Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Zemsta po latach smakuje najlepiej...
Seks, praca i alkohol od czternastu lat są stałymi elementami codzienności Moniki. Jej współpracownicy twierdzą, że jest pozbawiona skrupułów, niemoralna i cyniczna. Ale pod pancerzem bezkompromisowej kobiety kryje się wrażliwa dziewczyna ze zranionym sercem, niepotrafiąca zapomnieć o tragedii, która spotkała ją czternaście lat temu.
Nadchodzący ślub w rodzinnym mieście to idealny moment, aby rozprawić się z przeszłością raz na zawsze. Monika pragnie tylko jednego: zemścić się na Mateuszu – mężczyźnie, który ją zawiódł i porzucił. Jej pojawienie się na ceremonii wraz z dwoma partnerami wywołuje nie lada zamieszanie. A to dopiero początek przewrotnej gry, w której tym razem to ona będzie dyktować warunki…
Literatura kobieca
Wiedziała, że nie zaśnie. To takie dziwne, że podobała jej się rozmowa z chłopakiem, którego tak bardzo nie znosiła. Te niecodzienne i w sumie dotąd nieznane uczucia bardzo ją ekscytowały. On ją przyciągał.
14 lat później
Teraz zobaczy ją zupełnie inną. Dla niego ma wyglądać jak feniks powstały z popiołów zmarnowanej końcówki jej życia nastolatki. Teraz ma w niej dostrzec pewną siebie, wyzwoloną kobietę sukcesu, otoczoną kordonem mężczyzn i wzrokiem ludzi.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 254
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Książkę dedykuję moim przyjaciołom.
BEZ ZOBOWIĄZAŃ
Podróż z Berlina do Poznania okazała się krótsza niż zwykle i nie było to celowe. Monika nigdzie się przecież nie śpieszyła. Jej czarne audi a8, odebrane zaledwie dwa miesiące wcześniej z salonu, sunęło przez większą część trasy lewym pasem autostrady. Nawet przez chwilę nie czuła strachu przed wypadkiem i śmiercią. Tak wiele razy przecież nie chciała już żyć. Obojętność stała się dominującym doznaniem w każdym aspekcie jej istnienia. Dziś jednak to uczucie było jej obce, bo w głowie szalały emocje, takie jakich dawno nie czuła. Telefon od matki wzburzył jej krew w żyłach. Musiała się uspokoić. Nie mogła się napić, nie mogła wziąć tabletek nasennych ani najmniejszej działki kokainy. Mogła tylko jechać tak szybko, jak pozwalał jej na to silnik samochodu. Mimo to myśli były bezlitosne.
– Raczej mnie nie będzie, mam zobowiązania biznesowe. – Tak starała się po raz kolejny odmówić przyjazdu do domu, który po dziś dzień kojarzy jej się jedynie z bólem.
– Od pogrzebu ojca byłaś tu zaledwie dwa razy, a minęły już dwa lata. Co mam powiedzieć Marii? Moja jedyna córka nie będzie na weselu jej córki. Nie możesz mi tego zrobić!
Obiecała, że oddzwoni. Opanowała perfekcyjnie odmawianie swoim pracownikom, klientom biznesowym; potrafiła besztać ludzi i wręczać wypowiedzenia w najgorszych dla innych okolicznościach. Była zimną suką i często to słyszała. Jednak matce nie umiała niczego wykrzyczeć czy wygarnąć. Ale wiedziała, jak dosadnie ranić ją bez słów – zwykłą obojętnością.
Monika była obrazem zawodowych ambicji matki i ojca, kobietą sukcesu, złotym dzieckiem, którym można się chwalić – dwa apartamenty, jeden w Poznaniu, drugi w Berlinie, nowe samochody co dwa lata, ale takie z najwyższej półki, praca marzeń, władza w ręku, zagraniczne wyjazdy, luksusowe wakacje, drogie ubrania… Jej sukcesy można było wyliczać długo. Ale o tym, czym ten triumf został okupiony, matka nie chciała słuchać.
Było już późne popołudnie, gdy jej maszyna stanęła przed bramą wjazdową osiedla, na którym Monika rok temu kupiła pięciopokojowy apartament. Wahała się tylko chwilę, patrząc na przycisk na pilocie, po czym zdecydowanie wbiła wsteczny bieg, wycofała, zawróciła i ruszyła z piskiem opon w kierunku domu Martina.
Wiedziała, że nie uśnie ot tak, że musi się zresetować. Minęło czterdzieści minut, zanim przebiła się przez korki na ulicach Poznania i zatrzymała na podjeździe willi mężczyzny. Większość okien w domu była ciemna, co ją niezwykle cieszyło – impreza lub goście stanowiliby przeszkodę w jej planach. Jedynie w oknach kuchni jarzyło się światło.
Wysiadła z auta, trzymając w prawej ręce czarno-złotą kopertówkę. W wysokich szpilkach wyglądała wręcz majestatycznie. Wyciągnęła z torebki cienkiego papierosa i go odpaliła. Zaciągnęła się dwa razy, po czym wklepała znany na pamięć kod do furtki. Ruszyła w stronę drzwi, a gdyby tylko ktoś za nią stał, miałby przed sobą cudowny i pełen erotyzmu spektakl. Jej wygląd zniewalał. Ubrana była w czarną, ołówkową, skórzaną spódnicę i oversizowy szary sweter, który odsłonił jej prawy obojczyk. Ciemne pończochy z nęcącym szwem biegnącym od uda, a kończącym się gdzieś w czarnych szpilkach, były już tylko seksowną wisienką na jej boskim ciele. Zmierzała w kierunku drzwi Martina. Wiedziała, że jeśli tylko jest w domu i otworzy te cholerne drzwi – ona dostanie to, czego chce. Tak jak przypuszczała, był sam. Stanął w progu okazałej willi i oparł się o framugę. W idealnie skrojone grafitowe spodnie od garnituru wcisnął białą taliowaną koszulę rozpiętą pod szyją, znak, że całkiem niedawno zdjął krawat.
– Moni. – Uśmiech zagościł na jego twarzy.
– Mam nadzieję, że jesteś sam?
Patrzyła z niecierpliwością na twarz kolegi, bez cienia zawstydzenia. Rzadko traciła głowę i pewność siebie. Tym razem nie było inaczej. On tylko się uśmiechał i wskazał ręką, aby weszła do środka.
– Wina, whisky?
Szła w głąb domu, zmierzając do jedynego rozświetlonego pomieszczenia. Dotarła do kuchni, odłożyła kopertówkę na kuchenną wyspę i stojąc tyłem do Martina, zaczęła rozpinać suwak w sukience. Odwróciła się do niego, bo uwielbiała patrzeć na pełne pożądania twarze mężczyzn, z którymi się pieprzyła.
– Nie. Dziękuję. Dziś potrzebuję tylko twojego penisa.
Zaczęła zsuwać z bioder spódnicę, która po chwili leżała na posadzce. Czarne koronkowe majtki doskonale współgrały z pończochami i szpilkami. Oparta o kuchenną wyspę podciągnęła się na dłoniach i usiadła pośladkami na zimnym marmurowym blacie. W ogóle jej to nie przeszkadzało. Rozłożyła nogi, zapraszając Martina do siebie.
– Ty chyba nigdy się nie zmienisz?
– To ci przeszkadza? – odparła nieco chrapliwym głosem.
– Tego nie powiedziałem.
Zbliżył się do Moniki, stanął pomiędzy jej nogami. Jej kobiecość miał idealnie na wysokości swojego członka. Zatrzymał dłonie na opiętych pończochami udach i mocno je ugniatał, patrząc na odchyloną do tyłu głowę kobiety.
Tym razem Monika nie chciała kontaktu wzrokowego, na pewno nie w tej chwili, nie, gdy jej dotykał. Nie znosiła niepotrzebnych pieszczot, zbyt czułego stosunku. Lubiła tylko ostry seks, i to najlepiej bez zobowiązań.
Martin o tym doskonale wiedział, ale coraz częściej się z nią drażnił. Tak samo było z poprzednimi. Zaczęli jej proponować, by zostawała na noc albo wyszła z nimi do kina. Niektórzy przedstawiali ją znajomym jako swoją dziewczynę. Z takimi mężczyznami po prostu urywała znajomość.
Martin zaczął z nią pogrywać, więc niewiele myśląc, wbiła w niego swoje usta i zaczęła go mocno całować. Wiedziała, że jego podniecenie szuka spełnienia pomiędzy jej udami. Nie musiała długo czekać. Mężczyzna przerwał pocałunek i ręką wymusił, żeby położyła się na blacie wyspy. Sięgnął po portfel leżący koło wazonu i wyjął prezerwatywę. Sprawnym ruchem dłoni ściągnął z kobiety majtki, po czym rozpiął pasek swoich spodni, rozsunął rozporek i wyciągnął nabrzmiałego członka. Rozerwał w zębach opakowanie prezerwatywy i zwinnie oraz w pośpiechu ją założył. Wsunął się mocno w spragnione orgazmu ciało Moniki. Z tej rozkoszy, którą zadawało jej każde pchnięcie, wygięła kręgosłup w łuk. Jej ręce wędrowały przy tym aż do krańca blatu, zrzucając z niego stojące tam rzeczy. Martinowi zdawało się to zupełnie nie przeszkadzać – nie przerwał mu nawet dźwięk tłukącej się butelki wina, którą otworzył chwilę przed przyjściem Moniki. Sam docierał już do granicy, dlatego też przyspieszył, ale i na twarzy kobiety rysował się nadchodzący orgazm. Fakt, że daje jej taką przyjemność, podniecał go jeszcze mocniej i łechtał jego ego. Nie mógł już dłużej. Po dwóch ostatnich pchnięciach jęknął. Wiedział, że i ona szczytowała.
Martin, tak jak i Monika, lubił niezależność i brak zobowiązań. Ostatnio jednak zaczęło go to drażnić. Każda jej wizyta ograniczała się do seksu lub działki kokainy. A przecież mu się podobała. Taką kobietą mógłby się pochwalić, zrobić wrażenie na bogatych znajomych i napalonych kumplach. Jest elokwentna, przedsiębiorcza, bogata, pełna wdzięku, piękna i zadbana. Pociągała go również jej tajemniczość; było w niej coś władczego… coś nie do poskromienia. Dlatego zaczynał się z nią droczyć. Do tej pory pasowało mu to, że nie jest natrętna, że wychodzi po wszystkim i nie oczekuje uwagi, że nie pyta, z kim jeszcze uprawia seks. Nigdy jej to nie interesowało.
Ale odkąd wiedział o jej innych, było inaczej. Zaczął zastanawiać się, jak długo jeszcze Monika będzie do niego przychodzić. Dziś szczerze ucieszył się, gdy tylko zobaczył ją w tej seksownej spódnicy stojącą w progu jego domu. Czuł od niej zapach drogich perfum, papierosa i ekscytacji. Kiedy proponował kieliszek wina, naprawdę chciał, aby została na dłużej.
Martin sapał i, tak jak i ona, próbował uspokoić oddech. Nie wychodził z niej jednak. Wsunął dłoń pod jej sweter i zawędrował ku piersiom. Zawinął stanik tak, by mógł widzieć jej kształtny, nie za mały i jędrny biust. Nie miał dość. Czuł, że podniecenie wcale nie ustaje, wręcz odwrotnie. Wysunął się z niej i zmienił prezerwatywę. Chciał wziąć ją od tyłu i jednocześnie widzieć jej twarz. Pociągnął Monikę za ręce i pozbył się niepotrzebnych części garderoby kobiety. Ściągnął z siebie koszulę, nie tracąc jednak czasu na zdejmowanie spodni.
Zaciągnął ją niewiele dalej – do przestronnego salonu – i oparł o wezgłowie kanapy. Ona nie protestowała. Widziała przed sobą lustro okalające na całej wysokości ścianę naprzeciwko. Wpatrywała się w odbicia: własne i mężczyzny stojącego tuż za nią.
Martin nie czekał długo i ponownie w nią wszedł, jedną ręką przytrzymując się kanapy, a drugą pieszcząc jej piersi. Ten intensywny wysiłek fizyczny trwał nieco dłużej niż poprzedni, ale dawka podniecenia i tak przerosła jego możliwości. Znów szczytował, dysząc, jakby przebiegł półmaraton. W lustrze rysowała się jego rozczochrana czupryna kruczoczarnych włosów i spocona klatka piersiowa. Monika uniosła głowę i zaczęła lubieżnie śmiać się pod nosem. Z rozmazaną czerwoną szminką wokół ust wyglądała jak ladacznica. Wysunął się z niej, a ona wyprostowała się, nadal stojąc tyłem do niego. Gładził jej piersi, a ręka zawędrowała ku jej szyi. Głaskał ją delikatnie i za chwilę, zupełnie nieoczekiwanie, odchylił jej włosy, a ustami przywarł do jej lepkiej skóry.
– Co robisz? – Monika wzdrygnęła się. Nie znosiła czułości, bała się jej i unikała. Martin jednak kontynuował. – Przestań!
– Nie spinaj się tak – wysapał przez zęby, nie przerywając jednak pocałunków.
Ona na chwilę zmrużyła oczy, a wydarzenia z przeszłości zaczęły znów bez kontroli napływać do głowy. Wszystkie krzywdy, których doznała, wszystkie lęki, które tak skutecznie próbowała tłumić, zaczęły z niej wychodzić. Czuła, jak krtań i tchawica zamieniają się w kamień i jak ciężko łapie oddech. Najkrótsze słowo nie było w stanie przejść jej przez gardło.
– Prze… prze… przestań!
Jedynym rozwiązaniem wydawała się ucieczka. Wyzwoliła się spomiędzy ciała kochanka a kanapy i zaczęła szukać wzrokiem rozrzuconych ubrań. Wsunęła na siebie spódnicę bez zapinania zamka, włożyła biustonosz i sweter.
