Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Alicja - utalentowana wiolonczelistka i Kosma - policjant, twardo stąpający po ziemi. Oboje z innych światów - tak odmienni, że wszelkie uczucie między nimi wydaje się być niemożliwe. Nagła fascynacja i pożądanie zbliża tę dwójkę do siebie, podczas gdy przewrotny los spróbuje ich rozłączyć.
Oraz Gabriela - śliczna skrzypaczka i Bruno - jej chłopak, który daleki jest od wszelkich, życiowych deklaracji.
Czy wzajemna namiętność tej pary wystarczy, by zbudować coś więcej? Czy duma i przekora ustąpią pola miłości?
Tylko dla ciebie - to zmysłowa historia o uczuciach, pożądaniu i życiowych wyzwaniach.
Czy wzajemna fascynacja i namiętność wystarczą, by połączyć losy Ali i Kosmy oraz Gabi i Bruna
na dobre? Jak dużą moc niosą ze sobą: bolesna przeszłość, zraniona dusza i skrywane tajemnice?
Czy bohaterowie tej opowieści przełamią swe lęki i przekonania, by żyć i kochać naprawdę?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 268
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
WYDAWNICTWO DLACZEMU
www.dlaczemu.pl
Dyrektor wydawniczy: Anna Nowicka-Bala
Redaktor prowadząca: Marta Burzyńska
Redakcja i korekta językowa: Joanna Rodkiewicz
Projekt okładki: Olga Bołdok
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
WARSZAWA 2021
Wydanie I
ISBN: ISBN 978-83-66521-20-9
Zapraszamy księgarnie i biblioteki do składania zamówień hurtowych z atrakcyjnymi rabatami. Dodatkowe informacje dostępne pod adresem: [email protected]
Droga Czytelniczko, Czytelniku – niech ta historia przyniesie Ci falę zmysłowości i wzruszeń.
Szczególne podziękowania dla Basi W. –
Spoglądała na siebie przez pryzmat nieśmiałej, zakompleksionej nastolatki. Chorobliwie wstydliwej, czerwieniącej się z byle powodu. Nienawidziła tego. Nie lubiła siebie, więc tkwiła we własnej skorupie, uciekając od normalnego życia. Czuła się wyobcowana, nierozumiana, poirytowana tym, że jest taka, nie inna. A czuła się inna – zbyt emocjonalnie reagująca na wszystko, co jej dotyczyło i co jednocześnie pomagało budować wokół siebie mury.
– Wyglądasz nieziemsko! – Gabi, przyjaciółka ze studiów, wyrwała ją z zamyślenia.
Ala spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Faktycznie, po chwili zastanowienia musiała przyznać sama przed sobą, że wyglądała bosko. Jasne długie włosy mieniły się odcieniami złota i miodu, a kremowa skóra i pięknie zaznaczone łuki brwiowe mogły wzbudzać podziw. Lekcje makijażu wzięte od przyjaciółki przyniosły efekt. Jedynie oczy o barwie ciepłego bursztynu sprawiały wrażenie nieobecnych.
– Halo, kochana, co z tobą? Wszyscy czekają, dziś świętujemy twoje trzydzieste urodziny! Obudź się, królewno!
– Wiem, wiem, trzydzieste. – Westchnęła. – Uświadomiłam sobie, że większej połowy mojego życia nie wykorzystałam tak, jak powinnam. Nie zrobiłam z nim niczego, niczego sensownego.
– Masz okres? Co z tobą? – Przyjaciółka miała ochotę nią potrząsnąć. –– Dziewczyno, ukończyłaś studia muzyczne z wyróżnieniem, wygrałaś walkę o swoje życie. Dla mnie to ogromny sukces. Więc przestań się nad sobą użalać, podnoś swój zgrabny tyłeczek i biegnijmy na imprezę. Wyglądasz jak milion dolarów i powiem ci więcej, dziś poznasz faceta swojego życia, zobaczysz. Mówię ci to ja, Gabriela Łąkowska.
– Od kiedy to jesteś wróżką? A może coś mnie ominęło?
– Wiele spraw, ta również. No dalej, lokal czeka, życie czeka, faceci pełni testosteronu czekają!
– Piłaś coś? – Alicja badawczym wzrokiem przebiegła po twarzy Gabi, skupiając się na jej oczach.
