9,99 zł
Wschodząca gwiazda kina Lily Wild zostaje zatrzymana na lotnisku i oskarżona o przemyt narkotyków. Z opresji ratuje ją znakomity prawnik, lord Tristan Garett. Lily ma pozostawać pod jego kuratelą przez dwadzieścia cztery godziny na dobę aż do wyjaśnienia sprawy. Ten warunek okazuje się dla obojga bardzo trudny, ponieważ od lat darzą się uczuciem, które skrzętnie ukrywają…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 141
Tłumaczenie: Monika Łesyszak
Tristan Garett przeniósł wzrok z Tamizy widocznej przez okno jego biura na twarz młodszej siostry.
– Żartujesz sobie, Jordano? – zapytał z niedowierzaniem.
– Jakżebym mogła w tak poważnej sprawie? – odparła ze smutkiem. – Wiem, że to brzmi niewiarygodnie, ale to prawda. Musimy jej pomóc.
Tristan w przeciwieństwie do niej natychmiast uwierzył w to, co usłyszał. Znał jednak na tyle dobrze swą uczuciową siostrzyczkę, żeby wiedzieć, że widzi w ludziach samo dobro. Choć nie podzielał jej opinii, nie mógł znieść widoku łez w wielkich, zielonych oczach, identycznych jak jego własne. Otoczył ją ramieniem, przeklinając w duchu jej tak zwaną najlepszą przyjaciółkę. Zwykle spieszył Jordanie z pomocą, ale tym razem nie mógł. Jego zdaniem osoba przemycająca narkotyki z Tajlandii zasłużyła na aresztowanie.
– To nie twój problem – orzekł zdecydowanym tonem. – Skoro nawarzyła sobie piwa, to niech je wypije.
– Ale…
– Nie psuj sobie opinii. Za osiem dni bierzesz ślub roku. Olivier nie pochwaliłby twojego zaangażowania w tak brudną sprawę, a grecki książę z pewnością nie zechciałby siedzieć na weselu obok narkomanki, choćby najpiękniejszej.
– Olivier życzyłby sobie, żebym postąpiła zgodnie z własnym sumieniem, a zdanie gości weselnych mnie nie obchodzi. Nie zostawię najlepszej przyjaciółki w potrzebie, zwłaszcza że obiecałam jej pomoc.
Ostatnie zdanie zaskoczyło Tristana, chociaż nie powinno. Do tej pory wierzył, że dawno zerwała tę tak zwaną przyjaźń. Szkoda, że dwa tygodnie temu, kiedy zobaczył listę gości, nie zapytał, dlaczego wybrała ją na pierwszą druhnę.
– Kiedy z nią rozmawiałaś? – zapytał.
– Nie zawołano jej do telefonu. Poprosiła celnika o przekazanie mi wiadomości, że nie przyjedzie na wesele. Och, Tristanie! – jęknęła. – Jeżeli jej nie pomożemy, wyląduje w więzieniu.
– Moim zdaniem to dla niej najodpowiedniejsze miejsce – odparł szorstkim tonem, choć żal ściskał mu serce na widok zbolałej miny Jordany.
Honey Blossom Lily Wild, obecnie uważana za najatrakcyjniejszą i jedną z najzdolniejszych aktorek na świecie, zawsze była złym duchem jego siostry. Nie śledził jej kariery, ale widział jej pierwszy film o końcu świata, nakręcony przez parweniusza robiącego błyskawiczną karierę. Nie pamiętał akcji. Nic dziwnego, skoro wystąpiła w nim jedynie w luźnym trykocie i skąpych szortach ledwie zakrywających pośladki. Doszedł wtedy do wniosku, że osoby takie jak Lily Wild doprowadzą nieuchronnie do upadku kultury.
Ojciec z początku tolerował przyjaźń dziewczynek, ale Tristan nie znosił Lily od chwili, gdy przyłapał ją jako czternastolatkę na chowaniu skręta pod materacem jego siostry w internacie, gdzie obie mieszkały. Gdyby mógł cofnąć czas, zażądałby przeniesienia Jordany do innej szkoły.
Westchnął ciężko i ponownie włączył komputer.
– Nie zawracaj mi głowy, Jo. Za pół godziny mam ważne spotkanie. Nie pomogę narkomance.
– Dam głowę, że Lily nie bierze!
– Skąd ta pewność?
– Nienawidzi narkotyków.
Tristan nie wierzył własnym uszom.
– Zapomniałaś o wpadce na twoich osiemnastych urodzinach? I o tym, że nakryłem ją na chowaniu skręta w wieku czternastu lat, nie wspominając o rozlicznych zdjęciach, na których wyglądała na zamroczoną?
– To zafałszowane obrazy. Dziennikarze odsądzili ją od czci i wiary na podstawie historii rodziców. Jest zbyt rozsądna, żeby rujnować sobie życie jak oni.
– I z tego rozsądku wywołała skandal na twoich urodzinach?
– Wyciągnąłeś pochopne wnioski z jednego niewyraźnego zdjęcia.
– Które mogło na zawsze zszargać ci reputację, gdybym w porę nie interweniował.
– To znaczy, gdybyś nie zmusił Lily do wzięcia winy na siebie.
Tristan na nowo zawrzał gniewem tak jak przed sześciu laty.
– Była winna! – wrzasnął, lecz zaraz opanował wzburzone nerwy. – Gdybym zawiadomił jej ojczyma, może dziś nie wpadłaby w kłopoty.
Jordana spuściła wzrok, nim znów podniosła go na brata.
– Nigdy nie pozwoliłeś mi wyjaśnić tamtej sytuacji. Co byś powiedział, gdyby papieros z marihuaną był mój?
Tristan westchnął ciężko. Okrążył biurko i przytulił siostrę. Podziwiał jej lojalność, nawet wobec osób, które na nią nie zasługiwały.
– Nie broń jej. Zawsze wpędzała cię w kłopoty. Niech jej pomaga ojczym albo przyrodnia siostra.
– Nie łączy ich bliska więź. Zresztą, o ile mi wiadomo, wyjechali na wakacje do Francji. Błagam, Tristanie, ratuj ją! – załkała. – Celnik, z którym rozmawiałam rano, twierdził, że prawdopodobnie deportują ją do Tajlandii. Cokolwiek o niej sądzisz, nie mogę na to pozwolić.
Tristan zaklął pod nosem. Musiał przyznać, że też nie życzy pięknej Lily Wild, żeby zgniła w tajlandzkim więzieniu.
– Jo, to sprawa kryminalna, a ja specjalizuję się w prawie korporacyjnym.
– Ale z pewnością możesz coś zrobić!
Tristan puścił siostrę i ponownie podszedł do okna. Znów stanęły mu przed oczami obrazy, które od lat prześladowały go na jawie i we śnie, zwłaszcza ostatnio, odkąd Jordana poinformowała go, że zaprosiła Lily na ślub. Teraz nie tylko widział ją oczami wyobraźni, ale wręcz czuł jej zapach. Przemocą odpędził niepożądane wizje.
– Zapomnij o Lily Wild, Jo – doradził stanowczo. – Lepiej myśl o swoim weselu.
– Jeśli Lily nie przyjedzie, w ogóle do niego nie dojdzie.
– Nie próbuj mnie szantażować.
– Została niesłusznie oskarżona. Ktoś ją wrobił.
– Złapano ją na gorącym uczynku.
Jordana popatrzyła na niego z takim smutkiem jak na pogrzebie matki. Przysiągł wtedy, że otoczy ją opieką i zapewni jej szczęście. Nie zamierzał łamać przyrzeczenia, ale żądała rzeczy niemożliwych.
– Wiem, jak bardzo nienawidzisz narkotyków, odkąd zniszczyły mamę, ale Lily ich nie przemycała. Przecież nigdy dotąd nie zrezygnowałeś z obrony w słusznej sprawie.
– Właśnie dlatego nie widzę powodów, żeby bronić uzależnionej aktorki.
Jordana znów popatrzyła na niego jak zbity pies. Rozbroiła go tym spojrzeniem. Nie chciał, żeby uważała go za potwora. Wizja Lily w celi więziennej do reszty rozproszyła skrupuły.
– Popełniam wielki błąd, ale spróbuję pomóc – oświadczył. – Ale nic nie obiecuję. Przemyt narkotyków to nie kradzież kostki mydła ze sklepu – zastrzegł na koniec.
– Jesteś najlepszym bratem na świecie! – wykrzyknęła Jordana z wdzięcznością. – Mogę pojechać z tobą? – poprosiła pokornie.
– Absolutnie nie! Zadzwonię, jak się czegoś dowiem. Zostaw mnie samego z tym bałaganem, w który nas pakujesz.
Zanim Jordana pocałowała go w policzek i wyfrunęła z gabinetu jak na skrzydłach, rozkazał sekretarce:
– Odwołaj wszystkie dzisiejsze spotkania i wezwij tu natychmiast Stuarta Macintyre’a.
Tristan opadł na fotel i wypuścił powietrze z płuc. Chyba oszalał. Aresztowanie na lotnisku potwierdziło, że Lily Wild to szumowina. Doskonale pamiętał, jak pochylona nad dziewiętnastowiecznym biurkiem jego ojca wciągała kokainę na osiemnastych urodzinach Jordany. Zamiast przyznać się do winy, obdarzyła go tak promiennym uśmiechem, że nie chciał słuchać wyjaśnień. Zresztą po co? Doświadczenie nauczyło go, że wszyscy przestępcy udają świętych. Najbardziej rozgniewał go jej fałsz. Wcześniej patrzyła na niego tymi fiołkowymi, sarnimi oczami, tak jakby on jeden istniał na świecie. Omal się na to nie nabrał!
Przedtem tylko go irytowała. Zabierała jego siostrę na przyjęcia w pracy ojczyma, na które były o wiele za młode. Podczas wakacyjnych pobytów w majątku Garettów zawsze omijała go szerokim łukiem. Ale tamtego dnia nie uciekała. Wręcz przeciwnie.
Lepiej o tym zapomnieć – powiedział sobie, gdy wspomniał, jak z nią tańczył i jak ją całował. Omal nie stracił kontroli nad sobą. Ale pachniała tak świeżo, gorące pocałunki smakowały tak słodko…
Tristan pokręcił głową z dezaprobatą. Powinien raczej pamiętać, jak przyłapał ją w gabinecie ojca z bandą nicponi, własną siostrą i prawie połową kilograma kokainy na biurku. W ciągu dziesięciu minut ochrona wyprowadziła wszystkich prócz Jordany. Po następnych dwudziestu czterech godzinach doprowadził do usunięcia z internetu zdjęcia zrobionego telefonem komórkowym jednego z gości. Niestety, smaku ust Lily nie zdołał wymazać z pamięci.
Lily Wild siedziała na twardym krześle już cztery godziny i siedemnaście minut. Nie potrafiła przewidzieć, kiedy wypuszczą ją z bezosobowej celi, która mogłaby stanowić dumę każdego reżysera filmów kryminalnych.
Od rana z obawą i radością oczekiwała powrotu do rodzinnej Anglii po sześciu latach nieobecności. Stała w kolejce do kontroli celnej przez całą wieczność. Ledwie podeszła do okienka kontroli paszportów, skierowano ją do szeregu oficerów z psami. Przypuszczała, że wybrano ją losowo, póki jeden z nich nie pokazał jej plastikowej torby i nie spytał, czy należy do niej.
– Nie pamiętam – odrzekła zgodnie z prawdą.
– W takim razie proszę tędy – rozkazał, wskazując zbyt jasno oświetlony korytarz. Dopiero wtedy obleciał ją strach.
Teraz zastanawiała się, dlaczego dwaj oficerowie zostawili ją samą. Bynajmniej nie tęskniła za nimi, zwłaszcza za gładkim młodzieńcem, który groził jej deportacją do Tajlandii, jeżeli nie będzie współpracować.
A przecież od początku mówiła prawdę: tak, torebka należy do niej. Nie zostawiła jej bez opieki ani na chwilę. Tak, przed wyjazdem z hotelu odwiedził ją kolega. Nie, nie zostawiła go samego z bagażem. A już na pewno fiolki z ecstasy i kokainą nie należą do niej.
Przy ostatnim pytaniu omal nie dostała zawału serca.
Potem godzinami wypytywali ją, co robiła na lotnisku Suvarnabhumi i o powód pobytu w Tajlandii. Zostawili ją tak wyczerpaną, że nie pamiętała ani słowa z własnych odpowiedzi.
Lily wiedziała, że podejrzewają Jonaha Lofta, członka jej ekipy filmowej, tylko dlatego, że przyszedł do jej pokoju tuż przed wyjazdem na lotnisko. Bała się o niego. Poznała go w Nowym Jorku, w ośrodku terapeutycznym, gdzie pracowała społecznie. Nie wątpiła, że policja szybko dojdzie, że leczył się z uzależnienia.
Uwolnił się od nałogu, ale wiedziała z doświadczenia, że ludzka nieufność często powoduje załamanie i powrót do narkotyków. Dlatego załatwiła mu pracę w filmie, żeby dać mu szansę na powrót do normalności. Podejrzewała, że odkrycie, że go wsparła, źle wpłynie na karierę obojga. Dałaby głowę, że nie zrobił jej świństwa. Był jej zbyt wdzięczny i pełen nadziei na lepsze życie.
Lily westchnęła. Minęły cztery godziny i dwadzieścia osiem minut. Cała zdrętwiała. Marzyła o spacerze po celi, ale nie wiedziała, czy wolno jej wstać. Potarła skronie, żeby uśmierzyć ból głowy.
Miała nadzieję, że poinformowano Jordanę, że zatrzymano ją na lotnisku. Wolałaby jednak, żeby nie poznała przyczyny zatrzymania. Modliła się, żeby Jo nie naświetliła sytuacji swemu zarozumiałemu bratu. Był wprawdzie jednym z najlepszych prawników na świecie, ale zostawił po sobie same złe wspomnienia, nie licząc dziesięciu minut na parkiecie na urodzinach Jordany. Lily wiedziała, że obecnie jej nienawidzi.
Załamała się, gdy po niewypowiedzianie słodkim pocałunku ignorował ją przez pozostałą część wieczoru. Myślała, że nie może sprawić jej większego bólu, gdy wkroczył do gabinetu ojca, by rozpędzić towarzystwo, z którym Jordana w ogóle nie powinna się zadawać, i wyciągnął fałszywe wnioski z tego, co zobaczył.
Obwiniał Lily i „ludzi jej pokroju” i wyrzucił ją z domu. Chyba powinna być wdzięczna, że kazał kierowcy odwieźć ją do Londynu, ale nie czuła wdzięczności. Obrócił wniwecz jej młodzieńcze rojenia o wielkiej miłości.
Z perspektywy czasu nie rozumiała, dlaczego robiła sobie jakiekolwiek złudzenia. Należeli do dwóch różnych światów. Nigdy jej nie akceptował. Widział w niej tylko córkę pary narkomanów, którzy zmarli z przedawkowania podczas miłosnej gorączki.
Nigdy nie okazała rozgoryczenia. Miała swoją dumę. Pamiętała zbawienną radę zmarłego ojca: „Nie daj po sobie poznać, że obchodzi cię, co o tobie myślą”. Oczywiście miał na myśli dziennikarzy, ale przyjęła jego słowa jako motto całego życia. Pomogło jej przetrwać skandale, pomówienia i kalumnie wywołane postępowaniem rodziców, a czasem również jej własnymi działaniami.
Skrzypienie żelaznych drzwi przywróciło ją do rzeczywistości. Młody przystojniak wkroczył do pomieszczenia z jakimś dokumentem w ręku. Usiadł z pobłażliwym uśmieszkiem naprzeciwko niej.
– Wygląda na to, że panią zwolnią – oświadczył, nie kryjąc odrazy. – Gdyby to ode mnie zależało, odesłałbym panią z powrotem do Tajlandii, ale wy, celebryci, zawsze znacie właściwe osoby, które załatwią wam bezkarność.
Przez cały czas nie odrywał wzroku od jej biustu, jak większość mężczyzn, którzy widzieli w ładnej blondynce tylko łatwą, pustą lalkę. Lecz nawet gdyby nie okazywał jej tak jawnej pogardy, jego atrakcyjny wygląd nie zrobiłby na niej wrażenia. Grała wprawdzie w romansach o wielkiej, dozgonnej miłości, ale po doświadczeniach matki z Johnnym Wildem i brutalnym odrzuceniu przez Tristana sama na nią nie liczyła.
– Niech pani tu podpisze – rozkazał celnik, wskazując palcem miejsce na dokumencie.
– Co to jest?
– Warunki zwolnienia.
Lily nie wierzyła własnym uszom. Litery skakały jej przed oczami. Nawet nie spojrzała na drzwi, gdy ponownie usłyszała metaliczny zgrzyt. Przypuszczała, że kolejny urzędnik przyszedł dopilnować dopełnienia formalności. Dopiero gdy dobiegł ją znajomy, aksamitny głos, zaparło jej dech w piersi.
– Wszystko w porządku, Honey. Jak podpiszesz, będziesz mogła stąd wyjść.
Lily uniosła głowę, żeby sprawdzić, czy nie doznała halucynacji. Ale nie, koszmar nadal trwał. Nastąpiło to, czego się najbardziej obawiała: Jordana wysłała brata na ratunek.
Tytuł oryginału: Girl Behind the Scandalous Reputation
Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2012
Redaktor serii: Marzena Cieśla
Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla
Korekta: Hanna Lachowska
© 2012 by Michelle Conder
© for the Polish edition by Arlekin – Harlequin Polska sp. z o.o., Warszawa 2014
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wydanie niniejsze zostało opublikowane w porozumieniu z Harlequin Books S.A.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.
Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Znak firmowy wydawnictwa Harlequin i znak serii Harlequin Światowe Życie są zastrzeżone.
Wyłącznym właścicielem nazwy i znaku firmowego wydawnictwa Harlequin jest Harlequin Enterprises Limited. Nazwa i znak firmowy nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
Harlequin Polska sp. z o.o.
02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25
www.harlequin.pl
ISBN 978-83-276-0947-2
ŚŻ – 545
Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o. | www.legimi.com