Biblioteka Europy Środka. Tbilisi. O Gruzji, ludziach i dziełach - Kończak Lech - ebook

Biblioteka Europy Środka. Tbilisi. O Gruzji, ludziach i dziełach ebook

Kończak Lech

0,0
45,00 zł

-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Przewodnik po mieście i zarazem esej o gruzińskiej tożsamości, w którym symboliczna topografia stolicy opowiada o kraju, jego dziedzictwie i współczesności. 9 wybranych miejsc bądź budowli — takich jak plac Tatarski, katedra Sioni, opera czy narodowy panteon na Mtacmindzie — stanowi punkt wyjścia do przedstawienia najważniejszych momentów historycznych i ich znaczenia, twórców i dzieł kanonicznych dla gruzińskiej kultury.

Lech Kończak, jeden z najwybitniejszych w Polsce znawców Gruzji, snuje opowieść zarówno o Tbilisi i jego architekturze, jak i o całej Gruzji – zwłaszcza o ostatnich dwóch wiekach, których dziedzictwo do dziś kształtuje zarówno kraj, jak i jego mieszkańców.

Tbilisi to miasto o janusowym obliczu — zwrócone jednocześnie w stronę Azji i ku Europie. Kaukaska metropolia, gruzińska kolebka, przez wiele stuleci najliczniejsze miejskie skupisko Ormian. Słowem — najważniejsze miasto na południe od łańcucha Kaukazu i między morzami Kaspijskim i Czarnym.

Gruzińskie dole i niedole odcisnęły się siłą rzeczy na Tbilisi. To miasto napięć i kontrastów. Matecznik Gruzji, a jednocześnie przestrzeń, gdzie narodowe świętości podlegają ciągłej rewizji. Szachownica, na której nieustannie toczy się gra, a tropienie kolejnych roszad prowadzi głębiej — ku fascynującym procesom konfrontowania się, rozliczania, godzenia z samymi sobą i z przeszłością. Własną i cudzą…

Dwudziesty tom serii "Biblioteka Europy Środka"

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 255

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Tytułem wprowadzenia

Tytu­łem wpro­wa­dze­nia —

Mia­sto o janu­so­wym obli­czu, zwró­conE JeD­NO­CZE­ŚNIE w stronę Azji, ale i — ku Euro­pie. Mia­sto mówiące nie­gdyś na co dzień trzema języ­kami: gru­ziń­skim, ormiań­skim i tatar­skim — azer­skim — nie licząc pomniej­szych. Kau­ka­ska metro­po­lia, gru­ziń­ska kolebka, przez wiele stu­leci naj­licz­niej­sze miej­skie sku­pi­sko Ormian. Sło­wem — naj­waż­niej­sze mia­sto na połu­dnie od Kau­kazu i mię­dzy morzami Kaspij­skim i Czar­nym.

Tbi­lisi i Gru­zja zawsze były kąskami, na które łako­mili się sąsie­dzi. Aby wybrnąć z nie­wy­god­nego poło­że­nia mię­dzy Tur­cją, Ira­nem a Rosją, pod koniec XVIII wieku Gru­zini zde­cy­do­wali się schro­nić pod skrzy­dłami tej ostat­niej, jak się zda­wało — naj­mniej dra­pież­nej. Kal­ku­la­cje jed­nak zawio­dły i zamiast zapew­nić kra­jowi prze­trwa­nie, pchnęły go w szpony impe­rium, które Gru­zję nie­ba­wem wchło­nęło. Tra­giczny wybór Hera­kliu­sza II poło­żył kres tysiąc­let­niemu trwa­niu gru­ziń­skiej dyna­stii kró­lew­skiej — Bagra­ty­dów — która już w XII wieku wznio­sła kraj na szczyt potęgi pod ber­łami Dawida Budow­ni­czego i kró­lo­wej Tamary.

Pomimo wspa­nia­łego dzie­dzic­twa Gru­zini wkra­czali w nowo­cze­sność w roli jed­nego z pod­bi­tych ludów — malow­ni­czego i har­dego, orien­ta­li­zo­wa­nego podług rosyj­skiego mitu kolo­nial­nego, który do „sło­necz­nej Gru­zji” przez cały XIX wiek przy­cią­gał ludzi przed­się­bior­czych i twór­czych, w tym wielu Pola­ków (choć na „cie­pły Sybir” nie­któ­rzy tra­fiali rów­nież nie z wła­snej woli). Odkry­cie bogactw natu­ral­nych polep­szało ich widoki na przy­szłość. Ówcze­sny Tyflis — jak Rosja­nie prze­mia­no­wali Tbi­lisi — rósł w siłę ponow­nie. Mimo rusy­fi­ka­cji XIX stu­le­cie pozwo­liło Gru­zi­nom okrzep­nąć jako nowo­cze­sny naród, okre­ślić swoje miej­sce, sfor­mu­ło­wać kanon kul­tury i toż­sa­mo­ści. Nie­za­leż­nie od dzi­siej­szych ocen sta­bil­ność rosyj­skiego pano­wa­nia dała Gru­zji asumpt do roz­woju, a jed­no­cze­śnie moder­ni­za­cję sko­ja­rzono już na zawsze z wybo­rem orien­ta­cji na kul­turę i cywi­li­za­cję euro­pej­ską. Toczona wtedy wśród elit dys­ku­sja o tym, czy Gru­zja należy do Europy, dała jed­no­znacz­nie twier­dzącą odpo­wiedź, co prze­są­dziło o pod­sta­wo­wej roz­bież­no­ści mię­dzy Gru­zi­nami a rosyj­skimi ide­olo­gami pań­stwo­wymi. Nie­wąt­pli­wym osią­gnię­ciem ówcze­snych inte­lek­tu­ali­stów, z „ojcem narodu”, Ilią Czaw­cza­wa­dzem, na czele, było znie­sie­nie sprzecz­no­ści mię­dzy gru­ziń­sko­ścią a euro­pej­sko­ścią, innymi słowy — mię­dzy patrio­ty­zmem a kosmo­po­li­ty­zmem.

W XIX wieku nawet w naj­śmiel­szych wizjach nie poja­wiała się idea nie­pod­le­gło­ści. Rosję trak­to­wano jako moder­ni­za­torkę, gwa­rantkę sta­bil­no­ści i bez­pie­czeń­stwa. Gdy jed­nak na początku kolej­nego stu­le­cia impe­rialny kolos zachwiał się w posa­dach, Gru­zini byli przy­go­to­wani, aby wziąć swój los we wła­sne ręce. Dla­tego Noe Żor­da­nia, twórca gru­ziń­skiej nie­pod­le­gło­ści, mógł w 1918 roku obwie­ścić, że Gru­zini wstę­pują do rodziny euro­pej­skich naro­dów bez żad­nych pośred­ni­ków, ponie­waż sami weszli na tę drogę i z wła­snej woli z niej nie zejdą.

Pierw­sza gru­ziń­ska nie­pod­le­głość, choć nazbyt krótka, bo zale­d­wie trzy­let­nia, była wspa­nia­łym roz­bły­skiem pew­no­ści sie­bie i entu­zja­zmu, a być może nawet naj­ja­śniej­szym momen­tem w całym XX wieku. Tbi­lisi zamie­niło się wów­czas w fan­ta­zyjne, pełne życia i ener­gii mia­sto, w barwną „tawernę” zalud­nioną nie tylko sta­łymi bywal­cami — gru­ziń­skimi awan­gar­dy­stami — ale i falą arty­stów, inte­lek­tu­ali­stów i wol­nych duchów zbie­głych z bol­sze­wic­kiej Rosji.

Radość i wol­ność bru­tal­nie zdła­wili jed­nak Sowieci, zaj­mu­jąc Gru­zję w 1921 roku. Nastały mroczne czasy — aż do naj­głęb­szej czerni w dru­giej poło­wie lat trzy­dzie­stych. Trauma ter­roru, czy­stek i para­li­żu­ją­cego stra­chu zacią­żyła na całym gru­ziń­skim XX wieku. Ponowne wybi­cie się na nie­pod­le­głość po sie­dem­dzie­się­ciu sowiec­kich latach kosz­to­wało nie­mało trudu i krwi. Od ponad trzech dekad Gru­zini ze zmien­nym szczę­ściem gospo­da­rują na swoim. Dwa pierw­sze dzie­się­cio­le­cia obfi­to­wały w dra­maty, a kraj utra­cił część tery­to­rium. Rów­nież nowy wiek nie zapo­wiada się spo­koj­nie.

Dole i nie­dole odci­snęły się siłą rze­czy na Tbi­lisi. To mia­sto napięć i kon­tra­stów. Matecz­nik Gru­zji, a jed­no­cze­śnie prze­strzeń, gdzie naro­dowe świę­to­ści pod­le­gają cią­głej rewi­zji. Sza­chow­nica, na któ­rej nie­ustan­nie toczy się gra, a tro­pie­nie kolej­nych roszad pro­wa­dzi głę­biej — ku fascy­nu­ją­cym pro­ce­som kon­fron­to­wa­nia się, roz­li­cza­nia, godze­nia z samymi sobą i z prze­szło­ścią. Wła­sną i cudzą.

Tbi­lisi wymyka się kano­nicz­nej opo­wie­ści miej­skiej ukła­da­ją­cej się w prze­chadzkę po cza­sie i prze­strzeni, dla­tego zde­cy­do­wa­łem się na formę z pozoru frag­men­ta­ryczną i cha­otyczną, podobną do samego mia­sta. Wybra­łem dzie­więć wido­ków na roz­ma­ite loka­li­za­cje i potrak­to­wa­łem je jako pre­tek­sty do spoj­rze­nia dalej i sze­rzej; do uru­cho­mie­nia sko­ja­rzeń, do wywo­ła­nia histo­rii. Z tych swo­istych kadrów wysnu­wam więc kolejne eseje doty­ka­jące dzie­jów, toż­sa­mo­ści, gru­ziń­skich dyle­ma­tów, przy­wo­łu­jące postaci i dzieła. Inte­re­sują mnie twórcy na pie­de­sta­łach i ci z nich strą­ceni, pan­teon i czy­ściec, dzieła cenione i te zapo­znane. Śle­dzę ich zani­ka­nia i powroty, dys­kurs ofi­cjalny i kul­turę popu­larną — zgod­nie z regułą, w myśl któ­rej wokół nobli­wych sto­łecz­nych gma­chów toczy się zwy­kłe codzienne życie.

Akcep­tu­jąc frag­ment jako zasadę tego mia­sta, daję sobie prawo do subiek­tyw­nego wyboru i wła­snego spoj­rze­nia, pozo­sta­wia­jąc Czy­tel­ni­kowi wol­ność zgody bądź nie­zgody z moim punk­tem widze­nia — Tbi­lisi, Gru­zji, ludzi i dzieł.

Copy­ri­ght: Dmi­trij Jer­ma­kow / Biblio­teka Naro­dowa Par­la­mentu Gru­zji

Widok pierwszy: na łaźnie

Widok pierw­szy: na łaź­nie

Widok na Aba­no­tu­bani. Na pierw­szym pla­nie ceglane kopuły łaźni. Nad dziel­nicą domi­nują ruiny śre­dnio­wiecz­nej twier­dzy Nari­kalaCopy­ri­ght: Dmi­trij Jer­ma­kow / Biblio­teka Naro­dowa Par­la­mentu Gru­zji

Tbi­li­ska łaź­nia była i jest tra­dy­cyj­nym miej­scem spo­tkań. Gru­ziń­skie przy­sło­wie mówi: „chcesz poroz­ma­wiać — pójdź do łaźni”. Warto dodać, że samo gru­ziń­skie słowo ubani, ‘dziel­nica’, pocho­dzi od sau­bari, które zna­czy po pro­stu — ‘roz­mowa’. Nie przez przy­pa­dek każda stara dziel­nica gru­ziń­skiej sto­licy ma swoją łaź­nię, jako że w mie­ście bije kil­ka­set cie­płych źró­deł. Śre­dnio­wieczny arab­ski kro­ni­karz pisał z pewną prze­sadą, że w Tbi­lisi „woda kipi bez ognia”. W rze­czy­wi­sto­ści tem­pe­ra­tura siar­cza­nej wody waha się od 24 do 47 stopni Cel­sju­sza.

Dzień w łaźni był jed­no­cze­śnie dniem uczty. Jak napi­sano w daw­nej kro­nice: „Pozwał król swo­ich zna­mie­ni­tych gości do łaźni, i poja­wili się ksią­żęta i ich syno­wie z pochod­niami, i razem z nimi przy­byli tru­ba­du­rzy”1. Sul­chan Saba Orbe­liani, gru­ziń­ski poeta, duchowny i dyplo­mata z prze­łomu XVII i XVIII wieku, wizytę w łaźni zali­czał do kodeksu gru­ziń­skiej gościn­no­ści: „Mówią, że było u nas pra­wem, jeśli spo­tkasz cudzo­ziemca, zabrać go do domu, zapro­wa­dzić do łaźni, i obda­ro­waw­szy, puścić dalej w drogę”2.

W śre­dnio­wie­czu łaź­niami były wąskie groty oświe­tlone pochod­niami, wypo­sa­żone w skalne zagłę­bie­nia słu­żące za baseny. Naj­star­szą zacho­waną do dziś łaź­nią jest Bania Kró­lew­ska wybu­do­wana w pierw­szej poło­wie XVII wieku. Bania Orbe­lia­nich, zwana rów­nież Pstrą, przy­kuwa uwagę tury­stów per­skimi mozai­kami i nie­wiel­kimi mina­re­tami na fasa­dzie.

Czreli abano, czyli Pstra Łaź­niaCopy­ri­ght: Biblio­teka Naro­dowa Par­la­mentu Gru­zji

Aga Muham­mad chan, który zajął Tbi­lisi w 1795 roku, wie­rzył, że wizyta w słyn­nych w całym regio­nie łaź­niach i lecz­ni­cze wła­ści­wo­ści wód siar­ko­wych pozwolą mu zale­czyć nie­go­jące się rany. Co wię­cej, że dzięki tbi­li­skiej wodzie odzy­ska nie­odwo­łal­nie utra­coną moż­li­wość posia­da­nia potom­stwa (Aga Muham­mad był eunu­chem). Tak się, rzecz jasna, nie stało, a roz­wście­czony najeźdźca wydał roz­kaz znisz­cze­nia łaźni.

W całym Tbi­lisi zacho­wało się nie­wiele obiek­tów sprzed jego najazdu. Po odej­ściu wojsk per­skich mia­sto, w tym łaź­nie, powoli pod­no­siło się z ruin. Nowe budynki zazwy­czaj sta­wiano na sta­rych fun­da­men­tach, tak że sam układ mia­sta w więk­szo­ści pozo­stał nie­zmie­niony — gdzie­nie­gdzie od pół­tora tysiąca lat; jedyne ory­gi­nalne ele­menty zabu­dowy — w tym kilo­me­try zabyt­ko­wych piw­nic — znaj­dują się jed­nak kilka metrów pod zie­mią. Dziel­nica łaźni — Aba­no­tu­bani — pod­nie­siona została z ruin dopiero w latach czter­dzie­stych XIX wieku przez namiest­nika Kau­kazu, Micha­iła Sie­mio­no­wi­cza Woron­cowa. Jed­nak obecny kształt dużej czę­ści tych obiek­tów to efekt prze­bu­dowy mia­sta w latach sześć­dzie­sią­tych i sie­dem­dzie­sią­tych XX wieku. Wiele z nich nosi nazwy po daw­nych wła­ści­cie­lach — oprócz Kró­lew­skiej są więc łaź­nie Bebu­towa, Zuba­lasz­wi­lego czy Sum­ba­towa. Banie zazwy­czaj można poznać po niskich cegla­nych kopu­łach. Więk­szość znaj­duje się na pra­wym brzegu rzeczki Caw­ki­si­sc­kali oraz na zbo­czach góry Tabori.

Łaź­niarz przy pracyCopy­ri­ght: Dmi­trij Jer­ma­kow / Biblio­teka Naro­dowa Par­la­mentu Gru­zji

Tbi­li­skie banie przy­ku­wały uwagę obco­kra­jow­ców podró­żu­ją­cych w XIX wieku po Kau­ka­zie. W 1829 roku Alek­san­der Pusz­kin odwie­dził wspo­mnianą już Pstrą Łaź­nię, gdzie zajął się nim wprawny tatar­ski łaź­niarz:

Hasan zaczął od tego, że uło­żył mnie na cie­płej kamien­nej pod­ło­dze; następ­nie zaczął łamać mi członki, wycią­gać stawy, mocno bić mnie pię­ścią; nie czu­łem naj­mniej­szego bólu, lecz zadzi­wia­jącą ulgę. […] Po tym wszyst­kim długo tarł mnie weł­nianą ręka­wicą i mocno ochla­paw­szy cie­płą wodą, zaczął myć namy­dloną płó­cienną bańką. Uczu­cie nie do opi­sa­nia: gorące mydło oblewa was jak powie­trze!3

Nie mniej zachwy­cony był Alek­san­der Dumas, który zawi­tał do Tbi­lisi trzy­dzie­ści lat po Pusz­ki­nie i poświę­cił łaź­niom cały roz­dział w rela­cji ze swo­jej kau­ka­skiej podróży:

Dwaj oprawcy poło­żyli mnie na jed­nej z drew­nia­nych ławek, dba­jąc o to, aby pod­su­nąć mi pod głowę spe­cjalną podu­szeczkę, i kazali wycią­gnąć obie ręce wzdłuż ciała, potem wzięli mnie za nie i zaczęli łamać mi stawy. Ta ope­ra­cja roz­po­częła się od ostat­niego stawu moich pal­ców. Następ­nie z rąk prze­szli do nóg, a potem do tyłu głowy, krę­go­słupa i dol­nej czę­ści ple­ców. To ćwi­cze­nie, które, wyda­wać by się mogło, na pewno spo­wo­duje zwich­nię­cie koń­czyn, zostało wyko­nane zaska­ku­jąco natu­ral­nie, nie tylko bez bólu, ale nawet z pew­nym uczu­ciem przy­jem­no­ści […]. Wyda­wało mi się, że można by mnie było zwi­nąć jak ser­wetę i wło­żyć mię­dzy dwie półki szafy, a i tak nic by mi się nie stało. Skoń­czyw­szy tę pierw­szą część pro­sto­wa­nia koń­czyn, pra­cow­nicy łaźni odwró­cili mnie i pod­czas gdy jeden z nich z całej siły wycią­gał moje ręce, drugi plą­sał na moich ple­cach, cza­sem ześli­zgu­jąc się po nich nogami, które z szu­mem kle­pały o pod­łogę. O dziwo, ten czło­wiek, który mógł ważyć sto dwa­dzie­ścia fun­tów, wyda­wał się lekki jak motyl. Znowu wcho­dził mi na plecy, scho­dził z nich, póź­niej ponow­nie wcho­dził — wszystko to powo­do­wało uczu­cie nie­sa­mo­wi­tej bło­go­ści. Oddy­cha­łem jak ni­gdy dotąd, moje mię­śnie wcale nie były zmę­czone, a wręcz prze­ciw­nie, zyskały, a przy­naj­mniej wyda­wało mi się, że zyskały ela­stycz­ność; byłem gotów się zało­żyć, że wycią­gnię­tymi rękami mógł­bym pod­nieść cały Kau­kaz4.

W grun­cie rze­czy kura­cja apli­ko­wana przez sto­łecz­nych łaź­nia­rzy od tam­tych cza­sów wcale się nie zmie­niła.

Fre­de­rica von Fre­igang podró­żu­jąca po Gru­zji pod koniec XIX wieku zauwa­żyła, że łaź­nie były główną, jeśli nie jedyną, roz­rywką tbi­li­skich kobiet5. Raz w tygo­dniu (zazwy­czaj we wtorki) mogły prze­by­wać tylko we wła­snym towa­rzy­stwie. Była to szansa na wyrwa­nie się z domo­wego kie­ratu, jedyny dzień w tygo­dniu, któ­rego nie musiały spę­dzić w kuchni czy na stra­ga­nie. Co cie­kawe — we wtorki to mąż musiał przy­go­to­wać albo przy­naj­mniej dostar­czyć obiad dla swo­jej żony. Łaź­nią prze­zna­czoną szcze­gól­nie dla kobiet była Bania Cho­dży. Mizo­gini, prze­ko­nani o wyjąt­ko­wych skłon­no­ściach kobiet do kłótni, ukuli popu­larne nie­gdyś powie­dze­nie „jak w łaźni Cho­dży”, któ­rym opi­sy­wano awan­tury i ostre spory. Z kolei pią­tek był dniem zare­zer­wo­wa­nym dla kinto — drob­nych han­dla­rzy, zna­nych wesoł­ków two­rzą­cych barwną tbi­li­ską sub­kul­turę — nie­dziela zaś dla kara­czo­cheli, czyli nobli­wych kup­ców i rze­mieśl­ni­ków noszą­cych tra­dy­cyjne czarne czo­chy, o któ­rych wię­cej piszę na dal­szych stro­nach.

Cieplice

Cie­plice

Rzut oka na dawną Gru­zję. Sta­ro­żytne zapi­ski grec­kie lokują na jej obsza­rze dwa pań­stwa: Kol­chidę i Ibe­rię. Zwłasz­cza ta pierw­sza musiała być bogata, skoro wypra­wił się do niej Grek Jazon z kom­pa­nami na statku Argo, aby skraść — jako rze­cze mit — złote runo, a naprawdę — jak potwier­dza nauka — podej­rzeć arkana kol­chidz­kiej meta­lur­gii i „wykraść” je do Gre­cji6. W I wieku naszej ery Kol­chida, czyli Gru­zja zachod­nia, oraz Ibe­ria, Gru­zja wschod­nia, zna­la­zły się pod pano­wa­niem rzym­skim. Stu­le­cie póź­niej zaczęło prze­ni­kać do nich chrze­ści­jań­stwo. We wcze­snym śre­dnio­wie­czu na obsza­rze daw­nej Kol­chidy powstało kró­le­stwo Lazyki, pozo­sta­jące pod pro­tek­to­ra­tem Bizan­cjum. Z kolei część wschod­nia, Ibe­ria, zwana z cza­sem Kar­tlią, pozo­sta­wała w orbi­cie per­skiej, a następ­nie arab­skiej, o czym będzie jesz­cze mowa. Za sprawą świę­tej Nino król Ibe­rii Mirian III przy­jął w pierw­szej poło­wie IV wieku chrze­ści­jań­stwo jako reli­gię pań­stwową. Przez kolejne dwa stu­le­cia oba pań­stwa prze­ży­wały okres roz­kwitu.

Nie bez przy­czyny nie­mal każda opo­wieść o Tbi­lisi zaczyna się od gorą­cych źró­deł. Legenda o zało­że­niu mia­sta mówi o Wach­tangu I Gor­ga­sa­lim, królu wła­da­ją­cym Kar­tlią w dru­giej poło­wie V wieku. Udał się on z Mcchety, ówcze­snej sto­licy kraju, na polo­wa­nie. W pogoni za zwie­rzyną zapę­dził się aż na miej­sce dzi­siej­szego Tbi­lisi, gdzie z łuku ustrze­lił bażanta, któ­rego przy­niósł mu łowny sokół. Tyle że bażant był już lekko pod­go­to­wany. Upo­lo­wane zwie­rzę wpa­dło bowiem do gorą­cej wody. Wedle innej wer­sji oba ptaki zgi­nęły ugo­to­wane. Kolejny wariant mówi o zra­nio­nym pod­czas polo­wa­nia jele­niu, który jed­nak — obmyw­szy się w lecz­ni­czych wodach siar­ko­wych — odzy­skał siły i uciekł. Jedno w tej legen­dzie pozo­staje nie­zmienne: król po odkry­ciu gorą­cych źró­deł i pozna­niu ich wła­ści­wo­ści posta­no­wił prze­nieść tam sto­licę z Mcchety. Zresztą nazwa Tbi­lisi pocho­dzi od sta­ro­gru­ziń­skiego słowa tpili, czyli ‘cie­pły’. W dosłow­nym tłu­ma­cze­niu gru­ziń­ska sto­lica to „cie­plice”.

Cer­kiew Mete­chi z pomni­kiem zało­ży­ciela Tbi­lisi, Wach­tanga I. Monu­ment dłuta Elgu­dży Ama­szu­ke­lego powstał w 1967 rokuCopy­ri­ght: Mar­cin Kon­sek / Wiki­me­dia Com­mons

Kro­niki stwier­dzają krótko: „Wach­tang zało­żył mia­sto”7, co jed­nak nie do końca jest prawdą. Na tere­nie dzi­siej­szego Tbi­lisi potwier­dzono bowiem osad­nic­two już z cza­sów antycz­nych. Naj­star­sze ślady zabu­dowy arche­olo­dzy odna­leźli mię­dzy Grzbie­tem Solo­la­kij­skim (który sta­nowi odnogę Gór Tria­lec­kich), gdzie dziś wznosi się twier­dza Nari­kala, a górą Machata i skałą Mete­chi. Ten wąski prze­smyk, przez który prze­bija się, pły­nąc na wschód, rzeka Mtkwari, miał duże zna­cze­nie mili­tarne. Na rzym­skiej mapie Tabula Peu­tin­ge­riana z IV wieku uka­zu­ją­cej cur­sus publi­cus — sieć dróg w Cesar­stwie Rzym­skim oraz szlaki han­dlowe się­ga­jące aż po Per­sję i kraj Scy­tów — wid­nieją zarówno Mccheta, jak i Tbi­lisi przez Rzy­mian nazwane Filado.

Nie wiemy, jakie argu­menty prze­ma­wiały za prze­nie­sie­niem sto­licy z Mcchety do Tbi­lisi. Gru­ziń­scy histo­rycy twier­dzą, że jed­nym z powo­dów były kwe­stie obronne — nowa loka­li­za­cja pozwa­lała na lep­sze zabez­pie­cze­nie mia­sta przed najaz­dami. Zresztą już wcze­śniej wznie­siono tu twier­dzę. Wach­tang I Gor­ga­sali, który za swo­ich rzą­dów zjed­no­czył Kar­tlię, mógł zde­cy­do­wać o budo­wie nowej sto­licy ze względu na jej stra­te­giczne poło­że­nie przy szla­kach pro­wa­dzą­cych do poszcze­gól­nych czę­ści zjed­no­czo­nego kraju. Ale można snuć także inne przy­pusz­cze­nia.

Prze­nie­sie­nie sto­licy do Tbi­lisi było waż­nym kro­kiem nie tylko w umac­nia­niu wła­dzy cen­tral­nej w kraju, ale rów­nież chrze­ści­jań­stwa. Król Wach­tang zawarł sojusz z Cesar­stwem Rzym­skim, wystę­pu­jąc prze­ciw wła­dzy sasa­nidz­kiej Per­sji, która pano­wała wtedy nad Kar­tlią.

Mimo ofi­cjal­nego przy­ję­cia chrze­ści­jań­stwa kraj pozo­sta­wał podzie­lony na zwo­len­ni­ków nowej reli­gii oraz elity wspie­ra­jące reli­gię per­ską. Co wię­cej, w Mcche­cie praw­do­po­dob­nie wciąż prze­wa­żali zwo­len­nicy zoro­astry­zmu. Do tego doszły kon­flikty teo­lo­giczne w łonie samego chrze­ści­jań­stwa. W latach dwu­dzie­stych V wieku roz­go­rzał spór doty­czący pra­wo­moc­no­ści nazy­wa­nia Maryi z Naza­retu Matką Bożą. Nesto­riusz, patriar­cha Kon­stan­ty­no­pola, twier­dził, że „święta Dzie­wica” była tylko matką Jezusa-czło­wieka — Chri­sto­to­kos. Cyryl, patriar­cha Alek­san­drii i póź­niej­szy święty, utrzy­my­wał nato­miast, że jest ona matką Jezusa-Boga — The­oto­kos. Spór roz­grze­wał umy­sły teo­lo­gów, dla­tego Cyryl pozy­skał dla swego sta­no­wi­ska papieża Cele­styna I i wspól­nie zwal­czali Nesto­riu­sza. Na zwo­ła­nym do Efezu w 431 roku trze­cim sobo­rze powszech­nym Cyryl ogło­sił nie­ro­ze­rwalną jed­ność obu natur w Chry­stu­sie8. Nesto­riu­sza oskar­żono o here­zję. Jego zwo­len­nicy, prze­śla­do­wani w Impe­rium Roma­num, schro­nili się w maz­da­istycz­nej Per­sji9.

Warto zauwa­żyć, że w samej Per­sji w tym cza­sie rów­nież roz­wi­jały się gminy chrze­ści­jań­skie. Pod wzglę­dem teo­lo­gicz­nym jed­nak były one pod sil­nym wpły­wem reli­gii per­skiej, akcen­tu­ją­cej duali­styczną naturę świata. Z tego powodu nesto­ria­nizm cie­szył się wspar­ciem Sasa­ni­dów.

Przy­ję­cie kon­cep­cji The­oto­kos wywo­łało kolejny spór — tym razem o to, kim jest Chry­stus. Czy jest on osobą o jed­nej natu­rze, w któ­rej boskość zdo­mi­no­wała czło­wie­czeń­stwo (mono­fi­zy­tyzm), czy osobą o dwóch zjed­no­czo­nych natu­rach — praw­dzi­wie boskiej i praw­dzi­wie ludz­kiej, czyli Bogiem-czło­wie­kiem — The­oan­th­ro­pos. Kwe­stii tej poświę­cono kolejny, czwarty, a zara­zem naj­więk­szy ze sta­ro­żyt­nych sobo­rów zwo­łany w 451 roku do Chal­ce­donu, dzi­siaj dziel­nicy Stam­bułu. Kon­tro­wer­sję roz­strzy­gnięto na korzyść dru­giej kon­cep­cji, odrzu­ca­jąc twier­dze­nie o wyłącz­nie boskiej natu­rze Jezusa. Chrze­ści­ja­nie per­scy opo­wie­dzieli się nato­miast za mono­fi­zy­ty­zmem, ponie­waż wspie­rali go Sasa­ni­dzi, uwa­ża­jąc za bliż­szy wła­snej reli­gii. Wszak teo­lo­gia sta­no­wiła jedy­nie funk­cję poli­tyki. Gdy woj­ska bizan­tyń­skie dotarły do Kau­kazu, Cer­kiew gru­ziń­ska przy­jęła porzą­dek chal­ce­doń­ski. Nato­miast najazd wojsk per­skich dwa­dzie­ścia lat póź­niej dopro­wa­dził do ponow­nego zaak­cep­to­wa­nia mono­fi­zy­ty­zmu.

Mimo że sam Wach­tang I Gor­ga­sali pocho­dził z dyna­stii o per­skim rodo­wo­dzie, a jego matka była per­ską księż­niczką z Gard­manu, która na chrze­ści­jań­stwo nawró­ciła się dopiero w Gru­zji, król jed­no­znacz­nie opo­wie­dział się za zbli­że­niem kraju z Rzy­mem. Potwier­dze­niem tego wyboru był ślub z Heleną, córką cesa­rza bizan­tyń­skiego Leona I. Poli­tyka Wach­tanga miała na celu utrzy­ma­nie jed­no­ści kraju i umoc­nie­nie kró­lew­skiej wła­dzy. O ile dok­try­nal­nie chrze­ści­jań­stwo wspie­rało tę wła­dzę, o tyle maz­da­iści i mono­fi­zyci wystę­po­wali prze­ciwko cen­tra­li­za­cji kraju.

Jed­nym z nie­wąt­pli­wych osią­gnięć Wach­tanga było uzy­ska­nie przez Cer­kiew gru­ziń­ską auto­ke­fa­lii. Arcy­bi­skup Mcchety został wynie­siony do rangi kato­li­kosa. God­ność tę miał otrzy­mać jed­nak przy­słany z Kon­stan­ty­no­pola Piotr, nie zaś dotych­cza­sowy hie­rar­cha Michał. Wal­czył on bowiem z kró­lem i — praw­do­po­dob­nie pozo­sta­jąc pod wpły­wem nesto­ria­ni­zmu i mono­fi­zy­ty­zmu — obło­żył władcę ana­temą. Co wię­cej, gdy Wach­tang, chcąc ostu­dzić kon­flikt, zde­cy­do­wał się uko­rzyć przed Micha­łem, ten poważ­nie pobił króla. Za to został wezwany na sąd do Kon­stan­ty­no­pola i uwię­ziony w jed­nym z klasz­to­rów. W ten spo­sób pierw­szym kato­li­ko­sem Gru­zji został Piotr.

Święta Szu­sza­nikCopy­ri­ght: Mikhail Sabi­nin / Wiki­me­dia Com­mons

Waż­nym źró­dłem infor­ma­cji o napię­ciach reli­gij­nych i będą­cej ich następ­stwem sytu­acji poli­tycz­nej ówcze­snej Gru­zji jest naj­star­szy zaby­tek lite­ra­tury gru­ziń­skiej — Męczeń­stwo świę­tej Szu­sza­nik10.

Szu­sza­nik żyła w cza­sach Wach­tanga I Gor­ga­sa­lego. Jej mężem był War­sken, jeden z ksią­żąt panu­ją­cych w połu­dnio­wej Gru­zji. Prze­ciw­sta­wiał się on zjed­no­cze­niu kraju, wspie­ra­jąc przy tym Sasa­ni­dów. Jako prze­ciw­nik Wach­tanga doko­nał nawet apo­sta­zji i prze­szedł na maz­da­izm. Zmu­szał do tego rów­nież swoją żonę, która jed­nak nie wyrze­kła się chrze­ści­jań­stwa, za co przez sie­dem lat była wię­ziona i tor­tu­ro­wana przez męża, co w końcu stało się przy­czyną jej śmierci. W 482 roku, w cza­sie kolej­nej wojny gru­ziń­sko-per­skiej, Wach­tang zabił War­skena.

Można z tego wnio­sko­wać, że prze­nie­sie­nie sto­licy do Tbi­lisi nie było podyk­to­wane jedy­nie walo­rami obron­nymi mia­sta i jego stra­te­gicz­nym poło­że­niem przy szla­kach han­dlo­wych. Była to przede wszyst­kim próba pozba­wie­nia wpły­wów daw­nych, zorien­to­wa­nych na Per­sję rodów. Budowa nowej sto­licy miała wykształ­cić nowo­cze­sne, wspie­ra­jące zjed­no­cze­nie kraju elity.

Wach­tang zmarł w 502 roku. Europa za jego życia doświad­czyła dra­ma­tycz­nych wyda­rzeń: upa­dło Cesar­stwo Zachod­nio­rzym­skie, sam Rzym został opa­no­wany przez bar­ba­rzyń­ców, Bizan­cjum musiało sto­czyć sze­reg wojen z nad­cho­dzą­cymi z pół­nocy Sło­wia­nami, a na wscho­dzie z Per­sami. Sama Gru­zja była wtedy wie­lo­krot­nie najeż­dżana przez woj­ska Sasa­ni­dów czy ludy Pół­noc­nego Kau­kazu. W tych cięż­kich i prze­ło­mo­wych cza­sach król zdo­łał jed­nak zbu­do­wać pod­wa­liny pod zjed­no­cze­nie kraju, umoc­nić w nim chrze­ści­jań­stwo, zbli­żyć Gru­zję z Europą, uzy­skać auto­ke­fa­lię dla gru­ziń­skiego Kościoła i roz­po­cząć budowę nowej sto­licy. W testa­men­cie naka­zał swo­jemu synowi wytrwa­nie w wie­rze chrze­ści­jań­skiej, „miłość do Gre­ków”11 oraz roz­bu­dowę Tbi­lisi.

Syn i następca Wach­tanga, Daczi I, kon­ty­nu­ował dzieło ojca. W 580 roku kró­le­stwo wschod­niej Gru­zji zostało jed­nak włą­czone do Per­sji. W 591 pokój pomię­dzy Per­sją a Bizan­cjum usank­cjo­no­wał podział kraju na część wschod­nią, pozo­sta­jącą pod pano­wa­niem Sasa­ni­dów, oraz część zachod­nią, która tra­fiła pod zwierzch­nic­two Bizan­cjum. Tbi­lisi jed­nak zacho­wało swoją sto­łeczną pozy­cję — tutaj rezy­do­wał per­ski namiest­nik. Wkrótce Per­sja dostała się pod pano­wa­nie Ara­bów, a co za tym idzie — w 645 roku Ibe­rię uczy­niono czę­ścią kali­fatu arab­skiego. Dzie­więć­dzie­siąt lat póź­niej utwo­rzono emi­rat tbi­li­ski, który prze­trwał aż do XII wieku. Mia­sto weszło w prze­strzeń cywi­li­za­cyjną świata arab­skiego. Powsta­wały meczety, łaź­nie, medresy, kara­wan­se­raje. W X wieku na skale Mete­chi pocho­wano świętą Szu­sza­nik. Mimo dosyć tole­ran­cyj­nej poli­tyki w Tbi­lisi zgi­nął męczeń­sko z rąk Ara­bów święty Abo, który do dziś jest patro­nem mia­sta. W 1122 roku do sto­licy wkro­czyły woj­ska Dawida IV.

Dawid pocho­dził z rodu Bagra­ty­dów rzą­dzą­cego w Arme­nii i Gru­zji. Mimo ormiań­skiego pocho­dze­nia Bagra­ty­dzi roz­dzie­lili się w VI wieku na dwie gałę­zie dyna­styczne, osia­dłe w Arme­nii i Ibe­rii. W VIII stu­le­ciu Adar­nase Bagrat prze­niósł się z Ibe­rii do będą­cej pod bizan­tyń­skim zwierzch­nic­twem Klar­dżeti (dziś pół­nocno-wschod­nia Tur­cja), gdzie jego syn, Aszot, utwo­rzył wła­sne pań­stewko Tao-Klar­dżeti ze sto­licą w Arta­nu­dżi (tur. Ardanuç). Pod koniec X wieku stało się ono naj­po­tęż­niej­szym kró­le­stwem na Połu­dnio­wym Kau­ka­zie. Wie­ko­pomna rola Tao-Klar­dżeti pole­gała przede wszyst­kim na sfor­mu­ło­wa­niu w nim idei narodu i pań­stwa gru­ziń­skiego, a z cza­sem rów­nież wizji chrze­ści­jań­skiego Kau­kazu pod gru­ziń­skim pano­wa­niem. W IX wieku wnuk Aszota, Adar­nase IV, przy­jął tytuł króla Gru­zi­nów. Na początku XI wieku Bagrat III pod­jął próbę zjed­no­cze­nia kraju i osta­tecz­nie pod jego pano­wa­niem zna­la­zły się nie­mal wszyst­kie zie­mie gru­ziń­skie z wyjąt­kiem arab­skiego emi­ratu ze sto­licą w Tbi­lisi. Po raz pierw­szy od cza­sów rzym­skich wschod­nia i zachod­nia Gru­zja zna­la­zły się pod jed­nym ber­łem. Sto­licą Kró­le­stwa Kar­tlii i Abcha­zji Bagrat III uczy­nił Kuta­isi. Wtedy rów­nież całą Gru­zję zaczęto nazy­wać po gru­ziń­sku Kar­twe­lią — Sakar­twelo. Ambitne plany władcy pokrzy­żo­wał jed­nak najazd turec­kich Sel­dżu­ków. Złą passę udało się odwró­cić dopiero Dawi­dowi IV.

Uczy­nił to dzięki serii zwy­cię­skich wojen. Naj­pierw odbił Tao-Klar­dżeti z rąk Bizan­tyń­czy­ków. Następ­nie w 1099 roku prze­stał pła­cić Sel­dżu­kom try­but, co dopro­wa­dziło do wybu­chy kon­fliktu. W tym cza­sie impe­rium Wiel­kich Sel­dżu­ków samo prze­ży­wało kry­zys, tar­gane wojną domową, ponadto świat islamu zaan­ga­żo­wany był w wojny z krzy­żow­cami. Ta sytu­acja pozwo­liła Dawi­dowi na wypę­dze­nie wro­gów z Gru­zji. Ponadto, aby wzmoc­nić zdol­no­ści obronne kraju, zapro­sił do Gru­zji żyją­cych na Pół­noc­nym Kau­ka­zie bit­nych koczow­ni­ków — Połow­ców (oce­nia się, że w kraju osie­dliło się około czter­dzie­stu pię­ciu tysięcy rodzin). Sam oże­nił się z Guran­ducht, córką poło­wiec­kiego wodza Atraka Sza­ru­kana.

12 sierp­nia 1121 roku pod Did­gori doszło do bitwy, która na ponad sto lat okre­śliła los Gru­zji. Bitwa did­gor­ska do dziś uwa­żana jest za naj­więk­sze zwy­cię­stwo mili­tarne w histo­rii kraju. Z jed­nej strony sta­nęły zre­for­mo­wane przez Dawida oddziały gru­ziń­skie, wspie­rane przez Połow­ców i krzy­żow­ców, z dru­giej — woj­ska per­skie i sel­dżuc­kie pod dowódz­twem Ilgha­ziego I, ata­bega Mosulu i Aleppo. Poko­na­nie Ilgha­ziego nie pozo­stało bez wpływu na suk­cesy krzy­żow­ców, któ­rzy dotych­czas prze­gry­wali z jego woj­skami, a teraz pod dowódz­twem Bal­dwina II bez prze­szkód ruszyli na Aleppo i Dama­szek.

Rok póź­niej Dawid wyzwo­lił Tbi­lisi spod sel­dżuc­kiego pano­wa­nia. Tym samym osta­tecz­nie zjed­no­czył zie­mie gru­ziń­skie, a mia­sto znów uczy­nił ich sto­licą. Nazwany przez potom­nych Dawi­dem Budow­ni­czym — z racji wagi, jaką przy­wią­zy­wał do budowy dróg i mostów oraz roz­woju miast — wzniósł na tbi­li­skiej skale Mete­chi pałac kró­lew­ski, nie­da­leko miej­sca, gdzie spo­częły szczątki świę­tej Szu­sza­nik.

Gdy Fran­ko­wie rzą­dzili Zie­mią Świętą, Dawid IV ufun­do­wał w Jero­zo­li­mie gru­ziń­ski klasz­tor Świę­tego Krzyża. Jacques de Vitry, fran­cu­ski kano­nik, teo­log i kro­ni­karz wypraw krzy­żo­wych, tak pisał o ówcze­snym Kró­le­stwie Gru­ziń­skim:

Jest na Wscho­dzie też inny lud chrze­ści­jań­ski, który jest bar­dzo bitny i odważny w walce, silny fizycz­nie i potężny nie­zli­czo­nymi wojow­ni­kami. Sara­ce­no­wie bar­dzo się ich oba­wiają, a ci czę­sto przez swoje wyprawy wyrzą­dzają wielką szkodę Per­som, Medom i Asy­ryj­czy­kom, na któ­rych gra­ni­cach miesz­kają, będąc cał­ko­wi­cie oto­czeni przez nie­wier­nych. Lud ten nazy­wany jest Gru­zi­nami, ponie­waż szcze­gólną czcią ota­czają i modlą się do świę­tego Jerzego12, któ­rego mają za swo­jego patrona i cho­rą­żego w walce z nie­wier­nymi i czczą go ponad wszyst­kich innych świę­tych. Czy­tają Pismo po grecku i udzie­lają sakra­men­tów na grecką modłę. Ich ducho­wień­stwo ma okrą­głe ton­sury, a świeccy kwa­dra­towe. Ile­kroć przy­by­wają na piel­grzymkę do Grobu Pań­skiego, wkra­czają do Świę­tego Mia­sta z wywie­szo­nymi sztan­da­rami, nie skła­da­jąc nikomu hołdu; Sara­ceni bowiem w żaden spo­sób nie śmieją ich napa­dać, aby po powro­cie do wła­snego kraju nie zemścili się na innych Sara­ce­nach, swo­ich sąsia­dach. Ich kobiety, podob­nie jak Ama­zonki, noszą broń w bitwie jak ryce­rze. Gru­zini byli bar­dzo obu­rzeni i zagro­zili Cor­ra­di­nu­sowi, księ­ciu Damaszku, ponie­waż ośmie­lił się zbu­rzyć mury Jero­zo­limy wbrew ich woli, gdy Łacin­nicy13 oble­gali Damiettę. Noszą włosy i brody około łok­cia dłu­go­ści, a na gło­wach noszą nakry­cia14.

W histo­rii Gru­zji odbi­cie Tbi­lisi z rąk Sel­dżu­ków powszech­nie uzna­wane jest za począ­tek tak zwa­nego zło­tego wieku. Sym­bo­lem tego okresu jest Dawid Budow­ni­czy, a naj­więk­szy roz­kwit w śre­dnio­wiecz­nej Gru­zji miał miej­sce za pano­wa­nia jego pra­wnuczki — kró­lo­wej Tamary.

Saraceński święty Abo

Sara­ceń­ski święty Abo

Był Ara­bem uro­dzo­nym w Bag­da­dzie w rodzi­nie para­ją­cej się wytwa­rza­niem won­no­ści. Sam także się tym trud­nił, gdy poznał gru­ziń­skiego księ­cia Ner­sesa, syna władcy Ibe­rii, Adar­na­sego III Ner­sia­nidy. Książę był zakład­ni­kiem w sto­licy kali­fatu, jako że Ibe­ria pozo­sta­wała pod­po­rząd­ko­wana arab­skim Abba­sy­dom. W 775 roku rządy w Kali­fa­cie Bag­dadu objął kalif Al-Mahdi, który pozwo­lił Ner­se­sowi na powrót do ojczy­zny i obję­cie w niej wła­dzy. Książę zabrał ze sobą swo­jego nie­spełna dwu­dzie­sto­let­niego przy­ja­ciela i sługę.

Kiedy przy­byli do Kar­tlii — jak napi­sze póź­niej Joane Saba­nis­dze, świa­dek epoki — Abo zamiesz­kał z Ner­se­sem. Dzięki swoim cno­tom stał się ulu­bień­cem wszyst­kich ludzi. Nauczył się czy­tać i pisać oraz płyn­nie mówić po gru­ziń­sku. Zaczął pil­nie stu­dio­wać pobożne święte księgi Sta­rego i Nowego Testa­mentu. Oświe­cony przez Pana przy­cho­dził do kościoła świę­tego i nie­ustan­nie słu­chał świę­tych Ewan­ge­lii, słów pro­ro­ków i apo­sto­łów, wypy­ty­wał nauczy­cieli reli­gij­nych i stu­dio­wał z nimi. Cza­sami wda­wał się z nie­któ­rymi w kłót­nię, co słu­żyło jedy­nie pogłę­bie­niu jego wie­dzy. W ten spo­sób odniósł suk­ces w naukach świę­tego, powszech­nego Kościoła chry­stu­so­wego15.

Święty AboCopy­ri­ght: Mikhail Sabi­nin / Wiki­me­dia Com­mons

Mając na co dzień wiele kon­tak­tów z Gru­zi­nami, Abo zbli­żył się w Tbi­lisi do chrze­ści­jań­stwa. Ner­ses po paru latach musiał ucie­kać z kraju, praw­do­po­dob­nie z powodu próby unie­za­leż­nie­nia się od kali­fatu. (Histo­rio­gra­fia nie­stety prze­ka­zuje wyjąt­kowo mało infor­ma­cji o tym władcy). Ucie­kał przez Prze­łęcz Darial­ską na Pół­nocny Kau­kaz, licząc na wspar­cie Cha­za­rów. W tych trud­nych i ryzy­kow­nych podró­żach towa­rzy­szył mu nie­od­łącz­nie Abo. Droga, którą gru­ziń­ski książę poko­nał ze swoją świtą, to przy­szła Gru­ziń­ska Droga Wojenna; ponad tysiąc lat póź­niej do Gru­zji wkro­czą nią Rosja­nie. Nie uzy­skaw­szy cha­zar­skiej pomocy, Ner­ses wyru­szył na zachód do gru­ziń­skiego chrze­ści­jań­skiego Kró­le­stwa Abcha­zji, gdzie zna­lazł tym­cza­sowe schro­nie­nie. To tam arab­ski towa­rzysz księ­cia ochrzcił się i zmie­nił wyzna­nie. Gdy we wschod­niej Gru­zji Ara­bo­wie prze­ka­zali wła­dzę Ste­fa­nowi III Gura­mi­dzie, sam Ner­ses wyrzekł się wszel­kich god­no­ści, po czym uzy­skał zgodę na powrót do Tbi­lisi. Abo udał się tam z nim. Nie­stety w 785 roku dwu­dzie­sto­dzie­wię­cio­letni Abo został zade­nun­cjo­wany jako zdrajca islamu. Sta­nął przed sądem, przed któ­rym wyznał, że jest chrze­ści­ja­ni­nem i nie zamie­rza wra­cać do reli­gii przod­ków. Ska­zano go na śmierć przez ścię­cie. Po egze­ku­cji ciało zaszyto w owczą skórę, spa­lono, a pro­chy roz­sy­pano nad rzeką. Nastą­piło to w pią­tek 6 stycz­nia 786 roku. Po śmierci Aby z kro­nik zni­kają wszel­kie wzmianki o Ner­sesie. Nic nie wia­domo o jego dal­szych losach.

Szcze­góły życia i męczeń­stwa Aby zostały opi­sane w wybit­nym śre­dnio­wiecz­nym dziele autor­stwa Joanego Saba­nis­dzego zaty­tu­ło­wa­nym Pasja świę­tego i bło­go­sła­wio­nego Aby, męczen­nika Chry­stu­so­wego, który zgi­nął z rąk Sara­ce­nów w Kar­tlii, w mie­ście Tbi­lisi. Żywot i pasja Aby zostały spi­sane na pole­ce­nie kato­li­kosa Samu­ela, co wyraź­nie zazna­czone jest w zacho­wa­nych ręko­pi­sach. Nie wiemy jed­nak, kim był Joane Saba­nis­dze, nie mamy nawet pew­no­ści co do tego, czy był duchow­nym, czy osobą świecką. Mimo wszystko jego dzieło prze­szło do histo­rii. To wyjąt­kowy doku­ment. Saba­nis­dze daleko wykra­cza poza sche­maty lite­ra­tury hagio­gra­ficz­nej, nie tylko dla­tego, że był świad­kiem epoki, ale rów­nież dla­tego, że znał świę­tego Abę. W pew­nym frag­men­cie dzieła zwraca się nawet bez­po­śred­nio do niego: „Póki żyłeś na tym świe­cie, poko­cha­łeś mnie bło­go­sła­wioną miło­ścią Chry­stu­sową”16. Żywo odma­lo­wał realia tam­tych cza­sów zarówno w Gru­zji, jak i w sąsied­nich kra­jach. Dał wyraz swo­jemu patrio­ty­zmowi, pod­kre­śla­jąc wie­lo­krot­nie, że Gru­zini byli w tym cza­sie nie­wol­ni­kami we wła­snym kraju.

Powsta­nie Pasji datuje się na okres mię­dzy męczeń­ską śmier­cią Aby w 786 roku a 790 rokiem. Napi­sano ją z myślą o ówcze­snych wykształ­co­nych eli­tach gru­ziń­skich, ludziach, któ­rzy znali świę­tego lub przy­naj­mniej dotarła do nich wieść o jego męczeń­skiej śmierci. Przed­sta­wione przez Saba­nis­dzego realia świad­czą o trzeź­wo­ści umy­słu i wni­kli­wym spoj­rze­niu na sytu­ację kraju w cza­sie arab­skiej oku­pa­cji. Dumny z osią­gnięć gru­ziń­skiego chrze­ści­jań­stwa zauwa­żał rosnącą degra­da­cję moralną i reli­gijną. Gorzka opo­wieść Saba­nis­dzego miała na celu nie tylko prze­ka­zać potom­nym świa­dec­two życia nie­zwy­kłego czło­wieka, ale rów­nież prze­ma­wiać do współ­cze­snych: „Zmie­sza­li­śmy się z ludem nam obcym, zaprze­cza­ją­cym Chry­stu­sowi i bluź­nią­cym naszej wie­rze; od nich nauczy­li­śmy się ich uczyn­ków i naśla­du­jąc ich, pod­da­li­śmy się żądzom naszego serca, jak gdy­by­śmy nie mieli nadziei w Chry­stu­sie i zapo­mnieli o życiu wiecz­nym”17.

Męczeń­ska śmierć mło­dego Araba zyskała na tym tle dodat­kowe zna­cze­nie: obcy, pocho­dzący z Bag­dadu Abo soli­da­ry­zo­wał się ze sła­bymi, z gru­ziń­skimi chrze­ści­ja­nami, odrzu­cił domi­nu­jącą reli­gię i poli­tykę. Czy­nił to bez wąt­pli­wo­ści, z ogromną odwagą i poświę­ce­niem. Stał się wzo­rem w walce o zacho­wa­nie chrze­ści­jań­skiej toż­sa­mo­ści Gru­zji. Saba­nis­dze zwraca się nawet do Aby tymi sło­wami: „Ty, nowy wyznawco Chry­stusa, sta­łeś się nauczy­cie­lem naszym”18.

Pasja uwa­żana jest za naj­waż­niej­sze źró­dło infor­ma­cji o histo­rii Gru­zji w VIII wieku (zarówno Kar­tlii, wschod­niej Gru­zji, jak i zachod­niej — Abcha­zji). Liczne podróże świę­tego dały asumpt do cen­nych opi­sów Per­sji, Bizan­cjum i pań­stwa Cha­za­rów. Dzieło Saba­nis­dzego to rów­nież pierw­szy wyraz chrze­ści­jań­skiej świa­do­mo­ści Gru­zi­nów, skon­tra­sto­wa­nych z przed­sta­wio­nymi w złym świe­tle muzuł­mań­skimi najeźdź­cami. Autor sta­wia swo­ich roda­ków na równi z chrze­ści­jań­skimi Gre­kami: „Boska wiara Chry­stu­sowa została przy­jęta nie tylko przez Gre­ków, ale także przez nas, miesz­kań­ców tego dale­kiego kraju Kar­tlii, który nazy­wany jest matką świę­tych”19.

Żywot Aby to rów­nież dzieło nie­po­zba­wione war­to­ści lite­rac­kiej. Przy czym napi­sane języ­kiem dale­kim od ofi­cjal­nej hagio­gra­fii: Saba­nis­dze przed­sta­wił reali­styczny obraz życia świę­tego, nie pod­po­rząd­ko­wał nar­ra­cji sche­ma­tom zna­nym z innych żywo­tów, nie wypeł­nił tek­stu cyta­tami i odnie­sie­niami do Biblii, w końcu — nie pró­bo­wał udo­wad­niać, że Abo za życia czy też po śmierci czy­nił cuda. O świę­to­ści Aby nie prze­są­dzają nad­przy­ro­dzone moce bądź nad­ludz­kie wyrze­cze­nia, lecz wewnętrzna siła moralna, która swoje źró­dło miała w głę­bo­kiej wie­rze w Chry­stusa. Tę siłę wyka­zał mło­dzie­niec w cza­sie prze­słu­chań przed emi­rem Tbi­lisi. To wła­śnie dia­log z władcą jest jed­nym z naj­sil­niej­szych świa­dectw wiary zapi­sa­nych w lite­ra­tu­rze gru­ziń­skiej tego czasu. Na pro­po­zy­cję powrotu do islamu Abo odpo­wie­dział:

„Dobrze powie­dzia­łeś, że jestem z uro­dze­nia, z ojca i matki Sara­ce­nem, wycho­wa­nym w wie­rze maho­me­tań­skiej, i żyłem w niej, póki tkwi­łem w nie­wie­dzy. Lecz gdy Bóg w swej dobroci, wybraw­szy mnie spo­śród moich braci i moich roda­ków, wyba­wił mnie przez swego syna Jezusa Chry­stusa i nauczył mnie lep­szego życia, wtedy porzu­ci­łem prawo sta­no­wione przez ludzi i wymy­śloną przez nich nie­rze­czy­wi­stą wiarę, a przy­ją­łem udzie­loną przez Chry­stusa praw­dziwą wiarę w Trójcę Świętą — Ojca, Syna i Ducha Świę­tego. Zosta­łem ochrzczony w tej wie­rze i oddaję cześć praw­dzi­wemu Bogu; jestem teraz chrze­ści­ja­ni­nem ponad wszelką wąt­pli­wość”. Sędzia rzekł do niego: „Porzuć tę głu­pią myśl, jeśli ubó­stwo zmu­siło cię do sta­nia się chrze­ści­ja­ni­nem, otrzy­masz ode mnie wiele darów i dostą­pisz wiel­kich zaszczy­tów”. Bło­go­sła­wiony Abo mu odpo­wie­dział: „Niech twe złoto i sre­bro pozo­staną z tobą na twoją zgubę, ja nie szu­kam zaszczy­tów u ludzi, albo­wiem mam dar Chry­stu­sowy — koronę życia i nie­śmier­tel­ność oraz wieczną cześć w nie­bie”20.

Przy­ja­ciele sta­rali się skło­nić Abę do rato­wa­nia życia:

Po wielu namo­wach rzekł do nich: „Nic mi nie mów­cie, albo­wiem jestem głu­chym, który nic nie sły­szy, i nie­mym, który nie otwiera ust swo­ich. Pokła­dam ufność w Panu, odejdź­cie więc ode mnie, wy, któ­rzy nie prze­strze­ga­cie prawa, a ja będę zacho­wy­wał przy­ka­za­nia mojego Boga”. Nie mogąc zachwiać jego wiary, wyszli zawsty­dzeni. Gdy to powie­dział, nagle poja­wili się słu­dzy emira; on przy­su­nął się do więź­niów chrze­ści­jań­skich i powie­dział do nich: „Wspo­mnij­cie mnie w waszych modli­twach, bo nie ujrzy­cie mnie wię­cej w tym prze­mi­ja­ją­cym życiu”. Wzięto go i kazano mu ze zwią­za­nymi rękami i nogami przejść przez mia­sto. Widząc to, chrze­ści­ja­nie i zna­jomi pła­kali, ale święty Abo powie­dział im: „Nie płacz­cie po mnie, ale raduj­cie się, idę do mojego Pana; pro­wadź­cie mnie waszymi modli­twami, a Pan zachowa was w pokoju” […]. Szedł tak, jakby odpro­wa­dzał duszą swoje ciało, tak jak odpro­wa­dza się zmar­łego; wypo­wia­dał przy tym słowa Psalmu 118(119): „Szczę­śliwi, któ­rych droga nie­ska­lana, któ­rzy postę­pują według Prawa Pań­skiego”. Jako refren do tego wer­setu powtó­rzył słowa roz­trop­nego zbójcy: „Jezu, wspo­mnij na mnie, gdy przyj­dziesz do swego kró­le­stwa” (Łk 23, 42)21.

Święty Abo, współ­cze­sna mozaika cer­kiewki zbu­do­wa­nej na brzegu Mtkwari — w miej­scu, gdzie roz­sy­pano pro­chy męczen­nikaCopy­ri­ght: Diego Delso / Wiki­me­dia Com­mons

Abo został ogło­szony świę­tym Cer­kwi gru­ziń­skiej i jest pierw­szym świę­tym zwią­za­nym z Tbi­lisi. W XIII wieku na miej­scu, gdzie spa­lono jego ciało, wybu­do­wano sto­jącą do dziś cer­kiew Mete­chi. Poni­żej tej świą­tyni, u brze­gów Mtkwari, już w XXI wieku posta­wiono nie­wielką kaplicę poświę­coną pamięci męczen­nika. Abo jest patro­nem Tbi­lisi i sym­bo­lem nie tylko chrze­ści­jań­skiej Gru­zji, ale rów­nież wie­lo­et­nicz­no­ści mia­sta.

Widok drugi: na katedrę Sioni

Widok drugi: na kate­drę Sioni

Kate­dra Sioni od strony rzeki Mtkwari. W tle kla­sy­cy­styczna dzwon­nica z 1812 rokuCopy­ri­ght: Dmi­trij Jer­ma­kow / Biblio­teka Naro­dowa Par­la­mentu Gru­zji

Twój wygląd wciąż mnie wzru­sza, świą­ty­nio Sioni! Skało wiary, sto­isz jako wie­lo­wie­kowy i tysiąc­letni świa­dek nie­po­ko­na­nego pra­wo­sła­wia. W tym uczu­ciu, peł­nym pokory i czci, korzę się z daleka przed maje­sta­tem twym, cudzie chrze­ści­jań­skiego narodu22.

Tak w 1763 roku wspo­mi­nał Sioni prze­by­wa­jący w Rosji patriar­cha Gru­zji Anton I. Sobór kate­dralny Sioni był przez wieki naj­waż­niej­szą świą­ty­nią Tbi­lisi23. Jego budowę roz­po­czętą jesz­cze w V wieku za Wach­tanga I Gor­ga­sa­lego kon­ty­nu­ował syn władcy, Daczi, a następ­nie kró­lo­wie Guram, Ste­fan I i Adar­nase. Prace zakoń­czono po ponad stu trzy­dzie­stu latach w 637 roku. Roz­bu­do­wana za cza­sów króla Dawida IV Budow­ni­czego, Sioni stała się sie­dzibą kato­li­ko­sów Gru­zji, miej­scem zebrań gru­ziń­skiej szlachty, ogła­sza­nia praw i edyk­tów kró­lew­skich. To rów­nież w Sioni odczy­tany został edykt car­ski o włą­cze­niu Gru­zji do Impe­rium Rosyj­skiego.

Sioni była kil­ka­na­ście razy nisz­czona w trak­cie kolej­nych najaz­dów: Mon­go­łów, Per­sów, Tur­ków czy Dage­stań­czy­ków. Jej dzi­siej­szy wygląd jest rezul­ta­tem tych znisz­czeń i nastę­pu­ją­cych po nich odbu­dów.

W 1795 roku — w cza­sie najazdu sza­cha Per­sji Agi Muham­mada chana — świą­ty­nia ule­gła znisz­cze­niu. Odbu­do­wano ją w latach 1850–1860.

Kto by pomy­ślał, że teraz na Kau­ka­zie, skąd odgłosy bitew i zwy­cięstw roz­brzmie­wają w całej Rosji — dono­siła rosyj­ska prasa — doko­nuje się po cichu spo­kojny, zna­czący czyn, jed­no­cze­śnie chrze­ści­jań­ski i arty­styczny? W panu­ją­cym nie­po­koju przy­jem­nie jest ode­rwać się od obra­zów znisz­cze­nia, patrząc na kojącą pracę, pobożną pracę, która ozda­bia świą­ty­nię Pana natchnio­nymi obra­zami sztuki doświad­czo­nej i uzdol­nio­nej. I czy nie ma zna­cze­nia, że ta praca jest wyko­ny­wana na chwałę naszej Cer­kwi, w tym samym cza­sie, kiedy Jej wro­go­wie, poga­nie, zło­czyńcy i zaśle­pieni przez nie­na­wiść ich sojusz­nicy, tak bez­czel­nie ata­kują Cer­kiew? Tak więc na Kau­ka­zie jed­no­cze­śnie pre­sja wroga na nasze świą­ty­nie odbija się zewsząd, a w sercu Kau­kazu, w Tyfli­sie24, sta­ro­żytna świą­ty­nia odra­dza się w nowym bla­sku — dom pokor­nej modli­twy o zba­wie­nie wszyst­kich braci miłu­ją­cych Chry­stusa, o prze­ba­cze­nie wszel­kich grze­chów, o zba­wie­nie wszyst­kich nie­przy­ja­ciół i wro­gów. Odno­wie­nie soboru Syjonu w Tyfli­sie można nazwać nie tylko epoką w histo­rii tego regionu, ale praw­dziwą epoką w dzie­jach sztuki rosyj­skiej, bo bez prze­sady można już powie­dzieć, że sta­nie się jed­nym z naj­wspa­nial­szych, wzor­co­wych dzieł naszej sztuki25.

Reno­wa­cja naj­waż­niej­szej świą­tyni miała duże zna­cze­nie poli­tyczne. Nie przez przy­pa­dek dzieło to powie­rzono Gri­go­ri­jowi Gri­gor­je­wi­czowi Gaga­ri­nowi — gene­ra­łowi majo­rowi i arty­ście wykształ­co­nemu we Wło­szech, zwo­len­ni­kowi rosyj­skiego impe­ria­li­zmu, teo­re­ty­kowi i pro­mo­to­rowi stylu rosyj­sko-bizan­tyj­skiego, potom­kowi sta­rego peters­bur­skiego rodu ksią­żę­cego, któ­rego przed­sta­wi­ciele słu­żyli w car­skiej armii oraz dyplo­ma­cji. Pro­jekt fre­sków arty­sta uzgad­niał bez­po­śred­nio z hra­bią Micha­iłem Sie­mio­no­wi­czem Woron­co­wem, wete­ra­nem wojen napo­le­oń­skich, namiest­ni­kiem Kau­kazu w latach 1844–1854, który oso­bi­ście apro­bo­wał kolejne przed­sta­wiane mu szkice.

Ulica Sioni z kara­wan­se­ra­jem po pra­wej i kla­sy­cy­styczną dzwon­nicą w głębiCopy­ri­ght: Dmi­trij Jer­ma­kow / Biblio­teka Naro­dowa Par­la­mentu Gru­zji

Gaga­rin był zafa­scy­no­wany sztuką gru­ziń­ską i ormiań­ską, badał je zapewne ze szcze­rym zain­te­re­so­wa­niem. Tak pisał o tej pierw­szej: