Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Buczacz, niewielkie kresowe miasteczko, dziś należy do Ukrainy. Założyli je Polacy, a obok nich mieszkali tu Żydzi i Rusini. Wybitny historyk Omer Bartov z imponującą precyzją i z dystansem analizuje kształtowanie się relacji pomiędzy nimi, odtwarza codzienność, opisuje, jak przez kilka stuleci, pomimo różnic religijnych i etnicznych, tworząc odrębne opowieści o przeszłości, inaczej rozumiejąc teraźniejszość i całkowicie odmiennie planując przyszłość, żyli obok siebie polscy, ukraińscy i żydowscy mieszkańcy. I zadaje pytanie: jak doszło do ludobójstwa?
Badając dzieje Buczacza, autor przygląda się narastaniu napięć, które przerodziły się w okrucieństwo, przemoc i zdradę. Nie szczędzi słów krytyki ani polskiej polityce wobec mniejszości narodowych, ani ukraińskim nacjonalistom zainfekowanym nazizmem, nie unika też pokazywania ciemnych stron społeczności żydowskiej.
Sam przyznaje, że impulsem do napisania tej książki były wspomnienia jego matki, która zapamiętała Buczacz z dzieciństwa. Praca nad „Anatomią pewnego ludobójstwa” zajęła mu dwie dekady. Przeszukał liczne archiwa, odnalazł nietknięte dokumenty, dotarł do wielu żyjących ocalałych, a także setek relacji, których zbieranie rozpoczęto jeszcze przed zakończeniem wojny. Dzienniki, sprawozdania, zeznania sądowe, publikowane i niepublikowane wspomnienia – wszystko to składa się na wielowymiarowy i skomplikowany obraz wzajemnych stosunków pomiędzy Polakami, Żydami i Ukraińcami z Buczacza.
„Bartov łączy perspektywę historyczną z drobiazgową rekonstrukcją osobistych losów sprawców i ofiar Holokaustu. To lokalna opowieść pomagająca nam w zrozumieniu wielkiej historii. Rewelacyjna książka napisana przez jednego z najlepszych współczesnych historyków.” prof. Jan Tomasz Gross
„Pasjonująca, ambitna i mistrzowsko napisana książka […]. Relacjonując przerażające dzieje Buczacza, Bartov umieszcza zagładę Żydów w długiej historii ludobójstwa, która wcale nie dobiegła końca, i ostrzega przed fanatyzmem groźnym zawsze, bez względu na czas i miejsce.” Tom Segev
„„Anatomia pewnego ludobójstwa” to szczególny rodzaj pomnika. Z jednej strony – akt synowskiej pobożności, opowieść o przesiąkniętej krwią ojczyźnie rodziców autora. Z drugiej – znaczący wkład w dokumentację konfliktów narodowościowych i świadectwo brutalnej przemocy. Książka Bartova to wstrząsające przypomnienie, jak łatwo sąsiedztwo przeradza się we wrogość, która niszczy zarówno życie jednostki, jaki i losy krajów […]. Historia jest u Bartova nie tylko przypomnieniem, jest też ostrzeżeniem.” „Wall Street Journal”
„Mistrzowskie studium historii Buczacza. Książka, w której wnikliwość badań naukowych połączyła się z pisarską biegłością, dając przykład tego, co najlepsze we współczesnej literaturze historycznej dotyczącej Holokaustu.” Christopher R. Browning
„Głęboka, napisana ku przestrodze książka ukazująca, jak pokój stopniowo zamieniał się wojnę, gdy wściekłość rosła, a sąsiedzi stawali się swoimi wrogami.” „Los Angeles Times”
„Długo wyczekiwany i ważny wkład w historię Holokaustu. To wnikliwe i świetnie napisane studium przyczyn i bezpośrednich okoliczności ludobójstwa w wieloetnicznym mieście w Galicji Wschodniej […] jest przykładem opisywania mikrohistorii Holokaustu, która posłuży za wzór do przyszłych badań.” Saul Friedländer
„Książka Bartova to ogromny wkład w literaturę historyczną dotyczącą Holokaustu. Jej znaczenie jest jednak szersze – pozwala bowiem lepiej zrozumieć złożoność konfliktów etnicznych w ogóle. […] „Anatomia pewnego ludobójstwa” […] dostarcza istotnej wiedzy o społecznościach uwięzionych we wzajemnych konfliktach na całym świecie – w Czeczenii, Palestynie, Kaszmirze, Burundi czy Rwandzie.” „New York Journal of Books”
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 468
Książka, którą nabyłeś, jest dziełem twórcy i wydawcy. Prosimy, abyś przestrzegał praw, jakie im przysługują. Jej zawartość możesz udostępnić nieodpłatnie osobom bliskim lub osobiście znanym. Ale nie publikuj jej w internecie. Jeśli cytujesz jej fragmenty, nie zmieniaj ich treści i koniecznie zaznacz, czyje to dzieło. A kopiując ją, rób to jedynie na użytek osobisty.
Tytuł oryginału angielskiego Anatomy of a Genocide. The Life and Death of a Town Called Buczacz
Projekt okładki Lauren Peters-Collaer
Projekt typograficzny Robert Oleś / d2d.pl
Fotografia na okładce: Ocalali wokół pomnika upamiętniającego Żydów w Buczaczu, 1945 – dzięki uprzejmości Yad Vashem
Copyright © 2018 by Omer Bartov
First Simon & Schuster hardcover edition January 2018
Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo Czarne, 2019
Copyright © for the Polish translation by Adam Musiał, 2019
Redakcja Magdalena Kędzierska-Zaporowska
Korekta d2d.pl
Redakcja techniczna Robert Oleś / d2d.pl
Skład Alicja Listwan / d2d.pl
The translation was kindly supported by the Fund for Central & East European Book Projects, Amsterdam
Skład wersji elektronicznej d2d.pl
ISBN 978-83-8049-950-8
Strona tytułowa
Strona redakcyjna
Dedykacja
Motto
Uwagi o zapisie nazwisk i nazw miejscowości oraz o przekładzie źródeł
Wspomnienie dzieciństwa
1 Nadciągająca burza
2 Wrogowie z własnej woli
3 Razem i osobno
4 Władza sowiecka
5 Niemiecki porządek
6 Codzienność czasu ludobójstwa
7 Sąsiedzi
Pokłosie
Podziękowania
Przypisy
Kolofon
Mojej rodzinie
Wai-yee, Razowi, Shirze i Romowi
Opoce mego istnienia i źródłu mej duszy
In memoriam
Yehudit (Szimer) Bartov, 1924–1998
Hanocha (Helfgotta) Bartova, 1926–2016
Zamknąłem oczy, by nie widzieć śmierci mych braci, mych współobywateli, bo mam zły nawyk i widzę moje miasto i jego zabitych, ich męki z rąk prześladowców, ich straszny i okrutny mord. I zamknąłem oczy z jeszcze jednego powodu, bo gdy zamykam oczy, to staję się niejako panem wszechświata i widzę, co chcę. Zamknąłem więc oczy i wezwałem me miasto, by stanęło przede mną, ze wszystkimi mieszkańcami, ze wszystkimi domami modlitwy. Umieściłem każdego człowieka tam, gdzie siadywał, gdzie studiował i gdzie siadywali jego synowie i zięciowie – w moim mieście bowiem wszyscy przychodzili na modlitwę.
Szmuel Josef Agnon, Miasto w pełni, 1973
Rejon, o którym mowa w książce, zamieszkiwało kilka grup etnicznych i był on częścią różnych organizmów państwowych, w wyniku czego nazwy miejscowości, a także imiona i nazwiska mieszkańców przybierały różne formy w zależności od okresu i języka. W niniejszym przekładzie użyto polskich nazw miejscowości, ale nie tylko po to, by były one rozpoznawalne dla polskiego czytelnika. Zastosowana tu wersja odzwierciedla bowiem także intencję samego autora, który w angielskim oryginale książki posługuje się polskimi nazwami, gdyż przez większość omawianego okresu właśnie te formy miały status oficjalny. Mimo to, w ślad za autorem, w polskim przekładzie w nawiasie przy pierwszym użyciu każdej nazwy podano także jej alternatywną wersję (zazwyczaj ukraińską, choć sporadycznie również niemiecką), jeśli tylko brzmiała ona inaczej.
Z szacunku dla tożsamości etnicznej licznych postaci ukraińskich, zgodnie z zamysłem autora, w polskim przekładzie starano się oddać ich nazwiska w oryginalnym brzmieniu językowym w transkrypcji na alfabet polski, choć wykorzystane w niniejszej pracy polskie źródła historyczne zazwyczaj je polonizują. Podobnie ma się rzecz z nazwiskami rosyjskimi i hebrajskimi. Odstąpiono od tej reguły w przypadku nazwisk znanych postaci historycznych, których spolonizowana wersja zakorzeniła się już w polskiej świadomości, na przykład Andrzeja Szeptyckiego czy Aleksandra Kiereńskiego, oraz podawanych w przypisach nazwisk badaczy ukraińskich i izraelskich, które zachowano w ich transliteracji na alfabet angielski, w jakiej znane są w świecie nauki.
Transkrypcja słów z ukraińskiego, rosyjskiego, jidysz i hebrajskiego dokonana została według reguł zwyczajowych. Tytuły książek i artykułów napisanych w językach nieposługujących się alfabetem łacińskim przetłumaczono na język polski zgodnie z rozwiązaniem zastosowanym przez autora.
Omer Bartov w swej pracy przytacza po angielsku wiele źródeł z różnych języków. W niniejszym przekładzie wszystkie cytowane fragmenty polskich dokumentów przedstawiono w ich pierwotnym brzmieniu, a większość dokumentów sporządzonych w językach ukraińskim, niemieckim i rosyjskim przełożono na polski bezpośrednio z oryginałów. Pozostałe, których ponowne zdobycie okazało się niemożliwe, oraz źródła w językach hebrajskim i jidysz przetłumaczono z ich angielskiego przekładu dokonanego przez autoa.
Matka, babka i siostra autora w Tel Awiwie, 1979 rok
Matka autora w Buczaczu, lata dwudzieste XX wieku
– Opowiedz mi o swoim dzieciństwie – poprosiłem.
Staliśmy w kuchni u mojej matki w Tel Awiwie. Pod dużym fartuchem miała na sobie prostą sukienkę. Drobna, żwawa kobieta o wciąż bujnych, kędzierzawych włosach, zafarbowanych na kolor brązowawej czerwieni, o twarzy pomarszczonej bliskowschodnim słońcem i trudami życia. Wielka kuchnia była jej królestwem, najważniejszą przestrzenią mieszkania, do którego rodzice sprowadzili się ćwierć wieku wcześniej, ledwie kilka lat przed tym, gdy opuściłem dom i powołano mnie do wojska.
Było lato 1995 roku. Gotowała rosół. Mój siedmioletni synek bawił się obok nas. Nigdy wcześniej nie pytałem jej o życie we wschodniej Polsce, o czas sprzed 1935 roku, gdy jej rodzice postanowili, że rodzina przeprowadzi się do Palestyny. Miała siedemdziesiąt jeden lat. Ja miałem czterdzieści jeden. Niewiele wiedziałem o jej młodości. Włączyłem magnetofon.
Urodziłam się w Kośmierzynie [ukr. Kosmyryn], małej wiosce nad Dniestrem na polskim Podolu, na dzisiejszej Ukrainie. Wszyscy mieszkańcy wioski byli Ukraińcami. Ojciec mojego ojca zarządzał tam posiadłością wdowy po grafie [hrabim] Potockim. Mieszkał w tym majątku. Był tam dość duży dom. Nie wiem, ile wtedy miałam lat – może cztery lub pięć – więc wydawał mi się ogromny. Miał parter i piętro. Mieszkali w nim grafini [hrabina], jak na nią mówiono, i siostra grafa z synami. Były tam duży dziedziniec, stajnie, obory i wielka stodoła. Dziadek zajmował dom parterowy. Mieszkał z babcią i swymi synami. W tej wiosce się urodziłam. Niedługo potem przeprowadziliśmy się do Potoku Złotego [ukr. Zołotyj Potik], a następnie do Buczacza.
Dziś Buczacz jest zaniedbanym postsowieckim grajdołem. Biednym, zapomnianym, zapuszczonym. W 1919 roku miał około trzynastu tysięcy mieszkańców. Obecnie ma tyle samo. Jest jednak pięknie położony, na kilku wzgórzach, i przecina go wijąca się rzeka. Gdy mieszkała w nim moja matka, był uroczym miasteczkiem, i tak też go zapamiętała. Zachowała w pamięci ledwie strzępy przeszłości, a wśród nich, gdzieś w głowie, drobiny języków z tamtego świata – jidysz, polskiego, ukraińskiego, niemieckiego i rosyjskiego, w których śpiewała mi, gdy byłem dzieckiem. Delikatnie wyciągała nitki wspomnień i czule tkała z nich własną materię dzieciństwa. Przez dziesięciolecia pracowała jako nauczycielka. Miała dobry, mocny głos i wyraźnie wypowiadała każde słowo.
Mieszkaliśmy wszyscy w jednym domu z dziadkiem. W domu były dwa mieszkania; my zajmowaliśmy to po prawej, a po lewej stronie mieszkali babcia z dziadkiem oraz siostra ojca, która potem wyszła za mąż. Dom stał na wzgórzu i z ulicą łączyła go kamienna klatka schodowa. I pamiętam ulicę – prowadziła do stacji kolejowej.
Nigdy nie wspominała o tym, że ulica biegnąca obok jej domu stała się wkrótce świadkiem deportacji tysięcy Żydów z miasteczka, których pędzono, upokarzanych i bitych, na tę właśnie stację, skąd w nieludzko zatłoczonych bydlęcych wagonach wywieziono ich do obozu zagłady w Bełżcu. Z rodziny pozostałej w Buczaczu, jej i mojego ojca, zamordowano wszystkich. O tym też nie mówiła. Nasza rozmowa musiała jednak obudzić w niej tłumione wspomnienia, bo wkrótce potem zaczęła planować wyprawę do Buczacza.
Nigdy do niej nie doszło. Zmarła trzy lata później.
Nota z buczackiego oddziału Organizacji Żydowskiej skierowana do oddziału głównego we Lwowie, dotycząca wysłania dokumentów potrzebnych do uzyskania certyfikatów imigracyjnych dla trzech mężczyzn z Buczacza, w tym dla Izraela Szimera, dziadka autora
Źródło: Centralnyj Derżawnyj Istorycznyj Archiw, m. Lwiw (Centralne Państwowe Archiwum Historyczne Ukrainy we Lwowie, dalej: CDIAL), fond 338, op. 1, spr. 240, s. 12, 12.03.1935
Rozmowa z matką zaowocowała pragnieniem poznania losów moich przodków – ich życia i śmierci. Dwie następne dekady spędziłem więc na poszukiwaniach. Przemierzyłem trzy kontynenty i dziewięć krajów. Przekopałem liczne archiwa. We Lwowie znalazłem zapis z marca 1935 roku dotyczący trzech mężczyzn z Buczacza, składających wniosek o uzyskanie pozwolenia na wjazd do Palestyny. Jednym z nich był Izrael Szimer, mój dziadek ze strony matki.
Odkryłem też, że Polonię – statek, którym do Palestyny płynęła moja mama z rodziną – zwodowano w 1910 roku w Glasgow. Gdy w 1939 roku go złomowano, miał za sobą sto dwadzieścia trzy rejsy między rumuńską Konstancą a Palestyną. W tym czasie przewiózł tysiące Żydów[1].
Matka autora (pierwsza z lewej z przodu)tuż przed wejściem na pokład statku do Palestyny, 1935 rok
Nie udało mi się jednak znaleźć wiele więcej. Rozpocząłem swą podróż zbyt późno. Ludzie, których pamięć sięgała dalej niż wspomnienia mojej matki, już nie żyli. Część z niewielu zachowanych fotografii rodzinnych ma na odwrocie opisy i daty, dzięki czemu w postaciach przedstawionych na niektórych z nich byłem w stanie doszukać się pewnego rodzinnego podobieństwa, ale nie ma już nikogo, kto mógłby mi o nich cokolwiek powiedzieć. Możliwość skorzystania z pamięci tych niewielu osób mających wiedzę już dawno minęła.
Przez owe dwie dekady dowiedziałem się jednak sporo o historii Buczacza i o katastrofie, która go dotknęła podczas II wojny światowej. Znalazłem wiele dokumentów, w większości nietkniętych od czasu złożenia ich w dziesiątkach zbiorów archiwalnych, bibliotek i innych instytucji badawczych. Dotarłem również do wielu żyjących ocalałych, a także setek relacji – pisanych, dźwiękowych i wideo – których zbieranie rozpoczęto nawet przed zakończeniem wojny i kontynuowano jeszcze w latach dziewięćdziesiątych XX wieku. Dzienniki osobiste, sprawozdania świadków, zeznania sądowe, zapisy świadectw, publikowane i niepublikowane wspomnienia – wszystkie one pokazują, jak każda ze stron pojmowała samą siebie i jak postrzegała innych.
Pozwalając tym, którzy tę historię przeżyli, przedstawić ją własnymi słowami i wspierając ich opowieść dodatkowymi fotografiami, w niniejszej książce staram się odtworzyć życie Buczacza w całej jego złożoności i opisać, jak przez kilka stuleci żyli obok siebie polscy, ukraińscy i żydowscy mieszkańcy miasta – tkający odrębne opowieści o przeszłości, inaczej rozumiejący teraźniejszość i całkowicie odmiennie planujący przyszłość. Życie w miasteczkach takich jak Buczacz opierało się na stałej interakcji między różnymi społecznościami religijnymi i etnicznymi. Żydzi nie separowali się od ludności chrześcijańskiej – idea sztetlu istniejącego w swego rodzaju doskonałej (a dla innych niezdrowej) izolacji jest jedynie wytworem literackiej i folklorystycznej wyobraźni żydowskiej. To integracja właśnie umożliwiała istnienie takich miasteczek. To ona także czyniła ludobójstwo, gdy już do niego doszło, wydarzeniem sąsiedzkim, okrutnym i intymnym zarazem, pełnym nieuzasadnionej przemocy i zdrady, jak również przebłysków altruizmu i życzliwości.
Jeśli historia Buczacza czegokolwiek mnie nauczyła, to tego, że wszyscy jesteśmy ledwie pojedynczym ogniwem w delikatnym, choć zdumiewająco wytrzymałym łańcuchu pokoleń, losów i zmagań, składających się na nieustanny bieg wydarzeń. To, kim jesteśmy, co pamiętamy, jak wychowujemy dzieci, co mówimy, w co wierzymy, co pielęgnujemy i czym gardzimy, jest łącznym następstwem chaotycznego przypadku i ludzkich działań, podjętych przez nas samych bądź naszych przodków, z ważnych i błahych powodów, przemyślanych i bezmyślnych. Być może nie dowiedziałem się wiele o swojej rodzinie, ale w pewnym sensie wszelka historia jest historią rodzinną. Wszyscy bowiem dźwigamy w sobie głęboko osadzony fragment pamięci, przekazywany z pokolenia na pokolenie, owych długich stuleci przeżywanych na dobre i na złe w miejscu nazywanym przez moją matkę w jidysz ek welt – końcem świata, z którego przybyliśmy, jak niknące odgłosy utraconego, choć nigdy całkowicie zapomnianego dzieciństwa.
Wiec wyborczy w Buczaczu, 1907 rok. W środku, na przodzie, żydowski kandydat Natan Birnbaum; z prawej strony w tłumie w białym kapeluszu Szmuel Josef Agnon
Źródło: The Nathan & Solomon Birnbaum Archives, Toronto
W kronikach średniowiecznej Polski Buczacz pojawia się po raz pierwszy w roku 1260 jako majątek należący do szlacheckiego rodu Buczackich, zasłużonych obrońców wschodnich kresów państwa. Na wzgórzu górującym nad położonymi w dole wioską i rzeką owi pierwsi właściciele wznieśli okazały drewniany gród. W polskiej wyobraźni romantycznej rozległy krajobraz Kresów zakorzenił się bardzo mocno. (Nazwisko rodu, a zatem i nazwa miasta, pochodzi prawdopodobnie od okolicznych buczyn, czyli lasów bukowych). W roku 1882 Sadok Barącz, polski dominikanin pochodzenia ormiańskiego, mieszkający w tym regionie całe swoje życie, wydał barwną historię Buczacza, która stanowi bogate źródło miejscowych baśni i legend.
Pisał on następująco: „Na kresach Podola i Rusi czerwonej jarowa dolina leżąca na posadzie skalistej, którą rzeka Strypa szparko płynąca na dwie części przedziela, należała do tych czarujących piękności, które kapryśna przyroda tak bogato uposażyła. Te bory posępne, te zdroje przeźroczyste, te wyżyny lasem okryte, te bujne pastwiska, ta święta potęga darów Bożych obficie rozsypanych, silnemi ogniwy sprzęgnąć mogła dusze Sławian szukających swobody i bezpieczeństwa życia”. Buczacz leżał bezpośrednio na szlaku tatarskim, lecz waleczni przedstawiciele rodu Buczackich „piersiami swémi Ruś i Podole przed najazdem dzikich ciemięzców zasłaniali”. Buczaccy dawali przykład „ruskich i podolskich krajów rycerstwu”, okazując swą „gotowość na odpór” i wznosząc „zamek obronny jako strażnicę pomyślnego rozwoju miasta”, w którym „zbierały się drużyny rycerskie i święty ogień miłości ziemi ojczystej między sobą wzniecały. Na odgłos trwogi nieprzyjacielskiej – zapewnia Barącz – z tej przedziwnej kotliny, jak gdyby z pod ziemi wymykały się hufce zbrojne na dzielnych koniach, a były to konie na całą Polskę sławne. Miały one niepospolitą wziętość, gdy z dumą na nich wskazywano: patrzcie! oto koń ze stadniny Buczackich”[2].
Buczacz na początku XX wieku
Źródło: Österreichisches Staatsarchiv, Wiedeń (dalej: AT-OeSt) / Kriegsarchiv (dalej: KA), BS I WK Fronten Galizien, 5839
Szmuel Josef Agnon, urodzony w Buczaczu w roku 1887 laureat literackiej Nagrody Nobla, również przypisywał wspaniałe położenie tej miejscowości boskiej łasce. W wydanej pośmiertnie książce, zatytułowanej Miasto w pełni, opisywał Buczacz jako „miasto, któremu Bóg najwyraźniej użyczył części chwały swej własnej krainy”. Autor przedstawiał je jako obszar rajski, „położony na górach i wzgórzach”, otoczony „lasami gęstymi od drzew i krzewów” oraz nawożony rzeką, która „przepływa przezeń i wokoło” niego, strumieniami, które „odżywiają szuwary, krzewy i drzewa”, oraz „dobrymi źródłami” obfitującymi w „świeżą wodę”. W opowieści Agnona miasto założyła karawana Żydów. Ich „czyste serca pragnęły udać się do Ziemi Izraela”, lecz znaleźli się oni w miejscu „bezkresnych lasów, pełnych ptactwa, zwierząt i bestii”. Natknęli się tam na grupę „wielkiej i ważnej szlachty”, „tak zdumionej ich mądrością i gładkimi manierami”, że zaprosiła ona przybyszów, „by z nimi zamieszkali”. Gdy zaś owi szlachcice „zdali sobie sprawę, że Żydzi są ich błogosławieństwem”, rzekli do nich: „Cała kraina leży przed wami otworem. […] Zamieszkajcie, gdzie pragniecie, a jeśli chcecie tu handlować, tym lepiej, gdyż nie ma w tej ziemi nikogo, kto wiedziałby, jak wymieniać towary”. Żydzi zatem zostali; „zapuścili w tej ziemi korzenie i zbudowali domy, a szlachta lubiła ich i wspierała, a kobiety były brzemienne lub niańczyły niemowlęta, niektóre zaś były zmęczone i słabe, a ludzie w podeszłym wieku mocno się zestarzeli i podróż stanowiłaby dla nich wielki wysiłek”. Nie brak im tam było „niczego do zgłębiania Tory i wiedzy o Bogu i byli pewni swej zamożności, czci, wiary i prawości”[3].
Wydarzenia opisane w mitycznej relacji Agnona odpowiadają zapisom historycznym. Powstanie w roku 1569 Rzeczpospolitej Obojga Narodów ułatwiło bowiem przejęcie obszernych połaci Europy Wschodniej i Ukrainy. Wraz z ekspansją Polski na wschód szlachta zapraszała Żydów, aby przyczyniali się do rozwoju miast, handlu i rzemiosła, oferując im przywileje i korzystne warunki dzierżawy. Najstarszy nagrobek na buczackim cmentarzu pochodzi z roku 1587.
W roku 1612 miasto przejął Stefan Potocki i na półtora wieku stało się ono prywatną posiadłością bogatego i potężnego polskiego rodu Potockich. Stefan w swej dalekowzroczności przekształcił stary drewniany gród w ogromny kamienny zamek, chroniony przez otaczający całe miasto zespół szańców i okopów. W drugiej połowie XVII wieku, za czasów jego syna Jana, który odziedziczył Buczacz w roku 1631, twierdza była wielokrotnie wystawiana na próbę.
Widok zamku z początku XX wieku
Źródło: ÖSA-KA.AT-OeStA/KA BS I WK Fronten Galizien, 5840
W połowie XVII wieku czterysta pięćdziesiąt tysięcy polskich Żydów stanowiło największą żydowską diasporę na świecie. Jednak kolonizacja tych ziem wzbudzała wśród miejscowego chłopstwa i szlachty rosnące niezadowolenie, będące przyczyną wielkiego powstania Kozaków i chłopów w 1648 roku. Zagładę społeczności żydowskich obrazowo opisał w Bagnie głębokim (Jawejn mecula) naoczny świadek tych wydarzeń Natan Hanower. Jego opisy są tak drastyczne, że wydają się wręcz niewiarygodne, lecz w zbiorowej wyobraźni utkwiły one jako znaki rozpoznawcze przeszłości i jako groźby lub modele na przyszłość. Jak pisał Hanower, Żydom „zadawano śmierć w sposób dziwny, okrutny i dotkliwy. […] Jednych odzierano żywcem ze skóry, a ich ciała rzucano psom; drugim odrąbywano dłonie i stopy, a następnie porzucano na gościńcu, by zmiażdżyły ich wozy lub stratowały konie”, „wielu grzebano żywcem”. Najgorszej przemocy doświadczali najbardziej bezbronni: „Masakrowano niemowlęta w ramionach matek. Wiele dzieci rozdarto jak ryby; rozcinano brzuchy ciężarnych kobiet, wyjmowano z nich płody i rzucano im je w twarz. Rozpruwano brzuchy niektórych kobiet i wkładano w nie żywe koty”, a następnie „zaszywano brzuchy i odcinano dłonie, by tych żywych kotów nie mogły z brzuchów usunąć”. W innych przypadkach „nadziewano dzieci na rożen, pieczono nad ogniem i dawano matkom do jedzenia”.
Hanower podaje kilka przypadków zdrady Żydów przez Polaków i wydania ich buntownikom dla ocalenia własnej skóry. Zdarzało się też, że Żydzi walczyli z Polakami ramię w ramię na murach miasta, lecz nawet wówczas ich współobywatele czasem ich w końcu zdradzali. Hanower pisał: „Wędrowaliśmy z miejsca na miejsce po miasteczkach i wioskach i koczowaliśmy na otwartych ulicach, i nawet tam nie mogliśmy spocząć. Rabowano nas bowiem i tłamszono, wyszydzano i piętnowano”. W październiku 1648 roku Buczacz, pełen żydowskich uchodźców ze wschodu, oblegli Kozacy: „Czoła stawiła im cała szlachta, strzelano do nich z wielkich dział i zabito wielką liczbę motłochu, a ten nie zdołał ich podbić”. Jednak w regionie „wiele tysięcy Żydów padło ofiarą” „wielkich zaraz i głodu” wywołanych wojną.
Stopione siedemnastowieczne działo w zamku buczackim, sfotografowane na początku XX wieku
Źródło: ÖST-KA.AT-OeStA/KA BS I WK Fronten Galizien, 5502
W sumie zamordowano od dwudziestu do pięćdziesięciu tysięcy Żydów, co stanowiło znaczny odsetek żydowskich mieszkańców wschodnich obszarów Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Powstanie zakończyło się latem 1649 roku utworzeniem kozackiego państwa. Wygnano stamtąd Polaków, Żydów i jezuitów, a pięć lat później nowe państwo scalono z Wielkim Księstwem Moskiewskim, rodzącą się potęgą, która z czasem stała się Cesarstwem Rosyjskim[4].
Przez następnych kilkadziesiąt lat w Buczaczu panował spokój. W lutym 1672 roku dotarł tu niemiecki podróżnik Ulrich von Werdum. Pisał on, że „to duże i bardzo zabawne miasto, położone na górach i dolinach” oraz „otoczone kamiennym murem”. Miało ono „raczej dobre domy, jak również trzy rzymskokatolickie kościoły i ruski monaster, obecnie w posiadaniu dominikanów. Swój kościół mają tam też Ormianie, Żydzi zaś synagogę, a także piękny cmentarz, otoczony osobliwym murem i obsadzony wysokimi barwnymi drzewami. Zamek, jak i umocnienia, wzniesiono z kamienia. Usadowiono go na górze, pod którą przepływa Strypa napędzająca swymi wodami dziesięć lub dwanaście stojących obok siebie młynów”. „To malownicze miasto – pisze dalej Werdum – należy do pana Potockiego” i „na początku powstania kozackiego uległo doszczętnemu spaleniu”, ale „zostało już w większości odbudowane, szczególnie przez Żydów, którzy licznie je zamieszkują, podobnie jak całe Podole i Ruś”.
Ledwie kilka miesięcy po wizycie Werduma Buczacz obległy ogromne wojska osmańskie, a ponieważ nie było w nim właściciela Jana Potockiego, walczącego wówczas z Osmanami gdzie indziej, miasto szybko poddało się najeźdźcom. Wkrótce uległa i cała Polska. W październiku 1672 roku król Michał Wiśniowiecki oraz sułtan Mehmed IV spotkali się w Buczaczu i podpisali traktat. Polska zmuszona była przekazać Turkom sporo ze swych wschodnich obszarów oraz płacić sułtanowi ogromny roczny haracz[5].
W roku 1675 Turcy raz jeszcze najechali Buczacz mimo przygotowań przeprowadzonych przez Jana Potockiego, który do omówienia sposobów obrony miasta zaprosił nawet przedstawicieli społeczności żydowskiej i mianował specjalnego komisarza do spraw obrony dzielnicy żydowskiej. Osmański dowódca Ibrahim Szyszman, zwany Tłuściochem, bez trudu jednak poradził sobie z systemem obrony miasta i je spalił. Szlachta i część mieszczan uciekły do zamku, lecz Żydów zostawiono poza jego bramami. Jak pisze Agnon, Turcy „wyrżnęli ich jak barany i owce, a ich ciała znalazły grób w żołądkach dzikich zwierząt i drapieżnych ptaków”.
Twierdza broniła się do przybycia wojsk pod dowództwem króla Jana III Sobieskiego. W następnym roku zamek, broniony już przez kolejnego z rodu Potockich – Stefana, został jednak ostatecznie zdobyty. François-Paulin Dalairac, francuski dworzanin Sobieskiego, odnotował, że oddziały osmańskie „dokonały trwałego zniszczenia” miasta, „tak poważnego, że z murów i wież zostały ledwie gruzy, a prawie wszystkie budynki wyglądały w najlepszym wypadku na ruiny”. Jak wspominał w swym pamiętniku Stanisław Kowalski, polski autor żyjący w Buczaczu w okresie międzywojennym, ponad dwa wieki później miejscowa legenda nadal głosiła, że potężny zamek padł wyłącznie z powodu „zdrady kobiety”. Jej duch, jak wierzono, „pojawia się w bramie zamku w Wielkanoc, łkając i żałując za grzech zdrady”[6].
Przez kilka następnych lat przecinająca miasto Strypa stanowiła granicę między Polską a osmańską Turcją, ale w roku 1683 Jan III Sobieski ostatecznie wyzwolił Buczacz. Opisując swe wrażenia z wizyty w mieście rok później, Dalairac zauważył, że Buczacz, „zbudowany kiedyś z kamienia i ze wszystkich stron otoczony czworobocznymi wieżami”, składał się teraz głównie ze „zburzonych i częściowo spalonych budynków oraz ledwie kilku karczem krytych strzechą”. Kiedyś będący „bardzo ważnym i dobrze bronionym miastem” o tak „żywotnie strategicznym znaczeniu”, że „do jego oblężenia przystąpił sam sułtan Mehmed IV”, stał się Buczacz cieniem dumnego grodu, jakim był dawniej. Na temat jego mieszkańców Dalairac odnotował: „wokół miasta znajduje się mnóstwo sadów, położonych nad wieloma źródłami”, a „wieśniacy wznoszą swe chaty zgodnie ze starym polskim zwyczajem przy bramie miasta i pod działami zamku. Wewnątrz murów – podkreślał – mieszkają jedynie Żydzi i niewielu Polaków”.
Trzy wieki później Agnon zauważył, że gdy Żydzi „powrócili do Buczacza” po wojnach tureckich, „zastali wymarłe miasto, a swe domy po części zniszczone, po części zaś zamieszkane przez chrześcijan. Synagogi i domy nauki zostały zrównane z ziemią, więc nikt nie był w stanie rozpoznać, gdzie się kiedyś znajdowały”. Potocki, właściciel Buczacza, nadał im jednak ziemię pod budowę nowej synagogi, „aby osiedlili się w jego mieście i radowali mieszkaniem w nim, bo tradycją w Polsce od czasów jego najstarszych przodków było, że każde miejsce, w którym mieszkali Żydzi, cieszyło się życiem”.
Wielka Synagoga i dom nauki w latach 1921–1922
Źródło: Beit Hatfutsot, Tel Awiw (Muzeum Narodu Żydowskiego, dalej: BH), 30544, 31266
Wielka Synagoga i dom nauki w latach 1921–1922
Źródło: Beit Hatfutsot, Tel Awiw (Muzeum Narodu Żydowskiego, dalej: BH), 30544, 31266
W 1699 roku Potocki potwierdził i poszerzył przywileje przyznane buczackim Żydom przez swych przodków, kładąc tym samym fundament pod żydowskie życie miasta aż do czasu zaboru austriackiego siedem dekad później. Żydzi mogli mieszkać w Buczaczu i zajmować się handlem, wytwarzać i sprzedawać napoje alkoholowe oraz nabywać domy od chrześcijan. Potocki objął ich także ochroną przed sądami miejskimi, dla siebie zachowując rolę arbitra w sprawach dotyczących popełnianych przez nich „drobnych i poważnych przestępstw”, a wewnętrzne spory miał rozwiązywać sąd rabiniczny. Zakazano targów w szabat i pozwolono wyznawcom religii mojżeszowej „korzystać ze ścieżki prowadzącej od murów kościoła i domu księdza do synagogi nad brzegiem Strypy”[7].
Klasztor Bazylianów i ratusz miejski, początek XX wieku
Źródło: AT-OeStA/KA BSI WK Fronten Galizien, 5492, 5541
Klasztor Bazylianów i ratusz miejski, początek XX wieku
Źródło: AT-OeStA/KA BSI WK Fronten Galizien, 5492, 5541
W 1728 roku drewnianą synagogę nad brzegiem rzeki zastąpił masywny budynek z kamienia o grubości murów sięgającej czterech i pół metra[8]. Zaprojektowano go w sposób typowy dla synagog obronnych tego regionu, tak by w czasach wojny i zawieruchy mógł służyć społeczności jako schronienie. Jego podłoga znajdowała się znacznie poniżej poziomu ulicy, aby nie górował nad pobliskimi kościołami. Agnon uważał tę synagogę za bijące serce gminy: „Dopóki istniał Buczacz, nie ustawała w niej modlitwa”. Jej bogato ozdobione wnętrze było rozjaśnione dzięki dwunastu oknom o matowych szybach i czterem brązowym żyrandolom oświetlającym malowidła ścienne przedstawiające kwiaty i anioły, dwa żelazne barany wieńczące metalowe palmy po obu stronach aron ha-kodesz, marmurową bimę, czyli podium do odczytywania Tory, umieszczoną pośrodku sali, oraz wiele innych precjozów.
Najwspanialsze budynki wzniósł zachowujący się nieszablonowo syn Stefana – Mikołaj Potocki, który przejął majątek w 1733 roku. Ufundował on rokokowy ratusz, klasztor Bazylianów, przylegający do niego dwukondygnacyjny budynek szkoły i monasterską cerkiew. Ponadto w 1754 roku Potocki ustanowił dotację dla Collegium Buczackiego, pierwszej szkoły średniej w mieście, która zapewniała uczniom mieszkanie, wyżywienie i odzież. W ciągu piętnastu lat mogła się ona poszczycić trzystu czterdziestoma trzema greckokatolickimi i rzymskokatolickimi uczniami, zgłębiającymi takie dziedziny, jak teologia, historia, geografia, fizyka, łacina i greka. Pomimo rosnącej społeczności Żydów w mieście, w roku 1765 liczącej już ponad tysiąc mieszkańców, w Collegium Buczackiego uczyło się jednak niewielu uczniów żydowskich.
■ ■
W 1772 roku, jak opisuje Barącz, Mikołaj Potocki „ze smutkiem spoglądał, jak dnia trzeciego października przechodziło wojsko” austriackie „i nocowało w jego Buczaczu”. Upokorzenie okupacji, „te przemiany i niepowodzenia, zraziły go do reszty” i w następnym roku przekazał Buczacz w posiadanie krewnemu Janowi Potockiemu. Gdy Mikołaj umierał dekadę później, nowo utworzona prowincja o nazwie Galicja, oderwana południowo-wschodnia część Polski, zaanektowana przez monarchię Habsburgów, miała już za sobą radykalną transformację[9].
Populację tej prowincji, liczącą 2,6 miliona ludzi, tworzyli głównie chłopi pańszczyźniani, a także trzysta tysięcy chrześcijańskich mieszczan, dwieście tysięcy Żydów i sto tysięcy szlachty. Buczacz znajdował się teraz w Galicji Wschodniej, gdzie większość stanowili Rusini.
Nowi władcy austriaccy starali się ograniczyć liczbę wyznawców judaizmu w Galicji. W 1773 roku narzucili „podatek tolerancyjny”, a niemogących go uiścić deportowali do Polski, oraz zażądali opłaty za oficjalną zgodę na zawarcie małżeństwa. Rząd sądził również, że zasymilowani Żydzi staną się zaczynem germanizacji; z tego też powodu od roku 1787 wszyscy starozakonni musieli przyjąć niemieckie nazwiska, a żydowskie władze religijne zostały poddane scentralizowanej kontroli rządowej. Austriacy starali się także zmienić sytuację społeczno-gospodarczą Żydów galicyjskich, próbując zmniejszyć ich ogromny wpływ na handel i rzemiosło oraz zwiększyć ich nikły do tej pory udział w rolnictwie. W tym celu zakazano dzierżawy majątków wiejskich, młynów, zajazdów, karczem i browarów wszystkim niezwiązanym bezpośrednio z uprawą ziemi. W wyniku tych działań jedna trzecia Żydów w Galicji utraciła źródło utrzymania i została zmuszona przenieść się do miast i miasteczek, co tylko zwiększyło żydowską biedę i uwydatniło wizerunek starozakonnych jako operujących w wąskiej niszy gospodarczej.
Narodowości imperium Habsburgów
Źródło: A.J. P. Taylor, The Habsburg Monarchy, 1809–1918, Harmond Sworth 1985, s. 36, 37
Pod wpływem rewolucji francuskiej rząd austriacki przyznał Żydom „przywileje i prawa innych poddanych”, lecz choć pozwolono im praktykować własną religię i zniesiono obostrzenia dotyczące zawierania małżeństw, to nadal musieli oni płacić podatki „tolerancyjny” i „mięsny”, do których dodano podatek od świec, tak istotnych dla żydowskich obrzędów religijnych. Dla ortodoksyjnych Żydów najbardziej uciążliwy był jednak nakaz służby wojskowej, ponieważ rekruci nie mogli przestrzegać obowiązków religijnych. Mimo wszystko na dłuższą metę uchylanie się przez wyznawców judaizmu od podatków i ograniczeń oraz bliższe przyjrzenie się sprawie przez władze doprowadziły do istotniej poprawy ich statusu[10].
Działania rządu zmierzające do wprowadzenia Żydów w nowoczesny świat uwidoczniły się szczególnie w oświacie. W roku 1787 kuratorem wszystkich niemiecko-żydowskich szkół w Galicji mianowano Naftalego Herza Homberga, maskila (czyli zwolennika haskali – żydowskiego oświecenia) z Czech. Założył on w całej prowincji sto siedem „normalnych” szkół publicznych, a wśród nich żydowską szkołę dla chłopców w Buczaczu, która swe podwoje otwarła w roku 1788. Ta radykalna reforma oświaty miała na celu wykształcenie nowego pokolenia Żydów, biegle znającego niemiecki i poprawną gramatykę hebrajską, obytego towarzysko i dobrze wyszkolonego w jakimś użytecznym zawodzie. Liczebność uczniów szkoły w Buczaczu wzrosła z dwudziestu ośmiu w roku 1788 do dwustu w roku 1790, odzwierciedlając rosnący entuzjazm w całej Galicji, gdzie liczba osób uczęszczających do placówek edukacyjnych we wspomnianym okresie zwiększyła się z sześciu tysięcy do trzydziestu tysięcy.
Większość galicyjskich ortodoksyjnych Żydów stanowczo sprzeciwiała się tej inicjatywie i edukacyjny system Homberga ostatecznie zniesiono. Szkołę w Buczaczu zamknięto w roku 1806, ale wsparcie dla żydowskiej reformy oświatowej okazywano nadal. Na przykład umiarkowani galicyjscy maskilim – Mendel Lefin i jego uczeń Joseph Perl – zamierzali dostosować żydowskie zwyczaje, przepisy i tożsamość do zmieniającego się świata. W 1814 roku Perl założył w Tarnopolu (ukr. Ternopil), siedemdziesiąt kilometrów na północ od Buczacza, Izraelicką Wolną Szkołę, która zapewniała chłopcom i dziewczętom podstawową edukację, łączącą przedmioty żydowskie z ogólnymi, nauczanymi „oczyszczoną niemczyzną”. Jego propozycję wprowadzenia szkolenia zawodowego również odrzucono, a apel o wyplenienie chasydzkiego mistycyzmu i obskurantyzmu trafiał w próżnię. W 1838 roku Perl doszedł do wniosku, że popularny pogląd, jakoby Żyd „zajmujący się wszelkiego rodzaju nieżydowską wiedzą porzucał zarówno Torę, jak i przykazania”, skłaniał ignorantów do nienawiści wobec postępowych Żydów i nagonki na nich „prawie na śmierć”[11].
W 1850 roku maskil Moriz Bernstein wydał w Wiedniu pamflet przypisujący Żydom galicyjskim „niedostatek kultury”, „fanatyzm”, „dogmatyzm”, „uprzedzenia”, a edukacji ich dzieci „duchowe skarłowacenie”. W domu – pisał – wmawia się dzieciom, że religia jest wytworem „nieskończenie długiego ciągu przodków”, co prowadzi do powstania w nich „mentalności niewolniczej”, która „ściąga ludzką wolność do grobu” i sprzyja „wyraźnym barierom religijnym czyniącym z ludzi wrogich sąsiadów, a całą ludzkość dzielącym na liczne gatunki”. W tradycyjnym chederze „brud i nieczystość” sali lekcyjnej miały „ogromnie szkodliwy wpływ na kondycję fizyczną dziecka”. Nauczyciele, którzy „nie mieli żadnej wiedzy o świecie, jakiegokolwiek taktu ani rozumienia życia”, „zawzięcie wtłaczali w biedne dziecko wyznaczony na dany tydzień rozdział z Biblii” i byli „często bardzo surowi”. Taka nauka stała się przyczyną „wszelkiego mentalnego letargu, wszelkiego nonsensu i mętnej wiary, a często wszelkiego duchowego skostnienia, które następnie towarzyszyło młodzieńcowi w dorosłym życiu”. Wykształconego w ten sposób zwykłego galicyjskiego Żyda – ubolewał Bernstein – nadal „wyróżniał jego długi kaftan” i „zgrzytliwy żargon”, utrudniające mu dostęp do „kręgu obytych sąsiadów”. „Pogodzenie się z narodowością swej ojczyzny”, zbudowanie „pokojowych relacji czy wręcz przyjaźni z sąsiadami” oraz „stopniowe zasypanie podziału między nimi” zapewnić może Żydom Galicji tylko nauka „języka jej ziemi”.
Bernstein uważał, że tajemnicę egzystencji Żyda „jako osoby tolerowanej” i „obcego”, który z natury miał „niewiele upodobania dla jakiegokolwiek narodu”, rozwiąże przyznanie Żydom równych praw. Gdy będą już mogli wykonywać inne zawody, twierdził Bernstein, nie będą musieli się więcej zmagać z „bolesnymi, napastliwymi oskarżeniami i potępiającymi oszczerstwami, które bezdusznie obrażają” ich „poczucie moralności i praw” oraz „ranią ich żydowską tożsamość”. Przecież „to nie Żyd jest oszustem, lichwiarzem, jak często się go nazywa”, to ograniczenia prawne zmuszają go do bycia owym „nastawionym na zysk handlarzem”, tak znienawidzonym przez sąsiadów[12].
Emancypacja nadeszła ostatecznie w roku 1867 wraz z „konstytucją” cesarza Franciszka Józefa. Żydów określono w niej mianem społeczności religijnej, a nie jednej z grup etnicznych cesarstwa. W dokumentach nie mogli więc podawać jidysz jako „języka używanego na co dzień”, gdyż język określał narodowość. Żydzi musieli zatem deklarować używanie innego języka, przez co byli wliczani w poczet członków mówiącej nim grupy narodowościowej. Z początku Austriacy mieli nadzieję, że zwiększy to liczbę Niemców w Galicji, lecz do roku 1910 prawie wszyscy Żydzi zarejestrowali się jako mówiący po polsku[13].
Emancypacja całkowicie zmieniła relacje między starozakonnymi a ich sąsiadami. W roku 1848 monarchia habsburska, chwiejąca się w posadach wskutek zrywów rewolucyjnych, przetaczających się przez Europę, zniosła w Galicji poddaństwo chłopów i w ciągu dwóch następnych dziesięcioleci w większej, bardziej zaludnionej, wschodniej części dóbr koronnych wyłonił się nowy naród. Wczesne oznaki rusińskiego ruchu narodowego, na którego czele stały małe grupy księży, seminarzystów, studentów i intelektualistów, wystąpiły jeszcze przed Wiosną Ludów, lecz przed zniesieniem poddaństwa nie mogli oni liczyć na masowe poparcie. W następstwie rewolucji, a zwłaszcza po kolejnych reformach lat sześćdziesiątych XIX wieku, masy chłopskie przebudziły się ze snu.
Większość byłych chłopów pańszczyźnianych była nadal skrajnie biedna i niepiśmienna, a właściciele ziemscy nadal bezwzględnie ich wykorzystywali. Rusińscy włościanie utożsamiali swych panów z Polakami, a kupców, handlarzy, sklepikarzy i posiadaczy karczem z Żydami. Polityczne implikacje tych społeczno-gospodarczych powiązań najlepiej wyrażali ukrainofile – narodowcy – którzy głosili pogląd o odrębności rusińsko-ukraińskich narodowości i języka. Dzięki utworzeniu szkół wiejskich, a w ślad za nim dzięki wzrostowi poziomu piśmienności i lekturze prasy przez chłopów, narodowcy mogli docierać ze swymi ideami do coraz większej liczby ludzi. Za sprawą zaś tolerancyjnego podejścia monarchii habsburskiej do ruchów narodowych i możliwości rozmawiania o sprawach chłopów w ich własnym języku coraz bardziej rośli w siłę.
Kluby czytelnicze i retoryka polityczna poddawały zatem wiejskich Rusinów wpływom idei narodowych. Z kolei zniesienie ograniczeń dotyczących zawodu i miejsca zamieszkania umożliwiło Żydom powrót na wieś. Przejściu z systemu feudalnego do gospodarki pieniężnej towarzyszyły coraz większa obecność i wzrastająca rola gospodarcza Żydów na wsi, co stworzyło powszechne poczucie materialnej eksploatacji i kulturowego zdominowania. Żydowskich pożyczkodawców, właścicieli sklepów i karczem, handlarzy bydła, dzierżawców oraz właścicieli majątków ziemskich i młynów postrzegano jako wyzyskiwaczy, którzy podstępem uzależniają prostych chłopów od alkoholu i tytoniu, pożyczają im pieniądze na bandycki procent i spowalniają rozwój zdrowego narodu rusińskiego. Antyżydowska retoryka nowej prasy rusińskiej szybko przewyższyła ataki na polskich panów[14].
Poglądy te odzwierciedlała „Batkiwszczyna” (Ojczyzna), rusińska gazeta wydawana od roku 1879 przez narodowo-populistyczne towarzystwo Proswita (Oświecenie), która w specjalnym dziale przedstawiała sprawozdania lokalnych działaczy z galicyjskich wiosek i miasteczek. Jedno z takich sprawozdań mówiło o „wioskach, gdzie wśród setki domostw nie sposób znaleźć choćby jednego niezadłużonego gospodarza – oczywiście u Żydów”. Wedle innej relacji, gdy chłop pożycza pieniądze od Żyda, to „nie może się tego Żyda pozbyć; płaci i odpracowuje dług, lecz i tak traci ziemię”. Oznaczało to także, jak donosił pewien korespondent, że „nasz własny rusiński styl życia wymiera; w jego miejsce wprowadza się złe zwyczaje z zewnątrz”. Amerykański grafik, litograf i pisarz Joseph Pennell podzielał pogląd, że Żydzi niszczą kultury wiejskie. Odbywszy w roku 1892 podróż po Europie, stwierdził, iż „przeciętny Żyd w całej południowo-wschodniej części kontynentu robi, co w jego mocy, by zdławić w chłopach wszelkie poczucie sztuki i zastąpić ich bardzo dobre rzemiosło najpodlejszym maszynowym chłamem, jaki potrafi dostarczyć”[15].
Fakt, że w roku 1900 w handlu zatrudnionych było (lub znajdowało się na utrzymaniu tam zatrudnionych) dwieście osiemdziesiąt tysięcy Żydów i ledwie dwadzieścia tysięcy Ukraińców, z pewnością wzmagał przekonanie, że „w naszym kraju – jak pisał pewien korespondent – Żydzi przejęli handel do takiego stopnia, że zdaje się, iż już nikt nie jest w stanie mieć sklepu lub państwowej koncesji, tylko Żyd”. Rzadkie relacje o rusińskich właścicielach były źródłem narodowej dumy. Pewien wieśniak z radością pisał, że gdy Żyd wszedł do sklepu „i ujrzał na ścianach wizerunki świętych, to tak się przestraszył, że natychmiast uciekł”.
Największym symbolem rzekomej żydowskiej sprzedajności była jednak wiejska karczma, postrzegana przez polskich i ukraińskich narodowców jako przyczyna chronicznego alkoholizmu chłopów, ich zadłużenia i przejmowania majątku przez wyznawców judaizmu. Ruchy antyalkoholowe często posługiwały się retoryką antysemicką, a włościanie nauczyli się o swe pijaństwo oskarżać starozakonnych. Jeden z korespondentów pisał: „Człowiek wchodzi do karczmy po tytoń, a Żyd […] poczyna wychwalać swój trunek i naśmiewać się z trzeźwości. […] Zanim się człowiek spostrzeże, wypije jeden kieliszek, a potem drugi”. W końcu wieśniak „sprzedaje za trunek buty i płaci podwójnie za wszystko, co pije”, a „Judka wkłada ręce do kieszeni, pobrzękuje pieniędzmi, śmieje się i kpi z pijaka”.
Tradycyjny, chłopski wizerunek Żyda był bardziej ambiwalentny. Żydów postrzegano jako ucieleśnienie obcego właśnie ze względu na ich powszechną obecność. Ponieważ zaś stanowili ogniwo między wytwórcami płodów rolnych a targiem, to uważano ich także za pośredników między zaściankowym środowiskiem wiejskim a zdradziecką strefą poza nim – domeną śmierci i czarta, z którymi Żydów często kojarzono i które uznawano za istotne, choć zgubne siły cyklu życia. Chłopi byli ponadto głęboko religijni, dlatego chrześcijański obraz Żydów jako potępionych zabójców Chrystusa przyswajali wraz z ich wizerunkiem błogosławionych jedynych świadków jego męki. I choć galicyjscy włościanie podzielali także ludową wiarę żydowską w magiczne uzdrowicielskie moce rabinów cudotwórców i cadyków, to jednocześnie obawiali się groźnej postaci, jaką mogły one rzekomo przyjąć[16].
Pod wpływem nacjonalizmu owa złożona obecność Żydów w wyobraźni mieszkańców galicyjskiej wsi uległa radykalnej przemianie. Jak zwięźle ujęto to już w pierwszym numerze „Batkiwszczyny”, Rusini w Galicji stawiali czoła „dwóm strasznym wrogom: jednym z nich jest sprytny Żyd, który wysysa naszą krew i wgryza się w nasze ciało; drugim jest wyniosły Polak, który pożąda i naszego ciała, i naszej duszy”. W kolejnych numerach gazety wielokrotnie uciekano się do antysemickich przenośni, opisując żydowskie karczmy jako „ropiejącą ranę, która zatruwa i niszczy nasze ciało; demoralizują […] duszę naszego wiejskiego ludu […], odbierają jego własność i spychają w przestępczość”. Rozwiązaniem nie były pogromy, lecz bojkot żydowskich interesów: „Wówczas nie będziemy musieli wypędzać Żydów, opuszczą nas z własnej woli”. Podobne opinie wyrażano też w innych gazetach. Rusofilska „Ruskaja Rada” ostrzegała, że napływ Żydów będzie trwał dopóty, dopóki „nie oplotą swą pajęczą siecią całej wioski” i za pomocą „wódki i pieniędzy nie wypchną chłopów z ich ojcowizny. […] Kiedyś byliśmy panami naszej ziemi, ale dziś Żyd mówi: ja tu jestem panem, to moja ziemia!”[17].
Jak na ironię, emancypacja nie dla wszystkich okazała się jednoznacznie korzystna. Po zniesieniu poddaństwa chłopi mogli sprzedawać swą własność, lecz ich gospodarstwa były małe, a po podziale między spadkobierców ci nie mogli już wyżyć z ziemi. Żydzi z kolei dzięki emancypacji zaczęli szukać szans rozwoju gospodarczego poza zatłoczonymi i żałośnie biednymi gettami. Ci, którym się powiodło, mogli teraz kupować ziemię od chłopów mających tylko jedno wyjście – sprzedaż gruntu i znalezienie innego zajęcia. W roku 1902 właścicielami gospodarstw i majątków ziemskich w Galicji było już około piętnastu tysięcy Żydów – niezbyt wiele w populacji sięgającej prawie miliona, lecz znacznie więcej niż kiedykolwiek wcześniej i wystarczająco dużo, by rusińscy narodowcy uznali to za żydowskie przejęcie kraju. W przededniu wybuchu I wojny światowej Żydzi byli właścicielami dziesięciu procent majątków w Galicji, stanowili dwadzieścia procent właścicieli ziemskich i ponad pięćdziesiąt procent dzierżawców[18].
Jako właściciele majątków i zarządcy ziemscy Żydzi nie odpowiadali stereotypowi ani mieszkańców sztetlu, ani pozbawionych korzeni rewolucjonistów czy syjonistycznych separatystów. Często utożsamiali się z Polską, lecz to uczucie nie było w pełni odwzajemniane. Świat żydowskich właścicieli ziemskich, nieznany większości miejskich Żydów, przypominał w pewien sposób świat polskich panów. Istniały jednak między nimi także uderzające różnice, bowiem żydowskie majątki dostarczały wielu sposobności kontaktu z nieżydowskimi pracownikami i chłopami.
Ów zapomniany świat sprzed I wojny światowej przywołał parę dziesięcioleci później Oskar Kofler, urodzony w roku 1897 w rodzinnym majątku w Petlikowcach (ukr. Petłykiwci), około dwunastu kilometrów na północ od Buczacza. Pradziadek Koflera uzyskał prawo posiadania ziemi już w roku 1837 jako Żyd dworski (Hofjude) w uznaniu za dobrą służbę. Dziadek Koflera był już właścicielem dworu w pobliskiej Mogielnicy (ukr. Mohylnycia), a ojciec Salomon kupił majątek i dwór w Petlikowcach. Jako sprawny zarządca Salomon miał też dobre relacje z robotnikami folwarcznymi oraz z polskimi i ukraińskimi chłopami. Obsadę majątku stanowili jednak „prawie wyłącznie” Żydzi. Także na wiele innych zajęć, takich jak handel bydłem i końmi czy też zbożem, mieli oni niemal całkowity monopol. Kofler wspominał, że w dzieciństwie bawił się ze zwierzętami gospodarskimi i czytywał niemieckich klasyków. Uczęszczał do polskojęzycznych szkół publicznych w Drohobyczu, w domu mówiło się w jidysz i po polsku, a z wieśniakami porozumiewało po ukraińsku. Jego „ojciec był człowiekiem areligijnym”, a jednocześnie „znał doskonale język hebrajski, Pismo Święte i żydowskie obrzędy religijne”. Matka prowadziła koszerną kuchnię, zapalała świece na szabat oraz święta i odmawiała wszystkie błogosławieństwa. W czasie Paschy ojciec „odprawiał przepisany seder”, a w Jom Kipur zakładał biały szal modlitewny i jarmułkę[19].
Kofler, podobnie jak ojciec, zaliczał się do osób niereligijnych. I choć jego rodzina „nie miała żadnych wątpliwości co do swojej polskości”, to zachował miłe wspomnienia rusińskich robotników rolnych. Jego pamiętnik na ogół opisuje etnicznie mieszane, lecz całkiem harmonijne środowisko sprzed roku 1914, choćby dlatego, że „cała ludność bez różnicy mówiła po ukraińsku, małżeństw mieszanych było bez liku i nie przywiązywano wagi do tego, czy ktoś chodził do kościoła czy też greckokatolickiej cerkwi”. Zgodnie ze zwyczajem „dzieci płci męskiej w rodzinach mieszanych wychowywane były w religii ojca, zaś córki w religii matki”. Z perspektywy czasu Kofler niewątpliwie miał świadomość animozji „między Polakami i Rusinami, które tliły się już od końca XIX wieku, a podsycane były tajemnie przez władzę zaborczą”, lecz „nasiliły się dopiero kilka lat przed wojną”. Otwarte „spory polsko-ukraińskie uwidaczniały się w większych miastach, szczególnie we Lwowie, na daleką wieś jednak dochodziły bardzo słabo”.
Kofler nie zgadzał się też, że wszyscy robotnicy rolni żyli „w nędzy i poniżeniu”, twierdząc, że „zależało to od osoby pracodawcy i jego podejścia do ludzi”. W polskich majątkach widział sporo wrogości między robotnikami a właścicielami, choćby dlatego, że „ziemianin polski otoczony zarządcami miał z chłopem bardzo nikły kontakt”, woląc spędzać czas w odległych miastach i uzdrowiskach. Stosunek włościan do jego ojca był z kolei „wyjątkowo przychylny”. Cieszył się on wśród nich „ogromnym poważaniem z powodu swojej rozwagi, spokoju, jednakowego traktowania ludzi – bez względu na stanowisko – i niezłomnej sprawiedliwości”. Patrząc wstecz, Kofler zastanawiał się, jak to „było w ogóle możliwe”, skoro „przecież wszyscy ci ludzie wiedzieli, że mój ojciec jest Żydem! Wydawałoby się, że uprzedzenia nabrane w kościele czy cerkwi albo ujemna rola wiejskich arendarzy Żydów, którzy byli rzekomo przyczyną wszystkich chłopskich klęsk, powinny były nastroić raczej negatywnie do żydowskiego ziemianina”. Po części chyba musiało to mieć związek z „niepospolitymi zaletami” jego ojca, jak również jego „wyglądem zewnętrznym, w którym nie było […] nic żydowskiego”. Jednak Kofler pamiętał też, że wieśniacy pomagali żydowskiemu gospodarzowi wyglądającemu jak „najbardziej charakterystyczny typ konserwatywnego Żyda”, a czynili to po prostu dlatego, że był z niego „czesnyj czołowik”[20]. Według Koflera taka postawa świadczyła o „nieporównywalnie wyższym niż obecnie stanie moralnym ludzkości”, potwierdzanym przez fakt, że w Galicji Wschodniej „nie istniał tak głęboki antysemityzm”.
I wojna światowa wszystko to wymazała. Kofler został powołany do wojska, a jego rodzice musieli porzucić majątek i wyjechać do Wiednia. Antyżydowska polska reforma rolna sprawiła, że nigdy nie odzyskali swych posiadłości. Ojciec umarł w roku 1927, „przeżywszy ruinę dorobku swojego całego życia”. W 1939 roku Kofler został ponownie powołany, tym razem do polskiego wojska, i wkrótce potem wzięty przez Niemców do niewoli. Jego wnuczka Ewa Koźmińska-Frejlak, która dokonała edycji jego wspomnień i opatrzyła je wstępem, stwierdza cierpko, że „lata spędzone w niewoli”, częściowo w tak zwanym Judenbaraku (baraku żydowskim), „wymagałyby osobnego omówienia”. Pierwszą żonę Koflera i syna, a także matkę i siostrę zamordowano w 1942 roku. Jego bratanek zmarł podczas deportacji sowieckiej w roku 1941. Po wojnie Kofler zmienił nazwisko na polsko brzmiące Koźmiński i przez dwadzieścia lat pracował w polskim Ministerstwie Żeglugi i Handlu Zagranicznego. Jak zauważa jego wnuczka, zawsze znaleźli się ludzie lubiący „przypominać i wypominać mu jego »żydowskie« i »klasowe« pochodzenie”[21].
■ ■
Trzy dekady, które nadeszły po zniszczeniu galicyjskiego społeczeństwa sprzed roku 1914, należały do nacjonalistów i ideologów, fanatyków i zelotów nowego rodzaju, bardziej skłonnych do rozlewu krwi niż szukania kompromisu, do domagania się własnej zwierzchności niż zachowania współistnienia: niecierpliwych mężczyzn z karabinami i bombami, często pod przewodnictwem niedouczonych i żądnych walki. Ale nie tak wszystko się zaczęło. Zanim nacjonalizm zaczął nienawidzić, znalazło się miejsce dla edukacji i oświecenia, postępu materialnego, odpowiedzialności zbiorowej i tożsamości grupowej. Ścieżka ku przemocy nie była ani przewidywalna, ani nieuchronna.
Oświecenie oznaczało różne rzeczy dla różnych ludzi. Próba założenia szkoły hebrajskiej w latach 1906–1907 nie powiodła się, gdyż wrogość konserwatywnych kręgów religijnych zmusiła jej dyrektora Barucha Berkowicza do opuszczenia Buczacza po ledwie pięciu latach. Wiele przeszkód napotkali też żydowscy młodzieńcy pragnący uczęszczać do publicznej szkoły średniej. Naftali Menaceach (pierwotnie Naftale Hertz Siegman) opisywał, że egzamin wstępny do gimnazjum musiał zdawać w szabat, kiedy to Żydom nie wolno pisać, a gdy go przyjęto, musiał „włożyć »nieżydowski« mundurek gimnazjalny i ściąć krótkie pejsy”. Przyszło mu też „zmagać się z antysemickimi nauczycielami”. Wychowany w odizolowanej wiosce, zamieszkanej przez ledwie kilka żydowskich rodzin, Menaceach wspominał ojca czytającego mu artykuł o I Kongresie Syjonistycznym z roku 1897 oraz ogromne wrażenie, jakie wywarła na nim książeczka z Odessy zatytułowana Chowewej Cijon (Miłośnicy Syjonu). Pożerał wiele popularnych wówczas syjonistycznych powieści historycznych i z zapałem śledził magazyn literacki „Sifrej Szaaszuim” (Księgi Rozrywki), wydawany w Buczaczu przez Izaaka Fernhofa. Początkowo kształcony w domu przez ojca, Menaceach uczęszczał następnie do nowoczesnej żydowskiej Szkoły Podstawowej imienia Barona Hirscha, po której przyjęto go do gimnazjum[22].
Udział Żydów wśród uczniów gimnazjum wzrósł z jednej piątej w roku 1900 do jednej trzeciej spośród pięciuset uczniów w roku 1914. W tym samym okresie liczba grekokatolików spadła z jednej trzeciej do jednej czwartej, a rzymscy katolicy tylko nieznacznie przeważali liczebnością nad Żydami. Sprawozdania roczne gimnazjum sprzed roku 1914 zawierają wiele nazwisk młodzieńców, którzy siedzieli obok siebie w tej samej klasie lub mijali się na szkolnym korytarzu, po czym ruszyli zupełnie odmiennymi, a czasem wręcz przeciwstawnymi drogami: historyk i kronikarz warszawskiego getta Emanuel Ringelblum, zadenuncjowany i zamordowany wraz z synem w roku 1944; członkowie rodziny „łowcy nazistów” Szymona Wiesenthala; przyszły członek Judenratu (Rady Żydowskiej) Bernhard Seifer oraz przyszły lekarz Max Anderman. Jest coś niepokojącego w zwyczajności sprawozdania szkolnego sporządzonego trzydzieści lub czterdzieści lat przed wymordowaniem, deportacją czy rozproszeniem tak wielu rodzin. Ów spis nazwisk wcale jednak nie oddaje misji pedagogicznej i politycznej kierownictwa tego polskiego i katolickiego gimnazjum[23].
Reszta tekstu dostępna w regularnej sprzedaży.
Wspomnienie dzieciństwa
[1] Spis statków: theshipslist.com, bit.ly/2M3NuQv; Haapalah/Aliyah Bet: wertheimer.info, bit.ly/2TbowiQ; The Palestine Poster Project Archive: palestineposterproject.org, bit.ly/2Kzhi4g; Polonia: wikipedia.org, bit.ly/2OIMsf2, dostęp: 29.08.2016. (Jeśli nie zaznaczono inaczej, wszystkie przypisy pochodzą od autora – przyp. red.).
1 Nadciągająca burza
[2] S. Barącz, Pamiątki buczackie, Lwów 1882, s. 3, 4.
[3] S. J. Agnon, Miasto w pełni, Tel Awiw 1973 (po hebrajsku), strona z dedykacją, s. 9–13. Patrz: przekład wybranych fragmentów: A City in Its Fullness, ed. A. Mintz, J. Saks, New Milford, CT, 2016. Wszystkie przekłady Agnona są dziełem autora. Wersje ukraińskie patrz: J. Stotskyi, Monaster bazylianów, Lwów 1997 (po ukraińsku), s. 36–38, 48, 49; I. Kladochnyi, Krótki szkic Buczacza, publikacja prywatna, brak nazwy miasta, Kanada 1990 (po ukraińsku), s. 1–3. Patrz także: S. Barącz, Pamiątki buczackie, dz. cyt., s. 4–7, 48–52; S. J. Kowalski, Powiat buczacki i jego zabytki, Biały Dunajec 2005, s. 25, 26, 32–36, 42, 43, 49, 50, 54, 55. Szerszy kontekst historyczny przedstawiają: P. R. Magocsi, Historical Atlas of East Central Europe, Seattle 1995, s. 10, 12, 15, 18–20, 31–33, 46, 48–53, 59–61; D. Stone, The Polish-Lithuanian State. 1386–1795, Seattle 2001, s. 3–20, 36–66, 136–139, 147, 148; P. R. Magocsi, A History of Ukraine, Seattle 1996, s. 175–228; O. Subtelny, Ukraine, 3rd ed., Toronto 2000, s. 124, 127; J. Lukowski, H. Zawadzki, A Concise History of Poland, New York 2001, s. 75–83.
[4] M. Y. Brawer, Buczacz. A Geographical Outline; N. M. Gelber, Historia Żydów w Buczaczu [w:] Sefer Buczacz (Księga Buczacza), ed. Y. Cohen, Tel Awiw 1956 (po hebrajsku), s. 43, 45, 46; J. Tokarski, Ilustrowany przewodnik po zabytkach kultury na Ukrainie, Warszawa 2000, t. 2, s. 37; M. Nosonovsky, Hebrew Epitaphs and Inscriptions from Ukraine and Former Soviet Union, Washington, DC, 2006, s. 25, 107; A. Brawer, Buczacz [w:] Encyclopaedia Judaica, vol. 4, Jerusalem 1978, s. 1037; B. D. Weinryb, The Jews of Poland, Philadelphia 1972, s. 25, 27, 115, 116, 151, 152, 318; G. D. Hundert, Jews in Poland-Lithuania in the Eighteenth Century, Berkeley 2004, s. 6, 14, 15; M. J. Rosman, The Lord’s Jews, Cambridge, MA, 1991, s. 37–40; I. Bartal, S. Ury, Between Jews and their Neighbours [w:] Polin, vol. 24: Jews and their Neighbours in Eastern Europe since 1750, ed. I. Bartal, A. Polonsky, S. Ury, Oxford 2012, s. 14, 15, 17–20; J. Goldberg, The Role of the Jewish Community in the Socio-Political Structure of the Polish-Lithuanian Commonwealth [w:] Polin, vol. 22: Social and Cultural Boundaries in Pre-Modern Poland, ed. A. Teller, M. Teter, A. Polonsky, Oxford 2010, s. 142–155 (po hebrajsku); N. N. Hanower, Bagno głębokie, Tel Awiw 1944–1945 (po hebrajsku), s. 31, 32, 37, 38, 40–43, 52, 56, 57, 63 (przekład autora); tenże, Abyss of Despair, trans. A. J. Mesch, New Brunswick, NJ, 1983 [1950], s. 42–44, 50, 51, 54–58, 68, 69, 76, 77, 86; S. Stampfer, What Happened to the Jews of Ukraine in 1648?, „Jewish History” 17 (2003), s. 207–227; J. Raba, Between Remembrance and Denial, New York 1995, s. 38, przyp. 128, 75, 98, 99, 108, 367–434; F. Sysyn, Ukrainian-Polish Relations in the 17th Century [w:] Poland and Ukraine, ed. P. J. Potichnyi, Edmonton 1980, s. 55–82; J. Pelenski, The Cossack Insurrections in Jewish-Ukrainian Relations; F. Sysyn, The Jewish Factor in the Khmelnytsky Uprising [w:] Ukrainian-Jewish Relations in Historical Perspective, ed. P. J. Potichnyi, H. Aster, Edmonton 1988, s. 35, 43–54. O późniejszej przemocy sąsiedzkiej czytaj: H. Abramson, A Prayer for the Government, Cambridge, MA, 1999, s. 109–140; rozdziały: S. Lambroza, P. Kenez, H. Rogger [w:] Pogroms, ed. J. D. Klier, S. Lambroza, Cambridge, UK, 2004; K. Lada, The Ukrainian Topos of Oppression and the Volhynian Slaughter of Poles, 1841–1943/44, rozprawa doktorska, Flinders University 2012.
[5] Das Reisejournal des Ulrich von Werdum (1670–1677), ed. S. Cramer, Frankfurt/M. 1990, s. 210, 211; Biblioteka Czartoryskich w Krakowie, man. 609, s. 89; A. Zamoyski, The Polish Way, New York 2001, s. 185; D. Stone, Polish-Lithuanian State, dz. cyt., s. 235, 236.
[6] S. J. Kowalski, Powiat buczacki, dz. cyt., s. 26, 27, 37, 38; S. Barącz, Pamiątki buczackie, dz. cyt., s. 6, 7, 11, 12, 53; F. P. Dalairac, Les Anecdotes de Pologne ou Memoires secrets du Règne de Jean Sobieski, Paris 1699, s. 230, 231; N. M. Gelber, Historia Żydów w Buczaczu [w:] Sefer Buczacz, dz. cyt., s. 46, 47; Akta grodzkie i ziemskie, Lwów 1931, t. 24, s. 380, nr 198, sekcje 2, 3; I. Kladochnyi, Krótki szkic Buczacza, dz. cyt., s. 3; S. J. Agnon, Miasto w pełni, dz. cyt., s. 16; R. Magocsi, Historical Atlas, dz. cyt., s. 60; D. Stone, Polish-Lithuanian State, dz. cyt., s. 170–172, 174.
[7] Patrz: N. M. Gelber, Historia Żydów w Buczaczu [w:] Sefer Buczacz, dz. cyt., s. 48, 67–69, 72, 73, gdzie przytoczono: Österreichisches Staatsarchiv, Wiedeń (dalej: AT-OeSt), MdI: IV T. 1777, X, oraz Ossolineum, Wrocław, man. 3636; F.-P. Dalairac, Anecdotes de Pologne, dz. cyt., s. 228–232, cyt. za: S. Barącz, Pamiątki buczackie, dz. cyt., s. 10–13, 14–16, 27, 54; S. J. Agnon, Miasto w pełni, dz. cyt., s. 14, 15; S. J. Kowalski, Powiat buczacki, dz. cyt., s. 27, 28, gdzie przytoczono publikację: W. Urbański, Buczacz i jego powiat, Buczacz 1936, oraz s. 34, 49, 50; A. Żarnowski, Kresy Wschodnie II Rzeczypospolitej, Kraków 1992, s. 17; J. Stotskyi, Monaster bazylianów, dz. cyt., s. 39, 143; I. Kladochnyi, Krótki szkic Buczacza, dz. cyt., s. 4; Bazylianie w Buczaczu, „Oriens” 5/4 (1937), s. 155.
[8] Drewnianą synagogę nad Strypą wzniesiono w 1685 roku po pożarze starej synagogi. Mikołaj Potocki zbudował także kościół rzymskokatolicki i greckokatolicką cerkiew pod wezwaniem świętej Pokrowy. I. Kladochnyi, Krótki szkic Buczacza, dz. cyt., s. 4–7, 10–12; S. J. Agnon, Miasto w pełni, dz. cyt., s. 12, 18, 20, 25–27, 29–40, 43–56, 89, 90, 233–238; tenże, Gość na noc, Tel Awiw 1998 [1939] (po hebrajsku), s. 11–13; D. Neuman, The Synagogues in the Town i odpowiedź M. Rabinowitza, „Davar Supplement”, 28 sierpnia i 9 września 1938 (po hebrajsku), cyt. za: Sefer Buczacz, dz. cyt., s. 89–92; N. M. Gelber, Historia Żydów w Buczaczu [w:] Sefer Buczacz, dz. cyt., s. 56, 53, przyp. 28, gdzie przytoczono AT-OeSt, MdI, IVT 1, carton 2582, nr 143, październik 1812; archiwum Episkopatu Lwowskiego, Directorium Divini Officii in Archidioecesi Leopoliensi, Lwów 1819, s. 73; 1835, s. 68, 69; Schematismus Universi Venerabilis Cleri Archidioeceseos Metropolitanae Graeco Catholicae, Leopoliensis, Lwów 1832, s. 89; „Tygodnik Ilustrowany” 1860, nr 24, Archiwum Państwowe w Krakowie (dalej: APK), Teki Schneidera, teczka 227, s. 665–668; S. Barącz, Pamiątki buczackie, dz. cyt., s. 33, 34, 54–59; T. Kuznek, Przewodnik po województwie tarnopolskiem, Tarnopol 1928, s. 222, 223; Bazylianie w Buczaczu, dz. cyt., s. 155; S. J. Kowalski, Powiat buczacki, dz. cyt., s. 28–32, 35–37, 44–52, 45, 46, 70, 71; A. Żarnowski, Kresy Wschodnie II Rzeczypospolitej, dz. cyt., s. 8, 15–17; J. Stotskyi, Monaster bazylianów, dz. cyt., s. 39–44; B. Voznytskyi, Mykoła Potockyj, Bernard Meretyn, Joan Heorhij Pinzel, Lwów 2005 (po ukraińsku).
[9] S. Barącz, Pamiątki buczackie, dz. cyt., s. 34, 35. W Nie-Boskiej komedii z 1833 roku Zygmunt Krasiński tak opisał Mikołaja Potockiego: „Ów, starosta, baby strzelał po drzewach i Żydów piekł żywcem”. Patrz: wolnelektury.pl, bit.ly/2kurja4, dostęp: 28.08.2017, s. 50. Patrz także: C. Miłosz, The History of Polish Literature, 2nd ed., Berkeley 1983, s. 243–247; L. Wolff, The Idea of Galicia, Stanford 2010, s. 145, gdzie przytoczono publikację: L. von Sacher-Masoch, Graf Donski, 2nd ed., Schaffenhausen 1864, s. 343. Inni widzieli w nim wielkiego opiekuna sztuki. Patrz na przykład: Słownik biograficzny, tom 28, Kraków 1984–1985, s. 113, 114, gdzie przytoczono: F. Karpiński, Pamiętniki, Warszawa 1898, s. 18, 66, 74–76, oraz J. U. Niemcewicz, Pamiętniki czasów moich, Paryż 1948, s. 81–83; J. Lukowski, H. Zawadzki, Concise History of Poland, s. 88–96; A. Żarnowski, Kresy Wschodnie II Rzeczypospolitej, s. 8; N. A. Feduschak, A Prince, Philanthropist and Playboy, „Kyiv Post”, 2 listopada 2011, kyivpost.com, bit.ly/2YPo9je, dostęp: 2.09.2016.
[10] A. J. Brawer, Galizien. Wie es an Österreich kam, Lipsk 1910, s. 15–17, 22–29, 35–49; W. O. McCagg, A History of Habsburg Jews, Bloomington, IN, 1989, s. 27; N. Sinkoff, Out of the Shtetl, Providence, RI, 2004, s. 201–225; S. Grodziski, The Jewish Question in Galicia [w:] Polin, vol. 12: Focusing on Galicia, ed. I. Bartal, A. Polonsky, London 1999, s. 61–72.
[11] R. van Luit, Homberg, Hertz [w:] YIVOEncyclopedia of Jews in Eastern Europe, yivoencyclopedia.org, bit.ly/2MLoPQc, dostęp: 3.09.2016; Centralnyj Derżawnyj Istorycznyj Archiw, m. Lwiw (Centralne Państwowe Archiwum Historyczne Ukrainy we Lwowie, dalej: CDIAL), fond (grupa dokumentów) 146, opus (seria, dalej: op.) 85, sprawa (teczka, dalej: spr.) 1903: K.k. Galizische Statthalterei, 1772–1854; N. Sinkoff, Out of the Shtetl, s. 228–231, 269; N. M. Gelber, TheHistory of the Jews of Tarnopol [w:] Encyclopaedia of the Jewish Diaspora, Poland Series, Tarnopol Volume, ed. Ph. Korngruen, Tel Awiw 1955, s. 46–51, 55–83; N. M. Gelber, Historia Żydów w Buczaczu [w:] Sefer Buczacz, dz. cyt., s. 55 – o rabinie Pinchasie Eliaszu Horowitzu, wczesnym ortodoksyjnym reformatorze, który spędził kilka lat w Buczaczu. Patrz także: J. Perl, Sefer Megale Temirin, ed. J. Meir, Jerozolima 2013 (po hebrajsku).
[12] M. Bernstein, Einige Kulturhistorische Blicke über die Juden in Galizien, Wien 1850, s. v, 11–15, 17, 18, 32, 33, 39, 41–43. Patrz także: C. Thornhill, Eastern Jews and the Sociology of Nationalism [w:] Ghetto Writing, ed. A. Fuchs, F. Krobb, Columbia, SC, 1999, s. 68–82; M. Wodziński, Haskala and Hasidism in the Kingdom of Poland, transl. S. Cozens, Portland, OR, 2009, s. 117, 159; S. W. Baron, The Impact of the Revolution of 1848 on Jewish Emancipation, „Jewish Social Studies” (dalej: JSS) 11/3 (1949), s. 195–248, zwłaszcza 231; Y. Slezkine, The Jewish Century, Princeton 2004, s. 4–39; S. J. Zipperstein, Imagining Russian Jewry, Seattle 1999, s. 41–62.
[13] J. Shanes, Diaspora Nationalism and Jewish Identity in Habsburg Galicia, New York 2012, s. 31–37. W 1886 roku Buczacz liczył 1920 rzymskich katolików, 1761 grekokatolików i 6281 żydów; niemiecki jako język używany na co dzień zadeklarowało 2551 osób, prawdopodobnie w większości żydów. W roku 1900 w Buczaczu mieszkało 3078 rzymskich katolików, 1918 grekokatolików i 6730 żydów; tylko 395 osób podało niemiecki jako swój język, a 8948 (spośród których 5000 prawdopodobnie to żydzi) zadeklarowało polski. Special Orts-Repertorien der im Oesterreichischen Reichsrate vertretenen Königsreiche und Länder, K. K. Statistische Central-Commission, vol. 12: Galizien, Wien 1886, s. 66; Gemeindelexicon der im Reichsrate vertretenen Königsreiche und Länder, K. K. Statistische Zentralkommission, vol. 12: Galizien, Wien 1907, s. 100.
[14] A. S. Markovits, F. Sysyn, eds., Nationbuilding and the Politics of Nationalism, Cambridge, MA, 1982; J.-P. Himka, Galician Villages and the Ukrainian National Movement in the Nineteenth Century, London 1988, s. 158–175; tenże, Religion and Nationality in Western Ukraine, Montreal 1999; P. R. Magocsi, The Roots of Ukrainian Nationalism, Toronto 2002; Galicia, eds. C. Hann, P. R. Magocsi, Toronto 2005; K. Struve, Bauern und Nation in Galizien, Göttingen 2005, s. 384–433.
[15] J.-P. Himka, Galician Villages, dz. cyt., s. xxv, 66–86, 163, 167; J. Pennell, The Jew at Home, New York 1892, s. 56.
[16] J.-P. Himka, Galician Villages, dz. cyt., s. 169, 170, 173, 174; K. Struve, Bauern und Nation, dz. cyt., s. 386–401; K. Stauter-Halsted, The Nation in the Village, Ithaca, NY, 2001, s. 48–52, 116, 117, 138, 139.
[17] J.-P. Himka, Ukrainian-Jewish Antagonism in the Galician Countryside during the Late Nineteenth Century [w:] P. J. Potichnyi, H. Aster, Ukrainian-Jewish Relations, dz. cyt., s. 12, gdzie odwołano się do treści numeru 1 z 1 października 1879, oraz s. 113, gdzie przytoczono tekst z numeru 3 z 1 czerwca 1881; K. Struve, Bauern und Nation, dz. cyt., s. 394, gdzie cytowano numer 3 z 1 lutego 1880, oraz s. 413, gdzie przytoczono fragmenty z numeru 5 z 1 marca 1876.
[18] K. Struve, Bauern und Nation, s. 415, 416; O. Kofler, Żydowskie dwory, Warszawa 1999, s. 8, 9, gdzie przytoczono publikację: T. Gąssowski, Między gettem a światem, Kraków 1997, s. 48; S. Pawłowski, Wielka własność w byłej Galicji Wschodniej, Lwów 1921, s. 12, 13, 16. Według Himki w roku 1902 Żydzi posiadali w prywatnych majątkach Galicji Wschodniej osiemnaście i pół procent ziemi (Galician Villages, dz. cyt., s. 158). S. Gruiński zauważa, że w roku 1902 ponad dwadzieścia pięć procent majątków ziemskich Galicji znajdowało się w rękach Żydów. Rzadko posiadali oni rozległe latyfundia, lecz byli właścicielami prawie czterdziestu procent majątków średniej wielkości i płacili dziesięć procent wszystkich podatków uzyskiwanych z własności ziemskiej (Materyały do kwestyi żydowskiej w Galicyi, Lwów 1910, s. 27–29).
[19] O. Kofler, Żydowskie dwory, dz. cyt., s. 240–245, 292, 293. Patrz także: YIVO Institute for Jewish Research Library, New York (dalej: YIVO), nr 77378A: O. Kofler, „Jewish Manors”, niedatowany maszynopis angielskiego przekładu książki, prawdopodobnie samego autora, s. 136–139. Nadworni Żydzi tradycyjnie zajmowali się finansami rodziny królewskiej lub szlachty we wczesnym okresie nowożytnej Europy. W roku 1900 ludność Petlikowców Starych (ukr. Stari Petłykiwci) składała się z pięćdziesięciu ośmiu rzymskich katolików, dwunastu grekokatolików i dwudziestu ośmiu Żydów; osiemdziesiąt dziewięć osób zadeklarowało polski jako język używany na co dzień, a dziewięć mówiło po rusińsku. Gemeindelexikon von Galizien, bearbeitet auf Grund der Ergebnisse der Volkszählung vom 31. Dezember 1900, K. K. Statistische Zentralkommission, Wien 1907, s. 104.
[20] Czesnyj czołowik – uczciwy mężczyzna (ukr.) (przyp. tłum.).
[21] O. Kofler, Żydowskie dwory, dz. cyt., s. 5–9, 15–21, 117–121, 128, 129, 134, 135, 248–272; tenże, Jewish Manors, dz. cyt., s. 1–4, 57–60, 64, 65, 68, 69, 140–154.
[22] Z. Heller, Moje wspomnienia; N. Menatseach, Moja młodość; B. Berkowitz, Pierwsza hebrajska szkoła w Buczaczu [w:] Sefer Buczacz, dz. cyt., kolejno s. 145, 167–170, 174–178. I. Fernhof, który wywarł wpływ na młodego Agnona, urodził się w Buczaczu w roku 1866, a zmarł na tyfus w Stanisławowie w roku 1919. Y. Cohen, Jicchak Fernhof [w:] Sefer Buczacz, dz. cyt., s. 122–127.
[23] II. Sprawozdanie dyrekcyi c.k. Gimnazyum w Buczaczu za rok szkolny 1901, Lwów 1901, s. 36–39; III. Sprawozdanie […] za rok szkolny 1902, Lwów 1902, s. 17, 52, 54; VI. Sprawozdanie […] za rok szkolny 1905, Buczacz 1905, s. 79, 81, 82, 85; X. Sprawozdanie […] za rok szkolny 1909, Buczacz 1909, s. 65, 68, 69; XII. Sprawozdanie […] za rok szkolny 1911, Buczacz 1911, s. 67; XIII. Sprawozdanie […] za rok szkolny 1912, Buczacz 1912, s. 85, 86, 88, 92; XIV. Sprawozdanie […] za rok szkolny 1913, Buczacz 1913, s. 98–100; XV. Sprawozdanie […] za rok szkolny 1914, Buczacz 1914, s. 89–92, 94–96, Biblioteka Jagiellońska, Kraków (dalej: BJ), Mf. 11712.
WYDAWNICTWO CZARNE sp. z o.o.
Wydawnictwo Czarne
@wydawnictwoczarne
Sekretariat i dział sprzedaży:
ul. Węgierska 25A, 38-300 Gorlice
tel. +48 18 353 58 93
Redakcja: Wołowiec 11, 38-307 Sękowa
Dział promocji:
ul. Marszałkowska 43/1, 00-648 Warszawa
tel. +48 22 621 10 48
Skład: d2d.pl
ul. Sienkiewicza 9/14, 30-033 Kraków
tel. +48 12 432 08 52, e-mail: [email protected]
Wołowiec 2019
Wydanie I