Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Co czeka ludzkość, jeśli nie zapanujemy nad kryzysem klimatycznym? Czy katastrofie, którą przewidują naukowcy, da się zapobiec?Jak pogodzić rosnące zapotrzebowanie energetyczne, pozwalające nam na względnie bezpieczne i komfortowe życie, z ochroną środowiska i łagodzeniem zmian klimatu? Rauli Partanen i Janne M. Korhonen przekonują, że mamy jeszcze szansę zdążyć. Aby jednak tak się stało, potrzebne są natychmiastowe spójne i kompleksowe działania, obniżające emisję CO2. Według autorów należy w tym celu wykorzystać wszelkie dostępne siły i środki, w tym również energetykę jądrową.
Energia jądrowabudzi strach. Od lat przedstawiana jest w mediach i politycznych kontekstach w skrajnie niekorzystnym świetle, w katastroficznych wizjach i sensacyjnych nagłówkach. Czy taka retoryka ma uzasadnienie? Ile z tego, co słyszymy o atomie jest prawdą, a ile w tym uprzedzeń i manipulacji? Czy promieniowanie jonizujące naprawdę jest tak niebezpieczne, jak się to przedstawia? Co dokładnie stało się w Czarnobylu i Fukushimie i jaki wpływ miały te wydarzenia na środowisko naturalne? Ta książka rozprawia się z mitami i krzywdzącymi opiniami na temat energetyki jądrowej i jej bezpieczeństwa.
Rauli Partanen to wielokrotnie nagradzany autor, analityk i doradca w dziedzinie zmian klimatu i środowiska, systemów energetycznych i społeczeństwa oraz ich wzajemnych powiązań. Jest współautorem wielu książek poświęconych tej tematyce, zarówno w języku fińskim, jak i angielskim. Książka "Climate Gamble" (wydana w 2015 roku, napisana wspólnie z Janne M. Korhonenem) została przetłumaczona na siedem języków, a "The Dark Horse. Nuclear Power and Climate Change" - na cztery. Jego ostatnia książka - "The Age of Energy. Understanding Prosperity, Growth and Environmental Destruction" (wydana w 2022 roku, napisana wspólnie z Aki Suokko) - zdobyła w Finlandii nagrodę w konkursie na książkę naukową roku - Science Book of the Year. Jest współzałożycielem i kierownikiem think tanku non-profit Think Atom.
Janne M. Korhonen wspólnie z Raulim napisał dwie książki poświęcone wzajemnym związkom energii i klimatu. Obronił doktorat na temat historii rozwoju innowacji technologicznych w kontekście potrzeby ich wdrażania. Obecnie kieruje projektem badawczym o nazwie Plan B na uniwersytecie Lappeenranta-Lahti, w ramach którego bada, w jaki sposób zmobilizować globalną bazę przemysłową do ustandaryzowanej i masowej produkcji czystych technologii po niskiej cenie.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 395
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Konsultacja naukowa:Maciej Lipka, Narodowe Centrum Badań Jądrowych
Projekt okładki:Maciej Pieda
redakcja:Justyna Tomas
Korekta: Katarzyna Zioła-Zemczak
Projekt graficzny i łamanie:Remigiusz Dąbrowski
Konwersja do ePub i mobi:mBOOKS. marcin siwiec
Redaktor prowadzący:Krzysztof Żywczak
© Copyright Rauli Partanen and Janne M. Korhonen 2020
© Copyright for Polish edition Wydawnictwo Dragon 2022
Bielsko-Biała 2022
Wydawnictwo Dragon
ul. 11 Listopada 60-62
43-300 Bielsko-Biała
www.wydawnictwo-dragon.pl
ISBN 978-83-8274-281-7
Książki i publikacje dla firm i instytucji
Jacek Ozga
Dyrektor B2B
e-mail: [email protected]
Aleksandra Niesyt
Menedżer Sprzedaży B2B
e-mail: [email protected]
Ta książka powstała z obaw i frustracji. Nasze obawy podsyca stan środowiska naturalnego, szczególnie dokonujące się zmiany klimatu, a także niemal całkowity brak postępów człowieka w łagodzeniu ich skutków – pomimo nagromadzonej przez dziesięciolecia wiedzy o potencjalnych zagrożeniach związanych z tym zjawiskiem i debat mających na celu poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, co można by z nim począć. Odnośnie do tych, którzy przedstawiają się jako ogromnie zatroskani zmianami klimatu, frustrację natomiast rodzi zdumiewająca łatwość, a nawet szczery zapał do odsuwania i odrzucania najskuteczniejszego narzędzia łagodzenia zmian klimatycznych, które w ciągu lat doświadczeń dowiodło swej skuteczności – mianowicie energetyki jądrowej.
Na kartach tej książki (podstawą polskiego przekładu jest poszerzona i zaktualizowana wersja angielska; pierwodruk fiński opublikowano w 2016 roku) zamierzamy zaprezentować Czytelnikowi nasze obawy dotyczące środowiska, klimatu i dobrostanu człowieka. Chcemy również przedstawić nasze propozycje rozwiązań tych problemów i zagadnień z nimi powiązanych. O ile danie upustu frustracji nierzadko początkowo poprawia samopoczucie, o tyle zauważyliśmy, że rzadko prowadzi do konkretnego postępu w danej materii. Już raczej nazbyt często staje się źródłem jeszcze głębszych uraz, osobistych niechęci i oziębienia stosunków między poszczególnymi ludźmi i grupami, którzy w gruncie rzeczy pragną tego samego. Krótko mówiąc – wyładowywanie frustracji może przyczynić się do trybalizmu i zwalczania się wrogich obozów. Dlatego też z góry przepraszamy za wszelkie zapalne uwagi, jakie może nam się zdarzyć zawrzeć w tej książce.
Janne pragnie podziękować – po pierwsze i przede wszystkim – drogiej Tani za jej wsparcie i za opinie, które pozwoliły mu napisać tę książkę i znacząco wpłynęły na jakość końcowego efektu. Słowa podziękowania należą się również promotorce rozprawy doktorskiej Janne, profesor Liisie Välikangas, za jej zrozumienie dla różnych jego ubocznych przedsięwzięć, które niekoniecznie przekładały się bezpośrednio na główną linię tej dysertacji. Sposób finansowania tej ostatniej przez Fundację Jenny i Anttiego Wihuri, Fundację na rzecz Edukacji Ekonomicznej oraz Fundację Helsińskiej Wyższej Szkoły Handlu był na tyle elastyczny, że umożliwił napisanie tej książki, przy czym wsparcie ze strony wymienionych fundacji miało zasadniczy wpływ na jej powstanie.
Rauli pragnie podziękować swojej rodzinie za jej wystąpienie w roli głównego czynnika motywacyjnego podczas pisania tej książki. Päivi, Niilo, Eino i Leilo – z serca dziękuję Wam wszystkim za obecność, umożliwienie mi podjęcia badań i zabranie się do pisania, a potem jeszcze powtórzenia tego procesu. Jestem również winien podziękowanie za serię grantów, które pozwoliły mi na przygotowanie fińskiego wydania tej książki, przyznanych przez Fińskie Stowarzyszenie Autorów Literatury Faktu, literacki fundusz powierniczy domu wydawniczego WSOY i fiński Komitet ds. Informacji Publicznych. Szczególnie podziękowania za przyznanie grantu, który umożliwił opracowanie angielskiej edycji książki, zechce przyjąć Obywatelska Fundacja na rzecz Kultury.
Cennymi uwagami na różnych etapach redagowania książki podzieliło się wielu. Specjalne podziękowania niechaj przyjmą: Esko, Aila, Kaj, Jani-Petri, Ari, Aki i Tuomas. Mnóstwo innych osób dało nam możliwość poszerzenia zasobu naszej wiedzy, do nich kierujemy więc najszczersze podziękowania. Należą się one Tei za ponowne przejrzenie manuskryptu oraz Gary’emu za uczynienie tego później raz jeszcze. Jeśli po tych rewizjach tekstu uchowały się jeszcze jakiekolwiek błędy, odpowiedzialność za nie spada oczywiście wyłącznie na nas.
Na koniec chcemy podziękować profesorowi Esko Valtaoji za przedmowę do wydania fińskiego, wydawnictwu Kosmos (naszemu fińskiemu wydawcy) za elastyczność – oraz, rzecz jasna, Markowi Lynasowi za wstęp do wydania angielskiego. Marku, wielkie dzięki! Trzymamy kciuki za twoje dalsze poczynania!
Dlaczego dzieje się tak, że większość tych, którzy utrzymują, że zmiany klimatu stanowią egzystencjalne przesilenie, niestrudzenie przeciwstawia się energetyce jądrowej będącej zapewne najbardziej oczywistym i wymiernym rozwiązaniem problemu zagrożenia klimatycznego? Dla mnie jest to niezmiennie zagadką. Klimat zmienia wszystko – powiada jedna z takich aktywistek, Naomi Klein. Wszystko – z wyjątkiem wieloletniego, uporczywego sprzeciwu jej i jej podobnych wobec tej ogromnie demonizowanej, choć przecież niewiarygodnie obiecującej formy bezemisyjnej energii.
Poza organizmami genetycznie modyfikowanymi, które zdają się wieść prym w tej kategorii, energetyka jądrowa jest w skali świata najgorzej rozumianą technologią. Większości ludzi wydaje się, że reaktory jądrowe zdolne są wybuchać niczym bomby; że odpady promieniotwórcze stanowią nierozwiązalny problem; że promieniowanie, z natury przecież toksyczne, jest czynnikiem niesłychanie niebezpiecznym; no i że przeznaczone dla reaktorów paliwo łatwo można wykorzystać jako materiał do produkcji broni atomowej. Żadne z tych twierdzeń nie jest prawdą, chociaż jest ona tu skomplikowana – i właśnie dlatego ruch antynuklearny odnosi spektakularne sukcesy. Sianie paniki na podstawie uproszczonego komunikatu zawsze przeważy nad wyrafinowaną nauką.
Oddalenie tego trwającego już dziesięciolecia naporu dezinformacji wiąże się z herkulesowym trudem, lecz są to wysiłki wysoce pożądane. Niniejsza książka pióra Rauliego Partanena i Janne Korhonena stanowi pomocny wkład w tym zakresie. Autorzy dokonali przeglądu najnowszych danych naukowych dotyczących energetyki jądrowej oraz nadali im zrozumiałą formę, która powinna przemówić do szerszych kręgów odbiorców. Ufam, że jeśli ktoś przeczyta tę książkę z rzeczywiście otwartym umysłem, siłą rzeczy poda w wątpliwość swoje błędne mniemania.
Naomi Klein ma w istocie rację: klimat powinien zmienić wszystko. W mojej książce Our Final Warning nakreśliłem etap po etapie wizję tego, co czeka ludzkość w przypadku, gdy nie zapanujemy w jakiś sposób nad kryzysem klimatycznym. Już teraz, przy ociepleniu o 1°C względem epoki przedprzemysłowej, jesteśmy świadkami ginięcia większości raf koralowych, dramatycznego przyspieszenia topnienia polarnych czap lodowych, długotrwałych susz i niekontrolowanych pożarów na całym globie. Ocieplenie o 2°C, które jest spodziewane tuż-tuż, będzie oznaczało wymarcie wszystkich raf koralowych, odlodzenie bieguna północnego, zapadnięcie się arktycznej wiecznej zmarzliny na obszarze dwóch milionów kilometrów kwadratowych i przekroczenie punktu krytycznego przez Grenlandię. Przy ociepleniu o 3 i 4°C ludzkość nie będzie zdolna się wyżywić, a wielkie obszary świata będą zbyt gorące, aby w ogóle nadawały się do zamieszkania.
Na którym z etapów tej postępującej katastrofy trwające już przesilenie okaże się na tyle poważne, że nawet ekologiczni aktywiści zechcą ponownie przyjrzeć się energetyce jądrowej? W porównaniu z węglem to źródło energii pozwoliło do tej pory zapobiec milionom przypadków śmierci i miliardom ton emisji dwutlenku węgla, przy czym jest ono co najmniej tak dobroczynne dla żyjącej biosfery jak źródła odnawialne. Sam przekroczyłem pewną granicę w 2004 roku, kiedy odrzuciłem swoje uprzednie antynuklearne przeświadczenia i zostałem aktywnym stronnikiem tej technologii. Było to bezpośrednio związane z prowadzonymi przeze mnie wówczas badaniami nad zmianami klimatu i pisaniem na ten temat. Od tamtej pory sytuacja jeszcze się pogorszyła.
Być może przeczytanie tej książki pomoże komuś przekroczyć granicę. Może ją zresztą, Czytelniku, już przekroczyłeś i szukasz teraz możliwości uzbrojenia się w cyfry i fakty, które pozwolą innym poznać prawdę na temat energii i energetyki jądrowej w miejsce mitów na ten temat? Szczerze życzę ci powodzenia na tej drodze!
Mark Lynas, 13 maja 2020 r.
Anglojęzyczna wersja niniejszej książki ukazała się latem 2020 roku, gdy świat zaczął się zamykać na cztery spusty z powodu globalnej pandemii. W rzeczonym roku ogólnoświatowe zużycie energii spadało w rekordowym tempie, a wraz z nim poziom niepożądanych emisji. Kiedy jednak szczepienia przyniosły pozytywny efekt, a gospodarki i społeczeństwa zaczęły otwierać się na nowo, konsumpcja energii – a także emisje – już w 2021 roku odbiły od niskiego poziomu. Globalne łańcuchy dostaw zostały tymczasem poważnie poprzerywane za sprawą lockdownów. Ten stan utrzymuje się aż dotąd, a mamy już (w chwili aktualizowania przeze mnie niniejszego polskiego wydania) większość 2022 roku za sobą.
Pod koniec 2021 roku Europa stanęła w obliczu kryzysu na rynku gazu ziemnego, kiedy wiele krajów nie zdołało napełnić zbiorników na okres jesieni i zimy. Wobec ograniczonej podaży energii jej ceny poszybowały w górę. Potem, w lutym 2022 roku, Rosja najechała Ukrainę, wywołując na jej terytorium pełnoskalową wojnę. Wraz z embargami i sankcjami nałożonymi na Rosję doprowadziło to do dalszych skoków cen na rynkach energii. W miarę przybliżania się zimy 2022/2023 ceny energii elektrycznej osiągnęły rekordowe poziomy. Nikt jeszcze nie wie, jak przebrniemy przez najbliższe pół roku, ale przecież musimy dać radę.
Europa latami, może nawet przez dziesięciolecia ignorowała kwestię bezpieczeństwa podaży i niezawodności dostaw energii. Spowodowało to większą zależność od importu. Nawet w sytuacji dynamicznego rozwoju energetyki wiatrowej i słonecznej przy zmniejszonym wykorzystywaniu paliw kopalnych pogłębiła się nasza zależność od importowanych surowców – tym bardziej że elektrownie jądrowe zostały przedwcześnie pozamykane przez rządy wielu krajów. Jak się właśnie przekonaliśmy, zaufanie pokładane w dostawach gazu z Rosji było mocno chybioną inwestycją.
W chwili gdy piszę te słowa, Niemcy, ów bastion Energiewende (zwrotu w energetyce), w dalszym ciągu eksploatują trzy elektrownie jądrowe, mając również trzy inne, których zdolność operacyjna – choć zamknięto je w grudniu 2021 roku – może jeszcze zostać przywrócona. I nawet jeśli tamtejsi politycy mówią o potrzebie wprowadzenia programów oszczędnościowych w zakresie energetyki, a zarazem uruchamiają drugą fazę planu awaryjnego dotyczącego dostaw gazu ziemnego (w lipcu 2022 roku)1, pozostają zasadniczo odporni na ofertę choćby przedyskutowania możliwości zachowania w ruchu elektrowni jądrowych w swoim kraju. Odpowiedzialni za te sprawy ministrowie bezsprzecznie mijają się w swoich oświadczeniach z prawdą.
Tymczasem narastały naciski ze strony państw ościennych, a nawet Komisji Europejskiej, aby utrzymać działalność elektrowni atomowych. W lipcu 2022 roku niemiecki rząd zaczął na nowo rozważać taką ewentualność co do niektórych bloków, zaś w sierpniu wariant zyskał jeszcze więcej cech prawdopodobieństwa2. Jest oczywiste, że polityka Energiewende zdołała doprowadzić do zastąpienia niezawodnej mocy (bazującej na atomie i węglu) kapryśną energią z wiatru i ze słońca, wzmocnioną gazem ziemnym – głównie pochodzenia rosyjskiego; ogólnie ten kierunek okazał się niemądry i nieodpowiedzialny. Za sprawą swojej zależności od rosyjskiej energii Niemcy, a za nimi większa część Europy skutecznie przyblokowały sobie możliwość wspomagania ukraińskich obrońców w ich walce przeciwko rosyjskim najeźdźcom. Aktualnie dwóch wysokich urzędników z niemieckiego Ministerstwa Gospodarki i Ochrony Klimatu jest podejrzewanych o związki z Rosją3.
Nie brakuje jednak również dobrych wieści. Przede wszystkim jest nadzieja, że obecny kryzys pozwoli wyciągnąć wnioski dotyczące polityki energetycznej. Już teraz Belgia postanowiła przedłużyć działanie dwóch swoich elektrowni jądrowych na kolejne dziesięć lat, a Holandia – podobnie zresztą jak Francja – zdecydowały o dalszym rozwoju energetyki jądrowej na swoim terenie. Atom dopisano do europejskiej taksonomii zrównoważonych inwestycji, co może wpłynąć na zmniejszenie kosztów finansowania inwestycji w tej dziedzinie wraz z otwarciem większej liczby źródeł finansowania inwestycji atomowych. To z kolei może się przełożyć na obniżenie kosztów jądrowej energii elektrycznej (o czym można się przekonać z treści naszej książki).
Po szesnastu latach konstruowania trzeciego bloku energetycznego w elektrowni Olkiluoto w Finlandii ma w nim nareszcie zostać zapoczątkowana komercyjna produkcja. Zainteresowanie nową energetyką jądrową gwałtownie wzrosło na obszarze całej Europy, w tym w Polsce. Badania opinii w samej rzeczy wykazują (nawet w Niemczech!) wysoki poziom poparcia dla energetyki atomowej jako narzędzia łagodzenia zmian klimatu. Sektor energetyczny jest gałęzią przemysłu, w której budowa nowej infrastruktury i nowych mocy zajmuje często całe lata, a nawet dekady, podczas gdy niszczenie takiej infrastruktury odbywa się w bardzo szybkim tempie.
Nie ujrzymy zatem skutecznych doraźnych sposobów naprawy popełnionych błędów. Jak się wydaje, zima roku 2022/2023 może się okazać skrajnie trudna dla większej części Europy ze względu na możliwe niedobory energii i rekordowe ceny. Miejmy zatem nadzieję i módlmy się, aby nachodząca zima była z tych łagodnych i zarazem wietrznych – i aby dzielni Ukraińcy pokonali w końcu agresorów.
Rauli Partanen
Asikkala (Finlandia), 2 września 2022 roku
Obecnie ludzie są zależni od stałego dopływu energii bardziej niż kiedykolwiek w dziejach. Dostępna energia o wysokiej jakości jest zasadniczym składnikiem wielu produktów i usług, jakie ma do zaoferowania współczesny świat. Energia to po prostu najważniejszy czynnik dobrobytu i prosperowania ludzkości. Występująca w obfitości po umiarkowanej cenie, umożliwiła techniczny i technologiczny postęp oraz zwiększoną produktywność, co z kolei przełożyło się na wzrost jej zużycia i doprowadziło do wytworzenia się samonapędzającego się cyklu. Patrząc z perspektywy historycznej, poziom życia ludzi znacząco się podniósł, nastąpił rozwój techniczny, a społeczeństwa się zdemokratyzowały. Ogromny wzrost zużycia pochodzącej z zewnętrznych źródeł energii odegrał i odgrywa ważką rolę we wszystkich tych pozytywnych zmianach.
Łatwa dostępność i rosnące zapotrzebowanie na energię to czynniki sprawcze jednego z największych wyzwań, z jakimi przyszło się zmierzyć naszemu pokoleniu – gwałtownej zmiany systemu klimatycznego na naszej planecie. Około 80% energii zużywanej przez ludzi pochodzi z paliw kopalnych. Podczas spalania uwalniają one dwutlenek węgla, który jest gazem cieplarnianym, zatrzymującym ciepło w atmosferze, co w efekcie zmienia nasz klimat.
Wśród rozwiązań problemu zmian klimatu, które przykuwają najwięcej uwagi w popularnej prasie, są różnorodne odnawialne źródła energii, poszanowanie i oszczędzanie energii oraz zwiększona sprawność energetyczna czy też energooszczędność. Skala wyzwania, przed którym stoimy, często nas jednak zwodzi i wszystkie te potencjalne metody przynoszą zdumiewające, nierzadko niepożądane efekty uboczne, wąskie gardła i ograniczenia.
Być może najbardziej znaczące wśród tych ostatnich dotyczy naszej zdolności ograniczania globalnego zużycia materiałów, surowców i energii. Dysponujemy licznymi dowodami poświadczającym, że obecne modele globalnej konsumpcji nie mają charakteru zrównoważonego i są nie do utrzymania. W wypadku wielu ludzi Zachodu słowo konsumpcja przywołuje obrazy manii zakupowej w stylu Black Friday i stale rosnących stert elementów plastikowych gadżetów jednorazowego użytku pływających w wodach oceanów. Kłopot z taką perspektywą polega na tym, że ta konsumpcja zawiera w sobie, a także podtrzymuje i wspiera wszystko inne w naszym nowoczesnym społeczeństwie: oświatę, kulturę i sztukę, opiekę zdrowotną, względnie bezpieczne cywilizowane społeczeństwo, zdrową i smaczną żywność, ciepłe domostwa z elektrycznym oświetleniem, możliwość przemieszczania się osób, rzeczy oraz idei po całym świecie z niewyobrażalną wcześniej prędkością i elastycznością i tak dalej. Skutkiem tego jest niechęć do obniżenia komfortu w związku z ograniczeniem poziomu konsumpcji w obliczu jakiegoś abstrakcyjnego zagrożenia klimatycznego majaczącego gdzieś tam w przyszłości.
Nie ma gwarancji, że nawet w bardzo zamożnych krajach ludzie zechcą znacznie ograniczyć poziom konsumpcji. Jeszcze mniej jest przesłanek, które wskazywałyby, że mieszkańcy ubogich państw chcieliby pozostać ubodzy. Konsumpcję można by teoretycznie utrzymać na tym samym poziomie, a nawet ją zwiększyć wraz ze zmniejszaniem się wpływu różnych czynników na środowisko, gdyby tylko dostatecznie wzrosło efektywne wykorzystanie energii i materiałów w związku z popytem. Niestety, większa efektywność bądź produktywność w tym zakresie ma to do siebie, że wywołuje efekt odbicia: efektywniej wytworzone i dzięki temu tańsze towary wykorzystuje się częściej, a całkowity poziom zużycia zasobów nie zmniejsza się w sposób choćby zbliżony do tego, jaki przewidują wyliczenia ignorujące zjawisko odbicia.
Zwiększone korzystanie z energii ze źródeł odnawialnych – głównie energii wiatrowej, słonecznej i bioenergii – osiągnęło w ciągu ostatnich lat zdumiewająco szybkie tempo. Tymczasem wszystkie te rodzaje energii mają poważne ograniczenia. Energia produkowana z wiatru i ze słońca bazuje na źródłach zależnych od pogody, co oznacza, że bez względu na taniość poszczególnych generatorów te dwa rodzaje energii nigdy nie będą zdolne zapewnić stałego przepływu energii na żądanie w zakresie potrzebnym nowoczesnemu społeczeństwu. Świadczenie usług na takim poziomie wymaga zasadniczego przełomu w obszarze innych technologii, względnie znacznego zwiększenia kosztów infrastruktury (albo obu tych rzeczy naraz). Poza tym w kategoriach wytworzonej jednostki energii zbudowanie systemu energetyki odnawialnej może wiązać się z dużymi, być może nawet zaporowymi ilościami rzadkich zasobów naturalnych.
Biomasa jest z kolei związana z eksploatacją ogromnych obszarów Ziemi, uzależniona od wkładu paliw kopalnych oraz od wytworzonych z nich substancji chemicznych. Ponadto wytwarzanie biomasy zagraża bioróżnorodności. Ogólnie biorąc, od bioenergii trudno jest wymagać, aby była tak neutralna pod względem emisji CO2, jak wielu się to wydaje. Nawet jeżeli postępy w dziedzinie technologii energetyki odnawialnej faktycznie umożliwiają dekarbonizację niewielkiej części systemu energetycznego, to ich fundamentalne fizyczne ograniczenia dowiodą najpewniej, że wykorzystywanie wyłącznie źródeł odnawialnych do dekarbonizowania całości systemu energetycznego jest wariantem nadmiernie drogim.
Gdy połączyć te elementy ryzyka i ograniczenia, nad którymi szczegółowo pochylamy się w pierwszej części książki, z realiami antropogenicznych (czyli spowodowanych przez człowieka) zmian klimatu oraz z rosnącym zapotrzebowaniem na energię w związku ze wzrostem liczby ludności, rzeczywiście wyłania się z tego posępny obraz. Jest to jedna z przyczyn, dla których rosnąca liczba osób i organizacji zaczęła sobie zadawać zasadnicze pytanie, które wybrzmiewa w niniejszej książce – czy w obliczu zmian klimatu możemy sobie pozwolić na ignorowanie potencjału energii jądrowej?
Energetyka jądrowa, którą szczegółowo zajmujemy się w drugiej części książki, są – jak wiadomo – zagadnieniami wzbudzającymi potężne uczucia. Te same osoby i tradycyjne organizacje zajmujące się ochroną środowiska, które najgłośniej wypowiadają się o zmianach klimatu, zwykły protestować przeciwko energii jądrowej z uwagi na jej zastosowania militarne – w bombach jądrowych, a później również zastosowania cywilne. Zrozumiałe jest, że takim organizacjom lub osobom z najwyższym trudem przychodzi rozważenie zagadnienia, czy energia jądrowa – ich wieloletni ulubiony wróg – mogłaby, a może wręcz powinna zostać wprzęgnięta w zwalczanie zmian klimatu, a także innych problemów dotyczących środowiska naturalnego.
Niewygodna prawda, której przyglądamy się szczegółowo w drugiej części książki, przedstawia się jednak tak, że mimo całej tej retoryki i obiecujących postępów w obszarze energetyki odnawialnej żadna inna sprawdzona w praktyce alternatywna strategia nie zbliżyła się nawet do szybkości i kompleksowości efektu dekarbonizacji osiągniętego przez czysty przypadek w krajach, które zbudowały u siebie energetykę jądrową w latach 80. XX wieku. Faktem jest również to, że pomimo rzeczywiście występujących związanych z nią problemów i nagłaśniania w mediach każdego zdarzenia jądrowego energetyka jądrowa pozostaje w ujęciu statystycznym jedną z najbezpieczniejszych i najmniej szkodliwych dla środowiska wielkoskalowych metod produkcji energii wypracowanych i wdrożonych przez człowieka.
Nabierający tempa proces zmian klimatu najpewniej stanie się przyczyną potężnych zniszczeń środowiska i pogorszenia ludzkiego dobrostanu. Jeśli nie zdołamy znacznie wyhamować pozyskiwania energii przez spalanie, ryzyko groźnych zmian klimatu się urzeczywistni. Co więcej, mamy przed sobą najwyżej kilka dekad na przeprowadzenie poważnych zmian w światowym systemie zaopatrzenia w energię i jej dostaw. Czy w tej sytuacji ciągłe kwestionowanie zasadności wykorzystania energii jądrowej jest postępowaniem etycznym, bez niej znacznie trudniej będzie zatrzymać zmian klimatu? W dodatku nasza reakcja na ten proces będzie o wiele powolniejsza, niż powinna. A może obecna globalna kultura konsumencka i system kapitalistyczny tak czy inaczej same się w końcu zniszczą? Trzecia część naszej książki przygląda się głębiej energii i jej roli w nowoczesnym społeczeństwie oraz środowisku; podejmuje też zagadnienie, w jaki sposób można w ten obraz wpasować energetykę jądrową. Jakie są następstwa, problemy oraz możliwości natury etycznej, gospodarczej i społecznej w zależności od tego, czy zdecydujemy się na wykorzystanie, czy na odrzucenie energii jądrowej?
Zamiarem tej książki jest rzetelne omówienie dylematu związanego z wytwarzaniem energii i zagadnień środowiskowych w oparciu o dowody i fakty. Jest dla nas całkowicie jasne, że zaniechanie wykorzystania wszelkich dostępnych narzędzi może znacznie zwiększyć ryzyko przegranej w batalii o klimat i wywołać katastrofalne tego następstwa dotykające ludzką cywilizację. Zrozumiałe jest, że wielu przyjmie przedstawione przez nas wnioski jako trudne do zaakceptowania. W obecnym czasie media głównego nurtu, a nawet część uczestników dyskusji akademickich przejawiają tendencję do ukazywania energii jądrowej w skrajnie nieprzychylnym świetle i równocześnie prześlizgują się nad problemami, z jakimi przyjdzie się zmierzyć wielkoskalowym systemom energetyki odnawialnej. Kontrowersje wokół energii atomowej są dodatkowo wyolbrzymiane przez media społecznościowe, przy czym poczynaniami dominujących organizacji środowiskowych kierują względy zarówno ideologiczne, jak i finansowe: to za ich sprawą sieją one strach i niepewność, uciekając się do jawnych manipulacji statystykami dotyczącymi energetyki jądrowej (czego przykłady znajdzie Czytelnik w tej książce), nawet w zakresie zagadnień, co do których nie ma zasadniczo sporu w gronie rzetelnych ludzi nauki.
Żywimy jednak szczerą nadzieję, że przedstawiony w niniejszej książce materiał dowodowy pozwoli odbiorcy na ponowne rozważenie zagadnienia, czy powinniśmy wykorzystywać energię jądrową jako jedno z wartościowych narzędzi, jakimi dysponujemy, aby powstrzymać zmiany klimatu, a także zagwarantować, by pokolenia, które nadejdą po nas, również mogły się cieszyć biologicznie różnorodną planetą jako dobrym miejscem do zamieszkiwania.
Rauli Partanen to wielokrotnie nagradzany autor, analityk i doradca w dziedzinie zmian klimatu i środowiska, systemów energetycznych i społeczeństwa oraz ich wzajemnych powiązań. Jest współautorem wielu książek poświęconych tej tematyce, zarówno w języku fińskim, jak i angielskim. Książka „Climate Gamble” (wydana w 2015 roku, napisana wspólnie z Janne M. Korhonenem) została przetłumaczona na siedem języków, a „The Dark Horse. Nuclear Power and Climate Change” – na cztery. Jego ostatnia książka – „The Age of Energy. Understanding Prosperity, Growth and Environmental Destruction” (wydana w 2022 roku, napisana wspólnie z Aki Suokko) – zdobyła w Finlandii nagrodę w konkursie na książkę naukową roku – Science Book of the Year. Jest współzałożycielem i kierownikiem think tanku non-profit Think Atom.
Janne M. Korhonen wspólnie z Raulim napisał dwie książki poświęcone wzajemnym związkom energii i klimatu. Obronił doktorat na temat historii rozwoju innowacji technologicznych w kontekście potrzeby ich wdrażania. Obecnie kieruje projektem badawczym o nazwie Plan B na uniwersytecie Lappeenranta-Lahti, w ramach którego bada, w jaki sposób zmobilizować globalną bazę przemysłową do ustandaryzowanej i masowej produkcji czystych technologii po niskiej cenie.
Zagadnienia zmian klimatu i roli odgrywanej w tym procesie przez człowieka były przedmiotem naukowych dociekań i weryfikacji w ciągu wielu dziesięcioleci, czego plonem są tysiące opracowań. W gronie klimatologów panuje zasadnicza zgodność co do tego, że przyczyną zmian klimatu są działania ludzi, przy czym klimat zmienia się obecnie bardzo gwałtownie w porównaniu z tym, co działo się w przeszłości. Fundamentalnych ustaleń w tym względzie nie podważano przez całe dekady. I tak rosnące ilości unoszących się w atmosferze gazów cieplarnianych pochłaniających i zatrzymujących ciepło oznaczają, że więcej energii zostaje na naszej planecie, niż ulatuje w przestrzeń pozaziemską. Dwutlenek węgla (CO2) jest najważniejszym spośród wytwarzanych przez człowieka gazów cieplarnianych i stanowi trzy czwarte antropogenicznych emisji. Na drugim miejscu, z szesnastoprocentowym udziałem plasuje się metan, a podtlenki azotu mają sześcioprocentowy udział. Za resztę rzeczonego efektu są odpowiedzialne gazy, takie jak wodorofluorowęglowodory (HFC) i perfluorowęglowodory (PFC)4. Pytania, które się tu pojawiają, brzmią: w jaki sposób ciepło będzie dystrybuowane, wytwarzane i zatrzymywane oraz jakie dokładnie będzie oddziaływanie tych zjawisk na obszarze całej Ziemi?
Jeśli będziemy podążali naszą dotychczasową trajektorią, średnia temperatura powierzchniowa na naszej planecie wzrośnie o 3,7–4,8°C w porównaniu z wielkościami notowanymi w okresie przedindustrialnym5. Na niektórych terenach ocieplenie będzie intensywniejsze. Dla przykładu w latach 1847–2013 w Finlandii zanotowano zwiększenie temperatury powierzchniowej o ponad 2°C, co stanowiło ponadwukrotność globalnej średniej. Ocieplenie dokonywało się najszybciej w ciągu ostatnich czterdziestu lat6, przy czym to zjawisko intensywnieje zimą, zwłaszcza w północnych rejonach globu7.
Już teraz, przy doznawanym przez nas globalnym ociepleniu na poziomie 0,8°C, wiele ekosystemów dowiodło swej mniejszej wytrzymałości wobec zwiększonej intensywności i częstości ekstremalnych zdarzeń pogodowych, niż wcześniej sądzono. Jak się mniema, tych ekstremalnych zdarzeń przybywa – w kategoriach wymiernych liczb, a szczególnie w aspekcie ich dotkliwości – w miarę jak zmienia się bilans energetyczny naszej planety i coraz mniej ciepła może się z jej obrębu wydostać.
Struktura opadów może podlegać większym niż wcześniej fluktuacjom, co sprawi, że rolnictwo i leśnictwo staną się podatniejsze na oddziaływania z zewnątrz. Produkcja żywności będzie się cechować mniejszą wydajnością – o ile w ogóle będzie jeszcze możliwa – w wielu regionach, w których dzisiaj wytwarza się produkty spożywcze. Doprowadzi to nie tylko do niedoborów żywności, lecz także do niepokojów społecznych. Nawet jeśli niektóre obszary odczują określone korzyści, to globalny efekt netto będzie niewątpliwie ujemny.
Wyższa zawartość CO2 w atmosferze prowadzi do rozpuszczania się coraz większych jego ilości w oceanach, co skutkuje zakwaszeniem wód. Jeśli nie poddamy tego zjawiska kontroli, doprowadzi ono do wymarcia większości planktonu w oceanach świata i dewastacji oceanicznych łańcuchów pokarmowych, czego rezultatem będzie z kolei załamanie rybołówstwa – obecnie już funkcjonującego pod presją z powodu nadmiernych odłowów i poważnych niedoborów białka w diecie na obszarach zależnych od tej gałęzi gospodarki.
Topnienie lodowców stwarza zagrożenie dla lokalnych gatunków i bioróżnorodności, jak również dla wspólnot ludzkich i ekosystemów zależnych od topniejącej wody tych lodowców. Gdyby stopiły się lodowce grenlandzkie i antarktyczne, poziom wód w oceanach wzrósłby o 10 metrów8. Większa część ludzkości, która zamieszkuje obecnie rejony przybrzeżne, może stać się świadkiem niszczenia miast i infrastruktury na potężną skalę, a to będzie prowadzić do migrowania z tych terenów setek milionów ludzi. Zanim to się stanie, wiele zaludnionych wysp i nisko położonych obszarów krajów biednych, gdzie trudno jest konstruować zapory lub groble albo mury chroniące przed falami, pogrąży się w wodzie, będzie uporczywie nią nasiąkać albo będzie zalewanych.
Gwałtownie zmieniający się klimat przyspieszy utratę bioróżnorodności. Ten proces jest obecnie spowodowany głównie działaniami ludzkimi, takimi jak wylesianie i działalność rolnicza, gatunki bowiem nie nadążają z dostosowywaniem się do tak szybkich zmian. Z powodu zmieniającego się klimatu wiele gatunków już migruje, opuściwszy swoje dotychczasowe habitaty. Rytm zachowań przejawianych przez gatunki również może ulec zmianie, co zaburzy ich interakcje z innymi gatunkami koegzystującymi w obrębie tego samego ekosystemu.
Co do gatunku ludzkiego – najprawdopodobniej dane mu będzie przetrwać, chyba że stanie się coś naprawdę drastycznego. Przetrwanie cywilizacji nie jest jednak pewne. Nawet gdyby zdołano odwrócić katastrofalne na skalę globalną skutki toczących się procesów, zmiany klimatu najsilniej uderzą w kraje najuboższe, ponieważ dysponują one najsłabszymi zasobami, które pozwalałyby dostosować się do zmieniającej się sytuacji i powodowanych w związku z nią problemów. W kategoriach bezwzględnych bogaci mogą odnieść największe straty, choć to właśnie oni dysponują najlepszymi zasobami pozwalającymi się ochronić i dostosowywać.
Poza energią istnieją inne ważne źródła emisji, jednak obecnie wytwarzanie energii jest największym wyróżnialnym źródłem emisji gazów cieplarnianych: w ujęciu całościowym odpowiada ono w przybliżeniu za dwie trzecie powodowanych przez człowieka emisji tych gazów. Jeśli nie zdołamy sprawić, by produkcja energii stała się czysta, a więc zdekarbonizować jej, zwyczajnie nie będziemy w stanie poważnie ograniczyć zmian klimatycznych.
Zużycie energii można z grubsza podzielić na trzy kategorie według rodzaju użytkowanej energii:
energia elektrycznatransportciepło (ogrzewanie pomieszczeń, procesy przemysłowe) i inne pomniejsze zastosowania.Ryc. 1 Kategorie końcowych użytkowników energii w ujęciu globalnym (wielkości przybliżone)
Poza domeną energetyki głównymi źródłami pozostałych emisji są:
rolnictwozmiana sposobu użytkowania gruntówprocesy chemiczne, produkcja cementu itp.W 2010 roku całkowita ilość emisji generowanych przez człowieka wyniosła 48 miliardów ton ekwiwalentu CO2, z czego około 31 miliardów ton powstało w wyniku spalania paliw kopalnych, takich jak węgiel, ropa i gaz ziemny. W 2018 roku emisje z tego powodu wzrosły do ponad 33 miliardów ton, co oznaczało wzrost o około 1% w skali roku w ciągu ostatniego dziesięciolecia9. Celem, jaki zadeklarowały liczne bogate państwa, jest zredukowanie swoich emisji o 80% do 2050 roku. W praktyce oznacza to, że sektor energetyczny potrzebuje do tego czasu stać się neutralny pod względem emisji CO2, przy czym obniżenie poziomu emisji w innych branżach gospodarki, na przykład w rolnictwie, jest zadaniem jeszcze trudniejszym.
Mimo istnienia mnóstwa dowodów, dziesięcioleci negocjacji i wprowadzanych polityk emisje w skali roku nie przestają rosnąć. Rokrocznie emitujemy niemal 50 miliardów ton gazów cieplarnianych10. Zawartość dwutlenku węgla w atmosferze stale się zwiększa: wiosną 2019 roku jego stężenie wynosiło 414 części na milion (ppm) przy poziomie wzrostu przekraczającym 3 ppm rocznie11. Oznacza to, że zmierzamy w niewłaściwym kierunku, i to ze stale wzrostową tendencją.
Negocjacje klimatyczne toczone w 2015 roku podczas szczytu COP21 w Paryżu12 zaowocowały wypracowaniem historycznej umowy między państwami świata. Uzgodniono mianowicie ograniczenie globalnego ocieplenia do poziomu maksymalnie 2°C i podjęcie starań na rzecz ograniczenia go do 1,5°C w zestawieniu z okresem przedindustrialnym. Pod koniec 2018 roku Międzyrządowy Zespół do spraw Zmian Klimatu (IPCC) ogłosił specjalne sprawozdanie dotyczące starań na rzecz osiągnięcia rzeczonego poziomu 1,5°C13. Zgodnie z tym dokumentem do tej pory nastąpiło ocieplenie w przybliżeniu o 1°C, które przy obecnej tendencji ma szanse osiągnąć poziom 1,5°C między 2030 a 2052 rokiem. Różnica między ociepleniem na poziomie 1,5°C a 2°C jest znacząca z możliwym stopniem ryzyka i szkód, jaki raczej na pewno wyraźnie wzrośnie przy dobiciu do tej drugiej wielkości.
Przyjrzawszy się zamiarom deklarowanym dzisiaj przez różne kraje i obietnicom przez nie składanym, przekonujemy się, że te 2°C stają się wygórowanym żądaniem. Nawet jeżeli bieżące zobowiązania dotyczące zmniejszenia emisji są w pełni realizowane, w dalszym ciągu zmierzamy ku ociepleniu aż o 2,7°C w 2100 roku14. Do tego wszystkiego sytuacja diametralnie się zmienia, bowiem cele wytyczone zaledwie kilka lat temu oznaczałyby ocieplenie przynajmniej o 3,7°C w tym samym okresie15. Szczyt COP25 zorganizowano w 2019 roku w Madrycie pod przewodnictwem Chile. Niestety, rezultaty tego spotkania postrzega się ogólnie jako niespełniające oczekiwań i niezadowalające16.
Pułap 2°C jest wynikiem dziesiątek lat negocjacji między państwami świata. Ten arbitralny cel stanowi rezultat wielu różnych interakcji i zapewne nie jest zakotwiczony we wskazaniach klimatologii bądź etyki tak mocno, jak to się wielu zdaje17. Ograniczenie zmiany do 2°C lub poniżej tej wartości oznacza, że klimat ma większe szanse utrzymać się w granicach obszaru, z którego nasza cywilizacja czerpała i na którym mogła się dobrze rozwijać przez ostatnie 12 000 lat18. Ocieplenie rzędu 2°C może wystarczyć do pogrążenia w wodzie nisko położonych zaludnionych terenów wyspowych i dużych połaci krajów biednych, wywołując zarazem spory zamęt w sferze produkcji rolnej. Tę granicę ustalono jednak z uwagi na fakt, że określony w ten sposób cel łatwo jest ująć w słowa i komunikować wszystkim zainteresowanym. Wyznaczony limit 2°C może skutkować uniknięciem najbardziej katastrofalnych rodzajów ryzyka związanego z samonapędzającą się zmianą klimatu, ale ten mało ambitny punkt dojścia pociąga za sobą umiarkowane koszty działań podejmowanych w celu przeciwstawienia się zmianom klimatycznym. Być może najważniejsze jest to, że na taki właśnie limit przystała większość znawców przedmiotu i uczestników debaty.
Biorąc pod uwagę skomplikowaną naturę naszego systemu klimatycznego, celowanie w jakąkolwiek ściśle ustaloną wartość graniczną pozostaje arbitralnym wyborem. Nie ma takiego specjalisty klimatologa, który by mniemał, że z całą pewnością będziemy bezpieczni, jeśli tylko uda nam się ograniczyć poziom ocieplenia do 1,9°C, a gdy sięgnie on 2,1°C, na pewno czeka nas zagłada. Jeżeli chcemy uchronić małe kraje wyspiarskie przed zniknięciem z powierzchni, musimy ograniczyć ocieplenie do maksymalnie 1,5°C. Istnieje cała masa badań i opracowań wskazujących, że ryzyko zmian klimatu gwałtownie wzrośnie po przekroczeniu poziomu 2°C. Im szybciej i intensywniej klimat będzie się ocieplać, tym większe i bardziej prawdopodobne stanie się to ryzyko ze wszystkimi jego następstwami.
Te zagrożenia mogą być ni mniej, ni więcej tylko katastrofalne. Istoty ludzkie w znanej nam dzisiaj postaci – pod względem anatomicznym i najpewniej rozumowym – bytują na Ziemi od mniej więcej 100 000 lat. Tymczasem rolnictwo, zasadniczy warunek funkcjonowania bardziej złożonej społeczności, pojawiło się około 12 000 lat temu. Prawie na pewno nie jest dziełem przypadku, że narodziny tej dziedziny gospodarki zbiegły się w czasie z wyjątkowo stabilnym klimatem. Jeśli go utracimy, długotrwałe przetrwanie skomplikowanej cywilizacji zostanie wystawione na poważną próbę. Nawet Bank Światowy zdążył już oświadczyć, że nie ma jakiejkolwiek pewności co do tego, że współczesne społeczeństwo w ogóle mogłoby się zaadaptować – chociażby w aspekcie technicznym, o mentalnym nie wspominając – do świata gorętszego o 4°C w stosunku do okresu przedindustrialnego19.
Sam gatunek ludzki raczej nie wymrze w efekcie tych procesów, lecz jeśli upadnie rolnictwo, pociągnie to za sobą upadek złożonych społeczeństw. Co więcej, siła rażenia nie rozłoży się równomiernie: najbardziej ucierpią ubogie masy ludzkie zamieszkujące obszary okołorównikowe; zarazem ci ludzie będą mogli sobie pozwolić na skorzystanie z odpowiednich narzędzi migracji w niewielkim stopniu. Ale i bogata Północ nie będzie bezpieczna, nawet jeśli uda się zbudować wyższe zapory i mury falochrony. Jak uczy nas historia, z nastaniem suszy i znikaniem ławic ryb ubogiej ludności zazwyczaj nie jest dane pozostać i spokojnie umierać w swych domach. W ciągu ostatnich kilku lat problem uchodźstwa stał się nawracającym zagadnieniem w europejskiej polityce i doniesieniach medialnych, choć całkowitą liczbę uchodźców na świecie oblicza się na „zaledwie” pięćdziesiąt milionów. Jeżeli przyspieszą procesy związane z globalnym ociepleniem i warunki się pogorszą, ten problem może dotyczyć jednego czy nawet dwóch miliardów ludzi.
Inną wielkością liczbową, na którą zgodziła się społeczność, jest 450 części na milion (ppm): mianowicie jeśli chcemy utrzymać ocieplenie na poziomie poniżej 2°C, poziom dwutlenku węgla w atmosferze nie powinien przekroczyć 450 ppm, przynajmniej w dłuższej perspektywie czasowej. Wielu badaczy i ekspertów w dziedzinie klimatu – wśród nich James Hansen, niegdyś główny klimatolog w NASA – orzekło, że przyjdzie nam utrzymać zawartość CO2 w atmosferze na poziomie 350 ppm lub najwyżej 400 ppm. Jest prawie pewne, że przynajmniej czasowo przekroczymy poziom 450 ppm i że potrzebne nam będą emisje ujemne, to jest efektywne usuwanie gazów cieplarnianych z atmosfery. Obecnie poziomy emisji przekraczają najbardziej pesymistyczne scenariusze przedłożone przez IPCC przed zaledwie kilkoma laty20.
W ujęciu globalnym zachodzi potrzeba zmniejszenia rocznych poziomów emisji o 40–70% do 2050 roku i o blisko 100% do 2100 roku21. W zamożnych zindustrializowanych krajach ta redukcja powinna się odbywać znacznie szybciej, mianowicie o kilka punktów procentowych rocznie każdego roku bez wyjątku w ciągu najbliższych mniej więcej czterdziestu lat, choć to dopiero początek. Wiele państw musi osiągnąć ujemne emisje w ciągu drugiej połowy obecnego stulecia, co oznacza, że powinniśmy wyeksmitować więcej CO2 z atmosfery, niż do niej emitujemy. O wiele więcej. Branża energetyczna bezwzględnie musi do tego czasu osiągnąć zerową emisyjność CO2, a wylesianie trzeba obrócić w intensywne ponowne zalesianie. Jest też prawdopodobne, że konieczne stanie się szukanie nowych sposobów usuwania CO2 z atmosfery – znanym już przykładem takiej metody jest bezpośrednie wychwytywanie powietrza (ang. direct air capture – DAC) – następnie zaś magazynowanie (gdzieś, w jakiś sposób) setek miliardów ton tego gazu. Poza redukowaniem krajowych emisji zachodzi potrzeba zmniejszenia poziomu emisji występujących w międzynarodowym obiegu handlowym. Większość bogatych krajów podsyła dzisiaj znaczną część swoich emisji do Chin i do innych czołowych ośrodków produkcyjnych na świecie. My, obywatele zamożnego świata, konsumujemy dobra, unikając dokumentowania zanieczyszczeń – lecz ziemskiej atmosferze obce jest pojęcie granic.
Gdybyśmy mieli na uwadze minimalizację ryzyka i ustabilizowanie poziomu CO2 do 2100 roku na względnie bezpiecznym poziomie 350 ppm, musielibyśmy zredukować emisje ze spalania paliw kopalnych o 6% w skali roku, poczynając od 2013 roku. Zamiast tego rokrocznie przyczynialiśmy się do rosnących ilości emisji. Aby zrealizować tak nakreślony cel, potrzebowalibyśmy ponadto wielu ponownych zalesień22.
Wymagany poziom redukcji emisji nieustannie rośnie, w miarę jak uporczywie podążamy w niewłaściwym kierunku albo nie potrafimy sprostać rocznym założeniom. Jednocześnie nadzieja ustabilizowania klimatu na poziomie 350 ppm umyka gdzieś w daleką przyszłość. Heroiczne wysiłki na rzecz zmniejszania poziomu CO2 o 1 ppm rocznie (obecnie rokrocznie emitujemy do atmosfery około 3,5 ppm tego gazu) zajęłyby pełne stulecie dla każdej dawki 100 ppm, która przekracza cel wynoszący 350 ppm. Raport firmy audytorskiej PricewaterhouseCoopers Indeks gospodarki niskowęglowej w roku 201823 wskazuje, że dekarbonizacja gospodarki powinna osiągnąć w globalnej skali tempo 6,4% do końca XXI wieku, tymczasem w 2017 roku wyniosło ono 2,6%. Żaden kraj na świecie, nie mówiąc już o skali całej planety, nie osiągnął pożądanego stałego tempa spadku nawet za sam 2017 rok. Odseparowanie wzrostu gospodarczego od wzrostu emisji zakończyło się sromotną klęską, jeśli porównać to z poziomem potrzebnym do utrzymania kursu na maksimum 2°C ocieplenia. Wedle wspomnianego raportu PwC globalny budżet emisji CO2 wyczerpie się w 2036 roku.
Zauważmy, że te liczby bazują na założeniach dotyczących poziomu wzrostu gospodarczego, jaki może być udziałem świata, a więc odzwierciedlają relatywne tempo rozdzielenia gospodarki i emisji (zwane intensywnością emisji CO2). Znaczenie mają jednak tylko liczby bezwzględne. Gdyby tempo wzrostu gospodarczego okazało się szybsze, niż zakładano, także tempo dekarbonizacji powinno stać się szybsze. Jeśli jednak gospodarka miałaby nie ruszyć z miejsca względem obecnego poziomu, wystarczające byłoby słabsze tempo dekarbonizacji – na poziomie z grubsza 3%. W świetle historycznych dowodów nawet i to założenie jest ambitne; okazało się na przykład, że od 2000 roku średni poziom redukcji w Niemczech wyniósł poniżej 1% rocznie.
Do tej pory wyemitowanych zostało 500 gigaton (miliardów ton) dwutlenku węgla, którego stężenie w atmosferze wzrosło z 280 do 414 ppm. Całkowity budżet węglowy, który, jak się spodziewamy, będzie wystarczający, by utrzymać intensywność ocieplenia poniżej 2°C (pewność tych wyliczeń szacuje się w zależności od obecnych modeli na 63–92%), wynosi 886 Gt24 do 2050 roku. W 2009 roku mieliśmy w budżecie do dyspozycji 565 gigaton25. Od tej pory minęło ponad dziesięć lat, podczas których spaliliśmy ilości paliw kopalnych wystarczające do wyemitowania o mniej więcej 300 Gt emisji do 2020 roku. Wedle analizy z 2009 roku wyemitujemy:
ok. 550 Gt w przypadku spalenia znanych nam rezerw ropy naftowejok. 350 Gt w przypadku spalenia znanych nam rezerw gazu ziemnegook. 2000 Gt w przypadku spalenia znanych nam rezerw węgla.Podane tu liczby nie uwzględniają rezerw paliw niekonwencjonalnych i zasobów, takich jak piaski roponośne, łupki bitumiczne, ropa łupkowa (zamknięta), gaz łupkowy (zamknięty) i klatraty metanu. Ponadto nie wykryliśmy jeszcze wszystkich istniejących rezerw konwencjonalnych paliw kopalnych. W istocie rzeczy nawet gdy spalaliśmy te paliwa w dość gwałtownym tempie, znane nam rezerwy ropy były uzupełniane szybciej, niż je zużywaliśmy. O ile nam wiadomo, żadna z przedstawionych dotychczas koncepcji ratowania klimatu nie określiła konieczności ograniczenia w jakikolwiek sposób produkcji paliw kopalnych ani nie poruszyła tego zagadnienia26. Jedno z opracowań (opublikowane w 2015 roku)27 usiłuje zwrócić naszą uwagę na tę rozbieżność, nakreślając obraz uzmysławiający, jak dużo, gdzie i jakich paliw kopalnych moglibyśmy jeszcze wyprodukować i spożytkować, ile zaś powinno się pozostawić pod ziemią – po to, by zyskać choćby odległą szansę utrzymania ocieplenia na poziomie poniżej 2°C. Według autorów tego opracowania powinniśmy zostawić pod ziemią:
82% rezerw węgla (88% – bez wychwytywania i składowania CO2 [ang. carbon capture and storage – CCS])49% rezerw gazu ziemnego (52% – bez CCS) 33% rezerw ropy naftowej (35% – bez CCS).Skala wyzwania, jakie ujawnia to studium, jest oszałamiająca. Tymczasem w dalszym ciągu wydaje się rokrocznie potężne sumy pieniędzy w celu eksplorowania jeszcze większych ilości paliw kopalnych i doskonalenia technologii ich wytwarzania. Cóż, te paliwa niełatwo jest zastąpić innymi środkami. Przecież są tak użyteczne.
Koniec końców, nietrudno jest zapamiętać najważniejsze liczby. Do 2050 roku należy zredukować szkodliwe emisje o 80%. Następnie musimy podjąć działania na rzecz ujemnych emisji netto sporo przed końcem wieku. Oznacza to, że pod ziemią powinna pozostać większa część (co najmniej 2/3) rezerw paliw kopalnych, o których mamy wiedzę, że występują. Gdybyśmy jednak spalili niemal wszystkie rezerwy, przekroczylibyśmy nasz budżet węglowy pięciokrotnie i najpewniej wystawilibyśmy się na niebezpieczeństwo kilkustopniowego ocieplenia klimatu, a także na ryzyko takiej jego zmiany, która nie da się pogodzić z przetrwaniem naszej złożonej cywilizacji.
Przy utrzymaniu obecnego kursu nasz całkowity budżet emisyjny zostanie zużyty około 2030–2040 roku w zależności od maksymalnego limitu ocieplenia, jaki będziemy mieć na uwadze28. Zbudowanie infrastruktury energetycznej na nowo byłoby procesem rozłożonym na szereg dziesięcioleci.
Obecnie ponad 80% naszej energii pierwotnej uzyskujemy z paliw kopalnych. Nawet gdybyśmy mieli zbudować nowe elektrownie, pojazdy i infrastrukturę, musielibyśmy to zrobić z wykorzystaniem tej istniejącej, korzystającej z tych właśnie paliw. Poza tym większa część produkowanej energii powinna być spożytkowywana dla potrzeb życia codziennego, nie zaś inwestowana w wytwarzanie nowych rodzajów energii. Nie możemy tak po prostu zaprzestać konsumpcji. Podobnie często nie jest możliwe – ani nie byłoby gospodarne – porzucenie obecnej infrastruktury, jeśli termin jej użytkowej zdatności jeszcze nie minął. Jeżeli konstruuje się nową infrastrukturę, zawsze czyni się to przynajmniej częściowo w ramach wyznaczonych przez obecnie funkcjonujący system. Wszystko to nakłada poważne ograniczenia na to, co i w jakim tempie możemy budować.
Jest całkiem jasne, co należy czynić. Strategię dekarbonizacji można opisać w prosty sposób: najpierw czyścimy energię elektryczną, potem elektryfikujemy, co się da. Elektryfikacja może mieć charakter bezpośredni albo pośredni. W tym drugim przypadku wykorzystujemy energię elektryczną do tworzenia syntetycznych paliw neutralnych pod względem emisji, czyli niepowodujących zwiększania emisji związków węgla, w celach użytkowych tam, gdzie niełatwo jest przeprowadzić bezpośrednią elektryfikację. Aby zaprzestać spalania paliw kopalnych, będziemy potrzebować większej ilości energii elektrycznej oraz systemu, który będzie mógł zastąpić spalanie elektrycznością. Niezależnie od sposobu, w jaki będzie ona wytwarzana, jest to jedyna znana nam poważna strategia dekarbonizacyjna, która ma szansę się sprawdzić.
Wytwarzanie energii nie jest czymś, co możemy zwyczajnie powstrzymać za sprawą swobodnej decyzji. Ogromne ilości energii są nam potrzebne na co dzień, o ile chcemy utrzymać się przy życiu i zachować nasze nowoczesne, demokratyczne społeczeństwo, korzystające z nieodzownych (choć czasem zbytecznych) produktów i usług, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Dlatego jest nadzwyczaj nieprawdopodobne, aby poszczególne osoby i społeczności mogły swobodnie postanowić, że od tej pory będą konsumować znacznie mniej niż obecnie. Prawdopodobne jest raczej, że ludzie i społeczeństwa wytworzą w jakiś sposób potrzebną im energię, jeśli będzie to w ogóle fizycznie możliwe, nawet gdyby wiązało się to z długotrwałym ryzykiem ugotowania planety, która jest ich matecznikiem.
1 https://apnews.com/article/russia-ukraine-germany-government-and-politics-bc7bdf033d249f673275b537bf2d3d19.
2 www.bloomberg.com/news/articles/2022-08-21/germany-may-need-nuclear-to-plug-russian-gas-gap-scholz-says.
3 www.zeit.de/2022/36/russland-spionage-bmwi-robert-habeck-verfassungsschutz (w jęz. niem.).
4 www.c2es.org/content/international-emissions.
5 www.ipcc.ch/report/ar5/wg3.
6 http://ilmastotieto.wordpress.com/2014/12/22/suomen-keskilampotila-noussut-jo-yli-kaksi-astetta/ (w jęz. fiń.).
7 Program „SETUKLIM” Fińskiego Instytutu Meteorologicznego: https://en.ilmatieteenlaitos.fi/setuklim.
8 Hansen, J. i inni (2016), Ice melt, sea level rise and superstorms: evidence from paleoclimate data, climate modeling, and modern observations that 2°C global warming is highly dangerous, „Atmos. Chem. Phys. Discuss.”, 16, s. 3761–3812, https://doi.org/10.5194/acp-16-3761-2016.
9BP Statistical Review of World Energy 2019.
10 www.esrl.noaa.gov/gmd/aggi/aggi.html.
11 https://research.noaa.gov/article/ArtMID/587/ArticleID/2461/Carbon-dioxide-levels-hit-record-peak-in-May.
12 COP21 (Conference Of the Parties) – 21. konferencja stron Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie Zmian Klimatu (United Nations Framework Convention on Climate Change, UNFCCC). Doroczne spotkanie stron Konwencji klimatycznej [przyp. red.].
13 www.ipcc.ch/sr15.
14 Za: climateactiontracker.org, http://tinyurl.com/o8a83ks.
15 Za: climateactiontracker.org, http://tinyurl.com/zb5g6xd.
16 www.theguardian.com/science/2019/dec/15/cop25-un-climate-talks-over-for-another-year-was-anything-achieved.
17 http://ilmastotieto.wordpress.com/2010/12/20/miksi-kahden-asteen-raja/ (w jęz. fiń.).
18 Plumer B. (2014), Two Degrees: How the World Failed on Climate Change, www.vox.com/2014/4/22/5551004/two-degrees.
19 Bank Światowy (2012), Turn Down the Heat: Why a 4°C Warmer World Must Be Avoided, Washington DC: World Bank, http://documents.worldbank.org/curated/en/865571468149107611/pdf/NonAsciiFileName0.pdf.
20 www.nature.com/nclimate/journal/v4/n3/fig_tab/nclimate2148_F1.html.
21IPCC WG3 AR5 summary (2014 [pdf]), www.ipcc.ch/report/ar5/wg3.
22 Hansen J., Kharecha P., Sato M., Masson-Delmotte V., Ackerman F. i in. (2013), Assessing „Dangerous Climate Change”: Required Reduction of Carbon Emissions to Protect Young People, Future Generations and Nature, PLoS ONE 8(12): e81648, https://doi.org/10.1371/journal.pone.0081648.
23PwC Low Carbon Economy Index2018 (pdf), www.pwc.co.uk/ghost/low-carbon-economy-index-2018.html.
24 1Gt – gigatona, czyli 1000 ton [przyp. red.].
25Greenhouse-gas emission targets for limiting global warming to 2[°]C, „Nature”, Vol. 458, 30th April, 2009.
26Why leaving fossil fuels in the ground is good for everyone, „The Guardian” (2015), http://tinyurl.com/m5c8w5z.
27 McGlade C., Ekins P. (2015), The geographical distribution of fossil fuels unused when limiting globalwarmingto 2°C, „Nature” 517, s. 187–190, http://dx.doi.org/10.1038/nature14016.
28 Zob. International Energy Agency (IEA) World Energy Outlook2014.
Nota
W schematach zastosowano skróty:
en. – enegria
energ. – energetyka