Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Mistrzostwo to nie przypadek. Historia walki, pasji i zakazanej namiętności w drodze na szczyt.
Adrianna Rossi nauczyła się przekraczać granice własnych możliwości. Lata ćwiczeń i bólu oraz jej determinacja uczyniły ją jedną z najambitniejszych gimnastyczek. Jej celem jest olimpiada i nie cofnie się przed niczym, by zdobyć to, o czym zawsze marzyła.
Konstantin Kournakova jest mistrzem olimpijskim i trenerem w elitarnej szkole sportowej. Od swoich zawodników wymaga perfekcji, precyzji i poświęceń. Kiedy dostaje propozycję, by trenować Adriannę, która jest córką jego przyjaciela, zgadza się, choć szybko zaczyna tego żałować.
Dziewczyna nie dorasta bowiem do jego wysokich standardów. Jednak nieugięty upór dziewczyny sprawia, że zaczyna tlić się w nim pasja. Siła i dominacja Kovy w połączeniu z ambicjami Adrianny doprowadzają oboje do granic wytrzymałości. Każda ich interakcja podczas treningu gimnastycznego, który wymaga bliskiego kontaktu fizycznego, sprawia, że napięcie między trenerem a jego podopieczną rośnie. Nieuchronnie zmierzają ku namiętności. Ku krawędzi pożądania, skąd nie ma powrotu…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 661
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
OSTRZEŻENIE
Książka jest przeznaczona wyłącznie dla osób powyżej 18. roku życia.
TYTUŁ ORYGINAŁU:
Balance
Off Balance #1
Redaktorka prowadząca: Marta Budnik
Wydawczyni: Maria Mazurowska
Redakcja: Justyna Yiğitler
Korekta: Katarzyna Kusojć
Projekt okładki: Marta Lisowska
Zdjęcie na okładce: © Golubovy, © 5ph, © Виталий Сова, © Laura Сrazy, © Jag_cz / Stock.Adobe.com
Copyright © 2022 Balance by Lucia Franco
Published by arrangement of Lucia Franco and Book/Lab Literary Agency, Poland
Copyright © 2023 for the Polish edition by Niegrzeczne Książki an imprint of Wydawnictwo Kobiece Agnieszka Stankiewicz-Kierus sp.k.
Copyright © for the Polish translation by Ewelina Gałdecka, 2023
Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.
Wydanie elektroniczne
Białystok 2023
ISBN 978-83-8321-853-3
Grupa Wydawnictwo Kobiece | www.WydawnictwoKobiece.pl
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotował Marcin Kośka
Dedykuję tę książkę Charliemu i wszystkim tym, którzy nadal szukają swojego złotego biletu
Droga Czytelniczko!
Seria Na krawędzistanowi całość. Tomy należy czytać po kolei, żeby prześledzić historię bohaterów od początku do końca. Jest ona całkowicie fikcyjna i nie wydarzyła się naprawdę.
Pięć tomów serii opowiada o romansie gimnastyczki i jej trenera, których dzieli znaczna różnica wieku. Jeśli uznajesz ten temat za problematyczny, nie jest to lektura dla Ciebie.
Gimnastyka to sport wymagający wielu godzin bliskiego kontaktu fizycznego z trenerem. Moim celem było skupienie się na jego pięknie, pokazanie emocjonalnych aspektów wyrzeczeń, których wymaga od sportowców, oraz tego, jak dwoje ludzi może wspólnie przekraczać zakazane granice i razem się rozwijać.
Ta opowieść Cię poruszy, zmusi do zadania sobie wielu pytań i wyjścia ze strefy komfortu.
Seria Na krawędzijest przeznaczona dla czytelniczek, które ukończyły osiemnaście lat. Przedstawiona tu historia nie jest odpowiednia dla wszystkich.
Lucia
Amanar – odmiana skoku jurczenko; gimnastyczka wykonuje rundak na odskocznię, przerzut w tył na stół gimnastyczny, a następnie salto w tył w pozycji wyprostowanej i jednocześnie dwie i pół śruby.
Chwyt odwrócony/wykręcony – chwyt drążka podobny do nachwytu, ale z dłońmi odwróconymi na zewnątrz o 180°. Kciuki i palce dłoni skierowane są na zewnątrz.
Dwuchwyt – chwyt drążka oburącz, w którym jedna dłoń chwyta drążek nachwytem, a druga podchwytem.
Elita – najwyższy poziom gimnastyczny w USA.
Full-in – podwójne salto w tył ze śrubą wykonywaną już w czasie pierwszego obrotu salta. Może być wykonywane w pozycji kucznej, łamanej lub wyprostowanej i pojawia się zarówno w gimnastyce kobiecej, jak i męskiej.
Gigant, kołowrót olbrzymi – ewolucja wykonywana na poręczach asymetrycznych; obrót o 360° wokół drążka z całkowicie wyprostowaną sylwetką.
Jaeger – element wykonywany na poręczach asymetrycznych. Gimnastyczka wykonuje kołowrót olbrzymi, puszcza żerdź, wykonuje salto w przód i ponownie łapie tę samą żerdź. Może być wykonywany w pozycji rozkrocznej, łamanej i wyprostowanej, zdarza się także w pozycji kucznej.
Jurczenko – rundak na odskocznię, przerzut w tył na stół gimnastyczny i zeskok saltem ze stołu. W czasie wykonywania salta gimnastyk może jednocześnie wykonać śrubę.
Kołowrót nastopowy – obrót wokół żerdzi w pozycji łamanej, w czasie którego stopy opierają się o żerdź.
Kołowrót w podporze – element wykonywany na drążku lub poręczach asymetrycznych. Ciało obraca się wokół żerdzi bez dotykania jej. Obrót może być wykonywany w przód lub w tył.
Kop piętami, dynamiczna praca piętami – mocny wyrzut pięt w górę i do przodu przy wykonywaniu przerzutu na stole gimnastycznym lub planszy. Dzięki temu ciało obraca się z większą mocą, co przekłada się na siłę naskoku i odbicia.
Odwrócony krzyż – wykonywany przez mężczyzn na kółkach, żelazny krzyż w pozycji głową w dół.
Overshoot – przeskok zamachem z górnej żerdzi na dolną z półobrotem do stania na rękach.
Piruet – termin używany w gimnastyce i tańcu w odniesieniu do obrotu wokół osi podłużnej ciała. Określa się nim także obrót w staniu na rękach na poręczach asymetrycznych.
Podchwyt – chwyt drążka dłońmi od dołu. Dłonie skierowane są do ćwiczącego, a kciuki na zewnątrz i obejmują drążek z przeciwnej strony do pozostałych palców.
Potrącenie – punkty odejmowane od wyniku gimnastyczki za błędy. Wartość większości potrąceń jest z góry określona, np. 0,5 punktu za upadek z przyrządu albo 0,1 punktu za wyjście poza planszę.
Pozycja kuczna – nogi ugięte w stawach biodrowych i kolanowych, kolana przyciągnięte do klatki piersiowej, ciało zgięte w talii.
Pozycja łamana – ciało zgięte w przód w talii z wyprostowanymi nogami tworzy kształt litery L.
Pozycja wyprostowana – pozycja, w której całe ciało jest wyciągnięte i tworzy linię prostą.
Proste linie – idealne linie ciała.
Przerzut – przerzucenie ciężaru ciała przez oparcie go na rękach i mocne odepchnięcie się ramionami. Może być wykonywany w przód lub w tył, zwykle jako element łączący. Jest wykonywany na planszy, stole gimnastycznym i równoważni.
Puszczenie – oderwanie rąk od poręczy, żeby wykonać jakiś element gimnastyczny w locie, po czym ponownie jej chwycenie.
Relevé – termin z dziedziny tańca używany także często w gimnastyce. Pozycja stojąca, w której gimnastyczka unosi się na palcach z wyprostowanymi nogami.
Rundak – ewolucja przypominająca gwiazdę; po odbiciu z jednej nogi następuje dynamiczny przerzut nóg z jednoczesnym obrotem o 90°, a następnie lądowanie na dwóch złączonych nogach jednocześnie. Stosowany jako nabieg w wielu układach wykonywanych na stole gimnastycznym, równoważni i planszy.
Salto – element gimnastyczny polegający na przerzucie stóp nad głową w czasie obrotu w powietrzu wokół poprzecznej osi ciała.
Sekwencja – dwa lub więcej elementów wykonywanych razem i tworzących wspólnie odrębny element.
Skleić – wylądować i pozostać w pozycji stojącej bez dodatkowego kroku. Właściwa pozycja przy lądowaniu to ugięte nogi, ramiona powyżej bioder i ręce wyciągnięte w przód.
Straddle back – element gimnastyczny wykonywany na poręczach asymetrycznych. Gimnastyczka przez zamach w tył opada w pozycji rozkrocznej z górnej żerdzi na dolną, lądując na niej w staniu na rękach.
Śruba – obrót wokół osi podłużnej ciała wyznaczonej przez kręgosłup. Wykonywana jest na wszystkich przyrządach.
Tsavdaridou – element wykonywany na równoważni, składają się na niego rundak, przerzut w tył ze śrubą i opadnięcie na równoważnię do siadu okrocznego.
Wielobój – kategoria gimnastyczna, w której gimnastyczka startuje na wszystkich czterech przyrządach. Zwyciężczynią wieloboju na danej imprezie zostaje osoba, której łączny wynik jest najwyższy.
Wprawka – ćwiczenie, które pełni rolę symulacji konkretnego elementu lub kombinacji elementów, pozwalając na zapoznanie się z nimi bez podejmowania ryzyka rzeczywistego wykonywania ich od razu.
Wspieranie wychwytem – najczęściej stosowany rodzaj wyskoku na poręcze asymetryczne. Gimnastyczka robi zamach nogami w przód, przyciąga stopy do żerdzi, a następnie podciąga się w górę do podporu przodem, opierając biodra o żerdź.
Wychwyt-stanie, wspieranie wychwytem i domach do stania na rękach – odepchnięcie bioder od drążka i uniesienie ciała do wyprostu ramion i stania na rękach.
Wykonanie – na ocenę za wykonanie układu gimnastycznego (tzw. ocena E) wpływają forma, styl i technika wykonania poszczególnych elementów. Do błędów wykonania zaliczamy na przykład ugięte kolana, nieobciągnięte palce u stóp, wygiętą albo zbyt luźną sylwetkę.
Wyskok Hechta – rodzaj wyskoku na poręcze; gimnastyczka odbija się od odskoczni, wyprostowanymi rękami odpycha się od niższej żerdzi i chwyta żerdź górną.
Zamach kopem – wykonywany na poręczach z wahania w zwisie energiczny zamach w przód, w kierunku sufitu. Pozwala on gimnastyczce nabrać pędu niezbędnego do wykonania giganta lub elementu z lotem.
Zerwane odciski – pojawiają się, kiedy gimnastycy trenują na poręczach lub kółkach tak intensywnie, że zrywają sobie z dłoni kawałek skóry. Uraz ten wygląda tak samo jak w przypadku pękniętego pęcherza.
Zeskok – ostatni element programu gimnastycznego, w większości konkurencji oznacza sposób opuszczenia przyrządu.
Żelazny krzyż – element wykonywany przez mężczyzn na kółkach. Gimnastyk chwyta kółka w podporze rozpiętym, wyciągając na boki wyprostowane ręce, które tworzą z jego ciałem kąt prosty.
– NIE MA MOWY! – Zdecydowany głos mojego ojca odbił się echem w jego gabinecie. – Nie obchodzi mnie, co masz do powiedzenia. Możesz sobie gadać, ile tylko chcesz. Nie przeprowadzisz się do New Hampshire. Koniec dyskusji.
– Tato, posłuchaj mnie. Gimnastyka…
– Podjąłem już decyzję i jej nie zmienię. – Sięgnął po długopis i skupił się na leżących przed nim papierach. – Idź już, proszę. Muszę się zająć pracą.
Poczułam się, jakbym dostała pięścią w brzuch. Zaskoczyło mnie to, jak nierozsądnie się zachowywał, nie dopuszczając mnie do głosu. W New Hampshire znajdował się jeden z najlepszych klubów gimnastycznych w kraju i chciałam mu to udowodnić. Długie tygodnie zbierania informacji nie mogły pójść na marne. Nie zamierzałam się poddać, musiałam tylko bardziej się postarać.
– Ich trenerzy i sportowcy cieszą się znakomitą renomą – przekonywałam.
– Nie. – Rzucił mi swoje słynne spojrzenie, od którego nieswojo czuli się nawet dorośli mężczyźni.
Stawką była jednak moja przyszłość i musiałam o nią zawalczyć. Choć wiedziałam, że będę tęsknić za swoim obecnym klubem, nie był już dla mnie właściwym miejscem. Mogłam wprawdzie poświęcać kolejne godziny na kondycjonowanie i prywatne lekcje, ale rozwój w tym sporcie wymaga odpowiedniego trenera, a takiego nie mogli mi tu zapewnić.
– Przeniesienie się do innego klubu to nic niezwykłego. Wiele rodzin wysyła swoje dzieci do lepszych ośrodków. – Nadal się nie poddawałam.
– Adrianno Francesco Rossi! – Gniew pobrzmiewający w jego głosie podsycił moją frustrację, ale mnie nie powstrzymał.
– Proszę tylko, żebyś mnie wysłuchał – błagałam bliska łez. Moja matka od razu by je wyczuła i rzuciła się na mnie bez litości. Łzy były oznaką słabości, a żaden Rossi nie był słaby. Przynajmniej jej zdaniem.
Tata nie zareagował. Patrzył tak, jakby mnie w ogóle nie widział.
Poirytowana głośno wypuściłam oddech, wstałam i wyjrzałam przez wielkie okno gabinetu, które wychodziło na rozległy, bujny trawnik. Moje spojrzenie powędrowało w prawo, gdzie promienie popołudniowego słońca barwiły pięknymi kolorami wodę basenu. Mieszkaliśmy w jednej z najbardziej ekskluzywnych dzielnic prestiżowej Amelia Island. Mieliśmy wszystko, co dało się kupić za pieniądze. Wszystko oprócz świetnego, jedynego w swoim rodzaju trenera gimnastyki, dzięki któremu mogłabym się zbliżyć do spełnienia mojego marzenia.
Odwróciwszy się z powrotem do ojca, zauważyłam jego rozdęte nozdrza i napiętą szczękę. Trwał w niepokojącym bezruchu. W pokoju zrobiło się zimno i poczułam, jak moje ciało pokrywa gęsia skórka. Miałam już okazję poznać tę jego stronę i nie była ona przyjemna. Kiedy przyjmował taką postawę, nikt nie ośmielał się testować jego cierpliwości.
Posunęłam się za daleko.
– Wyjdź. W tej chwili – powiedział zwodniczo cichym, spokojnym głosem i wrócił do pracy.
Wypadłam z gabinetu i uciekłam do swojego pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi dokładnie w chwili, kiedy łzy zaczęły płynąć mi z oczu.
Gimnastyka była dla mnie wszystkim. Moim sercem, duszą, powietrzem, którym oddychałam. Tylko ona pozwalała mi być sobą. Kreatywnie wyrażać samą siebie w taki sposób, jaki sama wybrałam, a nie ktoś mi narzucił. Od kiedy tylko pamiętałam, moje życie ograniczało się do jedzenia, spania i trenowania. Rywalizacja, zmaganie z samą sobą, żeby opanować nową umiejętność, wyzwanie rzucane grawitacji, serce nabrzmiewające ekscytacją, dźwięk oklasków, publiczność wzdychająca z podziwem – dla tego wszystkiego warto było znosić ból i zabiegi, jakim poddawałam swoje ciało. Nic nie mogło mi tego odebrać.
Nazywam się Adrianna Rossi. Mam szesnaście lat i jestem gimnastyczką sportową. Dokładniej mówiąc: gimnastyczką z Elity. A raczej będę nią, gdy tylko znajdę odpowiedniego trenera.
Zaliczyłam wszystkie poziomy wymagane przez amerykański związek gimnastyczny, byłam gotowa zrobić kolejny krok i podejść do testów do Elity. Osiągnięcie wymarzonego celu było tylko kwestią czasu. Pracowałam na to bez wytchnienia. Każdy mój dzień składał się z czterogodzinnego treningu, lekcji z nauczycielem w trybie edukacji domowej oraz spożywania przygotowywanych przez prywatnego kucharza posiłków o odpowiedniej wartości energetycznej.
Rzuciłam się na łóżko kompletnie załamana. Odmowa ojca mnie zdruzgotała. Czułam się, jakby ktoś stopniowo wydzierał mi moje marzenia.
Podobnie jak większość spragnionych sukcesów gimnastyczek za cel stawiałam sobie udział w igrzyskach olimpijskich.
Gdybym trenowała zgodnie z ustalonym grafikiem, mogłabym wystąpić na swoich pierwszych igrzyskach w wieku dwudziestu lat. „Mogłabym” było tu jednak słowem kluczem. Chociaż według zwyczajnych standardów dwudziestolatkę uważa się za młodą, to w świecie gimnastyki jest już stara. Rywalizacja na igrzyskach w tym wieku nie była jednak czymś niespotykanym. Jedna z moich ulubionych gimnastyczek, Swietłana Chorkina, wystąpiła na igrzyskach trzykrotnie, na pierwszych miała siedemnaście, a na ostatnich dwadzieścia pięć lat. Oksana Chusovitina, która pojechała na igrzyska sześć razy, również zaczęła jako siedemnastolatka. Mój cel nie był więc nieosiągalny, potrzebowałam tylko odpowiedniego treningu. Byłam dobra, ale chciałam być świetna. A jedynym sposobem, żeby być świetną, było trenowanie z najlepszymi.
Byłam młoda, ale nie naiwna. Wiedziałam, jak wycieńczającą psychicznie i fizycznie drogę będę musiała przebyć, żeby wejść na poziom profesjonalny. Potrzebowałam instruktora musztry z sokolim wzrokiem.
Potrzebowałam tego. Pragnęłam tego.
Nie rozumiałam, dlaczego tata sprzeciwił się mojemu wyjazdowi. Wiedziałam, że według niego gimnastyka była po prostu moim hobby, ale zawsze dawał mi to, czego chciałam. Nigdy mi nie odmawiał i zwykle wykładał pieniądze na wszystko, czego zapragnęłam. W końcu i tak nie spędzał zbyt wiele czasu w domu. Frank Rossi był zbyt zajęty rozbudową i utrzymaniem swojego imperium. Jego firma, Rossi Enterprises, była jednym z czołowych deweloperów i miała swoje nieruchomości na całym świecie. Wychowywanie mojego brata i mnie zostawił w rękach mamy, co było kompletną farsą. Kiedy w wieku trzech lat zaczęłam trenować gimnastykę, matka towarzyszyła mi na treningach i oglądała zawody. Robiła to tylko dla podtrzymywania pozorów, ale ponieważ byłam mała, nie miała wielkiego wyboru. Jednak im starsza się stawałam, tym mniej się wysilała. Ostatni raz oglądała mnie na zawodach, kiedy miałam może dwanaście lat. Była zwykle zbyt zajęta swoją działalnością charytatywną i trzymaniem mojego starszego brata, Xaviera, z dala od mediów.
Na początku brak zainteresowania rodziców mi przeszkadzał. Chciałam, żeby oni chcieli oglądać, jak wykonuję skoki, robię salta i balansuję na równoważni. Żeby widzieli, jak awansuję na kolejny poziom albo wykonuję zeskok bez najmniejszego zachwiania. Jak wszystkie dzieci pragnęłam uwagi rodziców, ale po latach błagania w końcu się poddałam i nauczyłam się radzić sobie z ich brakiem zainteresowania. Teraz mama z rzadka przychodziła na treningi, a żadne z rodziców nie pojawiało się na zawodach.
Ich postępowanie nauczyło mnie niezależności, a ja szybko nauczyłam się to cenić. Nie zamierzałam się poddać. Nie pozwoliłabym niczemu ani nikomu odebrać sobie celu, do którego dążyłam.
***
Nie wiedziałam, ile czasu upłynęło, kiedy usłyszałam delikatne pukanie do drzwi. Otworzyłam oczy i z zaskoczeniem odkryłam, że otacza mnie ciemność. Pukanie, teraz już mocniejsze, rozległo się ponownie, a ja pomodliłam się w duchu, żeby to nie była mama.
– Tak?
– Ana? – Poczułam ulgę, kiedy usłyszałam głos taty. – Mogę wejść?
Wzdychając ze zmęczenia, usiadłam na krawędzi łóżka.
– Proszę.
Tata otworzył drzwi i wszedł do środka, po drodze zapalając światło. Szybki rzut oka na moje odbicie w lustrze wiszącym na sąsiedniej ścianie sprawił, że odskoczyłam zszokowana. Moja twarz była pokryta plamami i opuchnięta od płaczu. Zmatowiałe, poplątane włosy przykleiły się do niej. Wyglądałam jak kupka nieszczęścia.
Spojrzałam na tatę spod zmrużonych powiek, próbując przyzwyczaić się do światła. W jego oczach malowała się troska. Było jasne, że żałuje swojej decyzji i tego, jak zareagował. Pozbył się krawata, odpiął kilka guzików pod szyją i podwinął rękawy koszuli. Był rozczochrany i wyczerpany i wiedziałam, że to z mojego powodu. Zachowałam się jak rozpieszczony bachor i pokłóciłam z nim, choć zawsze starałam się tego unikać. Zwykle to mój starszy brat fundował takie atrakcje rodzicom, nie ja.
– Tak, tato? – zaczęłam, próbując złagodzić napięcie. Na jego twarzy pojawił się łagodny uśmiech. Byłam córeczką tatusia w każdym calu, a on dobrze o tym wiedział.
– Mogę usiąść?
Skinęłam głową. Opadł obok mnie, a materac ugiął się odrobinę pod jego ciężarem. Odsunął splątane kosmyki z moich policzków i przyjrzał mi się uważnie.
– Wyglądasz, jakbyś płakała, a to może oznaczać tylko jedno. Że to z mojej winy.
Zacisnęłam usta i spuściłam wzrok.
– Może płakałam.
– Przepraszam, kochanie. – Potarł twarz zmęczoną dłonią. – Jeśli chodzi o gimnastykę…
– Tak?
– Posłuchaj… Nie chodzi o to, że nie chcę, żebyś ją uprawiała. Nie chcę tylko, żebyś przeprowadziła się tak daleko zupełnie sama. Nadal jesteś młoda, a świat to niebezpieczne miejsce. Co jeśli coś ci się stanie? Nie będę w stanie dotrzeć do ciebie wystarczająco szybko.
Jego troska sprawiła, że złagodniałam.
– Tato, przecież ty ciągle gdzieś wyjeżdżasz w interesach. – Moje słowa sprawiły, że się skrzywił, a ja od razu poczułam się fatalnie. Ale taka przecież była prawda, a ja musiałam mu pokazać mój punkt widzenia. – Czym to się różni?
Przeczesał dłonią poprzetykane siwizną włosy.
– Masz rację. Dużo podróżuję w interesach i przykro mi, że zbyt rzadko jestem w pobliżu, ale różnica jest taka, że ja jestem doświadczonym dorosłym, a ty nie.
Przygarbiłam się pod ciężarem porażki.
– Wiem. Miałam tylko nadzieję, że chociaż to przemyślisz. Przecież nie będę zupełnie sama. Będę mieszkać z innymi gimnastyczkami, a w internacie są opiekunki.
– Ale żadna z nich nie jest twoją mamą. Nawet ich nie znam, Adrianno. Jesteś moją córką. Nie mogę im ciebie powierzyć.
Spojrzałam na niego poważnie.
– Tato, oboje wiemy, że mama nie jest tego rodzaju matką, która zdobyłaby się dla mnie na wyjazd.
Tego rodzaju matką, która daje z siebie wszystko i zrobi wszystko, żeby jej dzieci mogły się rozwijać. Joy Rossi miała ważniejsze rzeczy na głowie.
Tata westchnął.
– Podałaś sensowne argumenty i trochę o tym myślałem – powiedział, a ja się ożywiłam. – Być może udało mi się znaleźć kompromis. Tak się składa, że mam w Cape Coral partnera biznesowego, który jest trenerem gimnastyki. Zadzwonię do niego i zobaczę, co powie.
Otworzyłam szeroko oczy.
– Gdzie to jest?
– Na południu. Jakieś dwie godziny drogi stąd. Niedaleko granicy z Florydą, nad oceanem.
Milczałam przez chwilę, zaciskając usta.
– Masz przyjaciela, który jest trenerem? Dlaczego o tym nie wiedziałam?
– Poznałaś go, kiedy byłaś młodsza, chociaż pewnie tego nie pamiętasz. Wiele lat temu kupił ode mnie nieruchomość i do tej pory utrzymujemy kontakty. Od czasu do czasu kupujemy razem jakiś dom, remontujemy go i sprzedajemy albo on prosi o radę w sprawie jakiejś nieruchomości. Nazywa się Konstantin.
Nic mi to nie mówiło.
– Na jakim poziomie trenuje?
– Tego nie wiem. Wiem tylko, że jest byłym rosyjskim olimpijczykiem i że jest dobry w tym, co robi.
Nadzieja zakiełkowała we mnie tak gwałtownie, że nie byłam w stanie powstrzymać uśmiechu. Rosjanie byli szaleni, a ich trening gimnastyczny jeszcze bardziej szalony i dlatego mój żołądek aż skurczył się z niepokoju. Nie zamierzałam się jednak skarżyć. Wezmę, co mi dadzą.
Żebracy nie mogą wybrzydzać.
– Nie wierzę, że nie powiedziałeś mi o tym wcześniej.
– Przy zawieraniu umów dotyczących nieruchomości raczej nie rozmawiamy o jego przeszłości. Poza tym nie wiedziałem, że nie jesteś zadowolona ze swojego klubu – odparował. – Gdybyś mi powiedziała, że twoi trenerzy ci nie wystarczają, pomysł z Konstantinem mógłby pojawić się wcześniej.
Trafiony zatopiony.
– Kiedy do niego zadzwonisz? Możesz zadzwonić teraz? Proszę! – Niesiona falą entuzjazmu szarpałam go za ramię, niecierpliwie podrygując na kolanach. – Tato!
Zaśmiał się na widok mojego zapału, a jego spojrzenie odzyskało blask. Tata i ja mieliśmy oczy w dokładnie tym samym odcieniu zieleni. To właśnie do niego byłam najbardziej podobna. Mieliśmy takie same ciemne włosy, wąski, prosty nos i identyczny odcień skóry. A kiedy się czymś ekscytowałam, moje oczy – tak samo jak u niego – lśniły jadeitową zielenią. Nie wiedziałam tylko, po kim odziedziczyłam piegi i szkarłatne przebłyski w ciemnych włosach.
Powstrzymując uśmiech, ostentacyjnie westchnął.
– Chodźmy do mojego gabinetu. Zadzwonię do niego.
– Naprawdę? – pisnęłam podekscytowana, a kiedy skinął głową, rzuciłam się na niego i mocno go uściskałam. – Och, tato! Tak bardzo ci dziękuję! Dziękuję! Dziękuję!
Poklepał mnie po plecach pełnym miłości gestem. Wyskoczyłam z łóżka i ruszyłam za nim. Kiedy wróciliśmy do jego gabinetu, opadłam na nabijany guzikami skórzany fotel stojący przed biurkiem. Włożyłam dłonie pod uda, żeby się nie wiercić, podczas gdy mój ojciec przygotowywał się do zajęcia miejsca.
A przez przygotowanie rozumiem nalanie sobie szklaneczki bourbona.
– W porządku. Przypomnij mi jeszcze raz, na jakim jesteś poziomie. Jaki cel chcesz osiągnąć?
Poczułam przypływ smutku. Chciałam, żeby wiedział to wszystko bez przypominania. Ten facet potrafił bez problemu objąć myślami szczegóły dwudziestu transakcji biznesowych jednocześnie, ale nie był w stanie zapamiętać kilku faktów dotyczących własnej córki.
– Jestem na poziomie dziesiątym, ale chcę wejść do Elity. Najpierw się dowiedz, czy pracuje z zawodniczkami na poziomie Elity i czy ma przewidziany dla nich program treningowy.
Skinął głową i wybrał numer, a potem przełączył się na głośnik. Po kilku sygnałach odezwał się głęboki głos:
– Halo?
Ściągnęłam brwi, słysząc dziwny akcent.
– Konstantin, przyjacielu. Z tej strony Frank Rossi. Jak się masz?
– Frank! Miło słyszeć twój głos. Akurat chciałem z tobą rozmawiać.
Tata wspominał, że to Rosjanin, a jego ciężki akcent wyraźnie to potwierdzał.
– Ach tak? Czyli mam idealne wyczucie czasu. Dostałeś prezent świąteczny ode mnie? Wysłałem tobie i twojej pięknej dziewczynie butelkę mojej ulubionej wódki.
Konstantin zaśmiał się lekko.
– Ja będę musiał zapytać Katję, kiedy wrócę do domu. Ona jest tak samo łakoma na wódkę jak ja. Mam nadzieję, że nie wypiła wszystkiego beze mnie. – Zaśmiał się, a mój ojciec do niego dołączył. – Ja z góry ci dziękuję. To bardzo miłe z twojej strony.
– Jak się miewa Katja? Zdecydowaliście się w końcu ustatkować? – zapytał tata, obracając w dłoni szklaneczkę z bourbonem. Chociaż miło było posłuchać jego pogaduszek z przyjacielem, niecierpliwie czekałam, aż przejdzie do sedna.
– Jeszcze nie – odpowiedział z głębokim westchnieniem. – Choć nie powiem, że ona nie próbuje. Wszystko w swoim czasie.
Tata się zaśmiał, a jego kolejne słowa sprawiły, że moje serce zaczęło bić szybciej.
– Mam do ciebie pytanie. Dalej trenujesz gimnastyków?
– Zabawne, że ty pytasz. Tak, ja trenuję. Jakiś rok temu odkupiłem klub World Cup od poprzednich właścicieli. Ja myślałem o tym, żeby go rozbudować, ale chciałem zasięgnąć twojej opinii, żeby się upewnić, czy warto.
– Ach… – Tata uniósł brwi, a jego oczy zalśniły. Znałam to spojrzenie. Miał takie zawsze, kiedy mógł się wykazać. – Czyli rzeczywiście idealnie zgraliśmy się w czasie. Pamiętasz, jak mi powiedziałeś, żebym się do ciebie odezwał, kiedy moja kochana córka będzie gotowa do zmiany klubu?
Urwał. Zapadła cisza. Moje serce zamarło.
– Tak.
– Właśnie przyszła do mnie z prośbą, żebym pozwolił jej się przenieść do jakiegoś ośrodka w New Hampshire. Znasz tam jakiś klub?
– Żaden nie jest warty uwagi.
Tata wbił we mnie wzrok. Uniósł znacząco brew.
– Cóż… Ona twierdzi, że działa tam jeden z najlepszych klubów gimnastycznych na Wschodnim Wybrzeżu. – Westchnął poirytowany. – Nie mogę sobie wyobrazić, że ktoś mógłby być lepszy od ciebie.
Konstantin się zaśmiał.
– Ty mi pochlebiasz. Ja nie miałem pojęcia, że twoja córka nadal trenuje. Na jakim ona jest poziomie?
Uniosłam w górę dwie dłonie, żeby mu przypomnieć.
– Jest na poziomie dziesiątym, ale powiedziała, że jej klub nie ma…
– Trenera na poziomie Elity – szepnęłam.
– Trenera na poziomie Elity. A tego właśnie, jak twierdzi, potrzebuje – wyjaśnił tata. – Jesteś Elitą?
Wzdrygnęłam się, kiedy usłyszałam to pytanie. On nie może być Elitą. Może trenować Elitę.
– Mam program treningowy dla Elity i drużynę dziewcząt na tym poziomie. Ile lat ma twoja córka?
– Szesnaście.
– Hmm… W wieku szesnastu lat ona nie może być dopiero na poziomie dziesiątym. Jest dosyć stara jak na Elitę. Chce przejść na poziom akademicki?
– Szczerze mówiąc, nie wiem, co planuje ani co może zrobić. Wiem tylko, że chce trenować w ekskluzywnym klubie.
Poczułam się, jakby wbił mi nóż w serce. Kilka godzin wcześniej powiedziałam mu, jakie mam plany na przyszłość.
– W porządku. – Odchrząknął. – Ja mam kolację biznesową, na którą muszę się zaraz zbierać, więc może zadzwonię do ciebie rano i to przedyskutujemy?
– Idealny plan. Czekam na telefon. Przy okazji możemy przedyskutować twój pomysł rozbudowy klubu.
– Świetnie!
Kiedy tata się rozłączył, wcale nie czułam się lepiej. Zmarszczyłam brwi. Nie wyglądało to na nic pewnego. Kiedy trener usłyszał, ile mam lat, nie wydawał się przekonany. Niemal żałowałam, że tata włączył tryb głośnomówiący.
– Nie martw się, skarbie. Nie ma takiej rzeczy, której nie potrafiłbym załatwić.
MIJALIŚMY KOLEJNY SŁUPEK MILOWY, a ja wyglądałam przez okno i nie widziałam nic poza własnym przeźroczystym odbiciem.
Moje serce zatrzepotało i poczułam, jak uśmiech wypływa mi na wargi na myśl o tym, jak długo czekałam na ten moment. Prawdę mówiąc, nie pamiętałam, żebym kiedyś była tak szczęśliwa… lub niecierpliwa, zdenerwowana i niespokojna. Szalała we mnie burza emocji. Żołądek zaciskał się w coraz ściślejszy węzeł, niepokój wirował we mnie z zapierającą dech w piersiach prędkością.
Wzięłam głęboki wdech i oparłam się wygodnie o skórzane siedzenie, modląc się, żebyśmy byli już blisko.
Dwa miesiące temu tata dotrzymał słowa i załatwił mi miejsce w Akademii Gimnastycznej World Cup, która okazała się jednym z najlepszych ośrodków treningowych w Georgii. Kiedy nastawiłam się na znalezienie jak najlepszego klubu, zafiksowałam się na tym w New Hampshire, bo wspomniała o nim moja koleżanka, i nie przyszło mi do głowy, żeby poszukać gdzieś indziej. Jak się dowiedziałam, tata przekazał hojną darowiznę dla World Cup, zapewniając mi w ten sposób możliwość trenowania w klubie. Ponieważ na mojej sportowej drodze pojawiło się trochę przeszkód, desperacko pragnęłam przejść na wyższy poziom. Wolałabym nie wykorzystywać taty i jego kontaktów biznesowych, ale jeśli miało mi to pomóc zbliżyć się do realizacji mojego marzenia, to niech tak będzie.
Tata zawsze powtarzał: „Korzystaj ze swoich kontaktów”, a ja byłam gotowa na wszystko. Ten jeden jedyny raz naprawdę się cieszyłam, że pochodzę z wpływowej rodziny.
Zebrałam trochę informacji i odkryłam, że World Cup to nie jakiś tam klub gimnastyczny. Jego poprzednimi właścicielami byli trenerzy ze ścisłej światowej czołówki i cieszył się renomą ze względu na stosowane metody treningowe, dzięki którym sportowcy osiągali wysoki poziom. Trenerzy byli wyjątkowi, a ekipa gimnastyków starannie dobierana i trzeba było wrodzonego talentu i zaangażowania, żeby dołączyć do tego grona. Niektórzy z najlepszych gimnastyków wywodzili się właśnie stąd, a pracowała z nimi grupa trenerów o silnych charakterach, którzy umiejętnie popychali ich do pokonywania własnych ograniczeń.
Wydawało mi się, że minęły długie godziny, zanim w końcu skręciliśmy w prawo, zjeżdżając z autostrady. Pokonaliśmy zakręt i ruszyliśmy wijącą się drogą, żeby kilka minut później zatrzymać się pod szarym budynkiem z przyciemnianymi szybami.
– Tego właśnie chcesz? – zapytał ojciec, obchodząc naszego cadillaca escalade. Włożył ręce do kieszeni szytych na miarę, drogich spodni i, szarpany podmuchami wiatru, rozejrzał się po otoczeniu.
– Bardziej niż czegokolwiek na świecie – zapewniłam, nie mogąc ukryć uśmiechu. Na widok wielkiego budynku zaniemówiłam. Pragnęłam tego przez cały ubiegły rok i wreszcie się udało. Porwała mnie fala szczęścia i uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
Moja matka, ubrana w jaskrawoczerwone szpilki i pasującą do nich czerwoną sukienkę, wysiadła z samochodu. Joy Rossi potrafiła się ubrać jak pierwsza dama. Otuliła się ciasno śnieżnobiałym żakietem, taksując wzrokiem otoczenie. Pomimo wysiłków wiatru wszystkie jej blond kosmyki pozostały na swoim miejscu. Sądząc z grymasu, jaki pojawił się na jej twarzy, można by uznać, że jesteśmy w najbardziej obskurnym miejscu na ziemi.
– To idealne miejsce dla ukrywających się bandytów i szukających noclegu włóczęgów. Nie mogę uwierzyć, że ze wszystkich klubów gimnastycznych Konstantin wybrał właśnie ten. Wygląda… obrzydliwie.
Nie byłam w stanie stwierdzić, czy dreszcz, który nią wstrząsnął, był efektem zimnego wiatru, czy też myśli, że celowo wybrałam jakieś odludne miasteczko idealnie nadające się na kryjówkę dla seryjnego mordercy, bez bieżącej wody i elektryczności.
– Joy… – powiedział mój ojciec ostrzegawczo.
Potrząsnęłam głową. Nie podobał mi się jej osądzający ton. Nie mogłam pojąć, jak doszła do takich wniosków w ledwie dwie minuty. W głębi duszy wiedziałam, że tata nigdy nie zgodziłby się na to wszystko, gdyby się nie upewnił, że jest tu bezpiecznie.
Rozglądając się dookoła, widziałam tylko budynki komercyjne i zielone kontenery na śmieci rozstawione to tu, to tam. Najwyraźniej była to część miasta, w której znajdowały się siedziby firm, a nie eleganckie, pięciogwiazdkowe restauracje, w których zwykła jadać moja matka, czy szykowne butiki, w których nie sprzedawano nic, co nie byłoby ostatnim krzykiem mody. Niestety nie potrafiła spojrzeć na to wszystko moimi oczami. Widziała tylko wypłowiałe, pozbawione życia kolory i – co ważniejsze – miejsce, w którym nie mogła nic zyskać.
Ja widziałam moją przyszłość. Widziałam, jak moje marzenie wpatruje się we mnie zza betonowych ścian, rzucając mi wyzwanie, prowokując do ruszenia tyłka.
Tata wyciągnął rękę, pokazując, żebym poszła przodem, więc ruszyłam do wejścia. Chwyciłam za zimną klamkę, pociągnęłam i weszłam do World Cup.
W powietrzu unosił się zapach magnezji. Ścisnęło mnie w żołądku, kiedy wzięłam pierwszy wdech i poczułam ten aromat. Był to wyrazisty zapach – a dla gimnastyków niemal smak, jakby stanowił część naszej piramidy żywienia – który trudno opisać komuś, kto nie uprawia tego sportu. Podobny do pudru dla dzieci, ale bardziej kredowy. Moją uwagę przykuły przytłumiona melodia płynąca z głośników, dźwięk sprężynującej odskoczni i pobrzękiwanie poręczy asymetrycznych. To była muzyka dla moich uszu. Te dźwięki podnosiły mój poziom adrenaliny i przyśpieszały puls, kusiły, żeby rzucić wszystko, zacisnąć dłonie na poręczach albo zbadać stopami sprężystą powierzchnię planszy.
Wzięłam kolejny głęboki wdech, nie mogąc ukryć coraz szerszego uśmiechu. Moje serce było bliskie eksplozji. W końcu byłam tu, gdzie być powinnam.
Rozejrzałam się po pustym lobby. Nie wiedziałam, dokąd mam iść, ale przez szybę po prawej stronie roztaczał się widok na cały ogromny obiekt. Wygląd budynku z zewnątrz był kompletnie mylący… Uwaga, uwaga! Niepokój jest proszony na scenę! Poczułam gwałtowny przypływ onieśmielenia.
Gimnastycy, zarówno mężczyźni, jak i kobiety, byli rozproszeni po całej sali. Skórę pokrytą mieli białym pyłem. Mogłam stąd zobaczyć nie jedną, lecz dwie plansze do ćwiczeń wolnych, trzy stanowiska z poręczami asymetrycznymi, siedem równoważni oraz dwa stoły gimnastyczne. Była tam również ścieżka akrobatyczna, różne przyrządy dla mężczyzn oraz wysoki drążek z basenem z gąbkami i materacem asekuracyjnym, a także wielka mata na wierzchu basenu z gąbkami służąca do ćwiczenia lądowań. W głębi widać było kilkoro drzwi. Nie miałam pojęcia, dokąd prowadziły, ale byłam tego bardzo ciekawa.
Jeśli uznać szeroko otwarte oczy moich rodziców za jakiś wskaźnik, to nawet oni byli pod wrażeniem sali. Dreszcz entuzjazmu przebiegł mi po kręgosłupie, a ramiona pokryły się gęsią skórką, kiedy adrenalina zaczęła krążyć w moich żyłach w odpowiedzi na roztaczający się przede mną widok.
Dźwięk zatrzaskujących się za moimi plecami drzwi wyrwał mnie z transu i zmusił do obejrzenia się przez ramię. Moi rodzice również odwrócili się w tym kierunku. Zobaczyłam wysokiego, wysportowanego mężczyznę. Stanął z rękami opartymi na biodrach i rozejrzał się po lobby, wymienił spojrzenia z moimi rodzicami, a potem przeniósł wzrok w dół, na mnie, i przyglądając mi się spod zmrużonych powiek, unieruchomił mnie w miejscu, w którym stałam. Całe powietrze odpłynęło mi z płuc. Był tak potężny, że samą swoją obecnością domagał się uwagi. I przykuł moją w stu procentach.
Nigdy w życiu nie widziałam kogoś tak niewiarygodnie wspaniałego. Nie było innego słowa, którego mogłabym użyć, żeby go opisać. Na widok jego władczego spojrzenia uznałam, że mógłby być trenerem, ale żaden trener, którego poznałam, nie był tak atrakcyjny. Gdyby się nad tym zastanowić, to żaden z nich nie liczył mniej niż czterdzieści lat, za to wszyscy mieli brzuszek i zakola. Ten mężczyzna był potężnie zbudowany i umięśniony.
Kiedy ruszył w naszą stronę energicznym, ale opanowanym krokiem, wyrwało mi się ciche westchnienie. Serce miałam w gardle i gapiłam się na niego, jakby był jakimś adonisem. Kwadratową szczękę pokrywał ciemny zarost, pełne usta błagały o uwagę, a nos był prosty jak strzała. A jeśli dorzucić do tego atramentowoczarne włosy i oliwkową skórę ze złotym odcieniem… Jezusku przenajsłodszy! Ten facet był ideałem!
Przeszedł przez pomieszczenie i wyciągnął rękę.
– Frank, dobrze cię znów widzieć! – Przedramię miał napięte, a wyraźnie widoczne żyły świadczyły o sile jego mięśni. Nie byłam w stanie oderwać od niego wzroku, kiedy ściskał dłoń taty. Był absolutnie, zabójczo wspaniały. Avery powiedziałaby, że jest cholernie seksowny. Moja najlepsza przyjaciółka lubiła dodawać „cholernie” do każdego określenia.
– Kova.
Czyli to przyjaciel mojego ojca i właściciel tego miejsca. Interesujące. Wyglądał, jakby dopiero co skończył college i miał nie więcej niż dwadzieścia pięć lat. Tata nie miał wielu młodych przyjaciół, o których bym wiedziała – mogłabym policzyć na palcach jednej ręki tych, których poznałam, a którzy byli młodsi od niego. Zwykle mieli siwiejące włosy, kurze łapki i zmęczoną, starzejącą się skórę. Zupełnie inaczej niż facet, który stał teraz przede mną.
Więc Kova to Konstantin. Nie miałam pojęcia, skąd się wzięła ta ksywka, ale im dłużej rozmawiali i im wyraźniej widziałam, jak koleżeńskie łączą ich relacje, tym dobitniej docierało do mnie, że to naprawdę jest mężczyzna, o którym opowiadał mi ojciec.
Pamiętałam, że w gimnastycznym światku było kiedyś głośno o Konstantinie. Był wtedy jednym z najbardziej utytułowanych gimnastyków i zdobył dla Rosji więcej medali niż którykolwiek inny sportowiec płci męskiej. Dwukrotnie startował w igrzyskach olimpijskich i dwukrotnie je zdominował. Miał wystąpić także na trzecich, ale niespodziewanie wycofał się w ostatniej chwili. Krążyły różne plotki, niektórzy mówili nawet, że przyczyną rezygnacji było zażywanie sterydów, ale on sam, o ile mi wiadomo, nigdy publicznie nie wyjaśnił powodu swoje nieobecności.
– Witajcie w Akademii Gimnastycznej World Cup.
