45,00 zł
Przewodnik po mieście i zarazem esej o gruzińskiej tożsamości, w którym symboliczna topografia stolicy opowiada o kraju, jego dziedzictwie i współczesności. 9 wybranych miejsc bądź budowli — takich jak plac Tatarski, katedra Sioni, opera czy narodowy panteon na Mtacmindzie — stanowi punkt wyjścia do przedstawienia najważniejszych momentów historycznych i ich znaczenia, twórców i dzieł kanonicznych dla gruzińskiej kultury.
Lech Kończak, jeden z najwybitniejszych w Polsce znawców Gruzji, snuje opowieść zarówno o Tbilisi i jego architekturze, jak i o całej Gruzji – zwłaszcza o ostatnich dwóch wiekach, których dziedzictwo do dziś kształtuje zarówno kraj, jak i jego mieszkańców.
Tbilisi to miasto o janusowym obliczu — zwrócone jednocześnie w stronę Azji i ku Europie. Kaukaska metropolia, gruzińska kolebka, przez wiele stuleci najliczniejsze miejskie skupisko Ormian. Słowem — najważniejsze miasto na południe od łańcucha Kaukazu i między morzami Kaspijskim i Czarnym.
Gruzińskie dole i niedole odcisnęły się siłą rzeczy na Tbilisi. To miasto napięć i kontrastów. Matecznik Gruzji, a jednocześnie przestrzeń, gdzie narodowe świętości podlegają ciągłej rewizji. Szachownica, na której nieustannie toczy się gra, a tropienie kolejnych roszad prowadzi głębiej — ku fascynującym procesom konfrontowania się, rozliczania, godzenia z samymi sobą i z przeszłością. Własną i cudzą…
Dwudziesty tom serii "Biblioteka Europy Środka"
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 255
Tytułem wprowadzenia —
Miasto o janusowym obliczu, zwróconE JeDNOCZEŚNIE w stronę Azji, ale i — ku Europie. Miasto mówiące niegdyś na co dzień trzema językami: gruzińskim, ormiańskim i tatarskim — azerskim — nie licząc pomniejszych. Kaukaska metropolia, gruzińska kolebka, przez wiele stuleci najliczniejsze miejskie skupisko Ormian. Słowem — najważniejsze miasto na południe od Kaukazu i między morzami Kaspijskim i Czarnym.
Tbilisi i Gruzja zawsze były kąskami, na które łakomili się sąsiedzi. Aby wybrnąć z niewygodnego położenia między Turcją, Iranem a Rosją, pod koniec XVIII wieku Gruzini zdecydowali się schronić pod skrzydłami tej ostatniej, jak się zdawało — najmniej drapieżnej. Kalkulacje jednak zawiodły i zamiast zapewnić krajowi przetrwanie, pchnęły go w szpony imperium, które Gruzję niebawem wchłonęło. Tragiczny wybór Herakliusza II położył kres tysiącletniemu trwaniu gruzińskiej dynastii królewskiej — Bagratydów — która już w XII wieku wzniosła kraj na szczyt potęgi pod berłami Dawida Budowniczego i królowej Tamary.
Pomimo wspaniałego dziedzictwa Gruzini wkraczali w nowoczesność w roli jednego z podbitych ludów — malowniczego i hardego, orientalizowanego podług rosyjskiego mitu kolonialnego, który do „słonecznej Gruzji” przez cały XIX wiek przyciągał ludzi przedsiębiorczych i twórczych, w tym wielu Polaków (choć na „ciepły Sybir” niektórzy trafiali również nie z własnej woli). Odkrycie bogactw naturalnych polepszało ich widoki na przyszłość. Ówczesny Tyflis — jak Rosjanie przemianowali Tbilisi — rósł w siłę ponownie. Mimo rusyfikacji XIX stulecie pozwoliło Gruzinom okrzepnąć jako nowoczesny naród, określić swoje miejsce, sformułować kanon kultury i tożsamości. Niezależnie od dzisiejszych ocen stabilność rosyjskiego panowania dała Gruzji asumpt do rozwoju, a jednocześnie modernizację skojarzono już na zawsze z wyborem orientacji na kulturę i cywilizację europejską. Toczona wtedy wśród elit dyskusja o tym, czy Gruzja należy do Europy, dała jednoznacznie twierdzącą odpowiedź, co przesądziło o podstawowej rozbieżności między Gruzinami a rosyjskimi ideologami państwowymi. Niewątpliwym osiągnięciem ówczesnych intelektualistów, z „ojcem narodu”, Ilią Czawczawadzem, na czele, było zniesienie sprzeczności między gruzińskością a europejskością, innymi słowy — między patriotyzmem a kosmopolityzmem.
W XIX wieku nawet w najśmielszych wizjach nie pojawiała się idea niepodległości. Rosję traktowano jako modernizatorkę, gwarantkę stabilności i bezpieczeństwa. Gdy jednak na początku kolejnego stulecia imperialny kolos zachwiał się w posadach, Gruzini byli przygotowani, aby wziąć swój los we własne ręce. Dlatego Noe Żordania, twórca gruzińskiej niepodległości, mógł w 1918 roku obwieścić, że Gruzini wstępują do rodziny europejskich narodów bez żadnych pośredników, ponieważ sami weszli na tę drogę i z własnej woli z niej nie zejdą.
Pierwsza gruzińska niepodległość, choć nazbyt krótka, bo zaledwie trzyletnia, była wspaniałym rozbłyskiem pewności siebie i entuzjazmu, a być może nawet najjaśniejszym momentem w całym XX wieku. Tbilisi zamieniło się wówczas w fantazyjne, pełne życia i energii miasto, w barwną „tawernę” zaludnioną nie tylko stałymi bywalcami — gruzińskimi awangardystami — ale i falą artystów, intelektualistów i wolnych duchów zbiegłych z bolszewickiej Rosji.
Radość i wolność brutalnie zdławili jednak Sowieci, zajmując Gruzję w 1921 roku. Nastały mroczne czasy — aż do najgłębszej czerni w drugiej połowie lat trzydziestych. Trauma terroru, czystek i paraliżującego strachu zaciążyła na całym gruzińskim XX wieku. Ponowne wybicie się na niepodległość po siedemdziesięciu sowieckich latach kosztowało niemało trudu i krwi. Od ponad trzech dekad Gruzini ze zmiennym szczęściem gospodarują na swoim. Dwa pierwsze dziesięciolecia obfitowały w dramaty, a kraj utracił część terytorium. Również nowy wiek nie zapowiada się spokojnie.
Dole i niedole odcisnęły się siłą rzeczy na Tbilisi. To miasto napięć i kontrastów. Matecznik Gruzji, a jednocześnie przestrzeń, gdzie narodowe świętości podlegają ciągłej rewizji. Szachownica, na której nieustannie toczy się gra, a tropienie kolejnych roszad prowadzi głębiej — ku fascynującym procesom konfrontowania się, rozliczania, godzenia z samymi sobą i z przeszłością. Własną i cudzą.
Tbilisi wymyka się kanonicznej opowieści miejskiej układającej się w przechadzkę po czasie i przestrzeni, dlatego zdecydowałem się na formę z pozoru fragmentaryczną i chaotyczną, podobną do samego miasta. Wybrałem dziewięć widoków na rozmaite lokalizacje i potraktowałem je jako preteksty do spojrzenia dalej i szerzej; do uruchomienia skojarzeń, do wywołania historii. Z tych swoistych kadrów wysnuwam więc kolejne eseje dotykające dziejów, tożsamości, gruzińskich dylematów, przywołujące postaci i dzieła. Interesują mnie twórcy na piedestałach i ci z nich strąceni, panteon i czyściec, dzieła cenione i te zapoznane. Śledzę ich zanikania i powroty, dyskurs oficjalny i kulturę popularną — zgodnie z regułą, w myśl której wokół nobliwych stołecznych gmachów toczy się zwykłe codzienne życie.
Akceptując fragment jako zasadę tego miasta, daję sobie prawo do subiektywnego wyboru i własnego spojrzenia, pozostawiając Czytelnikowi wolność zgody bądź niezgody z moim punktem widzenia — Tbilisi, Gruzji, ludzi i dzieł.
Copyright: Dmitrij Jermakow / Biblioteka Narodowa Parlamentu Gruzji
Widok pierwszy: na łaźnie
Widok na Abanotubani. Na pierwszym planie ceglane kopuły łaźni. Nad dzielnicą dominują ruiny średniowiecznej twierdzy NarikalaCopyright: Dmitrij Jermakow / Biblioteka Narodowa Parlamentu Gruzji
Tbiliska łaźnia była i jest tradycyjnym miejscem spotkań. Gruzińskie przysłowie mówi: „chcesz porozmawiać — pójdź do łaźni”. Warto dodać, że samo gruzińskie słowo ubani, ‘dzielnica’, pochodzi od saubari, które znaczy po prostu — ‘rozmowa’. Nie przez przypadek każda stara dzielnica gruzińskiej stolicy ma swoją łaźnię, jako że w mieście bije kilkaset ciepłych źródeł. Średniowieczny arabski kronikarz pisał z pewną przesadą, że w Tbilisi „woda kipi bez ognia”. W rzeczywistości temperatura siarczanej wody waha się od 24 do 47 stopni Celsjusza.
Dzień w łaźni był jednocześnie dniem uczty. Jak napisano w dawnej kronice: „Pozwał król swoich znamienitych gości do łaźni, i pojawili się książęta i ich synowie z pochodniami, i razem z nimi przybyli trubadurzy”1. Sulchan Saba Orbeliani, gruziński poeta, duchowny i dyplomata z przełomu XVII i XVIII wieku, wizytę w łaźni zaliczał do kodeksu gruzińskiej gościnności: „Mówią, że było u nas prawem, jeśli spotkasz cudzoziemca, zabrać go do domu, zaprowadzić do łaźni, i obdarowawszy, puścić dalej w drogę”2.
W średniowieczu łaźniami były wąskie groty oświetlone pochodniami, wyposażone w skalne zagłębienia służące za baseny. Najstarszą zachowaną do dziś łaźnią jest Bania Królewska wybudowana w pierwszej połowie XVII wieku. Bania Orbelianich, zwana również Pstrą, przykuwa uwagę turystów perskimi mozaikami i niewielkimi minaretami na fasadzie.
Czreli abano, czyli Pstra ŁaźniaCopyright: Biblioteka Narodowa Parlamentu Gruzji
Aga Muhammad chan, który zajął Tbilisi w 1795 roku, wierzył, że wizyta w słynnych w całym regionie łaźniach i lecznicze właściwości wód siarkowych pozwolą mu zaleczyć niegojące się rany. Co więcej, że dzięki tbiliskiej wodzie odzyska nieodwołalnie utraconą możliwość posiadania potomstwa (Aga Muhammad był eunuchem). Tak się, rzecz jasna, nie stało, a rozwścieczony najeźdźca wydał rozkaz zniszczenia łaźni.
W całym Tbilisi zachowało się niewiele obiektów sprzed jego najazdu. Po odejściu wojsk perskich miasto, w tym łaźnie, powoli podnosiło się z ruin. Nowe budynki zazwyczaj stawiano na starych fundamentach, tak że sam układ miasta w większości pozostał niezmieniony — gdzieniegdzie od półtora tysiąca lat; jedyne oryginalne elementy zabudowy — w tym kilometry zabytkowych piwnic — znajdują się jednak kilka metrów pod ziemią. Dzielnica łaźni — Abanotubani — podniesiona została z ruin dopiero w latach czterdziestych XIX wieku przez namiestnika Kaukazu, Michaiła Siemionowicza Woroncowa. Jednak obecny kształt dużej części tych obiektów to efekt przebudowy miasta w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku. Wiele z nich nosi nazwy po dawnych właścicielach — oprócz Królewskiej są więc łaźnie Bebutowa, Zubalaszwilego czy Sumbatowa. Banie zazwyczaj można poznać po niskich ceglanych kopułach. Większość znajduje się na prawym brzegu rzeczki Cawkisisckali oraz na zboczach góry Tabori.
Łaźniarz przy pracyCopyright: Dmitrij Jermakow / Biblioteka Narodowa Parlamentu Gruzji
Tbiliskie banie przykuwały uwagę obcokrajowców podróżujących w XIX wieku po Kaukazie. W 1829 roku Aleksander Puszkin odwiedził wspomnianą już Pstrą Łaźnię, gdzie zajął się nim wprawny tatarski łaźniarz:
Hasan zaczął od tego, że ułożył mnie na ciepłej kamiennej podłodze; następnie zaczął łamać mi członki, wyciągać stawy, mocno bić mnie pięścią; nie czułem najmniejszego bólu, lecz zadziwiającą ulgę. […] Po tym wszystkim długo tarł mnie wełnianą rękawicą i mocno ochlapawszy ciepłą wodą, zaczął myć namydloną płócienną bańką. Uczucie nie do opisania: gorące mydło oblewa was jak powietrze!3
Nie mniej zachwycony był Aleksander Dumas, który zawitał do Tbilisi trzydzieści lat po Puszkinie i poświęcił łaźniom cały rozdział w relacji ze swojej kaukaskiej podróży:
Dwaj oprawcy położyli mnie na jednej z drewnianych ławek, dbając o to, aby podsunąć mi pod głowę specjalną poduszeczkę, i kazali wyciągnąć obie ręce wzdłuż ciała, potem wzięli mnie za nie i zaczęli łamać mi stawy. Ta operacja rozpoczęła się od ostatniego stawu moich palców. Następnie z rąk przeszli do nóg, a potem do tyłu głowy, kręgosłupa i dolnej części pleców. To ćwiczenie, które, wydawać by się mogło, na pewno spowoduje zwichnięcie kończyn, zostało wykonane zaskakująco naturalnie, nie tylko bez bólu, ale nawet z pewnym uczuciem przyjemności […]. Wydawało mi się, że można by mnie było zwinąć jak serwetę i włożyć między dwie półki szafy, a i tak nic by mi się nie stało. Skończywszy tę pierwszą część prostowania kończyn, pracownicy łaźni odwrócili mnie i podczas gdy jeden z nich z całej siły wyciągał moje ręce, drugi pląsał na moich plecach, czasem ześlizgując się po nich nogami, które z szumem klepały o podłogę. O dziwo, ten człowiek, który mógł ważyć sto dwadzieścia funtów, wydawał się lekki jak motyl. Znowu wchodził mi na plecy, schodził z nich, później ponownie wchodził — wszystko to powodowało uczucie niesamowitej błogości. Oddychałem jak nigdy dotąd, moje mięśnie wcale nie były zmęczone, a wręcz przeciwnie, zyskały, a przynajmniej wydawało mi się, że zyskały elastyczność; byłem gotów się założyć, że wyciągniętymi rękami mógłbym podnieść cały Kaukaz4.
W gruncie rzeczy kuracja aplikowana przez stołecznych łaźniarzy od tamtych czasów wcale się nie zmieniła.
Frederica von Freigang podróżująca po Gruzji pod koniec XIX wieku zauważyła, że łaźnie były główną, jeśli nie jedyną, rozrywką tbiliskich kobiet5. Raz w tygodniu (zazwyczaj we wtorki) mogły przebywać tylko we własnym towarzystwie. Była to szansa na wyrwanie się z domowego kieratu, jedyny dzień w tygodniu, którego nie musiały spędzić w kuchni czy na straganie. Co ciekawe — we wtorki to mąż musiał przygotować albo przynajmniej dostarczyć obiad dla swojej żony. Łaźnią przeznaczoną szczególnie dla kobiet była Bania Chodży. Mizogini, przekonani o wyjątkowych skłonnościach kobiet do kłótni, ukuli popularne niegdyś powiedzenie „jak w łaźni Chodży”, którym opisywano awantury i ostre spory. Z kolei piątek był dniem zarezerwowanym dla kinto — drobnych handlarzy, znanych wesołków tworzących barwną tbiliską subkulturę — niedziela zaś dla karaczocheli, czyli nobliwych kupców i rzemieślników noszących tradycyjne czarne czochy, o których więcej piszę na dalszych stronach.
Cieplice
Rzut oka na dawną Gruzję. Starożytne zapiski greckie lokują na jej obszarze dwa państwa: Kolchidę i Iberię. Zwłaszcza ta pierwsza musiała być bogata, skoro wyprawił się do niej Grek Jazon z kompanami na statku Argo, aby skraść — jako rzecze mit — złote runo, a naprawdę — jak potwierdza nauka — podejrzeć arkana kolchidzkiej metalurgii i „wykraść” je do Grecji6. W I wieku naszej ery Kolchida, czyli Gruzja zachodnia, oraz Iberia, Gruzja wschodnia, znalazły się pod panowaniem rzymskim. Stulecie później zaczęło przenikać do nich chrześcijaństwo. We wczesnym średniowieczu na obszarze dawnej Kolchidy powstało królestwo Lazyki, pozostające pod protektoratem Bizancjum. Z kolei część wschodnia, Iberia, zwana z czasem Kartlią, pozostawała w orbicie perskiej, a następnie arabskiej, o czym będzie jeszcze mowa. Za sprawą świętej Nino król Iberii Mirian III przyjął w pierwszej połowie IV wieku chrześcijaństwo jako religię państwową. Przez kolejne dwa stulecia oba państwa przeżywały okres rozkwitu.
Nie bez przyczyny niemal każda opowieść o Tbilisi zaczyna się od gorących źródeł. Legenda o założeniu miasta mówi o Wachtangu I Gorgasalim, królu władającym Kartlią w drugiej połowie V wieku. Udał się on z Mcchety, ówczesnej stolicy kraju, na polowanie. W pogoni za zwierzyną zapędził się aż na miejsce dzisiejszego Tbilisi, gdzie z łuku ustrzelił bażanta, którego przyniósł mu łowny sokół. Tyle że bażant był już lekko podgotowany. Upolowane zwierzę wpadło bowiem do gorącej wody. Wedle innej wersji oba ptaki zginęły ugotowane. Kolejny wariant mówi o zranionym podczas polowania jeleniu, który jednak — obmywszy się w leczniczych wodach siarkowych — odzyskał siły i uciekł. Jedno w tej legendzie pozostaje niezmienne: król po odkryciu gorących źródeł i poznaniu ich właściwości postanowił przenieść tam stolicę z Mcchety. Zresztą nazwa Tbilisi pochodzi od starogruzińskiego słowa tpili, czyli ‘ciepły’. W dosłownym tłumaczeniu gruzińska stolica to „cieplice”.
Cerkiew Metechi z pomnikiem założyciela Tbilisi, Wachtanga I. Monument dłuta Elgudży Amaszukelego powstał w 1967 rokuCopyright: Marcin Konsek / Wikimedia Commons
Kroniki stwierdzają krótko: „Wachtang założył miasto”7, co jednak nie do końca jest prawdą. Na terenie dzisiejszego Tbilisi potwierdzono bowiem osadnictwo już z czasów antycznych. Najstarsze ślady zabudowy archeolodzy odnaleźli między Grzbietem Sololakijskim (który stanowi odnogę Gór Trialeckich), gdzie dziś wznosi się twierdza Narikala, a górą Machata i skałą Metechi. Ten wąski przesmyk, przez który przebija się, płynąc na wschód, rzeka Mtkwari, miał duże znaczenie militarne. Na rzymskiej mapie Tabula Peutingeriana z IV wieku ukazującej cursus publicus — sieć dróg w Cesarstwie Rzymskim oraz szlaki handlowe sięgające aż po Persję i kraj Scytów — widnieją zarówno Mccheta, jak i Tbilisi przez Rzymian nazwane Filado.
Nie wiemy, jakie argumenty przemawiały za przeniesieniem stolicy z Mcchety do Tbilisi. Gruzińscy historycy twierdzą, że jednym z powodów były kwestie obronne — nowa lokalizacja pozwalała na lepsze zabezpieczenie miasta przed najazdami. Zresztą już wcześniej wzniesiono tu twierdzę. Wachtang I Gorgasali, który za swoich rządów zjednoczył Kartlię, mógł zdecydować o budowie nowej stolicy ze względu na jej strategiczne położenie przy szlakach prowadzących do poszczególnych części zjednoczonego kraju. Ale można snuć także inne przypuszczenia.
Przeniesienie stolicy do Tbilisi było ważnym krokiem nie tylko w umacnianiu władzy centralnej w kraju, ale również chrześcijaństwa. Król Wachtang zawarł sojusz z Cesarstwem Rzymskim, występując przeciw władzy sasanidzkiej Persji, która panowała wtedy nad Kartlią.
Mimo oficjalnego przyjęcia chrześcijaństwa kraj pozostawał podzielony na zwolenników nowej religii oraz elity wspierające religię perską. Co więcej, w Mcchecie prawdopodobnie wciąż przeważali zwolennicy zoroastryzmu. Do tego doszły konflikty teologiczne w łonie samego chrześcijaństwa. W latach dwudziestych V wieku rozgorzał spór dotyczący prawomocności nazywania Maryi z Nazaretu Matką Bożą. Nestoriusz, patriarcha Konstantynopola, twierdził, że „święta Dziewica” była tylko matką Jezusa-człowieka — Christotokos. Cyryl, patriarcha Aleksandrii i późniejszy święty, utrzymywał natomiast, że jest ona matką Jezusa-Boga — Theotokos. Spór rozgrzewał umysły teologów, dlatego Cyryl pozyskał dla swego stanowiska papieża Celestyna I i wspólnie zwalczali Nestoriusza. Na zwołanym do Efezu w 431 roku trzecim soborze powszechnym Cyryl ogłosił nierozerwalną jedność obu natur w Chrystusie8. Nestoriusza oskarżono o herezję. Jego zwolennicy, prześladowani w Imperium Romanum, schronili się w mazdaistycznej Persji9.
Warto zauważyć, że w samej Persji w tym czasie również rozwijały się gminy chrześcijańskie. Pod względem teologicznym jednak były one pod silnym wpływem religii perskiej, akcentującej dualistyczną naturę świata. Z tego powodu nestorianizm cieszył się wsparciem Sasanidów.
Przyjęcie koncepcji Theotokos wywołało kolejny spór — tym razem o to, kim jest Chrystus. Czy jest on osobą o jednej naturze, w której boskość zdominowała człowieczeństwo (monofizytyzm), czy osobą o dwóch zjednoczonych naturach — prawdziwie boskiej i prawdziwie ludzkiej, czyli Bogiem-człowiekiem — Theoanthropos. Kwestii tej poświęcono kolejny, czwarty, a zarazem największy ze starożytnych soborów zwołany w 451 roku do Chalcedonu, dzisiaj dzielnicy Stambułu. Kontrowersję rozstrzygnięto na korzyść drugiej koncepcji, odrzucając twierdzenie o wyłącznie boskiej naturze Jezusa. Chrześcijanie perscy opowiedzieli się natomiast za monofizytyzmem, ponieważ wspierali go Sasanidzi, uważając za bliższy własnej religii. Wszak teologia stanowiła jedynie funkcję polityki. Gdy wojska bizantyńskie dotarły do Kaukazu, Cerkiew gruzińska przyjęła porządek chalcedoński. Natomiast najazd wojsk perskich dwadzieścia lat później doprowadził do ponownego zaakceptowania monofizytyzmu.
Mimo że sam Wachtang I Gorgasali pochodził z dynastii o perskim rodowodzie, a jego matka była perską księżniczką z Gardmanu, która na chrześcijaństwo nawróciła się dopiero w Gruzji, król jednoznacznie opowiedział się za zbliżeniem kraju z Rzymem. Potwierdzeniem tego wyboru był ślub z Heleną, córką cesarza bizantyńskiego Leona I. Polityka Wachtanga miała na celu utrzymanie jedności kraju i umocnienie królewskiej władzy. O ile doktrynalnie chrześcijaństwo wspierało tę władzę, o tyle mazdaiści i monofizyci występowali przeciwko centralizacji kraju.
Jednym z niewątpliwych osiągnięć Wachtanga było uzyskanie przez Cerkiew gruzińską autokefalii. Arcybiskup Mcchety został wyniesiony do rangi katolikosa. Godność tę miał otrzymać jednak przysłany z Konstantynopola Piotr, nie zaś dotychczasowy hierarcha Michał. Walczył on bowiem z królem i — prawdopodobnie pozostając pod wpływem nestorianizmu i monofizytyzmu — obłożył władcę anatemą. Co więcej, gdy Wachtang, chcąc ostudzić konflikt, zdecydował się ukorzyć przed Michałem, ten poważnie pobił króla. Za to został wezwany na sąd do Konstantynopola i uwięziony w jednym z klasztorów. W ten sposób pierwszym katolikosem Gruzji został Piotr.
Święta SzuszanikCopyright: Mikhail Sabinin / Wikimedia Commons
Ważnym źródłem informacji o napięciach religijnych i będącej ich następstwem sytuacji politycznej ówczesnej Gruzji jest najstarszy zabytek literatury gruzińskiej — Męczeństwo świętej Szuszanik10.
Szuszanik żyła w czasach Wachtanga I Gorgasalego. Jej mężem był Warsken, jeden z książąt panujących w południowej Gruzji. Przeciwstawiał się on zjednoczeniu kraju, wspierając przy tym Sasanidów. Jako przeciwnik Wachtanga dokonał nawet apostazji i przeszedł na mazdaizm. Zmuszał do tego również swoją żonę, która jednak nie wyrzekła się chrześcijaństwa, za co przez siedem lat była więziona i torturowana przez męża, co w końcu stało się przyczyną jej śmierci. W 482 roku, w czasie kolejnej wojny gruzińsko-perskiej, Wachtang zabił Warskena.
Można z tego wnioskować, że przeniesienie stolicy do Tbilisi nie było podyktowane jedynie walorami obronnymi miasta i jego strategicznym położeniem przy szlakach handlowych. Była to przede wszystkim próba pozbawienia wpływów dawnych, zorientowanych na Persję rodów. Budowa nowej stolicy miała wykształcić nowoczesne, wspierające zjednoczenie kraju elity.
Wachtang zmarł w 502 roku. Europa za jego życia doświadczyła dramatycznych wydarzeń: upadło Cesarstwo Zachodniorzymskie, sam Rzym został opanowany przez barbarzyńców, Bizancjum musiało stoczyć szereg wojen z nadchodzącymi z północy Słowianami, a na wschodzie z Persami. Sama Gruzja była wtedy wielokrotnie najeżdżana przez wojska Sasanidów czy ludy Północnego Kaukazu. W tych ciężkich i przełomowych czasach król zdołał jednak zbudować podwaliny pod zjednoczenie kraju, umocnić w nim chrześcijaństwo, zbliżyć Gruzję z Europą, uzyskać autokefalię dla gruzińskiego Kościoła i rozpocząć budowę nowej stolicy. W testamencie nakazał swojemu synowi wytrwanie w wierze chrześcijańskiej, „miłość do Greków”11 oraz rozbudowę Tbilisi.
Syn i następca Wachtanga, Daczi I, kontynuował dzieło ojca. W 580 roku królestwo wschodniej Gruzji zostało jednak włączone do Persji. W 591 pokój pomiędzy Persją a Bizancjum usankcjonował podział kraju na część wschodnią, pozostającą pod panowaniem Sasanidów, oraz część zachodnią, która trafiła pod zwierzchnictwo Bizancjum. Tbilisi jednak zachowało swoją stołeczną pozycję — tutaj rezydował perski namiestnik. Wkrótce Persja dostała się pod panowanie Arabów, a co za tym idzie — w 645 roku Iberię uczyniono częścią kalifatu arabskiego. Dziewięćdziesiąt lat później utworzono emirat tbiliski, który przetrwał aż do XII wieku. Miasto weszło w przestrzeń cywilizacyjną świata arabskiego. Powstawały meczety, łaźnie, medresy, karawanseraje. W X wieku na skale Metechi pochowano świętą Szuszanik. Mimo dosyć tolerancyjnej polityki w Tbilisi zginął męczeńsko z rąk Arabów święty Abo, który do dziś jest patronem miasta. W 1122 roku do stolicy wkroczyły wojska Dawida IV.
Dawid pochodził z rodu Bagratydów rządzącego w Armenii i Gruzji. Mimo ormiańskiego pochodzenia Bagratydzi rozdzielili się w VI wieku na dwie gałęzie dynastyczne, osiadłe w Armenii i Iberii. W VIII stuleciu Adarnase Bagrat przeniósł się z Iberii do będącej pod bizantyńskim zwierzchnictwem Klardżeti (dziś północno-wschodnia Turcja), gdzie jego syn, Aszot, utworzył własne państewko Tao-Klardżeti ze stolicą w Artanudżi (tur. Ardanuç). Pod koniec X wieku stało się ono najpotężniejszym królestwem na Południowym Kaukazie. Wiekopomna rola Tao-Klardżeti polegała przede wszystkim na sformułowaniu w nim idei narodu i państwa gruzińskiego, a z czasem również wizji chrześcijańskiego Kaukazu pod gruzińskim panowaniem. W IX wieku wnuk Aszota, Adarnase IV, przyjął tytuł króla Gruzinów. Na początku XI wieku Bagrat III podjął próbę zjednoczenia kraju i ostatecznie pod jego panowaniem znalazły się niemal wszystkie ziemie gruzińskie z wyjątkiem arabskiego emiratu ze stolicą w Tbilisi. Po raz pierwszy od czasów rzymskich wschodnia i zachodnia Gruzja znalazły się pod jednym berłem. Stolicą Królestwa Kartlii i Abchazji Bagrat III uczynił Kutaisi. Wtedy również całą Gruzję zaczęto nazywać po gruzińsku Kartwelią — Sakartwelo. Ambitne plany władcy pokrzyżował jednak najazd tureckich Seldżuków. Złą passę udało się odwrócić dopiero Dawidowi IV.
Uczynił to dzięki serii zwycięskich wojen. Najpierw odbił Tao-Klardżeti z rąk Bizantyńczyków. Następnie w 1099 roku przestał płacić Seldżukom trybut, co doprowadziło do wybuchy konfliktu. W tym czasie imperium Wielkich Seldżuków samo przeżywało kryzys, targane wojną domową, ponadto świat islamu zaangażowany był w wojny z krzyżowcami. Ta sytuacja pozwoliła Dawidowi na wypędzenie wrogów z Gruzji. Ponadto, aby wzmocnić zdolności obronne kraju, zaprosił do Gruzji żyjących na Północnym Kaukazie bitnych koczowników — Połowców (ocenia się, że w kraju osiedliło się około czterdziestu pięciu tysięcy rodzin). Sam ożenił się z Guranducht, córką połowieckiego wodza Atraka Szarukana.
12 sierpnia 1121 roku pod Didgori doszło do bitwy, która na ponad sto lat określiła los Gruzji. Bitwa didgorska do dziś uważana jest za największe zwycięstwo militarne w historii kraju. Z jednej strony stanęły zreformowane przez Dawida oddziały gruzińskie, wspierane przez Połowców i krzyżowców, z drugiej — wojska perskie i seldżuckie pod dowództwem Ilghaziego I, atabega Mosulu i Aleppo. Pokonanie Ilghaziego nie pozostało bez wpływu na sukcesy krzyżowców, którzy dotychczas przegrywali z jego wojskami, a teraz pod dowództwem Baldwina II bez przeszkód ruszyli na Aleppo i Damaszek.
Rok później Dawid wyzwolił Tbilisi spod seldżuckiego panowania. Tym samym ostatecznie zjednoczył ziemie gruzińskie, a miasto znów uczynił ich stolicą. Nazwany przez potomnych Dawidem Budowniczym — z racji wagi, jaką przywiązywał do budowy dróg i mostów oraz rozwoju miast — wzniósł na tbiliskiej skale Metechi pałac królewski, niedaleko miejsca, gdzie spoczęły szczątki świętej Szuszanik.
Gdy Frankowie rządzili Ziemią Świętą, Dawid IV ufundował w Jerozolimie gruziński klasztor Świętego Krzyża. Jacques de Vitry, francuski kanonik, teolog i kronikarz wypraw krzyżowych, tak pisał o ówczesnym Królestwie Gruzińskim:
Jest na Wschodzie też inny lud chrześcijański, który jest bardzo bitny i odważny w walce, silny fizycznie i potężny niezliczonymi wojownikami. Saracenowie bardzo się ich obawiają, a ci często przez swoje wyprawy wyrządzają wielką szkodę Persom, Medom i Asyryjczykom, na których granicach mieszkają, będąc całkowicie otoczeni przez niewiernych. Lud ten nazywany jest Gruzinami, ponieważ szczególną czcią otaczają i modlą się do świętego Jerzego12, którego mają za swojego patrona i chorążego w walce z niewiernymi i czczą go ponad wszystkich innych świętych. Czytają Pismo po grecku i udzielają sakramentów na grecką modłę. Ich duchowieństwo ma okrągłe tonsury, a świeccy kwadratowe. Ilekroć przybywają na pielgrzymkę do Grobu Pańskiego, wkraczają do Świętego Miasta z wywieszonymi sztandarami, nie składając nikomu hołdu; Saraceni bowiem w żaden sposób nie śmieją ich napadać, aby po powrocie do własnego kraju nie zemścili się na innych Saracenach, swoich sąsiadach. Ich kobiety, podobnie jak Amazonki, noszą broń w bitwie jak rycerze. Gruzini byli bardzo oburzeni i zagrozili Corradinusowi, księciu Damaszku, ponieważ ośmielił się zburzyć mury Jerozolimy wbrew ich woli, gdy Łacinnicy13 oblegali Damiettę. Noszą włosy i brody około łokcia długości, a na głowach noszą nakrycia14.
W historii Gruzji odbicie Tbilisi z rąk Seldżuków powszechnie uznawane jest za początek tak zwanego złotego wieku. Symbolem tego okresu jest Dawid Budowniczy, a największy rozkwit w średniowiecznej Gruzji miał miejsce za panowania jego prawnuczki — królowej Tamary.
Saraceński święty Abo
Był Arabem urodzonym w Bagdadzie w rodzinie parającej się wytwarzaniem wonności. Sam także się tym trudnił, gdy poznał gruzińskiego księcia Nersesa, syna władcy Iberii, Adarnasego III Nersianidy. Książę był zakładnikiem w stolicy kalifatu, jako że Iberia pozostawała podporządkowana arabskim Abbasydom. W 775 roku rządy w Kalifacie Bagdadu objął kalif Al-Mahdi, który pozwolił Nersesowi na powrót do ojczyzny i objęcie w niej władzy. Książę zabrał ze sobą swojego niespełna dwudziestoletniego przyjaciela i sługę.
Kiedy przybyli do Kartlii — jak napisze później Joane Sabanisdze, świadek epoki — Abo zamieszkał z Nersesem. Dzięki swoim cnotom stał się ulubieńcem wszystkich ludzi. Nauczył się czytać i pisać oraz płynnie mówić po gruzińsku. Zaczął pilnie studiować pobożne święte księgi Starego i Nowego Testamentu. Oświecony przez Pana przychodził do kościoła świętego i nieustannie słuchał świętych Ewangelii, słów proroków i apostołów, wypytywał nauczycieli religijnych i studiował z nimi. Czasami wdawał się z niektórymi w kłótnię, co służyło jedynie pogłębieniu jego wiedzy. W ten sposób odniósł sukces w naukach świętego, powszechnego Kościoła chrystusowego15.
Święty AboCopyright: Mikhail Sabinin / Wikimedia Commons
Mając na co dzień wiele kontaktów z Gruzinami, Abo zbliżył się w Tbilisi do chrześcijaństwa. Nerses po paru latach musiał uciekać z kraju, prawdopodobnie z powodu próby uniezależnienia się od kalifatu. (Historiografia niestety przekazuje wyjątkowo mało informacji o tym władcy). Uciekał przez Przełęcz Darialską na Północny Kaukaz, licząc na wsparcie Chazarów. W tych trudnych i ryzykownych podróżach towarzyszył mu nieodłącznie Abo. Droga, którą gruziński książę pokonał ze swoją świtą, to przyszła Gruzińska Droga Wojenna; ponad tysiąc lat później do Gruzji wkroczą nią Rosjanie. Nie uzyskawszy chazarskiej pomocy, Nerses wyruszył na zachód do gruzińskiego chrześcijańskiego Królestwa Abchazji, gdzie znalazł tymczasowe schronienie. To tam arabski towarzysz księcia ochrzcił się i zmienił wyznanie. Gdy we wschodniej Gruzji Arabowie przekazali władzę Stefanowi III Guramidzie, sam Nerses wyrzekł się wszelkich godności, po czym uzyskał zgodę na powrót do Tbilisi. Abo udał się tam z nim. Niestety w 785 roku dwudziestodziewięcioletni Abo został zadenuncjowany jako zdrajca islamu. Stanął przed sądem, przed którym wyznał, że jest chrześcijaninem i nie zamierza wracać do religii przodków. Skazano go na śmierć przez ścięcie. Po egzekucji ciało zaszyto w owczą skórę, spalono, a prochy rozsypano nad rzeką. Nastąpiło to w piątek 6 stycznia 786 roku. Po śmierci Aby z kronik znikają wszelkie wzmianki o Nersesie. Nic nie wiadomo o jego dalszych losach.
Szczegóły życia i męczeństwa Aby zostały opisane w wybitnym średniowiecznym dziele autorstwa Joanego Sabanisdzego zatytułowanym Pasja świętego i błogosławionego Aby, męczennika Chrystusowego, który zginął z rąk Saracenów w Kartlii, w mieście Tbilisi. Żywot i pasja Aby zostały spisane na polecenie katolikosa Samuela, co wyraźnie zaznaczone jest w zachowanych rękopisach. Nie wiemy jednak, kim był Joane Sabanisdze, nie mamy nawet pewności co do tego, czy był duchownym, czy osobą świecką. Mimo wszystko jego dzieło przeszło do historii. To wyjątkowy dokument. Sabanisdze daleko wykracza poza schematy literatury hagiograficznej, nie tylko dlatego, że był świadkiem epoki, ale również dlatego, że znał świętego Abę. W pewnym fragmencie dzieła zwraca się nawet bezpośrednio do niego: „Póki żyłeś na tym świecie, pokochałeś mnie błogosławioną miłością Chrystusową”16. Żywo odmalował realia tamtych czasów zarówno w Gruzji, jak i w sąsiednich krajach. Dał wyraz swojemu patriotyzmowi, podkreślając wielokrotnie, że Gruzini byli w tym czasie niewolnikami we własnym kraju.
Powstanie Pasji datuje się na okres między męczeńską śmiercią Aby w 786 roku a 790 rokiem. Napisano ją z myślą o ówczesnych wykształconych elitach gruzińskich, ludziach, którzy znali świętego lub przynajmniej dotarła do nich wieść o jego męczeńskiej śmierci. Przedstawione przez Sabanisdzego realia świadczą o trzeźwości umysłu i wnikliwym spojrzeniu na sytuację kraju w czasie arabskiej okupacji. Dumny z osiągnięć gruzińskiego chrześcijaństwa zauważał rosnącą degradację moralną i religijną. Gorzka opowieść Sabanisdzego miała na celu nie tylko przekazać potomnym świadectwo życia niezwykłego człowieka, ale również przemawiać do współczesnych: „Zmieszaliśmy się z ludem nam obcym, zaprzeczającym Chrystusowi i bluźniącym naszej wierze; od nich nauczyliśmy się ich uczynków i naśladując ich, poddaliśmy się żądzom naszego serca, jak gdybyśmy nie mieli nadziei w Chrystusie i zapomnieli o życiu wiecznym”17.
Męczeńska śmierć młodego Araba zyskała na tym tle dodatkowe znaczenie: obcy, pochodzący z Bagdadu Abo solidaryzował się ze słabymi, z gruzińskimi chrześcijanami, odrzucił dominującą religię i politykę. Czynił to bez wątpliwości, z ogromną odwagą i poświęceniem. Stał się wzorem w walce o zachowanie chrześcijańskiej tożsamości Gruzji. Sabanisdze zwraca się nawet do Aby tymi słowami: „Ty, nowy wyznawco Chrystusa, stałeś się nauczycielem naszym”18.
Pasja uważana jest za najważniejsze źródło informacji o historii Gruzji w VIII wieku (zarówno Kartlii, wschodniej Gruzji, jak i zachodniej — Abchazji). Liczne podróże świętego dały asumpt do cennych opisów Persji, Bizancjum i państwa Chazarów. Dzieło Sabanisdzego to również pierwszy wyraz chrześcijańskiej świadomości Gruzinów, skontrastowanych z przedstawionymi w złym świetle muzułmańskimi najeźdźcami. Autor stawia swoich rodaków na równi z chrześcijańskimi Grekami: „Boska wiara Chrystusowa została przyjęta nie tylko przez Greków, ale także przez nas, mieszkańców tego dalekiego kraju Kartlii, który nazywany jest matką świętych”19.
Żywot Aby to również dzieło niepozbawione wartości literackiej. Przy czym napisane językiem dalekim od oficjalnej hagiografii: Sabanisdze przedstawił realistyczny obraz życia świętego, nie podporządkował narracji schematom znanym z innych żywotów, nie wypełnił tekstu cytatami i odniesieniami do Biblii, w końcu — nie próbował udowadniać, że Abo za życia czy też po śmierci czynił cuda. O świętości Aby nie przesądzają nadprzyrodzone moce bądź nadludzkie wyrzeczenia, lecz wewnętrzna siła moralna, która swoje źródło miała w głębokiej wierze w Chrystusa. Tę siłę wykazał młodzieniec w czasie przesłuchań przed emirem Tbilisi. To właśnie dialog z władcą jest jednym z najsilniejszych świadectw wiary zapisanych w literaturze gruzińskiej tego czasu. Na propozycję powrotu do islamu Abo odpowiedział:
„Dobrze powiedziałeś, że jestem z urodzenia, z ojca i matki Saracenem, wychowanym w wierze mahometańskiej, i żyłem w niej, póki tkwiłem w niewiedzy. Lecz gdy Bóg w swej dobroci, wybrawszy mnie spośród moich braci i moich rodaków, wybawił mnie przez swego syna Jezusa Chrystusa i nauczył mnie lepszego życia, wtedy porzuciłem prawo stanowione przez ludzi i wymyśloną przez nich nierzeczywistą wiarę, a przyjąłem udzieloną przez Chrystusa prawdziwą wiarę w Trójcę Świętą — Ojca, Syna i Ducha Świętego. Zostałem ochrzczony w tej wierze i oddaję cześć prawdziwemu Bogu; jestem teraz chrześcijaninem ponad wszelką wątpliwość”. Sędzia rzekł do niego: „Porzuć tę głupią myśl, jeśli ubóstwo zmusiło cię do stania się chrześcijaninem, otrzymasz ode mnie wiele darów i dostąpisz wielkich zaszczytów”. Błogosławiony Abo mu odpowiedział: „Niech twe złoto i srebro pozostaną z tobą na twoją zgubę, ja nie szukam zaszczytów u ludzi, albowiem mam dar Chrystusowy — koronę życia i nieśmiertelność oraz wieczną cześć w niebie”20.
Przyjaciele starali się skłonić Abę do ratowania życia:
Po wielu namowach rzekł do nich: „Nic mi nie mówcie, albowiem jestem głuchym, który nic nie słyszy, i niemym, który nie otwiera ust swoich. Pokładam ufność w Panu, odejdźcie więc ode mnie, wy, którzy nie przestrzegacie prawa, a ja będę zachowywał przykazania mojego Boga”. Nie mogąc zachwiać jego wiary, wyszli zawstydzeni. Gdy to powiedział, nagle pojawili się słudzy emira; on przysunął się do więźniów chrześcijańskich i powiedział do nich: „Wspomnijcie mnie w waszych modlitwach, bo nie ujrzycie mnie więcej w tym przemijającym życiu”. Wzięto go i kazano mu ze związanymi rękami i nogami przejść przez miasto. Widząc to, chrześcijanie i znajomi płakali, ale święty Abo powiedział im: „Nie płaczcie po mnie, ale radujcie się, idę do mojego Pana; prowadźcie mnie waszymi modlitwami, a Pan zachowa was w pokoju” […]. Szedł tak, jakby odprowadzał duszą swoje ciało, tak jak odprowadza się zmarłego; wypowiadał przy tym słowa Psalmu 118(119): „Szczęśliwi, których droga nieskalana, którzy postępują według Prawa Pańskiego”. Jako refren do tego wersetu powtórzył słowa roztropnego zbójcy: „Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa” (Łk 23, 42)21.
Święty Abo, współczesna mozaika cerkiewki zbudowanej na brzegu Mtkwari — w miejscu, gdzie rozsypano prochy męczennikaCopyright: Diego Delso / Wikimedia Commons
Abo został ogłoszony świętym Cerkwi gruzińskiej i jest pierwszym świętym związanym z Tbilisi. W XIII wieku na miejscu, gdzie spalono jego ciało, wybudowano stojącą do dziś cerkiew Metechi. Poniżej tej świątyni, u brzegów Mtkwari, już w XXI wieku postawiono niewielką kaplicę poświęconą pamięci męczennika. Abo jest patronem Tbilisi i symbolem nie tylko chrześcijańskiej Gruzji, ale również wieloetniczności miasta.
Widok drugi: na katedrę Sioni
Katedra Sioni od strony rzeki Mtkwari. W tle klasycystyczna dzwonnica z 1812 rokuCopyright: Dmitrij Jermakow / Biblioteka Narodowa Parlamentu Gruzji
Twój wygląd wciąż mnie wzrusza, świątynio Sioni! Skało wiary, stoisz jako wielowiekowy i tysiącletni świadek niepokonanego prawosławia. W tym uczuciu, pełnym pokory i czci, korzę się z daleka przed majestatem twym, cudzie chrześcijańskiego narodu22.
Tak w 1763 roku wspominał Sioni przebywający w Rosji patriarcha Gruzji Anton I. Sobór katedralny Sioni był przez wieki najważniejszą świątynią Tbilisi23. Jego budowę rozpoczętą jeszcze w V wieku za Wachtanga I Gorgasalego kontynuował syn władcy, Daczi, a następnie królowie Guram, Stefan I i Adarnase. Prace zakończono po ponad stu trzydziestu latach w 637 roku. Rozbudowana za czasów króla Dawida IV Budowniczego, Sioni stała się siedzibą katolikosów Gruzji, miejscem zebrań gruzińskiej szlachty, ogłaszania praw i edyktów królewskich. To również w Sioni odczytany został edykt carski o włączeniu Gruzji do Imperium Rosyjskiego.
Sioni była kilkanaście razy niszczona w trakcie kolejnych najazdów: Mongołów, Persów, Turków czy Dagestańczyków. Jej dzisiejszy wygląd jest rezultatem tych zniszczeń i następujących po nich odbudów.
W 1795 roku — w czasie najazdu szacha Persji Agi Muhammada chana — świątynia uległa zniszczeniu. Odbudowano ją w latach 1850–1860.
Kto by pomyślał, że teraz na Kaukazie, skąd odgłosy bitew i zwycięstw rozbrzmiewają w całej Rosji — donosiła rosyjska prasa — dokonuje się po cichu spokojny, znaczący czyn, jednocześnie chrześcijański i artystyczny? W panującym niepokoju przyjemnie jest oderwać się od obrazów zniszczenia, patrząc na kojącą pracę, pobożną pracę, która ozdabia świątynię Pana natchnionymi obrazami sztuki doświadczonej i uzdolnionej. I czy nie ma znaczenia, że ta praca jest wykonywana na chwałę naszej Cerkwi, w tym samym czasie, kiedy Jej wrogowie, poganie, złoczyńcy i zaślepieni przez nienawiść ich sojusznicy, tak bezczelnie atakują Cerkiew? Tak więc na Kaukazie jednocześnie presja wroga na nasze świątynie odbija się zewsząd, a w sercu Kaukazu, w Tyflisie24, starożytna świątynia odradza się w nowym blasku — dom pokornej modlitwy o zbawienie wszystkich braci miłujących Chrystusa, o przebaczenie wszelkich grzechów, o zbawienie wszystkich nieprzyjaciół i wrogów. Odnowienie soboru Syjonu w Tyflisie można nazwać nie tylko epoką w historii tego regionu, ale prawdziwą epoką w dziejach sztuki rosyjskiej, bo bez przesady można już powiedzieć, że stanie się jednym z najwspanialszych, wzorcowych dzieł naszej sztuki25.
Renowacja najważniejszej świątyni miała duże znaczenie polityczne. Nie przez przypadek dzieło to powierzono Grigorijowi Grigorjewiczowi Gagarinowi — generałowi majorowi i artyście wykształconemu we Włoszech, zwolennikowi rosyjskiego imperializmu, teoretykowi i promotorowi stylu rosyjsko-bizantyjskiego, potomkowi starego petersburskiego rodu książęcego, którego przedstawiciele służyli w carskiej armii oraz dyplomacji. Projekt fresków artysta uzgadniał bezpośrednio z hrabią Michaiłem Siemionowiczem Woroncowem, weteranem wojen napoleońskich, namiestnikiem Kaukazu w latach 1844–1854, który osobiście aprobował kolejne przedstawiane mu szkice.
Ulica Sioni z karawanserajem po prawej i klasycystyczną dzwonnicą w głębiCopyright: Dmitrij Jermakow / Biblioteka Narodowa Parlamentu Gruzji
Gagarin był zafascynowany sztuką gruzińską i ormiańską, badał je zapewne ze szczerym zainteresowaniem. Tak pisał o tej pierwszej: