Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
b>Gdy Emocje biorą nad tobą górę…
Riley skończyła trzynaście lat i jak każda nastolatka musi zmierzyć się ze zmianami, które wydarzają się w całym jej życiu. W dodatku Riley zaczyna doświadczać emocji, których nie znała nigdy wcześniej. Wszystko jest inne niż kiedyś: szkoła, przyjaźnie, nawet hokej.
Razem z Riley zanurz się w wir szalonych przygód, w której pierwsze skrzypce grają naprzemiennie Radość i Obawa, wspierane przez Wstyd, Strach Gniew, Smutek, Nudę i Odrazę. Powieść jest nowelizacją pełnometrażowego filmu animowanego studia Disney/Pixar pt. „W głowie się nie mieści 2”.
Do książki jest dołączona zakładka z bohaterami animacji oraz kolorowa wkładka z kadrami z filmu.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 111
1
W hali do hokeja na lodzie trzynastoletnia Riley Andersen przygotowywała się do gry. Z jej ust dobywały się obłoczki pary, gdy starannie sznurowała łyżwy i sprawdzała taśmę, którą okleiła swój kij. W końcu zapięła kask i włożyła grube rękawice.
Zostało kilka minut do rozpoczęcia finałowego meczu szkolnych mistrzostw San Francisco. Trąby SKŁ, drużyna nastolatki, miały zmierzyć się w nim z Uchatkami. To było jedno z najważniejszych starć w życiu Riley. Nie mogła się go wprost doczekać. Była gotowa.
W Centrali w jej głowie do akcji równolegle szykowały się emocje. Radość, złocista istotka o jaskrawoniebieskich włosach, rozciągała się dziarsko w ramach rozgrzewki. To ona wiodła prym podczas najszczęśliwszych wydarzeń w życiu Riley, a gra w hokeja bez wątpienia się do nich zaliczała.
Pozostałe emocje również się przygotowywały, na wypadek gdyby dziewczyna ich potrzebowała. Czerwony, przysadzisty Gniew poprawił krawat. Odraza, zielona emocja w idealnie wyprasowanej sukience, piłowała paznokcie. Niepozorna niebieska Smutna wycierała okulary. A bladofioletowy Strach majstrował przy swojej eleganckiej muszce. Cała piątka towarzyszyła swojej ukochanej dziewczynce od najwcześniejszych momentów jej życia – wspólnie tworzyli drużynę Riley. I dobrze wiedzieli, że w ciągu następnej godziny wszyscy bez wyjątku muszą być gotowi.
Radość zbliżyła się do stojącej pośrodku Centrali konsoli. Składała się z wielkiego panelu z guzikami i dźwigniami, za pomocą których emocje sterowały Riley. Powyżej znajdował się ekran, na którym wyświetlało się wszystko, co dziewczyna widziała.
Trąby wyszły na lodowisko i na rozgrzewkę wykonały kilka okrążeń, a tymczasem Radość założyła na głowę słuchawki z mikrofonem. Uwielbiała występować jako komentatorka podczas wszystkich meczów Riley. Nikt nie kibicował jej tak jak ona.
– Tu Radość, nadaję prosto z głowy Riley. Zapowiada się kolejny popisowy występ naszych przebojowych Trąb! – zaczęła. – Wszyscy fani Riley, wstajemy i robimy hałas!
Wokół niej wystrzeliły armatki konfetti i Centralę wypełnił kolorowy obłok.
Z widowni w hali podniosły się wesołe okrzyki. Rodzice Riley siedzieli w pierwszym rzędzie i dopingowali na całe gardło.
– Trąby, do boju! – wołali jedno przez drugie.
Zatrąbiła fanfara. Czas na mecz!
– Sklejcie piątkę! – Riley krzyknęła do koleżanek z drużyny.
Trąby zebrały się w kręgu i złączyły ukryte w rękawicach dłonie. Riley błysnęła zębami w uśmiechu.
– Trąby na trzy! – zawołała. – Raz, dwa, trzy!
– TRĄBY! – gromkim głosem odpowiedział zespół.
