139,90 zł
Książka zawiera dogłębne omówienie zasad terapii akceptacji i zaangażowania oraz sposobów ich wykorzystania w obszarze stosowanej analizy zachowania. Autorzy podkreślają konieczność świadomego rozwijania sześciu kluczowych procesów behawioralnych – wartości, zaangażowanego działania, akceptacji, defuzji, Ja jako kontekstu i kontaktu z chwilą obecną – w celu zwiększenia elastyczności psychologicznej, która jest konieczna do nabywania i utrzymania zachowań adaptacyjnych, konkurujących u rozwiniętych werbalnie klientów z nieadaptacyjnymi wzorcami zachowania.
Autorzy szczegółowo omawiają główne założenia terapii akceptacji i zaangażowania oraz wyjaśniają, jak jej sześć podstawowych procesów łączy się z kluczowymi koncepcjami z zakresu nauki o zachowaniu. Przedstawiają najnowsze modele, narzędzia, techniki oraz konkretne wytyczne dotyczące włączenia interwencji ACT do praktyki terapeutycznej. Pokazują również, jak dzięki teorii ram relacyjnych oraz terapii akceptacji i zaangażowania można poszerzyć zakres rozwiązywanych problemów i objąć wsparciem bardziej zróżnicowane populacje kliniczne, także w kontekście pracy ze zdarzeniami prywatnymi takimi jak myśli i emocje.
Książka stanowi cenne źródło wiedzy, inspiracji i praktycznych wskazówek dla analityków zachowania oraz wszystkich, którzy interesują się behawioryzmem. To również wartościowa lektura dla osób zainteresowanych ACT, które poznają dzięki niej podstawowe prawa rządzące zachowaniem, co pozwoli im na bardziej świadome i skuteczne dostosowanie interwencji do potrzeb klientów.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 666
Przedmowa do wydania polskiego
Droga Czytelniczko!
Drogi Czytelniku!
Droga Osobo Zainteresowana!
Przed tobą książka, jakiej jeszcze w języku polskim nie było.
Być może trzymasz ją w rękach, ponieważ interesujesz się stosowaną analizą zachowania (SAZ), terapią behawioralną lub efektywnymi, opartymi na dowodach naukowych sposobami pracy z osobami ze spektrum autyzmu, a dotarły do ciebie informacje o rosnącej popularności terapii akceptacji i zaangażowania (ACT) i pragniesz więcej się o niej dowiedzieć. A może czytasz tę książkę, ponieważ fascynuje cię ACT albo teoria ram relacyjnych (RFT), więc chcesz sięgnąć do ich behawioralnych korzeni i pogłębić swoją wiedzę na ich temat. Jeśli pracujesz klinicznie, w obszarze psychoterapii (w nurcie poznawczo-behawioralnym lub trzeciej fali, ale nie tylko) albo doradztwa psychologicznego czy coachingu, być może pragniesz poprawić swoją skuteczność bądź lepiej zrozumieć, jak i dlaczego stosuje się określone interwencje.
Niezależnie od tego, która ścieżka przywiodła cię do tej książki, jej lektura jest krokiem w bardzo dobrą stronę. Autorzy są autorytetami w obszarze badań, rozwoju i stosowania wszystkich wymienionych podejść terapeutycznych, a także teorii ram relacyjnych jako koncepcji wyjaśniającej specyficznie ludzkie kompetencje werbalne. Uczenie się od najlepszych w swojej dziedzinie, słuchanie ich i czerpanie z ich doświadczenia stanowi wyraz odpowiedzialności i dojrzałości. Cieszy nas niezwykle, że są to także twoje wartości.
Na czym polega merytoryczna wyjątkowość niniejszej książki? Osoby zainteresowane SAZ i behawioryzmem mogą dzięki niej pogłębić swoją wiedzę na temat ACT, zrozumieć, w jaki sposób nieelastyczność psychologiczna utrudnia funkcjonowanie i jak na to reagować z wykorzystaniem sześciu procesów heksafleksu, kształtujących elastyczność psychologiczną. Dowiedzą się również, wobec kogo i w jakich okolicznościach mogą stosować ACT w swojej praktyce – etycznie, zgodnie z dowodami naukowymi i podstawowymi zasadami rządzącymi zachowaniem. Z kolei osoby zainteresowane ACT i RFT oraz ich behawioralnymi korzeniami będą mogły pogłębić swoje rozumienie elastyczności i nieelastyczności w kontekście podstawowych zasad rządzących ludzkim zachowaniem, z uwzględnieniem pojęć takich jak „kontrola bodźcowa”, „operacje motywacyjne”, „wzmacnianie pozytywne” i „wzmacnianie negatywne” czy „dyskontowanie w odroczeniu”. Dzięki temu lepiej pojmą, kiedy i dlaczego stosuje się poszczególne interwencje. Choć ACT można skutecznie wdrażać bez tej specjalistycznej wiedzy, to zrozumienie leżących u jej podłoża zasad rządzących zachowaniem i filozofii funkcjonalnego kontekstualizmu umożliwia świadome i bardziej umiejętne dopasowywanie interwencji do potrzeb klienta oraz radzenie sobie w nieprzewidzianych czy nietypowych sytuacjach.
Książka świetnie pokazuje rozwój i ekspansję podejścia behawioralnego w terapii i psychoterapii. Po początkowych sukcesach i eksplozji zainteresowania terapią behawioralną w połowie XX wieku stosowana analiza zachowania powoli zawężała swoje pole działania do wspomagania osób z całościowymi zaburzeniami rozwoju, w szczególności ze spektrum autyzmu – i to tych, które potrzebują szczególnie intensywnego wsparcia dla rozwinięcia kompetencji komunikacyjnych, werbalnych. Dopiero pojawienie się pod koniec XX wieku teorii ram relacyjnych oraz terapii akceptacji i zaangażowania otworzyło ponownie możliwość behawioralnej pracy z problemami i oczekiwaniami szerokiego grona klientów, od osób cierpiących na poważne zaburzenia psychiczne po osoby szukające drogi rozwoju osobistego. Obecnie ACT jest powszechnie znana w środowisku psychoterapii i treningów rozwoju osobistego, ale nie wszyscy zdają sobie sprawę, że jej korzenie mocno tkwią w Skinnerowskiej wizji psychologii. Niniejsza książka pozwala dostrzec i zrozumieć, jak procesy i kompetencje składające się na heksafleks mają się do podstawowych praw zachowania dotyczących rzeczywistych zależności sprawczych działających w środowisku, wzbogaconych o odkrycia, które ujawniły specyficzny charakter ludzkich zachowań werbalnych, czyli rozwijania poprzez uczenie się sprawcze klasy zgeneralizowanych zachowań polegających na wywodzeniu pod wpływem odpowiednich wskazówek dowolnych relacji między bodźcami, co z kolei prowadzi do zmiany ich funkcji. Reakcje pojawiające się w obecności takich bodźców nie odnoszą się już do obiektywnej charakterystyki tych sygnałów, ale do ich indywidualnie wywiedzionego znaczenia funkcjonalnego. Jest to źródłem zarówno postępu cywilizacyjnego, jak i niesłabnącej fali cierpienia. Niniejsza książka pokazuje, którędy podążać, aby wspierać rozwój i zmniejszać cierpienie, zachowując wierność ideom opisanym przez Burrhusa Frederica Skinnera, a potem kolejnych badaczy praktyków związanych ze stosowaną analizą zachowania, w szczególności przez Donalda M. Baera, Montrose’a M. Wolfa i Todda R. Risleya.
Książka dobitnie przekonuje, że psychologia behawioralna (osadzona na gruncie filozofii behawioryzmu i jego bardziej aktualnej formy określanej jako „funkcjonalny kontekstualizm”) nie umarła wraz z eksplozją zainteresowania psychologią poznawczą, psychologią ewolucyjną czy neuronauką, lecz rozwija się i zazębia z tymi dziedzinami. Nie stanowi dla nich alternatywy, ale jest partnerką w tworzeniu interdyscyplinarnego obrazu człowieka. Jako ludzkość dostrzegamy już wartość łączenia wiedzy z różnych obszarów w spójną całość, dzięki czemu możemy precyzyjniej i efektywniej nieść wsparcie w coraz szerszym zakresie problemów i wyzwań, z jakimi przychodzi nam się mierzyć: od działań na rzecz klimatu i zrównoważonego rozwoju przez działalność dotyczącą edukacji po bliskie relacje międzyludzkie. We wszystkich tych obszarach – i wielu innych – tym, co się prawdziwie liczy, jest to, co ludzie robią – jest ich zachowanie. Właśnie dlatego psychologia behawioralna żyje i jest niezbędna. Lektura niniejszej książki pokazuje to niezwykle przekonująco. Podobnie jak przekonująco wskazuje, jak istotne jest poszerzanie swoich kompetencji, a co najważniejsze – efektywnie w tym pomaga.
dr Joanna Dudek i prof. dr hab. Paweł OstaszewskiUniwersytet SWPS
Część 1
Podstawy historyczne i teoretyczne ACT
Rozdział 1
Analiza zachowania i funkcjonalne podejście do interwencji
Analiza zachowania znalazła się w punkcie wyboru, do którego sama doprowadziła. Wyniki naszych badań wyraźnie pokazują, że kiedy ludzie zaczynają mówić, słuchać i rozumować w sposób bardziej zaawansowany, zależności związane ze wzmacnianiem przestają być jedynymi przyczynami zachowania.
Zastanów się nad własnym sposobem myślenia i nad tym, jak dominujący on bywa. Gdy zbliża się ważne spotkanie, myślisz o tym, jak się do niego przygotować. Kiedy odczuwasz lęk, osamotnienie, smutek albo kiedy się zastanawiasz, dlaczego czujesz to, co czujesz, co w związku z tym robisz? Gdy współpracownicy cię nie doceniają lub przyjaciele zawodzą, myśli o tym, kim jesteś, czy ruminacje na temat dawnych ran bądź zdrad bywają tak dominujące, że odciągają twoją uwagę od tego, co dzieje się tu i teraz.
Tak już – jako ludzie – mamy.
I to jest punkt wyjścia większości podejść psychologicznych. Gdy próbują one naukowo analizować funkcjonowanie człowieka, szybko ulegają silnej tendencji do stosowania pojęć z języka codziennego i ich pozornych rozszerzeń do kwestii praktycznych z użyciem narzędzi i metod odgórnej, normatywnej, nomotetycznej nauki. Typy osobowości. Style poznawcze. Etapy. Zaburzenia psychiczne. Syndromy. Psychiczne, ale przede wszystkim normatywne przyczyny wszelkiego rodzaju.
Punkt wyjścia analizy zachowania jest zupełnie inny. Są nim badania nad pojedynczymi zwierzętami, stanowiące swego rodzaju przygotowanie do zidentyfikowania precyzyjnych i obszernych zasad, które pozwoliłyby odnieść się do funkcjonowania człowieka i poprawić jego dobrostan. Analiza zachowania nie powstała po to, by zatrzymać się na granicy złożoności ani zajmować zachowaniem szczura per se (Skinner, 1995). Chodziło o opracowanie dobitnych zasad funkcjonalnych, aby dało się wyobrazić sobie, powiedzmy, społeczność Walden II (Skinner, 1948), a następnie spróbować krok po kroku ją stworzyć.
Zasady te zostały opracowane i zweryfikowane przy użyciu metod idiograficznych, wiernych analizie na poziomie psychologicznym – interakcji całego organizmu w szerszym kontekście oraz z szerszym kontekstem opisanym historycznie i sytuacyjnie. Podejście miało być oddolne, a nie odgórne: indukcyjne, empiryczne i eksperymentalne. Koncepcje miały mieć charakter funkcjonalny, a nie topograficzny. Były one stopniowo uogólniane do poziomu nomotetycznego, zgodnie z danymi, poprzez replikację, systematyczne poszerzanie zakresu i zastosowania.
Wszyscy rozwijający w ten sposób naszą dziedzinę (a w szczególności Burrhus Frederic Skinner) wiedzieli, że wiąże się z tym ryzyko strategiczne, i brali pod uwagę istnienie takich form aktywności, które wymagają wyjaśnień wykraczających poza to, co da się zaobserwować w zachowaniu zwierząt, ze względu na jakiś czynnik poza samą złożonością. Skinner (1995) pisał, że różnice, które spodziewa się dostrzec między zachowaniem szczura a zachowaniem człowieka (oprócz różnic w złożoności), leżą w dziedzinie zachowań werbalnych. W podejściu oddolnym zostałyby one ujawnione tylko wówczas, gdyby rzeczywiście zaistniały. Tymczasem dziedzina posuwała się naprzód, doskonaląc swoje koncepcje i poszukując dowodów wyraźnych różnic funkcjonalnych. Podczas tych wczesnych eksperymentów chyba żadne zwierzę nie zostało nauczone zupełnie nowego zachowania. Gołębie dziobią. Szczury poszukują pożywienia i popychają przedmioty w swoim otoczeniu. Takie już są. Behawioryści zdołali poddać te zachowania kontroli bodźcowej. Reakcja dziobania była kontrolowana za pomocą wzorców przestrzennych. W badaniach dotyczących poszukiwania pożywienia i popychania przedmiotów przez szczury wykorzystywano dźwignię oraz bodźce świetlne i inne gadżety. Jednakże owe reakcje są w pewnym sensie czymś, co wspomniane zwierzęta po prostu robią, aby przetrwać. Co zatem należy do sfery zachowań wyłącznie ludzkich?
Do 1957 roku Skinner opisał teorię zachowań werbalnych, która nie zmuszała analizy zachowania do wyboru, przed jakim nasza dziedzina stoi obecnie. Chociaż uważano, że zachowanie werbalne jest zapośredniczone przez wzmacnianie społeczne wymagające specjalnego treningu publiczności, to jednak implikacje tego poglądu nie kłóciły się z istniejącą strategią badań analizy zachowania. Zgodnie z ówczesną definicją interakcje między eksperymentatorem a zwierzęciem laboratoryjnym stanowiły „małą, ale rzeczywistą społeczność werbalną” (Skinner, 1957, s. 108, przypis 11), więc nic się zasadniczo nie zmieniło w podejściu analitycznym.
Kilka lat później Skinner (1966) rozróżnił zachowanie kształtowane zależnościami i zachowanie kierowane regułami, ale to również nie zmieniło zasadniczo ścieżki rozwoju analizy zachowania. Niektórzy twierdzili, że tak by się stało, gdyby udało się powiedzieć, co oznacza „określenie” w definicji reguł jako „bodźca określającego zależność” (Hayes i Hayes, 1989). Nie miało to jednak miejsca.
W drugiej połowie ubiegłego stulecia pojawiło się wiele sygnałów świadczących o zmianie, ale zmiany zachodzące w profesji stosowanej analizy zachowania osłabiły ich wpływ. Badania nad zachowaniem kierowanym regułami przyniosły wyniki trudne do wyjaśnienia przy użyciu wyłącznie bezpośrednio zaprogramowanych zależności (Hayes, 1989). Ekwiwalencja bodźców pokazała, jak wczesne i głębokie relacje wywiedzione między bodźcami mogą zmienić ludzkie zachowanie przy braku bezpośredniego wzmacniania (Sidman, 1994). Badania relacji wielu bodźców i ram relacyjnych zaś pokazały szerokie zastosowanie koncepcji wywiedzionych relacji między bodźcami (Hayes, Barnes-Holmes i Roche, 2001).
Żadne z tych osiągnięć nie uderzyło z pełną mocą w główny nurt stosowanej analizy zachowania, ponieważ w centrum uwagi znajdowała się wówczas jeszcze silniejsza jej profesjonalizacja. Wiele było do zrobienia w celu określenia, jak pracować z populacjami z zakresu kompetencji certyfikowanych analityków zachowania, przy czym zdecydowanie najistotniejsze pozostawały osoby z zaburzeniami rozwojowymi. Rozpowszechniło się kształcenie na poziomie studiów magisterskich; zawód wyraźnie się rozwinął, a dziedzina znacznie zawęziła swoje zainteresowanie do wspomnianych populacji (Axelrod, McElrath i Wine, 2012). Badania, które mogły poszerzyć jej zakres, zwłaszcza w obszarze zachowań werbalnych, skoncentrowały się na osobach z zaburzeniami ze spektrum autyzmu i innymi zaburzeniami rozwojowymi, z których część nie wykazywała ekwiwalencji bodźców (Dixon, Small i Rosales, 2007). Nacisk położono na naukę podstawowych werbalnych zachowań sprawczych, takich jak takty i mandy, oraz na rozszerzanie opartych na nich relacji, nawet jeśli były one wyłącznie konceptualne.
W ciągu ostatniej dekady proces profesjonalizacji okrzepł na dobre, a młodzi certyfikowani analitycy zachowania – mniej zainteresowani dysputami teoretycznymi i świadomi tego, że aby stawić czoła wyzwaniom, przed którymi stają zarówno oni, jak i ich klienci, potrzeba czegoś więcej – szukają pomocy. Obecność choćby najprostszych wywiedzionych relacji między bodźcami znacznie zmniejsza klarowność odpowiedzi dostarczanych przez tradycyjną analizę funkcjonalną (Belisle, Stanley i Dixon, 2017). Każdy praktykujący certyfikowany analityk zachowania doskonale zdaje sobie z tego sprawę, ale nie wie, jak sobie z tym radzić. Zarazem analitycy zachowania wiedzą, że zarówno rodzice, jak i personel potrzebują dodatkowego wsparcia w radzeniu sobie z własnymi zdarzeniami psychicznymi, by wdrażać tradycyjne programy behawioralne. Samo naleganie, aby postępowali zgodnie z tymi programami, nic tu nie pomoże.
Jaka więc jest alternatywa?
Nawet w wąskim zakresie obecnej praktyki certyfikowanych analityków zachowania dane potwierdzają, że teoria ram relacyjnych (ang. relational frame theory, RFT; Hayes i in., 2001) oraz terapia lub trening akceptacji i zaangażowania (ang. acceptance and commitment therapy/training, ACT; Hayes, Strosahl i Wilson, 1999, 2013) mogą okazać się użyteczne. Stanowią rzeczywistą alternatywę. Dotyczy to takich obszarów, jak zarządzanie personelem (Bethay, Wilson, Schnetzer, Nassar i Bordieri, 2013; Little, Tarbox i Alzaabi, 2020) czy treningi rodzicielskie (Hahs, Dixon i Paliliunas, 2019). Być może jeszcze bardziej wymowne jest to, że wspomniane metody znacznie poprawiają wyniki w obszarach rozwoju werbalnego (np. Dixon i in., 2017) oraz zarządzania zachowaniem (np. Eilers i Hayes, 2015), które pozostają głównym przedmiotem zainteresowania naszej dziedziny.
W 2018 roku do dorocznej konferencji Association for Behavior Analysis International dodano dzień poświęcony ACT i RFT, co z perspektywy czasu można uznać za kamień milowy oznaczający pewną zmianę kursu – ogłoszenie, że analiza zachowania znalazła się we wspomnianym na początku tego rozdziału punkcie wyboru. Jeśli rzeczywiście jest tak, że gdy ludzie zaczynają mówić, słuchać i rozumować w bardziej zaawansowany sposób, wówczas bezpośrednie zależności związane ze wzmacnianiem przestają być jedynymi przyczynami zachowania – a my uważamy, że tak właśnie jest – to analiza zachowania musi zasadniczo się zmienić, aby móc służyć ludzkości. Nie będzie to proste, lecz potrzebujemy rozwijać taką analizę zachowania, która odnosi się do zdarzeń prywatnych wpływających na kontrolę zachowania przez zależności. Potrzebujemy rozwinąć to, co tradycyjnie definiowaliśmy w ramach naszej dziedziny jako analizę funkcjonalną. Jednocześnie, w trosce o spójność w tejże dziedzinie i o jej dalszy rozwój, powinniśmy dokonać tych zmian w sposób zgodny z jej najbardziej podstawową właściwością, podkreślając i wzmacniając jej podejście funkcjonalne, idiograficzny charakter, spójność ewolucyjną i solidność badawczą.
W pierwszej części niniejszej książki prezentujemy ACT w szerszym kontekście. Mamy zamiar przedstawić znaczenie funkcjonalizmu i przygotować się do trudnego zadania, jakim jest zajmowanie się zdarzeniami prywatnymi bez ulegania przy tym pokusie mentalizmu. Naszym celem jest położyć solidne fundamenty pod zrozumienie ACT i badanie procesów zmiany, które się z nią wiążą. W części drugiej pokażemy, jak terapia ta odnosi się do takich wymiarów zachowania, jak afekt, poznanie, uwaga, poczucie Ja, motywacja i jawne nawyki działania opartego na wartościach. Bazując na zasadach behawioralnych rozszerzonych przez RFT i naukę o ewolucji, uważamy, że procesami tymi można się zajmować bez opuszczania obszaru analizy zachowania i bez rezygnowania z jej najlepszych tradycji filozoficznych, teoretycznych, metodologicznych czy empirycznych. Wreszcie, w trzeciej części książki skupimy się na działaniach, jakie należy podjąć, aby włączyć ACT do praktyki analizy zachowania.
Rozpoczniemy zatem od omówienia funkcjonalizmu i wyjaśnienia, dlaczego stanowi on podstawowy rys naszej dziedziny.
U podstaw analizy zachowania leży funkcjonalizm. Jest on jedną z kluczowych właściwości stosowanej analizy zachowania.
W różnych dyscyplinach naukowych, takich jak antropologia, socjologia, fizjologia czy anatomia, a także psychologia i biologia behawioralna, rozróżnia się funkcjonalizm i strukturalizm. Z jednej strony strukturalizm stara się ujmować przyczynowość wyłącznie w kategoriach podstawowych struktur proksymalnych lub układów mechanistycznych, których istnienie się zakłada i które wyjaśniają działania systemów. Na przykład czym „jest” zegar? Z perspektywy strukturalistycznej zegar to urządzenie z dwiema wskazówkami, cyframi i kołami zębatymi, które – wykorzystując energię z baterii lub innego źródła – porusza wskazówkami w określonym tempie i w określony sposób. To wszystko prawda – a informacje te pozwolą nam w razie potrzeby naprawić zepsuty zegar. Zainteresowanie strukturą ma fundamentalne znaczenie dla całej nauki. Kiedy jednak struktura staje się „izmem” w opisie zachowania, trudno wyjść poza cechy topograficzne i mechanistyczne, by zgłębić historię, kontekst, cel i wpływ – co dotyczy zarówno behawiorystów, jak i badanych przez nich organizmów. Strukturalizm może rodzić wątpliwości, czy badanie historii, rozwoju i funkcji ma w ogóle sens, ponieważ odwołuje się do zdroworozsądkowego realizmu opartego na prostym języku; mówiąc metaforycznie, badania strukturalistyczne mają odpowiadać na pytanie, czym w rzeczywistości jest zegar (lub cokolwiek innego). Może to prowadzić do błędnego poczucia, że niewiele więcej jesteśmy w stanie poznać. Taki pogląd, zwłaszcza w naukach behawioralnych, bywa niebezpieczny. Zachowanie ma charakter czasownikowy, więc przedmiot zainteresowania może się rozmyć, gdy historia, rozwój i funkcja nie znajdują się na pierwszym planie. Z drugiej strony funkcjonalizm dąży do zidentyfikowania związków między oddziałującymi w czasie zmiennymi, które doprowadziły do rozwoju i selekcji pewnych cech behawioralnych. Oznacza to, że z perspektywy funkcjonalnej analizuje się powstawanie i oddziaływanie różnych form zachowań na przestrzeni czasu, sposób, w jaki wpływają one na zmiany rozwoju, ich obecne funkcjonowanie i znaczenie. Gdy tego rodzaju podejście funkcjonalne jest rozciągnięte w czasie, wtapia się w powiązane kontekstualnie historie zmienności oraz selektywnego utrzymania, które są cechami definiującymi ujęcie ewolucyjne i które można odnieść do rozwoju genetycznego, epigenetycznego czy kulturowego. Kiedy ogranicza się ono do życia jednostki, staje się cechą definiującą funkcjonalne i kontekstualne podejście psychologiczne.
Wracając do przykładu z zegarem: z funkcjonalnego punktu widzenia zegar jest urządzeniem używanym przez ludzi do określania godziny. Kiedy wskazówka zegara dochodzi do określonej cyfry, na przykład 6, prowadzi to do powiązanych z konkretną godziną wzorców zachowań, takich jak przygotowanie kolacji lub wyjście na spacer. Zegar może być analogowy, cyfrowy, słoneczny. Często wiele różnych form może pełnić dowolną funkcję. Zarazem konkretna struktura może służyć różnym celom. Gdyby ktoś użył zegara ściennego jako talerza, fizyczna struktura tegoż zegara pozostałaby niezmienna, ale jego funkcja byłaby zupełnie inna. Gdyby następnie ta funkcja zaczęła z czasem dominować, struktura mogłaby zostać zmodyfikowana w celu lepszego wypełniania nowej funkcji, na przykład można by zmienić szkło wypukłe na wklęsłe, dzięki czemu jedzenie lepiej by się utrzymywało na „talerzu”.
Dwustronna strzałka (zob. rycina 1.1) pomaga wyjaśnić jeden z powodów, dla których jesteśmy bardziej zainteresowani funkcjonalną niż wyłącznie strukturalną perspektywą analityczną. Struktura jest istotna, ale ewolucja pokazuje, że w dłuższej perspektywie jest ona raczej napędzana przez funkcję, a opisy funkcjonalne mówią więcej o tym, jak zmienić warunki tak, by wpłynąć na strukturę (tj. wygląd zachowania). Mówiąc praktycznie, analitycy zachowania są bardziej zainteresowani tym, co dana rzecz robi, niż tym, jak wygląda. Aby zmienić jej wygląd, musimy zmienić to, co ona robi lub jak funkcjonuje w danym środowisku; musimy zrozumieć, dlaczego pojawia się w środowisku jako adaptacja, i zmienić środowisko w odpowiedni sposób.
Rycina 1.1. Funkcja a struktura
Źródło: opracowanie własne.
Ponieważ język i poznanie stanowią istotę tego, co staramy się przewidywać i na co chcemy oddziaływać poprzez interwencje oparte ACT, warto przypomnieć, w jaki sposób owe dwie różne perspektywy – strukturalna i funkcjonalna – mogą się odnosić do języka i poznania. Rozważmy klasyczne podejście strukturalne do psycholingwistyki. Przyjmuje się, że wypowiadane słowa odzwierciedlają podstawowe struktury często uważane za uniwersalne, takie jak głębokie struktury gramatyczne. Zgodnie z wczesnymi i obecnie już klasycznymi teoriami Noama Chomsky’ego (1972), słynnego językoznawcy znanego w analizie zachowania z tego, że nie zgadzał się z podejściem Skinnera do języka, gramatyka uniwersalna bierze się z podstawowych struktur, które istnieją w „umyśle/mózgu” jednostki. Konsekwencją tego jest hipotetyczny mechanizm, zwany mechanizmem przyswajania języka, który uważa się za ukrytą czy też utajoną strukturę wytwarzającą język – podobnie jak wyidealizowany okrąg w systemie Platona wytwarza inne okręgi. To, czy taki mechanizm istnieje, nie ma znaczenia; chodzi o wskazanie, jak głęboko osadzone i jak liczne są struktury neurologiczne, które uczestniczą w tworzeniu ogólnie jednolitych wzorców gramatycznych istniejących u ludzi – a nie u innych zwierząt. Jest to o wiele bardziej wyrafinowany sposób na powiedzenie „gołębie dziobią”. Ludzie „używają języka”. Wyzwaniem staje się tu przyczynowość. Czy te wydedukowane podstawowe struktury powodują rozwój gramatyki i składni w takim stopniu, w jakim dziób, mózg i mięśnie szyi ptaka powodują dziobanie? Brak jasności w tym względzie sprawia, że trudno przełożyć podejście strukturalne na skuteczne programy interwencyjne.
Skinner (2022) uważał, że podejście formistyczne czy też mechanistyczne może prowadzić do wielu nieprawdziwych wyjaśnień, w których przypisujemy przyczynę hipotetycznym formom i strukturom wewnątrz jednostki, nie uwzględniając kontekstu, który spowodował powstanie tych struktur i wynikających z nich zachowań. W 1957 roku przedstawił on pierwszą kompleksową analizę funkcjonalną języka jako zachowania werbalnego, czyli teorię zachowań werbalnych. Zamiast skupiać się wyłącznie na strukturalnych cechach języka zaproponował, by podejście funkcjonalne uwzględniało kontekst, z którego język się wyłania. Zważywszy na jego prace nad warunkowaniem sprawczym, nie dziwi, że Skinner położył nacisk na wzorce wzmacniania wspierające rozwój języka. Na przykład mand może przybierać wiele form gramatycznych; może też zawierać rzeczowniki, czasowniki i przymiotniki. Ważne, że występuje w kontekście konsekwentnych operacji ustanawiających i skutkuje pozyskaniem od słuchacza określonego wzmocnienia. Ten sam zestaw dźwięków może pełnić w różnych kontekstach różne funkcje. Na przykład słowo „kot” w zależności od kontekstu może funkcjonować jako mand (tj. prośba o kota) lub takt (tj. identyfikacja kota). Wyjaśnienie Skinnera rozciąga się na zdarzenia prywatne takie jak rozwiązywanie problemów, myślenie i rozumowanie, które są częściej uwzględniane w strukturalistycznych modelach poznawczych. Ponad pół wieku później szczegóły krytyki Chomsky’ego (1959) dotyczącej stanowiska Skinnera nie mają dla nas większego znaczenia, jednakże ową krytykę samą w sobie można rozumieć jako różnicę między strukturalnym a funkcjonalnym podejściem do badań naukowych. Z perspektywy czasu widać, że niektóre z krytycznych uwag Chomsky’ego obnażały luki w funkcjonalnej analizie języka i poznania człowieka. Na przykład z wykorzystaniem teorii Skinnera trudno w pełni odnieść się do pozornej samoorganizacji i złożoności widocznej w strukturze ludzkiego języka i poznania. Nowsze osiągnięcia, które omawiamy w niniejszej książce, czynią wyjaśnienie funkcjonalne bardziej wiarygodnym niż wczesne teorie Skinnera. Co więcej, Chomsky zdawał się słusznie dostrzegać pominięcie przez Skinnera analizy słuchacza – a rozumienie języka jest być może nawet ważniejsze niż samo mówienie. Jednocześnie pozostawił bez odpowiedzi pytanie, w jaki sposób tak złożone struktury przejawiają się tak unikalnie dla każdej osoby na kuli ziemskiej. Równie wyjątkowe jest dawne i bieżące środowisko osoby. To właśnie dzięki zrozumieniu środowiska możemy zacząć rozumieć złożone zachowanie.
Funkcjonalne podejście do relacji typu zachowanie–zachowanie. Od czasu pierwotnej koncepcji Skinnera analiza zachowania bardzo się rozwinęła. W następnym rozdziale omówimy zagadnienie ekwiwalencji bodźców i pokażemy, w jaki sposób doszło do sformułowania właściwego teorii ram relacyjnych wyjaśnienia wielu relacji wywiedzionych między bodźcami i nowszych teorii. Na razie pominiemy szczegóły, ponieważ chcemy skupić się na tym, czym jest podejście funkcjonalne i czym się ono różni od bardziej tradycyjnych ujęć – oraz dlaczego ACT i RFT wymagają zrozumienia, jak jedno działanie może odnosić się do drugiego.
Weźmy neurotypowo rozwijające się dziecko mówiące po angielsku, które na ogół reaguje na pochwałę i krytykę społeczną jak na – odpowiednio – wzmocnienie społeczne i karę społeczną. Jeśli takie dziecko nauczy się, że „mal” jest przeciwieństwem „bon”, a „bon” oznacza to samo co „good” (dobry), prawdopodobnie będzie można trenować zachowania, używając słowa „mal” w charakterze konsekwencji negatywnej. Na tę chwilę załóżmy, że właśnie tak się stało. Teoria ram relacyjnych ostatecznie wyjaśni, jak i dlaczego tak się dzieje, ale na razie to pomijamy i na potrzeby naszego przykładu pozostajemy przy uproszczonym opisie.
Teraz wyobraźmy sobie, że dwaj analitycy nieznający historii dziecka – strukturalista poznawczy i analityk zachowania – zastanawiają się, dlaczego dziecko unika powtarzania działań, po których słychać słowo „mal”. Strukturalista poznawczy może tłumaczyć to tym, że słowo „mal” znajduje się w sieci semantycznej, która nadaje mu awersyjne znaczenie. Z kolei analityk zachowania sugeruje, że jest to kara warunkowa, ponieważ słowo to prawdopodobnie zostało powiązane ze słowem „bad” (zły). W rzeczywistości nie może to być kara warunkowa, ponieważ to słowo nigdy nie zostało skojarzone z karą pierwotną ani warunkową – nigdy nie było słyszane ani widziane w tym samym kontekście, co coś złego. Nie ma też żadnych formalnych właściwości istniejących kar warunkowych – nie może wynikać z generalizacji bodźca. W rezultacie, gdyby taka analiza „karania warunkowego” została odniesiona do innych dzieci, wkrótce stosowalibyśmy warunki dalekie od tych, które w rzeczywistości doprowadziły do danego zachowania.
Strukturalista poznawczy ma zupełnie inny problem. Pojęcie sieci semantycznej nie mówi mu, co ma zrobić, aby w ogóle spróbować ustanowić zachowanie. Sieci semantyczne opisują rezultat, ale nie sposób doprowadzenia do niego.
Opis funkcjonalny mówi analitykom, co należy zrobić, aby ustanowić lub podtrzymać dane zachowanie… ale tylko wtedy, gdy jest adekwatny. Aby zrozumieć relacje funkcjonalne, które doprowadziły do zachowania dziecka, trzeba wiedzieć, jak jedno zachowanie odnosi się do drugiego.
W omawianym przypadku musielibyśmy zrozumieć, w jaki sposób „mal” zostało w pewien szczególny sposób odniesione do „good” oraz jak i dlaczego użycie słowa
„mal” zadziałało jako konsekwencja innego zachowania. Opisujemy tu relację zachowanie–zachowanie. Jeśli chcemy wykorzystać pojęcia behawioralne do przewidywania zachowań i wpływania na nie, gdy mamy do czynienia z relacjami zachowanie–zachowanie, ważne jest zrozumienie kontekstów, w których występuje każde z dwóch powiązanych działań, a także kontekstu wystąpienia relacji między tymiż działaniami. Pojęcia muszą być funkcjonalne i kontekstualne (Hayes i Brownstein, 1986), przy czym wzajemnie na siebie oddziałują.
Rycina 1.2. Konteksty dwóch zachowań a kontekst relacji między tymiż zachowaniami
Źródło: opracowanie własne.
Aby móc zastosować rozumienie funkcjonalne i kontekstualne, musielibyśmy znać historię i okoliczności (kontekst), które doprowadziły do każdego ze zdarzeń behawioralnych, oraz ich wzajemną relację. Należy podkreślić zwłaszcza ten ostatni element, ponieważ jest on bardzo często pomijany. Zrozumienie tych trzech cech kontekstualnych jest dokładnie tym, co RFT i ACT proponują idiograficznie. Jednakże, jeszcze zanim do tego dojdziemy, warto zauważyć, że kiedy analitycy zachowania pytają, dlaczego określone zdarzenia pełnią daną funkcję, niekiedy trzeba zrozumieć relacje zachowanie–zachowanie, nim będzie można udzielić odpowiedzi użytecznej praktycznie i zasadnej naukowo.
Tego rodzaju wiedza okazuje się kluczowa, gdyż analitycy zachowania wykorzystują metody naukowe w sposób funkcjonalny – do izolowania idiograficznie sensowych interakcji funkcjonalnych między zmiennymi środowiskowymi a zachowaniem. Interakcje funkcjonalne są odkrywane w procesie zwanym analizą funkcjonalną, czyli poprzez obserwację czy też analizę interakcji zachowanie–środowisko na poziomie zachowującego się w jakiś sposób organizmu. Następnie opracowywane są odpowiednie interwencje w celu oddziałania na zmienne środowiskowe, aby spowodować zmianę zachowania.
Większość koncepcji w innych tradycjach psychologii stosowanej jest weryfikowana na podstawie normatywnych spójności między ludźmi. Klasyczny przykład stanowi psychometria. Analiza psychometryczna nie dotyczy funkcjonalno-kontekstualnej rzeczywistości ludzi – to jest historii jednostek i odnoszących się do nich okoliczności – lecz strukturalnych spójności w posługiwaniu się językiem między ludźmi. Problem w tym, że zmienność między jednostkami oraz zmienność wewnątrz jednostek to nie to samo. W fizyce statystycznej wiadomo od ponad wieku, że nie da się wiarygodnie przejść od zachowania zbioru elementów do przewidywania zachowania pojedynczego elementu, który znajduje się w tym zbiorze – z wyjątkiem kilku bardzo nadzwyczajnych okoliczności opisanych przez twierdzenie ergodyczne (Birkhoff, 1931; von Neumann, 1932). Żadna z tych okoliczności (a mianowicie stacjonarność i fakt, że wszystkie elementy wykazują te same właściwości dynamiczne) nie dotyczy ludzi. Ujmując rzecz prościej: z naukowego punktu widzenia konieczne jest przeprowadzenie analizy funkcjonalnej idiograficznie, a następnie stopniowe uogólnienie jej do stwierdzeń nomotetycznych. W dalszej części książki omówimy tę kwestię bardziej szczegółowo.
Niepewna relacja między zmiennością jednostki a zmiennością wewnątrz jednostki częściowo wyjaśnia, dlaczego trudno jest przełożyć podejście normatywne na wiarygodne interwencje. Łatwo na przykład użyć psychometrii do oceny emocji, myśli i zachowań jawnych bez wnikania w historię tych zdarzeń ani w konteksty, w których one występują. To oznacza, że możemy pozostać z utajonymi konstruktami, które „wyjaśniają” działanie, ale nie wskazują, co mamy zrobić, aby owo działanie zmienić. A to poważny problem.
Gdyby pojawiła się nowa strategia analizy funkcjonalnej, zakres naszej dziedziny mógłby się znacznie poszerzyć, a głębia naszych interwencji – wyraźnie poprawić. Widzieliśmy to na przykładzie powszechnie wykorzystywanej techniki stosowanej analizy zachowania, jaką jest eksperymentalna analiza funkcjonalna (Iwata, Dorsey, Slifer, Bauman i Richman, 1994). Technika ta okazała się ewolucyjnym punktem zwrotnym w naszej dziedzinie (podobnym do behawioralnego punktu zwrotnego, ale doświadczanym przez wszystkich członków społeczności poprzez zbiorową zmianę zachowania). Wcześniej często zakładano, że zachowanie pozostaje pod wpływem wzmacniania i karania – co stanowi stosunkowo prosty model w kontekście opracowywania interwencji behawioralnej. Jeśli analityk chce, aby zachowanie występowało częściej, musi je wzmacniać. Wzmocnienia wysokiej jakości, które są dostarczane natychmiast i w sposób zależny od zachowania, przyniosą największe zmiany. W większości przypadków jednak klienci nie są kierowani do analityka zachowania ani nie szukają jego pomocy w celu nasilenia jakichś zachowań, lecz raczej zależy im na ograniczeniu tych, które są uważane za destrukcyjne lub szkodliwe, jak choćby stereotypie wokalne czy samookaleczenia. I znów rozwiązanie jest dość proste: poważne kary, które są dostarczane natychmiast i zależne od zachowania, przyczynią się do największej redukcji takich zachowań.
Zważywszy na bieżący stan wiedzy, można stwierdzić, że ten prosty model może być niebezpieczny. Nadużywanie karania może prowadzić do długoterminowych negatywnych skutków społecznych, emocjonalnych i behawioralnych. Jest mało prawdopodobne, by pozytywne zachowania utrzymały się po wycofaniu niefunkcjonalnych wzmocnień. Analitycy zachowania wciąż próbują wyswobodzić się z tej epoki nauki o zachowaniu, ale niektórzy nadal stosują wiele dawnych praktyk wobec osób z autyzmem, tyle że pod bardziej akceptowalnymi nazwami (np. „obszar refleksji” zamiast „time out” czy „miejsce wykluczenia społecznego”, „wycofanie wzmacniania” błędnie nazywane „wygaszaniem”).
Eksperymentalna analiza funkcjonalna zapewniła metodę owej analizy pozwalającą wyjść poza bardzo ograniczony model zmiany zachowania. Zachowanie pełni określoną funkcję. Aby zmienić zachowanie, musimy zacząć od określenia, jaką funkcję ono pełni dla danej osoby – co należy zrobić w szerokim zakresie i empirycznie, a nie tylko koncepcyjnie. Początkowo praca z wykorzystaniem eksperymentalnej analizy funkcjonalnej skupiała się na zachowaniach samookaleczających dzieci z autyzmem. „Zachowanie samookaleczające” to opis struktury (tj. tego, jak zachowanie wygląda), a nie funkcji. W przypadku eksperymentalnej analizy funkcjonalnej manipuluje się warunkami funkcjonalnymi i ustala ich wpływ na względne tempo zachowania. Jeśli na przykład samookaleczanie występuje najczęściej w warunku, w którym umożliwia ucieczkę od wymagań, to możemy założyć, że funkcją tego zachowania jest właśnie ucieczka. Interwencja funkcjonalna mająca na celu ograniczenie samookaleczeń wymaga zatem ustanowienia nowego zachowania, takiego jak funkcjonalna reakcja komunikacyjna, które pełni tę samą funkcję, lecz jest bardziej efektywne. Przestaje być potrzebne jakiekolwiek karanie, a zachowanie, które chcemy wspierać, jest podtrzymywane przez wzmocnienia funkcjonalne.
Eksperymentalna analiza funkcjonalna stanowi również dobry przykład tego, jak ważne jest rozwijanie naukowych modeli zmiany zachowania. Model, który zakłada wyłącznie wzmacnianie i karanie jako funkcje, z konieczności zaowocuje strategiami analitycznymi mającymi na celu ustalenie względnego tempa wzmacniania i karania. Co więcej, interwencje będą próbowały wpłynąć na zachowanie z wykorzystaniem jedynie tych procesów. Dodanie do naszego modelu naukowego operacji ustanawiających (np. wymagań, deprywacji uwagi) otworzyło drzwi do bardziej funkcjonalnego podejścia do interwencji, które miało na celu ustanowienie nowych zachowań odnoszących się do tych funkcji operacji ustanawiających / operacji znoszących. Prawdą jest również, że to obecnie „tradycyjne” podejście do eksperymentalnej analizy funkcjonalnej natrafiło na barierę w postaci relacji wywiedzionych między bodźcami, ale i tak powinniśmy traktować to jako znaczny postęp.
Teraz pora zrobić kolejny krok – odkryć następny ewolucyjny punkt przełomowy – który pozwoli zająć się wywiedzionymi relacjami dzięki dalszemu rozwojowi metod analizy funkcjonalnej związanych bezpośrednio z wyzwaniami typowymi dla ludzi. Naszym zdaniem ACT i RFT – jako nowa strategia funkcjonalna w ramach analizy zachowania – trwale zmienią zakres problemów praktycznych, które będziemy w stanie rozwiązać, i zwiększą zróżnicowanie populacji klinicznych, którym będziemy mogli pomóc. Zmienią również istotnie sposób, w jaki pomagamy osobom, które zwykle odnosiły korzyść z interwencji behawioralnej. Aby zobaczyć, jak to się stanie, musimy przejść od kwestii badania i zmiany relacji zachowanie–zachowanie do nauki dotyczącej zdarzeń prywatnych.
Funkcjonalne podejście do zdarzeń prywatnych. Analitycy zachowania zwykle skupiają się na zachowaniach jawnych, ale dość szeroko rozumieją pojęcie „zachowanie”. Początkowo Skinner definiował zachowanie na dwa różne sposoby. Topograficznie ujmował je jako ruch organizmu lub jego części w układzie odniesienia ustanowionym przez sam organizm lub przez różne zewnętrzne obiekty czy pola siłowe (Skinner, 1995). Nie jest to jeszcze definicja funkcjonalna, ponieważ zgodnie z nią podniesienie ręki w celu zwrócenia czyjejś uwagi i podniesienie ręki w celu rozciągnięcia mięśni to jedno i to samo zachowanie. Zaledwie kilka zdań dalej Skinner (1995) zdefiniował zachowanie jako funkcjonowanie organizmu, który jest zaangażowany w działanie lub obcuje ze światem zewnętrznym. Z tej perspektywy zachowanie i okoliczności, które na nie oddziałują, to dwa aspekty jednego zdarzenia, a wszystko, co wiąże się z obcowaniem ze światem, jest częścią analizy zachowania. Skinner nigdy nie powrócił do tych definicji, ale z upływem czasu drugie rozumienie zachowania coraz wyraźniej dominowało. Mówił on o myśleniu jako zachowaniu, przypominaniu sobie jako zachowaniu, uczuciach jako zachowaniach i tak dalej. Każdy sposób naszej interakcji ze światem, w kontekście publicznym lub prywatnym, był dla niego zachowaniem.
Za „radykalne” w behawioryzmie Skinnera (1945) można uznać to, że zastosował on myślenie związane z zależnościami do zachowania samych naukowców. W ten sposób postawił na głowie tradycyjny behawioryzm metodologiczny i skierował myślenie behawioralne w nowym kierunku.
W przypadku analizy zachowania ten sam funkcjonalno-kontekstualny model zachowania, który jest używany do wywołania pożądanej zmiany w zachowaniu, odnosi się również do naukowca. Z perspektywy stricte funkcjonalno-analitycznej i kontekstualnej „nauka” jest po prostu pojęciem, które reprezentuje zachowanie naukowców w kontekście – jako przedsięwzięcie społeczne, którego pożądaną funkcją jest rozwijanie coraz bardziej ustrukturyzowanych stwierdzeń dotyczących relacji między zdarzeniami, tak aby umożliwić osiągnięcie celów analitycznych w sposób precyzyjny, szeroki i pogłębiony. Innymi słowy, rozwijanie i wykorzystywanie modeli zmiany zachowania jest po prostu wzorcem wspólnych zachowań werbalnych naukowców i praktyków, które mogą się okazać skuteczne w przypadku ważnych społecznie wyzwań behawioralnych (Belisle, 2020). W wyjątkowym przypadku analizy zachowania naukowiec i praktyk są nierozłączni w tak zwanym modelu naukowca praktyka (Belisle, Stanley i Dixon, 2021) i traktuje się ich podobnie jak klientów, których analizujemy.
Omawiane podejście zasadniczo oddziela rozróżnienie „publiczne – prywatne” od rozróżnienia „obiektywne – subiektywne”. Skinner (1945) argumentował, że zachowanie musi być obserwowane w sposób bezpośredni, ale może to dotyczyć również zdarzeń prywatnych takich jak myślenie i odczuwanie. Jak twierdził, obserwacja ma wartość naukową nie dlatego, że jest publiczna, lecz dlatego, że zależności kontrolujące obserwację prowadzoną przez naukowca zapewniają ścisłą kontrolę bodźców ze strony obiektu obserwowanego. Zgodnie z tym poglądem sama liczba potencjalnych obserwatorów nie powinna być głównym czynnikiem rozstrzygającym o tym, co uznamy za zachowanie, a więc i o tym, co jest dostępne dla analizy zachowania.
Weźmy na przykład ćwiczenie przemówienia w myślach. Osoba może mówić i słuchać bez zewnętrznych sygnałów wykonywania tych czynności: zauważać momenty, gdy słowa nie przychodzą łatwo, więc muszą być dalej ćwiczone, „słuchać” efektownych pauz czy zastanawiać się, jak zaakcentować wybrane słowo. Tego rodzaju przemawianie prywatne jest zachowaniem – a przynajmniej tak twierdził Skinner. Jest ono bezpośrednio obserwowalne.
Jeśli zależności sterujące obserwacją są luźne, błędy pojawią się niezależnie od tego, czy obserwacja dotyczy zdarzenia publicznego, czy prywatnego. Na przykład dziecko może twierdzić, że boli je brzuch, aby uniknąć sprawdzianu z matematyki. Jednakże ten sam proces z łatwością zachodzi również publicznie. Załóżmy, że studentom pokazano przez jedną trzecią sekundy następujący slajd:
Paryż na na wiosnę
Jeśli studenci zostaną poproszeni o zapisanie wyświetlonych słów, powiedzą, że widzieli słowa „Paryż na wiosnę”. Zgodność między obserwacjami będzie bardzo wysoka. Gdy jednak pokażemy ten sam slajd przez minutę, studenci zauważą ze śmiechem, że dłuższa obserwacja dowodzi, iż tamta „obserwacja” wynikła ze znajomości frazy i miejsca podziału wersów, a nie wyłącznie z rzeczywistych słów i stymulacji, jaką zapewniają. Dlatego, jak twierdził Skinner, racja większości nie jest rzetelnym wskaźnikiem naukowego obiektywizmu.
Analitycy zachowania słusznie chcą się skupiać na zachowaniach jawnych, co nie powinno się zmieniać. Jednakże ważnym aspektem funkcjonalnej i kontekstualnej tradycji behawioralnej jest chęć zajęcia się różnymi właściwościami działania człowieka, także prywatnymi, jeśli istnieją ku temu powody koncepcyjne lub praktyczne. Krótko mówiąc, analiza zachowania „nie upiera się przy dochodzeniu do prawdy drogą uzgodnienia faktów, dzięki czemu może rozważać zdarzenia mające miejsce w »podskórnym«, osobistym świecie” (Skinner, 2013, s. 36). Odpowiedni podział działań prywatnych na jednostki to wyzwanie, lecz nie jest to nic wyjątkowego, ponieważ „każda jednostka zachowania sprawczego jest do pewnego stopnia sztuczna. Zachowanie jest spójną, ciągłą aktywnością integralnego organizmu, chociaż dla celów teoretycznych lub praktycznych można analizować jego części” (Skinner, 1953, s. 116).
To radykalnie funkcjonalne idee. Analiza funkcjonalna naukowca otwiera drzwi do zdarzeń prywatnych. Możemy podzielić strumień działań osoby, jeśli to pomoże nam zrozumieć, co zrobić, by jej pomóc. Rozróżnienia są postrzegane jako zaledwie użyteczne narzędzia, a nie twierdzenia ontologiczne. Za każdym razem, gdy osoba jest pytana: „Co myślisz?” albo „Co czujesz?”, strumień zachowań w pewnym stopniu jest dzielony, a jedynym problemem pozostaje to, jak najlepiej w sposób funkcjonalny analizować ludzką złożoność.
Aby zobaczyć, jak ten sposób myślenia prowadzi nas ponownie do relacji zachowanie–zachowanie, rozważmy pytanie: „Dlaczego to zrobiłeś?”. Kiedy zapytany w odpowiedzi formułuje pewną regułę, ten społeczny „kontekst podawania powodu” stanowi przykład, jak można zmienić relacje zachowanie–zachowanie. Osoba, która ma „dobry powód”, aby – powiedzmy – nie iść na umówione spotkanie, jest bardziej skłonna je opuścić nie tylko ze względu na sytuację zewnętrzną, ale także dlatego, że wie, iż jedno zachowanie (umiejętność wytłumaczenia niedotrzymania obietnicy) zmienia kontekst drugiego zachowania (negatywne konsekwencje niepójścia na spotkanie będą mniej prawdopodobne, jeśli zostanie przedstawiony powód).
Rycina 1.3. „Dobry powód” pozwala przewidywać mniejsze prawdopodobieństwo kary społecznej
Źródło: opracowanie własne.
W tym przypadku społeczny/werbalny kontekst podania powodu jest historyczną i sytuacyjną wskazówką, w której konkretna sieć werbalna może służyć jako bodziec różnicujący (SD) dla innego zachowania. Zwróć jednak uwagę, że osoba, która nie weźmie udziału w spotkaniu, będzie musiała sformułować regułę (wymówkę lub powód) i samodzielnie przeanalizować jej wiarygodność. Małe dziecko na pytanie: „Dlaczego to zrobiłeś?” może odpowiedzieć: „Bo tak”, ale kompetentny werbalnie dorosły już tego nie zrobi. Umiejętność samodzielnego wykrywania dobrych powodów to skomplikowane zachowanie. Wyjaśnienie: „Pies zjadł mój kalendarz” nie jest topograficznie słabsze od: „Zepsuł mi się samochód”, ale wiąże się z dużo mniejszym prawdopodobieństwem zmiany konsekwencji społecznych. W niektórych środowiskach (np. obóz wojskowy dla rekrutów) żadna wymówka nie zostanie uznana za wiarygodną, niezależnie od jej rzeczywistych podstaw. Przy czym próby dookreślenia takich kontekstów są zwykle uważane za niegrzeczne. Kiedy następnym razem ktoś ci powie, że nie stawił się na spotkanie z tobą, ponieważ o nim zapomniał, spróbuj dopytać: „Dlaczego zapomniałeś?”, a poczujesz, że wkraczasz na nowe i niebezpieczne terytorium kontaktów społecznych.
Właśnie tego rodzaju relacje sprawiają, że analiza funkcjonalna istot werbalnych jest trudna, ale zarazem pomagają opisać działanie ACT. Terapia akceptacji i zaangażowania zmienia konteksty społeczne/werbalne, które wiążą zachowania ze sobą, w tym zachowania publiczne i prywatne – osłabia owe konteksty, gdy prowadzą do autodestrukcyjnych relacji zachowanie–zachowanie, a umacnia je, gdy pomaga to osobie zrezygnować z mniejszych wcześniejszych wzmocnień na rzecz wzmocnień większych, ale późniejszych.
Nawiasem mówiąc, takie podejście pozwala uniknąć funkcjonalnego błędu mentalistycznego, który polega na przypisywaniu właściwości przyczynowych działaniom w odniesieniu do innych działań z pominięciem kontekstów, które prowadzą do funkcjonalnych relacji między zachowaniami. Mentalizm pojawia się częściej, gdy prywatne zachowanie jest uważane za przyczynę zachowania publicznego (stąd jego potoczna nazwa), lecz błąd bierze się z analizy, a nie z kwestii prywatności. Podczas gdy kontekstem można bezpośrednio manipulować, zachowania są z natury „zmiennymi zależnymi” – zależą od kontekstu. Traktowanie relacji zachowanie–zachowanie jako przyczynowo-skutkowych bez określenia kontekstu stanowi sedno mentalizmu. Taki błąd w przypadku całkowicie jawnego zachowania byłby dziwny, ale jest możliwy. Podobnym błędem byłoby stwierdzenie: „Jan dobrze rzuca piłką baseballową, ponieważ świetnie trafia do kosza” – po prostu jest to rzadkie, gdyż każdy zdaje sobie sprawę, że ma do czynienia z dwoma różnymi zachowaniami. Jest to jeden z powodów, dla których behawioryści obstają przy nazywaniu wszystkich form ludzkiego działania zachowaniem. Sztywne stanowisko w tej kwestii wiąże się ze zbyt wysokimi kosztami w kulturze ogólnej, ale pomocne jest to, że niemal wszyscy analitycy zachowania mieli kontakt ze środowiskiem edukacyjnym, w którym kładzie się nacisk na określanie wszelkich zdarzeń psychicznych za pomocą jednej właściwej nazwy, jaką jest właśnie „zachowanie”.
Chyba każda dziedzina ma swój charakterystyczny język i właściwe sobie podejście. W naszym przypadku jest to coś więcej niż „nazywanie wszystkiego zachowaniem”. Stosowana analiza zachowania (SAZ) to dziedzina definiowana przez idiograficzną analizę funkcjonalną. Termin ten nie odnosi się do żadnej pojedynczej procedury, techniki ani zestawu technik. Analitycy zachowania zbyt często używają wymiennie pojęć „analiza funkcjonalna” i „eksperymentalna analiza funkcjonalna” autorstwa Briana A. Iwaty, co jest problematyczne z wielu powodów, a przegląd historii analizy zachowania pokazuje dlaczego.
Wspomnianego terminu użył pierwotnie Skinner w odniesieniu do własnych eksperymentalnych analiz organizmów innych niż ludzkie (Dixon, Vogel i Tarbox, 2012; Schlinger, 2017). Analizy te nie obejmowały „czterech funkcji” Iwaty, a wiele wczesnych eksperymentów nie zawierało nawet warunku kontrolnego. Przez długi czas funkcjonalna analiza zachowania w ogóle nie dotyczyła ludzi.
Pierwsze solidne prace z udziałem ludzi również nie były prowadzone w dziedzinie terapii autyzmu. Ogden R. Lindsley i jego współpracownicy (w tym Skinner) rozszerzyli je w latach pięćdziesiątych XX wieku na hospitalizowanych pacjentów psychiatrycznych, aby zaradzić różnorodnym trudnościom behawioralnym doświadczanym przez tę populację (Sturmey, 2020). Wiązało się to z systematycznym gromadzeniem danych behawioralnych i rozwojem technik wykorzystujących zależności wzmacniające w celu oddziałania na zachowanie.
Najwcześniejsze użycie terminu „analiza funkcjonalna” kładło zatem nacisk na eksperymentalną analizę zachowania na poziomie idiograficznym. Niezwykle ważne dla szerzej rozumianej psychologii było to, że Skinner i jego współpracownicy byli w stanie skutecznie „włączać” i „wyłączać” zachowanie poprzez manipulowanie zmiennymi w wysoce kontrolowanym środowisku (tzw. klatka Skinnera). Od początku celem było zastosowanie tego podejścia na potrzeby rozwiązywania poważnych problemów osobistych i społecznych doświadczanych przez ludzi (Skinner, 2022), a wczesne prace Paula R. Fullera i Ogdena R. Lindsleya, jak również badaczy takich jak Sidney W. Bijou i Charles B. Ferster, przygotowały grunt pod metodę analizy funkcjonalnej, która kładła nacisk na eksperymentalną kontrolę zachowania.
Termin „analiza funkcjonalna” zaczął funkcjonować jako bardzo pojemne określenie, obejmujące znacznie szerszą strategię rozumienia interakcji funkcjonalnych między środowiskiem a zachowaniem na poziomie jednostki, która to strategia następnie była uogólniana nomotetycznie przez zasady zachowania. Obejmowała ona eksperymenty, ale również próby przekształcenia spójnych wyników eksperymentalnych w ustalone zasady uczenia się i zachowania, a potem teoretycznego rozszerzenia owych wyników w taki sposób, abyśmy mogli wyciągać przedeksperymentalne wnioski na temat złożonych form zachowania człowieka (tj. formułować teorie i prawa). Ciekawym przykładem tego ostatniego etapu było opisanie przez Skinnera (1957) teorii zachowania werbalnego jako „funkcjonalnej analizy języka” praktycznie bez żadnego poparcia empirycznego.
Stosowana analiza zachowania wyłoniła się w ramach owego szerszego zastosowania analizy funkcjonalnej. W przełomowym artykule na temat SAZ, zawierającym opis siedmiu definiujących ją wymiarów, analiza funkcjonalna jest wszechobecna w każdym wymiarze (Baer, Wolf i Risley, 1968). Określenie „stosowana” odnosi się do stosowania strategii analizy funkcjonalnej w celu rozwiązywania problemów związanych z zachowaniem człowieka. „Analiza” opisuje strategię, która wymaga funkcjonalnej analizy ciągłej interakcji między środowiskiem a zachowaniem. W trosce o to, aby wykorzystywane przez nas techniki były koncepcyjnie systematyczne, stosujemy zasady wykraczające poza opis analizy funkcjonalnej. Musimy się upewnić, że interwencje są techniczne, byśmy mogli wyizolować interakcje między środowiskiem a zachowaniem oraz by manipulowanie środowiskiem efektywnie zmieniało zachowanie (tj. było funkcjonalne). Ostatni wymiar – generalność – odnosi się do tego, że bierzemy pod uwagę pełen strumień interakcji funkcjonalnych między środowiskiem a zachowaniem i że zmiany w zachowaniu zachodzą w różnych kontekstach. Model ten zasadniczo sprowadza się do idei, że analiza zachowania stanowi wykorzystanie analizy funkcjonalnej (szeroko rozumianej) w celu zbadania zachowań ważnych dla ludzi.