– Jeszcze nie, ale dziś pijemy, i ty też. Raz w życiu ma się trzydzieste urodziny.
– Dobrze, że mieszkamy osobno.
– Naprzeciwko siebie, a to prawie jak razem. Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. – Pogroziła palcem.
– Zwariowałaś? Nawet nie próbuj mnie opuszczać. Jesteś moją jedyną i najlepszą przyjaciółką.
– A więc chodźmy! – Gabi ze wzruszeniem chwyciła ją pod ramię. – Świat na nas czeka!
– Gabi, błagam, jaki świat?
– Cholerka, kiedy wreszcie uwierzysz w to, że jesteś piękna, seksowna i wyjątkowa?
– No już dobrze, wierzę. – Ala przytaknęła ze zrezygnowaniem.
– Wiesz, na czym polega twój problem? Brak ci dobrej bazy, która powinna stanowić pierwiastek twojej kobiecej świadomości. Rodzice mówili ci, że jesteś śliczna? Chwalili cię?
– Daj spokój, tylko nie zaczynaj mi tu znowu swoich amatorskich wywodów z psychologii.
– Wszystko wiem, ale zrób wyjątek i pozwól, że stanę się dziś twoją przewodniczką. – Uśmiechnęła się tajemniczo, po czym ze zdecydowaniem szarpnęła przyjaciółkę za rękaw, wyciągając ją w ten sposób z mieszkania.
* * *
Był sobotni wieczór, dochodziła dwudziesta. Gabi miała swój plan, przeplatany dobrymi intencjami. Alicja była dla niej jak siostra, dlatego znając bolączki jej duszy, pragnęła, by przyjaciółka zapamiętała swoją trzydziestkę jak najlepiej.
Lokal, jaki zarezerwowała, znajdował się w podpiwniczonej części poniemieckiego hotelu. Niezwykły nastrój, spotęgowany blaskiem świec, sprawiał, że goście od razu wprawiali się w imprezowy i romantyczny nastrój. Przy zarezerwowanym stoliku na Gabi i Alę czekali już przyjaciele. Skromna grupa koleżanek ze studiów, kolegów, a przede wszystkim Bruno – chłopak Gabrieli – i jego przyjaciel.
„Nieznajomy jest przystojniejszy, niż sądziłam” – pomyślała Gabi, badawczo przyglądając się mężczyźnie. Była już całkowicie pewna, że jej plan ma szansę na urzeczywistnienie. Nie chciała bowiem, by Ala samotnie spędziła własne urodziny. W planach były zabawa, tańce i alkohol – dużo alkoholu i być może coś jeszcze. Kto wie…
– Kto to jest? – Ala przytrzymała przyjaciółkę za łokieć. – Mieli być sami znajomi – dodała, zerkając niepewnie na przystojnego nieznajomego.
– Spokojnie, to zaraz będzie i twój znajomy. Dajmy mu szansę – to przyjaciel mojego Bruna.
– Co ty znowu wymyśliłaś? Wiesz, że nie lubię takich niespodzianek.
– Wyluzuj, błagam cię, zrób to dla mnie. Nie jesteśmy na stypie. To twój wieczór, tylko twój… Zasługujesz na szczęście, i może wreszcie nadszedł twój czas! – Gabi wpatrywała się w nią ze szczerością. – To tylko facet, nie zje cię.
Kiedy mężczyzna zbliżył się do stolika, Ala poczuła na sobie jego intensywne spojrzenie. Nie lubiła atrakcji, których czasem dostarczała jej przyjaciółka. Nie miała jednak serca, by sprawić jej przykrość. Nieznajomy wpatrywał się w nią badawczo. Początkowo chciała udusić zadowoloną z siebie Gabi, tym bardziej że ten „ktoś” wydał jej się zadufany w sobie.
„Skąd ona go wytrzasnęła”? – szeptała do siebie pod nosem, dostrzegając, że ów przystojniak najzwyczajniej w świecie się z niej podśmiechuje. Niezadowolona z tego, co zobaczyła, spuściła wzrok. Miała wielką ochotę odpłacić mu się z nawiązką. Kim był? Za kogo się uważał? Jednak nie wiedzieć czemu, nie mogła zapanować nad kolorem swych policzków, które teraz ślicznie się zaróżowiły.
– No nareszcie! – zawtórowali zniecierpliwieni goście, ustawiając się w kolejce do składania życzeń i wręczania solenizantce prezentów. To małe grono znajomych trzymało się razem od lat.
– Błagam, polej jej, ona musi się rozluźnić. Ciągle myśli tylko o przesłuchaniu i smyczku, a przecież dziś ma być jej wyjątkowy wieczór – szepnęła przyjaciółka do swojego chłopaka, który wykonał dłonią tak spokojny gest, jakby chciał jej dać do zrozumienia, że panuje nad całym światem.
– Wszystko jest pod kontrolą. Kosma się nią zajmie – dodał, klepiąc przyjaciela po ramieniu.
Zadowolona z siebie Gabi z aprobatą pokiwała głową. Kiedy jednak Bruno z przyjacielem podeszli do Ali, by złożyć jej życzenia, nastąpiła dziwna konsternacja.
– To Kosma, mój przyjaciel. Powiedziałem mu, że znam świetną wiolonczelistkę, która właśnie dziś obchodzi swoje urodziny. No i chłopak koniecznie chciał cię poznać.
– Kosma? To chyba nie jest polskie imię? – spytała, strzelając nieco zmieszanym wzrokiem na boki. Nie czuła się przy nim ani pewnie, ani komfortowo.
– Czy to ma jakieś znaczenie? – Zmarszczył czoło.
– Nie, skąd, miło mi cię poznać – wysiliła się na uprzejmość.
– Wszystkiego najlepszego. – Nieznajomy nachylił się nad nią. – Choć ja z reguły nie obchodzę urodzin.
Zaniepokojony Bruno głośno zakaszlał, klepiąc go po plecach.
– Cały Kosma, nieuprzejmy twardziel. Jednak zapewniam cię, że przy bliższym poznaniu daje się z nim żyć.
– A więc dajesz na niego gwarancję? – Teraz to Ala czuła się „na wierzchu”, z przyjemnością obserwując ich nieudolne starania.
– Tak, zdecydowanie. – Bruno szczerzył się na swój sposób. Jednego nie można mu było odmówić: męskiego uroku, elokwencji i tego, że był nieziemsko przystojny.
– Jeśli pozwolisz – wtrącił nieoczekiwanie Kosma – mówiłem o moich urodzinach, nie o twoich – i posłał jej uśmiech. Miał ładnie wykrojone usta i równe białe zęby. – Skoro się już znamy, powiedz, kiedy wreszcie posłucham, jak grasz? – Jego nisko brzmiący głos zawisł tuż przy jej uchu.
– Na pewno nie dzisiaj – odparła szybko, gasząc jego zapał. – A za życzenia dziękuję.
Z naręczem kwiatów od gości przeszła do stolika, gdzie Gabi zręcznie pomagała wkładać je do wazonów. Kosma sprawiał wrażenie niezadowolonego. Szeptał o czymś z Brunem, a potem obaj usiedli przy stole wraz z pozostałymi.
W międzyczasie do lokalu napłynęło sporo ludzi, którzy mieli wypisane na twarzach: chcemy się dobrze bawić!
– I co, fajny jest, prawda? – Gabi z wrodzonym sobie entuzjazmem mrugała znacząco do przyjaciółki, jednocześnie zerkając na Kosmę.
– Przestań mnie wreszcie swatać, bo pożałujesz. – Ala zagroziła przyjaciółce stanowczo, czując upokorzenie i złość.
– Dlaczego? To singiel jak ty, w dodatku zabójczo przystojny. Spójrz na jego pośladki, w tych dżinsach wyglądają tak seksownie. Czy mogłabyś mu się oprzeć?
– Nie patrzyłam na jego tyłek – rzuciła ze złością Ala. – Po prostu czuję, że on jest jakiś dziwny. Wiem, że chciałaś dobrze, ale i tak nic z tego nie będzie. Nie przypadł mi do gustu. Lepiej się napiję, bo w końcu to moje urodziny – oznajmiła, biorąc pierwszy łyk martini z lodem. Uwielbiała jego delikatny, aromatyczny smak i miała do niego prawdziwą słabość. Zdecydowanie.
W tle niespiesznie rozbrzmiała muzyka, a wtedy pierwsze pary poderwały się do tańca. Również przy ich stoliku goście zaczęli podnosić się z miejsc i zajmować przestrzeń na parkiecie.
– No to zostaliśmy sami. – Czyjś niski ton rozbrzmiał bardzo blisko, otulając ciepłem jej policzek. Ala nawet nie zauważyła, kiedy Kosma przysunął się do niej. Był bardzo blisko, zbyt blisko jak dla niej.
„Spokojnie, wytrzymaj jeszcze trochę, potem zjesz urodzinowy tort i wrócisz do siebie” – zamruczała pod nosem, nie będąc świadoma, że mężczyzna śledzi każdy jej ruch.
– Ty naprawdę mruczysz pod nosem. To taki twój zwyczaj? – spytał bezceremonialnie, sięgając po soczystego de volaille’a.
– Nie wiem, o czym mówisz, wydawało ci się – odburknęła, spoglądając na masło wyciekające spod widelca.
– Nie sądzę. Wcześniej też to zauważyłem, ale mi to nie przeszkadza – stwierdził, kierując sztuciec z nadzianym nań mięsem prosto do ust.
– Ach, naprawdę? Co za ulga – odparła, wypuszczając ustami swoje oburzenie.
Kosma dalej raczył się podanym daniem, nie dostrzegając jej rozdrażnienia.
– Wypada mi zaprosić cię do tańca. – Wykonał jednoznaczny gest dłonią.
– Nie musisz tego robić tylko dlatego, że tak wypada. Naprawdę.
– Widzę, że jesteś nastawiona do mnie sceptycznie. Niepotrzebnie. Chcę tylko popatrzeć, jak tańczysz. Czy to zakazane? – Zbliżył się do niej jeszcze bardziej. – Często tu bywasz?
Ala spojrzała na niego i wtedy napotkała ciepło jego uważnych, głębokich oczu o barwie ciemnego piwa. Wydały jej się zaskakująco spokojne i przyjemne. Niebezpiecznie przyjemne.
– Nie, w ogóle nie bywam w takich miejscach.
– A gdzie bywasz?
– W pracy albo u siebie. Lubię przebywać w domu. Nie przepadam za takimi miejscówkami.
– Zatem domyślam się, że nie ty to organizowałaś?
– Nie, to Gabi…
– Ach, ci przyjaciele. – Westchnął w lekkiej zadumie. – Czy mogę ci nalać? Podobno lubisz martini.
– Nie wiem, skąd to wiesz, ale faktycznie lubię martini, choć nie mogę dużo pić. To znaczy, nie powinnam w ogóle pić. – Przytaknęła, mimo wszystko wypijając kilka łyków dla rozluźnienia. Powoli czuła, jak jej ciało się odpręża i relaksuje.
– Słaba głowa?
– To też – przyznała, a ulubiony alkohol przyjemnie zaszumiał jej w głowie.
Goście się bawili, podchodzili do stolika, jedli i pili, wznosili toasty, a potem wracali na parkiet. Tańczyć. Wszystko zaczęło wydawać się cudowne i lekko rozmyte. Nawet Kosma po jakimś czasie przestał irytować Alę. I wreszcie dała mu się zaprosić do tańca. Jej spięcie zniknęło, a ciało rozluźniało się w takt wszechobecnej muzyki. Trafili na serię wolnych kawałków, przy których ludzie zazwyczaj się przytulają. Więc i oni się przytulili. Alę nawet to bawiło, a raczej cieszyło. Czuła bowiem, że jej blokada puściła, a schematyczne planowanie ulotniło się nie wiadomo gdzie. Odczuwała przyjemną ulgę, działającą jak terapia. Zupełnie jakby nie była sobą. I do końca nie była już pewna, czy to martini tak na nią podziałało, czy też obecność mężczyzny, zwerbowanego tu specjalnie dla niej. Nietypowego urodzinowego prezentu.
* * *
Minęły trzy godziny. Gabi gdzieś zniknęła, Bruno również. Reszta zaproszonych gości bawiła się wyśmienicie. Kosma jednak nie zwracał uwagi na innych, za to na Alę tak. Ona również była w doskonałym nastroju. Dalej tańczyli, a Kosma objął ręką jej szczupłą kibić.
– Połóż mi ręce na szyi.
Ala odchyliła głowę do tyłu. Nadmiarowa ilość wypitego martini przyjemnie uderzała jej do głowy.