Riley wyjechała na środek lodowiska i wbiła wzrok w krążek.
Sędzia podniosła go i upuściła na lód pomiędzy dwiema zawodniczkami. Przez moment wydawało się, jakby opadał w zwolnionym tempie.
W końcu stuknął o taflę i Riley wskoczyła do akcji. Rozpoczęła się gra!
– A teraz powitajmy drużynę Riley! – zaanonsowała podekscytowana Radość. – Na pierwszy ogień: mistrz zdecydowanych zagrań i wirtuoz fauli… oklaski dla Gniewu!
– Niech ja tylko dorwę ten krążek! – warknął czerwony ludzik, przyskakując do konsoli. Krępy, nabuzowany Gniewko był niezawodnym napastnikiem.
Walnął pięścią w panel i złapał za dwie dźwignie, a konsola przybrała odcień dojrzałego pomidora. Głowa Gniewu zaczęła dymić.
Z czerwoną emocją za sterami Riley natarła na bramkę przeciwniczek. Wyminęła obrończynię Uchatek i posłała krążek prosto do siatki. Gol!
W Centrali pojawiło się nowe wspomnienie, które potoczyło się po torach i zatrzymało na regale obok kolekcji lśniących kolorowych kul. Każda z nich zawierała inne wydarzenie z tego dnia, zapamiętane przez Riley.
Ich kolory odpowiadały emocjom, które dziewczyna kojarzyła z danym wspomnieniem. Sporo kul było wielokolorowych, co oznaczało mieszankę uczuć.
Mecz toczył się dalej, a bladofioletowy Strach nachylał się nad konsolą, z zapamiętaniem studiując listę bezpieczeństwa. Jego rolą było chronienie Riley przed zagrożeniami i do swojej pracy podchodził bardzo poważnie.
– Kask, ochraniacze, rękawice – wyliczał, odhaczając je po kolei na liście. – Dobrze, gotowe. Teraz wszystko powinno pójść jak z pła… AAA, UWAGA!
Strach w panice odrzucił notes. Chwycił za dźwignię, wcisnął parę guzików i… Riley w ostatniej chwili wyminęła jakąś zawodniczkę.
– A oto i Strach, który zawsze trzyma rękę na pulsie – wtrąciła Radość, szczerząc zęby w uśmiechu.
– Ludzie, gdzie nasz ochraniacz na zęby?! – pisnął Strach.
Pod jego pieczą Riley podjechała do ławki. Chwyciła ochraniacz i włożyła go do buzi.
Chwilową ciszę w Centrali przerwał krzyk Odrazy, która odepchnęła Strach od konsoli.
– Nie, nie, nie, nie! To nie nasz! – wrzasnęła, w panice wciskając guzik.
Riley natychmiast wypluła ochraniacz. Bleee!
– A oto i nasza słynna Odraza. Dobrze mieć ją w drużynie! – kontynuowała prezentację Radość.
Zrobiwszy, co do niej należało, Odraza skinęła głową i zrobiła krok w tył. Odruchowo wygładziła sukienkę i musnęła palcami nieskazitelną fryzurę. Szmaragdowozielona emocja lubiła wyglądać idealnie – nawet w środku meczu hokeja.
Tymczasem na lodowisku Riley pędziła za krążkiem. Właśnie miała go przejąć, gdy jej kij zetknął się z łyżwami innej zawodniczki.
Powietrze przeciął pisk gwizdka.
– Dwadzieścia osiem, Andersen, podcięcie! – zawołała sędzia.
– O nie… no to będzie karniak – westchnęła Smutna, stając za sterami. Konsola zaświeciła się na niebiesko, a markotna Riley niechętnie pojechała do boksu kar.
– A na koniec… dobrze znana, uwielbiana, jedyna i niepowtarzalna… ooo taaak! Jest z nami Smutnaaa! – wykrzyknęła rozochocona Radość.
Smutna, która zwiesiła się z konsoli z czołem wspartym o pulpit, bez entuzjazmu pomachała malutką chorągiewką.
– Hurra.