Oznacza to, że analizy zachowania nie można zdefiniować za pomocą zestawu technik – nawet tak rewolucyjnych, jak eksperymentalna analiza funkcjonalna. I chociaż do tej pory skutecznie stosowaliśmy strategie analizy funkcjonalnej w pracy z dziećmi z autyzmem, to jednak SAZ nie odnosi się do pojedynczej populacji czy niewielkiego podzbioru zachowań. Niezrozumienie tej kwestii nie tylko nie pozwala docenić historii terminu „analiza funkcjonalna”, którą pokrótce opisaliśmy, ale także uniemożliwia naszej dziedzinie, praktykom analizy zachowania i klientom na pełną realizację naszego potencjału.
Stosowana analiza zachowania wyłania się z idiograficzno-funkcjonalnego – a nie strukturalnego – ujęcia zachowania. Przy czym nie dotyczy to jedynie SAZ, ale także służy do rozróżnienia podejść w ramach kilku dyscyplin naukowych. Filozofia leżąca u podstaw SAZ jest behawiorystyczna, ale nie w tradycyjny sposób; „radykalne” w radykalnym behawioryzmie jest to, że koncepcje analizy funkcjonalnej odnoszą się również do badacza (Moore, 2007). Ten krok otwiera możliwość analizy zdarzeń prywatnych, ale zawsze w ramach podejścia funkcjonalnego i kontekstualnego (Zettle, Hayes, Barnes-Holmes i Biglan, 2016; Ivancic i Belisle, 2019). Wszystkie formy zachowania mogą wchodzić w relacje zachowanie–zachowanie, ale kiedy tak się dzieje, analiza zawsze jest funkcjonalna i kontekstualna. W ten sposób unika się błędu mentalistycznego. Terapia akceptacji i zaangażowania skupia się szczególnie na tych funkcjonalno-kontekstualnych właściwościach, które określają, jak działają relacje zachowanie–zachowanie, zwłaszcza w odniesieniu do rozwiązywania problemów związanych z ludzkim zachowaniem.
Terapia akceptacji i zaangażowania jako podejście stosowane przez analityków zachowania musi nie tylko uwzględniać analizę funkcjonalną, ale wręcz być przez nią definiowana. Mark R. Dixon i jego współpracownicy wyjaśniają, w jaki sposób każdy z siedmiu wymiarów tego, co według wspomnianego wcześniej artykułu definiuje stosowaną analizę zachowania, pojawia się w interwencjach opartych na ACT (Dixon, Hayes, Stanley, Law i Al-Nasser, 2020). Terapia akceptacji i zaangażowania spełnia w każdym wymiarze wymagania podejścia behawioralnego, co sugeruje, że może, a nawet powinna być praktykowana przez analityków zachowania. Zakres jej zastosowań wykracza poza granice analizy zachowania, zatem analitycy zachowania praktykujący ACT muszą pamiętać o kilku warunkach.
Po pierwsze, należy wziąć pod uwagę dopasowanie między klientem a ACT. Jeśli klient nie demonstruje repertuaru relacyjnego, w którym słowa lub symbole mają funkcje, a te są częściowo wywiedzione, podejście to może być dla niego zbyt trudne do zrozumienia. Biorąc pod uwagę, że ACT jest w dużej mierze terapią opartą na rozmowie, jej uczestnikt musi rozumieć wypowiadane słowa. Ponadto, ponieważ spora część ACT jest zakorzeniona w metaforze i doświadczeniu, potrzebna mu będzie pewna zdolność do pracy doświadczeniowej i do zrozumienia związku metafor z jego życiem.
Po drugie, mierzony wskaźnik głównej zmiennej zależnej będącej przedmiotem zainteresowania powinien pozostać niezmienny przed interwencją ACT i w jej trakcie. Dla analityków zachowania taki pomiar zwykle pociąga za sobą mierzalną i policzalną, weryfikowalną manifestację zachowania. Należy zachować ostrożność, dryfując w kierunku bardziej subiektywnych wskaźników skuteczności terapii. Na przykład zmiany wyników testów psychometrycznych, choć ważne w niektórych obszarach praktyki, powinny być postrzegane jako miary uzupełniające, a nie podstawowe. Oczywiście samoocena subiektywnego doświadczenia klienta jest w rzeczywistości zachowaniem i może dostarczyć ważnych informacji na temat ukrytych zdarzeń prywatnych, lecz dla większości praktykujących analityków zachowania będą one wtórne w stosunku do obiektywnych rezultatów behawioralnych, które doprowadziły do podjęcia terapii.
Po trzecie, klienci, zachowania docelowe i otoczenie muszą pasować do zdefiniowanego zakresu praktyki analityków zachowania. Różni się to w zależności od regionu, ale błędem jest myślenie, że tylko dlatego, iż postępowanie jest spójne z ACT, wszystko staje się jasne. Należy zauważyć, że ACT nie jest interwencją samą w sobie. Nie istnieje jeden formalny protokół ACT, który stosuje się w odniesieniu do każdej trudności. Terapia akceptacji i zaangażowania stanowi raczej pewien model terapeutyczny o szerokim zakresie i dużej zmienności. Gdy zrozumiemy zasady leżące u podstaw interwencji opartych na ACT, wówczas będziemy mogli znacznie precyzyjniej określić, co obejmuje terapia, i pozostać w zakresie interwencji behawioralnej. W rzeczywistości znajdzie tu zastosowanie wiele narzędzi już używanych przez analityków zachowania i będzie można poszerzyć ich zakres, biorąc pod uwagę podstawowe procesy modelu ACT.
Po czwarte, jeśli przyjmiemy, że ACT mieści się w zakresie praktyki stosowanej analizy zachowania, analitycy zachowania powinni przejść odpowiednie przeszkolenie w jej stosowaniu. Przeczytanie niniejszej książki to jeden krok. Kolejnym jest ciągłe poszukiwanie możliwości szkoleniowych i superwizji ze strony bardziej doświadczonych analityków zachowania. Nie różni się to niczym od innych interwencji z obszaru analizy zachowania, a opcji jest coraz więcej. To bardzo ciekawy czas na bycie analitykiem zachowania i warto się zagłębić w ten temat.
Współcześni analitycy zachowania dorastali w świecie, w którym analiza zachowania stanowiła dziedzinę zawodową w dużej mierze koncentrującą się na osobach z niepełnosprawnościami rozwojowymi. Terapia akceptacji i zaangażowania budzi zainteresowanie tej grupy specjalistów częściowo ze względu na swoją użyteczność dla poszerzenia zakresu ich praktyki, zwłaszcza w połączeniu z RFT. Ów poszerzony zakres dotyczy pracy z osobami z niepełnosprawnościami rozwojowymi, ale także wielu innych obszarów zachowania człowieka.
Warto jednak zastanowić się również nad tym, co analiza zachowania – jako dyscyplina i jako obszar praktyki – może wnieść do ACT. Jak już wspomnieliśmy, terapia akceptacji i zaangażowania należy do sfery analizy zachowania, ale jej rozwój jako programu w ramach tejże analizy zachowania wymaga dodatkowych działań. Część z nich rozpoczęto w programie badawczym dotyczącym ACT/RFT, ale nie zostały one ukończone; pozostałe to działania, których podjęcie jest możliwe dzisiaj, lecz nie było możliwe czterdzieści lat temu.
Zarówno ACT, jak i RFT jako program badań i praktyki zrodziła się na początku lat osiemdziesiątych XX wieku w laboratorium prowadzonym przez młodego psychologa klinicznego o orientacji behawioralnej i profesora realizującego badania podstawowe w analizie zachowania. Wspomniany psycholog kliniczny to jeden z autorów niniejszej książki – Steven C. Hayes. W okresie, kiedy powstawały ACT i RFT, był on (w latach 1980–1983) zastępcą redaktora naczelnego „Journal of Applied Behavior Analysis” i regularnie publikował w „Journal of the Experimental Analysis of Behavior”. Według każdej ówczesnej poprawnej definicji Hayes był analitykiem zachowania.
Z kolei wspomniany profesor, który prowadził badania podstawowe w analizie zachowania, nie zaznaczył swojej obecności na liście autorów ważniejszych publikacji poświęconych ACT i RFT, ponieważ zmarł nagle na atak serca w 1986 roku w wieku pięćdziesięciu trzech lat, gdy owe artykuły dopiero nabierały kształtu. W chwili śmierci Aaron J. Brownstein był członkiem rady redakcyjnej „Journal of the Experimental Analysis of Behavior”, prezesem Southeastern Association for Behavior Analysis oraz świeżo wybranym redaktorem naczelnym „Behavior Analyst”. I oczywiście analitykiem zachowania. Brownstein odegrał kluczową rolę w analizie tego, jak odnieść się do relacji zachowanie–zachowanie w sposób niementalistyczny (Hayes i Brownstein, 1986) – kwestii, którą obszernie omówiliśmy w tym rozdziale, a która zyskała na znaczeniu, gdy implikacje RFT stały się jasne.
Wkrótce po śmierci Brownsteina Hayes został dyrektorem ds. szkolenia klinicznego na University of Nevada, co przyspieszyło wykorzystanie ACT w praktyce klinicznej, lecz spowolniło jej rozwój jako formy analizy zachowania w węższym rozumieniu, zwłaszcza że sama analiza zachowania zaczęła się zawężać. We wczesnych publikacjach z zakresu ACT nadal jednak widać wyraźnie rys analizy zachowania. Na przykład – zgodnie z tym, co piszemy w niniejszym rozdziale – Steven C. Hayes i Linda J. Hayes (1992) podkreślali, że istnieją konteksty społeczno-werbalne, które ustanawiają związek między zdarzeniami prywatnymi a innymi zachowaniami, i że to właśnie te konteksty są modyfikowane przez ACT:
Załóżmy, że osoba z agorafobią myśli: „Tylko się ośmieszę w tym centrum handlowym”, po czym wpada w panikę i wraca do domu. Behawiorysta kontekstualny nie wyjaśniałby paniki lub ucieczki na podstawie formy myśli jako takiej, ale na podstawie kontekstów powodujących powstanie relacji myśl–emocja lub myśl–zachowanie jawne. Konteksty te obejmują: (a) takie, które nadają sens treści myśli, czy też kontekst znaczenia dosłownego; (b) takie, które ustalają walencję ośmieszenia, czy też kontekst oceny; (c) takie, które pozwalają osobie „wyjaśnić” i „usprawiedliwić” zachowanie na podstawie zdarzeń prywatnych, czy też kontekst powodu; oraz (d) takie, które ustanawiają cel uniknięcia „niepożądanych” zdarzeń prywatnych, czy też kontekst kontroli emocjonalnej i poznawczej. Zamiast próbować zmienić myśl lub emocję terapeuta może zmieniać te konteksty, aby zmienić relację zachowanie–zachowanie (Hayes i Hayes, 1992, s. 242).
Rycina 1.4 przedstawia podejście kontekstualne na tle innych modeli.
Rycina 1.4. Myśli a zachowanie jawne w różnych modelach
Źródło: opracowanie własne.
W przeciwieństwie do modelu poznawczego, zgodnie z którym myśli bezpośrednio wpływają na zachowanie (lub do tradycyjnych modeli behawioralnych, w których myśli są postrzegane jako epifenomen bądź w których twierdzi się, że myśli nie istnieją), według kontekstualnego modelu behawioralnego opartego na RFT zdarzenia prywatne mogą mieć funkcjonalny wpływ na inne zachowania, lecz ów wpływ sam w sobie jest regulowany przez kontekst. Hayes i Hayes (1992) wymienili kilka takich kontekstów w przytoczonym wcześniej cytacie.
Tylko niektóre z tych kontekstów zostały od tego czasu dogłębnie zbadane, a szerszym implikacjom tego ogólnego podejścia poświęcono w badaniach ograniczoną uwagę. Analitycy zachowania mierzą się współcześnie z tymi wyzwaniami, a ich analityczne podejście okazuje się bardzo potrzebne.
