Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Zapraszamy do świata Nokturnii, w którym rządzi ciemność, blask jest przerażający, a jednorożce są bohaterami koszmarów.
Poznajcie Amelkę Kieł, małą uroczą wampirkę, która zdecydowanie wolałaby bawić się ze swoją Dyńką, niż tańczyć na Balu Barbarzyńców. Jednak gdy rozpieszczony syn króla porywa jej pieszczocha, dziewczynka musi opracować śmiały plan ratunkowy.
Gotycka, trochę straszna i okropnie śmieszna seria o przygodach okrutnie słodkiej Amelki.
Nawet wampir chce mieć prawdziwego przyjaciela!
Dołącz do Amelki podczas jej pierwszej przygody. Bez obaw, ona nie gryzie!
W przygotowaniu kolejne części przygód Amelki i jej upiornych przyjaciół.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 87
Z dedykacją dla Helen
Dziękuję za to, że kibicowałaś Amelce, a mnie dostarczyłaś mnóstwa inspiracji, również w postaci jednorożców i urwanych kończyn! Nigdy nie zapomnę Twojego nieustannego wsparcia, entuzjazmu i zachęty.
Specjalne PODŹWIĘKOWANIA (jak powiedziałaby Florka) należą się też wszystkim naszym czytelniczkom-straszytelniczkom. Wiecie, o kim mówię!
Uściski-misiaczki i wielkie buziaczki!
W Nokturnii zapadła już ponura, mroczna noc. Była środa. Hrabina Frywolita Kieł popijała herbatkę i stukała w stół długimi czarnymi paznokciami. Zegar właśnie wybił czwartą nad ranem.
– Draku, mój mroczny skarbie, czy wiesz, że do dorocznego Balu Barbarzyńców zostały już tylko trzy noce? – zaszczebiotała hrabina. – Nie wysłaliśmy jeszcze zaproszeń, nie zamówiliśmy jedzenia i... A tak przy okazji, zaklepałeś Kapelę Wilkowyjców?
Hrabia Drak otworzył szeroko oczy.
– Khemmmmm... Zadzwonię do nich jeszcze tej nocy, moja najstraszniejsza.
– A poza tym, Drakusiu, będziesz musiał założyć na bal swój najlepszy garnitur. Na tę jedną noc zapomnij o swoich hawajskich cmentarnych koszulach. Poza tym musimy jakoś pozbyć się szlamu goblinów, który został po zeszłorocznym balu...
(Gobliny zawsze zostawiają za sobą ślady – ich szlam jest sto razy bardziej lepki od najlepszego kleju, więc potwornie trudno go usunąć!)
– Tylko nie kolejny Bal Barbarzyńców – jęknęła Amelka Kieł, ciężko opadając na krzesło. – Znowu przyjdzie całe mnóstwo starych potworów odzianych w bluzki z żabotem i wypsikanych perfumami Dolce & Grobana.
Amelka niedawno skończyła dziesięć lat i znacznie bardziej wolałaby bawić się ze swoimi przyjaciółmi, Florką i Ponurakiem, zamiast brać udział w Balu Barbarzyńców.
– Amelko Kieł! Nie mam nastroju na twoje fochy – odezwała się surowym tonem hrabina Frywolita. – Po pierwsze, Dolce & Grobana to najlepsze perfumy w całej Nokturnii. W końcu nie na darmo robi się je ze sfermentowanej śliny nietoperzy z nutką zgniłego banana! A po drugie, Bal Barbarzyńców to nasza rodzinna tradycja. Raz w roku mamy okazję pokazać wszystkim, jacy jesteśmy upiornie wspaniali.
Rodzina Kłów od pokoleń wydawała Bal Barbarzyńców. Było to bez wątpienia najważniejsze wydarzenie towarzyskie w Nokturnii. Zapraszano na nie tylko najbardziej upiorne i najstraszniejsze osobistości z całego miasta. Bal był jednocześnie największą dumą i radością hrabiny Frywolity.
– Ale ja się tam strasznie nudzę – burczała Amelka. – Bawiłabym się nieco lepiej, gdyby wśród gości znalazł się ktoś w moim wieku!
– Przecież wiesz, że bal jest tylko dla dorosłych – przypomniała córce hrabina.
– To może jednak nie muszę tam być? – odparła z nadzieją w głosie Amelka.
– Oczywiście, że musisz. Musisz się uczyć i bacznie przyglądać, żebyś później mogła przejąć rodzinną tradycję! – wyjaśniła jej matka z upiornym uśmiechem na twarzy.
– A jeśli nie będę chciała? – wymamrotała Amelka. – Jak dorosnę, chciałabym studiować dyniologię i pomagać biednym, chorym dyniom.
Hrabina Frywolita wybuchnęła śmiechem.
– Ależ mój potworku! Nie bądź niemądra. Och, przez ciebie rozmaże mi się makijaż! – hrabina zerknęła w lusterko wiszące na ścianie za jej plecami, po czym posłała całusa własnemu odbiciu. (Może słyszeliście kiedyś, że wampiry nie mają odbicia w lustrze. To wyssana z palca bzdura, a hrabina Frywolita wprost uwielbiała podziwiać się w zwierciadle). – Przez kopanie w ziemi zniszczyłabyś swoje delikatne wampirze dłonie. A teraz siądź prosto, zaraz będzie obiad – mówiła dalej. – Buuu!
Amelka westchnęła, gdy domowy duch wpłynął dostojnie do sali, niosąc na tacy coś, co przypominało pokaźny stos kóz z nosa. (Wbrew powszechnemu przekonaniu wampiry wcale nie żywią się wyłącznie krwią. Mają po niej cuchnący oddech!) Amelka wiedziała, że nie ma sensu przekonywać mamy do swoich racji. W rodzinie Kłów dzieciństwo składało się z niezliczonych lekcji wampirzej etykiety, nauki tkania pajęczyn i niekończących się przygotowań do kolejnego Balu Barbarzyńców. Czasami Amelka żałowała, że nie przyszła na świat w jakiejś innej rodzinie.
– Fantastyczne falafele, wedle życzenia pani hrabiny – oznajmił Buuu. (W całej Nokturnii próżno byłoby szukać bardziej poważanego kamerdynera).
– Dziękuję, Buuu. To wszystko – odparła hrabina.
Amelka skrzyżowała ręce i jednym pstryknięciem zrzuciła na ziemię kawałek falafela.
Jej ukochana Dyńka w okamgnieniu pożarła smakołyk i wskoczyła dziewczynce na kolana.
– Hej, Dyńko! – zachichotała Amelka. – Poczęstuj się, śmiało! Wiem, jak lubisz falafele.
Uradowana Dyńka pomerdała ogonkiem.
– A może w tym roku na balu pojawi się król? – zapytała Amelka z buzią pełną kwaśnego szpinaku.
– Nie sądzę – odparła hrabina Frywolita. – Od tamtego incydentu z wróżkami ani razu nie opuścił swojego pałacu. – To powiedziawszy, spojrzała na męża. – Draku, mój najdroższy potworze, naprawdę powinieneś się bardziej postarać, żeby skontaktować się z królem Vladimirem. Kiedyś tak się przyjaźniliście.
Hrabia Drak westchnął ciężko.
– Moja droga ropuszko, to na nic. Król nie chce nikogo widzieć ani z nikim rozmawiać.
– Wielka szkoda – uznała hrabina Frywolita. – Odkąd odwołał wasze cotygodniowe mecze w gałę oczną, już zupełnie nie da się ciebie oderwać od tych głupich krzyżaków...
– To są krzyżówki, skarbie – sprostował hrabia Drak.
– Gdyby jednak król PRZYJĄŁ zaproszenie, to czy zabrałby na bal swojego synka? – zapytała Amelka. Na moment zaświeciły jej się oczy. – Czy książę Tadżin też nie może przyjść, bo nie jest STARY?
– Książę pewnego dnia zostanie królem, na wężowe łuski! ZAWSZE jest zaproszony – odparła melodyjnym głosem hrabina.
– Ale pamiętaj, Amelko – zwrócił się do córki hrabia Drak – matka księcia została pożarta przez wróżkę. Nie zdziwiłbym się, gdyby król już nigdy nie wypuścił swojego syna poza pałacowe mury.
– Co za smętne towarzystwo. Ja bym chyba zwariowała, gdybym nie mogła spotykać się z przyjaciółmi – odparła Amelka.
– Dosyć tych pogaduszek. Amelko, jedz, bo twoje falafele zaraz będą zimne. A potem pora spać – powiedziała hrabina Frywolita i delikatnie dźgnęła córkę palcem w policzek. – Musimy pilnować, żeby twoja cera była śmiertelnie blada!
– Ale mamo, dzisiaj w nocy jest finał Trumiennych Rewolucji! Nie mogłabym wyjątkowo posiedzieć trochę dłużej? – prosiła Amelka.
Nagle całym domem wstrząsnęło głośne
– Draku, moje najdroższe monstrum, czy spodziewamy się dziś gości? – zapytała hrabina Frywolita. Po czym, nie czekając na odpowiedź męża, zawołała: – Buuu! Natychmiast otwórz drzwi.
Chwilę później Buuu znów pojawił się w jadalni. W ręku trzymał złotą kopertę.
– List do pani hrabiny. Wygląda na to, że od króla.