Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
12 osób interesuje się tą książką
Afryka Północna to brama do Europy dla wszystkich, którzy chcą zmienić swoje życie
Państwa Afryki Północnej mają istotny wpływ na Europę. Są swoistym „filtrem” dla nielegalnej migracji do Unii Europejskiej, jej zapleczem surowcowym, miejscem wielkich inwestycji infrastrukturalnych i rosnącym rynkiem zbytu. W interesie UE jest inteligentne wspieranie stabilności i rozwoju tych państw. Ta książka nie tylko wyjaśnia znaczenie Maghrebu dla Europy, ale także jasno pokazuje, jakie zagrożenia i szanse niesie on ze sobą dla Starego Kontynentu.
Autor przedstawia historię regionu od starożytności po współczesność, jego różnorodność kulturowo-etniczną, dylematy i paradoksy występujące w życiu społeczno-politycznym narodów północnoafrykańskich oraz znaczenie ekonomiczne i geopolityczne poszczególnych państw. Wiele uwagi poświęca problemowi migracji do Unii Europejskiej.
Z tej książki dowiesz się:
Autor łączy wiedzę teoretyczną i umiejętności analityczne z własnymi obserwacjami i doświadczeniami życia codziennego w państwach regionu. Mieszkając tam od 2020 r., poznał Afrykę Północną zarówno od strony politycznej, ekonomicznej, jak i obyczajowej.
Migracja to jedno z kluczowych wyzwań naszych czasów, które również wpływa na Polskę. Książka Brama do Europy przedstawia fascynującą analizę Afryki Północnej – regionu będącego historycznym mostem między Afryką a Europą. Od starożytności, przez dekolonizację, po współczesne kryzysy migracyjne, autor pokazuje, jak wydarzenia na południowym brzegu Morza Śródziemnego kształtują bezpieczeństwo Europy. Publikacja w przystępny sposób wyjaśnia dylematy, potencjalne zagrożenia oraz szanse wskazując na potrzebę działań. To obowiązkowa pozycja dla każdego, kto chce lepiej zrozumieć, jak migracja odmienia nasz świat. Czasami należy zamykać bramę, żeby utrzymać dobrostan i ochronić dziedzictwo.
dr Aleksander Olech, Defence24
Afryka Północna to dla Europy w zasadzie najbliższa zagranica, ale jednocześnie wciąż niemalże nieodgadniona tajemnica. Książka Macieja Pawłowskiego uchyla nam nieco rąbka tej tajemnicy. Autor, naoczny świadek wielu procesów dziejących się w ostatnich latach w tym regionie, w sposób bardzo przystępny a jednocześnie z dużym znawstwem przybliża czytelnikowi historię, kulturę, gospodarkę i demografię krajów północnoafrykańskich. Pozycja bez wątpienia warta przeczytania.
Mateusz Łakomy, demograf, autor książki Demografia jest przyszłością
Maciej Pawłowski poprzez swoje osobiste doświadczenia odsłania przed czytelnikiem barwną opowieść o historii, kulturze i polityce państw regionu.Brama do Europyto lektura obowiązkowa również dla każdego, kto chce zrozumieć wyzwania współczesnego świata i poszerzyć swoją wiedzę na temat migracji z Afryki Północnej.
Jędrzej Błaszczak, analityk Instytutu Nowej Europy
Gdzie leży granica Europy? Z geograficznego punktu widzenia to proste – na przylądku Marroquí. Jednak polityka UE każe nam upatrywać jej znacznie dalej. Liczne programy współpracy oraz miliardy euro inwestowane w inicjatywy prorozwojowe krajów takich jak Maroko, Algieria, Tunezja, Libia oraz Egipt pokazują, że Afryka Północna staje się strategiczną częścią europejskich interesów bezpieczeństwa. Maciej Pawłowski nie mierzy się więc z pytaniem, jak zamknąć granicę, lecz jak postępować z bramą, do której klucze leżą po drugiej stronie płotu.
Gabriela Masztafiak, twórca kanału „Ponad Horyzont"
Izrael zaatakował strefę Gazy, Irański atak. Hajat Tahrir Asz Szam. Huti, Tutsi, Hamas, Fatach. Potokiem płyną informacje o wydarzeniach na Bliskim Wchodzie, potokiem płyną nazwy i nazwiska. A odpowiedzi na pytania, czemu ci walczą z tamtymi, dla nas Europejczyków są często niezrozumiałe. Bo za każdym przytoczonym przeze mnie nagłówkiem, nazwiskiem czy nazwą kryje się bardzo szeroki kontekst. Naszą niewiedzę wykorzystuje polityka, by podsycać złe emocje. Każda pozycja, która otwiera drzwi do zrozumienia Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej dziś jest bardzo cenna, bo trudniej jest wodzić nas za nos. Ta książka będzie także cenna na przyszłość, bo daje wiedzę, która pozwoli zrozumieć to, co jeszcze się zdarzy. Polecam.
Ernest Zozuń, dziennikarz TVP Info
Autor rzeczowo analizuje zjawisko migracji. Namawia nas, by nie ulegać emocjom i uprzedzeniom, a opierać się na rzetelnych źródłach, przedstawiając wielowymiarowy obraz problemu. Zrozumienie przyszłości Europy wymaga poznania realiów krajów afrykańskich oraz złożoności przemian demograficznych i kulturowych. Ta książka jest dla osób zmęczonych uproszczonym przekazem medialnym dotyczącym uchodźców i migracji.
Mateusz Grzeszczuk, podcast Podróż bez Paszportu
Maciej Pawłowski - ekspert ds. śródziemnomorskich i migracji. Współpracownik Instytutu Nowej Europy i korespondent portalu XYZ. W latach 2018-2020 analityk PISM, w latach 2020-2021 pracownik Ambasady RP w Kairze, a od 2022 r. przedstawiciel PAIH w Algierze. Autor licznych artykułów i komentarzy w mediach polskich, hiszpańskich, algierskich, egipskich i tunezyjskich. Autor książek Chrześcijańscy migranci z Sudanu Południowego w Egipcie (2023) oraz Państwa notorycznego kryzysu. Problemy gospodarcze i społeczno-polityczne Włoch, Hiszpanii i Grecji w latach 2008-2020 (2022).
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 321
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Redakcja: Ewa Skuza
Konsultacja arabistyczna: prof. Marek M. Dziekan
Korekta: Ewa Turek
Skład i łamanie: Tomasz Gąska | 7colors.pl
Opracowanie e-wydania: Karolina Kaiser |
Projekt okładki: Ludwika Gnyp | Studio Flow
Grafika stanowiąca element okładki została wygenerowana przez Adobe Firefly z wykorzystaniem promptów sformułowanych przez Ludwikę Gnyp.
Copyright © 2025 by Maciej Pawłowski
All rights reserved.
This edition copyright © 2025 Poltext Sp. z o.o.
All rights reserved.
Warszawa 2025
Wydanie pierwsze
Książka, którą nabyłeś, jest dziełem twórcy i wydawcy. Prosimy, abyś przestrzegał praw, jakie im przysługują. Jej zawartość możesz udostępnić nieodpłatnie osobom bliskim lub osobiście znanym. Ale nie publikuj jej w internecie. Jeśli cytujesz jej fragmenty, nie zmieniaj ich treści i koniecznie zaznacz, czyje to dzieło. A kopiując ją, rób to jedynie na użytek osobisty.
Szanujmy cudzą własność i prawo!
Polska Izba Książki
Więcej o prawie autorskim na www.legalnakultura.pl
Zezwalamy na udostępnianie okładki książki w internecie.
Poltext Sp. z o.o.
wydawnictwoprzeswity.pl
ISBN 978-83-8175-714-0 (epub)
ISBN 978-83-8175-715-7 (mobi)
W Afryce Północnej znalazłem się przypadkiem i wbrew własnej woli. Byłem analitykiem Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych ds. Południowej Europy (Hiszpania, Włochy, Portugalia, Grecja). Praca sprawiała mi radość. Odnosiłem w niej sukcesy. Moja ówczesna żona zdecydowała się rozpocząć karierę dyplomatyczną. Pracodawca skierował ją na placówkę do Kairu. Musiałem podjąć trudną decyzję: zostać w Polsce i kontynuować pracę, w której się spełniałem, czy jechać z rodziną, nie mając pewności odnośnie do swojej zawodowej przyszłości. Pojechałem z rodziną. Ówczesny ambasador RP w Kairze zaproponował mi stanowisko kasjera i obiecał, że będzie to rozwiązanie tymczasowe. Podczas pierwszej rozmowy już w Egipcie okazało się, że stanowisko kasjera ma być docelowe. Z dobrze zapowiadającego się analityka politycznego stałem się „mężem mojej żony” i kasjerem. Myślałem, że możliwość poznania tego egzotycznego kraju choć trochę zrekompensuje mi zniszczoną karierę zawodową i urażoną męskość.
Początkowo byłem zafascynowany Egipcjanami. Z czasem jednak stali się irytujący. Zastanawiałem się nad ich mentalnością, doceniałem poczucie humoru i rozmyślałem nad tym, jak głęboka musi być ich dusza i jak bardzo to, co widzę na co dzień, jest tylko fasadą. Mniej więcej po pół roku dostrzegłem, że głębia, której szukałem, nie istnieje. Egipcjanie są tacy, jakich zobaczyłem przy pierwszych kontaktach – są Rosjanami Afryki. Otwarcie gardzą osobami słabszymi, a od ludzi silniejszych od nich oczekują pogardy dla siebie. Czują się właścicielami całego kontynentu, mimo że nie są w stanie i nie chcą rozwiązać problemów społecznych oraz gospodarczych na swoim własnym podwórku. Sympatyczni ludzie z klasy ludowej tracili do mnie szacunek, gdy ja im go okazywałem. Miejscowi bogacze zyskiwali do mnie szacunek, gdy traktowałem ich po chamsku. To było nie do zniesienia. W połączeniu z upokarzającą sytuacją osobistą, atmosfera w Egipcie stawała się coraz cięższa. Razem z żoną stwierdziliśmy, że jedynym rozwiązaniem, mogącym uratować sytuację, będzie zmiana kraju.
Przeprowadziliśmy się do Algierii. Tajemniczego państwa, zamkniętego na turystykę, politycznie bliskiego Rosji i Chinom, zatrzymanego pośrodku drogi między socjalistycznym reżimem wojskowym a wolnorynkową demokracją. Spodziewałem się, że będzie tam podobnie jak w Egipcie, ale ja będę już przygotowany na wszelkie złe rzeczy, które mogą mnie spotkać. Przecież to też kraj arabski – myślałem. Okazało się jednak, że znów zostałem zaskoczony – negatywnie przez polską dyplomację, a pozytywnie przez Algierczyków. Ambasador RP w Algierze, skądinąd człowiek sympatyczny i przyzwoity, nie chciał dać mi żadnej pracy. Wpadłem w depresję.
Algierczycy, w przeciwieństwie do Egipcjan, nie oczekiwali ode mnie żadnych pieniędzy za okazywaną pomoc. Na grzeczność odpowiadali podwojoną grzecznością, a osoby aroganckie traktowali agresywnie. Okazywali mi niezwykłą gościnność – będąc w ich towarzystwie w restauracji, nigdy nie musiałem płacić za swój rachunek. Wiele zachowań, które u nich zaobserwowałem, było zaskakująco podobnych do zachowań Polaków. Zauważyłem, że w trudnej sytuacji są niezwykle solidarni ze sobą, a gdy jest spokojnie, to każdy z każdym się kłóci. Często unoszą się dumą i są uparci. Nie lubią planować, ale są mistrzami improwizacji i rozwiązywania problemów, które wydają się nierozwiązywalne. Lubią się bić, ale nie noszą w sobie urazy. Kłócą się i godzą, i tak w koło Macieju. Publicznie deklarują konserwatywne wartości, a prywatnie – różnie z tym bywa. Nie tylko w mojej opinii są oni Polakami Afryki Północnej. Mają oczywiście wiele zachowań różnych od naszych i dla nas niezrozumiałych, ale jak na dzielącą nas odległość i krąg kulturowy, podobieństw jest zaskakująco wiele.
Z czasem, mieszkając w Algierze, zdobyłem pracę w polskiej instytucji zajmującej się dyplomacją ekonomiczną. W ramach obowiązków kilkakrotnie byłem wysyłany w delegację do Tunezji – kraju najbardziej laickiego w regionie. Tunezyjczycy urzekli mnie spokojem, racjonalnym myśleniem, tolerancją i liberalizmem obyczajowym. Lubią pić piwo i bawić się, a na co dzień myślą o życiu w kategoriach bardziej handlowych niż wojennych. Nie chcą nikogo podbijać, ale z każdym chcą zrobić interes. Są dobrze wykształceni, nie kłócą się, nie krzyczą. Jednak tam, gdzie Algierczycy są nader uczciwi, czyli np. w sklepach, na bazarach – Tunezyjczycy potrafią oszukiwać. Stosują te same triki co Egipcjanie, ale nie mają natarczywej egipskiej energii. Zdaniem mojego znajomego, którego żona jest Tunezyjką, nie są też ludźmi odważnymi. Gdy pojawia się ryzyko bijatyki, są pierwsi do ucieczki. Uważam, że – zarówno ze względu na pozytywne, jak i negatywne cechy – można nazwać ich Czechami Afryki Północnej.
W Maroku byłem raz. Odwiedziłem mieszkającego tam kolegę, Polaka. Kraj ten urzekł mnie połączeniem nowoczesności i tradycji. Widać, że państwo się rozwija. Miewa infrastrukturę lepszą niż Europa. Parki są czyste i ogólnodostępne. Klasa średnia jest dość liczna. Ma też, niestety, widoczne enklawy biedy – takie, których nie ma w Algierii, ale są mniejsze niż w Egipcie. Marokańczycy wydali mi się introwertyczni, lubiący manifestować swoje bogactwo i mało zainteresowani kontaktem z innymi ludźmi. Zauważyłem też, że gdy się na nich „naskoczy”, robią wszystko, by pokazać, że osoba, która ich krytykuje, nie ma racji. Zupełnie odwrotnie niż Algierczycy, z którymi można wszystko załatwić grzecznie, ale na siłę nic. Mieszkający tam kolega powiedział, że pod pewnymi względami są podobni do Słowaków – zadowoleni z życia, minimalistyczni, posłuszni wobec władzy i mało ambitni. Nie znam Słowaków. Nie miałem też okazji dobrze poznać Marokańczyków. Nie mogę zatem powiedzieć, czy ta opinia jest słuszna, czy krzywdząca dla obydwu narodów. Jest jednak wygodna w kontekście porównań pokazujących, jak bardzo różnią się między sobą narody Afryki Północnej i jak zaskakująco podobne mogą być do narodów naszego regionu.
Jedynym krajem północnoafrykańskim, w którym nie byłem, jest Libia. Kraj plemienny, pogrążony w wieloletniej wojnie domowej, tajemniczy i zamknięty na świat. Poznałem wielu Egipcjan, którzy pracowali w Libii, i – ku mojemu zaskoczeniu – z rozrzewnieniem wspominali czasy Kaddafiego. Nie znałem jednak ani jednego Algierczyka, który miałby okazję odwiedzić Libię lub mieć tam znajomych. Kiedy byłem w Tunezji, nawiązałem powierzchowny kontakt z kilkoma pięćdziesięcioletnimi Libijczykami. Miałem też możliwość poznać Polaków i Węgierkę, którzy spędzili w tym kraju kilka lat. Z opisów charakteru narodowego Libijczyków, które usłyszałem, wynika, że ludność tego kraju łączy cechy Egipcjan i Algierczyków – jest w pewnym sensie ich miksem. Libijczycy podobno są jeszcze bardziej porywczy i odważni niż Algierczycy oraz bardziej nieobliczalni podczas konfliktów. Podobnie jak Algierczycy mają mieć godność, która nie pozwala im wyciągać ręki po bakszysz, jak robią to Egipcjanie. Ponoć są też ludźmi bardzo gościnnymi. Do Egipcjan ma ich upodabniać skłonność do kombinowania, klasistowski charakter myślenia i szacunek dla ludzi aroganckich połączony z pogardzaniem ludźmi uprzejmymi. Skoro Algierczycy są Polakami Afryki Północnej, a Egipcjanie Rosjanami regionu, to czy Libijczyków można nazwać północnoafrykańskimi Ukraińcami? Nie wiem, ale to jest pierwsze skojarzenie, które przychodzi mi do głowy.
Rozpoczęta 15 lat temu Arabska Wiosna oraz kryzys migracyjny sprzed 10 lat pokazały, że wpływ państw północnoafrykańskich na Europę jest większy, niż wszystkim się wydawało. Maroko, Algieria, Tunezja, Libia i Egipt stanowią filtr dla migracji do Unii Europejskiej (UE), jej zaplecze surowcowe, miejsce wielkich inwestycji infrastrukturalnych i rosnące rynki zbytu. Stabilność w tym regionie wydatnie zmniejsza ryzyko problemów społecznych w Europie, a niestabilność – wprost przeciwnie. W interesie UE jest wspieranie stabilności i rozwoju tych państw, ale w sposób inteligentny. Jak to robić? Wskażę to w tej książce. Najpierw jednak, by wyjaśnić, z czego wynikają moje propozycje, opiszę historię regionu od starożytności po dziś dzień, jego różnorodność kulturowo-etniczną, dylematy i paradoksy występujące w życiu społeczno-politycznym narodów północnoafrykańskich oraz znaczenie ekonomiczne i geopolityczne poszczególnych państw. Najważniejszym aspektem książki jest natomiast migracja do UE. Tę kwestię przeanalizuję w ostatnim rozdziale. Afryka Północna to kraje tranzytowe, będące swoistą bramą do Europy dla osób, które nie chcą dalej znosić biedy i beznadziei życia w Afryce.
Mam nadzieję, że niniejsza książka będzie źródłem wiedzy na temat Afryki Północnej. Wiedzy, która ma „trafić pod strzechy”. Dlatego starałem się ją napisać w sposób przystępny i liczę, że również dowcipny. Oprócz twardej wiedzy pochodzącej z książek i publikacji naukowych, popularnonaukowych i medialnych, chciałem przedstawić także własne obserwacje i doświadczenia. Mam nadzieję, że czytając ją, nie będą się Państwo nudzić. Zatem zaczynamy naszą podróż po Afryce Północnej. Ahoj przygodo!
