Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
„Ateizm jest odpowiedzialny za zbrodnie Stalina, Hitlera i Pol Pota. Ateiści nie uznają żadnych wartości. Ateizm to po prostu inna religia…”
Na pewno słyszałeś takie rzeczy o ateizmie i ateistach, a jeśli nie takie, to bar-dzo podobne. Twierdzenia te są, rzecz jasna, fałszywe, ale to nie przeszkadza, by powtarzano je od lat. Tego typu ataki na ateizm często wyrastają z silnych emocji, pewnie dlatego, że zagraża on wartościom kojarzonym z religią (przy-najmniej w mniemaniu tych, którzy czują się w obowiązku jej bronić). Gdy ktoś przyzna się do ateizmu, natychmiast zostaje zarzucony gradem (dyżurnych, chciałoby się rzec) pytań:
* Co zostaje z moralności, jeśli odrzucimy boga? * Jaki jest cel życia, jeśli nie ma boga? * Jeśli nie wierzysz w boga, jak w ogóle możesz być czegokolwiek pewien? * Do kogo człowiek ma zwrócić się w kłopotach, jeśli bóg nie istnieje? * Kto nagrodzi dobro i ukarze zło, skoro nie ma nic po śmierci? * Jak bez boga oprzeć się ateistycznemu komunizmowi? * Co z przyrodzoną godnością człowieka i świę-tością ludzkiego życia, jeśli nie stoi za nimi bóg? * Jak bez boga człowiek może osiągnąć szczęście? [z „Wprowadzenia”].
50 mitów o ateizmie to książka, która pokazuje, jak na takie (absurdalne w większości) pytania logicznie i rzeczowo odpowiadać.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 508
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Strona redakcyjna
Copyright © 2013 by Russell Blackford, Udo Schüklenk
Originally published by John Wiley & Sons Inc.
Tytuł oryginału: 50 great myths about atheism
Copyright © 2014 for this edition and for Polish translation by Wydawnictwo CiS
Projekt okładki: Studio Gonzo & Co.
Korekta: Joanna Rzepa
Wszelkie prawa zastrzeżone. Reprodukowanie, kodowanie w urządzeniach do przetwarzania danych, przesyłanie drogą elektroniczną (przewodowo i bezprzewodowo), odtwarzanie w jakiejkolwiek formie w wystąpieniach publicznych w całości lub w części tylko za wyłącznym, pisemnym zezwoleniem właściciela praw autorskich.
Wydanie I
Stare Groszki 2014
Adres redakcji:
Wydawnictwo CiS
Opoczyńska 2A/5
02-526 Warszawa
e-mail: [email protected]
www.cis.pl
ISBN (e-book) 978-83-61710-58-5
Publikację elektroniczną przygotował:
WPROWADZENIE
• „Ateizm jest odpowiedzialny za zbrodnie Stalina, Hitlera i Pol Pota”
• „Ateiści nie uznają żadnych wartości”
• „Ateizm to po prostu inna religia”
Na pewno słyszałeś takie rzeczy o ateizmie i ateistach, a jeśli nie takie, to bardzo podobne. Twierdzenia te są, rzecz jasna, fałszywe, ale to nie przeszkadza, by powtarzano je od lat.
Ataki na ateizm często wyrastają z silnych emocji, pewnie dlatego, że zagraża on wartościom kojarzonym z religią (przynajmniej w mniemaniu tych, którzy czują się w obowiązku jej bronić). Gdy ktoś zatem przyzna się do ateizmu, natychmiast zostaje zarzucony gradem (dyżurnych, chciałoby się rzec) pytań:
* Co zostaje z moralności, jeśli odrzucimy boga? * Jaki jest cel życia, jeśli nie ma boga? * Jeśli nie wierzysz w boga, jak w ogóle możesz być czegokolwiek pewien? * Do kogo człowiek ma zwrócić się w kłopotach, jeśli bóg nie istnieje? * Kto nagrodzi dobro i ukarze zło, skoro nie ma nic po śmierci? * Jak bez boga oprzeć się ateistycznemu komunizmowi? * Co z przyrodzoną godnością człowieka i świętością ludzkiego życia, jeśli nie stoi za nimi bóg? * Jak bez boga człowiek może osiągnąć szczęście? (Smith 1979, 6)
Jest takie znane powiedzenie o propagandzie — i to raczej autentyczne, nie mit (Macdonald 2007, 38) — które mówi, że kłamstwo powtarzane wystarczająco często staje się prawdą. Tak istotnie może się stać, zwłaszcza gdy ludzie, którzy takie kłamstwo powtarzają, kontrolują znaczną część środków masowego przekazu. Mieliśmy zresztą do czynienia z dokładnie taką sytuacją podczas pisania tej książki, a kłamstwo — mit, zgodnie z terminologią w niej przyjętą — dotyczyło nie byle kogo, bo prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej Baracka Obamy. Otóż Fox News, pokonani kontrkandydaci i setki innych, którym nie w smak była prezydentura Obamy, na prawo i lewo zaczęli trąbić, że nielegalnie objął on swoje stanowisko, bo zgodnie z amerykańską Konstytucją prezydentem może być tylko ktoś, kto urodził się na terenie Stanów Zjednoczonych, a Obama warunku tego nie spełnia. Doszło wtedy do wydarzenia bez precedensu w całej amerykańskiej historii — nowo wybrany prezydent został zmuszony do opublikowania swojego pełnego aktu urodzenia, bo tylko w ten sposób mógł udowodnić, że urodził się na Hawajach. Cały czas tak mówił, ale to, jak widać, nie wystarczyło.
U szczytu tej antyprezydenckiej mitotwórczej kampanii — takie przynajmniej wyniki przyniosło jedno z badań opinii publicznej — większość republikańskich wyborców z Południa Stanów nie wierzyła, że Obama jest Amerykaninem z urodzenia (28 procent respondentów stwierdziło, że na pewno nie jest, a 30 procent nie było pewnych, czy można mu wierzyć). Nawet jeśli te 30 procent zaliczymy do wątpiących, to niemal co trzeci republikanin kupił tę bajeczkę. To pokazuje, jak łatwo zainfekować mitem tych, którzy chcą w niego uwierzyć.
DLACZEGO MAMY PRZEJMOWAĆ SIĘ MITAMI?
Uznaliśmy, że warto i trzeba przyjrzeć się najpopularniejszym mitom na temat ateizmu i ateistów, choćby po to, by odpowiedzieć na pytanie, czy mają one jakiekolwiek sensowne podstawy, czy po prostu mamy do czynienia ze (świadomymi?) kłamstwami tych, którzy je rozpowszechniają. Trudno bowiem potraktować je jako dowcip, skoro wiara przynajmniej w niektóre z tych mitów miała — i ma! — bardzo groźne, często tragiczne konsekwencje dla ludzi otwarcie deklarujących ateizm, a nawet dla tych, których tylko o ateizm posądzano. Przez wieki ateiści byli — a gdzieniegdzie nadal są — wsadzani do więzień, torturowani, a bywało, że zabijani za odwagę porzucenia religii. I to nie tylko któregoś z monoteizmów.
Również współcześnie zdarzają się może mniej, ale też tragiczne historie — i to w krajach demokratycznych — o czym świadczyć może historia Damona Fawlera. Ten młody człowiek był uczniem Bastrop High School w Luizjanie i kiedy dowiedział się, że w planie uroczystości zakończenia roku szkolnego znalazła się modlitwa, zwrócił się do władz szkolnych z żądaniem jej wycofania, argumentując — słusznie zresztą — że modły w publicznej szkole są sprzeczne z amerykańską konstytucją. Początkowo żądanie Fawlera nawet uwzględniono, ale potem sytuacja wymknęła się spod kontroli. Świeżo upieczony absolwent lokalnego liceum stał się przedmiotem powszechnego ostracyzmu, uczniowie (i nie tylko oni) grozili mu — anonimowo, oczywiście — pobiciem, a nawet śmiercią. Jak widać, nawet w XXI wieku i nawet w Stanach Zjednoczonych ktoś, kto domaga się egzekwowania swoich konstytucyjnych praw — bo to na mocy Konstytucji właśnie zagwarantowana jest nieobecność religii w szkole publicznej — może narażać się na szykany i na niebezpieczeństwo (Christina, 2011).
Badania socjologiczne pokazują, że w dzisiejszej Ameryce ateiści stanowią najbardziej nielubianą mniejszość — deklarowana niechęć do nich jest wyższa niż do Afroamerykanów, homoseksualistów, muzułmanów i nielegalnych imigrantów. Badania te przynoszą jeszcze jedną ciekawą informację. Otóż większość Amerykanów uważa się za dobrych ludzi w odróżnieniu od... tak — najczęściej od ateistów! (Edgell et al 2006). I kolejna rzecz, tym razem oczywisty przykład nieprzestrzegania prawa — okazało się, że w niektórych stanach ateiści nadal nie mogą pełnić obieralnych urzędów, na co skądinąd i tak mieliby niewielkie szanse, bo ponad 40 procent Amerykanów deklaruje, że nigdy nie zagłosowałoby na ateistę (an., „The Economist”, listopad 2012).
IDENTYFIKOWANIE MITÓW
Czasem trudno wskazać, z jakim mitem mamy w konkretnej sytuacji do czynienia, choćby z tego względu, że często ludzie przyrządzają z nich koktajl — biorą kilka, mieszają w różnych proporcjach i voila!, mamy mit całkiem nowy. Przykłady? Często można usłyszeć, że wszyscy ateiści są pozbawieni zasad moralnych — jesteśmy szkodnikami, egoistami i nihilistami najgorszego sortu. Zgodnie z innym mitem, ateiści częściej od wierzących popełniają różne odrażające zbrodnie. Teraz wystarczy składniki zmieszać (nie wstrząsając!) i już rodzi się mit nowy — ateiści pozbawieni są kręgosłupa moralnego, co sprawia, że częściej popadają w konflikt z prawem. W jednym z badań, z których korzystaliśmy, pewien respondent stwierdził na przykład: „Nie powiedziałbym raczej [...] że więzienia zapełniają konserwatywni chrześcijanie głosujący na republikanów. Nie. Zapewne głównie siedzą w nich ludzie, którym obca jest wszelka duchowość i wiara” (ibid., 2006). To oczywiście kompletnie fałszywe twierdzenie, ale za to bardzo typowe oszczerstwo rzucane na ateistów.
Przechodzimy w ten sposób do kwestii bardzo dla nas ważnej. W ciągu długich miesięcy, jakie spędziliśmy nad przygotowywaniem tej książki, wielokrotnie zadawaliśmy sobie pytanie, w którym miejscu postawić granicę między mitami — o tych chcieliśmy pisać — a poglądami, które jakoś można uzasadnić, ale z którymi osobiście się nie zgadzamy. Z tego właśnie względu bardzo starannie i uważnie dobraliśmy pięćdziesiąt mitów, którymi poniżej zajmiemy się bardziej szczegółowo. We wszystkich przypadkach — jesteśmy tego pewni — przedstawiamy zatem naszym Czytelnikom twierdzenia o ateizmie (i ateistach), które, jeśli nie są ewidentnie fałszywe, to przynajmniej głęboko mylące. Każdorazowo też będziemy dokładniej wyjaśniać, z jakiego typu mitem mamy w danym momencie do czynienia.
W tych kilku przypadkach, gdy do mitów zaliczamy twierdzenia, które — formalnie przynajmniej rzecz ujmując — można uznać za prawdziwe, wyjaśniamy szczegółowo, co jest dla nas dyskusyjne, jak wtedy, gdy analizujemy pogląd, że „ateiści nie uznają świętości ludzkiego życia”. Cóż, pewnie rzeczywiście nie (a przynajmniej wielu z nas nie ocenia życia w takich kategoriach), problem polega jednak nie na tym, a na tym, że najpierw należałoby szczegółowo rozważyć (i udowodnić!) milcząco przyjęte tu założenie, jakoby ludzkie życie taką przyrodzoną godność i świętość miało. Warto też przeanalizować implikacje tegoż mitu dla naszej moralności i stosunku do innych istot ludzkich. Pomyślmy zresztą — mamy wiele powodów, by odnosić się do innych ludzi uprzejmie i z szacunkiem, i czy istotnie niezbędna jest do tego tak górnolotna idea, jak założenie o świętości ludzkiego życia albo przyrodzonej godności człowieka. Czy zwykła ludzka moralność bez tego jest niemożliwa? W takich przypadkach precyzyjnie zaznaczamy, co my uznajemy za twierdzenie fałszywe, a własny osąd pozostawiamy Czytelnikowi. W każdym razie bardzo staramy się nie wprowadzać Go w błąd i jasno deklarujemy, co uważamy za ewidentną nieprawdę, a co tylko za tendencyjny zarzut lub nadmierne uproszczenie, czy wreszcie za zwykłą intelektualną nieuczciwość. My wobec omawianych mitów taką uczciwość chcemy zachować: jeśli w którymś z nich tkwi, jak to się mówi, ziarno prawdy — przyznajemy to. Chcemy, by inni oceniali nas uczciwie, więc sami też musimy być wobec siebie szczerzy.
CZY LUDZIE RZECZYWIŚCIE WIERZĄ W TAKIE MITY?
Pewnie część z Was, czytając tę książkę, będzie zadawać sobie po cichu (albo nie po cichu) pytanie, czy aby nie wymyśliliśmy omawianych w niej mitów, bo przecież ludzie nie mogą być aż tak głupi i naiwni, by wierzyć w podobne nonsensy. Innymi słowy, czy nie ustawiamy sobie przeciwnika tak, by łatwiej było go zaatakować i ośmieszyć. Istotnie, mieliśmy z tym pewne problemy i dlatego za każdym razem staramy się podawać konkretne przykłady. Zwykle (choć zdarzają się odstępstwa) od przykładu właśnie rozpoczynamy prezentację mitu. Tak więc nikt nie powinien zakończyć lektury naszej książki z wrażeniem, że walczymy z wyimaginowanym wrogiem.
CZYM JEST ATEIZM?
A czym w ogóle jest ateizm? To ważne pytanie i nie da się uniknąć związanych z nim kontrowersji. Do części z nich nawiążemy jeszcze przy omawianiu pierwszej porcji mitów, na razie zaś poprzestaniemy na krótkiej prezentacji naszego podejścia.
Zacznijmy może od tego, że nawet sami ateiści — i tworzone przez nich organizacje — często spierają się co do tego, jakie powinno być „prawidłowe” ateistyczne podejście do kwestii istnienia bogów, w tym boga wielkich religii monoteistycznych: chrześcijaństwa, islamu i judaizmu. Zdaniem części przedstawicieli naszego środowiska ateistą jest po prostu ten, kto nie wierzy w boga; niektórzy dodają, że ateizm obejmuje też przekonanie, że są niekwestionowalne dowody na nieistnienie tego typu bytów, inni twierdzą jednak, że takie dowody są niepotrzebne. To ktoś, kto wierzy w boga (albo bogów), ma dostarczyć dowody, że taki byt istnieje. Poza tym mamy jeszcze humanistów, sekularystów, agnostyków... i wszyscy mają własny pogląd na tę sprawę. Oczywiście ludzie mają prawo sami decydować, jak chcą się określić, a my jesteśmy jak najdalsi od tego, by każdego, kto nie czuje w sobie „łaski wiary”, wrzucać do worka z etykietką „ateista”. Bo co na przykład z agnostykami, czyli tymi, którzy zdecydowali się zawiesić swój sąd w kwestii istnienia/nieistnienia boga (a także bogów i panteonów bóstw). Zwolennicy tego poglądu mogą nam zawsze przypomnieć etymologię określenia agnostyk — to zaprzeczenie wiedzy (gnosis), a nie boga. Nie chcemy nikogo namawiać, by swego agnostycyzmu się wyrzekł, zwracamy jednak uwagę, iż bardzo wiele spośród omawianych tu mitów odnosi się tak samo do agnostyków, jak i do ateistów.
Religijni adherenci i apologeci mają często sprecyzowane poglądy na to, z kim muszą walczyć. Taki Alister McGrath (2004, 174-175) twierdzi na przykład, że traktowanie jako ateistów wszystkich, którzy nie wierzą w istnienie boga czy bogów, to tylko wybieg, mający skryć prawdziwe oblicze ateizmu i stworzyć wrażenie, że ma on całe mnóstwo popleczników. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że to komunizm, a nie ateizm zauroczył McGratha, gdy był on jeszcze młodym człowiekiem, gdyż w nim właśnie dostrzegł metodę radykalnego wykorzenienia religii i całościowej przebudowy świata (ibid. 177). Później przeżył przełom i jak każdy neofita rzucił się do gardła odrzuconej wierze. Lektura książki McGratha The Twilight of Atheism jednoznacznie dowodzi, że ten oksfordzki teolog praktycznie utożsamia ateizm z komunizmem, i to w marksistowsko-leninowskiej (czyli stalinowskiej) wersji. Takie zrównanie ateizmu z totalitaryzmem jest jednym z mitów, które demaskujemy w naszej książce. Piszący trzydzieści lat wcześniej (i nieżywiący McGrathowskich resentymentów) George H. Smith nie miał tego typu problemów ani zmartwień i przyjął bardzo szeroką definicję ateizmu, uznając, że to po prostu to samo, co „brak przekonań religijnych”. Dla Smitha każdy, kto nie wierzy w boga lub bogów, jest zatem ateistą (Smith 1979, 7). Na potrzeby naszej książki przyjęliśmy podobną definicję, którą dobrze ilustruje też propozycja sformułowana przez studencką grupę „Oxford University’s Atheists, Secularists and Humanists”, do której dołączyć może każdy, kto zadeklaruje, że nie wierzy w boga. Nie będziemy się więc dalej zajmować epistemologicznymi kontrowersjami między ateistami ani sporami o najskuteczniejszą polityczną strategię umożliwiającą osiągnięcie celów, jakie te środowiska sobie stawiają. To ważne kwestie, ale nie one są tematem naszej książki. Zachęcamy jednak, by zapoznać się z nimi samodzielnie (patrz np. Cimino 2007).
Wszystkich, których martwi, że nasza definicja jest zbyt szeroka, chcielibyśmy jednak uspokoić, że nakładamy na nią pewne ograniczenia. Nasze zainteresowania nie obejmują na przykład dzieci, zbyt małych, by świadomie rozstrzygać kwestie wiary i niewiary. Mity, o których będziemy tu mówić, dotyczą bardziej deklaratywnych i wolicjonalnych postaci ateizmu — dotyczą ludzi, którym znana jest idea boga i którzy ją odrzucili (lub nigdy jej nie zaakceptowali) po świadomym namyśle. Innymi słowy, przedmiotem naszego zainteresowania są autonomiczne i myślące jednostki. Wiemy oczywiście, że filozofowie moralności wciąż spierają się, co to znaczy być autonomiczną jednostką, ale to kolejny filozoficzny spór, którym nie będziemy się tu zajmować — kierujemy naszą książkę do tych po prostu Czytelników, którzy na podstawie posiadanych informacji zdolni są podjąć świadomą decyzję, czy są ateistami, czy też uznają istnienie boskości w tej czy innej formie (Dworkin 1988).
JAKIMI KRYTERIAMI KIEROWALIŚMY SIĘ, WYBIERAJĄC MITY?
To dobre pytanie! Wiele z nich wybrało się niejako samo — to wciąż powracające w publicznej debacie o ateizmie zarzuty. Konsultowaliśmy zresztą nasz wybór dość szeroko, głównie przez sieć nieformalnych kontaktów, by nie pominąć żadnego z najważniejszych i najczęściej się pojawiających. Rzecz jasna, nie jest to procedura naukowa, i nie zamierzamy nikogo przekonywać, że przedstawiliśmy tu reprezentatywną próbkę najpowszechniej występujących mitów o ateizmie z całego świata. Poza tym — czego nie kryjemy — przyznaliśmy pewne preferencje tym mitom, z którymi sami najczęściej się stykaliśmy w dyskusjach o bogu i religii, w których uczestniczyliśmy. Jeśli jednak ktoś ma do zaproponowania jakiś inny, pominięty przez nas mit, będziemy wdzięczni za przesłanie go nam — może uda się go uwzględnić w kolejnych wydaniach tej książki.
CZY USTAWIAMY SOBIE PRZECIWNIKA?
Spodziewamy się rozmaitych zarzutów pod adresem naszej książki, a powyższy jest jednym z tych, przed którymi istotnie bardzo trudno się bronić. Część z naszych krytyków na pewno uzna, że poszliśmy na łatwiznę i wybraliśmy sobie takie mity, w które wierzą tylko bezrozumni fanatycy, a tymczasem powinniśmy ustosunkowywać się do poważnych religijnych poglądów i tez, tyle że to byłoby dla nas zbyt trudne. Tym zarzutem zajmiemy się między innymi przy omawianiu Mitu #35, znamy go bowiem doskonale. Gdybyśmy — by wyjaśnić, czemu trudno nam z tego typu krytykami polemizować — mogli posłużyć się metaforą, sięgnęlibyśmy po przykład piłkarski — to tak, jak grać w meczu, w którym ktoś ciągle przestawia bramki. Za każdym razem, gdy wykażemy, że jakiś sąd istotnie jest niczym więcej niż mitem, słyszymy: „No tak, ale nie ustosunkowaliście się przecież do... (tu pojawia się teza jedynie minimalnie i w nieistotnych szczegółach różniąca się od poprzedniej)” albo: „A czemu pominęliście interpretację, którą przedstawił teolog X?!”. I tak w kółko. Tymczasem po prostu nie da się w detalach omówić wszystkich argumentów, jakimi posługują się religijni apologeci, ani nawet tych, które przywołują apologeci wiary z naukowym cenzusem. Jest tego zbyt wiele! To, co mogliśmy zrobić i co gwarantujemy, to że najwyżej cenionych spośród tego grona cytujemy w naszej książce rzetelnie (i ze wskazaniem źródła). Z pełną świadomością za to tych obrońców wiary, których intelektualna miałkość nie budzi żadnych wątpliwości, przywołujemy anonimowo, aczkolwiek ich — często bardzo wpływowe i kulturowo znaczące — poglądy też staramy się przedstawiać jak najuczciwiej. Oczywiście nie wszyscy muszą się z nami zgodzić i zapewne znajdą się tacy, którzy nadal będą twierdzić, że opisaliśmy tu X-a, a nie Y-a, bo z jego (lepszą!) argumentacją już byśmy sobie nie poradzili. Jeśli ktokolwiek z Czytelników jest tego zdania, prosimy o wskazanie nam tych „lepszych” argumentów i ich autora, a spróbujemy ustosunkować się do nich w innej książce (lub kolejnych wydaniach tej). Z góry ostrzegamy jednak, że każdy taki wybór może zostać przez kogoś zakwestionowany...
CZY POKONALIŚMY TEIZM?
To pytanie, przed którym nie sposób uciec — czy sądzimy, że udało nam się wygrać z teizmem? Odpowiedź jest oczywista — nie uważamy tak! Gdybyśmy tak uznali, byłby to jaskrawy przejaw myślenia życzeniowego. Obalamy tu wiele (często powszechnie podzielanych) fałszywych poglądów na temat ateizmu, ale czy z tego wynika logiczny wniosek, że ateizm jest „prawdziwy”? Nie! Poza wszystkim, do czego już się przyznaliśmy, nie ustosunkowaliśmy się tu do wszystkich argumentów, jakie wysuwają religijni apologeci, co automatycznie oznacza, że nie możemy stwierdzić, że dowiedliśmy, że racja jest po stronie ateizmu. W końcu naszym celem było jedynie obalenie najsilniej utrwalonych mitów o „bezbożnikach”.
W długim, kończącym naszą książkę rozdziale Narodziny współczesnego ateizmu wysuwamy jednak nieco dalej idące wnioski. Nie jest on oczywiście ostateczną rozprawą z teizmem, ale pozwalamy w nim sobie na formułowanie postulatów bardziej jednoznacznych. Chcieliśmy w nim przedstawić zarys własnych poglądów, a jednocześnie zaoferować Czytelnikom intelektualne narzędzia przydatne w toczącej się od wieków filozoficznej debacie między wierzącymi a niewierzącymi. Gdybyśmy spróbowali przedstawić wszystkie znane nam argumenty przemawiające za odrzuceniem religii (wszelkich religii), wymagałoby to od nas napisania odrębnej książki (pewnie nawet niejednej). Dlatego tym razem ograniczamy się jedynie do przedstawienia historycznego zarysu rozwoju ateizmu, tłumaczymy, dlaczego tradycyjne dowody na rzecz istnienia boga okazały się po dokładniejszym przyjrzeniu tak niekonkluzywne, i wreszcie opisujemy relacje między religią a nauką.
To powinno wystarczyć, naszym zdaniem przynajmniej, by ukazać sensowność postaw ateistycznych i wskazać główne problemy, jakie stwarzają ich religijne alternatywy.
Koniec wersji demonstracyjnej.