Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
27 osób interesuje się tą książką
Guru terapii odkrywa, co nas kształtuje, dlaczego to ważne, oraz podpowiada praktyczne sposoby na szczęśliwsze życie.
Czy wiecie, w jaki sposób wasze dzieciństwo wpływa na wasze postrzeganie siebie i związki z innymi? Jak szkoła, bycie ofiarą nękania, oczekiwania związane z płcią, reklamy, a nawet media, z którymi stykacie się na co dzień, oddziałują na wasze samopoczucie? Czy chcecie dowiedzieć się, czym tak naprawdę są emocje, skąd się biorą i jak sobie z nimi radzić, gdy boicie się, że was przytłoczą?
Psycholożka kliniczna Sophie Mort, znana w internecie jako dr Soph, pomoże ci uporządkować trudne emocje i rozprawić się z błędnymi przekonaniami na swój temat. Rzeczowo tłumaczy, skąd biorą się największe problemy współczesnych ludzi: strach przed oceną, odrzuceniem, wikłanie się w toksyczne relacje, sabotowanie własnych działań i dokonań. Wskazuje, co nas hamuje i nie pozwala nam rozłożyć skrzydeł, pomaga rozpoznać szkodliwe schematy zachowania i negatywne nawyki, które nie dają nam ruszyć do przodu, oraz radzi, co możemy zrobić, aby rozwijać nasz potencjał i w pełni cieszyć się życiem.
Dr Soph pozwoli wam dokładnie poznać samych siebie i wyposaży was w zestaw narzędzi obejmujących sprawdzone techniki terapeutyczne takie jak ćwiczenie uważności, okazywanie współczucia samym sobie, walkę z wewnętrznym krytykiem oraz metody oddychania i relaksacji, które pozwolą wam żyć pełnią życia. Jesteśmy bowiem czymś więcej niż tylko sumą swoich doświadczeń.
Doktor Soph to terapeutka i najlepsza przyjaciółka, na jaką wszyscy zasługujemy. Świat profesjonalnej pomocy psychologicznej wciąż pozostaje niedostępny dla wielu ludzi, a ta książka jest tak istotna i zmieniająca życie, że każdy powinien ją mieć. To niesamowita lektura i dar dla świata.
Scarlett Curtis, autorka bestsellerowej książki Feminists Don't Wear Pink (and Other Lies)
Nareszcie! Książka, dzięki której wiedza o tajemnicach dobrego samopoczucia w każdym wieku opuszcza gabinet terapeutyczny i staje się szeroko dostępna. Ciepły, dodający otuchy i szczery głos doktor Soph sprawi, że zrozumiesz siebie, swoje zachowanie i związki bez wydawania ciężkich pieniędzy na terapię.
Dr Karen Gurney, autorka książki Mind the Gap
Psychologia w najbardziej dostępnej i przydatnej formie! Sophie zabiera nas w podróż przez życie, aby wyjaśnić, w jaki sposób myślimy, czujemy i się zachowujemy, a następnie pomaga nam zbudować solidną drogę, którą ruszymy naprzód i na której dobrze przeżyjemy resztę życia.
Dr Emma Hepburn, autorka książki A Toolkit for Modern Life: 53 Ways to Look After Your Mind
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 527
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Powodem cierpienia ludzi były nie tyle ich własne błędy, niedoskonałości czy choroby, co siły i wpływy, którymi przygniótł ich otaczający świat.
– David Smail
Ta książka jest dla wszystkich interesujących się człowiekiem, psychologią i terapią – dla tych, którzy nie mogą uczęszczać na terapię, a także dla tych, którzy płacą za długotrwałe wsparcie.
Napisałam ją dla ludzi, którzy szukają przyczyn swojego samopoczucia i chcą lepiej zrozumieć siebie, ale także dla cierpiących i nie mających do kogo się zwrócić z prośbą o wyjaśnienie tego, czego doświadczają. Dla tysięcy codziennie kontaktujących się ze mną na Instagramie odważnych dusz, które pokonują elektroniczny dystans, żeby zwierzyć się, jak bardzo są zagubione i bezradne, ponieważ nie mają podstawowej wiedzy, która stanowiłaby dla nich wsparcie i pomogłaby im wyjaśnić ich przeżycia.
WstępDlaczego ludzie sobie nie radzą
Cześć, jestem Dr Soph.
Możesz nazywać mnie Soph albo Sophie.
Jestem psycholożką kliniczną.
Kilka lat temu pracowałam w londyńskim szpitalu, w zespole pomagającym dorosłym z urazami mózgu. Pewnego dnia wracałam samochodem ze spotkania z nowym pacjentem i coś do mnie dotarło. Uświadomiłam sobie, że przez ostatnie 8 lat w każdej swojej pracy w przypadku wszystkich nowych pacjentów obserwowałam to samo: ludzi doświadczających skrajnego cierpienia, którzy od bardzo dawna (czasem od ponad roku) znajdowali się na liście czekających na pomoc i których nigdy nie zaznajomiono z podstawowymi pojęciami psychologicznymi, powszechnie znanymi wśród psychologów i dla nich oczywistymi.
Zdałam sobie sprawę, że pierwsze kilka sesji z każdą nową osobą spędzałam na destygmatyzowaniu jej przeżyć i podawaniu tych samych podstawowych informacji.
Gdyby pacjent miał dostęp do tej wiedzy dużo wcześniej, złagodziłoby to częściowo jego niepokój i ból w czasie oczekiwania na poradę.
Pomyślałam o tym, co usłyszałam tego ranka w wiadomościach: o rosnącej liczbie ludzi poszukujących pomocy, przeciążonej służbie zdrowia psychicznego, która stara się sprostać tej sytuacji, oraz obawach o to, że zdrowie psychiczne mieszkańców Wielkiej Brytanii, jak również całego świata, wciąż się pogarsza.
Zastanawiałam się także nad pytaniami, które słyszałam wśród przyjaciół, rodziny i osób kontaktujących się ze mną codziennie na Instagramie: „Dlaczego czuję się tak źle?”, „Jak do tego doszło?”, „Jak sobie z tym radzić?”, „Kogo posłuchać?”, „Jak mam sobie pomóc, jeżeli terapia i inne formy wsparcia są takie drogie?”. Ja również zadawałam sobie te pytania. Tak naprawdę właśnie dlatego zostałam psycholożką.
I wtedy nagle zrozumiałam.
Jest cholernie oczywisty powód, dla którego ludzie sobie nie radzą. Nie wychowuje się nas tak, byśmy rozumieli siebie samych.
W młodości nie uczy się nas rozpoznawania własnych emocji ani rozumienia, kim jesteśmy. Zamiast tego zaszczepia nam się strach przed nimi i doprowadza do tego, że wstydzimy się cierpieć. Nie uczy się prostych i skutecznych strategii radzenia sobie z trudnościami, tylko tego, jak nadrabiać miną, każe się „być grzecznymi”, mówi: „Rozchmurz się!” albo „To nic takiego!”.
Powinno się zachęcać nas do akceptowania siebie w pełni, takimi, jacy jesteśmy, łącznie z naszymi niedoskonałościami i słabościami. Tymczasem oczekuje się, że każdy stworzy markę osobistą, którą będzie bez przerwy prezentować światu. I potem ukrywamy nasze prawdziwe uczucia, nawet przed nami samymi.
Oznacza to, że jesteśmy fatalnie przygotowani do radzenia sobie ze stresem i z emocjami. Bez umiejętności rozumienia siebie nie mamy szans. Cierpienie nieuchronnie zapuka do naszych drzwi, a wtedy nie będziemy dysponowali przydatnymi narzędziami umożliwiającymi właściwą reakcję.
Udajemy, że wszystko jest w porządku. Staramy się być ciągle zajęci, zagrzebując się w pracy. Wykorzystujemy seks, alkohol, narkotyki lub Netflixa jako przyjemne, lecz chwilowe rozpraszacze uwagi. One nie rozwiązują problemów ani nie pomagają ruszyć naprzód. Jedynie odrobinę opóźniają to, co nieuniknione, do momentu, gdy uderzy kolejna fala cierpienia. A potem obwiniamy się za złe samopoczucie, co sprawia, że czujemy się jeszcze gorzej, i błędne koło się zamyka.
Myślę, że jesteśmy wrabiani, by zmagać się z życiem.
Cóż, teraz to się zmieni! Tego dnia, gdy to sobie uświadomiłam, zjechałam samochodem w zatoczkę, wyjęłam z torby długopis i spisałam listę wszystkich zagadnień, które omawiałam na pierwszych sesjach z pacjentami. Na podstawie tych notatek powstała książka, która odpowiada na codziennie zadawane mi pytania.
Podzielę się z tobą informacjami, które zazwyczaj trzyma się za zamkniętymi drzwiami gabinetów terapeutów i w wieżach z kości słoniowej gmachów akademickich oraz przechowuje w starych, zakurzonych podręcznikach.
Jeśli zadajesz sobie te same pytania, co moi pacjenci, przyjaciele, rodzina i ja, ta książka pomoże ci na nie odpowiedzieć i zapewni informacje potrzebne do zrozumienia istoty tego, kim jesteś i jak to się stało, że jesteś, no cóż... sobą.
Co znajdziesz w tej książce
Niniejsza książka to poradnik o ludzkich przeżyciach. Nie jest suchym i nudnym kompendium wiedzy psychologicznej (nie martw się, przeczytałam je za ciebie). Zawiera koncepcje psychologiczne pochodzące z różnych tradycji, w tym moje własne teorie i rady, które możesz od razu wykorzystać. Zaczynam od naszych najwcześniejszych przeżyć, a następnie przechodzę do życia dorosłego.
Czy chcesz na przykład zrozumieć, jak twoje dzieciństwo wpłynęło na to, kim jesteś dzisiaj? Jak rzutuje na twój stosunek do siebie i na relacje z innymi? Zastanawiasz się, dlaczego – chociaż czujesz, że należy pogodzić się z pewnymi przeżyciami z tamtego okresu – nie całkiem jesteś w stanie to zrobić? Jeśli tak, tutaj znajdziesz wyjaśnienie. Myślisz o tym, jak media społecznościowe i reklamy, z którymi codziennie masz kontakt, oddziałują na twoje samopoczucie? Chcesz dowiedzieć się, czym tak naprawdę są emocje, skąd się biorą i jak nimi zarządzać, gdy obawiasz się, że cię przytłoczą? Zaoferuję przydatne rady, dzięki którym można mieć zdrowsze podejście do tych aspektów życia. Czy chcesz uwierzyć w siebie i cieszyć się z tego, kim jesteś? Jeśli odpowiedź brzmi „tak”, wszystko to znajdziesz tutaj.
W tej książce pokażę, jak ukształtowało cię środowisko. I jak to jest, że tak właściwie być może społeczeństwo powinno się zmienić, a nie ty. Dam ci podstawy, dzięki którym zrozumiesz wszystkie swoje przeżycia i emocje, a także wyposażę w umiejętności, które naprowadzą cię na ścieżkę zdrowienia, cokolwiek to słowo znaczy.
Osoby przychodzące na terapię zawsze zadają mi różne wersje tych samych trzech pytań: „Skąd wzięły się moje problemy?”, „Dlaczego nie mogę ruszyć z miejsca?”, „Jak mam to zrobić?”. W związku z tym książka skonstruowana jest tak, by odpowiedzieć na te pytania dokładnie w takiej kolejności.
CZĘŚĆ I: SKĄD WZIĘŁY SIĘ TWOJE PROBLEMY
Część I książki pomoże ci zrozumieć, w jaki sposób stałeś się sobą, a także określić problemy wynikające z twojej przeszłości i bieżących zdarzeń powodujących cierpienie. W tej części opisuję życie od momentu przyjścia na świat.
CZĘŚĆ II: DLACZEGO NIE MOŻESZ RUSZYĆ Z MIEJSCA
Następna część pokaże ci, jak zidentyfikować aktualne działania – zwyczajne schematy zachowania, złe nawyki i błędne koła, które uniemożliwiają ruszenie z miejsca i powstrzymują życiowe zmiany.
CZĘŚĆ III: JAK RUSZYĆ NAPRZÓD – NOWY ZESTAW SPRAWDZONYCH TECHNIK
W ostatniej części proponuję naukowo potwierdzone techniki, które można od razu zastosować. Różne rady do wykorzystania na szybko znajdziesz w całej książce, ale większość jest właśnie w części III.
Ta książka nie zapewni szybkiego rozwiązania problemów
Nie pomoże w kryzysie i nie należy polegać na niej, rezygnując z pomocy pracowników lokalnych poradni zdrowia psychicznego. Nie jest również narzędziem diagnostycznym ani książką o konkretnych diagnozach. Przekazuję w niej podstawy dotyczące ludzkich przeżyć. Oferuję spojrzenie we wnętrze człowieka oczami terapeuty oraz narzędzia potrzebne do zrozumienia siebie i uleczenia się z tego, co sprawia ból i zatrzymuje w miejscu.
Niniejsza książka nie służy wyłącznie samoleczeniu – ma umożliwić gruntowne samopoznanie, które pozwala żyć pełnią życia. Jej celem jest także zainspirowanie do tworzenia społeczności i jednoczenia się różnych osób, tak by wspólnie przeciwstawić się strukturom i zdarzeniom, które podkopują naszą zdolność do bycia ludźmi.
Jak korzystać z tej książki
Na kolejnych stronach znajdziesz różne teorie – jedne będą ci odpowiadały bardziej, inne mniej.
Chcąc ułatwić ci odnoszenie się do własnych doświadczeń, w każdym rozdziale umieściłam pytania podobne do tych, które zadaję podczas sesji. Tego typu pytania zadaję też sobie, kiedy próbuję zrozumieć, co czuję albo dlaczego zachowałam się w określony sposób. Dadzą ci szansę dogłębnie przeanalizować twoje przeżycia.
Weź długopis, zakreślacz lub coś innego, żeby zaznaczać istotne fragmenty. Dzięki własnym notatkom naniesionym na książkę łatwiej wrócisz do przemawiających do ciebie treści. Im dłużej ma się kontakt z daną koncepcją, tym większe prawdopodobieństwo, że się przyjmie. Dlatego też nie bój się kreślić po stronach podczas lektury. Sięgnij również po zeszyt. Odpowiedzi na pytania zadane w książce niekoniecznie pojawią się natychmiast. Mogą dojrzewać powoli, a zeszyt świetnie nadaje się do zapisywania przemyśleń.
Do rozdziałów dodałam polecenia powiązanych książek, które uwielbiam. Znajdziesz w nich więcej informacji na dany temat.
W trakcie lektury bądź dla siebie troskliwy. Nie spiesz się. Podczas czytania mogą pojawić się emocje, których się nie spodziewasz, ponieważ zanurkujesz głęboko w swoją przeszłość i teraźniejszość. Jeżeli określone tematy lub pytania wywołują nieprzyjemne myśli lub uczucia, odłóż książkę na chwilę lub dłużej i wykonaj ćwiczenia oddechowe (zobacz rozdział 12) albo wypróbuj inną strategię uspokajającą z części III. Książka będzie na ciebie czekała, więc zawsze możesz do niej wrócić.
Książka zawiera ostrzeżenia
Na kartach tej książki poruszam poważne tematy, takie jak znęcanie się, uprzedzenia czy śmierć. Na początku każdego rozdziału informuję, jakie delikatne kwestie w nim omówię, dzięki czemu możesz zdecydować, jak postąpić.
Pamiętaj, proszę, żeby z kimś porozmawiać, jeśli zmagasz się z trudnościami, a problemy się zaostrzają. Skonsultuj się z lekarzem pierwszego kontaktu lub lokalną poradnią zdrowia psychicznego i nie zapominaj, że istnieją całodobowe infolinie kryzysowe oraz że nie jesteś sam.
Koniec ostrzeżenia. Jesteś gotowa, jesteś gotowy? Zaczynamy!
Całuję
Dr Soph
CZĘŚĆ I
Skąd wzięły się twoje problemy
Emocje, relacje i negatywne przekonania o sobie – to trzy główne tematy, które sprowadzają ludzi na terapię. Można by pomyśleć, że w związku z tym powinnam zacząć tę książkę od opisania, czym są emocje, jak najlepiej podchodzić do związków i jak zacząć myśleć o sobie pozytywnie.
Zmagania w tych obszarach u każdego wyglądają jednak zupełnie inaczej. Zależy to na przykład od tego, czy uważamy, że emocje wynikają z naszych genów, jak stabilne były nasze przeżycia w dzieciństwie, czego nauczono nas wtedy o emocjach i w jaki sposób nas w tamtym okresie uspokajano, a także jaki stres i jakie napięcia na nas oddziałują.
Jeżeli chcesz naprawdę zrozumieć, kim jesteś i dlaczego możesz sobie nie radzić, musimy zacząć od początku.
Zanim dowiesz się, jak postępować ze swoimi głęboko ludzkimi przeżyciami, wyruszymy w podróż przez życie. Dwa najważniejsze czynniki kształtujące człowieka i to, z czym się zmaga, to środowisko, w którym dorasta, i przeżyte zdarzenia.
Na początku przyjrzymy się tym dwóm czynnikom. Rozdziały od 1 do 4 dotyczą aspektów środowiska odpowiedzialnych za kształtowanie naszej biologii, rozwój mózgu, emocje, przekonania i zachowania. Są to: środowisko domowe z wczesnego dzieciństwa, lata szkolne, otaczające nas media i reklamy oraz nierówności strukturalne. W rozdziale 5 skoncentrowałam się przede wszystkim na zdarzeniach życiowych, które powodują cierpienie i wytrącają nas z równowagi.
Jeżeli chcesz dokładnie zrozumieć, w jaki sposób stałeś się sobą i które momenty w życiu mogły wywołać w tobie smutek, niepokój lub poczucie bycia niewystarczająco dobrym, pochyl się nad każdym rozdziałem z osobna.
Ważne jednak, aby pamiętać, że...
Nie przychodzimy na świat jako tabula rasa.
Rodzeństwo nie jest takie samo, nawet jeżeli dorasta w tym samym miejscu. Jak mówi psycholog kognitywny Steven Pinker, być może nieco sarkastycznie, dlatego właśnie domowy zwierzak nie nauczy się mówić tak jak dziecko, niezależnie od tego, ile czasu poświęci się na jego naukę i opiekę nad nim w tym samym środowisku.
Kształtowanie człowieka zostaje wprawione w ruch jeszcze przed narodzeniem[1]. Podobno DNA odpowiada za 20–60 procent temperamentu – tego, jak bardzo jesteśmy towarzyscy, uczuciowi, energiczni, roztargnieni i wytrwali. Mózg dziecka urodzonego w terminie ma wielkość ⅓ mózgu osoby dorosłej, a rozwój tego organu trwa mniej więcej do 25 roku życia. Podobnie jak architekci dostosowują swoje projekty, tak żeby pasowały do terenów, na których budują, człowiek i jego mózg rozwija się w konkretnym otoczeniu i do niego przystosowuje.
Kształtuje nas nie tylko rodzina, lecz także wszystkie wczesne doświadczenia. Szkoła, przyjaźnie, media, społeczeństwo i kultura, w których dorastamy, a także zdarzenia życiowe – to wszystko odgrywa swoją rolę.
Być może jesteś nieśmiały. Przyczyn mogło być milion. Możliwe, że tak było zapisane w twoich genach. Albo nauczono cię, że nieśmiałość jest właściwa (jest odpowiednim dla ciebie zachowaniem). Lub też nikt nie przystosował cię do życia społecznego, przez co odbierasz je jako przerażające. A równie dobrze możesz przejawiać nieśmiałość tylko czasami, na przykład kiedy spotykasz kogoś bajecznie atrakcyjnego, kto sprawia, że twoje serce bije szybciej, a w głowie masz pustkę.
W gorącej wodzie kąpany także możesz być z wielu powodów. Czasem odpowiada za to DNA. Innym razem dorastanie w ogromnie stresującym środowisku, które wymaga nieustannej czujności (ze względu na agresywnego opiekuna lub nagłą zmianę w domu). Albo nie nauczono cię, jak zarządzać swoimi emocjami, przez co od czasu do czasu zdarza im się wykipieć.
Przyczyna nie musi jednak leżeć w przeszłości. Gdy ktoś ma dużo spraw na głowie i osiągnie punkt, kiedy nie poradzi sobie już z niczym więcej, nagle najmniejsza rzecz może wytrącić go z równowagi.
Nie jestem w stanie stwierdzić, co było zapisane w czyimś DNA. Mogę natomiast przedstawić najważniejsze czynniki, które kształtują ludzi, zaczynając od momentu zaczerpnięcia pierwszego oddechu.
Przeczytaj moją książkę z tą wiedzą w pamięci, nie przywiązując zbyt wielkiej wagi do prezentowanych informacji. Nie zakładaj, że wyjaśnią wszystko. Albo że to, co robisz, ma głębokie psychologiczne znaczenie. Niektóre działania rzeczywiście powiązane są z wychowaniem, ale inne wykonywane są po prostu dla przyjemności lub też pod wpływem chwili.
1.
Opiekunowie, rodzeństwo i środowisko rodzinne
* Ostrzeżenie: Czytając to, bądź dla siebie troskliwy. Jeżeli lektura zacznie cię przytłaczać, zrób sobie przerwę, pooddychaj i wróć do czytania, gdy się uspokoisz. Nic z tego nie jest powodem do wstydu.
Nie przeżywają najsprawniejsi. Przeżywają najlepiej zaopiekowani.
– Louis Cozolino
W chwili pojawienia się na świecie człowiek płacze. I jest to jasne jak słońce! Wyszedł przecież z ciepłej, przytulnej i zapewniającej pożywienie macicy na oślepiająco jasny, głośny i zimny świat. Nagle znalazł się w obcym środowisku, jest bezbronny, a jego bezpieczeństwo zależy od innych. Z jednej strony płacze, żeby pozbyć się z płuc płynu owodniowego, z drugiej natomiast – aby zauważyli go jego opiekunowie.
Noworodek potrzebuje dorosłego, by przeżyć. Ale nie tylko ze względu na jedzenie i schronienie. Pragnie również więzi i ukojenia jego nadmiernie aktywnego mechanizmu strachu, ciągle pobudzanego przez nieznany świat. I chce mieć kogoś, kto pomoże mu w zrozumieniu tego świata i rozwinięciu systemu nerwowego (struktur mózgowych reagujących na stres).
To więź niemowlęcia z opiekunami pomaga mu rozwinąć mózg i system nerwowy, pozwala zrozumieć pierwsze emocje i stwarza podstawy relacji, niezbędne do budowania kolejnych w przyszłości.
Chociaż nie pamięta się tego wczesnego okresu, który trwa do 3,5 roku, wszystko, co się wtedy wydarza, z dużym prawdopodobieństwem ma wpływ na dorosłego człowieka – na to, jak intensywnie odczuwa emocje, czy je rozumie, jak pojmuje innych ludzi i w jaki sposób się z nimi komunikuje, a także z kim umawia się na randki i zaprzyjaźnia (ale o tym będzie mowa dopiero w rozdziale 10).
Chronione, ukojone, zauważone i bezpieczne
Podstawowym celem dziecka jest być blisko opiekuna. W książce używam słowa „opiekun” zamiast słów „rodzic” czy „rodzice”, ponieważ nie każdego wychowują jego rodzice biologiczni. Pojęcie „opiekun” obejmuje każdego, kto jest dorosłym odpowiedzialnym za dziecko i jego strażnikiem.
Dobra wiadomość: chociaż niemowlęta nie potrafią wiele, nie są pasywnymi odbiorcami opieki. Potrafią przejąć inicjatywę. Pomyślcie o ich minkach i uroczych ruchach – w pewnym sensie za ich pomocą manipulują dorosłymi, by się nimi opiekowali.
Uczą się dostosowywać do środowiska tak szybko, jak to możliwe, płacząc i odpowiadając na reakcje opiekunów. Adaptują się, by mieć gwarancję, że cokolwiek się stanie, nie zostaną same. Reszta zależy od opiekunów.
Daniel Siegel, profesor kliniczny psychiatrii z wydziału medycznego na Uniwersytecie Kalifornijskim, stwierdził, że niemowlęta i dzieci potrzebują być chronione, ukojone, zauważone i bezpieczne.
Chronione
Niemowlęta i dzieci powinny rozwijać się w bezpiecznym miejscu i mieć opiekunów, którzy nie stanowią dla nich zagrożenia. Jeżeli dorasta się właśnie w takim środowisku, pierwsze doświadczenia uczą, że świat może być bezpieczny. I że ludzie także mogą tacy być. Rozwijający się mózg zauważa, że nie musi pozostawać w ciągłym napięciu i gotowości na zagrożenie.
DO ROZWOJU LUDZIE POTRZEBUJĄ UWAGI, TAK JAK ROŚLINY ŚWIATŁA SŁONECZNEGO.
Jeśli natomiast dziecko dorasta, doświadczając niebezpiecznych sytuacji, przemocy lub zaniedbania, jego mózg odpowiednio dostosowuje się, aby zwiększyć szanse na przeżycie. Może utrzymywać je w stanie niepokoju i nadmiernej czujności (mocno wyostrzonej świadomości, że mogą pojawić się jakieś zagrożenia). A także stale zalewać jego organizm adrenaliną, żeby było gotowe do ucieczki przed niebezpieczeństwem lub do walki, albo sprawić, że stanie się otępiałe, ponieważ w ten sposób, gdy nie można od zagrożenia uciec, można je przetrzymać.
Ukojone
Nawet w bezpiecznym środowisku wszelkie nowe przeżycia są dla niemowlęcia przerażające. Pierwszy kontakt ze światłem, głodem, bólem, zimnem czy głośnymi dźwiękami jest straszny, bo są one nieznane. Czując zagrożenie, dziecko płacze i kopie. Jeżeli dorosły przyjdzie je ukoić, (z czasem) się ono uspokoi. Jest to współregulacja – wspaniała zdolność do wykorzystania układu nerwowego drugiego człowieka, żeby uspokoić własny. To dzięki niej przytulanie osób, na których nam zależy, także w życiu dorosłym, może znacząco poprawić nasz stan emocjonalny.
Następnym razem w podobnej sytuacji dziecko boi się mniej; nauczyło się, że nie znajduje się w niebezpieczeństwie i – co ważne – że jeśli zagrożenie pojawi się znowu, inni mu pomogą.
Zauważone
Niemowlęta i dzieci potrzebują nie tylko ukojenia – istotne jest dla nich, żeby dorosły zauważył ich cierpienie, a także im je wyjaśnił.
Można to sobie wyobrazić, porównując opiekunów do ptaków. Wiesz, w jaki sposób łapią robaki, rozdrabniają je, a potem zwracają do dziobów piskląt w formie wstępnie przetrawionej i dającej się łatwo zjeść miazgi? Coś takiego opiekunowie powinni robić z naszymi emocjami i przeżyciami przez całe nasze dzieciństwo. Wyjaśniać nam nasz świat wewnętrzny, tłumacząc, co dzieje się w nas i wokół nas.
W ten sposób uczymy się, co powoduje cierpienie, co oznaczają określone doznania oraz co możemy zrobić, żeby się uspokoić albo spełnić nasze potrzeby w przyszłości. Na przykład:
„Ooo, płaczesz, bo pewnie jest ci zimno. Nie martw się, mama jest tutaj. Mam kocyk i zaraz cię przytulę, żeby ci było ciepło”. Niemowlę uczy się: to uczucie to „zimno”. Kocyki i inni ludzie mogą mnie ogrzać. To może być przerażające, ale nie jestem w niebezpieczeństwie. Jeżeli zapłaczę, ktoś mi pomoże. Następnym razem w takim przypadku nie muszę aż tak się bać.
„Zadrapałeś sobie kolano i teraz cię boli, ale to się zagoi. Przylepimy razem plaster i zrobimy coś miłego, żeby pomóc ci poczuć się lepiej”. Dziecko uczy się: to uczucie to „ból”. Boli, bo mam ranę. To chwilowe i się zagoi. Nie jestem w niebezpieczeństwie. Następnym razem w takim przypadku nie muszę aż tak się bać, rozumiem, co się stało, i wiem, co wtedy robić.
„Jesteś sfrustrowany, bo powiedziałam ci, że nie możesz dostać słodyczy, na które masz ochotę. Bycie sfrustrowanym jest w porządku. Masz ochotę pobiegać w ogródku, żeby emocje z ciebie zeszły? Albo się przytulić?”. Dziecko uczy się: to uczucie to „frustracja”. Pojawia się, gdy nie dostaję tego, czego chcę. To uczucie jest w porządku. Są różne sposoby na poradzenie sobie z nim.
Potrzebujemy także wyjaśnień dotyczących zachowań opiekunów wobec nas, na przykład: „Byłem zły. Przepraszam. Miałem pracowity dzień. Nie chciałem wybuchnąć. To nie twoja wina”. Dziecko uczy się: kiedy dorośli wybuchają, to znaczy, że się złoszczą. Może do tego dojść, gdy są zapracowani. Dorośli potrafią przepraszać, kiedy wydarzy się coś złego, a także mają sposoby na kontrolowanie swoich emocji, czego mogę spróbować. I co ważne, to nie była moja wina.
Im więcej takich doświadczeń, tym lepiej dzieci rozumieją same siebie i z czasem uczą się samoukojenia. Coraz łatwiej przychodzi im także rozumienie innych i rozpoznawanie oznak określonych emocji na ludzkich twarzach.
Czasami spotykam pacjentów, którzy mają problem z emocjami, ponieważ nikt ich nie nauczył, jak je rozumieć, a w związku z tym nie potrafią ubrać swoich przeżyć w słowa.
Na naukę nigdy jednak nie jest za późno.
Wyjaśnianie swojego samopoczucia
Szybka rada 1: Jeżeli nie radzisz sobie z rozpoznawaniem, jak się czujesz, zacznij prowadzić dziennik. Kiedy poczujesz jakąkolwiek emocjonalną zmianę (stres, złość, otępienie), zapisz doznania płynące z twojego ciała: „Czuję ucisk w klatce piersiowej”. „Chce mi się płakać”. „Nic nie czuję”. Wypisz nazwy emocji, które mogą wyjaśniać te odczucia, a także zanotuj, co właśnie dzieje się w twoim życiu: „Doszło do kłótni”, „Ktoś zignorował, że mówiłam, i zaczął mnie przekrzykiwać”. Z czasem zaczniesz dostrzegać wzorce. Rozumieć, kiedy i dlaczego czujesz się w określony sposób, a także co pomaga ci poczuć się lepiej. Szczegóły dotyczące prowadzenia dziennika znajdziesz w rozdziale 14. Natomiast w lepszym rozumieniu emocji pomoże ci rozdział 6.
Szybka rada 2: Jeżeli nie radzisz sobie z rozumieniem innych ludzi – tego, co mogą myśleć lub czuć – naśladuj ich ruchy. Rób te same gesty, przyjmij czyjąś postawę ciała, odtwarzaj mimikę. Uruchomi to twoje neurony lustrzane i może dać ci pojęcie o tym, co czuje druga osoba. Neurony lustrzane to komórki mózgowe, które odzwierciedlają przeżycia innych ludzi, przez co ma się poczucie, że samemu także doświadcza się tych przeżyć. Zdarzyło ci się wzdrygnąć na widok kogoś, kto uderzył się w palec, zupełnie jakby przydarzyło się to tobie? Jeśli tak, odpowiadały za to właśnie neurony lustrzane. Co więcej, subtelne kopiowanie czyichś gestów będzie dla drugiej osoby sygnałem, że jest się uważnym na jej przeżycia.
Bezpieczne
Niemowlęta i dzieci potrzebują traktowania w sposób spójny. Powinny wiedzieć, że mogą polegać na związku ze swoimi opiekunami – że w razie potrzeby będą oni obecni i odpowiednio zareagują.
Opiekunowie nie muszą robić tego perfekcyjnie. Popełnianie błędów i wybuchanie gniewem są jak najbardziej ludzkie i chociaż dzieci mogą nie zdawać sobie z tego w pełni sprawy, opiekunowie także są ludźmi. W takich momentach znaczenie ma to, że wyjaśniają dzieciom, co się stało, a później uspokajają je i łagodzą napięcie.
W rzeczywistości dobrze jest, jeśli dzieci zobaczą, iż opiekunowie od czasu do czasu się mylą, ale sobie z tym radzą i omawiają to z nimi, bo to pokazuje, że błędy są nieuniknione, do przeżycia i ludzkie oraz że można się na nich uczyć.
GDY DOROSŁY WYJAŚNIA DZIECKU JEGO PRZEŻYCIA, TŁUMACZĄC, JAKIE EMOCJE MOŻE ODCZUWAĆ I DLACZEGO, DAJE MU PREZENT NA CAŁE ŻYCIE: JĘZYK POTRZEBNY DO ROZUMIENIA SIEBIE I SWOICH PRZEŻYĆ.
Niemowlę, które czuło się chronione, ukojone, zauważone i bezpieczne, w nieco starszym wieku nabywa własną i pierwszą umiejętność radzenia sobie w życiu, a to dzięki zinternalizowanemu obrazowi opiekuna. Gdy jest zmartwione, przywołuje ten obraz i – zakładając, że ta osoba zachowywała się w sposób spójny i opiekuńczy – nagle doznaje ukojenia.
Z czasem może powoli oddalać się od opiekunów. Stają się oni „bezpieczną bazą” – miejscem, z którego można poznawać świat i uczyć się czegoś więcej poza tym, co dzieje się, gdy jest się w ich ramionach.
To eksplorowanie otoczenia przez małe dzieci można łatwo zaobserwować. Patrzą na opiekuna i powoli się od niego oddalają (być może do innej części pokoju albo w kierunku drugiego dziecka). Osiągając pewien punkt, nagle odwracają się w stronę dorosłego. Za każdym razem docierają coraz dalej, wiedząc, że opiekun czeka, by ukoić je, gdy wrócą.
Pierwsi opiekunowie uczą dziecko, czy jest na tym świecie bezpieczne, czy inni ludzie nie stanowią zagrożenia, jak intensywnie musi wypatrywać niebezpieczeństwa, jak bardzo powinno się niepokoić, jak rozumieć swoje przeżycia, czy są one logiczne i czy może samo poznawać otoczenie. Wyposażają je w umiejętności radzenia sobie z tym wszystkim.
Style przywiązania
Jeżeli doświadczyłeś opisanych wyżej przeżyć, to piekielnie dobrze! Opiekunowie, którzy stale reagują na potrzeby dziecka, sprawiają, że rozwija ono coś, co terapeuci nazywają bezpiecznym stylem przywiązania.
Oznacza to, że w dorosłym życiu taka osoba w otoczeniu innych czuje się zazwyczaj bezpieczna i zrelaksowana. Nie ma obaw przed dzieleniem się swoimi uczuciami, a także wie, jak ukoić samą siebie. Czuje się również bezpieczna w związkach oraz warta miłości i wsparcia. Z dużym prawdopodobieństwem uważa, że może randkować i zawierać przyjaźnie.
Ten styl przywiązania charakteryzuje około 50 procent ludzi. Można uznać to za rodzaj spokojnego i zrównoważonego programowania związków. Niestety nie wszyscy mieli jednak opiekunów, którzy reagowali na każdą ich potrzebę.
Jest wiele powodów, dla których zdarza się, że dorośli nie odpowiadają na potrzeby niemowlęcia czy dziecka. Mogą być w sposób zamierzony okrutni i celowo wyrządzać mu krzywdę. Albo próbować być jak najlepszymi rodzicami, kochać swoje dzieci nad życie, ale i tak nie dawać im odpowiedniego poczucia bezpieczeństwa. Może, na przykład, mają kłopoty ze zdrowiem psychicznym czy fizycznym lub powielają sposób, w jaki sami zostali wychowani, albo muszą dużo pracować, żeby mieć co do garnka włożyć, więc znikają na długie godziny.
Jakiekolwiek są tego powody, niektórzy wcześnie uczą się, że na dorosłych nie można stale liczyć i że nie są oni niezawodni. Co więcej, istnieje prawdopodobieństwo, że nauczyli się, iż związki z innymi mogą wiązać się z poczuciem zagrożenia, a świat jest przez to bardzo stresujący. Takie osoby charakteryzuje pozabezpieczny styl przywiązania – mogą być nerwowe lub zamykać się w sobie w obecności nowo poznanych ludzi albo kogoś, kto mógłby je odrzucić lub potraktować lekceważąco.
Czy ty też do nich należysz? Jeśli tak, nie martw się – ja również. Właśnie się ujawniłam, żebyś wiedział, że nie jesteś sam, jeżeli i ciebie obejmuje ta kategoria. W przeszłości musiałeś dostosować się, żeby poradzić sobie z cierpieniem spowodowanym dorastaniem w takim środowisku. Udało ci się znaleźć sposób na przetrwanie i pozostanie blisko osób potrzebnych do przeżycia. Niesamowita praca!
Dwoma najczęstszymi pozabezpiecznymi stylami przywiązania są: unikający (23 procent populacji) i lękowy (20 procent). Jest jeszcze trzeci: zdezorganizowany (2 procent), który często pojawia się, gdy żaden z pozostałych dwóch nie był skuteczny przy próbach bycia blisko opiekunów i jednocześnie ochronienia się przed nimi, wskutek czego niemożliwe było trzymanie się jednego spójnego sposobu na zapewnienie sobie bezpieczeństwa emocjonalnego. Jeżeli to twój styl, możesz zauważyć, że jako osoba dorosła odczuwasz pragnienie bliskości, które połączone jest z przytłaczającą paniką, gdy ludzie rzeczywiście się zbliżają. Ten styl występuje dużo rzadziej, dlatego go tutaj nie omówię. Jeżeli chcesz dowiedzieć się o nim więcej, polecam lekturę książki Znaczenie miłości. Jak uczucia wpływają na rozwój mózgu Sue Gerhardt[2].
