35,92 zł
Wojna peloponeska, która wybuchła w 431 roku p.n.e., była największą i najdłuższą z wojen, jakie toczyli starożytni Grecy. W trwających przez ponad ćwierć wieku zmaganiach Aten ze Spartą wzięła udział większość greckich państw-miast. Szacuje się, że działania wojenne pochłonęły ponad 10% ludności Hellady. Świadek i historyk tej wojny Tukidydes pisał: „tyle cierpień przypadło w udziale Hellenom, ile nigdy przedtem w równie długim okresie. Nigdy bowiem przedtem nie zdobyli i nie zamienili w pustynię tylu miast ani barbarzyńcy, ani sami Grecy walczący przeciw sobie”.
Konflikt miał charakter totalny. Był prowadzony na wyniszczenie przeciwnika i do ostatecznego zwycięstwa. Szala przechylała się raz na jedną, raz na drugą stronę, a Sparta zawdzięczała zwycięstwo w równej mierze szczęśliwemu przypadkowi, jak i niewybaczalnym błędom popełnionym przez Ateńczyków. Zmienne losy wojny peloponeskiej barwnie przybliża czytelnikom profesor Ryszard Kulesza, znawca dziejów starożytnej Grecji, z Uniwersytetu Warszawskiego.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Wojna peloponeska była największą i najdłuższą z wojen, jakie toczyli starożytni Grecy. W trwającym przez ponad ćwierć wieku konflikcie ateńsko-spartańskim wzięła udział większość państewek greckich. Szacuje się, że działania wojenne pochłonęły ponad 10% całej ludności Hellady. Ogromne ofiary w ludziach, straty materialne, a także spustoszenie w psychice ludzkiej wywołane bezprzykładną eskalacją okrucieństwa, odcisnęły negatywne piętno na późniejszych dziejach Grecji. Naoczny świadek, a zarazem historyk wojny peloponeskiej, Tukidydes, przeciwstawiał ją wojnom perskim, które trwały znacznie krócej, a o ich wyniku przesądziło kilka wielkich bitew: „…obecna zaś wojna była długotrwała i tyle cierpień przypadło w udziale Hellenom, ile nigdy przedtem w równie długim okresie. Nigdy bowiem przedtem nie zdobyli i nie zamienili w pustynię tylu miast ani barbarzyńcy, ani sami Grecy walczący przeciw sobie. Są też miasta, które po zdobyciu zostały skolonizowane przez zupełnie nową ludność. Nigdy też przedtem nie było takiej fali wysiedleń ani takiego przelewu krwi wskutek działań wojennych i walk domowych. Rzeczy, które dawniej znano tylko ze słyszenia, ale które raczej rzadko znajdowały potwierdzenie w rzeczywistości, obecnie utraciły swą niewiarygodność: niezwykle silne trzęsienia ziemi na dużych obszarach, zaćmienia słońca, zdarzające się częściej, niż to z dawniejszych czasów wspominano, wielkie susze i spowodowane przez nie klęski głodowe, a przede wszystkim zaraza, która w poważnym stopniu spustoszyła i częściowo zniszczyła Helladę – wszystko to szło równocześnie z tą wojną” (Thuc. I, 23).
Wojna, która ogarnęła Grecję w 431 roku, miała charakter totalny. Prowadzona była na wyniszczenie przeciwnika i do ostatecznego zwycięstwa. Na konflikt interesów obydwu mocarstw nałożyły się różne mniejsze sprzeczności i antagonizmy pomiędzy ich sojusznikami. Była to wojna o panowanie nad Grecją, ale także starcie idei. Oligarchiczna Sparta walczyła z demokratycznymi Atenami. Zasadnicze linie podziałów biegły nie tylko wedle granic stref wpływów walczących stron, ale również w obrębie poszczególnych państw. Arystokraci sprzyjali Sparcie, a zwolennicy demokracji – Atenom. Obydwa wielkie bloki militarne walczyły z największą zaciętością, a ostateczny wynik wojny był niewiadomy prawie do samego jej końca. Szala zwycięstwa ważyła się długo, przechylając się raz na jedną, raz na drugą stronę, a zwycięstwo Sparta zawdzięczała w równej mierze szczęśliwemu przypadkowi, jak i niewybaczalnym błędom popełnionym przez Ateńczyków.
Kształt terytorialny oraz ustrojowy Sparty w V wieku p.n.e.1 był wynikiem długiego i skomplikowanego procesu, który rozpoczął się wraz z przybyciem plemion doryckich na Peloponez na przełomie II i I tysiąclecia p.n.e. Sparta, jaką znamy z okresu klasycznego, uformowała się ostatecznie w VI wieku p.n.e. Właśnie wówczas ważny dotąd ośrodek rzemiosła i kultury wszedł w okres izolacji od reszty świata greckiego, a jego struktury polityczne i społeczne uległy całkowitemu skostnieniu. Zamykanie się Sparty na wpływy zewnętrzne wiązało się z wojnami zaborczymi, które doprowadziły do zajęcia w VII wieku p.n.e. Messenii. Obszar państwa zwiększył się znacznie, osiągając około 8500 km2, co uczyniło Spartę największą polis grecką2. Sercem państwa była Sparta, jak nazywano pięć nieznacznie oddalonych od siebie wsi zamieszkałych wyłącznie przez pełnoprawnych obywateli zwanych Spartiatami3. Na ich potrzeby pracowali niewolni chłopi – heloci, których liczbę powiększyli mieszkańcy podbitej Messenii, oraz wolni, ale pozbawieni praw politycznych periojkowie. W jakimś sensie ci ostatni traktowani byli jako bierni obywatele, na co wskazywałaby m.in. oficjalna nazwa mieszkańców polis – Lacedemończycy – obejmująca tak Spartan, jak i periojków. Nie wiemy dokładnie, jak doszło do ustalenia się tego podziału, ale można domniemywać, że jego początki sięgają końca II tysiąclecia, gdy doryccy Spartanie zajęli Lakonię. Skoro jednak istnienie ludności zależnej jest poświadczone również w innych częściach Grecji, a mimo to właściwie nigdzie (poza Kretą) nie odgrywała ona takiej roli jak w Sparcie, jej odmienność zaś utrwaliła się dopiero po zajęciu Messenii, domyślamy się, że ten ostatni fakt w niemałym stopniu przesądził o dalszych losach Sparty.
Pomyślność obywateli i całego państwa opierała się na licznej i utrzymywanej w bezwzględnym posłuszeństwie warstwie helotów. Wraz z osiągnięciem pełnoletności Spartanin otrzymywał od państwa dział ziemi (kleros) uprawianej przez dziedzicznie przywiązane do niej rodziny helockie. One dostarczały obywatelowi oraz jego bliskim wszystkiego, co było niezbędne do życia.
Spartanin był raczej użytkownikiem, aniżeli właścicielem swoich helotów. Służyli jemu, ale nie mógł nimi dowolnie rozporządzać, a państwo nie pozostawiało stosunków obywatele-heloci tylko samym Spartanom. Jako wspólnota użytkowników helotów polis spartańska podejmowała różne środki mające oddalić niebezpieczeństwo buntu ludności zależnej. W razie, gdyby któryś ze Spartan okazał się zbyt łagodny wobec swoich helotów, naraziłby się nie tylko na potępienie ze strony innych, ale zostałby również ukarany przez władze. Każdy obywatel mógł, a nawet powinien, skarcić krnąbrnego helotę, w razie potrzeby wymierzając mu karę cielesną. Ze względów bezpieczeństwa helotom kazano ubierać się w ściśle określony sposób, dzięki czemu byli łatwi do rozpoznania. Chodziło o to, aby wytworzyć w nich psychozę strachu, przekonując, że wszelki sprzeciw skazany jest na niepowodzenie. Traktując helotów jak podludzi, Spartanie sami stawali się w jakimś stopniu ofiarami terroru, na którym zbudowali swoje państwo. Na polityce Sparty zawsze ważyła obawa rewolty helockiej, która groziła rozsadzeniem całej struktury państwowej. Spartanie unikali zbrojnego angażowania się na odległych terenach i wysyłania większości wojska poza Peloponez właśnie ze względu na helotów.
Znacznie wyżej w hierarchii społecznej stali periojkowie. Zamieszkiwali oni w osobnych osadach, korzystając z autonomii, w zamian za którą zobowiązani byli do służby wojskowej (w odrębnych oddziałach) oraz dostarczania Spartanom różnych wyrobów rzemieślniczych. Stosunki między Spartanami a periojkami ułożyły się na zasadzie obopólnych korzyści. W przeciwieństwie do helotów periojkowie byli lojalnymi mieszkańcami Sparty, o czym świadczy brak jakichkolwiek wzmianek źródłowych zarówno o środkach zaradczych podejmowanych przeciwko nim przez władze spartańskie, jak i o buntach z ich strony.
Jedynymi pełnoprawnymi członkami polis byli Spartanie. Sami o sobie mówili z dumą, że są „jednakowi” (homoioi), co do pewnego stopnia musiało odpowiadać prawdzie. Ekonomiczną rękojmią równości były działy ziemi, zbliżone do siebie raczej pod względem wydajności aniżeli powierzchni. Uwolnieni od konieczności pracy na roli Spartanie zajmowali się głównie doskonaleniem swych umiejętności wojskowych. Bezustanne ćwiczenia indywidualne i zbiorowe stworzyły armię, która nie miała sobie równych w Grecji i była gwarancją wewnętrznej stabilności państwa.
Spartanin był częścią zbiorowości, której elementy działały zgodnie dla osiągnięcia wspólnego celu. Wszyscy obywatele podlegali tym samym rygorom. Władze ingerowały w niemal każdą dziedzinę życia, tworząc system nakazów i zakazów obliczonych na wychowanie posłusznego obywatela oraz świetnie wyszkolonego żołnierza.
Zakres wolności jednostki określono niezwykle wąsko. Wolność obywatela Sparty była w głównej mierze wolnością do służenia polis. Interes osobisty musiał schodzić na dalszy plan. Nawet decyzja o losie dzieci obywatela nie zależała od niego samego. Gdy narodził mu się syn, musiał zanieść niemowlę przed oblicze starszyzny, która po dokonaniu oględzin, wyrokowała o pozostawieniu chłopca przy życiu, uznając, że może wyrosnąć w przyszłości na dobrego wojownika, lub o porzuceniu go w górach na pewną śmierć, gdy starsi dopatrzyli się jakiejś ułomności. W domu rodzinnym dziecko przebywało jedynie do siódmego roku życia, po czym rozpoczynało żywot w grupie rówieśników, podlegając dyscyplinie i szkoleniu wojskowemu. Wychowanie spartańskie (agoge) w niewielkim tylko stopniu obejmowało kształcenie umysłu. Jak się wydaje, poprzestawano na elementarnej znajomości pisania i czytania4. W czasie agoge młody człowiek stawał się prawdziwym Spartaninem. Człowiek, który jej nie przeszedł, nie mógł zostać pełnoprawnym obywatelem. Po skończeniu dwudziestego roku życia młodzieniec przechodził do grupy dorosłych, ale nadal większość czasu spędzał w gronie mężczyzn. Obowiązkowym elementem życia Spartan były wspólne posiłki, spożywane w mniej więcej dwudziestoosobowych grupach (syssitie). Udział w nich był warunkiem członkostwa we wspólnocie. Spartanin, który nie mógł dostarczyć określonej ilości produktów przeznaczonych na wspólne posiłki, tracił prawa obywatelskie. Wyżywienie było zresztą skromne. W całej Grecji słynna była spartańska czarna polewka, symbol niewyszukanego gustu kulinarnego Spartan. Plutarch opowiada anegdotę o królu Pontu, który nabył kucharza lakońskiego i kazał mu przyrządzić spartańską potrawę. Niezadowolonego króla miał kucharz dowcipnie poinformować, że aby docenić jej smak, należy wcześniej wykąpać się w Eurotasie (Plut. Likurg 12, 7). Przynależność do poszczególnych syssitii była stała, a przyjęcie do nich zależało od wyniku tajnego głosowania dotychczasowych członków nad nowym kandydatem. Od udziału w syssitiach nie byli zwolnieni nawet królowie (choć skądinąd nie przechodzili np. przez agoge). Gdy po powrocie z jednej z wypraw wojennych król Agis chciał spożyć posiłek wraz z żoną w domu i posłał po swoją porcję jedzenia do „stołówki”, odmówiono mu jej wydania (Plut. Likurg 12, 3).
Na życie rodzinne przychodził czas dopiero po ukończeniu trzydziestu lat. Małżeństwo Spartanina nie było właściwie jego sprawą prywatną. Państwo potrzebowało nowych obywateli i nawet w tej dziedzinie nie pozostawiało obywatelom wiele swobody. Od króla Anaksandridasa, którego żona nie mogła mieć dzieci, eforowie zażądali, aby ją odesłał i wziął sobie nową małżonkę. Wobec sprzeciwu Anaksandridasa, który kochał swą żonę i nie chciał jej odsyłać, pozwolono mu w końcu pozostawić ją, nakazując jednocześnie wzięcie nowej w celu spłodzenia z nią dzieci (Hdt. V, 39–41). Założenie rodziny było obywatelskim obowiązkiem. Młode dziewczęta zamykano w ciemnym pomieszczeniu i wpuszczano tam kawalerów, a dokonany w tych warunkach wybór nie mógł następnie zostać zmieniony w świetle dziennym, co niekiedy prowadziło do prawdziwych dramatów. Nie było pobłażania dla tych, którzy nie kwapili się do założenia rodziny. Starzy kawalerowie musieli w środku zimy biegać nago po rynku, wyśpiewując szydercze piosenki na swój temat. Stary kawaler nie korzystał z należnego starszym szacunku; młodsi od niego nie musieli np. ustępować mu miejsca.
Za naczelną cnotę uznawano waleczność. Spartanin wracał z wojny „z tarczą”, czyli zwycięski, lub „na tarczy”, czyli martwy. Gdy stchórzył, po powrocie stawał się obiektem prześladowań; musiał wdziać hańbiący strój w kolorowe łaty, golić jedynie połowę wąsów, każdy napotkany obywatel mógł go bezkarnie uderzyć. Tacy tchórze, tresantes, jak ich nazywano, tracili też część praw obywatelskich. Ważniejsza jednak od formalnych kar była atmosfera, w której tchórzostwo uchodziło za największą hańbę. Z dwóch Spartan, którzy nie polegli wraz z Leonidasem pod Termopilami, Pantites powiesił się, a Aristodemos zginął pod Platejami, dokonując cudów waleczności, aby odzyskać dobre imię.
Ustrój polityczny Sparty odznaczał się daleko posuniętą prostotą. Władze polis tworzyło dwóch królów, Zgromadzenie Ludowe, rada starszych oraz eforowie.
Dwóch dziedzicznych królów z dynastii Agiadów i Eurypontydów stanowiło pozostałość ustroju królewskiego. Otaczani byli wielkim szacunkiem i mieli duże znaczenie polityczne. Do ich najważniejszych uprawnień zaliczamy sprawowanie naczelnego dowództwa w czasie wypraw wojennych5.
Zgromadzenie (apella) zwoływano co miesiąc w celu omówienia spraw bieżących. Apella nie określała jednak kierunków polityki Sparty. Jej uczestnicy nie mieli nawyku dyskusji. Do dobrego tonu należało lakoniczne wysławianie się, a więc krótkie, rzeczowe, bez zbędnych upiększeń. Gdy Zgromadzenie przystępowało do wyboru urzędników, głosowano za pomocą krzyku, którego intensywność oceniała grupa Spartan zamkniętych w sąsiednim budynku. Przechodził ten kandydat, którego przyjęto najgłośniejszymi okrzykami.
Zanim Zgromadzenie się w ogóle rozpoczęło, większość postanowień była już podjęta. Wiele z nich podejmowała trzydziestoosobowa Rada Starszych (geruzja), której członkowie zwoływali i przewodniczyli obradom apelli, a nawet mogli je rozwiązywać, gdy obywatele skłaniali się ku szkodliwej ich zdaniem decyzji.
Najwięcej mieli jednak do powiedzenia eforowie. Spośród ogółu obywateli wybierano na rok pięciu eforów, powierzając im władzę nad Spartanami, nadzór nad helotami, kontrolę nad królami, pieczę nad całą polis.
Spartanie nie mieli na co dzień wielkiego wpływu na politykę państwa. W ich imieniu rządziła wąska grupa rodzin, która potrafiła zapewnić sobie dominującą pozycję we wspólnocie „jednakowych”. Pod względem znaczenia w Sparcie byli niewątpliwie „równi” i „równiejsi”.
Armia była siłą i dumą Sparty6. Przewaga wojowników spartańskich nad pozostałymi Grekami wynikała ze specyfiki ich życia. Kiedy sprzymierzeńcy pozostający pod rozkazami króla Agesilaosa narzekali na szczupłość sił wysłanych przez Spartę, ten polecił usiąść wszystkim żołnierzom, po czym nakazał wstać garncarzom, potem kowalom, a po nich stolarzom, budowniczym i innym, aż do momentu, gdy prawie wszyscy sprzymierzeńcy znajdowali się już na nogach (Plut. Ages. 26, 4–5). Nie było wśród nich Spartan, co właśnie chciał pokazać Agesilaos. W przeciwieństwie do innych armii greckich, które tworzyli ludzie na co dzień uprawiający całkowicie pokojowe profesje, spartańska składała się z żołnierzy oddających się wyłącznie rzemiosłu wojennemu. Nie bez racji nazywano ich „artystami wojny” (Xen. Lak. Pol. 13, 5). Maszerująca w zwartych szeregach w rytm narzucany przez fletnistę lub z pieśnią bojową na ustach armia spartańska musiała budzić strach i podziw zarazem.
Armię spartańską tworzyło 6 mor (gr. mora), które stanowiły największą jednostkę7. W skład dowodzonej przez polemarchę mory wchodziło na początku V wieku 1280 żołnierzy rozdzielonych pomiędzy dwa lochoi (lp lochos), liczące po 640 ludzi każdy. Na czele lochosu stał lochagos, któremu podlegało czterech pentekonterów, dowódców pentekostii, oddziałów złożonych ze 160 żołnierzy. Najmniejszą jednostką była enomotia licząca w pełnym stanie 40 żołnierzy podlegających rozkazom enomotarchy. W praktyce liczebność poszczególnych jednostek ulegała zmianom związanym ze spadkiem liczby pełnoprawnych obywateli, a także z tym, że na konkretne wyprawy powoływano jedynie część roczników przypisanych do enomotii. Gdy więc czytamy w źródle o morze, lochosie lub enomotii, nie mamy nigdy pewności, o jaką dokładnie liczbę żołnierzy chodzi. W okresie wojny peloponeskiej przeciętna liczebność enomotii wynosiła prawdopodobnie 32 ludzi (Thuc. V, 68, 3). Mobilizację przeprowadzano wedle roczników, a podstawą dla niej był stan enomotii, do których przydzielano młodych obywateli wraz z osiągnięciem przez nich 20 roku życia. W skład armii wchodziły jako osobne jednostki oddziały Skiritai, Hippeis i jazdy. Skiritai, których nazwa pochodzi być może od okręgu Skiritis, prawdopodobnie byli periojkami, którzy z jakichś powodów wystawiali uprzywilejowany oddział hoplitów, traktowanych na równi z pozostałymi Spartanami. Skiritai sprawowali zwykle straż nocną w obozie spartańskim. Trzystu Hippeis, młodych ludzi wyznaczanych przez tzw. hippagretai, tworzyło gwardię królewską. Nie jest dostatecznie jasne, czy Hippeis byli całkowicie odrębną jednostką, czy też wchodzili w skład jednej z mor. Z pewnością należy ich odróżniać od gwardii przybocznej towarzyszącej królom w czasie wypraw wojennych (doryforoi). Uważa się, że mimo swej nazwy Hippeis (gr. jeźdźcy) byli piechurami. Właściwa jazda nie odgrywała w wojsku spartańskim większej roli. Być może podobnie jak piechota była podzielona na 6 morai dowodzonych przez hipparmostes, ale jej liczebność nie była stała, lecz zależna od potrzeb. Spartiaci nie służyli w jeździe, byli natomiast dowódcami poszczególnych oddziałów. Po raz pierwszy słyszymy o jeździe spartańskiej w 424 roku, kiedy utworzono ruchome oddziały w związku z obecnością Ateńczyków w Pylos i koniecznością odpierania ataków ateńskich z morza. W 394 roku w bitwie pod Nemeą uczestniczyła jazda lacedemońska w sile 600 żołnierzy (Xen. Heli. IV, 2, 16).
W razie potrzeby na wyprawę zwoływano również periojków, a także tworzone osobne oddziały niepełnoprawnych Spartan, tzw. neodamodeis (począwszy od lat dwudziestych), a nawet helotów, którzy w tej roli wystąpili po raz pierwszy w okresie wojny peloponeskiej, uczestnicząc w liczbie 700 w wyprawie Brazydasa do Chalkidyki w 424 roku. Zwykle autorzy starożytni na określenie armii spartańskiej używają ogólnego terminu Lacedemończycy, co sprawia, że nie bardzo wiemy, ilu właściwych Spartan liczyła ona naprawdę. Z pewnością ich udział stawał się z upływem czasu coraz mniejszy, skoro liczba obywateli, sięgająca na początku V wieku około 10 000, w końcu IV wieku spadła do 1000.
Idącemu na wojnę Spartiacie towarzyszył służący, zwykle helota, który niósł tarczę oraz pozostały sprzęt bojowy z wyjątkiem samej broni. Uzbrojenie Spartan nie różniło się zasadniczo od wyposażenia innych armii greckich. W IV wieku można ich było odróżnić po widocznej z daleka literze lambda na tarczy. W V wieku umieszczano na tarczach raczej symbole indywidualne. Włócznie spartańskie miały długość od dwóch do dwóch i pół metra, a więc były podobne do używanych przez innych Greków. Jedynie mieczy mieli Spartanie używać nieco krótszych.
Sparta nie utrzymywała własnej floty. W wypadku prowadzenia działań wojennych na morzu tradycyjnie do Spartan należało naczelne dowództwo nad flotą wystawianą przez ich sojuszników. Wyznaczano wówczas na rok nauarchę (nauarchos) oraz jego zastępcę, tzw. sekretarza (epistoleus). Zwykle, choć nie zawsze, uwzględniano w tym wypadku kompetencje, co tłumaczy kariery ludzi spoza właściwej elity władzy, takich jak Lizander i Gylippos, w okresie wojny peloponeskiej.
Armią lądową dowodził jeden z królów, a gdy było to z jakichś szczególnych powodów niemożliwe – członek rodziny królewskiej. W „sztabie” naczelnego wodza znajdowali się polemarchowie, trzech specjalnie w tym celu wyznaczonych homoioi, a także fletniści, chirurdzy i „ochotnicy”.
Swej przewadze militarnej zawdzięczała Sparta hegemonię na Peloponezie. Oparciem dla niej była ukształtowana jeszcze w VI wieku p.n.e. symmachia spartańska, określana niekiedy nie całkiem trafnie jako Związek Peloponeski. W źródłach starożytnych występuje ona pod nazwą „Lacedemończycy i ich sprzymierzeńcy (symmachoi)”. Poszczególnych sprzymierzeńców łączyły ze Spartą odrębne sojusze, z których wynikało jej przywództwo nad całą symmachią. W miastach sprzymierzonych rządziły sprzyjające Sparcie oligarchie, co było dodatkowym gwarantem stabilności sojuszu. Członkami symmachii były właściwie wszystkie państwa Peloponezu z wyjątkiem skłóconego od dawna ze Spartą Argos. Po 480 roku Argos przeżywało jednak okres osłabienia, a od 451 roku obowiązywał 30-letni rozejm, który skutecznie chronił Spartan przed wrogimi akcjami z tej strony. W chwili wybuchu wojny peloponeskiej Argiwi i Achajowie zachowali neutralność, podczas gdy reszta państw Peloponezu stanęła po stronie Sparty. Jej sojusznikami spoza Peloponezu byli Megarejczycy, Beoci, Lokrowie, Fokejczycy, Amprakioci, Leukadyjczycy, Anaktoryjczycy. Z reguły sprzyjali im też oligarchowie z miast pozostających pod wpływem Aten, co miało w przyszłości ułatwić Spartanom prowadzenie wojny. Wraz ze swoimi sojusznikami Spartanie mogli wystawić około 50 000 hoplitów oraz co najmniej tyle samo lekkozbrojnych, pewną liczbę jazdy i około setki trier. Na lądzie przewaga należała bez wątpienia do Sparty, ale problem polegał na tym, że wszystkich sił nie można było użyć do prowadzenia długotrwałych działań. Część swoich wojsk Spartanie musieli zawsze pozostawiać w kraju, aby zapobiec ewentualnemu buntowi helotów, a sojusznicy spartańscy musieli przecież obrabiać również własne pola. Symmachia nie miała wielkich rezerw finansowych i, co z tym związane, środków na budowę floty, co dałoby możliwość zadania Atenom decydującego ciosu na morzu.
Zajmujące trzykrotnie mniejszy niż Sparta obszar Ateny były po niej drugą co do wielkości, a zarazem najludniejszą polis grecką (około 35–45 000 dorosłych mężczyzn-obywateli w V wieku)8. Podobnie jak w Sparcie w Atenach mamy do czynienia z istnieniem trzech odrębnych grup ludności. Najniższą z nich byli znajdujący się przeważnie w rękach prywatnych niewolnicy9. W miarę bogacenia się społeczeństwa coraz bardziej liczni, nigdy jednak nie wyręczali Ateńczyków, jak heloci Spartan, w pracy. Niejednemu niewolnikowi wiodło się nie gorzej niż przeciętnemu obywatelowi, a nieliczni dochodzili do dużych pieniędzy. W Atenach nie dało się odróżnić na ulicy obywatela od niewolnika; ubrani podobnie, otrzymywali też takie samo wynagrodzenie za pracę, zapłata nie zależała bowiem od statusu pracownika, lecz od charakteru zajęcia.
Niewolnikom powodziło się bardzo różnie, ale tym, co ich wszystkich łączyło, była utrata wolności osobistej. Niewolnik należał całkowicie do właściciela, którego praw państwo nie starało się ograniczać, zakazując jedynie zabijania oraz pozwalając szczególnie brutalnie traktowanemu niewolnikowi szukać azylu w jednej ze świątyń, gdzie mógł domagać się, aby sprzedano go innemu panu.
Niewolnicy ateńscy pracowali na roli, w kopalniach, kamieniołomach, w zamożnych domach sprzątali, gotowali, opiekowali się dziećmi, robili zakupy. Zdarzało się, że właściciel w zamian za udział w zyskach pozwalał niewolnikowi na samodzielne prowadzenie sklepu lub warsztatu rzemieślniczego. W najlepszej sytuacji znajdował się niewolniczy personel ateńskich banków. Ich właścicielami zostawali nierzadko wyzwoleni uprzednio niewolnicy, wynagradzani czasem za zasługi dla Aten obywatelstwem.
Właścicielem niewolników było również państwo. Spośród niewolników publicznych rekrutowała się służba świątynna oraz różni woźni, archiwiści, rachmistrzowie. Porządku w mieście pilnowało trzystu niewolników scytyjskich. Niewolnicy publiczni korzystali ze znacznej swobody, otrzymywali wynagrodzenie, za które kupowali ubranie, żywność, wynajmowali mieszkanie, mogli nawet zakładać rodziny.
Niewolnik mógł również – najczęściej uciuławszy odpowiednią sumę – wykupić się, uzyskując od właściciela wyzwolenie. Wyzwolony niewolnik przechodził do złożonej z osiadłych na stałe w mieście cudzoziemców grupy metojków. Metojkowie nie uczestniczyli w życiu politycznym miasta, nie mogli posiadać ziemi ani domu na własność, ale w sferze gospodarczej korzystali z tych samych praw co obywatele. Podlegali podobnym, choć nieznacznie większym niż obywatele, obciążeniom finansowym oraz obowiązkowi służby wojskowej. Znaczna ich część zajmowała się handlem i rzemiosłem. Zostanie metojkiem zależało od indywidualnej decyzji cudzoziemca, który też w każdej chwili mógł powrócić do swojego ojczystego miasta.
Niezwykle rzadko zdarzało się, aby człowiek z zewnątrz uhonorowany został obywatelstwem. Obywatelem ateńskim trzeba było się urodzić, przy czym od połowy V wieku już nie tylko ojciec, ale również i matka musiała być rodowitą Atenką. Obywatele ateńscy tworzyli zbiorowość liczną i wewnętrznie zróżnicowaną. Mimo różnic pochodzenia i zamożności wszyscy byli sobie równi jako obywatele. Bycie bogatym nie dawało żadnych szczególnych przywilejów, zobowiązywało natomiast do proporcjonalnych do zamożności świadczeń na rzecz wspólnoty.
Polis ateńska nie ingerowała w życie prywatne obywateli. Wychowanie dzieci, stosunki wewnątrz rodziny, zajęcia obywateli zależały od nich samych. Od obywatela wymagano spełniania obowiązków finansowych (bogatsi), wojskowych (wszyscy), uczestnictwa w kulcie bóstw opiekuńczych polis oraz postępowania godnego Ateńczyka. Na utratę praw obywatelskich narażał się ktoś, kto nie zapewnił na starość opieki rodzicom, zaniedbał rodzinne groby, lekceważył kult bogów lub uprawiał prostytucję. Polis oczekiwała od obywateli udziału w życiu publicznym, ale nie zmuszała ich do niego. Powszechnie korzystano z wolności słowa, zezwalającej na swobodne głoszenie wyznawanych poglądów. W niemałej mierze także dzięki temu Ateny mogły stać się intelektualną stolicą antycznej Grecji.
Oryginalność Aten i ich odrębność od Sparty ukazuje ustrój polityczny tego miasta. Od czasów reform Klejstenesa w Atenach kształtowała się powoli demokracja, która w drugiej połowie V wieku osiągnęła swą postać dojrzałą. Jej istotą było równouprawnienie obywateli. Najwyższą władzą w państwie było Zgromadzenie Ludowe (eklezja), które decydowało o polityce wewnętrznej i zagranicznej Aten. Wszyscy obywatele (politai) byli równi wobec prawa, mieli jednakowy głos na Zgromadzeniu i jednakowe prawo do sprawowania urzędów.
Ateńczycy nie sądzili jednak, że wszyscy są tacy sami i z tego powodu zasługują na równe traktowanie. „Równość praw” (isonomia) nie wyrastała z przekonania o równości naturalnej, lecz z uznania, że każdy winien uzyskać równą z innymi szansę wykazania się. Dlatego urzędy, poza nielicznymi, obsadzano w drodze losowania. Zakładano, że zwykły obywatel nadaje się do pełnienia większości funkcji publicznych. Ateńczyk, który ukończył trzydzieści lat i chciał objąć urząd państwowy, mógł więc wysunąć swoją kandydaturę i, jeśli los mu sprzyjał, zostać urzędnikiem. Wylosowanych czekał wprawdzie egzamin, ale nie pytano ich o kwalifikacje, sprawdzano jedynie, czy są obywatelami oraz właściwie wypełniają swoje obowiązki finansowe, religijne i wojskowe. Owa loteria urzędnicza była krytykowana już w starożytności i dziś pewnie niewielu znalazłaby zwolenników. Niemniej państwo ateńskie, które korzystało z usług swoich losowanych urzędników, miało się zupełnie dobrze i upadło po prawie dwustu latach istnienia wcale nie z ich powodu. Musimy pamiętać, że choć losowano spośród tysięcy obywateli, tworzyli oni społeczność stosunkowo jednorodną, łączył ich wspólny interes, wszyscy żywo interesowali się sprawami polis, a uczestnictwo w Zgromadzeniu i sprawowanie urzędów dawało niezbędne minimum wiedzy o funkcjonowaniu państwa. Wreszcie było to społeczeństwo odpowiedzialne, w którym jednostka działająca na jego niekorzyść zostałaby nie tylko napiętnowana, ale ukarana i pozbawiona wszelkiego znaczenia. Obywateli ateńskich określa się niekiedy mianem polityków i choć jest to termin techniczny zarezerwowany dla pewnej grupy ludzi, nie da się zaprzeczyć, że obywatel-polites, bronił swojego państwa (polis) w czasie wojny jako hoplita i kształtował jego politykę w czasie pokoju (i wojny), zasiadając w Zgromadzeniu i sprawując funkcje urzędnicze.
Zgromadzenie Ludowe (eklesia) było najważniejszym organem władzy państwowej. Kilka razy w miesiącu na niewysokim wzgórzu o nazwie Pnyks odbywały się posiedzenia, w których uczestniczyło zwykle 3000–6000 obywateli. Mimo że przyjść mógł każdy, nawet wówczas, gdy zaczęto płacić za uczestnictwo (IV wiek), frekwencja nie była zbyt wysoka. W ciągu zwykle kilku godzin radzono nad bieżącymi problemami, a także rozstrzygano różne zasadnicze kwestie. Podczas obrad Zgromadzenia mógł zabrać głos każdy Ateńczyk, choć, co oczywiste, nie wszystkich słuchano równie uważnie. Przemawianie przed wielotysięczną publicznością stwarzało zapotrzebowanie na świetnych mówców, umiejących sobie radzić z niespokojnym tłumem. Nic też dziwnego, że właśnie w Atenach sztuka wymowy osiągnęła wyżyny. Wybierając pomiędzy różnymi propozycjami, zgromadzeni dawali wyraz swojemu stanowisku poprzez głosowanie. W odróżnieniu od członków współczesnych parlamentów Ateńczycy na eklezji decydowali dosłownie o sobie. Opowiadając się za wyprawą wojenną, Ateńczyk wiedział, że on lub jego bliscy wezmą w niej udział, co na ogół zachęcało do kierowania się rozsądkiem, a nie emocjami lub prywatą.
Zgromadzenie nie było hałaśliwym wiecem, ale działającym wedle z góry ustalonej procedury organem władzy. Nad stroną techniczną posiedzenia, przygotowując je, a następnie uczestnicząc w realizacji części postanowień, czuwała Rada Pięciuset. W jej skład wchodziło 50 przedstawicieli każdego z dziesięciu okręgów terytorialnych (tzw. fyl), na jakie u schyłku VI wieku podzielono Attykę. Ze względów praktycznych właśnie owe 50-osobowe komisje Rady (tzw. prytanie) wykonywały w jej imieniu większość czynności. Co miesiąc starą grupę prytanów zastępowała nowa. Codziennie losowano jej przewodniczącego, który przez 24 godziny był kimś w rodzaju „głowy państwa”. Jeśli na dany dzień wypadło posiedzenie Zgromadzenia, pełnił również funkcję przewodniczącego. W jego ręku znajdowała się pieczęć państwowa i klucze od skarbca. Jakkolwiek 365 razy w roku „głową państwa” był inny wylosowany Ateńczyk, ani razu nie słyszymy o nadużyciach popełnianych podczas sprawowania tego urzędu. We dnie i w nocy prytanowie czuwali w budynku o nazwie Tolos, a każdy obywatel mógł zwrócić się do nich z żądaniem zwołania nadzwyczajnego posiedzenia eklezji lub podjęcia innych działań, których wymagał interes państwa. W pełnym składzie Rada Pięciuset zbierała się dla omówienia programu posiedzenia eklezji lub przyjmując zagranicznych posłów.
Mimo swej liczebności, Rada nie była właściwie niczym więcej niż bardzo rozbudowanym kolegium urzędniczym i jako taka nie mogła wyręczać ludu w rządzeniu. Swoją władzę sprawował on poprzez udział w eklezji oraz w sądach.
Ze względu na swój charakter i znaczenie sąd ateński (heliaia) w niewielkim tylko stopniu przypomina sądy współczesne, mimo że jak one zajmował się głównie rozstrzyganiem sporów. Spośród obywateli, którzy zgłosili swoje kandydatury, co roku losowano 6000 sędziów, z tej zaś grupy taką ich liczbę, jaka była w danym dniu potrzebna. Zwykłe procesy odbywały się przed składami liczącymi 200–400 (sprawy prywatne) lub 500 (sprawy publiczne) sędziów. Niejednokrotnie w wypadku ważnych spraw publicznych procesy toczyły się w obecności 1000, 1500, a nawet więcej sędziów.
Sędziowie nie byli ekspertami w dziedzinie prawa. Cała ich wiedza prawnicza brała się ze słuchania mów oskarżycieli i obrońców. Nie zadawali pytań, lecz bezpośrednio po wysłuchaniu mów przystępowali do głosowania. Dodajmy, że w Atenach nie było urzędu oskarżyciela publicznego, obowiązek zgłaszania skarg w sytuacjach, w których szkodę ponosiła wspólnota obywatelska, spadał na obywateli.
Ateńczykom i ich sądom wypominano niejednokrotnie stronniczość, wyrokowanie na niekorzyść bogatych, wrogów demokracji, niesprawiedliwe wyroki w procesach dowódców wojskowych. Nie ulega wątpliwości, że przegrana kampania wojenna prawie zawsze kończyła się wytoczeniem strategowi procesu o zdradę lub korupcję, a sędziowie w takich razach ferowali na ogół surowe wyroki, skazując obwinionych na wysokie grzywny, wygnanie, a nawet śmierć. Na „ławie oskarżonych” zasiadali często politycy, płacąc za rzekomo lub naprawdę błędne wnioski. Na ogół nie umiemy powiedzieć, kiedy winni byli politycy, a kiedy sędziowie okazywali zbyt daleko posuniętą podejrzliwość. Z pewnością natomiast nie powinniśmy zbyt pochopnie oceniać ateńskiego sądownictwa10. Liczba ujawnianych przestępstw oraz związanych z tym procesów świadczy nie tylko o zepsuciu, ale także o zdolności państwa do walki z nim.
Demokracja ateńska nie mogła się obyć bez urzędników, przygotowujących obrady oraz realizujących postanowienia eklezji i sądów, a także czuwających nad sprawnym funkcjonowaniem polis na co dzień. Urzędy piastowano przez rok, zawsze kolegialnie, bez możliwości powtarzania, a urzędników wyłaniano poprzez losowanie spośród obywateli powyżej trzydziestego roku życia. Swoją magistraturę traktowali Ateńczycy ze sporą nieufnością. Zdawali się wychodzić z założenia, że nie należy mnożyć pokus stojących przed tymi, którzy uzyskali jakąś władzę, lecz tak określić warunki jej wykonywania, aby jak najszybciej wykryć przestępstwo i usunąć, a następnie ukarać jego sprawcę. Ateńczycy gotowi byli losować urzędników, ale nie mieli najmniejszej ochoty rezygnować z kontroli nad nimi, ryzykując utratę władzy w ogóle. Administrację ateńską tworzyli amatorzy, którzy podlegali ciągłej rotacji, co zmniejszało niebezpieczeństwo zasiedzenia się na urzędzie, a także poprzez łączenie urzędników w zwykle 10-osobowe kolegia kładło tamę ambicjom jednostek. Urzędnika, a nawet całe kolegium, można było w dowolnym momencie odwołać, jeśli zawiedli zaufanie społeczeństwa.
Co miesiąc zadawano zebranym na eklezji obywatelom pytanie, czy urzędnicy właściwie wykonują swoje obowiązki. Obywatel mógł wówczas zgłosić zastrzeżenia zarówno co do konkretnych urzędników, jak i całych kolegiów. W głosowaniu obywatele wyrażali swój stosunek do zgłoszonego wniosku, a głosując za nim przesądzali o odwołaniu urzędnika i skierowaniu jego sprawy do sądu. Urzędnik, który kończył swoją kadencję, zdawał sprawozdanie przed specjalną komisją, a następnie przed 500 sędziami. Również wówczas Ateńczyk mógł złożyć skargę przeciwko urzędnikowi. Szczególną wagę przykładano do sprawdzania uczciwości urzędników. W razie ujawnienia przypadków łapownictwa lub malwersacji kazano winnemu zapłacić grzywnę 10-krotnie wyższą od osiągniętego przez niego zysku. Z drugiej strony urzędnik, który naraził państwo na straty finansowe, np. wskutek niedbalstwa, musiał wyrównać poniesiony przez wspólnotę uszczerbek. Nie dopuszczano natomiast możliwości, aby skutki złego zarządzania funduszami publicznymi mieli ponosić obywatele, a nie winni urzędnicy.
Większość urzędów obsadzano drogą losowania, ale dla pewnych funkcji uczyniono wyjątek, wyłaniając kandydatów poprzez wybór. Odnosi się to przede wszystkim do funkcji wojskowych wymagających zdolności, których nie mógł mieć przeciętny obywatel. Dziesięciu strategów nie tylko wybierano, ale również zrezygnowano w ich wypadku z zakazu reelekcji. Strategowie zawiadywali niezwykle ważną dziedziną działalności polis, a poza tym obierała ich społeczność, wyrażając w ten sposób zaufanie, z czego wynikała szczególna ranga urzędu. Znacznym prestiżem cieszył się w Atenach również urząd archonta. Archontowie jeszcze w VI wieku kierowali państwem, ale w V w. pozbawieni zostali poważniejszych uprawnień. Od imienia jednego z nich, archonta-eponyma, nazywano rok, mówiąc, że coś wydarzyło się za takiego to a takiego archonta11.
Z wyjątkiem strategów i niektórych innych urzędników ateńska magistratura odgrywała rolę służebną wobec instytucji, poprzez które lud sprawował władzę. Nie bardzo jednak umiemy sobie wyobrazić, jak wielotysięczne Zgromadzenie mogłoby skutecznie funkcjonować, obywając się bez ośrodka kierowniczego. Tworzyli go politycy-obywatele, którzy częściej niż inni zabierali głos, służąc wspólnocie radą w sprawach państwowych. Z reguły byli dobrymi mówcami, okazjonalnie sprawowali różne urzędy, zwłaszcza stratega, ale ich pozycja zależała przede wszystkim od stosunku ludu do ich własnych propozycji oraz ich opinii na temat wniosków zgłaszanych przez innych. Wywodzili się przeważnie ze środowiska arystokratycznego. Byli wśród nich zarówno zwolennicy oligarchii, jak i demokracji. Choć jednak mówimy niekiedy o ugrupowaniach lub stronnictwach demokratycznych i arystokratycznych w Atenach, nie stali oni na czele żadnych partii. W Atenach istniały wprawdzie niewielkie grupy skupiające się wokół wybitnych polityków, nigdy jednak nie doszło do powstania partii politycznych w nowożytnym tego słowa znaczeniu. Nie dysponując żadnymi strukturami organizacyjnymi mogącymi ułatwić wywieranie wpływu na społeczeństwo, politycy musieli umieć trafić do obywateli na Pnyksie, przekonać ich do siebie i swojego programu. W demokracji ateńskiej nie było miejsca na bezbarwne postacie, które chroniła siła stojących za nimi partii. Polityk musiał być przekonywający i skuteczny. Gdy tracił zaufanie społeczeństwa, na ogół jego przeszłe zasługi nie bardzo mu pomagały. O tym, kim jest dziś, decydowała jego dzisiejsza popularność, którą wczorajsze zasługi mogły zwiększać, ale nie służyły za usprawiedliwienie popełnionych błędów.
Ważne zmiany w obrębie ateńskiej elity politycznej zaszły w okresie wojny peloponeskiej. Nowi politycy, wywodzący się z warstw rzemieślniczych i kupieckich, zastąpili arystokratów. Przestali oni zabiegać o urząd stratega i całkowicie poświęcili się działalności na Zgromadzeniu. Kreując się na zwolenników ludu, zaciekle zwalczali tych, których demokratyzm można było poddać w wątpliwość. Owi nowi politycy, zwani demagogami12, znaleźli się niejako poza strukturami państwa; korzystali przecież jedynie ze swoich praw obywatelskich, nie piastowali urzędów, a przez to nie podlegali ogólnemu systemowi kontroli. Zwielokrotniło to problemy związane z kwestią odpowiedzialności politycznej. Ateńczycy nigdy nie uporali się z nią do końca, ale starali się zabezpieczyć przed tymi, którzy stwarzali zagrożenie dla interesu polis. Służył temu w V wieku ostracyzm – procedura mylnie nazywana sądem skorupkowym, która umożliwiała usunięcie z kraju na lat dziesięć polityka wskazanego przez 6000 obywateli. Po raz pierwszy zastosowano ostracyzm w 488 roku, po raz ostatni około 417 roku, gdy zmowa polityków doprowadziła do skompromitowania procedury. Zagrożeni ostracyzmem Alkibiades i Nikiasz (lub Fajakos) połączyli wówczas swoje siły i poprzez umiejętną kampanię propagandową doprowadzili do wygnania Hyperbolosa (Plut. Alcib. 13; Nic. 11).
Ateny V i IV wieku w stopniu większym aniżeli jakiekolwiek inne znane nam z historii państwa były społeczeństwem obywatelskim. Prawidłowe funkcjonowanie demokracji zależało od istnienia takiej właśnie społeczności, połączonej więzami wspólnych interesów, dość mimo wszelakich różnic jednorodnej ekonomicznie, w której istniała zgoda co do spraw zasadniczych. Na przekór tym, którzy wierzą w jej zadekretowanie przez Klejstenesa w końcu VI wieku, demokracja rodziła się w Atenach wraz z kształtowaniem się społeczeństwa demokratycznego. O ile bowiem możemy bez trudu wskazać pewne wydarzenia posuwające naprzód dzieło budowy demokracji w Atenach, o tyle trudno byłoby nam określić dokładny moment jej powstania. Narodziny demokracji były rozłożone w czasie, początek procesu łączy się niewątpliwie z reformami Klejstenesa, jego szczyt, ale nie kres, bo demokracja będzie się dalej rozwijać i zmieniać, przypada na czasy umownie określane mianem epoki Peryklesa. Do najbardziej zadziwiających cech demokracji ateńskiej zaliczyć musimy jej skuteczność. Swej przewagi dowiodła w okresie wojny peloponeskiej, stając wielokrotnie przed szansą zwycięstwa, ostatecznie przegrywając nie w wyniku słabości wojskowej lub ekonomicznej, lecz wskutek rujnujących konfliktów wewnętrznych, które otwierały drogę dla rozgrywek ambicjonalnych polityków, przedkładających interes osobisty ponad interes polis.
Ateńczycy byli niezwykle dumni ze swego ustroju. W przemówieniu, które miał wygłosić Perykles na początku wojny, znajdujemy zapewne poglądy bliskie większości jego rodaków:
„Nasz ustrój polityczny nie jest naśladownictwem obcych praw, a my sami raczej jesteśmy wzorcem dla innych, niż inni dla nas. Nazywa się ten ustrój demokracją, ponieważ opiera się na większości obywateli, a nie na mniejszości. W sporach prywatnych każdy obywatel jest równy w obliczu prawa; jeśli zaś chodzi o znaczenie, to jednostkę ceni się nie ze względu na jej przynależność do pewnej grupy, lecz ze względu na talent osobisty, jakim się wyróżnia: nikomu też, kto jest zdolny służyć ojczyźnie, ubóstwo albo nieznane pochodzenie nie przeszkadza w osiągnięciu zaszczytów. W naszym życiu państwowym kierujemy się zasadą wolności”.
W Atenach obywatelowi wolno było myśleć, co chciał, a mówić, co myślał. Z tej wolności korzystali również cudzoziemcy. Inaczej niż Sparta, która z nieufnością odnosiła się do obcych, posuwając się niekiedy do ich wypędzania (ksenelasia), Ateny tolerowały obecność ludzi o różnych przekonaniach. Wedle znanej anegdoty i w Atenach, i w Sparcie można było krytykować Ateny, ale Spartę już tylko w Atenach. Atmosfera intelektualna ściągała do Aten filozofów, poetów i mówców. Wedle sławnego określenia Peryklesa Ateny stały się „szkołą wychowania Hellady”. Zakrojone na dużą skalę inwestycje budowlane sprawiały, że do Aten przybywali również rzemieślnicy, artyści, malarze. Zachowane do dziś pozostałości budowli wzniesionych za czasów Peryklesa na Akropolu są świadectwem potęgi i umiłowania piękna charakteryzującego Ateny tamtej epoki. Z punktu widzenia rozwoju kultury Sparta V wieku nie dała światu właściwie nic, Ateny prawie wszystko.
Ówcześni krytycy Aten dowodzili, że ich bogactwo opierało się na krzywdzie innych. Wolność, którą szczycili się Ateńczycy, rzeczywiście nie przekraczała granic ich państwa. Na zewnątrz prowadzili politykę imperialistyczną. Od 478 roku tworzyli swoją własną symmachię, zwaną niekiedy Związkiem Morskim, a w starożytności znaną pod nazwą „Ateńczycy i ich sprzymierzeńcy”. Członkowie symmachii, do której należały początkowo głównie miasta jońskie, a potem większość państw ze strefy Morza Egejskiego, zawierali sojusze z Atenami, przy czym obydwie strony zobowiązywały się mieć „tych samych przyjaciół i wrogów”, co wskazuje na zaczepno-odporny charakter sojuszu. Władze symmachii tworzyło z jednej strony zgromadzenie sprzymierzonych (synodos), w którym każde państwo rozporządzało jednym głosem, oraz Ateńczycy, którzy jako hegemon sprawowali naczelne dowództwo nad flotą i określali wysokość daniny (foros) oraz liczbę okrętów dostarczanych przez poszczególne miasta. Od czasu przeniesienia skarbca związkowego z Delos do Aten w 454 roku zupełnie otwarcie zaczęto traktować miasta sprzymierzone jak zależne, ograniczając ich autonomię, tłumiąc przejawy niezależności, poddając je eksploatacji finansowej. Upowszechniony przez zwolenników Sparty wizerunek Aten jako państwa tyrana nie jest jednak do końca słuszny. Rządy ateńskie nie były zapewne tak powszechnie znienawidzone, jak za autorami starożytnymi sugeruje część historyków nowożytnych. Tracili na nich z pewnością oligarchowie, ale lud odnosił się do Aten, które popierały w miastach sprzymierzonych demokracje, z sympatią13.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. O Sparcie: E. Wipszycka, B. Bravo, Historia starożytnych Greków, t. I, Warszawa 1988, s. 213–234; P. Cartledge, Sparta and Lakonia, London 1979; T. J. Hooker, The Ancient Spartans, London 1980 oraz inne pozycje wymienione w bibliografii na końcu książki. [wróć]
2. Charakter greckiego miasta-państwa, czyli polis, omawia m.in. E. Wipszycka, O starożytności polemicznie, Warszawa 1994, s. 18–29. [wróć]
3. W tekście tym posługuję się dalej używanym powszechnie na oznaczenie pełnoprawnych obywateli (Spartiatai) terminem Spartanie. [wróć]
4. System agoge omawia H. I. Marrou, Historia wychowania, Warszawa 1969. [wróć]
5. Lista królów Sparty patrz aneks 1. [wróć]
6. Na temat armii: J. F. Lazenby, The Spartan Army, Warminster 1985. Zwięzłe przedstawienie greckiej sztuki wojennej: Wipszycka, Bravo , op. cit., s. 189–194 i 259–263. [wróć]
7. Tukidydes nie wspomina mor, ale z faktu, że Ksenofont w swoim Ustroju politycznym Lacedemonu przypisuje stworzenie morai Likurgowi, można wnioskować, że istniały one również w V wieku. [wróć]
8. Najbardziej kompetentną pracą na temat polis ateńskiej okresu klasycznego jest dzieło M. H. Hansena, The Athenian Democracy in the Age of Demosthenes, Oxford 1991. Mimo formalnego ograniczenia zakresu chronologicznego do IV wieku praca daje wgląd w całe dzieje demokracji ateńskiej, zwłaszcza w sprawy ustrojowe. Por. także: J. Bleicken, Die athenische Demokratie, Paderborn 1994 oraz inne prace uwzględnione w bibliografii na końcu książki. [wróć]
9. O niewolnictwie ateńskim pisała I. Bieżuńska-Małowist (I. Bieżuńska-Małowist, M. Małowist, Niewolnictwo, Warszawa 1987). [wróć]
10. W literaturze przedmiotu przeważają niesłuszne moim zdaniem niepochlebne opinie na temat ateńskiego wymiaru sprawiedliwości. Patrz: P. Cloché, Les hommes politiques et la justice populaire dans l’Athènes du IVe siècle, „Historia” 1960, IX, s. 80–95. [wróć]
11. Listę ateńskich archontów i strategów do końca V wieku p.n.e. zawiera aneks 2. [wróć]
12. W. R. Connor, The New Politicians of Fifth Century Athens, Princeton 1971, s. 91. [wróć]
13. G. E. Ste. Croix, The Origins of the Peloponnesian War, London 1972, s. 36. [wróć]