Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
14 osób interesuje się tą książką
Zakazane uczucia. Złamane obietnice. I jeden szalony plan.
Julliet, osiemnastoletnia córka przyszłego prezydenta USA, ma niemal wszystko. Kiedy jednak jej ojciec na czas prowadzenia kampanii wyborczej zostawia ją pod opieką o kilkanaście lat starszego ochroniarza, dziewczyna stwierdza, że i tego przystojniaka pragnie mieć.
Wpada na szalony pomysł uwiedzenia go, a w tym celu sporządza bardzo niegrzeczną listę. Ma zamiar realizować ją punkt po punkcie, nie bacząc na konsekwencje i obietnice złożone ojcu. I choć Clark jest słowny oraz obowiązkowy – to przecież były żołnierz – a podstępne działania nieposkromionej nastolatki działają mu na nerwy, musi przyznać przed samym sobą, że coraz bardziej jej pożąda. Do tego stopnia, że może posunąć się za daleko, a wtedy jego kariera zawiśnie na włosku.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 398
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Autor: Katarzyna Rzepecka
Wydawnictwo: Katarzyna Rzepecka – katarzynarzepecka.pl
Okładka: Justyna Knapik – facebook.com/justyna.es.grafik
Redakcja: Sylwia Wabnik – redakcja | korekta tekstów (@doporzadku)
Korekta I: Dominika Bronk – facebook.com/polonistycznakrucjata
Korekta II: Monika Foltman
Przygotowanie wersji e-book: D.B. Foryś – dbforys.pl
Druk: Drukarnia Lega Opole
© Copyright by Katarzyna Rzepecka, 2024
ISBN e-book: 978-83-963081-5-3
Wszelkie prawa zastrzeżone. Rozpowszechnianie i kopiowanie całości lub części publikacji zabronione bez pisemnej zgody autora.
Witajcie w Uwieść ochroniarza. Jak pewnie część z Was wie, ta książka była moim debiutem literackim i została wydana pod pseudonimem Katarzyna Kubera. Jest to jedyna historia, którą opublikowałam pod innym nazwiskiem, ale po kilku latach udało się ponownie wprowadzić ją do sprzedaży, tym razem już jako dzieło Rzepeckiej. Nawet nie możecie sobie wyobrazić, jak bardzo mnie to cieszy! Dlatego teraz powracam do Was z wersją poprawioną, wygładzoną i – mam nadzieję – jeszcze przyjemniejszą w czytaniu. A więc udanej zabawy!
Mówisz, że kochasz deszcz, a rozkładasz parasolkę, gdy zaczyna padać. Mówisz, że kochasz słońce, a chowasz się w cieniu, gdy zaczyna świecić. Mówisz, że kochasz wiatr, a zamykasz okno, gdy zaczyna wiać. Właśnie dlatego boję się, kiedy mówisz, że mnie kochasz1.
1
Julliet
– Jared! – Chichoczę, kiedy wsuwa dłoń pod kusą sukienkę, którą dzisiaj włożyłam. Jego palce zahaczają o koronkowe majtki, po czym zanurzają się w moim wnętrzu. Momentalnie moją kobiecość zalewa wilgoć. – Nie przestawaj mnie dotykać – proszę go, niemal błagam. Jestem spragniona dobrej zabawy i mam ochotę przytrzymać tę dłoń, na wypadek gdyby zdecydował się ją cofnąć. Przecież możemy zostać przyłapani, a ta świadomość powinna nas przystopować. Choć wiem, że muszę uważać, ryzyko to moje drugie imię.
– Spokojnie, Jull – mruczy mi do ucha ochryple, dając do zrozumienia, że ta sytuacja podoba mu się tak samo jak mnie.
Mimowolnie opieram głowę o zimną ścianę i delektuję się subtelną przyjemnością, którą dają mi ruchy opuszków. I seksownym męskim zapachem.
Pieści mnie z idealnym naciskiem – ani za wolno, ani za szybko, ani za mocno. Po prostu tak, że jęki rozkoszy uciekają spomiędzy moich warg, a wieczorny wiatr, uderzający w rozgrzane ciało, wzmaga tylko ciarki, które mnie dopadają. Czuję się, jakbym była na coraz większym erotycznym haju! Chcę więcej!
Wyginam się lekko, dając mu lepszy dostęp do siebie. A im mocniej napiera na moją kobiecość, tym głębiej zaczynam oddychać. Nagle zniża twarz i kładzie wargi na mojej szyi. Zachłannie kąsa ustami skórę nad obojczykiem, podczas gdy dłonią błądzi po piersi. Jestem coraz bardziej napalona. Mam wrażenie, że za chwilę spłonę, jeżeli mnie tutaj nie weźmie.
– Jared… – Chcę powiedzieć, że pragnę znacznie więcej, kiedy słyszę w oddali głos Mii, mojej najlepszej przyjaciółki.
– Julliet?! – To ona.
– Kurwa – mamrocze Jared, zaciskając dłoń na moich ustach, bym była cicho. Wchodzimy głębiej w cień sąsiedniego budynku, by Mia nas nie zobaczyła. Impreza z okazji zakończenia liceum trwa w najlepsze, jest dopiero przed północą, więc przyjaciółka nie powinna teraz wychodzić na zewnątrz. Musiała jednak zauważyć, że Jared i ja zniknęliśmy, i postanowiła sprawdzić, co robimy.
Wiem, że podoba jej się ten chłopak. Roztacza się przed nim świetlana kariera sportowca, ma umięśnioną sylwetkę, niebieskie oczy, niemal czarne włosy i mógłby mieć każdą dziewczynę, lecz z jakiegoś powodu wybrał dzisiaj mnie. Chcę maksymalnie wykorzystać tę pierwszą wakacyjną noc, która jednocześnie oznacza ostatnie godziny wolności. Jutro mój ojciec wyjeżdża z Los Angeles na osiem tygodni, a zamiast niego będzie mi towarzyszyć ochroniarz.
Nie wiem, co tata chce tym osiągnąć. Przecież to nie do pomyślenia – zostanę zmuszona do chodzenia na imprezy z jakimś starym komandosem. Zero alkoholu, zero wygłupów, zero seksu… Boże! Może będę musiała nawet malować paznokcie w jego obecności. Już nie mówiąc o tym, że stanie się moim cieniem.
Ugh!
Pozostając w ukryciu, obserwuję Mię jeszcze przez chwilę i oddycham z ulgą, gdy zauważam, jak się poddaje i znika w zatłoczonym pubie.
– Pospiesz się – szepczę do Jareda, kładąc palce na pasku od jego spodni. – Zaraz wróci. Nie mamy ani chwili do stracenia.
Jego niebieskie oczy błyszczą z ekscytacji, kiedy pozwala mi się dobrać do rozporka. Staram się jak najszybciej rozpiąć mu spodnie, jednak coś się zacina.
– Pozwól, że ja to zrobię. – Jared przytrzymuje moją dłoń, po czym sam odpina to ustrojstwo.
Słyszę głośny brzdęk metalu. Mój towarzysz zsuwa bokserki, a kiedy spoglądam na jego męskość, jestem w szoku. W pierwszym momencie wytrzeszczam oczy, bo mam wrażenie, że ciemność płata mi figle.
Ale wzrok mnie nie myli. Staram się nie prychnąć.
Co to jest? Jajka większe niż lufa?
Ledwie go widać.
Co on chce mi tym zrobić?
Unoszę zdezorientowane spojrzenie na kolesia, który patrzy skupiony na swoje przyrodzenie i wsuwa na nie miniaturową prezerwatywę. Wielki, sławny Jared ma penisa wielkości kciuka.
Kuźwa, przy nim całe życie można by pozostać dziewicą.
Romans właśnie umarł.
Cała płomienność, jaką czułam jeszcze przed momentem, właśnie się ulatnia.
Nie wiedząc, jak się wykaraskać z tej patowej sytuacji, szybko obmyślam, co zrobić, by przerwać nasze małe tête-à-tête. Przydałaby się tutaj ponownie Mia, ale jak na złość nie wraca. Po krótkim zastanowieniu przyciskam chłopaka do siebie, jak najmocniej potrafię, tak by nie zobaczył mojej twarzy. Alkohol i wypalony wcześniej blant nie pomagają mi w zachowaniu powagi i ledwie wytrzymuję, by nie zacząć rżeć niczym koń.
– Co robisz? Dlaczego mnie przytulasz? – pyta zaskoczony tą nagłą czułością.
– Chyba widziałam mojego ojca. Schowaj wentylka, bo zaraz będzie dym. – Udaję śmiertelnie wystraszoną, a następnie podziwiam, jak w ciągu dwóch sekund chłopak się zwija i nie pozostaje po nim ślad.
Frajer z małym kutasem.
Poprawiam sukienkę, przeczesuję palcami ciemne włosy, prostuję plecy i stanowczym krokiem wychodzę zza budynku.
Och tak, zdecydowanie jestem wredna. Mam ochotę śmiać się z penisa Jareda, a jednocześnie sama nie chciałabym zostać wyśmiana w taki sposób. Postanawiam więc zachować to wszystko dla siebie. Chociaż… Jeszcze to przemyślę.
Przechodzę dumnie przez drzwi wejściowe, stukając głośno szpilkami o parkiet, i kołyszę biodrami. Muzyka roznosi się po całym pomieszczeniu. Momentalnie zauważam kilku facetów, którzy mogliby mi pomóc rozluźnić się dzisiejszego wieczoru.
Jednak najpierw muszę zapomnieć o tym, co stało się z poprzednim wybrankiem. No niestety, z aury seksu nie pozostało już nic. A zważywszy na moje dzisiejsze szczęście, czuję, że strach szukać kolejnego bolca. Zamierzam więc zabalować, potańczyć i się napić. A dosadniej – wypić morze alkoholu. Bo jutro, punktualnie o dziewiątej, nastąpi zmiana warty w moim domu, więc MUSZĘ szaleć, dopóki starczy mi sił.
Nie jestem cnotką – co to to nie. Lubię seks, a nie lubię zobowiązań i nie przypominam typowej nastolatki. Jeżeli kogoś na tej sali nazwałabym zbereźną dziewczynką, to zdecydowanie byłaby to Julliet Hilton – córka polityka, która w mediach musi wyglądać jak pieprzony ideał, ale za kulisami robi to, co chce i z kim chce.
Niektórzy pytają mnie, dlaczego taka jestem. Odpowiedź okazuje się prosta: jestem i tyle. Nie lubię kontroli, nie lubię ograniczeń. Lubię wszystko to, co zakazane; lubię kłopoty. Buntowniczka z wyboru. Księżniczka tatusia. A że nie mam mamy, to jestem podwójną księżniczką tatusia. Czyli mogę wszystko! No i zajebiście.
Podchodzę do baru, po czym kiwam na barmana. Gdyby nie fałszywy dowód, nie dostałybyśmy z Mią ani grama alkoholu, jednak w chwili, gdy proszę o mojito, koleś nawet nie pyta mnie o ten kawałek plastiku. Puszczam oko do chłopaka za barem, a następnie odchodzę, by znaleźć przyjaciółkę.
Po paru sekundach dostrzegam ją w loży z innymi dziewczynami z naszej paczki. Wszystkie są już w śpiewnym nastroju: kołyszą się w rytm piosenki, a ich oczy i rumieńce na policzkach zdradzają wypity alkohol, co utwierdza mnie w przekonaniu, że dzisiejsza noc będzie pamiętna. Muzyka daje po uszach i chociaż zapach papierosów unoszący się w powietrzu denerwuje mnie bardziej, niż jestem w stanie przyznać, wiem, że tego wieczoru zrobimy coś fajnego.
Zajmuję miejsce pomiędzy Mią a Fallon, która zachwyca się jakimś nieznajomym siedzącym przy barze.
– Jesteś cztery kolejki do tyłu, musisz teraz wypić karne! – Dziewczyny przekrzykują muzykę.
Wzruszam ramionami, po czym wypijam szoty jeden po drugim, bez popicia – a co!
– Jak tam Jared? – pyta Mia.
Uśmiecham się pod nosem.
– Widziałaś kiedyś greckiego boga? – Mia marszczy brwi, próbując zrozumieć, co to ma do rzeczy. – W sensie rzeźbę – dodaję ku jasności i przewracam oczami.
– Widziałam, chyba. – Trybiki wyraźnie pracują w jej głowie, kiedy kontynuuje: – Umięśnione ciała, ale małe penisy?
Nie wytrzymuję. Zdradzam tajemnicę.
– Właśnie. Jared ma małego siusiaka – mówię tak, by tylko ona słyszała. – Jak kciuk! Dosłownie!
– Żartujesz. Nie wierzę w to, podła suko – odpowiada Mia z przyganą, ale i śmiechem.
Unoszę tylko kącik ust.
– Chodźmy potańczyć, bo zbyt szybko padniemy – woła Tate, przerywając naszą cichą rozmowę.
Po chwili parkiet jest już nasz. Wszystkie cztery kołyszemy się w rytm muzyki, tak że męska część tłumu zerka na nas z zainteresowaniem. Za to ta żeńska z jawną irytacją. No i dobrze, niech popatrzą, jak to się robi – jak samą tylko pewnością siebie można podbić wygląd na tyle, by faceci nie pozostali obojętni. Bo o to właśnie chodzi, o seksapil: nie tylko zewnętrzny, lecz także ten bijący z wnętrza. To dzięki niemu mogę mieć każdego chłopaka, którego zechcę. Jestem świadoma swojej kobiecości i to wygrywa z tymi wszystkimi lambadziarami, które jeszcze nie znają własnej wartości i marnują najlepsze lata na byle jaki seks.
Ja kocham dobre bzykanko! No i najlepiej takie bez zobowiązań.
Tańczymy tak, że tracimy poczucie czasu. Jest to niezwykle relaksujące i pozwala mi nie myśleć o jutrzejszym dniu. Wyrzucam w ten sposób z siebie wszystkie zalegające negatywne emocje.
Po kilku szybkich kieliszkach, ale i niemal godzinie tańca, czuję, że muszę się odświeżyć. Mia ma chyba jakiś bliźniaczy zmysł, bo jak na zawołanie chwyta moją dłoń i ciągnie mnie w kierunku toalet.
– Chodźmy się załatwić – mówi z szelmowskim błyskiem w oku.
Mrużę oczy.
– O jakie „załatwić” ci chodzi? – dopytuję podejrzliwie, gdy razem wchodzimy do kabiny.
Koleżanka wciąga mnie za sobą niemal siłą i pokazuje palcem, bym była cicho. Toaleta nie jest całkiem pusta. Słyszę, że ktoś znajduje się obok.
Gdy tylko zamykam drzwi, przyjaciółka wyjmuje z biustonosza woreczek strunowy, w którym dostrzegam małe kapsułki.
Uśmiecha się szeroko i patrzy mi prosto w oczy, przy czym macha tabletkami pomiędzy nami. Z nas dwóch to ja jestem tą, która odpuszcza w kwestii dragów. Lubię się czasem zjarać, ale to wszystko. Tylko raz wciągnęłam coś więcej; kac nie był wart zamieszania. Mia za to lubi eksperymenty.
– Co to? – pytam z ostrożnością i ciekawością jednocześnie.
– Nic takiego, ale po tym poczujesz się tak, jakbyś miała orgazm przez cały czas. Będziesz jednak całkowicie świadoma – wyjaśnia konspiracyjnie i śmieje się dźwięcznie. – To nic mocnego, nie uzależnia. Zaufaj mi. Rano nie poczujesz się źle, a dzisiaj nie zrobisz niczego głupiego.
Może jestem nierozsądna, a może pijana, a może jedno i drugie, ale w tym momencie jej wierzę. Tylko że dopiero co wyparowało ze mnie zioło.
– Mia, dzisiaj już mi starczy.
Przyjaciółka robi smutną minę niczym kot ze Shreka.
– Nie wierzysz mi?
– Ufam ci, jesteś jedyną osobą, której tak bardzo ufam, tyle że jutro rano muszę być przytomna – odpowiadam szczerze i przytulam ją mocno, by się nie gniewała.
Mia jest dla mnie bardzo ważna. Jedyna prawdziwa bratnia dusza, jaką mam obok. Kiedy dopadała mnie samotność, to właśnie ona mnie pocieszała i była chociażby po to, by wspólnie pomilczeć. To z Mią przepłakałyśmy wiele nocy, kiedy któraś z nas miała jakiś poważny problem. To z Mią dzieliłyśmy się radościami. Nawet w tym samym czasie przeżyłyśmy swój pierwszy raz. Niczym siostry syjamskie. Żadnych tajemnic. Tylko prawda. Zawsze. Obiecałyśmy to sobie jeszcze za dzieciaka i to ma się nigdy nie zmienić. Wzajemna szczerość. I troska.
Przyjaciółka odsuwa się ode mnie na tyle, na ile może w tak wąskiej kabinie.
– Jull, do rana to będziesz jak nowo narodzona, zobaczysz. A później już nie zdarzy się okazja, skoro będzie łaził za tobą ten staruch. Specjalnie dla ciebie wezmę pierwsza, żebyś była spokojna. Ale mówię ci, po tym jest taki odlot… – mówi podekscytowana, po czym połyka jedną kapsułkę i podaje mi drugą.
2
Julliet
Poranki po grubych imprezach są tak strasznie do dupy, zwłaszcza kiedy budzisz się we własnym łóżku i nie pamiętasz, jak, do cholery, do niego trafiłaś!
Przekręcam się na wznak i krzywię, uchylając nieco powieki. Sufit wiruje, więc na powrót zamykam oczy i staram się przełknąć ślinę, ale mam jej tak niewiele w ustach, że muszę za moment wstać, by namierzyć coś do picia. Inaczej zdechnę!
Nie pamiętam, jak wracałam do domu z imprezy. Czy byłam sama, czy weszłam o własnych siłach? Nie pamiętam nawet, w którym momencie urwał mi się film. Myślę, że nie pamiętam większości wieczoru. Za to pamiętam bardzo dokładnie fiutka Jareda. Ta noc nie zostanie wpisana w pamięci jako jedna z najbardziej udanych. Zdecydowanie. Ten widok będzie mnie prześladować przez wiele dni, a może i tygodni.
Przez chwilę leżę nieruchomo, starając przypomnieć sobie cokolwiek po tym, jak wyszłyśmy z Mią z łazienki, ale w mojej głowie panuje totalna pustka. Dobrze, że wróciłam do domu. Zawsze mogłam się obudzić na komisariacie albo w krzakach. Powinnam słuchać wewnętrznego głosu i nie dać się namówić na to ustrojstwo, czymkolwiek było, ale cóż, już pozamiatane.
Postanawiam się obrócić, żeby wykaraskać spod pościeli, ale kiedy to robię, zauważam mężczyznę siedzącego w kącie pokoju, i zastygam. Serce wali mi jak szalone, gdy trafiam wzrokiem prosto w ostre i surowe spojrzenie zielonych oczu. Oczu, których nie znam. To dość nietypowy widok, biorąc pod uwagę, że znajdujemy się w moim pokoju. Bo ten mężczyzna… Pierwszy raz go widzę. Zapamiętałabym te tęczówki, bo mają najpiękniejszy odcień zieleni, jaki widziałam. Oliwkowy. I niech mnie diabli, jeżeli te oczy nie wzbudzają we mnie strachu.
Są więc dwie opcje – albo ten koleś się ze mną przespał i czeka, aż się obudzę, żeby mnie szantażować groźbą sprzedaży moich nagich zdjęć do Internetu, albo to… mój ochroniarz.
Kuźwa, co ja odwaliłam?
Znowu staram się przełknąć ślinę. Bezskutecznie. Boję się odezwać, zapytać go o coś czy wykonać jakikolwiek ruch. To za wcześnie, żeby konfrontować się z trudną rzeczywistością. Bo jedno jest pewne – cokolwiek się dzieje, gdy dowiem się więcej, nie spodoba mi się to. Chociaż… mam na to wyjebane. Chcę tylko wiedzieć, kim jest i co tutaj robi. A potem wypad. Przynajmniej do salonu, skoro faktycznie ma mnie pilnować.
Wypuszczam powoli powietrze. Atmosfera jest tak gęsta, że można by ją kroić nożem. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że zatrzymałam oddech w płucach. Nie tego się dzisiaj spodziewałam. Moje myśli pędzą z szybkością światła. Próbuję cokolwiek sobie przypomnieć albo połączyć ze sobą kropki. Staram się logicznie myśleć, co wcale nie jest łatwe przy tak morderczym kacu, który chce mi rozsadzić łeb.
No dobrze, ale zacznijmy od początku.
Jest kolejny dzień po imprezie, a mój tata musiał wyjechać. Czyli ten mężczyzna to mój ochroniarz. No nie ma innego wyjścia. Serce tłucze mi się w piersi, kiedy znów spoglądam w jego oczy. Nie tak go sobie wyobrażałam. I zdecydowanie nie byłam przygotowana na to, że kolo będzie dosłownie pilnował mnie nawet podczas spania. Co to to nie! Niech nie liczy na to, że aż tak dam się kontrolować. Jeszcze nie wie, z jakim ziółkiem ma do czynienia.
Zawsze zamykam drzwi na klucz. I chociaż może ten jeden raz wykorzystał moją chwilę słabości, to niech nie oczekuje, że pozwolę mu na takie zachowanie w kolejnych dniach. Należy mi się jakaś prywatność. Nie jestem małym dzieckiem, tylko prawie dorosłą kobietą! Te myśli sprawiają, że nieco się rozbudzam, wciąż jednak nie przerywam kontaktu wzrokowego z tym człowiekiem. Nie potrafię przestać się na niego gapić! Zwłaszcza że on robi to samo.
Pokój wypełnia cisza.
Nieznajomy nadal siedzi w bezruchu. Czeka, aż coś powiem.
Jednak ja stwierdzam, że to on pierwszy powinien się przedstawić. W końcu to mój pokój. Jednocześnie im wyżej się unoszę, tym wyraźniej czuję się, jakbym leciała helikopterem. Nie jest dobrze. Jeszcze tego tutaj brakuje, abym przywitała go fajerwerkami. Wiem, że wyglądam jak kawałek gówna, a facet, który siedzi w kącie mojego pokoju, z drwiącym uśmieszkiem malującym się na pełnych ustach, okazuje się cholernym ciasteczkiem. Może to jednak nie jest ochroniarz? Ojciec raczej nie pozwoliłby mi przebywać w domu przez całe wakacje z kimś tak przystojnym.
– Kim jesteś? – przełamuję ciszę i pytam, by zyskać pewność.
Mierzy mnie czujnym wzrokiem, przymykając delikatnie powieki.
– Twoim sumieniem.
– Nie mam sumienia – prycham.
– Clark Mason. Jestem twoim ochroniarzem… od jakichś… siedmiu godzin. – Otwieram szeroko oczy w zaskoczeniu, gdy obliczam, że już dawno minęło południe. – Twój ojciec nie mógł cię dobudzić, więc zostawił mnie z tobą. Wyjechał już. – Tembr jego niskiego i seksownego głosu rozchodzi się po moim ciele, wywołując przyjemne dreszcze, tak niespodziewane w tej sytuacji.
– Rozumiem – odpowiadam krótko, trawiąc całą tę sytuację. Nie pożegnałam się z nim. Będę musiała zadzwonić. Może nie pogniewa się jakoś bardzo.
No ale wróćmy do teraz. Ile ten facet może mieć lat?
Miałam dostać jakiegoś byłego wojskowego, więc spodziewałam się człowieka w wieku mojego ojca, a ten tutaj nie ma pewnie nawet trzydziestki. Jak szybko oni przechodzą na emeryturę? Uśmiecham się triumfalnie w myślach, bo to może się okazać całkiem sympatycznym przeżyciem. Wakacje wcale nie muszą być nudne, kiedy będę miała takiego przystojniaka pod dachem. Facet z jego wyglądem z pewnością wie, jak używać swojego karabinu.
Ale najpierw muszę się doprowadzić do porządku, jest bardzo późno. Nadal częściowo schowana pod kołdrą staram się pozbyć Clarka.
– Możesz wyjść? Chciałabym wziąć prysznic. Zejdę do salonu, gdy tylko się ogarnę.
– Nie mogę – odpowiada, a w jego głosie wyczuwam nutkę wesołości, a wręcz muzyczności.
Że co? Nie może? Natychmiast ściągam z siebie kołdrę i siadam. Mój dziewczęcy pokój wiruje mi przed oczami, więc zaciskam powieki i masuję skroń. Potrzebuję chwili, by móc skupić wzrok na tym człowieku.
– A to niby dlaczego? – pytam, gdy już mi lepiej, i uważniej mu się przyglądam. I… och! Kurde, naprawdę jest apetyczny. Unoszę brwi w zaskoczeniu i z premedytacją przesuwam po nim wzrokiem.
Clark siedzący przy moim biurku opiera łokcie na kolanach; dłonie ma złączone niczym do modlitwy. Jego krótko ścięte włosy są ciemnoblond albo jasnobrązowe – jak kto woli. Oliwkowe oczy wpatrują się uważnie we mnie, bez ustanku. Nadal jest w nich coś przerażającego. Właśnie to sprawiło, że w pierwszym momencie się go wystraszyłam. Clark skrywa w sobie jakąś mroczną tajemnicę. Przechodzę wzrokiem od pięknych oczu przez prosty nos i zmysłowo wykrojone usta aż do szerokich barków i widocznie umięśnionych przedramion. Ubrany na czarno wygląda niezwykle pociągająco, zwłaszcza że widać pod dobrze leżącymi na nim ciuchami, jak świetnie jest zbudowany. Szeroki, ale nie gruby. Widocznie silny i męski. A zerknąwszy na brzuch, nie zauważam, by odznaczała się tam jakakolwiek fałdka tłuszczu. Chociaż z moim szczęściem do facetów w bokserkach pewnie ma albo nic, albo dwa jajka i coś wielkości trzeciego.
– A to dlatego, że dzisiaj w nocy, gdy wróciłaś do domu i twój ojciec wyszedł otworzyć ci drzwi, zaczęłaś wrzeszczeć, że jest wojna. – Chrząka, jakby powstrzymując śmiech. – Cytuję: „Ruscy atakują, mają zamontowane motyle skrzydła, a zamiast paznokci liście!”. Wzięłaś węża ogrodowego z tarasu i zalałaś cały salon wodą. A kiedy twój ojciec próbował tobą potrząsnąć, byś się ocknęła z tej jazdy, zaproponowałaś mu jointa, bo tylko to ci zostało.
Siedzę z otwartymi ustami, wytrzeszczonymi oczami i nie potrafię wyobrazić sobie tego, o czym mówi.
– Ale ty masz wyobraźnię – bąkam z podziwem.
– Co brałaś? – pyta w odpowiedzi tak surowo, że aż się wzdrygam.
Będzie trudno się z tego wywinąć. Jeżeli to prawda, to bardzo się cieszę, że ojca nie ma już w domu. Staruszek byłby gotów odciąć mnie od cywilizacji na całe wakacje, ale z tym osobnikiem jakoś sobie poradzę.
– Co brałaś? Mów. – Wbija we mnie poważny wzrok i czeka na odpowiedź. Przygryzam kciuk, czując się jak mała dziewczynka, i naprędce obmyślam plan kłamstwa. Przecież mu nie powiem, że się naćpałam. Nigdy nie brałam tego dziadostwa i nie zamierzałam łykać wczoraj, ale nie potrafiłam odmówić Mii. Poza tym miałam się po tym świetnie bawić. Tylko tego chciałam. Przewracam oczami. To zabalowałam… Ruscy? Ale przypał… Rany… Mam nadzieję, że nikt poza ojcem tego nie widział.
Nie jestem ćpunką i poza ziołem nie tykam zazwyczaj takich rzeczy, jednak nie spodziewałam się, że wywinę aż taki numer po jakiejś głupiej tabletce. Nawet nic nie pamiętam. Może to i lepiej.
– Ktoś mi musiał coś dodać do drinka – odpieram atak, machając rękami dla podkreślenia słów.
Clark wstaje z krzesła, a mnie trudno nie obrzucić go ponownie wzrokiem. Jest naprawdę wysoki. I tak przystojny, że zasycha mi jeszcze bardziej w gardle, chociaż nie sądziłam, że to możliwe. To jest facet, jakich mało. Nie wiem, czy kiedykolwiek widziałam w moim życiu aż takie ciacho. Serio. Zupełnie inna ranga niż te podlotki ze szkoły. Testosteron tryska z tego człowieka i spada na mnie, powodując, że wzdycham z zachwytem.
– Jak wolisz. – Wzrusza ramionami. – Nie chcesz, nie mów. Wisi mi to. Jesteś pod moją opieką, więc będziesz musiała się dostosować. Żadnych narkotyków, żadnego alkoholu i żadnych imprez. – Wylicza na palcach. – Na początek będę wszędzie z tobą chodził. Nigdzie się nie ruszasz beze mnie. Rozumiesz? – Pochyla się ku mnie i wydaje polecenia seksownym głosem, przy czym patrzy na mnie wyczekująco.
O tak, to zdecydowanie pan wojskowy.
Marszczę brwi. Niedoczekanie – niech się nie zapędza, bo ma chronić, a nie niańczyć. Może i nie zamierzam ćpać, ale nie zgodzę się na całodobową opiekę. Chyba mam prawo do odrobiny luzu?
– Wezmę prysznic i porozmawiamy – odpowiadam wymijająco i zsuwam ciężkie nogi z łóżka.
– Dobrze, chodźmy zatem do łazienki – oznajmia całkowicie poważnie i łapie za klamkę od drzwi, jakby chciał mnie zaprosić do wspólnej kąpieli.
Zamieram i sapię jednocześnie.
– Nie zamierzam się kąpać, kiedy będziesz ze mną w łazience. To pogwałcenie prywatności. Ojciec na pewno nie kazał ci pilnować mnie w ten sposób – oburzam się. – Chcesz od razu wylecieć z tej roboty?
– Zachowujesz się jak małe dziecko, a takie dzieci pilnuje się zwłaszcza podczas kąpieli, by przypadkiem się nie utopiły. Nie licz na to, że będzie ze mną lekko – warczy poważnie. – Masz piętnaście minut i ani chwili dłużej. Nagrabiłaś sobie.
Po tych słowach mężczyzna wychodzi z pokoju. Powinno mnie poirytować to, że niemal mi ubliżył, przyrównując mnie do niemowlaka. Ale szczerze? Podoba mi się to. Podoba mi się to, że jest taki opanowany i zdystansowany, wręcz zimny i odległy. A nawet groźny. Podoba mi się to, że nie skacze nade mną, tak jak każdy inny facet ze szkoły. Podoba mi się to, że jest trudno dostępny.
Podoba mi się to, że jest wyzwaniem.
Lubię wyzwania.
3
Julliet
Biorę prysznic dłużej, niż jest to konieczne. Oczywiście, że nie zamierzam słuchać Clarka i mieścić się w kilkunastu minutach. Sądził, że jak warknie, to mnie ustawi? To ja tutaj jestem od wydawania poleceń. On od ochrony i tylko tyle. Musi się tego nauczyć i to od samego początku pobytu. Chyba, że zechce mi służyć w inny sposób, wtedy może się dogadamy…
Zamykam drzwi od mojego pokoju i kieruję się na dół do salonu w poszukiwaniu seksownego ochroniarza, czując się w końcu jak piękna, młoda i powabna kobieta. Wczorajszy wieczór spłynął do ścieków z mydlinami i nie chcę już się nad nim rozczulać.
Wiem, że powinnam się przejmować swoimi wybrykami, ale… Szczerze? Każdy popełnia błędy. Nie jestem wyjątkiem. To moje życie i moja sprawa. Nikt, absolutnie nikt nie ma prawa mnie osądzać, a jeżeli chce – to jego problem. Nie mam zamiaru zamartwiać się plotkami czy opinią ludzi, którzy nigdy nie weszli w moje buty, nie przeżyli tego co ja, nie byli półsierotami, i mają zupełnie inne doświadczenia. Chyba nigdy nie zrozumiem takiego oceniania; przecież każdy z nas jest odmienny i nieco inaczej widzi rzeczywistość, bo patrzy przez pryzmat własnych doświadczeń. Jestem na tej ziemi po to, żeby żyć i doznawać ziemskości, ludzkości, życia tak po prostu; nawet jeżeli to uziemienie wchodzi trochę za mocno, tak jak wczoraj. Myślę, że wszyscy ludzie powinni mieć takie podejście. Byliby szczęśliwsi.
Jest jednak jedna osoba, której nie chcę zawieść i dla której staram się zachować pozory. To mój jedyny rodzic, czyli tata. Wolałabym, by nie oceniano go przez pryzmat życia jego szalonej córki i tego, że nie potrafi sobie poradzić z wychowaniem nastolatki. Z tego względu pilnuję, by mój medialny wizerunek był nienaganny. Źle by było, gdyby moje wybryki trafiły do gazet czy na główne strony portali plotkarskich, ale nie dlatego, że się ich wstydzę, tylko dlatego, że mój ojciec wychowywał mnie sam i nie zasługuje na taką zniewagę. Jest świetnym tatą. Może i często wyjeżdża, ale kocha mnie za dwoje rodziców.
Nigdy mnie nie uderzył, nigdy na mnie nie nakrzyczał – zawsze był dla mnie dobry. I wyłącznie z tego powodu dopuszczam sytuacje, w których się hamuję, zachowując się zgodnie z prośbą ojca. Może niektórym wydać się to zaskakujące, ale chodzę co niedzielę do kościoła, by śpiewać w chórze. By pokazać, że jestem przykładną katoliczką, że jestem porządną obywatelką, córką polityka, który będzie startował w wyborach prezydenckich. Jeżeli wygra, wiem, że będę musiała zacząć dużo bardziej się pilnować. Teraz zainteresowanie wokół mojej osoby jest tylko lokalne i wiele rzeczy uchodzi mi płazem. Ale to może się zmienić już za kilka miesięcy i nie mogę dopuścić, by staruszek stracił przeze mnie tak wielką życiową szansę.
Schodząc po schodach, poprawiam jasną sukienkę, którą włożyłam. To bardzo spokojna stylizacja z racji tego, że za moment musimy wyjść właśnie po to, by pokazać się ludziom od tej „grzecznej” strony. Rękawki zasłaniają moje ramiona, a rozkloszowana spódnica sięga do kolan. Dekolt niemal zakrywa obojczyki, pomimo to całość jest dopasowana w odpowiednich miejscach, bym nie zatraciła kobiecości. Nałożyłam na twarz lekki makijaż, który ma za zadanie podkreślić brązowe oczy i ciepły odcień czekoladowych włosów, a ciało spryskałam delikatnymi perfumami. Włosy tylko osuszyłam ręcznikiem; jest tak gorąco, że same za chwilę wyschną.
Kobiecość – lubię ją i zdaję sobie sprawę z tego, że teraz właśnie reprezentuję ją w bardzo klasycznej formie.
Mieszkamy z tatą w dużym domu jednorodzinnym, urządzonym w nowoczesnym stylu. Na górze mieszczą się cztery ogromne sypialnie z oknami, które sięgają od podłogi do sufitu. Widać z nich linię brzegu oceanu. Natomiast tutaj, na dole, znajdują się jadalnia, salon, kuchnia i gabinet ojca. Szukając Clarka, muszę przejść przez niemal wszystkie pomieszczenia na parterze. Dopiero wtedy zauważam, że nigdzie go nie ma. Marszczę brwi. Powinien czuwać przy mnie na każdym kroku, tak jak twierdził.
Czyżby już zrezygnował?
Nie… To niemożliwe.
Zawracam na górę i cicho naciskam klamkę, po czym zaglądam do pokoju gościnnego, który prawdopodobnie zajął.
I jest. Bingo!
Mężczyzna stoi tyłem do mnie, w samych spodniach, które na biodrach przytrzymuje skórzany pasek. W dłoni ściska czarny podkoszulek. Obrzucam wzrokiem idealnie umięśnione plecy. Na łopatkach zaznaczają się seksowne wgłębienia, aż mam ochotę podejść i przesunąć po nich dłonią albo i językiem. O tak, zdecydowanie mam ochotę pieścić te plecy. Dotykać ich i je drapać. Gładzić opuszkami i badać. Ciekawe, czy potrafiłabym sprawić, aby pojawiła się na nich gęsia skórka? Clark jest naprawdę przystojny. Gwoli ścisłości – bardzo, bardzo przystojny. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że jego widok nie powoduje, iż moje jajniki szaleją. Bo szaleją i to jak.
Wchodzę do środka i opieram się nonszalancko o drzwi, które zamykają się z lekkim kliknięciem. Przyjmuję pewną siebie pozę, jak Wonder Woman, by mój ochroniarz wiedział, że to ja jestem tą silniejszą. Clark w tym momencie spogląda na mnie świdrującym wzrokiem, a jego usta unoszą się w sarkastycznym uśmieszku. Wiem, że wyglądam teraz całkiem seksownie, a jednocześnie porządnie. Nie to co rano – nawet nie chcę myśleć o tym, co zobaczyłam w lustrze.
Zawadiacko uśmiecham się pod nosem i z premedytacją lustruję jego sylwetkę.
– Jesteś seksowny – stwierdzam głośno. Nie ma co ukrywać faktów.
– A ty bezczelna – odparowuje i opiera dłonie na biodrach, jakby chciał pokazać, że to jego zdanie jest ważniejsze i że nie podoba mu się moje zachowanie.
Ja jednak nie dam się zbić z tropu.
– Nawet nie wiesz jak bardzo – mruczę w odpowiedzi, po czym zbliżam się, siląc się na lekki, niemal koci, zmysłowy krok. Clark spogląda na falującą sukienkę, kiedy podchodzę coraz bliżej, po czym znów wpatruje się w moją twarz i mruży podejrzliwie oczy. Zatrzymuję się tuż przed nim, a następnie odważnym ruchem unoszę dłoń, by położyć ją na ciepłej skórze mężczyzny.
Clark wzdryga się niemal niezauważalnie, jednak udaje mi się to dostrzec. Czuję męski zapach i momentalnie wiem, że chciałabym doprowadzić do fizycznego zbliżenia pomiędzy nami, najlepiej w moim łóżku. Jestem bardzo ciekawa tego, co może mieć do zaoferowania.
Dzięki, tato, za tego faceta! Zrobię z niego użytek na własne potrzeby.
– Nie kombinuj – ostrzega twardo ochroniarz, gdy jego dłoń zaciska się na moim nadgarstku w żelaznym uchwycie. Wznosi oczy do nieba, jakby chciał powiedzieć: „w co ja się wpakowałem”. – To ja tutaj rządzę. Ty – warczy, a następnie pokazuje mnie i siebie palcem – masz się słuchać. Jasne?
Uśmiecham się tak, że pewnie widać cały rząd zębów. Jest to jednak kpiący uśmiech.
– Nie mam teraz czasu, by zapewnić ci orgazm życia, więc ta przyjemność cię ominie – odpyskowuję. Clark przymyka oczy i kręci głową. – Za to musisz się ubrać. Idziemy do kościoła – kontynuuję, nie dając mu się wysłowić.
Ochroniarz patrzy na mnie zdziwiony, ale zachowuje powagę. W międzyczasie wkłada podkoszulek, zgrabnie wciągając go na swój umięśniony kark.
– O co się będziesz modlić?
– O to, żebyś przez te dwa miesiące nie zwariował. Bo nie zamierzam się dostosować do twoich oczekiwań.
– Zapoznałem się z twoim życiem bardzo dokładnie i wiem, że jesteś trudnym dzieciakiem. Poradzę sobie z tobą – odpowiada bez emocji.
– Nie jestem dzieckiem! – oburzam się, patrząc mu prosto w oczy.
– Dla mnie jesteś – odpowiada.
Marszczę brwi i tracę nieco zaciętości. Czyżby był na mnie odporny? Mój urok nie działa tak, jak powinien. Sapię nieco sfrustrowana i chwilowo rezygnuję z tej rozmowy, ale żeby wiedział, iż moje jest na wierzchu, wychodząc, trzaskam drzwiami.
4
Clark
Dziewczyna opuszcza pokój, trzaskając drzwiami. Futryny się trzęsą, kiedy to robi.
Wypuszczam przeciągle powietrze. Zadanie zapewnienia jej ochrony będzie trudniejsze, niż mógłbym przewidzieć. Nie miałem jej niańczyć.
– Kurwa – klnę pod nosem i targam krótkie włosy.
Tom mówił, że jego córka lubi imprezować, w końcu to taki wiek, ale myślałem, że jest ogarnięta na tyle, że wie, co robi. Jednak ona zdecydowanie nie jest spokojna – tylko szalona. Mało tego, uważam, że stanowi chodzące zło w czystej postaci. Rozpuszczona do granic możliwości. Ćpa, pije, imprezuje i do tego próbuje mnie uwieść.
Ta małolata zwariowała, jeżeli sądzi, że do czegoś między nami dojdzie.
Śmieję się, bo ta sytuacja jest absurdalna. Muszę się nauczyć sobie z nią radzić. Jest irytująca tak bardzo, że mam ochotę przetrzepać jej skórę albo zamknąć na całą noc w piwnicy. Chciałbym zbudować z nią relację na stopie koleżeńskiej, by nasza współpraca układała się gładko, ale to chyba nie jest możliwe. Nie nadajemy na tych samych falach. Julliet jest bezczelna i zapatrzona w czubek własnego nosa. Sądzi, że wszystko należy się jej tylko dlatego, że oddycha.
Fakt jest jednak taki, że to naprawdę urodziwe dziecko. Jej brązowe włosy wyglądają jak z reklamy szamponu, a usta w malinowym odcieniu wydają się stworzone do całowania.
Tak. Julliet jest piękna. Jest kobieca, mimo że ledwo skończyła liceum. A to niedobrze, że to zauważyłem. Nie powinienem. Ciekawe, w jakim stopniu jest jeszcze niewinna. Prawdopodobnie już nic niewinnego w niej nie zostało. To spojrzenie spod rzęs, które znam tak dobrze, należy do kobiety mającej na myśli bardzo konkretne rzeczy – takie, jakie lubi każdy zdrowy i potrzebujący mężczyzna. Dołóż do tego zmysłową figurę i trudno pozostać obojętnym. Trzeba przyznać, że emanuje seksapilem, dopóki nie otworzy tych bezczelnych ust.
Wytrzeszczam oczy, gdy zdaję sobie sprawę z własnych myśli. Pociąga mnie moja nieznośna podopieczna. Ledwie ją poznałem, a już mam cholerny problem.
Zerkam na namiot tworzący się pomiędzy nogami. Tak. Zdecydowanie mam problem. Podnieca mnie ta gra, w którą ona najwidoczniej chce mnie uwikłać. To jednak tylko natura, nic nie poradzę, że jestem zdrowym facetem. Muszę trzymać dziewczynę na dystans i nie dopuszczać do sytuacji, w których miałaby okazję się do mnie zbliżyć. Muszę pokazać jej, gdzie jest jej miejsce, już teraz, na samym początku – a z pewnością nie znajduje się ono obok mnie.
Poprawiam spodnie z ukrytą kaburą, po czym wzdycham i postanawiam poszukać Julliet. Nie ufam jej na tyle, by być pewnym, że na mnie poczeka.
– No w końcu. Musimy już iść, bo się spóźnimy – rzuca niecierpliwie dziewczyna, gdy tylko mnie zauważa.
Mrużę oczy i przyglądam się jej chwilę, na co ona lekko się uśmiecha.
– Jedziemy samochodem?
– Idziemy pieszo. To niedaleko – odpowiada.
– Dobrze, po drodze pogadamy. Musisz mi opowiedzieć wszystko na temat tego, co robisz. Jaki masz rozkład dnia, o której wstajesz, gdzie wychodzisz, czy masz jakieś dodatkowe zajęcia, każdy szczegół. Twój ojciec przekazał mi informacje, ale skończył się rok szkolny i teraz wiele kwestii ulegnie zmianie. A ja muszę wiedzieć, jak planować pracę.
Patrzy na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.
– Są wakacje. Zamierzam odpoczywać – prycha. – Dlatego możemy spędzać razem mnóstwo czasu, jeżeli masz ochotę na odrobinę rozrywki. Wyglądasz, jakbyś jej potrzebował, dziadku.
Schylam głowę, by nie zauważyła, że rozbawiła mnie jej odpowiedź.
– Młoda damo, trochę więcej ogłady i szacunku. Jestem twoim ochroniarzem, nie kolegą. Ta różnica wieku zobowiązuje. Nie będziemy tak rozmawiać – temperuję ją przekornie.
Julliet tylko się śmieje, jakby wiedziała lepiej.
– Po prostu mnie pilnuj. Nie spuszczaj z oka i będzie dobrze. – Mruga rozbawiona.
Po chwili wychodzimy na zewnątrz. Julliet pewnym krokiem i z dumą kroczy przed siebie, co jakiś czas z kimś się witając. Dzień jest upalny, a ulica ruchliwa. Idę za nią w bezpiecznej odległości, skanując uważnie otoczenie. Nie mogę dopuścić do tego, by stała się jej jakakolwiek krzywda. To zlecenie jest bardzo ważne. Jeżeli Tom wygra w wyborach, będę miał szansę dobić się swoją firmą do ochrony rządu, a to już byłby prawdziwy sukces.
Kilkadziesiąt minut później siedzę w kościelnej ławce i patrzę na córkę prawdopodobnie przyszłego prezydenta, która gardłowo śpiewa do mikrofonu kościelną pieśń. Niewątpliwie ma ogromny talent. Każdy dźwięk jest idealnie wyważony, zarówno w przypadku najniższych, jak i najwyższych nut. Ciarki przechodzą mi po kręgosłupie, a włoski na ramionach stają dęba, gdy wsłuchuję się w jej melodyjny głos. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Czuję się tak, jakbym przyszedł do opery.
Przyglądam się jej uważnie.
Ona z kolei patrzy na mnie.
Oczy Julliet przewiercają mnie na wylot, a każde słowo, chociaż grzeczne, brzmi bardzo nieprzyzwoicie. A może tylko ja to tak odbieram? Jedno jest pewne – to diablica w najczystszej postaci.
5
Julliet
– Tatusiu, przepraszam za tę imprezę – mówię do ojca podczas rozmowy telefonicznej. Muszę go jakoś udobruchać, by nie zamknął mnie na całe wakacje w domu. – Naprawdę, to ostatni raz. Wiem, że to było słabe. Muszę w przyszłości pamiętać, by nie pić alkoholu, bo po tym się odpalam na głupie pomysły. Serio, to ostatni raz. Mam nauczkę za swoje zachowanie, bo najadłam się wstydu przed tym ochroniarzem. On już ma mnie dość, a dopiero co zaczął pracę – chichoczę.
Słyszę, jak tata głośno wzdycha i niemal mogę zobaczyć, jak kręci głową z przyganą.
– Kochanie, nie możesz tak się zachowywać. A gdyby coś ci się stało? Pomyślałaś o mnie? – pyta z żalem. Uderza w mój czuły punkt. Wiem, że był moment, gdzie przy życiu trzymała go jedynie świadomość, iż ma malutką córeczkę. Poświęcił dla mnie bardzo dużo, jestem mu winna choćby pozory. – Nie jesteś już małym dzieckiem, żeby robić takie rzeczy. Powinnaś być bardziej odpowiedzialna. Nie tak cię wychowuję.
– Przepraszam – powtarzam szczerze skruszona, bo zawód w jego głosie mnie porusza.
– Wiem, że jesteś dobrym dzieckiem, ale okazałem się zbyt pobłażliwy w stosunku do ciebie. Clark dostał bardzo wyraźne wytyczne. To był z pewnością twój ostatni wybryk, przynajmniej dopóki nie osiągniesz pełnoletności. Clark ma ciebie pilnować, a ty masz się go słuchać – oznajmia stanowczo, pierwszy raz od bardzo dawna nie uginając się pod moimi prośbami.
Jednym słowem, mam przegwizdane. Ale ja nie odpuszczam tak szybko, o nie.
– Czy mogę negocjować? – próbuję.
– Nie możesz – odpowiada kategorycznie. – Taka jest moja decyzja. Żadnych imprez. Mam bardzo dużo na głowie, nie chcę się jeszcze martwić o moje jedyne dziecko. A ty potrafisz nawywijać do tego stopnia, że trafię kiedyś do kardiologa.
Stukam palcami o wargę, a moje myśli pędzą z prędkością miliona mil na sekundę, kiedy wymyślam kompromis.
– Zobacz, tato. Możemy to zrobić tak, żebyś i ty był zadowolony, i ja. Clark powiedział, że mam nie ćpać, nie pić alkoholu ani nie imprezować. Są wakacje, a ja mam osiemnaście lat. To moja młodość. Kiedy mam imprezować, jak nie teraz? Możemy się umówić na brak używek. Całkowity. Bez mililitra alkoholu i bucha trawy. A na imprezy Clark będzie chodził ze mną, więc nic mi się nie stanie. Będzie czujnie wszystko obserwował, a ja obiecuję, że postaram się nie wywinąć mu żadnego numeru. Chciałabym czasem po prostu potańczyć i spotkać się z przyjaciółkami. Tylko tyle.
Nie mogę powiedzieć, że nie wywinę, ale „postaram się” to dobre słowo, by określić moje zamiary. Przynajmniej nie składam obietnicy, którą mogłabym złamać.
Po drugiej stronie słuchawki słyszę ciężkie westchnienie, a po nim zapada cisza.
– Tato, serio. Poza tym dragi mnie nie bawią, są zbyt niebezpieczne, nie musisz się o to martwić – ciągnę przymilnie.
– Potańczyć, dobrze. Ale tylko tyle i nic więcej, i z Clarkiem obok. A jak wywiniesz cokolwiek, szlaban będzie obowiązywał do końca roku kalendarzowego.
– Dziękuję, będę spokojna.
– Zaraz do niego zadzwonię. Ale Julliet – ostrzega – bądź dla niego miła, ten chłopak dużo przeszedł, a ja wiem, że nie jesteś zbyt sympatyczna dla ludzi, którzy stawiają ci jakieś warunki.
Przewracam oczami. Zamierzam być dla Clarka miła. Nawet baaardzo miła.
– Dobrze, tatku. Postaram się nie uprzykrzać mu życia.
Dam mu za to dużo przyjemności, aż prześcieradło zawinie się mu w pośladki – dodaję w wyobraźni.
Gdy kończę rozmowę, zaczynam żałować, że nie zapytałam taty, co miał na myśli, mówiąc, że Clark wiele przeszedł. Pewnie chodziło mu o trudne, wojenne warunki, bo co innego? Podobno walczył w krajach pustynnych. Ciekawe, jak jest tam, na froncie? Jednak nie mam zamiaru tego sprawdzać. To nie może być nic miłego. Wolę o tym nawet nie rozkminiać. Muszę za to zaplanować taktykę podbicia Clarka. Bo chcę go widzieć w swoim łóżku. Nie zależy mi na niczym poważnym, po prostu mam ochotę zobaczyć, jak to jest uprawiać seks z prawdziwym mężczyzną. Silnym, seksownym i do tego z tak ładną twarzą. Na samą wizję o tym robi mi się cieplej pomiędzy udami.
Wstaję z łóżka przykrytego niebieskim kocem w różowe penisy. To prezent urodzinowy od koleżanek na osiemnaste urodziny. Clark z pewnością już go zauważył, jednak nic nie powiedział. Mam wrażenie, że jest mocno wycofany w tych tematach, a zwłaszcza w stosunku do mnie, bo ma mnie za gówniarę. To nieco wszystko utrudnia. Łatwiej zrealizowałabym plan, gdybym była starsza, albo on młodszy. Ale to nic. To seksowne, że jest starszy. Z pewnością ma sporo doświadczenia w tych sprawach, więc wie, jak sprawić kobiecie przyjemność. Dlatego muszę spróbować przełamać jego sposób myślenia. Z pewnością oboje skorzystalibyśmy na tym, gdyby się ze mną przespał. Tyle czasu w celibacie, to będzie trudne dla tego faceta, ale z kolei zadziała na plus dla mnie. A może ma jakaś kobietę?
Szybko odganiam ten pomysł. Raczej żadna normalna laska nie puściłaby go do takiej pracy na tyle czasu.
Dlatego zamierzam go uwieść. I tak nie będę miała za wiele do roboty, więc…
Cholera, on serio jest taki gorący! W życiu nie spałam z kimś takim!
Chwytam pamiętnik i znajduję wolną stronę gdzieś z tyłu. Muszę wypisać wszystkie pomysły, które pomogą mi na niego wpłynąć w taki sposób, aby sam wlazł mi do łóżka.
Zaczynam kreślić długopisem harmonogram.
Uwieść ochroniarza:
Plan A –> Spróbuj na ostro. Kokietuj go w każdy możliwy sposób: – wyrzuć biustonosze, – wkładaj obcisłe ciuszki, – dawaj jasne sygnały, że go pragniesz,– bądź bezpośrednia. Pomysły: 1. Krzyczeć nago w trakcie kąpieli – zostawić otwartą łazienkę.
Odrywam długopis od kartki, uśmiechając się do siebie. Będzie musiał mnie uratować, więc siłą rzeczy zobaczy mnie nago. To podziała na jego wyobraźnię, no nie ma siły! A jak rozrusza wyobraźnię, to już pójdzie łatwo.
Zapisuję kolejny pomysł:
2. Zabierać go na imprezy i kusić w seksownym tańcu.
Hmmm… Co jeszcze by mogło być? A tak. Już wiem.
3. Pozwolić, by nakrył mnie podczas zabawy z wibratorem, i poprosić, żeby dołączył.
A może wprost mu powiem, że chcę, by mnie przeleciał? Nieee, to byłoby zbyt proste. Chociaż…
4. Zaproponuj seks. Jeżeli to nie pomoże, wprowadź Plan B.
Plan B -> Bierz go na litość. Pomysły: 1. Oglądanie horrorów.
To będzie dobre dla zabicia wolnego czasu. Przecież będzie musiał mnie przytulić w trakcie filmu, a nawet spać ze mną w jednym pokoju, kiedy będę bała się zostać sama. A z pewnością będę się bała zostać sama. Uśmiecham się na tę piekielną myśl. Już mi się podoba. Zawsze też może przyśnić mi się jakiś koszmar w nocy, który obudzi mnie z krzykiem niczym z egzorcyzmów. Clark przyleci jak na zawołanie.
2. Udawanie jakiejś dziwnej choroby.
Jeszcze nie wiem jakiej, ale coś wymyślę.
3. Upozorowanie kłótni z koleżanką.
Ktoś przecież musi mnie po tym pocieszyć. Wzruszam ramionami. Coś na pewno okaże się skuteczne. A jeżeli się nie uda, to zawsze mogę wymyślić jeszcze jeden plan. W końcu mamy sporo czasu na realizację.
Plan C –> Zaprzyjaźnij się z nim.
Unoszę długopis i przygryzam go zębami. A może najpierw plan C? Nie… Muszę postawić sprawę jasno. Muszę go uwieść. Czas wprowadzić w życie plan A.
6
Clark
Nie lubię spać poza własnym mieszkaniem. Zawsze robię wszystko, by wracać do mojego łóżka. Wojna nauczyła mnie, że w domu jest najlepiej. Kiedy śmierć zagląda ci w oczy, zdajesz sobie sprawę, że nawet popieprzone życie jest lepsze niż to tam, na froncie. Nieprzyjemne wspomnienia stają mi przed oczami, chociaż wcale ich nie zapraszałem. Wciąż trudno mi dojść do siebie. Wciąż pamiętam i chyba do końca życia nie zapomnę tych bezsennych nocy, kiedy czuwaliśmy w bazie, oraz skomplikowanych akcji, gdzie pustynny piasek służył nam za łóżko, a butelka wody musiała starczyć na kilka dni. Przypominam sobie różne krwawe sytuacje; nie każdy z nas wyszedł z nich cało. Śmierć brutalnie zabrała nam kilku kumpli z zespołu. Szczęście mieli ci, co zginęli na miejscu, gorzej gdy kogoś zraniono i stawał się inwalidą. Ale najboleśniej wspominam krzywdę dzieci. Umorusanych, głodnych, płaczących, a czasem i rannych. Szukających rodziców, którzy zagubili się lub już byli martwi, podczas gdy ktoś mierzył do nich z broni. Te okrutne rzeczy nie powinny mieć miejsca, a jednak tak się dzieje na świecie każdego cholernego dnia.
Wkładam spodnie od piżamy, po czym podchodzę do szklanej ściany i patrzę w dal na wirujące w powietrzu mewy oraz piękny zachód słońca. Uchylam okno, a spokojny szum fal tak bardzo kontrastuje teraz z otaczającym mnie mrokiem. Wracam myślami do mojego aktualnego zadania, czyli ochrony młodej kobiety, która nie zamierza mi tego ułatwiać.
Będę potrzebował dużej dawki cierpliwości, by przetrwać z tą małolatą. Widziałem w życiu wiele, żyłem w kłamstwach i intrygach, ożeniłem się tylko po to, by… Nie Clark, nie idź tą drogą… To nadal boli. Nie jest źle, już pogodziłem się z pechowym małżeństwem, ze zszarganymi nerwami… A nawet gdyby wzięło mnie na wspominki, to Julliet stanowi skuteczne rozproszenie. Ta gówniara jest gorsza niż osa. Tylko czekać, aż zaatakuje. Jeden niepewny ruch z mojej strony, a ona już znajdzie się blisko mnie. W każdym razie, pomimo moich przeżyć, mam wrażenie, że znowu znalazłem się w potrzasku.
Nigdy mi się nie zdarzyło, by osoba, którą ochraniałem, zachowywała się w taki sposób. Nie spodziewałem się, że będę musiał robić za niańkę. Albo oganiać się od podopiecznej. Dokładnie tak – czuję się jak w potrzasku.
– Aaa! – dochodzi do mnie jej krzyk. O wilku mowa. – Aaa! Potwór! Ratunku!
– Co jest, kuźwa? – Rzucam się do drzwi.
Przebiegam przez korytarz i pędząc w kierunku wrzasków, wpadam do jej pokoju. Drzwi do łazienki są otwarte, więc wchodzę tam i staje jak wryty równie nagle, co znalazłem się w pomieszczeniu.
Julliet stoi nago pod prysznicem, ma minę skrzywdzonego dziecka i wskazuje palcem coś na płytkach. Przełykam ciężko ślinę i czuję, jak krew zbiera mi się pomiędzy nogami. Kurwa. Staje mi. Zerkam na małego Clarka – no stary, ale sobie moment wybrałeś. Znów patrzę na kobietę, która z przerażeniem macha rękoma, kołysząc jędrnymi piersiami i wypinając kształtną pupę w moim kierunku. Woda i mydliny spływają kaskadami po jej idealnie gładkim ciele, aż zapominam, po co tutaj przyszedłem. Ten widok wypala się w mojej pamięci. Ja pierdolę. Nie ma szans, bym się nie podniecił. Jestem dojrzałym facetem, a ona jest piękna i naga. I seksowna. I zdecydowanie nie wygląda jak dziecko.
– Zabierz go, Clark! – Julliet zaczyna szlochać.
Otwieram szerzej oczy, przypominając sobie, że coś jej się stało i że przyszedłem tutaj, by pomóc, a nie po to, by się gapić.
– Co się dzieje? Dlaczego tak krzyczysz? – Silę się na rzeczowy ton i łapię pierwszy lepszy ręcznik, by się nakryła.
– Tara… Tara… – Zachłystuje się płaczem. – Tutaj była tarantula.
Aż cofam się w zaskoczeniu.
Tarantula? Skąd się tutaj wzięła tarantula? Jestem ogromnie zdziwiony, ale skoro tak bardzo się wystraszyła, to musiała coś widzieć. Ogarniam czujnie wzrokiem całą kabinę, ale po pająku ani śladu. Otwory w kratce odpływu są wielkości sitka, więc to niemożliwe, by tam wpadł.
– Wyjdź do pokoju, muszę sprawdzić – rzucam ostro, wskazując drzwi.
Julliet owija się białym ręcznikiem, staje tuż obok i przygryza palec, jednak jej oczy błyszczą figlarnie. Nagle podskakuje, następnie znów wskazuje coś niewidocznego.
– O! Widziałeś? Właśnie spłynął – mówi z ulgą.
Patrzę na nią ostro, bo zaczynam rozumieć. To było celowe. Zrobiła mnie w balona, kłamiąc, że jest tutaj jakieś stworzenie. Zaciskam zęby, by nie dać po sobie poznać, jak bardzo jestem poirytowany i podniecony.
– Dobrze, więc zostawię cię samą.
Nie czekam na odpowiedź. Mijam ją i wychodzę.
Diablica!
Przechodzę przez korytarz, a gdy znów jestem w pokoju, krążę nerwowo, tupiąc głośno. To nie do pomyślenia. Nie da się pracować w takich warunkach. Ta dziewczyna umyślnie mnie sprowokowała, bym obejrzał sobie, jakie ma walory. Prycham raz po raz z niedowierzania.
Mam nadzieję, że te zabawy szybko się skończą. Chowam twarz w dłoniach, a gdy tylko to robię, znów mam przed oczami widok jej ponętnego ciała. Nie chcę i nie mogę tego pamiętać.
Ta dziewczyna jest tak frustrująco seksowna, tak nieokiełznana i młoda… I celowo mnie prowokuje. Nie mam osiemnastu lat tak jak ona, tylko trzydzieści jeden. Doskonale wiem, co próbuje osiągnąć. Chce, bym ją przeleciał. I niech mnie diabli, jeżeli nie mam na to w tym momencie ochoty – przerżnąłbym ją tak, że przez trzy dni miałaby problem z siedzeniem. Ale zaraz po tym łaziłaby za mną jak pies, a, co gorsze, Tom Hilton odstrzeliłby mi jaja i zniszczył karierę. To raz, a dwa – mam za zadanie ją chronić, a nie posuwać. Muszę się opamiętać.
Zerkam w dół. Mały Clark stoi na baczność, więcej niż gotowy.
– To ja jestem tutaj żołnierzem, spocznij! – mówię do niego.
Nie słucha. Nadal trzyma wartę. Jestem seksualnie sfrustrowany. Nie byłem z kobietą już od dłuższego czasu, a teraz przebywam pod jednym dachem z aż nazbyt chętną kandydatką, która jest niesamowicie seksowna, a do tego irytująca. Wzbudza we mnie bardzo dużo sprzecznych uczuć. A to, jak mnie wkręciła? Powinienem być bardziej czujny. Skąd mogłem wiedzieć, że nic jej się nie stało? Następnym razem będę pamiętał, że ta dziewczyna jest zdolna do wszystkiego. Że potrafi pokazać się na golasa tylko po to, by mnie podniecić. Cholera, wciąż widzę ją nago, nawet gdy nie zamykam oczu, i wydaje mi się, że długo będę to wspominać. Rozchylone usta, wilgotne ciało zaróżowione od ciepłej wody, podskakujące krągłe piersi zakończone różowymi, sterczącymi sutkami, idealny tyłek, rozstawione szeroko długie nogi. Spokojnie mógłbym ją tam wziąć. Mógłbym przyprzeć Julliet do ściany i przelecieć ostro od tyłu, aż zaczęłaby prosić, bym przestał.
Moje fantazje nie pomagają mi w opanowaniu, wręcz przeciwnie, staję się coraz bardziej twardy. Muszę się jakoś opamiętać i doprowadzić do porządku, podczas gdy mój fiut wstąpił do artylerii i gotów jest do wystrzału.
Zaczynam go karcić, jakby miało to cokolwiek pomóc:
– Nie tak masz mnie wspierać, kolego, nie tak. Powinieneś być posłuszny, a nie przechodzić na stronę wroga.
Kładę się na łóżku i staram uspokoić. Zamykam oczy i koncentruję się na tym, by zastąpić widok przed oczami jakimś innym. Wyobrażam sobie moją starą szczerbatą ciotkę od strony matki, która podczas joggingu miała problem z obwisłymi piersiami latającymi na wszystkie strony. Widziałem to przez okno jako dziecko. Jej codzienna trasa biegła koło naszego domu. Co chwilę poprawiała koszulkę, a one znowu wyskakiwały. To powinno mnie skutecznie zniechęcić. Ale zaraz po tym, jak przebiega ciotka, widzę w wyobraźni, jak Julliet biegnie tuż za nią. Naga i ponętna.
– No nie…
Przewracam się z boku na bok, nie mogąc zasnąć – kto by zasnął, kiedy lufa wystaje z gaci? No dosłownie: przecisnął się pod gumką i patrzy na mnie prosząco „jednym okiem”, jakby mówił: „zamocz mnie”.
– Nie poruchasz sobie, stary. Nawet o tym nie myśl.
Muszę się jakoś ochłodzić, zająć myśli czymś innym, przejść się, cokolwiek. Cenne minuty mijają, jest prawie środek nocy, a ja nadal nie mogę zasnąć. Co jest ze mną nie tak, do wafla?
Odrzucam przykrycie, wstaję i ubrany wyłącznie w spodnie od piżamy wychodzę z zamiarem pójścia do kuchni po szklankę wody. Schody skrzypią niemal niesłyszalnie, jednak w nocy ten dźwięk niesie się po całym domu. Oby ta mała modliszka spała, bo jestem pewien, że jeżeli usłyszy kroki, zaraz pojawi się za mną w tym samym miejscu.
Wchodząc do kuchni, zapalam tylko lampki zamontowane pod górnymi szafkami. Podchodzę do blatu, biorę szklankę z półki i nalewam zimnej wody prosto z kranu. Zegar wiszący na ścianie cicho tyka, wskazując trzecią nad ranem. Wtem dociera do mnie dźwięk otwieranych drzwi na piętrze.
No tak – zaraz tutaj będzie.
Szybko siadam na krześle, by zasłonić wzwód. Nie zamierzam wystawiać się na widok publiczny.
Unoszę szklankę do ust i upijam łyk w momencie, gdy Julliet staje w progu. Z wrażenia się krztuszę i pluję na stół.
– O rany. – Podbiega i klepie mnie po plecach.
Łapię powietrze i patrzę na nią karcąco.
– Co ty masz na sobie? – oburzam się, lustrując koronkowy, czerwony mikrotop cienki jak rajstopy i pasujące do niego stringi. Równie dobrze mogłaby wejść tutaj nago. Jej brzuch jest idealnie płaski, ale i lekko umięśniony. Pociągający tak bardzo, że muszę zużyć całą silną wolę, by nie dopaść jej w dwóch krokach.
– Piżamkę – mówi przesłodko i podchodzi do lodówki. Otwiera ją i wypina pośladki w moją stronę, a ja twardnieję jeszcze bardziej, nim zdążę odwrócić wzrok. Jest okropnie nieprzyzwoita, a ja nie powinienem nawet na nią patrzeć. A najgorsze jest to, że ona mi się podoba.
Pomimo natarczywości, jest w niej wiele niewinności, niewinnego, przez co czuję, że ukrywa coś pod tą powierzchownością. Nie mogę jednak dopuścić, by ta sytuacja się pogorszyła. Bo jeżeli nie zareaguję teraz, to tak właśnie się stanie – będzie znęcać się nade mną nie tylko psychicznie, ale i fizycznie. Będzie gnębić, aż jaja mi eksplodują.
Spoglądam na jej twarz, próbując nie zniżać wzroku na ciało.
– Masz ubierać się przyzwoicie, dopóki tutaj jestem. Nie mieszkasz teraz sama, a ja nie mam ochoty oglądać ciebie roznegliżowanej – mówię całkowicie poważnie.
Dziewczyna unosi na mnie spojrzenie, jakby próbowała mnie rozgryźć. Nic sobie nie robi z mojej prośby, tylko podchodzi do blatu, odwraca się i jednym ruchem na niego wskakuje. Opiera się na dłoniach, wypina piersi i odrzuca włosy.
– Nie podobam ci się? – pyta kokieteryjnie. – Nie miałbyś ochoty trochę się pobawić? Jesteśmy tutaj sami. Nikt nie musi o tym wiedzieć.
Przełykam głośno ślinę i wstaję. Podchodzę do niej z groźną miną i chwytam jej kolana, by stanąć pomiędzy nimi. Julliet momentalnie wypina biust jeszcze bardziej. Jestem bardzo blisko niej, za blisko. Czuję jej dziewczęcy zapach. Mój nabrzmiały fiut ociera się o wilgotne majtki kobiety i podskakuje radośnie.
– Jeżeli kiedykolwiek cię dopadnę, to rozszarpię na strzępy. – Naprawdę mam ochotę ją konkretnie przerżnąć, ale po to, by dać nauczkę. – Więc lepiej się zastanów, czy chciałabyś poczuć mnie w środku.
Odsuwam się i kieruję do drzwi. Zerkam jeszcze raz przez ramię. Na jej twarzy pojawia się zuchwały uśmieszek.
– Sprawię, że do tego dojdzie, zobaczysz. – Uśmiecha się szelmowsko.
– Masz się opanować, inaczej załatwię zastępstwo. Przydzielę ci kobietę. – Naprawdę przyślę tutaj Silvię, moją siostrę. – I to nie jest pusta groźba. – Jej mina momentalnie się zmienia.
– Nie, nie, Clark, poczekaj. Przepraszam – mówi szybko, jakby faktycznie do niej coś dotarło i trochę się zlękła.
Zeskakuje z blatu i podbiega do mnie. Kładzie dłoń na mojej piersi, wbijając we mnie wzrok. Przez moment mierzymy się spojrzeniami. Ma piękne, brązowe oczy.
– Naprawdę nie masz ochoty na seks ze mną? – pyta smutno.
– Julliet, nawet nie powinnaś myśleć o czymś takim, a co dopiero to proponować. Musisz się opamiętać, bo ja nie mam zamiaru tego tolerować – oznajmiam, wymijam ją i wychodzę.
7
Julliet
Przyglądam się kartce w pamiętniku, przygryzając umalowaną na intensywną czerwień wargę, i analizuję działania. Mój plan jest chyba dość skuteczny. Wczoraj Clark był naprawdę mocno podniecony. Widziałam w jego oczach żar. Patrzył jak mężczyzna, który mnie pragnie, chociaż bardzo się przed tym bronił. Ale prawda jest taka, że chyba przestaje sobie ufać, bo czmychnął niczym diabeł bojący się święconej wody. Uciekł, i to dosłownie.
Panu Wojskowemu wydaje się, że może ze mną wygrać. Ha, ha – zabawny jest.
Nie wyciągnęłam jeszcze wszystkich asów z rękawa, nawet na dobre się nie rozkręciłam, on zaś już jest na straconej pozycji. Widzę doskonale, że traci nad sobą kontrolę, a gdybym miała jakiekolwiek wątpliwości, to rozwiał je jego niemal wystający ze spodni penis. Uwiodę go tego lata. Może być tego pewny.
Zaczynam odhaczać zaliczone punkty czerwonym markerem.
Uwieść ochroniarza:
Plan A –> Spróbuj na ostro. Kokietuj go w każdy możliwy sposób: – wyrzuć biustonosze, – wkładaj obcisłe ciuszki, – dawaj jasne sygnały, że go pragniesz,– bądź bezpośrednia. Pomysły: 1. Krzyczeć nago w trakcie kąpieli – zostawić otwartą łazienkę. ✓
Jego mina BEZ-CEN-NA.
2. Zabierać go na imprezy i kusić w seksownym tańcu.
Hmmm, myślę, że kąpiel w basenie za domem też powinnam dopisać.
2. Zabierać go na imprezy i kusić w seksownym tańcu. A do tego opalanie i basen. 3. Pozwolić, by nakrył mnie podczas zabawy z wibratorem, i poprosić, żeby dołączył. 4. Zaproponuj seks. ✓
No przecież wiem, że chcesz, Clark… Jeżeli to nie pomoże, wprowadź Plan B. Plan B –> Bierz go na litość. Pomysły: 1. Oglądanie horrorów. 2. Udawanie jakiejś dziwnej choroby. 3. Upozorowanie kłótni z koleżanką. Ktoś przecież musi mnie po tym pocieszyć. Plan C –> Zaprzyjaźnij się z nim.
Odkładam mój kajecik na bok i przez chwilę wpatruję się w nakreślone litery. Co powinnam teraz zrobić? Zabawić się z wibratorem? Zorganizować imprezę nad basenem czy wyjść z dziewczynami na miasto? A może lepiej postawić na spontan? Zmiksować wszystkie pomysły i po prostu wykorzystywać je podczas nadarzających się okazji? Tak, to chyba najlepszy plan, bo nie jestem w stanie do końca przewidzieć, w której sytuacji dany sposób będzie skuteczny. Uwielbiam wszystko planować. W końcu mam zostać prawnikiem.
Z zamyślenia wyrywa mnie szum. Przez chwilę zastanawiam się, skąd dochodzi ten dźwięk, aż zaczynam rozumieć, że to znów woda spływająca w łazience Clarka. Ten facet musi się tutaj nudzić. Bierze już trzeci prysznic w ciągu dnia, a dopiero minęło południe. Trzeba go jakoś bardziej rozruszać. No i powinniśmy wyjść coś zjeść. Obiad jest teraz jak najbardziej wskazany. Może przy okazji wpadnie mi do głowy jakiś niecny plan. Ale na początek pójdę się poopalać nad basenem lub na plażę – przecież będzie musiał iść ze mną.
Wiem, że prosił, bym nie chodziła roznegliżowana, i wiem, że powiedziałam, że będę grzeczna. Ale to było wczoraj. Dzisiaj jest nowy dzień.
Podchodzę do szafy, by coś wybrać, jednak wtedy wpadam na jeszcze lepszy pomysł. Nie tylko go rozruszam, ale i nakręcę. Chcę zobaczyć, jak traci nad sobą panowanie – jeżeli nie to seksualne, to z pewnością psychiczne. Chwytam telefon i realizuję cel. Oj, Clark…
Godzinę później rozkładam pięć leżaków nad basenem. Mam na sobie biały kostium, który jest bardzo prosty, ale ładnie wycięty. W zasadzie równie dobrze mogłoby go nie być, bo całe pośladki mam odkryte, tak samo jak linię bioder. Biust zakrywają mi tylko niewielkie trójkąciki. Wiem, że Clark obserwuje mnie z okna – nie dość, że widać go za firanką, to przecież płaci się mu za ochronę. Siadam na leżaku i zaczynam nacierać ciało balsamem. Wyciągam nogi i zmysłowymi ruchami wklepuję krem, następnie masuję piersi, brzuch i ręce. Prężę się niczym kotka, zanim opadam na oparcie i zamykam oczy, delektując się chwilą.
Promienie słoneczne otulają moją skórę, rozgrzewając ją i łaskocząc. Zaciągam się przyjemnym powietrzem, które wypełnione jest zapachem oceanu rozbijającego się o brzeg kilkaset metrów dalej. Uwielbiam się opalać, uwielbiam czuć to rozchodzące się wszędzie ciepło promieni. Całe życie mieszkam w Los Angeles i nawet kiedy wyjadę na studia do Waszyngtonu, pozostanę w ciepłym klimacie. I to mi odpowiada, poza tym chcę być blisko ojca, a zdaję sobie sprawę, że niedługo może się przenieść właśnie do tego miejsca. Clark z kolei pochodzi z Nowego Jorku – tam jest zdecydowanie chłodniej. Chyba nie potrafiłabym długo wytrzymać przy tak kapryśnej pogodzie.
Nagle obok mnie słyszę poruszenie. Otwieram oczy i podnoszę dłoń, by osłonić wzrok przed słońcem. Gdy zaczynam widzieć wyraźnie, dostrzegam Clarka, który siedzi na krześle obok bez koszulki. Odchylił głowę i zamknął oczy, jakby też chłonął przyjemność z przebywania pod gołym i bezchmurnym niebem. Przełykam ślinę, kiedy spoglądam na jego idealnie wyrzeźbiony brzuch – mięśnie są wyraźne, ale nie przesadnie. Zerkam niżej, na krótkie dżinsy. Moje ciśnienie momentalnie idzie w górę, aż muszę wypuścić powietrze, które na jego widok nieświadomie zatrzymałam w płucach. TAK WYGLĄDA PRAWDZIWY FACET! Nie tam żaden Jared czy jeszcze inne dojrzewające, przechodzące mutację chłopaczki. Clark wygląda jak kobiece marzenie.
– Właśnie mi eksplodowały jajniki – mówię z podziwem w głosie, nim jestem w stanie zamknąć buzię.
– Nie możesz znieść tych widoków? – droczy się ze mną, prężąc mięśnie torsu. Jego pełne wargi są skąpane w słońcu. Oblizuje je, a ja tęsknie to obserwuję. Mam ochotę ich skosztować. Ugh… Co tam skosztować: mam ochotę na nich pojeździć!
– Wręcz przeciwnie, sycę się nimi. Nie ruszaj się.
Clark unosi jeden kącik ust, po czym odpowiada:
– Jesteś za młoda dla mnie, dziecinko. Ale przyjrzyj się, zobacz, jak wygląda mężczyzna z krwi i kości. Może, gdy będziesz trochę starsza, znajdziesz takiego faceta i zobaczysz, jak to jest uprawiać obezwładniający seks. Idę o zakład, że jeszcze nie byłaś z prawdziwym mężczyzną, i to dlatego tak za mną latasz.
– Phi – odpowiadam tylko, bo kompletnie nie znajduję na szybko ciętej riposty.
Czy on właśnie sobie ze mnie zakpił? Ja za młoda? I że nie wiem, co to przyjemność? Zaciskam pięści, podobnie jak wargi, i mierzę go wściekłym wzrokiem. Dobrze, że ma zamknięte oczy, bo…
– Czuję, jak na mnie patrzysz. Podoba ci się to, co widzisz? – wypala niskim głosem, ciągnąc rozmowę.
Już mam mu odpyskować, że wcale nie jest taki piękny, jak mu się wydaje, kiedy rozbrzmiewa dzwonek do drzwi. W końcu.
– Zamiast opowiadać głupoty, idź otworzyć drzwi moim koleżankom – wyrzucam z siebie cieniutkim, sztucznie słodkim głosikiem.
– Nie jestem twoim służącym. Zaprosiłaś sobie koleżanki, to teraz się nimi zajmij. Ja mam tylko dbać o twoje bezpieczeństwo, więc na mnie nie licz – fuka, po czym odpina najwyższy guzik od spodni i wyciąga się wygodnie na krześle.
Wypuszczam powietrze nosem.
Co z nim jest? Czyżby zamierzał mnie uwodzić, a jednocześnie wkurzać? Czy robi to wszystko nieświadomie? To ja tutaj jestem od kuszenia, nie on!
Zdezorientowana wstaję i boso przechodzę przez dom, by otworzyć dziewczynom drzwi. Mia, Fallon i Tate wchodzą już gotowe do akcji. Wtajemniczyłam je we wszystko i wiedzą, że Clark to mój ochroniarz, jednak mam nadzieję, że zagrają swoje role prawidłowo.
– Chodźcie, siedzi nad basenem.
Wylewamy się na podwórze – każda z nas w bikini. Chce mi się trochę śmiać. Dziewczyny wyglądają jak rasowe panie do towarzystwa. Clark uchyla jedno oko, po czym nagle siada i patrzy na nas ze zdumieniem. Uśmiecham się niczym prezes w banku, który przyjmuje ważnego klienta.
– Zaprosiłam ci striptizerki. Muszę sprawdzić, czy nie jesteś gejem. – Krzyżuję ramiona na piersiach i stukam piętą w kafelki, jakby pokazując, że tracę już do niego cierpliwość.
Wiem, że dla kogoś postronnego moje zachowanie może wydawać się przesadzone, ale taka już jestem – żadnych granic. Lubię robić odjechane rzeczy. A ta szopka taka jest – odważna i zabawna.
– Jaki słodki – piszczą dziewczyny i wyciągają do niego ręce. – Mrau!
Ochroniarz zamiera z rozchylonymi wargami. Jest zaskoczony, chociaż to mało powiedziane. Chyba bardziej pasuje słowo „wystraszony”. Pewnie za chwilę zacznie protestować. Tak – jestem niemal pewna, że za kilka minut stąd pójdzie. A potem mi się od niego dostanie. Sądzę, że tym razem, po tej kłótni, wylądujemy w łóżku. Clark patrzy na mnie przez chwilę i nagle robi coś, co mnie zaskakuje. Uśmiecha się zadowolony i kiwa głową z uznaniem.
– Cześć, dziewczynki – świergoce radośnie, a uśmiech znika mi z twarzy.