Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Wszystko zmieniło się w dniu śmierci taty. W dniu, w którym spotkałam Sainta, Galena, Caza i Theo.
Po wspólnie spędzonej, gorącej nocy ci niebezpieczni chłopcy chcieli mnie zniszczyć, ale nie zdawali sobie sprawy, że nie można zniszczyć czegoś, co już jest zepsute. Poza tym destrukcja daje satysfakcję tylko wtedy, gdy ofiara coś czuje.
Ja tego nie robię. Od lat żyję w piekle i nic nie jest w stanie przebić się przez mur, który wzniosłam wokół serca.
Aż do czasu, gdy członkowie Sainthood uznają, że należę do nich. Ich okrutne gry, ostre słowa i szorstki dotyk budzą we mnie coś nieznanego. W mojej osłonie zaczynają pojawiać się pęknięcia. Wpadam w potrzask.
Przetrwanie, kiedy wrogowie atakują ze wszystkich stron, staje się śmiertelną grą, w której nikt nie daje żadnej gwarancji przeżycia.
I gdzie czasami święci stają się grzesznikami.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 425
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
PROLOG
ROZDZIAŁ 1
ROZDZIAŁ 2
ROZDZIAŁ 3
ROZDZIAŁ 4
ROZDZIAŁ 5
ROZDZIAŁ 6
ROZDZIAŁ 7
ROZDZIAŁ 8
ROZDZIAŁ 9
ROZDZIAŁ 10
ROZDZIAŁ 11
ROZDZIAŁ 12
ROZDZIAŁ 13
ROZDZIAŁ 14
ROZDZIAŁ 15
ROZDZIAŁ 16
ROZDZIAŁ 17
ROZDZIAŁ 18
ROZDZIAŁ 19
ROZDZIAŁ 20
ROZDZIAŁ 21
ROZDZIAŁ 22
ROZDZIAŁ 23
ROZDZIAŁ 24
ROZDZIAŁ 25
ROZDZIAŁ 26
ROZDZIAŁ 27
ROZDZIAŁ 28
ROZDZIAŁ 29
ROZDZIAŁ 30
ROZDZIAŁ 31
ROZDZIAŁ 32
ROZDZIAŁ 33
ROZDZIAŁ 34
Poznaj też
Skazana na miłość fragment
PRZEŁOŻYŁA Marta Piotrowicz
STRUKTURA GANGU I WPŁYWY
Sainthood1 (Prestwick i Lowell)
Prezes: Neo/Sinner2
Młodszy przywódca oddziału: Saint3 Lennox
Zastępca młodszego przywódcy oddziału: Galen Lennox
Członkowie oddziału juniorów: Caz Evans, Theo Smith
Arrows4 (Prestwick)
Młodszy przywódca oddziału: Darrow Knight
Zastępca młodszego przywódcy oddziału: Bryant Eccleston
Bulls5 (Fenton)
Przywódca/Prezes: Ruben
Wspólnik biznesowy: Luke McKenzie
Gang z Liceum Lowell
Przywódca: Finn Houston
Zastępca: Brooklyn Robbins
Dziewczyna Finna: Parker Brooks
Najlepsza przyjaciółka Parker: Beth McCoy
MIEJSCA
Prestwick – kolebka Sainthood i Arrows
Lowell – miejsce, w którym mieszka Harlow i gdzie został założony nowy oddział Sainthood
Fenton – kolebka Bulls
SZKOŁY
Liceum Prestwick – niepodzielne królestwo Arrows
Akademia Prestwick – niepodzielne królestwo Sainthood
Akademia Lowell – prywatna szkoła, w której uczyła się Harlow
Liceum Lowell – szkoła, do której obecnie uczęszcza Harlow i chłopaki z Sainthood, niepodzielne królestwo Finna do momentu przejęcia władzy przez Sainthood
KLUCZOWE POSTACI
Harlow Westbrook – 18 lat, główna bohaterka
Saint Lennox – 18 lat, główny bohater
Galen Lennox – 17 lat, główny bohater, kuzyn Sainta
Caz Evans – 18 lat, główny bohater
Theo Smith – 18 lat, główny bohater
Giana Westbrook – mama Harlow
Trey Westbrook – tata Harlow (nieżyjący)
Sariah Roark – najlepsza przyjaciółka Harlow
Emmett – nowy przyjaciel Harlow
Sean – chłopak Sariah Roark
Lincoln – współpracownik Treya Westbrooka
Diesel – przyjaciel i trener Harlow
Howie Young – agent DEA6
Randall Solice – szef VERO
Taylor Tamlin – przyrodnia siostra Parker Brooks
Ashley Shaw – przyjaciółka Harlow
Jase, Chad – chłopcy Ashley
Przerwa wiosenna przed ostatnim rokiem liceum
Ostry, szarpiący ból przeszywa moją klatkę piersiową, wbija się tysiącem maleńkich, kłujących odłamków i mierzy prosto w serce.
„Odszedł. Opuścił ten świat bez żadnego ostrzeżenia. Nie zobaczę go już nigdy więcej”.
Cierpienie osadza się głęboko we mnie. Zakopuje się prosto w duszy. Napiera i kłuje, ale na nic mu się to nie zda. Nie posunie się dalej. Ponieważ nauczyłam się blokować cały ten syf w wieku trzynastu lat.
Chwytam butelkę wódki z pustego miejsca pasażera mojego SUV-a lexusa, odkręcam i przykładam szyjkę do ust. Piję duszkiem, jakby to była woda. Alkohol spływa po wyschniętym gardle. Czuję się taka zagubiona.
Auto jest ostatnim prezentem od niego, kupił mi je kilka miesięcy temu na osiemnastkę. To SUV LX570 z kuloodpornymi szybami, wzmocnioną podłogą wytrzymałą na wybuchy i szeregiem innych funkcji ochronnych, które uważałam za przesadę. Ale może był ku temu powód. Samochód gwałtownie skręca, gdy biorę kolejny łyk wódki. Zbliżająca się z naprzeciwka osobówka błyska światłami, kierowca gniewnie potrząsa pięścią, kiedy mnie mija. Unoszę środkowy palec, sycząc pod nosem, choć wiem, że koleś ma rację.
Po zakręceniu butelki i rzuceniu jej z powrotem na siedzenie obok ponownie zbaczam z drogi. Nie obchodzi mnie, czy zginę, ale z drugiej strony nie byłoby fair wobec mamy, gdyby tego samego dnia straciła w śmiertelnych wypadkach samochodowych kochającego męża i jedyną córkę. Mocniej ściskam kierownicę, a oczy pieką mnie od napływających łez. Kilka minut później zatrzymuję się z piskiem opon przed rozpadającym się domem Darrowa. Wyskakuję z SUV-a i wbiegam na zarośnięty podjazd. Unoszę rękę, by zapukać, ale drzwi otwierają się, zanim pięść dotyka zniszczonego drewna.
– Nie ma go tutaj – mówi przeciągle Rita, głośno żując gumę i kołysząc swego sześciomiesięcznego synka.
Jej spojrzenie prześlizguje się po mnie od stóp do głów, a usta wykrzywiają się szyderczo na widok mojego szkolnego mundurka. Białe podkolanówki, czarna plisowana spódniczka, biała koszula, czerwono-czarny krawat i czerwona marynarka z herbem szkoły, obszyta czarną lamówką – potwierdzają status uczennicy prywatnego liceum. Chociaż Rita przecież o tym wie. To jeden z powodów, dla którego nienawidzi mnie do szpiku kości. A drugim powodem jest fakt, że przez ostatnie pół roku pieprzyłam się z jej ukochanym bratem.
– Gdzie jest?
– Nie jestem jego niańką.
Pociąga nosem i zaraz wyciera go rękawem. Jej syn zaczyna żałośnie płakać. Biedny dzieciak jest prawdopodobnie głodny, a sądząc po napuchniętej pieluszce, którą ma na sobie, domyślam się, że przydałoby mu się przewinięcie. Maluch się trzęsie. Chłodne, nocne powietrze owiewa jego nagie ciałko.
– Zamknij się – warczy Rita, wpatrując się w Bogu ducha winne dziecko zawodzące coraz głośniej.
Żółć podchodzi mi do gardła, a adrenalina zaczyna krążyć w żyłach. Ta laska jest taką kiepską matką. Nie rozumiem dlaczego porządne pary z predyspozycjami i środkami pozwalającymi wychować dzieci w kochającej je rodzinie walczą o zajście w ciążę, podczas gdy ta ćpunka zachodzi w ciążę, nawet się o nią nie starając? Gdzie jest w tym sprawiedliwość? Boli mnie serce z powodu tego malucha. Jaka przyszłość czeka go z taką matką? Wiem, że Darrow już wcześniej wyciągał ją z bagna, w którym się znalazła, niestety rzadko bywa w domu i niewiele może zdziałać.
Wyjmuję z torebki sto dolców i wyciągam rękę w stronę Rity.
– Domyślam się, że mnie nie lubisz, i naprawdę mi to zwisa, ale jestem pewna, że wiesz, gdzie on jest. Powiedz, a dostaniesz tę kasę.
Jej grymas się pogłębia i zdaję sobie sprawę, że ma ochotę rzucić, żebym się odwaliła. Ale bardziej potrzebuje pieniędzy. Chciwie wyrywa mi je z ręki.
– Imprezuje u Galena Lennoxa.
„Cholera”.
Unoszę jedną brew, czekając, aż Rita rozwinie temat, ale zamyka usta.
– A gdzie to? – pytam, tłumiąc sfrustrowane westchnienie.
Suka wie, że pochodzę z Lowell, sąsiedniego miasta, i że nie uczę się w Liceum Prestwick, tak jak mój chłopak, a jej brat. I choć podejrzewam, gdzie mieszka ten dupek, nie mam zamiaru tracić czasu na bezcelową jazdę po mieście, w razie gdybym się myliła.
Wyciąga rękę, a ja zgrzytam zębami. Gdyby nie trzymała w ramionach dziecka, walnęłabym ją w tę wytapetowaną gębę i zażądałabym adresu. Ale obejmuje synka, więc chcąc nie chcąc, muszę grzecznie grać. Wkładam w jej dłoń kolejny banknot, tym razem dwudziestkę, prowokując ją wyzywającym spojrzeniem. Jestem w takim nastroju, że mogę tu wrócić i skopać dupsko tej suce dla samej przyjemności. W milczeniu mierzymy się wzrokiem, nie mam zamiaru się wycofać.
Łamie się pierwsza, kołysząc nadal płaczące i coraz bardziej zasmarkane dziecko.
– Czterdzieści jeden Thornton Heights.
Rita próbuje zatrzasnąć mi drzwi przed nosem, ale wsuwam stopę między nie a framugę, powstrzymując ją przed ich zamknięciem.
– Tylko nie wydaj wszystkiego na dragi. Kup małemu trochę ubrań i mleko. Wspomnę o tym Darrowowi.
– Odpierdol się, szmato. Pilnuj swoich spraw. – Kopie mnie i zatrzaskuje drzwi.
Wracam do samochodu, wstukuję w nawigację adres i ruszam do domu Galena Lennoxa. Wiem, co to za jeden. Wszyscy wiedzą. Ponieważ w tych okolicach ludzie czczą Sainthood. Ta organizacja jest jednym z najstarszych przestępczych przedsięwzięć w USA, z oddziałami w większości stanów. Sam gang powstał w Prestwick i stanowi największą placówkę o najpotężniejszej władzy. Podzielono ją na dwa poziomy: juniorów i seniorów. Oddział juniorów kontroluje szkoły i podaż narkotyków w środowisku nastolatków oraz ustanawia prawo wśród swoich rówieśników, dopóki ochotnicy nie przejdą inicjacji i nie włączą się do gry. Potem stają się członkami organizacji senioralnej lub głównej, a ich następcy przejmują koronę juniorów. Zazwyczaj przejście następuje po ukończeniu szkoły średniej.
Wszystkie lokalne gangi mają podobną strukturę, a regularne wojny między ekipami stanowią normę. Ci z Sainthood są odwiecznymi rywalami Arrows, z którymi kumpluje się Darrow. Domyślam się, że obecność Dara na tej imprezie jest celowa. Ma ich wkurzyć. Mój facet trzyma w garści Liceum Prestwick, a Sainthood rządzi ulicami i korytarzami Akademii Prestwick. Arrows to płotki, a Dar nie znosi kolesi z Saints, ponieważ mają to, czego on pożąda: kontrolę, szacunek, lojalność i władzę.
Mogłabym dziś się bez tego wszystkiego obejść, ale potrzebuję resetu w postaci seksu i alkoholu, więc jadę w kierunku spokojniejszej części Prestwick, gdzie mieszka Galen Lennox.
Żółć podchodzi mi do gardła, kiedy zbliżam się do znajomego domu. Jadąc podjazdem, mijam osobówki, pick-upy i motocykle rozsiane po szerokim trawniku. Podjeżdżam pod monstrualny dwupiętrowy budynek z szarej cegły i wyłączam silnik. Zabieram z siedzenia butelkę wódki, wysiadam z samochodu i kieruję się w stronę otwartych frontowych drzwi. Dreszcze przechodzą mi po plecach, kiedy wchodzę do ponurego holu. Z sufitu zwisa masywny żyrandol, rzucając przyćmione światło na posadzkę z marmurowych płytek. Mahoniowe schody ciągną się w górę po obu stronach holu, a ich stopnie pokryte są zielono-burym dywanem, który najwyraźniej widział lepsze czasy. Idąc w kierunku dudniącej muzyki, widzę zasnute pajęczynami wysokie sufity i gzymsy oraz cienką warstwę kurzu pokrywającą wiszące na ścianach obrazy przodków.
Moje obcasy stukają po posępnym korytarzu ozdobionym panelami z pociemniałego drewna i spłowiałą zielono-złotą tapetą. Pamiętam swoje przerażenie podczas pierwszej wizyty w tym miejscu, ale teraz lęk wzmaga gorszy stan domu i widoczne gołym okiem zaniedbania. Mijam szereg wysokich, pozamykanych mahoniowych drzwi, zza których nie słychać żadnych odgłosów, więc nadal kieruję się w stronę dobiegającej muzyki. Docieram do końca korytarza, skręcam w lewo i idę prosto w sam środek imprezy.
Wchodzę do ogromnego pokoju, spoglądam na sufit ozdobiony drogimi żyrandolami oraz na miriady okien otulonych ciężkimi, udrapowanymi rubinowoczerwonymi zasłonami z aksamitu. DJ puszcza muzykę z podestu na końcu pomieszczenia, ale sam pokój jest pozbawiony wszelkich mebli. Kiedyś była to bogato zdobiona sala balowa, gdzie odbywały się wystawne przyjęcia, o których mówiło całe miasto, lecz teraz nikt już nie dba o to miejsce.
Część ludzi tańczy na zniszczonej drewnianej podłodze, a inni siedzą grupkami pod ścianami, rozmawiając, śmiejąc się, paląc i pijąc. Wdycham zapach zioła, gdy przechodzę przez pomieszczenie, szukając wzrokiem Darrowa, ale nie dostrzegam ani jego, ani nikogo z jego ekipy.
Tylnymi drzwiami wychodzę z sali balowej na zewnątrz. Odgłosy śmiechu unoszą się w powietrzu. Kieruję się w stronę patio. Zatrzymuję się gwałtownie na widok zarośniętego ogrodowego labiryntu i pozwalam myślom wrócić do tamtej nocy. Byłam tylko dzieciakiem, dlatego nie rozpoznałam adresu, nawet jeśli pamiętam każdy szczegół mojej ostatniej wizyty.
Odkręcam wódkę i wlewam ją do gardła, z ulgą witając pieczenie. Czepiam się tego uczucia, nie chcę pozwolić, by wspomnienia wzięły górę.
Idę dalej, przyspieszam kroku i mijając zakręt, dostrzegam kilku członków gangu Darrowa. Grupa około dwudziestu osób wyleguje się przy basenie, skupiona wokół ogniska, rozciągnięta na krzesłach ogrodowych i leżakach. Basen jest pusty z wyjątkiem liści i gruzu pokrywających dno wyłożone kafelkami.
Zatrzymuję się tuż przed leżakiem, na którym wyleguje się Bryant Eccleston. Jest najlepszym przyjacielem Darrowa i jego zastępcą, a gdzie przebywa jeden, tam jest i drugi. Atrakcyjna blondynka oplata jego szeroką, mierzącą metr osiemdziesiąt sylwetkę.
– Gdzie on jest? – pytam, wwiercając spojrzenie w chłopaka.
– Niezłe wdzianko. – Bryant uśmiecha się ironicznie, powoli lustrując moje ciało, a jego wzrok z przyzwyczajenia zatrzymuje się na biuście.
– Przestań pieprzyć, Bry. Gdzie jest Darrow?
Przechyla głowę, a migoczące światło ogniska podkreśla głęboką bliznę biegnącą od lewego oka, przez skroń, do linii włosów.
– Tam. – Wskazuje na mały budynek, lekko się uśmiechając.
Towarzysząca mu blondynka chichocze i posyła mi zadowolone spojrzenie, obejmując ramionami szyję Bryanta.
Ignoruję to przedstawienie i popijając wódkę, idę w kierunku domku przy basenie. Niech, kurwa, alko wreszcie zadziała i uśmierzy mój ból.
Drzwi są otwarte, wchodzę do środka i słyszę ich, zanim jestem w stanie zobaczyć. To żadna niespodzianka. Nie po tej starannie wyreżyserowanej scenie, którą przed chwilą zaserwował mi Bryant.
Przechodzę przez salon, omijając zgniecione puszki po piwie, stare pudełka po pizzy i zmięte ubrania. Słucham sapnięć i jęków dobiegających z sypialni, przeklinając pod nosem tego złamasa.
Otwieram drzwi, opieram się o framugę i patrzę, jak cizia z kędzierzawymi rudymi włosami ujeżdża kutasa mojego chłopaka. Naprawdę daje czadu. Podskakuje na nim, jakby dosiadała mustanga. Miednica Darrowa unosi się, gdy chwyta rudą za biodra. Pot lśni na jego klatce piersiowej, a ten palant jęczy głośno z rozkoszy, wbijając się w nią. Suka popiskuje, odrzuca głowę i poddaje się doznaniom. Wiem, jakie to przyjemne. Darrow ma dużego fiuta i umie się nim posługiwać.
– Hej, dupku – mówię i popijam kolejny łyk wódki, obserwując ich.
– Lo! Cholera! – Darrow nareszcie mnie zauważa, oczy rozszerzają się mu z zaskoczenia. – Nie wściekaj się – prosi, a jego ruchy stają się gorączkowe.
Odpycha od siebie rudą, która upada z łoskotem na podłogę, uderzając skronią o krawędź nocnej szafki. Dar wstaje, a sterczący kutas salutuje. Chłopak przechodzi nad swoją panną, ignorując jej krzyki i przekleństwa, po czym rusza w moim kierunku.
– Dar – jęczy Tempest, gramoląc się na nogi. – Zapomnij o niej. Wracaj do łóżka. – Pieści jeden ze swoich dużych cycków, a drugą ręką pociera posiniaczoną skórę na czole.
– Zamknij się, kurwa – warczy Darrow, spoglądając na nią przez ramię.
Jej usta zaciskają się, szczęka drży. Po chwili rysy rudej wygładzają się, w oczach pojawia się złowrogi błysk.
– Wyrzuć to z siebie, suko – mówię, unosząc dłoń, by zatrzymać zmierzającego w moją stronę Darrowa.
– Rucha mnie od tygodni, przy każdej nadarzającej się okazji – mruczy, uśmiechając się z zadowoleniem i idzie w naszym kierunku.
– Brawo ty. – Podnoszę butelkę do ust. – Zajęło ci to jedynie… No ile? Policzmy… Około dwóch lat, by wśliznąć się do jego łóżka?
Tempest obejmuje od tyłu Darrowa, lecz zaraz zostaje przez niego odepchnięta.
