Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Pochodząca z Karpacza Małgorzata jest zdolną i piękną dziewczyną, wychowaną przez rodziców w poczuciu miłości i bezpieczeństwa. Gdy jako nastolatka zakochuje się w Wojtku, koledze z liceum, i poznaje smak namiętności, nie wie jeszcze, w jakie uczuciowe zawirowania rzuci ją przeznaczenie i jak daleko od rodzinnego domu będzie szukała swojego miejsca w życiu. Trochę przez przypadek rozpoczyna studia w Warszawie, gdzie poznaje zupełnie inny smak życia. Gdy popełnia kilka niewybaczalnych błędów i wikła się w dramatyczne sytuacje, musi uciekać jak najdalej od świata, który zna.
Czy matka Małgorzaty, Zuzanna, będzie w stanie przestrzec córkę przed własnymi błędami sprzed lat? Czy ciągła ucieczka dziewczyny przed konsekwencjami podjętych pochopnie decyzji pozwoli jej odnaleźć szczęście i spotkać prawdziwą miłość?
W kolejnej odsłonie losów Złotowłosej Krzysztof Jóźwik barwnie maluje postać głównej bohaterki, a jej perypetie dorównują swoją plastycznością oryginalnej, pierwszej części powieści.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 475
Dla Moniki
Część I
Rozdział 1
Tato, zrobisz coś dobrego na kolację?
Kacper drgnął, gdy znienacka zabrzmiał głos jego córki. Zmęczony całym dniem drzemał przed włączonym telewizorem, a teraz obudził się wybity z płytkiego snu niespodziewanym nadejściem dziewczyny.
– Tak, Gosia. – Ziewnął ukradkowo, zakrywając usta wielką dłonią, jakby się wstydził drzemki. Zamrugał, odganiając senność. – A na co masz ochotę?
Nastolatka z impetem usiadła obok niego i kiwnęła głową w kierunku telewizora. Nie odpowiedziała na pytanie, tylko wydęła usta w wyrazie najwyższego zdziwienia.
– Oglądasz program o remontach?
– No tak. Przecież to jest ciekawe. Może czymś się zainspiruję i tutaj też zrobię małe przemeblowanie? – Zatoczył głową w powietrzu jakiś nieokreślony kształt. – Co byś powiedziała na inny kolor ścian?
– Serio? – Skrzywiła się. – Chcesz malować? A nie lepiej położyć tapetę? Taką chropowatą, wiesz? W sensie wypukłą.
– Strukturalną? – doprecyzował jej ojciec.
– Jeśli tak to się nazywa, to tak – powiedziała z uznaniem nastolatka. – Ale widzę, że pod wpływem telewizji już nawet operujesz odpowiednim fachowym słownictwem. – Gosia zaśmiała się, ściskając dłoń górala.
– Jakbyś się naoglądała tylu programów Krzysztofa Mirucia albo Doroty Szelągowskiej, to też byś była taka mądra. – Mężczyzna uśmiechnął się lekko.
To już był jakiś postęp, bo od dobrych kilku tygodni z jego twarzy nie schodził wyraz przygnębienia i smutku. Teraz najwyraźniej się rozpromienił.
Gosia spojrzała z uwagą na ścianę w kuchni i pokiwała głową, jakby już zupełnie przekonała się do tego pomysłu.
– No faktycznie, taka szara, przypominająca surowy beton tapeta byłaby fajna. Zwłaszcza w kuchni.
– Beton?
– No tak. Teraz to jest bardzo modne. Moja koleżanka z klasy ma tak zrobiony pokój.
– Ale to jest drewniany góralski domek, a nie nowoczesny apartament. Poza tym mówimy tylko o jednej ścianie. Pozostałe są wyłożone sosnowymi balami.
– No i idealnie – skomentowała dziewczyna wesoło. – Takie połączenie drewna i szarości w stylu eklektycznym wcale nie byłoby głupie. – Widząc niezdecydowanie i sceptycyzm na twarzy ojca, klepnęła go w kolano. – Później pokażę ci przykładowe zdjęcia, to sam się przekonasz, staruszku.
– Staruszku? – zapytał ojciec z wyrzutem.
Dziewczyna zaśmiała się, a Kacprowi momentalnie przyszło na myśl, że córka śmieje się dokładnie tak samo, jak Zuzanna. W ogóle Gosia wyglądała prawie identycznie, po prostu była kopią swojej mamy. Te same niebieskie oczy, ten sam kształt ust, ten sam kolor włosów. No, może nos, uszy i karnacja skóry były nieco inne i pewnie pochodziły od jej biologicznego ojca, tego nieszczęsnego Patricka, ale reszta jej ciała stanowiła wykapaną Zuzę. Teraz, gdy od wielu miesięcy nie widywał żony, ich pociecha stanowiła jedyną metodę kontaktu między poróżnionymi małżonkami i jedyną okazję, by w tej samej osobie zobaczyć zarówno żonę, jak i córkę. Gdyby nie ten cholerny pozew rozwodowy, to miałby jeszcze nadzieję na odbudowanie zaufania i szansę zejścia się, ale w takiej sytuacji...
– Coś tak posmutniał, tato? Żartowałam przecież! Nie jesteś aż taki stary!
Kacper kiwnął tylko głową. Odgonił złe myśli i rozciągnął ręce, aż zatrzeszczały stawy.
– No to co zrobić na kolację?
Dziewczyna zmrużyła figlarnie oczy, jakby chciała uknuć coś szczególnie sprytnego.
– A chce ci się zrobić tę specjalną zapiekankę z cebulą i boczkiem?
– Tylko jeśli mam składniki i pod warunkiem, że mi pomożesz. – Puścił do niej oko. A widząc brak reakcji na propozycję, pociągnął ją za dłoń i wstał razem z nią. – No nie masz wyjścia – rzucił już całkiem wesoło. – Jak chcesz jeść, to też coś musisz zrobić. Łap za warzywa, a ja pokroję kiełbasę i boczuś.
Po chwili oboje byli już zajęci przygotowywaniem posiłku. W powietrzu rozszedł się zapach krojonych warzyw i wędlin. Specjalna góralska zapiekanka pomysłu Kacpra składała się z krążków cebuli, kiełbasy, pomidorów i boczku, ułożonych ciasno jeden koło drugiego, posypanych startym serem i ciasno zawiniętych w folię aluminiową. Tak przygotowana potrawa lądowała w nagrzanym piekarniku, w którym spędzała około dwudziestu minut. Po zapieczeniu najlepiej smakowała z grzankami posmarowanymi masłem czosnkowym.
– Co słychać w szkole? – zagaił rozmowę Kacper, gdy czekali, aż zapiekanka będzie gotowa. O dziwo, jego córka nawet się nie skrzywiła, jak zawsze, tylko wzruszyła ramionami.
– Normalnie...
– To znaczy? Powiedz coś więcej.
– Oj, tato... Zawsze pytasz o to samo. Ledwo zaczął się rok szkolny. W szkole, jak to w szkole.
Mężczyzna wlepił spojrzenie w niebieskie oczy Gosi.
– No rozumiem, że szkoła to szkoła, sam przecież do niej chodziłem, to wiem. Ale może zdarzyło się coś ciekawego, o czym warto pogadać? To, że uczysz się dobrze i masz nienajgorsze oceny, to wiem. Chciałem zapytać o koleżanki, kolegów, nauczycieli.
– Ale co konkretnie cię interesuje?
– Sam nie wiem... Ty mi powiedz.
Dziewczyna westchnęła z rezygnacją. Chwilę się zastanawiała, ale widząc uparte spojrzenie ojca, w końcu cmoknęła z niechęcią.
– No... w sumie to mam coś ciekawego.
– Tak? – Kacper z zainteresowaniem zerknął na nastolatkę.
– Tylko to jest taka wstydliwa sprawa, że rozumiesz... Mogę ci to powiedzieć w największym zaufaniu. Żebyś tylko nikomu nie chlapnął przez nieuwagę.
– No wiesz? – Momentalnie się obruszył i aż parsknął obrażony. – Czy ja kiedykolwiek zdradziłem jakąś tajemnicę?
– Jasne, że nie – sprostowała, bo zrozumiała swój błąd. – Ale naprawdę to gruby temat i nie chcę, żeby ktokolwiek...
– Jak mi nie ufasz, to nie mów – wszedł jej w słowo obrażony.
– Oj, tato – jęknęła. – Jasne, że ci ufam. Sorki, źle to zabrzmiało. Za szybko powiedziałam, zamiast się zastanowić. – Widząc, że staruszek się obraża, pogładziła go przyjacielsko po ramieniu. – No weź... Już się nie dąsaj jak jakaś naburmuszona nastolatka przechodząca trudy dojrzewania.
Oboje momentalnie wybuchnęli śmiechem. Tylko jedno z nich było w takim wieku, i na pewnie nie był to Kacper. Po chwili, gdy napięcie zeszło, Gosia zrobiła tajemniczą minę i aż nachyliła się w stronę ojca, jakby chciała szepnąć mu coś do ucha. On odruchowo nieco się schylił, bo jego córce brakowało naprawdę sporo, by sięgnąć mu do uszu.
– Jedna z dziewczyn z mojej klasy – powiedziała konspiracyjnym tonem – randkuje po kryjomu z nauczycielem od wychowania fizycznego.
Kacper uniósł brwi, ale nie skomentował tego, bo czuł, że to nie koniec historii.
– I chodzi plotka, że oni się... wiesz? Bzykają...
– Bzykają? – zdziwił się góral. – To znaczy uprawiają seks? – powiedział trochę za głośno, zważywszy na sekretny charakter informacji.
– No tak... „Uprawiają seks” – przedrzeźniła go córka, przewracając oczami.
Mężczyzna natychmiast się zmitygował i przybrał tajemniczy ton głosu:
– Ale ile ona ma lat?
– No tyle co i ja. Siedemnaście.
Kacper momentalnie zastanowił się nad tym, jaka jest bariera prawna w Polsce na legalne uprawianie seksu, ale nie pamiętał, czy jest to szesnaście, czy właśnie siedemnaście lat. W każdym razie mruknął tylko i zapytał o coś innego, co w tej sprawie miało najmniejsze znaczenie:
– A ten nauczyciel? Stary czy młody jest?
– Młody. Dopiero co skończył studia na AWF-ie i jakieś studium pedagogiczne. Ma maksymalnie z dwadzieścia sześć lat.
Dopiero teraz góral pomyślał, że to wbrew prawu i dobrym obyczajom, by nauczyciel jakiegokolwiek przedmiotu i w jakimkolwiek wieku uprawiał seks ze swoją uczennicą. To z pewnością stanowiło duże wykroczenie.
