Betonowy umysł. Historia twardogłowych towarzyszy z PZPR - Andrzej Brzeziecki - ebook

Betonowy umysł. Historia twardogłowych towarzyszy z PZPR ebook

Andrzej Brzeziecki

4,5

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

O tych, którzy chcieli rządzić Polską silną ręką.

„Beton” – tak o nich mówiono. Ortodoksi, zamordyści, jądro PZPR. Wśród polskich komunistów zawsze byli ludzie, dla których nawet Gomułka był liberałem i sługusem kapitalistów. Byli antysemitami, nie cierpieli inteligentów i wyrażali ostentacyjną wrogość wobec elit. Twardogłowi skupiali w swoich rękach służby specjalne, często też media. To oni rozpętali antyżydowską kampanię w marcu 1968 roku i zawsze opowiadali się za rozwiązaniami siłowymi. Znakomicie wyczuwali nastroje społeczne i potrafili nimi zręcznie manipulować.

A jednak… nigdy nie zdołali przejąć w komunistycznej Polsce pełni władzy. Moskwa nigdy na nich nie postawiła, choć chętnie się nimi posługiwała. Dlaczego?

Andrzej Brzeziecki, autor m.in. nagradzanej Wielkiej gry majora Żychonia, dokładnie analizuje tę nieustanną rozgrywkę o władzę między „liberałami” a „dogmatykami”. Prowadzi nas przez zakulisową historię Polski, wciągając w pełne intryg zmagania partyjnych frakcji, kryjących się za fasadową jednomyślnością. Opowiada o tym z dbałością o historyczną rzetelność, ale z dziennikarską ikrą. Na kartach książki pojawia się plejada strasznych, choć nietuzinowych postaci, z budzącym grozę Mieczysławem Moczarem na czele, ale także błędnymi rycerzami komunizmu, dla których nawet Związek Radziecki utracił czar, cynicznymi graczami i bezwzględnymi partyjnymi bonzami. Brzeziecki wnika też w umysły komunistycznych zamordystów – pokazuje ich sposób myślenia i postrzegania najważniejszych momentów w historii Polski lat 1944–1989.

Pogrobowcy betonu nie rozpłynęli się w 1989 roku w powietrzu. Nie zniknęły też tęsknoty za władzą silnej ręki, a Betonowy umysł pomaga zrozumieć te inklinacje. Bo choć od dawna nie ma już PZPR, to mechanizmy władzy i polityki są wieczne.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 304

Oceny
4,5 (11 ocen)
8
1
2
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Epikur46

Nie oderwiesz się od lektury

Znakomita historia ważnej frakcji w PZPR. Czyta się jednym tchem.
00
TBekierek

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo dobra, oprócz czasów historycznych pokazuje ile w nas pozostało z tamtych czasów w mentalności Polaków i że nie jest to wcale mała grupa
00

Popularność




Opieka re­dak­cyjna: MAŁ­GO­RZATA GA­DOM­SKA
Kon­sul­ta­cja: PRZE­MY­SŁAW GASZ­TOLD-SEŃ
Re­dak­cja: ANNA WOJNA
Ko­rekta: EWA KO­CHA­NO­WICZ, UR­SZULA SRO­KOSZ-MAR­TIUK, JO­ANNA ZA­BO­ROW­SKA
Opra­co­wa­nie gra­ficzne: KRZYSZ­TOF IWAŃ­SKI
Wy­bór ilu­stra­cji: MI­RON KO­KO­SIŃ­SKI
Na okładce wy­ko­rzy­stano gra­fikę wy­ko­naną przez AI w pro­gra­mie mi­djo­ur­ney.com.
Re­dak­tor tech­niczny: RO­BERT GĘ­BUŚ
Co­py­ri­ght © by Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie, 2023
Wy­da­nie pierw­sze
ISBN 978-83-08-07896-9
Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie Sp. z o.o. ul. Długa 1, 31-147 Kra­ków bez­płatna li­nia te­le­fo­niczna: 800 42 10 40 księ­gar­nia in­ter­ne­towa: www.wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl e-mail: ksie­gar­nia@wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl tel. (+48 12) 619 27 70
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

1

NA PO­CZĄTKU BYŁA ZBROD­NIA

Twar­do­głowi nie sta­no­wili zu­peł­nie ob­cej siły w PRL – byli czę­ścią PZPR i czę­ścią elity wła­dzy, wcho­dzili w alianse z po­li­ty­kami o od­mien­nych po­glą­dach, na­wet je­śli ta od­mien­ność dla opo­zy­cji była nie­malże nie­do­strze­galna; sami także zmie­niali po­glądy szcze­rze lub ze wzglę­dów tak­tycz­nych. Na­wet utrą­cani, naj­czę­ściej miękko lą­do­wali na po­sa­dach mało eks­po­no­wa­nych, ale in­trat­nych. Na tle Na­to­lina, mo­cza­row­ców czy choćby Mi­ro­sława Mi­lew­skiego – par­tyjni li­be­ra­ło­wie czy lu­dzie par­tyj­nego środka pre­zen­tują się za­zwy­czaj ni­czym apo­sto­ło­wie de­mo­kra­cji, praw czło­wieka i wol­no­ści słowa. Tak oczy­wi­ście też nie było i warto o tym pa­mię­tać, czy­ta­jąc dzien­niki, wspo­mnie­nia bądź re­la­cje ta­kich lu­dzi jak Edward Gie­rek, Woj­ciech Ja­ru­zel­ski, Mie­czy­sław F. Ra­kow­ski czy Sta­ni­sław Ka­nia. Czy­ta­jąc Dzien­niki po­li­tyczne Ra­kow­skiego, które przed pu­bli­ka­cją i tak zo­stały prze­zeń pod­dane licz­nym re­tu­szom i uzu­peł­nie­niom, a cza­sem wręcz ma­ni­pu­la­cjom, co po­ka­zał jego bio­graf, Mi­chał Prze­per­ski, nie­mal na każ­dej stro­nie na­po­ty­kamy kry­tykę ustroju i po­li­tyki PZPR oraz par­tyj­nego be­tonu, ja­kiej nie po­wsty­dziłby się ża­den an­ty­ko­mu­ni­sta. Osta­tecz­nie jed­nak, wła­ści­wie do końca PRL, bli­żej było li­be­ra­łom z PZPR do Ste­fana Ol­szow­skiego czy Sta­ni­sława Ko­ciołka niż do Jacka Ku­ro­nia albo Le­cha Wa­łęsy. Słynne wy­stą­pie­nie Ra­kow­skiego w Stoczni Gdań­skiej w 1983 roku upla­so­wało go bli­żej twar­do­gło­wych, niż on sam by chyba chciał.

A jed­nak w la­tach 1956–1989 można wska­zać prze­ka­zy­waną ni­czym pa­łeczkę w szta­fe­cie po­stawę, którą wła­śnie na­zywa się, uprasz­cza­jąc i uogól­nia­jąc, do­gma­tyczną, a jej zwo­len­ni­ków par­tyj­nym be­to­nem, ko­mu­ni­stycz­nymi or­to­dok­sami, za­mor­dy­stami, zwo­len­ni­kami roz­wią­zań si­ło­wych i wresz­cie twar­do­gło­wymi. W oczach Mo­skwy byli to zaś na­sto­jasz­czije ko­mu­ni­sty.