Rozważmy przykładowo podawanie powodu. Istnieje bogata literatura behawioralna na temat relacji typu mówienie–działanie i wiemy, że kiedy społeczność werbalna może monitorować tę relację, ma to wpływ na prawdopodobieństwo wystąpienia zachowania. Kiedy spytamy: „Dlaczego to zrobiłeś?”, zapytana osoba prawdopodobnie poda wyjaśnienie swojego zachowania. Gdy coś zostaje powiedziane publicznie i możemy monitorować, co się dzieje potem, jesteśmy w stanie stwierdzić, czy osoba jest konsekwentna, a jeśli nie jest – dostarczyć odpowiednie konsekwencje. To dlatego wiedza publiczna na temat interwencji „poznawczych” ma tak duże znaczenie. Jeśli dziecko, które boi się ciemności, nauczy się mówić: „Jestem odważny i mogę przebywać w ciemności!”, ma to na nie ogromy wpływ – chyba że skłoni się je do myślenia, iż nikt nie może się dowiedzieć, że ono się tego nauczyło. Wówczas taka sama interwencja nie wywiera absolutnie żadnego wpływu (Rosenfarb i Hayes, 1984). To samo dotyczy „powodów” – werbalnych sformułowań odnoszących się do przyczyny i skutku, których wszyscy używamy do regulowania wpływu społecznego na nasze zachowanie.
Podawanie powodów było przedmiotem najwcześniejszych badań w duchu ACT (np. Zettle i Hayes, 1986). Powstały metody pomiaru powodów (np. autorstwa nieżyjącego już Neila S. Jacobsona i jego uczniów – zob. Addis, Truax i Jacobson, 1995). Przeprowadzono badania w celu sprawdzenia, czy liczba bądź rodzaje podawanych powodów wiążą się z problemami psychicznymi i ich leczeniem. Związek ten został udowodniony – i okazał się bardzo silny. Na przykład Michael E. Addis i Neil S. Jacobson (1996) stwierdzili, że podawanie powodów wiązało się z gorszymi wynikami aktywizacji behawioralnej w depresji.
Kiedy jednak terapia akceptacji i zaangażowania zyskała większe poparcie ze strony tradycyjnej psychologii klinicznej, jej rozwój – tak obiecujący na początku – uległ spowolnieniu. Nieco więcej uwagi poświęcono technice ACT jako formy psychoterapii i znanym klinicystom procesom psychologicznym, które podtrzymują jej oddziaływanie, a nieco mniej kontekstom społeczno-kulturowym, które od początku były równie ważne czy nawet istotniejsze. Być może było to konieczne w ówczesnym kontekście (np. nacisk na randomizowane badania z grupą kontrolną, ponieważ to jedyny sposób, aby stosowane metody zostały potraktowane poważnie w głównym nurcie opieki zdrowotnej), lecz pewne zadania analityczne pozostały niedokończone. W miarę, jak analitycy zachowania wracają do walki, podejmowane są wcześniejsze niedokończone wątki. Skąd się biorą reguły dotyczące Ja i jak działają? Jakie konteksty społeczno-werbalne pozwalają przewidzieć, czy zdarzenia prywatne wpływają na zachowanie jawne? Dlaczego powody mają tak duże znaczenie? Potrzebujemy poznać odpowiedzi na te pytania, a dostarczyć ich może analiza zachowania.
Do tego zadania wnosimy nasze rozległe doświadczenie. Mark R. Dixon studiował na University of Nevada, gdy profesorem był tam Steven C. Hayes, i ma za sobą ponad dwadzieścia lat pracy w głównym nurcie analizy zachowania jako certyfikowany analityk zachowania, propagujący stosowanie ACT na szerszą skalę. Jordan Belisle studiował na Southern Illinois University, gdzie ukończył pierwsze na świecie studia magisterskie z zakresu SAZ. Następnie pracował pod kierunkiem Dixona i nadal zajmuje się kwestią definiowania języka. Nasza trójka reprezentuje zatem trzy pokolenia naukowców zajmujących się głównymi zagadnieniami w dziedzinie analizy zachowania i związanych z jej najważniejszymi ośrodkami.
Należy także wspomnieć o bardziej proceduralnym wkładzie. Współcześni analitycy zachowania potrafią doskonale przekształcać zasady w konkretne procedury. Programowanie behawioralne może mieć znaczenie i warto zauważyć, jak proceduralnie przejrzysta staje się praca oparta na ACT w wykonaniu analityków zachowania. Książka ACT for children with autism and emotional challenges autorstwa Marka R. Dixona (2014) zawiera znacznie więcej konkretnych procedur niż klasyczne książki dotyczące ACT pisane z myślą o psychologach klinicznych (np. Hayes, Strosahl i Wilson, 1999). Autorzy AIM: Accept. Indetify. Move (Dixon i Paliliunas, 2018) idą jeszcze dalej – rozszerzają to na wielopoziomowe planowanie lekcji i oparte na wartościach systemy kierowania zależnościami, które łączą to, czego nauczyliśmy się o podejściach w duchu ACT, z tym, co już wiemy o systemach kierowania zależnościami skoncentrowanych na kliencie. W części 3 niniejszej książki przedstawimy przykłady ilustrujące obie te strategie.
Trzeci obszar stanowi ocena behawioralna. Ze względu na koncentrację na zachowaniu jawnym jest bardziej prawdopodobne, że metody pomiaru procesów elastyczności psychologicznej pojawią się na skutek działań analityków zachowania niż laboratoriów psychologicznych głównego nurtu. Nieskażone nieuzasadnionymi założeniami psychometrycznymi miary idiograficzne okazują się znacznie bardziej rutynowe w analizie zachowania, a kroki potrzebne do zmierzenia kontekstu i jawnego zachowania – lepiej znane jej przedstawicielom. W miarę, jak analizy idiograficzne stają się idionomiczne (tzn. uogólniają się do stwierdzeń nomotetycznych pomagających zwiększyć przejrzystość idiograficzną), analitycy zachowania czują się jak u siebie. Będzie jeszcze wiele do odkrycia i zbadania, gdy zaczniemy stosować zasady rozwinięte w SAZ do procedur i procesów spójnych z ACT i już potwierdzonych empirycznie.
Nasza teza jest prosta: owszem, ACT i RFT mają wiele do zaoferowania współczesnej stosowanej analizie zachowania, ale zależność ta jest obustronna. Jest to właśnie główny powód napisania przez nas tej książki. Pragniemy, aby analitycy zachowania czerpali korzyści z ACT i RFT, lecz jednocześnie chcemy podkreślić ich rolę w rozwijaniu jednej i drugiej.
Rozdział 2
Krótka historia teorii leżącej u podstaw ACT
Na całym świecie tysiące analityków zachowania mierzą się z faktem, że ich przygotowanie praktyczne i prostota podejścia behawioralnego czasami okazują się niewystarczające do radzenia sobie ze złożonymi przypadkami. Cóż złożonego jest jednak w „złożonym” przypadku?
W pracy z analitykami zachowania z całego świata odkryliśmy, że najczęściej chodzi o zrozumienie, jak łączyć bezpośrednio zaprogramowane zależności i werbalnie skonstruowane zależności związane z prywatnymi zdarzeniami behawioralnymi w analizę funkcjonalną, która doprowadzi do spójnej interwencji. Łączenie czynników funkcjonalnych w ten sposób rzeczywiście jest bardziej złożone, ale wykraczamy tutaj poza samą złożoność.
Większość analityków zachowania dobrze wie, że zdarzenia prywatne, przynajmniej od czasów Burrhusa Frederica Skinnera, powinny być ważnymi celami interwencji, szybko jednak odkrywa pewien brudny sekret. Otóż podejście oparte na bezpośrednich zależnościach nie zapewnia do tego wystarczających narzędzi analitycznych. Większość analityków zachowania także dobrze wie, że należy się wystrzegać mentalizmu i dualizmu, a zarazem przeczuwa, iż zajmowanie się zdarzeniami prywatnymi w jakikolwiek inny sposób niż bezpośrednie zależności oznacza grzech mentalizmu. Właśnie taki dylemat ich blokuje. Obecnie analitycy zachowania często są proszeni o zajęcie się zjawiskami behawioralnymi bez narzędzi analizy zachowania, które mogłyby zapewnić bardziej adekwatne wyjaśnienie owych zjawisk.
Wygląda na to, że żadne z czterech „rozwiązań” tego dylematu nie jest satysfakcjonujące. Zastosowane na dużą skalę, każde oznacza porażkę naszej dziedziny w obliczu wyzwań, które sobie stawiamy od początku jej istnienia.
Rozwiązanie 1.
Wymuszenie analizy bezpośrednich zależności niekoniecznie dobrze dobranej do sytuacji, a następnie udawanie, że nie widzimy, iż nie działa.
Rozwiązanie 2.
Odmowa zaspokojenia potrzeb klientów, gdy w grę wchodzą prywatne zdarzenia behawioralne, i realizacja tradycyjnego planu zarządzania zachowaniem.
Rozwiązanie 3.
Odesłanie klientów do pracowników socjalnych, specjalistów bazujących na farmakoterapii czy innych profesjonalistów twierdzących, że wiedzą, jak pomóc, nawet jeśli wdrażane przez nich interwencje nie mają jakiegokolwiek rysu behawioralnego.
Rozwiązanie 4.
Prawdopodobnie najgorsze ze wszystkich: powrót do języka laickiego i improwizacja, co niemal na pewno doprowadzi do błędu mentalistycznego, którego analitycy zachowania uczeni są unikać.
Wszystkie powyższe „rozwiązania” są powszechne w praktyce stosowanej analizy zachowania, ale żadne z nich tak naprawdę nie jest rozwiązaniem.
Nie dotyczy to tylko klientów, ale ma miejsce również wtedy, gdy pomocy potrzebują inni specjaliści lub sami analitycy zachowania. Kiedy ci ostatni czują się zestresowani, gdy się martwią, ruminują lub zmagają z emocjami, wówczas często próbują radzić sobie wyłącznie za pomocą metod związanych z bezpośrednimi zależnościami, nie robią nic, szukają specjalistycznej pomocy u kogokolwiek, tylko nie u analityka zachowania, albo stosują na własną rękę rozwiązania mentalistyczne, próbując ukryć to przed współpracownikami. Jak łatwo przewidzieć, przynosi to marne rezultaty. Czy można jednak poradzić sobie ze złożonością bez popełniania błędu mentalistycznego i wychodzenia poza zakres praktyki stosowanej analizy zachowania?
Zdarzenia prywatne – zmartwienia, ruminacje, pobudzenie emocjonalne – to działania bezpośrednio obserwowalne, lecz dla pojedynczego widza. Błąd mentalistyczny polega nie na zajmowaniu się nimi, ale na traktowaniu ich jako przyczyn i ignorowaniu zdarzeń kontekstowych, które nadały im nieprzydatne funkcje w ramach ogólnego systemu behawioralnego. W rozdziale 1 omówiliśmy błędy w myśleniu o relacjach zachowanie–zachowanie właśnie dlatego, że są one wszechobecne. Nie chodzi o to, że cele interwencji są prywatne – ten sam błąd można popełnić w odniesieniu do zachowania jawnego! Niekiedy nam się to zdarza, na przykład gdy łączymy zdolności przywódcze z wysokim poziomem osiągnięć akademickich bez zastanowienia się, czy, jak i dlaczego mogą one być ze sobą powiązane. Zdarzenia prywatne sprawiają, że ten błąd jest tak łatwy do popełnienia, iż otrzymał etykietkę „mentalistyczny”. Skinner nazywał je „mentalnymi przystankami” i – wbrew opowieściom krążącym wśród analityków zachowania – wcale nie żalił się na to, że nie istnieją! Nie chciał o to kruszyć kopii. Jego zastrzeżenie dotyczyło tego, że są to „przyczyny” niefunkcjonalne, którymi – tak jak wszystkimi zachowaniami – nie da się bezpośrednio manipulować. Tylko zdarzeniami kontekstowymi można manipulować w taki sposób, a analiza eksperymentalna jest jedyną metodą testowania przypuszczeń i oddziaływania. Dlatego Skinner nazywał analizę zachowania „eksperymentalną analizą zachowania”.
Oddajmy głos samemu Skinnerowi: „Zarzut pod adresem koncepcji wewnętrznych procesów umysłowych nie polega na tym, że nie można ich badać, ale że stoją one na drodze badania zjawisk znacznie ważniejszych”, a „mentalizm przesłonił poprzedzające zachowanie czynniki środowiskowe, dzięki którym można było dokonać skuteczniejszej analizy” (Skinner, 2013, s. 201; podkreśl. nasze). Innymi słowy, mentalizm jest błędem pragmatycznym, a nie dotyczącym tego, co „naprawdę istnieje”.
W rozdziale 1 mówiliśmy o tym, jak relacje zachowanie–zachowanie mogą prosto wchodzić w interakcje, lecz ostatecznie one muszą nawiązywać kontakt z otoczeniem w sposób, który je wywołuje oraz który wzmacnia ich przyszłe występowanie. Na dalszych stronach książki przyjrzymy się temu zagadnieniu nieco bliżej, na ten moment zaś wystarczy pewne uproszczenie. Zachowanie 1 i zachowanie 2 wchodzą ze sobą w interakcje i zapewniają sobie nawzajem warunek kontekstowy, na co wskazują dwukierunkowe strzałki na rycinie 2.1. Zachowanie 1 reprezentuje zachowanie relacyjne (może być ono prywatne, ale nie musi), z kolei zachowanie 2 reprezentuje zachowanie jawne, które ostatecznie kontaktuje się ze środowiskiem zewnętrznym. Łączenie zachowań to nic nowego. Analitycy zachowania korzystają z niego podczas pracy nad nowymi umiejętnościami, łącząc różne elementy dobrze skonstruowanej analizy zadań. Dlaczego więc nie mielibyśmy założyć, że podobne „powiązania” działają w ten sam sposób?
Nie oznacza to porzucenia modelu ABC. Wręcz przeciwnie. Oddziałujące na siebie wiązki zachowań prywatnych i publicznych występują w kontekście bodźców poprzedzających, które wywołują te działania i mogą wyzwolić reakcje fizjologiczne lub odruchowe. Co więcej, konsekwencje, które pojawiają się w zależności od zachowania jawnego, mogą umacniać lub osłabiać nie tylko działanie zewnętrzne, ale także zachowania publiczne i prywatne, które z nim współwystępują. Przypomnij sobie, kiedy ostatnio zdarzyło ci się rozwiązać jakiś problem dzięki jego „przemyśleniu”. Sprawdziło się, prawda? W takim wypadku prawdopodobnie spróbujesz rozwiązać podobny problem w podobny sposób (wzmacnianie). Jeżeli zaś metoda ewidentnie się nie sprawdziła, to w przyszłości zastosujesz nowe strategie (zmienność wywołana wygaszaniem). Terapia akceptacji i zaangażowania zachęca klientów do zauważania tych zdarzeń (zachowanie)! To również nie jest błędem mentalistycznym, ponieważ także akt zauważania zawsze jest powiązany z dynamicznym i ciągle zmieniającym się kontekstem warunków poprzedzających oraz wynikających z nich konsekwencji rozciągniętych w czasie (por. rycina 2.1).
Kiedy w grę wchodzą zdarzenia prywatne, przeprowadzenie w pełni adekwatnej analizy funkcjonalnej i kontekstualnej okazuje się jednak pewnym wyzwaniem. W tej książce pokażemy, że sam Skinner się pomylił, jeśli chodzi o szczegóły, ponieważ nie miał pojęcia o istnieniu niektórych zjawisk behawioralnych. Nie zmienia to faktu, że nasza dziedzina znacznie się rozwinęła i obecnie te same złożone przypadki stanowią dobrą okazję do wykorzystania treningu behawioralnego i umiejętności obserwacyjnych w odniesieniu do tak zwanego świata wewnętrznego, a także do przetestowania nowych koncepcji behawioralnych dotyczących tego, jak procesy relacyjnego uczenia się jednocześnie wspierają nas i stanowią dla nas wyzwanie.
Rycina 2.1. Kontekst bodźców poprzedzających a kontekst konsekwencji
Źródło: opracowanie własne.
Właśnie takie podejście będziemy ćwiczyć w niniejszej książce. W tym celu wcale nie musimy odkładać na bok żadnych narzędzi behawioralnych. Przeciwnie, potrzebujemy ich wszystkich, ale na wyższym poziomie zaawansowania. Omówmy je zatem, zaczynając od tych najbardziej oczywistych.
Być może najbardziej znaczącym aspektem przewagi analityków zachowania nad innymi specjalistami, którzy starają się wpływać na zachowanie, jest to, że wszystkie procedury analizy zachowania bazują na ograniczonym i precyzyjnie zdefiniowanym zestawie zasad. Na przykład wszystkie interwencje mające na celu redukcję samookaleczania u dzieci z autyzmem, chociaż różnią się formą, to jednak opierają się na założeniu, że zachowanie to jest podtrzymywane przez wzmacnianie pozytywne lub negatywne. Procedury sprawczego wygaszania w przypadku samookaleczania polegają na pilnowaniu, by to, co wzmacnia owo niepożądane zachowanie, nie było dostarczane w sposób zależny od wystąpienia tegoż zachowania. Z kolei wzmacnianie różnicujące obejmuje zapewnienie funkcjonalnego wzmocnienia dla innego zachowania lub pominięcia samookaleczenia. Trening komunikacji funkcjonalnej ma na celu wypracowanie nowej reakcji komunikacyjnej (najczęściej z wykorzystaniem wzmacniania pozytywnego), która ma stanowić zachowanie alternatywne dla samookaleczania. We wszystkich tych sytuacjach analityk zachowania kreuje pozytywną zmianę poprzez rozszerzenie podstawowych zasad na konkretne zjawisko behawioralne.
Wychodzenie od podstawowych zasad to strategia wspólna dla wszystkich nauk przyrodniczych (np. biologii, chemii). Stanowi ona jedno z wielu podobieństw między analizą zachowania a innymi dyscyplinami naukowymi. We wszystkich rozwiniętych naukach przyrodniczych celem jest stosowanie zasad w sposób bardzo precyzyjny, który nie zniekształca ich znaczenia, w odniesieniu do wielu pozornie różnych sytuacji (co ukazuje zakres tychże zasad). Ponadto podstawowe zasady powinny pasować do siebie na różnych poziomach analizy naukowej, tak aby na przykład chemia nigdy nie naruszała zasad fizyki (co pokazuje ich głębokość). Te trzy właściwości – precyzja, zakres i głębia – są niezbędne dla rozwoju solidnego i nowoczesnego programu naukowego.
W analizie zachowania interesują nas właśnie zasady, które powiedzą nam, jak zarządzać zmianą zachowania oraz robić to precyzyjnie, w szerokim zakresie i w sposób pogłębiony. Gdy pojawiają się opcje interwencji, które zdają się otwierać nowe możliwości zmiany zachowania, należy dążyć do koncepcyjnego zrozumienia tych metod, a także się upewnić, że podstawowe zasady są stosowane bez zniekształceń oraz znajdują zastosowanie w różnych sytuacjach i na różnych poziomach analizy. Takie konserwatywne stanowisko naukowe identyfikuje korzyści płynące ze spójności analitycznej i buduje na nich, stopniowo uprawomocniając zakres i głębię precyzyjnie stosowanych zasad. Rzadko się o tym wspomina, ale właściwie wykorzystywane podejście konserwatywne ma jeszcze jedną zaletę. Otóż jest bardziej oczywiste, kiedy potrzebne są nowe zasady. Zniekształcanie zasad w celu zachowania pozornej spójności między sytuacjami nie jest pomocne i znacznie spowalnia postęp naukowy.
Każda obszerna i w pełni rozwinięta nowa technologia wiąże się z nową terminologią, ale ważne, by nie łączyć tego z naprawdę nowymi procesami behawioralnymi. Najnowszy smartfon na pierwszy rzut oka znacznie się różni od starych telefonów z klapką – i ma więcej funkcji, niż wydawało się to możliwe jeszcze dziesięć lat temu. Nie zmienia to faktu, że u podstaw jego działania leżą te same fundamentalne zasady projektowania obwodów elektrycznych i programowania obliczeniowego. To samo odnosi się do technik zmiany zachowania.
Nasza książka dotyczy terapii akceptacji i zaangażowania czy też treningu akceptacji i zaangażowania. Owa terapia bazuje na tych samych fundamentalnych zasadach zachowania, co techniki dobrze znane analitykom zachowania – z jednym ważnym wyjątkiem. W ACT relacyjne zachowania sprawcze stanowią podstawę wyjaśniania zachowań werbalnych. Ten kluczowy wniosek z RFT znajduje odzwierciedlenie w programach treningu werbalnego stosowanej analizy zachowania, czego główną przyczyną jest system PEAK (Dixon, 2015, 2019). Obecnie wiadomo, że dodanie treningu relacyjnych zachowań sprawczych do treningu werbalnych zachowań sprawczych Skinnera znacznie przyspiesza przyswajanie języka i poprawia posługiwanie się nim, co ma ogromne znaczenie dla pracy analityków zachowania na całym świecie (Dixon i in., 2017).
Relacyjne zachowania sprawcze, jak wierzymy, stanowią dobrze ugruntowany fakt empiryczny w podstawowej i stosowanej analizie zachowania. Nie trzeba żadnych nowych zasad, by je wyjaśnić, ponieważ koncepcja czysto funkcjonalnych zachowań sprawczych jest tak stara, jak sama psychologia zachowań sprawczych, i wywodzi się bezpośrednio z koncepcji warunkowania sprawczego Skinnera oraz z poglądów funkcjonalnych wielu innych teoretyków zachowania, choćby takich jak Charles Catania, Alan Neuringer czy Don Baer.
Wnikliwe prace prowadzone w ramach RFT wyjaśniły wiele nowych kwestii dotyczących zachowania werbalnego człowieka. Jako fakt empiryczny relacyjne zachowania sprawcze zmieniają sposób działania bezpośrednich zależności i parowania bodźców. Na przykład jeśli osoba nauczy się w ramach dopasowywania do wzorca, że „A jest mniejsze niż B, a B jest mniejsze niż C”, po czym B zostanie sparowane z rażeniem prądem, to A wywoła mniejsze pobudzenie, a C wywoła większe pobudzenie niż B (np. Dougher, Hamilton, Fink i Harrington, 2007). Relacyjne zachowania sprawcze działają w obie strony, zmieniając sprawczo i klasycznie uwarunkowane funkcje bodźcowe zdarzeń na podstawie ich udziału w relacjach wywiedzionych między bodźcami. Taki efekt nie ma żadnej nazwy. Oddziaływanie relacyjnych zachowań sprawczych wymaga nowych zasad opisujących ich skutki, a nie ich istnienie jako takie.
Gdy potrzebne okazują się nowe zasady, powinniśmy dodać jedynie to, co jest niezbędne do wyjaśnienia zachowania, bez zniekształcania zasad już istniejących. Tak właśnie zrobiono w przypadku ACT i RFT. Niewielka korekta uwzględniająca wpływ relacyjnych zachowań sprawczych pozwala analitykom zachowania otworzyć dziedzinę – i własną praktykę – na rozwiązywanie problemów behawioralnych, które wcześniej były pomijane.
Weźmy na przykład bierność czy letarg związane z depresją. Nie potrzebujemy etykiety syndromu, aby myśleć o tych zachowaniach jawnych – i wielu behawiorystów rzeczywiście się nimi zajmowało, choćby Charles B. Ferster (1973) czy Peter M. Lewinsohn (1974). To samo dotyczy unikania bliskich i przyjaciół w fobii społecznej – nie musimy leczyć zaburzenia psychicznego, aby przyjrzeć się unikaniu społecznemu. Nie ma powodu, dla którego analitycy zachowania mieliby się nie zajmować takimi kwestiami, jak przejadanie się powodujące otyłość i zły stan zdrowia, ćwiczenia zapobiegające chorobom serca, rzucanie palenia czy poprawa relacji społecznych.
Wszystkie wymienione kwestie to problemy behawioralne wymagające rozwiązań behawioralnych. Wszystkie reprezentują ważne społecznie cele zmiany zachowania. Jednakże w ich przypadku rzadko szuka się pomocy analityków zachowania. Terapia akceptacji i zaangażowania pokazała, jak radzić sobie z tymi problemami z wykorzystaniem zasad behawioralnych rozbudowanych dzięki RFT i zakorzenionych w nauce o ewolucji.