– Monika? Co ty robisz? Co się z tobą dzieje? – Naciągnął na siebie spodnie i w pośpiechu zasunął rozporek.
Zdziwienie Martina nie ustępowało. Kobieta złapała torebkę i chwyciła ją w zęby. Ruszyła w stronę wyjścia, próbując zasunąć spódnicę. Złapał ją za łokieć.
– Uspokój się!
Ona jednak nie zwalniała. Otworzyła mocnym ruchem drzwi i szybkim krokiem ruszyła w stronę podjazdu, na którym zaparkowała samochód.
– Monika? Przecież to ty przyszłaś do mnie się pieprzyć!
Zatrzymała się i obróciła do niego. Wyjęła z ust kopertówkę i rozłożyła ręce.
– No właśnie! Więc po co komplikujesz ten układ?
– Komplikuję? – zapytał ze zdziwieniem w głosie i wskazał na siebie palcami obu dłoni.
– Wydawało mi się, że oboje się świetnie bawimy – powiedziała z pretensją w głosie Monika.
Martin wyszedł przed drzwi okazałego domu. Pogładził prawą ręką brodę i milczał przez chwilę.
– Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek w życiu to powiem, ale zaczynam się czuć przez ciebie wykorzystywany – stwierdził.
Monika uśmiechnęła się ze zdziwieniem.
– I chyba… – zająknął się na moment, nie wiedząc, czy powinien to powiedzieć – …nie tylko mnie wykorzystujesz?
– Aha! – Pochyliła się lekko do przodu i zaśmiała.
– To jak ma na imię ten drugi?
Uniosła ręce, po czym znów je opuściła.
– Wydawało mi się, że w relacjach opartych tylko na seksie nie dochodzi do kłótni, ale jednak się pomyliłam – żachnęła się Monika. Odchyliła głowę i po krótkiej chwili milczenia odezwała się ponownie: – Nigdy nie interesowałam się tym, z kim sypiasz albo z kim się pieprzysz. Poza tym nie zmusiłam cię do uprawiania seksu. Byłeś zachwycony. Doszedłeś dwa razy.
– A może chciałbym, żebyś pytała o inne kobiety?
– To twierdzenie czy pytanie? Przecież układ był prosty – uniosła głos.
– Nie jesteś w pracy, możesz sobie darować ten sarkastyczny ton.
– Więc pytasz czy twierdzisz? – powtórzyła, zbliżając się do niego. Jednak dystans pomiędzy nimi był nadal duży.
– Twierdzę – odparł.
– Martin, znamy się nie od dziś. Wiem o kilku kobietach, z którymi się pieprzyłeś albo pieprzysz, i nie jest problemem to, że je zaciągasz do łóżka. I nie mówisz wtedy o wykorzystywaniu, bo one… chciały, tak? A widzisz problem w moim zachowaniu? Mnie to nie interesuje! Więc nie zajmuj się też tym, co dzieje się u mnie w łóżku. Rozumiesz? – Odwróciła się i ruszyła ponownie w kierunku auta.
– Zachowujesz się jak suka! – wysyczał tak, by usłyszała.
– Możesz użyć słowa „dziwka” – krzyknęła, nie obracając się już więcej w jego stronę. Pewnie szła w kierunku swojego audi. – Nie krępuj się! Słyszałam je nie raz!
Wsiadła do auta i ruszyła spod jego willi z piskiem opon.
14 lat wcześniej
NIEWINNE ZŁEGO POCZĄTKI
Dalsza część dostępna w wersji pełnej
Droga Czytelniczko,
serdecznie zapraszamy Cię do polubienia naszego profilu facebook.com/WydawnictwoAMARE. Dzięki temu jako pierwsza dowiesz się o naszych nowościach wydawniczych, przeczytasz i posłuchasz fragmentów powieści, a także będziesz miała okazję wziąć udział w konkursach i promocjach.
Przyłącz się i buduj z nami społeczność, która uwielbia literaturę pełną emocji!
Zespół
Zła kobieta
ISBN: 978-83-8313-080-4
© Karolina Agata Socha i Wydawnictwo Amare 2022
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt
jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu
wymaga pisemnej zgody wydawnictwa Novae Res.
Redakcja: Weronika May
Korekta: maq Projects
Okładka: Wiola Pierzgalska
Wydawnictwo Amare należy do grupy wydawniczej Zaczytani.
Zaczytani sp. z o.o. sp. k.
ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia
tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]
http://wydawnictwo-amare.pl
Publikacja dostępna jest w księgarni internetowej zaczytani.pl.
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Rek