedzą, czego chcą. No dobrze, ona też wie, czego chce – z tą różnicą, że jej dzieci to dostają. Zapewnia także, że jest szczęśliwą matką, żoną i niczyją kochanką. Poza tym jest całkiem zwyczajna – kocha gotować, tańczyć, czytać i oglądać filmy o seryjnych mordercach.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 402

Oceny
4,7 (78 ocen)
60
13
5
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
annawisniewska13a

Nie oderwiesz się od lektury

Druga część lepsza niż pierwsza 😍😍😍nie mogłam się oderwać 😍
10
myszkaa877

Nie oderwiesz się od lektury

awww Kocham ❤️❤️
10
Wiolka0870

Nie oderwiesz się od lektury

Nie będę pisać co czuję po przeczytaniu tej książki, poprostu musisz ją przeczytać żeby poczuć....
10
Anna19711

Nie oderwiesz się od lektury

fajna historia i dobrze napisana
00
MarzenaKaczmarek1984

Nie oderwiesz się od lektury

Dla mnie super 2 część zdecydowanie lepsza. polecam
00

Popularność




KSIĄŻKI AUTORSTWA ANGELI SANTINI

OBSESJE

OBŁĘDY

ODWET

MARINA

Copyright © Angela Santini, 2023

Projekt okładki

Paweł Panczakiewicz

Zdjęcie na okładce

© Vladimirs Poplavskis | Dreamstime.com

Redaktor prowadzący

Michał Nalewski

Redakcja

Anna Płaskoń-Sokołowska

Korekta

Katarzyna Kusojć

Bożena Hulewicz

ISBN 978-83-8352-505-1

Warszawa 2023

Wydawca

Prószyński Media Sp. z o.o.

02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28

www.proszynski.pl

Tę książkę dedykuję wszystkim,

którym miłość choć raz złamała serce.

Przeżyjmy to jeszcze raz.

El amor verdadero nunca se acaba.

LISTA UTWORÓW MUZYCZNYCH

Kiedy piszę, zawsze towarzyszy mi muzyka, inna w zależności od nastroju i sceny. Dlatego przygotowałam dla Was listę utworów, których słuchałam podczas najbardziej emocjonujących rozdziałów. Postarajcie się sami odgadnąć, która z tych piosenek odzwierciedla emocje bohaterów.

Dreszcze i łzy gwarantowane!

Gangsta Lovin’ , Eve feat. Alicia Keys

Shut Up and Listen, Nicholas Bonnin & Angelicca

Escapism, RAYE & 070 Shake

Can We Kiss Forever?, Kina

Forget Me, Lewis Capaldi

Hold Me While You Wait, Lewis Capaldi

Middle Of The Night, Elley Duhè

21 Questions, 50 Cent

Candy Shop, 50 Cent

Still Don’t Know My Name, Labrinth

Kiss Me More, Doja Cat feat. SZA

Boys, Britney Spears

No love, Eminem feat. Lil Wayne

Me And My Girlfriend, Makaveli

PS

Rozdział 31

Gangsta’s Paradise, Coolio feat. L.V.

ROZDZIAŁ 1

MARINA

Karetka staje. Ciszę w jej wnętrzu wypełnia jedynie bicie mojego serca. Łup. Łup. Łup. Jest mi tak niedobrze, że chyba zemdleję na leżąco. Nie analizuję w ogóle tego, co zrobiłam. Nie mogę. Wiem tylko, że zrobiłam coś pod wpływem silnych emocji, które wciąż nie chcą mnie opuścić. Jeśli teraz nas złapią… Co z nami będzie?

Słyszę, że drzwi ambulansu się otwierają. O Boże.Zaciskam mocniej palce na metalowej obręczy łóżka i biorę haust powietrza, by napełnić skurczone płuca.

– Koniec podróży – słyszę, na co rozszerzam powieki i mocniej zaciskam spocone palce. – Możesz wstać.

Nie chcę.

Nie mogę się ruszyć.

– Marina?

Mrużę oczy i wsłuchuję się w głos, który wypowiada moje imię, a potem siadam i wyostrzam wzrok. W otwartych drzwiach, w półmroku i smugach światła, stoi mężczyzna, dla którego podjęłam najgłupszą życiową decyzję. Możliwe, że będziemy płacić za to wszystkim, co mamy, ale widząc go, zrywam się na równe nogi, bo w tej chwili został mi tylko on.

Wtulam się w niego tak mocno, jakbym chciała się z nim stopić.

– Już dobrze, prawie po wszystkim.

Odrywam policzek od jego spoconej koszulki, by spojrzeć w niebieskie przejrzyste oczy.

– To znaczy? Jesteśmy na miejscu? – Rozglądam się po pustynno-roślinnym terenie i znowu na niego patrzę. – Tak?

Mężczyźni z karetki przeładowują torby z pieniędzmi do jakiegoś wielkiego samochodu. Robią to jak zawodowcy, jakby od urodzenia byli do tego szkoleni.

– Nie, ale już się nie rozdzielimy. – Troy podaje im rękę i wręcza po trzy pliki banknotów. – Dzięki, będziemy w kontakcie.

Boże, co tu się dzieje?

Co ja tutaj robię?

– Jasna sprawa – mówi jeden z nich. – Szerokiej drogi.

– Możesz ściągnąć kamizelkę. – Troy odrywa ją ze mnie i nakłada mi na głowę bejsbolówkę z logo… wojska. – Za dnia będziemy nosić okulary przeciwsłoneczne.

Za dnia? Jakiego dnia? Gdzie my, do cholery, jesteśmy? I dokąd w ogóle zmierzamy? Nie jechałam zbyt długo, to fakt, ale czy to rozsądne, żeby dalej jechać, kiedy na pewno wszyscy nas ścigają?

Podchodzę do tabliczki, żeby przeczytać napis.

– Jesteśmy w Meksyku – oznajmiam w zasadzie samej sobie. – Przejechałam przez granicę bez żadnej kontroli?

Troy potakuje niemo i chwyta mnie za rękę.

No tak. Czytałam akta. Wiem, jaką ma władzę i możliwości, ale dalej jestem zdumiona. Wiedzieć o czymś a brać w tym udział to dwie różne rzeczy. Czuję się winna. Zdradziłam własnego ojca i uciekłam do Meksyku.

Nie wiem, czy moja miłość do Troya to wystarczające, by mój tata mi wybaczył.

– Jak się czujesz? – pyta mnie po chwili Troy, a ja myślę, że nigdy nie czułam się bardziej podle, nigdy bardziej się nie bałam. Ale z jakiegoś powodu nie chcę teraz o tym mówić. – Przepraszam cię za to. Za to wszystko.

Z trudem przełykam ślinę. Jego poczucie winy, strach, zmęczenie i troska powodują, że nie jestem w stanie powiedzieć prawdy. I chociaż ta tkwi w mojej głowie niczym tykająca bomba, chociaż mam miliony pytań, postanawiam odłożyć to wszystko na kiedyś.

Najpóźniej na jutro.

– Nie wiem, Troy. Czuję się… dziwnie. Dopiero co wysiadłam z karetki pędzącej na łeb na szyję i wciąż słyszę jej wycie, a do tego… – Biorę od niego butelkę z wodą i upijam kilka łyków. – Cholernie się boję.

– Wiem, ale musimy ruszać. Porozmawiamy w drodze.

I to by było na tyle.

Otwiera drzwi do ogromnego, sześcioosobowego czarnego SUV-a, którego nigdy wcześniej nie widziałam. Wygląda na bardzo bezpieczny, więc bez gadania wspinam się do środka. Kiedy zajmuję miejsce, uderza mnie ekskluzywność jego wnętrza. Są tu przygotowane napoje i przekąski, są nawet tablety. W życiu nie wpadłabym na to, że taki czołg ma w środku podobne bajery.

Kierowca najpierw zerka na mnie we wstecznym lusterku, po czym odwraca się z sympatycznym uśmiechem. Z grzeczności go odwzajemniam, ale najchętniej schowałabym się gdzieś, gdzie mogłabym odzyskać racjonalne myślenie.

– Jak to się włącza? – pytam Troya, bo gdy naciskam przycisk, tablet nie reaguje.

– Nie możemy niczego włączać – odpowiada. – To zbyt ryzykowne.

– Mogę chociaż skontaktować się z mamą?

Patrzę na niego wyczekująco, chociaż sama nie wiem, co miałabym jej powiedzieć. „Cześć, mamusiu, postanowiłam zmienić plany, wyjechać do Meksyku i wbić ci nóż w serce”?

Ale jakaś część mnie potrzebuje się z nią skontaktować. To moja mama i na pewno odchodzi od zmysłów.

– Jest środek nocy, poza tym… – Troy wzdycha i opiera głowę o miękki skórzany zagłówek.

– To zbyt ryzykowne – dokańczam za niego.

– Właśnie.

Odwracam twarz w stronę szyby i zamykam oczy, bo wtedy wszystko wydaje się łatwiejsze, a może nawet nierzeczywiste. Tyle że tak wygląda rzeczywistość. Jestem tutaj, z nim, w ciąży, bez rodziny, środków do życia, pracy, w drodze do miejsca, którego kompletnie nie znam.

Nagle ogarnia mnie poczucie wstydu, nie większe niż winy. Mam kochających rodziców, dlaczego odwdzięczyłam się im w taki sposób? Czy naprawdę aż tak bardzo go kocham? Czy może strach przed wychowaniem tego dziecka bez niego przewyższył wszystko i wszystkich?

Co się ze mną, do diabła, dzieje? Jak mam zamiar wychować to dziecko, skoro właśnie sama zafundowałam sobie życie uciekinierki?

Coś się wymyśli. Na pewno da się to jeszcze jakoś odkręcić.

Tak bardzo chciałabym móc teraz powiedzieć moim rodzicom, że ich przepraszam. Powiedzieć im, że zostanę mamą, więc może dlatego zdecydowałam się na taki krok. Może to byłoby dla nich wystarczające?

Miałam dobre życie. Byłam szczęśliwym dzieckiem.

Czy moje dziecko będzie równie szczęśliwe? Czy będzie się wychowywało w domu pełnym miłości, a moi rodzice będą przychodzić na jego przedstawienia? I dlaczego właśnie teraz zadaję sobie te pytania? Czy intuicja podpowiada mi, że to droga bez powrotu, a decyzje, które podejmuję, są, najprościej mówiąc… głupie?

– Marina.

Wzdrygam się, uderzając ręką w szybę.

– Co? Co?

– Spokojnie. Musisz coś zjeść, zatrzymaliśmy się w mało widocznym miejscu. Chodź.

Troy wysiada pierwszy i czeka, aż zrobię to samo, ale zajmuje mi to całą wieczność. Przesuwam tyłkiem po siedzeniu i wystawiam najpierw same stopy.

– Bolą mnie nogi. I szyja. I plecy… – jęczę.

– Mogę wziąć cię na ręce.

– Nie. Nie trzeba.

W końcu wysiadam i rozprostowuję sztywne kończyny. Jest świt; mam nadzieję, że przespałam całą podróż, zaraz wezmę orzeźwiającą kąpiel i przebiorę się w coś czystego.

– Zaczekaj.

Zatrzymuję się, bo ton jego głosu brzmi aż nadto poważnie, a on sam pociera palcem wskazującym brodę i chyba układa sobie w głowie „jak by ci to powiedzieć” albo coś w tym stylu.

Wracam, żeby być bliżej niego, a wtedy jego wzrok ląduje na mojej twarzy.

