Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Ksiądz Mariusz Rosik udowadnia, że prawdy katolickie i dogmaty wiary mają rzeczywiste podstawy biblijne, a nie wynikają wyłącznie z Tradycji Kościoła. Przedstawiając biblijne korzenie katolicyzmu, sięga po propagowaną przez Benedykta XVI kanoniczną metodę interpretacji Pisma Świętego, polegającą na czytaniu pojedynczych tekstów w świetle całej Biblii. Każdą ze stawianych tez wspiera argumentami z tekstów zarówno Starego, jak i Nowego Testamentu.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 261
© Copyright for the text by Mariusz Rosik, 2025
© Copyright for this edition by Wydawnictwo W drodze, 2025
Redaktor prowadząca – EWAKUBIAK
Redakcja – LIDIAKOZŁOWSKA
Korekta – PAULINAJESKE-CHOIŃSKA, LIDIAKOZŁOWSKA
Skład i łamanie wersji do druku – Stanisław Tuchołka • panbook.pl
Redakcja techniczna – JÓZEFAKURPISZ
Projekt okładki i layoutu – KRZYSZTOFLORCZYKOP
ISBN 978-83-7906-846-3
Wydawnictwo Polskiej Prowincji Dominikanów W drodze sp. z o.o.
Wydanie I
ul. Kościuszki 99
61-716 Poznań
tel. 61 852 39 62
www.wdrodze.pl
KonwersjaEpubeum
Kościół (…) ustanowiony i zorganizowany na tym świecie jako społeczność,
trwa w Kościele katolickim, rządzonym przez następcę Piotra
oraz biskupów pozostających z nim we wspólnocie,
choć i poza jego organizmem znajdują się liczne pierwiastki uświęcenia i prawdy,
które jako właściwe dary Kościoła Chrystusowego
nakłaniają do jedności katolickiej.
Lumen gentium 8
To był początek lata 1986 roku. Dosyć dawno, prawda? Drzewa w parku Szczytnickim we Wrocławiu nabierały kolorów soczystej zieleni, promienie słońca figlarnie prześwitywały przez ich liście, a młodych ludzi coraz częściej można było zobaczyć ubranych w T-shirty noszone zamiast swetrów z długimi rękawami. Z jesiennych liści, które potem przykrył śnieg, nie było już śladu przed żadnym z domostw.
Właśnie wtedy po raz pierwszy uczestniczyłem w nabożeństwie w zborze zielonoświątkowym. Poszedłem tam za namową Anety, która była zafascynowana żywiołową wiarą i entuzjazmem zielonoświątkowców. Znaliśmy się niedługo, zaledwie od ponad roku, ale często rozmawialiśmy o Biblii, dyskutowaliśmy różne kwestie. Te intelektualne dywagacje nie wykraczały ponad poziom wiedzy licealistów, którymi wtedy byliśmy. Za to dotykały do żywego tysiąca kwestii egzystencjalnych. Argumenty racjonalne i emocjonalne mieszały się ze sobą.
Atmosfera nabożeństwa w dużej mierze przypominała tę, którą znałem ze spotkań katolickiej odnowy charyzmatycznej. Oczywiście nie było wzmianki o Maryi czy świętych, ale ujęły mnie podniosłe pieśni uwielbienia (niektóre z nich znałem), modlitwa równoczesna i śpiew w językach, który kończył się tak niespodziewanie, jakby ktoś odciął nagle dopływ wody do huczącego wodospadu. Wszystko to podnosiło moją duszę na wyżyny. Doświadczałem tego, o czym czytałem w niejednej książce: uwielbienie rodzi moc! W zborze było około czterdziestu osób, ale czasem odnosiłem wrażenie, że działo się tak, jak przy wniesieniu Arki Przymierza do nowo wybudowanej świątyni Salomona:
kiedy tak zgodnie, jak jeden, trąbili i śpiewali, tak iż słychać było tylko jeden głos wysławiający majestat Pana, kiedy podnieśli głos wysoko przy wtórze trąb, cymbałów i instrumentów muzycznych przy wychwalaniu Pana, że jest dobry i że na wieki Jego łaskawość, świątynia napełniła się obłokiem chwały Pańskiej, tak iż nie mogli kapłani tam pozostać i pełnić swej służby z powodu tego obłoku, bo chwała Pańska wypełniła świątynię Bożą (2Krn 5,13–14)1.
Świątynia to przecież miejsce przemożnej obecności Boga. Ta obecność podczas trwającego półtorej godziny nabożeństwa stawała się wręcz namacalna! Bardzo piękne doświadczenie wiary połączone z emocjonalnym uniesieniem. Już wtedy jednak wiedziałem, że wiara to nie emocje. Cieszyłem się z tej podniosłej atmosfery uwielbienia Boga, zdając sobie w pełni sprawę, że Jego majestat nie zależy od ludzkich uniesień.
Zespół prowadzący śpiewy rozpoczął kolejną pieśń. Dobrze ją znałem: „Panie, Twój tron wznosi się nad wszystkie ziemie świata”. W niebo wystrzelił las rąk. Niektórzy zamknęli oczy. Niektórzy w tle śpiewanej przez innych pieśni modlili się spontanicznie. Linia melodyczna to wznosiła się, to znów opadała.
I właśnie wtedy to usłyszałem. Ktoś ze stojących obok wypowiedział te słowa: „Nasz Bóg jest Bogiem wolności! Nie jest Bogiem zamkniętym w pudełku!”. Zmroziło mnie. Nie odwróciłem się w stronę, skąd pochodził głos, ale wiedziałem, że osoba ta mówi o tabernakulum. O miejscu, w którym w kościołach katolickich przechowywany jest Najświętszy Sakrament. Sam Chrystus! To wyznanie niczym sztylet przebiło moje serce. Zamilkłem już do końca modlitwy…
Przyszedłem tu za namową wspaniałej dziewczyny, Anety, która tak samo jak ja przejmowała się do głębi serca słowami Jezusa: „Aby wszyscy stanowili jedno” (J 17,21). Przybyłem tu, bo w Ruchu Światło-Życie, do którego należałem od 1983 roku, o protestantach nie mówiło się „heretycy”, ale „bracia odłączeni”. Przyszedłem na tę modlitwę po lekturze fragmentów soborowego Dekretu o ekumenizmie, który w tamtym czasie okazał się dla mnie zbyt trudny, choć jego przesłanie było jasne: należy dążyć do jedności chrześcijan, ale nie ulegać irenizmowi, który jest fałszywym tropem.
Po usłyszeniu słów o „Bogu w pudełku” coś we mnie pękło. Nie dałem jednak tego poznać po sobie. Gdy nabożeństwo się skończyło, wyszliśmy na plac przykościelny. Jeszcze w czasie trwania modlitwy zauważyłem przy jednej z pierwszych ławek kobietę w średnim wieku, siedzącą na wózku inwalidzkim. Młody chłopak, pewnie student, wyprowadził właśnie wózek z niepełnosprawną kobietą na zewnątrz.
– Wiesz… – powiedziała Aneta – Zosia mieszka niedaleko Dworca Głównego. Wyznaczyliśmy dyżury, aby przywozić ją na nabożeństwa, a potem odwozić do domu. Przejdziesz się z nami?
– Oczywiście! – odpowiedziałem. Ponieważ Aneta mieszkała blisko mojego domu, byłem zadowolony z faktu, że po odprowadzeniu Zofii będę miał okazję odbyć z nią długą drogę tramwajem!
