Czarna skóra, białe maski - Frantz Fanon - ebook

Czarna skóra, białe maski ebook

Fanon Frantz

3,7

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Pierwsze polskie wydanie legendarnego eseju, jednego ze zrębów ruchu antykolonialnego, który stał się później ważnym punktem odniesienia dla studiów postkolonialnych na całym świecie. Głównym tematem książki jest analiza dziedzictwa kolonializmu z perspektywy psychologicznej. Fanon skupia się w niej na języku oraz na relacji między czarnym i białym. Odwołując się do świadectw historycznych, literackich, do myśli filozoficznej i do własnego doświadczenia, stawia tezę, że piętno kolonializmu nosi wszelkie znamiona zbiorowej neurozy i że trzeba się zastanowić nad tym, jak uleczyć ten stan. Pokazuje, jak stworzony przez kolonialną represję mechanizm poczucia wyższości i niższości reprodukuje się w świadomych i nieświadomych zachowaniach, postawach i lękach. Zastanawia się też nad tym, jak wyjść z bezustannie nakręcającej się spirali stereotypów i uprzedzeń. Opublikowany w 1952 roku esej nie stracił swej profetycznej mocy i wciąż pozostaje jednym z najważniejszych tekstów poświęconych rasizmowi.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 263

Oceny
3,7 (10 ocen)
2
4
3
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
beepbeep69

Dobrze spędzony czas

stymulująca intelektualnie, porywająca
10

Popularność




Frantz Fa­non

Czar­na skó­ra, bia­łe ma­ski

prze­ło­ży­ła Ur­szu­la Kro­pi­wiec

Ka­rak­ter

Kra­ków 2020

Spis tre­ści

Wstęp

1. Czar­ny a ję­zyk

2. Ko­lo­ro­wa ko­bie­ta a Bia­ły

3. Ko­lo­ro­wy męż­czy­zna a Bia­ła

4. O rze­ko­mym kom­plek­sie za­leż­no­ści sko­lo­ni­zo­wa­ne­go

5. Do­świad­cze­nie ży­cia Czar­ne­go

6. Mu­rzyn a psy­cho­pa­to­lo­gia

7. Mu­rzyn a uzna­nie

Mu­rzyn a Ad­ler

Mu­rzyn a He­gel

Za­miast kon­klu­zji

Przy­pi­sy

1. Czar­ny a ję­zyk

Chcąc nie chcąc, Mu­rzyn mu­si wdziać ko­stium, któ­ry skro­ił dla nie­go Bia­ły. Weź­my ko­mik­sy dla dzie­ci: Mu­rzy­ni ma­ją w nich usta peł­ne ry­tu­al­nych: „Tak psze­pa­na”. W ki­nie jest to jesz­cze bar­dziej ude­rza­ją­ce. Więk­szość ame­ry­kań­skich fil­mów z fran­cu­skim dub­bin­giem od­twa­rza ste­reo­typ uśmiech­nię­te­go Mu­rzy­na „Y a bon Ba­na­nia”11. Ostat­nio w jed­nym z ta­kich fil­mów, Crash Di­ve, wi­dzie­li­śmy Mu­rzy­na pły­wa­ją­ce­go ło­dzią pod­wod­ną, któ­ry mó­wił naj­bar­dziej kla­sycz­nym żar­go­nem. Zresz­tą był to Mu­rzyn w każ­dym ca­lu: za­wsze za ple­ca­mi ma­ta, drżą­cy ze stra­chu przy naj­mniej­szej ozna­ce je­go zło­ści, w koń­cu za­bi­ty. Je­stem pe­wien, że w wer­sji ory­gi­nal­nej je­go eks­pre­sja nie by­ła tak prze­sad­na. A na­wet gdy­by by­ła, nie poj­mu­ję, dla­cze­go w de­mo­kra­tycz­nej Fran­cji, gdzie sześć­dzie­siąt mi­lio­nów oby­wa­te­li to ko­lo­ro­wi, mie­li­by­śmy dub­bin­go­wać wszyst­kie idio­ty­zmy zza Oce­anu. Mu­rzyn mu­si wy­glą­dać w okre­ślo­ny spo­sób i od Czar­ne­go w Sans pi­tié – „Ja do­bry ro­bot­nik, ni­g­dy nie kła­mać, ni­g­dy nie kraść” – aż po słu­żą­cą w Po­je­dyn­ku w słoń­cu od­naj­du­je­my ten ste­reo­typ.

Tak, od Czar­ne­go wy­ma­ga się, by był do­brym Mu­rzy­nem; resz­ta przyj­dzie sa­ma. Ka­zać mu mó­wić ła­ma­nym ję­zy­kiem to przy­wią­zać go do je­go ob­ra­zu, przy­szpi­lić, uwię­zić wiecz­ną ofia­rę je­go isto­ty, wy­glą­du, za któ­ry nie on od­po­wia­da. Na­tu­ral­nie, tak jak Żyd sza­sta­ją­cy pie­niędz­mi bu­dzi po­dej­rze­nia, tak Czar­ne­go, któ­ry cy­tu­je Mon­te­skiu­sza, trze­ba mieć na oku. Pro­szę nas do­brze zro­zu­mieć: trze­ba go mieć na oku o ty­le, o ile wraz z nim coś się za­czy­na. Nie twier­dzę, rzecz ja­sna, że czar­ny stu­dent bu­dzi po­dej­rze­nia swo­ich ko­le­gów czy pro­fe­so­rów. Po­za śro­do­wi­skiem uni­wer­sy­tec­kim wciąż jed­nak ist­nie­je ca­ła ar­mia głup­ców: i nie cho­dzi o to, by ich edu­ko­wać, lecz by po­móc Czar­ne­mu wy­zwo­lić się z ich ar­che­ty­pów.

Zga­dza­my się, że ci głup­cy są pro­duk­tem pew­nej struk­tu­ry eko­no­micz­no-psy­cho­lo­gicz­nej: cóż, kie­dy nie­wie­le nam to da­je.

Kie­dy Mu­rzyn mó­wi o Mark­sie, pierw­sza re­ak­cja jest mniej wię­cej ta­ka: „Da­li­śmy wam wy­kształ­ce­nie, a te­raz zwra­ca­cie się prze­ciw­ko nam, wa­szym do­bro­czyń­com. Nie­wdzięcz­ni­cy! Ni­cze­go nie moż­na od was ocze­ki­wać”. Jest jesz­cze ar­gu­ment obuch plan­ta­to­rów z Afry­ki: nasz naj­więk­szy wróg to na­uczy­ciel.

Fak­tem jest, że Eu­ro­pej­czyk ma usta­lo­ne wy­obra­że­nie o Czar­nym i nic bar­dziej nie zło­ści, niż gdy po raz ko­lej­ny sły­szy­my: „Od kie­dy jest pan we Fran­cji? Do­brze mó­wi pan po fran­cu­sku”.

Moż­na na to od­po­wie­dzieć, że dzie­je się tak dla­te­go, że wie­lu Czar­nych mó­wi ła­ma­ną fran­cusz­czy­zną. Ale by­ło­by to zbyt pro­ste. Je­dzie­cie po­cią­giem i py­ta­cie:

– Prze­pra­szam, czy mógł­by mi pan wska­zać, gdzie znaj­du­je się wa­gon re­stau­ra­cyj­ny?

– Do­bra, bra­cie, ty iść pro­sto ko­ry­ta­rzem, je­den wa­gon, dru­gi wa­gon, trze­ci wa­gon, to tam.

Nie, mó­wiąc ła­ma­nym ję­zy­kiem, za­my­ka się Czar­ne­go, od­twa­rza kon­flik­to­wą sy­tu­ację, w któ­rej Bia­ły za­tru­wa Czar­ne­go ob­cy­mi, skraj­nie tok­sycz­ny­mi cia­ła­mi. Nie ma nic bar­dziej zdu­mie­wa­ją­ce­go niż wy­sła­wia­ją­cy się po­praw­nie Czar­ny, gdyż w rze­czy­wi­sto­ści uwew­nętrz­nia on bia­ły świat. Zda­rza nam się roz­ma­wiać z za­gra­nicz­ny­mi stu­den­ta­mi. Mó­wią źle po fran­cu­sku: ma­ły Cru­soe alias Pro­spe­ro jest wte­dy w swo­im ży­wio­le. Wy­ja­śnia, udzie­la in­for­ma­cji, ko­men­tu­je, po­ży­cza no­tat­ki z wy­kła­dów. W przy­pad­ku Czar­ne­go oszo­ło­mie­nie się­ga szczy­tu; ten cał­ko­wi­cie nam do­rów­nał. Nie da się z nim pro­wa­dzić gry, bo jest do­kład­ną re­pli­ką Bia­łe­go. Trze­ba się pod­dać12.

Po wszyst­kim, co zo­sta­ło po­wie­dzia­ne, zro­zu­mia­łe jest, że w pierw­szym od­ru­chu Czar­ny mó­wi „nie” każ­de­mu, kto pró­bu­je go okre­ślić. Zro­zu­mia­łe jest, że pierw­szą ak­cją Czar­ne­go jest re­ak­cja, a po­nie­waż oce­nia się go we­dług stop­nia je­go asy­mi­la­cji, zro­zu­mia­łe jest rów­nież i to, że no­wo przy­by­ły mó­wi wy­łącz­nie po fran­cu­sku. Sta­ra się bo­wiem pod­kre­ślić, że na­stą­pi­ło ze­rwa­nie. Jest od­tąd czło­wie­kiem no­we­go ty­pu i na­rzu­ca swo­je ma­nie­ry przy­ja­cio­łom i ro­dzi­nie. Sta­rej mat­ce, któ­ra nic z te­go nie ro­zu­mie, opo­wia­da o swo­jej la­sce, fu­rze i o ba­ła­ga­nie w stu­dio. Ca­łość do­pra­wio­na od­po­wied­nim ak­cen­tem.

We wszyst­kich kra­jach świa­ta są ary­wi­ści: „ci, któ­rzy za­po­mnie­li, skąd są”; po prze­ciw­nej stro­nie sy­tu­ują się „ci, któ­rzy pa­mię­ta­ją o swo­ich ko­rze­niach”. Je­śli An­tyl­czyk po­wra­ca­ją­cy z me­tro­po­lii mó­wi po kre­ol­sku, da­je tym sa­mym sy­gnał, że nic się nie zmie­ni­ło. Wy­czu­wa się to na na­brze­żu, gdzie ocze­ku­ją go ro­dzi­na i przy­ja­cie­le. Cze­ka­ją nie tyl­ko do­słow­nie, dla­te­go że przy­jeż­dża, ale też w in­nym sen­sie: czy­ha­ją na nie­go. Wy­star­czy im mo­ment, by po­sta­wić dia­gno­zę. Je­śli no­wo przy­by­ły mó­wi do ko­le­gów: „Ależ je­stem szczę­śli­wy, że zno­wu was wi­dzę. Mój Bo­że, jak tu go­rą­co, nie mógł­bym zo­stać na dłu­żej w tym kra­ju”, od ra­zu wia­do­mo, że wró­cił Eu­ro­pej­czyk.

W bar­dziej in­dy­wi­du­al­nym aspek­cie, kie­dy w Pa­ry­żu spo­ty­ka­ją się stu­den­ci z An­ty­li, ma­ją dwie moż­li­wo­ści:

1. al­bo opo­wie­dzieć się za bia­łym świa­tem, czy­li za je­dy­nym praw­dzi­wym, a wte­dy, po­słu­gu­jąc się fran­cu­skim, mo­gą roz­wa­żać nie­któ­re pro­ble­my i sta­rać się, by ich wnio­ski by­ły w pew­nym stop­niu uni­wer­sal­ne;

2. al­bo od­rzu­cić Eu­ro­pę, „Yo”13, i po­łą­czyć się w kre­ol­skim, mosz­cząc się wy­god­nie w tym, co okre­śli­my ja­ko mar­ty­ni­kań­ski Umwelt; chce­my przez to po­wie­dzieć – a do­ty­czy to zwłasz­cza na­szych bra­ci z An­ty­li – że kie­dy je­den z na­szych ko­le­gów w Pa­ry­żu lub in­nym mie­ście uni­wer­sy­tec­kim usi­łu­je po­dejść po­waż­nie do ja­kie­goś za­gad­nie­nia, oskar­ża się go o za­dzie­ra­nie no­sa, a naj­lep­szym spo­so­bem, by go uci­szyć, jest zwró­ce­nie się, z kre­ol­skim na ustach, ku An­ty­lom. Na­le­ży upa­try­wać w tym jed­nej z przy­czyn roz­pa­du tak wie­lu przy­jaź­ni po pew­nym cza­sie spę­dzo­nym w Eu­ro­pie.

Po­nie­waż na­szym ce­lem jest dez­alie­na­cja Czar­nych, chcie­li­by­śmy, aby uświa­do­mi­li so­bie, że za­wsze, gdy po­ja­wia się mię­dzy ni­mi nie­zro­zu­mie­nie w kon­fron­ta­cji z bia­łym świa­tem, jest to brak roz­sąd­ku.

Se­ne­gal­czyk uczy się kre­ol­skie­go, aby ucho­dzić za An­tyl­czy­ka: mó­wię, że to alie­na­cja.

An­tyl­czy­cy, któ­rzy o tym wie­dzą, nie szczę­dzą mu drwin: mó­wię, że to brak roz­sąd­ku.

Jak wi­dać, nie my­li­li­śmy się, są­dząc, że ana­li­za ję­zy­ka An­tyl­czy­ków mo­że uwi­docz­nić pew­ne ce­chy ich świa­ta. Po­wie­dzie­li­śmy na po­cząt­ku, że ję­zyk i wspól­no­ta wza­jem­nie się pod­trzy­mu­ją.

Mó­wić w ja­kimś ję­zy­ku to po­siąść pe­wien świat, pew­ną kul­tu­rę. An­tyl­czyk, któ­ry pra­gnie stać się Bia­ły, osią­gnie to, je­śli przy­swoi so­bie na­rzę­dzie kul­tu­ro­we, ja­kim jest ję­zyk. Przy­po­mi­nam so­bie, jak po­nad rok te­mu, w Lyonie, po wy­kła­dzie, na któ­rym prze­pro­wa­dzi­łem po­rów­na­nie czar­nej po­ezji i po­ezji eu­ro­pej­skiej, ko­le­ga z me­tro­po­lii wy­znał mi z en­tu­zja­zmem: „W grun­cie rze­czy je­steś Bia­ły”. Fakt, że po­słu­gu­jąc się ję­zy­kiem Bia­łych, roz­wa­ża­łem tak in­te­re­su­ją­cą kwe­stię, dał mi pra­wo do przy­na­leż­no­ści.

Hi­sto­rycz­nie zro­zu­mia­łe jest, że Czar­ni chcą mó­wić w ję­zy­ku fran­cu­skim, gdyż jest to klucz mo­gą­cy otwo­rzyć im drzwi, któ­re jesz­cze pięć­dzie­siąt lat te­mu po­zo­sta­wa­ły za­mknię­te. U An­tyl­czy­ków bę­dą­cych przed­mio­tem na­sze­go opi­su ob­ser­wu­je­my skłon­ność do ję­zy­ko­wych sub­tel­no­ści i wy­szu­ka­nia – w ten spo­sób utwier­dza­ją sa­mych sie­bie w po­czu­ciu przy­na­leż­no­ści do kul­tu­ry14. Jak już po­wie­dzie­li­śmy, mów­ców z An­ty­li ce­chu­je si­ła eks­pre­sji zdol­na ode­brać mo­wę Eu­ro­pej­czy­kom. Przy­po­mi­nam so­bie zna­czą­ce zda­rze­nie: pod­czas kam­pa­nii wy­bor­czej w 1945 ro­ku kan­dy­dat na po­sła, Aimé Césa­ire, prze­ma­wiał w szko­le dla chłop­ców w Fort-de-Fran­ce przed licz­nie zgro­ma­dzo­ną pu­blicz­no­ścią. W trak­cie wy­kła­du ja­kaś ko­bie­ta ze­mdla­ła. Na­za­jutrz, ko­le­ga, któ­ry opo­wia­dał mi o tym, sko­men­to­wał to (po kre­ol­sku): „Je­go fran­cu­ski był tak go­rą­cy, że ko­bie­ta wpa­dła w trans”. Moc ję­zy­ka!

Kil­ka in­nych fak­tów za­słu­gu­je na na­szą uwa­gę: na przy­kład pan Char­les-An­dré Ju­lien przed­sta­wia­ją­cy Aimé Césa­ire’a: „Czar­ny po­eta z uni­wer­sy­tec­kim ty­tu­łem agréga­tion…” czy też, po pro­stu, okre­śle­nie „wiel­ki czar­ny po­eta”.

Jest w tych utar­tych zda­niach, któ­re wy­da­ją się zga­dzać ze zdro­wym roz­sąd­kiem – w koń­cu Aimé Cé­sa­ire jest czar­ny i jest po­etą – pe­wien ukry­ty niu­ans, wę­zeł, któ­ry nie ustę­pu­je. Nie mam po­ję­cia, kim jest Je­an Paul­han, wiem je­dy­nie, że pi­sze in­te­re­su­ją­ce książ­ki; nie mam po­ję­cia, w ja­kim wie­ku jest Ro­ger Ca­il­lo­is, znam bo­wiem wy­łącz­nie te prze­ja­wy je­go eg­zy­sten­cji, któ­re roz­bły­sku­ją od cza­su do cza­su na fir­ma­men­cie. I pro­szę nie po­dej­rze­wać nas o nad­wraż­li­wość; chce­my tyl­ko po­wie­dzieć, że nie ma po­wo­du, by pan Bre­ton mó­wił o Césa­irze: „To Czar­ny, któ­ry wła­da ję­zy­kiem fran­cu­skim tak, jak nie wła­da nim dzi­siaj ża­den Bia­ły”15.

Przy­pi­sy

1. Czar­ny a ję­zyk

11 „Y a bon Ba­na­nia” – slo­gan na opa­ko­wa­niu na­po­ju cze­ko­la­do­we­go mar­ki Ba­na­nia, któ­ry to­wa­rzy­szył ry­sun­ko­wi uśmiech­nię­te­go strzel­ca se­ne­gal­skie­go w fe­zie. „Y a bon” to nie­po­praw­ne po fran­cu­sku wy­ra­że­nie: „To jest do­bre”, przy­pi­sy­wa­ne Se­ne­gal­czy­kom. Dla Frant­za Fa­no­na ka­ry­ka­tu­ra Czar­ne­go i slo­gan stresz­cza­ją wszyst­kie ra­si­stow­skie ste­reo­ty­py i są sym­bo­lem ko­lo­nia­li­zmu – przyp. tłum.

12 „Po­zna­łem Mu­rzy­nów na wy­dzia­le me­dy­cy­ny… Krót­ko mó­wiąc, roz­cza­ro­wa­li mnie; ze wzglę­du na ko­lor ich skó­ry po­win­ni dać nam oka­zję do by­cia uczyn­ny­mi, szla­chet­ny­mi czy po­moc­ny­mi w na­uce. Lecz nie spro­sta­li te­mu za­da­niu, nie za­spo­ko­ili na­szej do­brej wo­li. Zo­sta­li­śmy z ca­łą na­szą ckli­wą czu­ło­ścią i z na­szą prze­myśl­ną tro­ską. Nie mie­li­śmy Mu­rzy­nów do lu­bie­nia, ale też nie by­ło za co ich nie­na­wi­dzić; wa­ży­li mniej wię­cej ty­le sa­mo co my na wa­dze co­dzien­nych obo­wiąz­ków i drob­nych oszustw” (Mi­chel Sa­lo­mon, D’un ju­if à des nègres, „Présen­ce afri­ca­ine”, nr 5, paź­dzier­nik 1949, s. 776).

13 Spo­sób okre­śla­nia in­nych ogól­nie, a w szcze­gól­no­ści Eu­ro­pej­czy­ków.

14 Weź­my, na przy­kład, nie­wia­ry­god­ną licz­bę aneg­dot, ja­kie opo­wia­da się o kan­dy­da­tach przy oka­zji wy­bo­rów do par­la­men­tu. Obrzy­dli­wy bru­ko­wiec „Ca­nard décha­îné” tak dłu­go wkła­dał w usta pa­na B… okrop­ne kre­oli­zmy, aż przy­kle­iły się do nie­go na za­wsze. Na An­ty­lach wa­li się jak obu­chem stwier­dze­niem: „Nie po­tra­fi mó­wić po fran­cu­sku”.

15 Wstęp do: Ca­hier d’un re­to­ur au pays na­tal, Bor­das, 1947, s. 14.

Ty­tuł ory­gi­na­łu: Pe­au no­ire, ma­squ­es blancs

Re­dak­cja: Mał­go­rza­ta Szczu­rek

Ko­rek­ta: Pau­li­na Bie­niek, Ewa Ślu­sar­czyk

Pro­jekt gra­ficz­ny: Prze­mek Dę­bow­ski

Kon­wer­sja do for­ma­tów EPUB i MO­BI: Mał­go­rza­ta Wi­dła

Co­py­ri­ght © Edi­tions du Seu­il, 1952 et 1971

Co­py­ri­ght © for the trans­la­tion by Ur­szu­la Kro­pi­wiec, 2020

ISBN 978-83-66147-62-1

Cet ouvra­ge, pu­blié dans le ca­dre du Pro­gram­me d’aide à la pu­bli­ca­tion Boy-Że­leń­ski, a bénéfi­cié du so­utien de l’In­sti­tut fra­nça­is de Po­lo­gne.

Książ­kę wy­da­no dzię­ki do­fi­nan­so­wa­niu In­sty­tu­tu Fran­cu­skie­go w Pol­sce w ra­mach Pro­gra­mu Wspar­cia Wy­daw­ni­cze­go Boy-Że­leń­ski.

141. pu­bli­ka­cja wy­daw­nic­twa Ka­rak­ter

Wy­daw­nic­two Ka­rak­ter

ul. Gra­bow­skie­go 13/1, 31-126 Kra­ków

ka­rak­ter.pl

Za­pra­sza­my in­sty­tu­cje, or­ga­ni­za­cje oraz bi­blio­te­ki do skła­da­nia za­mó­wień hur­to­wych z atrak­cyj­ny­mi ra­ba­ta­mi.

Do­dat­ko­we in­for­ma­cje do­stęp­ne pod ad­re­sem sprze­daz@ka­rak­ter.pl oraz pod nu­me­rem te­le­fo­nu 511 630 317