– Wszyscy obserwowaliśmy twoje żałosne próby uwodzenia, ale wytrwałość rzeczywiście popłaca. Możesz być z siebie dumna. – Uśmiecham się i wypijam kilka kolejnych łyków wódki. – Och, jestem dumna. A nawet bardzo dumna, ponieważ najwyraźniej okazałam się o wiele lepszą dupą niż wielka i potężna Harlow Westbrook.
– Zamknij pysk, Tempest, albo ci w tym pomogę – syczy Darrow do swojej lali od rżnięcia, wyglądając tak, jakby sekundy dzieliły go od utraty panowania nad sobą. – To nie moja wina, że nie potrafisz go zatrzymać – dodaje ruda, czym rozdrażnia mnie jeszcze bardziej. Laska ma najwyraźniej trochę puchu w uchu7.
Darrow traci kontrolę i uderza ją w twarz. Krzywię się, widząc, jak jej głowa odskakuje do tyłu.
– Pokazujesz klasę – mówię z kamienną twarzą, wpatrując się w tego dupka.
Nie jestem fanką Tempest. Szczerze mówiąc, nie mogę jej znieść, ale nikt nie zasługuje na takie traktowanie. Gdyby Darrow kiedykolwiek odważył się podnieść na mnie rękę, oddałabym mu, a potem rzuciła w diabły. Jednak Tempest czepia się go jak rzep psiego ogona, bo nie ma za grosz szacunku do samej siebie, o inteligencji nie wspominając. – Ona jest nikim – mówi Darrow, wyciągając dłoń w moją stronę. – To tylko zabawka do pieprzenia, kiedy się nudzę. To nic nie znaczy.
Jest zdesperowany, co do niego w ogóle nie pasuje, i zastanawiam się, jakim cudem znosiłam to wszystko przez tak długi czas. Stanowił środek do celu i stał się dla mnie bezużyteczny. Teraz mam prawo odejść jako strona poszkodowana i skrywać swoje sekrety. Tak będzie lepiej. Tempest wyświadczyła mi przysługę, choć nigdy się do tego nie przyznam.
Parskam śmiechem, patrząc na nich.
– Zasługujecie na siebie nawzajem, głupie zjeby. – Odpycham się od framugi. – Ciesz się ochłapami, które po mnie zostały.
Tempest rzuca mi gniewne spojrzenie, a to, w jaki sposób zaciska pięści, pokazuje, że ma wielką ochotę wdać się ze mną w bójkę.
– Skończyłam już z zadowalaniem się byle czym – dodaję.
– Lo, poczekaj. Daj spokój. Wiesz przecież, że cię kocham.
Darrow stara się mnie chwycić, ale natychmiast traktuję go kolanem w jaja. Opada na podłogę, łapiąc się za krocze i rycząc z bólu. Unoszę butelkę, gotowa wylać mu wódkę na głowę, ale rozmyślam się. Nie będę marnować dobrej gorzały na tego zdradzieckiego oszusta.
– Ciesz się swoją kurewką i wyrzuć z pamięci mój numer telefonu.
Wychodzę z dumnie uniesioną głową.
– Dzięki za uprzedzenie – mówię i posyłam Bryantowi całusa, przechodząc obok ekipy Darrowa. Co więcej, wyglądam jakbym wszystko miała gdzieś.
Bry zostawia blondynkę i dogania mnie.
– Zasłużyłaś na to, by wiedzieć – stwierdza, dotrzymując mi kroku.
Zerkam na niego. Doskonale rozumiem, dlaczego to zrobił.
– Tak jak powiedziałam, dzięki.
– Poczekaj. – Chwyta mnie za łokieć. – I tak nigdy nie był dla ciebie odpowiedni.
– A ty niby jesteś?
– Wiesz, że jestem.
Przesuwa dłonią po gładko ogolonej czarnej czaszce. Jego piwne oczy wyrażają wszystko, co podejrzewałam.
– Taa, to się nigdy nie zdarzy, Bry. Wracaj do blondyny.
Nie czekam na odpowiedź. Wyplątuję się z uścisku chłopaka i wślizguję się tylnymi drzwiami do domu. Jebać tego złamasa Darrowa. Naprawdę potrzebowałam dziś dobrego rżnięcia, by wyrzucić z siebie cały ten syf. Tulę butelkę do piersi. No cóż, zamiast tego całą robotę będzie musiał wykonać alkohol. Jestem w połowie korytarza i kieruję się w stronę holu, kiedy dobiega mnie krzyk:
– Lo! Zaczekaj!
Zerkam przez ramię i dostrzegam Darrowa przepychającego się przez tłum w wejściu do sali balowej. Ech. Nie jestem w nastroju, by wysłuchiwać jego żałosnych wymówek. Może i nie posiadam zbyt wygórowanego kodeksu moralnego, ale zdrada to coś nie do przejścia. Spalił za sobą mosty, a ja i tak już z nim skończyłam, więc cokolwiek powie, nie zmieni to mojego zdania. Mam dość rżnięcia i rozmawiania z tym dupkiem. W Lowell nie brakuje przecież seksownych facetów, skończyłam eksperymentować w Prestwick.
– Pierdolę to wszystko – mamroczę, pędząc do najbliższych drzwi. Otwieram je szarpnięciem, wpadam do środka i zamykam na klucz od wewnątrz.
Odwracam się, ciężko wypuszczając powietrze z płuc, jednak mój oddech się łamie, gdy uświadamiam sobie własny błąd. A może to los płata takie figle i nie bez powodu mnie tu dzisiaj przywiódł.
Przyglądają mi się czterej kolesie, na twarzach których malują się różne emocje. Chłopaki siedzą wokół okrągłego stołu do gry w karty. Oświetlenie jest naprawdę słabe, jedyne źródło światła pochodzi z dwóch lamp umiejscowionych po przeciwległych stronach pokoju. Nad głowami typków kłębią się chmury dymu. Zapach tytoniu miesza się z mocnym smrodem marychy. Chłopak z przyciętymi brudnoblond włosami obraca się na krześle i wyciąga przed siebie długie, odziane w dżinsy nogi, a jego wzrok wędruje po mnie z jawnym zainteresowaniem. Przeszywające niebieskie oczy przenikają moje. Wytrzymuję jego natarczywe spojrzenie mierząc go własnym, równie bezczelnym.
Twarz chłopaka to arcydzieło o epickich proporcjach. Wyraźnie zarysowany nos. Pełne wargi. Mocne, wysokie kości jarzmowe, za które zabiłaby większość dziewczyn. Duże lodowoniebieskie oczy okolone warstwą gęstych czarnych rzęs. Podbródek pokryty stylowym jednodniowym zarostem. W lewej brwi kolczyk, a odsłonięte ramiona i dłonie pokryte są tatuażami aż po czubki palców. Jest zbyt ciemno, abym mogła je wyraźnie zobaczyć, ale to imponująca kolekcja dziar. Czarny T-shirt ściśle przylega do imponującej klatki piersiowej i wypukłych bicepsów. Koleś jest totalnym ciachem, kurewsko seksownym, o czym doskonale wie, sądząc po zadowolonej z siebie minie.
Ktoś chrząka, odciągając moją uwagę od chłopaka mogącego być tylko Saintem Lennoxem, przywódcą oddziału juniorów Sainthood. Facetem, którego wszyscy w równej mierze się obawiają i pożądają.
Kieruję wzrok na Galena Lennoxa. Podczas gdy spojrzenie jego kuzyna Sainta emanowało zarówno ciekawością, jak i groźbą, Galen wyróżnia się chłodnym obliczem, a jego twarz ukazuje napięcie i niedowierzanie. Nefrytowo-zielone oczy wywiercają dziury w mojej głowie, a napakowane ciało chłopaka jest napięte, w stanie pełnej gotowości, zdolne do zaatakowania w sekundę. Kolorowe tatuaże pokrywają jedno ramię i pełzną w górę, nachodząc na szyję. Koleś pociera usta, podejrzliwie mrużąc oczy, i pochyla głowę, a jego brązowy niby-irokez celuje w moim kierunku niemal jak broń.
Nie reaguję na jakiekolwiek groźby, więc odpycham się od framugi, prostuję kręgosłup i podchodzę do stołu.
– Lo! Otwieraj w tej chwil! – Darrow wali pięściami w drzwi.
Chłopak o ciemnych włosach i intensywnie brązowych tęczówkach z rozbawieniem unosi brew. Bębni palcami o blat, rzucając spojrzenie na Sainta. Jest zbudowany niczym czołg. Szerokie ramiona. Bicepsy większe od mojej głowy. Muskularne nogi doskonale podkreślone przez ciemne dżinsy. Wyraz twarzy ma najsympatyczniejszy. Przeskakuje wzrokiem między mną, Saintem a drzwiami. To musi być Caz Evans – mięśniak. Opowieści o jego brutalnej sile są legendarne w tych stronach. Zabija gołymi rękami, jeśli wierzyć historiom. Zatrzymuję się przed Saintem, kładę rękę na biodrze i spojrzeniem rzucam mu wyzwanie. Czuję na sobie kłujący jak sztylet wzrok Galena, ale skupiam się wyłącznie na ich przywódcy. Słynne, chłodne niebieskie oczy Sainta spotykają się z moimi. Przyglądając się sobie z tak bliska po raz pierwszy, czujemy, że między nami aż iskrzy.
Członkowie Arrows i Sainthood są zaprzysięgłymi wrogami, nie mają w zwyczaju spotykać się towarzysko, ale jestem pewna, że Saint o mnie słyszał. Podobnie jak Darrow, wiedziałby, z kim któryś z tych facetów się spotyka. Gorące spojrzenie chłopaka przeszywa moją skórę, w piersi bucha ogień. Ból schodzi niżej, pulsuje na wskroś, gdy przyciąganie, nagłe i gwałtowne, uderza we mnie.
– Saint.
Nasza więź zostaje zerwana na dźwięk znanego mi, ochrypłego głosu i odwracam głowę. Zaciskam szczęki, jak tylko nasze oczy się spotykają. Wyraz twarzy chłopaka mówi dużo, ale jest już o wiele za późno. Zbolałe piwne spojrzenie wbija się w moje, a tsunami w klatce piersiowej rośnie w siłę.
Jestem dumna z tego, że potrafię utrzymać emocje w ryzach, choć ten dzień naprawdę daje mi popalić. Tata, Darrow, a teraz Saints… Gorzej już być nie może.
Theo Smith jest czwartym członkiem gangu, równie olśniewającym co reszta, ale w inny sposób. Swoje przydługie jasnoblond włosy opadające na kark niechlujnie zatknął za uszy, w dodatku wygląda tak, jakby właśnie wstał z łóżka, co jest niezwykle seksowne. Pociera dłonią po zarośniętej szczęce, wpatrując się we mnie, a niewypowiedziana prośba w jego spojrzeniu wydaje się oczywista. Jak na czarodzieja technologii i mózg wszelkich finansowych operacji, który zwykle ma głowę na karku i nie traci zimnej krwi pod presją, teraz bez wątpienia wygląda na wstrząśniętego. I dobrze. Ponieważ jest kłamcą i tchórzem. I on wie, że ja wiem.
– Harlow Westbrook! – Darrow musi znajdować się na granicy wytrzymałości, skoro teraz używa mojego pełnego imienia i nazwiska. – Otwórz te pieprzone drzwi i nie bądź taką przewrażliwioną suką!
Rozluźniam się i przybieram rozbawiony wyraz twarzy, ponownie skupiając uwagę na przywódcy gangu. Chłopak wstaje, szacując mnie wzrokiem, który jest jednocześnie mroczny, złowrogi i przesiąknięty pożądaniem. Po całym ciele przebiegają mi dreszcze. Podniecenie wzrasta do tego stopnia, że mam mokro w majtkach.
W szpilkach mierzę ponad metr osiemdziesiąt, a Saint nadal góruje nade mną. Wizualizuję sobie, jak jego duża sylwetka przykrywa moją, co potęguje żądzę. Ciepło ciała chłopaka uderza we mnie, zarówno kojąc napięcie, jak i wzniecając piekielny, buchający ogień. Stawiam na stole opróżnioną do połowy butelkę wódki i ponownie kładę ręce na biodrach.
– I jak?
Idę na całość. Robię to. Teraz piłka znajduje się na części boiska Sainta. Przyciąganie jest obustronne. On nawet nie próbuje ukryć tego, że pragnie mnie tak bardzo jak ja jego.
Saint podchodzi krok bliżej. Szeroka klatka piersiowa opiera się o moje ciało i wysyła nową falę pożądania.
– Jeśli to zrobimy…
– Wiem. To dla mnie żadna nowość. Mam świadomość, że w tym życiu nic nie jest za darmo. Prosisz o przysługę i płacisz za swoje czyny. Seks to zwykła waluta. Tak działa świat, w którym żyjemy.
Jego szczęka drga. Chłopak mocno chwyta mnie za podbródek i unosi moją głowę do góry.
– Kurwa, nie przerywaj mi.
– Bo co? Niech zgadnę. Zostanę ukarana?
Nie może wiedzieć, że uwielbiam ostry seksy i żadne kary mnie nie ruszają. Nie po tym, co przeżyłam, mając trzynaście lat. Teraz wiele trzeba, bym się złamała. Saint wpatruje się głęboko w moje oczy, zbliżając swoją twarz na tyle blisko, że oddychamy tym samym powietrzem.
– Chciałabyś.
Nie podoba mi się to, z jaką łatwością czyta ze mnie jak z otwartej księgi. Nie po to spędziłam całe lata, wznosząc wokół siebie mury, żeby trzymać z daleka ludzi takich jak on. Ale przezorny zawsze ubezpieczony. I nic dziwnego, że Saint Lennox jest mistrzem w burzeniu murów i odkrywaniu prawdy. Nie bez powodu robi za mózg wszelkich działań. Odpowiadam mu twierdząco wzrokiem, a moje ciało drży w oczekiwaniu.
– To nie będę tylko ja – dodaje, uważnie przyglądając mi się w poszukiwaniu reakcji. – To transakcja wiązana.
Słyszałam plotki na ten temat, ale nie przejmowałam się nimi. Teraz motyle atakują mój brzuch, ciało pulsuje z czystej żądzy. Zwilżam suche usta, przełykam ślinę, a adrenalina przepływa przez żyły. Wiem, jaka jest stawka. Domyślam się, co zrobią, i znam cenę, jaką przyjdzie mi zapłacić. Jeśli Saint sądzi, że się wycofam, to grubo się myli. Dokładnie tego potrzebuję, aby przetrwać resztę tego piekielnego dnia.
– Zgadzam się – mówię pewna siebie. Nie daję rady ukryć pragnienia.
Źrenice Sainta rozszerzają się tak bardzo, że oczy stają się niemal czarne. On też tego chce. Umowa stoi.
– Saint. Powinniśmy o tym pogadać. – W głosie Galena słychać niezadowolenie. Jeśli on mi to spieprzy, spuszczę mu łomot.
– Podjąłem już decyzję. – Saint odwraca głowę, prowokując kuzyna do kłótni.
Galen masuje kark, przytakując. To, co mówi Saint, jest święte. Wszyscy o tym wiedzą.
– Lo! Nie zamierzam bawić się z tobą w kotka i myszkę. Otwórz drzwi albo je, kurwa, rozwalę! – ryczy Darrow, jego rezerwy cierpliwości zniknęły.
Słyszę, jak napiera ciałem na drzwi.
Saint puszcza mój podbródek, chwyta mnie za rękę i ciągnie w kierunku wyjścia.
– Ostatnia szansa na wycofanie się – oznajmia, trzymając palce zaciśnięte na klamce.
– Nie mam zamiaru się wycofać. – Przyciskam się do jego boku, owijam ramiona wokół szyi i lgnę do niego. Cieszę się dreszczami przebiegającymi po skórze w momencie naszego dotyku. – Wchodzę w to.
W oczach chłopaka błyska szacunek, ale trwa to tak krótko, że nie jestem pewna, czy sobie tego nie wyobraziłam. Obejmuje mnie w talii, otwiera drzwi na oścież i staje twarzą w twarz z moim byłym.
– Darrow Knight – cedzi. – Czemu zawdzięczamy tę wątpliwą przyjemność?
Z tonu i wyrazu twarzy przywódcy Sainthood sączy się szyderstwo. Na dokładkę kręci długimi, wytatuowanymi palcami kółka na moim biodrze. Darrow poważnieje, jego wzrok przeskakuje pomiędzy mną a Saintem. Górny guzik dżinsów ma rozpięty, od pasa w górę jest nagi, a trampki są niezasznurowane. Założę się, że Tempest nie była zbyt zadowolona, widząc, jak szybko rzucił się w pogoń za mną.
– Wypierdalaj stąd, Lo. – Darrow chwyta mnie za ramię i odciąga od szyi Sainta.
– Pieprz się, Dar – syczę.
Saint odrywa palce Darrowa i pozwala, bym z powrotem wtuliła się w jego ciało.
– Nigdy ci nie podlegałam i nie zamierzam teraz tego robić.
– Nie chcesz go, kochanie. – Były krzyżuje ręce na piersi i posyła mi ostrzegawcze spojrzenie. – Przesadnie na wszystko reagujesz.
– Zdaje się, że cierpisz na manię wielkości. Pozwól, że ci wyjaśnię. – Wyplątuję się z uścisku Sainta i szturcham Darrowa w pierś, zmuszając go do cofnięcia się. – Mam. To.
Gdzieś. Byłeś po prostu kimś, kogo rżnęłam, gdy się nudziłam. – Uwielbiam odbijać piłeczkę, używając jego własnych słów.
Dar odpycha moje palce, a Saint staje za mną i obejmuje mnie w pasie, przyciągając z powrotem do swojego ciepłego ciała.
– Nadużyłeś naszej gościnności, Knight. – Głos Sainta mógłby ciąć szkło.
– Zabierz swoją ekipę i wypierdalaj z mojego domu. – Galen staje u naszego boku.
– Jeśli jej dotkniecie… Wiecie, co to oznacza. – Darrow zaciska pięści i wypina klatkę piersiową.
– Poległeś na całej linii, człowieku. – Caz bucha dymem w Dara. – A teraz wypierdalaj.
Twarz Darrowa przybiera niezdrowy odcień czerwieni, a jego oczy zwężają się do szparek.
– Dziwka. Skończyłem z tobą, kurwa.
– I właśnie dlatego gonisz za nią i walisz w nasze drzwi jak jakaś pieprzona pizda – odparowuje Saint. – Kiepsko z tobą, człowieku.
– Mam nadzieję, że jest tego warta – odszczekuje, zanim odchodzi.
– Złapię kilku sługusów i wyprowadzę dupków z Arrows poza teren – mówi Caz, gasząc papierosa na podłodze. Uśmiecha się w moim kierunku. – Nie zaczynajcie beze mnie. – Znacząco porusza brwiami i odchodzi w ślad za Darrowem.
– Potrzebuję cholernego drinka – warczy Galen i potrąca moje ramię, zmierzając w głąb pokoju.
Saint kieruje mnie z powrotem do środka, przyglądając się kuzynowi ostrym jak brzytwa spojrzeniem, które powinno dać Galenowi do myślenia. Najwyraźniej chłopcy nie mówią sobie wszystkiego. Theo zamyka drzwi za Cazem i próbuje nawiązać ze mną kontakt wzrokowy, ale ignoruję go, odpłacając pięknym za nadobne.
Galen łyka bourbona prosto z butelki, a Saint opada na miejsce naprzeciwko kuzyna i wciąga mnie na swoje kolana. Zdejmuję szkolną marynarkę i wieszam ją na oparciu krzesła. Saint skupia wzrok na mojej klatce piersiowej, cmoka i uśmiecha się znacząco.
– Niezłe zderzaki – stwierdza, obmacując mi cycki. Ciągnie i mocno je ugniata przez ubranie, aż sutki robią się tak sztywne, że napierają na cienki koronkowy stanik i materiał koszuli.
Theo kładzie nogi na stole, zapala blanta i zaciąga się nim. Galen krzywi się, wzrok ma utkwiony na dłoniach kuzyna i wygląda niemal komicznie. Biorę butelkę wódki, wypijam kilka łyków, po czym obracam się na kolanach Sainta i dosiadam go okrakiem. Jego dłonie opadają na moją talię. Unosi brew, czekając, aż zrobię następny ruch.
Stawiam butelkę na stole i pochylam się. Śmiało przyciskam usta do jego ust. Wargi chłopaka natychmiast się rozchylają, a ja podaję mu trochę wódki. Niebieskie oczy przeszywają moje. Kiedy przełyka alkohol, nasze wargi wciąż są złączone. Jeśli nie zachowam ostrożności, mogę zgubić się w tych niebezpiecznych, lodowych głębinach.
Saint wkracza do akcji i zanim zdążę się wycofać, obdarza mnie gorącym pocałunkiem, który sprawia, że mimowolnie podwijam palce u stóp. Chociaż nazwanie tego pocałunkiem nie oddaje prawdy, ponieważ bardziej przypomina zniewolenie. Saint dosłownie pochłania moje usta. Jego język tańczy wokół mojego, a wargi wymierzają karę, gdy bierze to, czego chce. Odwzajemniam namiętność, całując chłopaka mocno. Palcami przeczesuję jego aksamitne, miękkie włosy. Wsuwa mi ręce pod spódnicę, duże dłonie obejmują nagie pośladki. Siedząc na nim, czuję, jaki jest twardy. Ocieram się o fiuta, desperacko pragnąc poczuć go w sobie. Pragnę się w tym zatracić, zanim umysł zacznie przypominać mi, że dzisiaj mój świat wywrócił się do góry nogami.
– Myślałem, że czekamy na Caza – burczy Galen.
Saint odrywa ode mnie usta i rzuca aroganckie spojrzenie na kuzyna.
– Tak wygląda moje czekanie. – Ściska mi tyłek, a ja przygryzam wargę, by stłumić jęk. – Rozgrzewam naszą dziewczynę.
Kładę ręce na jego ramieniu i się pochylam. Kreślę językiem ścieżkę po szyi Sainta i wzdłuż pokrytej niewielkim zarostem szczęki. Z gardła lidera wyrywa się głęboki pomruk. – Masz tupet, laska. – Zdejmuje ręce z tyłka, mocno obejmuje dłońmi moją twarz i przygląda mi się z rozbawieniem.
– Ona ma na imię Harlow. Harlow Westbrook – mówi szorstko Theo, ale żadnemu z nas nie umyka miękkość w jego głosie.
Saint skupia się na przyjacielu.
– Chcesz mi coś powiedzieć, stary?
– Wszyscy wiedzą, kim jest Harlow Westbrook. Ona…
Wyrywam się z uścisku Sainta i obracam się w stronę Theo, który przerywa w połowie zdania.
– Nawet o tym nie myśl! – Rzucam mu wyzywające spojrzenie, tylko czekając, by poddał mnie próbie.
– Interesujące. – Saint ściska mi biodra i kołysze moim tyłkiem po swoim kroczu. – Ale to może poczekać. Jestem kurewsko napalony.
Unosi mnie i chwilowo stawia na podłodze. Błyskawicznym ruchem ręki zrzuca wszystko, co znajduje się na stole. Przewiduję jego zamiary w ostatniej sekundzie i chwytam flaszkę wódki, zanim roztrzaska się o podłogę. Reakcja Galena jest równie szybka. Ratuje bourbona, nim ten dołączy do kart, żetonów, pieniędzy i kilku butelek piwa. Saint unosi mnie ponownie i sadza na krawędzi blatu.
– Połóż się na wznak. – Jego oczy płoną pożądaniem, a moje stringi są dosłownie mokre, choć zaledwie mnie dotknął.
Galen rzuca przekleństwem, Theo przełyka ślinę, gdy widzi, że robię to, co mi kazano. Kładę się na plecach, a moje długie ciemne włosy rozkładają się wokół mnie jak wachlarz. – Chwyć ją za ręce – nakazuje Saint.
Galen przez kilka sekund kipi ze złości, popija bourbona, po czym rzuca nim przez pokój. Butelka uderza o ścianę i rozbija się na kawałeczki. – Skończyłeś? – Saint piorunuje wzrokiem kuzyna.
– Nie jestem nawet w połowie.
Paskudny ton Galena sprawia, że po kręgosłupie przebiegają mi dreszcze. Chłopak chwyta moje ręce i szarpie nimi tak mocno, jakby chciał wyrwać je ze stawów.
Saint rozchyla moje uda i przesuwa dłońmi po nagim ciele. Znienacka otwierają się drzwi i do naszej małej imprezy dołącza Caz. Przekręca klucz w zamku ze słyszalnym kliknięciem i kroczy ku nam, tupiąc ciężkimi butami.
– Załatwione? – pyta Saint, a jego dłonie na chwilę nieruchomieją na moich nogach.
– Wyrwaliśmy chwasty. – W tonie Caza pobrzmiewa rozbawienie. – Cześć, ślicznotko – mówi, pochylając się nade mną, po czym kładzie dłoń na moim policzku.
Wpatruję się w niego, a Saint wznawia swoją podróż po udach. Chłodne powietrze muska nagrzane ciało, jak tylko przywódca Sainthood unosi mi spódnicę.
– O co chodzi z tym mundurkiem? – pyta.
– Nie miałam czasu się przebrać – mruczę, wciąż patrząc na Caza, który przysuwa swoją twarz do mojej.
Zatelefonowano, kiedy byłam w szkole, a mama wysłała po mnie samochód. Lincoln, asystent mojego taty, odwiózł mojego SUV-a do domu. Po kilku godzinach spędzonych z policją, koronerem i dyrektorem domu pogrzebowego zwyczajnie musiałam wyjść na zewnątrz. Mama zamknęła się w swojej sypialni z butelką wina i tabletkami na uspokojenie, a ja zabrałam ze sobą wódkę i dałam nogę. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że nie przebrałam się ze szkolnego uniformu, dopóki ta suka Rita Knight mi tego nie uświadomiła.
– Wyglądasz seksownie – oznajmia Saint, chwytając za cipkę wciąż zakrytą stringami. – Zawsze chciałem zerżnąć księżniczkę z Akademii Lowell.
– To twój szczęśliwy dzień – mówię chrapliwie, zanim władcze usta Caza nacierają na moje.
Miażdży mnie pocałunkami i rozpina mi koszulę. Dyszę w usta chłopaka, tymczasem Saint rozrywa moje majtki, eksponując nagość, i wsuwa w cipkę dwa palce.
– Ależ jest mokra! – wykrzykuje, dodaje kolejny palec i pompuje mnie ostrymi pchnięciami.
Wiję się na stole, a Galen jedną ręką trzymając mi nadgarstki, pochyla się nade mną i wolną dłonią przesuwa po moim ciele. Jego palce wsuwają się do lewej miseczki stanika. Pieści pierś, mocno szarpie sutek, a ja krzyczę prosto w usta Caza, który unosi głowę i wpatruje ciemnymi oczami w mój biust.
Jeśli któryś z nich zauważył blizny, nie zwraca na nie uwagi.
Caz jednym szybkim ruchem rozpina z przodu stanik i uwalnia piersi. Saint nadal robi mi palcówkę, Galen ugniata lewy cycek, a smakowite usta Caza ssą prawy sutek. Drażnią się ze mną, docinają mi, aż staję się wrzącą, płynną lawą.
Mój wzrok pada na krzesło, na którym siedzi Theo, paląc i obserwując nas z wyraźną erekcją napierającą na rozporek dżinsów.
– Usiądź. – Saint wyciąga ze mnie palce, a chłopcy pieszczący mi piersi wycofują się. – Wyciągnij mojego kutasa.
Siadam, wpatrując się w pożądliwe oczy Sainta, sięgam do guzika spodni, po czym rozpinam górny. Wsuwam dłoń w bokserki i owijam palce wokół długiego, twardego fiuta. Słyszę, jak Saint syczy przez zaciśnięte zęby. Głaszczę go powoli, a on bawi się moimi cyckami. Odgłosy zrzucanych ubrań, które słychać za mną, sprawiają, że ciśnienie wzrasta mi do kolosalnych rozmiarów.
Doświadczyłam już kilku trójkątów. Ja i dwóch chłopaków. Ale nigdy nie byłam z czterema naraz. A ci kurewsko seksowni faceci są wprawnymi kochankami – jeśli wierzyć plotkom. Ściągam dżinsy i bokserki Sainta, a on zdejmuje koszulkę i odrzuca nogą spodnie. Caz rozbiera mnie z koszuli oraz stanika, zostawiając jedynie spódnicę, która i tak jest wysoko podwinięta, ukazując gołą cipkę w pełnej okazałości. Theo rzuca na blat kilka prezerwatyw, a ja odwracam głowę w jego kierunku. Wpatrujemy się w siebie. Między nami nawiązuje się bezgłośna konwersacja. Chłopak ma rozpięte dżinsy i gładzi się po fiucie, ale nie robi żadnego ruchu, by do nas dołączyć.
– Patrz na mnie, kochanie. – Saint odwraca moją głowę w swoją stronę.
Przysuwam się do krawędzi stołu i przyciskam usta do jego klatki piersiowej, co jakiś czas spoglądając na niego spod przymkniętych oczu. Składam mokre, gorące pocałunki na wyrzeźbionym brzuchu i torsie. Saint kładzie swoją dłoń na mojej, wciąż owiniętej wokół twardej jak skała erekcji, i zaczyna poruszać ręką w górę i w dół, zachęcając mnie do kontynuowania. Po chwili puszcza dłoń, a ja pieszczę wielkiego kutasa mocnymi, pewnymi pociągnięciami. Patrzenie, jak oczy Sainta zasnuwa mroczny błysk i jak porusza się w mojej dłoni, sprawia mi nieopisaną przyjemność.
Ktoś łapie mnie za włosy, po czym odciąga mi głowę do tyłu i na bok.
– Otwórz szeroko usta – nakazuje Galen.
