Balladyna - Juliusz Słowacki - ebook + audiobook

Balladyna audiobook

Juliusz Słowacki

3,5

Opis

Uboga wdowa wychowuje dwie urodziwe córki: Alinę i Balladynę. Pierwsza to uosobienie dobra i łagodności. Druga bezwzględnie dąży do wzbogacenia i władzy. Pewnego dnia w ich chacie pojawia się sam książę Kirkor. Oświadcza, że weźmie za żonę jedną z sióstr. Którą? O tym zadecyduje nietypowy konkurs. Wygra ta, która szybciej uzbiera pełen dzban leśnych malin. Kiedy okazuje się, że Alina bliska jest wygranej, Balladyna posuwa się do czynu, od którego nie ma odwrotu. Władza zdobyta przemocą okazuje się jednak pułapką.

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 4 godz. 45 min

Lektor: Mirella Rogoza-Biel, Konrad Biel
Oceny
3,5 (106 ocen)
37
20
26
10
13
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
DantesFam

Nie polecam

Po wersji audio sztuki teatralnej moznaby się spodziewać słuchowiska - tymczasem tutaj jedna autorka czyta wszystkie kwestie, przerywane imionami kolejnych bohaterów. Bajecznie dla imersji, nic tak nie wciąga jak martwe BALLADYNA i ALINA padające co kilka zdań
80

Popularność




Juliusz Słowacki

Balladyna

TRAGEDIA W PIĘCIU AKTACH

Saga

Balladyna

Język, postacie i poglądy zawarte w tej publikacji nie odzwierciedlają poglądów ani opinii wydawcy. Utwór ma charakter publikacji historycznej, ukazującej postawy i tendencje charakterystyczne dla czasów, z których pochodzi.

Copyright © 1834, 2021 SAGA Egmont

Zdjęcie na okładce: Shutterstock

Wszystkie prawa zastrzeżone

ISBN: 9788728110508

1. Wydanie w formie e-booka

Format: EPUB 3.0

Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą Wydawcy oraz autora.

www.sagaegmont.com

Saga jest częścią Grupy Egmont. Egmont to największa duńska grupa medialna, należąca do Fundacji Egmont, która każdego roku wspiera dzieci z trudnych środowisk kwotą prawie 13,4 miliona euro.

KOCHANY POETO RUIN!

Pozwól, że pisząc do ciebie zacznę od apologu, który mi opowiedziano nad Salaminy zatoką. Stary i ślepy harfiarz z wyspy Scio przyszedł nad brzegi Morza Egejskiego, a usłyszawszy z wielkim hukiem łamiące się fale; myślał, że szum ów pochodził od zgiełku ludzi, którzy się zbiegli pieśni rycerskich posłuchać. — Oparł się więc na harfie i śpiewał pustemu morza brzegowi: a kiedy skończył, zadziwił się, że żadnego ludzkiego głosu, żadnego westchnienia, żadnego pieśń nie zyskała oklasku. Rzucił więc harfę precz daleko od siebie, a te fale, które śpiewak mniemał tłumem ludzkim, odniosły złote pieśni narzędzie i położyły mu je przy stopach. I odszedł od harfy swojej smutny Greczyn nie wiedząc, że najpiękniejszy rapsod nie w sercach ludzi, ale w głębi fal Egejskiego Morza utonął.

Kochany Irydionie! ta powiastka o falach i harfiarzu zastąpi wszelką do Balladyny przemowę. Wychodzi na świat Balladyna z ariostycznym uśmiechem na twarzy, obdarzona wnętrzną siłą urągania się z tłumu ludzkiego, z porządku i z ładu, jakim się wszystko dzieje na świecie, z nieprzewidzianych owoców, które wydają drzewa ręką ludzi szczepione. Niech naprawiacz wszelkiego bezprawia Kirkor pada ofiarą swoich czystych zamiarów; niech Grabieć miłuje kuchnią Kirkora; niechaj powietrzna Goplana kocha się w rumianym chłopie, a sentymentalny Filon szuka umyślnie męczarni miłosnych i umarłej kochanki; niechaj tysiące anachronizmów przerazi śpiących w grobie historyków i kronikarzy: a jeżeli to wszystko ma wnętrzną siłę żywota, jeżeli stworzyło się w głowie poety podług praw boskich, jeżeli natchnienie nie było gorączką, ale skutkiem tej dziwnej władzy, która szepce do ucha nigdy wprzód nie słyszane wyrazy, a oczom pokazuje nigdy, we śnie nawet, nie widziane istoty; jeżeli instynkt poetyczny był lepszym od rozsądku, który nieraz tę lub ową rzecz potępił: to Balladyna wbrew rozwadze i historii zostanie królową polską — a piorun, który spadł na jej chwilowe panowanie, błyśnie i roztworzy mgłę dziejów przeszłości. Uśmiechną się teraz, Irydionie, bo oto naśladując francuskich poetów: powiem ci, że Balladyna jest tylko epizodem wielkiego poematu w rodzaju Ariosta, który ma się uwiązać z sześciu tragedii, czyli kronik dramatycznych. Cienił już różne ludzi niebyłych wyszły ze mgły przedstworzenia i otaczają mnie ciżbą gwarzącą: potrzeba tylko, aby się zebrały w oddzielne tłumy, ażeby czyny ich ułożyły się w postacie piramidalne wypadków, a jedną po drugiej garstkę na świat wypychać będę; i sprawdzą się może sny mego dzieciństwa. Bo ileż to razy patrząc na stary zamek, koronujący ruinami górę mego rodzinnego miasteczka, marzyłem, że kiedyś w ten wieniec wyszczerbionych murów nasypię widm, duchów, rycerzy; że odbuduję upadłe sale i oświecę je przez okna ogniem piorunowych nocy, a sklepieniom każę powtarzać dawne Sofoklesowskie „niestety!” A za to imię moje słyszane będzie w szumie płynącego pod górą potoku, a jakaś niby tęcza z myśli moich unosić się będzie nad ruinami zamku. — O! nie mów mi, że z dzwonków polnych większa ozdoba ruinom niż z tego wieńca myśli, w który je ubierze poeta: — bo choć róże rosnące na ruinach pałacu Nerona rozwidniały nam pięknie te gruzy: to jednak jaśniej mi je oświecił ów duch Irydiona, któregoś ty pod krzyżem w Kolosseum położył i nakrył złotymi skrzydłami anioła.

Tak więc, kiedy ty dawne posągowe Rzymian postacie napełniasz wulkaniczną duszą wieku naszego; ja z Polski dawnej tworzę fantastyczną legendę, z ciszy wiekowej wydobywam chóry prorockie — i na spotkanie twojej czarnej, piorunowej, dantejskiej chmury prowadzę lekkie, tęczowe i ariostyczne obłoki, pewny, że spotkanie się nasze w wyższej krainie nie będzie walką, ale tylko grą kolorów i cieni, z tym smutnym dla mnie końcem, że twoja chmura, większym wichrem gnana i pełniejsza piorunowego ognia, moje wietrzne i różnobarwne obłoki roztrąci i pochłonie.

Doniosły mi sylfy, żeś powędrował teraz odwiedzić Etnę czerwoną: posłałem natychmiast Skierkę, aby ci na drodze wszystkie pootwierał kwiaty i wszystkie gwiazdy nad tobą zapalił; za to przez wdzięczność, stanąwszy na szczycie wulkanu, spojrzyj na mórz rozległe błękity i pomyśl, że niedawnymi czasy przez te zwierciadła wędrował okręt mój, jak łabędź żaglami nakryty. Powiedz, czy nie dojrżysz jakiego rysu na fali, jakiego śladu po zniknionym okręcie? Księża wtenczas śpiewali hymn do Najświętszej Panny, a ja stałem z wlepionymi w ogień Etny oczyma, smutny, że mnie fala znów tylko do Europy odnosiła. Słuchaj w ciszy powietrznej, czy echo tego hymnu, który mi serce uciszał, nie drga dotąd w kryształowej atmosferze? Szukaj mojego śladu w powietrzu i na fali, a jeśli o mnie na fali i w powietrzu nie słychać, to znajdź mnie w sercu twoim i niech ja będę jeszcze z tobą przez jedną godzinę.

Wszak darem to jest Boga, że my umiemy myślą latać do siebie w odwiedziny.

Rozpisałem się długo, a zamierzyłem był tylko napisać

Autorowi Irydionana pamiątkęBalladynę

poświęca/ Juliusz Słowacki

Paryż, d. 9 lipca 1839 r.

OSOBY:

pustelnik — Popiel III wygnany kirkor — pan zamku matka — wdowa balladyna, alina — jej córki filon — pasterz grabiec — syn zakrystiana fon kostryn — naczelnik straży w zamku Kirkora gralon — rycerz Kirkora kanclerz wawel — dziejopis faź Poseł ze stolicy Gnezna Oskarżyciel sądowy Lekarz koronny Pany — rycerze — służba zamkowa — wieśniacy — dzieci.

OSOBY FANTASTYCZNE:

goplana — nimfa, królowa Gopła chochlik skierka

Za czasów bajecznych, koło jeziora Gopła.

AKT PIERWSZY

SCENA I

Las blisko jeziora Gopła — chata pustelnika ustrojona kwiatami i bluszczem. — kirkor wchodzi w karaceńskiej zbroi, bogato ubrany, z orlimi skrzydłami...

KIRKOR

sam

Rady zasięgnąć warto u człowieka,

Który się kryje w tej zaciszy leśnej;

Pobożny starzec — ma jednak w rozumie

Nieco szaleństwa: ilekroć mu prawisz

O zamkach, królach, o królewskich dworach,

To jak szalony od rozumu błądzi,

Miota przekleństwa, pieni się, narzeka;

Musiał od królów doznać wiele złego,

I z owąd został przyjacielem gminu .

stuka do celi

Puk! puk! puk!

GŁOS Z CELI

Kto tam?

KIRKOR

Kirkor.

PUSTELNIK

wychodząc z celi

Witaj synu...

Czego chcesz?

KIRKOR

Rady.

PUSTELNIK

Zostań pustelnikiem.

KIRKOR

Gdybym podstarzał dziesiątym krzyżykiem ,

Może bym w smutne schronił się dąbrowy;

Ale ja młody, pan czterowieżowy,

Przemyślam dzisiaj, jak by się ożenić...

Poradź mi, starcze.

PUSTELNIK

Lat dwadzieścia z górą

Jak żyję w puszczy...

KIRKOR

Cóż stąd?

PUSTELNIK

Więc ocenić

Ludzi nie mogę — ani wskazać, którą

Weźmiesz dziewicę.

KIRKOR

Te, co rozkwitały

Z dzieciństwa pączków, gdyś ty żył na świecie,

Są dziś pannami... czerwony li biały

Pączek na róży, taka będzie róża...

Przypomnij niegdyś najpiękniejsze dziecię,

Białą, jak w ręku anielskiego stróża

Kwiat lilijowy — niech jej słowik śpiewny

Zazdrości głosu, a synogarlic

Wiernością zrówna... gdzie taka dziewica,

Wskaż mi, o starcze? Mówią, że królewny

Słyną wdziękami?

PUSTELNIK

Nieba! to ród węża.

Żona zbrodniami podobna do męża,

Córki do ojca, a do matek syny;

Jak w jednym gnieździe skłębione gadziny.

O bogdaj piorun!...

KIRKOR

Nie przeklinaj.

PUSTELNIK

Młody,

Przeklinaj ze mną — oni klątwy warci.

Bogdaj doznali, co pomór i głody!

Bogdaj piorunem na poły pożarci,

Padając w ziemi paszczą rozdziawioną,

Proch mieli płaszczem, a węża koroną.

Bogdaj! — Klnąc zbójcę potargałem siły,

Wściekłem się jako brytan uwiązany.

Bo też ja kiedyś byłem pan nad pany,

Stutysiącznemu narodowi miły,

Żyłem w purpurze , dziś noszę łachmany;

Muszę przeklinać. Miałem dziatek troje,

Nocą do komnat weszli brata zbóje,

Różyczki moje trzy z łodygi ścięto!

Dziecinki moje w kołyskach zarżnięto!

Aniołki moje!... wszystkie moje dzieci!

KIRKOR

Któż jesteś, starcze?

PUSTELNIK

Ja... Król Popiel trzeci...

KIRKOR

schyla kolano

Królu mój!

PUSTELNIK

Któż mię z żebraki rozezna?...

KIRKOR

Uzbrajam chamy i lecę do Gnezna

Mścić się za ciebie...

PUSTELNIK

Młodzieńcze, rozwagi!

KIRKOR

Bezprawie gorzej od Mojżesza plagi

Kala tę ziemię i prędzej się szerzy;

Popiel, skalany dzieci krwią niewinną,

Niegodny rządzić tłumowi rycerzy.

Niech więc się stanie, co się stać powinno,

Pod okiem Boga, na tej biednej ziemi.

PUSTELNIK

Czy ty skrzydłami anioła złotemi

Z nieba zleciałeś?

KIRKOR

Na barkach orlicy

Para tych białych skrzydeł wyrastała;

Gdy na rycerskiej są naramiennicy,

Będzież–li rycerz mniej niż owa biała

Ptaszyna ludziom użyteczny? — ma–li

Gadom przepuszczać rycerz uskrzydlony

Orła piórami?

PUSTELNIK

O mężu ze stali!

Ty jesteś z owych, którzy walą trony.

KIRKOR

Ty wiesz, jak nasza ziemia wszeteczeństwem

Króla skalana. Wiesz, jak Popiel krwawy

Pastwi się coraz nowym okrucieństwem...

Zaczerwienione krwią widziałem stawy:

Król żywi karpie ciałem niewolników.

Nieraz wybiera dziesiątego z szyków

I tnąc w kawały, ulubionym rybom

Na żer wyrzuca; resztę ciał wymiata

Na dworskie pola i czerwonym skibom

Ziarno powierza. Sąsiad ziemię kata

Na pośmiewisko zwie Rusią Czerwoną.

Dotąd żyjącym pod Lecha koroną

Bóg dawał żniwo szczęścia niezasiane,

Lud żył szczęśliwy; dzisiaj niesłychane

Pomory, głody sypie Boża ręka.

Ziemia upałem wysuszona pęka;

Wiosenne runa złocą się, nim ziarno

Czoła pochyli, a wieśniacy garną

Sierpami próżne tylko włosy żyta.

Ta sama Polska, niegdyś tak obfita,

Staje się co rok szarańczy szpichlerzem;

Niegdyś tak bitna, dziś bladym rycerzem

Z głodami walczy i z widmem zarazy.

PUSTELNIK

Ach jam przeklęty! przeklęty! trzy razy

Przeklęty! winien jestem nieszczęść ludu.

KIRKOR

Jako, tyś winien?...

PUSTELNIK

Z rozlicznego cudu

Korona Lecha sławną niegdyś była,

W niej szczęścia ludu, w niej krainy siła

Cudem zamknięta... oto ja, wygnany,

Lud pozbawiłem tej korony.

KIRKOR

Starcze?...

PUSTELNIK

Korona brata mego jak liczmany

Fałszywa... moja pod spróchniałe karcze

Lasu wkopana... miałem ją do grobu

Ponieść za sobą.

KIRKOR

Skądże tej koronie

Cudowna włada?

PUSTELNIK

Ku ojczystej stronie

Wracali niegdyś od Betleem żłobu

Święci królowie — dwóch Magów i Scyta .

Ów król północny zaszedł w nasze żyta,

Zabłądził w zbożu jak w lesie — bo zboże

Rosło wysokie jak las w kraju Lecha;

Więc zabłądziwszy rzekł: „Wyprowadź, Boże!”

Aż oto przed nim odkrywa się strzecha

Królewskiej chaty — bo Lech mieszkał w chacie. —

Wszedł do niej Scyta i rzekł: „Królu! bracie!

Idę z Betleem, a gwiazda błękitna

Twoich bławatków ciągle szła przede mną,

Aż tu zawiodła”. — Lech rzekł: „Zostań ze mną.

Kraina moja szczęśliwa i bitna,

Jeśli chcesz, to się tą ziemicą z tobą

Dzielę na poły”. — Scyta rzekł: „Zostanę,

Lecz kraju nie chcę, bo ziemie złamane

Rozgraniczają się krwią i żałobą

Dzieci i matek”. Więc razem zostali;

Ale to długa powieść...

KIRKOR

Mów! mów dalej!

PUSTELNIK

Więc jako dawniej czynili mocarze,

Z Lechem się mieniał Scyta na obrączki;

A pokochawszy mocniej sercem, w darze

Dał mu koronę... stąd nasza korona.

Zbawiciel niegdyś wyciągając rączki

Szedł do niej z matki zadumanej łona

I ku rubinom podawał się cały

Jako różyczka z liści wychylona,

I wołał: caca! i na brylant biały

Różanych ustek perełkami świecił.

KIRKOR

O biedny kwiatku! na toż ty się kwiecił,

By cię na krzyżu ćwiekami przybito?

Czemuż nie było mnie tam na Golgocie,

Na czarnym koniu, z uzbrojoną świtą!

Zbawiłbym Zbawcę — lub wyrąbał krocie

Zbójców na zemstę umarłemu.

PUSTELNIK

Synu!

Bóg weźmie twoją pochopność do czynu

Za czyn spełniony. Wróćmy w nasze czasy.

Gdy mię brat wygnał, uniosłem w te lasy

Świętą koronę…

KIRKOR

Wróci ona! wróci!

Przysięgam tobie... Lecz...

PUSTELNIK

Co chcesz powiadać?

KIRKOR

Nim Kirkor w przepaść okropną się rzuci

Szukając zemsty — chcę — chciałbym cię badać,

Na jakim pieńku zaszczepić rodowe

Drzewo Kirkorów, aby kiedyś nowe

Plemię rycerzy tronu twego strzegło?

Kogo wprowadzić w podwoje zamkowe

Z żony imieniem?

PUSTELNIK

Tylu ludzi biegło

Z pierścionkiem ślubnym za marą wielkości,

A prawie wszyscy wzięli kość niezgody

Zamiast straconej z żebra swego kości .

Postąp inaczej — ty szlachetny, młody;

Niechaj ci pierwsza jaskółka pokaże,

Pod jaką belką gniazdo ulepiła;

Gdzie okienkami błysną dziewic twarze,

A dach słomiany, tam jest twoja miła.

Ani się wahaj, weź pannę ubogą,

Żeń się z prostotą, i niechaj ci błogo

I lepiej będzie, niżbyś miał z królewną...

KIRKOR

Tak radzisz, starcze?

PUSTELNIK

Idź, synu, na pewno

Do biednej chaty — niechaj żona karna,

Miła, niewinna...

KIRKOR

Jaskółeczko czarna!

Ptaszyno moja, gdzie mię zaprowadzisz?

PUSTELNIK

Słuchaj mię, synu...

KIRKOR

Starcze, dobrze radzisz...

Prowadź, jaskółko!

Odchodzikirkor.

PUSTELNIK

sam

O! ci młodzi ludzie,

Odchodzą od nas i wołają głośno:

Idziemy szukać szczęścia. Więc my, starce,

Cośmy przebiegli po tej biednej ziemi,

A nigdy szczęścia w życiu nie spotkali;

Możeśmy tylko szukać nie umieli…

Idź! idź! idź, starcze, do pustelnej celi…

chce wchodzić do celi — i zatrzymuje się na progu

Wchodzifilon , pasterz... zamyślony— fantastycznie we wstążki i kwiaty ubrany.

FILON

zegzaltacją

O! złote słońce! drzewa ukochane!

O! ty strumieniu, który po kamykach

Z płaczącym szumem toczysz fale śklane!

Rozmiłowane w jęczących słowikach

Róże wiosenne! z wami Filon skona!

Bo Filon marzył los Endymijona ,

Marzył, że kiedyś po blasku miesiąca

Biała bogini, różami wieńczona,

To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.