Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Pożądanie. Bogactwo. Tajemnica. Seks. Miłość.
Julianne i Austin padają ofiarami spisku rodziców, którzy chcą zaaranżować ich małżeństwo. Kobieta jest zrozpaczona, bo zawsze marzyła o prawdziwej miłości. Jej przyszły mąż – Austin, w przeszłości zraniony przez narzeczoną, traktuje kobiety przedmiotowo. Wolny czas spędza w nocnym klubie Sensual Desire, gdzie potajemnie spotyka się ze swoją uległą – Sabriną, która chętnie spełnia jego erotyczne fantazje.
Początkowo zarówno Austin, jak i Julianne podchodzą do pomysłu rodziców z niechęcią, jednak już podczas pierwszego spotkania zaczyna między nimi iskrzyć. Narastające pożądanie powoduje, że mężczyzna proponuje Julianne po ślubie seks bez uczuć.
Czy ten niebezpieczny układ skończy się dla nich szczęśliwie? Czy Austin zdoła znowu zaufać kobiecie? Czy Julianne będzie gotowa, aby wkroczyć w mroczny świat Sensual Desire, pełny rozkoszy i bólu?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 288
Tę książkę dedykuję rodzinie i przyjaciołom.
Dziękuję za Wasze wsparcie, bez którego bym sobie nie poradziła, i wiarę w to, że wszystko się ułoży.
Moje życie to jedna wielka porażka. Mam dwadzieścia sześć lat, mieszkam w Londynie w ogromnej rezydencji przy Hampsted Lane, skończyłam studia na Oxfordzie i nadal jestem panną, bo ojciec strasznie krótko mnie trzyma. Oczywiście na wszystko się godzę, bo wielki Samuel Rothwell, potentat naftowy, nienawidzi, kiedy ktoś mu się sprzeciwia. Żeby jeszcze bardziej uprzykrzyć mi egzystencję, szanowny tatuś usiłuje zmusić mnie do poślubienia niejakiego Austina Dankwortha. Zupełnie nie znam kolesia i akurat w tej kwestii się nie ugnę. Nie pozwolę, aby ojciec decydował jeszcze o tym, z kim mam sobie to i tak już beznadziejne życie ułożyć. Kontroluje mnie na każdym kroku i przez to czuję się, jakbym była uwiązana na smyczy. Wiele razy groziłam ojcu, że wyprowadzę się z domu, ale on doskonale wie, jak mnie od tego odwieść. Powtarza, że mnie wydziedziczy, odetnie od kasy, że nigdzie nie znajdę pracy, a ja, głupia, po prostu mu ulegam.
Dzisiaj na kolację ma przyjechać ten cały Austin, żeby mnie poznać. Jestem wściekła i załamana jednocześnie, bo nie mam ochoty na takie wymuszone kolacyjki. Jednak oczywiście stoję przed lustrem i się stroję. Muszę wyglądać nienagannie, żeby nie przynieść rodzicom wstydu. Z matką mam jeszcze jako taką relację, ale z ojcem – lepiej nie mówić. Nakładam na siebie obcisłą czerwoną sukienkę przed kolano, która idealnie podkreśla moje kształty, oraz czarne louboutiny z czerwoną podeszwą. Matka z moich długich kasztanowych włosów zrobiła dobierany warkocz i kiedy patrzę na siebie w lustrze, stwierdzam, że wyglądam naprawdę ładnie, ale wyraz mojej twarzy jest smutny, i taki już chyba na zawsze pozostanie. No, chyba że jakimś cudem uwolnię się spod władzy ojca i poprowadzę swoje życie w takim kierunku, jaki będę uważała za słuszny. Zawsze marzyłam o chłopaku, który mnie pokocha za to, kim jestem, a nie za majątek, który posiada moja rodzina. W swojej wizji widziałam czerwony domek z białym płotem, dwójkę dzieci i psa. Niby tylko tyle, ale aż tyle. Marzenia marzeniami. Już ojciec o to zadba, żeby się nigdy nie spełniły. Przeglądam się ostatni raz w wielkim lustrze, biorę głęboki oddech i udaję się na tę przeklętą kolację. Z dołu dochodzą mnie głośne rozmowy. Jestem pewna, że goście już przybyli. Krzywię się na tę myśl, bo naprawdę nie mam ochoty brać udziału w tej całej cholernej szopce.
Kiedy wchodzę do jadalni, wszyscy jak jeden mąż odwracają się w moją stronę. No, prawie wszyscy – wyłączając jednego osobnika. Domyślam się, kim on jest. Staję koło mamy, a ojciec biegnie w moją stronę ze słowami:
– Julianne, poznaj państwa Dankworthów i ich syna Austina. – Tata rzuca promiennie spojrzenie w moją stronę, a ja spuszczam wzrok na buty.
– Masz piękną córkę, Samuelu. Będzie idealnie pasować do mojego syna.
Mocno zaciskam zęby i spoglądam w górę. Mój wzrok napotyka zimne piwne tęczówki. Ich właściciel ma wściekły wyraz twarzy i patrzy na mnie, jak gdybym była obślizgłym robalem. Dreszcz przebiega mi po plecach i momentalnie robi mi się chłodno. Widzę w nim mieszankę nienawiści i ciekawości. Zauważam też, że jest naprawdę przystojny. Mocno zarysowana żuchwa z lekkim zarostem, wysoki, męski, wysportowany, i do tego brunet, do których zawsze miałam słabość, perfekcyjnie wykrojone usta, które na bank dałyby mi rozkosz. Wyraz twarzy mnie jednak przeraża. Nic mu przecież nie zrobiłam i nie rozumiem, dlaczego patrzy na mnie tak, jakby chciał mi skręcić kark. Przecież to nie moja wina, że nasi rodzice wplątali nas w gówno przez duże G.
– To prawda. Julianne jest piękną kobietą. Austin, poznaj moją jedynaczkę – ojciec uśmiecha się uradowany, bo wie, że jeśli się pobierzemy, to ubije na tym niezły interes.
– Dajmy sobie spokój z tym zapoznawaniem się, Samuelu. Przecież to małżeństwo będzie jedną wielką farsą – rzuca od niechcenia Austin.
– Synu… – zaczyna ojciec Austina, ale on macha lekceważąco ręką.
Krew się we mnie gotuje i mam ochotę gnojowi przyłożyć.
– Zacznijmy od tego, że żadnego ślubu nie będzie, tato. Nie mam zamiaru wychodzić za takiego prostaka. Chcesz mnie oddać pierwszemu lepszemu chłystkowi? Mógłbyś się trochę bardziej postarać – odpowiadam głosem ociekającym jadem.
Ojciec zachłystuje się powietrzem, matka zasłania dłonią usta. Rodzice tego dupka są zszokowani, a on sam ciska we mnie gromami.
– Uważaj, laluniu, bo zrobię z twojego życia istne piekło. Małżeństwo z tobą to czysty biznes, więc nie wyobrażaj sobie za dużo.
– Wal się – rzucam. – Nigdy nie zostanę twoją żoną! Prędzej piekło zamarznie!
– Julianne, zamilcz! – ojciec podnosi głos. – Miej, choć odrobinę szacunku do rodziny Dankworthów.
Szacunek? O jakim on, do cholery, szacunku mówi? Ten arogant nie okazał mi żadnego szacunku, a ja mam go okazywać im? Po moim trupie!
– Może i twoja córka, Samuelu, jest piękna, ale brak jej ogłady i dobrego wychowania. Kiedy już zostanie moją żoną, szybko ją tego nauczę. – Austin z zadowoleniem wypluwa z siebie zjadliwy komentarz.
No chyba mnie zaraz krew zaleje. Jak on śmie! Brakuje mi ogłady i dobrego wychowania? Palant jeden! Teraz mam już pewność, że nie ma najmniejszych szans, żebym się związała z tym dupkiem. Gotuje się we mnie ze złości, ale zasiadam do stołu. Chwilę później zostaje podana kolacja. Służba napełnia nam kieliszki winem i wodą. Nie jestem w stanie nic przełknąć, bo mój żołądek zacisnął się w jeden wielki supeł. Czuję, że Austin bacznie mnie obserwuje, ale ja nie zaszczycam go ani jednym spojrzeniem. Kiedy kolacja dobiega końca, wstaję z zamiarem opuszczenia towarzystwa.
– A ty gdzie się wybierasz? – Ojciec chwyta mnie za przedramię.
– Idę do swojego pokoju. Strasznie rozbolała mnie głowa. Muszę się położyć – odpowiadam, oczywiście kłamiąc, ale wiem, że ojciec w życiu nie pozwoli mi wyjść.
– Nigdzie nie pójdziesz. Zostawimy teraz ciebie i Austina samych, żebyście mogli sobie porozmawiać – mówi, po czym wszyscy wychodzą z jadalni.
Normalnie jak w przedszkolu. Stoję tyłem do Austina i nie mam ochoty patrzeć w jego stronę. Już teraz wiem, że nigdy się nie dogadamy. Jak to małżeństwo będzie wyglądało? Przecież będę nieszczęśliwa. Mam ochotę w tym momencie wybiec z domu i uciec jak najdalej od Londynu. Najlepiej to do innego kraju, gdzie nikt mnie nie zna.
– Dalej będziesz tak milczała? – Austin przerywa moje rozważania.
– Nie twoja sprawa. Czego ty ode mnie chcesz, co? – pytam, odwracając się do niego.
– Ja? Ja od ciebie nie chcę niczego. Po pierwsze nie jesteś w moim typie, po drugie nigdy nie będziesz. Jak już mówiłem, to małżeństwo to czysta farsa. Dla kasy, po prostu. Nasi rodzice chcą połączyć swoje firmy naftowe i zbudować ogromne imperium. A żeby to zrobić, musimy się pobrać – mówi to tak, jakby to było najnormalniejszą rzeczą pod słońcem.
– Ale dlaczego ja? Nie możesz sobie znaleźć jakiejś dziewczyny, którą pokochasz? Przecież ja w tym niby-związku nie będę miała życia – wyduszam z siebie.
– Ja się nie bawię w żadne związki, miłości czy romanse. Mnie wystarcza tylko jakaś dupa do bzykania, która po wszystkim idzie do siebie i której nie muszę więcej oglądać.
Co za oblech! Może ja mam jeszcze mu pozwalać, żeby się pieprzył z jakimiś dziwkami i po wszystkim wracał do domu? Chyba go Bóg opuścił. Nie ma mowy!
– Ty chyba sobie ze mnie jakieś jaja robisz, koleś. Myślisz, że ja się będę godziła na takie coś? Lepiej od razu zrezygnujmy z tego całego cyrku i będzie święty spokój.
Obracam się na pięcie i próbuję odejść, ale Austin mocno chwyta mnie za rękę i odwraca do siebie. Patrzy mi głęboko w oczy i zbliża swoje usta do moich, po czym ze złością mówi:
– Nie ty tu ustalasz reguły, laleczko. Będziesz moją żoną, czy tego chcesz, czy nie. I radzę ci zapamiętać jedno. Nigdy nie będzie nas łączył żaden seks. Będziemy mieszkać razem, ale w oddzielnych sypialniach, i jedyne, co nas będzie łączyć, to pierdolony świstek, który będzie dowodem na to, że jesteś moja.
– Ty gnoju! – Próbuję go spoliczkować, ale chwyta moją dłoń.
– Nie radzę, bo ja także jestem mściwy. Nie chciałabyś tego poczuć na własnej skórze, moja przyszła żono – stwierdza, całując mnie w usta, i wychodzi z jadalni, jak gdyby nigdy nic.
Co za… Jeżeli naprawdę dojdzie do tego ślubu, to mam totalnie przerąbane. W co ten ojciec mnie wkopał?!
Wchodzę nabuzowany do klubu i od razu kieruję się w stronę baru. Zamawiam podwójną szkocką i oglądam się, czy jest tu dziś Sabrina. Nie mam ochoty na zbędne pierdolenie ani na rżnięcie. Mam ogromną chęć ją wychłostać, żeby zobaczyć czerwone pręgi na jej ciele. Jestem wściekły.
Mój ojciec kompletnie oszalał. Swata mnie z jakąś bogatą cizią i myśli, że pójdę na taki układ. Ja się nie bawię w żadne żony, romanse, miłostki i tego typu gówna. Jedyne, czego mi potrzeba do szczęścia, to cipa lub dupa, która po wszystkim zniknie z mojego życia tak szybko, jak się w nim pojawiła. Dzisiaj przyszedłem do Sensual Desire tylko dlatego, że przed kolacją z rodziną Rothwellów muszę się wyładować i wyciszyć, bo inaczej nic nie wyszłoby z tego spotkania. Zauważam Sabrinę i kiwam jej głową, żeby do mnie podeszła. Idzie w moją stronę, kręcąc biodrami, z szerokim uśmiechem na twarzy. Ma na sobie zdzirowatą czarną koronkową sukienkę i niebotycznie wysokie złote szpilki. Nieźle się pieprzy i w klubie właśnie o to chodzi. Ja jestem jej panem, a ona moją uległą.
– Austin – rzuca seksownie.
– Idź do pokoju i się rozbierz, ale zostaw bieliznę i szpilki – rozkazuję jej.
– A może najpierw jakaś gra wstępna? – proponuje.
– Nie tym razem. Zrób, co ci kazałem, bo inaczej cię ukarzę. – Wskazuję jej palcem kierunek, w którym ma się udać, i odwracam się do niej plecami, zamawiając kolejną podwójną szkocką.
Kiedy kończę, kieruję się do pokoju, w którym przeważnie pieprzę swoje uległe. Otwieram drzwi i zastaję Sabrinę klęczącą jedynie w bieliźnie i szpilkach. Głowę ma opuszczoną i na mnie nie patrzy. Jest dobrze wytresowana i wie, co jej wolno, a czego nie. Ściągam marynarkę i koszulę, które odkładam na czerwoną kanapę. Pośrodku stoi wielkie łoże z kolumnami, pokryte satynową czerwono-czarną pościelą. Do każdej z kolumn przypięte są kajdany, łańcuchy i liny. Dzisiaj mam ochotę związać Sabrinę sznurami i wychłostać jej ponętną dupę. Oczami wyobraźni widzę, jak dziewczyna będzie wyglądała, na co od razu mój członek zaczyna drgać w spodniach. Jednak dzisiaj nie zamierzam jej pieprzyć. Podchodzę do niej i staję za nią.
– Wstań i podejdź do łóżka, ale najpierw ściągnij majtki – nakazuję. – Uklęknij na środku i wypnij dupcię. Nie zapomnij, żeby rozłożyć ręce.
Nie wiem, po co jej o tym mówię, bo dobrze wie, co ma robić.
– Austin, przeleć mnie, proszę. Jestem tak cholernie napalona.
Głupia. Ona się chyba dzisiaj zapomina. Trzeba ją utemperować i pokazać, gdzie jest jej miejsce.
– Milcz! Jeśli usłyszę jeszcze jedno słowo, to cię ukarzę, zrozumiano? – mówię wściekłym głosem.
– Tak, panie. Bardzo przepraszam, to się już więcej nie powtórzy.
– Grzeczna dziewczynka.
Obchodzę ją dookoła i związuję tak, jak lubię. Sznurem ściskam jej piersi, aż robią się bordowe, ręce i nogi przywiązuję do kolumn, po czym knebluję jej usta. Wygląda w takiej pozie zajebiście. Rozważam nawet to, żeby ją przelecieć, ale w tym momencie to nawet nie wchodzi w grę. Podchodzę do gabloty z moimi ulubionymi zabawkami i wybieram skórzany pejcz zakończony koralikami. Pewnie będzie ją to bolało, ale Sabrina lubi ból i będzie błagała o więcej. Podchodzę do niej i głaszczę ją po wypiętych pośladkach, a po chwili zaczynam dość mocno je miętosić. Chwytam ją za włosy i odciągam jej głowę do tyłu.
– Jesteś gotowa? – pytam, choć nie muszę, bo Sabrina od razu kiwa głową i mocniej wypina tyłek.
Chwytam pejcz, biorę zamach i trzaskam ją w pupę. Dziewczyna próbuje się wyrywać, ale nie ma jak, bo więzy dobrze trzymają ją w miejscu. Głaszczę czerwony ślad, który pojawił się praktycznie od razu, i robię kolejny zamach, który kieruję na drugi pośladek. Sabrina piszczy, ale nie z bólu, tylko z rozkoszy. Widać, jak bardzo jest podniecona. Powtarzam uderzenia jeszcze kilkanaście razy, z tym, że celuję w inne miejsca. Czerwone pręgi pojawiają się na jej ciele, na co mój kutas drga z aprobatą. Pot się ze mnie leje, ale uwielbiam ten stan. Widzę, że moja uległa prawie dochodzi, dlatego wpycham dwa palce w jej rozpaloną cipkę. Sabrina chętnie poddaje się orgazmowi. Mój fiut jest naprężony do granic możliwości. Rozwiązuję dziewczynę w mgnieniu oka i od razu ustawiam ją w pozycji klęczącej. Uwalniam kutasa ze spodni i wzrokiem pokazuję Sabrinie, czego od niej oczekuję. Nie muszę się prosić, bo od razu mnie chwyta i bierze głęboko do gardła. Obciąga mi jak zawodowa gwiazda porno. Wie, co lubię, i daje mi to wszystko. Po chwili spuszczam jej się do buzi i się odsuwam.
– Dobra robota. Jak ci się podobała dzisiejsza sesja, Sabrino?
– Bardzo, panie, ale myślałam, że mnie przelecisz – odpowiada powoli, wstając i doprowadzając się do porządku.
– Nie tym razem, złociutka, ale może przy następnej okazji – stwierdzam i przybliżam się do kanapy. – Jak skończysz się ubierać, to możesz już iść.
– Dobrze. Czy potrzebujesz czegoś? – dopytuje.
– Tak. Spokoju.
Sabrina patrzy na mnie przez chwilę, nad czymś się zastanawiając, ale nic nie mówi, tylko wychodzi. Trochę się wyluzowałem, ale nadal trzęsie mnie z nerwów. Pomysł ojca jest absurdalny, ale pójdę na tę kolację i sam sprawdzę, jaka jest ta mała Rothwellówna.
* * *
Punkt dwudziesta zjawiam się z rodzicami w domu Rothwellów. Rezydencja z zewnątrz robi naprawdę ogromne wrażenie. Czekamy w wielgaśnym hallu na Samuela wraz z małżonką, po czym udajemy się do sporej jadalni. Pomieszczenie jest przestronne. Ściany zdobią różnego rodzaju obrazy, a kwiaty w wazonach przystrajają każde wolne miejsce. Pośrodku stoi ogromny dębowy stół na dwadzieścia osób. Niby nie czuć tu przepychu, ale na swój sposób właśnie tak jest. Rodzice rozmawiają między sobą, a ja udaję zainteresowanie i od czasu do czasu wtrącam coś od siebie, ale tak naprawdę wyczekuję córki właścicieli domu. Każe na siebie czekać. Kiedy wchodzi do jadalni, uważnie jej się przyglądam. Jest piękna, a na jej twarzy widać niezadowolenie oraz zadziorność. Na pewno będzie ogromnym wyzwaniem. Chętnie bym ja trochę pognębił, ale na razie się nie odzywam. Od razu zastanawiam się, jak by wyglądała, klęcząc nago w moim pokoju w Sensual Desire. Stop, Austin! Nie zapuszczaj się w te rejony, do cholery! Nawet nie ma takiej opcji. Jest ubrana w seksowną czerwoną kieckę, na której widok powoli zaczyna mi się robić namiot. Przybieram maskę aroganckiego dupka i czekam na dalszy rozwój sytuacji, który niestety nie idzie dobrze. Ta laska wkurwiła mnie do tego stopnia, że jak Boga kocham, dam jej popalić. Nazwała mnie chłystkiem i prostakiem! Zgodzę się na ten cholerny ślub tylko po to, żeby dać jej nauczkę. Co z tego, że jest piękna i ma cięty język, co mi się bardzo podoba. Pokażę jej, gdzie jest jej miejsce. Nie dostanie ode mnie serduszek i kwiatków. Nawet nie mam zamiaru jej tknąć. Po prostu zmienię jej życie w piekło, a to tylko dlatego, że mnie wkurzyła i że ojciec praktycznie postawił mnie pod ścianą. Dobrze, że mam jeszcze klub, gdzie będę mógł zaspokajać swoje żądze. Gdzie będę się stawać panem i tresować moje uległe. To mi w zupełności wystarczy, a Julianne niestety przy moim boku szczęścia nie zazna.
Już taki jestem.
Trzydziestodwuletni dupek do potęgi entej.
Kolacja była jedną wielką pomyłką. Austin jest przystojnym mężczyzną i niestety nie mogę temu zaprzeczyć, nawet gdybym chciała. Jest też draniem i dupkiem. Chciałabym się z tego wszystkiego wymiksować, ale ojciec w życiu mi na to nie pozwoli. Razem ze starym Dankworthem zaplanował zaręczyny, które mają się odbyć za miesiąc. Oni normalnie postradali rozumy! A najlepsze jest to, że ślub ma się odbyć na początku czerwca bądź pod koniec maja. To raptem trzy miesiące! Nie wierzę, po prostu nie wierzę, że rodzice mi to robią. Jestem ich jedynym dzieckiem, powinni chcieć dla mnie jak najlepiej, a czuję się jak cielę wystawione na targu. Czy moje życie może być jeszcze bardziej skomplikowane? Moja przyjaciółka Adeline też jest w niemałym szoku, że matka z ojcem robią mi coś takiego. Dostałam jeszcze przykaz, że mam sobie kupić na zaręczyny seksowną kieckę, która będzie podkreślała wszystkie moje atuty, czyli duże piersi, zgrabny, lekko wypukły tyłek, wąską talię i długie nogi. Załamka na całego. Leżę w łóżku, użalając się nad sobą, kiedy słyszę pukanie do drzwi.
– Proszę – rzucam, wiedząc, że to matka.
– Nie śpisz jeszcze?
– Wygląda na to, że nie. Mamo, dlaczego wy mi to robicie? Dlaczego chcecie mnie oddać temu bucowi? Czy dla ojca najważniejsza jest tylko firma? Gdzie w tym wszystkim jestem ja? – Zaczynam zadawać jej masę pytań, bo może uda mi się przemówić jej do rozumu.
– Julianne, to wszystko dla dobra firmy. Zobacz, jeżeli Dankworth połączy swoją firmę z naszą, to naprawdę stanie się ona wielkim imperium. Kiedyś ty i Austin to odziedziczycie, a później wasze dzieci – odpowiada, jak gdyby nigdy nic.
Ja się chyba przesłyszałam. Czy ona to powiedziała naprawdę? Dla dobra firmy, by stworzyć cholerne imperium? No tak, będzie miała więcej kasy do wydawania.
– A gdzie w tym wszystkim jest moje szczęście? To was nie interesuje? Mam się związać z facetem, którego w ogóle nie znam? Jak wy to sobie wyobrażacie? – krzyczę, wyrzucając ręce w górę.
– Zobaczysz, że się dotrzecie. Nie będzie tak źle. Ja też ojca nie znałam, ale będąc małżeństwem, poznaliśmy się, i teraz bardzo się kochamy – odpowiada spokojnie, a mnie chyba zaraz szlag trafi.
– Ja to nie ty. Pamiętaj o tym. Nie jestem jakąś lalą na sprzedaż. Ja się nie zgadzam na ten ślub i koniec. Sama wybiorę sobie męża, kiedy przyjdzie na to odpowiednia pora.
– Nie bądź śmieszna, Julianne. Wiesz dobrze, że z ojcem to nie przejdzie. Jeśli coś postanowił, to będzie do tego dążył za wszelką cenę. Zobaczysz, że wszystko się ułoży – próbuje dodać mi otuchy.
Spokój matki działa na mnie jak płachta na byka. Jak ona może być tak spokojna i na wszystko się godzić? Przecież jest moją matką i to ja powinnam być jej priorytetem. Mam dwadzieścia sześć lat, a nawet nie mogę podjąć decyzji odnośnie do mojego życia.
– Idź już, mamo, bo widzę, że ta rozmowa do niczego nas nie doprowadzi. Jesteś zaślepiona pieniędzmi i nic do ciebie nie dociera – rzucam, żeby sobie w końcu poszła.
– Jak śmiesz?! – mówi obruszona. – Nie zależy mi na pieniądzach!
– Czyżby? Gdyby tak nie było, tobyś mnie poparła. Wolisz kasę, za którą pójdziesz do najlepszych kosmetyczek, fryzjerów i sklepów, dlatego tańczysz tak, jak ojciec ci zagra. A teraz naprawdę już idź, bo jestem zmęczona i chcę iść spać. – Niezbyt delikatnie ją wypraszam.
Matka patrzy na mnie, nie wiedząc co powiedzieć, ale nic mnie to nie obchodzi. Jestem trochę zaskoczona, że nawet nie komentuje, bo to do niej niepodobne, tylko wychodzi wielce obrażona, trzaskając drzwiami. Za jakie grzechy trafiła mi się taka rodzina? No, za jakie, ja się pytam!
* * *
Tydzień zleciał jak z bicza strzelił. Kilka razy byłam z ojcem w firmie, bo chce mnie wdrożyć w pewne sprawy. Austin ma pracować na stanowisku dyrektora do spraw promocji i reklamy, a ja mam być – uwaga – jego asystentką. Mam to w dupie, na pewno nie będę tam pracować. Mam zamiar stać się jak jedna z tych żon ze Stepford. Będę leżała, pachniała i szastała kasą na prawo i lewo. Też uprzykrzę życie temu gnojkowi. Nie mam zamiaru pozostać mu dłużna, skoro zapowiedział, że zrobi mi z życia piekło. Ha! Zobaczymy, kto zrobi komu. Planuję wybrać się dzisiaj z Adeline do Harrodsa, żeby w końcu kupić jakąś sukienkę na te nieszczęsne zaręczyny. Najchętniej zrobiłabym rodzicom na złość i założyła zwykłe szmaty. Nie chcę się już jednak z nimi szarpać, bo wiem, że to i tak nic nie zmieni. Ojciec to zawzięty człowiek i nic go nie przekona.
Adeline ma być po mnie koło pierwszej, więc szykuję się do wyjścia. Nakładam skórzane legginsy, białą bluzkę marszczoną przy piersiach, moje ulubione czarne szpilki z cekinami i narzucam skórzaną kurtkę. Kiedy jestem już gotowa, dostaję od przyjaciółki SMS-a z informacją, że czeka na podjeździe. W locie chwytam torebkę i wychodzę z domu. Podchodzę do jej wypasionego metalicznego audi PB18 e-tron i zajmuję miejsce pasażera. Adeline kocha sportowe auta i zmienia je jak rękawiczki, ale coś czuję, że z tym nie rozstanie się tak szybko.
– Cześć, kochana – mówię, wzdychając głęboko.
– Hej. Co masz taką skwaszoną minę? Jeszcze nie przebolałaś zaręczyn i ślubu? – podpytuje, odpalając samochód.
– Tak jakby można było coś takiego przeboleć. Powiem ci, że mam dość, ale tata zdania i tak nie zmieni, więc pozostało mi pogodzić się z losem – odburkuję.
Wzruszam ramionami.
– Może nie będzie tak źle, może ten cały Austin okaże się dobrym człowiekiem. Nie powinnaś zawczasu gdybać, tylko lepiej go poznać – odpowiada przyjaciółka, wpatrując się w drogę.
– Poznałam go i uwierz mi, że nie jest dobrym człowiekiem. Jest zapatrzonym w siebie dupkiem. Kiedy go widzę, od razu mnie krew zalewa. Coś czuję, że cały czas będzie mi robił na złość i traktował mnie jak gówno. Nie wiem sama, jak to będzie, ale czuję, że on da mi nieźle w kość.
Adeline kręci głową, bo wie, że i tak mnie nie przegada. Zawsze powtarzam, że mój ojciec jest zawziętym człowiekiem, ale jeśli teraz spojrzeć na to z boku, jestem dokładnie taka sama. Chyba odziedziczyłam to po nim.
* * *
Przebieram wieszaki w Harrodsie i nie mogę znaleźć żadnej odpowiedniej kiecki. Nic mi się nie podoba. Poddaję się i siadam na ogromnym pufie, chowając twarz w dłoniach. Adeline podchodzi do mnie z kilkoma łaszkami, ale te kiecki są paskudne.
– Zabierz je stąd. Są okropne! Czy ja wyglądam na kogoś, kto chodzi w kieckach z bufkami? Przecież będę w tym wyglądać jak clown. Chodźmy do domu, rozbolała mnie głowa. Jesteśmy tu od dobrych dwóch godzin – narzekam, bo czuję, jak zaczyna mi pulsować w skroniach.
– Jak chcesz, ale uważam, że ta beżowa sukienka jest świetna i zajebiście by na tobie leżała – stwierdza i odchodzi, żeby odwiesić kiecki.
Po sekundzie słyszę niebywały pisk i lecę w stronę przyjaciółki zobaczyć, co się dzieje. Różne rzeczy przychodzą mi na myśl, ale nie spodziewałabym się, że zastanę ją wpatrującą się w złoty materiał.
– Julianne – wymawia moje imię szeptem i chwyta się za serce. – To jest to, tylko na nią popatrz.
Podaje mi złotą sukienkę, która jest dosyć krótka, do tego ma sięgający pępka dekolt, który będzie ładnie mi się rozkładał na piersiach. Jest lekko brokatowa i wiem, że to jest to. Oczami wyobraźni widzę moje złote szpilki z ćwiekami i wiem, że całość będzie się prezentowała szałowo. Lecę szybko zapłacić i razem z Adeline wracamy do domu.
Dni mijały mi niemiłosiernie, tydzień gonił tydzień i nadszedł czas kolacji zaręczynowej. W domu od rana panuje ogromna wrzawa. Dekoratorzy przystrajają dom co najmniej tak, jakbym się miała już chajtać. Niedługo mają do nas przyjść makijażystka i fryzjer, żeby wyszykować mnie i matkę na dzisiejszą imprezę. W końcu zaczyna do mnie docierać, że ten ślub jest nieunikniony. Muszę spełnić wolę ojca, czy tego chcę, czy nie. Lecę wziąć szybki prysznic. Sukienka wisi na wieszaku gotowa, by ją włożyć, ale stanie się to dopiero za parę godzin. Postanawiam, że nie chcę mocnego makijażu, tylko coś delikatniejszego, co będzie wyglądało naturalnie. Makijażystka dobiera jasny odcień brązu z połyskiem, robi mi delikatne kreski na powiekach, nakłada odrobinkę pudru i różu, a na koniec maluje moje pełne usta jasnoróżową pomadką. Fryzjer z moich kasztanowych włosów zrobił ombre, dodając nieco blondu dla rozjaśnienia. Zakochałam się w tym odświeżonym kolorze. Embry wyczarował z nich fale, które przy świetle wręcz błyszczą. Podchodzę do garderoby, wpatrując się w sukienkę, którą ściągam z wieszaka. Nie mogę do niej nałożyć stanika, ale mam specjalne silikonowe nakładki na sutki. Kiedy jestem już ubrana, długo na siebie patrzę. Wyglądam naprawdę ładnie, ale nie jestem szczęśliwa. Co z tego, że odbicie ukazuje piękną kobietę z idealnym makijażem, kiedy tak naprawdę chce mi się płakać nad swoim losem? Szybciutko wkładam buty, kolczyki i długi łańcuszek, który sięga mi prawie do pępka. Jestem gotowa i mogę już zejść na dół. Biorę głęboki oddech, zamykam oczy, wypuszczam powietrze i wychodzę z pokoju.
* * *
Salon i jadalnia są przystrojone tuzinami kwiatów. Stół zastawiony jest najlepszą zastawą, którą rodzice zawsze trzymają na specjalne okazje. W salonie także jest pełno kwiatów, których zapach przyprawia mnie o mdłości. Moje nerwy sięgają zenitu i czuję się tak, jakbym miała za chwilę zwymiotować. Najchętniej zakopałabym się w swoim łóżku i nie wychodziła z niego przez jakiś czas, ale pora stawić czoła tej patowej sytuacji. Goście powoli zaczynają przybywać, elegancko ubrani i ze sztucznymi uśmiechami przyklejonymi do twarzy. Zapewne jutro na pierwszych stronach gazet znajdzie się zdjęcie z moich zaręczyn. Ludzie będą mieli pożywkę z tego, jak panna Rothwell wyglądała, jaki pierścionek dostała, bla, bla, bla. Przechadzam się po ogromnym salonie, witając się z niektórymi ludźmi i wypatrując Austina. Ciekawe, kiedy się zjawi wraz z rodzicami. Idę w stronę przyjaciółki, która z daleka się uśmiecha, sącząc szampana. Sama sięgam po kieliszek dla kurażu. Staję obok Adeline i jednym haustem opróżniam całą zawartość. Kumpela patrzy na mnie z przyganą w oczach, ale mam to gdzieś. Może i nie przystoi mi takie zachowanie, ale w tym momencie zupełnie mnie to nie obchodzi.
– Jak się czujesz? – pyta Adeline. – Jesteś gotowa?
Gdyby wzrok mógł zabijać, moja przyjaciółka już leżałaby na podłodze martwa.
– Pytasz poważnie? – wypuszczam głośno powietrze i patrzę na nią ze smutkiem. – Wiesz, jakoś mentalnie próbuję się na to nastawić, przecież to i tak jest nieuniknione, ale kiedy o tym myślę, czuję okropną złość i mam ochotę wszystko porozwalać.
Adeline potakuje ze zrozumieniem, bo nie wie, co mi doradzić. Samo „wszystko będzie dobrze” tu nie wystarczy.
Nagle czuję, jak dreszcz przebiega przez całe moje ciało. Odwracam się powoli i moje oczy napotykają wzrok Austina. Przygląda mi się jak drapieżnik swojej zdobyczy. Lustruje mnie z góry na dół, zatrzymując się dłużej przy dekolcie. Zastanawia się nad czymś, oblizując usta, po czym kręci głową i dziarskim krokiem zmierza w moją stronę. Jest naprawdę przystojnym mężczyzną, niestety pobudza we mnie jakieś pokłady napięcia seksualnego, które staram się zdusić w zarodku. Ubrany jest w szary garnitur idealnie dopasowany do jego sylwetki, białą prążkowaną koszulę i – o dziwo – złoty krawat. Cóż za zbieg okoliczności! Matka na pewno maczała w tym palce.
– Witaj, Julianne. – Cmoka mnie lekko w policzek. – A ty musisz być przyjaciółką mojej narzeczonej. Zgadza się?
– Jeszcze nie jestem twoją narzeczoną – fukam głośno.
– Kochanie, ale już za chwilę będziesz. Przedstawisz mi swoją przyjaciółkę? – grzecznie pyta, uśmiechając się i ukazując idealne uzębienie.
– To Adeline. Znamy się od dziecka i jest moją bratnią duszą.
– Miło mi cię poznać, Adeline. – Austin wyciąga do niej dłoń, lekko się nachyla, po czym wargami muska jej rękę jak prawdziwy gentleman. Pfff.
Po minie przyjaciółki widzę, że jest mile zaskoczona i że kupił ją tym gestem. Przewracam oczami, ale nic się nie odzywam, tylko prycham pod nosem. Austin prostuje się, bierze mnie za rękę i stwierdza, że na nas już pora i czas należycie powitać gości. Kroczymy między ludźmi, co chwilę się zatrzymując i wdając w krótkie pogawędki. Prawie nic z nich nie pamiętam, ale z mojej twarzy nie schodzi uśmiech. Sztuczny i wymuszony. Czuję się tak, jakbym była obecna ciałem, ale niestety nie duchem. Jak przez mgłę pamiętam kolację, którą do stołu podawali wynajęci kelnerzy. Niby jadłam i piłam normalnie, ale zachowywałam się jak na autopilocie. Chyba próbowałam wyprzeć z mojego umysłu to, co ma się wydarzyć za chwilę. Po posiłku goście na nowo rozeszli się do salonu, tworząc kilkuosobowe grupki. Ja stoję przy kominku z rodzicami, Austinem i państwem Dankworthami. Ojciec trzyma w dłoni kieliszek szampana i małą łyżeczkę, którą stuka w kieliszek, żeby zwrócić uwagę wszystkich zebranych. Czuję się jak bydło na targu. Wszyscy świdrują mnie wzrokiem, fałszywie się uśmiechając. Mam ochotę się schować za ojcem i zamknąć oczy, ale niestety…
– Moi drodzy, zebraliśmy się tu w tak licznym gronie, żeby świętować coś bardzo dla mnie ważnego. Moja piękna córka Julianne i Austin Dankworth postanowili się zaręczyć. – Od razu wybucha burza oklasków. – Od dawna są w sobie zakochani i nie chcieli czekać już ani chwili dłużej. Dwie potężne rodziny złączą się już na zawsze.
Nagle robi mi się niedobrze. Co ten ojciec opowiada?! Zakochani? Nigdy w życiu, do jasnej cholery!
– Austin poprosił o rękę mojej córki już jakiś czas temu, a ja przystałem na ich ślub bez dwóch zdań – ojciec nadal się produkuje, a ja czuję, że zaraz zacznę krzyczeć ze złości.
Czuję że, oczy zasnuwa mi mgła, ale czyjś dotyk zaczyna mnie uspokajać. To Austin. Widzę, że także jest zły, i wiem, że też mu się nie podoba to, o czym mój ojciec w tej chwili gada. Połowy tego przemówienia nawet nie rejestruję, jedynie samą końcówkę.
– Także, Austinie, oddaję w twoje ręce moją dziecinkę. Dbaj o nią dobrze, bo to moje jedyne dziecko, mój największy skarb.
Co ty nie powiesz? Twoje jedyne dziecko, które właśnie sprzedałeś. Austin rozpina marynarkę i wyciąga z kieszeni czarne pudełeczko od Cartiera. Otwiera je i patrzy w moje oczy z jakąś zadziornością.
– Julianne, to już tylko formalność. Moja miłość do ciebie jest głęboka. – Widzę, że chce mu się śmiać, i włączam się do jego gry. – Nie wyobrażam sobie ani minuty dłużej bez ciebie. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? Obiecuję ci, że nasze wspólne życie będzie piękne, romantyczne, usłane serduszkami i kwiatami. Życie, po którym będą skakać kolorowe jednorożce, rzygające obłokami tęczy. – Ostatnie zdanie mówi po cichutku, żebym tylko ja je słyszała.
Na początku mnie zamurowało, ale po sekundzie zaczynam się cicho śmiać. Ten śmiech przechodzi w chichot, który po chwili przeradza się w rechot. Zginam się wpół, bo jego słowa mnie tak rozbawiły, że nie potrafię się opanować. Ojciec patrzy na mnie z przyganą, wszyscy goście zaniemówili, a Austin czuje się jak idiota, który został wyśmiany przy tylu ludziach. Chyba uraziłam jego męskie ego. Ale o co się w tej chwili złości? Sam zaczął tę gierkę, a ja tylko ją podchwyciłam. Czyż nie o to mu chodziło? Po chwili się uspokajam i wycieram łzy, które zebrały mi się w kącikach oczu. Patrzę poważnie na Austina i odpowiadam:
– Tak, wyjdę za ciebie, mój ty jednorożcu. – Wyciągam do niego lewą dłoń, żeby na palec serdeczny wsunął pierścionek z białego złota wysadzany małymi diamentami tworzącymi łezkę.
Jest piękny i delikatny. Cieszę się, że nie kupił mi wielkiej kobyły, która tylko ciążyłaby mi na palcu. Zbliżam się do niego i wyciskam na jego ustach soczystego buziaka. Łapię go pod rękę i uśmiecham się szeroko, aż bolą mnie policzki. Kelnerzy roznoszą szybko szampana, po czym wznosimy toast.
Teraz, szanowny panie Dankworth, pokażę ci, z kim zadarłeś. Zapowiedziałeś, że mi uprzykrzysz życie, ale ja nie pozostanę ci dłużna. Co to, to nie!
Po tym cholernym cyrku, który miał miejsce w posiadłości Rothwellów, udaję się prosto do Sensual Desire. Do klubu, w którym rozładuję emocje. Julianne zrobiła ze mnie pośmiewisko. Zamiast od razu zgodzić się na to pierdolone małżeństwo, roześmiała mi się w twarz przy tych wszystkich ludziach. Poczułem się jak kompletny idiota. Jednakże muszę przyznać, że wyglądała dzisiejszego wieczoru wyjątkowo seksownie. Nogi ma długie do nieba i ciało idealne do pieszczenia. Zastanawiam się, jak by wyglądał jej tyłek naznaczony czerwonymi pręgami albo wypięty w moją stronę, żebym go przeleciał. Kurwa mać, o czym ja myślę? To się nigdy nie wydarzy! Wiem, że będzie mnie wodziła na pokuszenie, ale jest klub, jest tu Sabrina, która zapewni mi rozrywkę w każdej chwili. Wystarczy, że pstryknę palcami, a ona się tu zjawi w podskokach. Parkuję mojego astona martina DB11 na parkingu przed klubem i ruszam podminowany do środka. Szukam wzrokiem Sabriny, ale nigdzie jej nie dostrzegam. Przed przyjazdem wysłałem jej wiadomość, że chcę ją widzieć w ciągu trzydziestu minut. Nie dostosowała się i bardzo dobrze, będę mógł złoić jej jędrny tyłek. Po jakimś czasie moja uległa pojawia się w klubie i od razu zmierza w moją stronę. Patrzę na nią, groźnie się uśmiechając i sącząc przy tym gin z tonikiem. Dzisiaj Sabrina włożyła krótką czarną spódniczkę i czerwony koronkowy gorset. Wie, że zawsze musi dla mnie ładnie wyglądać.
– Austin – przerywa moje rozmyślania. – Najmocniej cię przepraszam, ale byłam na kolacji z rodzicami i nie mogłam ot tak sobie wyjść.
– Sabrino, ile razy ci mówiłem, że kiedy dzwonię, ty się od razu pojawiasz? Czy chcesz, żeby twój pan był z ciebie niezadowolony?
– Bardzo przepraszam, ale ja… – Nie pozwalam jej dokończyć wypowiedzi.
I tak jestem już nabuzowany. Żadne argumenty do mnie w tej chwili nie przemówią.
– Wiesz, co masz robić. Chyba nie muszę ci tego tłumaczyć.
Odwracam się do niej plecami, dając jej znak, że uważam naszą rozmowę za zakończoną. Dziewczyna spuszcza głowę i posłusznie odchodzi, kierując się do pokoju, który jest przeznaczony dla naszej dwójki. Zastanawiam się, co mam z nią dzisiaj zrobić. Chyba pójdę na całość. Dopijam drinka i ruszam do pokoju.
* * *
Kiedy wchodzę do środka, Sabrina klęczy tak, jak jest wytresowana. Stanik, majtki i szpilki są na miejscu, jednak dzisiaj chcę ją zupełnie nagą.
– Rozbierz się całkiem – wydaję jej rozkaz.
Podnosi się w mgnieniu oka i spełnia moją prośbę. Patrzę na jej idealne ciało i wygoloną cipkę, która już lśni z podniecenia.
– Połóż się na plecach, rozłóż szeroko nogi i ręce – rzucam jej władczym tonem.
Nie sprzeciwia się i chętnie poddaje się mojemu rozkazowi. Przywiązuję jej nadgarstki do kolumn grubym czerwonym sznurem i podchodzę do komody po kilka gadżetów: opaskę, pejcz, żel nawilżający i mały wibrator do stymulowania łechtaczki. Wszystko kładę na łożu i zbliżam się do Sabriny, żeby założyć jej opaskę na oczy.
– Dzisiaj będzie ostrzej. Mam nadzieję, że to cię nauczy punktualności.
Gdy to mówię, słyszę, że dziewczyna wciąga głęboko powietrze, próbuje coś powiedzieć, ale się powstrzymuje, bo dobrze wie, że w tym pomieszczeniu rządzę ja i jeśli odezwie się nieproszona, to będę ją musiał ukarać. Postanawiam także się rozebrać i zostaję tylko w szarych bokserkach. Przed oczami staje mi twarz Julianne. Wyglądała dzisiaj tak seksownie, że zapragnąłem ją związać i pieprzyć ostro do nieprzytomności. Nie wiem, co się ze mną dzieje, ale ta dziewczyna wyzwala we mnie ogromne pokłady złości i podniecenia. W jednej chwili mam ochotę ją udusić, a w drugiej złapać za kark, przyciągnąć do siebie i wpić się w te soczyste usteczka, ale to się nigdy nie stanie. Nie bawię się w żadne związki, jedynie w te klubowe. Tutaj kobiety same mi się poddają i lubią robić to, co ja. Od zawsze rajcowały mnie takie klimaty. Na początku byłem do tego sceptycznie nastawiony, ale mój kumpel pokazał mi, że zwykły seks jest nudny, a ten bardziej urozmaicony może dać o wiele więcej wrażeń i satysfakcji. To właśnie Duncan, mój najlepszy przyjaciel, wkręcił mnie do tego świata jakieś pięć lat temu i od tamtej pory Sensual Desire stało się moim drugim domem. Może głupio to brzmi, ale bardzo dużo czasu spędzam w tym miejscu i non stop uczę się nowych rzeczy. Moje rozmyślania przerywa jęk Sabriny i momentalnie otrząsam się z myśli, które zaatakowały mój umysł. Patrzę na nią i zastanawiam się, w jaki sposób ją dzisiaj ukarać, bo wszystko to, co i tak jej zrobię, nie będzie dla niej karą, tylko nagrodą. Ta dziewczyna kocha być chłostana, wiązana i ostro pieprzona. Wchodzę powoli na łóżko i zaczynam ugniatać jej piersi. Nie robię tego delikatnie, tylko mocno, tak jak lubię. Dziewczyna zaczyna jęczeć, bo jest jej dobrze. Roluję jej sutki pomiędzy kciukiem a palcem wskazującym. Od razu się wydłużają i robią się twarde jak skała. Biorę jeden w usta i mocno zasysam. Moja uległa na tę inwazję głośno krzyczy.
– Podoba ci się to? – dopytuję, chociaż dobrze znam odpowiedź.
– Tak, panie. Jeszcze. Proszę.
Biorę do ust drugi sutek i powtarzam wszystko od początku. Podniecają mnie jej jęki i zaczynam schodzić niżej językiem. Kiedy prawie dotykam jej wzgórka łonowego, odsuwam się, na co kobieta skamle z frustracji. Tak, maleńka, to twoja kara. Podnoszę się i sięgam po pejcz, którym mam zamiar ją wychłostać. Ważę go w rękach i palcami przejeżdżam po rzemykach zakończonych małymi kuleczkami. Schodzę z łóżka i pociągam w dół Sabrinę, żeby znalazła się bliżej mnie. Gładzę ją po nogach palcami, a drugą ręką biorę zamach pejczem i uderzam ją w jej kobiecość, na co z jej ust wydobywa się, seksowny skowyt. Kolejny raz uderzam w jedno potem drugie udo. Dziewczyna ma rozłożone nogi, dzięki czemu mam idealny widok na jej ociekającą sokami cipkę. Chłostam ją po brzuchu, piersiach, udach i wzgórku łonowym, a jej wciąż mało. Jestem spocony, ale za to podniecony do granic możliwości. Mam ochotę ją ostro przelecieć. Przygotowałem żel nawilżający, bo mam w planach zabrać się do jej drugiej dziurki. Uwielbiam seks analny i moja partnerka także. Muszę rozładować emocje i zapomnieć o dzisiejszym dniu i Julianne. Jednak, kiedy w myślach ta dziewczyna do mnie przychodzi, zamiast Sabriny na łóżku widzę moją narzeczoną. Kurwa mać, nie wiem, co się ze mną dzieje. Ta dziewucha za mocno zaprząta moje myśli. To, że zostanie moją żoną, nie zmienia niczego. Nie stanę się kochającym mężem, bo ja nie wierzę w miłość i całe to gówno. Nasze małżeństwo jest potrzebne tylko po to, żeby firmy mojego ojca i starego Rothwella się połączyły. Chcą stworzyć ogromne imperium, które później odziedziczymy z Julianne. W sumie jako jej mąż kiedyś będę zarządzał całością i to jedyny powód, dla którego zgodziłem się na to całe małżeństwo. Z jednej strony szkoda mi Julianne, bo ojciec postawił ją przed faktem dokonanym i tak naprawdę ona nie miała nic do gadania, ale z drugiej strony jest to kobieta z pazurem, wyniosła, pyskata i z miłą chęcią przytemperuję jej ten cięty język. Zastanawiałem się również, jak z nią postąpić po ślubie. Czy spełniać obowiązki męża, czy po prostu ją ignorować? W sumie gdybym z nią się bzykał, to na bank by się we mnie zakochała, a tego kategorycznie nie chcę. Takie coś nawet nie wchodzi w grę, dlatego najlepiej będzie, jak będę ją trzymał na dystans.
– Panie, dlaczego nic nie robisz? Czy czymś cię uraziłam? – Sabrina po raz kolejny przerywa moje rozmyślania.
Do cholery jasnej, przyjechałem tu, żeby się odstresować, a już drugi raz moje myśli krążą wokół Julianne. Na łóżku przede mną leży gorąca kobieta, chętna, żeby się ze mną pieprzyć, i pozwala mi na te wszystkie bezeceństwa, a ja zaprzątam sobie głowę takimi rzeczami. Teraz się zabawię, a jutro będę myślał o tym, jak to wszystko rozegrać, bo nie ma co, już niedługo moje życie się zmieni. Jednakże z klubu nie zrezygnuję, a Julianne nigdy się o nim nie dowie. Szybko przekręcam Sabrinę na brzuch i unoszę jej pupę. Wylewam na członek żel i rozsmarowuje go po całej długości. Następnie nawilżam dziurkę Sabriny i podchodzę do iPoda, żeby włączyć jej ulubioną piosenkę Beyoncé i Jaya-Z – Crazy in Love, wersję filmową, która również i mnie nakręca. Łapię Sabrinę za pośladki, które lekko rozszerzam, i powoli zaczynam wciskać się w jej tyłek. Moja kochanka jęczy z przyjemności, a ja ją posuwam, jakbym nigdy wcześniej tego nie robił. Biorę do ręki mały wibrator, którym zaczynam stymulować jej łechtaczkę. Zamykam oczy i poddaję się tej chwili.
Got me looking so crazy right nowYour love’s got me looking so crazy right nowGot me looking so crazy right nowYour touch got me looking so crazy right now1).
Piosenka nakręca mnie jeszcze bardziej i po raz trzeci tego wieczoru przed oczami staje mi obraz Julianne w tej cholernej złotej sukience i nogach do samego nieba. Ja pierdolę. Potrząsam głową na boki, jednak jej obraz nie znika. Wyobrażam sobie, że zamiast Sabriny to właśnie ona tu leży i to w jej zgrabny tyłek się wciskam. Zaczynam głośno jęczeć, jak jakiś małolat.
Hoping you’ll save me right nowYour kiss got me hoping you’ll save me right now Looking so crazy in love2).
Cholerna Beyoncé nadal leci w tle, a ja czuję, że jestem już blisko i zaraz wybuchnę. Potrzeba mi dokładnie trzech pchnięć, żeby osiągnąć potężny orgazm, który normalnie zwala mnie z nóg. Oddycham ciężko i jestem na siebie wściekły, że po raz kolejny dopuściłem do siebie obraz mojej narzeczonej. W tym całym oszołomieniu dochodzą do mnie ostatnie takty piosenki.
Uh oh, uh oh, uh oh, oh no noUh oh, uh oh, uh oh, oh no noUh oh, uh oh, uh oh, oh no noUh oh, uh oh, uh oh, oh no no3).
Muszę jak najszybciej wymazać to z pamięci. Mam nadzieję, że Sabrina doszła, bo nie mam zamiaru jej już dzisiaj dotykać. Szybko ją rozwiązuję i ściągam jej opaskę z oczu. Jest zadowolona i szeroko się uśmiecha. Pilotem wyłączam iPoda i ciężko oddycham, jakbym przebiegł z dziesięć mil sprintem.
– To było niesamowite, Austin. Nigdy wcześniej nie osiągnąłeś w ten sposób tak silnego orgazmu. Musimy to koniecznie powtórzyć – mówi, trzepocząc sztucznymi rzęsami.
– Kiedy jesteś w tym pokoju, nigdy nie zwracaj się do mnie po imieniu, zrozumiano? – syczę wściekły. – Jestem twoim panem i tak masz się do mnie tu zwracać, a teraz się ubierz i stąd wyjdź. Jeśli będę cię potrzebował, to się odezwę.
Kobieta patrzy na mnie zaskoczona i zraniona. Szybko się ubiera, po czym wychodzi. Wiem, że ją gównianie potraktowałem, ale musi wiedzieć, gdzie jest jej miejsce. Miałem zafundować jej karę, a tak naprawdę nic z tego nie wyszło. Szybko wciągam na siebie ubranie, podchodzę do małego barku w rogu pokoju i nalewam sobie pełną szklankę bourbona, której połowę opróżniam jednym haustem. Pierdolona Julianne. Dlaczego ta baba non stop pojawia się w moim umyśle? Jeśli tak dalej będzie, to będę musiał naprawdę uprzykrzać jej życie.
To się musi, do chuja, skończyć, bo chyba oszaleję!
1)Crazy in love, słowa: B. Knowles, R. Harrison, S. Carter, E. Records, muzyka: B. Knowles, R. Harrison, S. Carter, E. Records, album: Fifty Shades of Grey, 2015 r., wykonanie: Beyoncé.
2)Crazy in love, słowa: B. Knowles, R. Harrison, S. Carter, E. Records, muzyka: B. Knowles, R. Harrison, S. Carter, E. Records, album: Fifty Shades of Grey, 2015 r., wykonanie: Beyoncé.
3)Crazy in love, słowa: B. Knowles, R. Harrison, S. Carter, E. Records, muzyka: B. Knowles, R. Harrison, S. Carter, E. Records, album: Dangerously in Love, 2003 r., wykonanie: Beyoncé i Jay-Z.
Austin zmył się z przyjęcia zaręczynowego, gdy tylko wszyscy goście opuścili posiadłość. Widziałam, że jest wkurzony, ale szczerze mówiąc, mam to gdzieś. Udaję się do swojej sypialni, żeby wziąć gorącą kąpiel z bąbelkami i nieco się zrelaksować. Po dniu pełnym niekoniecznie dobrych wrażeń zdecydowanie mi się należy. Zabieram ze sobą kieliszek szampana i zanurzam się w gorącej wodzie, która rozluźnia moje spięte mięśnie. Myślami wracam do chwili, w której Austin mi się oświadczał. Wyobrażam sobie, jak by to było, gdyby naprawdę robił to z miłości, a nie dla kasy i korzyści, które będzie z tego miał. Taki człowiek jak on nie patrzy na to, że kogoś po drodze krzywdzi. Interesuje go tylko profit, który z tego będzie czerpał. Nie dość, że dostanie dobrą pozycję w firmie, to jeszcze odziedziczy jej połowę i jako mój mąż będzie zarządzał również moją częścią. Mam nadzieję, że to małżeństwo nie będzie aż tak złe, Austin chociaż trochę się postara i pozwoli mi siebie odrobinę poznać, aczkolwiek nie oczekuję od niego zbyt wiele. Boję się tego małżeństwa i życia, jakie będę wiodła u jego boku. Jakim okaże się człowiekiem? Czy będzie mnie traktował dobrze? Czy non stop będzie mnie ignorował? Nigdy nie wybaczę rodzicom, że postawili mnie w takiej sytuacji. Dla nich liczy się kasa, nie ja, nie moje dobro. Przecież pieniądze szczęścia nie dają. Oczywiście można za nie wiele kupić, ale czy dla nich warto poświęcić szczęście własnej córki? Wygląda na to, że tak. Ja bym nigdy nie zrobiła czegoś takiego swojemu dziecku. Jest mi cholernie przykro, że nie jestem dla matki i ojca priorytetem, ale cóż, rodziców się nie wybiera. Nie na darmo ludzie mówią, że z rodziną dobrze się wychodzi tylko na zdjęciach. I tu muszę przyznać całkowitą rację.
Szybko dopijam szampana, myję się w pośpiechu i wychodzę z wanny. Mam nadzieję, że sen chociaż odrobinkę pozwoli mi się zrelaksować. Za dużo myśli kłębi się w moim umyśle. Jutro nadejdzie nowy dzień.
Oby był lepszy od dzisiejszego.
* * *
Czy czas musi tak cholernie zapierdzielać? Mam wrażenie, jakbym dopiero co się zaręczyła, a już za tydzień stanę na ślubnym kobiercu. Wszystkie przygotowania idą pełną parą, tak samo jak przy zaręczynach. Z matką i przyszłą teściową robimy listę gości, którzy potwierdzili swoje przybycie, i od razu ich usadzamy. Wybrałyśmy kwiaty i inne pierdoły. Wczoraj dopinałyśmy na ostatni guzik catering i wprowadzałyśmy jeszcze kilka zmian, a dzisiaj jedziemy do cukierni, żeby wybrać smak tortu. Tak, wiem, ślub za pasem, a ja jeszcze nie wybrałam tortu. Zapewne i tak to wszystko pozostawię matce, niech ona wybiera, ja już mam dość tej całej farsy. Non stop się nad sobą użalam, zrzędzę, płaczę, złoszczę się, i tak w kółko, ale naprawdę jest mi trudno pogodzić się z moim losem. Austin także nie pomaga, bo wiecznie traktuje mnie jak powietrze. Ciągle dostaje jakieś telefony, od razu opuszcza pomieszczenie, w którym się znajduje, a jak wraca, to z uśmieszkiem na twarzy. Trochę obawiam się tego, co mnie czeka po tym całym ślubie. W domu rodziców mam swój pokój, który jest moim schronieniem, a za tydzień się to wszystko zmieni. Obcy dom, obcy ludzie, całkiem inne życie. Nie wiem, jak się w tym wszystkim odnajdę. Muszę zebrać w sobie siłę, żeby jakoś przetrwać, a wtedy wszystko powinno się ułożyć.
Nagle z rozmyślań wyrywa mnie matka.
– Julianne, a co myślisz, o tym?
– Przepraszam, zamyśliłam się. Co mówiłaś? – odpowiadam i robię minę niewiniątka.
– Ogarnij się, dziewczyno! – podnosi na mnie głos. – Pytałam, czy Caleb z Amandą mogą usiąść razem z Andersonami?
– Z tego, co kojarzę, to Amanda i Lauren nie przepadają za sobą. Posadź ich z Monicą i Grahamem. Tam akurat są dwa wolne miejsca – mówię, przekładając karteczki na tablicy.
Matka cmoka z niezadowoleniem, po czym przyznaje mi rację. Całe to usadzanie trwa już jakieś dwie godziny i mam go serdecznie dość. Rozbolała mnie głowa i jedyne, o czym marzę, to położyć się spać. Jednak nie jest mi to dane: matka przypomina mi jeszcze o dzisiejszej przymiarce sukni ślubnej, o której całkiem zapomniałam. Wybrałam długą białą sukienkę. Nie jest skromna, ale też nie jakaś przesadzona. Dekolt wysadzany jest mieniącymi się cyrkoniami. Pod piersiami ciągnie się gruby pas przezroczystej koronki i od tego miejsca suknia zaczyna się robić dopasowana do moich kształtów. Tył jest jeszcze lepszy, bo mam odkryte całe plecy, prawie do pośladków. Rodzicielka z moją przyszłą teściową chciały mnie wystroić w taką mocno rozkloszowaną albo z bufami, ponieważ taka jest teraz moda, ale ja kategorycznie odmówiłam. One decydują o wszystkim, więc chociaż suknię powinnam wybrać ja. Jest prosta, ale śliczna. Nie mam zamiaru na własnym weselu wyglądać jak beza. Skoro mam już wyjść za mąż, to chcę ładnie wyglądać dla siebie. Po przymiarce matka chciała jeszcze udać się do restauracji na kolację, ale ja tego dnia miałam już naprawdę dosyć. Oczywiście była oburzona, że jej odmówiłam, ale po wyjściu z salonu sukien ślubnych od razu wróciłam do domu. Jakby jeszcze tego było mało, wpadłam w hallu na ojca, który kazał mi się udać za nim do jego gabinetu. Ciekawe, jakie tym razem da mi nauki. Boże, Ty widzisz i nie grzmisz. Wchodzimy do środka, a ojciec od razu usadawia się za swoim mahoniowym biurkiem, a mi wskazuje fotel. Biorę głęboki oddech i się odzywam:
– O co chodzi, ojcze?
– Jak dobrze wiesz, za tydzień wychodzisz za mąż. Chcę ci tylko przypomnieć, żebyś nie zrobiła nic głupiego – mówi, bacznie mnie obserwując.
– Co masz na myśli? Co niby głupiego mogę zrobić? – pytam zdenerwowana, bo wiem, do czego pije.
– Nie jesteś głupia, Julianne, i dobrze wiesz, o co mi chodzi. Pamiętaj, że to małżeństwo jest bardzo ważne dla mojego biznesu i nie mogę sobie pozwolić, żebyś coś odwaliła. – Zaciska usta i patrzy na mnie z wyższością.
W tym momencie nienawidzę swojego ojca. Jak mocno trzeba być popieprzonym, żeby własnej córce robić coś takiego w imię biznesu?
– Boisz się, że ucieknę sprzed ołtarza? – dopytuję dla pewności. – Wiesz, przyszła mi do głowy taka myśl i nadal ją rozważam.
– Spróbuj, a zobaczysz, co się stanie. Ja nie żartuję! – krzyczy.
Patrzy na mnie, bo myśli, że podkulę ogon, ale ja się go wcale nie boję. Jestem odważna i mam zamiar mu w końcu powiedzieć, co o tym wszystkim myślę.
– Wiesz, tato, zastanawiam się, jak bezdusznym trzeba być człowiekiem, żeby sprzedać swoją własną córkę. Jesteś bydlakiem bez serca. Owinąłeś sobie matkę wokół palca, a ona pozwala na to tylko dlatego, żeby nie rozwścieczyć wielkiego Samuela Rothwella – ironizuję.
Ojciec szybko podnosi się z krzesła, podchodzi do mnie i mocno mnie policzkuje, aż mi głowa odskakuje na bok. W pierwszej chwili jestem w szoku, bo nie spodziewałam się tego, że mnie uderzy. Przez całe moje dwudziestosześcioletnie życie nie podniósł na mnie ręki, a zrobił to akurat dzisiaj. Policzek mnie piecze, łzy napływają mi do oczu, ale nie dam mu tej satysfakcji i się nie rozpłaczę.
– Julianne, ja… ja przepraszam, nie chciałem cię uderzyć, ale mnie sprowokowałaś.
– Daruj sobie, ojcze – odpowiadam z podniesioną głową. – Wiedz, że cię nienawidzę. Nigdy ci nie wybaczę, że podniosłeś na mnie rękę.
Wstaję szybko, wychodzę z jego gabinetu i wtedy pozwalam sobie na łzy. Jak on śmiał mnie uderzyć. Za co? Za to, że powiedziałam mu prawdę? Biegnę do swojego pokoju i rzucam się z płaczem na łóżko, tłukąc pięścią poduszkę, żeby się na czymś wyładować. Może to i dobrze, że za tydzień mnie tu już nie będzie. Uwolnię się spod władzy ojca, ale znowu się wpierdzielę w inną sytuację. Normalnie z deszczu pod rynnę. Z tego całego płaczu szybko zasypiam, nawet nie przebierając się w piżamę.
* * *
Czas mijał mi w zastraszającym tempie. Dzień pędził za dniem. Już dzisiaj zostanę panią Dankworth. Naciągam kołdrę na buzię i wydaję głośne westchnienie. Budzik zadzwoni za niecałe trzy godziny, ale ja wiem, że już nie zmrużę oka. Wstaję i człapię do łazienki. Załatwiam swoje potrzeby i wchodzę pod prysznic. Ostatni raz pozwalam sobie na płacz, bo i tak nic już nie poradzę. Myję się szybko, depiluję i wychodzę. Naciągam na siebie byle jakie ciuchy i schodzę na dół do kuchni zaparzyć sobie mocną kawę. Zapewne niedługo matka wstanie i zacznie mi znowu zawracać głowę, dlatego cieszę się z tej chwili błogiej ciszy. No, długo się tą ciszą nie nacieszyłam, bo właśnie do kuchni weszła moja rodzicielka.
– Julianne, co ty tu robisz? Dlaczego nie śpisz? – pyta, lekko ziewając.
– Jak widać, piję kawę, a nie śpię, dlatego że nie mogę. Obudziłam się wcześnie.
Dopijam resztki napoju i odstawiam kubek do zlewu. Przechodzę obok matki, ale ta łapie mnie za rękę i zatrzymuje w miejscu.
– Możemy chwilę porozmawiać? – słyszę nadzieję w jej głosie i postanawiam spełnić jej życzenie.
– O czym?
– Posłuchaj mnie, to nie jest tak, że ja się zgadzam z ojcem. Możesz uważać mnie za wyrodną matkę, ale ja chcę dla ciebie wszystkiego, co najlepsze – mówi, myśląc, że jej przytaknę.
– Mamo, nie obraź się, ale przestań pieprzyć. Chcesz dla mnie wszystkiego, co najlepsze, a nie sprzeciwiłaś się ojcu, tylko mu jeszcze przytaknęłaś. Nie wiem, czego ty ode mnie chcesz. Zżerają cię wyrzuty sumienia, że w dzień mojego ślubu, zebrało ci się na jakieś chore żale? Przykro mi, ale na to już za późno. Sprzedaliście mnie z ojcem, i tyle w temacie. Chcieliście się mnie pozbyć z domu? Gratulacje, udało wam się to. Już dzisiaj zamieszkam zupełnie gdzie indziej.
Aż się zapowietrzyłam z nerwów. Jak ona śmie akurat dzisiaj mi mówić takie rzeczy? Dlaczego nie powiedziała tego na samym początku, tylko mi jeszcze gadała, że to dla dobra firmy, i tak dalej?
– Julianne, proszę. To nie tak. Jesteś moją córką i kocham cię. Masz rację, czuję wyrzuty sumienia, że nie postawiłam się ojcu, ale wiesz, jaki on jest. To i tak by nic nie dało. – Próbuje się jeszcze jakoś bronić.
– Może i by nie dało, ale chociaż bym wiedziała, że jesteś po mojej stronie i że ci na mnie zależy.
– Przecież wiesz, że tak jest. Po prostu…
– Nic już nie mów, mamo. Teraz już nie ma odwrotu. Idę się ogarnąć, zanim Embry przyjdzie mnie wyszykować. – Odwracam się na pięcie i odchodzę.
Teraz jej się zebrało na żale. Szkoda, że o trzy miesiące za późno.
* * *
Siedzę na krześle już umalowana i czekam, aż Embry skończy układać moje włosy. Do ceremonii została ponad godzina, więc czas najwyższy się ubrać. Mój ulubiony fryzjer zaplótł mi piękny dobierany warkocz w stylu Elsy z Krainy lodu. Powpinał mi we włosy białe drobne kwiatki i nałożył mi malutki srebrny diadem. Kiedy włożyłam sukienkę i buty, Embry powiedział, że wyglądam jak księżniczka. Może nie jak księżniczka, ale prezentuję się naprawdę ładnie. Sama się sobie podobam i teraz wiem, że ta sukienka to był strzał w dziesiątkę. Biorę kilka głębokich oddechów i czekam, aż przyjdzie po mnie Adeline. Stresuję się trochę, ale to chyba normalne uczucie przed czymś takim. Po pięciu minutach przyjaciółka wchodzi do mojej sypialni i mówi, że już czas. Zbieram się w sobie i podążam za nią. Schodzimy na dół i widzę ojca przed drzwiami tarasowymi. Na odgłos moich kroków odwraca się i mi się przygląda. Podchodzę do niego, nie okazując żadnych emocji, i czekam, aż mnie poprowadzi do ołtarza.
– Pięknie wyglądasz, Julianne – mówi, patrząc na mnie.
Nie odzywam się. Kręci głową i podaje mi swoje ramię.
She was lost in so many different waysOut in the darkness with no guideI know the cost of a losing handBut for the grace of God go I4).
Kiedy słyszę pierwsze takty Ave Maria Beyoncé biorę kolejny głęboki oddech i ruszamy.
Boże, mniej mnie w swojej opiece.
4)Ave Maria, słowa: B. Knowles, A. Ghost, I. Dench, M. Riddick, M.S. Eriksen, T.E. Hermansen, muzyka: B. Knowles, A. Ghost, I. Dench, M. Riddick, M.S. Eriksen, T.E. Hermansen, album: I Am… Sasha Fierce, 2008, wykonanie: Beyoncé.
Już jutro ta cała farsa nabierze tempa. Formalnie rzecz biorąc, przestanę być singlem, ale w rzeczywistości nie mam zamiaru porzucać kawalerskiego życia. Dzisiaj w firmie ojca mieliśmy niezły zapierdol. Fuzja dwóch firm to nie takie hop-siup. Mnóstwo przy tym zachodu, papierkowej roboty, rozliczeń i wielu innych rzeczy, ale jako prawa ręka ojca muszę w tym wszystkim uczestniczyć. Ojciec chce, żebym miał pojęcie, jak to wszystko wygląda. Kiedy firmy się połączą, wciąż będę zajmował się promocją. Teraz otwiera się wiele nowych koncernów paliwowych, więc to my musimy być ich dystrybutorami. Kiedyś to imperium będzie moje. To ja nim będę zarządzał, tylko że już nikomu nie będę mógł tej firmy przekazać, bo w żadnym razie nie planuję dzieci z Julianne. Nie nadaję się na ojca. Zresztą zacznijmy od tego, że mnie i mojej przyszłej żony nie będą łączyły żadne cielesne zbliżenia. Jest seksowna i piękna, ale na bank by się we mnie zakochała, a mi nie w głowie żadne amory i użeranie się z zakochanymi babami. Planuję dzisiaj znowu odwiedzić klub, żeby się odstresować. Jutro czeka mnie cyrk na kółkach i muszę się jakoś do tego przygotować, a Sabrina zapewni mi rozrywkę. Myślę, co by jej dzisiaj zafundować. Już dawno nie bawiłem się z nią naprawdę ostro. Chyba czas najwyższy wyciągnąć sprzęt, którego rzadko używam. Zbieram się do domu, żeby się ogarnąć, i po drodze wysyłam Sabrinie SMS-a, że oczekuję jej za godzinę w klubie i że tym razem ma się nie spóźnić, bo ostatnio bardzo często jej się to zdarza. Na szybko przegryzam bagietkę z łososiem i serkiem kremowym, szykuję sobie ciuchy i lecę się odświeżyć. Gdy już jestem gotowy, chwytam portfel, kluczyki i jadę do Sensual Desire. Wchodząc do środka, od razu przybieram maskę surowości. Przy barze siedzi Sabrina z jakimś kolorowym drinkiem w dłoni. Dzisiaj włożyła wściekle czerwoną krótką kieckę, która leży na niej jak druga skóra. Zauważa mnie i od razu wstaje, udając się do pokoju. Grzeczna dziewczynka. Podchodzę szybko do baru i zamawiam bourbona. Wypijam jednym haustem zawartość szklanki, poprawiam marynarkę i idę się zabawić. Sabrina czeka na mnie w tej samej pozie, co zawsze. Mijam ją i podchodzę do kanapy, żeby odłożyć marynarkę i koszulę, których się właśnie pozbyłem. Patrzę na moją kochankę i wyobrażam sobie Julianne klęczącą tak przede mną. O nie, nie Austin. Nie zapuszczaj się w te rejony. Kieruję się w stronę szafy, która stoi w samym rogu pomieszczenia, i wyciągam z niej seksmaszynę. Podchodzę jeszcze do komody i zabieram z niej opaskę oraz kajdanki. Prowadzę Sabrinę do łóżka i każę jej się położyć na samym jego brzegu. Dziewczyna patrzy na mnie seksownie i oblizuje sobie usta.
– Chcę cię na kolanach z tyłkiem wypiętym do góry i rękami na plecach – rozkazuję tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Od razu spełnia moje polecenie, a ja skuwam jej nadgarstki, układając jej ręce na plecach. Ustawiam maszynę przed jej tyłkiem i dopasowuję wysokość tak, żeby penetrowała jej cipkę. Zakładam Sabrinie opaskę na oczy i zaczynamy całą zabawę. Maszyna wypełnia waginę kobiety na początku powolnymi ruchami i zauważam, że Sabrina trochę się irytuje, bo woli mocniej. Cóż, kochaniutka, właśnie o to chodzi. Doprowadzę ją na skraj wytrzymałości, ale nie pozwolę jej tak szybko dojść. Przyspieszam ruchy maszyny, a Sabrina zaczyna głośno jęczeć. Wiem, że jest jej dobrze, i postanawiam jeszcze bardziej przyspieszyć poruszający się w niej gumowy członek. Dziewczyna krzyczy z rozkoszy i kiedy już ma dojść, naciskam przycisk zatrzymujący urządzenie. Jest poirytowana, ale się nie odzywa. Gdy dochodzi do siebie, zaczynamy wszystko od początku i tak kilka razy, aż w końcu się nad nią lituję i pozwalam, żeby doszła. Ale na tym nie koniec. Przewracam ją na plecy i obserwuję jej sterczące sutki, które aż się proszą o to, żeby je possać. Nachylam się nad nią, chwytam jej twardy sutek między wargi i zasysam go z całej siły. Sabrina krzyczy z rozkoszy i bólu. Robię dokładnie to samo z drugą piersią i wtedy do głowy przychodzi mi kolejny pomysł. Schodzę szybko z łóżka i…
.
.
.
…(fragment)…
Całość dostępna w wersji pełnej
Chciałabym na samym wstępie podziękować wydawnictwu Pascal oraz pani Agnieszce Góreckiej za to, że dali mi szansę wydania tej książki, a także całemu zespołowi, który przyczynił się do stworzenia pięknej oprawy i redakcji.
Kolejne podziękowania należą się mojemu mężowi, który okazał mi ogromne wsparcie i zajmował się naszymi dziećmi, kiedy ja spędzałam czas przed komputerem, kończąc książkę.
Dziękuję mojej kochanej przyjaciółce Paulinie Peeters za to, że bardzo mocno mnie wspierała przy pisaniu i gdy miałam chwile zwątpienia, wirtualnie mną potrząsała. Jesteś niezastąpiona.
Dziękuję mojej przyjaciółce Asi Anderson, która także mnie wspierała i czytała kolejne rozdziały, które jej podsyłałam. Mieć Cię obok siebie to prawdziwa radość.
Podziękowania należą się moim siostrom: Ani, Monice i Eli. Kocham Was, moje siostrzyczki.
Jeszcze muszę podziękować dwóm wspaniałym dziewczynom – Adzie i Oliwii. Kochane moje, jesteście wspaniałe i jestem ogromnie szczęśliwa, że Was poznałam. Dziękuję, że trzymałyście za mnie kciuki.
No i najważniejsze, dziękuję Wam, moi kochani Czytelnicy. Gdyby nie Wy, nie byłoby mnie. To właśnie dla Was piszę i mam nadzieję, że ta książka spełni Wasze oczekiwania i przypadnie Wam do gustu.
Buziaki
Karta tytułowa
Dedykacja
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXI
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Rozdział XXIV
Rozdział XXV
Rozdział XXVI
Rozdział XXVII
Rozdział XXVIII
Rozdział XXIX
Rozdział XXX
Rozdział XXXI
Rozdział XXXII
Rozdział XXXIII
Rozdział XXXIV
Rozdział XXXV
Epilog
Playlista
Podziękowania
Karta redakcyjna
Autorka: K.A. Zysk
Redakcja: Lidia Zawieruszanka
Korekta: Katarzyna Zioła-Zemczak
Projekt graficzny okładki: Emilia Pryśko
eBook: Atelier Du Châteaux
Zdjęcia na okładce: Shutterstock: Jacob Lund, archiwum prywatne autorki (zdjęcie autorki)
Elementy graficzne makiety: Shutterstock: Viktoriia Kustenko, seastar
Redaktor prowadząca: Agnieszka Knapek
Kierownik redakcji: Agnieszka Górecka
© Copyright by K.A. Zysk
© Copyright for this edition by Wydawnictwo Pascal
Ta książka jest fikcją literacką. Jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistych osób, żywych lub zmarłych, autentycznych miejsc, wydarzeń lub zjawisk jest czysto przypadkowe. Bohaterowie i wydarzenia opisane w tej książce są tworem wyobraźni autorki, bądź zostały znacząco przetworzone pod kątem wykorzystania w powieści.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej książki nie może być powielana lub przekazywana w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy, za wyjątkiem recenzentów, którzy mogą przytoczyć krótkie fragmenty tekstu.
Bielsko-Biała 2021
Wydawnictwo Pascal sp. z o.o.
ul. Zapora 25
43-382 Bielsko-Biała
tel. 338282828, fax 338282829
[email protected], www.pascal.pl
ISBN 978-83-8103-850-8