– Tak?

– Chciałem zapytać… jak się czujesz?

O. Nie spodziewałam się takiego pytania, ale prawdę powiedziawszy, nie wiem, czy w ogóle czegoś się spodziewałam, odkąd – mówiąc rzeczowo – spieprzyłam z kraju.

Pocieram kącik ust, wyczuwając zaschniętą ślinę, i zastanawiam się, co mam odpowiedzieć. Zgodziłam się na to całe szaleństwo i nie chcę, żeby czuł się tak, jak w tej chwili wygląda, że się czuje.

– Weszłam w rolę lepiej niż Janet Leigh w Psychozie.

Wymuszam uśmiech, a potem kieruję się w stronę jakiegoś baru. Wygląda jak żywcem wyjęty z horroru, ale jestem tak głodna, że zjem nawet stek z człowieka.

– Kto? – Troy dogania mnie i otwiera mi drzwi. – W czym?

– Janet przez swoją rolę nabawiła się poważnej paranoi podczas brania prysznica, a ja już nigdy więcej nie wsiądę do karetki.

Kąciki jego oczu unoszą się pod wpływem uśmiechu, więc można powiedzieć, że udało mi się go trochę zrelaksować.

– Rozumiem, jeszcze raz przepraszam, ale to było jedyne wyjście, żeby bezpiecznie cię eskortować.

Tak…

Siadamy na skrzypiących krzesełkach i zamawiamy frytki z colą.

– Jak to się stało, że byłeś tam szybciej ode mnie? – pytam Troya.

– Przedostaliśmy się tunelem.

Dobra. Cofam pytanie.

– Gdzie reszta ludzi?

– W drodze.

– Gdzie właściwie jesteśmy?

– Jesteśmy w Nogales, więc najgorsze za nami, ale to nie koniec podróży.

– Kiedy dotrzemy do miejsca docelowego? – Posypuję sflaczałe frytki solą i wkładam trzy naraz do ust.

– Za siedem godzin, ale z twoimi postojami może nam zlecieć cała doba. – Uśmiecha się, pijąc colę ze szklanej buteleczki.

– Siedem godzin? – Nachylam się do niego. – Dokąd dokładnie, Troy? Przecież mam prawo wiedzieć.

Poprawia się na krześle i w końcu na mnie patrzy. Nie ukrywam, że zaczyna mnie to irytować. Niech przestanie traktować mnie jak małe dziecko i mówi do mnie prosto z mostu.

– Do Tijuany.

Cofam brodę i podnoszę brwi. Ale w sumie czego się spodziewałam? Że zabiera mnie na wakacje do Tulum? Zrobimy sobie fajne fotki na Instagram, a potem odstawi mnie do domu?

Ja pierdolę.

San Diego graniczy z Tijuaną. To miejsce widziałam również w aktach, więc to naprawdę tam rozgrywa się cała sceneria rodem z filmów o bossach narkotykowych. I ja, Marina Moore, dziewczyna, która boi się przejechać na czerwonym świetle, mam do nich dołączyć.

Przełykam kawałek frytki, która nagle zrobiła się twarda.

– Co będziemy tam robić?

Pewnie Troy zna jakieś bezpieczne miejsce, bo nie chcę nawet sobie wyobrażać, że miałabym mieszkać w Meksyku z tymi wszystkimi ludźmi, którzy za pieniądze sprzedaliby duszę diabłu. Co ja w ogóle sobie myślałam?

Nie, Marino. Ty nie myślałaś. I w tym rzecz.

Odkąd poznałam Troya, przestałam myśleć.

– Układać życie. Od nowa – odzywa się Troy, więc skupiam na nim całą swoją uwagę.

Wszystkie moje zmysły są z nim niemal połączone, ale mój mózg wciąż nie potrafi się ocknąć.

– Może nie jest to najlepsze miejsce na wychowanie dziecka, ale niczego wam nie zabraknie i będziemy razem. Tylko to się liczy.

Jakaś część mnie – niestety – się z nim zgadza.

– Mhm, tak.

Wkładam kolejną garść frytek do ust i jak najszybciej je połykam, żeby nie czuć ich struktury.

– Który to tydzień? – zwraca się do mnie Troy.

W pierwszej chwili nie wiem, o co pyta. A potem przypominam sobie, że przecież dalej jestem w ciąży. Że oboje będziemy mieli dziecko.

– Siódmy.

– Więc mamy tu dosłowny początek nowego życia. – Uśmiecha się, całując mnie w rękę. – Nie cieszysz się? Wiem, że postawiłem cię w sytuacji…

– Gównianej.

Wzdryga się zaskoczony i od razu żałuję, że to powiedziałam, ale przepełnia mnie tyle sprzecznych emocji, że sama nie wiem, jak na to wszystko reagować.

– Gównianej, ale… – Puszcza moją rękę i przeciera spoconą twarz chusteczką, po czym patrzy na mnie w sposób, którego nie potrafię odczytać. – Chcesz wrócić?

Teraz ja się wzdrygam.

Tak.

Nie.

Nie wiem.

– Nie. Chcę być z tobą. Ale czy będziemy bezpieczni?

– Oddam własne życie, jeśli będzie trzeba, i znam ludzi, którzy oddaliby je za mnie, więc tak, jesteście ze mną bezpieczni. A teraz chodź, przed nami długa podróż. Chcę, żebyś odpoczęła w lepszych warunkach.

Wstaje i podaje mi rękę, więc robię to samo.

– Gdzie Maria? – pytam go.

– W drodze. – Zaciska moją dłoń. – Wszystko jest pod kontrolą.

– W zasadzie to… gdzie będziemy mieszkać? I co z moimi rzeczami, które są porozwalane po dwóch stanach?

– Kupię ci wszystko nowe. Nie mogę ich odzyskać, to zbyt niebezpieczne.

Jęczę w duchu.

– Mój bagaż został w El Paso.

– Mam twój paszport, o resztę się nie martw.

– Od teraz będę na twoim utrzymaniu.

Moja praca. Moi pacjenci. Szkoła… Moja przyszłość.

– I niczego ci nie zabraknie. Wiem, że to wszystko dzieje się bardzo szybko i pewnie nie tak to sobie wyobrażałaś, a już tym bardziej nie wyobrażałaś sobie życia z kimś takim jak ja, ale będę cię szanował i zrobię wszystko, żebyś w jak najmniejszym stopniu odczuła zmiany.

Zatrzymuję się w połowie drogi do tego dziwnego samochodu i analizuję jego wcześniejsze słowa. Zanim powiedziałam mu, że jestem w ciąży.

„Weź te pieniądze i ułóż sobie życie, jak na dobrą dziewczynę przystało. Chcę chociaż wiedzieć, że niczego ci nie zabraknie”.

Troy odwraca się w moją stronę.

– Źle się czujesz? – Podchodzi do mnie i badawczo mi się przygląda.

– Gdybym nie była w ciąży, pozwoliłbyś mi odejść?

Chwilę patrzy mi w oczy. Dłuższą chwilę. Później kieruje wzrok na moją szyję, brzuch i tą samą drogą wraca do moich oczu. Jego klatka piersiowa unosi się i powoli opada. Drapie się po czole. Potem patrzy w ziemię i kręci głową.

Strasznie długie szukanie krótkiej odpowiedzi.

– Nie zmuszałbym cię do życia ze mną na siłę.

Czyli nie.

– Rozumiem. – Wymijam go i idę dalej. – Jedźmy. Chciałabym mieć już to wszystko za sobą.

– Nie zmuszałbym cię, ale to nie znaczy, że bym się o ciebie nie starał.

Potakuję do siebie. Bzdura. Jak miałby się o mnie starać w tamtej chwili? Zegar niemal tykał nam w uszach. Oboje wiemy, że gdybyśmy mieli więcej czasu, moglibyśmy podjąć inne decyzje.

– Pedro i jego ludzie są w gotowości – mówi kierowca i gasi obcasem papierosa.

– Kim jest Pedro i jego ludzie? – pytam.

– Pomogą nam bezpiecznie się dostać do TJ – odpowiada mi Troy.

Unoszę brew.

– TJ?

– Tijuany.

– Jak najszybciej muszę nauczyć się waszego slangu.

Już chcę wsiąść, ale Troy chwyta mnie za ramię i bierze na bok.

– Niczego nie musisz się uczyć, ale musisz coś dla mnie zrobić. I dla siebie.

– Co takiego?

– Nikt nie może się dowiedzieć, kim jest twój ojciec. Nikt. Absolutnie nikt.

– Ale…

– Dopóki czegoś nie wymyślę.

Wsiadam do samochodu, ale nie ukrywam, że mam po dziurki w nosie robienia wiecznych przysług. Rozumiem, że nie jestem wymarzoną kandydatką dla przemytnika, ale bądźmy realistami – w końcu i tak ktoś się dowie. Skoro potrafią przerzucić mnie karetką przez granicę, to zapewne wiedzą już, jakie szkoły skończyłam, ilu miałam facetów i do którego roku życia nosiłam pampersa. A co, jeśli już wiedzą i wezmą mnie za jakąś wtykę? Jeszcze niedawno Troy myślał to samo, grożąc mi pistoletem przystawionym do skroni.

– Myślę, że ci się spodoba – mówi, a ja odwracam głowę, żeby na niego spojrzeć. – Życie w Meksyku.

O Boże.

– Skąd ta myśl? Meksyk jest niebezpieczny i nigdy nie przyszłoby mi do głowy, żeby go odwiedzić, a co dopiero tu mieszkać. Widziałeś te bary?

Troy uśmiecha się nieznacznie.

– Nie wszędzie tak jest. Tam, dokąd jedziemy, panuje inne prawo i nie rządzi policja, tylko kartele. Mamy tam swoje własne państwo w państwie.

„Nie rządzi policja”. Więc w razie czego, Marino, nikt ci nie pomoże. Absolutnie nikt.

– Mamy? – Prawie krztuszę się śliną.

– Nie chcę niczego więcej przed tobą ukrywać, staram się być szczery i otwarty, ale jeśli mam zwolnić tempo, to powiedz.

– Nie, może niech zostanie tak, jak jest. Chyba nigdy nie rozmawialiśmy tak długo. – Wzdycham. – I często.

Troy przesuwa się bliżej mnie i zaczyna całować mnie po szyi, po czym wkłada rękę między moje uda.

– Za to będziemy się kochać długo i często – chrypi mi do ucha.

– Troy, przestań. – Odpycham go od siebie.

– W porządku, przepraszam. Wiem, że pewnie nie masz nastroju na czułości, a twoje libido zabiłem w magazynie, ale nie poddam się.

Nie chcę teraz rozmawiać o seksie. Serio.

– Potrzebuję czasu, żeby to wszystko zaakceptować.

– Jasne. Rozumiem. – Opiera się o siedzenie i kładzie rękę na moim kolanie. – Doceniam to.

Wymuszam uśmiech i proszę kierowcę o jakąś muzykę, a on mi mówi, że niestety musi słuchać radia, żeby wiedzieć, gdzie są gringo.

– Czyli obcy, ma na myśli takich jak my – tłumaczy Troy i wzrusza przepraszająco ramionami.

Świetnie. Nie mam telefonu, dostępu do internetu ani muzyki. Powoli zaczynam się czuć jak w średniowieczu.

– Wyglądam bardziej meksykańsko niż ty – bąkam.

– Bo jesteś Meksykanką. Mówiłem ci już.