Akcent miał zdecydowanie rosyjski. Jak na gimnastyka Kova był wysoki – miał co najmniej sześć stóp wzrostu. Jeśli dodać do tego mocno umięśnione ramiona i potężną klatkę piersiową, której kształt podkreślała opięta koszula, wyglądał jak chodząca doskonałość, jeśli taka w ogóle istniała.
Mój wzrok powędrował w dół, a policzki się zaczerwieniły. O mój Boże! Czy ja naprawdę obczajam jego sprzęt!?
– Pamiętasz moją żonę, Joy, i naszą córkę, Adriannę. Mówimy na nią Ana.
W duchu przewróciłam oczami. Miałam na imię Adrianna, nie Ana. Zawsze nienawidziłam tego zdrobnienia. Sprawiało, że czułam się jak karcone dziecko, ale oni i tak go używali, choć wiedzieli, jak bardzo tego nie cierpię. Rób dobrą minę do złej gry i uśmiechaj się, powiedziałam sama do siebie. Rób dobrą minę… i uśmiechaj się.
Kiedy Konstantin przywitał się z moją matką, uśmiechnęłam się w duchu. Jej dłoń zupełnie zginęła w jego dłoni i mogłabym się założyć, że martwiła się, żeby nie uszkodził jej lakieru do paznokci. Zgrywała taką kruchą. To był tylko uścisk dłoni, na litość boską! Nic mnie tak nie wkurzało jak moja matka odgrywająca laleczkę z porcelany. Byłam pewna, że jej delikatne, zimne palce spoczywają w jego dłoni, jakby były martwe, co idealnie pasowało do jej oziębłego zachowania.
– Miło cię znów widzieć, Kova. Masz ładny… obiekt – próbowała to powiedzieć z wyrafinowaniem, ale ja potrafiłam ją przejrzeć i dostrzec to, co kryje się za wybielonymi zębami i pretensjonalną osobowością. Otaczała ją aura bogactwa, a ona nosiła ją jak drugą skórę. Moja matka i ja nie mogłybyśmy się bardziej różnić.
Konstantin odwrócił się do mnie, a ja niemal odeszłam od zmysłów. Jego szmaragdowe tęczówki z delikatnymi jak pajęcza sieć liniami otaczała gruba, czarna obwódka. Hipnotyzujące. Przypominały mi las deszczowy – piękny, kuszący, niezbadany teren, w którym nie wiadomo, co się kryje. Ocienione grubymi rzęsami oczy rzuciły mi spojrzenie tak przenikliwe, jakby mógł odczytać moje najskrytsze, najmroczniejsze sekrety.
– Ana, miło znów cię widzieć. Kiedy my spotkaliśmy się ostatnim razem, ty ledwie sięgałaś mi kolan i biegałaś dookoła z dwoma warkoczykami. Bardzo urosłaś – powiedział.
Z warkoczykami? Przestałam nosić warkoczyki, kiedy miałam jakieś pięć lat. Jeśli rzeczywiście było tak, jak mówił, to musiał mieć więcej niż dwadzieścia pięć lat.
– Adrianna – podkreśliłam moje imię w pełnym brzmieniu. Kąciki jego ust uniosły się odrobinę, a mój żołądek się zacisnął. Skromnie założyłam kosmyk włosów za ucho i odwzajemniłam uśmiech.
– Czy ty jesteś pewna, że jesteś na to gotowa? Program dla Elity jest zupełnie inny niż dla poziomu dziesiątego. O wiele bardziej intensywny. Ja wyjaśniłem to już twojemu ojcu, ale chciałbym cię zapewnić, że to nie będzie w niczym przypominać tego, co działo się w twoim starym klubie. Będziesz wyczerpana i zapewne posiniaczona, i obolała, dopóki twoje ciało nie przyzwyczai się do treningów. To, że znamy się z twoim tatą od lat, nie oznacza, że będę cię traktował łagodniej. Ja mam nadzieję, że ty jesteś gotowa na takie metody kondycjonowania.
Przytłaczająca ochota skopiowania jego akcentu uderzyła we mnie z zaskakującą siłą. Chciałam wyrzucić ręce w górę i bardzo głośno, niczym hałaśliwy Włoch, powtórzyć każde słowo, które wypowiedział właśnie Konstantin. Sposób, w jaki mówił, był tak niesamowicie seksowny, a niezwykła intensywność jego słów i gestów zdecydowanie działała na jego korzyść.
– Jestem – odpowiedziałam pewnie.
Kova spojrzał z powrotem na moich rodziców i powiedział:
– Może przejdziemy do mojego gabinetu i zajmiemy się papierami, a potem ja oprowadzę was po klubie?
NASTĘPNE TRZYDZIEŚCI MINUT spędziliśmy na przeglądaniu zapisanych drobnym drukiem dokumentów i podpisywaniu zgód potrzebnych do ubezpieczenia. Choć moja matka z całych sił próbowała wyglądać na opanowaną, miała minę, jakby dokuczało jej zaparcie. Gimnastyka i cały ten prawniczy żargon w dokumentach były zupełnie spoza jej świata. Udawanie zatroskanej matki zmuszało ją do wyjścia ze strefy komfortu. Bardziej w jej stylu były imprezy charytatywne, na które mogła się ładnie ubrać, przykleić do twarzy fałszywy uśmiech i zachowywać się, jakby to wszystko jej tak naprawdę nie zwisało. Trudno mi było ją winić, bo sama szybko straciłam zainteresowanie formalnościami i błądziłam wzrokiem po medalach i pucharach wyeksponowanych w gabinecie.
Papierologia mnie nudziła. Chciałam tylko wejść na planszę i poczuć pod stopami jej sprężystą powierzchnię. Ćwiczenia wolne były moją ulubioną konkurencją, chociaż najlepsza byłam w skoku przez stół gimnastyczny. To właśnie tam czułam się naprawdę wolna i mogłam sobie zupełnie odpuścić, szybując w powietrzu tak, jak to uwielbiałam. Kochałam wykonywać akrobacje, rzucać wyzwanie grawitacji i… modlić się w duchu, żeby mój tyłek bezpiecznie wylądował po skoku.
Równoważnię darzyłam za to czystą nienawiścią. Ale to była zupełnie inna historia.
Spojrzałam na tatę pogrążonego w rozmowie z Konstantinem. Wyglądał na zainteresowanego szczegółami mojego planu treningowego, ale wiedziałam, że po prostu lubi czytać dopiski drobnym drukiem i wiedzieć dokładnie, za co płaci. Właśnie dlatego jego firma prosperowała tak dobrze. Nikt nie był w stanie go oskubać. Kochał pieniądze i upewniał się, gdzie trafia każdy cent. Nie miało znaczenia, że Konstantin jest jego przyjacielem, któremu powinien być w stanie zaufać – i tak się zabezpieczał. Ale ja nie byłam głupia. Wiedziałam, że dla niego istotniejsza była biznesowa strona tego układu niż zapewnienie mi czegoś, co kocham i co jest moją pasją. Dla niego to była tylko kolejna umowa do przeanalizowania i wynegocjowania, a nie moja przyszłość.
Gdzieś pomiędzy uzupełnianiem formularzy i omawianiem surowego reżimu treningowego do moich uszu dotarły dwa słowa: „lekcje tańca”, co od razu ponownie przykuło moją uwagę do rozmowy.
– Lekcje tańca? – wtrąciłam się.
Konstantin uniósł brew, wyginając ją w idealny łuk, i spojrzał na mnie spod zmrużonych powiek, jakby właśnie uświadomił sobie, że jestem w tym samym pomieszczeniu.
– Ja wspominałem Frankowi, że będziesz chodziła na balet i jazz.
Otworzyłam szeroko usta.
– Balet? – zapytałam z irytacją w głosie. Proszę, niech to będzie żart. Nie ma mowy, żebym chodziła na cholerny balet. Nienawidziłam baletu.
– Tak, Adrianno. Balet. Pomaga w utrzymaniu właściwej postawy i poruszaniu się z gracją w czasie ćwiczeń na planszy. Nie wspominając już o giętkości i wzmocnieniu mięśni posturalnych.
– Już teraz poruszam się po planszy płynnie i z gracją. Nie potrzebuję dodatkowych lekcji tańca.
W domu nigdy nie musiałam brać lekcji baletu, więc byłam pewna, że i tutaj nie będę ich potrzebować. Wszystkie te dodatkowe zajęcia odbierałyby mi czas potrzebny na tę jedną rzecz, dla której się tu zjawiłam, a ja nie zamierzałam się na to godzić.
Konstantin powoli odłożył błyszczące i bez wątpienia drogie pióro. To, jak na mnie patrzył, było naprawdę denerwujące i miałam ochotę odwrócić wzrok, ale tego nie zrobiłam. Wbiłam w niego spojrzenie, skupiając się na czarnych iskierkach migoczących w jego oczach, pokazując mu, że nie jestem słaba.
– Ja może wyrażę się jaśniej. Tutaj grasz według moich zasad. Albo ty będziesz chodzić na te lekcje, albo nie będziesz trenować w World Cup.
Jaśniej. Jakbym była jakąś kretynką, która nie rozumie zdań złożonych. Moi rodzice wyłożyli tysiące dolarów na prywatnych nauczycieli i nie był to bezsensowny wydatek. Od piątej klasy miałam same najwyższe oceny, chodziłam już na wprowadzenie do analizy matematycznej i kursy przygotowujące do college’u, a on traktował mnie, jakbym nie potrafiła przeliterować słowa „kutas”.
Przykleiwszy do twarzy fałszywy uśmiech, odpowiedziałam słodkim głosem:
– Balet naprawdę nie jest konieczny. To byłaby kompletna strata czasu. Nigdy wcześniej go nie potrzebowałam i teraz też nie potrzebuję. – Zamrugałam szybko kilka razy i czekałam na jego odpowiedź.
To była moja wyjściowa mina, jak lubiłam ją nazywać. Nauczyła mnie jej matka. Słodka, niewinna i do bólu fałszywa – w Palm Bay, gdzie mieszkałam, była uważana za obowiązkowy dodatek do każdej stylizacji.
Konstantin zamilkł i przez kilka uderzeń serca po prostu się we mnie wpatrywał. Kiedy uznałam już, że wygrałam, sięgnął po papiery, które mój ojciec trzymał w dłoniach. Spoglądając na niego, powiedział:
– Ja widzę, że Ana nie jest gotowa na tego rodzaju zobowiązania, Frank. Trening wymaga poświęcenia, ciężkiej pracy i, co najważniejsze, umiejętności słuchania. Dopóki nie zrozumie, że albo robimy to po mojemu, albo…
Moja klatka piersiowa uniosła się gwałtownie, serce zaczęło szybko pompować krew. Konstantin mnie odrzucał, ale ja nie zamierzałam się na to godzić, więc przerwałam mu, zanim zdążył wypowiedzieć choćby jeszcze jedno słowo z tym swoim rosyjskim akcentem, który kilka chwil wcześniej tak mi się podobał.
– Ile takich lekcji muszę wziąć?
Ponownie spojrzał na mnie.
– Tyle, ile ty będziesz potrzebować.
Zacisnęłam zęby i powoli opuściłam głowę, poddając się. Chociaż był taki przystojny, zachowywał się jak kompletny palant, a ja nie byłam do czegoś takiego przyzwyczajona.
Konstantin przesunął dokumenty w stronę taty, ale nadal nie odrywał ode mnie wzroku.
– Ja rozmawiałem z twoim starym trenerem i zapytałem go o twoje treningi i o aspekty, nad którymi trzeba popracować. On powiedział, że brakuje ci giętkości, a tutaj balet jest bardzo przydatny. Pomaga otworzyć biodra, wyprostować nogi i wypracować długie, smukłe linie ciała, które gimnastyka często usztywnia. Przeciwnie do tego, co sama sądzisz, on wspomniał też, że powinnaś popracować nad gracją. Taniec to ważny element przygotowań do występów na równoważni i planszy. Chcemy, żebyś po nich płynęła, a nie poruszała się jak robot. Weźmiemy to wszystko pod uwagę, ale dopiero ewaluacja pozwoli nam określić, czego ty dokładnie potrzebujesz.
Ciśnienie mi wzrosło, kiedy z całych sił się hamowałam, żeby mu się nie sprzeciwić. Myślałam, że wreszcie posuwam się do przodu, a tak naprawdę zrobiłam dziesięć kroków wstecz. Wbrew temu, co insynuował, nie byłam na planszy sztywna jak robot. Potrafiłam się ruszać, na litość boską!
– A czy te dodatkowe lekcje tańca, balet i jazz są uwzględnione w jej nowym planie treningowym? – włączył się mój tata i dzięki Bogu, bo czułam, że zaraz wywali mi bezpiecznik. – Będzie trenować dwa razy dziennie, w sumie przez czterdzieści godzin w tygodniu?
Konstantin odwrócił się ponownie do mojego taty.
– Tak, ona będzie miała dwa dni wolne. To, co z nimi zrobi, zależy tylko od niej, ale kiedy tu przebywa, jest pod moim nadzorem i kontrolą World Cup, w tym także innych trenerów. Choć ja chciałbym postawić gimnastykę na pierwszym miejscu, szkoła jest jednak ważniejsza, więc opracowujemy uwzględniający ją grafik dla każdego z naszych podopiecznych. Kiedy taki powstanie, ona sama będzie musiała wziąć odpowiedzialność i się go trzymać. Zazwyczaj zaczynamy od porannego treningu, na którym pracujemy nad siłą i kondycjonowaniem, potem jest przerwa na szkołę, a po południu znów gimnastyka. Lekcje tańca będą się odbywać wymiennie z treningami gimnastycznymi. – Wziął wdech, a potem ciągnął: – Większość gimnastyków chodzi do szkoły państwowej, więc ich godziny zajęć są takie same. Kilka dziewcząt mieszka razem, żeby obniżyć koszty. Rozumiem, że wy wynajęliście dla niej mieszkanie?
Tata odkaszlnął.
– Zająłem się tym wcześniej i zaklepałem dla niej jedno z mieszkań na najwyższym piętrze w Cape Harbor. Ma dwie sypialnie i znajduje się po drugiej stronie miasta, na jednym z moich zamkniętych osiedli. Kupiłem też SUV-a, którym będzie mogła jeździć, kiedy będzie gotowa. Mamy z żoną taką zasadę, że dzieci nie mogą mieć prawa jazdy przed siedemnastką. Ana musi poczekać jeszcze kilka miesięcy. Jak wiesz, noszenie nazwiska Rossi nieuchronnie wiąże się z rozgłosem, więc muszę mieć pewność, że Ana jest bezpieczna. Wydaje się starsza, niż rzeczywiście jest, i ma głowę na karku w odróżnieniu od większości dziewcząt w jej wieku. Wiem, że będziesz w pobliżu, w razie gdyby coś się stało, ale i tak martwi mnie fakt, że będzie sama tak daleko. Zanim zgodziłem się na jej przeprowadzkę, przedsięwziąłem niezbędne środki ostrożności. Anie nie będzie niczego brakowało, a jeśli będzie czegoś potrzebować, dostanie to, żeby mogła się skupić na gimnastyce. Moja żona zadbała nawet o to, żeby dostarczano jej posiłki do mieszkania, i załatwiła prywatnego nauczyciela na miejscu.
Zdusiłam jęk zażenowania i przygryzłam wewnętrzną stronę wargi. Mój ojciec zawsze znalazł sposób, żeby wspomnieć o pieniądzach i o tym, jak dużo ich ma. To było naprawdę upokarzające i nienawidziłam pompatycznego tonu, którego używał niezależnie od tego, z kim rozmawiał. Czułam się zażenowana zwłaszcza tym, że pochwalił się nawet faktem, że zamówili dla mnie posiłki. Wiedział przecież, że jestem wystarczająco rozsądna, żeby podejmować mądre decyzje, w przeciwieństwie do mojego brata, który bez zahamowań korzystał z tego, co dawały mu nasze nazwisko i pieniądze.
Wpatrywałam się w Konstantina, próbując odczytać jego reakcję na pierdoły, nad którymi rozwodził się mój ojciec, ale jego twarz nic nie zdradzała. Jego pozbawione emocji spojrzenie – czyli faceci też mogli cierpieć na syndrom resting bitch face! – dorównywało temu, którym wyróżniała się moja matka. Zdusiłam chichot. To, jak samą swoją obecnością domagał się całej mojej uwagi, sprawiało, że serce obijało mi się o żebra. Dopóki nie otwierał ust, żeby zasugerować bzdurne lekcje baletu, nie mogłam nic poradzić na to, że mnie pociąga.
– No dobrze, Adrianno. Nie tylko twoi rodzice muszą złożyć podpisy, ale ty także.
Kolejny formularz? Może już wystarczy. Wyślijcie mnie do Chin, mają tam dobrych trenerów gimnastyki. Co z tego, że oszukują w kwestii wieku.
Konstantin wręczył mi plik kartek.
– Pierwszy jest kontrakt wiążący cię z klubem. Ty zobowiązujesz się w nim do tego, że będziesz ciężko trenować i dasz z siebie sto pięćdziesiąt procent oraz że nie odejdziesz, choć nie spodziewam się, żebyś miała to zrobić. Gdybyś jednak zdecydowała się odejść z World Cup przed upływem roku, twoi rodzice będą musieli zapłacić wysoką grzywnę, tak jak ma to miejsce w przypadku wszystkich twoich koleżanek z drużyny. Jak ty zapewne wiesz, do tego klubu niełatwo się dostać, stąd konieczność wprowadzenia takiego zapisu. Ten kontrakt jest odnawiany co roku.
Miałam właśnie przyłożyć długopis do kartki, żeby się podpisać, ale oczywiście mama musiała wtrącić swoje trzy grosze.
– Ano, to bardzo kosztowne przedsięwzięcie. Jestem pewna, że kosztuje więcej, niż większość rodziców byłaby gotowa wydać. Wiem, że jesteś odpowiedzialna, i ufam, że postępujesz słusznie, ale twój ojciec i ja bylibyśmy bardzo niezadowoleni, gdybyśmy do tego wszystkiego musieli ponieść jeszcze dodatkowy, zbędny koszt – ostrzegła, piorunując mnie wzrokiem. – Jesteś pewna, że chcesz podjąć takie zobowiązanie?
– Bardziej niż czegokolwiek na świecie – wymamrotałam pod nosem. Jeśli w ostatniej chwili chciała mnie sprawdzić, to mogła wyrzucić wszystkie swoje wątpliwości przez okno. Właśnie stanęłam twarzą w twarz ze swoim marzeniem i kilka dodatkowych dokumentów do podpisania nie mogło mnie powstrzymać.
– Powiesz coś? – Ton jej głosu dodał siły temu pytaniu. Nie miała pojęcia, ile to dla mnie znaczy ani jak bardzo byłam oddana gimnastyce.
– Ona to rozumie, Joy – odpowiedział za mnie tata, a potem posłał mi zadowolony uśmiech.
Z jakiegoś powodu moja matka nieustannie na mnie naciskała. To było niepokojące i naprawdę chciałam, żeby przestała i zamiast tego dodała mi otuchy. Tata rozumiał moje oddanie, bo był do mnie podobny. Kiedy znaleźliśmy coś, dla czego warto było przelewać krew i pot, nie było już odwrotu. Napędzała nas pasja.
– W porządku. Następny dokument to oświadczenie, że nie zwiążesz się z nikim, dopóki jesteś pod moim nadzorem i u mnie trenujesz – wyjaśnił Konstantin i wpatrując się we mnie, przesunął w moją stronę leżącą na biurku kartkę.
Chyba nie mówił poważnie. Nigdy nie słyszałam, żeby jakiś trener oczekiwał czegoś takiego.
– Ja wiem, że to może brzmieć niepoważnie, ale tak naprawdę to ważny dokument, który musisz podpisać. Nie chcę, żebyś ty straciła z oczu swój cel. Skończy się na tym, że będziesz opuszczać treningi i mnie wkurzać. To mogłoby zrujnować twoją karierę, a ja straciłbym tylko czas. Mój czas jest cenny. Liczę i zasługuję na twoją determinację i pełną koncentrację. Na treningach, a nie na kimś innym.
– Rozumiem.
Nabazgrałam swoje nazwisko bez czytania i przesunęłam kartkę w jego stronę. Konstantin spojrzał mi w oczy.
– Ty powinnaś zawsze najpierw przeczytać to, co podpisujesz – powiedział cicho. Wydawał się rozczarowany.
Zerknął w dół, na mój podpis, a jego oczy poruszały się, kiedy czytał.
– Tutaj jest napisane – powiedział, wskazując na kartkę – że ty będziesz pod moją opieką w czasie treningów. – Następnie Konstantin wręczył kartkę mojemu ojcu i stwierdził: – To jest właściwie ten sam dokument, który dałem twojej córce. Ponieważ ma szesnaście lat i będzie tu przebywać bez rodzica, World Cup zapewnia jej opiekę na czas treningów. Nie odpowiadamy jednak za nic, co ona zrobi po wyjściu z klubu, więc ani ja, ani World Cup nie możemy zostać pociągnięci do odpowiedzialności za jej czyny. Wszyscy gimnastycy, którzy u nas trenują i mieszkają tu sami, muszą podpisać taki dokument.
Tata przeczytał w milczeniu, a potem spojrzał na mnie i powiedział poważnie:
– Mam nadzieję, że rozumiesz, ile wiary i zaufania w tobie pokładamy. Liczymy, że okażesz się odpowiedzialna, młoda damo. To nie są żarty.
Skinęłam potakująco z szeroko otwartymi oczami.
– Doskonale to rozumiem, tato.
Tata podpisał umowę, a Konstantin zebrał wszystkie dokumenty w stosik, spiął je spinaczem i odłożył na bok. Skrzyżował ręce na piersiach, odchylił się na oparcie skórzanego fotela i spojrzał prosto na mnie.
– Moje metody treningowe są niekonwencjonalne, ciężkie i brutalne. Będą takie dni, kiedy ty nie będziesz w stanie znieść mojego widoku. To będzie intensywne i wyczerpujące doświadczenie. Ja nie jestem tu, żeby być twoim przyjacielem, ja nie jestem tu, żeby klepać cię po plecach, kiedy robi się trudno, ja nie jestem tu, żeby cię rozpieszczać. Jestem tu, żeby być twoim trenerem i pomóc ci wejść na wyższy poziom. Pochodzę z Rosji, która ma bodaj najsurowszych trenerów na świecie. Ja uczyłem się od najlepszych i tylko dlatego, że ty jesteś córką twojego ojca, nie będziesz traktowana łagodniej. Zapomnisz o wszystkim, czego nauczono cię w przeszłości, i nauczysz się tego od nowa ode mnie. Ja zapewnię ci wszystkie niezbędne środki, ale to od ciebie zależy, czy po nie sięgniesz i staniesz się gimnastyczką, jaką pragniesz być. Ty musisz mieć w sobie zapał i pasję, jeśli chcesz zajść daleko. Ja jestem tu tylko po to, żeby cię poprowadzić i pokazać ci, do czego ty jesteś zdolna. – Urwał na chwilę. – Teraz, Adrianno, masz ostatnią szansę, żeby wyjść. Ja mogę podrzeć te papiery, a wy wrócicie razem do domu.
Spojrzałam na Konstantina i uświadomiłam sobie dwie rzeczy: ja zostałam właśnie powalona na łopatki, a on nadużywał zaimków osobowych.
OKEJ, MOŻE RZECZYWIŚCIE miałam niewielką obsesję na punkcie tego, co wychodziło z jego ust. Nic nie mogłam na to poradzić. Jego akcent był cholernie seksowny.
Wpatrywałam się pewnie w Konstantina. Spojrzał mi w oczy. W kolejne zdanie przelałam całą pasję, zapał i miłość do gimnastyki, które płynęły w moich żyłach:
– Nie wyjdę.
Złośliwy uśmieszek, który przemknął po jego ustach, zaparł mi dech w piersiach.
– Cóż, czyli niezbędne formalności mamy za sobą. Jeśli wy chcecie, ja mogę was teraz oprowadzić po klubie.
Konstantin otworzył drzwi prowadzące do imponującej sali gimnastycznej. Poszliśmy za nim, uważnie przyglądając się każdemu centymetrowi kwadratowemu przestrzeni, która nas otaczała. Mój żołądek podskakiwał od adrenaliny krążącej w żyłach. Czułam się jak w pierwszym dniu szkoły. Nie doświadczyłam tego uczucia od jakiegoś czasu, bo w ubiegłym roku zaczęłam edukację domową, ale pamiętałam je, jakby to było wczoraj. Wszyscy nienawidzili pierwszego dnia.
Gimnastycy ćwiczący na najbliższym przyrządzie podnieśli głowy i zmierzyli nas wzrokiem od stóp do głów. Na mamie, kroczącej dumnie w szpilkach od Christiana Louboutina na ośmiocentymetrowych obcasach, nie zrobiło to najmniejszego wrażenia, a tata przechadzał się po sali, jakby był jej właścicielem. Obok nich stałam ja – w ciemnych dżinsowych szortach, rozkloszowanej koszulce z falbanką i sandałach – i wyglądałam na dokładnie tak rozluźnioną, jak się czułam.
Konstantin pokazał nam wszystkie zakątki klubu, w tym także pomieszczenia w głębi sali, których byłam taka ciekawa. Założyłam, że są przeznaczone do treningów siłowych, ale okazało się, że wykorzystuje się je do zajęć tanecznych oraz różnych technik rozciągania.
– Holly, uważaj przy zeskoku. Pamiętaj, że nawet najmniejszy krok oznacza potrącenie jednej dziesiątej punktu. Dziewczęta, poznajcie Adriannę. Jest na poziomie dziesiątym, ale chce wejść do Elity. Dołączy do waszej drużyny.
Podszedł do poręczy asymetrycznych i przedstawił mi dziewczyny.
– To jest Reagan. – Kiwnął głową w jej kierunku, zaplatając ramiona na piersi. – Jest seniorką i trenuje na poziomie Elity już od kilku lat. Jeśli masz jakieś pytania dotyczące tego, co się tu dzieje, jestem pewien, że chętnie ci pomoże. – Wskazując na inną dziewczynę, stwierdził: – To jest Holly. Trenuje w World Cup od dziecka, podobnie jak jej brat bliźniak.
– Ona będzie z nami trenować? – zakpiła Reagan.
– Tak właśnie powiedziałem – odparł sucho.
Paskudny grymas, który przebiegł przez ściągniętą twarz Reagan, rozpalił we mnie ogień. Trudno było się na nią nie gapić. Miała taką dramatyczną minę. To, że nie weszłam jeszcze na poziom Elity, nie oznaczało, że nie mogę z nimi trenować. Kluby na całym świecie miały łączone grupy, a większości gimnastyków obserwowanie ćwiczących kolegów z drużyny przynosiło wiele korzyści.
Widziałam już, że Reagan będzie stanowić problem. Żyjąc pośród bogaczy, szybko nauczyłam się dostrzegać, jacy ludzie są naprawdę. Nikt nie był tak wredny jak dobrze urodzeni, a ja dorastałam w otoczeniu mistrzów.
– Trenerze, dlaczego ona nie dołączy do grupy z poziomu dziesiątego?
Trenerze? Trenerze!
– Ty jesteś trenerem? Moim trenerem?
– Adrianno! – żachnęła się matka zawstydzona moim wybuchem.
– Tak było, kiedy ja ostatnio sprawdzałem. A za kogo ty mnie wzięłaś?
Dziewczyny z drużyny zachichotały. Fala gorąca przepłynęła przez moją klatkę piersiową i wypłynęła na policzki i uszy, kiedy dotarło do mnie, jak wybuchnęłam.
– Chcesz chyba powiedzieć, że nie wiedziałaś, Adrianno – stwierdziła mama, dolewając oliwy do ognia. Czyli teraz zwraca na mnie uwagę? Jak miło.
Uniosłam jedno ramię i powiedziałam szczerze:
– Jest ubrany jak na spotkanie biznesowe. To nie jest strój do taplania się w magnezji przez następne osiem godzin. Jak niby miałby pracować w tych ubraniach i eleganckich butach? Założyłam… – Urwałam, przygryzłam dolną wargę i się zgarbiłam. – Szczerze mówiąc, sama nie wiem, co założyłam. Myślałam po prostu, że jest właścicielem klubu, ale sam nie trenuje. Wielu właścicieli nie trenuje.
Rumieńce rozkwitły mi na policzkach, kiedy spojrzałam na mojego nowego trenera. Nieznaczny uśmiech, który mi rzucił, pasował do błysku w jego oczach. Nigdy wcześniej nie miałam młodego trenera, a tym bardziej kogoś tak atrakcyjnego jak Kova. Powiedzieć, że był onieśmielający, to nic nie powiedzieć. Jak, do cholery, miałam się skoncentrować, kiedy to on był trenerem, na litość boską?!
– A co do reszty z was, to ja decyduję, kto z kim trenuje, i na razie ona będzie z nami. – Kova odwrócił się i spojrzał na mnie znacząco. – Czy to będzie dla ciebie problem?
– Nie, ani trochę – skłamałam.
Jasne… To zdecydowanie będzie problem. Podobnie jak wtedy, kiedy twój ginekolog okazuje się zabójczo przystojny.
– To dobrze. Pójdziemy dokończyć zwiedzanie, żeby twoi rodzice mogli pomóc ci się zadomowić. Oczekuję cię tu w poniedziałek wcześnie rano.
Skinęłam głową i poszliśmy w kierunku męskiej drużyny, której członkowie byli zajęci szlifowaniem swoich umiejętności do perfekcji. Pomyślałam akurat, że gimnastyka nie mogłaby być trudniejsza, gdy moją uwagę przykuła brutalna siła, jakiej wymagało balansowanie na kółkach i jednoczesne ustabilizowanie ich w nieruchomej pozycji bez żadnych zbędnych ruchów. Byłam pod ogromnym wrażeniem tego, jak ramiona gimnastyków powoli poruszają się w bok, ustawiając prostopadle do ciała, a nogi prostują się i łączą w czasie wykonywania żelaznego krzyża. To, jak kontrolowali mięśnie górnej części ciała, było naprawdę zdumiewające i pewnie dlatego kobiety nie były w stanie wykonać tej figury.
– Panowie, to jest Adrianna Rossi. Jest na poziomie dziesiątym, ale będzie trenować razem z naszą drużyną seniorek.
Trener przedstawił mi trzech gimnastyków z drużyny seniorów. Mieli potężne, idealnie umięśnione ciała i ręce z uwidocznionymi żyłami. Ich ramiona były perfekcyjnie ukształtowane, a gładka, jedwabista skóra spływała po łagodnych krągłościach tkanek, w zachwycający sposób otulając ukryte pod spodem mięśnie. A najlepsze było to, że ich muskulatura była naturalnym efektem wielu lat treningów, a nie gównianym wytworem sterydów.
W ciałach gimnastyków płci męskiej było coś, co naprawdę na mnie działało. Miały w sobie jakąś niesamowitą moc i kontrolę. Piękno kryjące się na widoku.
Pomachałam na powitanie.
– Cześć – powiedziałam nieśmiało i odpowiedziało mi kilka grzecznych uśmiechów.
Spodenki do koszykówki zwisały im nisko na biodrach, a koszulki przykleiły się do spoconego od wysiłku ciała. Jeden z nich, miał chyba na imię Hayden, był bez koszulki i roztaczał wokół siebie urok przystojnego chłopaka z sąsiedztwa. Sześciopak na brzuchu, dołeczki w obu policzkach i idealnie proste, białe zęby. Miał wszystko, co trzeba. Mięśnie brzucha, pokryte teraz białym pyłem, miał tak twarde, że mógłby na nim kruszyć skały. Idealne V, na którego punkcie szalały wszystkie dziewczyny, wyraźnie rysowało się w dole jego brzucha, ostrym końcem wskazując w stronę krocza. Nie mogłam się powstrzymać przed przyglądaniem mu się z zachwytem. Ale najlepszą częścią jego ciała były zdecydowanie ramiona. Od szerokich barków po nadgarstki skóra w miodowym odcieniu promieniowała witalnością.
Wiedziałam, że moim celem jest trenowanie z najlepszymi, ale oni sprawiali, że skoncentrowanie się było o wiele trudniejsze niż zwykle. W moich rodzinnych stronach nie było takich okazów. A już na pewno nie w moim starym klubie. Przestrzeganie zakazu wiązania się z chłopakami nagle nie wydawało się już takie proste, jak na początku myślałam.
– Gimnastycy z męskiej i kobiecej drużyny seniorów zwykle trenują o tej samej porze wcześnie rano – powiedział trener.
Mój trener. Nadal nie mogłam pogodzić się z faktem, że to on był trenerem. I że moja niewyparzona buzia znów wpakowała mnie w kłopoty. Nigdy nie wiedziałam, kiedy się zamknąć.
– Potem oni mają przerwę na lunch albo jadą do szkoły, a w okolicy południa na trening przychodzą młodsi zawodnicy. Następnie seniorzy wracają i trenują jeszcze przez kilka godzin.
Konstantin poprowadził nas korytarzem z powrotem do lobby. Miał masywne, szerokie barki, elegancka koszula napinała się na plecach. Ubrania przylegały do jego ciała i widać było wyraźnie, że był kiedyś gimnastykiem, chociaż na pierwszy rzut oka wyglądał jak każdy inny facet w swobodnym biznesowym stroju.
Żartowałam. To było okropne kłamstwo. On zdecydowanie nie wyglądał jak każdy inny facet – inni faceci nie byli zbudowani tak jak on. Ciało żadnego gimnastyka nie mogło być uznane za zwyczajne. Konstantin odwrócił się, opuścił podbródek i rzucił nam zdecydowane spojrzenie.
– Skoro my już wszystko sobie wyjaśniliśmy, ja pozwolę sobie was zostawić. Moi gimnastycy mnie potrzebują – powiedział do rodziców, a potem zwrócił się do mnie: – Adrianno, miło było cię znów spotkać. Nie mogę się doczekać naszego pierwszego treningu, na którym dokonamy ewaluacji, żeby sprawdzić, do czego ty się nadajesz.
Szczęka opadła mi po raz tysięczny, od kiedy weszliśmy do World Cup. Miałam nadzieję, że to nie jest zapowiedź tego, co mnie czeka. Serce waliło mi jak młotem, fala gorąca zalała ramiona i byłam pewna, że moje ciśnienie ciągle rośnie. To musiał być jakiś pieprzony żart.
– Co masz na myśli, mówiąc o ewaluacji? Nadaję się do Elity. A biorąc pod uwagę mój wiek, musi to być Elita seniorów. Nie mogę być na żadnym innym poziomie. Mam zacząć program treningowy, żeby podejść do testów w tym sezonie. Dlatego właśnie tu jestem. – Musiałam trenować z Elitą, bo tak wynikało z zasad USA Gymnastics. To nie zależało od niego.
Uniósł brew, ponownie strofując mnie zielonymi oczami. Od kiedy przestąpiłam próg klubu, wpatrywał się we mnie tak często, że czułam się, jakbym musiała odszyfrowywać jego myśli za pośrednictwem oczu, bo on był zbyt leniwy, żeby otworzyć usta i powiedzieć wprost, o co mu chodzi.
– Dobrze wiem, jakie są wytyczne. Ale teraz to ja jestem twoim trenerem, więc to ja będę podejmował decyzje i to ja się zastanowię, do jakiego poziomu pasujesz oraz czego musisz się jeszcze nauczyć albo nad czym popracować – stwierdził. – Będziesz trenować z seniorkami i wykonywać swoje dotychczasowe układy, dopóki wraz z innymi trenerami nie dokonamy oceny. To my zdecydujemy, czy i kiedy ty możesz startować do Elity seniorów.
– Ana – odezwał się mój ojciec, domagając się mojej uwagi. Widział uczucia malujące się na mojej twarzy i wiedział, że jestem gotowa zakwestionować słowa Konstantina.
Zaciskając usta, zazgrzytałam zębami. Co on sobie myślał? Przecież nie mógł tak po prostu zmienić zasad, których przestrzegali wszyscy trenujący gimnastykę w Stanach Zjednoczonych, tylko dlatego, że tak mu się podobało. Program treningowy dla Elity był jedynym powodem, dla którego przeniosłam się do World Cup, i byłam gotowa zrobić wszystko, żeby z niego skorzystać.
Jeszcze nawet nie zaczęłam oficjalnie trenować, a nowy trener już mnie wkurzał.
PODCZAS KOLACJI jak zwykle panowała sztywna, napięta atmosfera. Matka wbijała oczy w mój talerz, przesuwając jedzenie po swoim, żeby sprawiać wrażenie, że coś je, chociaż niemal nie tknęła posiłku. Musiała dbać o swój wizerunek, a więc ja także. Kiedy była w pobliżu, podchodziłam do jedzenia szczególnie ostrożnie. Zwykle i tak dbałam o dietę ze względu na gimnastykę, ale ona sprawiała, że to wszystko było o wiele bardziej stresujące.
– Masz wszystko, czego potrzebujesz, Ano? – bardziej stwierdził, niż zapytał tata. Swojego steka popił szklaneczką bourbona. Przygotowywali się do powrotu do domu.
Na przestrzeni ostatnich kilku lat moi rodzice stopniowo luzowali krępujące mnie więzy, pozostawiając coraz mniej i mniej ograniczeń. Musiałam przestrzegać trzech zasad: żadnych aresztowań, żadnych narkotyków i żadnych powrotów do domu po godzinie policyjnej. Nadal byłam nastolatką, ale w Palm Bay było trochę jak w Hollywood – trzeba dorosnąć znacznie szybciej niż inni i radzić sobie samemu. Mojemu bratu przestrzeganie tych zasad nie zawsze przychodziło łatwo. W naszym świecie trzynastolatki zachowywały się jak osiemnastolatki. Rodzice byli ledwo obecni w życiu dzieci, ale za to sypali pieniędzmi jak z rękawa na wszystkie ich zachcianki. Stare zamożne rodziny i nowobogaccy. Śmietanka towarzyska i jej złota młodzież. Komuś patrzącemu z zewnątrz mogło się wydawać, że to spełnienie marzeń każdego nastolatka: pieniądze, sława i majątek. Ale wszystko ma swoją cenę.
– Tak.
– Gdybyś czegoś potrzebowała, skorzystaj ze swojego centuriona.
– Z czego? – zapytałam zdezorientowana.
– Z czarnej karty American Express. Dałem ci ją w zeszłym tygodniu.
Och. Nie wiedziałam, że ma jakąś specjalną nazwę.
– Tak zrobię.
– Chodź, Frank. Kierowca czeka. – Mama rozejrzała się dookoła nieobecnym wzrokiem.
Tata pochylił się, pocałował mnie w czubek głowy i powiedział:
– Informuj mnie o wszystkim na bieżąco, dobrze?
Skinęłam głową i uścisnęłam go z całej siły.
– Dzięki, tato.
– Nie ma za co, skarbie.
– Zachowuj się odpowiednio, Ano. Skup się na swoim celu – dodała mama.
Zacisnęłam szczękę. Miałam ochotę odparować: „Zawsze jestem skupiona na celu i odpowiednio się zachowuję”, ale tego nie zrobiłam.
– Dobrze, mamo.
– Dasz nam znać, kiedy będą twoje pierwsze zawody?
Poczułam oszołomienie i delikatny przebłysk nadziei.
– Chcesz przyjechać?
Wysunęła biodro i oparła na nim dłoń.
– Oczywiście, że tak.
To było dla mnie coś nowego. Mama nie była na moich zawodach od lat, i to bynajmniej nie z powodu braku starań z mojej strony.
– Wydajemy mnóstwo pieniędzy na to twoje absurdalne hobby. Nie każ nam tego żałować.
Opuściłam ramiona. Powinnam się była tego spodziewać.
– Dam wam znać, kiedy się dowiem.
Protekcjonalny ton, jakim mówiła o moim „absurdalnym hobby”, naprawdę łamał mi serce. Przez ułamek sekundy pomyślałam, że rzeczywiście chce przyjechać i zobaczyć, jak robię to, co kocham. Co za głupota z mojej strony, że coś takiego przyszło mi do głowy.
Ale potem zrobiła coś zaskakującego.
– Proszę, dbaj o siebie. Wiem, że jesteś samowystarczalna, ale ja, my nadal się o ciebie martwimy. – Pochyliła się i pocałowała mnie w policzek. Nie wiedziałam, jak zareagować. Czerpiąc z tego gestu odrobinę radości, zmusiłam się do łagodnego uśmiechu.
Mama się odsunęła, a ja dostrzegłam w jej oczach miłość, którą tak rzadko okazywała. Nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego ciągle tak po mnie jeździła. Nienawidziłam tego, ale i tak cieszyłam się tymi drobnymi przebłyskami jej uczuć. Była w końcu moją matką, a ja ją kochałam.
***
Kiedy przyszła niedziela, postanowiłam się rozpakować i urządzić tak szybko, jak to tylko możliwe. Nie zostało mi wiele do ogarnięcia, ponieważ mieszkanie zostało w pełni wyposażone przed naszym przyjazdem, ale chciałam, żeby wszystko było na swoim miejscu. Nie miałam ochoty miotać się w chaosie pomiędzy nierozpakowanymi kartonami i grzebać w nich w poszukiwaniu potrzebnych rzeczy. Byłam przyzwyczajona do porządku i potrzebowałam go w każdym aspekcie mojego życia. W poniedziałek miałam dostać harmonogram treningów i wiedziałam, że kiedy już je rozpocznę, nie będę miała na nic czasu. Obudziłam się wcześnie i zaczęłam opróżniać pudła. Znalazłam odpowiednie miejsca na ramki ze zdjęciami Avery i mnie, mojej rodziny i pięknych chwil w domu. Powiesiłam nawet kilka z moich najcenniejszych medali.
Moje zdenerwowanie rosło w miarę upływu czasu, z niepokojem czekałam na nadejście jutra. Nie mogłam się doczekać, aż zanurzę ręce w pojemniku z magnezją i poczuję odskocznię pod stopami przy wykonywaniu salta w tył na stole gimnastycznym. Chciałam się dowiedzieć więcej o koleżankach z drużyny i nawiązać z nimi więź.
Po południu zrobiłam sobie przerwę i wyjęłam gotowy posiłek dostarczony przez jedną z ulubionych firm cateringowych mojej mamy. Mój telefon zaczął dzwonić, a ja uśmiechnęłam się na widok imienia, które pojawiło się na wyświetlaczu.
– Cześć, kobieto!
– Cześć! – odpowiedziała Avery. – Jak leci? Już za tobą tęsknię.
– Ave… Od mojego wyjazdu nie minął nawet tydzień.
– Wiem – jęknęła. – Ale jesteś moją najlepszą przyjaciółką, a przeprowadziłaś się tysiąc kilometrów ode mnie!
Zaśmiałam się, słysząc w jej głosie przesadę.
– Zachowujesz się, jakbym przeniosła się do Chin. Nie jestem tysiąc kilometrów od ciebie. Nie przeprowadziłam się na drugi koniec świata. Jestem dosłownie trzy godziny drogi od domu. Maks.
– To prawda, ale z kim będę teraz gapić się na ludzi i plotkować na Ocean Boulevard? Potrzebuję mojej kumpeli.
Uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy na wspomnienie czasu spędzanego na dobrej zabawie z Avery. Ocean Boulevard był odpowiednikiem nowojorskiej Piątej Alei. Znajdowały się tam wszystkie topowe restauracje i butiki projektantów mody. Wysokie palmy rosły wzdłuż okolicznych ulic, a krzewy pokryte kwiatami w najżywszych kolorach, jakie w życiu widziałam, porastały budynki oświetlone jasnym światłem słońca. Ocean Boulevard był malowniczym, uroczym zakątkiem.
Avery i ja przyjaźniłyśmy się od dziecka. Nasi rodzice byli ze sobą niezwykle blisko – jej ojciec był jednym z partnerów w Rossi Enterprises – więc byłyśmy właściwie nierozłączne. Rozstanie z nią było trudniejsze, niż się spodziewałam. Wiedziałam, że nasi rodzice nie mrugnęliby okiem, gdybyśmy chciały wpaść do siebie z krótką wizytą, ale nie o to chodziło. Zostawiłam za sobą jedyną, prawdziwą, najlepszą przyjaciółkę. Była siostrą, której nie miałam. Moją powierniczką i kołem ratunkowym.
– Przestań dramatyzować. To akurat możemy robić przez telefon. No i będę przyjeżdżać do domu na święta i inne takie.
– Niech ci będzie. Co teraz robisz?
– Wypakowuję posiłki, które zamówiła dla mnie kochająca matka – powiedziałam sarkastycznie. Po tych wszystkich latach Avery wiedziała, że moja mama uwielbia zarządzanie w skali mikro i skupia się na konkretnych aspektach mojego życia. – Połowę tych rzeczy widzę pierwszy raz w życiu.
– Chyba żartujesz. Jest trzy godziny drogi od ciebie, a i tak cię kontroluje?
– Jasne, że tak. Załatwiła dla mnie dietetyczny catering z dostawą do domu. Taki sam, z jakiego korzysta twoja mama. To naturalne, starannie przygotowane posiłki. Chociaż jakoś nigdy nie miałam czasu na to, żeby rzeczywiście przyjrzeć się jedzeniu, a ty?
– Nigdy. Ale też nigdy nie jadłam tego szajsu.