– Wiesz, że ten wuefista może słono za to zapłacić? – powiedział surowo. – A już na pewno może stracić prawo wykonywania zawodu nauczyciela i pracy z młodzieżą.
– Wiem, tato. Aż taka głupia nie jestem – odpowiedziała Gosia z wyrzutem. – Tylko że oni się kochają. Jeszcze dwa lata i będą mogli oficjalnie się spotykać. Do tego czasu muszą się ukrywać.
– Nie wiem, czy aż tak długo utrzymają to w tajemnicy, skoro już teraz to widać. Wcześniej czy później ten gość wyleci ze szkoły, a twoja koleżanka dostanie naganę.
Nastolatka aż wzięła się pod boki.
– Tato. Powiedziałam ci to w największym sekrecie, a ty mnie straszysz?
– A skąd! – Aż podniósł ręce w obronnym geście. – Ja tylko obiektywnie stwierdzam fakt. Po prostu wyrażam swoje powątpiewanie, czy uda im się utrzymać to w tajemnicy, choć oczywiście życzę zakochanym wszystkiego najlepszego. – Spoglądając na niepewną minę córki, szybko dodał: – I oczywiście zostawiam tę tajemnicę dla siebie. Ode mnie na pewno nikt się nie dowie. Przyrzekam.
Dziewczyna w końcu westchnęła i przyjęła to do wiadomości.
W tej samej chwili piekarnik dał znać, że kolacja gotowa. Akurat na czas.
– Pycha! Jak zwykle zresztą!
– Takie proste danie, a zawsze idealnie wychodzi – powiedział Kacper z dumą i nałożył córce ostatnią porcję.
– Tato! Bo zaraz pęknę! – zaprotestowała dziewczyna.
– Dojedz do końca, to umyję talerze. Nie ma co zostawiać na jutro tej resztki.
Gosia dojadła, a zadowolony ojciec poklepał się po brzuchu. Wreszcie odrobinę przypominał dawnego siebie, choć pełen humoru i życiowej energii człowiek już dawno zniknął z tego domu. Zgasł, wychudł, przygarbił się.
Po chwili wstał, pokuśtykał do kuchni i włożył talerze do zlewu. Dziewczyna zauważyła, że tego dnia utykał bardziej niż zwykle.
– Noga bardzo boli? – zapytała z troską.
– Odrobinę – powiedział, lekceważąc temat.
– Powinieneś nieco częściej chodzić do fizjoterapeuty. Przecież te sesje ci pomagają, prawda?
Odwrócony tyłem do córki mył talerze. Wydawało się, że przez lecącą z kranu wodę naprawdę nie usłyszał tego, co powiedziała, albo nie chciał tego usłyszeć. Był strasznie uparty.
Wypadek, który przydarzył mu się prawie dwa lata wcześniej, odbił się na nim dość mocno. Przez swój upór i głupotę ponad rok ukrywał, że bierze udział w karkonoskich akcjach ratunkowych, i mimo obietnicy złożonej swojej żonie dalej narażał życie i zdrowie. Co więcej, nieregularnie brał leki na serce, czym dodatkowo zapracował sobie na złość Zuzanny. Podczas jednej z akcji, w kluczowym momencie ratowania turystów, zasłabł i spadł ze skały, dotkliwie łamiąc sobie kilka kości. Sam wtedy stał się ofiarą potrzebującą pomocy. Został ewakuowany i spędził w szpitalu ponad miesiąc. Skończyło się to uszczerbkiem na zdrowiu oraz wyprowadzką jego żony, która straciła do niego zaufanie. Kacper ją okłamał, i to bardzo dotkliwie. Przez swój upór i lekceważenie jej zdania doprowadził do głębokiego kryzysu tego niegdyś niezwykle udanego małżeństwa. I taka była oficjalna wersja rozstania się małżonków, ukuta na potrzeby Gosi.
O drugiej rzeczy, znacznie poważniejszej i stanowiącej powód ich rozstania, wiedzieli tylko oni dwoje. Zdrady Kacpra z Martyną, jej dawną przyjaciółką, Zuzanna nie potrafiła wybaczyć.
– Kurczę, tato! – Gosia podeszła bliżej zmywającego talerze ojca. – Dlaczego o siebie nie dbasz? Już teraz trochę bardziej rozumiem mamę, że nie wytrzymała twojego bezsensownego uporu i jakiejś takiej dziecięcej głupoty...
– Gosia! – Kacper łypnął okiem na swoją córkę. – Licz się ze słowami, dobrze?
Zrozumiała, że nieco się zagalopowała. Zagryzła więc wargę i już nic nie powiedziała.
– Jutro po szkole pójdę do mamy, to spędzę z nią wieczór, żeby sama nie siedziała, dobrze?
– Jasne. Nie ma problemu. Czy... – Góral zawahał się na moment. – Czy ona dobrze się czuje po tym zabiegu?
– To w zasadzie była operacja, ale...
– No to po operacji. – Szybko poprawił swój błąd. – Już jest lepiej? Wyleczyła się z tego zakażenia?
– Tak. Jest lepiej. – Głos nastolatki zrobił się nieco ciemniejszy, bardziej smutny. Atmosfera od razu się popsuła. – Antybiotyki zrobiły swoje. Jest osłabiona, ale już nic jej nie grozi.
Kacper zamilkł zajęty zmywaniem. Temat był dla niego trudny i mężczyzna miał wątpliwości, czy powinien dalej ciągnąć ten wątek.
Wciąż pamiętał ten kategoryczny zakaz zbliżania się do Zuzanny. Wyrażony przez nią stanowczo i zdecydowanie, bardzo bolesny, ale góral nie śmiał się przeciwstawiać. Nawet podczas pobytu w szpitalu prawniczka trwała w swoim postanowieniu. Gosia nie była w stanie nic mamie przetłumaczyć i namówić ją na złagodzenie swojej decyzji.
Dziewczyna podeszła bliżej, jakby chciała fizycznie pokazać, że nie ma pretensji do ojca, że rodzice nie są już razem. Że nadal ich kocha, tylko osobno.
– Przekazać jej coś? – zapytała delikatnie. Trochę z obawą, a trochę z nadzieją w głosie.
Góral nie odpowiedział od razu. Skończył zmywać, wytarł dłonie i dopiero wtedy spojrzał na córkę. Westchnął.
– Powiedz jej, że... – Zawahał się, jakby nie wiedział, co dokładnie chce odpowiedzieć. Wbił wzrok w podłogę. – Że odesłałem papiery do sądu.
To był dzień jak co dzień. Ojciec podwiózł ją do szkoły, a później pojechał do swojego sklepu, żeby przypilnować biznesu. Nie musiał sam stać cały dzień za ladą, bo od tego miał pracownika, ale jeździł tam codzienne, bo nie chciał już tak zupełnie zmarnieć. Potrzebował zajęcia, i to regularnego. Samotne siedzenie w domu nie wchodziło w grę, a ilość pracy, jaką mógł wykonać wokół domu, też była ograniczona. Nie można było w nieskończoność przecież naprawiać elewacji, wymieniać spróchniałych desek na tarasie czy sprzątać ogródka.
Kacper podwoził córkę codziennie, bo z ich domu do szkoły były trzy kilometry, a skoro on codziennie i tak wstawał skoro świt, to nie było to dla niego żadnym problemem. Poza tym lubił być potrzebny. Od kiedy stracił kontakt z żoną, pozostała mu tylko córka.
– Pa, tato! – Gosia pomachała ojcu ręką i szybko poszła w kierunku wejścia do szkoły.
Mężczyzna postał chwilę, odprowadzając dziewczynę wzrokiem, po czym włączył silnik auta. Potężny motor starego jeepa zabulgotał głębokim basem i zaraz potem Kacper odjechał w stronę miasta.
Dolnośląski Zespół Szkół w Karpaczu to w zasadzie była jedyna tego typu placówka w okolicy i choć Gosia mogła jeszcze brać pod uwagę odległą o osiem kilometrów szkołę w Kowarach, to wybrała właśnie tę. Z jednej strony, bo była blisko, z drugiej, bo chodziło do niej sporo znajomych. Inne szkoły średnie, licea i technika znajdowały się w odległej o kilkanaście kilometrów Jeleniej Górze i o tamtych miejscach dziewczyna nawet nie chciała słyszeć. Zresztą, szkoła, którą wybrała Gosia, miała swoją renomę. Po krótkim namyśle zdecydowała się na klasę w liceum o profilu społeczno-medialnym. Kacper namawiał ją na wybranie klasy sportowej, ale nastolatka wyraziła swój zdecydowany sprzeciw. Nigdy nie garnęła się do sportu, czym wyraźnie podpadła ojcu.
– Gosia, masz wybór między narciarstwem biegowym, saneczkarstwem a piłką ręczną. – Namawiał ją przez kilka dobrych tygodni, gdy dwa lata wcześniej składali papiery o przyjęcie do liceum. – Klasa sportowa to na pewno świetna przygoda i możliwość rozwoju fizycznego. Założę się, że spodoba ci się taki wybór. Ja kończyłem klasę narciarstwa alpejskiego i wcale tego nie żałuję.
– Oj, weź się, tato! – odpowiadała coraz bardziej zniecierpliwiona. – Nie interesuje mnie żadna z tych dyscyplin! Saneczkarstwo? Daj spokój! Poza tym nie będę tracić czasu na dodatkowe treningi! Szkoda życia. Ja interesuję się kinematografią i aktorstwem, a nie sportem.
Kacper dwoił się i troił, przekonywał i nakłaniał. Tłumaczył i prosił. Ostatecznie córka nie dała się jednak przekonać i nawet nie chciała słyszeć o innej opcji niż profil, który sobie wybrała. W końcowej fazie zażartej dyskusji koronnym argumentem, który miał przekonać ojca, było stwierdzenie, że przecież nastolatka ma idealną figurę, które nie potrzeba żadnych dodatkowych ćwiczeń. Gwoździem do trumny tej dyskusji była opinia Zuzanny, kiedy jeszcze małżonkowie byli razem.
– Fakt, Gosia ma moje geny i idealną sylwetkę. Jeśli będzie o siebie dbać, to zachowa świetne ciało tak jak ja – mówiła.
– Dziewczyny, figura to jedno, a kondycja ciała i sportowy duch rywalizacji kształtujący charakter człowieka to drugie. To są kompletnie dwa różne tematy. – Kacper załamywał wtedy ręce.
– Zostaw, Kacper... – Zuza łagodziła sytuację, odciągając męża na bok. – Nie zmusisz jej do tego, jeśli nie chce. Ona podjęła inną decyzję i musimy to uszanować.
Góral odchodził wtedy obrażony i nadąsany zająć się czymś poza domem. Chciał dobrze, a wychodziło na to, że w rezultacie nikt go nie chciał poważnie wysłuchać.
Kompleks szkolny w Karpaczu zajmował spory obszar, a wielka hala sportowa stanowiła jego charakterystyczny element. Dziewczyna codziennie przechodziła obok niej, ale nigdy nie pomyślała o jakiejś szczególnej aktywności fizycznej.
Do czasu.
– Gosia! – Jej najbliższa koleżanka z klasy, Kaśka, podbiegła od strony parkingu. Miała na sobie obcisłe czarne legginsy i szary, grubo pleciony sweter. Było ciepło, bo koniec września okazał się szczególnie łagodnym miesiącem.
– Cześć, Kate. – Koleżanki cmoknęły się w policzki.
Moda na używanie wśród nastolatków angielskich odpowiedników swoich imion nie ustawała, ale nie każde się do tego nadawało. Imię Katarzyna brzmiało znaczniej lepiej i wygodniej w języku Szekspira, więc Gosia posługiwała się nim tak często, jak tylko się dało.
– Margaret, zrobiłaś zadania z angielskiego? – Przyjaciółka spojrzała z nadzieją na swoją rozmówczynię, a spojrzenie to tłumaczyło prawie wszystko. Dziewczyna potrzebowała pomocy.
– No tak. A ty nie?
– Kurczę. Wczoraj było kilka ciekawych transmisji na Fejsie i Insta. Nie miałam czasu na lekcje. Dasz spojrzeć? Może szybko napiszę na przerwie?
Gosia nie odpowiedziała od razu, tylko uniosła brwi, jakby coś ją bardzo mocno zdziwiło. Gdy dziewczyny weszły już do szatni, wyjaśniła:
– Każdy dostał inny zestaw zadań, żeby zrobić samemu. Raczej nie odpiszesz ode mnie.
– Serio? – Kaśka aż usiadła ciężko na ławce. Jej mina świadczyła o głębokim rozczarowaniu. – Nawet nie zajrzałam do tych zadań. Kurna...
Przyjaciółka bardzo wyraźnie się zmartwiła, a z jej oczu dało się wyczytać strach przed otrzymaniem złej oceny. Małgorzata zmieniła obuwie i usiadła obok koleżanki.
– Pomogę ci. Usiądziemy na przerwie i napiszemy te kilka zdań.
– Dziękuję, Gonia! – Rozpromieniła się nagle i niemal rzuciła się koleżance w ramiona. – A co tak właściwie trzeba było zrobić?
– Każdy miał inny temat. Trzeba było napisać kilka zdań z użyciem określonych czasów, więc musimy zobaczyć, co ty dostałaś, i coś wymyślić.
Dziewczyna zrobiła wielkie oczy, bo zabrzmiało to groźnie, tym bardziej że jej osiągnięcia naukowe z języka angielskiego nie stanowiły zbytniego powodu do dumy.
– Damy radę, Kate – podsumowała Gosia, by podnieść przyjaciółkę na duchu, i dopiero wtedy obie dziewczyny skierowały się w stronę schodów prowadzących na górę.
Po chwili rozległ się dzwonek na pierwszą lekcję.
– Kurde, udało się. – Kaśka odetchnęła z ulgą i aż się oparła o ścianę na szkolnym korytarzu. Dziewczyny miały krótką przerwę między lekcjami. – Dzięki za pomoc, Gonia. Może przynajmniej czwórkę dostanę z tego zadania.
– Spoko. Tylko wiesz...
– Tak?
– Jest początek roku szkolnego i już jest intensywnie, a sądzę, że będzie jeszcze więcej nauki.
Nie chciała, żeby zabrzmiało to zbyt ostro, bo przecież Kaśka była jej najlepszą koleżanką, z którą znała się jeszcze z podstawówki. Razem siedziały w ławce wtedy, razem siedziały teraz. Gdy były młodsze, Gośka zupełnie nie zwracała uwagi na to, czy jej przyjaciółka uczy się na bieżąco i czy wystarczająco przykłada się do edukacji, ale teraz widziała to już zupełnie jasno, że tamta olewa naukę i zupełnie się nią nie interesuje. Nie chciała jej mówić wprost niczego w stylu „raz na jakiś czas mogę ci pomóc, ale wiesz... ja za ciebie nie będę się uczyć”, ale jakiś sygnał musiała jej dać.
– Damy radę. – Kaśka lekceważąco machnęła ręką, jakby rozmowa dotyczyła zeszłorocznego śniegu. Zupełnie nie zamierzała się tym przejmować.
Złotowłosa podejrzewała, że powodem takiej postawy koleżanki może być sytuacja materialna dziewczyny i to, że była koszmarnie rozpieszczona przez rodziców. Starzy mieli trzy apteki w Karpaczu i dosłownie spali na pieniądzach, nie szczędząc środków na swoją jedyną córkę. Mieli ogromny dom, drogie samochody i wszystkie inne dobra materialne. Kaśka ubierała się w najdroższe ciuchy i nosiła wymyślną biżuterię. Nie interesowała się nauką i było już widać, że rodzice też nad tym nie panowali.
Gosia miała coś jeszcze odpowiedzieć, ale nie zdążyła.
– Słuchaj! – powiedziała Kaśka z dużą dawką emocji w głosie. – W przyszłym tygodniu Lucyna ma wolną chatę i zaprasza na imprezkę!
– Tak?
– Super, nie? Oczywiście idziemy?
– Pewnie tak. A w jaki dzień?
– W sobotę. Od nas jeszcze idą Jarek i Filip. A poza tym będą jacyś jej znajomi z Jeleniej. Przyjeżdżają na cały weekend.
Dziewczyna kiwnęła tylko głową, potwierdzając swój udział. Przyjaciółka od razu zauważyła brak entuzjazmu rozmówczyni i położyła dłoń na jej ramieniu.
– Hej, Gosia. Co, nie cieszysz się? Coś taka markotna?
Złotowłosa spojrzała przez okno, gdzieś na zarys hali sportowej ich szkoły. Wyglądała na rozkojarzoną i zamyśloną.
– Martwię się o starych – westchnęła. – Matka złożyła papiery o rozwód i od kilku miesięcy nie rozmawia z ojcem. On z kolei zmarniał i posmutniał. Widać, że się załamał.
– O rety... Aż tak kiepsko? Mówiłaś, że coś między nimi jest nie tak, ale nie sądziłam, że jest aż tak źle.
– Niestety. I choć oboje milczą jak grób, to mam nieodparte wrażenie, że wcale nie chodzi o tę akcję z GOPR-em. Że jest coś poważniejszego. Coś, o czym nie chcą mi powiedzieć. A tak się kochali...
– Może jeszcze się pogodzą? – odparła Kaśka. – Może muszą od siebie odpocząć i coś przemyśleć?
– No jak? – Gosia spojrzała z wyrzutem na przyjaciółkę. – Przecież już są złożone papiery do sądu. To mi nie wygląda na chwilową potrzebę przemyślenia tematu.
– Dopóki się nie rozwiedli, to wszystko jeszcze jest do odkręcenia. Bądź dobrej myśli, Gosia. Wszystko się jeszcze ułoży.
Złotowłosa miała odpowiedzieć, że chciałaby mieć jeszcze nadzieję, ale przecież widzi, co się dzieje z jej rodzicami, lecz już nie dała rady.
Zabrzmiał dzwonek na kolejną lekcję.
– Cholera!!! – Kubek z gorącą herbatą uderzył o kuchenną podłogę i natychmiast rozbił się na kilka kawałków, zalewając wrzątkiem gołe nogi dziewczyny. – Ała!!! Kurwa!
Przestraszony Kacper natychmiast dobiegł do córki. Wiele lat pracy w ratownictwie wykuło w nim świetny refleks i czujność, więc mężczyzna zareagował instynktownie. Nawet nie oburzył się na przekleństwo, które padło z ust córki, bo pierwszą rzeczą, jaka przyszła mu do głowy, była troska o jej zdrowie.
– Oparzyłaś się?
– Tak... w mordę! – Nastolatka z bólem wypisanym na twarzy przestępowała z nogi na nogę.
– A mówiłem, żebyś nosiła kapcie... – zaczął góral, ale pod wpływem wściekłego spojrzenia dziewczyny umilkł. Wziął z blatu ręcznik kuchenny, szybko przygotował zimny kompres i zaciągnął córkę na kanapę. – Przyłóż – rozkazał. – Nie mamy niestety lodu, bo taki kompres lepiej by zadziałał, ale to też złagodzi ból i ograniczy opuchliznę.
– Ała! – zawyła dziewczyna, ale posłusznie obłożyła poparzone miejsce zimnym mokrym ręcznikiem.
Góral sprzątnął kawałki rozbitego kubka, wytarł podłogę i wymienił kompres na chłodniejszy. Potem usiadł obok dziewczyny i zbadał jej stan.
– Nic ci nie będzie – stwierdził po chwili. – Na szczęście tylko trochę się ochlapałaś.
Skwaszona mina córki mówiła coś innego, ale Kacper już dalej nie skomentował. Spojrzał z troską na jej twarz.
– Co jesteś taka nieuważna? – zapytał. – Od kilku dni jakaś zamyślona chodzisz. Zostawiasz w łazience zapalone światło albo zapominasz rzeczy do szkoły. Stało się coś? Masz jakieś problemy?
– Nie mam problemów – bąknęła, uciekając wzrokiem na bok.
– Przecież widzę. Mnie możesz powiedzieć, chyba że to coś krępującego? Porozmawiaj ze mną, to może coś ci doradzę. Albo przynajmniej ci ulży.
– Oj, weź...
– A jak się wstydzisz, bo to temat kobiecy, to może porozmawiaj z mamą?
Gosia groźnie łypnęła okiem na ojca i zrobiła jeszcze bardziej skwaszoną minę. Ale zamiast zrobić ojcu reprymendę za te intymne pytania, zdjęła ciepły już okład i wyciągnęła rękę.
– Schłodzisz mi jeszcze raz ten ręcznik?
– Jasne, daj.
Po chwili było już zdecydowanie lepiej i dziewczyna trochę się rozluźniła. Ból minął, choć czerwone plamy na stopach świadczyły o tym, że przez kilka dni będzie odczuwać skutki nieuwagi. Nie było to jednak nic groźnego.
– No? – ponaglił ją Kacper. – Powiesz mi, co się dzieje?
Nastolatka z nieukrywaną irytacją przewróciła oczami, ale cierpliwe wyczekiwanie ojca zrobiło swoje. Pokonana spuściła wzrok i zaczęła skubać materiał bluzy, którą miała na sobie. Chwilę walczyła ze swoimi myślami, lecz w końcu powiedziała:
– No bo... podoba mi się taki jeden chłopak ze szkoły i to może dlatego... taka nieuważna jestem.
Kacper nagle zmienił wyraz twarzy. Wyraźnie zainteresował się tym tematem i aż rozszerzyły mu się oczy.
– To fajnie – powiedział ciepłym głosem. – A kto to taki? Znam go?
– Chyba nie... W każdym razie nie sądzę, żebyś go znał. On jest z Sosnówki.
Góral pokiwał z uznaniem głową, ale Gosia nie dopowiedziała nic więcej. Nadal skubała materiał, wydawała się speszona i zawstydzona. Być może nawet pożałowała, że odsłoniła się przed ojcem z tego typu sekretem.
– A powiesz coś więcej? – zachęcił ją po chwili. – Jak ma na imię? Co robi? Chodzi z tobą do tej samej klasy?
– Ależ ty ciekawski jesteś.
– No wiesz... interesuje mnie to, co moja córka teraz przeżywa i jakie ma dylematy. Martwię się o ciebie. Jeśli nie chcesz, to nie mów, ale jeśli dzieje się coś złego, to chcę pomóc.
– Niepotrzebnie, bo nic się takiego nie dzieje. Po prostu może za bardzo się nim zauroczyłam i to wszystko. Muszę się wziąć w garść i będzie dobrze.
Kacper siedział chwilę w milczeniu, ale widząc, że córka zamilkła i nie ma ochoty dalej opowiadać, wstał i poszedł do kuchni.
– Parzyłaś sobie herbatę – zauważył. – Zrobić ci?
– Tak, poproszę.
– Zieloną? Z granatem?
– Yhmm – potwierdziła mruknięciem.
Po chwili zaszumiała woda i zapachniało aromatyzowaną herbatą. Dwa kubki z parującym napojem stanęły w bezpiecznej odległości na blacie kuchennym.
– Może zjemy do herbaty jakieś ciastka?
– A mamy? – zdziwiła się dziewczyna.
Kacper otworzył górną szafkę i chwilę później zaszeleścił opakowaniem Jeżyków.
– Mamy. – Uśmiechnął się łobuzersko.
– Przecież ty nie jesz takich słodyczy.
– Raz na jakiś czas można – zażartował i położył pudełko z ciastkami na stole. Potem doniósł kubki z nieco już ostudzoną herbatą.
– Tylko znów nie rozlej – zaśmiał się beztrosko, chcąc rozładować nieco sztywną atmosferę po ostatniej wymianie zdań.
Zjedli po kilka ciastek, delektując się dawno niejedzonymi słodyczami. Gosia wyraźnie się rozluźniła i z własnej inicjatywy wróciła do poprzedniego wątku.
– Ma na imię Wojtek Sikora – powiedziała znienacka. – Ma osiemnaście lat, jest bardzo wysoki i gra w kosza. Jest w klasie sportowej.
– To fajnie! – ucieszył się Kacper i z zadowoleniem spojrzał na córkę. – A dobrze gra w tego kosza?
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
– Czy ja wiem? Nie jestem w stanie ocenić, ale chyba tak. Gra w pierwszej drużynie.
– To musi być dobry. – Kacper nie krył swojego uznania. – I co? Spotykacie się?
– Nie do końca... – Dziewczyna momentalnie zmarkotniała. – Ja jeszcze z nim nie rozmawiałam tak na poważnie. Mówiłam ci, że on mi się podoba, ale nie mówiłam, że chodzimy ze sobą czy coś w tym stylu.
Ojciec kiwnął w zrozumieniu głową. Nie wiedział za bardzo, jak pociągnąć ten temat, więc milczał. Nie miał pojęcia, czy ma coś doradzić córce, czy tylko wypytać ją o dalsze szczegóły. Sam się już teraz krępował.
– No i w ogóle nie wiem, czy on na mnie zwróci jakąkolwiek uwagę. On jest bardzo lubiany i zawsze koło niego jest gromada znajomych. Jakoś tak...
– Tak?
– Nie wiem, jak do niego zagadać.
– A macie jakichś wspólnych znajomych? Może ktoś cię przedstawi i wprowadzi w to towarzystwo? Później już pójdzie łatwiej.
Nastolatka pokiwała w zadumie głową. Wyglądało na to, że spodobał jej się ten pomysł. Chwilę jeszcze posiedziała, pomyślała, aż w końcu dopiła herbatę i podniosła się z kanapy.
– Pójdę się trochę pouczyć – rzuciła. – I dzięki za rozmowę, tato. Może faktycznie spróbuję się wkręcić w jego znajomych. To powinno sporo ułatwić.
Zadowolony Kacper aż się rozsiadł na kanapie i założył ręce za głowę. Uśmiechnął się do siebie, ciesząc się z sercowego życia córki, które nabierało kolorów. Nawet zapomniał na chwilę o własnych niepowodzeniach i papierach rozwodowych przygotowanych przez Zuzannę.
Kilka dni później górala zamurowało, gdy zobaczył Gosię ubraną w obcisły i seksowny sportowy strój, wdzięczącą się przed lustrem i oglądającą z każdej możliwej strony swoje odbicie. Dziewczyna nie zauważyła go, kiedy przez niedomknięte drzwi pokoju dojrzał tę swoistą rewię mody. Mężczyzna aż gwizdnął, co nie uszło uwadze nastolatki.
– Tato! – Rzuciła się z oburzeniem do drzwi i natychmiast je przymknęła. – Nie podglądaj, świntuchu jeden!
Kacper się zaśmiał. Gosia faktycznie miała dużo do ukrycia, bo cienkie, idealnie przylegające do ciała kolorowe legginsy i równie obcisła, sportowa koszulka z lycry podkreślająca całkiem duże piersi sporo odsłaniały i mogły działać na wyobraźnię mężczyzn.
– To niechcący, przepraszam – powiedział już zza drzwi. – A coś się tak wystroiła? Idziesz biegać czy co?
Nie odpowiedziała i przez chwilę słychać było tylko szeleszczący dźwięk zmienianej odzieży. Gdy w końcu otworzyła drzwi, zobaczył jej pąsową od rumieńców twarz. Teraz miała na sobie dżinsy i bluzę. Bez słowa przemknęła obok ojca i zeszła na parter.
Mężczyzna westchnął i ruszył za córką.
– No to powiesz mi co to za sportowy strój? – zapytał, gdy zszedł już do salonu. Gosia udawała, że z zainteresowaniem ogląda telewizję, ale było widać, że jest zmieszana. – Nie widziałem u ciebie tego wcześniej. To coś nowego?
– Kupiłam dzisiaj.
– Aha... będziesz coś ćwiczyć? – Próbował dalej ciągnąć ją za język. Robił to z pełną świadomością, bo strasznie go to zaintrygowało i chciał koniecznie się dowiedzieć, co takiego planuje jego dziecko.
– Może...
Rozmowa nie szła, bo dziewczyna albo czuła się niepewnie, albo sama nie wiedziała, co ma powiedzieć. Kacper nalał jej do szklanki soku jabłkowego i usiadł obok na kanapie.
– To bardzo dobrze, że chcesz się poruszać. Może i ja bym poćwiczył razem z tobą? Co o tym myślisz?
Pełne politowania spojrzenie, jakim go obdarzyła, mówiło samo za siebie. Mało brakowało, a popukałaby się w głowę. Niezrażony góral ciągnął jednak dalej:
– Kiedyś dużo biegałem, żeby utrzymać formę. Ćwiczyłem, podciągałem się na drążku i robiłem brzuszki. Czynna służba w ratownictwie wymagała sprawności i ciągłej gotowości. Teraz, co prawda, już nie muszę być aż taki sprawny, ale chętnie ci potowarzyszę. Jeśli oczywiście chcesz, bo jeśli...
– Oj, tato! Daj już spokój.
Kacper rzeczywiście dał spokój i zamilkł. Udając obrażonego, wstał z kanapy i poszedł do fotela. Wziął do ręki książkę i zatopił się w lekturze. To było „Sto lat samotności” Márqueza. Mężczyźnie ciężko szło czytanie, bo ta pozycja była wyjątkowo trudna w odbiorze, ale się nie poddawał i na przekór sobie próbował przez nią przebrnąć.
– Chcę się zapisać na zajęcia w szkole. Do sekcji piłki ręcznej – powiedziała Gosia tak niespodziewanie, że mężczyznę zatkało.
– Słucham? – zapytał po chwili.
– Mówię, że zapisuję się na piłkę ręczną. U mnie w szkole.
Kacper zdjął okulary i odłożył książkę na bok. I tak nie pamiętał ostatnich zdań, które przeczytał.
– Ale dlaczego piłka ręczna? – zapytał zdziwiony, lecz natychmiast zrozumiał, że nie tak powinno to zabrzmieć. – To znaczy, to dobrze! Cieszę się, że chcesz to robić, ale ty chyba nigdy nie grałaś w szczypiorniaka?
– No nie grałam – odpowiedziała ostrożnie. – Ale zawsze mogę spróbować, prawda?
– Pewnie, że tak. Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć coś robić.
Mężczyzna przez chwilę patrzył na ekran telewizora, na którym wyświetlał się jakiś nieskomplikowany program dla młodzieży. Głównym motywem tych materiałów były sercowe dylematy zakochanych nastolatków i nagle dotarło do niego coś ważnego. To przez tego chłopaka jego córka zaczęła myśleć o sporcie. Zapewne chciała to zrobić, by być bliżej niego. Lepiej być nie mogło. To była bardzo dobra wiadomość.
– A co u tego twojego kolegi, tego Wojtka?
Nastolatka momentalnie otaksowała ojca takim wzrokiem, że zrobiło mu się gorąco. Zmrużyła oczy, jakby już zrozumiała, że wpadł na rozwiązanie tej całej zagadki.
– Wszystko dobrze – padło dyplomatycznie. Oszczędnie i konkretnie.
– Mówiłaś, że on gra w kosza, tak?
– No tak... A dlaczego pytasz?
– A tak tylko – mruknął i się uśmiechnął, po czym znów wziął książkę do ręki, założył okulary i z mocnym postanowieniem, że przeczyta co najmniej kilkanaście stron, wrócił do lektury.