Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Jak pogodzić przyrodniczy obraz świata z obrazem religijnym? Czy można biblijny opis stworzenia przez Boga uzgodnić z przyrodniczą teorią ewolucji, którą starają się współcześnie rozwijać i doskonalić autorzy nawiązujący do pracy Karola Darwina O pochodzeniu gatunków opublikowanej w 1859 r.? Wyrażam nadzieję, iż treści niniejszej książki pozwolą przezwyciężyć separację między tymi, którzy służąc prawdzie, podejmują trud katechezy, a tymi, którzy rozwijając posługę myślenia, pragną określić prehistorię naszego gatunku. Harmonijne zespolenie tych dwóch dróg stanowi ważny środek do poznania tożsamości człowieka i uwzględnienia zarówno naszego biologicznego rodowodu, jak i duchowej więzi z Boskim Stwórcą.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 108
Rok wydania: 2020
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Wydanie II
Redakcja i korekta
s. Maryla Koper CSL
Projekt i wykonanie okładki
Krystyna Dziadczyk
Grafika na okładce
www.sxc.hu/FlavioTakemoto
Redakcja techniczna
Hanna Fijołek
© Archidiecezja Lubelska
© Wydawnictwo Archidiecezji Lubelskiej Gaudium, Lublin 2011
ISBN 978-83-7548-066-5
Wydawca
Wydawnictwo Archidiecezji Lubelskiej „Gaudium”
20-075 Lublin, ul. Ogrodowa 12
tel. 81 442 19 10, faks 81 442 19 16
e-mail: [email protected]; www.gaudium.pl
Druk i oprawa
Wydawnictwo Archidiecezji Lubelskiej „Gaudium”
Spis treści
Wprowadzenie
Dialog zamiast konfliktów
Granice dialogu
Dlaczego dialog?
inteligentny projekt czy Boży Plan?
Projektanci niewiedzy
Metafizyka w medycynie
Poza granicami projektu
Między przypadkiem a celowością
Poza przypadkiem i koniecznością
Na początku była możliwość?
I stał się człowiek
Wyjście z małej kosmicznej ojczyzny
Prehistoria gatunku
Lucy wśród australopiteków
Ewolucja wrażliwości i współcierpienia
Prehistoria nieśmiertelności
Obywatel trzech ojczyzn
Ewoluuję, więc cierpię
Dlaczego cierpienie?
Cierpienie i ewolucja
Symfonia bólu
Między naturą a kulturą
Mózg, umysł i dusza
Ewolucyjne stworzenie człowieka
Ludzkość uchrystusowiona?
Biologia czy kultura?
Ewolucja ku Bogu?
Ewolucja i samotność
Nunc dimittis…
Zakończenie
Wprowadzenie
Przygotowując tę książkę, myślałem przede wszystkim o czytelnikach, którzy bywają zasypywani pytaniami typu: Jak pogodzić przyrodniczy obraz świata z obrazem religijnym? Chciałem przyjść z pomocą tym, którzy pragną udzielić odpowiedzi na pytania młodych gniewnych poszukiwaczy prawdy. Oczekują oni od katechety odpowiedzi zadowalających z religijnego punktu widzenia, a jednocześnie uwzględniających nowe odkrycia nauk przyrodniczych. Rola osób, które potrafią ukazać harmonijne współistnienie świata nauki i wiary, jest szczególnie ważna dla naszej kultury. Pisząc tę pracę, pragnąłem wyjść naprzeciw poszukiwaczom podobnej zgodności.
Czy można biblijny opis stworzenia przez Boga uzgodnić z przyrodniczą teorią ewolucji, którą starają się współcześnie rozwijać i doskonalić autorzy nawiązujący do pracy Karola Darwina O pochodzeniu gatunków opublikowanej w 1859 r.? Dopóki dyskusje rozwijane są na poziomie przyrodniczym, nie ma konfliktu między nauką a wiarą, gdyż fizyka czy biologia w żaden sposób nie wypowiadają się na temat istnienia Boga, ani pozytywnie, ani negatywnie. Kiedy jednak w rozmowach na temat biologicznych problemów ewolucji pojawiają się pytania z zakresu filozofii czy wiary religijnej, padają krańcowo odległe odpowiedzi. Niektórzy sądzą, iż oddają przysługę Kościołowi, atakując teorię Darwina. Równie bezpodstawna byłaby opinia, iż broni się stanowiska Kościoła, atakując teorię Kopernika i utrzymując, że Ziemia jest nieruchoma i płaska. Uproszczenia podobnych radykalnych ocen prowadzą do oskarżania środowisk katolickich o antyintelektualizm.
W kręgu wpływów intelektualnych kształtowanych przez bestsellery Richarda Dawkinsa często powtarza się przeciwną opinię, iż zarówno Bóg Stwórca, jak i ludzka wolna wola stanowią jedynie wyraz złudzeń. Pojawia się wtedy ostry konflikt, w którym popierający Dawkinsa krytykują wszystkich wierzących, nazywając ich kreacjonistami lub zwolennikami inteligentnego projektu. W umiarkowanych środowiskach chrześcijańskich tę radykalną postać krytyki odrzuca się, uznając ją za wyraz ultradarwinizmu1. Przeciwstawienie to znika w publikacjach „jednego z najwybitniejszych ewolucjonistów naszych czasów”2, za jakiego uważany jest Francisco J. Ayala. W jego ujęciu, łączącym dorobek biologii z wnioskami teologii chrześcijańskiej, Karol Darwin przedstawiany jest jako „mile widziany sprzymierzeniec” teologii pozwalający pełniej zrozumieć złożoność świata stworzonego przez Boga3.
Szacunek dla dorobku Ayali, w którym dopełniają się wzajemnie świat wiedzy i wiary, znalazł wyraz także w tym, że „New York Times” przyznał mu tytuł „człowieka Renesansu biologii ewolucyjnej”, Uniwersytet Warszawski zaś obdarzył go w 2008 r. godnością honorowego doktora. Kalifornijski biolog często nawiązuje w swych pracach do słynnego przesłania Jana Pawła II z 1996 r. na temat teorii ewolucji. Rozwija on wtedy motyw: „teoria ewolucji jest darem dla nauki, ale także dla religii”4. Motyw ten będę usiłował rozwinąć w niniejszej książce.
Głębokie różnice stanowisk w ocenie teorii ewolucji nierzadko płyną z lokalnej tradycji, która wysoko ceni utarty styl myślenia i tłumaczenia zjawisk. Widoczne jest to w południowych rejonach USA, będących pod wpływem tradycji kształtowanej przez baptystów; na tych terenach 51% osób objętych badaniem opinii opowiedziało się przeciw teorii ewolucji, natomiast broniło jej tylko 19%. W północnych rejonach Stanów Zjednoczonych, gdzie wpływy tradycjonalistów są znacznie mniejsze, ponad 59% opowiada się za teorią ewolucji, a tylko 32% odrzuca możliwość jej przyjęcia5.
Wyników podobnych badań nie należy przeceniać, gdyż bardzo często bezpodstawnie pojawia się w nich przeciwstawienie: albo Bóg, albo ewolucja. Stanowi ono wyraz uproszczeń, gdyż w wielu wyważonych i dojrzałych filozoficznie pracach proponuje się rozwiązanie, w którym Bóg działa zgodnie z zasadami ewolucji przez prawa przyrody; poprawna odpowiedź brzmi wtedy: Bóg i ewolucja, tzn. Bóg działający przez prawa ewolucji. Wielu autorów z bólem patrzy na próby przeciwstawiania teologii i nauki. Należy do nich choćby Simon Conway Morris, ceniony biolog związany z Uniwersytetem w Cambridge. Szukając odpowiedzi na pytanie, dlaczego ciągle usiłuje się przeciwstawić myśl chrześcijańską ewolucjonizmowi, twierdzi on, że liczne grono krytyków nauki promuje własną wersję teologii, wykazując się przy tym ignorancją przyrodniczą i brakiem kompetencji w dziedzinie filozofii6.
Szczególnie ważnym dokumentem Kościoła katolickiego, który miał przeciwdziałać wprowadzaniu prywatnej teologii i radykalnie prostych tez filozoficznych na miejsce uzasadnionych argumentów, jest poświęcone teorii ewolucji Przesłanie Jana Pawła II do Papieskiej Akademii Nauk z 26 X 1996 r. W niniejszej książce będę starał się ukazywać ewolucyjną perspektywę wprowadzoną w tamtym papieskim przesłaniu, stanowiącą harmonijne rozwinięcie doniosłej koncepcji ukazanej w 1950 r. przez Piusa XII w jego encyklice Humani generis. Nauczanie papieskie zawarte w dwóch wspomnianych dokumentach nie cieszy się jednak szczególnym zainteresowaniem, wnika w nie jedynie niewielkie grono specjalistów w dziedzinie teorii ewolucji. Wiele osób usiłujących rozstrzygać kwestie ewolucji człowieka nie wie nawet, że na ten temat wypowiedział się szczegółowo i kompetentnie Jan Paweł II w przesłaniu, które świat nauki przyjął z wielkim zainteresowaniem.
Dla chrześcijanina istotna w podobnych sporach pozostaje odpowiedź na pytanie: Czy wszechmocny Bóg mógł stworzyć człowieka zgodnie z zasadami teorii ewolucji, której fundamenty wypracował Karol Darwin? Negatywna odpowiedź stanowi bardzo wątpliwą formę oddawania czci Bogu. Z myślą o tych, którzy pragną zespolić prawdę wiary z refleksją przyrodniczą, przygotowałem tę książkę. Nie jest ona zamierzona jako podręcznik do katechizacji, lecz jako pomoc dla prowadzących katechezę, ukazuje bowiem wzajemny związek między chrześcijańską wizją rozwoju człowieka a biologiczną koncepcją ewolucji naszego gatunku. Ale także osobom, które nigdy nie uczestniczyły w katechezie, książka ta może pomóc snuć własne przemyślenia nad podstawowymi pytaniami o naturę człowieka, jego godność, sens życia, doświadczenie cierpienia. Ukazywane w niej treści mają rozpalić świat intelektualnych fascynacji, w którym dopełnia się wzajemnie przesłanie dwóch ksiąg: Księgi Przyrody i Księgi Pisma.
Nie należy traktować ani nauki, ani przyrody jako dziedzin zagrożenia dla chrześcijanina. Nauka, której symbolem pozostają wydane w 1687 r. Principia Newtona, powstała i rozwinęła się w kręgu wpływów myśli chrześcijańskiej, zwłaszcza zaś – judeochrześcijańskiej koncepcji stworzenia. Przyrodę Chrystus wielokrotnie przywołuje na kartach Ewangelii, np. w słowach o liliach polnych (Łk 12, 27), ptakach w powietrzu (Łk 9, 58) czy robotnikach w winnicy (Mt 20, 1-16). Jeśli naszym spojrzeniem będziemy obejmować ukazywany na kartach Biblii horyzont, na którym dopełniają się pustynia i morze, step spod Betlejem i wierzchołki odległych gór, za naturalne uznamy słowa psalmisty: „Pana jest ziemia i to, co ją napełnia” (Ps 24, 1). Nie należy więc tworzyć atmosfery lęku inspirowanej przekonaniem, że nowe teorie przyrodnicze mogą osłabić naszą wiarę.
O tym, jak zespalać lekturę Księgi Przyrody i Księgi Pisma, przypominał Jan Paweł II w liście opublikowanym z racji 300. rocznicy wydania Principiów Newtona. Podkreślał wtedy: „Ludzie, jeśli mają wzrastać i dojrzewać, nie mogą dłużej żyć w odseparowanych od siebie grupach, ograniczając się do pielęgnowania całkowicie różnych zainteresowań”. Wyrażam nadzieję, iż treści niniejszej książki pozwolą przezwyciężyć separację między tymi, którzy służąc prawdzie, podejmują trud katechezy, a tymi, którzy rozwijając posługę myślenia, pragną określić prehistorię naszego gatunku. Harmonijne zespolenie tych dwóch dróg stanowi ważny środek do poznania tożsamości człowieka i uwzględnienia zarówno naszego biologicznego rodowodu, jak i duchowej więzi z Boskim Stwórcą.
1 Por. C. Cunningham, Darwin’s Pious Idea, Eerdmans: Cambridge 2010.
2 Określenia tego użył Michael Ruse, agnostyk, który przygotowuje obecnie rozprawę o ewolucyjnej koncepcji duchowości człowieka. Ceni on Ayalę zarówno za kompetencje w dziedzinie biologii molekularnej, jak i za otwartość na filozoficzne problemy teorii ewolucji. Wyrazem szacunku społeczności naukowej dla dorobku Ayali, którego „New York Times”nazywa „człowiekiem Renesansu biologii ewolucyjnej”, było m.in. przyznanie mu w 2010 r. nagrody Templetona, stanowiącej odpowiednik Nobla w dziedzinie dialogu nauki i wiary.
3 Obydwie cytowane wypowiedzi są umieszczone na skrzydełkach polskiego wydania książki: F. J. Ayala, Dar Karola Darwina dla nauki i religii, tłum. P. Dawidowicz, Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego: Warszawa 2009.
4 F. J. Ayala, Dar Karola Darwina dla nauki i religii, XI.
5 Por. M. Shermer, Why Darwin matters. The Case Against Intelligent Design, Times Books: New York 2006, s. XVIII.
6 Piszę o tym więcej w pracy: J. Życiński, Wszechświat emergentny. Bóg w ewolucji przyrody, Wydawnictwo KUL: Lublin 2009.
Dialog zamiast konfliktów
Dialog nauki i wiary nie jest jedynie egzotycznym hobby osób, które aby uniknąć konfliktów i rozdarć, dążą do poznania całościowej wizji świata. Każdy z nas na swój sposób usiłuje jednoczyć w harmonijnym ujęciu wiedzę naukową dostarczaną przez fizykę, astronomię czy biologię z prawdą życia, w której odnajdujemy odpowiedzi na pytania o zasady moralne, sens cierpienia czy miejsce Boga w naszej wizji świata. W każdej z wymienionych dziedzin mogą pojawić się pomyłki i w każdej z nich można sformułować zasady, których nie sposób zakwestionować. W astronomii np. możemy dyskutować, jak rozwijają się galaktyki; nie można jednak podważyć istnienia innych układów galaktycznych poza naszą Galaktyką, co jeszcze sto lat temu stanowiło przedmiot ostrych debat.
Podobnie mogą występować różnice zdań dotyczące mechanizmów ewolucji. Niektórzy porównują je do różnic, jakie w chrześcijaństwie występują np. między katolicyzmem a prawosławiem. Nie upoważnia to jednak do kwestionowania tych treści, które jednoczą – zarówno w religii, jak i w nauce – mimo dzielących różnic. Różnice będą nieuchronnie towarzyszyć ludzkim poszukiwaniom intelektualnym; nie upoważnia to jednak do tworzenia atmosfery świętej wojny, w której daje znać o sobie brak szacunku dla odmiennych poglądów.
Granice dialogu
Nierzadko krytycy nauk przyrodniczych patrzą na teorie naukowe z takim samym poczuciem wyższości, z jakim radykalni krytycy teologii traktują zasady wiary religijnej. Pojmując religię jako epidemię roznoszoną przez wirusy wiary, Richard Dawkins tym samym tonem ostrzega przed terrorystami religijnymi odpowiedzialnymi za atak z 11 września 2001 r. oraz przed zakonnicami katolickimi, które w jego opinii praktykują terror miłosierdzia1. Podobne radykalne oceny można by zbagatelizować, gdyby nie to, że w ciągu kilku miesięcy po wydaniu bestselleru Dawkinsa Bóg urojony sprzedano ponad milion egzemplarzy książki, której sugestywny styl i proste porównania kształtują w wielu czytelnikach przekonanie o głębokiej szkodliwości religii i jej nieuchronnym konflikcie z nauką2.
Byłoby tragedią, gdyby wyznawcy religii równali do poziomu Dawkinsa i mówili o nauce z taką samą pogardą, z jaką on mówi o wierzeniach religijnych. Niestety, styl ten udziela się zarówno radykalnym krytykom nauki, jak i tym, którzy nad teorie przyrodnicze przedkładają zdroworozsądkowe komentarze, sugerując, iż w nauce nic nie jest pewne. Na przekór podobnym deklaracjom jest jednak pewne, że Ziemia porusza się wokół Słońca, że geny mają w żywych organizmach duży wpływ na dziedziczenie, że proces ewolucji obserwowanego wszechświata przebiega od miliardów lat. Niepoważne byłoby dziś twierdzenie, że nie da się udowodnić, iż w astronomii model Kopernika należy cenić wyżej niż model Ptolemeusza.
Osobnym zagadnieniem jest, czy tę wiedzę przyrodniczą należy koniecznie łączyć z przekonaniami religijnymi. Byłoby pretensjonalne i naiwne wymagać od wiernych, aby określone stanowisko w kwestii współdziałania natury z łaską Bożą łączyli oni z uznaniem konkretnej interpretacji w mechanice kwantowej. Dla dialogu nauki i wiary wystarczające okazuje się słabsze stwierdzenie uznające, iż nie ma konfliktu między religijną a kwantowomechaniczną wizją przyrody. Podejście takie propagował żydowski biolog i historyk nauki Stephen Jay Gould, głosząc koncepcję dwóch nienakładających się (tzn. rozłącznych) magisteriów (NOMA – nonoverlapping magisteria): magisterium nauki i wiary. Problem w tym, że – wbrew życzeniom Goulda – dziedziny nauki i wiary nie zawsze są rozłączne. Nierzadko nakładają się one na siebie, co prowadzi do znanego konfliktu autorytetów i do trudnych pytań, choćby o to, jak pogodzić biblijny opis stworzenia z przyrodniczą teorią ewolucji.
Istnieją dziedziny dopuszczalnych tłumaczeń, w których nakładające się na siebie magisteria nie prowadzą do konfliktów, lecz ukazują bogactwo możliwości współistnienia wiary z nauką. Nie wszyscy muszą uznawać te same możliwości tłumaczeń. Dla przykładu, wiadomo, iż Pius XII w okresie, gdy przygotowywał encyklikę Humani generis, bardzo wysoko cenił proponowaną w kosmologii koncepcję wielkiego wybuchu (big bang). Zamierzał on do jednego z przygotowywanych dokumentów wprowadzić pozytywny komentarz dotyczący tejże koncepcji. Powstrzymał go przed tym ówczesny przewodniczący Papieskiej Akademii Nauk i główny twórca tejże koncepcji ks. kanonik Georges Lemaître.
Być może jedną z przyczyn ostrożności Lemaître’a było to, iż w okresie 1948-1965 w kręgu fizyków i astronomów traktowano z powagą także tzw. teorię stanu stałego (Bondiego, Golda i Hoyle’a), natomiast koncepcja wielkiego wybuchu borykała się z pewnymi trudnościami. Ostatecznie jednak intuicje Piusa XII nie prowadzą do konfliktu nauki i wiary. Trudno natomiast odmówić racji stanowisku Lemaître’a, gdy zaleca on ostrożny dystans wobec teorii popularnej w fizyce połowy ubiegłego stulecia. Chrześcijaństwo nie zastępuje wykładu z fizyki; winno być jednak wyrażane w taki sposób, aby nie zniechęcać do wiary w Boga fizyków poszukujących prawdy.
Koncepcję wielkiego wybuchu różni od Darwinowskiej teorii ewolucji m.in. to, iż nikt nie twierdzi, że pierwsza z nich wchodziła w konflikt z wiarą chrześcijańską. Skutkiem tego trzeba ją uznać za neutralną w jej wydźwięku światopoglądowym i można traktować w kategoriach „rozłącznych magisteriów” w rozumieniu Goulda.Nie ma powodu, aby chrześcijanom zainteresowanym dialogiem nauki i wiary narzucać jakieś teorie przyrodnicze. Sytuacja staje się jednak poważna, gdy ktoś zaczyna twierdzić, że określona teoria jest niezgodna z chrześcijaństwem. Właśnie wtedy konieczne jest przekonanie, że prowadzony dialog wskazuje na harmonijne współistnienie nauki i wiary.
Podjęcie takiego dialogu nierzadko spotyka się z niezrozumieniem środowiska, w którym nadal funkcjonują pozostałości opinii o nieuchronnym konflikcie wiary i nauki. Każda oznaka pozytywnego zaangażowania Kościoła urasta wtedy do rangi nadzwyczajnego wydarzenia. Jeden z zaprzyjaźnionych belgijskich fizyków, Domi-nique Lambert, opowiadał mi, jak poproszono go, by podczas zebrania Belgijskiej Akademii Nauk przedstawił wykład na temat modelu kosmologicznego wypracowanego przez Lemaître’a. Prelegent omówił szczegółowo subtelności modelu, który należy już do klasycznych prac z zakresu kosmologii relatywistycznej. W końcowej części wykładu wspomniał mimochodem, że Georges Lemaître był nie tylko znakomitym fizykiem, lecz także księdzem katolickim odznaczonym godnością kanonika. Cała dalsza dyskusja skupiła się na tej ostatniej informacji. Uczestnicy spotkania byli przekonani, że jeśli ktoś z księży kanoników wypowiada się na temat teorii naukowych, zazwyczaj czyni to po to, aby wskazać zagrożenie dla wiary i gromko potępić naukę. Tymczasem dorobek naukowy ks. Lemaître’a świadczył, iż sytuacja przedstawia się zgoła inaczej.
O twórcze wspólne poszukiwania wielokrotnie apelował Jan Paweł II, zachęcając do dialogu Kościoła z kulturą współczesną i niosąc duchowe wsparcie środowiskom ludzi nauki, którzy niejednokrotnie czują się osamotnieni w kręgach kulturowych, gdzie na miejsce teorii naukowych bywają beztrosko wprowadzane historyjki o UFO, astrologii czy rzucaniu uroków. Wiele dokumentów wydanych w czasie pontyfikatu Jana Pawła II świadczy, jak potrafił on wyprzedzać epokę i podejmować intelektualny dialog, którego doniosłości nie rozumiało wielu współczesnych. Konkretne przykłady pozytywnej odpowiedzi na papieskie wezwanie znajdujemy w dorobku tak znanych autorów, jak: Michał Heller, Francis Collins, Francisco J. Ayala, George V. Coyne, George F.R. Ellis, John Haught, Charles Misner, Alister McGrath, Kenneth R. Miller, Arthur R. Peacocke, John Polkinghorne, Robert J. Russell. Był czas, gdy przede wszystkim nazwiska Teilharda i Lemaître’a stanowiły symbol intelektualnego otwarcia chrześcijaństwa na dialog z nauką. Dzięki praktyce interdyscyplinarnego dialogu ukazanej przez Jana Pawła II lista obejmująca nazwiska osób szczególnie zasłużonych dla rozwoju nauk przyrodniczych jest dziś znacznie dłuższa.
Nawiązywanie do rzeczowej dyskusji podejmowanej przez wspomnianych autorów wymaga zachowania krytycznego dystansu zarówno wobec fundamentalistów chrześcijańskich, takich jak: Philip Johnson, William Dembski czy Michael Behe, jak i wobec radykalnych krytyków chrześcijaństwa, takich jak: Christopher Hitchens, Richard Dawkins czy Daniel Dennett. Podczas gdy Johnson jest z wykształcenia prawnikiem, nie zna się na biologii i swymi wystąpieniami ośmiesza chrześcijaństwo, Dawkins łączy kompetencje biologa z emocjonalną krytyką religii. To właśnie on przy współudziale Hitchensa, który w publikowanych felietonach demonstruje skrajną postać agresji, wystąpił z propozycją, aby aresztować Benedykta XVI podczas jego wizyty w Wielkiej Brytanii, na tej samej zasadzie co generała Augusta Pinocheta w 1998 r. Kiedy czołowi uczestnicy podobnych debat porównują Kościół do Chile z okresu dyktatorskich rządów Pinocheta, w ich wypowiedziach na temat związków religii z teorią ewolucji emocjonalne komentarze często dominują nad wyważonymi racjami. Dlatego też tak ważne jest, by w chrześcijańskim poszukiwaniu prawdy dwóch ksiąg nie odreagowywać zachowań inspirowanych przez uprzedzenia i emocje, lecz starać się naśladować ten styl, którego konsekwentnie uczył Jan Paweł II, zachęcając przedstawicieli odległych od siebie dyscyplin do podejmowania trudnego dialogu.
Dlaczego dialog?
Nie wszyscy są zwolennikami sugerowanego dialogu, gdyż wielu przyrodników uważa, iż na ich drodze poszukiwania prawdy wystarczają odpowiedzi nauk przyrodniczych; nie ma więc potrzeby, aby podejmować pytania intrygujące filozofów czy teologów wówczas, gdy głód wiedzy można zaspokoić na poziomie opracowań fizyki czy biologii. Spotykając dość często podobną postawę w kręgach przyrodników, Francisco Ayala twierdzi, że stanowi ona niepokojące świadectwo pychy niektórych ludzi nauki. Na przekór złudzeniom kolejnych pokoleń, iż nauka odpowie na wszystko, kalifornijski biolog podkreśla, że „naukowa wizja świata – tak pełna sukcesów i uniwersalna – jest zatrważająco niekompletna. Problemy wartości i sensu pozostają poza zakresem nauki”3.
Do dziedziny badań przyrodniczych nie należy w szczególności pytanie o sens życia i cierpienia, hierarchię wartości, samotność, przyjaźń, miłość. Jeśli ktoś będzie doświadczał życiowego dylematu, czy w swoich wyborach bardziej cenić przyjaźń, czy też karierę, w naukach przyrodniczych nie znajdzie odpowiedzi, gdyż tego typu zagadnienia nie należą do ich zakresu poznawczego. Kiedy w fizyce wypracowywano podstawy mechaniki kwantowej, Sir Arthur Eddington ostrzegał z filozoficznym przymrużeniem oka, aby nikt z fizyków nie usiłował traktować swej żony wyłącznie jako obiektu z poziomu teorii kwantów. Lekceważenie tej rady miało prowadzić do rychłej zmiany stanu cywilnego, jako że istotnych cech naszego człowieczeństwa – choćby potrzeby czułości, przyjaźni, piękna – nie da się wyrazić w języku mechaniki kwantowej.
Jak wyrazić w języku fizyki nasze zafascynowanie wschodem słońca czy poezją opadających jesiennych liści? Nie są to bynajmniej pretensje pod adresem fizyki. Nie należy ich upatrywać w rozważaniach Alberta Camusa, gdy w Micie Syzyfa pisze on, że zapach dojrzałej trawy lub kontemplacja gwieździstego nieba mówią nam więcej o naturze człowieka niż uniwersalne formuły teorii przyrodniczych. Nie świadczy to o słabości formuł, tylko o ich ograniczeniu; nauka nie wyraża pełnej prawdy o człowieku. Poszukując tej prawdy, trzeba wejść na poziom filozofii i teologii, by poznać tę rzeczywistość, o której milczy nauka, jeśli respektuje charakterystyczne dla niej ograniczenia języka i metod badawczych. Ograniczenia te nie powinny prowadzić do zakwestionowania wartości nauki, lecz tylko do uznania konieczności dialogu poznawczego, w którym poszukiwania badawcze różnych dyscyplin dopełniają się wzajemnie, dążąc do ukazania pełnej prawdy o człowieku. Nauka i religia niosą odpowiedź na odmienne, bardzo ważne pytania dotyczące ludzkiego życia; ich wzajemny dialog pozwala właściwie określić postawę człowieka wobec Boga i wobec wszechświata. Wykluczanie celowości takiego dialogu stanowiłoby wyraz arogancji intelektualnej. Wzajemny szacunek znajduje natomiast wyraz w tym, że na to samo pytanie – o mechanizmy rozwoju – można udzielać różnorodnych prawomocnych odpowiedzi, które zgodnie ze swymi kompetencjami poznawczymi będą ukazywać różne aspekty tej samej rzeczywistości.
Jedną z dostępnych metod przezwyciężenia dotychczasowych konfliktów stanowiłoby dążenie, aby w ramach katechezy przekazać uczniom tę wizję dialogu nauki i wiary, którą Jan Paweł II rozwijał konsekwentnie zarówno w encyklice Fides et ratio, jak i w wielu innych dokumentach. Zapewne nie do wszystkich trafia papieska metafora harmonijnego używania obydwu skrzydeł, skoro wiele środowisk wyżej ceni połączenie indywidualizmu z dramatem tragicznego lotu Ikara. Prawda Ewangelii nie jest jednak kierowana przede wszystkim do samotnych Ikarów. Odpowiedzialność za jej przekaz stanowi szczególne zadanie dla tych świadków prawdy, którzy usiłują realizować Chrystusowe przesłanie kierujące Apostołów na „krańce ziemi” (Dz 1, 8). Wspólnota dążących do prawdy winna okazać się ważniejsza od zadawnionych sporów inspirowanych przez lęki środowisk, do których nie dotarło wezwanie charakteryzujące pontyfikat Jana Pawła II: „Nie lękajcie się”. Wierność tamtemu przesłaniu zobowiązuje do stylu, który pozwoli przezwyciężyć absurdalne konflikty płynące z uprzedzeń odległych od krytycznej refleksji chrześcijańskiej.
Wyzwolenie z wcześniejszych konfliktów wymaga jednak wysiłku, w którym zostanie podjęta kwestia Bożej obecności w przyrodzie, w szczególności zaś w jej prawach. Pogłębionej refleksji wymaga także pytanie, czy biologiczne prawa ewolucji pozwalają mówić o planie stwórczym, zgodnie z którym Boski Stwórca prowadzi dzieło stworzenia. We współczesnych polemikach główna uwaga jest bowiem skupiona na kwestii inteligentnego projektu (ID), który ma wyrażać stwórczą obecność Boga. Projekty stanowiły specjalność inżynierów, których społeczny prestiż był niekwestionowalny w epoce późnego Augusta Comte’a. Nie można jednak roli Boskiego Stwórcy równać z funkcją inżyniera. Obejmujący całą przyrodę Boży plan stworzenia wychodzi daleko poza wszelkie projekty. Właśnie w tym znajduje wyraz niepowtarzalne dzieło Boga Stwórcy, którego nie należy sprowadzać antropomorficznie do poziomu inteligentnych projektów. W całej przyrodzie obserwujemy bowiem ukrytą obecność Boga, który stanowi fundament racjonalności świata. Prawdę tę wyrażała tradycyjna doktryna o Bożym Logosie, głoszona przez wielu wybitnych teologów w pierwszych wiekach chrześcijaństwa. Jej uznanie znajduje wyraz w uznaniu Boga objawiającego swą obecność w porządku praw przyrody. Naiwnością byłoby jednak sugerowanie, że Boże plany stwórcze można sprowadzić do poziomu działań inżyniera lub zegarmistrza.
1 Por. R. Dawkins, Samolubny gen, tłum. M. Skoneczny, 2 wyd., Prószyński i S-ka: Warszawa 1989. Por. krytyczne uwagi w pracy: J. McGrath, A. McGrath, Bóg nie jest urojeniem. Złudzenia Dawkinsa, WAM: Kraków 2007.
2Por. R. Dawkins, Bóg urojony, CiS: Warszawa 2007.
3 F. Ayala, Dar Karola Darwina…, s. 166.
inteligentny projekt czy Boży Plan?
Niektóre mocne odczucia i doznania rodzą fascynację w indywidualnym przeżywaniu zachwytu nad przyrodą oraz dostarczają wrażeń wpisujących się głęboko w ludzką psychikę; równocześnie zaś niosą ważną informację o naturze otaczającego nas świata. Podobne doświadczenia mogą w istotny sposób wpływać na naszą wizję przyrody i jej związki z człowiekiem.