Po­stawa ta ozna­czała nie­chęć do rze­czy­wi­stego dia­logu ze spo­łe­czeń­stwem, a za­ra­zem schle­bia­nie mu i że­ro­wa­nie na jego stra­chach oraz uprze­dze­niach, zwal­cza­nie in­te­li­gen­cji, zwłasz­cza li­be­ral­nej, ko­kie­to­wa­nie swoj­sko­ści i ple­bej­sko­ści oraz próby pi­sa­nia hi­sto­rii na nowo, by po­ni­żyć po­li­tycz­nych ry­wali i wy­wyż­szyć sie­bie. Za­dzi­wia­jąco czę­sto po­stawa ta ozna­czała też próbę po­go­dze­nia so­cja­li­zmu z na­cjo­na­li­zmem. Stąd brał się rów­nież an­ty­se­mi­tyzm, ale i nie­chęć do Za­chodu i oskar­ża­nie go o wtrą­ca­nie się w pol­skie sprawy. To wszystko wy­ma­gało okre­ślo­nych na­rzę­dzi i nie­przy­pad­kowo chyba wielu z twar­do­gło­wych miało w swym ży­cio­ry­sie okres pracy w re­sor­tach si­ło­wych, a nie­któ­rzy na­wet stali na ich czele.

Li­de­rzy twar­do­gło­wych mieli ta­lent do do­strze­ga­nia po­trzeb no­wych po­ko­leń w apa­ra­cie par­tyj­nym i wy­ko­rzy­sty­wa­nia ich aspi­ra­cji do walki ze star­szymi po­li­ty­kami, któ­rzy zaj­mo­wali wy­so­kie sta­no­wi­ska. Lu­bili też re­to­rykę roz­li­czeń, „czy­stych rąk” i od­wo­ły­wa­nia się do mo­ral­no­ści w ży­ciu pu­blicz­nym, grali na na­stro­jach, lę­kach i am­bi­cjach do­łów par­tyj­nych. Świa­to­po­gląd mark­si­stow­ski wprzę­gano więc w walkę o stołki, pie­nią­dze i pre­stiż. Byli tacy to­wa­rzy­sze z be­tonu, któ­rych po­glą­dów nic nie zdo­łało skru­szyć. Nie wszy­scy jed­nak, któ­rzy dali się po­znać jako be­ton, wy­zna­wali gło­szone po­glądy. Dla­tego nie po­win­ni­śmy się dzi­wić, że ten sam czło­wiek w jed­nej epoce, na przy­kład za Wła­dy­sława Go­mułki, ja­wił się jako twar­do­głowy, a po­tem, gdy do wła­dzy do­szedł Edward Gie­rek, jako li­be­rał, by znów zbli­żyć się do do­gma­ty­ków po po­wsta­niu So­li­dar­no­ści, gdy li­cy­to­wano się na twar­dość i go­to­wość do po­wstrzy­ma­nia kontr­re­wo­lu­cji. Oni no­sili je­dy­nie mun­dur swo­jej epoki. Inni wy­ko­rzy­sty­wali ko­niunk­tury, może z cza­sem na­prawdę zmie­niali po­glądy. Ge­ne­rał Woj­ciech Ja­ru­zel­ski i Sta­ni­sław Ka­nia w la­tach sześć­dzie­sią­tych XX wieku ko­ja­rzeni byli z Mo­cza­rem. Pierw­szy, jako woj­skowy, miał opi­nię czło­wieka wy­soko oce­nia­nego w Mo­skwie, drugi w la­tach sie­dem­dzie­sią­tych XX wieku od­po­wia­dał w par­tii za re­sorty si­łowe. A jed­nak udało im się od­kleić od be­tonu.

W osta­tecz­no­ści, gdy opa­dały ide­olo­giczne za­słony, po­stawa be­tonu ozna­czała dą­że­nie do wła­dzy i trzy­ma­nie się jej choćby za cenę prze­mocy, bez oglą­da­nia się na gło­szone war­to­ści. Stąd także czę­sto po­ja­wiał się w PRL po­stu­lat, by po pro­stu nie­sforne spo­łe­czeń­stwo „wziąć za mordę”.

To o lu­dziach, któ­rzy pod płasz­czy­kiem wyż­szych war­to­ści – mo­ral­no­ści, pa­trio­ty­zmu i spra­wie­dli­wo­ści – chcieli rzą­dzić Pol­ską, jest wła­śnie ta opo­wieść.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki