W głowie się nie mieści 2. Biblioteczka przygody. Disney Pixar - Tenny Nellson - ebook + książka

W głowie się nie mieści 2. Biblioteczka przygody. Disney Pixar ebook

Nellson Tenny

4,9

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

b>Gdy Emocje biorą nad tobą górę…

Riley skończyła trzynaście lat i jak każda nastolatka musi zmierzyć się ze zmianami, które wydarzają się w całym jej życiu. W dodatku Riley zaczyna doświadczać emocji, których nie znała nigdy wcześniej. Wszystko jest inne niż kiedyś: szkoła, przyjaźnie, nawet hokej.

Razem z Riley zanurz się w wir szalonych przygód, w której pierwsze skrzypce grają naprzemiennie Radość i Obawa, wspierane przez Wstyd, Strach Gniew, Smutek, Nudę i Odrazę. Powieść jest nowelizacją pełnometrażowego filmu animowanego studia Disney/Pixar pt. „W głowie się nie mieści 2”.

Do książki jest dołączona zakładka z bohaterami animacji oraz kolorowa wkładka z kadrami z filmu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 111

Oceny
4,9 (14 ocen)
12
2
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
kotmisia85

Nie oderwiesz się od lektury

To piękna i mądra bajka. My dorośli też możemy się z niej dużo nauczyć.
10
Jadziq

Nie oderwiesz się od lektury

trochę nudna Ale fajna👍
10
Kuba-krk13

Nie oderwiesz się od lektury

Radość, Smutek, Gniew, Strach, Odraza, Obawa, Zazdrość, Nuda, Zażenowanie <3
00

Popularność




Rozdział 1

1

W hali do hokeja na lodzie trzy­na­sto­let­nia Riley Ander­sen przy­go­to­wy­wała się do gry. Z jej ust doby­wały się obłoczki pary, gdy sta­ran­nie sznu­ro­wała łyżwy i spraw­dzała taśmę, którą okle­iła swój kij. W końcu zapięła kask i wło­żyła grube ręka­wice.

Zostało kilka minut do roz­po­czę­cia fina­ło­wego meczu szkol­nych mistrzostw San Fran­ci­sco. Trąby SKŁ, dru­żyna nasto­latki, miały zmie­rzyć się w nim z Uchat­kami. To było jedno z naj­waż­niej­szych starć w życiu Riley. Nie mogła się go wprost docze­kać. Była gotowa.

W Cen­trali w jej gło­wie do akcji rów­no­le­gle szy­ko­wały się emo­cje. Radość, zło­ci­sta istotka o jaskra­wo­nie­bie­skich wło­sach, roz­cią­gała się dziar­sko w ramach roz­grzewki. To ona wio­dła prym pod­czas naj­szczę­śliw­szych wyda­rzeń w życiu Riley, a gra w hokeja bez wąt­pie­nia się do nich zali­czała.

Pozo­stałe emo­cje rów­nież się przy­go­to­wy­wały, na wypa­dek gdyby dziew­czyna ich potrze­bo­wała. Czer­wony, przy­sa­dzi­sty Gniew popra­wił kra­wat. Odraza, zie­lona emo­cja w ide­al­nie wypra­so­wa­nej sukience, piło­wała paznok­cie. Nie­po­zorna nie­bie­ska Smutna wycie­rała oku­lary. A bla­do­fio­le­towy Strach maj­stro­wał przy swo­jej ele­ganc­kiej muszce. Cała piątka towa­rzy­szyła swo­jej uko­cha­nej dziew­czynce od naj­wcze­śniej­szych momen­tów jej życia – wspól­nie two­rzyli dru­żynę Riley. I dobrze wie­dzieli, że w ciągu następ­nej godziny wszy­scy bez wyjątku muszą być gotowi.

Radość zbli­żyła się do sto­ją­cej pośrodku Cen­trali kon­soli. Skła­dała się z wiel­kiego panelu z guzi­kami i dźwi­gniami, za pomocą któ­rych emo­cje ste­ro­wały Riley. Powy­żej znaj­do­wał się ekran, na któ­rym wyświe­tlało się wszystko, co dziew­czyna widziała.

