Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Na początku tej książki jest chaos. Chaos jako sama Warszawa, czyli pełna problemów przestrzeń miejska, oraz „chaos” jako słowo-klucz, którego używamy, by ją krytykować. Demaskując pojęcie „chaosu” jako ideologiczny wytrych, a nawet rodzaj teorii spiskowej, autorka analizuje systemowe porządki, które skrywają się za pozornym chaosem Warszawy: od logiki przestrzennej globalizacji po nieudane projekty reform, od upadku kooperatyw ogrodniczych na Białołęce po kredyty we frankach i lokalny szowinizm, od przedwojennej „akcji terenowej” Starzyńskiego po legalistyczne fikcje reprywatyzacji. Czy warszawski chaos przestrzenny jest rzeczywiście „ustawowo zaprogramowany”? Co miało pierwotnie powstać w miejscu osiedla Derby na Białołęce? Kto nam ukradł konflikt o własność? Książka ta nie jest tylko systemową analizą najistotniejszych procesów, które ukształtowały przestrzeń Warszawy po 1990 roku. Jest również autoanalizą nas samych jako miejskiej wspólnoty, która – żyjąc w mieście – interpretuje jego przemiany.
dr Joanna Kusiak – socjolożka i badaczka miast z Uniwersytetu Wiedeńskiego, prowadzi interdyscyplinarne badania na pograniczu studiów miejskich, teorii krytycznej i socjologii prawa. W kwietniu 2018 roku rozpocznie pracę w King’s College Uniwersytetu Cambridge. Wcześniej pracowała m.in. na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley i Uniwersytecie Humboldtów w Berlinie. Doktorat zatytułowany Chaos Warszawa obroniła na Politechnice w Darmstadt. Współredaktorka książek Chasing Warsaw. Socio-Material Dynamics of Urban Change after 1990 (2012) i Miasto-Zdrój. Architektura i programowanie zmysłów (2014). Jej nowy projekt analizuje rolę technikaliów prawa w miejskim neoliberalizmie, a także ich potencjał emancypacyjny dla ruchów miejskich w Berlinie i Warszawie.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 345
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Porządki przestrzenne polskiego kapitalizmu
Chaos Warszawa. Porządki przestrzenne polskiego kapitalizmu
Joanna Kusiak
Niniejsza książka jest tłumaczeniem pracy doktorskiej zatytułowanej Chaos Warsaw: A Cognitive Mapping of the City, która powstała na Wydziale Socjologii Technische Universität Darmstadt [D 17] i została obroniona 21 września 2016 roku.
This book is an integral translation of a doctoral dissertation titled Chaos Warsaw: A Cognitive Mapping of the City which was written at the Department of Sociology, Technische Universität Darmstadt [D 17] and publicly defended on 21 September 2016.
Tłumaczenie z języka angielskiego:
Joanna Kusiak
Redakcja językowa:
Jarosław Hess
Korekta:
Justyna Chmielewska
Redakcja merytoryczna rozdziału 3:
Beata Siemieniako
Projekt graficzny serii, okładka, skład:
Grzegorz Laszuk, Anna Hegman
Redaktorki prowadzące:
Ela Petruk, Aleksandra Kędziorek
Badania stanowiące podstawę tej książki zostały sfinansowane z grantu Narodowego Centrum Nauki nr 2011/03/N/HS3/03943.
Wydawca:
Fundacja Nowej Kultury Bęc Zmiana
ul. Mokotowska 65/7
00-533 Warszawa
www.beczmiana.pl
Zamówienia:
www.beczmiana.pl/sklep
Partner:
Muzeum Warszawy
Rynek Starego Miasta 28-42
00-272 Warszawa
www.muzeumwarszawy.pl
Druk:
Stabil D.W.
ul. Nabielaka 16
41-310 Kraków
Warszawa 2017
© Joanna Kusiak, Fundacja Nowej Kultury Bęc Zmiana
ISBN 978-83-62418-95-4
[...] zatracanie charakteru na przedmieściach jest właściwie typowe dla wszystkich nowożytnych miast. Nie zamykają się one w obrębie murów, lecz zachłannie pożerając otaczającą je agrarną substancję, gubią poczucie miary i proporcji. Ale zwykle rojenia, które nad ranem wyrastają na granicy ciała i umysłu, nie mają dostępu do sedna naszej osoby. A tu [w Warszawie] jest inaczej. Peryferyjny chaos przedziera się do samego środka duchowego życia.
Andrzej Leder, Psychoanaliza przestrzeni miejskiej
Andrzej Leder, Psychoanaliza przestrzeni miejskiej, [w:] Chwała miasta/The Glory of the City, red. Bogna Świątkowska, Fundacja Bęc Zmiana, Warszawa 2012, s. 108-109.
Jeśli w tradycyjnym kapitalizmie pozory nadrzędnego porządku i scentralizowanej kontroli maskowały skrywający się pod tym wszystkim chaos, tzn. niekontrolowany, „naturalno--historyczny” charakter procesów społecznych, w dzisiejszych czasach to pozór „chaosu” (we wszystkich jego wymiarach, aż po afirmację „postmodernistycznego” kapitalizmu bazującego na chaotycznych procesach samoorganizacji, zdecentralizowanych decyzjach i tak dalej) stał się ideologiczną maską dla bezprecedensowego rozrostu aparatu państwowego oraz innych form społecznej i ekonomicznej regulacji i kontroli.
Slavoj Žižek, The Parallax View
Slavoj Žižek, The Parallax View (Short Circuits), MIT Press, Cambridge, Mass. 2006.
We wszechświecie też panuje chaos i jakoś się kręci.
Jacek Wojciechowicz, wiceprezydent Warszawy (podczas dyskusji o ładzie przestrzennym)
Komentarz podczas dyskusji dotyczącej ładu przestrzennego na spotkaniu Rady Architektury i Rozwoju Warszawy, 21 marca 2014.
Jeśli gwałtowna transformacja miast Europy Środkowo-Wschodniej po roku 1990 miałaby być materialnym uzewnętrznieniem jakiegoś Zeitgeist – heglowskiego ducha dziejów – według Kirila Stanilova [1] tym duchem dziejów jest chaos. Urodzony w Bułgarii Stanilov, profesor urbanistyki, odnotowuje to mimochodem, bez filozoficznych ambicji, w tomie zbiorowym poświęconym tzw. miastu postsocjalistycznemu. I chociaż nigdzie jasno nie definiuje on, czym właściwie miałby być ten chaos, wystarczy, że wrzucimy w wyszukiwarkę słowa „chaos” i „postsocjalizm” po angielsku, by odkryć setki sesji konferencyjnych, artykułów, rozdziałów i felietonów, które, analizując postsocjalizm, odruchowo i z pewną samą przez się zrozumiałością mówią o panującym w nim „chaosie”. To właśnie taka przezroczystość języka – sposób, w jaki język narzuca nam rozpoznanie oczywistości jako oczywistości – jest według Louisa Althussera [2] znamieniem ideologii. Zresztą, czyż sam Zeitgeist nie jest tylko bardziej wymyślną nazwą dla dominującej (w danym okresie) ideologii?
Punktem wyjścia tej książki jest dwojakie zadziwienie warszawskim chaosem. Po pierwsze, zadziwienie „chaosem” jako popularnym słowem używanym w debacie publicznej do opisu pewnego niepożądanego stanu przestrzeni miejskiej, „chaosem” jako elementem znaczącym (signifier). Po drugie, zadziwienie chaosem jako elementem znaczonym, czyli samą tą rzeczywistością miejską – po prostu Warszawą – która od roku 1990 podlega nieustannej transformacji. Węzłowe rozdziały tej książki, oparte na ekstensywnych badaniach empirycznych, poświęcone są głównie temu drugiemu (chaosowi jako znaczonemu, wobec którego będę używać skrótu chaos-Warszawa), i prezentują przekrojową analizę wybranych zjawisk określanych w debacie publicznej mianem „chaosu”. Niemniej szersze ramy tej analizy opierają się na rozpoznaniu, że samo słowo „chaos” (dalej w skrócie „chaos” w cudzysłowie) stało się w polskiej debacie publicznej o miastach słowem kluczowym. Tym samym, zgodnie z teorią słów kluczowych Raymonda Williamsa, problemy ze znaczeniem słowa „chaos” są nierozerwalnie powiązane z problemami, które to słowo ma opisywać [3]. W niniejszym rozdziale wstępnym wyjaśniam, dlaczego słowo „chaos” stało się dla mnie istotną metodologiczną furtką do badań nad współczesną Warszawą, jej przestrzennym i politycznym stanem.
Koncepcja słów kluczowych Raymonda Williamsa sytuuje się na pograniczu socjolingwistyki i filozofii i jest zorientowana na badanie relacji pomiędzy językiem a rzeczywistością społeczno-polityczną. Williams wychodzi z założenia, że każda epoka w dziejach kultury wytwarza własny zasób słownictwa: „współdzielony zasób słów i znaczeń używany w języku danej wspólnoty w jej publicznym dyskursie, szczególnie zaś w sferze kulturalnych i społecznych praktyk i instytucji” [4]. Takie przestrzenne i temporalne usytuowanie danego zasobu słownictwa staje się widoczne choćby w zwyczajowym utyskiwaniu osób starszych, których słownik wykształcił się w innym społeczno-politycznym kontekście, na to, że młodzi „mówią zupełnie innym językiem”. Jednak przemiany zasobu słownictwa w sytuacji społeczno-politycznych przełomów nie dają się zredukować do powierzchownych, międzypokoleniowych różnic żargonu. Sam Williams przekonał się o tym, gdy po służbie wojskowej podczas II wojny światowej powrócił na swoją macierzystą uczelnię i zorientował się, że studenci Cambridge mówią już innym językiem niż ten, który pamiętał sprzed wojny. W przemianie tej istotne było nie tyle pojawienie się nowych słów, ile to, że zmienił się zestaw słów kluczowych używanych we wspólnych dyskusjach.
Słowa kluczowe są punktami węzłowymi każdego zasobu słownictwa. To słowa „znaczące i wiążące dla pewnych praktyk i ich interpretacji; symptomatyczne i znamienne w pewnych formach refleksji” [5]. Pojawienie się w nowym kontekście społeczno-politycznym nowych słów kluczowych wskazuje „nie tylko na nowe formy debaty, ale na zupełnie nowy poziom postrzegania wielu kluczowych dla danej kultury doświadczeń” [6], a także na nowe zestawy domyślnych skojarzeń. Ponieważ słowa kluczowe są węzłami, w których relacja pomiędzy językiem a percepcją się zagęszcza, można ich używać w funkcji metodologicznych furtek umożliwiających wgląd w sytuację społeczno-polityczną. Sam Williams na przykład wykorzystał analizę słów kluczowych w swoich badaniach nad strajkami górniczymi w Wielkiej Brytanii w latach 1984-1985 [7]. Słowa kluczowe są zatem cennym zasobem badawczym. Pewnych problemów „nie da się nawet przybliżyć, o ile nie będziemy świadomi, że słowa używane do ich opisu są nieodłączną częścią składową tych problemów” [8].
Jak jednak rozpoznać autentyczne słowo kluczowe? Z jednej strony zazwyczaj nie za bardzo trzeba ich szukać – słowa kluczowe często wręcz narzucają się naszej uwadze [9]. Z drugiej jednak strony, nie każde modne czy popularne słowo jest słowem kluczowym. Każde słowo kluczowe jest „złożonym, znamiennym dla danej kultury słowem, które stanowi jednocześnie historyczny zapis debaty publicznej, jak i żywy zasób organizujący tę debatę oraz współwarunkujący przyszłe działania” [10]. Dlatego słowa kluczowe najczęściej pojawiają się w debatach dotyczących spraw postrzeganych jako palące, dotykających kwestii wartości, priorytetów i ogólnego ukierunkowania danej wspólnoty [11].
Aby pomóc zidentyfikować w języku autentyczne słowa kluczowe, Alan Durant wyróżnia ich pięć głównych właściwości leksykalnych. Słowa kluczowe muszą być często używane w powszechnej debacie publicznej, a jednocześnie czerpać autorytet z ich użycia w domenach eksperckich. Muszą być polisemiczne (wieloznaczne) – różne aspekty ich znaczenia mogą być aktywowane jednocześnie, co czasem prowadzi do niejasności. To słowa kategoryzujące, względnie abstrakcyjne, używane do nazywania i przyporządkowywania pewnych zjawisk i idei w kulturze. Odgrywając istotną rolę w debacie publicznej, słowa kluczowe budzą kontrowersje. Ponadto zazwyczaj sytuują się w centrum większych grup leksykalnych, tworząc typowe zestawienia i związki frazeologiczne z innymi słowami [12]. Poniżej pokażę, że słowo „chaos” używane po 1990 roku w polskiej debacie publicznej o przestrzeni miejskiej spełnia wszystkie te kryteria.
W polskim dyskursie publicznym wyraz „chaos” pierwotnie upowszechnił się na przełomie lat 80. i 90., pojawiając się zarówno w ulicznych rozmowach, jak i w tekstach medialnych. W tym czasie słowo to nie miało funkcji pojęciowej, ale raczej sprawozdawczą – pojawiało się w spontanicznych wypowiedziach opisujących gwałtowność przemian społeczno-politycznych. Jeśli w potocznym rozumieniu „porządek” oznacza, że rzeczy są na swoim miejscu (przy czym niekoniecznie jest to właściwe miejsce, raczej takie, do którego ludzie już przywykli), odwołanie do „chaosu” było powszechną reakcją na gwałtowne zmiany systemowe, których konsekwencje były obserwowalne we wszystkich dziedzinach życia – zarówno w sferze publicznej, jak i prywatnej – i które niosły ze sobą dość ambiwalentną mieszankę szans i zagrożeń, dziarskiej liberalnej euforii i zimnej kapitalistycznej bezwzględności [13]. Użycie słowa „chaos” w tym kontekście w ogóle nie zaskakuje. Chociaż odwołania do „chaosu” mają swoją własną specyfikę w kontekście postsocjalizmu, postsowieckości [14] czy nawet postmaoizmu [15], powszechne odniesienia do słowa „chaos” (rozumianego ogólnie jako zamęt i anarchia) są typowe dla wszelkich okresów politycznych zawirowań, od rewolucji francuskiej po arabską wiosnę.
Zaskakujące jednakże jest to, że z polskiej debaty publicznej termin „chaos” nie zniknął wraz ze względną stabilizacją systemu. Zamiast tego mniej więcej w pierwszej dekadzie XX wieku zyskał specyficznie miejską konotację, stając się częścią eksperckiego dyskursu dotyczącego przestrzeni publicznej. Słowo to, najczęściej w typowej kolokacji „chaos przestrzenny”, stało się nagle niezwykle popularne w debatach urbanistycznych, architektonicznych i socjologicznych [16]. To właśnie stamtąd – z eksperckich debat o przestrzeni miejskiej – przedostało się z powrotem do głównego nurtu debaty publicznej i zaczęło być używane również przez aktywistów społecznych, dziennikarzy i polityków. W miarę zyskiwania na popularności „chaos” zaczął pojawiać się zarówno w oficjalnych dokumentach rządowych, jak i w tekstach hip-hopowych piosenek. Poniżej typowe przykłady użycia słowa „chaos” w debacie o mieście [podkreślenia – J.K.]:
Problemem polskiego systemu osadniczego jest ponadto nieskoordynowany rozwój obszarów funkcjonalnych największych miast. W ich strefach podmiejskich nasila się zjawisko żywiołowej urbanizacji i rosnącego chaosu przestrzennego. Powoduje to degradację krajobrazu, a w przyszłości może skutkować rosnącymi kosztami ekonomicznymi i społecznymi funkcjonowania obszaru metropolitalnego.
Fragment Raportu wprowadzającego Ministerstwa Rozwoju Regionalnego na potrzeby przygotowania Przeglądu OECD krajowej polityki miejskiej w Polsce (s. 197 i nast.)
Nieuporządkowany system gospodarki przestrzennej wywołuje [...] problemy społeczne w postaci patologii, alienacji, frustracji i konfliktów. [...] Koszty chaosu przestrzennego związane z rozlewaniem się miast w Polsce [...] prowadzą do narastania deficytu w finansach publicznych. [...] Symptomami braku ładu przestrzennego są [...] niszcząca i rozrzutna ekonomicznie i społecznie suburbanizacja, [...] niska jakość przestrzeni publicznej, chaos w formach zabudowy i architekturze zespołów urbanistycznych, [...] presja na tereny otwarte, destrukcja systemów ekologicznych.
Fragmenty Koncepcji przestrzennego zagospodarowania kraju 2030 opracowanej przez Ministerstwo Rozwoju w 2011 roku (s. 160 i nast.)
Istotnym elementem, który wpływa na pogłębiający się̨ chaos wizualny przestrzeni polskich miast, jest występowanie wszechobecnej, często nielegalnej, reklamy. Priorytety w tym zakresie odnoszą się do działań instytucji publicznych, które powinny eliminować zamieszczanie wielkoformatowych reklam na obiektach publicznych.
Fragment Krajowej Polityki Miejskiej do 2023, opracowanej przez Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju w 2015 roku (s. 29)
Swoboda zamrażania terenów budowlanych potęguje chaos przestrzenny zarówno w centrum miasta, jak i na jego obrzeżach. Działki w centrum miasta użytkowane jako tymczasowe terenowe parkingi, myjnie samochodowe lub składy materiałów ogrodzone blaszanym płotem, rozpoczęte i zaniechane od lat budowy w historycznym śródmieściu, porzucone nieużytki rolne na granicy nowoczesnego biznes parku, opuszczone stare domy byłych rolników sąsiadujące z nowymi luksusowymi rezydencjami – to przykłady chaosu przestrzennego, którego powodem jest brak podatku katastralnego i któremu nie zapobiegną nawet bardzo szczegółowe regulacje urbanistyczne.
Magdalena Staniszkis, Varsovie: le chaos urbain, signe da la transition (manuskrypt autorki w języku polskim) [17]
Chaos przestrzenny to główny wróg polskiej kolei[...]. Zbyt wiele grup interesów, w tym kapitał zagraniczny, jest zainteresowanych tym, żeby zmian nie było i żeby nadal panował u nas chaos urbanistyczny [18].
Tadeusz Markowski, prezes Towarzystwa Urbanistów Polskich, podczas konferencji w 2015 roku
Chaos przestrzenny, zapaść transportu miejskiego, mieszkalnictwa, kultury i edukacji, gentryfikacja zastępująca rewitalizację, rosnące problemy i rozwarstwienie społeczne, brak słyszalnego głosu mieszkańców, a także głęboki kryzys finansów miast polskich – to przeciwności, z którymi nie poradzimy sobie na szczeblu samorządowym. Potrzebujemy zintegrowanych i mądrych rozwiązań centralnych.
Manifest Ministerstwa Miast zaprezentowany podczas 2. Kongresu Ruchów Miejskich w Łodzi w 2012 roku
Chcemy głosu, nie chaosu.
Transparent mieszkańców Sielc protestujących w maju 2014 roku na sesji Rady Dzielnicy Mokotów przeciwko budowie apartamentowca na zreprywatyzowanej działce po przedszkolu (ilustracja 1).
Planowaniem przestrzennym w Polsce rządzi chaos.
Urbanistyczny chaos i agresywne reklamy gnębią polskie miasta. Potrzebne zmiany w prawie!
Państwo powinno uporządkować reprywatyzacyjny chaos ustawą.
Nagłówki artykułów w prasie i internecie
Jedną z najczęściej dziś podnoszonych konsekwencji takiej, a nie innej wizji odbudowy jest dekret komunalizacyjny z października 1945, zwany popularnie dekretem Bieruta. Z jednej strony przejęcie przez miasto gruntów umożliwiło odbudowę i działania na wielką skalę, budowę dróg i rozwijanie transportu publicznego, z drugiej zaś zamroziło do naszych czasów chaos własnościowy, owocujący dziś dziką reprywatyzacją i ogromnymi kosztami planistycznymi, ekonomicznymi i społecznymi, ponoszonymi przez warszawiaków.
Tekst kuratorski wystawy Warszawa w Budowie 7, Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Warszawa 2015
To miasto szans, ale też miasto pułapek,
To nocny raj, w którym losem rządzi afekt,
To miasto lunatyków, miejsce rządowych afer,
[...] Rapowa manufaktura, lustrzane drapacze w chmurach,
Nie błękitna laguna, to urbanistyczny chaos,
Nie przeszkadza mi akurat, bo to ludzie tworzą całość.
DDK RPK, Siwers & DJ Kebs, Miasto moje, a w nim ja
Jak widać z powyższych przykładów, funkcjonujące w polskiej debacie publicznej o miastach słowo „chaos” spełnia wszystkie kryteria wyznaczone przez Duranta dla słów kluczowych. Jest ono używane zarówno w popularnym dyskursie (m.in. przez aktywistów, twórców piosenek czy kuratorów sztuki), jak i w domenie eksperckiej, przez architektów, urbanistów i twórców programów politycznych. Chociaż w wielu z cytowanych przykładów słowo „chaos” pojawia się jako istotna część przedstawianego argumentu, niejako w funkcji pojęcia eksperckiego, jednocześnie widać, że jest ono wieloznaczne i nie ma jednej, stabilnie zdefiniowanej treści. Używa się go w odniesieniu do zjawisk o sporej różnorodności, m.in. rozlewania się miast, zapaści systemów infrastrukturalnych, niewydolności miejskiej administracji czy krzywd społecznych związanych z procesem reprywatyzacji. Ta różnorodność znaczeń stwarza typowe dla słów kluczowych wrażenie złożoności pojęciowej [19]. Jednocześnie w słowie „chaos” przemycane są normatywne stwierdzenia dotyczące wartości, krążące wokół pytania, czym jest (lub powinien być) ład, którego chaos jest przeciwieństwem. Wszystkie powyższe znaczenia tego słowa odnoszą się bowiem do szerszej kwestii: społeczno-przestrzennej (dez-)organizacji miasta (ilustracja 2). W ten sposób definiują one pewne nowe problematyczne zjawisko, rozpoznawane przez uczestników języka jako „chaos przestrzenny”. Dlatego „chaos” jest również słowem kategoryzującym. I chociaż pojawia się ono najczęściej w kolokacji z przymiotnikiem „przestrzenny”, jednocześnie stanowi część szerszej i dość otwartej grupy leksykalnej, zawierającej także frazy takie jak „chaos reprywatyzacyjny” (w odniesieniu do przestrzennych i społecznych konsekwencji reprywatyzacji), „chaos wizualny” lub „chaos reklamowy” (w odniesieniu do przestrzennych i estetycznych skutków nieuregulowania reklamy wielkopowierzchniowej i systemów informacji wizualnej). Odzwierciedleniem wieloznaczności słowa „chaos” jest wielość debat dotyczących przyczyn, skutków i znaczenia chaosu-jako-znaczącego – chaosu przestrzeni miejskiej Warszawy – które wykraczają daleko poza domenę ekspercką, stając się częścią ogólnodostępnej debaty publicznej.
Szeroki zakres znaczeń i sposobów użycia słowa „chaos” w debacie wskazuje na to, że jako słowo kluczowe „chaos” dawno wykroczył zarówno poza swoje pierwotne znaczenie (czyli „tymczasowy zamęt” bezpośrednio związany z przemianami wczesnych lat 90.), jak i poza bardziej specjalistyczne definicje sformułowane przez ekspertów urbanistycznych. Niemniej cechą wspólną wszystkich wymienionych wcześniej znaczeń słowa „chaos” jest ich negatywna normatywność. We wszystkich podanych przykładach chaos jest postrzegany jako „problem”, „zagrożenie”, a nawet „wróg”. Jednocześnie słowo „chaos” zawsze mieści w sobie domyślne odwołanie do nieobecnego porządku. Innymi słowy, „chaos” funkcjonuje jako nazwa świata, w którym brakuje (jakiegoś) ładu.
Znaczeniowe sprzężenie słów „chaos” i „ład/porządek” jest fundamentalne dla zrozumienia skomplikowanych początków „chaosu” jako słowa kluczowego. Jego genezy należy szukać w późnych latach 90., w czasach, gdy zarówno „ład przestrzenny”, jak i „chaos przestrzenny” pojawiły się w urbanistycznym dyskursie eksperckim. Wcześniej, w czasach całościowego i odgórnego planowania przestrzennego, o „chaosie przestrzennym” nie mówiono ani w mediach, ani na spotkaniach eksperckich. Dużo mniej oczywiste z dzisiejszego punktu widzenia jest jednak to, że eksperci nie posługiwali się również pojęciem ładu przestrzennego. Andrzej Jędraszko [20] sugeruje, że brak takiego pojęcia związany był z tym, że istnienie ładu przestrzennego było w planowaniu absolutnie niepodważalne i w tym sensie nie wymagało dyskusji – nawet jeśli oczywiście debatowano nad jakością elementów tworzących ten ład.
Termin „ład przestrzenny” pojawił się w debacie urbanistów expressis verbis dopiero w latach 90., kiedy większość dotychczasowych regulacji planistycznych zlikwidowano. „Ład przestrzenny” szybko awansował „do rangi jednego z dwóch najważniejszych wyznaczników (celów) wszystkich działań ustawowych w zakresie zagospodarowania przestrzeni” [21], a tym samym – zgodnie z lacanowską tradycją krytyki ideologii – także do roli „suwerennego znaczącego” [22] (master-signifier) organizującego dyskurs urbanistyczny. Wedle tej tradycji badań nad ideologią wszelki dyskurs – również każdy dyskurs planistyczny [23] – zorganizowany jest wokół pewnej ograniczonej liczby suwerennych znaczących. Można je rozumieć jako metaforyczne szwy (lub pikowanie tapicerki), dzięki którym różnorodna wielość pozostałych słów i znaczeń „trzyma się” razem, tworząc niespójny, ale jednak wspólny dyskurs – językowo-znaczeniowy odpowiednik gigantycznej patchworkowej narzuty. Suwerenne znaczące to newralgiczne pojęcia ogólne (takie jak „prawda” czy „naród”), które charakteryzują się tym, że niemal każdy może się z nimi łatwo utożsamić. Taka powszechna identyfikacja jest możliwa tylko dlatego, że suwerenne znaczące zawsze są jednocześnie „pustymi znaczącymi” (empty signifiers): wbrew pozorom wcale nie odnoszą się do żadnego ściśle zdefiniowanego pojęcia ani rzeczy, gdyż każdy nadaje im własne, trochę inne znaczenie [24]. Do typowych suwerennych znaczących dyskursu planistycznego należą sformułowania takie jak „zrównoważony rozwój” (sustainability) czy „inteligentny rozwój” (smart growth) [25], które pełnią funkcję fantazmatycznych ekranów, na które ludzie projektują swoje własne znaczenia. Chociaż istnieje wiele różnych, sprzecznych ze sobą wyobrażeń dotyczących tego, jaki rozwój byłby naprawdę zrównoważony, to jednocześnie wszyscy generalnie opowiadają się za „zrównoważonym rozwojem” – praktycznie nikt nie twierdzi, że jest przeciw [26]. Jest to możliwe dlatego, że suwerenne znaczące są swego rodzaju pustymi pojemnikami na znaczenie. Ich symboliczna siła polega na tym, że potrafią przeorganizowywać dotychczasowe debaty – wiadomo na przykład, że w ostatniej dekadzie wszyscy szanujący się planiści powinni mieć coś do powiedzenia o zrównoważonym rozwoju. Sam „zrównoważony rozwój” jako suwerenne znaczące nie dodaje jednak do tych debat żadnej nowej treści – całe jego pozytywne znaczenie wywodzi się z poprzednio już istniejących elementów, tzn. tego, jak istniejące już konkretne idee dotyczące planowania (normatywy, zalecenia, regulacje) zostaną przeorganizowane na nowo i zinterpretowane jako „zrównoważony rozwój”. Główną funkcją suwerennego znaczącego jest zatem wytworzenie pewnej wspólnej przestrzeni, która umożliwia uczestnikom debaty spotkanie, zszywając wielość różnorodnych pojęć i teorii we względnie spójny dyskurs planistyczny [27].
W dyskursie planistycznym Polski Ludowej (ale nie tylko – również w całej Europie Zachodniej w latach 70. xx wieku [28]) istotnymi suwerennymi znaczącymi organizującymi debaty eksperckie i polityczne były słowa „plan” i „planowanie”. Dlatego w obliczu radykalnej zmiany systemowej słowa te – a zarazem idea „planowania” jako taka, w najogólniejszym sensie – zostały efektywnie zdyskredytowane i wykluczone z dyskursu. Wszyscy urbaniści, z którymi przeprowadziłam wywiady do tej książki, podkreślali, że w latach 90. sama idea planowania została odrzucona jako „socjalistyczna”. Jak wspomina jeden z moich rozmówców:
[W] planowaniu przestrzennym nastąpił efekt huśtawki. Było hierarchiczne planowanie, co stało się synonimem ucisku partyjno-państwowego. W związku z tym postanowiono, że wszystko, co było dotąd, było złe. Najlepiej by było być w ogóle bez planowania, bo planowanie kojarzyło się z centralnym planowaniem socjalistycznym narzucanym przez państwo i teraz każda gmina, każdy obywatel będzie robił, co będzie chciał. Do tego w ramach tego samego wychylenia huśtawki uświęcono własność. No i to spowodowało cały szereg perturbacji w planowaniu przestrzennym.
Urbanista pracujący dla m.st. Warszawy (w różnych funkcjach, w tym politycznych) nieprzerwanie od 1979 roku, wywiad z września 2014 roku
Symptomatyczne jest, że chociaż tego typu stwierdzenia padają z ust osób, które we wczesnych latach 90. znajdowały się na decyzyjnych stanowiskach, są one często wyrażane w formie bezosobowej („zadecydowano”, „postanowiono”) – co można interpretować nie tylko jako uciekanie od odpowiedzialności, ale również właśnie jako odniesienie do Zeitgeistu, dominującej ideologii, która przyświecała indywidualnym decyzjom politycznym. Założenie, że planowanie przestrzenne ogranicza wolność nowo tworzącego się liberalnego społeczeństwa, wpisywało się w szerszy projekt deregulacji, typowy w tym okresie dla wszystkich krajów postsocjalistycznych. Tuvikene [29] pisze w tym sensie o polityce „antyciągłości”, którą można rozumieć jako przekucie ideologicznej przekory w program polityczny. Ponieważ dawne idee i praktyki zostały hurtowo uznane za „sowieckie” albo „socjalistyczne”, nowe elity polityczne dążyły do ich zaprzeczenia, w ten sposób tworząc specyficzną (anty)ciągłość zbudowaną nie jako nowy program polityczny, ale w ścisłej relacji do socjalizmu – jako jego symetryczne zaprzeczenie. Podobny argument – lecz o dużo szerszym zakresie – wysuwa rumuński antropolog Florin Poenaru [30], analizując, w jaki sposób po 1990 roku w Rumunii „antykomunizm” stał się nową, agresywną ideologią organizującą debatę polityczną.
Demontaż dotychczasowego systemu planowania przestrzennego w latach 90. w Polsce, a także dyskredytacja samej idei planowania w oczywisty sposób stały się zagrożeniem dla urbanistyki jako prawomocnej dyscypliny. Aby dyskurs urbanistyczny miał uzasadnienie w nowej rzeczywistości, potrzebne było nowe suwerenne znaczące. Funkcję tę idealnie wypełniło pojęcie „ładu przestrzennego”, które, chociaż jest synonimiczne ze słowem „porządek”, nie ma jego znaczeniowego obciążenia. O ile „zaprowadzanie porządku” może być kojarzone z socjalistycznym autorytaryzmem, „ład” wydaje się mieć czysto pozytywne znaczenie, kojarzone przede wszystkim z funkcją estetyczną (tam, gdzie jest „ład”, jest po prostu „ładnie”), nie systemową. Pojęcie to pojawia się już w pierwszej ustawie o planowaniu przestrzennym z 1994 roku, wedle której w zagospodarowaniu przestrzennym „uwzględnia się zwłaszcza wymagania ładu przestrzennego” [31]. Co charakterystyczne, ustawa ta w ogóle nie podnosi kwestii, czym ów „ład przestrzenny” ma być i jakie są konkretne narzędzia do jego wytwarzania i ochrony. Ten brak precyzji zostaje utrzymany w nowej wersji tej ustawy z 2003 roku [32], nawet jeśli pojęcie „ładu przestrzennego” teoretycznie zyskuje w niej swoją pierwszą definicję prawną jako
takie ukształtowanie przestrzeni, które tworzy harmonijną całość oraz uwzględnia w uporządkowanych relacjach wszelkie uwarunkowania i wymagania funkcjonalne, społeczno-gospodarcze, środowiskowe, kulturowe oraz kompozycyjno-estetyczne.
Powyższa definicja była często krytykowana jako pusta. Rzeczywiście, „ład przestrzenny” jest w niej typowym pustym znaczącym: „wszelkie uwarunkowania i wymagania”, które mają być uwzględnione, by wytworzyć „ład przestrzenny”, nie zostały skonkretyzowane ani w cytowanej ustawie, ani nigdzie indziej.
Prawie dekadę później, kiedy efekty urbanistycznego leseferyzmu stały się wyraźnie widoczne w przestrzeni miejskiej [33], „ład przestrzenny” wciąż był pojęciem bardzo mglistym. Jednocześnie jednak wśród urbanistów zaczął się budować konsensus, że niezależnie od tego, czym „ład przestrzenny” miałby być, jest on w przestrzeni miejskiej wyraźnie nieobecny. To właśnie wtedy – na początku xxi wieku – eksperci od miasta zaczęli również używać pojęcia „chaosu przestrzennego”, zarówno w swoich wewnętrznych debatach, jak i w publicznych wypowiedziach dla mediów. Mówiąc o „chaosie”, domyślnie odnosili się do suwerennego znaczącego swojej dyscypliny – „ładu”. Jednak gdy pojęcie „chaosu przestrzennego” już weszło w obieg, zaczęło w debacie publicznej żyć swoim życiem. Zakres skojarzeń szybko wykroczył poza wąską dziedzinę planowania urbanistycznego i „chaos” stał się powoli nazwą dla wszelkiego rodzaju bolączek przestrzeni miejskiej, dotyczącą kwestii nie tylko czysto przestrzennych, ale także estetycznych, instytucjonalnych czy nawet moralnych.
W ten sposób w głównym nurcie debaty publicznej o mieście pojawiło się nowe słowo kluczowe „chaos”, które zyskało paradoksalną funkcję suwerennego znaczącego à rebours: takiego suwerennego znaczącego, które łączy uczestników debaty nie poprzez wspólny element utożsamienia (tak jak typowe znaczące suwerenne, takie jak „naród” czy „prawda”), ale poprzez wspólną odmowę utożsamienia. Nie wszyscy w debacie publicznej utożsamiają się z domeną planowania przestrzennego i kojarzonym z nią „ładem przestrzennym” – ale w zasadzie wszyscy, od lewej do prawej strony debaty, opowiadają się przeciwko „chaosowi” (zdefiniowanemu wedle własnych wyprojektowanych wyobrażeń). To zapewnia debacie miejskiej paradoksalną spójność, zbudowaną na podwójnym mechanizmie antyciągłości. Kiedy ludzie mówią, że są „przeciwni chaosowi przestrzennemu”, sygnalizują swój sprzeciw wobec antyciągłości w myśleniu o mieście w latach 90. W tym sensie opowiadają się nie tyle „za” planowaniem przestrzennym i porządkiem, ile „przeciwko byciu przeciwko porządkowi” (czyli przeciwko pewnej formie przestrzennego leseferyzmu charakteryzującego czas transformacji). To mieszczące się w pojęciu „chaosu” podwójne zaprzeczenie pozwala na krytykę miejskiego status quo, przy jednoczesnym zabezpieczeniu się przed oskarżeniami, że chce się powrócić do „porządku” PRL-u, z którym planowanie przestrzenne jest ciągle ideologicznie utożsamiane. Taka paradoksalnie pozytywna, budująca wspólną tożsamość uczestników debaty o mieście funkcja „chaosu” jako suwerennego znaczącego na opak uwidacznia się w popularności antychaosowych haseł w momentach mobilizacji politycznej: „Zatrzymajmy chaos przestrzenny”, „Koniec z chaosem reklamowym” czy „Chcemy głosu, nie chaosu”. Ale co ludzie tak naprawdę nam mówią, gdy mówią, że są przeciwko „chaosowi”? Czym tak naprawdę jest chaos w przestrzeni miejskiej Warszawy?
By uchwycić zależność pomiędzy „chaosem” jako słowem kluczowym i chaosem jako zjawiskiem w przestrzeni miejskiej, należy wpierw zrozumieć, jakie funkcje społeczno-leksykalne dane słowo kluczowe spełnia. O czym tak naprawdę mówimy, gdy mówimy o chaosie? Po pierwsze, ludzie używają słowa „chaos”, by opisać pewien stan przestrzeni miejskiej, co do którego zgadzają się, że jest niepożądany. W tym sensie popularność tego słowa jest symptomem jakiegoś ich wyobcowania od miejskiej rzeczywistości. Symptomatyczne jest, że nawet rządowe dokumenty, takie jak Koncepcja przestrzennego zagospodarowania kraju 2030, zawierają ustępy wyraźnie nacechowane emocjonalnie, porzucające suchy urzędniczy ton, by mówić o „patologii, alienacji, frustracji i konfliktach” jako „kosztach społecznych chaosu przestrzennego” [34]. Filozof Andrzej Leder, specjalizujący się w psychoanalizie, pisze wręcz, że w Warszawie chaos „przedziera się do samego środka duchowego życia” mieszkańców, sugerując tym samym, że istnieje bezpośrednie powiązanie pomiędzy chaosem przestrzennym i poczuciem alienacji [35].
Poczucie wyobcowania wyrażane przez pojęcie chaosu odnosi się bezpośrednio do kwestii przestrzeni. Jest to szczególnie widoczne w najbardziej popularnym związku frazeologicznym „chaos przestrzenny”. Jednak nawet drugorzędne kolokacje, takie jak „chaos wizualny” czy „chaos reprywatyzacyjny”, zawsze odnoszą się w jakiś sposób do przestrzeni miejskiej. Gdy na przykład w jednym z cytowanych fragmentów mowa jest o „chaosie własnościowym”, wiąże się go z „ogromnymi kosztami planistycznymi, ekonomicznymi i społecznymi” zagrażającymi Warszawie. Z kolei „chaos reklamowy”, rozumiany często jako wizualny rezultat upadku systemów regulacji i planowania, opisany został przez jednego z publicystów jako dramatyczny „wrzask w przestrzeni” [36].
Jeżeli „przestrzenny” jest jednym z głównych przymiotników określających „chaos”, jakie czasowniki typowo łączą się z tym słowem? Co chaos „robi” w mieście? W cytowanych przykładach chaos zazwyczaj „rządzi” i „panuje”, czasami także „rośnie”, „pogłębia się” albo „gnębi”. W tym sensie „chaos” jest również – po drugie – metaforą władzy. Krytyka „chaosu” jest zatem także wyrazem wyobcowania od sposobu, w jaki władza operuje w mieście. Władza jest tu rozumiana w sensie, który dobrze oddaje angielskie słowo power, odnoszące się do szerokiego spektrum form symbolicznej, ekonomicznej i politycznej dominacji, a nie tylko działania oficjalnych miejskich władz.
To dwojakie wyobcowanie od przestrzeni miejskiej i operujących w niej form władzy/dominacji jest widoczne nawet w najbardziej kolokwialnych odniesieniach do „chaosu”, np. piosence Moje miasto, a w nim ja rapera DDK RPK. Warszawa przedstawiona jest tu jako „miasto pułapek” – zwodnicza, nieprzyjazna przestrzeń. Pomimo wizualnej dominacji wieżowców z błękitnego szkła miasto tutaj to nie „błękitna laguna”, ale „urbanistyczny chaos”, w którym rządzą afekty i rządowe afery. Mieszkańcy, którzy dbają o to, by miasto tworzyło pewną całość, są w tej piosence przedstawieni wyraźnie w opozycji do „chaosu”. Podobnie w sloganie: „Chcemy głosu, nie chaosu!”, chaos jest zaprzeczeniem demokracji, symbolem braku wpływu obywateli na sprawy miasta.
Wyrażanie poczucia wyobcowania od przestrzeni i władzy w mieście nie jest jedyną funkcją słowa kluczowego „chaos”. Usytuowane gdzieś na rozmytej granicy pomiędzy językiem potocznym i eksperckim, słowo to jest również używane w przebraniu pojęcia naukowego, jako narzędzie bardziej ambitnej analizy i krytyki miejskiego stanu rzeczy. Ta ambicja widoczna jest przede wszystkim w języku mówiących o „chaosie” ekspertów – m.in. w cytowanych wcześniej wypowiedziach konferencyjnych, w eksperckich komentarzach medialnych, a także w ministerialnych dokumentach polityk. We wszystkich tych przykładach słowo „chaos” służy do krytyki i paranaukowej kwalifikacji zjawisk i procesów o dużej różnorodności – od braku podatku katastralnego przez dominację partykularnych grup interesu, aż po zaniechania lokalnych władz.
Popularność słowa „chaos” w dyskursach eksperckich prowokuje uzasadnione pytanie: czy „chaos” rzeczywiście jest pojęciem analitycznym lub krytycznym, które może nam pomóc zrozumieć i przezwyciężyć źródła miejskiej alienacji? Czy „chaos przestrzenny” może być pojęciem naukowym?
Przede wszystkim, chociaż słowo „chaos” ma paranaukową otoczkę poprzez skojarzenie z teorią chaosu w fizyce, z pewnością chaos przestrzenny nie ma nic wspólnego ani z chaosem deterministycznym układu dynamicznego, ani też z absolutną losowością [37]. Wprost przeciwnie – różnorodność przyczyn wymienianych jako źródła chaosu (m.in. brak ustawy reprywatyzacyjnej, brak edukacji estetycznej i urbanistycznej w szkołach, uświęcenie własności prywatnej) wskazuje raczej na szereg dość konkretnych porządków społeczno-politycznych, które się za nim skrywają. Jednak odwołanie do tych porządków zawsze jest bardzo ogólnikowe: „chaos” nie jest bowiem z pewnością pojęciem analitycznym. Podczas gdy pojęcia analityczne to racjonalne abstrakcje, które pozwalają wyizolować pewne specyficzne aspekty rzeczywistości [38], to słowo kluczowe jest raczej uogólnieniem. Różne aspekty rzeczywistości, niektóre ze sobą powiązane, a niektóre zupełnie rozłączne, zlewają się w nim w jedno zjawisko.
Jednocześnie, chociaż słowo „chaos” niewątpliwie zawiera w sobie bogactwo znaczeń podobne do tego, co Deleuze i Guattari nazywają „wewnętrzną wielością pojęcia” [39], nie spełnia ono również kryteriów właściwego pojęcia krytycznego lub filozoficznego, gdyż brakuje mu spójności, która „znajdujące się w nim składniki czyni nierozdzielnymi” [40]. Wedle Deleuze’a i Guattariego nawet najbardziej ogólne pojęcia (uniwersalia) powinny „uciekać chaosowi, ograniczając swoim opisem świat, z którego się wywodzą” [41]. Tymczasem słowu „chaos” wyraźnie nie udaje się ograniczyć, a zatem konkretnie zdefiniować chaosu-Warszawy. Pełniąc funkcję suwerennego znaczącego, „chaos” nie może mieć ściśle zdefiniowanego znaczenia, gdyż jego znaczenie jest ciągle projektowane na nowo przez użytkowników języka – „chaos” jest tylko pojemnikiem na różne znaczenia, ale ich nie odgranicza. To właśnie dlatego wieloznaczność tego słowa kluczowego może być z łatwością wykorzystana, by stępić ostrze wszelkiej krytyki, którą pojęcie „chaosu” ma wyrażać. W ten sposób wiceprezydent Warszawy Jacek Wojciechowicz podczas zebrania Rady Architektury i Rozwoju rozprawił się z urbanistami krytykującymi go za „panujący w Warszawie chaos przestrzenny”. Wykorzystując domyślne odwołanie do nauk ścisłych, w wygłoszonej ripoście przeciągnął słowo „chaos” na swoją stronę i stwierdził: „We wszechświecie też panuje chaos i jakoś się kręci”.
Chociaż „chaos” nie jest pojęciem krytycznym, słowo to pełni istotną funkcję parakrytyczną. Nie jest to krytyka w filozoficznym znaczeniu tego słowa, ale raczej skarga lub narzekanie. Mówiąc o chaosie jako pojęciu-skardze, nie mam przy tym na celu zdyskredytowania jego istotności. Wręcz przeciwnie, podążam tu za antropolożką Nancy Ries [42] i filozofem Aaronem Schusterem [43], którzy oboje uznają skargę (complaint) za prawomocny tryb epistemologiczny. Skarga i narzekanie jako szczególny sposób poznania i relacji z otaczającym światem mają w Europie Środkowo-Wschodniej szczególnie długą i bogatą tradycję. Analizując codzienne rozmowy Rosjan w burzliwym okresie pieriestrojki, w tym m.in. specyficzne dla tamtego okresu odwołania do „chaosu”, Ries podkreśla więziotwórczą funkcję wspólnego narzekania, które wiąże odizolowane jednostki w szerszą „wspólnotę udręczenia” [44]. Z pewnością tego typu poczucie wspólnoty wytwarza się również w środowiskach osób narzekających na „chaos przestrzenny” – jednak prawdziwa wartość „chaosu” jako kolektywnej skargi się do tego nie ogranicza. Jaka jest zatem wartość dodana tego, że nazwiemy pewien stan miejskiej rzeczywistości „chaosem”, zamiast oddzielnie wyliczyć wszystkie poszczególne powody naszego niezadowolenia z miasta?
Co zyskujemy, mówiąc, że „w Warszawie panuje chaos”, a czego nie wyrazilibyśmy, w całości argumentując za wprowadzeniem podatku katastralnego, ścisłych regulacji planistycznych czy ustawy reprywatyzacyjnej? Wartością dodaną słowa kluczowego „chaos” jest jego stosunek do miejskiej totalności – do systemowej całości miejskiego organizmu. Jak zwraca uwagę Schuster, prawdziwe narzekanie zawsze wykracza poza swój bezpośredni przedmiot, wskazując na całość kondycji narzekającego podmiotu [45] – lub, jak w wypadku narzekań na „chaos”, na całość kondycji miasta jako systemu przestrzenno-politycznego, w którym podmiot jest zanurzony. Rytualne narzekania na panujący w Warszawie „chaos”, również te profesjonalne, artykułowane w języku akademickim, zawsze zawierają w sobie coś więcej niż tylko odwołanie do jakiegoś skonkretyzowanego problemu: mniej lub bardziej subtelnie wyrażoną aluzję, że w sposobie, na jaki zorganizowane jest miasto – w relacji pomiędzy przestrzenią a władzą – coś jest generalnie nie w porządku. Tego typu użycie słowa „chaos” jako systemowej parakrytyki, a w istocie jako skargi na system, pojawia się również w innych geograficznych kontekstach. Na przykład antropolog Joma Nazpary wskazuje na popularne narzekanie na „chaos” jako reakcję na procesy degradacji społecznej spowodowanej przez transformację do kapitalizmu w Kazachstanie w latach 90. On sam mówi o „chaotycznym trybie dominacji”, by opisać nowe formy hegemonii władzy w tym regionie [46].
Chociaż narzekanie na „chaos przestrzenny” bywa w polskim kontekście interpretowane w kategoriach czysto estetycznych, w istocie zawsze wykracza poza kategorie estetyczne w stronę bardziej ogólnej skargi na całość systemu. Dobrym przykładem może być tu dyskusja o chaosie wizualnym prowadzona w ramach jednego z forów internetowych. Chociaż jej znaczna część koncentruje się wokół domniemanej brzydoty polskiego „chaosu przestrzennego”, jeden z forumowiczów trafnie odsłania systemowy charakter tych skarg, pisząc: „Tak na serio to będzie w Polsce całkiem fajnie pod względem wizualnym za 10 lat. Chaos będzie nadal po prostu okropny, ale dużo bardziej zadbany” [47]. „Chaos” na poziomie systemowym nie ustąpi i pozostanie „okropny”, nawet jeśli na powierzchni miasto zostanie zmodernizowane i uładzone.
Podsumowując, w ostatnich dwóch dekadach „chaos” stał się słowem kluczowym w polskiej debacie o miastach. Używa się go, by wyrazić rosnące poczucie wyobcowania od relacji władza / przestrzeń oraz by wskazać na dysfunkcje całego systemu. Jednak zarówno analiza społeczno-leksykalnych funkcji „chaosu”, jak i jego nieustająca popularność wskazują na to, że owa potrzeba systemowej krytyki pozostaje niezaspokojona. W dyskursie eksperckim z zakresu architektury i urbanistyki (który w Polsce ciągle jest zdominowany przez technokratyczne, pozytywistyczne podejście, rzadko wykraczając poza swoje ramy w kierunku ujęć interdyscyplinarnych [48]) słowo „chaos” zazwyczaj pojawia się pośród solidnych, lecz skromnych w swoich analitycznych ambicjach krytyk poszczególnych miejskich bolączek. Pełni funkcję symbolicznej protezy, wskazując na potrzebę całościowej, systemowej analizy problemu, lecz nigdy jej nie dostarczając. Z kolei w debacie publicznej „chaos” szybko przyjmuje charakter skargi na system, która – choć buduje poczucie wspólnoty – w istocie może „podtrzymywać względną bezsilność i wyobcowanie od procesu politycznego, nad którym lamentuje” [49].
Wyobrażenie systemowej całości Warszawy jako „chaosu” zwykle usuwa z pola widzenia złożony system realnie działających porządków, na które ten rzekomy chaos się składa. W tym sensie „chaos” jest nie tylko słowem kluczem, ale też fantazmatycznym wytrychem, który daje nam – wspólnocie mieszkańców – namiastkę dostępu do miejskiej całości. Równocześnie jednak narzekanie na „chaos” utrzymuje nas na pozycji epistemologicznej (a zatem także politycznej) bezradności. W tym sensie „chaos” ma istotną funkcję ideologiczną: staje się lichym ersatzem rzetelnego, prawdziwego „mapowania poznawczego”.
[1]The Post-Socialist City: Urban Form and Space Transformations in Central and Eastern Europe after Socialism, red. Kiril Stanilov, Springer, Dordrecht 2007, s. 352.
[2] Louis Althusser, Ideologie i aparaty ideologiczne państwa, przeł. Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej UW, www.filozofia.uw.edu.pl/skfm/publikacje/althusser05.pdf, dostęp: 15 grudnia 2017.
[3] Raymond Williams, Keywords: A Vocabulary of Culture and Society, Oxford University Press, New York 1985, s. 15.
[4] Tamże, s. 14.
[5] Tamże, s. 15.
[6] Tamże.
[7] Raymond Williams, Mining the Meaning: Key Words in the Miners’ Strike, [w:] tegoż, Resources of Hope: Culture, Democracy, Socialism, Verso, London-New York 1989, s. 120-127. Analizowane słowa-klucze to „management” (zarządzanie), „economy” (ekonomia), „community” (wspólnota) i „law-and-order” (prawo i porządek).
[8] Raymond Williams, Keywords..., dz. cyt., s. 16.
[9] Tamże, s. 15.
[10] Alan Durant, „The Significance Is in the Selection”: Identifying Contemporary Keywords, „Critical Quarterly” 2008, t. 50, nr 1-2, s. 123.
[11] Tamże, s. 138.
[12] Tamże, s. 135 i nast.
[13] Joanna Kusiak, The Cunning of Chaos and Its Orders: A Taxonomy of Urban Chaos in Post-Socialist Warsaw and Beyond, [w:] Chasing Warsaw: Socio-Material Dynamics of Urban Change Since 1990, red. Monika Grubbauer i Joanna Kusiak, Campus-Verlag, Frankfurt a. M. 2012, s. 291-319.
[14] Julia Holdsworth, Exploring and Representing Uncertainty: The Demand to Create Order from Chaos, „Anthropology Matters Journal” 2004, nr 2, s. 1-10; Joma Nazpary, Post-Soviet Chaos: Violence and Dispossession in Kazakhstan, Pluto Press, London 2002; Nancy Ries, Russian Talk: Culture and Conversation during Perestroika, Cornell University Press, Ithaca 1997, s. 47.
[15] Kevin Latham, Nothing But the Truth: News Media, Power and Hegemony in South China, „The China Quarterly” 2000, nr 163, s. 649.
[16] Por. m.in. Andrzej Jędraszko, Zagospodarowanie przestrzenne w Polsce: drogi i bezdroża regulacji ustawowych, Unia Metropolii Polskich, Warszawa 2005; Andrzej Jędraszko, Gospodarka przestrzenna w Polsce wobec standardów europejskich: czyli jak ustanowić dobre prawo dla zrównoważonego rozwoju, Urbanista, Warszawa 2008; Grzegorz Buczek, Czy Warszawa staje się miastem Trzeciego Świata?, „Studia Regionalne i Lokalne” 2006, nr 4, s. 68-73; Andreas Billert i Andrzej Jędraszko, Polska przestrzeń, polskie miasta – Sodoma i Gomora w sercu Europy, Poznan.pl, Poznań 2006; Bohdan Jałowiecki, City for Sale. Metropolisation in Peripheral Capitalism, „Studia Regionalne i Lokalne” 2010, numer tematyczny, s. 29-37; Dorota Mantey, Żywiołowość lokalizacji osiedli mieszkaniowych na terenach wiejskich obszaru metropolitalnego Warszawy, Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2011; Przemysław Filar i Paweł Kubicki, Miasto wdziałaniu. Zrównoważony rozwój z perspektywy oddolnej, Instytut Obywatelski, Warszawa 2012; Andreas Billert, Likwidacja podmiotowości polskich miast i ich degradacja jako wynik błędnej polityki rozwoju państwa, „Zielone Wiadomości” 2012, nr 1; Lech Mergler, Kacper Pobłocki i Maciej Wudarski, Anty-bezradnik przestrzenny: prawo do miasta w działaniu, Fundacja Res Publica, Warszawa 2013; Regina Maga-Jagielnicka, Różne oblicza ładu i chaosu przestrzennego, [w:] Kształtowanie współczesnej przestrzeni miejskiej, red. Mikołaj Madurowicz, Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2014, s. 439-450.
[17] Magdalena Staniszkis, Varsovie: le chaos urbain, signe de la transition, [w:] Architectures au-delà du mur: Berlin, Varsovie, Moscou: 1989-2009, red. Ewa Bérard i Corinne Jacquand, Picard, Paris 2009, s. 124-134.
[18] Tadeusz Markowski, Chaos przestrzenny to główny wróg polskiej kolei, http://lodz.onet.pl/ tadeusz-markowski-chaos-przestrzenny-to-glowny-wrog-polskiej-kolei/864pjf, dostęp: 15 grudnia 2017.
[19] Alan Durant, The Significance..., dz. cyt., s. 136.
[20] Andrzej Jędraszko, Zagospodarowanie..., dz. cyt., s. 47.
[21] Tamże, s. 47
[22] Oryginalne francuskie pojęcie maître significant używane przez Jacques’a Lacana tłumaczono na polski również jako „znaczące panowanie” lub „znaczące mistrza”. W niniejszej książce, za Andrzejem Lederem, proponuję tłumaczenie tego terminu jako „suwerenne znaczące”.
[23] Michael Gunder i Jean Hillier, Planning in Ten Words or Less: A Lacanian Entanglement with Spatial Planning, Ashgate Publishing, Farnham 2009.
[24] Slavoj Žižek, For They Know Not What They Do: Enjoyment as a Political Factor, Verso, London-New York 1991, s. 8 i nast.; Jacques Lacan, The Psychoses, W.W. Norton, New York 1997; Rex Butler, Slavoj Žižek: Live Theory, Continuum, New York 2005, s. 31 i nast.
[25] Michael Gunder i Jean Hillier, Planning..., dz. cyt.
[26] W ten sposób suwerenne znaczące również umożliwia poszczególnym ekspertom identyfikację z szerszą wspólnotą planistów oraz wzmacnia ich pozycję jako ekspertów w danym społeczeństwie. Tamże, s. 2.
[27] Chociaż ideologiczna analiza dyskursu planistycznego w polskim kontekście pojawia się niezmiernie rzadko, Michael Gunder i Jean Hillier w swojej książce Planning in Ten Words or Less przypominają, że takie filozoficzno-analityczne podejście do planowania ma dość długą tradycję i że dominujące wciąż w polskim kontekście pozytywistyczne podejście do planowania jako „obiektywnej nauki” zostało zakwestionowane już w latach 60. Por. Michael Gunder i Jean Hillier, Planning..., dz. cyt.; Donald L. Foley, British Town Planning: One Ideology or Three?, „The British Journal of Sociology” 1960, nr 3, s. 211; Eric Reade, British Town and Country Planning, Open University Press, Philadelphia 1987.
[28] Michael Gunder i Jean Hillier, Planning..., dz. cyt.
[29] Tauri Tuvikene, Strategies for Comparative Urbanism: Post-socialism as a De-territorialized Concept, „International Journal of Urban and Regional Research” 2016, nr 1, s. 132-146.
[30] Florin Poenaru, Contesting Illusions. History and Intellectual Class Struggle in Post-Communist Romania, Central European University, Budapest 2013.
[31] Ustawa z dn. 7 lipca 1994 r. o zagospodarowaniu przestrzennym. Dz.U. 1994, nr 89, poz. 415.
[32] Ustawa z dn. 27 marca 2003 r. o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. Dz.U. 2003, nr 80, poz. 717.
[33] Kluczowe reformy, które współtworzyły to leseferystyczne podejście, są opisane szczegółowo w rozdziale 1.
[34]Koncepcja przestrzennego zagospodarowania kraju 2030, Ministerstwo Rozwoju, Warszawa 2011, s. 160-161, http://mr.bip.gov.pl/strategie-rozwoj-regionalny/17847_strategie.html, dostęp: 15 grudnia 2017.
[35] Andrzej Leder, Psychoanaliza..., dz. cyt., s. 109.
[36] Piotr Sarzyński, Wrzask w przestrzeni. Dlaczego w Polsce jest tak brzydko?, Wydawnictwo Polityki, Warszawa 2012.
[37] W latach 90. podejmowano pewne próby zastosowania teorii chaosu w naukach społecznych – por. Harmke Kamminga, What Is This Thing Called Chaos?, „New Left Review” 1990, nr 181, s. 49-59; Patrick L. Baker, Chaos, Order, and Sociological Theory, „Sociological Inquiry” 1993, t. 63, nr 2, s. 123-149; Chaos, Complexity, and Sociology: Myths, Models, and Theories, red. Raymond A. Eve, Sara Horsfall i Mary E. Lee, SAGE Publications, Thousand Oaks, Calif. 1997. Próby te, które zresztą szybko zarzucono, nie będą opisywane w tej książce, gdyż jej przedmiotem jest „chaos” jako społecznie usytuowane słowo klucz, nie zaś teoria chaosu jako taka.
[38] Andrew Sayer, Explanation in Economic Geography Abstraction versus Generalization, „Progress in Human Geography” 1982, nr 1, s. 295.
[39] Gilles Deleuze i Félix Guattari, What is Philosophy?, Columbia University Press, New York 1994, s. 22.
[40] Gilles Deleuze i Félix Guattari, Co to jest filozofia?, przeł. Paweł Pieniążek, słowo / obraz terytoria, Gdańsk 2000, s. 26.
[41] Gilles Deleuze i Félix Guattari, What Is..., dz. cyt., s. 15. Tłumaczenie własne autorki – w tłumaczeniu polskim cytowany fragment nie oddaje myśli ujętej w oryginale. Por. Gilles Deleuze i Félix Guattari, Co to jest..., dz. cyt., s. 22.
[42] Nancy Ries, Russian..., dz. cyt.
[43] Aaron Schuster, The Trouble with Pleasure: Deleuze and Psychoanalysis, Mit Press, Cambridge, Mass., 2016.
[44] Nancy Ries, Russian..., dz. cyt., s. 87.
[45] Aaron Schuster, The Trouble..., dz. cyt., s. 7 i nast.
[46] Joma Nazpary, Post-Soviet..., dz. cyt., s. 5.
[47] www.skyscrapercity.com/showthread.php?p=103974248, dostęp: 5 grudnia 2014.
[48] Wyjątkiem są tu prace Krzysztofa Nawratka, który – mimo że działa głównie na terenie Wielkiej Brytanii – regularnie bierze udział w polskiej debacie o mieście, włączając do niej wątki filozoficzne oraz aktywnie kwestionując paradygmat urbanisty jako neutralnego ideologicznie eksperta. Por. Krzysztof Nawratek, Dziury w całym. Wstęp do miejskich rewolucji, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2012.
[49] Nancy Ries, Russian..., dz. cyt., s. 87.