– Mówią, że ktoś, kto pięknie gra na wiolonczeli, musi być jak ona…
– Czyli?
– Zmysłowa i urzekająca.
– Skąd wiesz, jak gram?
– Bruno mi wspominał – rzucił, jednak Ala odniosła wrażenie, że nie był z nią do końca szczery.
– Bruno nigdy nie słyszał, jak gram.
– Jesteś wiolonczelistką czy nie?
– Jestem.
– A zatem? Interesuje mnie, kiedy zagrasz tylko dla mnie – spytał odważnie, lecz Ala oparła głowę o jego ramię, jakby zamierzała usnąć.
– Dobrze się czujesz?
– Duszno tu… – Kosma zauważył jej czerwone policzki. – Nagle zrobiło mi się tak gorąco…
– Chodź ze mną – nakazał, bez pytania pociągając ją za sobą.
Ala nie zdążyła zareagować, a już podążała za nim, omijając tańczące pary. Jedna się do siebie uśmiechała, inna całowała. Minęli chyba ze sto osób, zanim dotarli do drzwi wyjściowych.
– Zabieram cię do mnie – oświadczył Kosma, nie pytając o zgodę.
– To niemożliwe. Przecież trwają moje urodziny, a ty nawet nie dałeś mi prezentu.
– Zaraz go otrzymasz. – Zamrugał tajemniczo.
– Posłuchaj, naprawdę nie mogę zostawić moich gości.
– Wszyscy się bawią. Sądzisz, że ktoś się tym przejmie?
– Kręci mi się w głowie. Za dużo wypiłam.
– Dlatego cię stąd zabieram.
– Powiem im chociaż, że wychodzimy.
– Dzwonię po taksówkę.
– Poczekaj. Przewietrzę się i wracam na salę…
– Czyli dziś dla mnie nie zagrasz? – Jego spojrzenie wydało się pełne rozczarowania.
– Musiałbyś mi za to sporo zapłacić – zażartowała.
– Załóżmy, że mnie na to stać. – Spojrzał na nią poważnie, wtapiając w jej oczy swe ciepłe, przenikliwe spojrzenie.
Ala udała, że tego nie dostrzega.
– Żartowniś z ciebie, nie ma co.
Przez chwilę przyglądali się sobie, tak zwyczajnie, bez słów.
– Ja rzadko kiedy żartuję. – Chciał dodać coś jeszcze, jednak ktoś udaremnił jego zamiary.
– O! Tutaj jesteście. – Nagle wyrosła przed nimi rozanielona Gabi z Brunem. – Szukaliśmy was, chodźcie do środka, bo zaraz kroimy twój tort urodzinowy, zapomniałaś? – Kiwnęła, by poszli za nimi.
Ala spojrzała wymownie na rozczarowanego Kosmę. Nie wiedziała, czy to martini, czy on tak na nią podziałał, ale w tej chwili postanowiła coś, czego nie zrobiła nigdy wcześniej w swoim życiu.
– Poczekaj. – Dotknęła jego dłoni. – Dziś są moje urodziny i choć dotąd nigdy czegoś takiego nie zrobiłam i nie poznaję samej siebie, to po toaście oddaję się w twoje ręce. Jestem ciekawa, jak mieszka tajemniczy Kosma i kim naprawdę jest.
– Po tym zaskakującym wstępie przez moment się obawiałem, że oświadczysz mi, że jesteś jeszcze dziewicą. – Zaśmiał się w głos.
– No wiesz co? Faceci to tylko o jednym. A kto tu mówi o seksie i takich tam?
– No co? Żartowałem. – Spoważniał nagle. – Zatem chodźmy, solenizantko, zjeść twój tort. – Posłał jej ciepły uśmiech, obserwując z zainteresowaniem, jak zmysłowo chodzi. Ala poruszała się z gracją, przerzucając zgrabne pośladki to na prawo, to na lewo. Kosma podążał za nią jak zahipnotyzowany.
Kiedy muzyka na chwilę ucichła, na salę wniesiono tort. Powiedzieć, że był to zwykły urodzinowy tort, to za mało. Gabi stanęła na wysokości zadania, bowiem górę ciasta udekorowano… wiolonczelą wykonaną z czekolady.
– Kochani, a teraz zaśpiewamy naszej Ali „Sto lat”!
I zaraz po tych słowach wybrzmiał toast. Dość donośny, wznoszony wytrenowanymi już głosami, skropionymi słuszną dawką alkoholu i dobrej zabawy.
– A ja ci życzę, kochana! – Gabi jak zawsze nie owijała w bawełnę – dużo miłości i dobrego seksu!
– Wariatka z ciebie. – Przyjaciółka szturchnęła ją, rozpraszając lekkie zmieszanie. Znowu była w centrum uwagi, choć musiała przyznać sama przed sobą, że dziś było to osobliwie przyjemne.
– Z tym seksem to racja – wtrącił nieoczekiwanie Kosma, który stał tuż za ich plecami. – Przyłączam się do tych życzeń.
– A nie mówiłam ci, że on jest do rzeczy? – Gabi szeptała jej do ucha kobiece rady.
Ala dobrze wiedziała, że Kosma zaczyna ją intrygować, choć sama przed sobą próbowała temu zaprzeczać. Poczuła na karku jego przyspieszony oddech i odwróciła się. Stał blisko niej. Doznała przyjemnego, osobliwego podniecenia. Wszystko tego wieczoru się mieszało i przemieniało: tańce i alkohol, ludzie w pary, złość w uśmiech, uprzedzenie w zaintrygowanie.
– No dalej, zdmuchnij świeczki! – krzyczeli goście. – Ale pamiętaj o życzeniu!
– To najpiękniejszy tort, jaki w życiu miałam – odparła, ściskając serdecznie przyjaciółkę. – Dziękuję.
– Baw się dobrze, tylko tego chcę dziś dla ciebie. – Równie przejęta Gabi chwyciła ją za rękę.
– No dalej, Ala, dmuchnij! – ponaglali znajomi, klaszcząc przy tym.
Udało się za pierwszym razem, ale Ala nie zdradziła tej nocy nikomu, o czym pomyślała. Chciała zostawić swój sekret dla siebie. Tort smakował przepysznie, przełożony lekką masą wiśniową i czekoladową.
– A kto zje wiolonczelę? – zażartował Bruno.
– Ja wolę wiolonczelistkę – wyznał z powagą Kosma, a wtedy wszyscy zaczęli mrugać do siebie.
– A to my już nie przeszkadzamy. Ala, jeszcze raz wszystkiego dobrego, no i połamania smyczka na przesłuchaniu! My wracamy na parkiet. – Goście odeszli, zostawiając tych dwoje przy stoliku samych.
– Na przesłuchaniu? O co chodzi?
– Staram się o angaż w orkiestrze smyczkowej w Filharmonii Poznańskiej.
– Pięknie, ale nie wiem, czybym ci na to pozwolił.
– Słucham? – Zaskoczona Ala o mało nie wstała ze zdumienia.
– Żartowałem. Tort zjedzony, taksówka już czeka. Nadal chcesz zobaczyć, jak mieszkam?
– Sama nie wiem, a jeśli jesteś seryjnym mordercą albo zboczeńcem? – spytała tak przekonująco, że Kosma stracił wątek.
– Już prędzej tym drugim – odparł z przekąsem, posyłając jej łobuzerski uśmiech. Był specyficzny i niejednoznaczny. Jednak to spojrzenie, które tego wieczoru już tyle razy poruszyło jej serce, sprawiało, że zapragnęła zaryzykować.
– Ponoć każdy z nas jest na swój sposób zboczony – rzuciła, podnosząc się z miejsca.
– O, a gdzie o tym pisali?
– Nie pamiętam, chyba w jakiejś mądrej książce. – Przekrzywiła zabawnie głowę, schylając się po torebkę.
– A co, jeśli naprawdę mam zamiar cię wykorzystać?
– Wtedy ucieknę – odparła z powagą, wprawiając Kosmę w rozbawienie.
Opuszczali lokal, kiedy wszyscy jeszcze bawili się w najlepsze. Ala kątem oka dostrzegła Gabi bujającą z Brunem w romantycznych taktach muzyki. Zastanawiała się, co z tego wyjdzie, bo sprawiał wrażenie lekkoducha. Spojrzała na nich raz jeszcze, zamyśliła się i wyszła z Kosmą z imprezy.
Koniec wersji demonstracyjnej.