Trąby wyszły na lodo­wi­sko i na roz­grzewkę wyko­nały kilka okrą­żeń, a tym­cza­sem Radość zało­żyła na głowę słu­chawki z mikro­fo­nem. Uwiel­biała wystę­po­wać jako komen­ta­torka pod­czas wszyst­kich meczów Riley. Nikt nie kibi­co­wał jej tak jak ona.

– Tu Radość, nadaję pro­sto z głowy Riley. Zapo­wiada się kolejny popi­sowy występ naszych prze­bo­jo­wych Trąb! – zaczęła. – Wszy­scy fani Riley, wsta­jemy i robimy hałas!

Wokół niej wystrze­liły armatki kon­fetti i Cen­tralę wypeł­nił kolo­rowy obłok.

Z widowni w hali pod­nio­sły się wesołe okrzyki. Rodzice Riley sie­dzieli w pierw­szym rzę­dzie i dopin­go­wali na całe gar­dło.

– Trąby, do boju! – wołali jedno przez dru­gie.

Zatrą­biła fan­fara. Czas na mecz!

– Sklej­cie piątkę! – Riley krzyk­nęła do kole­ża­nek z dru­żyny.

Trąby zebrały się w kręgu i złą­czyły ukryte w ręka­wi­cach dło­nie. Riley bły­snęła zębami w uśmie­chu.

– Trąby na trzy! – zawo­łała. – Raz, dwa, trzy!

– TRĄBY! – grom­kim gło­sem odpo­wie­dział zespół.

Riley wyje­chała na śro­dek lodo­wi­ska i wbiła wzrok w krą­żek.

Sędzia pod­nio­sła go i upu­ściła na lód pomię­dzy dwiema zawod­nicz­kami. Przez moment wyda­wało się, jakby opa­dał w zwol­nio­nym tem­pie.

W końcu stuk­nął o taflę i Riley wsko­czyła do akcji. Roz­po­częła się gra!

– A teraz powi­tajmy dru­żynę Riley! – zaanon­so­wała pod­eks­cy­to­wana Radość. – Na pierw­szy ogień: mistrz zde­cy­do­wa­nych zagrań i wir­tuoz fauli… okla­ski dla Gniewu!

– Niech ja tylko dorwę ten krą­żek! – wark­nął czer­wony ludzik, przy­ska­ku­jąc do kon­soli. Krępy, nabu­zo­wany Gniewko był nie­za­wod­nym napast­ni­kiem.

Wal­nął pię­ścią w panel i zła­pał za dwie dźwi­gnie, a kon­sola przy­brała odcień doj­rza­łego pomi­dora. Głowa Gniewu zaczęła dymić.

Z czer­woną emo­cją za ste­rami Riley natarła na bramkę prze­ciw­ni­czek. Wymi­nęła obroń­czy­nię Ucha­tek i posłała krą­żek pro­sto do siatki. Gol!

W Cen­trali poja­wiło się nowe wspo­mnie­nie, które poto­czyło się po torach i zatrzy­mało na regale obok kolek­cji lśnią­cych kolo­ro­wych kul. Każda z nich zawie­rała inne wyda­rze­nie z tego dnia, zapa­mię­tane przez Riley.

Ich kolory odpo­wia­dały emo­cjom, które dziew­czyna koja­rzyła z danym wspo­mnie­niem. Sporo kul było wie­lo­ko­lo­ro­wych, co ozna­czało mie­szankę uczuć.

Mecz toczył się dalej, a bla­do­fio­le­towy Strach nachy­lał się nad kon­solą, z zapa­mię­ta­niem stu­diu­jąc listę bez­pie­czeń­stwa. Jego rolą było chro­nie­nie Riley przed zagro­że­niami i do swo­jej pracy pod­cho­dził bar­dzo poważ­nie.

– Kask, ochra­nia­cze, ręka­wice – wyli­czał, odha­cza­jąc je po kolei na liście. – Dobrze, gotowe. Teraz wszystko powinno pójść jak z pła… AAA, UWAGA!

Strach w panice odrzu­cił notes. Chwy­cił za dźwi­gnię, wci­snął parę guzi­ków i… Riley w ostat­niej chwili wymi­nęła jakąś zawod­niczkę.

– A oto i Strach, który zawsze trzyma rękę na pul­sie – wtrą­ciła Radość, szcze­rząc zęby w uśmie­chu.

– Ludzie, gdzie nasz ochra­niacz na zęby?! – pisnął Strach.

Pod jego pie­czą Riley pod­je­chała do ławki. Chwy­ciła ochra­niacz i wło­żyła go do buzi.

Chwi­lową ciszę w Cen­trali prze­rwał krzyk Odrazy, która ode­pchnęła Strach od kon­soli.

– Nie, nie, nie, nie! To nie nasz! – wrza­snęła, w panice wci­ska­jąc guzik.

Riley natych­miast wypluła ochra­niacz. Bleee!

– A oto i nasza słynna Odraza. Dobrze mieć ją w dru­ży­nie! – kon­ty­nu­owała pre­zen­ta­cję Radość.

Zro­biw­szy, co do niej nale­żało, Odraza ski­nęła głową i zro­biła krok w tył. Odru­chowo wygła­dziła sukienkę i musnęła pal­cami nie­ska­zi­telną fry­zurę. Szma­rag­do­wo­zie­lona emo­cja lubiła wyglą­dać ide­al­nie – nawet w środku meczu hokeja.

Tym­cza­sem na lodo­wi­sku Riley pędziła za krąż­kiem. Wła­śnie miała go prze­jąć, gdy jej kij zetknął się z łyż­wami innej zawod­niczki.

Powie­trze prze­ciął pisk gwizdka.

– Dwa­dzie­ścia osiem, Ander­sen, pod­cię­cie! – zawo­łała sędzia.

– O nie… no to będzie kar­niak – wes­tchnęła Smutna, sta­jąc za ste­rami. Kon­sola zaświe­ciła się na nie­bie­sko, a mar­kotna Riley nie­chęt­nie poje­chała do boksu kar.

– A na koniec… dobrze znana, uwiel­biana, jedyna i nie­po­wta­rzalna… ooo taaak! Jest z nami Smut­naaa! – wykrzyk­nęła roz­ocho­cona Radość.

Smutna, która zwie­siła się z kon­soli z czo­łem wspar­tym o pul­pit, bez entu­zja­zmu poma­chała malutką cho­rą­giewką.

– Hurra.

Riley odsie­działa dwu­mi­nu­tową karę, a emo­cje zła­pały bar­dzo potrzebną chwilę odde­chu.

Tak wiele wyda­rzyło się w ciągu ostat­nich dwóch lat. Tak wiele się zmie­niło! Riley skoń­czyła trzy­na­ście lat. Uro­sła o dobrych dzie­sięć cen­ty­me­trów i miała teraz apa­rat na zęby (z kolek­cją kolo­ro­wych gumek). Wła­śnie skoń­czyła pod­sta­wówkę, ale wciąż była tą samą cudowną, wesołą dziew­czyną.

Radość zbli­żyła się do okna na tyłach Cen­trali i popa­trzyła na jej Wyspy Oso­bo­wo­ści. Każda z nich przy­po­mi­nała malutki luna­park. Wyspa Hokeja. Wyspa Rodziny. Wyspa Wygłu­pów. Wyspa Szcze­ro­ści. I naj­więk­sza ze wszyst­kich: Wyspa Przy­jaźni.

Radość uwiel­biała je wszyst­kie, ale gdyby miała wska­zać tę naj­uko­chań­szą, bez waha­nia wybra­łaby wła­śnie Wyspę Przy­jaźni. Gdy Riley i jej rodzice prze­pro­wa­dzili się do San Fran­ci­sco, dziew­czynka nikogo tam nie znała. Ale teraz miała Bree i Grace.

Bre­onna Young, bram­karka Trąb, była wysoką, tycz­ko­watą oku­lar­nicą i uoso­bie­niem lojal­no­ści, a drobna, prze­pocz­ciwa Grace Hsieh w każ­dej sytu­acji widziała poten­cjał do żar­tów i wygłu­pów. Riley i jej naj­lep­sze przy­ja­ciółki były nie­roz­łączne, razem grały w hokeja i wspól­nie odra­biały wszyst­kie zada­nia domowe. Radość nie mogła sobie wyobra­zić lep­szej paczki.

Życie Riley sta­wało się jed­nak coraz bar­dziej zło­żone i nie defi­nio­wały go już jedy­nie przy­jaźń i cechy oso­bo­wo­ści. Skła­dały się na nie także jej prze­ko­na­nia, które wyra­stały z doświad­czeń i wspo­mnień. Riley miała prze­ko­na­nia na roz­ma­ite tematy – doty­czyły szkoły („Zada­nia domowe powinny być nie­le­galne”), zespo­łów muzycz­nych („Śpie­wasz i Masz są naj­lepsi!”), a nawet Bree i Grace („Jestem świetną przy­ja­ciółką”).

Wszyst­kie te myśli współ­two­rzyły Ośro­dek Prze­ko­nań, który znaj­do­wał się głę­boko pod Cen­tralą i skła­dał z dłu­gich, świe­tli­stych nici. Cią­gnęły się one aż do Cen­trali, gdzie łączyły się w coś, co było bez wąt­pie­nia naj­więk­szą zmianą w umy­śle Riley: jej Toż­sa­mość. Sto­jąca pośrodku Cen­trali Toż­sa­mość wyglą­dała jak abs­trak­cyjny posą­żek – prze­śliczna plą­ta­nina kolo­rów i świa­tła. Słu­żyła dziew­czy­nie za kom­pas i poma­gała jej podej­mo­wać słuszne decy­zje. Emo­cje uwa­żały ją za swoje arcy­dzieło.

Radość przy­sta­nęła i przy­pa­trzyła się jej ze szcze­rym zachwy­tem. Pocią­gnęła za jedną ze strun, a w Cen­trali roz­legł się spo­kojny głos Riley mówiący: „Ja jestem dobra”.

Złota emo­cja wes­tchnęła pogod­nie. I jak tu nie kochać tej wspa­nia­łej dziew­czynki? Była wyjąt­kowa, prze­miła i nie­sa­mo­wi­cie mądra. Uwiel­biała zwie­rzęta i…

Z zamy­śle­nia wyrwał ją dono­śny gwizd. Sędzia dała Riley sygnał, że może wró­cić do gry. Dziew­czyna zesko­czyła z ławki kar i zer­k­nęła za tablicę z wyni­kiem. Było 3-3, a do końca meczu zostało kil­ka­dzie­siąt sekund.

Smutna sap­nęła z prze­ję­cia.

– Jest remis!

– Jak mamy wbić gola w nie­całą minutę? – jęk­nęła Odraza, zała­mu­jąc ręce.

Radość wycią­gnęła pudło pełne żaró­wek zawie­ra­ją­cych roz­ma­ite pomy­sły.

Pozo­stałe emo­cje nie­cier­pli­wie się­gnęły do środka.

– Strze­limy z klepy! – skrzek­nął Strach, wycią­ga­jąc pierw­szą żarówkę.

– Wje­dziemy pro­sto na bram­karkę! – wark­nął Gniew, chwy­ta­jąc drugą.

Radość wyjęła inny pomysł.

– Luzik guzik. Riley to ogar­nie – oświad­czyła z prze­ko­na­niem i wpięła żarówkę do kon­soli.

Za ich ple­cami Toż­sa­mość zami­go­tała i zabrzę­czała. Przy­jęła pod­su­nięty pomysł.

Gdy zawod­niczki usta­wiły się na swo­ich pozy­cjach, Riley nachy­liła się do Grace.

– Nawle­kamy nitkę – powie­działa, po czym prze­nio­sła wzrok na Bree. Dziew­czyny wymie­niły poro­zu­mie­waw­cze spoj­rze­nia.

W Cen­trali emo­cje nie odry­wały wzroku od ekranu.

– Jedziesz, Riley – szep­nęła Radość.

Krą­żek upadł na lód.

Riley natych­miast go prze­jęła. Wyko­nała popi­sowy zwód, po czym odwró­ciła się i podała krą­żek do cze­ka­ją­cej za jej ple­cami Bree. Bree odbiła go od barierki i posłała z powro­tem do Riley.

Zostało sześć sekund, gdy Riley rzu­ciła się pędem do bramki, zosta­wia­jąc zawod­niczki prze­ciw­nej dru­żyny w tyle. Kibice pode­rwali się ze swo­ich foteli, chło­nąc zagra­nie z zapar­tym tchem.

Do akcji wkro­czyła obroń­czyni Ucha­tek, ale Riley się jej spo­dzie­wała. Ude­rzyła krą­żek, który pomknął mię­dzy nogami rywalki do usta­wio­nej za jej ple­cami Grace. Grace się zamach­nęła… i tra­fiła krąż­kiem pro­sto do bramki. GOOOL!

Emo­cje zaczęły ska­kać i krzy­czeć na całe gar­dło.

Roz­legł się gwiz­dek. Koniec meczu! Widzo­wie osza­leli.

Na lodo­wi­sku Riley, Bree i Grace odtań­czyły swój sza­lony zwy­cię­ski taniec.

– Trą­biimy! – wołały, naśla­du­jąc dźwięk trąbki. Wyma­chi­wały pię­ściami i kiwały bio­drami. – Trą­biimy! Trą­biimy!

– Puchar mistrzostw zdo­by­wają Trąby SKŁ! – oznaj­mił komen­ta­tor.

Grace padła Riley w obję­cia. Bree rzu­ciła się na nie z impe­tem. Po chwili dołą­czyły do nich pozo­stałe człon­ki­nie dru­żyny, tło­cząc się w wiel­kim gru­po­wym uści­sku.

Riley i jej przy­ja­ciółki upa­dły na lód, zano­sząc się śmie­chem, a w Cen­trali poja­wiło się nowe wspo­mnie­nie. W zło­tej kuli raz po raz odgry­wał się rado­sny moment zwy­cię­stwa.

Radość uśmie­chała się od ucha do ucha. To wspo­mnie­nie zosta­nie z ich dziew­czynką na całe życie.

Rozdział 2

2

Po meczu Riley, Bree, Grace wraz z resztą dru­żyny opu­ściły lodo­wi­sko, delek­tu­jąc się wiel­kim trium­fem.

Ruszyły w stronę prze­bie­ralni, gdy drogę zastą­piła im jakaś kobieta.

– Hej, dziew­czyny. Gra­tu­luję spek­ta­ku­lar­nego zwy­cię­stwa!

Oczy Riley zro­biły się wiel­kie jak spodki. Stała przed nimi pani Roberts, tre­nerka lice­al­nej dru­żyny hokeja!

– Co za mecz. To ostat­nie zagra­nie, fiu, fiu! Wy trzy dały­ście czadu – pochwa­liła je, uśmie­cha­jąc się sze­roko.

– Dzię­ku­jemy – bąk­nęła Riley.

– Słu­chaj­cie, wiem, że to tro­chę na ostat­nią chwilę, ale co roku orga­ni­zuję trzy­dniowy obóz tre­nin­gowy, na który zapra­szam naj­lep­sze hoke­istki z oko­licy. Chcia­ła­bym was tam zoba­czyć. – Pani Roberts wrę­czyła im po ulotce.

Trzy przy­ja­ciółki wpa­try­wały się w tre­nerkę onie­miałe. Tym­cza­sem w Cen­trali emo­cje odcho­dziły od zmy­słów.

– Czy ja śnię? Niech mnie ktoś uszczyp­nie! – pisnął Strach.

– Jeśli zro­bimy wra­że­nie na pani Roberts, weź­mie całą trójkę do zespołu! – wykrzyk­nęła Radość.

– Zimne Ognie! Naresz­cie jakaś porządna dru­żyna! – stwier­dził Gniew z apro­batą.

– Co powie­cie? – spy­tała pani Roberts.

– Tak! – odpo­wie­działy dziew­czyny chó­rem.

– Świet­nie! To widzimy się jutro.

Przy­ja­ciółki odpro­wa­dziły tre­nerkę wzro­kiem, a gdy ta znik­nęła za drzwiami, wybuch­nęły nie­po­ha­mo­wa­nym śmie­chem. Jesz­cze parę minut wcze­śniej z całym prze­ko­na­niem twier­dzi­łyby, że ten dzień nie mógł skoń­czyć się lepiej. Ale zapro­sze­nie na obóz hoke­jowy prze­ro­sło ich naj­śmiel­sze ocze­ki­wa­nia.

Tego wie­czoru Riley sie­działa na łóżku i okle­jała kij hoke­jowy taśmą. Pod­nio­sła wzrok, gdy rodzice zaj­rzeli do jej pokoju, żeby powie­dzieć dobra­noc.

– Co za dzień! – rzu­ciła mama z prze­ję­ciem.

Tata wziął Riley w obję­cia i mocno ją uści­snął.

– Nasza mała gwiazda! – powie­dział, kiwa­jąc się z nią na boki. – Zro­bisz taką furorę na obo­zie, że tre­nerka pogubi łyżwy z wra­że­nia!

– Tato! Prze­stań! – Riley ode­pchnęła go ze śmie­chem. – To tylko obóz hoke­jowy. Kto wie, co się tam wyda­rzy.

Jej uśmiech przy­gasł, gdy przy­po­mniała sobie o dwu­mi­nu­to­wej karze. Na ekra­nie w Cen­trali odtwo­rzyło się przy­wo­łane nie­bie­skie wspo­mnie­nie.

„Dwa­dzie­ścia osiem, Ander­sen, pod­cię­cie!”

– Przez mój faul pra­wie dziś prze­gra­ły­śmy – mruk­nęła Riley. – Co, jeśli na obo­zie też dam ciała?

– Hej, nie gadaj bzdur – zapro­te­sto­wał tata łagod­nie i poło­żył jej rękę na ramie­niu.

– Wła­śnie, byłaś dziś wspa­niała, słonko – dodała mama.

– O to, to! Mama wie, o co cho­dzi! – pod­chwy­ciła Radość, nie­cier­pli­wie ścią­ga­jąc nie­bie­ską kulę z pro­jek­tora wyświe­tla­ją­cego wspo­mnie­nia.

Na twarz Riley powró­cił uśmiech.

– W sumie – przy­znała.

– Jeste­śmy z cie­bie strasz­nie dumni – zapew­niła mama, cału­jąc córkę w czoło.

– Dobra­noc, małpko – dodał tata.

Oboje z Riley podra­pali się pod pachami, wyda­jąc mał­pie odgłosy, tak jak nie­mal każ­dego wie­czoru od nie­pa­mięt­nych cza­sów.

Po wyj­ściu rodzi­ców Riley wsu­nęła się pod koł­drę i wes­tchnęła, mosz­cząc się wygod­nie. Zga­siła świa­tło i już po chwili pogrą­żyła się we śnie.

Emo­cje z nie­po­ko­jem spoj­rzały na nie­bie­skie wspo­mnie­nie w rękach Rado­ści.

– Ojej, Riley jest dla sie­bie strasz­nie surowa – stwier­dziła Smutna z tro­ską.

– No to… pomóżmy jej tro­chę! – odparła Radość.

Zła­pała długi kij zakoń­czony hakiem i ścią­gnęła z sufitu długą rurę.

– Panie i pano­wie, przed wami… mój superza­awan­so­wany sys­tem ochrony Riley.

Pozo­stałe emo­cje przyj­rzały się rurze. Naraz odpadł z niej jakiś ele­ment. Nie­zra­żona Radość umie­ściła go z powro­tem na miej­scu.

– To na te wszyst­kie wspo­mnie­nia, które powinny tra­fić pro­sto do rewiru Z Tyłu Głowy. Jak to o faulu – wyja­śniła, uno­sząc nie­bie­ską kulę. – Nie­po­trzeb­nie jej ciąży. Ulżyjmy jej!

Umie­ściła wspo­mnie­nie w rurze i przy­du­siła do ziemi znaj­du­jącą się pod nim sprę­żynę. A gdy puściła, odrzut posłał kulę prze­zro­czy­stą tubą pro­sto do naj­od­le­glej­szego zakątka umy­słu nasto­latki. Emo­cje odpro­wa­dziły ją wzro­kiem, dopóki nie znik­nęła w oddali.

– Eks­pre­sowy bilet w jedną stronę do „Pomy­ślimy o tym póź­niej”! – skwi­to­wała Radość.

Pozo­stałe emo­cje przy­tak­nęły z uzna­niem.

– Nie­złe zagra­nie, Rado­cha – przy­znał Gniew.

– Nikt nie trosz­czy się o Riley tak jak ty – dodała Smutna.

Radość uśmiech­nęła się skrom­nie.

– Dzięki, robię, co mogę. No dobrze, to przej­rzyjmy asor­ty­ment! – zarzą­dziła, poka­zu­jąc na pozo­stałe wspo­mnie­nia z tego dnia.

Odraza, Strach, Gniew i Radość pode­szli do regału z kolo­ro­wymi kulami. Po kolei zdej­mo­wali z pó­łek te, które mogły być przy­kre dla Riley.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki