Ucieczka w zniewolenie. Tom II - Karolina Agata Socha - ebook + audiobook

Ucieczka w zniewolenie. Tom II ebook i audiobook

Karolina Agata Socha

4,5

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Jaką cenę zapłacisz za miłość, której tak pragniesz?

Sue James i Russella Cho połączyło uczucie, o jakim żadne z nich do tej pory nawet nie śmiało marzyć. Drogi zmuszonej do małżeństwa dziewczyny i zakochanego w niej z wzajemnością władczego mężczyzny rozdzieliła strzelanina. Pozorujący własną śmierć gangster nie przewidział jednak, że wkrótce wyjdą na jaw wszystkie mroczne sekrety jego przeszłości. Walka o powrót do świata żywych okazuje się trudna i brutalna. Tymczasem Sue odkrywa, że to właśnie ona jest przyczyną niebezpieczeństwa, z jakim musi mierzyć się Cho. Dodatkowo pomiędzy zakochanymi staje Rose, która za wszelką cenę pragnie zatrzymać mężczyznę tylko dla siebie. Kolejne wydarzenia nie pozostawiają Sue wyboru: jeśli nie opuści mafijnego świata, będzie musiała nauczyć się żyć w ciągłym strachu o siebie i bliskich. Ale ta perspektywa zupełnie jej się nie podoba…

Czy to był sen? Nigdy w życiu nie wypiłam tyle wina i nie wypaliłam tylu papierosów, ile przez ostatnie cztery dni. Nie przeszkodziło mi to odpalić kolejnego, aby wmawiać sobie, że te parę minut palenia pozwala mi bez wymówki znów patrzeć w kierunku dojo Cho. Biała koszula Russella, którą miałam na sobie, już nim nie pachniała. Była przepocona i śmierdziała tytoniem. Cała sypialnia nim śmierdziała.
Czy ten telefon mi się przyśnił? – znów zadawałam sobie to pytanie. Przez ostatnie dni jawa mieszała mi się ze snem. Nie wiem, co się dzieje. Muszę wyjść z tej drętwoty.


Karolina Agata Socha – mieszkanka Buska-Zdroju, z wykształcenia biotechnolog. W wolnych chwilach chowa głowę w dobrej książce lub stuka w klawiaturę laptopa, puszczając wodze fantazji. Uwielbia spędzać czas w gronie przyjaciół, których opowieści nierzadko stają się dla niej inspiracją. Dobra muzyka i pełna filiżanka kawy to nieodzowne elementy towarzyszące jej podczas tworzenia nowych fabuł.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 280

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 6 godz. 43 min

Lektor: Hanka Tyszkiewicz i Tomasz Sobczak
Oceny
4,5 (197 ocen)
139
33
18
7
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Szuterka198924

Nie oderwiesz się od lektury

Pierwsza część wpadła mi już rok temu w ręce. Przeczytałam i byłam zła bo nie lubię czekać na zakończenie opowieści. Tydzień temu wpadła mi druga część. 1 przeczytałam ponownie i wciągnęła mnie ponownie. Bohaterka jest taka jaka lubie Mądra, bystra, zadziorna i błyskotliwa. To nie jest kolejna panieka typu pachnę, leżę, zakupy i sex. Tu miałam cały pakiet emocji, historii i świetnej kobiety. Obie części pochłonęłam w 4 dni. Jeżeli lubicie mafię, pewna siebie dziewczynę i ciekawa fabule to trafiliście bardzo dobrze!
20
n602204921

Nie oderwiesz się od lektury

świetna, trzymająca w napięciu książka! połknęłam w kilka godzin bo nie dało się oderwać!
10
Rysiarys

Całkiem niezła

Czekałam tak długo na zakończenie tej historii, a tu wielkie zaskoczenie łamane przez rozczarowanie...... zakończenia brak. Znowu trzeba czekać kilka miesięcy na finał 😔
10
Logana

Dobrze spędzony czas

Polecam
00
AAJac

Dobrze spędzony czas

Polecam
00

Popularność




Nic tak jak miłość nie potrafi doprowadzić człowieka do szaleństwa.

Trudi Canavan,Era Pięciorga. Księga 2. Ostatnia z dzikich

Rozdział 1

Mój mąż – porucznik Turner

Norfolk

Osiedle na zachodnim obrzeżu miasta

Carrie

– Bardzo się cieszę, że udało się wam przyjść. Kevin uwielbia towarzystwo Matta – odezwała się jej elegancka rozmówczyni.

– To my dziękujemy za zaproszenie na urodziny Kevina. Nie mamy tu zbyt wielu przyjaciół.

– Jesteśmy w końcu sąsiadkami, a nasi synowie chodzą razem do przedszkola. Byłoby fajnie, gdyby dzieci się zaprzyjaźniły.

Na ustach Carrie pojawił się niepewny uśmiech. Przyjechała do Norfolk siedem miesięcy temu i liczyła na zdecydowanie więcej czasu na zżycie się z otoczeniem. Zacieśnianie sąsiedzkich relacji też planowała rozłożyć w czasie. Nie miała ochoty nikomu tłumaczyć się ze swojego życia.

– Jak wam się mieszka w nowym miejscu?

– Dziękuję, jest naprawdę bardzo przyjemnie. Nie spodziewałam się tak ciepłego przywitania.

– A praca?

Pytania o jej życie zwykle mocno ją przytłaczały. Wścibska sąsiadka jednak była nieustępliwa i drążyła niewygodny temat. Carrie wiedziała, że ciągłe unikanie odpowiedzi tylko zrazi kolejnych potencjalnych znajomych.

– Dziękuję, również dobrze.

– A mogę spytać, gdzie pracujesz?

– Tak, przepraszam. Dojeżdżam na drugi koniec miasta. Pracuję w firmie farmaceutycznej.

– Aha, to stąd częściej widuję syna z babcią.

Carrie niemal się udławiła. Zaczęła powoli żałować, że tu przyszła, tym bardziej że jej sąsiadka była bardzo dobrze przygotowana.

Już w pierwszych dniach życia na osiedlu dostrzegła mocną więź łączącą sąsiadów. Lokalna społeczność była ze sobą bardzo zżyta. Nie brała tego pod uwagę, przeprowadzając się w okolice Norfolk. Matt naprawdę polubił się z chłopcami z sąsiedztwa, a to było dla niego najlepsze, co mogło się zdarzyć w obecnej sytuacji.

– No tak, mama mi bardzo dużo pomaga.

Odstawiła filiżankę z kawą na ławę obok fotela, na którym siedziała. Maggie była nieco starsza od Carrie. Kobieta wyróżniała się wśród innych matek dzieci z przedszkola. Jej fryzura była zawsze nienagannie ułożona, a i strój nie odbiegał od reszty jej wizerunku.

– Wybacz, ale słyszałam o twoim mężu. Przepraszam, nie chciałam być wścibska. Wiem, że zginął w Afganistanie.

Carrie spuściła wzrok. Nie był to temat, który chciała poruszać.

– Tak, to prawda. Minęły już trzy lata od jego śmierci. Matt nie miał okazji go poznać. Mój mąż był już na misji, kiedy się urodził.

– Chciałam ci powiedzieć, że możesz na mnie liczyć, gdybyś potrzebowała pomocy. Już kiedyś chciałam cię zaprosić na kawę, ale minęłyśmy się na podjeździe do szkoły. W piątki zawsze spotykamy się z sąsiadami, albo u nas, albo u innych mieszkańców. Jeśli miałabyś ochotę się przyłączyć, to zapraszamy. Choć zauważyłam, że ostatnio popołudniami jesteś zajęta. – Maggie mrugnęła do niej znacząco. Nie uszły bowiem jej uwadze randki Carrie z Patrickiem. – Mówię o tym przystojniaku z firmy budowlanej.

– To prawda, spotykamy się już od sześciu miesięcy.

– To bardzo dobrze. Powinnaś ułożyć sobie życie.

Carrie uśmiechnęła się od ucha do ucha.

– W zasadzie to Patrick mi się oświadczył.

– To wspaniała wiadomość. Gratuluję!

– Dziękuję. Choć nie wiem, czy to nie za wcześnie.

– Mój Harry oświadczył mi się po trzech miesiącach znajomości. Poza tym zobacz, jest zaradny, ma własną firmę. I wyglądacie na takich szczęśliwych ludzi.

– To prawda, już dawno nie byłam taka szczęśliwa. Zanim pojawił się w moim życiu, byłam jak zwierzę w klatce. Teraz czuję, że w końcu mogę rozłożyć skrzydła.

Boston. Kilka miesięcy wcześniej…

Rozdział 2

Marazm

You were the shadow to my light

Did you feel us?

Another star

You fade away

Afraid our aim is out of sight

Wanna see us

Alight

Where are you now?

[…]

Was it all in my fantasy?

Where are you now?

Were you only imaginary?[1]

[1] Fragment piosenki Alana Walkera Faded z albumu Different World, Mer Musikk, Oslo 2015. Tłumaczenie: „Byłeś cieniem dla mojego blasku. Czy czułeś nas? Kolejny początek, a ty znikasz. Obawiam się, że nasz cel jest poza zasięgiem. Chcę zobaczyć nas rozświetlonych. Gdzie teraz jesteś? […] Czy to wszystko było moją fantazją? Gdzie teraz jesteś? Czy byłeś tylko moim urojeniem?” (źródło: https://www.tekstowo.pl/piosenka,alan_walker,faded.html, dostęp: 30.03.2021 r., tłumaczenie własne autorki).

Sue

Sue, kocham cię. I nie mów nikomu, ale to nikomu o tym telefonie.

Te słowa ciągle dudniły w mojej głowie. Pulsujący ból wydawał się coraz silniejszy. Cztery dni temu straciłam mężczyznę, którego dopiero co zdołałam pokochać. Moje serce pękło na milion kawałków i z trudem jeszcze biło. Raz w życiu już się tak czułam, ale myślałam, że to się nie powtórzy. Jest jednak inaczej.

Ze szklanki, którą trzymałam niezdarnie w dłoni, wylewała się zawartość. Ręce miałam niemal bezwładne. Przyjrzałam się kroplom wody na podłodze w sypialni, w końcu odrywając wzrok od dojo[2], w które wpatrywałam się tak wnikliwie. Od czterech dni nie paliło się w nim światło. Od czterech dni w myślach błagałam, abym znów mogła zobaczyć tam to cholerne światło. To pieprzone światło.

Bosą nogą zaczęłam rozcierać po podłodze rozlany płyn. Już południe. Od pogrzebu Cho mieszka u mnie Miley i pomaga mi zajmować się Bruce’em. Nie wiem, jak bym sobie bez niej poradziła, bo tak często wpadam w totalny marazm. Cierpliwie czeka na jakiekolwiek słowa na temat strzelaniny, ale ja nie mogę o tym rozmawiać. Nie potrafię i nie chcę, bo moje ciało przeszywa rozdzierający ból. Nikt nie jest w stanie zrozumieć tego rozgoryczenia – żalu po stracie mężczyzny, którego mimo wielkiej nienawiści pokochałam. I tak jak strasznie go nienawidziłam, tak równie mocno się w nim zakochałam.

Sue, kocham cię. I nie mów nikomu, ale to nikomu o tym telefonie.

Czy to był sen? Nigdy w życiu nie wypiłam tyle wina i nie wypaliłam tylu papierosów, ile przez ostatnie cztery dni. Nie przeszkodziło mi to odpalić kolejnego, po to by wmawiać sobie, że te parę minut palenia pozwala mi bez wymówki znów patrzeć w kierunku dojo Cho. Biała koszula Russella, którą miałam na sobie, już nim nie pachniała. Była przepocona i śmierdziała tytoniem. Cała sypialnia nim śmierdziała.

Czy ten telefon mi się przyśnił? – znów zadawałam sobie to pytanie. Przez ostatnie dni jawa mieszała mi się ze snem. Nie wiem, co się dzieje. Muszę wyjść z tej drętwoty.

Kolejny raz zaciągnęłam się dymem. Poczułam go w płucach głęboko i boleśnie. Chyba ten mach był jednak przełomem. Silne zawroty głowy wprawiły żołądek w niekontrolowane skurcze. Mój organizm zaczął odpowiadać na ostatnie cztery dni trucia się nikotyną i alkoholem. Silna chęć wymiotów sama pociągnęła moje nogi do toalety. Torsje wyrzuciły ze mnie resztki wina, które wypiłam dziś rano. Wymioty szarpały moje zmaltretowane ciało. Opadłam na posadzkę, ale nie płakałam. Już nie mogę.

Resztkami sił zdjęłam z siebie przepoconą koszulę i skierowałam się na czworakach pod prysznic. Wstałam na ciężkich nogach, opierając się rękoma o ścianę. Ciepła woda zaczęła spływać po moim ciele. Ale ta wyobraźnia! Ta cholerna wyobraźnia! Zasłoniłam oczy, ale nadal to czułam. Jego ręce, jego ciało. Tak mało miałam czasu, żeby go poznać, żeby zaspokoić się jego dotykiem. Tak mało czasu.

– Wyjdź mi z głowy! – zaczęłam warczeć przez zęby, uderzając otwartą ręką o płytki, ale jak na złość głowa nadal tworzyła nierzeczywiste sceny. Czułam, jak stoi za mną nagi. Zbliża się. Jest blisko, bardzo blisko. Jego ciało przywiera do mnie od tyłu, usta wpijają się w moją szyję, a jego dłonie błądzą chaotycznie po moim spragnionym ciele. Przypomniałam sobie jego zapach, który wdzierał się w moje nozdrza i doprowadzał moje myśli na skraj wytrzymałości. Pragnęłam urzeczywistnienia tej pełnej namiętności fantazji, ale wizja się rozmyła. Odwróciłam się i wyciągnęłam przed siebie rękę. Nie ma go tu. Nie ma.

– Wyłaź mi z głowy. Wyłaź mi, kurwa, z głowy. Jak mogłeś mi to zrobić?

To wewnętrzne cierpienie jest po stokroć gorsze od fizycznego bólu. Nie jestem go w stanie niczym złagodzić. Odkręciłam maksymalnie zimną wodę, która jak drobne, kłujące drobiny lodu drażniła boleśnie każdy nerw na mojej skórze.

– Aaaa! – wrzasnęłam, bo chłód wdzierał się do wewnątrza ciała. Ale chciałam go czuć. Chciałam czuć tylko fizyczny ból, by choć na chwilę zapomnieć o tym, co dzieje się w mojej głowie.

Powoli jednak zaczęłam się do tego chłodu przyzwyczajać. Do straty Cho przyzwyczaić się nie chcę. Muszę wziąć się w garść. Zimna woda zaczęła działać. Moje ciało powoli, jakby z otchłani, zaczęło wracać do świata żywych i do tego, co się obecnie działo. Do tego telefonu. Nabierałam pewności, że działo się to naprawdę, ale byłam nietrzeźwa i wyobraźnia mogła spłatać mi figla. Jednak może wolę utwierdzać się w przekonaniu, że ta wizja była rzeczywistością? Może będzie mi łatwiej?

Tak czy owak, na jawie czy we śnie, Cho podpowiadał mi, abym skontaktowała się z Taylorem.

Wysuszyłam włosy i założyłam świeże jeansy i biały T-shirt. Podpuchnięte oczy przykryłam grubą warstwą makijażu.

Wiem jedno – cokolwiek zrobię, muszę zachować spokój. Nie mogę działać raptownie. Jeśli komuś powiem, że dzwonił do mnie Cho, uznają mnie za wariatkę.

Bo mógł to być przecież tylko sen…

– Cześć, Sue. – Delikatny głosik Bruce’a odbił się od ścian salonu. Chłopak wstał i podbiegł do mnie na swoich małych jeszcze nóżkach.

– Sue?! – Miley spojrzała na mnie wzrokiem pełnym troski. Siedziała na podłodze wśród zabawek Bruce’a. Beztroska i niewinność tego dziecka kontrastowały z martwą próżnią powstałą po strzelaninie. Choć przy dziecku wszyscy starali się zachowywać normalnie, to w samotności każdy zdejmował swój wymuszony uśmiech. W obecnej sytuacji rozumiałam słowa Yu Tian, która próbowała mi udowodnić, że Cho nie jest taki zły, na jakiego wygląda. Dziś widzę, że wszystkich w Lynwood dotknęła jego śmierć. Dla nich nie był jedynie gangsterem.

– Jak tam, skarbie? – Wzięłam chłopca na ręce i mocno ucałowałam w policzek. – Przepraszam, że tak długo mnie przy tobie nie było, ale troszkę źle się czułam. Już jest lepiej, więc będziemy się razem bawić. Okej?

– Tak, Sue.

Mocno obejmował moją szyję. To zasługa Miley, że chłopiec niewiele pamiętał z wydarzeń ze strzelaniny – wmówiła mu, że była to tylko zabawa. Zresztą tak naprawdę sama niewiele więcej jej wyjaśniłam. Nawet nie wiem, jak miałabym zacząć. Cała historia była tak nieprawdopodobna, że wchodzenie w jej szczegóły jeszcze bardziej zagmatwałoby moją opowieść. Nie wie ani o umowie, ani o tym, że byłam więźniem Cho. Nie zrozumiałaby również tego, jak po tym wszystkim, co mi zrobił, mogłam się zakochać. A wyjaśnianie jej szczegółów, dlaczego do tego doszło, jeszcze bardziej rozogniłoby cierpienie, którego właśnie doświadczałam. Widziałam w jej oczach chęć nawiązania rozmowy, ona jednak unikała tego tematu. Rozumiała mnie bez słów – wiedziałam, że poczeka, aż będę gotowa.

Miley wstała z podłogi i posłała mi uśmiech. Yu Tian stała już w drzwiach.

– Sue! – zwróciła się do mnie po imieniu, co rzadko robiła. – Zrobiliśmy z Bruce’em pierogi, takie jak lubisz. Zjesz?

Spojrzałam na udręczoną twarz Yu Tian. Ona też musiała bardzo cierpieć. Wiem, że za wszelką cenę chciałaby ulżyć mi w bólu. Myślę, że ona i Akihiko dźwigali teraz bardzo ciężki krzyż. Oboje byli udręczeni śmiercią Cho. Już kilka razy od pogrzebu widziałam w ogrodzie całkowicie bezradnego Akihika. Siedział nad jeziorkiem obok dojo i wpatrywał się w jego toń, kiwając się to w przód, to w tył.

– W porządku. – Spojrzałam na twarz Bruce’a i uśmiechnęłam się do niego. Biedne dziecko. Takie biedne dziecko. Tak wiele przeszedł, nie mogę mu dokładać więcej bólu.

Zjedliśmy wspólnie obiad i nawet Yu Tian nam towarzyszyła.

– Yu Tian? Możesz poprosić Simmonsa? Muszę z nim porozmawiać – powiedziałam po godzinie zabawy z dzieckiem.

Nie czekałam długo, aż zjawi się na schodkach w salonie.

– Pójdziemy teraz wszyscy do ogrodu – zwróciłam się do chłopca. – Pobawisz się w drewnianym domku albo w piaskownicy.

Przed przyjazdem Bruce’a Cho przygotował dla dziecka kilka atrakcji.

Zjawiliśmy się z Simmonsem na tarasie. Miley udała się wraz z Yu Tian za Bruce’em.

– Logan? – Nie potrafiłam mówić mu po nazwisku. – Zawieziesz mnie dziś do Taylora, okej?

– Oczywiście, pani Cho. – Na dźwięk tego nazwiska wypowiedzianego w mojej obecności krew odpłynęła mi z głowy, a po ciele rozlało się bolesne gorąco. No tak! Pani Cho. Widziałam, że i Simmons poczuł się niezręcznie, zwracając się do mnie w ten sposób.

– Mów mi po imieniu, proszę. – Ukradkiem spojrzałam w stronę dojo. – Tak bardzo mi go przypomina…

– Przepraszam, nie chciałem… nie chciałem przypominać. Przepraszam.

– Nic się nie stało. Za dwadzieścia minut chciałabym wyjechać.

– Przygotuję samochody i ludzi.

– Czy Bruce i pozostali będą mogli czuć się bezpiecznie, gdy my wyjedziemy?

– Sue, nie martw się, o wszystko zadbałem. Zostanie dwunastu ludzi. My pojedziemy w pięcioro. Możesz czuć się bezpiecznie. Nic wam nie grozi.

– Musimy o tym później porozmawiać. Bo ja… ja… nie wiem… co teraz będzie.

– Spokojnie. Niczym się nie martw.

Ale się martwiłam. Martwiłam się bardzo. Russella nie ma, a ja tu jestem, i jest dziecko, są też Yu Tian i Akihiko. Co będzie dalej?

Wiedziałam, że prędzej czy później będę musiała zmierzyć się z przyszłością. Mam teraz pod opieką dziecko i nie mogę go zostawić. Kocham je. A co będzie z Yu Tian i Akihikiem? Nie mogę zostawić ich samych sobie. Oni widzieli w Cho człowieka, dobrego człowieka. Na swój sposób byli z nim bardzo mocno zżyci, a on z nimi, choć słowem mi o tym nie powiedział. Ale ja to wiedziałam i widziałam. Tak jak nie pozwoliłby skrzywdzić mnie i dziecka, tak nie pozwoliłby skrzywdzić Yu Tian i Akihiko. Martwiłam się też moimi dziadkami. Co mam im powiedzieć? Nie mogę ich dłużej okłamywać. Zresztą na pewno już wyczuli, że coś jest nie tak.

[2] Japońska nazwa miejsca treningów sztuk walki albo miejsca medytacji mnichów.

Rozdział 3

Ronald Taylor

Kancelaria adwokacka N&N

Sue

Dalsza część dostępna w wersji pełnej

Spis treści:

Okładka
Karta tytułowa
Rozdział 1
Carrie
Rozdział 2
Sue
Rozdział 3
Sue
Rozdział 4
Sue
Rozdział 5
Sue
Russell
Rozdział 6
Sue
Russell
Rozdział 7
Sue
Rozdział 8
Russell
Russell
Russell
Rozdział 9
Sue
Rozdział 10
Russell
Rozdział 11
Sue
Russell
Sue
Rozdział 12

Ucieczka w zniewolenie. Tom II

Wydanie pierwsze

ISBN: 978-83-8219-446-3

© Karolina Agata Socha i Wydawnictwo Novae Res 2021

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt

jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu

wymaga pisemnej zgody wydawnictwa Novae Res.

Redakcja: Magdalena Wołoszyn

Korekta: Emilia Kapłan

Okładka: Izabela Surdykowska-Jurek

Wydawnictwo Novae Res

ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia

tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]

http://novaeres.pl

Publikacja dostępna jest w księgarni internetowej zaczytani.pl.

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Rek