Toksyczna miłość - Zysk K.A. - ebook + książka

Toksyczna miłość ebook

Zysk K.A.

4,1

Opis

PRZYGOTUJCIE SIĘ NA BURZLIWĄ PRZEPRAWĘ!

AUTORKA BESTSELLERA "WYŚCIG Z ŻYCIEM" W NOWEJ, MROCZNIEJSZEJ ODSŁONIE!

Dwudziestotrzyletnia Klara Wysocka postanawia wyjechać do Anglii w poszukiwaniu lepszego życia. Osiedla się w Leeds, gdzie poznaje przystojnego policjanta Johna, w którym praktycznie od razu się zakochuje. Nie sądziła, że gdy z nim zamieszka, jej życie przerodzi się w istny koszmar. Za zamkniętymi drzwiami odgrywa się totalne piekło.

Kiedy dziewczyna traci już wiarę w to, że jakiś rycerz na białym koniu przybędzie, by ją ocalić, na jej drodze pojawia się Sawyer, który za wszelką cenę będzie starał się uwolnić ją z rąk bestii.

Czy Klara zdoła uciec i zaznać upragnionego spokoju z dala od domu, w którym przeszła przez prawdziwą gehennę?

 

Ta książka ma niesamowitą moc, która wciąga nas od pierwszej strony. Bardzo odważna historia, poruszająca problemy, o których większość woli nie mówić. Autorka nie tylko miała odwagę, ale również pokazała, że urodziła się z piórem w dłoni. To jedna z tych powieści, które wyzwalają w czytelniku wiele skrajnych emocji. Gorąco polecam. - Kinga Litkowiec, autorka

 

„Toksyczna miłość” K.A. Zysk to ciągłe życie na krawędzi. Brak wiary w siebie, walka z oprawcą i nadzieja na lepsze jutro. Destrukcyjna miłość jednego mężczyzny i pojawiająca się szansa na tę prawdziwą… Jak może zakończyć się ta zawiła historia? O tym musicie przekonać się sami. Jedno jest pewne. To mocna lektura, ale warta przeczytania. Polecam! - Ana Rose, autorka

 

Po każdej, nawet największej burzy zawsze wychodzi słońce… Czy i w tym przypadku tak będzie? Czy Klarze uda się wyrwać z otchłani piekieł i odnaleźć upragniony spokój? K.A. Zysk swoją drugą powieścią przekracza wszelkie granice, daje nam mocną i brutalną historię, która trzyma w napięciu już od pierwszej strony, a niepewność co do losu bohaterki towarzyszy nam do samego końca! Zdecydowanie polecam! - Paula, girslbookslovers.blogspot.com

 

„Toksyczna miłość” to nie jest kolejna historia o słodkim, przewidywalnym romansie. To poruszająca i lekko przerażająca opowieść, ale ukazująca scenariusz, który może przytrafić się każdemu. K.A. Zysk w zupełnie innym wydaniu! Ta książka pozostanie w mojej głowie na długi czas. Jak najbardziej polecam! - Agata Sobczak, autorka „Namiętnej Nienawiści”

 

„Toksyczna miłość” to powieść pełna bólu i cierpienia, ukazująca dramat kobiety prześladowanej, bitej i gwałconej. Czytając książkę Kasi, nie raz miałam dreszcze na całym ciele od wydarzeń, które przeżywała bohaterka. Nie raz także szybciej zabiło mi serce, kiedy Klara znalazła na swojej drodze anioła, który ją uratował. Z całego serca polecam, bo naprawdę warto przeczytać tę pozycję. Ja się nie zawiodłam, a wręcz przeciwnie, jestem nią zachwycona i oczarowana… Zapewniam Was, że Wy również będziecie. - Alicja Skirgajłło, autorka „Sposób na Francuza”, „Prawictwo utracone”

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 336

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,1 (200 ocen)
110
37
27
17
9
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
agacia12

Z braku laku…

beznadzieja , bardzo płytka książka szkoda na nią czasu
10
ElinaWa

Nie polecam

Beznadzieja. Książka porusza ważne tematy, ale profil psych. ofiary przemocy w ogóle nie został należycie zbadany i zgłębiony przez co książka trąci farsą. Jest płytka. Nie polecam.
10
kosliczanka
(edytowany)

Nie polecam

Bardzo słaba książka i stylistycznie i merytorycznie, słaba koncepcja na fabułę a sama fabuła dosłownie dno. Melodramatyczna opowieść, która zapewnie miała być darkiem erotycznym a wyszedło słabiutkie romansidło. Wiele niedomówień, choćby to jak John przetransportował nieprzytomną Klarę z Norwegii do Anglii? Chyba się teleportował niezauważalnie. Eh szkoda gadać, a dialogi na poziomie poniżej krytyki. Słaba bardzo. To pierwsza moja książka, którą tak nisko oceniam a czytam sporo- do 200 książek rocznie. Nie polecam.
10
Kindziaks1234

Z braku laku…

Straszne dialogi, brak napięcia i istny chaos :(
10
SaraIrek

Nie polecam

Cała historia całkiem spoko ale napisane jest tragicznie. Dialogi są dziwne i sztuczne. Wszystko trochę na siłę pisane. Jak dla mnie strata czasu
10

Popularność




Copyright © by K.A. Zysk, 2019Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2021 All rights reserved

Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowaniaoraz udostępniania publicznie bez zgody Autoraoraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.

Redakcja: Kinga Szelest

Korekta I: Paulina Aleksandra Grubek

Korekta II: Magdalena Zięba-Stępnik

Ilustracje w środku: © by pngtree.com

Projekt okładki: Marta Lisowska

Zdjęcie na okładce: © by lightfieldstudioso/123rf

Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek

Wydanie I – elektroniczne

ISBN 978-83-66754-78-2

Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]

Dla mojego kochanegomęża,syna, mamy i sióstroraz dla moich wspaniałychczytelników.

Spis treści

Przedmowa

Prolog

Rozdział 1

Rozdział 2

Rozdział 3

Rozdział 4

Rozdział 5

Rozdział 6

Rozdział 7

Rozdział 8

Rozdział 9

Rozdział 10

Rozdział 11

Rozdział 12

Rozdział 13

Rozdział 14

Rozdział 15

Rozdział 16

Rozdział 17

Rozdział 18

Rozdział 19

Rozdział 20

Rozdział 21

Rozdział 22

Rozdział 23

Rozdział 24

Rozdział 25

Rozdział 26

Rozdział 27

Rozdział 28

Rozdział 29

Rozdział 30

Rozdział 31

Rozdział 32

Rozdział 33

Rozdział 34

Rozdział 35

Epilog

Podziękowania

Ta książka ma niesamowitą moc, która wciąga nas od pierwszej strony. Bardzo odważna historia, poruszająca problemy, o których większość woli nie mówić. Autorka nie tylko miała odwagę, ale również pokazała, że urodziła się z piórem w dłoni. To jedna z tych powieści, które wyzwalają w czytelniku wiele skrajnych emocji. Gorąco polecam. -Kinga Litkowiec, autorka

„Toksyczna miłość” K.A. Zysk to ciągłe życie na krawędzi. Brak wiary w siebie, walka z oprawcą i nadzieja na lepsze jutro. Destrukcyjna miłość jednego mężczyzny i pojawiająca się szansa na tę prawdziwą… Jak może zakończyć się ta zawiła historia? O tym musicie przekonać się sami. Jedno jest pewne. To mocna lektura, ale warta przeczytania. Polecam! - Ana Rose, autorka

Po każdej, nawet największej burzy zawsze wychodzi słońce… Czy i w tym przypadku tak będzie? Czy Klarze uda się wyrwać z otchłani piekieł i odnaleźć upragniony spokój? K.A. Zysk swoją drugą powieścią przekracza wszelkie granice, daje nam mocną i brutalną historię, która trzyma w napięciu już od pierwszej strony, a niepewność co do losu bohaterki towarzyszy nam do samego końca! Zdecydowanie polecam! - Paula, girslbookslovers.blogspot.com

„Toksyczna miłość” to nie jest kolejna historia o słodkim, przewidywalnym romansie. To poruszająca i lekko przerażająca opowieść, ale ukazująca scenariusz, który może przytrafić się każdemu. K.A. Zysk w zupełnie innym wydaniu! Ta książka pozostanie w mojej głowie na długi czas. Jak najbardziej i gorąco polecam! - Agata Sobczak, autorka

Przedmowa

Drogi Czytelniku, w pierwszej kolejności z całego serca dziękuję Ci za to, że postanowiłeś sięgnąć po moją książkę. Od razu uprzedzam, że to, co znajdziesz w historii Klary oraz Sawyera, jest wyłącznie wytworem mojej wyobraźni. To opowieść nieco inna niż wszystkie, która łamie pewne schematy. Pragnę Cię poinformować, że niektóre sceny są dość odważne i brutalne, ale nie mają na celu obrazy kogokolwiek. Jednak nie zrażaj się i nie odkładaj książki na bok, bo cała opowieść taka nie jest. Znajdziesz tu prawdziwy horror, który przeżyła główna bohaterka, ale w jej życiu pojawi się ktoś, kto spróbuje jej pomóc uwolnić się z rąk prawdziwego potwora. Mam nadzieję, że historia Klary i Sawyera przypadnie Ci do gustu i dasz się wciągnąć w świat, który nie zawsze jest sprawiedliwy, ale potrafizaskoczyć.

Życzę przyjemnejlektury.

K.A. Zysk

Prolog

Chyba nigdy nie spodziewałam się tego, że kiedykolwiek wyemigruję. Po studiach nie czekała mnie w Polsce żadna przyszłość, dlatego postanowiłam wyjechać do Wielkiej Brytanii – kraju, który być może da mi wiele innych możliwości. Studiowałam anglistykę na Uniwersytecie imienia Adama Mickiewicza w Poznaniu, skąd pochodzę. Wyjechałam do Leeds jakieś trzy lata temu i praktycznie w tym samym momencie się zakochałam. Jestem z Johnem od ponad dwóch lat i nie jest to szczęśliwa relacja. Boję się go. Przed innymi udajemy idealną i kochającą się parę, ale tak naprawdę za zamkniętymi drzwiami rozgrywa się istnepiekło…

Nazywam się Klara Wysocka, a oto mojahistoria…

Rozdział 1

Klara

– Nie pozwolę się więcej krzywdzić, nie pozwolę się więcej krzywdzić – powtarzam to sobie, jak mantrę, kołysząc się na boki, kiedy John wychodzi do pracy. – Już nigdy więcej mnie niedotknie.

Jednak wiem, że tonieprawda.

Nie mam dokąd uciec, nikt mi nie pomoże. Każdy myśli, że John to idealny facet, że złapałam Pana Boga za nogi i powinnam być wdzięczna losowi, że postawił go na mojej drodze. Ale tak nie jest i nikt nie ma pojęcia, co z niego za potwór. Szanowany pan policjant, dobrze wykonujący swoją pracę, do tego przystojny i perfekcyjny. Właśnie dlatego zwróciłam na niego uwagę. Był szarmancki, uczynny, pomocny, miły i kochający, ale teraz wiem, że to wszystko było tylko pod publiczkę. Zakochałam się w nim bez pamięci, jednak każdego dnia żałuję, że w ogóle wyjechałam z Poznania. Gdybym tylko wiedziała, jak potoczy się tu moje życie, nigdy nie opuściłabym rodzinnegomiasta.

John się nade mną znęca, zabrał mi paszport i praktycznie non stop przetrzymuje mnie w domu, pozwalając wyjść jedynie do pobliskiego marketu. Odebrał mi nawet możliwość pracy, a robiłam to, co kocham najbardziej – byłam asystentką przedszkolanki. Wiem, że jak tylko wróci do domu, będzie powtórka z rozrywki. Wyładuje na mnie swoją frustrację poprzez brutalny seks i kilka ciosów pomiędzy współżyciem. Kiedyś się jeszcze broniłam, ale to nie ma najmniejszego sensu. Jest ode mnie silniejszy i przede wszystkim, jako policjant, może mnie bez problemu wsadzić za kratki, wymyślając jakąś historyjkę. Dlatego znoszę wszystko to, co zgotował mi los. Psychicznie powoli już nie wyrabiam, ale muszę być dzielna, bo wierzę, że kiedyś jakiś rycerz na białym koniu przyjdzie z odsieczą i uwolni mnie z rąk tejbestii.

Sprzątam dom i gotuję obiadokolację, bo mój oprawca codziennie dokładnie wszystko sprawdza. Jeśli coś mu się nie spodoba, to mnie ukarze. Kary w jego wykonaniu są okropne. Na samą myśl robi mi się niedobrze. Kiedy wszystko jest już gotowe, słyszę znajomy warkot silnika i wiem, że to on właśnie skończył swoją służbę. Czasami miewa dobre dni i mam nadzieję, że dzisiaj taki będzie. Myliłam się. Jest wściekły i trzaska drzwiami. Patrzy na mnie i od razurzuca:

– Rozbierajsię!

– Ale, John, kolacja jest na stole. – Próbuję odwrócić jego uwagę, bo sięboję.

– Powiedziałem, kurwa, rozbieraj się, suko – ryczy wściekły i idzie w moją stronę. – Nie będę się więcejpowtarzał.

Wali mnie z otwartej dłoni w twarz, aż mi głowa odskakuje. Czuję w kąciku ust posmak krwi i wiem, że ten chory pojeb właśnie mi rozciął wargę. Zdziera ze mnie ubranie i odwraca tyłem do siebie. Skuwa moje nadgarstki kajdankami i wpycha mi ścierkę do buzi, żebym za głośno nie krzyczała, bo co pomyślą sąsiedzi. On nie jest głupi i wie, w jakich miejscach mnie bić, żeby nie było widać siniaków, ale dzisiaj go ponosi. Słyszę, że zzuwa swoje ciężkie buciory, a obok rzuca mundur. Teraz nastąpi najgorsze. Podchodzi i łapie mnie za pupę. Rozszerza moje pośladki i pluje na odbyt, po czym praktycznie na sucho wdziera się do środka. Krzyczę przeraźliwie, bo to tak okropnie boli. Czuję, że rozrywa mnie od wewnątrz, ale on nie przestaje pompować, a ja prawie mdleję z bólu. Dzisiaj jest o wiele brutalniejszy niż zwykle. Wali mnie z całej siły w pośladek, a ja krzyczę jeszcze bardziej, aczkolwiek z mojego gardła wydobywa się stłumiony dźwięk przez ścierkę, którą mam zatkaneusta.

Wychodzi ze mnie i odwraca na plecy, po czym wdziera się w moją waginę, a ja czuję, jakby mnie ktoś nabijał na rozżarzony pal. Przez łzy nic nie widzę, ale Johna w ogóle nie obchodzi, że robi mi krzywdę. Pompuje z taką mocą, że aż sofa się przesuwa po podłodze. Ściska z siłą moje piersi, ale ja właśnie w tej chwili wyłączyłam swój umysł i wyglądam jak szmaciana lalka, która została sponiewierana. Kiedy dochodzi, rozkuwa zbolałe nadgarstki, rzuca moje prawie że bezwładne ciało na podłogę i się oddala. Da mi dokładnie sześćdziesiąt minut, żebym doszła do siebie i ten sam koszmar zacznie się od nowa. Chciałabym umrzeć albo zasnąć i się nigdy nieobudzić.

Wstaję i powoli człapię do sypialni, wlokąc nogi jedna za drugą. Moje całe ciało jest obolałe i pali żywym ogniem. Zastanawiam się, czy ten koszmar się kiedyś skończy? Boże, czy ktoś uratuje mnie z rąk tego potwora i tego cholernego koszmaru, który rozgrywa się niemalże codziennie? Wiele razy myślałam o samobójstwie, ale jestem zbyt słaba, żeby podjąć taki krok. Nienawidzę siebie za to, że pozwalam, aby John tak się nade mną znęcał. Ale co mam zrobić? Jak temu zapobiec? On nie jest zdrowym człowiekiem. Ewidentnie ma jakiś problem ze sobą. Jest bestią w ludzkiej skórze. Kiedy docieram do sypialni, od razu kładę się do łóżka, żeby przygotować się mentalnie na to, co za niedługi czas nastąpi. Ale czy na takie coś w ogóle się możnaprzygotować?

Dokładnie po godzinie John wraca do sypialni. Widzę w jego dłoni skórzany pas i aż się krzywię na ten widok, bo wiem, po co go przyniósł i co mi nim zrobi. Modlę się do Boga, żebym to przetrwała, bo John jest dzisiaj naprawdę wściekły i jak zwykle tę złość wyładuje na mnie. Podchodzi do łóżka i szarpie zakołdrę.

– Wstawaj, suko, ale już – syczy przepełnionym groźbągłosem.

Podnoszę się powoli, ale to mu się zdecydowanie nie podoba, bo łapie mnie mocno za włosy i, ciągnąc, po drodze wyrywa kilka kłaków. Momentalnie pojawiają mi się łzy w kącikach oczu, ale staram się je powstrzymać, ile sięda.

– John, proszę, to boli. Nie rób mi krzywdy. Błagam cię, na litośćboską.

Płaszczę się przed nim, ale wiem, że on i tak się nieugnie.

– Zamknij ryj – rzuca moim zmaltretowanym ciałem o podłogę, a ja uderzam głową o wystającą nogęłóżka.

Mam mroczki przed oczami i od razu robi mi się słabo. Leżę jak kukła i nie jestem w stanie się podnieść i to bardzo duży błąd. John łapie moje na wpół żywe ciało i agresywnie je podciąga. Nie jestem już w stanie powstrzymywać dłużej łez i zaczynam głośnoszlochać.

– Radzę ci, żebyś się zamknęła, bo poniesiesz tego konsekwencje i jeszcze bardziej cię ukarzę. Nie prowokuj mnie więcej, dziwko! – krzyczy mi prosto w twarz i wymierza siarczystypoliczek.

Zapiekło.

Zabolało.

Na pewno będę jutro miała na twarzy ogromnegosiniaka.

– John, nie rób tego. Dlaczego tak się zmieniłeś? Mówiłeś, że mnie kochasz, a mnie krzywdzisz. Czy ty tego nie widzisz? – pytam, bo już opadam z sił. – Po prostu mnie zabij, bo ja mam takiego życia dosyć, rozumiesz?

Moja głupota nie zna granic. Sama stawiam na sobie krzyżyk, bo wiem, że tym wyznaniem tylko jeszcze bardziej go rozsierdziłam. Podchodzi do mnie wolnym krokiem jak lew do swojej zdobyczy i znienacka łapie mnie za gardło. Ściska mocno, odcinając mi dopływ tlenu. Próbuję złapać choć odrobinkę powietrza, ale wtedy jego dłoń zaciska się coraz bardziej. Klepię go w dłoń odruchowo, żeby przestał, ale ten drań śmieje mi się w twarz. Ten widok przyprawia mnie o dreszcze. Czuję, że się duszę i zaraz będzie po wszystkim. Jeszcze tylko chwila i mój marny żywot dobiegnie końca. Nagle John luzuje trochę uścisk i kiedy nabieram duży haust powietrza, ten diabeł na nowo ściska moje gardło, tym razem mocniej. Powoli odpływam i po chwili zapadam się wciemność.

Rozdział 2

Klara

Budzę się w pokoju, gdzie panują egipskie ciemności. Gardło mam wysuszone na wiór i potrzebuję wziąć chociaż łyk wody. Próbuję się podnieść, ale coś mnie blokuje. Ręce i nogi mam przywiązane do kolumn łóżka grubym szarym sznurem. Leżę na brzuchu i naraz dociera do mnie, dlaczego John ułożył mnie w taki sposób. Słyszę kroki, które zbliżają się do drzwi sypialni. Wiem, że to mój kat, który za moment zacznie swoje ulubione przedstawienie. Kiedyś mi powiedział, że poniżanie i bicie mnie to dla niego niesamowita rozrywka i frajda. Podchodzi do łóżka i przejeżdża palcem wzdłuż moich pleców, zatrzymując się nad moją pupą. Robi tak kilka razy i wali mnie z całej siły w pośladek. Z moich ust wyrywa się dziki okrzyk. John do mnie doskakuje, łapie mnie za włosy i momentalnie ciągnie moją głowę do tyłu. W skroniach aż mnie pali od tego mocnego uścisku i mam takie uczucie, jakby miał mi tę głowę rozerwać napół.

– Nie drzyj tej mordy, głupia polska suko – mówi i wpycha mi do ust jakąś śmierdzącąszmatę.

Jestem z nim ponad dwa lata, ale jeszcze nigdy mnie tak nie nazwał. Nawet wtedy, kiedy się nade mną znęcał, nigdy nie wypominał mi tego, że jestem Polką. Widzi, że próbuję coś powiedzieć, i wyciąga mi z buziścierkę.

– Coś ty do mnie powiedział? Polska suka? Jakoś ci to nie przeszkadzało, kiedy posuwałeś polskąsukę.

Wiem, że wbiłam sobie właśnie gwóźdź do trumny, ale mam to gdzieś. Nienawidzę go. Marzę o tym, żeby zdechł, a wtedy ja stanę nad jego grobem, splunę i odejdę, nie odwracając się za siebie. Ale tego diabła licho nieweźmie.

– Właśnie w tej chwili podpisałaś na siebiewyrok.

Odrzuca moją głowę na poduszkę i podchodzi do krzesła, na którym leży jego skórzany pas. Nie przetrwam tego. Jest tak wściekły, że nie będzie panował nad sobą, ale może to i dobrze. Chociaż się wyrwę z tego koszmaru, który przeżywam już od jakiegoś czasu. Gdy się tak nad sobą użalam, słyszę w powietrzu świst, a po sekundzie ląduje na moim tyłku pierwszy z razów, jakie mi John zafunduje. Zdzieram sobie gardło, bo moja skóra pali ogniem. Po chwili pada kolejny raz i kolejny. Traciłam przytomność, ale on nie pozwolił mi się wyłączyć, cucił mnie i wymierzał kolejne smagnięcia pasem. Straciłam rachubę, ile razy mnie uderzył, ale wiem, że moje ciało jest w tej chwili zmasakrowane. Zapomniałam chyba wspomnieć, że tego skurwiela znęcanie się nade mną podnieca, bo po tej całej krzywdzie, którą mi wyrządzi, ostro mnie zerżnie. Stoi za mną i patrzy na swoje dzieło, po czym śmieje się wgłos.

– Gdybyś teraz zobaczyła, jak wyglądasz, ty mała dziwko, tobyś padła z wrażenia. Twoje dupsko jest granatowe, ale sobie zasłużyłaś i następnym razem pomyślisz dwa razy, zanim się do mnie nieodpowiednio odezwiesz. – Rechocze jak jakiś pomyleniec i przejeżdża mocno paluchem po moim obolałymciele.

Boże, jak to kurewsko boli, ale zagryzam język do krwi, żeby nie zajęczeć i nie dać satysfakcji temusadyście.

Słyszę szuranie i wiem, że właśnie się rozbiera. Wchodzi na łóżko i podciąga mnie na kolana. Ledwo się trzymam, żeby nie upaść z powrotem na poduszki i kołdrę. Ustawia się za mną i z całej siły wdziera się w moją pochwę. Pompuje z taką mocą, że wiem, że porani mnie od środka. Stęka mi do ucha i mocno szczypie moje sutki. Przejeżdża językiem po moim uchu i podgryza szyję, ale jemu to za mało. Wychodzi ze mnie i czuję coś mokrego na moim odbycie. Wkłada od razu dwa paluchy do środka i nimiporusza.

– Teraz mam ochotę na tę dupę, a ty mi dasz wszystko, czego zapragnę, zrozumiano?

Kiwam ledwo widoczniegłową.

– Gwarantuję ci, że przez dobre dwa tygodnie nie będziesz w stanie się ruszać, a wiesz, co za tymidzie?

Kręcęgłową.

– Jeśli nie będziesz wykonywała swoich obowiązków, to tak cię zleję, że przez kilka miesięcy się nie ruszysz, suko.

Wiem, że to prawda. Nawet nie musi mnie ostrzegać, bo żyję z nim pod jednym dachem już od jakiegoś czasu i wiem, do czego ten psychol jest zdolny. Pozbywa się paluchów z mojej pupy i naraz wbija się penisem. Tyłek mnie boli, piecze i mam wrażenie, jakby skóra odrywała się płatami od mojego ciała. To istne piekło, ale muszę wytrzymać, bo wiem, że za chwilę to się skończy. Oddałabym dosłownie wszystko za to, żeby być teraz w Poznaniu w moim pokoju i blisko rodziców. Jak z oddali, dochodzi do mnie to, że John skończył swoje tortury, rozwiązuje mnie i zostawia moje bezwładne ciało na pastwę losu. Muszę się ogarnąć i zmyć z siebie ten brud, ale tylko jeszcze chwilkę poleżę. Dosłownie minutkę, lecz po sekundzie moje oczy same się zamykają i popadam w płytki i niespokojnysen.

Kiedy się budzę, za oknem zaczyna już świtać. Nie jestem w stanie się ruszyć, bo całe ciało mam mocno obolałe, ale jakoś się zwlekam z łóżka i idę w stronę łazienki. Boję się spojrzeć w lustro, bo wiem, że widok, który w nim zastanę, zwali mnie z nóg. Jestem w opłakanym stanie, ale muszę być silna. Obiecuję sobie, że wyrwę się z tego piekła za wszelką cenę. John już nigdy więcej mnie tak nie skrzywdzi. Nie pozwolę mu na to. Muszę się bronić, bo stracę tę cząstkę człowieczeństwa, która się jeszcze we mnie tli. Podchodzę do lustra, ale nie chcę w nie spojrzeć, jednak po krótkiej chwili się przełamuję i patrzę. Mój Boże, co on mi najlepszego zrobił? Prawa strona mojej twarzy jest dosłownie fioletowa. Oko mi spuchło i widzę na ustach zaschniętą krew. Na szyi mam okropne siniaki i odbite palce Johna. Patrzę w dół na nogi i widzę, że na nich również jest zaschnięta krew. Moja pupa to jedna wielka katastrofa. Cała w czerwonych i fioletowych pręgach, aż dziw, że ten czubek mi jej nie poprzecinał. Dotykam palcami cipki, która jest opuchnięta, i widzę na palcach świeżą krew. Płacząc, idę pod prysznic, żeby to wszystko z siebie zmyć, bo czuję się brudna i zbrukana. Odkręcam wodę i wchodzę pod gorący strumień, który pali moje rany. Namydlam powoli ciało i szoruję się, drapiąc skórę aż do krwi. Płaczę głośno irozdzierająco.

– Mamo. Tato. Zabierzcie mnie stąd. Zabierzcie mnie, błagam. – Upadam na kolana i walę pięścią w brodzik, jakby miało mi to dać jakiekolwiekukojenie.

Tak bardzo tęsknię za rodzicami. Przez Johna myślą, że się od nich odcięłam. On odebrał mi dosłownie wszystko i wszystkich. Dlaczego to akurat mnie dotyka takie bestialstwo? Co zrobiłam źle w swoim życiu? Czym na taki los sobie zasłużyłam? Zadaję sobie tak wiele pytań, ale na żadne nie znajduję odpowiedzi. Podnoszę się pomalutku i dokańczam prysznic. Delikatnie się osuszam, bo każdy dotyk ręcznikiem jest tak okropnie bolesny. Jednak John w jednym miał rację – nie będę w stanie się ruszać, bo nawet najmniejszy krok sprawia mi wiele trudności i przysparzacierpienia.

Człapię do sypialni i wyciągam z szafy bieliznę, skarpetki, legginsy, koszulkę i moją ulubioną szarą bluzę z kapturem. Smaruję lekko pupę maścią przeciwbólową i nakładam majtki, ale kiedy te stykają się z moją skórą, mam ochotę krzyczeć. Zaciskam zęby i syczę z bólu, ale się ubieram, bo muszę zacząć ogarniać dom. Kiedy John wróci, zrobi inspekcję i jak coś będzie nie po jego myśli, to znowu mnieukarze.

Jestem w połowie sprzątania i nagle słyszę znajomy warkot silnika bmw Johna. Robi mi się słabo, bo nie skończyłam ogarniać domu i nawet nie zaczęłam jeszcze gotować obiadu. Znowu mi się dostanie i ze strachu zaczynam się trząść jak osika. Nasłuchuję chrzęstu drobnych kamyczków pod podeszwami jego buciorów i wiem, że za dosłownie dziesięć sekund otworzy drzwi i wejdzie do środka. Wchodzi do salonu z bukietem czerwonych róż, które mu prawie wypadają z rąk, ponieważ jest ich aż tyle. Patrzy na mnie i widzę ból w jego oczach. Oszust pieprzony. Nienawidzę go i chciałabym, żeby go piekło pochłonęło. Podchodzi do mnie i dotyka lekko mojej twarzy, na co wzdrygam się nieznacznie, po czym się nachyla i całuje posiniaczony policzek. Zamykam oczy, żeby nie dostrzegł w nich odrazy, bo na bank by mi za to przyłożył. Klęka i wtula się w mój brzuch, a ja wiem, że muszę go dotknąć, bo inaczej uzna to zazniewagę.

– Klara, tak bardzo cię przepraszam, kochanie. Poniosło mnie wczoraj, nie chciałem cię tak skrzywdzić. Wybacz mi – oznajmia z wielkimżalem.

Idiota. Ma tupet. Chyba na głowę upadł, że ja mu to wszystko wybaczę. Pobił mnie już wiele razy, ale jeszcze nigdy nie pozbawił przytomności. Jednakże nie mogę mu nic powiedzieć, bo źle by się to dla mnieskończyło.

– Już dobrze, John. Nic się nie stało. – Kiedy to mówię, mam ochotę sama się uderzyć. – Przeprosiny przyjęte. Czy to dla mnie te kwiaty? – Uśmiecham się na pokaz, żeby go w żadnym wypadku nierozzłościć.

– Tak, to dla ciebie na przeprosiny. – Całuje mnie w usta, podając róże. – Obiadgotowy?

Naraz odpływa mi cała krew z twarzy. Chce mi się płakać i nie potrafię wykrztusić z siebie żadnegosłowa.

– Jeszcze nie, John. Właśnie jestem w trakcie sprzątania i chciałam coś ugotować poskończeniu…

– Nic nie szkodzi – przerywa mi, ale nie jestem w stanie niczego wyczytać z jego twarzy. – Zostaw to. Zamówimy sobie coś na wynos i obejrzymy film. Możebyć?

Ja chyba śnię. Czy on naprawdę to powiedział? Czasami odnoszę wrażenie, że on ma jakieś rozdwojenie jaźni. Najpierw mnie skatował, a dzisiaj zachowuje się jak gdyby nigdy nic. Jednak muszę się zgodzić i udawać dla własnego dobra. Po prostu muszę wszystko robić dokładnie tak, jak on tego chce, bo wiem, że takim sposobem nie będzie mnie może aż tak mocno bił i będę miała okazję na ucieczkę z tego piekła, bo ten dom to istne piekło z mieszkającym w nim diabłem. John dzwoni do jakiejś restauracji, by zamówić nam jedzenie, a ja siedzę jak na szpilkach i boję się odezwać, żeby nie zrobić czegoś źle. Idę do kuchni po podkładki, sztućce i serwetki. Kładę je na stoliku kawowym w salonie i czekam na Johna, aż obok mnie usiądzie i wybierze jakiś film. Ten skurwiel oczywiście wybiera horror, bo wie, że ich nie lubię i zawsze się boję. Robi to specjalnie. Chce mojego całkowitego poddania i posłuszeństwa. Na razie muszę to zrobić, ale już niedługo ucieknę stąd jak najdalej i pozbędę się Johna raz nazawsze.

Rozdział 3

Klara

Przez ostatni miesiąc John był nadzwyczaj spokojny. Zachowywał się dokładnie tak, jak na samym początku naszego związku. Codziennie zasypywał mnie prezentami, pomagał w domu, oglądał ze mną ulubione seriale, ale ja coś czułam, że to cisza przed burzą. Cieszyłam się, że przestał się nade mną znęcać, bo moje ciało w końcu doszło do siebie. Nie kocham go już, ale zachowywałam się jak zakochana nastolatka, żeby nie wywołać wilka zlasu.

W sumie to nie musiałam, bo dziś ten wilk sam wyszedł z ukrycia izaatakował.

John wrócił z pracy rozzłoszczony i nie odezwał się słowem, ba!, nawet nie spojrzał w moją stronę, a ja od razu zeszłam mu z oczu. Zamknęłam się w sypialni i cichutko siedziałam, mając nadzieję, że zapomni o tym, że ja tu jestem, ale to marzenie ściętejgłowy.

– Klara! – drze się z salonu tonem nieznoszącymsprzeciwu.

Podrywam się z łóżka i biegnę szybko do niego, bojąc się, że jak czym prędzej się nie zjawię, to dostanęłomot.

– Tak, John? Potrzeba ci czegoś? – dopytuję sięwystraszona.

– Twojej dupy. Rozbieraj się. Natychmiast.

– Ale, John, co się stało? – W tej chwili gram na zwłokę, bo nie chcę, żeby uprawiał ze mną ten drastycznyseks.

– Przestań mi tu Johnować, tylko ściągaj z siebie te szmaty, zanim ja to zrobię. Wiesz, że nie skończy się to dla ciebienajlepiej.

Powoli się rozbieram, a łzy strachu, kapią z moich oczu. Naga podchodzę do niego, bo wiem, że tego właśnie sobie życzy. Dotykam jego policzka ipytam:

– John, dlaczego to robisz? Proszę, powiedz, co siedzi w twojejgłowie?

Pozwalam sobie na zbyt wiele, bo przecież za taką niesubordynację zleje mnie na kwaśne jabłko. Kiedyś bardzo go kochałam, ale zaczęło się to zmieniać tego dnia, kiedy pierwszy raz podniósł na mnierękę.

– Zamknij się, Klara, i rób, co ci każę, bo inaczej tego pożałujesz. Połóż się przez oparcie fotela i wypnij dupę. Otwórz dla mnie swoje pośladki i tak jeprzytrzymaj.

Robię to, co mi każe, i czekam. John ma manię na punkcie seksu analnego i za każdym razem mnie do niego zmusza. Stoi za mną i wyciska na rękę trochę lubrykantu, po czym smaruje nim mój odbyt i swojego sztywnego kutasa. Jestem wdzięczna losowi, że tym razem nie robi tego na sucho, bo uwielbia mnie w taki sposób karać i okazywać tym swoją wyższość. Jednym mocnym pchnięciem wbija się we mnie, przesuwając fotel o kilka centymetrów. Krzyczę, bo to tak cholernie boli. Nigdy się do tego nie przyzwyczaję. John sapie mi do ucha, a mnie na te odgłosy robi się niedobrze. Niech to się już skończy… Aczkolwiek on ma zupełnie inny plan. Wychodzi ze mnie i przewraca na plecy. Wkłada dwa paluchy do mojej jeszcze obolałej cipki i porusza nimi z zawrotną szybkością. Krzywię się z bólu, ale jego przemoc podnieca. Zastępuje paluchy penisem i na nowo we mniepompuje.

Czuję się jak nic niewartakobieta.

Poniżona, upodlona, upokorzona izłamana.

Modlę się, żeby John już skończył i pozwolił mi się zaszyć w sypialni, bym mogła tam opłakiwać swój cholerny i nieszczęśliwylos.

Kocham te dni, kiedy John wyjeżdża na szkolenia, bo wtedy wiem, że przez jakiś czas będę miała święty spokój. Będę mogła odpocząć i psychicznie się zresetować. Jednak ten idiota zawsze zostawia kogoś, kto mnie pilnuje, żebym nie uciekła. Ale dokąd miałabym uciec, skoro on zabrał mi wszystkie dokumenty i nie mam przy sobie nawet złamanego grosza? Trzyma wszystko w sejfie, do którego nie mam dostępu. Pozwala mi wychodzić do sklepu, ale liczy mi czas. Mam wrażenie, że przebywam w jakimś więzieniu o zaostrzonym rygorze, tylko że nie ma tu innych skazanych. Dzisiaj jego kolejny piesek waruje przed domem i mnie pilnuje, mam ochotę go wykiwać i mu zwiać, ale jakby mnie John dorwał, to mogłabym tego nie przeżyć. Na razie muszę jeszcze trochę wytrzymać, bo wiem, że kiedyś na pewno mi się poszczęści i stąd ucieknę. Idę do pobliskiego marketu po małe zakupy, bo lodówka zaczyna świecić pustkami. John przed wyjazdem zostawił mi trzydzieści funtów i kazał zrobić zakupy spożywcze. Ale co ja za taką kwotę mam kupić, kiedy wszystko jest drogie, a do tego każdy produkt musi być lepszej firmy, bo ten drań nie zje „byle gówna”. Wybieram kilka ulubionych rzeczy Johna, a dla siebie to, co najtańsze, żeby starczyło mi pieniędzy. Kiedy kończę, napotykam w sklepie kumpla z pracy Johna – Sawyera. Kątem oka zauważam, że patrzy w moją stronę, ale ja udaję, że go nie widzę. Nie mogę z nikim rozmawiać bez obecności tego drania. Chyba się boi, że mogę komuś wypaplać, co on mi robi. Płacę szybko i próbuję wyjść ze sklepu, ale w tym samym momencie Sawyer chwyta mnie załokieć.

– Cześć, Klara. Poznajesz mnie? Jestem Sawyer Dodson, kolega z pracy Johna. – Uśmiecha się do mnie lekko, a ja dostrzegam dobroć bijącą z jegooczu.

– Cześć. Tak, pamiętam cię, John nas sobie kiedyśprzedstawił.

– To było chyba jakieś półtora roku temu. Jak się masz? Wszystko u ciebie w porządku? – pyta zciekawością.

– Tak, tak. Przyszłam po małe zakupy i wracam do domu ugotowaćobiad.

– John jest na szkoleniu, tak?

Kiwam głową i mam ochotę już wrócić do domu, bo boję się, że ten facet, który za mną chodzi, doniesie o wszystkim Johnowi i będę miałaprzesrane.

– Słuchaj, Sawyer, muszę już uciekać. Miło było cię zobaczyć. Odwracam się i próbuję odejść, ale ten chwyta mnie za dłoń i zatrzymuje wmiejscu.

– A może wybierzemy się razem na obiad? Co ty nato?

Chyba na głowę upadł i się w nią porządnie walnął. Czy jemu życieniemiłe?

Przecież John by mnie rozszarpał na kawałki i przy okazji Sawyera obdarł ze skóry. Nie ma nawet takiejopcji.

– Dzięki za propozycję, ale muszę odmówić. – Wyszarpuję z jego uścisku moją dłoń i szybkim krokiem odchodzę w stronędomu.

Chciałam z nim iść, bo może on by mi pomógł wydostać się z tego piekła. Nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że Sawyer jest dobrym człowiekiem, takie rzeczy się po prostu czuje. Bije od niego jakaś dobroć, ale wiem, że już nigdy go nie spotkam i nie dowiem się, czy byłby w stanie mipomóc.

Trzy dni minęły nie wiadomo kiedy. Próbowałam się jakoś przygotować do powrotu Johna, ale niestety nie dałam rady. Wiem, że jak wróci, to w tej samej chwili będzie kazał mi się rozebrać, żeby mógł mnie przelecieć. Nie chcę tego, ale nikt mi przecież nie pomoże tegouniknąć.

John wraca do domu jakoś po czwartej. Widać, że jest w dobrym humorze. Przywitał się ze mną bardzo wylewnie i poszedł od razu podprysznic.

Potem zjedliśmy obiad i kiedy zaczęłam sprzątać brudne naczynia, John znienacka zapytał mnie oSawyera.

– Słyszałem, że spotkałaś w markecie mojego kumpla z pracy – mówi niby spokojnie, ale widzę, że w jego oczach zaczyna się tlićzłość.

– Tak, właśnie kończyłam robić zakupy i kiedy wychodziłam ze sklepu, to mniezaczepił.

– Czego chciał? – rzuca przez zaciśniętezęby.

– Tylko się przywitał, zapytał, czy go pamiętam i czy jesteś na szkoleniu. Odpowiedziałam grzecznie i od razu wróciłam dodomu.

Ni stąd, ni zowąd na mój policzek spada pierwszy cios. Głowa mi odskakuje do tyłu i jestemprzerażona.

– Ile razy ci mówiłem, że nie masz prawa z nikim rozmawiać? Czy mam ci zabronić wychodzić po zakupy, głupiasuko?

– Ależ, John, co miałam zrobić? Udać, że go nie znam? Co by sobie ten mężczyzna pomyślał? Nie chciałam być niegrzeczna wobec twojego znajomego – mówię, szlochając i trzymając się za obolałypoliczek.

– Jeżeli z nikim masz nie rozmawiać, to z nikim, do kurwy nędzy. Jeszcze raz to zrobisz, a będziesz wpierdalała na śniadanie, obiad i kolację trawę z ogrodu, rozumiesz? – Chwyta mnie mocno za szczękę iściska.

Kiwam głową i czuję, jak strach łapie mnie w swoje szpony. John rozbiera mnie w ciągu kilku sekund, a ręce skuwa z tyłu kajdankami. Rozkłada szeroko moje nogi i słyszę, jak po chwili sam pozbywa się ubrań. Staje za mną, pluje na rękę i pociera nią kutasa, po czym kieruje go w moje tylne wejście. Jak to ma w zwyczaju, wbija się we mnie jednym brutalnym pchnięciem, a ja zdzieram sobie gardło dokrwi.

Rozdział 4

Klara

Moje życie to naprawdę totalna porażka. Kiedyś byłam zawsze uśmiechniętą dziewczyną, ale teraz nie potrafię już tego robić. John od jakiegoś czasu dał mi święty spokój. Prawie się do mnie nie odzywa i rzadko bywa w domu. Ja się z tego jak najbardziej cieszę, chociaż mogę mentalnie od tego drania odpocząć. Tak bardzo bym chciała stąd uciec i zacząć gdzieś życie na nowo, z dala od mojego oprawcy, strachu i przemocy. Kiedy go poznałam, wydawał się naprawdę świetnym człowiekiem z sercem na dłoni, ale teraz już wiem, że on sobie szukał zdobyczy, nad którą mógłby się znęcać do woli. Ja, głupiutka Polka, byłam łatwym łupem, bo nikogo tu nie znałam, nie wiedziałam, gdzie co jest, i właśnie w taki sposób dałam się nabrać na ogromną miłość Johna. Kto się zakochuje w ciągu miesiąca? Chyba tylko ja. Idiotka ze mnie, ale teraz mam, co chciałam. Płacę za to, że się zakochałam i pragnęłam odrobiny lepszego życia i szczęścia. Jednak najgorsze w tym wszystkim jest to, że rodzice Johna wiedzą, jaki jest ich syn, i niczego z tym nie robią. Pozwalają mu mnie katować i jeszcze twierdzą, że to wszystko moja wina. Wiele razy nazywali mnie „puszczalską polską kurwą” albo mówili, że Polacy powinni siedzieć w swoim kraju i nie wyściubiać nosa poza jego granice. Wspominali również, że zabieramy Brytyjczykom pracę, ale gdyby te lenie śmierdzące chciały chociaż pracować, to nie, bo za ciężko i mało płacą, a nas, Polaków, wiecznie o swoje niepowodzenia obwiniają. Pieprzeni rasiści. Mam nadzieję, że życie im za to wszystko odpłaci z nawiązką i poczują na własnej skórze, jak to jest być poniżanym, bitym i gwałconym. Gdyby moi rodzice wiedzieli, przez jakie ja tu piekło przechodzę, toby chyba zabili Johna gołymi rękami. Jestem jedynaczką i wiem, że jeśliby mnie stracili, nie przeżyliby tego. Oddałabym wszystko za jeden telefon do nich, żeby im powiedzieć, że potrzebuję pomocy, ale nigdy mi się to nie uda, dopóki się stąd niewydostanę.

Dzisiaj znowu nie ma Johna, dzięki czemu robię się o wiele spokojniejsza. Mam ochotę wziąć kąpiel z pianą i się zrelaksować, ale jak to zrobić w takim miejscu. Nie mogę się zamknąć od środka w łazience, bo gdyby John wrócił i to zobaczył, toby mnie ukarał. Wchodzę do wanny, gdzie woda koi moje obolałe mięśnie. Zawsze kiedy ten diabeł sponiewiera moje ciało, to później tygodniami dochodzę do siebie. Wyłączam umysł i przysypiam. Nagle czuję jakieś szarpnięcie i moja głowa znajduje się pod wodą. Nawet nie zdążyłam nabrać powietrza i się krztuszę. Po chwili ktoś wyciąga mnie na powierzchnię i znowu robi to samo. Nie przygotowałam się na to, że zostanę wepchnięta kolejny raz pod wodę i się topię. Mój Boże, to koniec. On mnie zabije. Wiem, że to John, bo wszędzie rozpoznałabym ten bestialski śmiech. Robi mi się ciemno przed oczami i zaczynam tracić świadomość. Ledwo żywa rejestruję jeszcze to, że moje ciało zostało wyciągnięte z wody i rzucone na dywanik przy wannie. John kopie mnie w żebra, a ja zwijam się z bólu. Podrywa mnie, przerzuca sobie przez ramię, po czym wychodzi z łazienki i rzuca moje obolałe ciało na łóżko. Ściska mocno moje nadgarstki i wiem, że po tym uścisku zostaną mi ślady. Syczy mi prosto wtwarz.

– Dlaczego mi nie odpowiadasz, kiedy cię wołam? Czyżbyś zapomniała, suko jedna, że gdy wymawiam twoje imię, to ty w ciągu sekundy masz stać przede mną?! – drze się na mnie z taką wściekłością, że aż jego ślina rozpryskuje się naboki.

– Przepraszam, John. Bardzo cię przepraszam. Nie słyszałam, bo brałam kąpiel. – Trzęsę się ze strachu, ponieważ jego mina mnieprzeraża.

– Gówno mnie to obchodzi. Teraz poniesiesz tegokonsekwencje.

Przewraca mnie na brzuch i przywiązuje do łóżka. Łzy mi kapią z oczu, bo to monstrum prawie mnie utopiło i teraz mnie wychłosta. Ręką przejeżdża po moich pośladkach i naraz czuję piekącego klapsa. Nie był aż tak mocny, ale gdy tylko o tym pomyślałam, dostałam następnego, tylko że chyba ze dwadzieścia razy mocniejszego niż pierwszy. John bije mnie bez opamiętania. Po trzydziestu po prostu się wyłączam i znoszę ten ból, prawie że mdlejąc. Nienawidzę tego chorego skurwysyna. Przysięgam, że go kiedyśzabiję!

Po razach jeszcze bierze moje ciało w posiadanie, a później zostawia zapłakaną, obolałą i oddartą zczłowieczeństwa.

Gdzieś po półgodzinie idę do łazienki, żeby zmyć z siebie zapach Johna, którym przesiąknięte jest całe moje ciało. Wszystko mnie boli i piecze. Nadgarstki mam aż bordowe, a żebra sine od kopniaka. Ten człowiek naprawdę mnie kiedyś zabije. Może nie będzie miał tego w planach, ale przez przypadek odbierze mi życie, bo powoli przestaje się już kontrolować. Muszę coś wymyślić, jak stąd uciec, bo inaczej mój żywot wkrótce sięzakończy.

Po prysznicu wkładam bieliznę i mój ulubiony zestaw, czyli legginsy i szarą bluzę z kapturem. Kiedy kończę, do pokoju wchodzi John. Przygląda mi się z uwagą, jakby się nad czymś zastanawiał, po czymrzuca:

– Dzisiaj na kolację przychodzi do nas Sawyer. Masz zrobić coś dobrego i zakamuflować swój okropny wygląd. Dlaczego mnie, do chuja, prowokujesz za każdym razem? Jak Boga kocham, kiedyś cię przez przypadek zajebię. – Dyszy ciężko, patrząc na mnie z przymrużonymioczami.

Właśnie myślałam o tym samym podczas ubieraniasię.

– Dobrze. Masz jakieś specjalne życzenie co dokolacji?

– Zrób średnio wysmażony stek, pieczone ziemniaki i jakąś pasującą do tegosałatkę.

– Eee… Czy ma… Czy mamy wszystkie potrzebne produkty? – zaczynam sięjąkać.

– Nie, zaraz pojadę do sklepu i wszystko kupię, a ty zrób coś z tym ryjem, bo nie mogę na ciebiepatrzeć.

Pewnie, że nie może. Najpierw mnie drań tak urządził, a teraz patrzeć nie może, bydlak.

Odwraca się na pięcie i wychodzi z pokoju, ale po chwili wraca i łapie mnie za gardło, po czym przyszpila dościany.

– Ostrzegam cię, że jeśli zachowasz się podczas kolacji niestosownie, to później poniesiesz tego konsekwencje, rozumiesz?

Powtarza to jak zdarta płyta, jednak kiwam głową, ale ten drań, zamiast mnie puścić, jeszcze bardziej ściska moje i tak obolałegardło.

– John, nie rób tego, bo zostawisz mi ślady i nie dam rady tegozakryć.

Puszcza mnie, ale ostrzega przez zaciśnięte zęby i grozi. Kiedy wychodzi, opadam na podłogę i płaczę. Ja już dłużej tu nie wytrzymam. Nie damrady.

John wraca po dwudziestu minutach ze sklepu, a ja właśnie kończę robić makijaż. Udało mi się zakamuflować małe blizny i zasinienia za pomocą pudru. Idę do kuchni, jak na skazanie, ale muszę zrobić tę cholerną kolację. Kuchnia w tym domu jest naprawdę ładna, zresztą jak całe wnętrze. Są tu jasnobrązowe meble, białe kafelki na podłodze i ścianach. Pod meblami mieszczą się małe halogeny, które oświetlają marmurowe blaty. Sprzęt jest najwyższej jakości, ale w odcieniach czerni, co ładnie kontrastuje z białym. Kroję warzywa na sałatkę, po czym zabieram się do ziemniaków. Stek będzie smażony dopiero na końcu przed podaniem. Idę do sypialni się przebrać, bo nie mogę wyjść w tak okropnym stroju. Gdyby mnie John zobaczył, to od razu poczułabym palący ślad na moim policzku. Nie mam ochoty się stroić, ale muszę. Wybieram bladoróżowy sweterek z dekoltem w szpic i do tego czarne materiałowe spodnie. Wkładam różowe szpilki i wiem, że całość prezentuje się naprawdę ładnie. Uśmiechnęłabym się do swojego odbicia w lustrze, jednak nie jest mi do śmiechu. Nakładam jeszcze złote kolczyki, które dostałam od mamy, i szerokie bransoletki z tombaku, żeby gość Johna nie zauważył siniaków na moich nadgarstkach. Rozpuszczam włosy i przeciągam usta jasnoróżową pomadką. Jestem gotowa i udaję się do kuchni, bo muszę przygotować stół do kolacji. Kiedy już kończę, słyszę dzwonek do drzwi, ale nawet się nie wychylam z pomieszczenia, bo powinnam zaczekać na to, aż John mnie zawoła. Zdążyłam tylko pomyśleć, a z przedpokoju dochodzi do mnie głos nieznoszącysprzeciwu.

– Klara, chodź tu przywitać naszegogościa.

Zamykam oczy, biorę głęboki oddech, przybieram sztuczny, ale promienny uśmiech i ruszam w kierunku obu mężczyzn. Przytulam się do boku Johna, ale kiedy nasze ciała się stykają, czuję, jak robi mi się niedobrze, co nie umyka bystremu okuSawyera.

– Dobry wieczór, Klara, miło cię zobaczyć. Piękną masz kobietę, John – zwraca się do mojego oprawcy. – Muszę przyznać, że cudowne zapachy dochodzą tu z kuchni i zrobiłem się jużgłodny.

– Pewnie, że piękna. W końcu ja zawsze wiedziałem, jak wybierać ślicznotki. – Patrzy na mnie i puszcza do mnie oko zakłamaniec jeden. – Może byś się tak przywitała z moim kumplem, co?

– Witaj, Sawyer, ciebie również miło zobaczyć. Zapraszam panów do stołu, za moment podamkolację.

Idę do kuchni i szybko się uwijam z jedzeniem, bo nie chcę, żeby John tu wparował i mi groził. Jednak to marzenie ściętejgłowy.

– Rusz się, do chuja, z tym żarciem. Miałaś wszystko przygotować wcześniej. Masz szczęście, głupia dziwko, że nie jesteśmy w domu sami, bobyś mniepopamiętała.

Kiedy to mówi, ściska z całej siły mojeramię.

– Uspokój się, John. Chciałam, żeby wszystko było świeże igorące.

– Nie pouczaj mnie, wywłoko, to ty masz się mnie słuchać, a nie ja ciebie. Zapłacisz mi za to później. Pożałujesztego.

Ściska mnie za szczękę i wyczytuję z jego wzroku, że ma ochotę mnie uderzyć. Kątem oka rejestruję jakiś ruch w drzwiach i widzę tam zszokowanego Sawyera. Patrzy w moje oczy i nie dowierza temu, co się tu właśnie wyprawia. Niemo proszę go, żeby stąd odszedł, bo jak John go zauważy, to rozpęta się istna katastrofa. Wychodzi, ale teraz mam świadomość, że doszła kolejna osoba do kolekcji, która wie, jakim potworem jest John, ale czy on wykaże jakąś chęć pomocy? Czy też uda, że niczego niewidział?

Kolacja przebiega normalnie, mężczyźni gawędzą między sobą, ale widzę, że Sawyer co rusz posyła mi ukradkowe spojrzenia. Ignoruję je, bo nie chcę, żeby John coś zauważył. Jednak zastanawiam się, czy nie poprosić go o pomoc, to może być jedyna taka szansa na próbę ucieczki. Nagle z rozmyślań wyrywa mnie głos Sawyera. Robi mi się gorąco ze zdenerwowania, ale próbuję sięuspokoić.

– Jak ci się podoba w Wielkiej Brytanii, Klaro? W ogóle co cię skłoniło, żeby tu przyjechać? Żeby nie było, nie mam żadnych uprzedzeń do obcokrajowców – mówi zuśmiechem.

– Jest tu fajnie, na pewno inaczej niż w Polsce. A przyjechałam tu dla lepszego życia, zresztą jak każdy, kto wyjechał ze swojego rodzinnegokraju.

– I jesteś usatysfakcjonowana? Gdziepracujesz?

O co mu chodzi? Po co te wszystkie pytania? John zaczyna się powoli niecierpliwić i wiercić na krześle. Wiem, że zaraz utnie to dopytywanie się. Kiedy mam zamiar odpowiedzieć, czuję gulę w gardle, że muszękłamać.

– Tak, jestem. Na razie nie pracuję, ale chcę się rozejrzeć za jakimśzajęciem.

Gdy te słowa opuszczają moje usta, John ściska mocno moje kolano pod stołem. Mam ochotę się skrzywić, ale niemogę.

– Długo już mieszkasz w Leeds? – dopytuje się i zastanawia mnie, jaki ma w tymcel.

– Prawie trzylata.

– Świetnie. Ile jesteście razem? – Wskazuje na mnie iJohna.

– Ponad dwa i pół roku – odpowiadam grzecznie, ale do rozmowy wtrąca sięJohn.

– Sawyer, po co te wszystkie pytania, co? Nie jesteś na posterunku, a Klara nie jestprzestępczynią.

– Sorry, stary. Znasz mnie i wiesz, że jestem ciekawski. Mało opowiadasz o swojejdziewczynie.

– Akurat nikogo nie powinno nasze życie interesować. Idę się odlać, przynieść ci piwo, jak będę wracał? – Unosi jedną brew i czeka naodpowiedź.

– Jasne.

Kiedy John wychodzi, zapada głucha cisza. Wstaję, żeby posprzątać ze stołu i nie zostawać sam na sam z Sawyerem. Przygląda mi się badawczo i nad czymś się zastanawia. Gdy przechodzę obok niego, szepcze w mojąstronę.

– Klara, czy on cię bije? Powiedzprawdę.

– Nie, skąd ci to przyszło do głowy? – pytam jak idiotka, bo boję się, że jeśli wyznam mu prawdę, to doniesie na mnieJohnowi.

– Widziałem, co się wydarzyło w kuchni. I myślisz, że te bransolety zasłaniają twoje sine nadgarstki? Powiedz miprawdę.

– Boję się, nie mogę. – Próbuję odejść, ale Sawyer chwyta mnie zarękę.

– Jeśli mi powiesz prawdę, to cipomogę.

Czy on naprawdę mi pomoże? A może blefuje i mnie sprawdza, bo John mu kazał? Boże, co robić? Tak mocno się boję. Widzę w oczach Sawyera, że mnie pospiesza, bo zaraz John wróci. Waham się, ale raz kozieśmierć.

– Tak, od dwóch lat się nade mną znęca. Nie wypuszcza mnie z domu, jedynie do sklepu po zakupy. Jak jest w pracy, to ktoś z zewnątrz mnie pilnuje. Boję się go, pomóż mi. Błagam, pomóż mi, bo on mnie kiedyś zabije. Dzisiaj prawie mnie utopił w wannie. Ja już więcej nie zniosę. Zabrał mi paszport i nie mam jak się stąd uwolnić – wyrzucam z siebie wszystko jednymtchem.

– To skurwiel! – syczy Sawyer. – Klara, John to psychopata. Obiecuję, że ci jakoś pomogę. Coś wymyślę i cię stąd wyrwę. Spotkajmy się w Lidlu za dwa dni o pierwszej. W sklepie będzie nam łatwiej porozmawiać, ale z dala odokien.

Słyszymy otwierające się drzwi i szybkim krokiem ruszam do kuchni, udając, że sprzątam. Przygotowuję jeszcze deser, naszą polską bitą śmietanę z galaretką i owocami. John się do mnie nie odzywa, tylko udaje, że mnie tu nie ma, wyciąga dwa piwa z lodówki i idzie do jadalni, gdzie został Sawyer. Jeśli on mi naprawdę pomoże, to już do końca życia będę mu za to wdzięczna. Nie będzie łatwo wykiwać Johna, bo jest bardzo bystrym człowiekiem. Wiem, że zrobi wszystko, by mnie odnaleźć, kiedy ucieknę, i jestem świadoma, że mnie wtedy zabije, ale mam to gdzieś i muszę spróbować, bo z ucieczką czy nie i tak tozrobi.

Rozdział 5

Klara

O dziwo, kiedy wczoraj Sawyer wyszedł, John sobie odpuścił i nie przyszedł do mojej sypialni. Podejrzewam, że był zbyt pijany, aby cokolwiek zrobić. O tyle dobrze, że mam do osiemnastej odrobinę spokoju. Już żyję tym, że Sawyer pomoże mi się stąd wyrwać, ale nie będę mogła wrócić do Polski, bo w pierwszej kolejności to tam John będzie mnie szukał. Zastanawiam się, co wymyśli Sawyer? Jaki będzie miał plan? Nie wiem, czy on sobie zdaje z tego sprawę, że ja nie mam nic – ani pieniędzy, ani paszportu. Kiedy wyjdę z tego więzienia, to opuszczę je tak, jak będę stała. W pierwszej kolejności zawiadomię rodziców albo zrobię to, jak już gdzieś się zatrzymam i będę miała pewność, że jestem bezpieczna. Boję się o nich, bo ten psychol być może będzie chciał się zemścić na mnie, krzywdząc tych, których kocham. Skoro on jest takim pojebem względem mnie, to mogę sobie wyobrażać, jak się zachowuje w pracy. Muszę o to wypytać Sawyera, bo może być też tak, że pracę odreagowuje namnie.

Mam dzisiaj do zrobienia trochę rzeczy, ale najpierw idę wstawić pranie. Jeśli John zobaczy, że nie ma czystego munduru w szafie, to się dopiero zacznie jatka. Sprawdzam jego kieszenie i wyciągam dwie wizytówki. Jedna jakiegoś podziemnego klubu BDSM, a druga burdelu. Chory psychol, teraz rozumiem, dlaczego tak mało przebywa w domu. Niech sobie robi, co chce, tylko żeby się nie zbliżał do mnie. Zaczyna też do mnie docierać, że to wszystko, co on ze mną robi, ten cały brutalny seks bez mojej zgody, wyniósł pewnie z tego klubu. Na bank tam się wszystkiego uczy i praktykuje to na mnie, dodając do tego bicie. Coraz bardziej go nienawidzę. Myślałam, że limit nienawiści do niego mam już wyczerpany, ale jak się okazuje, jeszcze go trochę zostało. Niemiłosiernie wkurza mnie to, że nie mam do kogo się odezwać. Jestem sama w tych czterech ścianach od ponad dwóch lat i jedyne, co mogę robić, to gadać do swojego odbicia w lustrze. John odebrał mi wszystko, ale mam nadzieję, że z pomocą Sawyera odzyskam swoje dawne życie. Może nie będzie ono idealne, ponieważ przeszłam przez koszmar, ale chociaż w jakimś stopniu dostanę z powrotem cząstkę siebie. Ubolewam nad swoim losem, ale co ja mogę. Inni pewnie by powiedzieli: „Uciekaj, dziewczyno, gdzie pieprz rośnie”. Nie rozumieliby tego, że ja się boję i nie wiem, kogo mogę poprosić o pomoc. Niby to wszystko z boku wydaje się łatwe, bo można spakować manatki i wyjść z domu, jednak takie numery nie z Johnem. Gdyby mnie kiedykolwiek złapał, wiem, że by mnie zabił, nie podarowałby mi tego i najpierw by się nade mną pastwił, a później z przyjemnością odebrałby mi życie. Cóż, muszę czekać i zobaczyć, co wymyśli Sawyer. Mam tylko nadzieję, że to nie jest jakaś nowa i chora zagrywka ze stronyJohna.

Wyrobiłam się już mniej więcej z obowiązkami domowymi i miałam ochotę napić się kawy, ale moje plany zniszczył John swoim powrotem do domu. Jak zwykle był naburmuszony, niezadowolony i podminowany. Nie zaszczycił mnie nawet jednym spojrzeniem, podszedł do zlewu, napił się wody z kranu i dopiero wtedy odwrócił się w moją stronę. Przyglądał mi się przez chwilę bacznym wzrokiem, po czymrzucił:

– Jak ci minął dzień, Klara?

– Dobrze, John, dziękuję. A tobie? Jesteś głodny? – pytam, bo właśnie na to czeka tenpojeb.

– Też dobrze. Nie mam już czystych mundurów do pracy. Zrobiłaś pranie? – dopytuje się głupio, bo przecież widzi, że jest wpralce.

– Tak, właśnie się piorą. – Uśmiecham się lekko, ale w duchu mam ochotę uderzyć się za to, że w ogóle moja twarz pokazuje jakiekolwiek emocje względemniego.

Odwzajemnia mój uśmiech, ale naraz bystrzeje, przygląda mi się po raz kolejny i podchodzi do mnie, wolnym krokiempytając:

– Grzebałaś w moichkieszeniach?

– Eeee… Musiałam sprawdzić, czy czegoś w nich nie masz, żeby mundur niczym nie oblazł – informuję już nieźlewystraszona.

– I co tam znalazłaś? – podpytuje, bo dobrze wie, co zostawił wkieszeni.

Zastanawiam się, czy nie zrobił tego celowo, żeby móc mnie ukarać, ale przecież on nie potrzebuje powodu, bo i bez tego torobi.

– Co tam, kurwa, znalazłaś? – Łapie mnie za szczękę i ściska. – Wiesz, że nienawidzę się powtarzać, dlatego mi odpowiedz! – wrzeszczy, jakopętany.

– Dwie wizytówki – wyrzucam z siebieledwo.

– Jakie wizytówki? Przestań się, do kurwy nędzy, ze mną bawić w kotka i myszkę, bo ci niepopuszczę.

– Jakiegoś burdelu i podziemnego klubu BDSM – wyduszam ze łzami woczach.

– I…? Co o tym myślisz? – Patrzy mi w oczy i wyczekuje mojej odpowiedzi z durnowatymuśmieszkiem.

– Nie wiem, John. Nie mam zdania. Nie interesują mnie takiesprawy.

– Może chcesz, żebym ci pokazał, co robię z takimi małymi kurewkami jak ty wklubie?

– Nie chcę, John. Puść mnie, proszę. – Próbuję mu się wyrwać i w tej samej chwili wiem, że popełniłam ogromnybłąd.

– A jednak ci pokażę. – Rechocze mi prosto w twarz. – Tyle razy ci mówiłem, żebyś mnie nie prowokowała, ale ty chyba lubisz kary, które ci wymierzam, bo nie potrafisz zamknąć gęby na kłódkę, kiedypowinnaś.

– John, proszę, nie. Ja tego nie chcę. Nie rób tego, błagam cię, na litośćboską.

– W dupie mam twojebłagania.

Kiedy to mówi, chwyta mnie za ramię i ciągnie do pokoju. Zapieram się nogami, bo nie chcę tamiść.

– Przestań, John. Nie zrobisz mi tego, rozumiesz? Zabraniam ci. To wbrew mojej woli. To jest gwałt – wyrzucam z siebie słowa niczym pociski, ale ten psychol niereaguje.

Zatrzymuje się, po czym wymierza mi siarczystypoliczek.

– Gwałtu to ty jeszcze nie widziałaś, ale z przyjemnością mogę ci go zaprezentować. Nie pogarszaj swojej i tak już beznadziejnej sytuacji. Za to, co właśnie zrobiłaś, zapłaciszpodwójnie.

Wlecze mnie do sypialni i rzuca na łóżko. Siada okrakiem na moich nogach, żeby było mu łatwiej przykuć moje nadgarstki do łóżka. Potem bierze się do moich nóg i kiedy jestem już przypięta, staje nade mną i patrzy z chorą satysfakcją na swoje dzieło. Schodzi z łóżka i podchodzi do komody, z której wyciąga kilka rzeczy, w tym nożyce. Na ich widok omal dostaję zawału, bo nie mam pojęcia, co on mi nimi zrobi, ale tylko rozcina moje ubrania i je ze mnie ściąga. Nakłada białą rękawiczkę, która jest miękka w dotyku, ale ja nie chcę, żeby on to robił. Nie mam żadnej szansy na ucieczkę i muszę przetrwać to, co John dla mnie przyszykował. Dotyka moje piersi i w tym samym czasie czuję, jak coś zimnego i metalowego zaciska się na moim sutku. Z bólu krzyczę na całe gardło i raptownie czuję, że to samo robi z drugim sutkiem. Moje piersi od zawsze były wrażliwe i na tę niespodziewaną inwazję rzucam się po łóżku, bo to tak cholernieboli.

– Kurwa, John, ty jebany psycholu, zdejmij mi to – błagam go, płacząc, ale on nawet niereaguje.

Wygląda tak, jakby był w jakimśtransie.

– Teraz się zabawimy, Klara. Nie zapomnisz tego do końcażycia.

Z łóżka podnosi szpicrutę i pejcz. Zastanawia się, co ma wybrać, i widzę, że postawił na pejcz. Zaczyna mnie chłostać po całym ciele, a ja krzyczę, bo to cholernie piecze. John jest teraz w swoim świecie i wiem, że tak szybko nie przestanie i zmaltretuje moje ciało. Po chłoście przychodzi czas na mikrofon, którym chce na siłę sprawić, że dostanę orgazmu. Staram się, jak mogę, ale on nie przestaje przystawiać go do mojej łechtaczki. W końcu opadam z sił i się poddaję. Zaczynam głośno płakać, bo nie mogę uwierzyć, że mnie do tego zmusił. Nienawidzę siebie za to, że mu się poddałam, zamiast walczyć bardziej zaciekle. Chciałabym w tym momencie zniknąć. Mam nadzieję, że to już koniec. Czuję się brudna, sponiewierana i skopana emocjonalnie. Jednak John ma inny plan. Rozbiera się, wchodzi na łóżko i ustawia się między moiminogami.

– Mam dla ciebie mały prezent, kochanie – mówi zadowolony i pokazuje mi srebrny korek analny, który jest zakończony rubinem, jakmniemam.

Jest duży i wiem, co się za chwilę stanie. Mężczyzna wyciska na palce lubrykant, po czym rozsmarowuje go na korku i wkłada między moje pośladki, celując w konkretne miejsce. Moje ciało się buntuje i nie chce go wpuścić dośrodka.

– Klara, nie walcz ze mną, bo przysięgam, że i tak ci to wepcham. Nawet gdybym miał to robić nachama.

– John, przestań. Ja tego nie chcę – rzucam ledwożywa.

– Myślisz, że mnie twoje zdanie interesuje? Mam je głęboko w dupie, a teraz otwórz się dla mnie, bo w przeciwnym razie kurewsko cię tozaboli.

Próbuję się rozluźnić i zrobić to, czego ode mnie chce ten potwór, bo i tak nie mam na to wpływu. Kiedy korek jest już na miejscu, John z całej siły wbija się w moją cipkę, posuwając mnie, jakby opętał go sam diabeł. Staram się wyłączyć umysł, ale on to widzi i ciągnie za łańcuszek przytwierdzony do moich sutków. Na tę inwazję chcę się podnieść, ale nie jestem w stanie, bo przygważdża mnie ciało Johna. Krzyczę, piszczę, zdzieram sobie gardło, ale on nie zwraca na to uwagi. Czuję się dziwnie, bo jeszcze nigdy John w taki sposób nie przywłaszczył sobie mojego ciała. Z obu stron jestem atakowana i w ogóle mi się to nie podoba. Modlę się do Boga, żeby to się już skończyło. Błagam w myślach Johna, żeby już przestał i dał mi spokój. Jeszcze jedna taka sytuacja i stanę się szmacianą lalką, która nigdy nie będzie miała własnego zdania. Stanę się więźniem, który nigdy nie będzie umiał uciec od swojego oprawcy. W końcu John kończy swoje bezeceństwo i wyciąga ze mnie korek, zdejmuje klamry z sutków, uwalnia nadgarstki i nogi, po czym, jak gdyby nigdy nic wychodzi z pokoju, pogwizdując. Mam ochotę w tym momencie zawyć głośno, ale dałabym mu tym satysfakcję, dlatego wkładam sobie pięść w usta, przygryzam ją i cichutko płaczę. Nienawidzę tego skurwysyna, zapłaci mi za to kiedyś. Jak Boga kocham, zapłaci!

Podnoszę się ledwo z łóżka i kieruję do łazienki pod prysznic, żeby zmyć z siebie ten brud, którym przesiąknięte jest całe mojeciało.

Przy życiu trzyma mnie jutrzejsze spotkanie z Sawyerem. Musi się pospieszyć, bo ja w tym domu nie zostanę ani minutydłużej.

Rano budzę się z potwornym bólem głowy. Przez zasłony w oknie przebija się słońce. Mamy środek lata i liczę, że dzisiaj będzie normalny dzień bez deszczu. Angielska pogoda jest bardzo zmienna, ponieważ w jednej chwili świeci słońce, a w drugiej leje deszcz i momentalnie robi się ciemno na zewnątrz. Udaję się do kuchni, żeby łyknąć dwa paracetamole, bo czuję, że głowę mi zaraz rozerwie na pół. Jestem zaskoczona, bo przy wyspie kuchennej siedzi John i popija poranną kawę. Kiedy mnie zauważa, uśmiecha się szeroko, a ja mam ochotę mu w gębę napluć i ten uśmieszek zetrzeć z jego twarzy. Szperam po szafkach w poszukiwaniu tabletek, a kiedy je znajduję, od razu łykam dwie naraz.

– Dzień dobry, Klaro. Jak ci sięspało?

Ma tupet nikczemnikjeden.

– Dzień dobry, John. Dobrze, dziękuję.

Nie mam zamiaru dawać mu żadnej satysfakcji. Myśli pewnie, że ostatniej nocy mnie złamał. Sama myślałam, że właśnie to zrobił, ale jednak nie. Nigdy mu na to niepozwolę.

– Dzwonili moi rodzice. Jedziemy do nich dzisiaj i wrócimy jutro – mówi i zauważa na mojej buzi wyraz niezadowolenia. – Czego się krzywisz? Masz z tym jakiśproblem?

– Nie mam. Pójdę spakować kilkarzeczy.

Jeszcze tego brakowało, żeby jechać do jego rodziców. Nie lubię ich i ze wzajemnością, ale odpykam ten dzień i będę miała z głowy. Muszę jeszcze szybko coś wykombinować, żeby wyjść samej do Lidla, bo o pierwszej będzie tam na mnie czekał Sawyer. Akurat powinnam dostać na dniach okres, to mamwymówkę.

Za pięć pierwsza idę do Johna, żeby go poinformować, że potrzebuję wyjść domarketu.

Siedzi pogrążony nad gazetą, ale kiedy słyszy moje kroki, od razu podnosigłowę.

– John, muszę iść do sklepu – oznajmiam lekko podenerwowana, bo stresuję się spotkaniem zSawyerem.

– Nigdzie nie poleziesz. Zaraz jedziemy – rzuca naodczepnego.

– Nie mam podpasek, a powinnam już okres dostać. Muszę miećzabezpieczenie.

Rzuca na stół pięć funtów, po czymmówi:

– Masz dziesięć minut. Wracaj wpodskokach.

– Dobrze.

Co za skurwiel z niego. Nakładam buty, wychodzę z domu i szybkim krokiem kieruję się w stronę sklepu. Podchodzę do półki z podpaskami, chwytam jedne i zaczynam wzrokiem szukać Sawyera. Zauważam go koło lodówek i udaję się w jegostronę.

– Sawyer, nie mam dużo czasu. John dał mi tylko dziesięć minut. Cowymyśliłeś?

– Mam ochotę go zajebać gołymirękami.

– Sawyer! – krzyczę na niego. – Konkrety, bo czas mi siękończy.

– Dobra, masz. – Wyciąga z kieszeni stary telefon komórkowy i mi go podaje. – Wpisałem w nim tylko mój numer kontaktowy. Dobrze go ukryj. Jak będziesz sama w domu, zadzwoń do mnie i przedstawię ci cały plan. Pamiętaj tylko, że masz go dobrze schować, bo jak John go znajdzie, będzie ponas.

– Tak zrobię. Dzisiaj jedziemy do jego rodziców i wracamy jutro. John będzie w pracy w poniedziałek, to wtedy postaram się z tobą skontaktować. Ja już dłużej z nim nie wytrzymam. Musisz mnie jak najszybciej od niegouwolnić.

– Zrobię wszystko, co w mojej mocy. Przysięgam.

– Sawyer, dlaczego mi pomagasz? Mam nadzieję, że nie pogrywacie sobie ze mną razem z Johnem, bo to psychopata, który odbierze mi życie. Liczę, że mnie nie oszukujesz, bo ciufam.

– Wiem, kim jest John, i nie pozwolę mu skrzywdzić kolejnej dziewczyny. Nie musisz się bać. Nie jestem z nim w żadnej zmowie, a teraz idź już, zanim on tu przyjdzie pociebie.

Ma rację, bo John jest do tego zdolny. Lecę szybko do kasy zapłacić za podpaski i biegiem ruszam do domu. Ukryłam wyłączony telefon w staniku i modlę się, żeby John dał mi spokój i mnie nie zatrzymał, bo jak znajdzie telefon, to jestem jużtrupem.

Rozdział 6

Klara

Jesteśmy w drodze do Birmingham, gdzie mieszkają rodzice Johna. Muszę przyznać, że mają naprawdę fajną chatę przy Bennett Drive w Sutton Colfield. W tym miejscu mieszkają bogate rodziny. Chaty tu warte są nawet ponad milion funtów. Ogólnie rodzina Johna jest nadziana, mają forsy jak lodu. Jego ojciec jest prawnikiem, a matka emerytowaną sędzią. Nic dziwnego, że John także poszedł w podobnym kierunku. Niezła, kurwa, rodzinka: policjant, prawnik i sędzia. To jakiś szok. Jednym słowem jestem w czarnej dupie. Non stop myślę o tym, co wykombinował Sawyer, żeby pomóc mi uciec, bo nie oszukujmy się, nie będzie to takie proste. Nie mieliśmy czasu pogadać w sklepie, ale mam nadzieję, że wymyślił coś dobrego. Potrzebujemy idealnego planu, bo John ma niezłąobstawę.

Niespodziewanie wyrywa mnie jegogłos.

– O czymmyślisz?

– O niczym konkretnym – mówię naodczepnego.

– Zaraz będziemy na miejscu i radzę ci się zachowywać, kapujesz? Jedna zniewaga w stosunku do moich rodziców i poniesieszkarę.

Nicnowego.

W ciągu tego czasu, w którym mnie przetrzymuje, karał mnie już tyle razy, że nie jestem w stanie zliczyć. Jedna kara w tę czy we w tę nie robiróżnicy.

– Wiem, John, nic głupiego nie zrobię – oznajmiam spokojnie, bo nie chcę się z nim kłócić i niepotrzebnie gorozjuszać.

– Mam nadzieję, Klara. Wiesz, że mimo wszystko i tak cię kocham, prawda?

Czy można kogoś nienawidzić jeszcze bardziej? Myślałam, że moja nienawiść w kierunku Johna jest horrendalna, ale jest o wiele, wiele większa niż to sobiewyobrażałam.

– Tak, John, wiem.

Nie mam zamiaru mu tym samym odpowiadać, bo byłoby to wierutnekłamstwo.

– A ty mnie kochasz? – pyta z groźbą woczach.

Zaciskam mocno zęby i mam wrażenie, że je zaraz połamię. Staram się uspokoić w środku, bo w tej chwili mam ochotę mu przywalić i uderzać gonieopamiętanie.

– Ja ciebie też kocham, John.

Ledwo to wypluwam i od razu mam ochotę rozkwasić sobie nos. Już niedługo to wszystko się skończy. Jeśli dobrze pójdzie, to ucieknę i nigdy nie obejrzę się zasiebie.

Dojeżdżamy pod dom rodziców Johna. Czekają na nas na zewnątrz jak jakieśhrabiostwo.

Witają się z synem wylewnie, a mnie nie zaszczycają ani jednym spojrzeniem. Bardzo dobrze, mogę być dla nich niewidzialna. Nie potrzebuję ich atencji. Dla mnie liczy się to, żeby przetrwać ten dzień, jutro wrócić do domu i skontaktować się z Sawyerem. Udajemy się do pokoju, który przydzielają nam za każdym razem, gdy tu przyjeżdżamy. Będę musiała spać z Johnem w jednym łóżku, co jest wręcz obrzydliwe. Odświeżamy się i idziemy na dół na obiad. To jest zawsze najgorsza rzecz, przez którą muszę przebrnąć, kiedy tu jesteśmy. Zacznie się wytykanie moich błędów, obraźliwe komentarze na temat tego, skąd pochodzę, i inneobelgi.

– Jak życie, synku? Dalej się tak przepracowujesz? – dopytuje się ta podła harpia, którą jest matkaJohna.

– Dobrze, mamo. Kupę pracy mamy ostatnio, bo rozpracowujemy jedną placówkę, gdzie robiądragi.

Szkoda, że ze mną nigdy nie potrafił tak pogadać. Madeline, matka Johna, przygląda mi się z chytrym uśmieszkiem i doskonale wiem, że zaraz z czymśwyskoczy.

– Och, synku, nie rozglądasz się za inną dziewczyną? – pyta idiotycznie, ale robi to z powagą. – Bo ta tutaj to jakiś żart. Dlaczego nie znajdziesz sobie jakiejś innej i o wiele lepszej? Trzymasz taką wywłokę w domu, zamiast rozejrzeć się za rodowitą Brytyjką, a nie zadowalasz się jakimś polskimochłapem.

W tym momencie, gdybym tylko mogła, przywaliłabym jej w