Marszczę czoło, ale zaraz opieram się wygodniej i ściągam buty, żeby wymasować obolałe stopy. Po chwili Troy przejmuje to zadanie, więc po prostu staram się zrelaksować w ciszy.

Dlaczego moi rodzice mieliby okłamywać mnie przez całe życie? Po co? Moja biologiczna mama umarła przy porodzie, więc i tak nie mam szansy jej poznać, a nawet jeśli, nie przestałabym przez to kochać mojej mamy adopcyjnej. Tęsknię za nią. Tęsknię za moimi rodzicami. Myśl, że zostawiłam moją biedną mamę i złamałam jej serce, doprowadza mnie do szału.

– Wybrałam pomiędzy własną matką a narkotykami.

Wiem, że ciągle wzbudzam w Troyu poczucie winy, ale tak jest mi łatwiej. A może po prostu wszystko mi już jedno? Jedna gałązka dorzucona do płonącego lasu nie robi zbyt wielkiej różnicy, prawda?

Czuję jego rękę na swojej.

– Wybrałaś pomiędzy mną a swoją mamą.

To boli. Boli jak jasna cholera.

Rzucam mu surowe spojrzenie.

– Dlaczego ty nie wybrałeś pomiędzy mną a narkotykami?

Podnosi brwi, jakbym powiedziała coś absurdalnego, a ja czuję, jak wszystkie narządy w ciele zaczynają mi się gotować.

– Bo to nie jest takie proste – odpowiada miękko, wyłapując mój nastrój.

– Uważasz, że dla mnie było?

– Nie, tylko… gdybym mógł to zrobić, nie wahałbym się ani chwili. – Ściska moją rękę. – Zaufaj mi, proszę.

– Czy to wszystko to nie dowód mojego zaufania do ciebie?

I mojej skończonej głupoty.

Troy przysuwa się bliżej i pociera dwoma palcami swój nos. Po chwili patrzy mi w oczy.

– Posłuchaj, zapytam ostatni raz. Chcesz wrócić? Masz jeszcze szansę. Nie chcę cię do niczego zmuszać, ale wiedz, że jeśli ode mnie odjedziesz, to nigdy już się nie spotkamy.

Nie ukrywam, że chce mi się płakać po tym wyznaniu. To znaczy, że nie próbowałby mnie zatrzymać i zrezygnowałby z bycia ojcem naszego dziecka na rzecz narkotyków.

Przełykam gorycz i zabieram spoconą dłoń z jego uścis­ku. To naprawdę boli. Ile razy jeszcze zamierza mi powtarzać, że mogę odejść?

– Będziesz równie bogata, ale nie będę mógł z wami być – dodaje.

Zaciskam zęby. Mam ochotę strzelić go w pysk, ale niczego nie robię. Moje ciało jest sztywne i nie jestem w stanie się ruszyć, a słowa nie mogą wydostać się z mojego gardła. On naprawdę potrafiłby nas wymienić. Jak w ogóle śmie mówić do mnie takie rzeczy po tym, co właśnie dla niego robię?

Odwracam głowę do szyby, próbując powstrzymać łzy, ale nie daję rady. Myślę o mamie i o tym, że ona zapewne robi teraz to samo i umiera ze strachu. Myślę o tacie, który nigdy, przenigdy nie przestanie mnie szukać i najpewniej tak szybko mi tego nie wybaczy.

I o tym, że być może Troy Tracker nie zasłużył na takie poświęcenie z mojej strony.

– Więc nigdy nie będziemy ważniejsi – szepczę.

Słyszę jego westchnięcie.

– Ile razy mam ci powtarzać, że to nie jest takie proste? Jeśli będę mógł z tego zrezygnować, zrobię to, ale w tym momencie nie mam wyboru, po prostu.

Po prostu.

Jak dwa dodać dwa równa się cztery.

– Zrozumiałam.

– Mam nadzieję.

Układam głowę między szybą a zagłówkiem i zamykam oczy. Chcę przespać jak najwięcej tej podróży.

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI