Będę milczeć - Maja Drożdż - ebook + audiobook

Będę milczeć ebook i audiobook

Maja Drożdż

4,5

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Emily Milder pewnego dnia, gdy wraca z pracy, zostaje napadnięta. Z opresji ratuje ją tajemniczy mężczyzna, który zjawia się nagle i bez mrugnięcia okiem, zabija napastnika na miejscu. To Nate Wilson, były komandos. Bezbronna kobieta ulega jego urokowi oraz obietnicy, że z nim będzie bezpieczna. Godzi się na jego opiekę oraz na warunki, jakie stawia. Nie wie jednak, że mężczyzna ma tajemniczy plan i powody, dla których chce pozostawić ją przy sobie. 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 541

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 14 godz. 24 min

Lektor: Maja Drozdz
Oceny
4,5 (207 ocen)
149
29
21
5
3
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Ellad2
(edytowany)

Całkiem niezła

Zakończenie tej historii mnie zaskoczyło
20
Okruch123

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam dla osób, które lubią romanse, ale nie te cukierkowe. Książka zawiera ciekawe i dynamicznie dialogi, zwroty akcji, opisy zwięzłe bez rozwlekania. Jest tam też kilka dobrze przedstawionych scen erotycznych. Lektura ta wzbudziła we mnie silne emocje. Zaraz zabieram się do przeczytania drugiej części.
10
Monia3069

Nie oderwiesz się od lektury

Rewelacyjna powieść, jedynie koniec bardzo smutny. Polecam
10
Glodek21011987

Nie oderwiesz się od lektury

Przepiękna, poruszającą, wspaniała , nie można się oderwać
00
lllili

Z braku laku…

Nie lubię książek bez Happy Endu, nie wiem jak można tak zakończyć historię.
00

Popularność




– Doigrałaś się! – warknął wściekle mężczyzna.

Klęczałam, bo nie miałam już sił, żeby ustać na nogach. Podniósł moją głowę za włosy i wpatrywał się w zakrwawioną twarz, którą sam tak urządził. Było już późno, a ciemny zaułek był omijany przez ludzi, więc musiałam się przygotować na to, że to właśnie dzisiaj zginę. Szlochałam, nawet nie dlatego, że nie chciałam umierać, ale po prostu wszystko mnie bolało. Nie wiem, jak długo mnie kopał i okładał pięściami, ale dla mnie to była cała wieczność i marzyłam tylko o tym, żeby mózg odciął mi nagle świadomość, żebym nie musiała znosić tego cierpienia. Syczał coś do mnie, ale mało co rozumiałam. Zaczynałam odpływać, chociaż widząc mojego napastnika pochylającego się nade mną z nożem, próbowałam na siłę otwierać powieki. To stanie się teraz. To już koniec.

Nagle opadłam bezwładnie na brudne płyty. Jeżeli właśnie nie podciął mi gardła, żebym się wykrwawiła, to czekało mnie paskudne zakażenie, które z pewnością mnie zabije. Oprych niespodziewanie zastygł nade mną, wykonując dziwny ruch głową. Otworzyłam szerzej oczy, bo wydawało mi się, że nagle nade mną klęknął, ale za nim dostrzegłam innego mężczyznę. Było ich dwóch? Z całych sił próbowałam skupić na nich wzrok, ale piekła mnie cała twarz, bolały mnie brzuch i ręce, więc pozwoliłam powiekom opaść.

Słysząc upadek i czując nagły podmuch, spięłam się w sobie i otworzyłam oczy. Obok mnie leżał mój oprawca. Miał uniesione powieki, ale się nie ruszał, a to znaczyło tylko jedno – nie żyje. Nie mogłam o tym dłużej myśleć, bo poczułam rwący ból ramienia i wydawało mi się, że się unoszę. Ktoś kucnął obok mnie i odgarnął mi włosy z twarzy. Nie było już więcej ciosów, więc odczułam ulgę.

– Proszę nie zamykać oczu. Już dzwonię na dziewięćset jedenaście – odezwał się niski, głęboki głos.

– Nie! – zaprotestowałam resztkami sił. – Błagam, nie. Żadnej policji i żadnego pogotowia. Błagam.

Przez chwilę mężczyzna chyba się zastanawiał, czy spełnić moją prośbę. Wahał się, rozglądał na boki. Wreszcie wsunął ramiona pod moje ciało niczym silne haki i podniósł mnie. Wtuliłam się w jego szyję, chociaż tak naprawdę nie miałam innego wyjścia, bo wziął mnie na ręce w sposób, który spowodował bezwładne opadnięcie mojej głowy.

Kiedy wsadził mnie na tylne siedzenie samochodu, skuliłam się z bólu. Trzasnął drzwiami, a sam usiadł za kierownicą. Ruszyliśmy, a ja nawet nie zastanawiałam się dokąd. Było mi wszystko jedno, bylebym nie leżała nocą w ciemnej uliczce, konając bezgłośnie. Zamknęłam oczy i czułam, że tracę świadomość.

Ocknęłam się, dopiero gdy znowu poczułam silne ramiona wyciągające mnie z pojazdu. Nie wiedziałam, gdzie jestem. Było zbyt ciemno, żeby cokolwiek dostrzec, ale i tak byłam w stanie całkowitej niemocy, dlatego przestałam ze sobą walczyć i straciłam przytomność.

***

Obudziłam się cała obolała. Otworzyłam oczy z trudnością, po czym zmrużyłam je, oślepiona strugami światła, które wpadały przez nie do końca zasłonięte żaluzje. Leżałam w łóżku, ale nie wiedziałam, gdzie jestem. Próbowałam sobie przypomnieć, jak mogłam się tutaj znaleźć. Zostałam porwana?! Serce chciało wyskoczyć mi z klatki piersiowej, ale bardziej martwiły mnie zaschnięte włosy. Dotknęłam twarzy i od razu tego pożałowałam. Przeszył mnie ostry ból, więc zrezygnowałam z dalszych oględzin. Ruszałam rękami i nogami, więc wyglądało na to, że nie byłam połamana, chociaż nie byłam pewna, czy moje żebra były w całości. Podtrzymując się ramieniem pod piersiami, próbowałam zejść z łóżka. Materac był twardy, a pościel brudna, jakby kotłowały się w niej prosiaki. Na poduszce oprócz ziemi zauważyłam ślady krwi. Stanęłam gołymi stopami na zimnej podłodze, ale gdy tylko usłyszałam ruch za drzwiami, cofnęłam się na łóżko i czekałam jak wystraszone zwierzę.

Do pokoju wszedł wysoki mężczyzna o szerokich, mocno umięśnionych ramionach. Czarne, krótko zgolone włosy, ciemna oprawa oczu i ostre rysy twarzy od razu usadziły mnie na miejscu. Miał na sobie biały podkoszulek i czarne bojówki. Nie umiałam określić jego wieku, ale zdecydowanie był ode mnie starszy. Był niepokojąco przystojny, jak niegrzeczny facet, który ma na swoim koncie nie tylko wiele złamanych serc, ale także kończyn.

Ruszył w moją stronę, ale to spowodowało, że gwałtownie się cofnęłam, wciskając się w wezgłowie łóżka, więc znacznie zwolnił. Nie chciał mi chyba zrobić krzywdy, bo uniósł otwarte dłonie przed siebie, okazując brak złych zamiarów. Powoli wracały do mnie zdarzenia z poprzedniego wieczoru. To on mnie uratował. Poradził sobie z moim napastnikiem szybko, po czym zajął się mną. Pomyślałam, że winna mu byłam wdzięczność, jednak z zaufaniem już się tak nie spieszyłam.

– Gdzie ja jestem? – odezwałam się pierwsza.

– U mnie.

– Czyli gdzie dokładnie?

– Nie wywiozłem cię z miasta, jeżeli o to pytasz. – Podszedł bliżej. – Nie chciałaś pogotowia ani policji, więc nie miałem zbyt wielu możliwości. Jak się czujesz?

– A jak wyglądam? – odpowiedziałam pytaniem.

Spuścił na chwilę wzrok, ale powoli wrócił nim na moją twarz. Tak jak przypuszczałam, musiałam się fatalnie prezentować, jednak cieszyłam się, że wciąż żyję. Potrzebowałam doprowadzić się do względnego porządku i zadzwonić do pracy, że dzisiaj nie przyjdę. Frank na pewno się wkurzy, ale Charlie zrozumie. W tym momencie nie nadawałam się do ludzi i nie wyobrażałam sobie nawet godziny w restauracyjnej kuchni, gdzie temperatura była nie do zniesienia, nawet gdy byłam w szczytowej formie, a co dopiero teraz, kiedy ledwie stałam na nogach.

Charlie zatrudnił mnie na zmywaku w swojej knajpie rok temu, otoczył mnie opieką, bo widział we mnie wystraszoną młodą dziewczynę, która potrzebowała zarobić parę dolarów. Nie miałam za wiele oszczędności, ale udało mi się wynająć najobskurniejszą kawalerkę, jaką świat widział. Z jedzeniem nie było problemu, bo prawie codziennie zjadałam porządny obiad w restauracji, więc ten jeden ciepły posiłek był wystarczający. Chleb z masłem orzechowym i dżemem był moim stałym repertuarem na śniadania i kolacje. Czasami po całym dniu na nogach i po krzykach Franka, szefa kuchni, nawet nie czułam głodu. Po dwóch miesiącach ze zmywaka awansowałam na stanowisko pomocnika, a moje miejsce zajął obleśny Jeff. Ten gość rzucał niewybredne komentarze na temat mojego tyłka i piersi. Kiedy tylko miał okazję, przysuwał się zbyt blisko i mamrotał wątpliwej jakości komplementy, po których zawsze się wzdrygałam.

– Przepraszam za pościel – powiedziałam, patrząc na łóżko.

– Nie przejmuj się.

– Zapłacę za pralnię.

– Powiedz mi lepiej, dlaczego nie chciałaś wzywać pomocy. Masz jakieś problemy?

– Tak, ale nie takie, jak myślisz – wyjaśniłam szybko. – Nie ściga mnie policja.

– A powiesz coś więcej?

– Nie znam cię – ściszyłam głos.

Skinął głową i głośno westchnął, ale widziałam, że nie podoba mu się moja odpowiedź. Podszedł do mnie bardzo blisko i podniósł moją głowę do góry, żeby przyjrzeć się moim obrażeniom. Siedziałam na łóżku i zadzierałam twarz wysoko. Jego ciepła dłoń spoczęła na mojej szyi, a kciuk utrzymywał moją brodę. Z bliska wyglądał jeszcze lepiej. Patrzyłam w jego ciemne oczy, a kiedy złapałam jego spojrzenie, zmieszałam się.

– Obmyłem ci wczoraj pękniętą skórę. Na szczęście nie trzeba tego szyć. Opuchlizna zejdzie i będziesz jak nowa.

– Teraz muszę wyglądać koszmarnie.

– Widziałem gorsze rzeczy.

Jeden kącik jego ust lekko się uniósł i zorientowałam się, że to był żart. Po jego tonie z pewnością bym nie poznała. Nadal trzymał swoją dużą dłoń na mojej skórze, co mnie onieśmielało. Dostrzegł moje zawstydzenie, więc zabrał rękę. Nie byłam cnotką, ale on działał na mnie w osobliwy sposób. Czułam niepokój i ciekawość jednocześnie.

W domu zewsząd otaczali mnie facecii to w różnym wieku, ale nigdy nie patrzyłam na nich jak na obiekty zainteresowania. Mój ojciec prowadził swoje interesy w domu i wcale nie przejmował się, że koło jego córki kręciło się mnóstwo obleśnych typów. Moi bracia, Kyle i Connor, sprowadzali sobie panienki i zabawiali się z nimi, również nie zwracając na mnie uwagi. Swoim zachowaniem chcieli mi pokazać, do czego służy kobieta.

– Miałam dużo szczęścia, że tam byłeś – powiedziałam, patrząc mu w oczy. – Dziękuję. Gdyby nie ty…

– Chcesz skorzystać z łazienki, zanim odwiozę cię do domu? – przerwał mi.

– No tak – powiedziałam bardziej do siebie, przywołując się do porządku.

– W łazience zostawiłem ci czysty podkoszulek i spodenki. Twoje rzeczy trzeba trochę odświeżyć.

Popatrzyłam w dół na siebie i musiałam przyznać mu rację – w takim stanie nie mogłam wyjść do ludzi. Moje ubrania były w fatalnym stanie. Miałam tylko nadzieję, że plamy z krwi spiorą się bez problemu.

Wstałam z łóżka i mimo tego, że nie należałam do niskich kobiet (mam metr siedemdziesiąt siedem centymetrów wzrostu), musiałam patrzeć do góry, żeby spojrzeć mu w oczy. Był o pół głowy wyższy ode mnie.

Złapałam się za brzuch, bo nagle poczułam ostry ból. Mężczyzna od razu zareagował, chwytając mnie za rękę.

– Uważam, że powinnaś pojechać do szpitala.

– Nie, nie mogę.

– Cholera, kobieto, przecież to może źle się skończyć.

– Pewnie i tak mnie to czeka – powiedziałam ciszej, bardziej do siebie, ale usłyszał.

– Mała! – zwrócił się do mniej bardziej stanowczym głosem. – O co chodzi?

– Znajdzie mnie i dokończy, co zaczął – powiedziałam, bo czułam, że i tak nie wymigam się od odpowiedzi.

– On już nikomu nic nie zrobi – oświadczył, prostując się.

– Tylko ci się tak wydaje – mówiąc to, myślałam o kimś zupełnie innym.

– Zdecydowanie mi się nie wydaje – zapewniał mnie.

Wiedziałam, co mu zrobił. Doskonale pamiętałam ten pusty wzrok wpatrujący się w nicość, kiedy ja leżałam w swojej krwi. To nie pierwszy raz, jak widziałam zwłoki, ale tych akurat mi nie było żal. Wiedziałam doskonale, że to nie koniec moich problemów. Skoro mnie znalazł, wiedział, gdzie pracuję, i prawdopodobnie znał już moje miejsce zamieszkania. Zamknęłam na chwilę oczy i zmusiłam się do odrzucenia strachu, który zaczynał we mnie narastać.

Odwróciłam się w stronę łóżka i zaczęłam ściągać brudną poszewkę z poduszki. Mężczyzna stojący za mną złapał mnie od tyłu, opasając ramieniem w talii.

– Zostaw – polecił. – Idź do łazienki.

– Au – jęknęłam, czując jego uścisk.

Natychmiast mnie puścił, ale obracając mnie w swoją stronę, poprosił, abym podniosła bluzkę do góry. Popatrzyłam na niego oburzona, ale wyjaśnił mi, że chce tylko sprawdzić moje pozostałe obrażenia. Uniosłam brudny materiał do wysokości biustonosza. Nie chciałam się przed nim obnażać, bo i tak ta sytuacja była dla mnie krępująca. Uprzedził mnie, że dotknie mojej skóry, więc zamknęłam oczy, spodziewając się ostrego bólu. Położył dłonie wyżej talii i naciskając delikatnie sprawdzał całą powierzchnię odsłoniętego ciała.

– Wygląda na to, że żebra nie są złamane, ale mocno potłuczone – oświadczył. – Możesz wziąć głęboki oddech?

Wciągnęłam głęboko powietrze, kiedy on trzymał swoją rękę na moim brzuchu. Patrzył mi cały czas w oczy, jakby chciał z nich wyczytać, co mi tak naprawdę dolega.

Moja rodzina mi dolegała, ale nie mogłam mu tego powiedzieć.

Wskazał mi łazienkę, więc wsunęłam się do niej i zamknęłam za sobą drzwi. Stanęłam przed lustrem i przerażona zaczęłam szybciej oddychać. Rozcięty łuk brwiowy faktycznie nadawał się do szycia, a opuchnięte oczy i usta wyglądały jak po silnej reakcji uczuleniowej. Przytrzymałam się umywalki i spuściłam głowę. Łzy wydostawały się z oczu i kapały do białej porcelanowej misy. Bolało mnie całe ciało, ale na szczęście ciosy mojego napastnika skupiały się bardziej na brzuchu niż twarzy, chociaż mimo mojego osłaniania się rękami i tak ucierpiała.

Czy kiedykolwiek mi odpuszczą? Przemieszczałam się już z miasta do miastai myślałam, że gdy znajdę się w innym stanie, to mnie nie znajdą albo chociaż przestaną mnie szukać. Nie miałam już siły uciekać. Chciałam, żeby mnie zostawili w spokoju i pozwolili żyć. Co chwilę zmieniałam pracę i przez ten rok uwierzyłam, że wreszcie odnalazłam swoje miejsce. Byłam o tym przekonana,aż do wczorajszego wieczoru.

Popatrzyłam jeszcze raz na swoje odbicie i zobaczyłam, że mężczyzna, który mnie tu przywiózł, dokładnie oczyścił mi twarz. Nawet tego nie czułam, ale na samą myśl, że przemywał moją skórę, kiedy byłam nieprzytomna, przeszedł mnie dziwny dreszcz. Byłam w takim stanie, że mógł zrobić ze mną, co chciał, a ja bym nawet tego nie poczuła. Miałam nadzieję, że nie wykorzystał sytuacji.

Zastanawiałam się, kim jest. Mocno wyrzeźbione mięśnie, wyprostowana sylwetka i umiejętność zabijania kojarzyły mi się ze świetnie wyszkolonym żołnierzem, ale mogłam oczywiście się mylić. Z drugiej strony szybko poradził sobie z napastnikiem i nie widać było po nim żadnych wyrzutów sumienia. Nie siedział i nie zamartwiał się, że pozbawił kogoś życia. Im dłużej o tym myślałam, tym bardziej czułam się tutaj nieswojo.