Ludzie lubią proste rzeczy,
ale proste rzeczy nie istnieją.
Przysłowie afrykańskie
Historia Afryki Północnej, jak i całego Globalnego Południa, często opowiadana jest jako historia zniewolenia szczęśliwych ludzi przez złych kolonizatorów zachodnich: że „podli” Europejczycy mieli zniewolić całą Afrykę i do dziś sprawować nad nią kontrolę. To oni mieli zablokować rozwój Afryki i ją zdegradować. W przypadku państw północnoafrykańskich, zwłaszcza Maghrebu, mają robić wszystko, by się one nie połączyły i nie stały się światowym mocarstwem, które wywróci globalny porządek i obali ich dominację.
Ten sposób myślenia jest bardzo popularny w Afryce Północnej. Ułatwia usprawiedliwianie niepowodzenia ponad pół wieku niepodległości tych państw.
Prawda jest jednak o wiele bardziej złożona. Historia całej Afryki Północnej to historia niemal permanentnej kolonizacji. Wbrew temu, co twierdzą piewcy ideologii tiermondyzmu (od fr. monde tier – trzeci świat), Afryka Północna to teren, który był notorycznie kolonizowany, zmieniali się jedynie kolonizatorzy. Byli nimi: Fenicjanie, Rzymianie, Arabowie, Turcy, a dopiero po nich: Anglicy, Francuzi i Włosi. Region ten, pomijając czasy starożytnego Egiptu, nie miał zbytnio rozwiniętej tradycji państwowości. Na terenie tym żyły plemiona pustynne, które przechodziły z rąk jednego władcy do rąk drugiego. Każdy kolejny kolonizator wraz ze swoim panowaniem przynosił rzeczy zarówno dobre, jak i złe dla lokalnej społeczności. Nierzadko zresztą nadużycia władców były bardziej sposobem adaptacji do panujących na danym terenie warunków niż ich twórczą inwencją. Rzeczywistość bowiem nigdy nie jest czarno-biała, a ludzie nie dzielą się na diabłów i aniołów.
W niniejszym rozdziale przedstawię (w syntetycznej formie) historię Afryki Północnej od czasów starożytnego Egiptu i Cesarstwa Rzymskiego po dziś dzień. Im bliższa współczesności będzie perspektywa opisywanych wydarzeń, tym więcej będzie pojawiać się moich osobistych przemyśleń, wynikających z obserwacji mieszkańców regionu. W kolejnych podrozdziałach będę omawiał wydarzenia, które miały szczególne znaczenie historyczne i istotny wpływ na lokalną kulturę. Opiszę panowanie wszystkich kolonizatorów: Rzymian, Arabów, Imperium Osmańskiego, Francuzów, Anglików i Włochów. Następnie przedstawię sposób, w jaki przeprowadzono dekolonizację, jak przebiegał eksperyment arabskiego socjalizmu i czas postsocjalistycznej transformacji. Opowiem także o Arabskiej Wiośnie: jaki był powód jej wybuchu, jak przebiegała i dlaczego zakończyła się niepowodzeniem. Arabska Wiosna była też jedną z ważniejszych przyczyn wielkiego kryzysu migracyjnego z 2015 r., który również omówię. Następnie napiszę, dlaczego po okresie nieudanej rewolucji jedne kraje ustabilizowały się, a inne zdestabilizowały. Na koniec wyjaśnię, dlaczego obywatele państw północnoafrykańskich kibicują Rosji w wojnie z Ukrainą oraz jak rządy omawianego regionu wykorzystały tę wojnę do realizacji własnych celów.
Trudno znaleźć osobę, która nie słyszała o starożytnym Egipcie. Piramidy, mumie i legendy o faraonach do dziś przyciągają rzesze turystów do Kairu, Luksoru czy Aleksandrii. Za historyczny początek cywilizacji egipskiej uznaje się rok 3100 p.n.e., kiedy doszło do połączenia królestw Górnego i Dolnego Egiptu pod władzą króla Menesa. Co ciekawe, nastąpiło to zaledwie około 400 lat po rozpoczęciu pustynnienia Sahary. Prawdopodobnie właśnie ten proces miał wpływ na rozwój tej pradawnej cywilizacji. Wcześniej, przed rokiem 3500 p.n.e., ogromne tereny dzisiejszej pustyni zajmowało morze, a Afryka Północna była pewnego rodzaju wielką wyspą (czy wręcz osobnym kontynentem). Zmiany klimatyczne doprowadziły do kurczenia się areału ziem uprawnych, zwiększając tym samym znaczenie rzeki Nil. Wzdłuż niej bowiem można było uprawiać ziemię. Mówiąc brutalnie: kto miał władzę nad Nilem, ten mógł decydować o tym, kto będzie jadł, a kto głodował. Przejęcie przez Menesa kontroli nad niemal całą rzeką uczyniło z jego królestwa regionalne supermocarstwo.
Bariery geograficzne: pustynia, a wcześniej morze – przyczyniły się do tego, że ludność Afryki Północnej miała liczniejsze interakcje z mieszkańcami Bliskiego Wschodu niż Afryki Subsaharyjskiej. Wskazują na to m.in. liczne informacje na temat Egiptu w Biblii. W Egipcie doradcą faraona był Józef, który wymyślił podstawy ekonomii keynesowskiej prawie 4000 lat przed Johnem M. Keynesem. Jak bowiem inaczej można nazwać magazynowanie zasobów podczas 7 lat koniunktury, by mieć zapasy do rozdystrybuowania podczas następujących po nich 7 latach dekoniunktury. Z Egiptu Mojżesz wyprowadził naród wybrany, przechodząc przez Morze Czerwone i półwysep Synaj, czego ślady do dziś znajdują się w Egipcie, w miejscowości Święta Katarzyna. W 2020 r. wraz z moją ówczesną żoną i dziećmi zdobyliśmy znajdującą się tam górę Mojżesza o wysokości 2285 m n.p.m., na której szczycie znajdują się: kościół, meczet i synagoga. W Egipcie też miał ukrywać się św. Józef z Marią i dzieciątkiem Jezus. Miejscem upamiętniającym te wydarzenia jest dzielnica Kairu o nazwie Fustat, będąca dziś atrakcją turystyczną. Na jej terenie, wśród licznych kościołów, znajdują się oznaczone miejsca, w których podobno miała się ukrywać Święta Rodzina, oraz to, w którym córka faraona miała znaleźć małego Mojżesza. Byłem tam kilkakrotnie i widziałem te miejsca na własne oczy. Wysłuchiwałem opowieści przewodnika, który był Koptem (egipskim chrześcijaninem). Miał na imię George. Nie jestem pewien, czy było to jego prawdziwe imię, czy miało jedynie przyciągnąć turystów, ze względu na skojarzenie ze św. Jerzym. Zaczepił mnie on właśnie pod kościołem pw. św. Jerzego.
Osiągnięcia cywilizacji starożytnego Egiptu są powszechnie znane. Dotyczą budownictwa (piramidy, świątynie), matematyki, piśmiennictwa (hieroglify), rolnictwa, wojskowości oraz religii (oficjalna religia politeistyczna i sekretna religia monoteistyczna wyznawana przez kapłanów). Egipcjanie do dziś są dumni ze swojego wkładu w światowe dziedzictwo kulturowe. Najlepszym przykładem tej dumy jest wielka parada faraonów, która odbyła się w 2020 r. w Kairze. Wówczas mumie faraonów zostały przeniesione z Muzeum Egipskiego w centrum miasta do świeżo wybudowanego Narodowego Muzeum Cywilizacji Egipskiej w dzielnicy Al-Fustat, gdzie zmarłych faraonów przywitał współczesny faraon – prezydent Abdel Fatah el-Sisi[1].
Cywilizacja egipska nie rozwijała się jednak w pełnej suwerenności w dzisiejszym tego słowa znaczeniu. Trwała ona, mimo najazdów kolejnych ludów: Nubijczyków, Asyryjczyków, Persów, Greków i Rzymian. Jej siłą było to, że najeźdźcy dostosowywali się do kultury egipskiej. Dzięki temu zachowywała ona swoją ciągłość i oddziaływanie na resztę regionu.
Na zachód od Doliny Nilu rozciąga się Pustynia Libijska, która w przeszłości skutecznie oddzielała Egipt od reszty Afryki Północnej zamieszkałej przez ludność autochtoniczną zwaną Berberami. Jak mawiał były prezydent Tunezji Habib Burgiba: „Maghreb to teren, na którym jedzą kuskus”. Ziemie Berberów, czy właśnie Maghreb, zaczynały się od oazy Siwa, która jest położona w dzisiejszym Egipcie 10 km od granicy z Libią, a kończyły się na terenie obecnego Maroka. Berberzy nie stanowili jednak w starożytności jednego ludu. Były to raczej różne plemiona żyjące w oazach, które łączyła podobna kultura, w tym… jedzenie kuskusu. Skąd się tam wzięli? Do końca nie wiadomo. Wielu historyków twierdzi, że byli tam od zawsze. Pewne jest, że byli oni spokrewnieni z Iberami, czyli ludem zamieszkującym – przed najazdem arabskim – Półwysep Iberyjski. Potomkami Iberów są Baskowie, którzy wyglądem przypominają niektórych algierskich Kabylów – mają jasną cerę, blond lub rude włosy, zbieżne rysy twarzy i kształt oczu. Zarówno Baskowie, jak i Kabylowie podobni są do niektórych ludów Kaukazu – zwłaszcza Gruzinów i Ormian. Mają też zbliżone wzornictwo w sztuce. Niektórzy językoznawcy odnajdują także podobieństwa między językami tych narodów a berberyjskim językiem tamazight. Istnieje teoria, zgodnie z którą zarówno Berberzy, jak i Iberowie oraz ludy Kaukazu mieliby pochodzić z terenów dzisiejszego Jemenu. Nie potrafię jednak zweryfikować jej prawdziwości.
Pierwszym ludem, który podjął się kolonizacji Maghrebu byli Fenicjanie, czyli lud pochodzący z terenów obecnego Libanu. Między XIII a XII w. p.n.e. podbili oni wybrzeże Afryki Północnej – począwszy od Trypolisu, a na Oceanie Atlantyckim skończywszy. Wtedy też na obszarze dzisiejszej Tunezji ustanowili miasto-państwo Kartaginę, które wkrótce stało się głównym rywalem Cesarstwa Rzymskiego. Równocześnie na terenach Afryki Północnej zakładane były kolonie greckie, mające głównie charakter miast handlowych. Z kolei na południe od terenów zajmowanych przez Fenicjan i Greków władzę sprawowały plemiona berberyjskie. W latach 202 p.n.e. do 25 n.e. na obszarach dzisiejszej Algierii, Tunezji i Libii istniało berberyjskie królestwo Numidii.
Pierwszym wspólnym cywilizacyjnym mianownikiem dla Egiptu i Maghrebu była kolonizacja rzymska. Od 264 do 146 r. p.n.e. Maghreb był teatrem wojen punickich między Rzymem a Kartaginą, zakończonych zwycięstwem Cesarstwa Rzymskiego. Następnie w 30 r. p.n.e. Rzymianie opanowali Egipt, stając się władcami całej Afryki Północnej. Panowali nad tym terytorium aż do najazdu Wandalów w 436 r. Cesarstwo Rzymskie wywarło ogromny wpływ na rozwój cywilizacyjny Afryki Północnej, zwłaszcza jej urbanizację. Pozostałością tego okresu są liczne ruiny rzymskie. Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że drugim krajem na świecie (po Włoszech), w którym jest największa liczba ruin rzymskich, jest Algieria. Szczególnie okazale wyglądają pozostałości miasta Dżamila na wschodzie kraju.
Cesarstwo Rzymskie przyniosło również zmiany religijne. O ile wierzenia starożytnych Egipcjan są powszechnie znane, o tyle niewiele wiadomo na temat tradycyjnych religii wyznawanych przez Berberów. Niektóre odkrycia archeologiczne pozwalają przypuszczać, że wierzyli oni w duchy przodków. Później w okresie Imperium Kartagińskiego upowszechnił się kult fenickiego bożka Baala, wymagającego od wiernych składania ofiar z ludzi. Równolegle na terenach dzisiejszej Libii występował kult poszczególnych bóstw egipskich. Wraz z początkiem panowania Rzymian do Afryki Północnej dotarły wierzenia z panteonu rzymskich bóstw, z Zeusem na czele, judaizm, i – w dalszej kolejności – chrześcijaństwo. Pierwszy północnoafrykański kościół chrześcijański powstał w I w. n.e. w Egipcie. W III w. n.e. istniały już dwa ważne ośrodki chrześcijańskie: Aleksandria, związana z Bizancjum, i Kartagina, będąca pod wpływem Rzymu. Głównymi postaciami szkoły aleksandryjskiej byli Orygenes, św. Anastazy i św. Cyryl, a szkoły kartagińskiej – św. Augustyn, Tertulian i św. Cyprian.
Rzymskie panowanie w Afryce zakończyło się w 435 r. n.e., wraz z najazdem Wandalów. Ten germański (według niektórych historyków słowiański) lud panował nad Afryką Północną przez ok. 100 lat, aż do odbicia tych terenów przez Bizancjum. Z omawianego okresu zachowało się niewiele śladów. Wiadomo jedynie, że Wandalowie wyznawali chrześcijaństwo, nie ingerowali zanadto w kulturę berberyjską i z biegiem czasu ulegali wpływom kultury łacińskiej. Przejście tego terenu spod panowania Wandalów w ręce bizantyńskie nie oznaczało dla miejscowej ludności drastycznych zmian. Pod względem kulturowym w Afryce Północnej została zachowana ciągłość od czasu podboju rzymskiego do najazdu arabskiego.
Najbardziej przełomowym wydarzeniem w historii Afryki Północnej był najazd arabski w VII w. n.e. Doprowadził on do głębokiej i trwałej zmiany kultury regionalnej ludności poprzez arabizację i przyjęcie nowej religii – islamu. Afryka Północna, prawdopodobnie na stałe, wypadła z kręgu cywilizacji łacińskiej i wzmocniła istniejące już wcześniej więzi kulturalne z cywilizacją bliskowschodnią. Dokonana zmiana była na tyle trwała, że nie zdołała jej odwrócić XIX- i XX-wieczna kolonizacja regionu przez państwa będące w pewnym stopniu spadkobiercami Cesarstwa Rzymskiego: Wielką Brytanię, Francję, Włochy i Hiszpanię.
Gdy w 622 r. Muhammad musiał uciekać przed represjami z Mekki, rodzinnego miasta, do Medyny, wydawało się, że głoszona przez niego religia nie przetrwa. Nikt nie spodziewał się, że 52-letni analfabeta, który przez 12 lat nie potrafił przekonać sąsiadów do swojego objawienia, osiągnie jakikolwiek sukces. Tymczasem dziś głoszona przez niego religia ma 1,5 mld wyznawców na całym świecie. Imperium stworzone przez jego następców w szczytowym momencie sięgało od Hiszpanii na zachodzie, przez Afrykę Subsaharyjską na południu i Kaukaz na północy, aż po Indie Zachodnie na wschodzie.
Do śmierci w 632 r. Muhammad pod rządami islamu zdołał zjednoczyć cały Półwysep Arabski. Jego sukces wynikał w większym stopniu ze skuteczności zasad islamu niż z jego potęgi wojskowej, która początkowo była znikoma. Po pierwsze – najważniejszą zasadą był egalitaryzm, dzięki któremu przyciągał on osoby z nizin społecznych (w tym niewolników), chcących poprawić swój los. Po drugie – islam zakazywał napadania na współwyznawców, co doprowadziło do zahamowania walk między plemionami beduińskimi oraz atakowania przez nich ludności osiadłej. Wytworzone w ten sposób bezpieczeństwo wewnętrzne umożliwiło rozwój handlu, który stał się paliwem gospodarki arabskiej. Po trzecie – Muhammad preferował rozszerzanie swojej władzy drogą dyplomacji. Walkę podejmował dopiero wtedy, gdy pokojowe negocjacje nie przynosiły rezultatu. Po czwarte – na całym podbitym terytorium ustanowił jednolity system prawny, który m.in. chronił prawa chrześcijan i żydów (pod warunkiem lojalności ze strony ich przedstawicieli). Z dzisiejszej perspektywy trudno uwierzyć, że islam wzmacniał prawa kobiet. Dopuszczalna liczba żon została ograniczona do czterech i uzależniona od możliwości zapewnienia im zabezpieczenia finansowego. Zakazano powszechnych dotychczas praktyk handlu kobietami i zabijania noworodków płci żeńskiej. Kobieta przestała być uznawana za część dobytku. Stała się osobą podlegającą opiece mężczyzny. Islam doprowadził też do poprawy relacji między plemionami, rekomendując małżeństwa z kobietami spoza swojego plemienia. Surowe zasady islamu pozwoliły też na podjęcie walki z plagami alkoholizmu i hazardu.
Po śmierci Muhammada wśród muzułmanów nastąpił rozłam. Władzę nad państwem muzułmańskim przejął jego teść, Abu Bakr, przyjmując tytuł kalifa, czyli następcy proroka. Większość muzułmanów (ok. 90%) uznała jego zwierzchnictwo i system polityczny zwany kalifatem, w ramach którego każdy kalif przed śmiercią wskazywał swojego następcę. Niektórzy jednak uważali, że prawowitym następcą proroka jest jego zięć Ali. Dalsza sukcesja miała następować wśród męskich potomków Alego i Fatimy, córki Muhammada. Spór między tymi grupami trwa do dziś. Muzułmanie uważający, że prawowitym następcą proroka był Abu Bakr to sunnici. Muzułmanie twierdzący, że sukcesorem może być tylko potomek jego rodziny to szyici. Jedynym krajem, w którym szyizm jest religią państwową jest Iran. Trzecim nurtem – mało znaczącym – jest charydżyzm. Nie będziemy tu omawiać jego specyfiki.
Wobec licznych napięć i problemów wewnętrznych, także wśród Arabów, państwo muzułmańskie stanęło przed dylematem: albo będzie podbijać nowe tereny i nawracać kolejne narody, albo się rozpadnie i zapanuje anarchia. W pierwszej kolejności udało się podbić Syrię i Irak, wypierając stamtąd Cesarstwo Bizantyńskie i Persów. Sukcesy te były możliwe dzięki neutralności ludności cywilnej, niechętnej wobec dotychczasowych kolonizatorów. Następna była Palestyna, a po jej zdobyciu – Egipt.
Egipt okazał się dla Arabów bramą do Afryki. Inwazja rozpoczęła się w grudniu 639 r. Wówczas 4000 żołnierzy dowodzonych przez kalifa Omara (następcę Abu Bakra) przekroczyło egipską granicę w Rafah. Po drodze dołączały do nich plemiona egipskich beduinów. Pierwszy opór napotkali w mieście Peluzjum, które zdobyli w lutym 640 r. Kolejną bitwę stoczyli w marcu 640 r. w mieście Belbeis, znajdującego się 65 km od ówczesnej stolicy kraju – Memfis. W maju 640 r. wojska arabskie rozpoczęły szturm na twierdzę Babilonu na terenie dzisiejszego Kairu. Po 2 miesiącach nieudanego oblężenia przesunęli się w głąb zachodniej pustyni. Następnie, również bez powodzenia, szturmowali twierdzę Fajjum – miejscowość, do której dziś zjeżdżają na weekendy mieszkańcy Kairu, pragnący odpocząć od miejskiego zgiełku. (Byłem tam dwukrotnie w 2020 r.). W lipcu po uzupełnieniu sił o 12 tys. żołnierzy przybyłych z Półwyspu Arabskiego muzułmanie przypuścili zwycięski szturm na Heliopolis (dziś dzielnica Kairu). Fajjum zdobyli w grudniu, a w kwietniu 641 r. Babilon. W międzyczasie część oddziałów kierowała się w stronę położonej nad Morzem Śródziemnym Aleksandrii (obecnie drugie co do wielkości miasto w Egipcie). We wrześniu 641 r., po półrocznym szturmie, miasto zostało zdobyte. Ze względu na swoje bogactwo i położenie stało się znaczącym źródłem dochodów państwa muzułmańskiego. Latem 642 r. wojska arabskie podbiły Nubię, ustanawiając zwierzchnictwo kalifatu nad całym Egiptem. W 645 r. Bizancjum chwilowo odbiło Aleksandrię, by ponownie ją utracić – w tym samym roku.
Po Egipcie przyszła pora na Libię. Wojska muzułmańskiego gubernatora Egiptu Amra Ibn al-Asa w 642 r. nieskutecznie próbowały zdobyć te tereny. Druga próba nastąpiła w 647 r. Wówczas oddziały arabskie opuściły Libię. Po przegranej walce z siłami Bizancjum, które w zamian za odparcie ataku Arabów zażądały od swojego lokalnego namiestnika Gennadiusa płacenia trybutu. Przejęcie w 661 r. władzy przez kalifa Mu’awiję I i ustanowienie dynastii Umajjadów skłoniło Gennadiusa do zmiany frontu. W 664 r. odmówił on Bizancjum dalszego płacenia trybutu. Ogłosił niepodległość swojego państwa i udał się do Damaszku prosić Mu’awiję o wsparcie. W efekcie w 665 r. wojska bizantyńskie pokonały wojska Gennadiusa, a jego samego zabiły. Nie były one jednak w stanie obronić Libii przed oddziałami Mu’awiji i Libia stała się muzułmańska.
W 670 r. wojska arabskie wkroczyły do dzisiejszej Tunezji i utworzyły miasto Al-Kajrawan oddalone o 150 km od obecnego Tunisu. Stało się ono na wiele wieków stolicą arabskiej prowincji Ifrikijja (ar. Afryka). Do końca lat 70. VII w. n.e. wojska arabskie toczyły walki z wyznającymi chrześcijaństwo plemionami berberyjskimi zamieszkującymi dzisiejszą Tunezję. W 682 r. wojska arabskie, próbując wejść na tereny ówczesnej Algierii, napotkały opór koalicji złożonej z Berberów, miejscowych Greków i Fenicjan, którym przewodził władca królestwa Altawy (okolice obecnego miasta Tlemcen na zachodzie Algierii) o imieniu Kusajla. Uzyskał on również wsparcie z Bizancjum. W 683 r. wojska pod jego dowództwem pokonały Arabów pod Biskrą – miejscowością leżącą na pograniczu Sahary i górzystego regionu Aures. Dalsze postępy armii Kusajli zmusiły muzułmanów do wycofania się na ponad 10 lat nie tylko z Algierii, ale również z Tunezji i wschodniej Libii.
Arabowie ponownie podbili Libię w 695 r., a w 698 r. ostatecznie zajęli Kartaginę, przejmując dominację nad Tunezją. W tym samym roku podjęli walkę we wschodniej Algierii z armią Berberów dowodzoną przez królową Kahinę. Wówczas w bitwie pod Meskianą wojska berberyjskie dotkliwie pokonały Arabów, zmuszając ich do wycofania się do Libii. Dzięki temu sukcesowi Kahina stała się na 5 lat niekwestionowaną władczynią Maghrebu. Sama królowa jest postacią zagadkową. Jej pochodzenie i sposób zdobycia władzy nie są znane. Nie jest nawet pewne, jaką wyznawała religię. Główna hipoteza głosi, że była chrześcijanką. Niektóre podania wskazują, że mogła być żydówką lub wyznawczynią synkretycznych wierzeń berberyjskich łączących chrześcijaństwo, judaizm, wierzenia starogreckie i fenickie. Dziedzictwo Kahiny jest również ciekawe. Walczyła ona z islamem, a dziś jej imię noszą muzułmanki pochodzące z Kabylii (choć często mające laicki stosunek do religii). Kahina jest też symbolem feminizmu. Nadawanie jej imienia córkom przez ojców w patriarchalnym społeczeństwie algierskim samo w sobie jest paradoksem. Koniec końców nie było to jej prawdziwe imię, lecz pseudonim nadany przez Arabów, którzy podejrzewali ją o przewidywanie przyszłości. Kahina bowiem po arabsku znaczy wieszczka.
Około 700 r. Arabowie ponownie zdobyli Tunezję i doszli wzdłuż wybrzeża aż do dzisiejszego Algieru. Następnie – prawdopodobnie w 703 r. – ponownie zaatakowali ziemie opanowane przez wojska Kahiny. Stłumili berberyjskie powstanie i wygrali bitwę pod Tabarką (obecne pogranicze algiersko-tunezyjskie). W walce tej prawdopodobnie zginęła Kahina. Według arabskiego historyka Ibn Chalduna miała wówczas aż 127 lat i mimo wieku aktywnie uczestniczyła w bitwie.
Do 709 r. bez większego oporu miejscowej ludności Arabowie podbili zachodnią Algierię i Maroko. Jedyna znacząca bitwa na tym obszarze miała miejsce w Ceucie, będącej wówczas (jak i obecnie) eksklawą królestwa Hiszpanii w Afryce Północnej. Muzułmanie zdobyli ją w 709 r. W 711 r. wylądowali w Gibraltarze i rozpoczęli trwającą osiem wieków kolonizację Hiszpanii. W ten sposób Afryka Północna stała się dla Arabów bramą do Europy.
W latach 740–743 doszło do ostatniego antyarabskiego powstania Berberów. Było ono przejawem sprzeciwu wobec specjalnego podatku nakładanego przez muzułmańskie władze na wyznawców innych religii. Powstanie rozpoczęło się na terenie dzisiejszego Maroka, gdzie większość Berberów wyznawało judaizm lub wierzenia będące syntezą starożytnych kultów fenickich i egipskich. Szybko jednak dołączyły do niego chrześcijańskie plemiona Berberów z dzisiejszej Algierii i Tunezji oraz Iberowie w Hiszpanii. Powstanie zostało stłumione przez żołnierzy muzułmańskich przysłanych z Syrii, których upoważniono do ściągania podatków od innowierców. Jednak uczestnikom powstania, którzy przeżyli, została udzielona amnestia.
O sukcesie najazdu arabskiego świadczy fakt, że Afryka Północna pozostała muzułmańska – aż do dziś. Próby przywrócenia tego regionu do łacińskiego kręgu cywilizacyjnego, przed XIX-wieczną kolonizacją, zwykle kończyły się niepowodzeniem lub umiarkowanym zwycięstwem. Wśród sukcesów należy wymienić podboje hiszpańskie niewielkich obszarów Maroka: Melilli (1497 r.), Peñon de Velez de la Gomera (1508 r.) i Ceuty (w roku 1415 zajęta przez Portugalię, w 1580 przejęta przez Hiszpanię). Do dziś pozostają to hiszpańskie eksklawy o charakterze strategicznym. Ich łączna populacja nie przekracza jednak 30 tys. osób. W latach 1509–1708 oraz 1732–1792 hiszpańską eksklawą był także – leżący obecnie na zachodzie Algierii – Oran. Ślady hiszpańskiej kolonizacji są ówcześnie widoczne w tamtejszej kulturze – miasto to w Algierii jest znane jako stolica nocnej rozrywki. Hiszpanie w latach 1510–1555 okupowali także inne liberalne miasto Algierii – Bidżaję (dawniej Bougie), a od roku 1510 do 1573 dzisiejszą stolicę Tunezji – Tunis. W latach 1510–1530 Hiszpanie zawładnęli ponadto Libią, którą później przekazali zakonowi szpitalników. W 1560 r. zostali oni stamtąd przepędzeni przez wojska Imperium Osmańskiego. W 1510 r. Hiszpanie również przez chwilę okupowali Algier, ale po interwencji wojsk osmańskich musieli go opuścić, zadowalając się płaconym przez to miasto trybutem.
Polityka islamizacji i arabizacji odniosła sukces znacznie szybciej w Maghrebie niż na terenie Egiptu. Głównymi czynnikami temu sprzyjającymi były mała gęstość zaludnienia, niski wskaźnik piśmiennictwa i niewielka zamożność ludności maghrebskiej. Znaczna część mieszkających tam Berberów w XIX i XX w. n.e. uległa arabizacji. Wystarczyła jedynie działalność edukacyjna muzułmańskich ludzi religii oraz specjalny podatek płacony przez innowierców. W XI w. marokańska fundamentalistyczna dynastia Almohadów zaczęła wprowadzać represje wobec chrześcijan i żydów, co dokończyło proces dechrystianizacji Maghrebu. W Algierii, ziemi św. Augustyna, w 1114 r. istniała już tylko jedna wspólnota chrześcijańska. W Maghrebie natomiast ostatnie wspólnoty chrześcijańskie przetrwały do wieku XV w Tunezji – ojczyźnie Tertuliana. Hafsydzi, następcy Almohadów, byli bardziej tolerancyjni niż ich poprzednicy, o czym świadczy przyjęcie przez nich na swoje terytorium prawie 300 tys. żydów sefardyjskich, po ich wygnaniu z Hiszpanii (1492 r.) i Portugalii (1497 r.). Społeczność żydowska nie była zmuszana do przejścia na islam, nie była też poddawana represjom.
W Egipcie społeczeństwo, które w przeszłości było bardziej skupione w dużych miastach i cechowało się wyższym stopniem piśmiennictwa, dążyło do zachowania tożsamości chrześcijańskiej. Dyskryminacja podatkowa zachęciła do konwersji tylko najbiedniejszych Egipcjan. W efekcie w XIV w. władze zaczęły stosować represje: niszczenie kościołów i pogromy chrześcijan. Jednak jeszcze w XV w. chrześcijaństwo obrządku koptyjskiego było w Egipcie religią dominującą.
Pogrążony w wewnętrznych sporach świat muzułmański z biegiem czasu ulegał fragmentaryzacji. Spójną władzę nad Afryką Północną utrzymywały jedynie dynastie Ummajadów (661–750), Abbasydów (750–909) i Fatymidów (909–1171). Abbasydzi po powrocie do władzy w latach 1171–1258 odzyskali panowanie jedynie nad Egiptem i częścią Libii, oddając Maghreb regionalnej zislamizowanej dynastii berberyjskich Almohadów (1130–1269). Z kolei Almohadzi zostali wyparci przez pochodzących z Tunezji Hafsydów (1229–1574). Abbasydzi zostali usunięci również z Egiptu – przez mameluków (1250–1517), którzy pierwotnie byli zislamizowanymi niewolnikami pochodzenia tureckiego i kaukaskiego służącymi im jako żołnierze. Utworzyli oni dynastię władców panujących w Egipcie, Syrii i Mezopotamii.
[1] W całej książce zapisy nazw i nazwisk arabskich zostały sporządzone przez autora zgodnie z ich fonetycznym brzmieniem.