Anneliese Michel. Prawdziwa historia egzorcyzmów /E-BOOK/ - José Antonio Fortea - ebook

Anneliese Michel. Prawdziwa historia egzorcyzmów /E-BOOK/ ebook

José Antonio Fortea

0,0
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł

Ten tytuł znajduje się w Katalogu Klubowym.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Poruszające świadectwo człowieka, który miał ciężki wypadek samochodowy, umarł i powrócił po ośmiu godzinach do życia, w chwili, kiedy dwóch sanitariuszy wiozło jego ciało do kostnicy! Przez te osiem godzin dane mu było zobaczyć Niebo, spotka Jezusa, aniołów i zbawionych ludzi oraz doświadczyć obecności Boga, co na zawsze zmieniło jego życie. Bóg pozwolił mu zobaczyć także otchłań piekła, aby mógł służyć ludziom przestrogą... "Jezus powiedział: «Wracasz». Westchnąłem, lecz Jezus mnie upomniał: «Wola mojego Ojca nigdy nie jest smutna i bolesna. Wstań. Musisz wrócić. Powrócisz do Nieba. Aniołowie będą cię odwiedzać i wspierać»" (fragment książki).

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 225

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Projekt okładki: Wydawnictwo AA Redakcja: Wydawnictwo AA Korekta: Anna Olszewska Redakcja techniczna: Maria Juran

Copyright © 2010 by Father José Antonio Fortea and Lawrence E.U. LeBlanc Originally published under the title:Anneliese Michel. Th e true story of a case of demonic possession Germany – 1976 Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo AA, Kraków 2025 All rights reserved

ISBN 978-83-8340-210-9

Wydawnictwo AA s.c. 31-574 Kraków, ul. Ciepłownicza 29 tel.: 12 345 42 00, 695 994 193 e-mail: [email protected]

Plik przygotował Woblink

woblink.com

Część 1

Historia życia

Wczesne lata

Anneliese Michel urodziła się w Lieblfing w Niemczech 21 września 1952 roku, a następnego dnia została ochrzczona. Jej rodzicami byli Anna i Józef Michelowie. Pochodziła z tradycyjnej, katolickiej rodziny, której nie była obca ciężka praca. Michelowie mieszkali w wygodnym, dwukondygnacyjnym budynku w Klingenbergu, niedaleko należącego do nich, prowadzonego przez Józefa, tartaku. Starsza siostra Anneliese, Marta, zmarła w wieku ośmiu lat z powodu komplikacji powstałych podczas operacji usunięcia guza nerki. Po Anneliese przyszły jeszcze na świat: Gertruda Maria w 1954 roku, Barbara w 1956 roku i Rozwita Krystyna 26 grudnia 1957 roku.

Anna urodziła się w 1920 roku. Trzy lata uczęszczała do gimnazjum, a potem ukończyła szkołę handlową. Ponieważ Anna spędzała większość czasu pracując w przedsiębiorstwie rodzinnym, dziewczynkami często zajmowała się babcia Anneliese, osoba religijna, która pomagała wychowywać je w wierze. Przed poślubieniem Józefa Anna mieszkała w domu i pracowała w biurze tartaku, który należał do jej ojca.

Józef urodził się w 1917 roku. W wieku dziesięciu lat rozpoczął naukę w gimnazjum w Miltenbergu. Jego rodzice byli katolikami. Matka miała nadzieję, że Józef zostanie księdzem. Jej trzy siostry były zakonnicami i uczyły w szkole. Rodzice często zachęcali swoje dzieci do wstąpienia do stanu duchownego albo poświęcenia życia Bogu w inny sposób. Józef dobrze sobie radził w szkole, lecz miał trudności z łaciną. Jego matka zgodziła się, acz niechętnie, aby przeszedł do szkoły handlowej. W wieku 22 lat został powołany do wojska. Walczył zarówno na froncie wschodnim, jak i zachodnim. Pod koniec wojny dostał się do niewoli amerykańskiej. Zwolniony w czerwcu 1945 roku, pojechał do Monachium i rozpoczął naukę w szkole budowlanej. W roku 1948 zdał pomyślnie egzamin mistrzowski i przejął firmę rodzinną w Klingenbergu. Był już piątym pokoleniem rodziny Michelów, które prowadziło ten zakład. Zmodernizował i rozwinął przedsiębiorstwo. Józef i Anna pobrali się w 1950 roku.

Klingenberg, „góra ostrze”, jest małym miasteczkiem leżącym nad Menem. Po jednej stronie rzeki znajdują się lasy Odenwaldu, po drugiej – lasy Spessartu. Klingenberg należy do regionu Obernburga w Bawarii. Jest dobrze znany z winnic porastających tarasowe wzgórza wokół miasteczka. Można tam dojechać samochodem z Frankfurtu w 45 minut, kierując się na południowy wschód. Obecnie Klingenberg liczy około 6500 mieszkańców.

Chociaż trzy siostry Anneliese cieszyły się dobrym zdrowiem, ona sama miała bardzo małą odporność na choroby wieku dziecięcego. We wczesnym dzieciństwie często chorowała. Jeszcze przed ukończeniem pięciu lat przeszła świnkę, odrę i szkarlatynę. Z tego powodu zaczęła uczęszczać do szkoły z rocznym opóźnieniem. Podczas Pierwszej Komunii Świętej była szczuplejsza niż inne dziewczynki, lecz wydawało się, że jej problemy zdrowotne miną.

Anneliese lubiła śpiewać, grać na akordeonie i na fortepianie. Była dobrą uczennicą. Jej nauczyciele zawsze mówili o niej dobrze i Anna miała nadzieję, że pewnego dnia Anneliese też zostanie nauczycielką.

Józef i Anna byli opiekuńczy, ale i wymagający wobec swoich córek. Anna pozostawiała Józefowi prawo do decydowania o większości spraw. Dziewczęta chodziły z rodzicami do kościoła w niedziele, a czasami także wieczorami w dni powszednie. Często­ w domu rodzina razem odmawiała różaniec. Trzynastego dnia każdego miesiąca Michelowie czcili Dziewicę z Fatimy. Kiedy dzieci podrosły, odmawiały modlitwy poranne, a także modlitwy do św. Józefa, Najświętszej Maryi Panny i swoich Aniołów Stróżów.

Pierwsze spotkania

Około połowy września 1968 roku, tuż przed szesnastymi urodzinami Anneliese, zaszła w jej życiu dramatyczna zmiana. Siedząc obok swojej przyjaciółki, Marii Burdich, Anneliese nagle straciła przytomność. Maria była przerażona, lecz kiedy Anneliese szybko doszła do siebie, obie zaczęły się śmiać, nie zdając sobie sprawy z tego, co się miało wydarzyć. Anneliese uznała omdlenie za skutek przemęczenia. Po północy jednak zdarzyło się coś poważniejszego. Przebudziła się i nie mogła się poruszać. Przygniatała ją jakaś nieznana siła, która naciskała także na jej brzuch. Dziewczyna poczuła, że ciepły mocz zwilżył jej pościel. Oddychała z trudem, a jej język był jak sparaliżowany. Po kilku minutach wszystko minęło. Nacisk ustał. Bolał ją tylko język. Przerażona, ledwie mogąc się poruszać, zmieniła pościel. Rano była zbyt zmęczona, aby iść do szkoły. Powiedziała matce o tym, co zdarzyło się w nocy. Szybko jednak doszła do siebie, nadal dostawała dobre stopnie w szkole i odpoczywała, grając w tenisa. Z czasem zapomniała o tamych wydarzeniach.

Przez następny rok wszystko zdawało się dobrze układać. Po południu 24 sierpnia 1969 roku przytrafiło się Anneliese kolejne krótkie omdlenie. Późnym wieczorem doświadczyła przerażającego paraliżu: ręce miała całkowicie sztywne, nie mogła oddychać ani zawołać pomocy. Po kilku minutach wszystko minęło. Anneliese przebrała się i wróciła do łóżka.

Następnego ranka Anna zabrała córkę do lekarza rodzinnego, doktora Gerharda Vogta, który natychmiast skierował je do neurologa, doktora Lüthy’ego z Aschaffenburga. Doktor Lüthy zadał Anneliese wiele pytań i przeprowadził mnóstwo badań. Nie znalazł żadnych powodów do niepokoju z neurologicznego i psychologicznego punktu widzenia. 27 sierpnia Anneliese przeszła badanie EEG, które wykazało normalną pracę mózgu. Na podstawie otrzymanego opisu doktor Lüthy doszedł do wniosku, że Anneliese doświadczyła prawdopodobnie ataków pochodzenia mózgowego z symptomami dużego napadu padaczkowego. Nie przepisał żadnego leku przeciwdrgawkowego, ponieważ ataki były odległe w czasie. Anna niepokoiła się, czy plany córki, aby zostać w przyszłości nauczycielką, nie są zagrożone i martwiła się, jaka będzie reakcja otoczenia na chorobę dziewczyny.

Kiedy Anneliese wróciła do szkoły po konsultacjach u doktora Lüthy’ego, nie czuła się dobrze. Skarżyła się na bóle gardła. Usunię­to jej migdałki, a później zapadła na zapalenie opłucnej i zapalenie płuc. Musiała opuścić szkołę. Przebywała w domu i była przykuta do łóżka. Ponieważ do stycznia nie nastąpiła poprawa, zabrano ją do szpitala w Aschaffenburgu. 28 lutego 1970 roku Anneliese została przeniesiona do kliniki w Mittelbergu, specjalizującej się chorobach oskrzeli i płuc u młodzieży. Krótko po przyjęciu do tego szpitala powiadomiono jej rodziców, że miała problemy z sercem i z krążeniem.

Podczas pobytu w Mittelbergu Anneliese poświęcała coraz więcej czasu na modlitwę i rozmyślała o tym, co ma zrobić ze swoim życiem. Zastanawiała się, czy powinna dalej uczyć się w Aschaffenburgu, aby zostać nauczycielką, czy też skończyć odpowiedni kurs, by być katechetką. Po wizycie matki napisała do niej list, w którym wyznanie:

Spróbuję zdać maturę i postanowiłam to jeszcze przed Twoim przyjazdem. Nie chodzi mi o maturę, ale o to, aby zostać katechetką. Zawsze mogę to zrobić, jeśli nie zdam matury. Może będę mogła lepiej wykorzystywać swoje umiejętności i talenty, jeśli zostanę nauczycielką. W życiu nie ma przypadków. Wszystko zależy od Bożej opatrzności. A więc uzgodniłam z Matką Bożą, że jeśli nie zdam matury, to zostanę katechetką, ale jak ją zdam, zostanę nauczycielką.1

W następnym liście do Anny córka pisała:

Tak naprawdę to cieszę się, że jestem chora, skoro dzięki temu można na wszystko spojrzeć inaczej. Można zobaczyć, że oprócz pieniędzy, bogac­twa i samochodów są jeszcze inne wartości, dla których warto żyć; że żyjemy na tej ziemi na chwałę Bożą, a nie dla tych przemijających rzeczy. Ty także powinnaś czasami nad tym się zastanowić. Kiedy ktoś jest zdrowy i pochłonięty codziennymi zajęciami, to sobie myśli, że wszystko u niego jest dobrze i nie musi przejmować się tym, że inni ludzie w Biafrze czy Ameryce Łacińskiej umierają z głodu; najważniejsze, że jemu żyje się dobrze. Najgorsza w obecnych czasach jest ta obojętność wobec naszych sąsiadów… Dzisiaj ludzie mogą być tacy nieludzcy, bo wszystko im się dobrze układa. Tak naprawdę to okropności ostatniej wojny powinny wryć im się w pamięć. Lecz dzisiaj wszystko zostało zapomniane.

Później pisze:

Jedną rzecz możesz zapamiętać jako pewnik: za wszelką cenę chcę pójść do nieba; zrobię wszystko, aby osiągnąć niebo… Z tego powodu powinnam oddać swoje życie do dyspozycji innych, którzy nie kochają Boga, i liczyć bardziej na nagrodę od Boga niż na nagrodę od ludzi. Lepiej zostać odrzuconym przez ludzi niż przez Boga. Chyba teraz już wiesz, dlaczego chciałabym zostać katechetką, jeśli Bóg to dla mnie wyznaczył. I wydaje mi się, że możesz się z tego cieszyć, a także z tego, że twoja córka nie jest ulicznicą.2

Monika Fichtel leżała z Anneliese w jednej sali przez większość jej pobytu w Mittelbergu i zapamiętała swoją sąsiadkę jako radosną osobę z pozytywnym nastawieniem do życia. Była religijna i nie mówiła o swoich problemach zdrowotnych. W późniejszej korespondencji z Moniką Anneliese często poruszała temat religii, zachęcała ją do modlitwy i zaproponowała, że zdobędzie dla niej wodę święconą z San Damiano we Włoszech. San Damiano jest sanktuarium maryjnym i miejscem domniemanych objawień Najświętszej Maryi Panny. Anneliese powiedziała Monice, że cieszy się z wizyty w San Damiano i żałuje, iż nie mogła spędzić tam więcej czasu. Ponieważ to sanktuarium było ważne dla Anneliese, w Aneksie znajduje się bardziej szczegółowy opis tego miejsca.

3 czerwca 1970 roku, kiedy Anneliese przebywała jeszcze w szpitalu w Mittelbergu, nastąpił trzeci atak – zesztywnienie rąk, brak tchu, ciepły mocz. Kiedy atak się skończył, dziewczyna przebrała się, przeniosła do czystego łóżka i zasnęła.

16 czerwca Anneliese udała się do Kempten na wizytę u neurologa, doktora Wolfganga von Hallera. Badanie EEG nie wykazało zaburzeń pracy mózgu, wyniki były takie same jak u doktora Lüthy’ego. Pomimo to lekarz przepisał jej lek przeciwdrgawkowy.

Anneliese pozostawała w klinice jeszcze przez sześć tygodni po wizycie u doktora Hallera. 11 sierpnia 1970 roku doktor Haller znów wykonał jej badanie EEG i nie znalazł żadnych nieprawidłowości. 29 sierpnia był dniem, na który Anneliese długo czekała. Pozwolono jej pojechać do domu. Siostry natychmiast dostrzegły u niej zmianę. Była posępna. Rozwita narzekała na jej zachowanie i pytała, co się stało.

Demoniczne twarze i obrzydliwe smrody

Nie wiadomo dokładnie, kiedy to się zaczęło. Podczas pobytu w Mittelbergu Anneliese zaczęła widzieć coś, co we wrześniu 1973 roku opisała doktorowi Lüthy’emu jako potworne, demoniczne twarze. Powiedziała mu, iż często widuje te twarze, że jest w niej diabeł i czuje się w środku pusta. Potem oświadczyła, że nad wszystkimi odbędzie się sąd ognia. Jesienią 1973 roku Anneliese relacjonowała doktorowi Lennerowi, że czuje obrzydliwy smród, przypominający palony kał. W tamtym czasie tylko Anneliese czuła ten odór. Przerażające twarze, które pojawiły się ponownie kilka razy przed jej wyjazdem z Mittelberga, wpędziły ją w stan przygnębienia i przerażenia. Nie mogła pozbyć się tych obrazów i myśli o nich.

Anneliese obawiała się powrotu do szkoły. Rozpoczęła dopie­ro jedenastą klasę, miała dwa lata opóźnienia w stosunku do innych uczniów, bowiem straciła kolejny rok z powodu gruźlicy i zapalenia płuc. Jej koleżanka ze szkoły, Urszula Kuzay, opisuje Anneliese jako nieśmiałą i bardzo religijną osobę, która żyła tym, w co wierzyła. Twierdzi, że Anneliese nigdy nie mówiła o swoim pobycie w szpitalu w Mittelbergu. Maria Burdich powiedziała później podczas przesłuchania świadków: „Po przebyciu choroby Anneliese zmieniła się. Była cicha i odsunęła się od swoich przyjaciół. Zauważyłam także, że chciała rozmawiać przede wszystkim na tematy religijne”.3

Z powodu osamotnienia i złego samopoczucia Anneliese dostawała w szkole gorsze oceny. Stosując się do zaleceń lekarzy z sanatorium, w październiku 1970 roku Anna zabrała Anneliese do Miltenberga do specjalisty chorób płuc. Doktor Reichelt spytał Annę o napady odnotowane w aktach jej córki. Płuca dziewczyny były w porządku, lecz lekarz zauważył problemy krążeniowe i skierował ją do doktora Packhäusera. Anneliese narzekała, że i ona, i Anna są już zmęczone chodzeniem po gabinetach lekarskich. Doktor Packhäuser przekazał doktorowi Vogtowi notatkę o napadach Anneliese i zasugerował wizytę u neurologa.

Doktor Vogt nie sądził, żeby wizyta u neurologa była konieczna, natomiast przepisał jej lek przeciwdrgawkowy. Nie ma dowodów na to, żeby Anneliese brała go długo. Nękały ją absencje (krótkotrwałe utraty świadomości), a jej ciało często sztywniało. Zmagała się z depresją i nie mogła skupić się na nauce.

Pod koniec czerwca 1972 roku Anneliese miała kolejny napad, podobny do poprzednich. Była wyczerpana i apatyczna. We wrześniu wraz z matką pojechała do doktora Lüthy’ego. Ponownie badanie EEG nie wykazało żadnych nieprawidłowości. Mimo to lekarz przepisał jej lek przeciwdrgawkowy o nazwie Zentropil (Dilantin). Dilantin jest stosowany głównie przy występowaniu dużych napadów padaczkowych i psychomotorycznych. Wiadomo, że może wywoływać różne skutki uboczne. Może wpływać na centralny układ nerwowy lub na układ krążenia. Może powodować bóle głowy, bezsenność, swędzenie skóry i wpływać na dziąsła i wątrobę. Są także dowody na to, że może powodować wady okołoporo­dowe. W październiku sztywnienie ciała i absencje stały się częstsze. Anne­liese wracała na wyznaczone badania kontrolne 10 stycznia, 27 marca oraz 4 i 6 czerwca 1973 roku, aby sprawdzić, czy pojawiają się jakieś efekty uboczne. Ponieważ nie wystąpiły kolejne napady, doktor Lüthy uznał, że zostały one stłumione. Bada­nie EEG wykonane 4 czerwca 1973 roku dało wynik w normie. Mimo to nadal zdarzały się absencje, Anneliese widziała demoniczne twarze i czuła obrzydliwe smrody.

Wiosną 1973 roku dziewczyna zaczęła słyszeć w swoim pokoju stukanie. Matka nie dowierzała jej, lecz Anneliese obstawała przy swoim. Wizyty u doktora Vogta i laryngologa potwierdziły, że nie miała żadnych zaburzeń słuchu. Jej siostry również słyszały te dźwięki. Z wnętrza szafy wnękowej, spod podłogi i znad sufitu dochodziły odgłosy stukania.

Anneliese mówiła rodzicom o demonicznych twarzach, które ukazywały się jej coraz częściej. Powiedziała im także, że słyszy głosy mówiące, iż zostanie na zawsze potępiona w piekle. Józef próbował przekonać Annę, że Anneliese jest epileptyczką i pewnego dnia wyzdrowieje. Żona opowiedziała mu, że widziała Anne­liese stojącą przed figurką Najświętszej Maryi Panny z miną pełną nienawiści i czarnymi oczyma.

W kwietniu Anneliese zachorowała na różyczkę. Leczył ją nowy lekarz rodzinny, doktor Kehler. Chociaż opuściła kilka tygodni, Anneliese zdała trudne egzaminy maturalne i skończyła szkołę. Nadszedł czas świętowania, jednak ona nie miała na to ani nastroju, ani ochoty.

W rozmowie nagranej na taśmę magnetofonową przez ojca Renza 1 lutego 1976 roku Anneliese opisała stan swojego umysłu w tamtym czasie4:

Szczególnie straszliwie było w czasie matury. Och, ojcze, nie możesz sobie wyobrazić tego najokropniejszego lęku. Jest to przerażenie, które przenika wszystkie moje członki i pozostaje tam. Jest to taki lęk, który sprawia, że się myśli, że się już tam jest, w samym środku piekła. Jest się całkowicie, zupełnie opuszczonym. Można wołać na pomoc, kogo się tylko chce, może Matkę Bożą, ale wszyscy są głusi. Myślę, że tak musiał czuć się nasz Zbawiciel na górze Oliwnej, gdzie dręczyły go śmiertelne dreszcze. Chociaż myślę, że On musiał mieć jeszcze gorzej, bo przecież On wziął na siebie grzechy wszystkich ludzi, wszystkie grzechy świata.

Jesienią 1973 roku Anneliese opisała doktorowi Lennerowi swoje odczucia w tamtym okresie:

W ciągu ostatnich dwóch lat szkoły średniej (1971-1973) przestałam się w ogóle czymkolwiek przejmować. W ten sposób działo się ze mną coraz gorzej. Stałam się całkowicie apatyczna w tamtym czasie, nie interesowałam się niczym, co się wokół mnie działo. Byłam w stanie postrzegać, ale nie doświadczać. Czułam się tak, jakbym była w jakiejś głębokiej dziurze.

Przyznała się także, że miała nawracające myśli o samobójstwie5.

Józef ucieszył się na wiadomość o pielgrzymce do San Da­miano, którą zorganizowała pani Thea Hein. Powiedział jej, że jedna z jego córek nie czuje się dobrze i nikt nie wie, co jej dolega. Józef sądził, że podróż do San Damiano mogłaby być dobra dla Anneliese.

Kiedy przybyli do San Damiano, Anneliese nie była w stanie wejść do sanktuarium. Powiedziała, że ziemia pali ją pod stopami jak ogień. Próbowała wejść do sanktuarium od tyłu, lecz nie mogła przejść przez ogród. Stwierdziła także, że nie może patrzeć na święte obrazy czy medaliki. Kilka razy Thea zaproponowała Anne­liese, żeby napiła się wody z cudownej studni, lecz dziewczyna nie mogła tego zrobić, bo – jak powiedziała – woda brzydko pachnie. Józef kupił jej medalik, lecz nie mogła go nosić, tłuma­cząc, że tak mocno naciska na jej klatkę piersiową, iż nie może oddychać. Thea nosiła na szyi pod sukienką medalik. Anneliese zerwała go, wyciągając spod sukienki. Kiedy wyjeżdżali, Anneliese przewróciła panią Hein w autobusie i zrobiwszy to, zniszczyła jej różaniec. W drodze powrotnej do domu Anneliese wciąż nie była sobą. Naśmiewała się z pani Hein i używała niewłaściwego języka. Mówiła grubym głosem, jak mężczyzna. Roztaczała wokół siebie smród, przypominający zapach kału i spalenizny. Czuli­ to wszyscy w autobusie. Takie zachowanie nie było typowe dla Anneliese. Józef siedział obok córki i ściskał ją mocno, próbując uspokoić. Thea zaproponowała, żeby pomodlili się za Anneliese. Pomimo wszystko Anneliese i Thea zostały przyjaciółkami. Anne­liese uważała, że Thea może jej pomóc. Rozmawiała z nią o tych sprawach, o których nie mogła mówić ze swoją matką. Na przykład były takie dni, kiedy nie brała lekarstw. Thea utrzymywała, że często modliła się za Anneliese. Dziewczyna twierdziła, że dokładnie zna czas i miejsca tych modlitw. Po skonfrontowaniu tego, co mówiła Anneliese, z notatkami Thei odnoszącymi się do sytuacji, gdy modliła się za młodą przyjaciółkę, okazało się to prawdą. Anne­liese powiedziała Thei, iż Jezus przekazał jej, że nadejdzie taki czas, kiedy cały świat będzie mówił o piekle i diable. Nie wiedziała, co o tym myśleć. Thea zaproponowała, żeby przy następnej okazji zapytała, czy dobrze zrozumiała słowa Jezusa. Później Anneliese powiedziała przyjaciółce, że Jezus miał na myśli dokładnie to, co powiedział. Thea uważa, iż ta przepowiednia została spełniona dzięki uwadze, jaką media poświęciły historii Anneliese, a także dzięki ostatnim filmom i ponownemu zainteresowaniu jej życiem. Thea oświadczyła także, że Jezus i Maryja wiele razy odwiedzili Anneliese6.

Im bliżej nowego roku szkolnego, tym bardziej Anna naciskała na Anneliese, by ta szykowała się do podjęcia nauki na uniwer­sytecie. Córka przekonywała ją, że nie jest w stanie rozpocząć studiów. Czuła się przygnębiona i wciąż widziała demoniczne twarze.

3 września 1973 roku Anna spotkała się z doktorem Lüthym. Później, zeznając na policji, twierdziła, że doktor Lüthy zasugerował jej skonsultowanie się z jezuitą. Podczas procesu doktor Lüthy kategorycznie zaprzeczał pod przysięgą, jakoby to miało miejsce. Oświadczył, że nigdy nie użył terminu „demoniczne opętanie” i nigdy nie powiedział, iż w przypadku Anneliese niemożliwa jest skuteczna pomoc lekarska. Doktor jednakże o to, czego się wypierał, nie został oskarżony. Anneliese nie leczyła się już u niego. Chodziła do specjalistów w Würzburgu i nigdy już nie wspominała o demonicznych twarzach ani o sądzie, który miał się odbyć nad światem.

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

1 U. Wolff, Der Teufel ist in Mir, Heyne, München 2006, s. 99.
2 tamże, s. 100-101.
3 F.D. Goodman, The Exorcism of Anneliese Michel, Doubleday&Company Inc., Garden City, New York 1981, s. 26.
4 tamże, s. 32.
5 tamże, s. 28.
6 Rozmowa telefoniczna L.E.U. LeBlanca i Thei Hein, wrzesień 2006 rok.