Biorę jego kutasa, wciągając policzki, żebym mogła go zmieścić całego. Jest ogromny. Napierając na tył gardła, sprawia, że mam odruch wymiotny. Chłopak wycofuje się trochę, dzięki czemu mogę przesuwać ustami w górę i dół wokół grubej pały. Ssę go entuzjastycznie, ciesząc się dźwiękami, które wydaje Galen, gdy mu obciągam. Pieprzy mnie w usta, a ja nadal pompuję kutasa Sainta. Caz od tyłu pieści mi cycki.
– Wystarczy.
Saint odsuwa moją dłoń od penisa i unosi mnie. W tym momencie fiut Galena wyskakuje mi z ust. Owijam nogi wokół smukłej talii lidera, kiedy idzie w stronę skórzanej kanapy. Kładzie mnie płasko na plecach, rozsuwa moje uda i zaczyna pieścić ustami cipkę. Jego palce zanurzają się we wnętrzu i wysuwają, a język porusza się coraz szybciej i szybciej. Eksploduję na nim, plecy wyginają mi się w łuk, a biodra wierzgają. Dochodzę na ustach chłopaka.
Saint wstaje, uśmiechając się wariacko, po czym zakłada prezerwatywę.
– Smakujesz jak pokusa, Harlow Westbrook.
Pochyla się nade mną i przyciska usta do moich. Czuję swój smak na jego wargach. Siada, a ja umiejscawiam się nad pulsującym penisem.
– Ujeżdżaj mnie, księżniczko. Pokaż mi, jak bardzo kochasz czuć mojego kutasa w sobie.
Powoli zsuwam się na niego, czując przyjemne rozciąganie. Alkohol krąży mi w żyłach i kiedy zaczynam pieprzyć Sainta, jestem jak na haju.
– Niesamowita dziara – mówi Caz, przesuwając palcami po rysunku, który pokrywa moje łopatki i ciągnie się aż do pośladków. Wzdrygam się, ale szybko odzyskuję rezon.
– To anioł zemsty, prawda, Lo? – pyta Theo.
– Nie nazywaj mnie tak. – Wpatruję się w niego przez ramię, podskakując na fiucie Sainta.
– Na kim szukasz zemsty? – pyta Galen, głaszcząc swojego kutasa i gapiąc się na moje podskakujące cycki, gdy ujeżdżam jego kuzyna i najlepszego przyjaciela.
– Na wszystkich – odpowiadam bez wahania.
– Kurwa – stęka Saint, wpijając mi paznokcie w biodra na tyle mocno, że zostawia ślady. – Twoja cipka jest taka ciasna.
Caz odrzuca moje włosy za ramię i podsuwa mi fiuta. Biorę go w usta, a tymczasem Galen ssie jeden ze sterczących sutków. Caz nie jest tak duży jak Saint i Galen, więc pochłaniam go aż po nasadę. Wsuwa i wysuwa kutasa z ust, obracając między palcami mój drugi sutek.
Theo tylko patrzy. Nadal siedzi na krześle, ale przysunął się nieco bliżej. Obserwuje, jak rżnę jego przyjaciół. Nasze oczy się spotykają i widzę w nich ból. Prawie mi go żal, dopóki nie przypominam sobie, co zrobił. I że jestem odporna na emocje. Jedyny moment, w którym odczuwam cokolwiek, to chwile, gdy się pieprzę. To jedyne doznanie, na jakie sobie pozwalam, a obecnie mój osobisty miernik doznawania rozkoszy wychodzi poza skalę.
Theo tak mocno pompuje ręką pod materiałem dżinsów, jakby jutra miało nie być. Jego twarz jest zarumieniona. Nie mogę się oprzeć pokusie, by nie uderzyć w słaby punkt chłopaka. W momencie, kiedy Caz wysuwa się z moich ust, korzystam z okazji.
– Możesz zerżnąć mnie w tyłek – proponuję uwodzicielskim tonem, wpatrując się prosto w oczy Theo z szyderczym wyrazem twarzy.
– Obejdzie się – odpowiada. W jego głosie słyszę napięcie.
– Twoja strata jest moim zyskiem – żartuje Caz i bierze z półki tubkę lubrykantu, po czym wyciska trochę na dłoń i rzuca ją Galenowi.
Caz zakłada prezerwatywę. Nagle dwa zimne, śliskie palce wbijają się w mój tyłek. Jęczę i mocniej napieram na kutasa Sainta, a Galen przygotowuje mnie, pieszcząc drugą dziurkę. Wolną dłonią nakłada kondom na długiego, grubego fiuta.
Saint wbija się we mnie z rosnącym pożądaniem, ściskając moje biodra, i z rykiem osiąga spełnienie. Czuję, jak jego kutas pulsuje w środku. Chłopak pociera moją łechtaczkę, a ja eksploduję, spazmatycznie drżąc.
Wkrótce potem zmieniamy się. Ujeżdżam Galena, a Caz bierze mnie od tyłu. Uczucie jest nie z tej ziemi i pomimo wrogości płynącej falami od kuzyna Sainta bawię się jak nigdy wcześniej. Mogłabym z przyjemnością spędzić całą noc na pieprzeniu tych chłopaków. Ignorując rzeczywistość i opóźniając to, co nieuniknione.
Jak tylko Caz ściąga prezerwatywę i spuszcza mi się na tyłek, Galen obraca mnie na plecy, po czym zarzuca moje nogi na swoje ramiona i wbija się w gorące wnętrze. Jego oczy błyszczą nienawiścią przy każdym pchnięciu. Wciska we mnie wielkiego kutasa tak głęboko, jak to tylko możliwe, dźga szyjkę macicy i sprawia, że pod powiekami widzę gwiazdy. Z niesamowitą kondycją rżnie mnie bezlitośnie bez ustanku, a na jego torsie z wysiłku lśni pot.
Saint gładzi swojego fiuta i ssie mi cycki. Zauważa siedzącego blisko Theo i przywołuje go. Pomimo niechęci widocznej w piwnych oczach chłopak słucha przywódcy i spuszcza się na mój biust w tym samym momencie co Saint.
Caz, już ubrany w dżinsy, pije wódkę, którą ze sobą przyniosłam, i patrzy, jak Galen pieprzy mnie tak, jakby chciał odebrać mi życie. Dłoń zastępcy zaciska się na moim gardle, a Saint bawi się obolałymi sutkami, wcierając spermę w nagie piersi.
– Masz najpiękniejsze cycki, jakie widziałem, księżniczko.
Uśmiecha się, obserwując, jak jego kuzyn pastwi się nad moim ciałem. Cipka jest podrażniona do żywego, a Galen wciąż wbija się we mnie z całą mocą.
– I najciaśniejszą cipkę – dodaje mój kochanek.
W końcu dochodzi z głośnym jękiem. Całe jego ciało jest napięte. Kilka uderzeń palców Sainta w łechtaczkę i ja też znowu ląduję na szczycie. Wreszcie Galen wysuwa się z mojego wnętrza, wyrzuca prezerwatywę do kosza, naciąga na siebie dżinsy i wybiega z pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi.
Saint zgarnia mundurek szkolny i rzuca nim we mnie.
– Czas na ciebie, księżniczko.
Nie protestuję, ale też się nie spieszę. Theo podaje mi chusteczki, ale odwraca wzrok, gdy je od niego biorę. Dokładnie wycieram z ciała spermę, po czym niespiesznie się ubieram. Wstaję, rzucam ostatnie spojrzenie na chłopaków i kieruję się do drzwi. Mijając Caza, wyrywam mu butelkę wódki z rąk, przez co wybucha śmiechem.
– Dzięki za możliwość oderwania się – rzucam, zaciskając palce na klamce.
„I zajebiste rżnięcie”, myślę, ale nie mówię tego głośno. Ci faceci i tak mają ego rozrośnięte do epickich rozmiarów.
– Oderwania się? Od czego? – pyta Saint, zbliżając się do mnie nagi.
A niech go cholera, ten chłopak to chodzący seks. Znów czuję przypływ pożądania, co wydaje się szalone po trzech orgazmach i mnóstwie zajebistego pieprzenia.
– Życia. Śmierci. – Wzruszam ramionami, ale wszyscy usłyszeli mój łamiący się głos.
Theo przechyla głowę i dopiero wtedy dostrzegam smutek w jego oczach. Domyślam się, że o tym słyszał i wie, że mój tata dopiero co umarł.
– Zdajesz sobie sprawę z tego, co tu dziś zrobiłaś? – pyta Saint, wkładając dżinsy.
– Owszem.
– Nie zamierzamy cię chronić – dodaje, wyciągając papierosa z paczki.
– Wiem o tym.
Pokonuje dzielącą nas odległość, po czym kładzie ręce na ścianie nad moją głową i zamyka mnie niczym w klatce.
– To dobrze, ponieważ Sainthood nie zajmuje się działalnością charytatywną.
– Nie chcę ani nie potrzebuję waszej pomocy. Jestem w stanie obronić się sama.
Na twarzy przywódcy pojawia się leniwy uśmieszek. Gwałtownie szarpie mnie za włosy i odchyla mi głowę do tyłu.
– I chyba przekonamy się, jak bardzo jesteś mściwa, księżniczko. – Przyciska usta do mojego ucha. – Naszą wojnę uważam za rozpoczętą.
Cztery miesiące później – początek ostatniej klasy liceum
– Nie trać z oczu tego, co wokół ciebie – instruuje Diesel.
Ktoś podkrada się do mnie od tyłu. Finalnym ciosem uderzam w twarz zakrwawioną kobietę stojącą przede mną, kopię ją w żebra i podcinam jej nogi. Zostaje znokautowana, zanim jeszcze dotknie trawnika. Odwracam się i robię błyskawiczny unik, uchylając się przed zaciśniętą pięścią mężczyzny celującego w moją twarz. Od stóp do głów jest ubrany w czerń, tak jak wszyscy przeciwnicy, ale ten człowiek to inna liga. Jego brutalność to tutaj nowość. Naprawdę wygląda tak, jakby chciał zrobić mi krzywdę. I zna się na rzeczy, bo zanim udaje mi się odchylić głowę, dostaję cios w brzuch. Odskakuję, aby uciec przed zarobieniem drugiego ciosu.
Podchodzimy do tego tak, jakby to była prawdziwa walka na śmierć i życie. Uderzamy, kopiemy, zwodzimy i robimy uniki, tańczymy podczas wymiany ciosów, niemal równi sobie. Strużka krwi spływa mi do oka z niewielkiego rozcięcia na łuku brwiowym. Ocieram ją mokrą od potu dłonią.
– Koniec! – krzyczy Diesel, trzymając butelki z wodą.
Przeklinam pod nosem. Na palcach jednej ręki mogę policzyć, ile razy Diesel przerywał walkę, odkąd zaczął mnie szkolić. Niemal zawsze treningi kończą się tak, że przeciwnicy leżą znokautowani, zdani na moją łaskę. Albo ja wychodzę z wprawy, albo on podniósł poprzeczkę i zaczął wybierać dla mnie lepszych sparingpartnerów.
Zadowolony uśmiech kolesia, z którym dopiero co walczyłam, irytuje mnie do tego stopnia, że uderzam bokiem dłoni w jego tętnicę szyjną. Pod typkiem uginają się nogi, powieki przymykają się i upada z łoskotem na ziemię.
Diesel wzdycha, podchodzi do mnie, kręcąc głową, i podaje mi butelkę.
– Planowałem poćwiczyć dziś walkę wręcz z użyciem noża. Minęło trochę, odkąd poświęcaliśmy czas na tego typu treningi.
Biorę od niego wodę i odkręcam nakrętkę.
– Wiem, jak obchodzić się z nożem, noszę jeden przy sobie.
Kilka lat zajęło mi, by poczuć się swobodnie, posługując się tym rodzajem broni, ponieważ widok ostrza wywoływał u mnie traumę. Z tego powodu tata zorganizował wyjątkową formę terapii połączoną z hipnozą, dzięki której przezwyciężyłam lęk. Składany nóż jest łatwiejszy do ukrycia niż pistolet, więc nauka samoobrony z wykorzystaniem go wydawała się oczywista.
Wypijam połowę zawartości butelki, a Diesel szturcha nieprzytomnego chłopaka i jego towarzyszkę leżących na ziemi, po czym mówi coś cicho do słuchawki. Wiem, że wzywa ludzi z ekipy sprzątającej. Zawsze nam towarzyszą. Ukrywają się w cieniu, na skraju lasu otaczającego pole, na którym przeprowadzamy sesje treningowe. Pojawiają się dopiero wtedy, gdy trzeba pomóc moim zakrwawionym i pobitym przeciwnikom. Nigdy nie walczę drugi raz z tymi samymi ludźmi. Zawsze mierzę się z nowymi, zazwyczaj kilka lat starszymi ode mnie. Często zastanawiałam się, kim są i skąd pochodzą. Ale wiem też, by nie zadawać pytań. To kolejna rzecz, której nauczyłam się od ojca. I zdaję sobie sprawę z tego, że znaleźli się tutaj po to, aby mi pomóc, i że przez lata zachowali tę tajemnicę dla siebie.
Diesel skontaktował się ze mną dzień po śmierci taty, aby potwierdzić, czy nasze comiesięczne, weekendowe spotkania nadal pozostają aktualne. Wygląda na to, że nawet po śmierci ojciec wciąż mnie chroni.
Ból przeszywa moją klatkę piersiową, próbuje przeniknąć do serca, ale odpycham go jak najdalej. Tak jak robię to codziennie, kiedy świadomość śmierci taty uderza na nowo, grożąc zniszczeniem mentalnej zbroi udoskonalanej przez lata. Najlepszy sposób, w jaki mogę uhonorować człowieka będącego dla mnie wszystkim, to życie życiem, które pomógł mi zbudować. Bycie osobą, którą ukształtował. Odsunięcie na bok emocji i skupienie się na tym, co musi zostać zrobione.
– Idź pod prysznic – poleca Diesel. – Spotkamy się w chacie.
– Tak jest, dowódco.
Rzucam mu seksowny uśmieszek i odwracam się, po czym kieruję w stronę domku, który od pokoleń należał do rodziny taty. Idąc, kołyszę biodrami i przy każdym kroku czuję, jak wzrok Diesela skupia się na moim oblepionym lycrą ciele. Nie powinnam go tak drażnić. Nie na otwartej przestrzeni, gdzie obserwują nas czujne oczy, ale czasami po prostu nie mogę się powstrzymać.
Wchodzę do chaty i natychmiast odprężam się w znajomym otoczeniu. Przez lata to miejsce było modernizowane i teraz bardzo przypomina luksusowy, wakacyjny domek. Pierwotnie nasi przodkowie zbudowali ją jako chatę myśliwską. Wyobrażam sobie, że wtedy była bardziej wiejska i prymitywna. Obecnie posiada dwa poziomy, na piętrze znajdują się cztery sypialnie z łazienkami, a na dole jest duży salon i kuchnia na otwartym planie. Niższy poziom mieści również pokój gier, bar, małą siłownię i gabinet. Kiedy tu trenowałam, tata zwykle pracował, a gdy w niedziele odrabiałam prace domowe przy jego biurku, on grillował steki.
Na tyłach chaty znajduje się szeroki taras z jacuzzi, jadalnią na świeżym powietrzu i grillem, z którego robiliśmy dobry użytek za każdym razem, kiedy tu przyjeżdżaliśmy.
Domek otacza gęsty las, a w promieniu wielu kilometrów nie stoi żadna inna posesja. Dotrzeć tu można przez wysoką bramę wjazdową, a cały ośmiohektarowy teren został zabezpieczony drutem kolczastym i nowoczesnym monitoringiem. Jest tu tylko jedno wejście i wyjście. To miejsce zawsze traktuję jak moją bezpieczną przystań.
Mama nie wie o istnieniu tej chaty. To kolejna rzecz, którą trzymaliśmy przed nią w sekrecie. W te wszystkie weekendy, gdzie mieliśmy być na biwaku w górach, tak naprawdę przyjeżdżaliśmy tutaj. Tata nad życie kochał mamę. Może to poświadczyć każdy, kto chociaż przez chwilę przebywał w ich obecności. Nigdy nie widziałam u innych par, żeby tak bardzo dwójka ludzi się ubóstwiała.
Ale tata miał przed nią wiele tajemnic. I ja także je mam, jednak jest to konieczne.
Obiecałam sobie, że jeśli kiedykolwiek się zakocham, to tylko w kimś, dla kogo będę równorzędnym partnerem.
W kimś, komu powierzę wszystkie sekrety.
W kimś, kto będzie mnie chronił tak zaciekle, jak ja ochronię jego.
Nie w kimś, kogo będę musiała trzymać pod kloszem i okłamywać w imię zapewnienia mu bezpieczeństwa.
Mozolnie wspinam się po schodach do sypialni, otwieram okno, żeby wpuścić trochę chłodnego powietrza i udaję się do łazienki. Potrzebuję czasu i energii, by ściągnąć z siebie przepocony strój treningowy, ale mój wysiłek się opłaca. Wchodzę pod prysznic i wzdycham, czując na sobie zimną wodę.
Chłodzę skórę pod lodowatym strumieniem i gdy temperatura ciała się obniża, przekręcam kurek w drugą stronę. Myję włosy i kładę na nie odżywkę, robię peeling ciała, a potem stoję, pozwalając, by ciepło rozluźnił moje zmęczone, obolałe mięśnie.
Zamykam oczy i przypominam sobie pierwszy raz, kiedy tata przyprowadził mnie tutaj na trening. Miałam wtedy czternaście lat, a odbyło się to kilka miesięcy po wydarzeniu, które zmieniło moje życie.
* * *
– Ten miły człowiek ma zamiar nam pomóc, kwiatuszku – powiedział tata. Kucnął przede mną i złapał mnie za dłonie, widząc, jak skuliłam się przed tym obcym mężczyzną z rozbrajającym uśmiechem na twarzy.
– Pokażę ci, jak walczyć, żeby już nic nigdy ci się nie stało.
To wzbudziło moje zaciekawienie.
– Walczyć? – wykrztusiłam, kierując pytanie do taty, a nie do nieznajomego, choć to właśnie on odpowiedział:
– Zaczniemy od podstawowego treningu sprawnościowego i bojowego, potem przejdziemy do technik strzeleckich i defensywnych. Nauczysz się używania narzędzi survivalowych i poznasz podstawy udzielania pierwszej pomocy. Do czasu ukończenia szkolenia staniesz się biegła w wykorzystaniu różnych rodzajów broni i będziesz w pełni zdolna obronić się przed wszelkimi atakami.
– Kiedy zaczynamy? – spytałam bez wahania, a moje pragnienie zemsty w pełni rozkwitło.
* * *
Czując, jak silne ramiona Diesla obejmują mnie od tyłu, zastanawiam się, czy tata nadal uważałby go za miłego człowieka, gdyby wiedział, że ów facet zna wszystkie zakamarki mojego ciała.
Kilka godzin później budzę się z twarzą wciśniętą w klatkę piersiową Diesla. Unoszę głowę, zaskoczona, że nadal tu jest. Zazwyczaj uprawiamy kilka rund gorącego seksu, a potem znika. Nie ma w zwyczaju zostawać na pogaduchy. Oboje wiemy, co nas łączy. Nasza relacja ma wyznaczone granice oraz limit czasowy i bardzo mi to pasuje.
Mając piętnaście lat, nauczyłam się oddzielać emocje od seksu i ochoczo oddałam dziewictwo chłopakowi, z którym umawiałam się wtedy na fikcyjne randki. Łączyła nas tylko seksualna relacji, a ja zrozumiałam, że to nie była i nigdy nie będzie miłość. Dzięki temu podeszłam do samego aktu jak do fizycznego spełnienia. To dla mnie sposób doświadczania przyjemności bez szukania czegoś więcej niż orgazm.
Dobrze mi to robiło.
Nigdy nie zakochałam się w żadnym z moich partnerów seksualnych ani w żadnym z dwóch byłych chłopaków. Oba związki i tak służyły innemu celowi. Jeśli więc Diesel wciąż tu jest, oznacza to, że chce porozmawiać.
Podpieram się na łokciu, kładę dłoń na jego mocnej, umięśnionej klatce piersiowej i patrzę mu w oczy.
– Czy ty w ogóle spałeś? – pytam, kreśląc palcem wzory na jego skórze.
– Nie. – Przesuwa dłonią po moich plecach.
– Obserwowałeś mnie więc jak prawdziwy psychol? – drażnię się z nim i dotykam starej blizny na lewej stronie torsu.
– Tak jakby – zgadza się, posyłając mi, tak rzadki u niego, uśmiech.
Diesel traktuje swoją pracę bardzo poważnie i nadal zdumiewa mnie to, że w ogóle wylądowaliśmy w łóżku. Po pierwszej sesji treningowej, którą ze mną odbył po śmierci taty, byłam tak pochłonięta żalem, że dosłownie rzuciłam się na niego. Myślę, że nie znalazł w sobie dość siły, żeby mnie odepchnąć. Poza tym mam wystarczająco dużo doświadczenia, by wiedzieć, jak zadowolić mężczyznę, i jestem pewna, że podobały mu się nasze nielegalne schadzki. Nawet jeżeli wewnętrznie walczył z tym za pomocą rozsądnej, logicznej części swojego mózgu.
– Jesteś taka piękna, Harlow – wyznaje po chwili, kładąc dłoń na mojej lewej piersi. – I nie mówię tylko o wyglądzie zewnętrznym. Twoja wewnętrzna siła i niezłomna wola przetrwania to najpiękniejsza część ciebie. Ech… chciałbym być z dziesięć lat młodszy.
Pochylam się i całuję go, zaskoczona widokiem tylu emocji kłębiących się w głębinach jego bladoniebieskich oczu.
– Nawet gdybyś był, to twój surowy kodeks moralny i niesłabnąca lojalność wobec swojej pracy nie pozwoliłyby ci na stworzenie czegoś stałego między nami. Oboje to wiemy. Twój szef i mój tata nie zareagowaliby na to pozytywnie.
– Mój szef nie wie, a twój tata nie żyje. Jestem znacznie starszy od ciebie, a ty byłaś pogrążona w żałobie. Popełniłem błąd, odpowiadając na twoje zaloty i wykorzystując sytuację.
Kręcę głową.
– Mam osiemnaście lat i wiem, co robię. Pomogłeś mi tamtej nocy. Dałeś mi dokładnie to, czego potrzebowałam. Nie powinieneś tego żałować.
Ja nie żałuję.
– Ale miałaś tylko siedemnaście lat, gdy zrobiliśmy to pierwszy raz – mówi.
Widzę, jak bardzo nienawidzi się za to, że mnie wykorzystał. Tak przedstawia to sobie w głowie i nic, co powiem, prawdopodobnie nie zmieni jego zdania.
– To było legalne, a ty nie zmuszałeś mnie do niczego. Nie zadręczaj się tak.
Rozmowa staje się ciężka, a ja unikam takich dyskusji jak zarazy. Wysuwam się spod ramienia Diesla i kładę płasko na plecy. Przez moment wpatruję się w śnieżnobiały sufit, po czym naciągam kołdrę na nagie piersi.
– Daj spokój. To przecież tylko seks. W każdej chwili możemy przestać. – Odwracam głowę w stronę trenera, obejmuję jego zarośnięty policzek i uśmiecham się do niego pokrzepiająco. – Moje serce nie jest zaangażowane, Diesel. Nie skrzywdzisz mnie. Będzie brakowało mi wspólnego seksu, ale to mnie nie złamie.
Niewiele jest w stanie mnie złamać. Chociaż śmierć taty prawie to zrobiła.
– Czasami myślę, że twój ojciec bardzo się mylił, tak na ciebie naciskając. – Diesel zagląda mi głęboko w oczy. – Sądzę, że posunęliśmy się za daleko i zbyt wiele ci zabraliśmy.
– To nie wy mnie porwaliście i do żadnego z was nie mam żalu – kłamię.
Nie mogę nikomu wyjawić prawdy, bo wypowiedzenie jej na głos sprawi, że moje podejrzenia staną się zbyt realne. Muszę najpierw wszystko naprawić, zanim zacznę akceptować konsekwencje moich działań.
Tak kończy się nasza rozmowa i całkiem możliwe, że ostatni raz widzę ubierającego się Diesla. Ale nie przeszkadza mi to. Świadomość, że za każdym razem po naszym tańcu w pościeli on przechodzi kryzys moralny, nie jest żadną frajdą. Pisałam się na seks i wielokrotne orgazmy. Jeśli to już nieaktualne, nie chcę w tym uczestniczyć. Lepiej, żebyśmy zakończyli to, nim jego wątpliwości zniszczą dobre wspomnienia. Nie narzekam na brak chętnych do wskoczenia mi do łóżka, więc nie będę tego ciągnąć.
Na dole schodów Diesel całuje mnie namiętnie. Te pożegnalne pocałunki robią cholernie imponujące wrażenie. Stoję w miejscu, obserwując, jak idzie przez chatę w kierunku drzwi. Zatrzymuje się z dłonią na klamce i mówi, nie odwracając się:
– Wiem, że komunikujemy się tylko w celu potwierdzenia naszych sesji treningowych, ale w razie czego wiesz, jak do mnie dotrzeć.
Spogląda przez ramię, na jego zaciętej twarzy widać zdecydowanie.
– Jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebować mojej pomocy, daj znać, a się zjawię.
– Jesteś dobrym człowiekiem, Diesel – wyznaję, krzyżując ramiona na piersi.
Na jego twarzy pojawia się zbolały wyraz i wiem, że nie zgadza się ze mną, lecz właśnie ta reakcja potwierdza moją tezę. Żaden inny, gorącokrwisty samiec nie zrezygnowałby z seksu bez zobowiązań z młodszą kobietą, ale Diesel jest przyzwoitym facetem i nie chce wykorzystywać mnie w ten sposób.
Obserwuję obraz z kamer, czekając, aż pojawi się samochód trenera wyjeżdżający za bramę posesji, po czym wchodzę do gabinetu. Otwieram sekretne miejsce w podłodze, wyjmuję solidną czarną skrzynkę i stawiam ją na blacie biurka. Wbijam kod na panelu pudełka, odblokowuję pokrywę i wyciągam stos teczek z dokumentami. Chwytam notatnik w twardej oprawie, a potem zaczynam czytać go od miejsca, w którym skończyłam w zeszłym miesiącu. Jestem zdeterminowana, by złamać szyfr, w jakim zapisane są dokumenty. Wiem, że szukana przeze mnie prawda jest gdzieś tutaj i nie spocznę, dopóki jej nie odkryję.
– Twój ojciec nigdy by tego nie zaakceptował – mówi mama.
Piję parującą czarną kawę i dziobię widelcem przesmażone jajka oraz spalone paski bekonu, które mama przygotowała na śniadanie. Zjem to, ponieważ widzę, że się stara, ale nigdy nie byłam miłośniczką śniadań. Rano nie mam apetytu. Mama o tym wie, jednak wpycham w siebie kolejny kęs, nie chcąc robić jej przykrości. – Raczej dałby się przekonać, gdyby zdawał sobie sprawę, że nie jestem z tego powodu nieszczęśliwa – odpowiadam.
Obserwuję, jak mama krząta się po kuchni. Na pierwszy rzut oka wygląda na spokojną, lecz po dłuższym przyjrzeniu się można dostrzec, że coś ją dręczy. I nie wydaje mi się, by chodziło o to, że cały weekend byłam „na biwaku” lub że zostałam wyrzucona z Akademii Lowell z powodu seks-taśmy.
– Co się z tobą dzieje? – pytam, odpychając od siebie talerz z częściowo zjedzonym śniadaniem.
– Co masz na myśli? – rzuca, nerwowo przeczesując palcami falowane włosy.
– Jesteś wzburzona.
– Ja się po prostu o ciebie martwię. Rozpoczynanie ostatniej klasy w nowej szkole to ciężka sprawa, zwłaszcza w szkole publicznej. A ty zawsze uczęszczałaś do prywatnych placówek. To będzie dla ciebie wielki szok kulturowy, kochanie.
Gdyby wiedziała, że przez pół roku szlajałam się z Darrowem i jego ekipą z Liceum Prestwick i że widziałam oraz słyszałam rzeczy, które spowodowałyby jej przedwczesne osiwienie, nie martwiłaby się tak bardzo.
Wzruszam ramionami i odrzucam włosy za ramiona.
– Nie dla mnie. – Wstaję, biorę talerz i wyrzucam resztki jedzenia do kosza. – Sariah i Sean uczą się w Liceum Lowell. Ta szkoła nie jest aż tak restrykcyjna. I nikt mnie tam nie zna.
Ta ostatnia część trochę mija się z prawdą, ponieważ seks-filmik stał się viralem. Teraz wszyscy w mojej nowej szkole myślą, że wiedzą, kim jestem, choć nikt z nich nie zna mnie osobiście. Ale nie chcę, żeby mama niepotrzebnie się martwiła. Od śmierci taty była wrakiem człowieka, przez co czułam się tak, jakbym straciła oboje rodziców.
Na szczęście w zeszłym miesiącu zauważyłam różnicę. Już przestała zamykać się w pokoju i płakać. Zaczęła wychodzić z domu. Pracuje w biurze i aktywnie uczestniczy w zarządzaniu agencją reklamową, która odnosi sukcesy. Spotyka się wieczorami z przyjaciółmi. Znów zwraca uwagę na swój wygląd, dzięki czemu wiem, że jej rana zaczyna się zabliźniać.
Giana Westbrook, moja rodzicielka, jest niesamowicie piękną kobietą. Tata twierdził, że musiał walczyć z konkurencją, aby podbić jej serce, i zawsze był zmuszony odpierać ataki niedoszłych wielbicieli. Wcale mnie to nie dziwi. Mama nawet po czterdziestce wygląda oszałamiająco. Wysoka, z długimi ciemnymi włosami, przeszywającymi zielonymi oczami i figurą, za którą większość supermodelek by zabiła. Wygląda na dwadzieścia lat młodszą i bez trudu mogłaby uchodzić za moją siostrę. Często tak ją mylono, co zawsze sprawiało tacie frajdę.