Riley odsiedziała dwuminutową karę, a emocje złapały bardzo potrzebną chwilę oddechu.
Tak wiele wydarzyło się w ciągu ostatnich dwóch lat. Tak wiele się zmieniło! Riley skończyła trzynaście lat. Urosła o dobrych dziesięć centymetrów i miała teraz aparat na zęby (z kolekcją kolorowych gumek). Właśnie skończyła podstawówkę, ale wciąż była tą samą cudowną, wesołą dziewczyną.
Radość zbliżyła się do okna na tyłach Centrali i popatrzyła na jej Wyspy Osobowości. Każda z nich przypominała malutki lunapark. Wyspa Hokeja. Wyspa Rodziny. Wyspa Wygłupów. Wyspa Szczerości. I największa ze wszystkich: Wyspa Przyjaźni.
Radość uwielbiała je wszystkie, ale gdyby miała wskazać tę najukochańszą, bez wahania wybrałaby właśnie Wyspę Przyjaźni. Gdy Riley i jej rodzice przeprowadzili się do San Francisco, dziewczynka nikogo tam nie znała. Ale teraz miała Bree i Grace.
Breonna Young, bramkarka Trąb, była wysoką, tyczkowatą okularnicą i uosobieniem lojalności, a drobna, przepoczciwa Grace Hsieh w każdej sytuacji widziała potencjał do żartów i wygłupów. Riley i jej najlepsze przyjaciółki były nierozłączne, razem grały w hokeja i wspólnie odrabiały wszystkie zadania domowe. Radość nie mogła sobie wyobrazić lepszej paczki.
Życie Riley stawało się jednak coraz bardziej złożone i nie definiowały go już jedynie przyjaźń i cechy osobowości. Składały się na nie także jej przekonania, które wyrastały z doświadczeń i wspomnień. Riley miała przekonania na rozmaite tematy – dotyczyły szkoły („Zadania domowe powinny być nielegalne”), zespołów muzycznych („Śpiewasz i Masz są najlepsi!”), a nawet Bree i Grace („Jestem świetną przyjaciółką”).
Wszystkie te myśli współtworzyły Ośrodek Przekonań, który znajdował się głęboko pod Centralą i składał z długich, świetlistych nici. Ciągnęły się one aż do Centrali, gdzie łączyły się w coś, co było bez wątpienia największą zmianą w umyśle Riley: jej Tożsamość. Stojąca pośrodku Centrali Tożsamość wyglądała jak abstrakcyjny posążek – prześliczna plątanina kolorów i światła. Służyła dziewczynie za kompas i pomagała jej podejmować słuszne decyzje. Emocje uważały ją za swoje arcydzieło.
Radość przystanęła i przypatrzyła się jej ze szczerym zachwytem. Pociągnęła za jedną ze strun, a w Centrali rozległ się spokojny głos Riley mówiący: „Ja jestem dobra”.
Złota emocja westchnęła pogodnie. I jak tu nie kochać tej wspaniałej dziewczynki? Była wyjątkowa, przemiła i niesamowicie mądra. Uwielbiała zwierzęta i…
Z zamyślenia wyrwał ją donośny gwizd. Sędzia dała Riley sygnał, że może wrócić do gry. Dziewczyna zeskoczyła z ławki kar i zerknęła za tablicę z wynikiem. Było 3-3, a do końca meczu zostało kilkadziesiąt sekund.
Smutna sapnęła z przejęcia.
– Jest remis!
– Jak mamy wbić gola w niecałą minutę? – jęknęła Odraza, załamując ręce.
Radość wyciągnęła pudło pełne żarówek zawierających rozmaite pomysły.
Pozostałe emocje niecierpliwie sięgnęły do środka.
– Strzelimy z klepy! – skrzeknął Strach, wyciągając pierwszą żarówkę.
– Wjedziemy prosto na bramkarkę! – warknął Gniew, chwytając drugą.
Radość wyjęła inny pomysł.
– Luzik guzik. Riley to ogarnie – oświadczyła z przekonaniem i wpięła żarówkę do konsoli.
Za ich plecami Tożsamość zamigotała i zabrzęczała. Przyjęła podsunięty pomysł.
Gdy zawodniczki ustawiły się na swoich pozycjach, Riley nachyliła się do Grace.
– Nawlekamy nitkę – powiedziała, po czym przeniosła wzrok na Bree. Dziewczyny wymieniły porozumiewawcze spojrzenia.
W Centrali emocje nie odrywały wzroku od ekranu.
– Jedziesz, Riley – szepnęła Radość.
Krążek upadł na lód.
Riley natychmiast go przejęła. Wykonała popisowy zwód, po czym odwróciła się i podała krążek do czekającej za jej plecami Bree. Bree odbiła go od barierki i posłała z powrotem do Riley.
Zostało sześć sekund, gdy Riley rzuciła się pędem do bramki, zostawiając zawodniczki przeciwnej drużyny w tyle. Kibice poderwali się ze swoich foteli, chłonąc zagranie z zapartym tchem.
Do akcji wkroczyła obrończyni Uchatek, ale Riley się jej spodziewała. Uderzyła krążek, który pomknął między nogami rywalki do ustawionej za jej plecami Grace. Grace się zamachnęła… i trafiła krążkiem prosto do bramki. GOOOL!
Emocje zaczęły skakać i krzyczeć na całe gardło.
Rozległ się gwizdek. Koniec meczu! Widzowie oszaleli.
Na lodowisku Riley, Bree i Grace odtańczyły swój szalony zwycięski taniec.
– Trąbiimy! – wołały, naśladując dźwięk trąbki. Wymachiwały pięściami i kiwały biodrami. – Trąbiimy! Trąbiimy!
– Puchar mistrzostw zdobywają Trąby SKŁ! – oznajmił komentator.
Grace padła Riley w objęcia. Bree rzuciła się na nie z impetem. Po chwili dołączyły do nich pozostałe członkinie drużyny, tłocząc się w wielkim grupowym uścisku.
Riley i jej przyjaciółki upadły na lód, zanosząc się śmiechem, a w Centrali pojawiło się nowe wspomnienie. W złotej kuli raz po raz odgrywał się radosny moment zwycięstwa.
Radość uśmiechała się od ucha do ucha. To wspomnienie zostanie z ich dziewczynką na całe życie.
2
Po meczu Riley, Bree, Grace wraz z resztą drużyny opuściły lodowisko, delektując się wielkim triumfem.
Ruszyły w stronę przebieralni, gdy drogę zastąpiła im jakaś kobieta.
– Hej, dziewczyny. Gratuluję spektakularnego zwycięstwa!
Oczy Riley zrobiły się wielkie jak spodki. Stała przed nimi pani Roberts, trenerka licealnej drużyny hokeja!
– Co za mecz. To ostatnie zagranie, fiu, fiu! Wy trzy dałyście czadu – pochwaliła je, uśmiechając się szeroko.
– Dziękujemy – bąknęła Riley.
– Słuchajcie, wiem, że to trochę na ostatnią chwilę, ale co roku organizuję trzydniowy obóz treningowy, na który zapraszam najlepsze hokeistki z okolicy. Chciałabym was tam zobaczyć. – Pani Roberts wręczyła im po ulotce.
Trzy przyjaciółki wpatrywały się w trenerkę oniemiałe. Tymczasem w Centrali emocje odchodziły od zmysłów.
– Czy ja śnię? Niech mnie ktoś uszczypnie! – pisnął Strach.
– Jeśli zrobimy wrażenie na pani Roberts, weźmie całą trójkę do zespołu! – wykrzyknęła Radość.
– Zimne Ognie! Nareszcie jakaś porządna drużyna! – stwierdził Gniew z aprobatą.
– Co powiecie? – spytała pani Roberts.
– Tak! – odpowiedziały dziewczyny chórem.
– Świetnie! To widzimy się jutro.
Przyjaciółki odprowadziły trenerkę wzrokiem, a gdy ta zniknęła za drzwiami, wybuchnęły niepohamowanym śmiechem. Jeszcze parę minut wcześniej z całym przekonaniem twierdziłyby, że ten dzień nie mógł skończyć się lepiej. Ale zaproszenie na obóz hokejowy przerosło ich najśmielsze oczekiwania.
Tego wieczoru Riley siedziała na łóżku i oklejała kij hokejowy taśmą. Podniosła wzrok, gdy rodzice zajrzeli do jej pokoju, żeby powiedzieć dobranoc.
– Co za dzień! – rzuciła mama z przejęciem.
Tata wziął Riley w objęcia i mocno ją uścisnął.
– Nasza mała gwiazda! – powiedział, kiwając się z nią na boki. – Zrobisz taką furorę na obozie, że trenerka pogubi łyżwy z wrażenia!
– Tato! Przestań! – Riley odepchnęła go ze śmiechem. – To tylko obóz hokejowy. Kto wie, co się tam wydarzy.
Jej uśmiech przygasł, gdy przypomniała sobie o dwuminutowej karze. Na ekranie w Centrali odtworzyło się przywołane niebieskie wspomnienie.
„Dwadzieścia osiem, Andersen, podcięcie!”
– Przez mój faul prawie dziś przegrałyśmy – mruknęła Riley. – Co, jeśli na obozie też dam ciała?
– Hej, nie gadaj bzdur – zaprotestował tata łagodnie i położył jej rękę na ramieniu.
– Właśnie, byłaś dziś wspaniała, słonko – dodała mama.
– O to, to! Mama wie, o co chodzi! – podchwyciła Radość, niecierpliwie ściągając niebieską kulę z projektora wyświetlającego wspomnienia.
Na twarz Riley powrócił uśmiech.
– W sumie – przyznała.
– Jesteśmy z ciebie strasznie dumni – zapewniła mama, całując córkę w czoło.
– Dobranoc, małpko – dodał tata.
Oboje z Riley podrapali się pod pachami, wydając małpie odgłosy, tak jak niemal każdego wieczoru od niepamiętnych czasów.
Po wyjściu rodziców Riley wsunęła się pod kołdrę i westchnęła, moszcząc się wygodnie. Zgasiła światło i już po chwili pogrążyła się we śnie.
Emocje z niepokojem spojrzały na niebieskie wspomnienie w rękach Radości.
– Ojej, Riley jest dla siebie strasznie surowa – stwierdziła Smutna z troską.
– No to… pomóżmy jej trochę! – odparła Radość.
Złapała długi kij zakończony hakiem i ściągnęła z sufitu długą rurę.
– Panie i panowie, przed wami… mój superzaawansowany system ochrony Riley.
Pozostałe emocje przyjrzały się rurze. Naraz odpadł z niej jakiś element. Niezrażona Radość umieściła go z powrotem na miejscu.
– To na te wszystkie wspomnienia, które powinny trafić prosto do rewiru Z Tyłu Głowy. Jak to o faulu – wyjaśniła, unosząc niebieską kulę. – Niepotrzebnie jej ciąży. Ulżyjmy jej!
Umieściła wspomnienie w rurze i przydusiła do ziemi znajdującą się pod nim sprężynę. A gdy puściła, odrzut posłał kulę przezroczystą tubą prosto do najodleglejszego zakątka umysłu nastolatki. Emocje odprowadziły ją wzrokiem, dopóki nie zniknęła w oddali.
– Ekspresowy bilet w jedną stronę do „Pomyślimy o tym później”! – skwitowała Radość.
Pozostałe emocje przytaknęły z uznaniem.
– Niezłe zagranie, Radocha – przyznał Gniew.
– Nikt nie troszczy się o Riley tak jak ty – dodała Smutna.
Radość uśmiechnęła się skromnie.
– Dzięki, robię, co mogę. No dobrze, to przejrzyjmy asortyment! – zarządziła, pokazując na pozostałe wspomnienia z tego dnia.
Odraza, Strach, Gniew i Radość podeszli do regału z kolorowymi kulami. Po kolei zdejmowali z półek te, które mogły być przykre dla Riley.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki