Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
365 dni ze Świętymi Karmelu - to publikacja dla wszystkich zabieganych pośród codziennej krzątaniny... o. Jerzy Zieliński proponuje w rytm każdego dnia włączyć myśl Świętego Karmelu, zatrzymać się na moment, rozważyć i co najważniejsze wprowadzić w życie...
Wspaniała książka na prezent.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 345
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Wydawnictwo Karmelitów Bosych
© Copyright by Wydawnictwo Karmelitów Bosych
Kraków 2007
Korekta:
Agnieszka Stankiewicz
Iwona Pawłowska
Foto na okładce: Photos.com
Okładka, design & dtp:
Paweł Matyjewicz
(Wydawnictwo Karmelitów Bosych)
Imprimi potest:
o. Albert Wach OCD, prowincjał
Kraków, 6.08.07 r.
nr 407/07
Wydawnictwo Karmelitów Bosych
31-222 Kraków, ul. Z. Glogera 5
tel.: (012) 416-85-00; (012) 416-85-01
fax: (012) 416-85-02
e-mail: [email protected]
Zapraszamy do naszej księgarni internetowej
www.wkb.krakow.pl
www.karmel.pl
ISBN 978-83-7604-153-7
Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.
Trzeba od samego początku starać się o to, byśmy chodzili przed Bogiem z weselem i swobodą wewnętrzną. Są bowiem tacy, którzy choć na chwilę zapomną czuwania nad sobą, już wszystką pobożność swoją mają za straconą.
święta Teresa od Jezusa
Bywa, że podejmując drogę modlitwy, człowiek wyznacza sobie określone metody i trzyma się ich niewolniczo. W metodzie upatruje sukcesu swoich wysiłków. Niebawem jednak to, co miało mu posłużyć za narzędzie, staje się przyczyną niewoli. Stopniowo popada w tyranię zbyt rygorystycznych metod. Modlitwa tymczasem, rozwijająca się na dobrym podłożu duchowym, ma prawo do mądrej swobody, z której samemu powinno się skorzystać, a w innych ją uszanować. Jeśli modlący się człowiek ćwiczy się w pokorze i widoczny jest u niego postęp w cnotach, nie należy się niepokoić metodami modlitwy. Mądrą swobodę modlitwy należy odróżnić od modlitewnej samowoli. Duch Święty nigdy nie prowadzi człowieka do dwóch przeciwstawnych sobie doświadczeń. Prawo do modlenia się w sposób, jaki najlepiej mnie wyraża, nie oznacza prawa do kwestionowania i odrzucania wspólnotowych form modlitwy. Ewangeliczna swoboda modlitwy nie może być pozbawiona odpowiedzialności. Jest pięknym darem Boga, który chce różnorodności i w jej kluczu prowadzi przez życie każdego człowieka.
Nie mogę sobie pozwolić na świętowanie, nie mogę spocząć dopóty, dopóki będą dusze do zbawienia. Lecz kiedy anioł powie: „Czasu więcej nie będzie”, wtedy spocznę i będę mogła się cieszyć, że liczba wybranych będzie dopełniona i wszyscy wejdą do radości i pokoju.
święta Teresa od Dzieciątka Jezus
Czas jest bardzo cennym darem. Wszyscy aż nadto dobrze znamy jego wartość. Możemy powiedzieć, że znamy jego „kształt”, „smak”, „zapach”. Gdy jest go dużo, raczej nie ma problemu, by usłużyć. Ale gdy jest go mniej lub właśnie wypełniam go czymś dla siebie miłym, czymś, do czego mam prawo, trudno jest go oddać. Nie tylko drugiemu człowiekowi; również samemu Jezusowi. Dawanie siebie ma szczególną wartość wówczas, gdy odczujesz trud i spadnie przysłowiowa kropla potu. Ona jest znakiem, że ubyło ciebie. Drugi człowiek otrzymał ciebie, a nie twój czas. Jest też znakiem otwartości na zmiany w twoim planie życia. Jezus poprawia go i doskonali przez ludzi i wydarzenia. Ingeruje w twój czas, bo gdy ty wykonujesz coś przez siebie zaplanowanego, często przychodzi bliźni i w sposób mniej lub bardziej uzasadniony prosi o coś lub się czegoś domaga. Nie zawsze jest to intruz. Ten ktoś lub jakieś wydarzenie to często posłańcy Jezusa, poprzez których On chce dać ci do zrozumienia, byś właśnie w tej chwili przestał realizować siebie, a podjął Jego wolę.
Płaczę z radości, myśląc o Matce Bożej, całej pogodnej i jaśniejącej, i raduję się Jej pięknością jak dziecko, które kocha swą Matkę. Mój wewnętrzny pociąg do Niej jest wielki.
błogosławiona Elżbieta od Trójcy Świętej
Gdy konkretny człowiek oddaje się Maryi coraz pełniej, a tym oddaniem obejmuje coraz większe obszary swego życia, Maryja otacza go coraz większą miłością i ujawnia mu swoje najpiękniejsze imię. Do tej pory była dla niego Panią, Królową, Matką Bożą, Maryją… Teraz ludzkie serce nie potrafi zwrócić się do Niej inaczej, jak tylko używając słowa „Mamo”, zachowując jednocześnie cały szacunek, jaki należny jest Maryi jako Matce Chrystusa. Jest to bardzo intymny, ale i naturalny odruch, który pojawia się jako wynik szczególnej łaski Ducha Świętego i czymś sztucznym staje się dla człowieka, podczas normalnej rozmowy z Maryją, nazywanie Jej Panią czy też określanie Jej podobnymi imionami. Sposób tak intymnego zwracania się do Maryi występował i występuje w życiu wielu osób, chociaż rzadko uwidacznia się na zewnątrz. Należy bowiem do drogocennych pereł, których piękna nie wystawia się pochopnie na widok publiczny.
To, czego Archimedes nie zdołał osiągnąć, ponieważ jego prośba nie była skierowana do Boga i uwzględniała tylko materialny punkt widzenia, to w całej pełni otrzymali święci. Wszechmocny dał im za punkt oparcia samego Siebie, i tylko Siebie, za dźwignię zaś – modlitwę, która rozpala ogniem miłości, i w ten sposób dźwignęli świat.
święta Teresa od Dzieciątka Jezus
Praca nad własnym sercem zawsze wiąże się z trudem, bo nie jest łatwo zrezygnować z siebie i pokonać pokusę „bycia jak Bóg”. Dla modlitwy nie ma jednak innej drogi. Modlitwa świętych miała w sobie wielką siłę, ponieważ opierała się wyłącznie na Bogu, a nie na ludzkich możliwościach. Trzymała się też z dala od wygodnictwa, które odbiera jej moc. By wygodnictwo nie rozrosło się w twoim życiu jak ogromne drzewo, skorzystaj z porady świętego Jana od Krzyża: „Staraj się zawsze skłaniać nie do tego, co łatwiejsze, lecz do tego, co trudniejsze. Nie do tego, co przyjemniejsze, lecz do tego, co nieprzyjemne. Nie do tego, co smaczniejsze, lecz do tego, co niesmaczne. Nie skłaniaj się do tego, co daje odpoczynek, lecz do tego, co wymaga trudu. Nie do tego, co daje pociechę, lecz do tego, co nie jest pociechą. Nie do tego, co większe, lecz do tego, co mniejsze. Nie do tego, co wzniosłe i cenne, lecz do tego, co niskie i wzgardzone”.
Czyż ogień nie jest symbolem miłości? Czy nie jest również naszym posłannictwem przygotowanie dróg Pana przez nasze zjednoczenie z Tym, którego Apostoł nazywa „Ogniem trawiącym”?
błogosławiona Elżbieta od Trójcy Świętej
Ogień oznacza aktywność, oświecenie, ciepło, oczyszczenie. Łączy rzeczy ze sobą, co obserwujemy w przypadku rozgrzanego do czerwoności metalu. Zanika wyraźna granica pomiędzy jednym i drugim. Nie można też ustalić kształtu ognia. To coś nieustannie zmieniającego się, a jednak zachowującego swoje właściwości. Nie można przewidzieć rozmiaru jego działania. Żyjąc w tobie, Duch Święty ukazuje się jako ten, który nieustannie działa; ten, który oświeca twój rozum, poddając mu do wierzenia niezmienne prawdy; ten, który niesie ze sobą ciepło rodzące się ze świadomości, że jesteś dzieckiem Ojca kochanym miłością niemającą granic, cierpliwą, pocieszającą, wybaczającą i podnoszącą ku Niemu nędzę ludzką. Ukazuje się jako ten, który oczyszcza cię, przeprowadzając przez doświadczenia twej własnej słabości, doświadczenie niedostrzegalnego dla oczu innych mozołu dnia, doświadczenie skrytego w sercu zmagania o dobro, o nadzieję pomimo trudności.
Jezus jest tak bardzo czysty, tak bardzo piękny. Jest samą Dobrocią.
święta Teresa od Jezusa z Los Andes
Dobroć, którą mamy naśladować w Nauczycielu, charakteryzuje się wyczuciem potrzeb innych, łagodnością, delikatnością, a także pełną przyjaźni i życzliwości akceptacją drugiego człowieka, gotowością przyjścia mu z pomocą. Dobroć nie wyrządza bliźniemu krzywdy słowem lub czynem, bo i Chrystus „trzciny zgniecionej nie złamał ani knota tlejącego nie dogasił” (Mt 12, 20). Dobroć jest niezmiernie bogata w swych przejawach i formach, stąd określa się ją często jako szlachetność uczuć czy też prawość. Nie oznacza jedynie dobrej woli, lecz przede wszystkim miłość uczynną w konkretnych sytuacjach. Nie tyle jest to naturalna szlachetność, co raczej dar Boży i sposób postępowania wynikający z przynależności do Chrystusa. W Litanii do Najświętszego Imienia Jezus modlimy się wezwaniem: „Jezu, dobroci nieskończona”. Nie jest ono jedynie wskazaniem na piękny aspekt miłości Nauczyciela; jest również przynagleniem do naśladowania.
Gdybym była bardziej z Tobą, Jezu, zjednoczona, odznaczała się większą miłością wobec moich sióstr, była pokorniejsza i bardziej umartwiona, z mniejszym trudem przebywałabym z Tobą na modlitwie.
święta Teresa od Dzieciątka Jezus
Stosowane w Katechizmie Kościoła Katolickiego wyrażenie „walka modlitwy” uświadamia nam z całym realizmem, czym w istocie jest modlitwa. Nigdy nie była ona sprawą samych tylko pragnień i dobrych chęci, lecz całkowicie przynależy do walki duchowej. Dlatego sama sprowadza do naszego życia doświadczenie zmagania. Skoro jest walką, to trzeba zapytać: Przeciw komu? Jest walką przeciw nam samym i przeciw szatanowi. Na modlitwie musisz pokonywać siebie, spoczywającą w tobie spuściznę grzechu pierworodnego i grzechów osobistych: lenistwo, szukanie siebie, niechęć do ofiary, ślepe zawierzenie własnemu sprytowi. Musisz także podejmować walkę z szatanem, który zrobi wszystko, by odwieść cię od modlitewnego stylu życia. Gdy uda mu się to osiągnąć, bądź pewny, że znacznie uszkodził już główną bramę fortecy serca. Z całą resztą pójdzie mu znacznie łatwiej.
Dla Ciebie, o Boże, wstaję, dla Ciebie znoszę różne cierpienia, pokusy, utrapienia, walki, gotowość na dzwon i głos Pański.
święty Rafał od św. Józefa
Nie sposób wyobrazić sobie kogoś, kto bierze się za życie duchowe, a unika walki. Duchowość wprowadza w przestrzeń serca, w którym dokonują się najważniejsze zmagania. Duchowa walka ukierunkowana jest na świętość i przez to stanowi cenny dar. Dramat wielu ludzi wyraża się brakiem wiary w wyjątkową wartość zmagań, cierpień, pokus, utrapień. Tymczasem wszyscy jesteśmy powołani do ich podjęcia. Serce każdego z nas, czy chcemy, czy nie, stanowi swoiste pole toczonych przez nas batalii. Realizując wolę swego Ojca, Jezus z całą determinacją dążył do godziny czekającej Go męki. Nie wahał się nawet nazwać Piotra „szatanem”, gdy ten – nie rozumiejąc dróg Bożej mądrości – starał się odwieść Go od realizacji tych dziwnych planów umierania. Bożym paradoksem Piotr zawisł na podobnym krzyżu, tyle że na jego własną prośbę ustawionym odwrotnie niż krzyż Mistrza.
Jeśli dusza przypatrzy się tej drodze, po jakiej idzie, i temu, czego na niej doświadcza, widzi jasno, jakich doświadcza wzlotów i upadków. Natychmiast bowiem po chwilach radowania się pomyślnością, której zaznała, przychodzą burze i trudy, tak że owe dobra, jakich zaznała, zdają się być jedynie na to, by ją zabezpieczyć i umocnić na przyszłe niedostatki.
święty Jan od Krzyża
Życie duchowe to nie biegnąca ku górze linia prosta – bezproblemowe, niczym niezakłócone wędrowanie ku Bogu. Życie duchowe to wznosząca się ku górze sinusoida, a ta, jak wiemy, to regularne następowanie po sobie wznoszenia się i opadania. Mówiąc prościej, to następowanie po sobie doświadczeń łatwych i trudnych; dobrego samopoczucia i psychicznego odrętwienia; łatwości modlitwy i oschłego trwania przed Ojcem; odczuwania gorących uczuć i doświadczenia wewnętrznej pustki; łatwości decydowania i bezradności w obliczu codziennych sytuacji; łatwości obiecywania i trudnej realizacji obietnic; widzenia celu życia i bolesnego poszukiwania sensu osobistych przeżyć; łatwego wypowiedzenia słowa „przebaczam” i trudnego zmagania się o to, by okazać się większym od rany serca, którą mu zadano.
Tak długo, jak brak nam będzie wiary żywej, brakować będzie owoców, które ona wydaje, serce ludzkie w dalszym ciągu będzie obumierać i więdnąć.
święty Rafał od św. Józefa
Wiara wydaje w życiu człowieka piękne owoce. Oto najważniejsze z nich: postęp w miłości i modlitwie, które są barometrem życia duchowego; wzmocnienie pokory i zaufania Bogu; poczucie realizmu uwalniające od pokusy marzycielstwa i zamykania się w sobie; głębsze poznanie siebie; uznanie własnej niedoskonałości i ograniczeń; duch pokuty i wyrzeczenie się pychy; posłuszeństwo przykazaniom Bożym; otwarcie się na słowo Boże; doświadczenie Bożej pomocy w walce z duchem tego świata; głębsze rozumienie tajemnic Bożych dzięki większej czystości serca; doświadczenie Bożego przebaczenia, co potęguje miłość bliźniego; odczucie potrzeby wyzwalania się z niedoskonałości.
Jezus miłuje cię tak wielką miłością, że gdybyś to widziała, ze szczęścia wpadłabyś w ekstazę, która by cię o śmierć przyprawiła, ale tego nie widzisz i dlatego cierpisz.
święta Teresa od Dzieciątka Jezus
Bóg stworzył każdego człowieka w niepowtarzalnym akcie miłości: Chcę, abyś zaistniał, ponieważ kocham cię jedynym odcieniem mojej miłości, od zawsze! „Chcę!” wypowiedziane w odniesieniu do twojej osoby jest jedyne wśród wszystkich „Chcę!”, jakie Bóg już wypowiedział i jeszcze wypowie. Ukochał cię odcieniem miłości zarezerwowanej tylko dla ciebie i niemogącej się już nigdy więcej powtórzyć. To jest źródło twojej największej godności. Ona sprawia, że nosisz w sobie coś, czego nigdy nie będziesz mógł wypowiedzieć przed drugim człowiekiem lub przekazać mu. Podobnie też nigdy nie będziesz mógł zrozumieć i przyjąć najgłębszej tajemnicy innego człowieka, nawet najbardziej kochanego. Święta Teresa od Jezusa próbowała wyrazić tę tajemnicę porównaniem do sekretnej komnaty znajdującej się w twych największych głębiach, gdzie przebywać może tylko Bóg, twój Ojciec. Nie ma tam dostępu żadne inne stworzenie poza Nim. Właśnie tam, w owej niedostępnej dla oczu innych istot głębi, powtarza On tylko dla ciebie i czynić to będzie w nieskończonej wieczności: Jesteś moim jedynym dzieckiem, kochanym przeze Mnie miłością, jaką nie zostało umiłowane żadne z istnień anielskich czy ludzkich.
Doskonałość polega na tym, by pełnić wolę Bożą, by być tym, czym On chce nas mieć.
święta Teresa od Dzieciątka Jezus
Szatan chce przemycić do twojego serca myśl o Bogu jako twoim rywalu, który jest ci przeciwny, który nie chce twojego szczęścia, który nie pozwala realizować ci własnej wolności. Tak przedstawił Go pierwszym ludziom w Raju. Zniszczył nić zaufania stworzenia do Stwórcy. Od tamtej chwili zaufanie jest prawdziwym trudem. W pojawiających się w codzienności trudnych doświadczeniach Bóg stawia ci przed oczy prawdę o tym, jak bardzo jesteś jeszcze przywiązany do własnej perspektywy, jak bardzo jesteś skoncentrowany na sobie, a nie na Jego przewidującej mądrości. Tylko trudne momenty życia mogą odkryć ci tę prawdę. Upokorzenia, cierpienia, zmęczenie, jakiekolwiek zakwestionowanie przez innych – to wszystko pomaga ci poznać siebie. Nawet drobne przykrości ujawniają skryty bunt, uświadamiając, jak trudno ci zgodzić się na coś, co uderza w twoje życie, co burzy plany i zamiary. Bardzo cierpimy, jeśli nie spełnia się to, co sami dla siebie wymarzyliśmy i zaplanowaliśmy.
Niezachwianą ufność pokładam w Boskiej opatrzności.
błogosławiona Elżbieta od Trójcy Świętej
Arabskie przysłowie mówi, że Bóg widzi czarną mrówkę na czarnym kamieniu w czarną noc. Widzieć w przypadku Boga, to nie to samo, co widzieć w przypadku człowieka. Gdy mówimy, że On widzi, oznacza to jednocześnie, że On kocha, troszczy się i zachowuje w istnieniu. W Księdze Rodzaju czytamy, że „Bóg sporządził dla mężczyzny i dla jego żony odzienie ze skór i przyodział ich” (Rdz 3, 27). Ustami Ozeasza tłumaczy: „Przecież Ja uczyłem chodzić Efraima, na swe ramiona ich brałem: oni zaś nie rozumieli, że troszczyłem się o nich. Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę – schyliłem się ku niemu i nakarmiłem go” (Oz 11, 3-4). Ustami Psalmisty powie: „Ustrzegę go, zachowam przy życiu. Pokrzepię go na łożu boleści: podczas choroby poprawię całe jego posłanie” (Ps 41, 3-4). Przez Izajasza zapewnia: „Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie. Oto wyryłem cię na swoich dłoniach” (Iz 49, 14-15). Ustami Jezusa wypowie najwięcej o swojej troskliwej miłości, między innymi to zapewnienie: „Nie jest wolą Ojca waszego, który jest w niebie, żeby zginęło jedno z tych małych” (Mt 18, 14).
Im kto bardziej zbliża się do Boga, tym prostszym się staje. Ten, którego królestwo nie jest z tego świata, ukazał mi, że prawdziwa mądrość polega na tym, by „chcieć być nieznanym i za nic uważanym” i „szukać radości we wzgardzie samego siebie”.
święta Teresa od Dzieciątka Jezus
Duchowa dojrzałość pojawia się wówczas, gdy rozum, wola i serce człowieka coraz bardziej podporządkowują się Jezusowi. Patrząc przez czystą szybę, człowiek widzi wszystko, co jest poza nią. Gdy powlecze ją z jednej strony srebrem, zrobi lustro i będzie już widział tylko własne oblicze. Takie skoncentrowanie życia na własnej osobie wskazuje na brak dojrzałości. Dopuszczone przez Bożą opatrzność trudności, próby i zmagania pomagają to zmienić. Są narzędziami kształtującymi umysł, hartującymi wolę w dobru i oczyszczającymi serce. By nauczyć się dostrzegać prawdziwy powód własnej wartości, a także źródło godności innych ludzi, trzeba przejść z Jezusem niejedną próbę, nawet wówczas, gdy bardzo się Go kocha. Cierpienia otwierają oczy ludzkiego umysłu, by dostrzegł prawdę. A to, co nas wyzwala, to właśnie prawda przyniesiona przez Jezusa. Dopóki człowiek przemierza drogi tego świata, pozostaje naznaczony piętnem niedoskonałości. Na każdym etapie potrzebuje korygować własny sąd i uczyć się Bożego sposobu widzenia ludzi i wydarzeń.
Nie należy obawiać się walki, gdy chodzi o dobro bliźniego; trzeba ją podejmować na nowo nawet ze szkodą swego osobistego pokoju.
święta Teresa od Dzieciątka Jezus
Podejmowanie ofiar związanych z praktykowaniem przykazania miłości bliźniego kształtuje swoisty sposób intelektualnego, emocjonalnego i duchowego funkcjonowania człowieka. Staje się on świadomy na wszystkich trzech płaszczyznach bardzo konkretnej własnej odpowiedzialności za ludzkie historie, zarówno w wymiarze doczesnym, jak i wiecznym. Zanim jednak ukażą się te wieczne, cierpienie służy ważnym sprawom ludzkiej codzienności, według słów Jezusa skierowanych do siostry Faustyny: „Nie żyjesz dla siebie, ale dla dusz. Z cierpień twoich będą korzystać inne dusze. Przeciągłe cierpienie twoje da im światło i siłę do zgadzania się z wolą moją”. Cierpienie stawia nas przed dziwnym paradoksem, możliwym do zrozumienia jedynie z perspektywy ewangelicznej. Człowiek cierpiący, pokonując myśl koncentrującą go na sobie, wyzwala z siebie miłość skierowaną ku innemu cierpiącemu człowiekowi. Jedno cierpienie jest lekarstwem na inne cierpienie. Wpływanie na ludzi, by mieli światło i siłę do zgadzania się z wolą Bożą, nie wymaga szczególnych warunków zdrowotnych. Wręcz przeciwnie. Im trudniejsze doświadczenia stają się czyimś udziałem, tym ma on większe możliwości pomagania innym.
Mnie oczyszcza jedna tylko rzecz; ogień miłości Bożej.
święta Teresa od Dzieciątka Jezus
Trudy, kłopoty, lęki, cierpienia – to ogień wypełniający życie. Zapaliła go Boża miłość. Często przez niego przechodzimy, bo ma do spełnienia ważną misję. Jej celem jest pokora serca, postawa pokornego pochylenia głowy przed tajemnicą działającego Boga. Psalmista w obliczu ognia życiowych doświadczeń zdobywa się na niełatwe wyznanie: „Dobrze to dla mnie, że mnie poniżyłeś” (Ps 119, 71). I, jakby obawiając się pozostawienia odbiorcy swych modlitewnych przemyśleń w zakłopotaniu nad tym, co powiedział, zaraz dodaje wyjaśnienie: „Bym się nauczył Twych ustaw”. Rozumie, chociaż i dla niego nie jest to łatwe do przyjęcia, wychowawczą rolę trudnych doświadczeń. Wtóruje mu tutaj inny biblijny mędrzec, zachęcając: „Uznaj w sercu, że jak wychowuje człowiek swego syna, tak twój Bóg wychowuje ciebie” (Pwt 8, 5).
Widziałam piękności ziemi, ale moja dusza marzyła o niebie.
święta Teresa od Dzieciątka Jezus
Niebo to piękno o niewyobrażalnym rozmachu i przejawach. Nawet najbardziej zachwycające formy piękna tego świata nie dadzą ludzkiemu sercu pojęcia o pięknie, w którym zanurzona jest wieczność. Jeżeli próba wyrażenia piękna doczesnego myślą lub słowem nastręcza tyle problemów, to cóż powiedzieć o pięknie wiecznym, które pochodzi od Boga, którym emanuje Maryja, każdy anioł i święty, którym cechują się nieskończone przestrzenie przyszłego świata. Niektórym ludziom Bóg uchyla nieco tajemniczej zasłony, pozwalając dotknąć swego piękna. Oni jednak pozostają bezradni, gdy próbują przekazać swoje doświadczenie. Znamy dobrze zmieszanie apostołów Piotra, Jakuba i Jana – świadków przemienienia Jezusa na górze Tabor. Wiemy o podobnych doświadczeniach świętego Pawła Apostoła pod Damaszkiem. Piękno wieczności jest przede wszystkim pięknem Boga. W tym pięknie uczestniczą wszyscy mieszkańcy nieba. Piękno Boga jest ich własnością, dlatego sami są niewymownie piękni. Piękno Boga staje się ich własnym pięknem.
Szkaplerz jest szatą Maryi. Osoba, która go nosi i która – rozumie się – czyni wszelkie możliwe wysiłki, aby się zbawić, nie może wpaść do piekła. Zatem zawsze będę nosić szkaplerz.
błogosławiona Elżbieta od Trójcy Świętej
Żyć maryjną duchowością w znaku szkaplerza to odpowiedzieć w sposób konkretny na pragnienie Jezusa, by wziąć do siebie Jego Matkę i poddać się Jej wpływowi. To uczynić Maryję pierwszą nauczycielką świętości w codziennym życiu; pierwszym wzorem, po który sięgasz, chcąc naśladować Jezusa; pierwszym powiernikiem wszystkich twoich spraw bez wyjątku; właścicielką wszystkiego, czym jesteś i co posiadasz, nie tylko cnót i zwycięstw, ale także każdego grzechu i słabości. Żyć maryjną duchowością w znaku szkaplerza to związać na zawsze z Maryją historię swego życia, swoich zwycięstw i porażek, swoich wiecznych losów po śmierci. To zawierzyć Jej bez zastrzeżeń losy doczesne i wieczne wszystkich twoich bliskich. To rozciągnąć uczucie miłości na wszystkich ludzi, a szczególnie na grzeszników i tych, którzy Boga nie znają. To wprowadzać w czyn dawną, lecz zawsze aktualną maksymę: Jezus zawsze w sercu, Maryja zawsze w myśli.
Te słowa Hioba: „Choćby mnie zabił, jeszcze w Nim ufać będę” urzekały mnie od dzieciństwa. Ale trzeba było wiele czasu, żebym się znalazła na tym stopniu zdania się na Boga.
święta Teresa od Dzieciątka Jezus
Sprawiedliwy Hiob nie traci z pola widzenia wychowawczych działań Boga, wiodących ostatecznie – chociaż poprzez cierpienia – do prawdziwego piękna serca. Mówi o Nim: „Lecz On zna drogę, którą kroczę, z próby wyjdę czysty jak złoto. Moja noga kroczy w ślad za Nim, nie zbaczam, idę Jego ścieżką; nie gardzę nakazami warg Jego i w sercu słowa ust Jego chowam” (Hi 23, 10-12). Cierpiąc, trzyma się z całych sił tego, co w próbie najważniejsze. Ma świadomość, że każde Boże działanie, choćby było dla człowieka trudne i tajemnicze, zmierza ku dobru. Wiara w tę niezawodną miłość Boga nie zmniejszała jego cierpienia. Pozwalała jednak trwać w nim z nadprzyrodzonym sensem.
Pomoc Ducha Świętego potrzebna jest nie tylko w pracy, lecz również w przezwyciężaniu nowych trudności, które mogą tu łatwo powstać. Żadne dzieło duchowe nie rodzi się bez cierpienia. Praca wciąga i pochłania całego człowieka, a temu przecież nie wolno się poddać.
święta Teresa Benedykta od Krzyża
Tradycja duchowości chrześcijańskiej podpowiada nam dwa ważne znaki, po których rozpoznać możemy obecność w naszym sercu Ducha Świętego. Pierwszym jest nadprzyrodzony pokój. Nie jakikolwiek pokój, ale ten, którego udzielić może jedynie Chrystus. „Pokój zostawiam wam, pokój Mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze, ani się nie lęka” (J 14, 27). Doświadczenie tego pokoju rodzi wewnętrzną radość, która trwa pomimo przeżywanych trudności. Drugim znakiem jest cierpliwe oczekiwanie. Cechuje je zawierzenie Bogu i poddanie się Jego woli, chociażby była trudna. Duch Święty pomaga nie tylko poznać bezcenną wartość życiowych doświadczeń, ale i otworzyć się na nie. Pomaga żyć prawdą, że wszystko, co Bóg dopuszcza, chociażby było niezrozumiałe, jest dla człowieka najlepsze i posiada doskonały sens w perspektywie wieczności.
Panu Bogu podoba się w mojej duszy to, że widzi, jak kocham swoją małość i ubóstwo oraz ślepą nadzieję, jaką pokładam w Jego miłosierdziu. To jest mój jedyny skarb.
święta Teresa od Dzieciątka Jezus
Tylko miłość, ta w wydaniu najszlachetniejszym, zdolna jest do kultywowania ewangelicznej cichości i ubóstwa ducha. To postawy, które przybrały formę błogosławieństw: „Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemi, błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie” (Mt 5, 3-11). Cichość i łagodność są sławione w Biblii bardzo często. Ludzie o takim nastawieniu są duchowo prości i ubodzy, umieją zrozumieć i cierpliwie znosić to, co w bliźnim niedoskonałe, zwyciężają zło dobrem, panują nad złością, nie używają przemocy. Cichość nie szuka rozgłosu, uwielbia Boga swą prostotą, dokonuje wielkich dzieł mocą ufności, uczy mądrej współpracy z Jezusem, bo tam, gdzie Jezus, tam jest często dużo tajemnic. Ubogi duchem w biblijnej myśli to człowiek samotny, pokorny, pozbawiony ludzkiej ochrony. Schronienie, ufność i otuchę znalazł w Bogu. Otworzył się na Stwórcę nie w jakiś ogólny sposób, lecz w bardzo konkretny, przejawiający się poszukiwaniem Jego woli.
Bardziej Bóg docenia w tobie pragnienie oschłości i cierpienia z miłości niż wszystkie pociechy, myśli i wizje duchowe, jakie mógłbyś mieć.
święty Jan od Krzyża
Bez wiary błędnie będziesz oceniać dokonujące się w twoim życiu doświadczenia. Cierpienie możesz uznać za stratę, a pociechę, wzniosłe myśli i duchowe doznania za największy zysk. Bóg widzi to zupełnie inaczej. Możesz rozminąć się z zamysłem Jego odwiecznej Mądrości, która prowadzi przez oschłości ducha, by pomóc ci odkryć prawdę o charakterze twojej duchowości, jak bardzo jest sentymentalna i narcystyczna. Chciałoby się brać, korzystać, doświadczać, nie dając w zamian nic, co kosztuje. Możesz rozminąć się z zamysłem Jego odwiecznej Mądrości, która ujawnia się w upokorzeniach i trudach ludzkiej egzystencji. Możesz przejść obok takich doświadczeń obojętnie, nie domyślając się nawet, że stanowią dar, dzięki któremu dostrzeżesz spoczywającą na twej głowie koronę wyniosłości. Czasami nie jedną koronę, lecz kilka.
Tylko Bóg wie, ile mnie kosztowało pozbycie się tej pychy czy próżności, jaka zawładnęła moim sercem, kiedy podrosłam.
święta Teresa od Jezusa z Los Andes
O jednym z powodów, dla którego doświadczamy własnej nędzy i słabości, święty Ignacy z Loyoli napisał: „Bóg daje nam poznanie i uświadomienie sobie, żebyśmy mogli wewnętrznie odczuć, że sami z siebie nie możemy ani uzyskać, ani zatrzymać wielkiej pobożności, mocnej miłości, łez ani żadnej innej pociechy duchowej, ale że to wszystko jest darem i łaską Boga. Żebyśmy nie panoszyli się w cudzym gnieździe i nie doprowadzali naszego umysłu do jakiejś pychy lub próżnej sławy, przypisując sobie samym pobożność lub innego rodzaju pocieszenia duchowe”. W życiu zawsze pojawiać się będą pokusy pysznienia się z osiągnięć i przypisywania sobie dokonań. Gdy doświadczasz własnej słabości i nędzy, Bóg pokazuje ci, kto jest prawdziwym autorem dzieł i twego duchowego postępu. „Wszystko jest łaską” – napisała kiedyś święta Teresa od Dzieciątka Jezus. Zarówno przed nią, jak i po niej wszyscy wielcy przyjaciele Boga na klęczkach odkrywali to samo: nic z siebie nie mogę, jeśli mam cokolwiek dobrego, mam to za łaską Boga. Moją własnością jest wyłącznie grzech.
Doskonała miłość polega na tym, by znosić braki innych, nie dziwić się ich słabościom, budować się najmniejszymi nawet aktami cnót, które u nich dostrzegamy.
święta Teresa od Dzieciątka Jezus
Opowiadają, że do świętego Wincentego Ferreriusza przyszła kiedyś pewna kobieta i zaczęła się uskarżać na swego męża. Święty postanowił dać jej środek, który sprawi, że do ich domu wróci pokój. „Idź do naszego klasztoru – powiedział – i powiedz furtianowi, żeby dał ci trochę wody z klasztornej studni. A kiedy twój mąż wróci do domu, wypij odrobinę tej wody. Trzymaj ją jednak ostrożnie w ustach, a zobaczysz rzecz niebywałą”. Kobieta wiernie wykonała polecenie Świętego. Kiedy mąż wrócił do domu i zaczął dawać upust swej niecierpliwości i złemu samopoczuciu, żona szybko sięgnęła po cudowną wodę i zacisnęła wargi, aby nie uronić z ust ani kropli. I rzeczywiście, wkrótce mąż zamilkł. Tego wieczoru burza minęła nadzwyczaj szybko. Jeszcze kilka razy kobieta użyła tajemniczego środka; zawsze z tym samym cudownym skutkiem. Mąż od tej pory stał się dużo lepszym człowiekiem, a nawet zaczął podziwiać jej łagodność i cierpliwość. Kobieta poszła ponownie do świętego Wincentego, by opowiedzieć mu o działaniu cudownej wody. Święty wyjaśnił jej: „Woda z klasztornej studni nie sprawiła żadnego cudu. Cud zawdzięczasz milczeniu. Wcześniej swoimi odpowiedziami doprowadzałaś męża do pasji. Twoje milczenie wyciszyło go i złagodziło jego zachowanie”.
Gdy nadejdzie chwila próby, staw się zaraz w obecności Boga, Matki Najświętszej i wszystkich świętych, a szczególniej tych, których kochasz najwięcej. Oni są blisko ciebie, razem ze wszystkimi chórami aniołów, patrzą na ciebie i czekają wyniku walki; zachęcają cię do wierności i modlą się za ciebie.
święty Rafał od św. Józefa
Człowiek, cierpliwie znosząc utrapienie, staje się wypróbowanym w ufności – probatus. Bycie wypróbowanym powinno stać się powodem radości, ponieważ jest warunkiem przynależności do Boga. Sytuacje trudne to jakby drzwi, które co jakiś czas stają na drodze życia; drzwi, przez które trzeba przejść, aby stać się dojrzalszym. Przed Bogiem nie można stanąć w sposób przypadkowy, nieświadomy, nieoczyszczony, z miłością, która nie została sprawdzona. Taki jest sens życiowych zmagań. Apostoł Jakub nawołuje wprost do radości z ich zaistnienia: „Za pełną radość poczytujcie to sobie, bracia moi, ilekroć spadają na was różne doświadczenia. Wiedzcie, że to, co wystawia waszą wiarę na próbę, rodzi wytrwałość” (Jk 1, 2). Boża mądrość wyraźnie wskazuje na taki sens trudnych doświadczeń ustami biblijnego mędrca: „Choć nawet w ludzkim rozumieniu doznali kaźni, nadzieja ich pełna jest nieśmiertelności. Po nieznacznym skarceniu dostąpią dóbr wielkich, Bóg ich bowiem doświadczył i znalazł ich godnymi siebie. Doświadczył ich jak złoto w tyglu i przyjął jak całopalną ofiarę” (Mdr 3, 4-6. 9).
Moje serce jest pełne pokoju, niczym spokojne jezioro lub pogodne niebo; nie żal mi życia tego świata, moje serce odczuwa pragnienie wód życia wiecznego!
święta Teresa od Dzieciątka Jezus
Mawiamy nieraz, że ufność złożona w Jezusie jest kotwicą człowieka odbywającego podróż przez morza tego życia. Kotwica to symbol zawierzenia, pewności i pokoju. Okazuje się niezastąpioną pomocą, gdy przychodzą kryzysy burzące nasz dotychczasowy porządek. Takie próby są jak burza na morzu, która pozbawia dotychczasowych punktów odniesienia. Gdy twoja sytuacja była jak ciche morze, czyli gdy wszystko się układało, łatwo było orientować się w wydarzeniach. Horyzont był w zasięgu wzroku, bez przeszkód mogłeś ustalać punkt swego położenia. Gdy przychodzi burza, wszystkie takie punkty odniesienia znikają. Trudno jest w ogóle odróżnić przestrzeń nieba od przestrzeni wody; horyzont staje się nieosiągalny. Wówczas tak bardzo prawdziwie brzmią słowa: „Jezus jest kotwicą ludzkiej duszy”. Gdy przychodzą trudności, jedynym punktem zaczepienia pozostaje zdanie się na Jezusa, wiara w Jego bliskość. I to jest istota próby: powierzyć się Mu – jak kotwicy – wbrew temu, co widzą oczy i czego domyśla się rozum. „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli” (J 20, 29).
