Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Bolesław Wójcicki „Diabeł. Szkic monografii okultystycznej”
Tom IV kolekcji literatury okultystycznej Ars Diavoli – Biblioteka Diabologiczna
Polski okultysta, Bolesław Wójcicki, zabiera spragnionego wiedzy czytelnika „w miejsca odludne”, obnażając przed nim sekret kryjący się za słynnym obrazem. Scena walki Archanioła z Diabłem staje się kluczem do zrozumienia ukrytego porządku wszechświata i ludzkiej duszy. Dla poszukiwaczy tajemnic i duchowych głębi dzieło to jest zaklęciem otwierającym drzwi do poznania uniwersalnych praw istnienia. Walka Archanioła z Diabłem to niekończący się alchemiczny proces, mistyczny rytuał – echo pradawnych sił, które wciąż formują nasze losy.
„Każdy z nas może odnaleźć w sobie i Fausta, i Mefista, pentagrammat prosty i odwrócony, anioła i diabła – a terenem walki, atmosferą ognistą, gdzie w blasku błyskawic zderza się ze szczękiem płomienisty miecz anioła z rozdwojonymi widłami diabła, będzie dusza nasza. Kosmiczny pojedynek wieczysty toczący się w przestrzeni może być na zasadzie hermetycznego prawa analogii zredukowany do mikrokosmu – człowieka”.
– Bolesław Wójcicki „Diabeł. Szkic monografii okultystycznej”.
Czy Archanioł zwycięża? Czy Diabeł naprawdę przegrywa? W pytaniach tych kryje się sekret, który odczytać można jedynie w ciszy własnego wnętrza, w miejscu, gdzie płomienie ich walki goreją nieustannie, a destrukcja rodzi odrodzenie. To nie obraz, lecz zwierciadło – dla tych, którzy mają odwagę zajrzeć w jego otchłań.
Wydanie elektroniczne nie zawiera ilustracji, z wyjątkiem tych, które znalazły się w oryginalnym wydaniu. Jeśli zależy Ci na w pełni ilustrowanej książce, zachęcamy do zakupu wersji fizycznej.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 40
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Diabeł
Wbardzo wielu kościołach spotkać możesz czytelniku obraz, przedstawiający walkę archanioła z diabłem. Obraz ten jest tak znany, iż opisywać go chyba nie potrzeba. Nie wiem jednak, czy interpretacja tego obrazu i właściwe pojmowanie go jest również tak rozpowszechnione. Zdaje się, że nie. Postaramy się zatem rzucić nieco światła na tę scenę, która odtworzona na obrazie umieszczonym w ołtarzu, wywołuje zawsze pewną grozę wśród prostaczków. I grozę tę budzi nie tyle postać archanioła w zbroi i z mieczem w prawicy, ile powalone ciało diabła o wykrzywionej twarzy, a płomienie, stanowiące tło tej walki, również nie przyczyniają się do wytworzenia nastroju spokoju i pogody w duszach widzów.
Obraz ten istnieje w wielu odmianach i z licznymi wariantami, lecz obie postacie, archanioła i diabła, oraz tło nie ulegają zasadniczym zmianom: zawsze diabeł jest powalony, choć z mniej lub więcej podniesioną głową, a archanioł – tryumfujący, choć w szatę czy zbroję odziany. Płomienie, mniejsze lub większe, zawsze również na obrazach występują.
Co oznacza ten obraz i gdzie się rozgrywa ta scena?
Prostaczkowie, pojmując wszystko literalnie i dosłownie, bez przenośni i symboli, tłumaczą sobie treść obrazu, jako zakończenie walki Michała archanioła z diabłem, ostateczne zwycięstwo dobrego ducha, posłannika Bożego nad mieszkańcem ciemności, piekła. Płomienie zazwyczaj są pojmowane, jako istotna część owego piekła, jedyne światło, jakie oświetla ciemności, gdzie jest płacz i zgrzytanie zębów.
Pozostawmy prostaczków w kontemplacji przed owym obrazem i bądźmy wraz z nim i zadowoleni, że znaleźli dla siebie wystarczające i zupełne wyjaśnienie treści obrazu. Skoro utrwaliliśmy sobie w pamięci ową walkę archanioła z diabłem, nie potrzebujemy dłużej wpatrywać się w ten obraz. Pójdźmy na miejsca odludne, gdzie będzie tylko nas dwóch, ty, mój czytelniku, i ja, i pogawędzimy sobie o widzianym obrazie. Po tej pogawędce powrócimy przed obraz i obejrzymy go raz jeszcze, lecz mam nadzieję, że innymi oczyma będziesz spoglądał i więcej rzeczy dojrzysz na płótnie… Dlaczego, czytelniku, wskazałem ci ten obraz na początku? Oto dlatego, że na nim jest upostaciowana figura diabła, ujęta w najpopularniejszych rysach, najbardziej znana i najbardziej rozpowszechniona, budząca wstręt, grozę, przestrach i… ciekawość ujrzenia na własne oczy owego diabła, o którym mamy mówić.
Cofnij się czytelniku w swoje lata dziecinne. Przypomnij sobie jaki wieczór, kiedy lamp jeszcze nie zapalono i o szarej godzinie opowiadano bajki. Ty i twoi rówieśnicy słuchaliście duszą całą, przeżywając wraz z bohaterami opowiadań dzieje tajemniczych i strasznych historii. Wtedy, po raz pierwszy zapewne, usłyszałeś w trakcie opowiadań to słowo „diabeł”, które potem napełniało cię strachem przy wejściu do ciemnego pokoju, przy szeleście niespodzianym w nocy, ba, podczas samych opowiadań, na dźwięk tego słowa; czułeś mrówki na skórze i strach cię napadał, ustępując nie wcześniej, aż zamigotała zapałka przy zapalaniu pierwszej lampy i słabe odbłyski wywabiły z mroku kontury mebli w pokoju.
Diabeł – była to wówczas dla Ciebie sylweta odrażająco wstrętna, straszna, groźna, potężna, o kształtach niemal ludzkich i o zwyczajach prawie ludzkich, a że mówił w baśniach twoim rodowitym językiem, to przecież było zupełnie naturalne.
Mijały lata dziecięce. Powoli, rok za rokiem, pustoszały pokoje sypialne. Już w fałdach firanek nie chował się „Ktoś” tajemniczy. Już wiadomo było, że w kątach pokoju, prócz szafki i stolika, nic innego nie ma, ale jeszcze pozostawania samemu w ciemnym pokoju wolałeś się wystrzegać, bo chociaż przecie wiadomo, że nic w pokoju nie ma, ale może się coś przywidzieć.
Posiadłszy umiejętność czytania, zagłębiałeś się w lekturę bajek. Lecz bajki czytane, to nie to samo, co dawne opowieści w półciemnym pokoju. Obrazy zatracały nie tylko swą plastyczność, ale i grozę. Wreszcie sam diabeł, znany już teraz dokładnie z opisu, zaczął się wydawać postacią nie tylko – nie straszną, ale… urojoną i zmyśloną.
Cóż rzec o latach młodzieńczych, latach pierwszych zasadniczych pytań, stawianych samemu sobie? Wiara w diabła padała w gruzy pod wpływem jakiejkolwiek książki, opowieści, czy rozmowy z osobnikiem nastrojonym materialistycznie, by po nowej książce lub rozmowie w odmiennym duchu, zmartwychwstać w całej okazałości, nieraz z dodatkiem fanatycznego uporu. Wreszcie, czyż wielu nie skończyło na tym, że wobec niełatwego rozwiązania tej zagadki przeszło nad nią, nierozwiązaną i nieodgadniętą, do porządku dziennego, pocieszając się, że nie oni jedni są w tym położeniu i odsuwając to zagadnienie do rzędu religijnych, filozoficznych lub najczęściej zabobonnych i legendarnych, czyli – nie zajmując się nim więcej.
Ta strusia polityka nie daje jednak słodkich owoców jej zwolennikom, którzy, znalazłszy się choćby wobec wspomnianego na wstępie obrazu, patrzą nań wzrokiem, nie wiele różnym od całej gromady nabożnych prostaczków, a nawet patrzą z pewnym politowaniem, jeśli nie ze wzgardą, traktując tę scenę, jako nieaktualny przeżytek.
Choć w dzisiejszym powszednim życiu diabeł gra tylko smutną rolę zakurzonej marionetki, występującej jedynie w niektórych przysłowiach i legendarnych opowiadaniach z zamierzchłej przeszłości, jakich w żadnym kraju, a więc i u nas, nie brak.
Są jednak ludzie i dzisiaj, którzy nie tylko wierzą w diabła, ale rozprawiają i dowodzą o jego istnieniu, są tacy, co mu hołdy składają, ba, są tacy, co się z nim porozumiewają.
Jak pogodzić te sprzeczności i kto ma rację?
Zarówno bajki z lat dziecięcych, jak i legendy czytane lub słyszane dają nam tylko dalekie wieści o tym zaginionym straszydle. Nic nie zdradza jego żywotności, obecności, aktualności. Wszystko, co można o nim słyszeć, to tylko ciche szepty dawnych baśni, płynące z ust starych piastunek lub zżółkłe karty ksiąg baśni i legend, których dziś nikt nie czyta, mówią nam o tej postaci. Można by mniemać, że diabeł wraz ze średniowieczem zaginął… Średnie wieki! Oto epoka, gdzie diabeł największe święcił tryumfy w całej niemal Europie. Olbrzymie ilości ludzi płci obojga skazanych na straszną karę stosu za spełnianie czynów z rzekomym współdziałaniem diabła; całe foliały rozpraw sądowych w procesach o czarnoksięstwo i pakt z diabłem; ogromna literatura demografów ówczesnych – wszystko to stwierdza, że diabeł był wówczas, mówiąc po dzisiejszemu w „modzie”.
Czytelniku! Oto, powoli, z pokoju dziecięcego, wydostaliśmy się na szeroki świat, na którym nie ma bodaj żadnej części ziemi, żadnego zakątka, gdzieby wiara w diabła nie była rozpowszechniona w tej czy innej formie, by nie miała swych zwolenników, czcicieli, a nawet sui generis [jedynych w swoim rodzaju] kapłanów. Wszystkie narody Europy, wszerz i wzdłuż, znały tę tajemniczą postać. Azjatyckie narody do dziś dnia w niektórych okolicach mają obrządki różne, poświęcone kultowi diabła. Amerykańscy kapłani Azteków konkurowali pod względem ilości składanych ofiar ze swymi afrykańskimi kolegami – czarownikami, a Australia nie pozostaje w tyle pod tym względem, jeśli chodzi o właściwe australijskie, półdzikie plemiona. Nawet Atlantyda, owa zaginiona część świata, co do której istnienia mamy świadectwo w bardzo nielicznych dokumentach, posiadała, jak świadczą owe dokumenty, swych czarowników pełniących dzieła diabelskie. Lecz to wszystko są rzeczy odległe, i w czasie, i w przestrzeni. Gdzież dzisiaj można się zetknąć z tą postacią diabła, która przestała być straszną a jeszcze jest ciekawą?
Według dawnych ksiąg, starych opowieści i legend, istniały jakoby warunki, przy których można było wywołać diabła, zażądać od niego rozmaitych usług, za bagatelkę, za jeden podpis własną krwią, umieszczony pod cyrografem, stanowiącym umowę między dwoma stronami: diabłem i wywołującym. Historia o Twardowskim, historia Fausta są właśnie przykładam i takich umów, zwanych paktami. Czy dziś są takie rzeczy możliwe?
Czy nie zdziwisz się czytelniku, jeśli odpowiem: tak!?
Weźmy na przykład Fausta. Pomińmy mnóstwo monografii czysto literackich, jakie zostały napisane o Fauście i zstąpmy „z pieśni do prostej powieści” i tam poszukajmy ukrytego sensu. W oryginale Goethego, Faust spotyka w polu Mefista, w postaci psa, którego zabiera do domu i tam stosownymi rozkazami zmusza Mefista do ukazania się w postaci właściwej, a raczej takiej, którą oczy Fausta mogły znieść, najprzód w stroju wędrownego scholasty, a potem w postaci wytwornie ubranego jegomościa, jako przyszłego towarzysza wypraw i podróży. Po podpisaniu cyrografu krwią, następuje podróż na rozpostartym płaszczu Mefista. Drobna przygoda Mefista z pentagrammatem, umieszczonym na progu, a nie pozwalającym mu wyjść, warta jest też zanotowania tutaj. Oto są najbardziej typowe i istotne cechy tego rodzaju przygód, a pewna analiza może pozwoli nam zdobyć klucz do tych scen, z takim znawstwem przez Goethego odtworzonych.
Określmy jednak najprzód samą postać diabła i charakter jego. Zbadajmy, co mówią różne teksty niektórych ksiąg i postarajmy się dotrzeć do najbardziej ukrytego i najbardziej dostępnego źródła – do człowieka, a wreszcie, sądzę, znajdziemy rozwiązanie wielu zagadnień poruszonych, co będzie celem tej gawędy.
Postać diabła odmalowano nam niejednokrotnie w licznych utworach. Pomimo różnorodnych opisów znajdziemy wiele cech wspólnych, dotyczących tej postaci. Opisy były robione przez poetów, bajczarzy i specjalistów – demografów. Poeci i bajczarze (niech mi będzie darowane to zestawienie) czerpali opisy diabła przeważnie ze słyszanych klechd, podań, bajek ludowych, okraszając je nieraz bogato własną fantazją i stwarzając postać diabła nieraz niemiłą, a często wstrętną, ale rzadko groźną i straszną. Diabeł Twardowskiego u Mickiewicza np. jest naszkicowany ledwo w kilku rzutach:
Istny Niemiec, sztuczka kusa,
Rośnie na dwa łokcie
Nos jak haczyk, kurzą stopę
I krogulcze ma paznokcie.
Za to w Tukaju mamy szkic więcej uzupełniony:
Wypukła głowa
Na kształt olbrzymiego cebra.
Szyjka jak u osy wąska
N osik orła, bródka kozła,
A z jednej go strony końska
Z drugiej kurza łapka wiozła.
Pogląda okiem wołowym,
Skrzydła na kształt młyńskich wioseł,
Był to diabeł jednym słowem,
Był to Mefistofel poseł.
Poeta francuski Pirou, daje taką sylwetkę:
Skóra by pieczeń spalona,
Na czole rogi,
Nosa linia zakrzywiona
I krzywe nogi.
Kształt Herkulesa wrzeciona
Skręcony, srogi,
Śmiech wzbudza widok ogona
Tego niebogi.
W podaniach i legendach występują też same przeważnie cechy fizyczne z rozmaitymi wariantami. Strój diabła także się zmienia, stosownie do okoliczności. W polskich bajkach diabeł zazwyczaj występuje w kusym fraczku i pluderkach, w kapeluszu trójgraniastym, w peruce z harcapem – słowem – ucharakteryzowany na Niemca. Diabły: Boruta, Rokita i inne mniej znane są w kontuszach, żupanach i rogatywkach lub strojach chłopskich. Nieraz są odmalowane w bajkach, jako postacie nagie, porosłe sierścią lub nie, z rogami, ogonem i pazurami.
Z innych źródeł czerpali swe opisy demonolodzy i demonografowie. Ci w znacznej większości opierali się na zeznaniach ludzi, którym groziła kara stosu, zeznaniach wymuszanych i wydzieranych podstępnie i za pomocą tortur. Ozdabiali te wyznania bezdusznym dogmatyzmem i tępym, literalnym pojmowaniem niektórych tekstów. Wizerunki diabła, odmalowane piórem demonografa, są wstrząsające grozą i zbrodniczością tej postaci. Bodin, Delrio, Lancre, Boguet, Michelet dają dość ciekawych materiałów pod tym względem. Diabeł występuje u nich jako potwór piekielny, „małpa Pana Boga”, kozioł rogaty i cuchnący z płomykiem między rogami, lub baran czarny z oczami rozpalonymi do białości. Czyny tych istot łączą w sobie bluźnierstwo z najwstrętniejszymi występkami. Znacznie rzadziej u demonografów można spotkać się z opisem diabła w postaci młodego, eleganckiego światowca, lub zakonnika w kapturze. Przybierał tę postać, według nich, dla tym łatwiejszego zbliżenia się do ofiary, z którą się może po raz pierwszy miał zetknąć. Swoim ludziom ukazywał się w postaci odrażającej, lecz bez obawy odstraszenia czcicieli.
Posągi bałwanów wyobrażające diabła, jak Adramelech z Sefarwaim – bałwan syryjski, Beelzebub – również syryjski, Melicertes, Moloch, Mendes – wszystkie przedstawiały postać straszną i wstrętną, na której cześć składano ofiary krwawe lub całopalne nie tylko ze zwierząt, lecz i z ludzi, a ceremonie, towarzyszące tym obrzędom, pełne były ohydy i grozy. I jeśli niektóre z tych bałwanów były pierwotnie uosobieniem pewnych Sił Wyższych, ich mitologicznymi symbolami, pełnymi nauki starożytnej, a nieraz i poezji, to właśnie owe obrzędy nieczyste splamiły ołtarze i zbezcześciły kult, jaki im oddawano.
Jeśli jeszcze wspomnimy liczne opowiadania o sukubach i inkubach, oraz opisy diabła przez niektórych świętych wizjonerów, to zdaje się, wyczerpaliśmy wszystkie wypadki, w których diabeł jest postacią wstrętną groźną i odrażającą.
Nie tylko jednak tego rodzaju mamy opisy. Diabeł ukazany jest nieraz w postaci pięknej, olśniewającej, anielskiej. W niektórych opowiadaniach z początku ukazuje się w powabnych kształtach, by w chwili decydującej zrzucić maskę i okazać się w całej grozie i szpetocie; w innych – pozostaje pięknym aż do końca. Począwszy od nieznajomych młodzieńców, zazwyczaj strojnych i powabnych, a skończywszy na postaci anioła, pół-boga, ba, istoty równej Bogu, diabeł występuje w formie wspaniałej, potężnej, kuszącej, władnej. Nie sięgając do tekstów ksiąg świętych, mamy pełno przykładów zarówno w legendach, jako też utworach literackich, i polskich, i innych. Przypomnijmy choćby prolog z Kordiana itd.
Najstraszniejszym, najgroźniejszym, najzdradliwszym jest diabeł wtedy, gdy występuje niewidzialnie. Powrócimy do tego później, tu zaś zaznaczymy tylko ten sposób jego obecności.
Zatrzymamy się jeszcze przy jednym wizerunku. Chcę tu mówić o Bafomecie, którego posąg znajdował się w świątyniach Templariuszy, a w którym oskarżyciele zakonu chcieli widzieć diabła. Sądząc według jedynej podobizny posągu Bafometa, jaką znajdujemy u Eliphas’a Levi, posąg przedstawia postać, posiadającą rzeczywiście niektóre z tych atrybutów, jakie przypisywano postaci diabła, np. koźle nogi i łeb rogaty. Atoli całość figury przekonuje, że mamy do czynienia z wyobrażeniem zupełnie innego pojęcia. Posąg ten tak wygląda: Podstawę stanowi kamień kubiczny, stojący na kuli. Na tym kamieniu siedzi postać, której koźle nogi z racicami, skrzyżowane jedna na drugiej, zaczynają się u brzucha, pokrytego łuską. Na łonie figury widnieje kaduceusz Hermesa. Piersi – kobiece. Jedna ręka wzniesiona – męska, druga opuszczona – żeńska. Na jednej napis: solve, na drugiej: coagula. Z barków wyrastają skrzydła. Głowa koźla z dwoma rogami, z płomieniem w kształcie litery szin, między nimi. Pozycja rąk i korpusu odpowiada tejże pozycji figury w pierwszym Arkanie Tarota. Słowem każdy szczegół i ogólna całość jest głębokim symbolem, stanowiącym rdzeń starodawnej Tradycji. Nie wdając się w komentowanie tych symboli, co byłoby nie na miejscu, zaznaczmy jednak, że wrogom zakonu Templariuszy wystarczyło kilka cech wspomnianych tego posągu, by nie znając nawet pierwszych liter Tradycji, dopatrzeć się w tej figurze podobizny diabła. Wymieniliśmy ten posąg tutaj, aby wskazawszy całą niesłuszność podobnego sądzenia o nim, dać jeszcze jeden wizerunek mniemanego diabła, a przy tym wspomnimy o nim później.
Sądzę czytelniku, że wymieniliśmy, jeśli nie wszystkie, to znaczną większość postaci diabła, o jakich jest mowa w bajkach, legendach, opowiadaniach i historiach, tak ustnych jak i piśmiennych. O diable niewidzialnym wspomnieliśmy tylko, gdyż trudno jest mówić o postaci, skoro się jej nie widzi. Przyjrzeliśmy się tylko postaciom widzialnym, by zająć się teraz nieco charakterem tej postaci, czerpiąc materiał na razie tylko z tychże źródeł tj. podań, legend itd.
Redakcja, skład, opracowanie techniczne i projekt okładki:
Arkadiusz Siejda
Przygotowanie wydania elektronicznego:
Rafał S. Puka
© Copyright by Arkadiusz Siejda, 2025
Wszelkie prawa zastrzeżone. Rozpowszechnianie i kopiowianie całości lub części publikacji bez pisemnej zgody wydawcy ZABRONIONE
ISBN 978-83-68179-13-2
Wydawca:
Wydawca Arkadiusz Siejda
19-314 Kalinowo, ul. Sportowa 1/2
tel. 506 585 513
www.arkadiuszsiejda.pl