Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Pożądanie. Luksus. Seks. Miłość
Duncan Frensby jest właścicielem dobrze prosperujących, ekskluzywnych klubów nocnych. Przez chorobę stracił miłość swojego życia i od tej pory zamknął się na jakiekolwiek uczucia. Jego jedyną rozrywką są seksualne rytuały w Sensual Desire oraz spontaniczne i pełne uniesień spotkania z Adeline.
Adeline już od dawna zakochana jest w Duncanie. Wie, że on nie zapewni jej miłości. Mimo wszystko stara się do niego zbliżyć i dowiedzieć się, dlaczego broni się przed uczuciami.
Gdy odkrywa jego tajemnicę, okazuje się, że jest na przegranej pozycji. Jak ma walczyć z duchem ukochanej Duncana? Czy warto grać w tę grę i spełniać jego erotyczne fantazje?
Przesiąknięta namiętnością oraz elementami BDSM opowieść, w której najważniejsze są emocje! Ta historia rozpali Twoje zmysły.
"Pełna emocji, namiętności i ostrego seksu powieść o tym, że tajemnice zawsze wychodzą na jaw, a z przeszłością należy się zmierzyć, by móc budować siebie na nowo. Serdecznie polecam!"
K.N. Haner
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 303
Dla Mamy.
„Ci, których kochamy, nie umierają nigdy,
bo miłość to nieśmiertelność” –
Emily Dickinson
Prolog
Duncan
Tylko raz byłem prawdziwie zakochany. To była taka miłość, jaka zdarza się raz w życiu. Amelia była moją drugą połówką, moją miłością i powierniczką, to właśnie z nią planowałem przyszłość i to z nią miałem ramię w ramię iść przez życie. Los jednak miał inne plany. Zabrał Amelię w najgorszy z możliwych sposobów. Zostałem sam. Towarzyszyły mi ból, gorycz i cierpienie.
Jej śmierć zmieniła wszystko. Poprzysiągłem sobie, że już nigdy nie otworzę serca dla nikogo. Miłość jest przereklamowana. Zakochujesz się, planujesz z kimś wspólną przyszłość, a później to wszystko brutalnie odbiera ci los. Już nigdy nie pozwolę sobie na to uczucie, miłość jest dla głupców. Teraz żyję z dnia na dzień, nie oglądając się za siebie. Niczego nie żałuję. Przypadkowy seks i klub. W Sensual Desire spełniam wszystkie swoje wyuzdane pragnienia, to tam mogę być sobą, a raczej tym, kim się stałem po śmierci Amelii. Już nie jestem tym samym Duncanem. Tamten odszedł, a w jego miejsce pojawił się zupełnie nowy.
Rozdział I
Duncan
Dzisiaj przypada siódma rocznica śmierci Amelii. Za każdym razem, kiedy nadchodzi dwudziesty siódmy lipca, na jeden dzień znikam dla świata i wyobrażam sobie, jak teraz wyglądałoby nasze życie. Czy mielibyśmy dzieci, które biegałyby po domu, głośno krzycząc? A może po prostu mielibyśmy psa i siebie nawzajem? Już nigdy się tego nie dowiem, bo Amelii tu nie ma i nigdy nie będzie.
Zmagała się z ciężką chorobą, która została wykryta za późno. Gdyby to gówno w jakiś sposób wcześniej dało znać, że znajduje się w głowie mojej kobiety, być może byłaby jeszcze szansa na ratunek. Niestety, guz mózgu był już nieoperacyjny. Zaproponowano wyłącznie opiekę paliatywną, bo nic nie mogło jej pomóc. Ta bezsilność mnie załamała. Dostaliśmy wyrok: śmierć. Moja ukochana od diagnozy przeżyła zaledwie trzy miesiące. To była istna katorga – ciągły ból i modlitwa o szybką śmierć. Trwałem przy niej do samego końca, do jej ostatniego oddechu.
Zanim odeszła, wymusiła na mnie obietnicę, że będę szczęśliwy, że pewnego dnia otworzę serce dla innej kobiety. Byłem na nią zły, że mówi o tym w takiej chwili, ale przysiągłem. Przysiągłem, że kiedyś pozwolę sobie na bycie szczęśliwym, jednakże do tej pory tego nie zrobiłem. Złamałem dane jej słowo i nie mam zamiaru pozwolić innej kobiecie na zajęcie jej miejsca.