Trzeba się oddać całkowicie w ręce Boga, nie licząc na żadne ludzkie oparcie. Wtedy bezpieczeństwo staje się tym głębsze i piękniejsze.
święta Teresa Benedykta od Krzyża
W codziennych okolicznościach życia sięgaj często po oręż ufności, która podpowiada, że na czas próby masz wystarczającą łaskę i nigdy nie jesteś pozostawiony sam. Rezygnacje są najboleśniejszą raną zadawaną Sercu Jezusa. Są niemym oskarżeniem pod Jego adresem, że nie przyszedł z pomocą. Po wtóre, są często wynikiem uprzedzającego zniechęcenia, ponieważ pojawiają się na samą myśl o tym, że wytrwanie w trudnej sytuacji będzie trochę – a może i dużo – kosztować, że trzeba będzie zawalczyć o siebie. Świat ludzkiego wzrastania zna bardzo dobrze rezygnacje i kapitulacje na samą myśl o czekającym człowieka wysiłku. Do zrozumienia tej tajemnicy potrzeba pokory. Sposób, w jaki Bóg nas kocha i kształtuje, nie jest w pełni dostępny naszemu poznaniu. Pełnia poznania pojawi się w niebie. Tutaj potrzebujemy ufności dziecka, by zrozumieć chociaż tyle, że dopuszczane przez Boga trudności są sposobem kochania.
Będę żyć życiem wiary, patrząc na wszystko z nadprzyrodzonego punktu widzenia, i odzwierciedlać Chrystusa w moich czynnościach niczym w zwierciadle.
święta Teresa od Jezusa z Los Andes
Wiara decyduje o postawach, jakie przyjmujemy. Tam, gdzie występuje, rodzi zdolność trwania w trudnościach, odwagę ofiarowania siebie, a nawet decyzję wydania swego życia za innych. Tam, gdzie jej nie ma, nie ma też nadziei, a życie kończy się druzgocącą klęską, nierzadko połączoną z buntem przeciw Bogu. Święty Paweł Apostoł wyjaśnia nam, że człowiek, który żyje poza światem wiary, nie może pojąć spraw Bożych. Jest ślepy na to wszystko, co Boża mądrość skryła w wydarzeniach, szczególnie tych połączonych z cierpieniem. Ten rodzaj ślepoty jest tragiczniejszy od braku fizycznego wzroku, ponieważ zamyka człowieka na przyjęcie Bożego działania przybranego w płaszcz mozołu codzienności, zmagań i cierpień, tego wszystkiego, co nazwane zostało „głupstwem w oczach świata”. To, co niedoskonałe, naznaczone bólem, wzgardzone i niepozorne często staje się narzędziem upokorzenia ludzkiej pychy, arogancji i wyniosłości.
Ludzie, którzy są podobni do aniołów, dopóki żyją na ziemi, mogą pewnego dnia stać się gorszymi niż źli aniołowie, i trzeba się wiele modlić, ażeby się nie potępili.
święty Rafał od św. Józefa
W Księdze Apokalipsy świętego Jana Apostoła odnaleźć możemy piękny i wymowny obraz Jezusa pukającego do drzwi ludzkich serc. „Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną” (Ap 3, 20). Stoi u drzwi i puka, a więc nie wdziera się siłą, nie taranuje drzwi, nie wprasza się nachalnie. Jezus pukający do drzwi i proponujący swą miłość jest jednym z ulubionych ewangelicznych tematów malarskich. Niektórzy artyści, malując tę scenę, umieszczali w odrzwiach domu drzwi bez zewnętrznej klamki. Jezus nie może sam otworzyć tych drzwi. Może je otworzyć ich właściciel, od wewnątrz. Ten obraz podarowany nam przez Jezusa naprowadza nas na ślad tragedii, która może mieć miejsce na progu wieczności między Bogiem a niektórymi Jego dziećmi. Ludzkie serce może nie chcieć kochać. Swą decyzję na „nie” może potwierdzić i w procesie umierania, i po przekroczeniu progu śmierci. To ludzkie „nie”, wypowiedziane w chwili poznania pełnej prawdy, jest straszną tajemnicą, której losy pozostawiamy zawsze pełnemu miłosierdzia Sercu Jezusa.
Życie tak szybko mija, że doprawdy lepiej trochę pocierpieć i zdobyć piękną koronę, niż bez cierpienia osiągnąć jedynie zwyczajną.
święta Teresa od Dzieciątka Jezus
Zdarza się, że zajęty sobą i problemami wypełniającymi życie nie zauważasz mijającego bezpowrotnie czasu. Godziny, minuty i sekundy płyną wartko jak wody strumienia, unosząc cię ze sobą. Czasami skupiony jesteś nad ulotnym szczęściem, które przynosi chwila, innym razem liczysz bolesne doświadczenia. Każdy odcinek czasu jest darem jednorazowym. Nie masz możliwości swobodnego przemieszczania się w nim. Nie cofniesz się, by odwrócić to, co okazało się krzywdą, by uzupełnić to, co zaniedbałeś, by pozbierać to, co nieroztropnie porozrzucałeś. Odpowiedzialność za sposób przeżywania godzin i minut jest ogromnym wyzwaniem, bo żyjesz nie dla doczesności, lecz dla wieczności. Płynąc z nurtem czasu, wcześniej czy później dobijesz do przystani. Czekać tam będzie Jezus, który przygarnie cię z miłością, ale też poprosi o ważną rzecz: „Moje dziecko, pokaż mi, co zrobiłeś ze swoim życiem!”.