Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Tragedia Juliusza Słowackiego napisana w 1834 roku, a wydana w Paryżu w 1893 roku. To opowieść o dwóch siostrach, Alinie i Balladynie, o zbrodni i karze za nią.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 121
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Balladyna
Juliusz Słowacki
Tekst opracowany na podstawie: Juliusz Słowacki, Dramaty: Maria Stuart; Kordian; Horsztyński; Balladyna, wyd. Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1974.
Wstęp i nota biograficzna: Katarzyna Zioła-Zemczak
Przypisy i korekta: Justyna Tomas
Redaktor prowadzący: Marcin Siwiec
Skład oraz konwersja do ePub i mobi: mBOOKS. marcin Siwiec
Projekt okładki: Maciej Pieda
Ilustracje na okładce: Shutterstock © Lisla, © Epine
Wydanie I
© Copyright by Wydawnictwo Dragon Sp. z o.o.
Bielsko-Biała, 2022
Wydawnictwo Dragon Sp. z o.o.
ul. 11 Listopada 60-62
43-300 Bielsko-Biała
www.wydawnictwo-dragon.pl
ISBN 978-83-8274-176-6
Wyłączny dystrybutor:
TROY-DYSTRYBUCJA Sp. z o.o.
ul. Mazowiecka 11/49
00-052 Warszawa
tel. 795 159 275
Zapraszamy na zakupy: www.fabulo.com.pl
Znajdź nas na Facebooku: www.facebook.com/wydawnictwodragon
Juliusz Słowacki, obok Adama Mickiewicza i Zygmunta Krasińskiego, to najsłynniejszy przedstawiciel polskiego romantyzmu, urodził się 4 września 1809 r. w Krzemieńcu (na Wołyniu, na terenie obecnej Ukrainy). Był jedynym synem Salomei z Januszewskich i Euzebiusza Słowackiego, nauczyciela w słynnym wówczas Liceum Krzemienieckim, później wykładowcy Uniwersytetu Wileńskiego. Po śmierci Euzebiusza matka Słowackiego wyszła za mąż za Augusta Bécu, również profesora. Jako osoba obdarzona talentami towarzyskimi prowadziła coś w rodzaju salonu literackiego w Wilnie. To właśnie tutaj Słowacki poznał Adama Mickiewicza, zanim został on wydalony z Litwy, Joachima Lelewela, Jana i Jędrzeja Śniadeckich.
W młodości przyjaźnił się z Ludwikiem Spitznaglem — młodym człowiekiem, również poetą, poliglotą, który targnął się na swoje życie. Słowacki bardzo przeżył śmierć przyjaciela, wspominał o nim w poemacie Godzina myśli i dramacie Kordian. W wieku 14 lat przyszły poeta przeżył swą pierwszą wielką miłość do Ludwiki Śniadeckiej, córki Jędrzeja.
W latach 1825–1828 Słowacki studiował prawo, potem na krótko wyjechał do rodzinnego Krzemieńca, by w końcu osiąść w Warszawie, gdzie otrzymał posadę aplikanta w Komisji Rządowej Przychodów i Skarbu. Jego debiut w druku to powieść poetycka Hugo, natomiast popularność przyniosły mu wiersze Kulik, Hymn i Oda do wolności, napisane w 1830 r., którymi włączył się w wydarzenia powstania listopadowego. W 1831 r. ks. Adam Jerzy Czartoryski zatrudnił go w Biurze Dyplomatycznym Rządu Narodowego. W marcu tego roku został wysłany z misją dyplomatyczną do Londynu. Do Polski już nie wrócił — osiadł w Paryżu. W 1832 r. opublikował dwa tomy Poezji zawierające powieści poetyckie (Żmija, Jan Bielecki, Hugo, Mnich, Arab) i tragedie (Mindowe, Maria Stuart). Zostały one chłodno odebrane przez środowisko i dość nieprzychylnie ocenione przez Mickiewicza, który stwierdził, że „jest to gmach piękną architekturą stawiony, jak wzniosły kościół — ale w kościele Boga nie ma”. Brak zrozumienia, żal i uraza do Mickiewicza i za jego krytykę, i za wzorowanie postaci Doktora (zdrajcy i sprzedawczyka), bohatera III cz. Dziadów, na ojczymie — Auguście Bécu — skłoniły Słowackiego do podjęcia decyzji o opuszczeniu Paryża i udaniu się do Genewy. Przebywał tam w latach 1833–1835. To w tym czasie powstały najcenniejsze jego dzieła, takie jak poemat W Szwajcarii, dramaty Kordian, Balladyna iHorsztyński.
W 1836 r. udał się w podróż do Grecji, Egiptu i Palestyny — zaowocowała ona zarówno kilkoma lirykami (Hymn o zachodzie słońca, Piramidy, Rozmowaz piramidami), jak i poematami Podróż do Ziemi Świętej zNeapolu oraz Anhelli. Po powrocie z wojaży na krótko osiadł we Florencji, by ostatecznie zamieszkać w Paryżu. Pisał wtedy dramaty Mazepa i Lilla Weneda, dalsze części Podróży do Ziemi Świętej… oraz wiersze. Nadal jednak nie trafiał w gusta czytelników, narażał się również krytykom. Odpowiedzią na ich zarzuty stał się poemat dygresyjny Beniowski (pieśni I–V powstały w 1841 r.), w którym Słowacki zamanifestował swoją poetycką niezależność oraz polemizował zarówno z krytykami, jak i Adamem Mickiewiczem. Jeden z krytyków, S. Ropelewski, poczuł się tak obrażony, że wyzwał Słowackiego na pojedynek — na szczęście nigdy do niego nie doszło (dziennikarz nie stawił się na wyznaczone miejsce).
Wielkie wrażenie na poecie wywarły spotkanie w 1842 r. z Andrzejem Towiańskim i zapoznanie się z głoszonymi przez niego tezami. Przyłączył się do jego Koła Sprawy Bożej i choć wytrwał w nim zaledwie rok, sformułował i rozwinął własną filozofię. Odzwierciedleniem okresu mistycznego w jego twórczości są utwory Ksiądz Marek i Sen srebrny Salomei. Prawdopodobnie wtedy powstał też dramat Fantazy. Pełny wykład swojego mistyczno-filozoficznego systemu zawarł Słowacki w traktacie Genezis z Ducha (1844–1846) i rapsodzie Król-Duch (1845–1849).
Gdy w 1848 r. w Wielkopolsce wybuchło powstanie, poeta udał się do Poznania. Przemawiał tu na posiedzeniu Komitetu Narodowego. W drodze powrotnej miał okazję po raz ostatni spotkać się z matką, z którą przez całe życie był bardzo związany emocjonalnie (pozostawił po sobie obszerną korespondencję z Salomeą Bécu).
Zmarł 3 kwietnia 1849 r. w Paryżu. Pochowano go na cmentarzu Montmartre. W 1927 r. jego prochy sprowadzono do Polski i złożono w katedrze na Wawelu.
W 1822 r. ukazał się pierwszy tom Poezji Adama Mickiewicza, zawierający Ballady i romanse, które wyrażały nowy, przeciwstawny do dotychczasowego światopogląd. Od tego momentu zwykło się datować romantyzm w Polsce. Pod tym pojęciem kryje się nurt ideowy, artystyczny i kulturowy, którego cechami charakterystycznymi były: przeświadczenie o prymacie (przewadze) ducha nad materią, zindywidualizowane, a w związku z tym subiektywne postrzeganie świata, próba odkrycia tajemnic ludzkiej natury i otaczającej rzeczywistości.
W literaturze romantyzm objawił się m.in. synkretyzmem (czyli łączeniem) rodzajowym, gatunkowym i stylistycznym. Jednym z najpopularniejszych gatunków stała się ballada wprowadzająca odbiorców w autonomiczny świat natury pełniącej funkcję strażnika wyższych mocy. Inny gatunek — dramat romantyczny — ukazuje wielowymiarową walkę dobra i zła o ludzką duszę. Powieść poetycka, achronologiczna, z zakłóconym ciągiem przyczynowo-skutkowym, odzwierciedlała niemożność poznania tajemnic losu i świata.
Jednym z ulubionych przez romantyków bohaterów dzieł literackich staje się lud (umiejący odczytywać znaki natury), a także dziecko (mające większą niż dorosły wrażliwość oraz niczym nieskrępowaną wyobraźnię) czy wszelkiego rodzaju postaci wyróżniające się i wybijające ponad przeciętność: poeci, szaleńcy, odmieńcy. Pod pojęciem bohatera romantycznego zazwyczaj kryje się postać o skomplikowanej konstrukcji psychicznej, indywidualista (nierozumiany przez innych), często jednostka wybitna, nadwrażliwa, przesadnie reagująca na świat. Buntuje się on wobec rzeczywistości, przeżywa niespełnioną miłość, a osobista tragedia sprawia, że przemienia się on w bojownika o sprawy wyższego rzędu, np. o wolność ojczyzny, ale działającego samotnie.
Dla polskiego romantyzmu cezurą stał się rok 1830 — moment wybuchu powstania listopadowego. Po jego upadku literatura polska wzbogaciła się o utwory, w których podejmowano próby wskazania przyczyn klęski tego zrywu niepodległościowego oraz wpisania go w wyższy porządek (np. analogia losów Polski do cierpienia Chrystusa). Inną rolę zyskał też poeta — stał się wieszczem, prorokiem, duchowym przywódcą narodu.
Za koniec romantyzmu uznaje się rok 1863 — kiedy wybuchło powstanie styczniowe. Jego klęska przyczyniła się do zrewidowania romantycznych ideałów zbrojnej walki z zaborcą i do poszukiwania innych idei.
Podczas pobytu w Szwajcarii Słowacki oddawał się lekturze dzieł Szekspira, Dantego, Kochanowskiego i Biblii. Pragnął napisać dramat o tematyce historycznej — tak powstał Mazepa. Jednak dla poety nie było to to, czego by oczekiwał, postanowił zatem sięgnąć do epoki przedhistorycznej, legendarnej, bardziej odpowiadającej duchowi romantyzmu, który chętnie czerpał z poetyki baśni. Miał zamysł stworzenia dramatu, który będzie uzupełniał luki w legendarnych dziejach Polski (w tym czasie w Europie popularne stało się badanie epopei ludowych i obserwowano powrót do prahistorii), a współczesnym pozwalał wyciągnąć wnioski z przeszłości. Znał doskonale ballady Mickiewicza (Świteź, Lilije) oraz Ignacego Chodźki (Maliny), postanowił więc stworzyć coś, co będzie je przerastało. I tak powstała Balladyna — oparta na motywach ludowych, na kształt utworów, które „jakby gmin układał”.
Balladyna to tragedia, czyli gatunek dramatu. Dramatami nazywamy utwory zasadniczo przeznaczone do wystawienia na scenie (chociaż są też dramaty niesceniczne), o określonej budowie — zgodnie z klasycznymi zasadami dzielą się one na akty i sceny (czasami odsłony). Charakterystyczną cechą dramatu jest nieobecność narratora — o przebiegu wydarzeń czytelnik dowiaduje się z wypowiedzi bohaterów, które składają się na tekst główny, a o innych okolicznościach z didaskaliów (tekstu pobocznego).
Zgodnie z definicją tragedia to utwór, dla którego kluczowe jest pojęcie tragizmu — rozumianego jako nierozwiązywalny konflikt między wartościami a koniecznościami określającymi życie bohatera, który nie ma możliwości dokonania wśród nich wyboru. Wszystkie jego działania prowadzą bohatera tragicznego do katastrofy: klęski albo śmierci. On sam sprowadza na siebie (mniej lub bardziej świadomie) zgubę, stając się jednocześnie ofiarą i winowajcą. Daremność jego działań wynika z tego, że o losie bohatera decydują siły wyższe (fatum, los, wyroki boskie, przeznaczenie) lub sprzeczności między racjami moralnymi, społecznymi, uczuciowymi i innymi.
Balladyna, choć zdefiniowana przez autora (w tytule utworu) jako tragedia, jest nią przede wszystkim w kontekście przedstawionej w niej ironiczno-tragicznej koncepcji świata. Wykazuje również pokrewieństwa z innymi gatunkami literackimi — przede wszystkim z balladą. Już samo imię tytułowej bohaterki te związki sygnalizuje, a są nimi: wykorzystanie licznych wątków ludowych, sięgnięcie do motywów znanych z innych ballad (Maliny Aleksandra Chodźki — motyw dwóch sióstr rywalizujących o pana, konkurs zbierania malin zakończony zabójstwem; Świtezianka i Lilije Adama Mickiewicza — miłość chłopca i rusałki, postać mężobójczyni, kara za zbrodnie wymierzona przez naturę). Słowacki sięgnął również po elementy poetyki baśniowej i motywy legendarne (dwie siostry — jedna dobra, druga zła, książę szukający żony wśród prostego ludu, elementy magii — zamiana Grabca w dzwonkowego króla, postać króla Popiela, Gniezno jako stolica Polski, korona Popielów i in.). Najwięcej związków jest dostrzegalnych jednak między Balladyną a utworami Szekspira — począwszy od zapożyczonych od niego scen (np. uczta na zamku Kirkora na wzór uczty na zamku Makbeta) poprzez podobną estetykę — łączenie elementów tragicznych z komicznymi, wyolbrzymianie, przejaskrawianie — aż po sposób kreacji głównej bohaterki — wewnętrznie sprzecznej, ewoluującej, skazanej na klęskę.
Juliusz Słowacki wraz z Adamem Mickiewiczem i Zygmuntem Krasińskim przyczynili się do ukształtowania nowego gatunku dramatu zwanego dramatem romantycznym. Jego cechami są: zerwanie z zasadą trzech jedności, epizodyczność, brak związków przyczynowo-skutkowych między poszczególnymi scenami, kompozycja otwarta (dająca możliwość kontynuowania dzieła), przeplatanie scen monumentalnych z lirycznymi i kameralnymi, obecność scen zbiorowych, łączenie patosu z groteską, realizmu z fantastyką, komizmu z tragizmem.
Balladynę Juliusza Słowackiego możemy potraktować jako studium ludzkiej natury, która jest podatna na pokusy. Na przykładzie tytułowej bohaterki obserwujemy, jak niewiele trzeba, by zacząć czynić zło, które potrafi zburzyć całą dotychczasową hierarchię wartości. Jeden zły czyn pociąga za sobą drugi. Pierwszego zabójstwa Balladyna dokonała dlatego, że chciała zostać żoną Kirkora. To jednak jej nie wystarczyło. Opanowana żądzą władzy, znaczyła swoją drogę do tronu kolejnymi zbrodniami. I o ile jeszcze pierwsza robi na niej wrażenie, o tyle każda następna coraz mniejsze. Jednak to zło musi zostać ukarane — dzieje się tak, ponieważ wymaga tego sprawiedliwość w wymiarze ludzkim (bohaterka, sprawując sądy, sama wydaje na siebie wyrok, usankcjonowany tradycją), jak i odwieczne prawa natury (Balladynę zabija piorun). Nie ma zatem zbrodni bez kary.
Tragedia w pięciu aktach
KOCHANY POETO RUIN!
Pozwól, że pisząc do ciebie, zacznę od apologu, który mi opowiedziano nad Salaminy zatoką.
Stary i ślepy harfiarz z wyspy Scio przyszedł nad brzegi Morza Egejskiego, a usłyszawszy z wielkim hukiem łamiące się fale, myślał, że szum ów pochodził od zgiełku ludzi, którzy się zbiegli pieśni rycerskich posłuchać. — Oparł się więc na harfie i śpiewał pustemu morza brzegowi: a kiedy skończył, zadziwił się, że żadnego ludzkiego głosu, żadnego westchnienia, żadnego pieśń nie zyskała oklasku. Rzucił więc harfę precz daleko od siebie, a te fale, które śpiewak mniemał tłumem ludzkim, odniosły złote pieśni narzędzie i położyły mu je przy stopach. I odszedł od harfy swojej smutny Greczyn, nie wiedząc, że najpiękniejszy rapsod nie w sercach ludzi, ale w głębi fal Egejskiego Morza utonął.
Kochany Irydionie1! ta powiastka o falach i harfiarzu zastąpi wszelką do Balladyny przemowę. Wychodzi na świat Balladyna z ariostycznym2 uśmiechem na twarzy, obdarzona wnętrzną siłą urągania się z tłumu ludzkiego, z porządku i z ładu, jakim się wszystko dzieje na świecie, z nieprzewidzianych owoców, które wydają drzewa ręką ludzi szczepione. Niech naprawiacz wszelkiego bezprawia Kirkor pada ofiarą swoich czystych zamiarów; niech Grabieć miłuje kuchnią Kirkora; niechaj powietrzna3 Goplana kocha się w rumianym chłopie, a sentymentalny Filon szuka umyślnie męczarni miłosnych i umarłej kochanki; niechaj tysiące anachronizmów4 przerazi śpiących w grobie historyków i kronikarzy: a jeżeli to wszystko ma wnętrzną siłę żywota, jeżeli stworzyło się w głowie poety podług praw boskich, jeżeli natchnienie nie było gorączką, ale skutkiem tej dziwnej władzy, która szepce do ucha nigdy wprzód5 niesłyszane wyrazy, a oczom pokazuje nigdy, we śnie nawet, niewidziane istoty; jeżeli instynkt poetyczny był lepszym od rozsądku, który nieraz tę lub ową rzecz potępił: to Balladyna wbrew rozwadze i historii zostanie królową polską — a piorun, który spadł na jej chwilowe panowanie, błyśnie i roztworzy6 mgłę dziejów przeszłości.
Uśmiechnij się teraz, Irydionie, bo oto, naśladując francuskich poetów, powiem ci, że Balladyna jest tylko epizodem wielkiego poematu w rodzaju Ariosta7, który ma się uwiązać z sześciu tragedii, czyli kronik dramatycznych. Cienił już różne ludzi niebyłych wyszły ze mgły przedstworzenia i otaczają mnie ciżbą gwarzącą: potrzeba tylko, aby się zebrały w oddzielne tłumy, ażeby czyny ich ułożyły się w postacie piramidalne wypadków, a jedną po drugiej garstkę na świat wypychać będę; i sprawdzą się może sny mego dzieciństwa. Bo ileż to razy, patrząc na stary zamek, koronujący ruinami górę mego rodzinnego miasteczka, marzyłem, że kiedyś w ten wieniec wyszczerbionych murów nasypię widm, duchów, rycerzy; że odbuduję upadłe sale i oświecę je przez okna ogniem piorunowych nocy, a sklepieniom każę powtarzać dawne Sofoklesowskie „niestety!” A za to imię moje słyszane będzie w szumie płynącego pod górą potoku, a jakaś niby tęcza z myśli moich unosić się będzie nad ruinami zamku. — O! nie mów mi, że z dzwonków polnych większa ozdoba ruinom niż z tego wieńca myśli, w który je ubierze poeta: — bo choć róże rosnące na ruinach pałacu Nerona rozwidniały nam pięknie te gruzy, to jednak jaśniej mi je oświecił ów duch Irydiona, któregoś ty pod krzyżem w Koloseum położył i nakrył złotymi skrzydłami anioła.
Tak więc, kiedy ty dawne posągowe Rzymian postacie napełniasz wulkaniczną duszą wieku naszego, ja z Polski dawnej tworzę fantastyczną legendę, z ciszy wiekowej wydobywam chóry prorockie — i na spotkanie twojej czarnej, piorunowej, dantejskiej chmury prowadzę lekkie, tęczowe i ariostyczne obłoki, pewny, że spotkanie się nasze w wyższej krainie nie będzie walką, ale tylko grą kolorów i cieni, z tym smutnym dla mnie końcem, że twoja chmura, większym wichrem gnana i pełniejsza piorunowego ognia, moje wietrzne i różnobarwne obłoki roztrąci i pochłonie.
Doniosły mi sylfy8, żeś powędrował teraz odwiedzić Etnę czerwoną: posłałem natychmiast Skierkę, aby ci na drodze wszystkie pootwierał kwiaty i wszystkie gwiazdy nad tobą zapalił; za to przez wdzięczność, stanąwszy na szczycie wulkanu, spojrzyj na mórz rozległe błękity i pomyśl, że niedawnymi czasy przez te zwierciadła wędrował okręt mój jak łabędź żaglami nakryty. Powiedz, czy nie dojrzysz jakiego rysu na fali, jakiego śladu po zniknionym okręcie? Księża wtenczas śpiewali hymn do Najświętszej Panny, a ja stałem z wlepionymi w ogień Etny oczyma, smutny, że mnie fala znów tylko do Europy odnosiła. Słuchaj w ciszy powietrznej, czy echo tego hymnu, który mi serce uciszał, nie drga dotąd w kryształowej atmosferze? Szukaj mojego śladu w powietrzu i na fali, a jeśli o mnie na fali i w powietrzu nie słychać, to znajdź mnie w sercu twoim i niech ja będę jeszcze z tobą przez jedną godzinę. Wszak darem to jest Boga, że my umiemy myślą latać do siebie w odwiedziny.
Rozpisałem się długo, a zamierzyłem był tylko napisać
Autorowi Irydiona
na pamiątkę
Balladynę poświęcam
Juliusz Słowacki
Paryż, d. 9 lipca 1839 r.
OSOBY:
* Pustelnik — Popiel III wygnany
* Kirkor — pan zamku
* Matka — wdowa
* Balladyna, Alina jej córki
* Filon — pasterz
* Grabiec — syn zakrystiana9
* Fon Kostryn — naczelnik straży w zamku Kirkora
* Gralon — rycerz Kirkora
* Kanclerz
* Wawel — dziejopis10
* Paź
* Poseł ze stolicy Gnezna
* Oskarżyciel sądowy
* Lekarz koronny
* Pany — rycerze — służba zamkowa — wieśniacy — dzieci
OSOBY FANTASTYCZNE:
* Goplana — nimfa, królowa Gopła
* Chochlik
* Skierka
Za czasów bajecznych koło jeziora Gopła.
Las blisko jeziora Gopła — chata pustelnika ustrojona kwiatami i bluszczem. — Kirkor wchodzi w karaceńskiej11 zbroi, bogato ubrany, z orlimi skrzydłami…
KIRKOR
sam
Rady zasięgnąć warto u człowieka,
Który się kryje w tej zaciszy leśnej;
Pobożny starzec — ma jednak w rozumie
Nieco szaleństwa: ilekroć mu prawisz12
O zamkach, królach, o królewskich dworach,
To jak szalony od rozumu błądzi,
Miota przekleństwa, pieni się, narzeka;
Musiał od królów doznać wiele złego
I z owąd został przyjacielem gminu13.
stuka do celi
Puk! puk! puk!
GŁOS Z CELI
Kto tam?
KIRKOR
Kirkor.
PUSTELNIK
wychodząc z celi
Witaj, synu…
Czego chcesz?
KIRKOR
Rady.
PUSTELNIK
Zostań pustelnikiem.
KIRKOR
Gdybym podstarzał dziesiątym krzyżykiem14,
Może bym w smutne schronił się dąbrowy15;
Ale ja młody, pan czterowieżowy,
Przemyślam dzisiaj, jak by się ożenić…
Poradź mi, starcze.
PUSTELNIK
Lat dwadzieścia z górą
Jak żyję w puszczy…
KIRKOR
Cóż stąd?
PUSTELNIK
Więc ocenić
Ludzi nie mogę — ani wskazać, którą
Weźmiesz dziewicę.
KIRKOR
Te, co rozkwitały
Z dzieciństwa pączków, gdyś ty żył na świecie,
Są dziś pannami… czerwony li biały
Pączek na róży, taka będzie róża…
Przypomnij niegdyś najpiękniejsze dziecię,
Białą, jak w ręku anielskiego stróża
Kwiat lilijowy — niech jej słowik śpiewny
Zazdrości głosu, a synogarlica16
Wiernością zrówna… gdzie taka dziewica,
Wskaż mi, o starcze? Mówią, że królewny
Słyną wdziękami?
PUSTELNIK
Nieba! to ród węża.
Żona zbrodniami podobna do męża,
Córki do ojca, a do matek syny;
Jak w jednym gnieździe skłębione gadziny17.
O bogdaj piorun!…
KIRKOR
Nie przeklinaj.
PUSTELNIK
Młody,
Przeklinaj ze mną — oni klątwy warci.
Bogdaj doznali, co pomór18 i głody!
Bogdaj piorunem na poły pożarci,
Padając w ziemi paszczą rozdziawioną,
Proch mieli płaszczem, a węża koroną.
Bogdaj! — Klnąc zbójcę, potargałem siły,
Wściekłem się jako brytan19 uwiązany.
Bo też ja kiedyś byłem pan nad pany,
Stutysiącznemu narodowi miły,
Żyłem w purpurze, dziś noszę łachmany;
Muszę przeklinać. Miałem dziatek troje,
Nocą do komnat weszli brata zbóje,
Różyczki moje trzy z łodygi ścięto!
Dziecinki moje w kołyskach zarżnięto!
Aniołki moje!… wszystkie moje dzieci!
KIRKOR
Któż jesteś, starcze?
PUSTELNIK
Ja… Król Popiel Trzeci…
KIRKOR
schyla kolano
Królu mój!
PUSTELNIK
Któż mię z żebraki rozezna?…
KIRKOR
Uzbrajam chamy20 i lecę do Gnezna
Mścić się za ciebie…
PUSTELNIK
Młodzieńcze, rozwagi!
KIRKOR
Bezprawie gorzej od Mojżesza plagi
Kala tę ziemię i prędzej się szerzy;
Popiel, skalany dzieci krwią niewinną,
Niegodny rządzić tłumowi rycerzy.
Niech więc się stanie, co się stać powinno,
Pod okiem Boga, na tej biednej ziemi.
PUSTELNIK
Czy ty skrzydłami anioła złotemi
Z nieba zleciałeś?
KIRKOR
Na barkach orlicy
Para tych białych skrzydeł wyrastała;
Gdy na rycerskiej są naramiennicy,
Będzieżli rycerz mniej niż owa biała
Ptaszyna ludziom użyteczny? — mali
Gadom przepuszczać rycerz uskrzydlony
Orła piórami?
PUSTELNIK
O mężu ze stali!
Ty jesteś z owych, którzy walą trony.
KIRKOR
Ty wiesz, jak nasza ziemia wszeteczeństwem21
Króla skalana. Wiesz, jak Popiel krwawy
Pastwi się coraz nowym okrucieństwem…
Zaczerwienione krwią widziałem stawy:
Król żywi karpie ciałem niewolników.
Nieraz wybiera dziesiątego z szyków
I tnąc w kawały, ulubionym rybom
Na żer wyrzuca; resztę ciał wymiata
Na dworskie pola i czerwonym skibom
Ziarno powierza. Sąsiad ziemię kata
Na pośmiewisko zwie Rusią Czerwoną.
Dotąd żyjącym pod Lecha koroną
Bóg dawał żniwo szczęścia niezasiane,
Lud żył szczęśliwy; dzisiaj niesłychane
Pomory, głody sypie Boża ręka.
Ziemia upałem wysuszona pęka;
Wiosenne runa złocą się, nim ziarno
Czoła pochyli, a wieśniacy garną
Sierpami próżne22 tylko włosy żyta.
Ta sama Polska, niegdyś tak obfita,
Staje się co rok szarańczy szpichlerzem;
Niegdyś tak bitna23, dziś bladym rycerzem
Z głodami walczy i z widmem zarazy.
PUSTELNIK
Ach, jam przeklęty! przeklęty! trzy razy
Przeklęty! winien jestem nieszczęść ludu.
KIRKOR
Jako tyś winien?…
PUSTELNIK
Z rozlicznego cudu
Korona Lecha sławną niegdyś była,
W niej szczęścia ludu, w niej krainy siła
Cudem zamknięta… oto ja, wygnany,
Lud pozbawiłem tej korony.
KIRKOR
Starcze?…
PUSTELNIK
Korona brata mego jak liczmany24
Fałszywa… moja pod spróchniałe karcze25
Lasu wkopana… miałem ją do grobu
Ponieść za sobą.
KIRKOR
Skądże tej koronie
Cudowna władza?
PUSTELNIK
Ku ojczystej stronie
Wracali niegdyś od Betleem żłobu
Święci królowie — dwóch Magów i Scyta.
Ów król północny zaszedł w nasze żyta,
Zabłądził w zbożu jak w lesie — bo zboże
Rosło wysokie jak las w kraju Lecha;
Więc zabłądziwszy, rzekł: „Wyprowadź, Boże!”.
Aż oto przed nim odkrywa się strzecha
Królewskiej chaty — bo Lech mieszkał w chacie. —
Wszedł do niej Scyta i rzekł: „Królu! bracie!
Idę z Betleem, a gwiazda błękitna
Twoich bławatków ciągle szła przede mną,
Aż tu zawiodła”. — Lech rzekł: „Zostań ze mną.
Kraina moja szczęśliwa i bitna,
Jeśli chcesz, to się tą ziemicą26 z tobą
Dzielę na poły”. — Scyta rzekł: „Zostanę,
Lecz kraju nie chcę, bo ziemie złamane
Rozgraniczają się krwią i żałobą
Dzieci i matek”. Więc razem zostali;
Ale to długa powieść…
KIRKOR
Mów! mów dalej!
PUSTELNIK
Więc jako dawniej czynili mocarze,
Z Lechem się mieniał Scyta na obrączki;
A pokochawszy mocniej sercem, w darze
Dał mu koronę… stąd nasza korona.
Zbawiciel niegdyś, wyciągając rączki,
Szedł do niej z matki zadumanej łona
I ku rubinom podawał się cały
Jako różyczka z liści wychylona,
I wołał: caca! i na brylant biały
Różanych ustek perełkami świecił.
KIRKOR
O biedny kwiatku! na toż ty się kwiecił,
By cię na krzyżu ćwiekami przybito?
Czemuż nie było mnie tam, na Golgocie,
Na czarnym koniu, z uzbrojoną świtą!
Zbawiłbym Zbawcę — lub wyrąbał krocie27
Zbójców na zemstę umarłemu.
PUSTELNIK
Synu!
Bóg weźmie twoją pochopność do czynu
Za czyn spełniony. Wróćmy w nasze czasy.
Gdy mię brat wygnał, uniosłem w te lasy
Świętą koronę…
KIRKOR
Wróci ona! wróci!
Przysięgam tobie… Lecz…
PUSTELNIK
Co chcesz powiadać?
KIRKOR
Nim Kirkor w przepaść okropną się rzuci,
Szukając zemsty — chcę — chciałbym cię badać,
Na jakim pieńku zaszczepić rodowe
Drzewo Kirkorów, aby kiedyś nowe
Plemię rycerzy tronu twego strzegło?
Kogo wprowadzić w podwoje zamkowe
Z żony imieniem?
PUSTELNIK
Tylu ludzi biegło
Z pierścionkiem ślubnym za marą28 wielkości,
A prawie wszyscy wzięli kość niezgody
Zamiast straconej z żebra swego kości.
Postąp inaczej — ty szlachetny, młody;
Niechaj ci pierwsza jaskółka pokaże,
Pod jaką belką gniazdo ulepiła;
Gdzie okienkami błysną dziewic twarze,
A dach słomiany, tam jest twoja miła.
Ani się wahaj, weź pannę ubogą,
Żeń się z prostotą i niechaj ci błogo
I lepiej będzie, niżbyś miał z królewną…
KIRKOR
Tak radzisz, starcze?
PUSTELNIK
Idź, synu, na pewno
Do biednej chaty — niechaj żona karna29,
Miła, niewinna…
KIRKOR
Jaskółeczko czarna!
Ptaszyno moja, gdzie mię zaprowadzisz?
PUSTELNIK
Słuchaj mię, synu…
KIRKOR
Starcze, dobrze radzisz…
Prowadź, jaskółko!
Odchodzi Kirkor.
PUSTELNIK
sam
O! ci młodzi ludzie,
Odchodzą od nas i wołają głośno:
Idziemy szukać szczęścia. Więc my, starce,
Cośmy przebiegli po tej biednej ziemi,
A nigdy szczęścia w życiu nie spotkali;
Możeśmy tylko szukać nie umieli…
Idź! idź! idź, starcze, do pustelnej celi…
chce wchodzić do celi — i zatrzymuje się na progu
Wchodzi Filon, pasterz… zamyślony — fantastycznie we wstążki i kwiaty ubrany.
FILON
z egzaltacją
O! złote słońce! drzewa ukochane!
O! ty strumieniu, który po kamykach
Z płaczącym szumem toczysz fale śklane!
Rozmiłowane w jęczących słowikach
Róże wiosenne! z wami Filon skona!
Bo Filon marzył los Endymijona30,
Marzył, że kiedyś po blasku miesiąca31
Biała bogini, różami wieńczona,
Z niebios błękitnych przypłynie i drżąca
Czoło pochyli, a koralowemi
Ustami usta moje rozpłomieni.
Ach! tak marzyłem! Ale na tej ziemi
Nie ma Dyjanny32. Samotny uwiędnę
Jako fijołek — albo kwiat jesieni.
PUSTELNIK
Co znaczą owe narzekania zrzędne?
Młody szaleńcze, gdzie zimny rozsądek?
Wywracasz świata boskiego porządek,
A że ty chciwy Akteona33 wanien,
Czekasz na ziemi anielskiego bóstwa:
Dlatego tyle zestarzałych panien
Dotąd się mężów swych nie doczekały;
Szukaj kochanki na ziemi.
FILON
Świat cały
Na próżno zbiegłem, przeglądając mnóstwa
Dziewic śmiertelnych. Nieraz wzrok łakomy
Śledził spod złotej kapeluszów słomy
Żniwiarek twarze, podobne czerwienią
Makom zbożowym. Nieraz poglądam
Na białe płótna, łąk jasną zielenią
Słońcu podane; rojąc serca szałem,
Że z bieli płócien jako z morskiej piany
Alabastrowa34 miłości bogini
Wyjdzie na słońce. Ach! tak obłąkany,
Żyłem na świecie jako na pustyni;
Nienasycony, dumający, rzewny.
Byłem na dworach, widziałem królewny
Podobne gwiaździe Wenus35, co wynika
Wieczorem z nieba różowego zorzą,
Zaczerwieniona, ale bez promyka.
Serca nie mają, a sercem się drożą36
Więcej niż koron brylantami.
PUSTELNIK
Głupcze!
Niedoścignionych gwiazd szalony kupcze!
Ty, co na dworach szukałeś kochanki:
Precz! precz ode mnie, kwiecie beznasienny,
Studniom niezdatny jak stłuczone dzbanki,
Światowi jako słońca blask jesienny
Bezużyteczny. Skoro na tron wrócę,
Zamknę cię w szpital szalonych lub rzucę
Na bakalarską37 ławę między dzieci.
FILON
Mój dobry ojcze! niechaj ci Bóg świeci!
Musisz być chory, gadasz nieprzytomnie.
PUSTELNIK
Wszyscy szaleńcy zlatują się do mnie,
A wszyscy marzą o królewskich dworach,
Myślą o królach, a kryją się w borach,
I jęczą, jęczą jak oślepłe sowy.
FILON
Wsadź, starcze, głowę w strumień kryształowy,
Może ochłonie.
PUSTELNIK
Woda nie obmyje
Na moim czole czerwonego pasu.
Widzisz! czy widzisz, jak korona ryje?
Dwudziestoletnie życie w głębi lasu
Nie zagoiło rany. Pas na czole,
A drugi taki pas mi serce płata;
Ten od korony,
pokazując na serce
ten od mieczów kata.
O! moje dzieci! o! sieroctwa bole!
O! moja przeszłość!
FILON
Nudzi mię ten stary,
W głowie ma jakieś bezcielesne mary,
Pewnie oszalał samotnością, postem.
PUSTELNIK
Cierpienie myśli jest kolącym ostem,
Lecz rzeczywistość… o! ta jak żelazo
Rani, zabija…
FILON
O tym inną razą
Mówić będziemy, a przekonam ciebie,
Że smutek serca…
PUSTELNIK
Niechaj cię pogrzebie,
Mdława istoto. Nic niech nic zabije;
A twój grobowiec zamknie nic.
FILON
O luba!
Nieznaleziony twój obraz
pokazując na serce
tu żyje!
Nieznalezienie gorsze niźli zguba;
Jam cię nie znalazł, a widzę przed sobą!
Idę do lasu, gdzie będę sam — z tobą…
Błogosławiony wyobraźni cudzie,
Ty mnie ocalasz!
odchodzi w las
PUSTELNIK
Jak szaleją ludzie!
wchodzi do celi
Inna część lasu — widać jezioro Gopło.
Skierka i Chochlik wchodzą.
SKIERKA
Gdzie jest Goplana, nasza królowa?
CHOCHLIK
Śpi jeszcze w Gople.
SKIERKA
I woń sosnowa,
I woń wiosenna nie obudziła
Królowej naszej? woń taka miła!
Czyliż nie słyszy, jak skrzydełkami
Czarne jaskółki biją w jezioro
Tak, że się całe zwierciadło plami
W tysiące krążków?
CHOCHLIK
Zanadto skoro
Zbudzi się jędza i będzie
Do pracy nas zaprzęgać. To w puste żołędzie
Wkładać jaja motylic38 — to pomagać mrówkom
Budującym stolice i drogi umiatać
Do mrównika39 wiodące… to majowym krówkom
Rozwiązywać pancerze, aby mogły latać,
To zwiedzać pszczelne ule i z otwartej księgi
Czytać prawa ulowe lub rotę40 przysięgi
Na wierność matce pszczelnej od zrodzonej pszczółki;
To na trzcinę jeziora zwoływać jaskółki
I uczyć budownictwa pierworoczne matki.
Już zamykać stawiane na ptaszęta klatki,
Nim jaki biedny ptaszek uwięźnie w zapadni,
Na przekór ptasznikowi41; już to pani sroce
Ciągle trąbić do ucha naukę: nie kradnij;
Albo wróblowi wmawiać, że pięknie świegoce42,
Aby ciągle świegotał nad wieśniaczą chatą…
Pracuj jak koń pogański, pracuj całe lato,
A zimą śpij u chłopa za brudnym przypieckiem43,
Między garnkami, babą szczerbatą i dzieckiem.
SKIERKA
Bo też ty jesteś leniwy, Chochliku!
patrzy na jezioro
Ach, patrz! na słońca promyku
Wytryska z wody Goplana;
Jak powiewny liść ajeru44,
Lekko wiatrem kołysana;
Jak łabędź, kiedy rozwinie
Uśnieżony żagiel steru,
Kołysze się — waha — płynie.
I patrz! patrz! lekka i gibka,
Skoczyła z wody jak rybka,
Na nezabudek45 warkoczu
Wiesza się za białe rączki,
A stopą po fal przezroczu
Brylantowe iskry skrzesza.
Ach, czarowna! któż odgadnie,
Czy się trzyma z fal obrączki?
Czy się na powietrzu kładnie?
Czy dłonią na kwiatach się wiesza?
CHOCHLIK
Ona ma wianek na głowie…
Czy to kwiaty? czy sitowie?
SKIERKA
O nie… to na włosach wróżki
Uśpione leżą jaskółki.
Tak powiązane za nóżki
Kiedyś, w jesienny poranek,
Upadły na dno rzeczułki:
Rzeczułka rzuciła wianek,
Wianek czarny jak hebany
Na złote włosy Goplany.
CHOCHLIK
Radzę ci, uciekajmy, mój Skierko kochany,
Wiedźma gotowa zaraz nową pracę zadać.
Albo obracać młyny, skąd woda uciekła
Biednemu młynarzowi, lub każe spowiadać
Leniwego szerszenia, nim pójdzie do piekła
Za kradzież słodkich miodów… lub malować pawie.
SKIERKA
Więc uciekaj… ja się bawię… Promienie słońca przenikły
Jaskółeczek mokre piórka…
Ożyły — pierzchły — i znikły
Jak spłoszonych wróbli chmurka
Królowa nasza bez ducha.
Zadziwiona stoi, słucha;
Nie śmie wiązać i zaplatać
Kos46 rozwianych, nie wie, czemu
Wianeczkowi uwiędłemu
Przyszło ożyć? skąd mu latać? Goplano! Goplano! Goplano!
Wchodzi Goplana.
GOPLANA
Narwij mi róż, Chochliku! poleciał mój wianek.
CHOCHLIK
Już się zaczyna praca.
Chochlik odchodzi, mrucząc.
GOPLANA
Czy to jeszcze rano?
SKIERKA
Pierwsza wiosny godzina.
GOPLANA
Ach! gdzież mój kochanek?
SKIERKA
Co mi rozkażesz, królowo?
Zadaj piękną jaką pracę.
Winąć47 tęczę kolorową
Albo budować pałace,
Powojami wiązać dachy.
I opierać kwiatów gmachy
Na kolumnach malw i dzwonów
Lazurowych.
GOPLANA
zamyślona
Nie!
SKIERKA
Chcesz tronów
Z wypłakanych nieba chmurek?
Czy ci przynieść pereł sznurek?
Z owych pereł, które dają
Lep na ptaszki; ale mają
Takie blaski, takie wody
Jak kałakuckie48 jagody.
Chcesz? lecę na trzęsawice49,
Dojrzę — dogonię — pochwycę —
Błędnego moczar ognika;
I zaraz w lilijkę białą
Oprawię jak do świecznika,
I nakryję białym dzwonkiem,
By ci świecił… Czy to mało?
Rozkaż, pani! Co pod słonkiem,
Co na ziemi, wszystko zniosę:
Drzewa, kwiaty, światło, rosę.
Co nad ziemią, w ziemi łonie:
Dźwięki, echa, barwy, wonie,
Wszystko, o czym kiedy śniły
Myśli twoje w jezior burzy
Kołysane.
GOPLANA
Skierko miły,
Ja się kocham.
SKIERKA
W czym? czy w róży
Bezcierniowej? czy w kalinie?
W czterolistnej koniczynie?
Może w kwiatku: „niech Bóg świeci”,
Który posadzi macocha
Na grobie mężowskich dzieci?
Może w Magdaleny nitce,
Co bez wiatru leci płocha?
Może w białej margieritce,
Co piątym listkiem: „nie kocha”
Zabiła młodą pasterkę?
W czym się kochasz? poszlij Skierkę,
A przyniesie ci kochanka
I wplecie do twego wianka,
I będziesz go wiecznie miała,
Pieściła i całowała
Do przyszłej wiosny poranka,
Do drugiego kwiatów wieku.
GOPLANA
Ach! ja się kocham, kocham się w człowieku!
SKIERKA
To ludzkie czary.
GOPLANA
Tej zimy, gdym usnęła
Na skrysztalonym łożu, światło mię jakieś
Z głuchego snu gwałtownie ocuciło.
Otwieram oczy — patrzę… płomień czerwony
Jako pożaru łuna bije przez lody
I słychać głuchy huk. Rybacy to rąbali
Przełomkę50 biednym rybkom zdradliwą… Nagle
Okropny krzyk — w przełomkę człowiek pada.
Na moje upadł łoże; a czy to światło
Podobne barwie róż, które świeciło
W moim pałacu szklistym? czy też prawdziwe
Róże na jego licach śmiercią mdlejące;
Ale się piękny wydał — ach! piękny tak, że chciałam
Zatrzymać go na wieki w zimnych pałacach
I nie rozwiązać z wieńca ramion, i przykuć
Łańcuchem pocałunków. Wtem zaczął konać…
Musiałam wtenczas, ach! musiałam go wypuścić!
Gdybym przynajmniej mogła była go wynieść
Z wody na rękach moich, usta z ustami
Spoić i życie wlać w ostygłe jego piersi;
Ale ty wiesz, co to za męka dla nas,
Kiedy podobne kwiatom, musiemy składać
Rumieniec nasz i piękne barwy wiosny
I do kamieni białych podobne leżyć
W głębiach jeziora. Taką ja wtenczas byłam.
Musiałam leżeć na dnie ani się płocho
Na światło dnia wyrywać. Na pół martwego
Wyniosłam drżącą ręką i przez otwory
W lodzie wybite rzucam: sama boleśnie
Wracam na puste łoże, na zimne łoże;
A moje serce rozdarł okrzyk rybaków,
Którzy witali wtenczas, gdy ja żegnałam.
Jakżem czekała wiosny, przyszła nareszcie!
Z miłością w sercu budzę się… kwiaty
To nic przy jego licach — gwiazdy gasną
Przy jego jasnych oczach… Ach, kocham, kocham!
SKIERKA
Ktoś idzie tutaj lasem.
GOPLANA
To on! to on! mój miły.
Bądź niewidomym, Skierko.
Skierka odchodzi.
Wchodzi na scenę Grabiec — rumiany — w ubiorze wieśniaka.
GRABIEC
Ach, cóż to za panna?
Ma twarz, nogi, żołądek — lecz coś jakby szklanna.
Co za dziwne stworzenie z mgły i galarety.
Są ludzie, co smak czują do takiej kobiety;
Ja widzę coś rybiego w tej dziwnej osobie.
GOPLANA
Jak się nazywasz, piękny młodzieńcze?
GRABIEC
Nic sobie…
GOPLANA
Miły nic sobie!
GRABIEC
Jakżeś głupia, mościa pani —
Nic sobie, to się znaczy, że nic nie przygani51
Mojej piękności, to jest, żem piękny. A zwę się
Grabiec.
GOPLANA
Cóż cię za anioł obłąkał w tym lesie?
GRABIEC
Proszę, cóż za ciekawość w tym wywiędłym schabku!
GOPLANA
Proszę cię, panie Grabiec!
GRABIEC
Wolno mówić: Grabku!
Panie Grabku!
GOPLANA
Któż jesteś?
GRABIEC
Aśćki52 panny sługa…
A pytasz, kto ja jestem?… to historia długa;
W naszym kościółku stały ogromne organy,
Mój tata grał na dudach; pięknie grywał pijany,
Ale kiedy na trzeźwo, okropnie rzępolił53;
Do tego był balwierzem54 i całą wieś golił,
Golił i grał na dudach, bo golił w sobotę,
na dudach grał w niedzielę; a miał taką cnotę,
Że nie pił, kiedy golił, a pił, kiedy grywał.
I wszystko szło jak z płatka. Wtem kogut zaśpiewał
I mój ojciec małżeństwem z żoną los zespolił.
Panna młoda wąs miała, ojciec wąs ogolił
I wszystko szło jak z płatka. Lecz tu nowe cuda!
Żona grała na dudach, a tatuś był duda;
Grała więc po tatusiu i dopóty grała,
Aż go na cmentarzyku wiejskim pogrzebała.
Ja zaś, pośmiertne dzieło pana organisty,
Jestem, jak mówią, ojca wizerunek czysty,
Bo lubię stary miodek i kocham gorzonnę55,
I uciekam od matki…
GOPLANA
Słowa jego wonne
Przynosi wiatr wiosenny do mojego ucha…
O luby! ja cię kocham…
GRABIEC
Cóż to za dziewucha?
Obcesowo zaczyna. Wprawdzie to nie dziwy.
Ilekroć przez wieś idę, to serca jak śliwy
Lecą pod moje nogi… wołają dziewczęta:
Panie Grabku! Grabiątko, niech Grabiec pamięta,
Że jutro grabim siano — pomóż, Grabku, grabić
A to znaczy, że za mnie dałyby się zabić,
I to, że się na sienie dadzą pocałować.
GOPLANA
Czy mię kochasz, mój miły…?
GRABIEC
Ha!… trzeba skosztować…
Na przykład… daj całusa
GOPLANA
Stój!… pocałowanie
To ślub dla czystych dziewic. Na dziewiczym wianie
Za każdym pocałunkiem jeden listek spada.
Nieraz dziewica czysta i smutkami blada
Dlatego, że spadł jeden liść u serca kwiatu,
Nie śmie kochać i daje pożegnanie światu,
I do mogiły idzie nigdy niekochana.
GRABIEC
Coś waćpanna jak mniszka.
GOPLANA
Raz pocałowana
Będę twoją na wieki — i ty mój na wieki…
GRABIEC
Ha, pocałunek bliski, a ten „mój” daleki.
całuje
GOPLANA
O mój luby!
GRABIEC
Dalibóg… pfu!… pocałowałem
Niby w pachnącą różę… pfu… róża jest ciałem,
Ciało jest niby różą… niesmaczno!…
GOPLANA
Mój drogi!
Więc teraz co wieczora na leśne rozłogi56
Musisz do mnie przychodzić. Będziemy błądzili,
Kiedy księżyc przyświeca, kiedy słowik kwili,
Nad falą szklistych jezior, pod wielkim modrzewiem,
Będziemy razem marzyć przy księżycu…
GRABIEC
do siebie
Nie wiem,
Co odpowiedzieć babie…
GOPLANA
Ty smutny? ty niemy?
O! my z tobą będziemy szczęśliwi!
GRABIEC
Będziemy,
Lecz nie wieczorem — i nie przy jeziorze…
GOPLANA
Czemu?
GRABIEC
Bo ja nie lubię wody jak wściekły.
GOPLANA
Mojemu
Kochankowi rwać będę poziomki, maliny.
GRABIEC
Lecz ja nie lubię malin… a kiedy dziewczyny
Niosą dzbanek na głowie, nieraz zrzucam dzbanek,
Ale to nie dla malin.
GOPLANA
Lecz ty mój kochanek…
Ty musisz lubić kwiaty… Więc przyjdź co wieczora.
GRABIEC
A to już tego nadto!… co za nudna zmora!
Nie przyjdę w żaden wieczór…
GOPLANA
Dlaczego?
GRABIEC
Za borem
Pewna dziewczyna czeka na Grabka wieczorem.
GOPLANA
Dziewczyna?
GRABIEC
Tak… dziewczyna…
GOPLANA
Czy piękna dziewczyna?
GRABIEC
Ha?… co pannie do tego?… zwie się Balladyna.
GOPLANA
Siostra Aliny?… córka wdowy?… ale ona
Złe ma serce…
GRABIEC
Waćpanna, widzę, coś szalona…
Nie wierzę w babskie dziwy, sądy i przestróżki.
Wszystkie dziewczęta, które mają małe nóżki,
To mają piękne usta i serca — a właśnie
Ona piękną ma nóżkę…
GOPLANA
zapalając się
Niech słońce zagaśnie,
Jeśli mi ciebie kto wydrze, kochanku.
Ty jesteś moim! moim! moim wiecznie!
Choćbyś miał księżyc za ślubny pierścionek,
Choćbyś miał księżyc, to ja go rozłamię,
Zagaszę księżyc, który cię prowadzi
Do pocałunków, do kochanki domu.
Ach, bądź mi wiernym! błagam cię! zaklinam!
Na twoje własne szczęście. Ach! zaklinam!
Bo zginiesz, luby… nie… razem zginiemy,
Ale ty zginiesz także, gdy ja zginę…
Więc nie chcę zginąć, abyś ty nie zginął.
Przynajmniej dzisiaj nie chodź tam wieczorem,
Przynajmniej dzisiaj nie chodź tam… ja każę…
GRABIEC
A któż ty jesteś, co każesz?
GOPLANA
Królowa!
Królowa fali, Goplana.
GRABIEC
Ej!… w nogi!
Jezus Maryja! a tom popadł w biedę,
Szatana żona chce być moją żoną.
Grabiec ucieka.
GOPLANA
sama
Niech słońce gaśnie! niechaj gwiazdy toną
W bezdrożne niebo! niechaj róże więdną!
Co mi po słońcu, po gwiazdach, po kwiatach,
Wolę je stracić, niż kochanka stracić.
Co mam potęgi, co nadprzyrodzonej
Siły nad światem; to obrócę na to,
Aby to serce podbić i mieć moim…
Skierko! Chochliku!…
SKIERKA
przybiega
Czy słyszałeś, Skierko,
Moją rozmowę z kochankiem? aniołem?
SKIERKA
Nie karz… ciekawość… szczera moja skrucha,
Biały powoju kwiatek uszczyknąłem57
I końcem rożka włożywszy do ucha,
Słyszałem… przez kwiat…
GOPLANA
Gdzie Chochlik?
SKIERKA
Leniwy
Ciągnie się z wiankiem…
Wchodzi Chochlik z wiankiem.
GOPLANA
A wstydź się, Chochliku!
Patrz, coś ty narwał chwastu i pokrzywy,
Brzydkich piołunów, koniczyn, trawniku.
SKIERKA
Pozwól mi, pani, niech ja go wysiekę
Za taki wianek…
CHOCHLIK
Ej!… ja cię urzekę58…
GOPLANA
Słuchajcie mię cicho, diabliki…
Oto, Chochlo, polecisz za moim kochankiem;
Idź przy nim, przed nim, za nim, jak skoczne ogniki,
I błąkaj po murawach tak, by przed porankiem
Nie trafił do mieszkania — ani do tej chaty,
Gdzie mieszkają dwie piękne dziewczęta — dwa kwiaty,
Córki wdowy… rozumiesz… a o wschodzie słońca
Tu miłego przyprowadź.
CHOCHLIK
Będę go bez końca
Błąkał i sadzał w błocie… cha! cha! cha! cha! cha! cha!
Odchodzi Chochlik.
GOPLANA
A ty, mój Skierko, leć na mały mostek,
Gdzie jest mogiła samobójcy stracha.
Ukryj się w łozy59 zarostek.
Za godzinę przez ten mostek
Będzie jechał pan bogaty,
Ustrojony w złote szaty,
Jak do ślubu — bez oręży,
I kareta złotem błyska,
I pięć rumaków w zaprzęży;
Cztery karych i klacz biała,
Przodem lecąc, iskry ciska.
A na mostku wypróchniała
Leży belka drżąca, śliska.
Czy rozumiesz?
SKIERKA
Wywrócić?
GOPLANA
skłaniając głową
Lecz nie szkodzić żywym.
Ani ludziom ni koniom.
SKIERKA
A potem?
GOPLANA
Tego pana w płaszczu złotym
Hymnem wiatru czułym, tkliwym
Zaprowadzić aż do chaty,
Gdzie mieszka uboga wdowa
I dwie młode córki chowa.
Uczyń tak, by pan bogaty
Wziął tam żonę i we dwoje
Odjechał złotą karetą.
Luby Skierko! dziecię moje!
SKIERKA
Dziewczyna będzie kobietą,
Nim dwa razy słońce zaśnie,
Nim dwa razy księżyc zgaśnie.
odlatuje
GOPLANA
sama
Więc rozesłałam sylfy; niechaj pracują
Na moje szczęście. Teraz nie idzie o to,
Aby wojskami kwiatów zdobywać niwy60;
Nie kwiatów strzec mi teraz, nie tęcze winąć
Ani słowiki uczyć piosenek, ani
Budzić jaskółki wodne… kocham!… ginę!…
A jeśli on mię kochać nie będzie? cała
W mgłę się rozpłynę białą i spadnę łzami
Na jaki polny kwiat, i z nim uwiędnę.
rozpływa się w powietrzu
Chata Wdowy.
Wdowa i córki jej Balladyna i Alina wchodzą z sierpami.
WDOWA
Zakończony dzień pracy. Moja Balladyno,
Twoje rączki od słońca całe się rozpłyną
Jak lodu krysztaliki. Już my jutro rano
Z Alinką na poletku dożniemy ostatka;
A ty, moje dzieciątko, siedź sobie za ścianą…
ALINA
Nie! nie, nie, jutro odpoczywa matka,
A my z siostrzycą idziemy na żniwo.
Słoneczko lubi twoje główkę siwą
I leci na nią by natrętna osa
Do białych kwiatków; ani go od włosa
Liściem odpędzić; że też nigdy chmurki
Bóg nie nadwieje, aby cię zakryła.
O! biedna matko!
WDOWA
Dobre moje córki,
Z wami to nawet ubożyzna61 miła;
A kto posieje dla Boga, nie straci.
Zawsze ja myślę, że wam Bóg zapłaci
Bogatym mężem… a kto wie? a może
Już o was słychać na królewskim dworze?
A my tu żniemy, aż tu nagle z boru
Jaki królewic — niech i kuchta62 dworu
Albo koniuszy63 — zajeżdża karetą…
I mówi do mnie: „Podściwa kobieto,
Daj mi za żonę jedną z córek”. — „Panie!
Weź Balladynę, piękna jak dziewanna”. —
Tobie się także, Alino, dostanie
Rycerz za męża… ale starsza panna
Powinna prędzej zostać panną młodą.
W rzeczułkach woda goni się za wodą.
Mój królewicu, żeń się z Balladyną.
BALLADYNA
Gdzie ty mój grzebień podziałaś, Alino?
Co ty tam słuchasz, jak się matce marzy.
ALINA
Wiesz, Balladyno, że to jej do twarzy,
Kiedy śni głośno, kiedy się uśmiecha.
WDOWA
do Balladyny
Dobrze ty mówisz! Chata taka licha,
A mnie się marzy Bóg wie nie co…
Ale Bogu się także w wiekuistej chwale
Musi coś marzyć… a gdyby też Bogu
Chciało się matce dać złotego zięcia…
BALLADYNA
Ach! słychać jakiś tarkot64 na rozłogu,
Jedzie gościńcem65 dwór jakiegoś księcia.
Pięć koni… złota kareta… ach, kto to?…
Jedzie aleją… Jak to pięknie złoto
Między drzewami błyska!… Ach! mój Boże,
Co im się stało?… śród66 naszego mostu
Powóz prrr… stanął… i ruszyć nie może…
WDOWA
Pewnie chcą konie napoić…
BALLADYNA
Ot właśnie!
Pan poi konie na drodze po prostu…
WDOWA
Ha! jeśli pić chcą…
ALINA
Już słoneczko gaśnie,
Trzeba zapalić sosnowe łuczywo67…
BALLADYNA
biegnąc od okna
Ach, lampę zaświeć… ach, lampę… co żywo…
O! gdzie mój grzebień?
Słychać pukanie do drzwi.
WDOWA
Cóż to? co?… ktoś puka…
Otwórz, Bladyno.
BALLADYNA
Niech siostra otworzy…
WDOWA
Prędzej otwórzcie… ktoś do chaty stuka.
ALINA
Ach, ja się boję…
WDOWA
Niech wszelki duch Boży
Boga wychwala… ja odemknę chatę…
patrzy przez dziurkę od klucza
O jakie stroje złocisto–bogate!
otwiera
Czy w imię Boga?…
Kirkor wchodzi.
KIRKOR
Tak, z Boga imieniem.
Proszę wybaczyć, ale nad strumieniem
Mostek pod moim załamał się kołem,
Szukam schronienia…
WDOWA
Proszę poza stołem,
Mój królewicu, siadać — proszę siadać.
Chata uboga — raczyłeś powiadać,
Że powóz… O! to nieszczęście! —
Dziewczęta! To moje córki, jasny królewicu —
A to już dawno człowiek nie pamięta
Takich przypadków, chyba przy księżycu
Młynarz, co jechał przeszłej wiosny.
BALLADYNA
Matko,
Dosyć — daj panu mówić…
Wchodzi Skierka niewidzialny dla aktorów.
KIRKOR
Przed tą chatką
Słyszałem dźwięki luteń… czy to córki
Wasze grywają na lutni?
WDOWA
Przepraszam —
Nie… królewicu…
SKIERKA
Z niewidzialnej chmurki
Sympatycznymi kwiaty poukraszam68
Obie dziewice, bo moja królowa
Nie powiedziała, do której nakłonić
Serce Kirkora… Muzyka echowa
Zacznie hymnami powietrznymi dzwonić;
A wieniec kwiatów taką woń rozleje,
Że serce tego człowieka omdleje,
Że jednym sercem dwa serca pokocha.
Wkłada wieńce kwiatów na głowy dziewicom — słychać muzykę.
WDOWA
Może królewic chce odpocząć trocha?…
KIRKOR
z zadziwieniem i niespokojnością
Odpocząć, kiedy dźwięki takie cudne
Słyszę… Dziewice, wasze są to pieśni?…
Słyszę śpiewanie…
ALINA
Czy się panu nie śni?
Tu, w chacie… cicho…
KIRKOR
Ach! jakże mi nudne
Wspomnienie zamku pustego!…
SKIERKA
na stronie
Czar działa…
KIRKOR
Z jakich kadzideł ta woń się rozlała?…
To z pewna wasze wieńce, uroszone
Łzami wieczora, dają takie wonie?
BALLADYNA
Lecz my nie mamy wieńców.
Wchodzi sługa Kirkora bogato ubrany.
SŁUGA
Naprawione
Koło w powozie…
KIRKOR
Wyprząc z dyszla konie,
Ja tu zostanę…
Sługa odchodzi.
WDOWA
Cóż to za zjawienie?
Królewic w chacie! Na jakim on sienie
Spać będzie?… Jemu listki róży cisną…
KIRKOR
do siebie
Prawdę wróżyłeś, pustelniku stary:
Gdzie okienkami dwie różyczki błysną,
Gdzie dach słomiany…
SKIERKA
do siebie
Zakończone czary…
KIRKOR
do Wdowy
Słuchajcie, matko! na świat wyjechałem
Szukać ubogiej i cnotliwej żony;
Dalej nie jadę, bo tu napotkałem
Cudowne bóstwa!… O! gdybym dwa trony —
Ach! powiem raczej, gdybym miał dwa serca!
Lecz zdaje mi się, że dwa serca noszę…
Dwoma sercami o dwie córki proszę;
Ale Bóg jedną tylko wziąć pozwala
I do ślubnego prowadzić kobierca;
Więc trzeba wybrać… Czemuż losu fala
Rozbiła serce moje o dwie skały?
Ach, czemuż oczy pierwej nie wybrały
I nie powiodły czucia? Dziś nie umiem
Wybrać…
WDOWA
Ja ciebie, panie, nie rozumiem…
KIRKOR
Proszę o rękę jednej z córek… może
Słyszałaś kiedy o hrabi Kirkorze,
Co ma ogromny zamek, cztery wieże,
Złocisty powóz, konie i rycerze
Na swych usługach?… Otóż Kirkor… to ja…
Proszę o jedną z córek…
WDOWA
Córka moja?…
Ja dwie mam córki — ale Balladyna…
KIRKOR
Czy starsza?
WDOWA
Tak jest… a młodsza Alina
Także jak anioł…
KIRKOR
do siebie
Jaki wybór trudny!
Starsza jak śniegi — u tej warkocz cudny
Niby listkami brzoza przyodziana;
Ta z alabastrów — a ta zaś różana —
Ta ma pod rzęsą węgle — ta fijołki —
Ta jako złote na zorzy aniołki,
A ta zaś jako noc biała nad rankiem.
Więc jednej mężem — drugiej być kochankiem;
Więc obie kochać, a jedną zaślubić?
Lecz którą kochać? którą tylko lubić?…
Niech się przynajmniej z ust różanych dowiem,
Która mnie kocha?…
do dziewic
Moje smugłe łanie,
Czy mnie kochacie?
BALLADYNA
Ach! ja ci nie powiem:
„Nie”… ale nie śmiem wymówić: „Tak, panie” —
Może ty zgadniesz, choć będę milczała;
Zgadnij, rycerzu.
KIRKOR
do Aliny
A ty, różo biała?
ALINA
rzucając się na łono matki
Kocham…
KIRKOR
Obiedwie kochają.
WDOWA
Zapewne,
że muszą kochać!… tożby to dopiero,
Gdyby nie kochać rycerza, co szczerą
Mógłby za żonę wziąć sobie królewnę,
Piękny i śmiały.
KIRKOR
Któraż z was, dziewice,
Będzie mię więcej kochała po ślubie?
Jak będzie kochać? lubić, co ja lubię?
Jak mi rozchmurzać gniewu nawałnice?
BALLADYNA
O panie! jeśli w zamku są czeluście,
Z czeluści ogień bucha, a ty każesz
Wskoczyć — to wskoczę. Jeśli na odpuście
Ksiądz nie rozgrzeszy, to wezmę na siebie
Śmiertelne grzechy, którymi się zmażesz.
Jeżeli dzida będzie mierzyć w ciebie,
Stanę przed tobą i za ciebie zginę…
Czegóż chcesz więcej?…
WDOWA
Weź! weź Balladynę
Szczera jak złoto.
KIRKOR
do Aliny
A ty, młodsza dziewo,
Co mi przyrzekasz?
ALINA
Kochać i być wierną.
KIRKOR
Ach, nie wiem, której oddać rękę lewą
Jako szwagierce — a której z pierścionkiem,
O! gdybym ujrzał tę gwiazdę przedsterną69,
Co wiodła króle do Dzieciątka żłobu!
Serce mam jedno, a ciągnie do obu.
Którą odrzucić? której być małżonkiem?
Obie kochają, więc niesprawiedliwość
Poniesie jedna, jeśli wezmę drugą.
W obojgu jedna prostota i tkliwość,
W obojgu miłość jednaką zasługą…
Którą tu wybrać?…
ALINA
Jeśli mnie wybierzesz,
Szlachetny panie, to musisz obiecać,
Że mię do zamku twojego zabierzesz
Z matką i siostrą… Bo któż będzie matce
Gotować garnek? kto ogień rozniecać?
Ona nie może zostać w biednej chatce,
Kiedy ja będę w pałacach mieszkała.
Patrz, ona siwa jak różyczka biała.
O! widzisz panie… musisz także ze mną
I matkę zabrać…
KIRKOR
O! jakąż tajemną
Rozkoszą serce napełnia… o! miła…
WDOWA
Lecz Balladyna to samo mówiła
W sercu i w myśli… Wierzaj mi, rycerzu,
I Balladyna kocha matkę starą.
KIRKOR
Jużem był wybrał i znów mi w puklerzu70
Dwa serca biją…
BALLADYNA
Byłabym poczwarą
Niegodną twojej ręki, ale piekła,
Żebym się matki kochanej wyrzekła.
Prócz matki, siostry, wszystko ci poświęcę.
KIRKOR
Oślepionego chyba losu ręce
Wskażą mi żonę…
SKIERKA
śpiewa do ucha Wdowy
Matko, w lesie są maliny,
Niechaj idą w las dziewczyny.
Która więcej malin zbierze,
Tę za żonę pan wybierze.
WDOWA
Coś matce staruszce
Przyszło do głowy… Mój ty królewicu,
Jeśli pozwolisz twej pokornej służce,
To ci poradzi, piękny krasnolicu71.
Oto niech rankiem idą w las dziewczyny,
A każda weźmie dzbanek z czarnej gliny;
I niechaj malin szukają po lesie:
A która pierwsza dzban pełny przyniesie
Świeżych malinek, tę weźmiesz za żonę.
KIRKOR
Wyborna rada… O! złota prostoto!
Ty mi dasz szczęście niczym nieskłócone,
Dnie rozkoszami przeplatane z cnotą.
Tak, moja matko… niech o słońca wschodzie
W las idą córki z dzbankami na głowie.
A my w lipowym usiądziemy chłodzie;
Która powróci pierwsza, ta się zowie
Hrabini Kirkor… Sądź sam, wielki Boże.
WDOWA
Królewic znajdziesz w tej chateczce łoże,
Pachnące siano zakryte bielizną.
Wierzaj mi, panie, żabki się nie wślizną
Do twego sianka… proszę do alkowy72.
KIRKOR
klaszcze
Wchodzi Sługa.
Przynieś z powozu puchar kryształowy,
Wino i zimne żubrowe pieczywo73…
Sługa odchodzi.
Bądźcie mi zdrowe, piękne narzeczone…
odchodzi do alkowy poprzedzany przez Wdowę
ALINA
Siostrzyco moja… o! jakież to dziwo,
O! jakie szczęście!
BALLADYNA
Jeszcze niezłowione,
To szczęście, siostro, może nie dla ciebie…
ALINA
O! moja siostro… wszakże to na niebie
Jeśli nie słońce, to gwiazdy nad głową:
Jeśli nie będę panią Kirkorową,
To będę pani Kirkorowej siostrą.
A tobie jutro trzeba wziąć się ostro
Do tych malinek, bo wiesz, że ja zawsze
Uprzedzam ciebie i mam pełny dzbanek.
Nie wiem, czy na mnie jagody łaskawsze
Same się tłoczą… czy tam… twój kochanek…
BALLADYNA
Milcz!…
ALINA
Ha, siostrzyczko? a ja wiem, dlaczego
Malin nie zbierasz…
BALLADYNA
Co tobie do tego?
ALINA
Nic… tylko mówię, że ja bym nie chciała
Rzucić kochanka ani dla rycerza,
Ani dla króla… a gdybym kochała,
Wzajem kochana, rolnika, pasterza,
To już by żaden Kirkor…
BALLADYNA
Nie chcę rady
Od głupiej siostry…
Słychać klaskanie za chatą. — Balladyna zapala świeczkę i ukrywszy ją w dłoni, wychodzi.
ALINA
Ha!… zaklaskał w borze —
Wyszła ze świeczką… O, mój wielki Boże!
Co tam pan Grabek powie na te zdrady.
Bo też ta siostra chce iść za Kirkora,
A jam widziała na kwiatkach ugora74,
Ba! i pod naszą osiną75 słyszałam
Sto pocałunków… przebacz mi, o! Chryste,
Że sądzę miłość, której ach! nie znałam…
klęka
Widzisz, mój Boże! ja mam serce czyste,
A przysięgając, nie złamię przysięgi…
Boże! ptaszęta u Twojej potęgi
Mogą uprosić o wiszeńkę czarną,
Jaskółkom w dziobek dajesz muszkę marną.
Jeśli ty zechcesz, Boże mój jedyny,
Gdzie stąpię… wszędzie czerwone maliny…
siada na ławie i usypia
SKIERKA
śpiewa
Niech sen szczęścia pozłacany
Zamyka oczy dziewczyny…
A ja lecę do Goplany…
odchodzi
ALINA
przez sen
Wszędzie maliny! maliny! maliny…
KONIEC AKTU PIERWSZEGO
1 Irydion — główny bohater dramatu Irydion Zygmunta Krasińskiego.
2 Ariostyczny — ironiczny.
3 Powietrzny — eteryczny, lekki, pozbawiony cech cielesności.
4 Anachronizm — błąd chronologiczny, umieszczenie czegoś w niewłaściwej epoce.
5 Wprzód — przedtem, najpierw, wcześniej.
6 Roztworzyć — rozpuścić, rozrzedzić.
7 Ludovico Ariosto (1474—1533) — włoski poeta, autor poematu Orland szalony.
8 Sylf — duch powietrza.
9 Zakrystian — kościelny.
10 Dziejopis — kronikarz.
11 Karaceński — wykonany z metalowych łusek przymocowanych do skóry lub grubego płótna.
12 Prawić — mówić, opowiadać.
13 Gmin — lud.
14 Dziesiąty krzyżyk — sto lat.
15 Dąbrowa — las dębowy.
16 Synogarlica — odmiana gołębicy. Samice słyną z wierności jednemu partnerowi.
17 Gadzina — pełzające zwierzę.
18 Pomór — epidemia, zaraza.
19 Brytan — duży, silny pies.
20 Cham — pogardliwe określenie chłopa.
21 Wszeteczeństwo — nieprzyzwoity czyn.
22 Próżny — tu: pusty, nic niezawierający.
23 Bitny — dzielny, waleczny.
24 Liczman — żeton zastępujący monetę.
25 Karcz — pniak z korzeniami po ścięciu drzewa.
26 Ziemica — ziemia.
27 Krocie — duża ilość.
28 Mara — tu: złudzenie.
29 Karny — zdyscyplinowany.
30 Endymion — według mitologii greckiej młodzieniec, który zakochał się w Herze, za co Zeus ukarał go wiecznym snem.
31 Miesiąc — księżyc.
32 Diana — w mitologii greckiej jej odpowiedniczką jest Artemida, czyli bogini łowów.
33 Akteon — według mitologii greckiej podglądał Artemidę i jej nimfy w kąpieli, za co został przemieniony w jelenia i rozszarpany przez własne psy.
34 Alabastrowy — przypominający alabaster, czyli biały minerał.
35 Wenus — w mitologii rzymskiej bogini miłości, której imieniem nazwano jedną z planet.
36 Drożyć — nie chcieć obniżyć ceny, domagać się zbyt wiele.
37 Bakalarski — nauczycielski.
38 Motylica — samica motyla.
39 Mrównik — mrowisko.
40 Rota — treść przysięgi.
41 Ptasznik — znawca ptaków, który je hoduje i sprzedaje.
42 Świegotać — świergotać, wydawać wysokie dźwięki.
43 Przypiecek — ława ustawiona w pobliżu pieca, służąca do siedzenia i grzania się lub spania.
44 Ajer — tatarak, czyli roślina o zaostrzonych liściach.
45 Nezabudka — niezabudka, czyli niezapominajka.
46 Kos — warkocz.
47 Winąć — pleść, skręcać.
48 Kałakucki — pochodzący z Kalkuty, czyli miasta w Indiach.
49 Trzęsawica — trzęsawisko, czyli podmokły teren.
50 Przełomka — przerębel.
51 Przyganić — robić zarzuty, mieć za złe.
52 Aśćka — waszmość pani.
53 Rzępolić — grać nieumiejętnie na jakimś instrumencie.
54 Balwierz — fryzjer zajmujący się też goleniem bród.
55 Gorzonna — wódka.
56 Rozłóg — rozległy obszar, otwarta przestrzeń.
57 Uszczyknąć — urwać.
58 Urzeknąć — zaczarować, rzucić urok.
59 Łozy — zarośla wierzbowe.
60 Niwa — ziemia uprawna.
61 Ubożyzna — ubóstwo.
62 Kuchta — kucharka.
63 Koniuszy — osoba zarządzająca królewskimi lub książęcymi stajniami, później dworski tytuł honorowy.
64 Tarkot — turkot.
65 Gościniec — szeroka wiejska droga.
66 Śród — wśród.
67 Łuczywo — kawałek drzewa używany do oświetlenia czegoś.
68 Krasić — zdobić, upiększać.
69 Przedsterny — taki, za którym można podążać, kierować się.
70 Puklerz — okrągła, wypukła tarcza.
71 Krasnolic — przystojny mężczyzna.
72 Alkowa — sypialnia.
73 Pieczywo — tu: pieczeń.
74 Ugór — pole nieuprawiane przez jakiś czas.
75 Osina — osika, czyli gatunek drzewa.
Strona tytułowa
Strona redakcyjna
Juliusz Słowacki
Wstęp
Akt pierwszy
Akt drugi
Akt trzeci
Akt czwarty
Akt piąty
Epilog
Przypisy