Unikający styl przywiązania: jak kot
Unikający styl przywiązania zazwyczaj wykształca się u osób, których przynajmniej jedno z opiekunów w przewidywalny sposób jest niedostępne i przez to nie spełnia potrzeb podopiecznych. Już jako małe dzieci nauczyły się, że nikt nie przychodzi, gdy płaczą. Natomiast kiedy trochę podrosły, czuły się ciągle odrzucane lub lekceważone za każdym razem, gdy okazywały emocje lub potrzebę bliskości i pocieszenia. W odpowiedzi na komunikowanie, że sobie nie radzą, mogły słyszeć, iż są „po prostu zmęczone” lub żeby „wzięły się w garść”.
Jeżeli przytrafiło ci się coś takiego, doświadczałeś wysokiego poziomu lęku, ponieważ zabrakło bezpiecznej więzi, potrzebnej, aby zmniejszyć aktywność mózgu związaną z zagrożeniem. Byłeś jednak mądry: dostosowałeś się, żeby przeżyć i pozostać blisko osób, których potrzebowałeś. Pokazano ci, że nikt nie zajmie się twoimi emocjami, dlatego nauczyłeś się je jak najbardziej tłumić lub – „nawet lepiej” (to oczywiście ironia – bo choć jest to pomocne dla dzieci, w dorosłym życiu może naprawdę narobić bałaganu) – pozbyć się wszelkich przejawów emocji, uczuć czy potrzeby emocjonalnego wsparcia i bliskości. Aby to zrobić, za każdym razem gdy pojawiała się emocja lub potrzeba bliskości, mózg starał się je zdusić.
Znalazłeś pewnie także inne sposoby na zdezaktywowanie swojego systemu przywiązania. Mogłeś na przykład starać się spędzać czas w pobliżu opiekunów bez inicjowania jakiegokolwiek kontaktu – ze strachu przed odrzuceniem. I stawiać logikę ponad emocjami, dystansując się od uczuć, a jednocześnie zdobywać samowystarczalność i rozwiązywać problemy bez wsparcia innych.
Te strategie niestety tylko paraliżowały ekspresję odczuwanego lęku. Cierpienie nadal istniało ukryte pod powierzchnią.
Dorośli reprezentujący unikający styl przywiązania zwykle czują, że są nadzwyczaj samowystarczalni lub „pseudoniezależni”. Dodałam „pseudo-”, ponieważ ta niezależność nie wynika tak naprawdę z pragnienia bycia samemu, lecz ze strachu, że inni nie spełnią ich potrzeb, który jest tak przytłaczający, iż całkowicie zamykają się w sobie i trzymają ludzi na dystans.
Jeśli to twój przypadek, pewnie starasz się nawiązywać przyjaźnie i relacje, ale masz wrażenie, że jesteś zbyt obciążony, gdy ktoś cię potrzebuje albo za bardzo się zbliży. Możesz czuć się trochę jak kot – stworzenie, które nawiązuje kontakty na własnych zasadach, przysuwając się, kiedy ma na to ochotę, i wycofując w momencie, gdy poczuje się przytłoczone. Możliwe, że najlepiej odnajdujesz się w towarzystwie osób spokojnych, które dają ci przestrzeń do życia, jakiej chcesz i potrzebujesz.
ROZPOZNANIE WŁASNEGO STYLU PRZYWIĄZANIA BYŁO JEDNYM Z OLŚNIEŃ, MOMENTÓW „AHA!”, W MOJEJ PODRÓŻY PSYCHOLOGICZNEJ. NAGLE MOJA SKRAJNA SAMOWYSTARCZALNOŚĆ I INNE ZACHOWANIA ZWIĄZANE Z RELACJAMI STAŁY SIĘ JASNE.
Może czasami czujesz się trochę lepszy od innych – uważasz, że ich bycie potrzebującymi i emocjonalność są czymś zbędnym, a także odczuwasz ulgę, że ciebie te aspekty nie dotyczą. Nie wynika to z tego, że jesteś arogancki czy zbyt pewny siebie. Wręcz przeciwnie. W ten sposób mózg próbuje zapewnić ci bezpieczeństwo i wysokie mniemanie o sobie. Chroni cię przed (być może nieświadomym) strachem, że inni nie będą w stanie lub nie będą chcieli cię wspierać.
Czy widzisz teraz, w jaki sposób dziecko adaptuje się do bycia bezpiecznym i jak może to wpływać na nie jako osobę dorosłą?
Lękowy styl przywiązania: jak szczeniak
Lękowy styl przywiązania rozwija się, gdy co najmniej jedno z opiekunów jest nieprzewidywalne pod względem spełniania potrzeb dziecka: czasami robi to właściwie, a innym razem całkiem zawodzi. W jednej chwili dorosły może, na przykład, uważnie dziecka słuchać i skutecznie odpowiadać na jego potrzeby, by w następnej niespodziewanie zniknąć emocjonalnie lub fizycznie, sprawiając, że zastanawia się ono, co to zachowanie oznacza (Zależy mu czy nie?). Zdarza się też, że staje się nadopiekuńczy, zaszczepiając w dziecku poczucie, że świat i wszystko, czym się ono martwi, są ogromnie niebezpieczne. Lub też dorosły wymaga zachowywania się w sposób zgodny z jego potrzebami, mówiąc przykładowo: „Urządziłem to przyjęcie urodzinowe dla ciebie, więc proszę, zachowuj się grzecznie i nie narób mi wstydu” albo „Mam teraz problemy, pociesz mnie. Wiem, że chcesz się spotkać z przyjaciółmi, ale ja potrzebuję cię bardziej”.
Podobnie jak osoba o stylu unikającym, osoba o stylu lękowym uczy się, że nie może ufać, iż inni ludzie spełnią jej potrzeby. Jednak w przypadku stylu unikającego skupia się na logicznym myśleniu i zamyka w sobie, a przy stylu lękowym – dostosowuje w odmienny sposób.
Nie może polegać na logice, chcąc przewidzieć, kiedy opiekunowie będą w spójny sposób obecni, więc nabiera przekonania, że najlepszą metodą na utrzymanie z nimi więzi jest pozostanie jak najbliżej nich i ciągłe inicjowanie interakcji, bo wie, że w pewnym momencie to zadziała i odpowiedzą oni zgodnie z jej potrzebami. Opiekunowie znajdują się w centrum uwagi takiego dziecka, przez co opisuje się je często jako lgnącą do nich przylepę. Nie jest to czymś negatywnym. To bardzo mądry sposób utrzymania więzi.
Da się zauważyć, że gdy opiekunowie takiego dziecka sporadycznie spełniają jego potrzeby – słuchając uważnie lub oferując ciepłe słowa albo robiąc coś innego, czego potrzebuje – ono jest już wcześniej tak przytłoczone, że ich zachowania nie są w stanie go ukoić. Desperacko ich pragnie, ale te krótkie interakcje nie wystarczają, także dlatego, że trudno jest czuć się autentycznie spokojnie i bezpiecznie, będąc pewnym, że opiekunowie znowu znikną albo w dowolnej chwili zmieni się to, czego od nas oczekują.
W dorosłym życiu taka osoba może mieć wobec innych duże nadzieje. Stawiać ich na piedestale, widząc w nich to, co najlepsze, a w sobie – czasem to, co najgorsze, ponieważ wczesne doświadczenia mogły wpłynąć na jej poczucie własnej wartości. Może czuć się niekiedy zawiedziona przez innych ludzi, bo sama często myśli o nich i o robieniu dla nich miłych rzeczy, ale widzi, że to zachowanie nie zawsze jest odwzajemniane. Jeżeli ten opis pasuje do ciebie, pamiętaj, że osoby o różnych stylach przywiązania czasem okazują swoją troskę w odmienny sposób. To może ci pomóc. Jeżeli ktoś nie zawsze o tobie myśli, nie oznacza to, że mu na tobie nie zależy.
CI Z NAS, KTÓRYCH OPISUJE SIĘ JAKO CIĄGLE BĘDĄCYCH W POTRZEBIE, ZDYSTANSOWANYCH LUB ZAMKNIĘTYCH W SOBIE, CZĘSTO W GŁĘBI SERCA MAJĄ TO SAMO PRAGNIENIE I TEN SAM STRACH: PRAGNIENIE GŁĘBOKIEJ WIĘZI I STRACH, ŻE ŻADEN CZŁOWIEK NIE BĘDZIE MÓGŁ LUB CHCIAŁ ICH WSPIERAĆ. RÓŻNIĄ SIĘ TYLKO SPOSOBEM, W JAKI PRÓBUJĄ ZAPEWNIĆ SOBIE BEZPIECZEŃSTWO NA TYM ŚWIECIE.
Najlepiej będziesz się czuć w otoczeniu tych, którzy szczerze i w sposób spójny pokazują, że o ciebie dbają i cię wspierają: są dla ciebie dostępni. Możesz zauważyć, że w towarzystwie takich osób odczuwasz równowagę i spokój, a nie lęk czy zaabsorbowanie nimi. Ludzie chłodni powodują czasem, że te najwcześniejsze uczucia i sposoby nawiązywania kontaktu z innymi powracają.
Znalezienie swojego stylu przywiązania
Szybka rada: Jeżeli nie wiesz jeszcze, jaki styl przywiązania reprezentujesz, rozwiąż test na styl przywiązania, który znajdziesz w internecie.
Rodzeństwo
Nie tylko opiekunowie mają wpływ na pierwsze kilka lat naszego życia. Kształtują nas także relacje z rodzeństwem.
Rodzeństwo może być darem dla naszego rozwoju. Zapewnia towarzystwo, dzięki niemu uczymy się kompromisów, dzielenia się i dotrzymywania sekretów, jak również mamy wiele okazji do ćwiczenia sztuki rozwiązywania konfliktów.
Poważnie: czy wiesz, że rodzeństwo w wieku od 2 do 4 lat kłóci się średnio co 9,5 minuty[3]? Ja w to wierzę. Mój brat zwykle krzyczał: „Czas na szczypanie w nogi!”, po czym ganiał mnie po domu. Dziękuję, Davidzie!
Wykazano również, że kolejność narodzin wpływa na rozwój emocjonalny. Dziecko pierworodne po przyjściu na świat ma wyłączną uwagę opiekunów. Później pojawia się kolejne, zajmując jego miejsce, co może pociągać za sobą wypadnięcie z łask, ponieważ teraz musi dzielić się opiekunami i spada na nie większa odpowiedzialność. Pierworodni są często chwaleni za bycie odpowiedzialnymi za młodsze rodzeństwo i wspieranie go, co sprawia, że nierzadko wyrastają na poważniejszych i dojrzalszych, w pracy obejmują stanowiska kierownicze i czują się komfortowo, biorąc na siebie odpowiedzialność.
Kolejne dziecko dostaje ogromną uwagę do momentu, gdy... pojawi się następne. Wiele środkowych dzieci zgłasza, że otrzymywały mniej uwagi, niżby chciały. Nie są pierworodnymi, których się słucha i którym powierza się odpowiedzialność z racji wieku, ani najmłodszymi, które zazwyczaj wymagają najwięcej uwagi. Środkowe dzieci często dostosowują się do tej sytuacji, rozwijając relacje poza rodziną. Przeważnie udzielają się towarzysko, a nierzadko stają się także strażnikami spokoju rodzinnego, lojalnymi negocjatorami, którzy są skłonni do kompromisów i potrafią komunikować się ze starszymi i młodszymi członkami rodziny. Jeśli do nich należysz, czy to brzmi znajomo?
Przy trzecim dziecku opiekunowie zazwyczaj czują się już trochę bardziej zrelaksowani. Czasem ze zmęczenia, a czasem dlatego, że teraz uważają, iż dzieci są silniejsze, niż wcześniej odważali się to sobie wyobrazić.
W związku z tym najmłodszym pociechom częściej pozwalają na więcej, bo poluzowują zasady. Niekiedy rodzi to u pozostałych dzieci pretensje: „To niesprawiedliwe! Teraz nie ma takiego rygoru, jak wtedy, gdy byłem w twoim wieku!”. Aby sobie z tym poradzić, najmłodsze często sięga po swój urok osobisty i poczucie humoru, chcąc rozbroić starsze rodzeństwo i pozostać częścią paczki. Dlatego też uznawane jest zazwyczaj za zuchwałego ryzykanta i szczęściarza. Podobnie może być później w jego dorosłym życiu.
Niezależnie od tego, jaka była twoja pozycja w hierarchii w stadzie, ważne jest, aby pamiętać, że rodzeństwo stale rywalizuje o uwagę rodziców. Bracia i siostry skupiają się na tym, w czym są dobrzy, i popisują przed rodzicami, pusząc się jak pawie. Dlatego właśnie często wcielają się w różne role, na przykład: on jest mądry, ona – wysportowana, a oni – zabawni.
Jeżeli opiekunowie określone aktywności chwalą bardziej – na przykład wiedzę akademicką stawiają ponad bycie kreatywnym lub odwrotnie albo przestrzeganie zasad ponad spontaniczność i robienie różnych rzeczy po swojemu lub odwrotnie – dziecko może walczyć o to, żeby być najlepsze pod danym względem. A jeśli czuje, że opiekunowie w jakikolwiek sposób faworyzują jedno z rodzeństwa, może czuć się trochę gorsze albo wyłączone poza grupę. Smutne czasy.
Pracowałam z wieloma pacjentami, którzy czuli się wyłączeni poza każdą grupę, do której należeli jako dorośli, i mieli poczucie, że zawsze będą pomijani i nigdy nie zdobędą względów najbardziej popularnej osoby w grupie. Wielu z nich pierwszy raz doświadczyło tego w rodzinie, kiedy czuli, że rodzice kochali pozostałe rodzeństwo bardziej. Zaczęli uważać się za outsiderów już jako dzieci, a potem w stresujących sytuacjach znów czuli się w ten sposób jako dorośli.
Niezbyt przyjemny fakt: moi pacjenci mają rację. Badania pokazują, że opiekunowie często rzeczywiście czują się bliżej związani z jednym z dzieci oraz że uczucie, iż nie jest się tym ulubionym albo że jest nim ktoś inny, może wpływać na poczucie własnej wartości nawet grubo po pięćdziesiątym roku życia[4].
Nawet gdy dzieci dorosną, nie zawsze prawidłowo zgadują, kto był w rodzinie tą ulubioną pociechą. Potwierdzają to badania, w których dorosłym dzieciom udało się wskazać osobę faworyzowaną przez matkę w mniej niż połowie przypadków (dokładnie w 44,6 procent[5]). Natomiast osobę, z której matka była najbardziej dumna, odgadło tylko 39 procent z nich[6]!
Podobnie jest z wieloma doświadczeniami z dzieciństwa – wpływa na nas nie tylko to, co się wydarza, lecz także sposób, w jaki to interpretujemy, a ten nie zawsze jest prawidłowy.
Pytania: Czy dorastałaś/dorastałeś z rodzeństwem? Co ono wniosło do twojego życia? Które aspekty twojego zachowania wynikają z posiadania rodzeństwa? Którym z kolei dzieckiem byłaś/byłeś? W jaki sposób się do tego dostosowałaś/dostosowałeś? Jaką rolę przyjęłaś/przyjąłeś w rodzinie? Czy było tak, jak wspomniałam wyżej, czy inaczej? Jesteś jedynaczką lub jedynakiem? Jak to na ciebie wpłynęło? Jak się czujesz, rozmawiając o tym?
Zrobię wszystko, żeby utrzymać cię blisko siebie
Mam nadzieję, że udało mi się jasno pokazać, że niemowlęta i dzieci są mądre. Nieustannie dostosowują się, żeby utrzymać relację ze swoimi opiekunami. Zachowania adaptacyjne w tych wczesnych latach stają się często fundamentem tego, kim jesteśmy i jak się zachowujemy w dorosłym życiu. Oprócz tych, które opisałam, istnieją jeszcze inne ich rodzaje. Na przykład dzieci, które boją się porzucenia, kary lub braku akceptacji, mogą zacząć przymilać się do ludzi. Zazwyczaj ignorują wtedy własne potrzeby i pragnienia, stawiając na pierwszym miejscu inne osoby, oraz zgadzają się na każdą prośbę w nadziei, że gdy ją spełnią, będą zaakceptowane, kochane i bezpieczne.
Inne dzieci próbują poradzić sobie z tym doświadczeniem, uciekając w perfekcjonizm (można być jednocześnie perfekcjonistą i starać się ludziom przypodobać) i licząc na to, że jeśli zrobią wszystko poprawnie, zostaną uznane za wystarczająco dobre. Każdy z tych dwóch rodzajów zachowań adaptacyjnych może dać dziecku poczucie kontroli nad niepewnym światem.
Dzieci, których się nie słucha, albo które stwierdziły, że nie działa ani przymilanie się, ani perfekcjonizm, mogą nauczyć się, iż jedynym sposobem zwrócenia na siebie uwagi jest okazywanie złości lub głośny krzyk. Jednocześnie eskalują swoje zachowanie, aż złamią wystarczająco dużo zasad, aby ktoś je powstrzymał. Opiekunowie rzadko to rozumieją. Jeżeli dziecko tak robi, często przykleja mu się łatkę niegrzecznego i nazywa je złym lub trudnym, gdy tymczasem tak naprawdę maluch po prostu (nieświadomie) czuje, że lepsza jest interakcja pełna złości niż żadna. Tego typu zachowania adaptacyjne zazwyczaj przenoszą się na dorosłe życie.
Miałam pacjentkę, która była niezwykle towarzyska – uważano ją za duszę grupy przyjaciół i każdej imprezy, w której uczestniczyła. Klęła jak szewc, znano ją z prostackiego i niekonwencjonalnego sposobu bycia – i za niego kochano. Gdy była spokojna, czuła się głęboko związana z innymi, kochana i nieustannie zdolna do pokazywania swojej dzikiej, nieocenzurowanej strony. Zauważyła jednak, że w sytuacjach stresowych pojawia się u niej uczucie „paranoi” (to jej własne słowa) i pewność, iż przyjaciele nagle się od niej odwrócą. Zaczęła zgadywać, co mogą sobie myśleć: „Wiem, że mówią, że dobrze się bawią i że jedzenie, które ugotowałam, jest pyszne, ale co jeśli tylko tak mówią i wcale tak nie myślą?”, „Czy ten uśmiech, który właśnie mi posłała, jest szczery czy fałszywy?”, „Czy oni naprawdę mają ochotę tu być, czy tylko chcą mnie zadowolić?”. Tym obawom towarzyszyła również silna potrzeba przypodobywania się i perfekcyjnego zachowywania. Przestała kląć, a jej najczęstszymi słowami stały się nagle „proszę”, „dziękuję” i „przepraszam”.
To, co przeżywała moja pacjentka, było logiczne. Dorastała z opiekunami, których nastroje bardzo często się zmieniały – czasami była złotym dzieckiem, które nie mogłoby zrobić nic złego, innym razem ignorowano ją lub na nią krzyczano, wykorzystywano jako kozła ofiarnego przy okazji jakiegokolwiek nieszczęśliwego zdarzenia w domu, krytykowano za każde nieidealne zachowanie. Aby sobie z tym poradzić, rozwinęła supermoc polegającą na przewidywaniu, kiedy nastroje opiekunów mogą się nagle zmienić, i dostosowywała swoje zachowanie, starając się ich zadowolić, żeby znów poprawił im się humor.
PRZEZ WIĘKSZOŚĆ ŻYCIA POWIELAMY WZORCE ADAPTACYJNE STOSOWANE W MŁODOŚCI. TE, DZIĘKI KTÓRYM MIELIŚMY ZAPEWNIĆ SOBIE BEZPIECZEŃSTWO I POZOSTAĆ BLISKO DOROSŁYCH, KTÓRZY NAS WYCHOWYWALI.
Teraz powrócił do niej ten stary sposób reagowania na stres i zaczęła przesadnie przewidywać zagrożenia. Aby ułatwić sobie życie, musiała zaktualizować swoje strategie mierzenia się ze stresem, wybierając te, które pasują do jej obecnej sytuacji i których podstawą jest uważność i współczucie dla samej siebie.
Zanim uznasz, że wszystkie twoje zachowania, które pojawiają się, gdy się stresujesz, są związane z dzieciństwem, pamiętaj, że nie tylko z takich powodów dzieci się dostosowują. Niektóre są z natury przymilne, inne to urodzeni perfekcjoniści albo buntownicy. Część z nich chwalono za każdym razem, gdy się w dany sposób zachowywały i – jak się to zazwyczaj dzieje, gdy ktoś mówi, że coś dobrze zrobiliśmy – po prostu częściej się w tego typu działania angażowały. Inne słyszały, że oczekuje się od nich określonych zachowań. Na przykład mojemu przyjacielowi, który jest brytyjskim Azjatą z pierwszego pokolenia urodzonego na Wyspach, od małego mówiono, że tylko dzięki byciu perfekcyjnym zostanie uznany za równego białym dzieciom w Wielkiej Brytanii.
Jeżeli identyfikujesz się z którąś z omówionych tutaj etykiet, nie zakładaj, że pod danymi zachowaniami kryje się coś mrocznego lub tajemniczego. Mogą one wynikać z tego, że po prostu taki jesteś albo powiedziano ci, że właśnie one są ważne. Znaczenie ma to, jak silnie odczuwasz potrzebę angażowania się w te zachowania jako osoba dorosła, oraz w jakim zakresie, jeśli w ogóle, wpływają one na twoje życie.
Jeśli twój perfekcjonizm jest użyteczny i nie doprowadza cię do przemęczenia, to nie ma problemu. Jeżeli przypodobywanie się ludziom oznacza po prostu, że masz silniejsze relacje, to także wspaniale. A jeśli krzyczenie głośniej od innych pomaga ci w pracy, w której każdy walczy o bycie usłyszanym, znakomicie!
Jeżeli jednak te zachowania przeszkadzają w relacjach albo prowadzą do wyczerpania, być może trzeba rozważyć ich zaniechanie. Zdaję sobie sprawę, że to pewnie przerażające, szczególnie, jeśli uważasz, iż potrzebujesz tych długo wybieranych zachowań, żeby zapobiec porzuceniu i zapewnić sobie miłość. Dlatego nie próbuj zaprzestać ich nagle. Po prostu zastanów się, kiedy i dlaczego pojawiły się po raz pierwszy, uznaj, że pomagały ci dostosować się do świata, w którym dorastałeś, a następnie stopniowo wprowadź nowe umiejętności z części III tej książki. W rozdziale 8 (Sposoby radzenia sobie z problemami tylko pogarszające sytuację) omawiam perfekcjonizm i przymilanie się ludziom bardziej szczegółowo, abyś poczuł się naprawdę bezpiecznie i dzięki temu mógł zrezygnować ze starych wzorców zachowań.
Mając to wszystko w pamięci, czy możesz pomyśleć o jakichś zachowaniach adaptacyjnych wybieranych przez ciebie w kilku pierwszych latach życia? Czy pasują do ciebie któreś z wcześniej omówionych etykiet, czy też stałeś się na przykład:
• mediatorem w rodzinie, siedzącym między kłócącymi się opiekunami i starającym się łagodzić spięcia;
• obrońcą, który ochrania rodzeństwo lub innych członków rodziny przed krzywdą lub w czasie kłótni;
• wesołkiem, który błaznuje, ponieważ rozśmieszanie ludzi pozwala utrzymać więzi albo rozładowuje napięcie;
• pomocnikiem, który musi wspierać opiekuna zażywającego różne substancje;
• złotym dzieckiem – to brzmi wspaniale, bo oznacza, że jesteś „bohaterem” rodziny, z wielkim poczuciem odpowiedzialności, ale jeśli coś się zawali, to jest to katastrofa.
A może w dzieciństwie oczekiwano od ciebie, że będziesz odgrywać rolę rodzica? Czasami dziecko musi zachowywać się jak dorosły wcześniej, niż jest na to gotowe, na przykład kiedy staje się opiekunem członka rodziny. Być może musi gotować, sprzątać, opiekować się rodzeństwem, zaprowadzać je na wizyty lekarskie i do szkoły albo wspierać opiekuna, gdy ten cierpi psychicznie.
Jeżeli to o tobie, możesz zauważyć, że w dorosłym życiu z trudem przychodzi ci zabawa, ponieważ w dzieciństwie ominęła cię ważna faza rozwoju. Oczekujesz, że zawsze poradzisz sobie z jakimś zadaniem – nawet jeśli nie do końca wiesz, co powinieneś w danym wypadku zrobić – ponieważ jako dziecko musiałeś nadrabiać miną i sprawiać, żeby wszystko działało jak trzeba.
No dobrze, uf! Już prawie skończyłam omawiać pierwsze kilka lat życia. Jak się czujesz? Czy odnosisz wrażenie, że próbuję wlać ocean treści w mały kubek, w którym chcę ją przekazać? Czy może nadal ze mną jesteś? Podzielę się teraz z tobą jeszcze jedną rzeczą i zalecam, żebyś potem odłożył na kilka minut książkę i trochę się poruszał.
To, co dobre i złe
Przez pierwsze kilka lat życia dzieci nie są zdolne myśleć jednocześnie o pojęciach dobra i zła. „Dobra mama”, „zła siostra”, „dobry pies”, „zła podłoga” (bo otarła mi kolano): wszystko musi być albo takie, albo takie. Pomyśl o bajkach, których słuchałeś lub które oglądałeś jako dziecko. Przypominasz sobie pozytywne postacie i czarne charaktery?
Dzieci uważają, że opiekunowie są „tymi dobrymi”. Jeżeli opiekun nie spełnia ich potrzeb, często myślą, że to ich wina i że są „tymi złymi”. Nie rozumują w sposób zniuansowany na tyle, by zrozumieć, że czasami opiekunowie nie odpowiadają na ich potrzeby, ponieważ są zestresowani albo ciężko pracują, żeby związać koniec z końcem, lub są osobami o unikającym lub lękowym stylu przywiązania.
Nawet dzieci traktowane przez opiekunów surowo, także karcone fizycznie, zazwyczaj nadal ich kochają, ale mogą przestać kochać siebie, czasem uważając, że na pewno zasługują na wszystko, czego doświadczają – jeśli to twój przypadek, przysięgam, że na to nie zasługiwałeś. Zasługiwałeś na dużo lepszy los. Jesteś dobry i wart miłości.
Jeżeli jesteś rodzicem i czytając to, myślisz sobie: „O Boże, a co jeśli moje dziecko uważa, że jest złe? Co mogę zrobić?”, nie martw się. Rozwiązanie jest proste. Postaraj się nauczyć swoje dzieci, że je kochasz i że nie są odpowiedzialne za trudne okresy (takie jak rozwód), a także nieustannie pokazuj im, że rzadko można skategoryzować coś po prostu jako „dobre” lub „złe”. Na przykład:
„Słodycze mogą być dobre, bo poprawiają nastrój, a dzielenie się nimi z przyjaciółmi jest przyjemne, ale są też szkodliwe dla twoich zębów. Są i takie, i takie”.
„Pies czasami robi w domu siusiu, prawda? Robienie siusiu w domu jest złe, zgadza się? Ale robi też tyle uroczych rzeczy i pozwala nam się przytulać, więc uważamy, że jest dobry. Mam rację?”.
Naucz je, że chociaż dane zachowanie, w które się angażują, może być złe, nie znaczy to, że one same są złe.
Pytania: Kim były najważniejsze osoby w domu, gdy byłaś/byłeś dzieckiem? Dorastałaś/dorastałeś z jedną parą opiekunów czy było ich więcej? Jak myślisz, czy pierwszy rok twojego życia był raczej spokojny? (Zdaję sobie sprawę, że bardzo trudno odpowiedzieć na to pytanie, chyba że dorastałaś/dorastałeś w strefie wojny albo wiesz o tym, że w tamtym okresie w twoim domu dochodziło do przemocy lub zaniedbań). A lata późniejsze? Czego nauczyłaś/nauczyłeś się o emocjach, dorastając? Były akceptowane? Reagowano na nie, próbując cię ukoić? W jaki sposób? Czułaś/czułeś się częścią czegoś większego? Chciana/chciany? Czy czułaś/czułeś się, jakbyś pozostawała/pozostawał na zewnątrz i musiała/musiał zmienić się, żeby się dopasować? W jaki sposób się dostosowywałaś/dostosowywałeś? Jaki styl przywiązania mogłaś/mogłeś rozwinąć? Czy przymilałaś/przymilałeś się do ludzi albo stosowałaś/stosowałeś inną strategię w celu zdobycia miłości i wsparcia w rodzinie? Jaki obraz tego, kim jesteś, ukształtował się na przestrzeni tamtych lat? Co było w tobie najlepsze? Za co cię chwalono? Kto był dla ciebie największym wsparciem lub źródłem inspiracji? Kto dał ci poczucie bezpieczeństwa lub bycia zauważoną/zauważonym?
Nowe zasady
Uważam, że wielu z nas nie radzi sobie w życiu, ponieważ nie otrzymaliśmy odpowiednich informacji, które pomogłyby nam zrozumieć siebie i uznać, iż jesteśmy w porządku. W związku z tym na koniec każdego rozdziału przedstawię zestaw nowych poglądów – do zapamiętania. Tutaj podaję pierwszy z nich:
• Człowiek to niepowtarzalna mieszanka DNA i doświadczeń życiowych. To, kim dzisiaj jesteś, jak intensywnie reagujesz na stres, jak łatwo przychodzi ci rozumienie swoich emocji, czego oczekujesz od innych ludzi i jak się wśród nich zachowujesz, po części zależy od twojego DNA, a po części od środowiska, w którym dorastałeś.
• Ludzi napędzają dążenie do przeżycia i utrzymania więzi z innymi, miłość i akceptacja. Dotyczy to nawet tych, którzy zdają się miłości i akceptacji nie chcieć. Tych, którzy wyglądają na niezwiązanych z nikim innym i stawiają pracę ponad więzi międzyludzkie, a kontrolę i status oraz perfekcję ponad relacje – często znajdują się w takiej sytuacji, ponieważ nauczono ich, że w ten sposób zdobywa się aprobatę lub sam szczyt społecznej akceptacji.
• Potrzebowaliśmy miłości, ale także granic. Dzieci potrzebują opieki oraz przestrzeni na popełnianie błędów, a także kogoś, kto pokaże im, gdzie znajdują się granice akceptowanego zachowania. Czują się bezpieczne, kiedy wiedzą, że istnieją granice i zasady i że ktoś pilnuje ich przestrzegania.
• W dzieciństwie prawdopodobnie ogromnie dużo pracy kosztowało cię zdobywanie uwagi, której potrzebowałeś i na którą zasługiwałeś. Niektóre z wybieranych wtedy zachowań miały zapewnić ci bezpieczeństwo i część z nich pewnie nadal można u ciebie zaobserwować. Możesz być niesamowicie dumny z tego, jak udawało ci się wówczas dostosowywać, nawet jeśli dzisiaj niekoniecznie cenisz niektóre z tych zachowań.
• Jako dziecko zasługiwałeś na to, co dobre, byłeś tego wart i nie potrzebowałeś tego udowadniać. Nadal na to zasługujesz i jesteś tego wart.
• Dwa pozornie przeciwne stwierdzenia mogą być w tym samym czasie prawdziwe. Na przykład możliwe jest, że opiekunowie starali się postępować jak najlepiej, ale mimo to nie spełniali twoich potrzeb. Możesz czuć się zraniony przez doświadczenia z dzieciństwa, a jednocześnie nadal kochać i szanować swoich opiekunów. Czuć złość i być zdruzgotany, ale ciągle się o nich troszczyć.
• Wszyscy mamy opowieści, które o sobie powtarzamy. Nazywam je opowieściami, bo są to raczej przekonania, a nie fakty. Kształtują się we wczesnym dzieciństwie. Na przykład: „Nie jestem wystarczająco dobra, inaczej kochaliby mnie bardziej”, „Będę wystarczająco dobry, tylko, jeśli uda mi się być perfekcyjnym”, „Jeżeli okażę komuś, że mi zależy, nie będzie mnie wspierał”. Niesiemy ze sobą te opowieści przez życie. Wkrótce wnikniemy w nasze przekonania głębiej, ale jeżeli któryś z tych przykładów do ciebie pasuje, już teraz zacznij szukać wyjątków. Na przykład: Kto okazuje ci obecnie miłość i troskę? Czy zdarzył się taki moment, że twoje działania nie były idealne i to było w porządku?
• Jeżeli nie pamiętasz wiele ze swojego dzieciństwa, nie zakładaj, że coś jest nie tak. Najwcześniejsze wspomnienia są niezwykle ulotne i łatwo je stracić. Nawet jeśli zachowujemy któreś z nich, możemy stracić zdolność prawidłowego umieszczania ich w czasie. To, w jaki sposób wyjaśniamy sobie, przez co przeszliśmy (i właśnie przechodzimy), jest dużo ważniejsze od tego, co się rzeczywiście wydarzyło.
• Jesteś teraz dorosły. To bardzo ważne, by pamiętać, że niezależnie od tego, co przytrafiło nam się w dzieciństwie, to my decydujemy, jak będzie wyglądała nasza przyszłość. Mimo że zdarzenia z tamtego okresu nadal mogą mieć na nas wpływ, teraz już nie potrzebujemy ciągłej akceptacji opiekuna, żeby zapewnić sobie bezpieczeństwo. Ta osoba nie musi już także uczyć nas, jak się uspokajać. Możemy to zrobić sami – jakie to wspaniałe!
• Dzieci znają coś, o czym dorośli czasem zapominają. Jest to radość płynąca z ciekawości i zachwytu. Czy możesz wyjść teraz na zewnątrz i spojrzeć na otoczenie tak, jakbyś robił to po raz pierwszy? Popatrz na plamy światła i cienia. Na wzory w scenerii – takie jak liście lub drzewa. Skoncentruj się na całym obrazie, a potem przenieś wzrok na najmniejszy możliwy do zobaczenia detal. Zaangażuj się w to naprawdę. Poszukaj czegoś, czego wcześniej nie dostrzegłeś. Czy słyszysz ptaki? Stań pod wieżowcem lub drzewem i spójrz w górę. Lubię wybierać się codziennie na „spacer zachwytu”: szukać rzeczy, których wcześniej nie zauważyłam, aktywnie zanurzać się w naturę, patrzeć na świat oczami dziecka. Może ty także to polubisz.
Wiadomość dla ciebie
Cześć!
To koniec rozdziału 1. Jak się czujesz?
Chciałabym, żebyś coś dla mnie zrobił. Pomyśl przez chwilę o kimś ze swojego dzieciństwa, kto sprawił, że czułeś się dobrze z samym sobą. Kto cię wspierał. To może być osoba albo zwierzę. Twój bóg. Postać z książki lub filmu. Wymyślony przyjaciel albo spokojne miejsce, do którego uciekałeś od chaosu lub czując strach.
Przywołaj tę osobę na myśl. Zastanów się, w jaki sposób uczyniła twoje życie trochę lepszym. Czego cię nauczyła? Czy pokazała ci, że niektórzy ludzie mogą być życzliwi, mili, wspierający, że można na nich polegać? Zabrała cię w spokojne i bezpieczne miejsca? Nauczyła gotować, łowić ryby, czytać, płakać lub robić jakieś inne rzeczy, które wykonujesz do dzisiaj? Jak czułeś się w jej obecności?
Psychologowie mają obsesję na punkcie problemów. Ale... nie kształtują nas tylko złe doświadczenia. Osoba czy istota, o której przed chwilą pomyślałeś, wpłynęła na to, jaki dziś jesteś. W rzeczywistości każda najmniejsza pozytywna interakcja oddziałuje właśnie na to, kim jesteś i jak się czujesz.
Kształtują nas wszyscy, których spotykamy, a szczególnie ci, dzięki którym czujemy się zauważeni, usłyszani i zaakceptowani. Jeśli lektura tej książki lub jakiegokolwiek innego tekstu związanego z psychologią zaczyna być trochę zbyt trudna, pamiętaj o tym.
Całuję
Dr Soph
Przypisy
[1] K.J. Saudino, Behavioral Genetics and Child Temperament, „Journal of Developmental and Behavioral Pediatrics” (JDBP) 2005, 26(3), s. 214.
[2] S. Gerhard, Znaczenie miłości. Jak uczucia wpływają na rozwój mózgu, tłum. B. Radwan, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego 2010.
[3] M. Perlman, H.S. Ross, The Benefits of Parent Intervention in Children’s Disputes: An Examination of Concurrent Changes in Children’s Fighting Styles, „Child Development” 1997, 68(4), s. 690–700, doi:10.2307/1132119.
[4] S. Peng, J.J. Suitor, M. Gilligan, The Long Arm of Maternal Differential Treatment: Effects of Recalled and Current Favoritism on Adult Children’s Psychological Well-Being, „The Journals of Gerontology: Series B” 2018, 73(6), s. 1123–1132.
[5] J.J. Suitor, M. Gilligan, M. Rurka, S. Peng, J. Meyer, K. Pillemer, Accuracy of Adult Children’s Perceptions of Mothers’ Caregiver Preferences, „The Gerontologist” 2019, 59(3), s. 528–537.
[6] J. Suitor, So You Think You’re Mom’s Favorite?, TED 2016, https://www.youtube.com/watch?v=8x_gFJuMONg (data dostępu: 14.11.2021).