9,90 zł
Sztuka i nauka wywodzą się ze wspólnych korzeni. Ich podstawą jest, jak twierdzi irlandzki pisarz John Banville, twórcza moc ludzkiego umysłu. Między sztuką i nauką istnieją jednak zasadnicze różnice. Sztuka daje olbrzymią swobodę ekspresji, nauka zaś kieruje się ścisłymi zasadami i bada rzeczywistość w rygorystyczny sposób.
W swoich czterech powieściach, nazywanych "nauką tetralogii" Banville bada granice twórczości zarówno artystycznej, jak i naukowej, twierdząc, że stanowią one dwie strony tej samej monety. Stąd też, jego zdaniem, należy odnosić się do nich, jako komplementarnych narzędzi opisu i rozumienia tego, co nazywamy rzeczywistością.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 26
Być może nasz wszechświat jest zestawem molekuł, które zostały uwięzione pod kolanem giganta. Zagłębienie w zgięciu jego nogi jest naszym kosmosem
– John Banville
Grzegorz Jankowicz: Związki między literaturą a nauką są bardzo długie. Znamy wiele tekstów literackich na ten temat. Mimo wszystko Twoja tetralogia naukowa jest na tym tle dziełem wyjątkowym. Jeden pisarz i aż cztery powieści, w tym o Koperniku i Keplerze. Kiedy wpadłeś na koncept stworzenia tego cyklu?
John Banville: Zaczęło się bardzo wcześnie. Byłem nastolatkiem, miałem dwanaście, może trzynaście lat, gdy mój brat podarował mi Lunatyków[1] Arthura Koestlera. Książka była dla mnie za trudna, ale bardzo dobrze zapamiętałem przedstawione w niej życiorysy Kopernika i Keplera. To były fascynujące opowieści, które zostały ze mną na zawsze. Wiele lat później, po publikacji mojej drugiej powieści Birtchwood[2], zadałem sobie pytanie, w którą stronę powinienem teraz podążyć. Nie chciałem być „pisarzem irlandzkim”. Marzyła mi się wielka europejska powieść o ideach. Wróciłem do Koestlera, którego książka jest jedną z najlepszych prac popularnonaukowych, jakie kiedykolwiek powstały, i zrozumiałem, że oto czytam dzieło, którego tematem jest kreatywność, choć nie występuje w nim artysta.
GJ: Czyli wszystko zaczęło się nie od fascynacji samą nauką, lecz raczej od obserwacji, że sztuka i nauka są możliwe tylko wtedy, gdy wyzwalamy w sobie impuls twórczy?
JB: Nie miałem żadnego przygotowania naukowego. Podejrzewam, że gdybym wiedział coś na temat fizyki czy matematyki, nie starczyłoby mi odwagi, by podjąć to wyzwanie. Ale zauważyłem, że sztuka i nauka wywodzą się z tego samego źródła. Wykorzystują różne metody– nauka jest rygorystyczna, sztuka nie – ale iskra kreatywności w obu przypadkach zostaje uwolniona w tym samym miejscu naszego mózgu. Postanowiłem, że napiszę powieść o Koperniku.
GJ: Czy pisanie poprzedziły długie studia historyczne?
JB: Zacząłem od fragmentu, który jest pierwszoosobową narracją Rheticusa, ucznia Kopernika. W ostatecznej wersji kawałek ten znalazł się w części trzeciej. Później przeszedłem do narracji trzecioosobowej i dopiero wtedy dotarło do mnie, że piszę powieść historyczną, co znaczy, że muszę się czegoś dowiedzieć o realiach, w których żył mój bohater. Przestudiowałem kilka prac na ten temat. Oglądałem ryciny i obrazy z epoki. To wszystko pozwoliło mi stworzyć stelaż powieściowego świata. Reszta jest zmyśleniem.
GJ: Nie mogło być inaczej, skoro powieść opowiada o twórczych zdolnościach naszego umysłu...
JB: Tak. Chciałem pokazać, w jaki sposób stwarzamy coś z niczego, jak zaczyna się proces kreacji, chciałem uchwycić moment początkowy i jego kontynuację. W Koperniku, Keplerze i Newtonie (który pojawia się w trzeciej części cyklu) fascynujące jest to, że żadnego z nich nie interesowało, czym jest rzeczywistość. Ich celem było stworzenie systemu, który odpowiadałby temu, co widzimy. Pracując nad swoimi przełomowymi dziełami naukowymi, nie mieli wcale poczucia, że opisują rzeczywistość! Chodziło im o system, który narzuciłby porządek chaotycznemu światu.
GJ: Dlaczego powróciłeś do tego tematu aż cztery razy? Po Doktorze Koperniku (1976) i Keplerze (1981) ukazały się jeszcze List Newtona (1982) oraz Mefisto (1986)[3].