Dismount. Na krawędzi. Tom 5 - Lucia Franco - ebook
NOWOŚĆ

Dismount. Na krawędzi. Tom 5 ebook

Franco Lucia

4,5

12 osób interesuje się tą książką

Opis

Czas na finał! Czy ich uczucie pokona ostatnią przeszkodę?

Adrianna i Kova pozwolili, by namiętność przejęła nad nimi władzę. Każda rana, którą zadał im los, stała się blizną przypominającą o bolesnych doświadczeniach. Teraz, gdy ojciec Adrianny poznał ich sekret, wiedzą, że będą musieli zapłacić za swoje czyny.

Rozdarta między uczuciem a pasją Adrianna jest zmuszona samotnie stawić czoła najpoważniejszemu wyzwaniu w swojej gimnastycznej karierze. Udręczony Kova, który zrobiłby dla niej wszystko, nie ma innego wyboru, jak tylko odejść.

Adrianna i Kova przetrwali oszustwo i zdradę. Teraz muszą zmierzyć się z największym wrogiem. Jest nim czas. Pozostała im tylko jedna przeszkoda do pokonania, a zegar bezlitośnie odmierza sekundę za sekundą. Adrianna wkrótce zda sobie sprawę, że życie to coś więcej niż olimpijski sen. Ale aby uratować uczucie, które łączy ją z Kovą, najpierw będzie musiała ocalić samą siebie.

Dismount Lucii Franco stanowi piątą (i finałową!) część serii Na krawędzi.

Ta historia jest naprawdę HOT. Sugerowany wiek: 18+

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 527

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (41 ocen)
30
6
3
1
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
aleksandrawitaszek

Nie oderwiesz się od lektury

Tak trudno jest pożegnać się z tą serią 🥹 piękna choć bolesna finałowa część serii
10
izunia08111986

Nie oderwiesz się od lektury

Ja lubie ta serie..nie moglam sie doczekac ostatniego tomu...istny rollercoaster emoji...polecam
10
gretia

Nie oderwiesz się od lektury

Ogromny wachlarz emocji towarzyszył mi podczas czytania tych pięciu tomów. ..złość, smutek,miłość i radość ciągle się przeplatały .. w końcu cudowne zakonczenie po takich przejściach ... napewno za tęsknię nie raz za Adrianna i Kovą❤❤
10
Natalia16W

Nie oderwiesz się od lektury

Rewelacyjne zakończenie serii!
10
Anitka170

Nie oderwiesz się od lektury

Nie ukrywam, że bardzo czekałam na dalsze losy bohaterów, jednak bałam się rozstania z nimi i tego, co tu zastanę. Emocjonalnie związałam się z nimi i przeżywałam wszystko równie mocno. Jak tylko zaczęłam czytać, tak przepadłam totalnie. Dwa popołudnia wystarczyły, by dać się całkowicie pochłonąć historii trenera i jego gimnastyczki. Nie mogę uwierzyć, że to już koniec tej historii. Zdążyłam się przyzwyczaić do bohaterów i już trochę za nimi tęsknię, jednak nic straconego zawsze mogę do nich wrócić. A Ty czytelniku daj się porwać miłości, która nie miała prawa się wydarzyć, a jednak się narodziła i zostawiła po sobie ślad.
00

Popularność




OSTRZEŻENIE

Książka jest przeznaczona wyłącznie dla osób powyżej 18. roku życia.

TYTUŁ ORYGINAŁU:

Dismount

Off-Balance #5

Redaktorka prowadząca: Marta Budnik

Wydawczyni: Maria Mazurowska

Redakcja: Justyna Yiğitler

Korekta: Katarzyna Kusojć

Projekt okładki: Ewa Popławska

Zdjęcie na okładce: © stockphoto-graf / Stock.Adobe.com

Copyright © 2022 Dismount by Lucia Franco

Published by arrangement of Lucia Franco and Book/Lab Literary Agency, Poland.

Copyright © 2024 for the Polish edition by Papierowe Serca an imprint of Wydawnictwo Kobiece Agnieszka Stankiewicz-Kierus sp.k.

Copyright © for the Polish translation by Ewelina Gałdecka, 2024

Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.

Wydanie I

Białystok 2024

ISBN 978-83-8371-415-8

Grupa Wydawnictwo Kobiece | www.WydawnictwoKobiece.pl

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Błaszczyk

Wszystkim Czytelniczkom serii Na krawędzi, które były ze mną na dobre i na złe, nie zrezygnowały z tej historii i błagały o więcej…

Dziękuję!

Ostatni tom dedykuję właśnie Wam.

Droga Czytelniczko!

Seria Na krawędzi stanowi całość. Tomy należy czytać po kolei, żeby prześledzić historię bohaterów od początku do końca. Jest ona całkowicie fikcyjna i nie wydarzyła się naprawdę.

Pięć tomów serii opowiada o romansie gimnastyczki i jej trenera, których dzieli znaczna różnica wieku. Jeśli uznajesz ten temat za problematyczny, nie jest to lektura dla Ciebie.

Gimnastyka to sport wymagający wielu godzin bliskiego kontaktu fizycznego z trenerem. Moim celem było skupienie się na jego pięknie, pokazanie emocjonalnych aspektów wyrzeczeń, których wymaga od sportowców, oraz tego, jak dwoje ludzi może wspólnie przekraczać granice i razem się rozwijać.

Ta opowieść Cię poruszy, zmusi do zadania sobie wielu pytań i wyjścia ze strefy komfortu.

Seria Na krawędzi jest przeznaczona dla czytelniczek, które ukończyły osiemnaście lat. Przedstawiona tu historia nie jest odpowiednia dla wszystkich.

Lucia

Słowniczek

Amanar – odmiana skoku jurczenko; gimnastyczka wykonuje rundak na odskocznię, przerzut w tył na stół gimnastyczny, a następnie salto w tył w pozycji wyprostowanej i jednocześnie dwie i pół śruby.

Chwyt odwrócony/wykręcony – chwyt drążka podobny do nachwytu, ale z dłońmi odwróconymi na zewnątrz o 180°. Kciuki i palce dłoni skierowane są na zewnątrz.

Dwuchwyt – chwyt drążka oburącz, w którym jedna dłoń chwyta drążek nachwytem, a druga podchwytem.

Elita – najwyższy poziom gimnastyczny w USA.

Full-in – podwójne salto w tył ze śrubą wykonywaną już w czasie pierwszego obrotu salta. Może być wykonywane w pozycji kucznej, łamanej lub wyprostowanej i pojawia się zarówno w gimnastyce kobiecej, jak i męskiej.

Gigant, kołowrót olbrzymi – ewolucja wykonywana na poręczach asymetrycznych; obrót o 360° wokół drążka z całkowicie wyprostowaną sylwetką.

Hop Full – gigant, w czasie którego gimnastyczka w staniu na rękach wykonuje podskok z obrotem o 360° stopni wokół własnej osi.

Jaeger – element wykonywany na poręczach asymetrycznych. Gimnastyczka wykonuje kołowrót olbrzymi, puszcza żerdź, wykonuje salto w przód i ponownie łapie tę samą żerdź. Może być wykonywany w pozycji rozkrocznej, łamanej i wyprostowanej, zdarza się także w pozycji kucznej.

Jurczenko – rundak na odskocznię, przerzut w tył na stół gimnastyczny i zeskok saltem ze stołu. W czasie wykonywania salta gimnastyk może jednocześnie wykonać śrubę.

Kołowrót nastopowy – obrót wokół żerdzi w pozycji łamanej, w czasie którego stopy opierają się o żerdź.

Kołowrót w podporze – element wykonywany na drążku lub poręczach asymetrycznych. Ciało obraca się wokół żerdzi bez dotykania jej. Obrót może być wykonywany w przód lub w tył.

Kop piętami, dynamiczna praca piętami – mocny wyrzut pięt w górę i do przodu przy wykonywaniu przerzutu na stole gimnastycznym lub planszy. Dzięki temu ciało obraca się z większą mocą, co przekłada się na siłę naskoku i odbicia.

Odwrócony krzyż – wykonywany przez mężczyzn na kółkach, żelazny krzyż w pozycji głową w dół.

Overshoot – przeskok zamachem z górnej żerdzi na dolną z półobrotem do stania na rękach.

Piruet – termin używany w gimnastyce i tańcu w odniesieniu do obrotu wokół osi podłużnej ciała. Określa się nim także obrót w staniu na rękach na poręczach asymetrycznych.

Podchwyt – chwyt drążka dłońmi od dołu. Dłonie skierowane są do ćwiczącego, a kciuki na zewnątrz i obejmują drążek z przeciwnej strony do pozostałych palców.

Potrącenie – punkty odejmowane od wyniku gimnastyczki za popełnione błędy. Wartość większości potrąceń jest z góry okreś­lona, na przykład 0,5 punktu za upadek z przyrządu albo 0,1 punktu za wyjście poza planszę.

Pozycja kuczna – nogi ugięte w stawach biodrowych i kolanowych, kolana przyciągnięte do klatki piersiowej, ciało zgięte w talii.

Pozycja łamana – ciało zgięte w przód w talii z wyprostowanymi nogami tworzy kształt litery L.

Pozycja wyprostowana – pozycja, w której całe ciało jest wyciągnięte i tworzy linię prostą.

Proste linie – idealne linie ciała.

Przerzut – przerzucenie ciężaru ciała przez oparcie go na rękach i mocne odepchnięcie się ramionami. Może być wykonywany w przód lub w tył, zwykle jako element łączący. Jest wykonywany na planszy, stole gimnastycznym i równoważni.

Puszczenie – oderwanie rąk od poręczy, żeby wykonać jakiś element gimnastyczny w locie, po czym ponownie jej chwycenie.

Relevé – termin z dziedziny tańca używany także często w gimnastyce. Pozycja stojąca, w której gimnastyczka unosi się na palcach z wyprostowanymi nogami.

Rundak – ewolucja przypominająca gwiazdę; po odbiciu z jednej nogi następuje dynamiczny przerzut nóg z jednoczesnym obrotem o 90°, a następnie lądowanie na dwóch złączonych nogach jednocześnie. Stosowany jako nabieg w wielu układach wykonywanych na stole gimnastycznym, równoważni i planszy.

Salto – element gimnastyczny polegający na przerzucie stóp nad głową w czasie obrotu w powietrzu wokół poprzecznej osi ciała.

Sekwencja – dwa lub więcej elementów wykonywanych razem i tworzących wspólnie odrębny element.

Skleić – wylądować i pozostać w pozycji stojącej bez dodatkowego kroku. Właściwa pozycja przy lądowaniu to ugięte nogi, ramiona powyżej bioder i ręce wyciągnięte w przód.

Stalder/sztalder – element wykonywany na poręczach asymetrycznych i drążku. Zaczyna się w staniu na rękach, z którego gimnastyczka opada w dół i składa się w taki sposób, że okrąża żerdź tyłem do niej, prowadząc nogi wyprostowane pomiędzy rękoma albo w pozycji rozkrocznej po ich zewnętrznej stronie.

Straddle back – element gimnastyczny wykonywany na poręczach asymetrycznych. Gimnastyczka przez zamach w tył opada w pozycji rozkrocznej z górnej żerdzi na dolną, lądując na niej w staniu na rękach.

Szaposznikowa – kołowrót w podporze na dolnej żerdzi i przelot tyłem na górną żerdź.

Śruba – obrót wokół osi podłużnej ciała wyznaczonej przez kręgosłup. Wykonywana jest na wszystkich przyrządach.

Tsavdaridou – element wykonywany na równoważni, składają się na niego rundak, przerzut w tył ze śrubą i opadnięcie na równoważnię do siadu okrocznego.

Wielobój – kategoria gimnastyczna, w której gimnastyczka startuje na wszystkich czterech przyrządach. Zwyciężczynią wieloboju na danej imprezie zostaje osoba, której łączny wynik jest najwyższy.

Wprawka – ćwiczenie, które pełni rolę symulacji konkretnego elementu lub kombinacji elementów, pozwalając na zapoznanie się z nimi bez podejmowania ryzyka rzeczywistego wykonywania ich od razu.

Wspieranie wychwytem – najczęściej stosowany rodzaj wyskoku na poręcze asymetryczne. Gimnastyczka robi zamach nogami w przód, przyciąga stopy do żerdzi, a następnie podciąga się w górę do podporu przodem, opierając biodra o żerdź.

Wychwyt-stanie, wspieranie wychwytem i domach do stania na rękach – odepchnięcie bioder od drążka i uniesienie ciała do wyprostu ramion i stania na rękach.

Wykonanie – na ocenę za wykonanie układu gimnastycznego (tzw. ocena E) wpływają forma, styl i technika wykonania poszczególnych elementów. Do błędów wykonania zaliczamy na przykład ugięte kolana, nieobciągnięte palce u stóp, wygiętą albo zbyt luźną sylwetkę.

Wyskok Hechta – rodzaj wyskoku na poręcze; gimnastyczka odbija się od odskoczni, wyprostowanymi rękami odpycha się od niższej żerdzi i chwyta żerdź górną.

Zamach kopem – wykonywany na poręczach z wahania w zwisie energiczny zamach w przód, w kierunku sufitu. Pozwala on gimnastyczce nabrać pędu niezbędnego do wykonania giganta lub elementu z lotem.

Zerwane odciski – pojawiają się, kiedy gimnastycy trenują na poręczach lub kółkach tak intensywnie, że zrywają sobie z dłoni kawałek skóry. Uraz ten wygląda tak samo jak w przypadku pękniętego pęcherza.

Zeskok – ostatni element programu gimnastycznego, w większości konkurencji oznacza sposób opuszczenia przyrządu.

Zetka do głowy – element wykonywany na planszy i równoważni; skok szpagatowy ze zmianą nogi, w którym tylna noga nosi się w górę tak, by dotknąć głowy.

Żelazny krzyż – element wykonywany przez mężczyzn na kółkach. Gimnastyk chwyta kółka w podporze rozpiętym, wyciągając na boki wyprostowane ręce, które tworzą z jego ciałem kąt prosty.

Rozdział 1

NA PRZEMIAN ODZYSKIWAŁAM PRZYTOMNOŚĆ I JĄ TRACIŁAM, myśli miałam zamglone, skotłowane. Nabrałam powietrza i poczułam ostry zapach chemikaliów, jakby mieszankę środków antyseptycznych i czegoś metalicznego. Próbowałam poruszyć palcami, ale efektem było jedynie niezgrabne szarpnięcie. Skóra pulsowała od czubka głowy po końce palców u stóp. Całe moje ciało było sztywne i nabrzmiałe, jakby zatrzymało w sobie litry wody.

Chciałam otworzyć oczy, ale powieki miałam ciężkie, niemal bezwładne z wyczerpania. Wzięłam kolejny wdech, tym razem płytszy. Brwi mi zadrżały. Nie wiedziałam, gdzie jestem, ale na pewno nie było to moje mieszkanie.

Gdzieś pod skórą czułam alarmujące wibracje, jakby wewnętrzny niepokój próbował mnie obudzić, ale… Boże… Byłam taka zmęczona. Ciepło otaczało mnie niczym przytulny kokon z miękkiego koca. Ciemność nawoływała, rozkładając szeroko ramiona, a ja chętnie podążyłam w jej objęcia i pogrążyłam się w tym zachwycającym stanie, w którym moje ciało nie czuło bólu, a serce nie wydawało się rozpadać na tysiąc kawałków. Nie czułam nic. Dryfowałam w chmurach. Uwolniłam się od smutku.

Czułam już tylko jedno: wolność.

– Adrianno, słyszysz mnie? – nawoływał jakiś nieznany głos, któremu towarzyszyło głośne pikanie.

Moje nerki musiały zawieść, to była pierwsza sensowna myśl, która przebiegła mi przez głowę. Zniknęła jednak równie szybko, jak się pojawiła. Byłam zbyt senna, żeby się poruszyć, żeby otworzyć oczy. Żeby się przejąć.

– Adrianno…

Nie odpowiedziałam. Przez krótką chwilę zastanawiałam się, czy w ogóle byłabym w stanie. Wygodniej umościłam się pod kocykiem spokoju, ulegając jego kuszącemu czarowi. Chciałam tylko znów pogrążyć się we śnie.

– Adrianno, wiesz, gdzie jesteś?

Pytanie wydawało się dobiegać z bardzo, bardzo daleka. Chciałam wyjść mu na spotkanie, ale jedyne, co udało mi się z siebie wydobyć, to ciężki, wyczerpany oddech.

***

– Adrianno!

Poruszyłam się. Tym razem głos rozległ się bliżej. Moje powieki zatrzepotały, kiedy z trudem usiłowałam je podnieść zaciekawiona poruszeniem, które wokół siebie wyczułam. Co się stało? Mój oddech zrobił się ciężki i znów rozległo się to irytujące pikanie. Im mocniej starałam się zmusić do obudzenia, tym bardziej się nasilało.

– Może jeszcze nie być gotowa, żeby się obudzić – stwierdził kolejny nieznajomy głos. – Doznała wstrząsu i obrażeń wewnętrznych. Potrzebuje czasu. Musi odpoczywać.

Ktoś trzymał mnie za rękę. Próbowałam poruszyć palcami, żeby dać znać, że nic mi nie jest, ale się nie udało. Żadnej reakcji. Odczekałam chwilę i spróbowałam ponownie. Chciałam zmusić je do poruszenia, drgnięcia, czegokolwiek. Chciałam zasygnalizować, że tu jestem. Że wszystko jest w porządku. Ale i tym razem bez efektu.

Wypuściłam powietrze spomiędzy wysuszonych warg. Moje powieki wydawały się takie ciepłe, jakbym miała gorączkę. To był wyraźny sygnał, że jestem chora. Przełknęłam gęstą ślinę, paliło mnie w gardle. Zbyt zmęczona, żeby oprzeć się pokusie snu, byłam już gotowa ponownie odpłynąć w jego objęcia, kiedy strumień światła uderzył prosto w moje oko. Od jego blasku natychmiast rozbolała mnie głowa. Jęknęłam cicho.

– Adrianno, podążaj za moim głosem.

Właściwie wcale nie miałam na to ochoty. Całkowite unieruchomienie mi nie przeszkadzało. Wyczerpanie było zbyt obezwładniające, ciepło zbyt kuszące. Chciałam tylko ponownie pogrążyć się we śnie, ukryć pod jego ochronną warstwą, z dala od trosk tego świata.

Wydałam z siebie zmęczony oddech i pozwoliłam sobie ponownie zanurzyć się pod powierzchnię.

***

Ktoś płakał. Szlochanie było ciche, stłumione, jakby osoba, która je z siebie wydawała, cierpiała, ale nie chciała zostać usłyszana.

Coś było nie tak.

Mocno zacisnęłam powieki, próbując wymyślić, gdzie właściwie jestem. Chłonęłam otaczające mnie dźwięki, zduszone głosy, zapach środków antyseptycznych. Ale byłam zbyt zdezorientowana, żeby rozwiązać tę zagadkę.

Moją pierwszą myślą było, żeby się nie ruszać. Takie podejście zaszczepiono mi w głowie, od kiedy zaczęłam trenować gimnastykę. Jeśli doznałam kontuzji, poruszając się, mogłam pogorszyć własny stan, zwłaszcza że w tej chwili nic nie czułam.

Zaczęłam więc powoli i ostrożnie, skupiając się najpierw na stopach, ale znów rozległo się alarmujące pikanie. W moim gardle zawibrował jęk. Udało mi się podwinąć palce u stóp, ale jedynie odrobinę, bo były zbyt sztywne. Poruszyły się jednak, więc spróbowałam to samo zrobić z palcami u rąk. W końcu i tutaj odniosłam sukces.

Moją uwagę przykuło ciche pociągnięcie nosem. Na chwilę zastygłam w bezruchu. Zmarszczyłam czoło, ponownie chłonąc dziwnie znajomy zapach. Nagle mnie olśniło. Byłam w gabinecie lekarskim.

Skąd się tu wzięłam? Przecież nie miałam umówionej wizyty.

Wzięłam głęboki wdech, który uwiązł mi w piersi, kiedy poczułam ukłucie. Zorientowałam się, że oddycham inaczej niż zwykle, jakbym została potrącona przez ciężarówkę. Mozolnie zaczerpywałam powietrza i wypychałam je z płuc, jakby to była niewdzięczna praca. Moje nozdrza się rozdęły. Poczułam na nosie powiew zimnego powietrza. Rękę miałam ciężką i bezwładną. Z trudem sięgnęłam do twarzy i zaczęłam na ślepo badać ją dotykiem. Do skóry miałam przyklejoną plastikową rurkę prowadzącą do nosa. Byłam pod tlenem. Zamarłam.

Moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Otworzyłam oczy, które okazały się strasznie przesuszone, i zmrużyłam powieki, próbując przyjrzeć się otoczeniu. Przelotnie spojrzałam po sobie, a potem powiodłam wzrokiem dookoła. Wszystko było rozmazane, ale udało mi się dostrzec niewyraźne zarysy.

Jakieś rury łączyły moje ciało z urządzeniami, których przeznaczenia nie potrafiłam odszyfrować. Znów usłyszałam szloch. Spojrzałam w kierunku, z którego dobiegał, i zobaczyłam siedzącą przy łóżku kobietę. Głowę miała opuszczoną. Siedziała sama. Płakała. Ścisnęło mnie w sercu i głupie pikanie przyśpieszyło. Wszystkie wspomnienia nagle zwaliły się na mnie niczym lawina.

Kova.

Ciąża.

Tata.

Bójka.

Krew… Tyle krwi.

Nie byłam w gabinecie lekarza. Byłam w szpitalu.

Ostatnie, co pamiętałam, to jak lecę przez własny salon. Wylądowałam na stoliku kawowym, a potem, pociągając za sobą wszystko, co na nim stało, zwaliłam się na podłogę. Mój świat pogrążył się w czerni.

Zmarszczyłam brwi. Jak przez mgłę przypominałam sobie kawałki roztrzaskanego szkła. Pokaleczyłam się?

Przez głowę przemknęło mi wspomnienie, w którym leżę w kałuży krwi. Z ust wyrwało mi się głośne westchnienie. Panika popłynęła żyłami niczym rwący strumień. Krew. Czy coś mi się stało, bo wtrąciłam się w bójkę taty i Kovy?

A może chodziło o dziecko?

Rozejrzałam się dookoła zdezorientowana. W głowie miałam mętlik, wzrok nadal był nieostry, ale w końcu rozpoznałam siedzącą w rogu pokoju kobietę.

– Sophia? – powiedziałam, próbując usiąść.

Łzy napłynęły mi do oczu, żółć podeszła do gardła. Otworzyłam szeroko oczy z przerażenia. Poczułam się, jakby poraził mnie prąd. Spojrzałam w dół i zorientowałam się, że prawą rękę mam na temblaku. Co mi się, do cholery, stało?

W głowie rozbłysło mi kolejne wspomnienie. Wściekły tata wykręcający mi rękę. Czy była złamana?

Ostre ukłucie bólu przeszyło moją pierś, zakryłam usta wolną dłonią. Sophia od razu zareagowała, jakby dobrze wiedziała, co zaraz się wydarzy. Poderwała się z krzesła, chwyciła za śmietnik i podstawiła mi go pod twarz. W samą porę.

Po kilku żenujących, wypełnionych torsjami chwilach, wyniosła go do łazienki, i wróciła z plastikowym kubkiem napełnionym wodą.

– Dziękuję – powiedziałam, kiedy mi go podała. Kurde. Paliło mnie w gardle.

Nasze spojrzenia się spotkały. Zielone oczy, którymi się we mnie wpatrywała, były przekrwione, spojrzenie przepełnione jednocześnie ulgą i przerażeniem. Nie miałam pojęcia, co – ani ile – wiedziała, ale wydawała się tak smutna, że i mnie zrobiło się przykro.

Odwróciłam wzrok i spojrzałam w dół. Po wierzchu zdrowej ręki biegła przyklejona do niej plastikowa rurka kroplówki. Wnętrze łokcia było zasinione od zastrzyków, których przyjmowania sobie nie przypominałam.

Kątem oka zauważyłam, że Sophia wykonuje krok.

– Poczekaj – wydusiłam, a ona się zatrzymała. Miałam przeczucie, że zamierzała pójść po tatę. Nie byłam na to gotowa.

– Coś jest nie tak?

Potrząsnęłam głową. Ból był tak dokuczliwy, że niemal uniemożliwiał mi mówienie. Nie miałam gipsu, więc ręka nie mogła być złamana. Modliłam się jednak, żeby tata poważnie jej nie uszkodził.

– Jak tu trafiłam? – zapytałam. Nadal drapało mnie w gardle. Może powinnam była raczej zapytać, kiedy tu trafiłam.

Pociągnęłam niewielki łyk wody i oddałam jej kubek. Nie chciałam ponownie zwymiotować. Sophia postawiła go na tacy zamontowanej w nogach łóżka. Zmarszczyła brwi.

– Nie pamiętasz?

Zamrugałam.

– Pamiętam, jak tata… – Zawahałam się. Zacisnęła usta, rzucając mi pełne współczucia spojrzenie.

– Jak twój tata bił się z Konstantinem?

Przygryzłam dolną wargę. Odwracając wzrok, lekko skinęłam głową.

– Jak długo tu jestem?

– Dwa dni.

Moje brwi wystrzeliły w górę. Znów na nią spojrzałam.

– Dwa dni? – powtórzyłam z niedowierzeniem. – Jak to?

Sophia zrobiła niewielki krok w moim kierunku. Niespokojnie poruszyła palcami. Moją uwagę przykuł oskubany lakier na jej paznokciach. Widziałam wyraźnie, że stara się zachować ostrożność. Przypływ lęku sprawił, że moje ręce pokryły się gęsią skórką. Im bardziej narastał we mnie niepokój, tym szybciej pikało urządzenie.

Przespałam dwa dni. Całe dwa dni.

– Myślę, że powinnam pójść po twojego tatę, żebyście mogli porozmawiać.

– Poczekaj. Dlaczego tu jesteś?

Spięła się, a mnie zalało poczucie winy z powodu niefortunnego doboru słów. Nie chciałam powiedzieć tego na głos i sprawić jej przykrości, ale nie byłam w stanie zrozumieć, co się dzieje.

Gdzie jest Kova?

– Przepraszam. Nie miałam na myśli nic złego – zapewniłam. – Po prostu mam mętlik w głowie.

– Nie wątpię – odparła. Spojrzałam na nią w oczekiwaniu na odpowiedź. – Twój ojciec i ja… cóż… widzieliśmy się wcześniej tamtego dnia. – Jej głos był cichy, delikatny. – Zadzwonił do mnie, kiedy zabrała cię karetka. Spotkałam się z nim tutaj i zostałam do teraz.

Mocniej zmarszczyłam brwi.

– Byłaś nieprzytomna. Krwawiłaś. Frank nie wiedział, czy uderzyłaś się w głowę, skąd w ogóle wzięła się ta krew. Powiedział, że próbował cię ocucić, ale bez skutku… – Urwała, zbyt poruszona, żeby dokończyć zdanie. – Cóż… Resztę historii znasz.

Jej słowa na nowo rozbrzmiały mi w głowie. Klatka piersiowa unosiła się wyżej, szybciej. Mój tata nie wiedział, skąd się wzięła krew?

Spojrzałam na swoje ręce. W kilku miejscach otaczały je białe bandaże. Widziałam je także pod temblakiem. Opatrunki musiały pokrywać skaleczenia, do których doszło, kiedy roztrzaskałam szklany blat i pociągnęłam za sobą stojące na nim dekoracje. Pamiętałam, że uderzyłam się w głowę. Pamiętałam, że czułam, jak rozlewa się wokół mnie kałuża ciepłej krwi. Wtedy założyłam, że to efekt pokaleczenia szklanymi odłamkami. Ale teraz nie byłam już taka pewna. Krwi było zbyt dużo…

Łzy napłynęły mi do oczu, podbródek zadrżał. Zacisnęłam palce na wykrochmalonej, białej pościeli. Trzęsąc się na całym ciele, walczyłam sama ze sobą. Nie chciałam zerwać z siebie przykrycia i zobaczyć krwi. Gdybym to zrobiła, potwierdziłby się mój najgorszy koszmar, a ja poznałabym prawdę o tym, co spowodowało krwawienie.

Sophia podeszła do mnie i położyła dłoń na mojej. Z trudem przełknęłam ślinę i podniosłam na nią wzrok. W jej oczach malowało się niezdecydowanie i jednocześnie przeświadczenie, że nie tego dla mnie chce. Czułam, że pragnie mi pomóc, ale waha się, bo nie wie, jak to zrobić. Jaką rolę ma odegrać w moim życiu.

Mój oddech stał się nierówny. Mocniej zacisnęłam dłonie na pościeli. Nie musiałam pytać, a ona nie musiała odpowiadać. Jej obecność jasno świadczyła, że tata powiedział jej o wszystkim. Moja pierś nabrzmiała od gwałtownych emocji, kiedy spojrzenie w oczy biologicznej matki potwierdziło moje najgorsze obawy. Jej twarz stężała.

Kiedy dotarła do mnie prawda, po policzkach popłynęły mi strumienie łez. Wzrok Sophii wypełniło współczucie. Chciałam, żeby mnie przytuliła, żeby powiedziała mi, że wszystko będzie dobrze. Nie powinnam mieć takiego poczucia straty, nie powinnam być taka smutna, skoro stało się to, czego właściwie sama chciałam.

A jednak miałam. I byłam.

Poroniłam. Straciłam dziecko.

Nie potrzebowałam potwierdzenia. Czułam to.

Zamknęłam oczy i położyłam dłoń na brzuchu, próbując coś wyczuć – jakiś sygnał, że się mylę, że to tylko przypływ paranoi. Nie znalazłam nic. Ale czy w ogóle czułam coś wcześniej?

Nie chciałam odpowiadać na to pytanie.

Choć nie planowałam dziecka, dopóki nie poszłam do kliniki i nie poddałam się zabiegowi, decyzja jeszcze nie zapadła, ciągle jeszcze sama mogłam ją podjąć. Mogłam zatrzymać dziecko albo pożegnać się z nim, kiedy będę na to gotowa. Decyzja należała do mnie. I do Kovy.

Co mi zostało teraz? Karma. Chciałam się poddać aborcji i za karę nie dostałam szansy na pożegnanie.

Rozdział 2

MOJEGO DZIECKA JUŻ NIE BYŁO.

Może i nie byłam gotowa, żeby zostać matką, ale to wcale nie zmniejszyło poczucia straty.

Jak widać, historia lubi się powtarzać. Dziecko zostało mi odebrane wbrew mojej woli, podobnie jak stało się to w przypadku Sophii.

Gorące łzy przesłoniły mi wzrok. Wciągnęłam wargi pomiędzy zęby i mocno je zacisnęłam, próbując zapanować nad emocjami. Sophia przysiadła na krawędzi łóżka. Ona sama też była bliska łez. Moje serce wypełniała przerażająca pustka, świat zdawał się walić.

Bez zastanowienia przysunęłam się do niej i oparłam głowę na jej ramieniu. Odwróciła się, żeby na mnie spojrzeć. Potrzebowałam kogoś, kto nie będzie mnie osądzał, tylko pomoże mi udźwignąć ten ciężar.

Przytuliła mnie, a ja zamknęłam oczy. Przez ułamek sekundy miałam wrażenie, że właśnie tego pragnęła: żebym zwróciła się do niej. Jej dłoń macierzyńskim gestem pogładziła moje włosy. Pociągnęłam nosem i przyciągnęłam ją mocniej do siebie.

– Twój tata naprawdę chce cię zobaczyć, Adrianno – powiedziała kojącym tonem. – Martwi się.

Czknęłam i odsunęłam się od niej. Nagle poczułam się niezręcznie.

– Przepraszam – wyszeptałam.

– Nie przepraszaj, proszę.

– Jestem pewna, że on…

Drzwi szpitalnej sali się otworzyły i do środka wkroczył tata. Kiedy się zorientował, że siedzę na łóżku, zastygł w miejscu, a jego brązowe oczy otworzyły się szeroko. Moje serce zamarło. Miałam wrażenie, że nagle wylądowało gdzieś w okolicy zaciśniętego w supeł żołądka. Biorąc pod uwagę, w jakiej sytuacji widzieliśmy się ostatnio, spodziewałam się najgorszego.

– Adrianno! – zawołał.

Otworzyłam szeroko usta, kiedy pośpiesznie ruszył w moim kierunku. Miałam ochotę zarzucić mu ręce na szyję i powiedzieć, że mi przykro i że nie zamierzałam go zdenerwować. Poróżnienie się z nim było ostatnim, czego chciałam.

Jak tylko dotarł do mojego łóżka, tata otoczył mnie ramionami i przytulił jak nigdy wcześniej. Ostry, przenikliwy ból przeszył mnie niczym przebijająca się przez ogień kula i rozszedł się po całej długości zabezpieczonej temblakiem ręki. Stęknęłam rozpaczliwie, rwący żyłami ból sprawił, że natychmiast zakręciło mi się w głowie.

Tata odsunął się i spojrzał na mnie z góry. Chwyciłam się za pulsujące ramię, a on wyraźnie zbladł.

– Zrobiłem ci krzywdę?

Z popękanych ust wyrwał mi się jęk, skuliłam się. Tata zakrył usta dłonią, jego oczy wypełnił żal.

– Co mi się stało w rękę?

Mój oddech dramatycznie się pogłębił, klatka piersiowa unosiła się i opadała tak gwałtownie, że byłam bliska ataku serca. Jak miałam trenować, skoro nie mogę ruszyć ręką?

– Powiedz mi, proszę – błagałam, spoglądając w jego przepełnione poczuciem winy oczy.

Mogłam startować w zawodach pomimo choroby nerek. Mogłam startować w zawodach pomimo ciąży. Mogłam startować w zawodach pomimo kontuzji ścięgna Achillesa. Ale nie mogłabym tego zrobić z ręką, która sprawiała wrażenie złamanej.

– Masz zwichnięty łokieć. – Jego policzki zaczerwieniły się ze wstydu. – Przez jakiś czas będziesz musiała nosić temblak. Za kilka dni możesz zacząć lekkie ćwiczenia, żeby powoli wrócić do formy. Lekarz mówi, że całkowite wyleczenie może potrwać od czterech do sześciu tygodni.

Od czterech do sześciu tygodni? Gwałtownie się odchyliłam.

– Za dziesięć dni mam najważniejsze zawody w życiu. Odpuszczę dziś i jutro, może ewentualnie pojutrze, ale muszę odzyskać sprawność znacznie szybciej, żeby móc wystartować.

Tata wpatrywał się we mnie, jakby nagle wyrosła mi druga głowa. Jego wyzywające spojrzenie sprawiło, że od razu przyjęłam postawę obronną. To z jego winy miałam zwichnięty łokieć.

– Ból będzie potworny, Adrianno – zaoponował. – Tak szybki powrót do treningów jest właściwie niemożliwy.

– Jestem pewna, że to nic, czego nie doświadczyłam do tej pory.

– Tak czy siak, masz zostać w łóżku – oświadczył.

– Zaufaj mi, dam sobie radę. Skoro i tak już jestem o krok od śmierci z powodu czwartego stadium choroby nerek, to poradzę sobie i ze zwichniętym łokciem.

Tata zacisnął usta w ponurym grymasie.

– Nie sądzę, żebyś mogła wrócić do treningów wcześniej niż za dwa tygodnie. A i to optymistyczna wersja.

Serce mi stanęło. Dwa tygodnie, zanim znowu będę trenować? Nie. To niemożliwe. Nie mogłam sobie pozwolić na zmarnowanie czternastu dni. Odpocznę przez kilka dni, potem jeden, może dwa lekkich ćwiczeń rozciągających… Pięć dni – tyle w sumie sobie dawałam, zanim ponownie ruszę pełną parą. Wszystkie karty na stół.

– A jak się czujesz, jeśli nie liczyć łokcia? – Tata próbował zmienić temat.

Jak się czułam? Wściekła. Zraniona. Zagubiona. Pusta. Załamana. Chciałam jednocześnie wzniecić rewolucję i płakać samotnie w łóżku. Mieliśmy tak wiele do omówienia, a ja sama nie wiedziałam, od czego zacząć i jakiej reakcji się po nim spodziewać.

– Bywało lepiej.

Tata przyjrzał mi się uważnie. W jego oczach malowała się cała gama emocji, od miłości po obrzydzenie. Ta sytuacja była dla niego równie niekomfortowa jak dla mnie.

– Myślę, że musimy porozmawiać o zakresie twoich obrażeń oraz rekonwalescencji, która cię czeka.

Z trudem przełknęłam ślinę.

– Okej.

Przystawił sobie krzesło bliżej mojego łózka. Zerknęłam na Sophię, która wpatrywała się we mnie, stojąc samotnie obok okna.

– Poza zwichnięciem łokcia oraz drobnymi skaleczeniami i zadrapaniami doznałaś też wstrząsu mózgu. – Zacisnął powieki. – Adrianno… Żeby po nim wydobrzeć, potrzeba co najmniej od trzech do pięciu dni odpoczynku. – Głos taty przycichł, rozbrzmiała w nim ostrzegawcza nuta. – Nawet nie próbuj negocjować.

– Odpuszczę kilka dni ze względu na stan głowy i łokcia. Nie mogę sobie jednak pozwolić na dłuższą przerwę w treningach.

Wiedziałam, że nie powinnam się za bardzo stawiać. Moja sytuacja nie była dobra. Mogłam zagryźć zęby i znieść ból, ale wstrząs mózgu to poważna sprawa. Mimo wszystko nie chciałam się przecież zabić.

Tata milczał przez dłuższą chwilę, co bynajmniej nie ukoiło narastającego we mnie lęku. Sapnął głośno, pochylił się i spojrzał mi prosto w oczy, aż ścisnęło mnie w żołądku.

– Adrianno… – zaczął, a ja już wiedziałam, co będzie dalej. – Pojedziesz ze mną do domu.

Nie odpowiedziałam.

– Odpoczniesz i wrócisz do zdrowia w miejscu, gdzie mogę nad tobą czuwać.

Wiedziałam, że trudno mi będzie się wykpić, ale tutaj chodziło o coś więcej niż fakt, że zostałam przyłapana na gorącym uczynku i musiałam ponieść konsekwencje. Sytuacja była wyjątkowa. Zbyt wiele żyć mogło zostać zrujnowanych, jeśli ktoś powie coś niewłaściwego. Okoliczności były jedyne w swoim rodzaju. I chyba nikt z nas nie wiedział, co dalej.

– Nie, tato. Nie pojadę. – Jego oczy otworzyły się szeroko ze zdziwienia. Mówiłam cicho i powoli, starając się jasno wyłożyć swoje racje, pomimo że drżał mi głos. – Za niecałe dwa tygodnie mam kwalifikacje olimpijskie. Nie wracam do domu. Zostanę tutaj i będę się do nich przygotowywać. Nie zaszłam tak daleko, żeby się wycofać z powodu drobnych problemów z łokciem.

Rzucił mi obojętne spojrzenie.

– Umówiłem już ekipę, która opróżni twoje mieszkanie i odstawi twój samochód do domu. Kiedy zostaniesz wypisana, wracasz ze mną do Savannah. Koniec dyskusji.

Gardło miałam zaciśnięte. Z trudem przełykałam ślinę. Jeśli zmusi mnie teraz do powrotu do domu i odbierze jedyną w życiu szansę na udział w olimpiadzie, nigdy mu tego nie wybaczę. Mój puls przyśpieszył tak bardzo, że czułam się, jakbym miała eksplodować. Nie miałam zbyt mocnych kart, więc musiałam mądrze je rozegrać. Nie pozwolę mu odebrać sobie takiej szansy.

– Chcesz, żeby pilnował mnie osobisty ochroniarz, który będzie zawoził mnie na treningi i odwoził mnie po nich do domu? Który będzie ze mną mieszkał? Nie ma problemu. Zgodzę się na wszystko. Ale zamierzam tu zostać i zamierzam nadal trenować – oświadczyłam. Kiedy nie odpowiedział i dalej spoglądał na mnie obojętnie, mój podbródek zaczął drgać. Ogarnęła mnie desperacja. – Zastanów się przez chwilę, proszę. Masz pojęcie, jaka jest ranga tych zawodów? Mówimy o kwalifikacjach olimpijskich, tato. Czy to do ciebie dociera?

Zaczęło mnie ogarniać rozgorączkowanie. W opuszkach palców narastało drżenie. Czy on naprawdę nie pojmował, jakie to ważne? Jak istotny jest każdy trening?

Tata milczał. Panująca w pomieszczeniu cisza aż buzowała od napięcia. Wyrwało mu się poirytowane prychnięcie. Jego spojrzenie stężało, choć dostrzegłam w nim przebłysk empatii.

– Wyobraź sobie, jaki przeżyłem szok, kiedy to… Kiedy on… – Tata drżał na całym ciele. – Kiedy się dowiedziałem, że jesteś w ciąży. Potem dotarliśmy tutaj i lekarz powiedział mi, że poroniłaś i że muszą wykonać zabieg – ciągnął. Moje policzki się zaczerwieniły, zawstydzona spuściłam wzrok. – Wiesz, że musieli użyć jakiegoś urządzenia do odsysania, żeby wyciągnąć z ciebie dziecko? – Milczał, dopóki ponownie na niego nie spojrzałam. – I ty chcesz mi mówić, co mam robić? Nie tak to wygląda w prawdziwym świecie, Adrianno.

Zamknęłam oczy, pozwalając gorącym łzom spłynąć po policzkach. Zaciskając usta, płakałam w ciszy.

Urządzenie do odsysania? Na samą myśl zrobiło mi się niedobrze. Nie wiedziałam, jak przebiega aborcja. Nie żeby teraz miało to znaczenie. Serce mówiło mi przecież, że poroniłam, jeszcze zanim tata to potwierdził. Ale usłyszenie tych słów z jego ust, i to w takiej formie, mnie załamało. Nie było w nim współczucia. Tylko zimna jak kamień prawda, która wsiąkła w moje kości niczym smoła i miała we mnie pozostać już na zawsze.

– Czy to dziecko było jego?

Nie. Dlaczego musi mnie o to pytać?!

Mocniej zacisnęłam powieki, kiedy znów zgromadziły się pod nimi łzy. Aparatura, pod którą byłam podpięta, odpowiedziała zamiast mnie.

– Czy to było dziecko Konstantina?

Zacisnęłam usta. Moje policzki pokrył rumieniec. Nie było opcji, żebym powiedziała mu prawdę.

– Zapytam ostatni raz. – Głos taty był opanowany i spokojny. Niepokojący. – Czy to było jego dziecko?

Wstrzymałam oddech, a następnie wypuściłam powietrze przez nos i potrząsnęłam głową.

Rozdział 3

WIEDZIAŁAM, JAK TO WYGLĄDA. I wiedziałam, co myśli tata. Zaprzeczałam oczywistości, tym samym robiąc z siebie głupca.

Białe kłamstwa się nie sprawdzają.

Kątem oka dostrzegłam, jak tata odwraca głowę. Myśl, że czuje do mnie obrzydzenie, napawała mnie smutkiem, ale nie mogłam mu powiedzieć, że to dziecko Kovy. Nigdy tego nie zrobię.

– Masz ledwie osiemnaście lat i właśnie poroniłaś.

– To nie było jego dziecko – powiedziałam cicho łamiącym się głosem. Wolałam już, żeby uznał, że sypiałam z więcej niż jedną osobą, niż wiedział, że Kova był ojcem.

Tata pociągnął nosem. Podniosłam głowę i spojrzałam w jego stronę. Jego oczy otaczała sieć zmarszczek, żuchwa delikatnie drżała. Jego rozpacz dałoby się wyczuć na kilometr. Oddech uwiązł mi w gardle. Zerknęłam na Sophię, która wpatrywała się w niego ze smutkiem. Zgarbiłam się. Serce pękało mi na myśl o tym, jak wiele osób zraniłam swoimi kłamstwami.

Odwróciłam wzrok. Nie byłam w stanie znieść więcej.

– Właśnie dlatego musisz wrócić ze mną do domu. Dostałaś silne środki uspokajające i nasenne, poza wstrząsem mózgu przeszłaś też zabieg. Musisz pozwolić swojemu ciału odpocząć.

– Nie możesz mnie zmusić do powrotu do domu.

Gwałtownie odwrócił głowę w moją stronę. Jego oczy były teraz tak wielkie jak zapewne moje. Z głębi jego klatki piersiowej wyrwał się kpiący śmiech.

– Tak? A z czego zamierzasz się utrzymać? Masz jakieś pieniądze? Znajomości? Wszystko, co masz, zawdzięczasz mnie.

Usiadłam prosto. Skóra zapiekła mnie od upokorzenia.

– Przyjmę nagrodę pieniężną i zrezygnuję z rywalizacji w college’u. To mi wystarczy na utrzymanie. – Urwałam z nadzieją, że moja groźba zabrzmi w jego uszach poważnie. – I tak nie będę w stanie rywalizować, skoro jestem o krok od całkowitej niewydolności nerek. Jeśli będę musiała, sprzedam samochód.

Tata zmrużył oczy i skrzyżował ręce na piersi.

– Pięćdziesiąt tysięcy dolarów to za mało na dializy i przeszczep. Nawet jeśli teraz sprzedasz samochód, nie będzie cię stać na leczenie. I co wtedy zrobisz?

Mocno zacisnęłam zęby, żeby powstrzymać łzy wściekłości. Nie miałam już żadnych argumentów, a on dobrze o tym wiedział.

Spojrzenie taty było bezlitosne. Jak mógł wykorzystywać moją chorobę przeciw mnie?! Przerażała mnie myśl, że mnie pokona, zanim zdążę nacieszyć się życiem, a on dobrze o tym wiedział. Jego podejście zabolało mnie niemal równie mocno jak tamta uwaga o odsysaniu.

– Nie prowokuj mnie, Adrianno. Jestem od ciebie starszy i znacznie bardziej doświadczony. Nie możesz się ze mną równać.

– Coś wymyślę.

Potrząsnął głową.

– Nie tym razem. Jak zamierzasz trenować, skoro krwawisz? – zadrwił.

Poczułam, jak przytłaczają mnie emocje. Spojrzenie taty sprawiało, że z sekundy na sekundę rósł we mnie gniew. Cokolwiek bym nie powiedziała, on już miał gotową odpowiedź. To było nie fair! Wszystko było nie fair. Odwróciłam wzrok. Kolejna łza spłynęła mi po policzku i spadła na ramię. Spojrzałam w dół i ściągnęłam brwi. Emocje zaczęły przerywać tamę.

Chwyciłam zębami za taśmę na wierzchu dłoni. Potrzebowałam świeżego powietrza. Musiałam się stąd wydostać.

– Przestań, Adrianno! – krzyknął tata i położył dłoń na mojej. Próbowałam go odepchnąć. Byłam na granicy wybuchu. W klatce piersiowej czułam ostre ukłucia. Wszystko mnie bolało.

– Zostaw mnie w spokoju – wrzasnęłam.

– Im szybciej się z tym pogodzisz, tym lepiej dla ciebie – powiedział, odciągając moją rękę. Nie miałam teraz zbyt wiele siły, a on dobrze o tym wiedział.

– Nie zamierzam się z niczym godzić – odparłam. – Zostaję tutaj. Jestem dorosła. Nie odpuszczę zawodów!

– To tylko dowodzi, jaka jesteś naiwna. Nie jesteś w stanie się utrzymać i nie będzie cię stać na udział w zawodach. – Urwał. Jego oczy były teraz niemal czarne. – Nie masz nic.

Boże… Miałam ochotę wrzeszczeć na całe gardło. To wszystko nie powinno się było zdarzyć. Nic takiego nie powinno się było wydarzyć. Wstrząs, zwichnięty łokieć i pieprzone poronienie.

– Masz w ogóle pojęcie, co czuję na myśl, że on cię tak wykorzystał? Ktoś, komu zaufałem. Zgwałcił cię.

– Nieprawda – odwarknęłam. – Nie tknął mnie.

Tata spiorunował mnie wzrokiem. Spojrzenie miał dzikie.

– Niemal zatłukłem go na śmierć – wycedził przez zęby. – Ma wycięty na piersi twój pieprzony inicjał, Adrianno! – Poczułam na twarzy jego gorący oddech. – Możesz mi to wytłumaczyć?

– Nie dotknął mnie – powtórzyłam. Oddech mi się rwał. Zaczynałam tracić kontrolę nad sobą. – Nie dotknął mnie.

O Boże… Zaraz dostanę ataku paniki. Jezu, kurwa, Chryste!

– Nie przekonasz mnie, że było inaczej. Możesz więc równie dobrze powiedzieć mi prawdę. Najlepiej zacznij od samego początku.

Przez ułamek sekundy zastanawiałam się, czy powinnam mu wszystko wyjawić. Oczywiście, chciałam to z siebie wyrzucić, żeby oczyścić atmosferę raz na zawsze, ale w głębi serca wiedziałam, że to wcale nie pomoże. Może tylko pogorszyć sytuację.

– Nie zgwałcił mnie – wyszeptałam. – Kova mnie nie dotknął. – A przynajmniej nie tak, jak myślisz, miałam ochotę dodać.

Tata się wyprostował i spojrzał na mnie z góry.

– Brzmisz jak typowa ofiara – powiedział zdegustowany.

Zamknęłam oczy z poczuciem porażki i opadłam na poduszkę. Potrząsnęłam głową.

– Nie jestem ofiarą. Potrafię to odróżnić – powiedziałam cichym głosem.

Wbiłam wzrok w oślepiająco biały sufit, zastanawiając się, co będzie dalej. Wielkie łzy spływały mi po skroniach. Leżałam w zimnej jak lód szpitalnej sali, a serce pękało mi na kawałki.

Tata wziął mnie za rękę. Coś pękło w moim wnętrzu i nagle nie byłam już osiemnastolatką z marzeniami i aspiracjami, tylko dzieckiem, które potrzebowało rodzica.

Bez zastanowienia usiadłam i przytuliłam się do jego boku. Próbowałam być silna i walczyć o to, czego pragnęłam, ale moje serce nie było w stanie więcej znieść. Wtuliłam czoło w zagłębienie jego szyi, a on delikatnie otoczył ręką moje barki. Przytulił mnie mimo wszystko. Szlochałam cicho, a on gładził mnie po plecach.

Przepełniały mnie wstyd, smutek, żal i tęsknota. Udręka zbyt wielka, żeby dało się ją znieść.

– Przepraszam, tato.

– Ja również, skarbie. – Boże, nie mogłam znieść tego żalu w jego głosie. – To, co się stało tamtej nocy… Adrianno…

– Wiem, że nie chciałeś mi zrobić krzywdy, tato.

Tulił mnie jeszcze przez kilka minut, a ja płakałam w jego ramię. W końcu się odsunęłam, a on podał mi pudełko z chusteczkami, które stało na tacy.

– Kiedy wszedłem do twojego mieszkania i zobaczyłem tamtą scenę… Jak niewiele miałaś na sobie… Jak niekompletnie ubrany był Konstantin. I to pieprzone A na jego piersi… Nigdy w życiu nie czułem takiej wściekłości. Nie panowałem nad sobą.

Wyjęłam chusteczkę i wytarłam zapuchnięte od płaczu oczy.

– A potem straciłaś przytomność… Krwawiłaś i nie mogliśmy cię ocucić. Konstantin krzyczał, że jesteś w ciąży. Chwyciłem za telefon i wezwałem pogotowie. – Milczał przez chwilę, a potem podjął: – Od jak dawna wiedziałaś, że jesteś w ciąży?

Przełknęłam ślinę.

– Dowiedziałam się ledwie kilka dni wcześniej. Kiedy wróciliśmy do domu z zawodów. Bardzo źle się czułam.

– Planowałaś mi powiedzieć? – zapytał. Potrząsnęłam głową i utkwiłam wzrok w śnieżnobiałej pościeli. Nie byłam w stanie na niego spojrzeć. Drżące westchnienie, które z siebie wydał, było tak rozdzierające, że sprawiło mi niemal fizyczny ból. – Chciałaś zrobić aborcję – stwierdził.

– Tak – wyszeptałam.

– Adrianno… Powinnaś była z tym przyjść do mnie. Ochroniłbym cię.

Oblizałam usta.

– Nie miałam powodu. Nie potrzebowałam ochrony, bo Kova nie dotknął mnie w taki sposób, jak sądzisz.

– Myślałem, że umierasz… – Urwał. – Myślałem, że umarłaś – poprawił sam siebie, a ja w końcu podniosłam na niego wzrok. – Masz pojęcie, co czuje rodzic w takiej sytuacji? Nie budziłaś się. Byłaś blada jak prześcieradło. Krew była wszędzie.

Łzy znów spłynęły mi po twarzy.

– Tak mi przykro, tato. – Nie wiedziałam, co jeszcze mogłabym powiedzieć.

– Przyjechało pogotowie. Zanim położyli cię na noszach i zabrali, szybko powiedziałem im o twoich problemach zdrowotnych i lekach, jakie zażywasz. Myślałem, że już nigdy cię nie zobaczę. Policjanci zadawali pytania… – Zawiesił głos.

– Policjanci?

– Tak. – Wytrzymał moje spojrzenie. – Takie są procedury, kiedy dzwonisz na numer alarmowy. Policja też przyjeżdża na miejsce. Powiedziałem im, że wdaliśmy się w bójkę z Konstantinem, a ty próbowałaś nas rozdzielić i zostałaś przypadkowo ranna. – Zamilkł na chwilę, a potem dodał: – Zabrali go.

Wpatrywałam się w niego zdezorientowana. Chciałam się dowiedzieć, co się z nim stało, ale byłam zbyt przerażona, żeby zapytać.

– Nie rozumiem. Jak to go zabrali? Dlaczego?

– Został aresztowany.

Aresztowany!

Zastygłam. Nie mogłam się ruszyć.

Nie byłam w stanie nawet mrugnąć.

W głowie dudniła mi tylko jedna myśl.

Kova został aresztowany.

Rozdział 4

OBJĘŁAM RĘKOMA BRZUCH i pochyliłam się do przodu. Na samą myśl o Kovie za kratkami moje serce przyśpieszyło. Głupia maszyna za moimi plecami zaczęłam gorączkowo pikać.

– Aresztowany za co?

Tata wydawał się niewzruszony.

– Za gwałt.

– Co? – Zszokowana otworzyłam usta. – Ale przecież powiedziałeś policji, że wdaliście się w bójkę. Nie rozumiem.

– Kiedy policjant zapytał, o co się pobiliśmy, powiedziałem, że cię zgwałcił i zrobił ci dziecko. Konstantin nie protestował. Bez oporu dał się wyprowadzić.

O Boże! Zrobiło mi się niedobrze.

Przez cały czas się martwiłam, że Kova może zostać aresztowany, a władze związku gimnastycznego się o nas dowiedzą. Gdyby to do nich dotarło… Wzdrygnęłam się. Nawet nie chciałam o tym myśleć.

Mój wzrok bezcelowo błądził po pomieszczeniu, w głowie wirowało mi milion myśli naraz. Potrzebowałam swojego telefonu, ale nie miałam pojęcia, gdzie jest. Chciałam poprosić Avery, żeby sprawdziła coś dla mnie w sieci. Pogrzebała w publicznych rejestrach karnych. Tylko jej mogłam zaufać.

– Kova niczego nie zrobił. – Mój głos był tylko nieco głośniejszy od szeptu. – Musisz to powiedzieć policji, proszę.

Nawet nie zaszczycił mnie odpowiedzią. Mój podbródek drżał od desperacko powstrzymywanego krzyku, który narastał mi w gardle i w każdej chwili mógł eksplodować jak fajerwerki.

– Nadal jest w areszcie?

Proszę, powiedz „nie”.

– Tam jest jego miejsce.

– Ale on mnie nie zgwałcił! – wycedziłam przez zęby.

No i po moim opanowaniu…

Nie byłam w stanie więcej znieść. Mój puls wystrzelił niczym rakieta, roztrzaskane na kawałki serce w każdej chwili mogło eksplodować w piersi. Byłam o krok od udaru, a ta debilna maszyna nie chciała się uciszyć! To nie była wina Kovy, a ja nie byłam ofiarą żadnego przestępstwa. Przez głowę przemknęła mi myśl, że powinnam powiedzieć tacie całą prawdę, wyznać mu, że to wszystko moja wina.

Pieprzyć to!

Nachyliłam się w jego stronę. W moich żyłach płonął ogień. Byłam gotowa podpalić cały świat!

– To moja wina. To ja za nim latałam. To ja nie dawałam mu spokoju. Kova nie zrobił nic, czego nie chciałam. To nie jego wina. – Tata znieruchomiał. Wyglądał, jakby był bliski wybuchu. – Nic z tego, co się wydarzyło, nie jest jego winą. Osaczyłam go tak, aż nie był w stanie powiedzieć mi „nie”. I gówno mnie obchodziło, że ma dziewczynę. Taka jest prawda.

– To go nie usprawiedliwia. Jest dorosły. Powinien być mądrzejszy.

– Tak jak ty byłeś mądrzejszy w przypadku Sophii? Albo Xavier z Avery?

– Adrianno Francesco!

Pochyliłam głowę i zamknęłam oczy. Nie chciałam wciągać innych we własne bagno.

– Nie miał prawa! Nie powinien był do tego dopuścić! Był twoim trenerem, nauczycielem. Przyjacielem, któremu zaufałem. Miał się tobą opiekować, a nie zmanipulować cię i zrobić ci dziecko. – Tata wstał i odepchnął krzesło w tył. Spojrzał na mnie z góry i wycelował we mnie drżący palec. – Nigdy więcej go nie zobaczysz.

Zszokowana otworzyłam usta.

– Ale ja go kocham! – krzyknęłam. Drżałam jak liść na wietrze. Nie byłam w stanie nad sobą zapanować. – Kocham go – powtórzyłam. – Kocham go i nic nie możesz z tym zrobić. Nigdy tego nie zmienisz.

Tata cię cofnął. Na jego twarzy odmalował się wstręt.

– Szczeniackie zadurzenie, Adrianno. Jesteś tylko dzieckiem. Kiedyś zrozumiesz, na czym polega różnica.

Zakłuło mnie w piersi. Potarłam ją, żeby pozbyć się przenikliwego bólu. Sama nie wiedziałam, czy jego źródłem jest panujące w sali napięcie, czy to kolejny objaw choroby nerek. Było mi przykro, że tata tak lekko traktował moje uczucia, kiedy w końcu powiedziałam mu prawdę.

– To nie gwałt, jeśli sama mu się oddałam. Mam osiemnaście lat. Mówię prawdę – błagałam go, żeby mi uwierzył.

– Nie chcę już o tym słyszeć. – Machnął dłonią. – Niedobrze mi się robi, kiedy tego słucham. Jeszcze jedno twoje słowo i zabiję go za to, że cię tknął, zanim jeszcze wpadnie w ręce współosadzonych. Wiesz, że więźniowie nienawidzą pedofilii. Nie prowokuj mnie, Adrianno.

Jego szorstki ton mną wstrząsnął. Traciłam wszystko, co dla mnie ważne.

– To nie jego wina. – Otarłam łzy i dodałam: – Nie powstrzymasz mnie od widywania go. To dzięki niemu nie muszę się faszerować psychotropami i nie siedzę w kącie, kołysząc się w tył i w przód. Był przy mnie, kiedy mój świat obrócił się w gruzy…

– Wykorzystał cię, kiedy byłaś najbardziej bezbronna!

Gorączkowo potrząsnęłam głową.

– Wcale nie. Wiem, że chcesz tak myśleć, ale naprawdę tak nie było. – Oblizałam wyschnięte usta. – Kiedy wyjdzie z aresztu?

– Nieprędko, jeśli tylko będę miał coś do powiedzenia.

Całe powietrze uciekło z moich zaciskających się z desperacji płuc. Czy to się dzieje naprawdę? Dreszcze przebiegły mi po ramionach, wpatrywałam się w niego z niedowierzaniem szeroko otwartymi oczami. Tata naprawdę zamierzał to ciągnąć.

Drzwi do sali się otworzyły. Do środka wpadła pielęgniarka, która skierowała się prosto do stojącej za mną aparatury. Tata i ja wpatrywaliśmy się w siebie gniewnie. Wyglądał, jakby miał ochotę skręcić mi kark, ale ja nie zamierzałam się poddać.

– No dobrze… Co my tu mamy? – zapytała pielęgniarka.

– Nic takiego. – Odwróciłam głowę, uciekając przed morderczym spojrzeniem taty, i otarłam oczy. – Wszystko w porządku. Tylko rozmawiamy.

Pielęgniarka przyglądała mi się przez chwilę.

– Niedługo wrócę, żeby wymienić ci kroplówkę. Tymczasem powinnaś odpoczywać. – Odwróciła się w stronę taty, a ten pojął aluzję i wyszedł bez słowa. Kobieta podążyła za nim.

Wpatrywałam się w drzwi, które zamknęły się za ich plecami. Drgnęłam zaskoczona, kiedy w kącie przy oknie poruszył się jakiś cień. Sophia. Jęknęłam zawstydzona.

– Zapomniałam, że tu jesteś. Przepraszam – powiedziałam. – Nie chciałam wyciągać twojej przeszłości.

– Nie przepraszaj. To okropne uczucie, kiedy myślisz, że cały świat jest przeciw tobie. – Jeden kącik jej ust opadł. Pokiwałam głową. – On jest zły, wiesz? – Głos jej drżał. – Czuje, że zawiódł cię jako ojciec.

Zamknęłam oczy i westchnęłam. Co za pieprzony bajzel.

– Nie zawiódł – powiedziałam cicho.

– Każdy rodzic by się z nim zgodził – odparła Sophia delikatnie. Podniosłam na nią wzrok, a ona podeszła o kilka kroków. – Mogę usiąść? – zapytała, wskazując na krzesło, które wcześniej zajmował tata.

– Oczywiście.

– Frank potrzebuje trochę czasu, żeby ochłonąć. Martwi się o ciebie. Jego jedyna córka jest bardzo chora. Do tego nagle się dowiedział, że jego przyjaciel miał z nią romans, którego efektem była ciąża. To niełatwe do udźwignięcia. Kiedy wczoraj mijały godziny, a ty się nie budziłaś, robił się coraz bledszy. Nie mógł przestać się trząść. Pocił się. Martwiłam się, że zemdleje, i poprosiłam pielęgniarkę, żeby zmierzyła mu ciśnienie. Było na tyle wysokie, że chcieli go zabrać na obserwację, ale odmówił.

Ścisnęło mnie w żołądku, wstyd zabarwił mi policzki czerwienią. Poczułam się okropnie na myśl, że tak przeze mnie cierpiał. Zawsze wiedziałam, że jeśli tata kiedykolwiek dowie się o mnie i o Kovie, siła wstrząsu będzie porównywalna do huraganu. I to co najmniej trzeciej kategorii. Nie spodziewałam się jednak aż takiej katastrofy. To było ostatnie, czego bym chciała. Czułam się z tego powodu jak śmieć.

– Kova mnie nie zgwałcił. Nie wykorzystał mnie. To nie było tak.

Sophia rzuciła mi spojrzenie pełne zrozumienia.

– Czy tata opowiadał ci o tym, jak się poznaliśmy?

Potrząsnęłam głową.

– Nie. Ale nie miałam czasu, żeby go o to wypytać. Wiem, że byłaś jego asystentką.

– Połączył nas burzliwy romans, a uczucia okazały się trwalsze, niż ktokolwiek mógł się spodziewać. Frank był ważnym, wpływowym mężczyzną, a ja młodą dziewczyną marzącą o życiu w wielkim mieście. Właśnie skończyłam szkołę i planowałam połączyć naukę w dwuletnim college’u z pracą. Tak się złożyło, że Frank, który był już wtedy rozchwytywanym potentatem rynku nieruchomości, akurat szukał asystentki na część etatu. – Bezradnie wzruszyła ramionami. – Tak naprawdę wpadliśmy na siebie przez przypadek. Pokazywał mi nieruchomości, które traktował jako potencjalną inwestycję, oraz budynki, które podziwiał, zwracając moją uwagę na szczegóły dostrzegalne tylko dla wprawnego oka. Uczył mnie tajników tego biznesu. Na początku to wszystko było bardzo niewinne… Podziwiałam go za to, jak wiele udało mu się osiągnąć w takim wieku. Zaczęłam z nim rozmawiać o swojej przyszłości, zadawać pytania, prosić o rady. Zanim się zorientowaliśmy, połączyła nas więź. Im więcej razem pracowaliśmy, tym bardziej niemożliwe okazywało się powstrzymywanie uczuć, które się między nami pojawiły. – Zawahała się. – Frank był żonaty, więc nawet nie próbowałam go podrywać, ale nie byłam w stanie zaprzeczyć, że coś do niego czuję. Chciałabym móc powiedzieć, kiedy i jak to nastąpiło, ale… Pewnego dnia coś między nami po prostu zaskoczyło i nigdy potem nie oglądaliśmy się za siebie. Wiedzieliśmy, że to jest to. – Milczała przez chwilę, jakby się nad czymś zastanawiała. – Gdybyśmy mogli cofnąć czas, wiele rzeczy zrobilibyśmy inaczej. To, przez co musiałam wtedy przejść zupełnie sama, było jednym z największych wyzwań mojego życia. Nikt mnie nie rozumiał. Dostałam etykietkę rozbijającej rodziny zdziry. Ale ludzie nie wiedzieli, że Frank i Joy byli na krawędzi rozwodu, jeszcze zanim ja się pojawiłam.

Nie wiedziałam o tym. Było mi szkoda Sophii. Wydawała się dobrą, łagodną istotą, a jednak każdego dnia musiała się borykać z poczuciem żalu.

– Zamierzał odejść, ale Joy wkroczyła na scenę i idealnie odegrała swoją rolę. – W jej głosie pobrzmiewała teraz uraza i trochę zazdrości. – Nie winię jej ani nie nienawidzę. Walczyła nieczysto, ale wygrała.

Ja z kolei żywiłam do Joy sporo niechęci. Dążyła do celu po trupach, nie zważając na nikogo, kto stanął jej na drodze.

– Nie powiedziałabym, że wygrała, skoro to ty jesteś tutaj – zaprotestowałam.

W oczach Sophii pojawił się przelotny błysk, ale potem stwierdziła:

– Joy nigdy nie przegrywa.

Rozdział 5

SKRZYWIŁAM SIĘ I PODCIĄGNĘŁAM KOŁDRĘ POD BRODĘ. Było mi strasznie zimno, dreszcze spływały mi po rękach. Jak Joy mogła wygrać, skoro się rozwodzili? Miałam tak wiele pytań.

– Dlaczego mi to mówisz?

Sophia odetchnęła ciężko, a mnie przyszło do głowy, że może ta opowieść była dla niej trudniejsza, niż okazywała.

– Moi rodzice byli bardzo religijni, chodzili do kościoła i żyli według nauk Biblii. Właściwie to mama dalej jest, tata zmarł kilka lat temu. Zareagowali w podobny sposób jak teraz Frank, tyle że oni dodatkowo wyrzucili mnie z domu. Nagle stałam się bezdomną ciężarną. Mogłam liczyć jedynie na siostrę, ale ona była chora. Wiem, że nie mam prawa mówić ci, co masz robić, ani udzielać ci rad, ale chcę, żebyś wiedziała, że gdybyś potrzebowała rozmowy albo bezpiecznego miejsca, zawsze możesz się do mnie zwrócić. Pamiętam, jak byłam w twoim wieku, jakby to było wczoraj. Serce nie sługa.

Spojrzała na mnie, a ja przez chwilę poczułam, jakbym patrzyła na siebie samą. Nic dziwnego, że Joy nienawidziła nawet mojego widoku. Każdego dnia przypominałam jej o Sophii.

– Próbuję tylko powiedzieć, że… Chcę, żebyś wiedziała, że nie musisz przechodzić przez to sama. To, co się wydarzyło w moim życiu, sprawiło, że wpadłam w głęboką depresję. Miałam wrażenie, że nigdy nie wydostanę się z otchłani. Nie chcę, żebyś i ty tam trafiła. Jest przepełniona samotnością i może zniszczyć człowieka psychicznie.

Pokiwałam głową i rozluźniając się nieco, spróbowałam znaleźć wygodniejszą pozycję na łóżku. W ciągu ostatniego roku na przemian pogrążałam się w przygnębieniu i z niego wychodziłam, choć nie miałam świadomości, że tak jest, dopóki Kova nie wydostał mnie z czarnej dziury, w której utknęłam. Zmusił mnie do stawienia czoła faktom. Wtedy go za to nienawidziłam, ale z czasem pokochałam jeszcze bardziej, bo właśnie tego potrzebowałam, żeby znów zacząć żyć. To było tamtego dnia, kiedy wycięłam literę A na jego piersi.

Tata jednak nigdy nie spojrzy na to moimi oczami, choćbym nie wiem jak się starała. Najbardziej bolała mnie myśl, że nie mogę zrobić ani powiedzieć nic, żeby zmienić jego sposób postrzegania tej sytuacji. Automatycznie uznał mnie za ofiarę.

Łzy zapiekły mnie pod powiekami. Pociągnęłam nosem.

– Nie wiem, co robić. Kova mnie nie skrzywdził. Do niczego mnie nie zmusił. Przysięgam, że mnie nie wykorzystał. Wiem, że brzmię teraz, jakbym była młoda i głupia, ale taka jest prawda, a tata nigdy, przenigdy mi nie uwierzy. Kova jest w areszcie za gwałt, a on chce zabrać mnie do domu, żebym w nim zgniła.

Moje nozdrza zafalowały. Próbowałam powstrzymać przepełniające mnie, naturalne w tej sytuacji emocje, ale nie byłam w stanie. Wystarczyło kilka minut, żeby moje serce zostało wyrwane z piersi, a przyszłość zrujnowana. Żałowałam, że w ogóle otworzyłam wtedy drzwi.

– Może powinnaś wziąć trochę wolnego i skupić się na sobie? – zasugerowała delikatnie Sophia. Uniosłam brwi. – Masz tyle na głowie. Myślę, że tego potrzebujesz. Ja zajrzałam w głąb siebie, kiedy straciłam wszystkich, których kochałam. Franka, ciebie, siostrę… Nawet rodziców. Wyrzucili mnie, a ja byłam taka samotna i przerażona. Moja samoocena spadła niemal do zera. Żałuję, że nikt nie powiedział mi wtedy, że jeśli skupię się na sobie, kiedyś będę wiodła szczęśliwsze, dłuższe, pełniejsze życie. – Urwała. – Byłam wtedy zbyt nieszczęśliwa, żeby to zrozumieć. Na tym etapie twojego życia najważniejsza dla ciebie powinnaś być ty sama. To jedyny sposób, żebyś poczuła się lepiej.

Sophia spojrzała w kierunku drzwi, a potem znów na mnie. Pochyliła się w moją stronę.

– Prawdopodobnie nie powinnam ci tego mówić – przygryzła dolną wargę – ale myślę, że to pozwoli ci się uspokoić. – Na widok jej wahania zmarszczyłam brwi. – Konstantin nie trafił do aresztu za gwałt. Został aresztowany za napaść.

Oniemiałam.

– O czym ty mówisz?

– Musisz zrozumieć, że twój tata był zdruzgotany. Pod wpływem emocji ludzie najpierw robią, a potem myślą, zwłaszcza jeśli sytuacja jest dramatyczna. Frank powiedział policji tylko tyle, że Konstantin go zaatakował. Nie jesteś z tym w żaden sposób powiązana.

Usta nadal miałam szeroko otwarte. Brakowało mi słów. Poczułam kolejną falę nudności.

– Nie rozumiem. Dlaczego w takim razie powiedział mi, że Kovę oskarżono o gwałt?

Posłała mi przepraszające spojrzenie, jakby czuła się wewnętrznie rozdarta.

– To twój tata, Adrianno. Gdyby to od niego zależało, Konstantin pewnie spędziłby za kratami resztę życia. – Jej spojrzenie błądziło po mojej twarzy. – Myślę, że łatwiej mu zaakceptować wizję gwałtu niż fakt, że jego córka dobrowolnie przespała się z kimś, komu zaufał… I zaszła w ciążę.

Spuściłam wzrok na łóżko. Miała rację. Pewnie zachowałabym się tak samo, gdybym była…

Nie. Odetchnęłam głośno. Odepchnęłam od siebie tę myśl. Nie zamierzałam sobie na nią pozwolić.

– Zobaczę, czy uda mi się go przekonać do wycofania zarzutów. Myślę, że kiedyś tego pożałuje.

Nie odezwałam się. Nie wiedziałam, jak powinnam odpowiedzieć.

– Myślę, że trzeba mu przypomnieć, jak to wyglądało w naszym przypadku – ciągnęła Sophia. – Żeby się zastanowił, czy chce tego samego dla ciebie. Nie mówię, że popieram twoje zachowanie, ale ta sytuacja nie jest czarno-biała.

– Powie ci, że to nie to samo. Nigdy nie spojrzy na to w inny sposób.

– Mogę chyba spróbować, prawda?

Rozdział 6

DOKTOR KOZOL stał przede mną i przeglądał moją kartę. Tata wezwał go natychmiast, gdy znalazłam się w szpitalu.

– Zdecydowanie zalecam odpoczynek w łóżku aż do wyjazdu na następne zawody. Wzięłaś na siebie zbyt wiele i w efekcie sama sobie szkodzisz – stwierdził. Mówił zupełnie jak mój tata.

Spoglądałam nad niego spod ciężkich powiek. Chciałam tylko ponownie zasnąć.

– Wiem – odpowiedziałam. – Zamierzam odpocząć. Ręka bardzo mi dokucza. W tym stanie nie dałabym nawet rady zrobić gwiazdy.

Spojrzał mi w oczy i uniósł brew.

– Tylko nie zażywaj motrinu. Jeśli czujesz ból albo dolega ci coś innego, muszę o tym wiedzieć. Nie wszystkie leki są bezpieczne dla twoich nerek.

– Okej.

– Jesteś teraz w kiepskiej formie. – Przewrócił stronę. – Na szczęście stan twoich nerek się ustabilizował, odkąd jesteś w szpitalu. Co do poronienia… – ciągnął. Moje policzki zaczerwieniły się z zakłopotania. – Koniecznie musisz zostać w łóżku. Jeśli nie zadbasz o to, żeby wszystko się odpowiednio zagoiło, mogą powstać blizny, które ograniczą szanse na poczęcie w przyszłości. W dodatku twoje ciało zwróciło się przeciw tobie i objawy znów się zaostrzyły. Kiedy układ odpornościowy jest osłabiony, jak twój teraz, wszystko jest możliwe.

– Adrianna będzie odpoczywać tyle, ile trzeba, doktorze – zapewnił go tata. W jego ustach zabrzmiało to tak, jakbym miała spędzić w łóżku resztę życia. Tymczasem zdecydowałam już, że mogę poświęcić nie więcej niż pięć dni, a i to z trudem. Miałam nadzieję, że do tej pory ręka przestanie mnie aż tak boleć.

– Stąpasz po krawędzi, młoda damo – ostrzegł doktor Kozol.

Potaknęłam. Wiedziałam, że igram z losem.

Doktor Kozol wyszedł z sali, a przy moim łóżku znów pojawiła się Sophia. Usiadła na krześle obok mnie. Niespokojnie mięła palcami spoczywający na kolanach brzeg swetra. Obserwowałam ją, zastanawiając się, czy mój pobyt w szpitalu przywołał wspomnienia o chorobie jej siostry. Wyciągnęłam do niej zdrową rękę, a ona chwyciła za nią i uścisnęła ją współczująco. Jej podbródek zadrżał.

Spojrzałam na tatę. Ciekawe, czy zamierzał powiedzieć mi prawdę o zarzutach, które wniósł przeciw Kovie. Nie chciałam wpakować Sophii w tarapaty, ale… Jak długo planował torturować mnie tym kłamstwem?

Odezwała się jego komórka, więc wyjął ją z kieszeni i spojrzał na ekran.

– To Xavier. Muszę odebrać – powiedział, wychodząc z sali.

– Posłuchasz lekarza, prawda? – zapytała Sophia.

Poruszyłam się w poszukiwaniu wygodniejszej pozycji.

– Tak. – Może uda mi się przespać całą tę przymusową przerwę. Nie czułabym wtedy bólu i nie musiałabym o niczym myśleć.

Odetchnęła z ulgą.

– Dzięki Bogu.

– Czy widząc mnie w tym łóżku, myślisz o Francesce? – zapytałam, a ona pokiwała głową, mocno zaciskając usta. – Przykro mi.

– Gdybym mogła się z tobą zamienić miejscami, zrobiłabym to bez wahania – stwierdziła głosem przepełnionym smutkiem. Jej słowa głęboko mnie poruszyły. Joy nigdy nie powiedziałaby czegoś takiego.

– Mogłabyś coś dla mnie zrobić? Zwiążesz mi włosy? – zapytałam. Nagle zrobiło mi się gorąco na myśl o Joy i jej braku współczucia. Sophia pokiwała głową i wyjęła z torebki gumkę.

– Francesca miała tak samo gęste włosy jak ty. Marzyłam o takich. Układały się w przepiękne fale, podczas gdy moje były proste jak drut.

Uśmiechnęłam się do niej na te słowa.

– Dziękuję.

Drzwi do sali otworzyły się i do środka wkroczył tata. Wyciągnął do mnie telefon.

– Twój brat chce z tobą rozmawiać – poinformował. Przyjęłam od niego aparat, podczas gdy Sophia związała mi włosy w nieporządny koczek.

Przycisnęłam komórkę do ucha.

– Halo?

– Proszę, proszę… Czyż to moja mała siostrzyczka, która znów próbuje zabłysnąć? – powiedział Xavier. Dobrze było usłyszeć jego głos.

– Cześć.

– To prawda?

Mój uśmiech zbladł.

– Co takiego?

– Że jesteś w ciąży. – Xavier nie owijał w bawełnę. Nie odpowiedziałam. – Uznam to milczenie za „tak”.

– Byłam. – Podniosłam wzrok i zobaczyłam, że Sophia odciąga tatę na drugą stronę sali, żeby dać mi trochę prywatności. – Już nie jestem.

– Posłuchaj, wiem, że wiele przeszłaś przez te ostatnie kilka dni. Nie zamierzam udawać, że nie jestem wkurwiony na ciebie i całą tę sytuację, ale zamknę się i poczekam, aż będziesz w stanie odbyć tę rozmowę. Bo, Adrianno, na pewno ją odbędziemy!

Boże, w tej chwili Xavier tak bardzo przypominał mi tatę.

– Dziękuję. – Przyciszyłam głos niemal do szeptu. – Wiem, że nie ma powodu, żebyś mnie teraz wysłuchał, ale chciałabym cię prosić o przysługę. Naprawdę potrzebuję, żebyś coś dla mnie zrobił.

– Dawaj.

– Musisz mi obiecać, że to zrobisz. Powiedz: „Tak, Adrianno. Obiecuję, że zrobię to, o co mnie poprosisz”. Dopiero wtedy ci wszystko wyjaśnię. – Kiedy powtórzył moje słowa z sarkastyczną nutą, która podniosła mnie na duchu, pochwaliłam go: – Dobrze. A teraz zadzwoń do Avery i powiedz jej, gdzie jestem. Nie chcę, żeby się martwiła. Nie mam telefonu, ale skontaktuję się z nią, jak tylko będę mogła. Powiedz, żeby była gotowa.

Xavier milczał przez długą chwilę. Z uwagi na ich historię trudno mi było go o to prosić, ale nie miałam innego wyjścia.

– Proszę. Potrzebuję z nią porozmawiać.

Jego głębokie westchnienie mówiło jasno, jak wiele będzie go kosztować spełnienie mojej prośby.

– Dobrze. Ale zrobię to tylko dlatego, że jesteś moją siostrą i cię kocham.

Uśmiechnęłam się.

– Dziękuję. Kiedy ostatnio z nią gadałeś?

– Kilka miesięcy temu. Gdzieś koło Czwartego Lipca. – Zamilkł, ale wyczułam smutek w jego głosie.

– Nie przeszło ci, prawda?

– Avery nie jest kimś, o kim łatwo zapomnieć.

Uśmiechnęłam się do siebie.

– To prawda. Ciężko wyrzucić ją z serca.

Na wpół się zaśmiał, na wpół prychnął.

– Co ty nie powiesz…

– Będę już kończyć – powiedziałam słabym głosem. Miło było z nim porozmawiać. – Powinnam odpoczywać, jeśli chcę być gotowa na wielki powrót za kilka dni.

– Jesteś szalona, wiesz?

– Tak. Cóż… Czym byłoby życie bez odrobiny szaleństwa?

– Pieprzoną nudą, to na pewno. Trzymaj się, siostro! Dasz radę.

Próbowałam się nie rozpłakać.

– Dzięki, Xavier.

Rozłączyliśmy się. Chlipnęłam, a potem wytarłam nos. Kiedy tata i Sophia się zorientowali, że skończyłam, przestali rozmawiać i podeszli do mnie.

Oddałam telefon.

– Mogłabym teraz trochę odpocząć? Sama?

Przez oczy taty przebiegł cień. Przestąpił z nogi na nogę.

– Tak, oczywiście. Będziemy tu, kiedy się obudzisz. – Odwrócił się do Sophii. – Masz ochotę na kawę? – zaproponował. Kiedy potaknęła, skierowali się do drzwi. – Będziemy w zasięgu twojego głosu – zapewnił, zanim wyszedł. Podziękowałam mu, a potem patrzyłam, jak razem wychodzą.

Kiedy drzwi zamknęły się za nimi, odczekałam chwilę, żeby się upewnić, czy nie wracają. Kiedy ich kroki w końcu ucichły w oddali, otoczyła mnie gęsta cisza. Odczekawszy jeszcze trochę, w końcu odpuściłam i się posypałam.

Płakałam z powodu Kovy.

Płakałam z powodu bolącej ręki i z obawy, jak sobie, do cholery, poradzę, skoro wydawała się złamana.

Płakałam z powodu dziecka, którego nigdy nie poznam, i skurczów, które rozdzierały mnie żywcem na samo jego wspomnienie.

Płakałam z powodu bólu, jaki zadałam tacie. I dlatego, że przeze mnie czuł, że zawiódł jako rodzic.

I w końcu płakałam z powodu mojej przyszłości. Z powodu tego, co mogło być, ale nigdy już się nie wydarzy.

Rozdział 7

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

Epilog

Dostępne w wersji pełnej

Podziękowania

Dostępne w wersji pełnej

O Autorce

Dostępne w wersji pełnej

Inne książki autorki

You’ll Think of Me

Hold On to Me

Hush, Hush

Say Yes

You’re Mine Tonight

Tell Me What You Want

Seria Na krawędzi

Balance

Execution

Release

Twist

Dismount

Out of Bounds