Ludzie znają mnie od bardziej rozrywkowej strony, bo tylko tę im pokazuję, ale nie wiedzą, że w środku jestem złamany. Wie o tym jedynie Austin, mój najlepszy przyjaciel. Znał Amelię i miał być świadkiem na naszym ślubie. Teraz sam jest żonaty i już wkrótce zostanie ojcem. Jego związek z Julianne był naprawdę pojebany, ale Austinowi w końcu udało się otworzyć serce i ją do niego wpuścić.
Popijam bourbona w Mercy. Jest południe, jestem tu sam, nie licząc pracowników. Nagle wyczuwam, że ktoś klepie mnie w ramię. To Austin.
– Cześć, stary. Jak się trzymasz? – podpytuje, siadając naprzeciw mnie.
– Jakoś. Co ty tu robisz? Nie powinieneś być w firmie, bawiąc się w wielkiego potentata naftowego? – Lubię go czasami wyprowadzać z równowagi.
– Ojciec i stary Rothwell doprowadzają mnie do szewskiej pasji, mam ochotę rzucić to wszystko w pizdu – wyrzuca z siebie, kręcąc głową.
– Czyli grubo tam macie.
– Nawet nic mi nie mów. Staram się być spokojny, inaczej Julianne by mi suszyła głowę, że moje humory źle wpływają na ciążę. Polej mi czegoś mocniejszego, bo już nie wytrzymuję – odburkuje.
Macham do Harry’ego i stukam w moją szklankę, żeby przyniósł to samo.
– Teraz poważnie, Dunc: jak się trzymasz? – pyta spokojnie.
Denerwuje mnie to, bo nie potrzebuję litości. Nie chcę użalania się nade mną, bo to i tak niczego nie zmieni.
– Odpuść, Austin. Nie chcę o tym gadać.
– Wiem, stary, ale może jak się wygadasz, to będzie ci lżej. Przecież wiesz, że jestem tu dla ciebie. Jestem twoim przyjacielem – odpowiada i jestem mu za to wdzięczny.
Namyślam się w końcu i wyrzucam wszystko z siebie.
– To tak kurewsko boli, wiesz? Minęło siedem pieprzonych lat, a ja mam wrażenie, jakby to było wczoraj. Czym sobie na to zasłużyłem? Czym Amelia sobie na to zasłużyła? Była taka dobra, niewinna, kochająca. No, do chuja, czym?! – Głos mi się łamie i pozwalam sobie, żeby emocje wzięły nade mną górę.
Rozklejam się jak małe dziecko, ale tylko przez chwilę pozwalam sobie na tę słabość. Po minucie biorę się w garść i patrzę na przyjaciela.
– Wybacz.
– Duncan, nawet się nie wygłupiaj. Stary, ty i Amelia nie zasłużyliście na taki los. Nikt w sumie nie zasługuje, ale wy najbardziej. Po prostu życie jest takie popierdolone, że wystawia nas na próbę i sprawdza, ile możemy znieść. Moja babka powiedziała mi kiedyś, że nic nie dzieje się bez przyczyny, i tak dalej, ale ja pierdolę takie coś.
Austin miał rację: po zrzuceniu z siebie tego ładunku zrobiło mi się lżej.
– Pojedziesz ze mną na jej grób? Nie wiem, co się ze mną dzisiaj dzieje, ale nie chcę być sam. Tak, wiem, zachowuję się jak baba.
– Przecież nic nie powiedziałem. O co ci chodzi? – Austin uśmiecha się szelmowsko.
– Znam cię nie od dziś.
Dopijamy bourbona i się zbieramy. Zapaliłem znicz na grobie Amelii, obok położyłem kwiaty, postałem chwilę i odszedłem. Za rok o tej samej porze znów się tu pojawię i zrobię to samo. Austin uprzedził Julianne, że wróci późno albo jutro rano. Nie musi tego dla mnie robić, ale ja bym zrobił dla niego dokładnie to samo. Udajemy się do mnie i przez resztę wieczoru milczymy nad szklankami z bourbonem.
Sierpień nadszedł niepostrzeżenie. Miałem niezły zapierdziel, bo otwierałem dwa nowe kluby: Eden i Heaven. Te dyskoteki to prawdziwe żyły złota. Każdy z moich klubów wygląda tak samo. Jeszcze nigdy nie spotkałem się z tym, żeby ktoś miał sieć klubów nocnych wyglądających jednakowo.
Moje kluby są popularne, ludzie daliby się pokroić, żeby się tu dostać. Serwowane są w nich najlepsze alkohole i dobra muzyka, a przede wszystkim nie ma tu żadnych dragów. Każdy, kto wchodzi do środka, jest prześwietlany specjalnym urządzeniem, które wykryje każdą ich ilość, nawet jeśli wsadziłeś je sobie w tyłek. Nawet nie wiem, czemu postawiłem na taki biznes, ale ważne, że przynosi korzyści.
Kapitał początkowy miałem ze spadku po dziadkach, zainwestowałem, a teraz pławię się w kasie, chociaż jeśli mam być szczery, to nie jestem materialistą. Co miesiąc przekazuję pokaźną sumę fundacji, która pomaga ludziom zmagającym się z guzem mózgu.
Otwarcie Eden i Heaven planuję na połowę sierpnia i mam nadzieję, że ten plan się uda. Wykonuję dwa ostatnie telefony i potwierdzam, że można już zacząć wyposażać kluby, a następnie zabieram się do innych spraw. Sofy do lóż vipowskich mają być za dwie godziny, alkohole już jadą, czekam jeszcze na dostawę kieliszków, szampanówek, kufli i innych naczyń. Zacieram ręce, bo już się nie mogę doczekać efektu końcowego. Wychodzę przed klub i sprawdzam, jak się prezentuje napis. EDEN. Litery są złote, a wieczorem zostaną również podświetlone. Kiedy tak się zachwycam, czuję, że w kieszeni wibruje mi telefon. To Adeline. Jestem zaintrygowany, więc odbieram.
– Witaj, słoneczko, czym sobie zasłużyłem, żeby zadzwoniła do mnie taka piękna dama? – pytam słodko, bo wiem, że laski to kręci.
– Eee... Cześć. Słyszałam od Julianne, że otwierasz nowe kluby – wypala.
– Zgadza się i mam nadzieję, że będziesz pierwszą osobą, która je zobaczy – rzucam zalotnie i wiem, że w tym momencie Adeline się czerwieni.
Kilka razy wylądowaliśmy w łóżku, dziewczyna dobrze się pieprzy. Nie powiem: gdyby była obok, to z ogromną przyjemnością bym ją zerżnął.
– Jasne, będę zaszczycona – odpowiada.
Nie wiem, co mi przyszło do łba, że zaproponowałem jej spotkanie.
– No to zbieraj się migiem. Zaraz wyślę ci adres SMS-em. Klub jeszcze nie jest gotowy, ale jak chcesz, to zapraszam.
Chwilę myśli, ale ostatecznie się odzywa:
– Daj mi czterdzieści minut, przystojniaku – odparowuje seksownie i się rozłącza.
Coś czuję, że skończy się to jednym. Seksem. Adeline jest dobra w te klocki, tylko muszę uważać. Naprawdę ją lubię, ale raz okazała mi uczucia i przestaliśmy się widywać. Doszliśmy jednak do porozumienia i teraz raz na jakiś czas się bzykamy. Niedługo muszę odwiedzić mój dom rozpusty – Sensual Desire – i spuścić tam trochę pary, bo mam ochotę na coś ostrzejszego. Chcę widzieć przed sobą kobietę zwisającą na sznurach i ją chłostać, a później wziąć jej tyłek, tak jak lubię. Na tę myśl staje mi kutas. Próbuję się opamiętać. Jak tylko będę pewny, że kluby są gotowe do otwarcia, wybiorę się na długą sesję, podczas której za zamkniętymi drzwiami stanę się panem w masce.
Rozdział II
Adeline
Ale ze mnie idiotka. Po co ja do niego dzwoniłam? Tylko zrobiłam z siebie kretynkę. „Słyszałam od Julianne, że otwierasz nowe kluby”. Czy ja to na serio powiedziałam? Przecież to zabrzmiało tak sztucznie! Na bank się domyślił, że to jakaś ściema. Zadzwoniłam do niego, bo w ogóle się do mnie nie odzywał od dwóch tygodni i byłam ciekawa, co jest tego powodem. Zaprosił mnie do jednego z nowych klubów, ale sama nie wiem, w co mam się ubrać. Nie mam zamiaru zakładać kiecki i dawać mu do zrozumienia, że czegoś oczekuję, bo to tylko będzie zwiedzanie, jednak mimo wszystko muszę się jakoś ubrać. Stoję w garderobie i przeglądam wszystkie ciuchy.
– To nie, bo zbyt wyzywające. To też nie, bo za proste. Cholera, co ja mam założyć?!
Dzwonię do Julianne, bo może przyjaciółka mi coś doradzi. Odbiera po trzecim sygnale, sapiąc.
– Nie mów mi, że właśnie ujeżdżałaś swojego seksownego męża – rzucam i zaczynam rechotać.
– A gdyby tak, to co? – odpowiada dziarsko. – Chciałabyś dołączyć i pobawić się razem z nami?
– Fuj. Oszczędź mi szczegółów i bawcie się sami. Masz teraz czas? Potrzebuję twojej pomocy – zmieniam temat.
– Tak, tylko przesunę szafkę na miejsce. Zaczekaj.
Słyszę w oddali jakieś szuranie i już po chwili słyszę w słuchawce jej głos.
– Przepraszam, ale urządzam pokoik dla dziecka i musiałam postawić jedną szafkę pod ścianą – mówi, dysząc jak parowóz. Mam ochotę ją zdzielić.
– Czy ty jesteś nienormalna, Julianne? Jesteś w ciąży! Dlaczego Austin tego nie zrobi? – dopytuję. – Tobie nie wolno dźwigać i się męczyć. – Ona chyba naprawdę oszalała.
– Ciąża to nie choroba. O czym chciałaś pogadać? – Szybko odwraca kota ogonem, bo wie, że mam rację.
– Dunc zaprosił mnie do nowego klubu, żeby mi pokazać, jak wygląda, ale nie wiem, w co się ubrać. Doradź mi coś – proszę ją, bo nie chcę się odstawić jak stróż w Boże Ciało.
– Czy chcesz mi o czymś powiedzieć? – Julianne cmoka z niezadowoleniem. – Spotykasz się z nim i ja nic o tym nie wiem? Ale z ciebie świnia, Adeline.
– Żadne „spotykasz”. Sama do niego zadzwoniłam i tak od słowa do słowa mnie zaprosił – rzucam szybko i czekam, co ona na to.
– Nie wierzę: ty do niego zadzwoniłaś? Adeline, a złota zasada? To facet ma pierwszy dzwonić, a nie kobieta.
– Nie odzywał się od dwóch tygodni i tak mnie korciło, że nie wytrzymałam – bronię się, bo zawsze byłam w gorącej wodzie kąpana.
– Dobra, nieważne. Skoro klub jest jeszcze zamknięty, to załóż tę swoją czerwoną bluzeczkę, która odkrywa brzuch, i włóż do niej jasne jeansowe rurki, które ostatnio kupiłaś. Leżą na tobie jak druga skóra. W tych błyszczących czerwonych szpilkach będziesz wyglądać bosko. Właśnie sobie ciebie wyobraziłam... Koleżanko, gdyby nie to, że jestem hetero, to bym się do ciebie dobrała – mruczy mi do słuchawki, a ja się śmieję i pukam w czoło, zupełnie jakby Julianne mogła to zobaczyć.
– Dziewczyno, weź ty się ogarnij! A tak na poważnie, to dziękuję, zawsze można na ciebie liczyć. Teraz spadam się szykować, bo pan nie lubi, jak jego uległa się spóźnia. Trzymaj kciuki – dodaję na koniec i razem wybuchamy głośnym śmiechem.
– Do usług, moja droga. Baw się dobrze i nie rób niczego, czego ja bym nie zrobiła. Albo, cholera, zrób. Idź na całość i niczego nie żałuj.
Rozłączamy się i szybko wyciągam rzeczy, o których mówiła Julianne. Robię jeszcze makijaż i podkreślam usta czerwoną matową pomadką. Mam nadzieję, że pan Duncan będzie zachwycony moim wyglądem. Mam zamiar go dzisiaj wodzić za nos, chociaż może i ja dam się mu zbałamucić...
Podjeżdżam przed klub, który już z zewnątrz robi wrażenie. Wchodzę po schodkach do prawdziwego raju. Wystrój jest taki jak w innych klubach Duncana. Podoba mi się pomysł na utrzymanie wnętrz klubów w tym samym klimacie. To sprawia, że są unikatowe.
Wchodzę do środka i patrzę na ogromny parkiet, który już niedługo będzie pełen wijących się w rytm muzyki ciał. Aż zachciało mi się tańczyć. Szukam wzrokiem Duncana i widzę, że stoi na górze, w jednej z lóż vipowskich, i przygląda mi się jak wilk swojej zdobyczy. Dostaję gęsiej skórki na całym ciele, bo jego spojrzenie jest gorące. Prześwietla mnie nim na wylot. Schodami udaję się do niego na górę i staję przy barze.
– Cześć – mówię, lekko przechylając głowę w bok.
Duncan się nie odzywa, tylko lustruje mnie z góry na dół. Widzę pokaźne wybrzuszenie odznaczające się na jego jeansach. Chyba na niego zadziałałam, i taki w sumie miałam zamiar. Zbliża się do mnie powoli, nachyla i cmoka mnie w policzek.
– Cześć – odpowiada, a mnie zaczyna brakować tchu.
Zawsze tak reaguję na jego widok i ten głęboki głos. Nie będę oszukiwać: Dunc bardzo mi się podoba, ale nie chce związku. Kategorycznie się przed tym wzbrania i jestem pewna, że ma ku temu powody, choć nie mam pojęcia jakie.
– Świetny klub. Pachnie tu nowością, a już niedługo będzie tu czuć pot, alkohol i damskie feromony, do których faceci będą lecieli jak ćmy do ognia – stwierdzam, na co Dunc się śmieje.
– I o to chodzi, złotko. Napijesz się czegoś? W biurze mam mały barek, tu na razie asortymentu brak.
– Pewnie, prowadź. – Duncan wymija mnie i prowadzi do biura na końcu lóż.
Ciągnie się tu ściana z luster, a za ostatnim ukrywa się biuro.
Pomieszczenie nie jest zbyt duże, ale też niemałe. Przeważają w nim odcienie beżu, a podłogi zrobione są z ciemnego drewna. Po prawej stronie znajdują się czarna skórzana kanapa i mały szklany stolik. Po lewej przed lustrem weneckim, z którego widać cały parkiet, umieszczono masywne biurko i skórzany fotel. Na prawo od niego jest szafa, która zapewne przeznaczona jest na dokumenty, i w końcu na ścianie przeciwnej do drzwi stoją barek z alkoholami i mała lodówka. Alkohole do wyboru, do koloru. Rozglądam się dookoła i nagle Duncan podaje mi kieliszek białego wina.
– Pomyślałem, że pewnie napijesz się właśnie tego.
– A skąd jesteś tego taki pewny? – podpytuję, bo mnie zaskoczył.
– Przeważnie pijesz wino, więc stwierdziłem, że i tym razem tak będzie. – Unosi jedną brew. Zawsze się zastanawiałam, jak on to robi.
Jest spostrzegawczy, widać, że zwraca uwagę nawet na najmniejsze detale. Podchodzę do lustra weneckiego, które pełni funkcję okna, i wpatruję się w pusty parkiet. Czuję, że atmosfera zaczyna się robić gorąca i wiem, że zaraz będzie jeszcze goręcej. Nawet nie wiem kiedy Duncan ustawia się za mną, odgarnia moje włosy z szyi i w nią dmucha.
– Kurewsko zajebiście wyglądasz, Adeline, nie potrafię ci się oprzeć. Specjalnie się tak ubrałaś, bo wiedziałaś, że to na mnie podziała? – szepcze mi do ucha, lekko je podgryzając.
– Nie, ale cieszę się, że ci się podoba.
Z mojego gardła wydobywa się jęk, na co Dunc powoli przejeżdża palcami po mojej szyi i gwałtownie ją ściska. W pierwszej chwili chcę go odepchnąć, ale się rozluźniam, bo już nieraz się tak bawiliśmy. Ufam mu i wiem, że nie zrobi mi krzywdy. Nie zdaje sobie sprawy, że ja wiem o Sensual Desire. Odwraca moją głowę w swoją stronę i wpija się w moje wargi. Najpierw powoli, ale po sekundzie ten pocałunek zmienia się w dominację. Drugą ręką łapie mnie za pierś i wykręca przez bluzkę sutek. Krzyczę, bo rozkosz miesza się we mnie z bólem. Oddycham szybko i czuję, jak jego dłoń sunie niżej, pod spodnie, i w końcu dostaje się pod przemoczone majtki.
– Zawsze taka chętna i mokra dla mnie – mruczy mi do ucha. – Czego chcesz, Adeline? Mam cię zerżnąć na biurku, przy oknie, przy ścianie, a może na kanapie? Wybieraj, skarbie. Ale okno odpada. Zerżnę cię przy nim, kiedy parkiet będzie zapełniony ludźmi. Ty ich będziesz widziała, ale oni ciebie nie. – Rozmarza się, ale momentalnie wybudza się z transu.
– Biurko. Wybieram biurko, bo za każdym razem, jak będziesz przy nim pracował, przypomnisz sobie, jak mnie brałeś – wyduszam z siebie.
Dunc uśmiecha się. Ciągnie mnie do biurka, wyrywa z mojej dłoni kieliszek, który odstawia z brzękiem na wypolerowanym blacie, i opiera się o mebel brzuchem. Rozpina moje spodnie i powoli je ściąga. Mam ochotę prosić, żeby się pośpieszył, ale na przeszkodzie stają moje szpilki. Duncan szybko się ich pozbywa, do końca ściąga moje jeansy, uwalniając stopy z nogawek i na powrót zakłada mi szpilki.
– Uwielbiam cię w bieli, słoneczko, ale muszę pozbyć się tych stringów, bo w tym momencie są zupełnie niepotrzebne.
Jednym sprawnym ruchem je ze mnie zrywa. Daje mi po dwa klapsy w każdy pośladek. Wiem, że widok mojej zaczerwienionej skóry go podnieca. Słyszę za sobą zgrzyt zamka błyskawicznego, co oznacza, że Duncan zaczął się rozbierać. Rozdziera foliowe opakowanie i nakłada prezerwatywę. Okręca sobie moje włosy wokół nadgarstka, pochyla mnie i jednym szybkim ruchem wbija się we mnie. Jest ogromny, ale przyzwyczaiłam się do jego rozmiaru. Posuwa mnie rytmicznie, za każdym razem wchodząc głębiej. Jęczę, stękam i krzyczę z rozkoszy.
– Dunc... Cholera... Tak... Mocniej, błagam mocniej – proszę, bo chcę go czuć jeszcze głębiej.
– Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem – cedzi przez zęby.
Wychodzi ze mnie i wraca do środka z o wiele większą siłą. Oboje jęczymy, bo jest nam tak dobrze. Lubię ostrzejsze zabawy, a z Duncanem mam je zapewnione. Czuję, że orgazm się zbliża i że będzie naprawdę mocny. Dunc nadal pcha i zaczyna masować mi łechtaczkę. Nareszcie doznaję spełnienia. Nogi się pode mną uginają i opadam na biurko. Widzę gwiazdy przed oczami, a Duncan przeciąga mój orgazm, poruszając się we mnie. Pęcznieje i po kolejnych pięciu głębokich pchnięciach sam dochodzi, rycząc głośno.
Opada na moje plecy i ciężko oddycha. Kiedy dochodzimy do siebie, całuje mnie w plecy i ze mnie wychodzi. Podchodzi do ściany koło barku i naciska w niej coś, po czym moim oczom ukazują się rozsuwane drzwi, których w ogóle nie było widać. Znajduje się za nimi mała łazienka z kibelkiem i prysznicem. Kurde, ile jeszcze jest tu takich pomieszczeń? Duncan pozbywa się kondoma i myje penisa w umywalce. Namacza ręcznik i mi go podaje, żebym też się podmyła. Gdy już w jakimś stopniu doprowadzamy się do porządku, zbieramy swoje ciuchy z podłogi i się ubieramy.
– Cholera, Dunc, zniszczyłeś mi majtki, a ja nienawidzę zakładać jeansów na goły tyłek – burczę wkurzona, bo naprawdę tego nie lubię.
Dupek się śmieje i cmoka mnie w usta.
– Odkupię ci, kwiatuszku, nawet ze sto par – puszcza do mnie oczko, próbując mnie udobruchać.
– Ja myślę. Chyba czas się zbierać. – Przeciągam się, żeby rozprostować kości.
– Masz ochotę iść ze mną na kolację? Wieczór jest jeszcze młody.
– No nie wiem – udaję, że się zastanawiam. – Pewnie, że z tobą pójdę. Czy muszę się przebrać, czy mogę iść w tym, co mam na sobie? Nawet zrobię dla ciebie wyjątek i pójdę bez tych cholernych majtek – mówię, kładąc dłonie na biodrach.
– Wyglądasz seksi. Niech ktoś tylko spróbuje powiedzieć, że nieodpowiednio się ubrałaś, to zarobi w zęby.
– Dobra, chodźmy już, bo ten cały seks sprawił, że zrobiłam się strasznie głodna – stwierdzam, wzruszając ramionami.
– Panie przodem – otwiera drzwi i mnie przepuszcza.
Zabiera mnie do jakiejś włoskiej restauracji, gdzie spędzamy ze sobą jeszcze trochę czasu. Później Dunc, jak na gentlemana przystało, odwozi mnie do domu i obiecuje, że ktoś jutro z samego rana odstawi moje auto, które zostawiłam przed jego klubem. Żegna się ze mną leciutkim jak piórko pocałunkiem i odjeżdża.