Ruszyliśmy, na zmianę prowadząc wózek. Okazało się, że było z nami nie tylko dwoje ludzi, których dyżur przypadał właśnie na ten dzień, ale w sumie – osiem osób. Inne dołączyły zupełnie spontanicznie, by cieszyć się wspólnym spacerem i luźnymi rozmowami. Wytworzyła się bardzo przyjazna, pełna radości atmosfera. Wśród śmiechów i swobodnych pogawędek dotarliśmy do domu Zofii.
✽
Opisane wydarzenie, całkiem przecież zwykłe, zrodziło we mnie mnóstwo pytań. Najważniejsze z nich brzmiało: jak to możliwe, że wśród ludzi przepełnionych ciepłem i serdecznością, pełnych miłości gotowej do służby (objawiającej się choćby w ciągnięciu kilometrami wózka inwalidzkiego), pojawia się ktoś, kto wydaje się pogardzać katolikami? Można mieć przecież różne poglądy, ale czy trzeba wypowiadać słowa raniące innych? I to podczas modlitwy? Zapewne osoba od „Boga w pudełku” nie zdawała sobie sprawy, że jestem katolikiem. Przypuszczalnie nie wiedziała nawet, że słyszę jej „modlitwę”. Mimo to jej zachowanie odczytałem jako zwykły brak szacunku dla przekonań innych ludzi.
Był to moment zwrotny w moim życiu, życiu młodego chłopaka, który trzy lata wcześniej przyjął Jezusa jako Pana i Zbawiciela, potwierdzając tym samym swój chrzest i czyniąc zadość wezwaniu Jezusa: „Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony” (Mk 16,16). Był to moment, w którym na serio zacząłem stawiać sobie dwa pytania: o to, czy umiem uzasadnić to, w co wierzę, i o ekumenizm.
Katolicy i protestanci różnią się w rozumieniu wielu prawd wiary. Zdaję sobie sprawę, że kategorie „katolicy” i „protestanci” są zbyt ogólne. Samych obrządków w Kościele katolickim jest pewnie kilkadziesiąt, nie wspominając o liczbie denominacji protestanckich. Protestanci różnią się w pojmowaniu zawartości Objawienia w obrębie swoich własnych wspólnot. Są jednak pewne treści wiary, które można by wypisać białą kredą na czarnej tablicy różnic, treści, co do których zgodziliby się niemal wszyscy, że dzielą członków Ciała Chrystusa. Właśnie o nich traktuje ta książka.
✽
Jedną z kwestii spornych pomiędzy protestantami a katolikami są tzw. dogmaty. Oczywiście nie wszystkie, gdyż jeśli ktoś odrzuciłby niektóre z nich, w ogóle przestałby być chrześcijaninem. Należy do nich choćby prawda o Trójcy Świętej czy wcieleniu i bóstwie Chrystusa. Dla wielu zaskakującym może okazać się fakt, że Kościół katolicki na przestrzeni dwudziestu wieków uroczyście ogłosił zaledwie około dziesięciu dogmatów. Do tych najbardziej kontrowersyjnych – trzymając się porządku chronologicznego – należą: dogmat o Bożym macierzyństwie Maryi (Efez, 431 r.), o dziewictwie Maryi (Synod Laterański w Rzymie, 649 r.), o przeistoczeniu (IV Sobór Laterański, 1215 r.), o czyśćcu (Sobór Florencki, 1439 r.), o Niepokalanym Poczęciu Maryi (1854 r.), o nieomylności papieża (1870 r.) i o wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny (1950 r.). Pozostałe podstawowe prawdy wiary katolickiej, choć nigdy nie zostały publicznie ogłoszone jako dogmat do wierzenia ex cathedra, należą do uroczystego nauczania Kościoła. A dodać trzeba, że w niniejszej książce poruszone zostaną tylko niektóre z nich, nie wszystkie.
✽
Pierwszy papież, Piotr Apostoł, wzywał adresatów swojego listu do podjęcia intelektualnego wysiłku. Zdawał sobie sprawę, że jeśli orędzie chrześcijańskie ma się rozszerzać, winno być poparte racjonalnymi argumentami: „bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest” (1P 3,15). Wierzący w Chrystusa mają nadzieję na osiągnięcie wiecznego zbawienia. Nadzieja ta opiera się na racjonalnych przesłankach wypływających z Objawienia.
Boże objawienie zapisane zostało w Biblii i utrwalone w Tradycji Kościoła. W Kościele katolickim często mówi się o dwóch filarach wiary, którymi są właśnie Biblia i Tradycja. Od czasów reformacji, zapoczątkowanej jeszcze przed przełomowym wystąpieniem Marcina Lutra w 1517 roku, niektórzy chrześcijanie zdecydowali się odrzucić (choć jest to niemożliwe, jeśli ktoś chce zachować chrześcijańską tożsamość) nurt Tradycji. Postanowili oprzeć się (zatrzymać się) na samej Biblii. Z czasem doszli do wniosku, że Kościół katolicki w swoim nauczaniu przekracza granice objawienia biblijnego, dodając do niego prawdy wynikające z Tradycji, o których Pismo Święte nie wspomina. Czy tak jest rzeczywiście?
Sprawdźmy.
Kościół (…) zawsze uważał i uważa owe Pisma
zgodnie z Tradycją świętą
za najwyższe prawidło swej wiary.
Dei Verbum 21
Czekając na odbiór bagażu na lotnisku w Atenach, przysłuchiwałem się komunikatom płynącym z głośników. Przylecieliśmy z Wrocławia trzydziestopięcioosobową grupą, by wybrać się w podróż po Grecji w poszukiwaniu śladów Pawła Apostoła. Najbardziej chciałem powrócić do dwóch miejsc znanych z wcześniejszych podróży – do ruin antycznego Koryntu i Salonik. Urzekła mnie nie tylko starożytna architektura owych miast, ale także historia narodzin chrześcijaństwa w tych ośrodkach dawnej kultury i religijnej tradycji.
Różnokolorowe walizki wciąż przesuwały się na taśmie, a z głośników co chwilę sączył się komunikat zakończony słowem eucharisto, czyli „dziękuję”. Nigdy nie uczyłem się nowogreckiego, ale wyłapywanie biblijnych słów z lotniskowych anonsów stanowiło niemałą frajdę! Zabawa zakończyła się, gdy tylko niebieski samsonite podjechał pod moje nogi. Choć wylądowaliśmy w Atenach, zwiedzanie stolicy zostawiliśmy na koniec pielgrzymki. Wyruszyliśmy autostradą niemal wprost do Koryntu.
✽
Paweł przybył do Koryntu podczas swojej drugiej podróży misyjnej i spędził tu osiemnaście miesięcy w latach 51–52 po Chr. Łukasz relacjonuje:
Znalazł tam pewnego Żyda, imieniem Akwila, rodem z Pontu, który z żoną Pryscyllą przybył niedawno z Italii, ponieważ Klaudiusz wysiedlił z Rzymu wszystkich Żydów. Przyszedł do nich, a ponieważ znał to samo rzemiosło, zamieszkał u nich i pracował; zajmowali się wyrobem namiotów. A co szabat rozprawiał w synagodze i przekonywał tak Żydów, jak i Greków (Dz 18,2–4).
Czy myślicie, że gdy Paweł rozprawiał w synagodze, to pytał słuchaczy na przykład tak: „Wiecie, co jest napisane w Janie trzy szesnaście?”. Albo zachęcał do przyjęcia Jezusa słowami Apokalipsy: „Oto stoję u drzwi i kołaczę…”? Oczywiście nie! Paweł miał ze sobą co najwyżej grecką wersję Biblii Hebrajskiej, zwaną Septuagintą (LXX). Głosił Chrystusa w oparciu o Stary Testament. Nowego Testamentu po prostu wtedy nie było. Dlaczego? Bo Nowy Testament jest efektem rozwoju tradycji ustnej.
Możemy zapytać, co było pierwsze: cała Biblia czy Kościół? Oczywiście Kościół! To właśnie w Kościele, w ramach jego historii tworzącej tradycję, rodził się Nowy Testament. Nowy Testament jest wynikiem tradycji! Pierwsze pismo Nowego Testamentu (a jest nim Pierwszy List do Tesaloniczan) powstało najprawdopodobniej około 51 roku po Chr. Apokalipsa św. Jana być może około 110 roku po Chr. Oznacza to, że kompletny Nowy Testament pojawił się dopiero na początku drugiego stulecia, niemal osiemdziesiąt lat po zmartwychwstaniu Chrystusa. W tym czasie Ewangelia głoszona była za pomocą ustnego przekazu. Ta właśnie tradycja ustna doprowadziła ostatecznie do spisania ksiąg Nowego Testamentu. Kto więc chciałby odrzucić tradycję, ten – postępując konsekwentnie – musiałby odrzucić Nowy Testament, co jest oczywiście absurdem.
Gdy pierwsi chrześcijanie przekazywali ustnie treść Dobrej Nowiny, starali się, by uczynić to w sposób klarowny i ułatwić jej zapamiętanie. Korzystali przy tym z ukształtowanych już metod dydaktycznych, wypracowanych w środowisku judaistycznym. Wiadomą jest rzeczą, że Żydzi (zwłaszcza o proweniencji faryzejskiej) niezwykłą wagę przywiązywali do tradycji, stąd starano się ową tradycję podawać w sposób możliwie wierny. Treść Dobrej Nowiny o zbawieniu przekazywano w świetle prawdy o zmartwychwstaniu. Wiele z treści nauczania Jezusa nie mogło być w pełni zrozumiałych przez uczniów na etapie historycznej działalności ich Mistrza; stały się jasne dopiero po zmartwychwstaniu. Dostosowywano także głoszoną naukę do aktualnych potrzeb gmin chrześcijańskich, czyli zwracano uwagę przede wszystkim na te treści nauki o zbawieniu, które były szczególnie żywotne w pierwszych gminach kościelnych.
Jak ma się to do odrzucających tradycję protestantów, głoszących zasadę sola Scriptura („samo Pismo Święte”)? Zauważmy, to właśnie w wyniku tradycji zdecydowano, które pisma zostaną włączone do kanonu Nowego Testamentu, a które do niego nie wejdą. Nielogiczna jest więc postawa przyjmowania spisanej w Nowym Testamencie głoszonej tradycji, a jednocześnie odrzucania tej, która nie została w nim zawarta. Zwróćmy uwagę na słowa Jezusa: „Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał” (Łk 10,16). Jezus nie nakazał apostołom spisania Dobrej Nowiny ani sam – w przeciwieństwie do innych założycieli wielkich religii – nie pozostawił po sobie żadnej księgi. Nakazywał jej ustne przekazywanie (łac. traditio). Co więcej, mówił, że kto odrzuci tę ustną tradycję, gardzi samym Bogiem.
✽
Staję przed słynną bemą – kamienną konstrukcją, która stanowiła kazalnicę apostoła Pawła w Koryncie. Być może tu głosił pochwałę miejscowych wyznawców Chrystusa, którą powtórzył potem w korespondencji z nimi: „Pochwalam was, bracia, za to, że we wszystkim pomni na mnie jesteście i że tak, jak wam przekazałem, trzymacie tradycję” (1Kor 11,2). Fraza początkowa upodabnia się do tych, którymi Paweł zwykł zaczynać swoje listy, a w których pamiętając o wierności adresatów, dziękuje za nich Bogu. Zwraca się do adresatów listu ciepłym określeniem „bracia”, które nadaje jeszcze bardziej serdecznego tonu pochwale. Paweł chwali chrześcijan korynckich za to, że „we wszystkim” pomni są na niego. Pamięć ta przejawia się w zachowywaniu tradycji przekazanych przez apostoła.
Pod greckim terminem paradosis („tradycja”)niektórzy egzegeci chcą rozumieć całą naukę Chrystusa, którą Paweł głosił Koryntianom jako Dobrą Nowinę. W Nowym Testamencie tradycja jest deprecjonowana tylko wtedy, gdy znosi ona słowo Boże. Taką był na przykład żydowski zwyczaj umywania rąk przez jedzeniem. Faryzeusze i uczeni w Piśmie zarzucali Jezusowi: „Dlaczego Twoi uczniowie postępują wbrew tradycji starszych? Bo nie myją sobie rąk przed jedzeniem” (Mt 15,2). Jezusowa odpowiedź była jednoznaczna: „Dlaczego i wy przestępujecie przykazanie Boże dla waszej tradycji?” (Mt 15,3). Nazaretański nauczyciel natychmiast przywołał jeszcze ważniejszy przykład znoszenia słowa Boga ze względu na ludzką tradycję:
Bóg przecież powiedział: Czcij ojca i matkę oraz: Kto złorzeczy ojcu lub matce, niech śmierć poniesie. Wy zaś mówicie: „Kto by oświadczył ojcu lub matce: Darem [złożonym w ofierze] jest to, co dla ciebie miało być wsparciem ode mnie, ten nie potrzebuje czcić swego ojca ni matki”. I tak ze względu na waszą tradycję znieśliście przykazanie Boże (Mt 15,4–6).
Chodzi o dziwną praktykę stosowaną przez niektórych wyznawców judaizmu, którzy składając jakiś datek na świątynię, zaniedbywali troskę o rodziców, gdyż twierdzili, że pieniądze, które mogłyby im pomóc, zostały już ofiarowane samemu Bogu (por. Mk 7,1–23). Głównym przesłaniem płynącym z wypowiedzi Jezusa zawartych w sporze z religijnymi przywódcami Jego narodu jest prawda, że Boże przykazania są ważniejsze niż ludzka tradycja.
Apostoł uznaje tylko tę tradycję, która jest zgodna z Bożym słowem zawartym w nauczaniu Jezusa, i która jest wiernie przekazywana przez głoszących Ewangelię (2 Tes 2,15). Co więcej, apostoł nakazuje zerwać więzy z tymi, którzy ową tradycję odrzucają: „Nakazujemy wam (…), abyście stronili od każdego brata, który postępuje wbrew porządkowi, a nie zgodnie z tradycją [paradosis], którą przyjęliście od nas” (2 Tes 3,6). W niektórych teologicznych książkach termin „tradycja” rozumiany jako praktyka w pełni zgodna ze słowem Bożym pisany jest przez duże „T”. Nie chodzi więc o lokalne zwyczaje folklorystyczne, tradycyjne przyśpiewki, jasełka, marsze kolędników po domach, pielgrzymki czy obrzędy związane z religijną kulturą danego miejsca lub prywatne objawienia. Chodzi o Tradycję utrwaloną u ojców Kościoła, w powszechnej liturgii chrześcijańskiej, w dokumentach Kościoła, zwłaszcza papieskich i soborowych, w starożytnej ikonografii itp. – Tradycję, która jest sposobem rozumienia objawienia zawartego w Biblii.
Sam Paweł przedstawia siebie Galacjanom jako tego, który skrupulatnie zachowywał tradycję: „w żarliwości o judaizm przewyższałem wielu moich rówieśników z mego narodu, jak byłem szczególnie wielkim zapaleńcem w zachowywaniu tradycji moich przodków” (Ga 1,14). Jeśli były one zgodne z wolą Bożą, należy to pochwalić; jeśli jednak wynikały tylko z ludzkich zwyczajów, niekiedy wprost przeciwnych słowu Pana, należy zganić taką postawę. Pierwotną wolą Bożą na przykład nigdy nie były rozwody, choć Paweł – jako faryzeusz – zapewne przyjmował prawo rozwodowe. Tą kwestią zajmiemy się jednak w innym miejscu.
Na koniec tej części rozważań zaznaczyć należy, że ludzka myśl filozoficzna, gdy odrywa się od słowa Bożego, również stanowić może niebezpieczeństwo dla wiary. Apostoł Narodów uświadamia to Kolosanom: „Baczcie, aby kto was nie zagarnął w niewolę przez tę filozofię będącą czczym oszustwem, opartą na ludzkiej tylko tradycji, na żywiołach świata, a nie na Chrystusie” (Kol 2,8).
✽
Kiedy w czasie greckiej podróży docieram do Salonik, zupełnie naturalna wydaje się lektura dwóch pism św. Pawła skierowanych do tutejszej gminy. To zaledwie kilka rozdziałów. Zasiadam na ławce w pobliżu Białej Wieży wybudowanej przez Sulejmana Wspaniałego. Horyzont przede mną nakreślony został linią morza, za które chowa się powoli czerwone słońce. Wyciągam swoją wysłużoną Biblię. Szybko natrafiam na zachętę Apostoła Narodów: „Przeto, bracia, stójcie niewzruszenie i trzymajcie się tradycji, o których zostaliście pouczeni bądź żywym słowem, bądź za pośrednictwem naszego listu” (2Tes 2,15). Trzymajcie się tradycji – wzywa Paweł.
Chrześcijanie przyjmujący zasadę sola Scriptura twierdzą, że nie opierają się na tradycji Kościoła. Pomimo takich deklaracji niektóre z Kościołów protestanckich uznają pierwsze sobory. Sobory te jednak nie „opublikowały” żadnej z ksiąg Nowego Testamentu. Nie przyczyniły się więc do ustanowienia zasady sola Scriptura, lecz stanowią integralną część tradycji.
Fakt, że około 110 roku po Chr. istniały już wszystkie księgi Nowego Testamentu, nie oznacza, że były zebrane w całość jako jeden zbiór. Funkcjonowały oddzielnie, kopiowane i przekazywane do poszczególnych gmin chrześcijańskich. Nie istniał też kanon Nowego Testamentu. Nie zdecydowano jeszcze, które z krążących wśród wspólnot chrześcijańskich pism są natchnione, a które nie. Stało się to dużo później. Około 180 roku po Chr. w Rzymie powstał tzw. kanon Muratoriego, prywatny spis ksiąg Nowego Testamentu, który pomija List do Hebrajczyków, List Jakuba, dwa listy Piotra i Trzeci List Jana. Nazwa pochodzi od nazwiska odkrywcy katalogu, włoskiego bibliotekarza Lodovica Antonia Muratoriego. Znaleziska dokonał w Bibliotece Ambrozjańskiej w Mediolanie. Katalog ten nie jest jednak dokumentem Kościoła w kwestii kanonu.
Pierwszy taki dokument powstał w 367 roku, a jego autorem był św. Atanazy. Atanazy wymienia dwadzieścia siedem ksiąg Nowego Testamentu jako pisma normatywne dla chrześcijan. Tezę tę potwierdził Synod w afrykańskiej Kartaginie w 397 roku oraz papież Innocenty I w liście do biskupa Tuluzy Eksuperiusza w 405 roku. Żadne z tych orzeczeń nie miało wymiaru nauczania uroczystego ex cathedra. Stało się to dopiero na Soborze Trydenckim (1545–1563).
Pytanie, które rodzi się samoistnie przy oglądzie takiego stanu rzeczy, jest następujące: dlaczego niektórzy chrześcijanie odrzucający zwierzchnictwo papieży i soborów przyjmują ustalony przez sobory i papieży kanon pism biblijnych? Oczywiście można przyjąć tezę: akurat w tym wypadku się nie mylili. Konsekwentnie jednak należy dociekać dalej: dlaczego w tym wypadku się nie mylili, a w innych się mylili? Jakie jest kryterium przyjęcia niektórych dekretów papieży i soborów, a odrzucenia innych? Odpowiedź musi być jednoznaczna: kryterium jest arbitralne. A to niewiele ma wspólnego z logicznym wywodem.
Kiedy zamykam swoją Biblię, słońce całkowicie zniknęło już pod taflą Morza Egejskiego. Powoli zapadł zmrok i zrobiło się chłodno. Ta krótka chwila spędzona na medytacji Pawłowego wywodu uświadomiła mi piękną rzecz. Wyznawcy Chrystusa, którzy twierdzą, iż przyjmują z objawienia Bożego tylko to, co zapisano w Biblii, muszą uznać, że zasady sola Scriptura nie zapisano na kartach Pisma Świętego. Zapisano coś dokładnie przeciwnego: „trzymajcie się tradycji” (2 Tes 2,15). W całej Biblii nie znajdziemy zdania: tylko to, co zapisane w tej księdze, jest prawdziwe. Znajdziemy zachętę do podtrzymywania tradycji.
✽
Ponieważ chrześcijanie pierwszych dziesięcioleci po zmartwychwstaniu Chrystusa nie posiadali Nowego Testamentu, głosząc Dobrą Nowinę, opierali się – jak już wskazano – na Biblii Hebrajskiej w Palestynie, na Septuagincie poza Palestyną – i na rodzącej się tradycji. Kiedy Paweł pisał do biskupa Efezu, Tymoteusza: „Wszelkie Pismo od Boga natchnione jest i pożyteczne do nauczania, do przekonywania, do poprawiania, do kształcenia w sprawiedliwości – aby człowiek Boży był doskonały, przysposobiony do każdego dobrego czynu” (2Tm 3,16–17), pod frazą „wszelkie Pismo” rozumiał Biblię Hebrajską (najprawdopodobniej w jej wydaniu greckim, czyli Septuagintę).
Mogę odetchnąć z ulgą. Dlaczego? Bo mam szczęście, że jako katolik nie jestem skazany na samego siebie w interpretacji Pisma Świętego. Nie jestem dla siebie ostateczną instancją. Gdyby tak było, każdy z nas narażałby się na tysiące odmiennych interpretacji, a – co za tym idzie – na wciąż powielające się podziały w Kościele. Niewiele pomaga tłumaczenie, że każdy z nas ma Ducha Świętego, bo okazuje się w praktyce, że i tak dochodzimy do różnych, często przeciwstawnych wniosków, gdy czytamy ten sam fragment biblijny. Właśnie dlatego z powodu rozbieżności w interpretacji Biblii rodzi się dziś tak wiele tzw. wolnych Kościołów. Wszyscy katolicy mogą więc odetchnąć z ulgą: to nie my niesiemy Kościół, ale Kościół niesie nas. Niesie na falach tradycji – tej ustnej i tej zapisanej w Biblii.
Biskup Rzymski (…) dzięki opiece Bożej przyrzeczonej mu w osobie św. Piotra Apostoła posiada tę nieomylność, w jaką Boski Zbawiciel chciał wyposażyć swój Kościół w definiowaniu nauki wiary i moralności.
Konstytucja Pastor aeternus Soboru Watykańskiego I
W naszą podróż poszukiwania biblijnych źródeł dogmatów papieskich i nauczania Kościoła rzymskokatolickiego o sukcesji apostolskiej wyruszymy z fascynującą parą – małżeństwem Kimberly i Scottem Hahnami. Oboje wychowani w tradycji prezbiteriańskiej po latach refleksji nad nauczaniem Jezusa i historią chrześcijaństwa trafili do domu – Kościoła rzymskokatolickiego. Droga była trudna i pełna niespodziewanych zwrotów, lecz nawigowanie po niej zawsze naznaczone było pełną uczciwością intelektualną ze strony obojga.
Kimberly urodziła się w 1957 roku. Jej ojciec, Jerry Kirk, był pastorem. Po ukończeniu studiów ze sztuki komunikacji w Grove City College w Pensylwanii wyszła za mąż za Scotta Hahna. Stało się to w 1979 roku. Nie przerwała nauki. Tym razem zajęła się teologią, a magisterium zdobyła w 1982 roku. W czasie studiów podjęła tematykę antykoncepcji. Zabierając się do badań, opierała się na dwóch przesłankach: że papież nie ma żony, więc problem go nie dotyczy, oraz że katolicy potępiają antykoncepcję, bo chcą sprowadzić na świat jak najwięcej katolików. Z czasem jednak odkryła, że do 1930 roku wszyscy chrześcijanie, łącznie z Lutrem i Kalwinem, potępiali tę praktykę. Po tej dacie Kościoły protestanckie zmieniły stanowisko wobec antykoncepcji, a wierny tradycji pozostał Kościół katolicki. To odkrycie stanowiło w życiu Kimberly pierwszy przebłysk otwarcia serca na nauczanie Rzymu.
Scott również urodził się w 1957 roku, w Bethel Park, także w Pensylwanii. Uzyskał tytuł licencjata z trzech kierunków: teologii, filozofii i ekonomii. Wszystkie na tej samej uczelni, na której poznał Kimberly – Grove City College. Naukę kontynuował w Seminarium Teologicznym Gordona oraz na Uniwersytecie Marquette, gdzie w maju 1995 roku uzyskał doktorat.
Dalej przyjrzymy się, jak wyglądała droga Kimberly i Scotta do katolicyzmu.
✽
Ustanowiony przez Chrystusa Kościół posiada widzialną strukturę. Na czele u jego początków stał Piotr, pierwszy z apostołów, a potem jego następcy. Argumentów biblijnych przemawiających za tą tezą jest kilka. Ewangelie zawierają tzw. teksty prymacjalne, które dostarczają argumentów za prymatem Piotra, a potem także za sukcesją apostolską, a nawet nieomylnością biskupa Rzymu. Przyjrzyjmy się niektórym z nich.
Niezwykle interesujący jest fakt, że w tzw. katalogach apostołów Piotr zajmuje zawsze pierwsze miejsce. Spójrzmy na fragment najstarszej Ewangelii, która wyszła spod pióra św. Marka:
Potem wyszedł na górę i przywołał do siebie tych, których sam chciał, a oni przyszli do Niego. I ustanowił Dwunastu, aby Mu towarzyszyli, by mógł wysyłać ich na głoszenie nauki, i by mieli władzę wypędzać złe duchy. Ustanowił więc Dwunastu: Szymona, któremu nadał imię Piotr; dalej Jakuba, syna Zebedeusza, i Jana, brata Jakuba, którym nadał przydomek Boanerges, to znaczy synowie gromu; dalej Andrzeja, Filipa, Bartłomieja, Mateusza, Tomasza, Jakuba, syna Alfeusza, Tadeusza, Szymona Gorliwego, i Judasza Iskariotę, który właśnie Go wydał (Mk 3,13–19).
Zauważmy także, że Judasz we wszystkich katalogach zajmuje zawsze ostatnie miejsce. Nie trzeba chyba uzasadniać, dlaczego. Pozostali uczniowie wymieniani są w różnej kolejności. Zabieg taki każe się domyślać szczególnej roli Piotra wśród apostołów.
Już po wniebowstąpieniu Chrystusa rola Piotra była zawsze wyjątkowa w zestawieniu z pozycją innych apostołów. To on zabierał głos, gdy należało uzupełnić grono Dwunastu (Dz 1,15). To on przemówił w imieniu apostołów w dniu Pięćdziesiątnicy (2,14). To on wreszcie odpowiadał na pytanie słuchających orędzia o zbawieniu (Dz 2,37). Przykłady można mnożyć. Wystarczy wspomnieć rolę, jaką odegrał w przyprowadzeniu pogan do Kościoła w domu Korneliusza czy w kwestii rozstrzygnięcia sporów wyjaśnianych podczas Soboru Jerozolimskiego.
✽
Było to niedługo po przejściu Scotta Hahna do Kościoła katolickiego. Jego teść, Jerry Kirk, założyciel organizacji o nazwie Sojusz Religii Przeciwko Pornografii, został poproszony o przeprowadzenie trzydniowej sesji w Watykanie. Zaprosił Scotta w tę podróż. Na zakończenie sesji odbyła się audiencja z Janem Pawłem II. Konwertycie udało się uścisnąć rękę papieża, co uznał za ogromny zaszczyt. Gdy po audiencji jeszcze wszyscy rozentuzjazmowani dzielili się wrażeniami, w sali zadzwonił telefon. Odebrał go jakiś mężczyzna, po czym głośno zapytał:
– Czy jest tu profesor Scott Hahn?
Scott podniósł rękę.
– Czy może pan jutro spotkać się z Jego Świątobliwością o godzinie siódmej rano na mszy świętej w jego prywatnej kaplicy?
Szok był ogromny. Scott nie mógł uwierzyć w to, co się stało. Następnego ranka godzinę przed czasem zjawił się na placu Świętego Piotra. Po Eucharystii doszło do prywatnej rozmowy.
– Ojcze Święty, dopiero co w zeszłym miesiącu zmarł mój ziemski ojciec, a teraz Ojciec Niebieski uszczęśliwił mnie spotkaniem z tobą, moim ojcem duchowym – wyznał Scott.
Papież spojrzał na niego z uwagą i powiedział:
– Przykro mi z powodu pańskiego ojca. Niech go Bóg błogosławi. Pomodlę się za niego.
Scott natychmiast przypomniał sobie słowa Jezusa: „Cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie”. Modlitwę papieża za zmarłego tatę odczytał jako znak Opatrzności.
✽
Przekonanie o prymacie Piotra potwierdza perykopa o wyprawie Jezusa i apostołów w okolice Cezarei Filipowej. Czczono tam niegdyś bożka natury o imieniu Pan. Właśnie dlatego dziś nazwa miejscowości to Paneas, wymawiana jako Banias. Za osadą rozciąga się potężny masyw góry Hermon (2814 metrów n.p.m.). Ewangeliści umieszczają w tym miejscu rozmowę Piotra z Jezusem, podczas której Pan oznajmia – żeby posłużyć się współczesną terminologią – przyszłemu papieżowi:
Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr, czyli Skała, i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie (Mt 16,16–18).
Wyznanie to musiało wybrzmieć bardzo dobitnie w tej niesamowitej scenerii. Już za czasów Jezusa leżały tu rozwalone ołtarze i kolumny świątyń pogańskich bożków, których Żydzi utożsamiali z demonami. W psalmie czytamy, że wszyscy bogowie pogan to ułuda (Ps 96,5), jednak tłumacz Septuaginty oddał myśl teologiczną, która stała się powszechnym przekonaniem Żydów: „Wszyscy bogowie pogan to demony”.
Pochwała Piotra przez Jezusa jest jednak dużo bardziej rozbudowana. Jezus zapowiada pierwszemu spośród uczniów prymat nad pozostałymi, zmieniając mu imię. Od tej chwili Szymon ma nazywać się Piotr, co po grecku wskazuje na „skałę”, i to właśnie na niej zbudowany zostanie Kościół. Kościół ma stać się instytucją na tyle silną, że bramy piekieł go nie przemogą.
Spróbujmy wyobrazić sobie tę scenę. Jezus otoczony jest przez uczniów. Wszyscy stoją przed potężną skałą, która od wieków niewzruszenie wznosi się w tym samym miejscu. Tuż obok widzimy rumowisko – rozwalone ołtarze dawnych bożków. Jezus, wskazując na tę potężną górę, mówił do Piotra: „Ty jesteś skała, tak jak ta właśnie góra. Na niej powstanie wspólnota Kościoła, a bramy piekieł, których symbolem są rozwalone świątynie dawnych bogów, jej nie przemogą”. Oto zapowiedź prymatu Piotra i rodzącego się Kościoła, który przetrwa na wieki.
Czy Jezus ma na myśli zwykłą, jakąkolwiek skałę? Nie! Chodzi o skałę, która stała się kamieniem węgielnym świątyni jerozolimskiej! Izraelici nazywali ją eben szetijahu, czyli „kamień węgielny”. Według Talmudu Bóg zaczął stwarzać świat, poczynając od tego właśnie kamienia1. Jak świątynia jerozolimska była zbudowana na skale – kamieniu węgielnym, tak Kościół – nowa świątynia zbudowana z żywych ludzkich serc („Wy jesteście świątynią Boga”; 1 Kor 3,16) – będzie zbudowany na skale, którą jest Piotr, wokół kamienia węgielnego, którym jest sam Chrystus (1 P 2,4)!
Niektórzy argumentują, iż Piotr nie jest skałą, gdyż jego imię po grecku brzmi Petros, a termin „skała” to petra. Dodają przy tym, że skałą jest Chrystus, w myśl słów Pawła Apostoła o Izraelitach wędrujących przez pustynię do Ziemi Obiecanej: „Pili zaś z towarzyszącej im duchowej skały, a ta skała – to był Chrystus” (1 Kor 10,4). Taki argument można łatwo odeprzeć. Po pierwsze, Jezus wyraźnie stwierdza, że Kościół zostanie zbudowany na skale (Mt 16,18), a imię Piotr wyraźnie nawiązuje do motywu skały. Ewangelista nadał męską końcówkę greckiemu terminowi rodzaju żeńskiego petra, gdyż inaczej musielibyśmy nazywać pierwszego z apostołów Patrycją! Potwierdza to Janowa wersja motywu zmiany imienia Szymona: „Ty będziesz nazywał się Kefas” (J 1,42). Kepha po hebrajsku oznacza skałę; Jan jedynie dodał „s” na końcu, by w Ewangelii pisanej po grecku nadać greckie brzmienie hebrajskiemu imieniu. Po drugie, w wypowiedzi Pawła Chrystus był skałą dla dawnego Izraela, nie dla Kościoła. Dla Kościoła jest nią Piotr.
Analogicznie można wskazać na fragmenty, w których to raz Chrystus nazwany jest „fundamentem” („Fundamentu bowiem nikt nie może położyć innego, jak ten, który jest położony, a którym jest Jezus Chrystus”; 1 Kor 3,11), innym razem – apostołowie („A więc nie jesteście już obcymi i przychodniami, ale jesteście współobywatelami świętych i domownikami Boga – zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, gdzie kamieniem węgielnym jest sam Chrystus Jezus”; Ef 2,19–20).
Co więcej, zwróćmy uwagę na stałą zmianę imienia Szymona na Piotr w ewangeliach synoptycznych (Marka, Mateusza i Łukasza). Podczas gdy innym uczniom Jezus również nadawał nowe imiona (np. Boanerges), jedynie w przypadku Piotra ewangelie konsekwentnie nazywają go nowym imieniem. Co więcej, czyni to nawet sam Paweł po przylgnięciu do Chrystusa, zachowując semickie brzmienie imienia: „Następnie, trzy lata później, udałem się do Jerozolimy dla poznania się z Kefasem, zatrzymując się u niego piętnaście dni” (Ga 1,18). Egzegeci wskazują, że wizyta ta miała na celu uznanie autorytetu Piotra. Paweł wiedział, kto przewodzi Kościołowi, i aby uwiarygodnić swe wstąpienie do tej wspólnoty, zatroszczył się o to, by osobiście oznajmić to Piotrowi.
I na koniec jeszcze retoryczne pytanie odnośnie do Piotra. Dlaczego Jezus miałby go nazwać skałą, gdyby nie przeznaczył mu absolutnie wyjątkowej roli? Z pewnością nie z powodu jego porywczego charakteru, lękliwości czy zdrady, której się dopuścił. Po prostu dlatego, że taka była wola Jezusa.
✽
Kiedy Scott Hahn zaczął zastanawiać się nad katolicką nauką o prymacie papieża, postanowił spotkać się z przyjaciółmi, kalwińskim wykładowcą teologii doktorem Johnem Gerstnerem, który ukończył Harvard, oraz Chrisem, pastorem prezbiteriańskim. Ponieważ Chris mieszkał w Harrisburgu, oddalonym o trzy godziny jazdy samochodem, Scott i John rozpoczęli rozmowę już podczas podróży.
– Scott, jak umotywujesz biblijnie instytucje papieskie? – zapytał John.
– Doktorze Gerstner – odpowiedział – jak pan wie, Ewangelia Mateusza uwypukla rolę Jezusa jako syna Dawida i króla Izraela, posłanego przez Ojca, aby zapoczątkować królestwo niebieskie. Jezus dał Szymonowi trzy rzeczy: po pierwsze – nowe imię; po drugie – obietnicę, że na nim zbuduje Kościół; po trzecie – klucze królestwa niebieskiego. Ten trzeci element wydaje się bardzo zastanawiający. Jezus nawiązuje do ważnego fragmentu Księgi Izajasza.
✽
Po zapowiedzi budowy Kościoła na skale utożsamionej z pierwszym z apostołów, czyli po zapowiedzi prymatu, Jezus udziela Piotrowi władzy kluczy: „Tobie dam klucze królestwa niebieskiego: cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie” (Mt 16,19). W Biblii symbolika kluczy odgrywa niebagatelną rolę. Otóż w myśleniu semickim ten, kto otrzyma klucze, jest nie tyle odźwiernym, ile raczej administratorem lub zarządcą jakiegoś domu bądź miasta. Komu powierzone zostały klucze, temu powierzona została także i władza. Warto sięgnąć w tym przypadku po fragment z Księgi Izajasza:
tegoż dnia powołam sługę mego, Eliakima, syna Chilkiasza. Oblokę go w twoją tunikę, przepaszę go twoim pasem, twoją władzę oddam w jego ręce: on będzie ojcem dla mieszkańców Jeruzalem oraz dla domu Judy. Położę klucz domu Dawidowego na jego ramieniu; gdy on otworzy, nikt nie zamknie, gdy on zamknie, nikt nie otworzy (Iz 22,20–22).
Dotychczasowy zarządzający skarbem królewskim i całym dworem, niejaki Szebna, ma zostać zastąpiony przez mężczyznę o imieniu Eliakim. Zarządca podlegał królowi, ten jednak – jak każdy człowiek – był śmiertelny. Jezus tymczasem jest Królem nieśmiertelnym i analogiczną władzę kluczy, jaką Szebna przekazał Eliakimowi, powierza w Kościele Piotrowi. Piotr jest śmiertelny, więc władza ta w naturalny sposób musiała przejść na zasadzie sukcesji na jego następcę.
Warto przy tym wspomnieć, że mówiąc o władzy kluczy, Jezus łączy ją z motywem skały, zapowiadając jednocześnie powstanie Kościoła jako świątyni Boga zbudowanej z żywych kamieni. Otóż wiadomo, że klucze świątyni jerozolimskiej zawieszano na uchwycie (w Biblii Tysiąclecia: kołku) wbitym w skałę.
Co z tego wynika? Jak Szebna będzie miał następcę Eliakima, tak i Piotr będzie miał swojego następcę. Eliakim jako następca Szebny będzie dzierżył klucz domu Dawida: „Położę klucz domu Dawidowego na jego ramieniu”(Iz 22,22); stąd wniosek, że również następcy Piotra będą dzierżyć klucze królestwa niebieskiego. Co więcej, Eliakim porównany jest także do wspomnianego uchwytu (kołka, jakkolwiek to brzmi w naszej mentalności!), na którym zawieszono klucz domu Dawida:
Wbiję go jak kołek na miejscu pewnym; i stanie się on tronem chwały dla domu swego ojca. Na nim zawieszą całą chlubę jego domu ojcowskiego (Iz 22,23–24a).
Jeśli analogia ma być dokładna, to również następców Piotra porównać można do uchwytu wbitego w miejsce pewne, na którym zawiśnie chluba królestwa niebieskiego. Ostatecznie jednak urząd Eliakima upadnie: „W ów dzień, mówi Pan Zastępów, kołek wbity na miejscu pewnym nie wytrzyma, lecz złamie się i spadnie, a cały ciężar, który na nim wisiał, roztrzaska się” (Iz 22,25); natomiast bramy piekieł nie przemogą Kościoła zbudowanego na urzędzie Piotrowym (Mt 16,16). I tu jest zasadnicza różnica.
Ważne, aby zauważyć, że mówiąc o władzy kluczy, w przypadku Piotra Jezus nawiązuje do dwóch kluczy Starego Przymierza: do kluczy świątyni jerozolimskiej i kluczy domu Dawida, czyli pałacu królewskiego. Jedne i drugie klucze dotyczą władzy nad Kościołem, który jest – w myśl słów Pawła Apostoła – „świątynią Boga” i kontynuacją domu Dawida, czyli całego królestwa Izraela.
✽
Dwa istotne zapisy pozabiblijnej tradycji żydowskiej mogą posłużyć za zapowiedź rychłej utraty ważności świątyni jerozolimskiej. Pierwsi chrześcijanie obydwie zapowiedzi interpretowali jako znak tego, iż od chwili śmierci Jezusa na krzyżu klucze prowadzące do świątyni zostaną zastąpione kluczami otwierającymi drzwi Kościoła, które dzierży w swym ręku Piotr.
Sytuacja pierwsza dotyczy wojny żydowskiej, która wybuchła w 66 roku po Chr. W czasie, gdy wojska rzymskie oblegały Jerozolimę, pewnego dnia
wschodnia brama wewnętrznego okręgu świątynnego (a była tak ciężka, że dwudziestu ludzi ledwie mogło ją zamknąć wieczorem, zaryglowana okutymi żelazem belkami i osadzona na czopach głęboko wpuszczonych w próg z jednolitego boku kamiennego) sama rozwarła się około szóstej godziny w nocy. Strażnicy świątyni wybiegli i donieśli o tym swemu dowódcy, a gdy ten przybył na miejsce, z trudem zdołał ją znów zamknąć2.
Po udzieleniu Piotrowi władzy kluczy Jezus sięga po metaforę związywania i rozwiązywania: „cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie” (Mt 16,18). Także ona jest symbolem władzy udzielonej Piotrowi. Jej niezwykłość polega na tym, że decyzje podjęte przez Piotra na ziemi będą uznawane w niebie.
Druga adnotacja pochodzi z traktatu Leviticus Rabbah i dotyczy zburzenia pierwszej świątyni, a więc tej wybudowanej przez Salomona. Kiedy kapłani zaczęli przypuszczać, że destrukcja nastąpi z powodu ich niewierności w pełnieniu służby, weszli na dach świątyni i wyrzucili jej klucze w górę. Według jednej wersji klucze po prostu zniknęły, według innej – ukazała się ręka Boga, która pochwyciła klucze i zatrzymała w niebie (Leviticus Rabbah 19, 6). W interpretacji chrześcijan już wtedy Bóg dał zapowiedź, że nadejdzie czas, gdy „klucze” świątyni zostaną zabrane kapłanom jerozolimskim i przekazane Piotrowi – Skale, na której Bóg wystawi nową świątynię – swój Kościół.
✽
Kimberly bardzo ciężko przechodziła zafascynowanie męża Kościołem katolickim. Początkowo w ogóle nie chciała słuchać jego wywodów. Podsyłała mu protestanckich teologów, sądząc, że któremuś z nich uda się odwieść Scotta od jego katolickich zainteresowań. Myślała nawet o rozwodzie, a pewnego razu modliła się, by Bóg zabrał ją szybko z tego świata. Najgorsze były cztery lata pomiędzy 1986 a 1990 rokiem. Małżeństwo wisiało na włosku po konwersji Scotta właśnie w roku 1986.
Początkowym argumentem, który osłabił jej nieufność wobec Kościoła katolickiego, było wspomniane już odkrycie, że tylko w tym Kościele sprzeciwiano się środkom antykoncepcyjnym, podczas gdy w innych wspólnotach chrześcijańskich doszło do liberalizacji w tej dziedzinie. Z czasem Kimberly coraz bardziej zaczęła odkrywać piękno Eucharystii i realną obecność Chrystusa w białej hostii. Najtrudniej było jej przyjąć kult maryjny, ale z czasem okazało się, że jest on jak najbardziej biblijny. Jej rozterki były tak duże, że pewnego wieczora pomodliła się słowami:
„Boże, czy Ty siedzisz sobie w niebie, poirytowany tą naszą przeciągającą się batalią emocjonalną, czy płaczesz razem ze mną? Czy każesz mi czekać, czy też przynaglasz, bym szła do przodu? Nie chcę, Panie, byś występował przeciwko Scottowi lub przeciwko mnie, ale gdzie Ty w tym wszystkim jesteś?”.
Czuła się totalnie zagubiona…
✽
Wydarzenie pod Cezareą Filipową było zapowiedzią prymatu. Przekazanie prymatu nastąpiło nad Morzem Galilejskim już po zmartwychwstaniu Chrystusa, w kontekście trzykrotnego pytania o miłość Piotra do Pana. Po każdorazowym wyznaniu miłości Jezus nakazał apostołowi: „Paś owce moje” lub „Paś baranki moje” (por. J 21,15–19). Odchodzący do niebios Jezus przekazał swe owce (czyli apostołów i uczniów) pod pasterską pieczę Piotra. Do tej pory On sam formował swych uczniów, jednak po Jego wstąpieniu do nieba to Piotr ma sprawować władzę pasterską. Owce Jezusa zostały więc oddane pod opiekę Piotra.
Piotr spełniał swoją misję, ale wiedział, że przed śmiercią musi przekazać ją następcom. Właśnie dlatego, świadomy zbliżającego się końca życia, zwrócił się do odpowiedzialnych za poszczególne gminy chrześcijańskie:
Starszych więc, którzy są wśród was, proszę, ja również starszy, a przy tym świadek Chrystusowych cierpień oraz uczestnik tej chwały, która ma się objawić: paście stado Boże, które jest przy was, strzegąc go nie pod przymusem, ale z własnej woli, jak Bóg chce; nie ze względu na niegodziwe zyski, ale z oddaniem; i nie jak ci, którzy ciemiężą gminy, ale jako żywe przykłady dla stada. Kiedy zaś objawi się Najwyższy Pasterz, otrzymacie niewiędnący wieniec chwały (1 P 5,1–4).
Tak właśnie rodziła się sukcesja apostolska, która nieprzerwanie trwa w Kościele katolickim do dziś. Jezus przekazuje swe owce Piotrowi, a Piotr swoim następcom. Pierwszym z nich był Linus, następnym Anaklet, potem Klemens Rzymski i tak aż do naszych czasów. Sukcesja ta zostaje rozszerzona na biskupów, zgodnie ze słowami Jezusa: „Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał” (Łk 10,16). Innymi słowy, Bóg posłał Jezusa, Jezus Piotra i apostołów, a ci swoich następców itd.
Sukcesja apostolska ma swoje uzasadnienie na kartach Starego Testamentu. Skoro – jak wykazaliśmy – Jezus ustanowił Piotra pierwszym „pasterzem” Nowego Przymierza, to jest zupełnie naturalne, że po jego śmierci ktoś będzie musiał objąć jego urząd. Kto? W sukurs przychodzą nam słowa zanotowane przez autora Księgi Liczb:
Rzekł więc Mojżesz do Pana: „O Panie, od którego zależy życie wszystkich istot, wyznacz do kierowania społecznością męża, który by na jej czele wychodził i wracał, wyprowadzał ich i przyprowadzał, by społeczność Pana nie była jak stado bez pasterza”. Pan odpowiedział Mojżeszowi: „Weź Jozuego, syna Nuna, męża, w którym prawdziwie mieszka Duch, i włóż na niego swoje ręce. Następnie przywiedź go przed kapłana Eleazara i przed całą społeczność i ustanów go w ich obecności wodzem. Przenieś na niego część twojej godności, by cała społeczność Izraelitów była mu posłuszna. Winien się jednak stawić przed kapłanem Eleazarem, a ten będzie za niego pytał Pana przez losy urim. Tylko na jego rozkaz winni wyruszać i na jego rozkaz wracać, zarówno on, jak i wszyscy Izraelici i cała społeczność” (Lb 27,15–21).
Zauważmy, że Mojżesz modli się o to, „by społeczność Pana nie była jak stado bez pasterza”. Innymi słowy, Mojżesz był pasterzem ludu Bożego Starego Przymierza. Piotr z ustanowienia Chrystusa stał się pasterzem ludu Bożego Nowego Przymierza. Jak władza Mojżesza zgodnie z Bożym rozporządzeniem przeszła na jego następcę Jozuego, tak władza Piotra winna przechodzić na kolejnych pasterzy Kościoła.
Podsumowując tę część naszych rozważań, zauważmy pewien logiczny ciąg. Za czasów Starego Testamentu to Bóg był pasterzem Izraela. Psalmista wyznaje przecież: „Pan mym pasterzem” (Ps 23,1). Przywódcy tacy jak Mojżesz sprawowali w imieniu Boga władzę pasterską nad ludem. Wraz z rozwojem historii zbawienia Bóg władzę tę przekazuje Jezusowi, który stwierdza, że jest dobrym pasterzem (J 10,10) oraz że został posłany do owiec z domu Izraela (Mt 15,24). Nad Morzem Galilejskim władzę tę Jezus przekazuje Piotrowi: „Paś owce moje” lub „Paś baranki moje” (por. J 21,15–19). Ostatecznie Piotr przekazuje ją swoim następcom: „paście stado Boże, które jest przy was, strzegąc go nie pod przymusem, ale z własnej woli, jak Bóg chce” (1 P 5,2).
✽
Ciekawy argument przemawiający za Piotrowym prymatem wyłania się z interpretacji słów Chrystusa, które stanowią ostrzeżenie przed uczonymi w Piśmie i faryzeuszami:
Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią. Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą (Mt 23,2–4).
Faryzeusze i uczeni w Piśmie byli przywódcami duchowymi narodu wybranego. To oni, nauczając ludzi, zasiedli na „katedrze Mojżesza”. Gdy papież wypowiada się w sposób uroczysty, mówimy, że przemawia ex cathedra. Dlaczego? Bo Jezus powierza mu mandat nauczania, z którego korzystali faryzeusze i uczeni w Piśmie. Dotychczas to oni „wiązali ciężary wielkie i nie do uniesienia”; w Cezarei Filipowej władza „wiązania” została oddana Piotrowi. Zresztą nie tylko jemu, ale przez niego – kolegium biskupów, gdyż w innym miejscu Jezus proklamuje: „Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie” (Mt 18,18). Nie chodzi więc już tylko o samego Piotra, ale także o tych, którzy będą mu podlegali. Oni również uczestniczą we władzy „wiązania i rozwiązywania”. Tak właśnie tworzyła się sukcesja apostolska.
Kontekst Jezusowego ostrzeżenia przed uczonymi w Piśmie i faryzeuszami dotyczy nauczania (Mt 23,1–12); wzmianka o władzy wiązania skierowana do apostołów wskazuje na upomnienie braterskie (Mt 18,15–20), a więc władzę dyscyplinarną. Oznacza to, że Piotr, jego następcy i ci, którzy zostaną przez nich upoważnieni, będą sprawować władzę wiązania w dziedzinie nauczania i dyscypliny kościelnej.
Jezus napomina duchowych przywódców Izraela: „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo zamykacie królestwo niebieskie przed ludźmi. Wy sami nie wchodzicie i nie pozwalacie wejść tym, którzy do niego idą” (Mt 23,13). Okazuje się, że także władza kluczy, którą posługiwali się faryzeusze i uczeni w Piśmie, by niestety niekiedy zamykać królestwo Boże przed ludźmi, zostaje udzielona Piotrowi.
✽
O tym, jak bardzo pielęgnowano przekazywanie sukcesji, świadczy fakt wybrania Macieja na miejsce Judasza po jego samobójczej śmierci. To właśnie Piotr, którego zwierzchnictwo uznano od razu po wstąpieniu Jezusa do nieba, zdecydował: „Trzeba więc, aby jeden z tych, którzy towarzyszyli nam przez cały czas, kiedy Pan Jezus przebywał z nami, począwszy od chrztu Janowego aż do dnia, w którym został wzięty od nas do nieba, stał się razem z nami świadkiem Jego zmartwychwstania” (Dz 1,21–22). Skoro nawet na miejsce Judasza musiał zostać wybrany następca, to cóż dopiero mówić o miejscu Piotra!
Maciej został wybrany w zamian za Judasza. Choć to nie to samo, to jednak również wybraną nazywała siebie Kimberly Hahn, gdy po latach zmagań trafiła do Kościoła katolickiego, a Rzym zaczęła nazywać swoim domem. Pewnego razu wyznała:
Jak dobrze jest znaleźć dom w Kościele katolickim! Jak wielką łaską jest zastanawiać się nad swoim życiem i dzielić się drogą, którą Pan prowadził nas do siebie i swego Kościoła. Rzeczywiście, jak mówi psalmista: „Zapewnił pamięć swoim cudom; Pan jest łaskawy i miłosierny” (Ps 111,4). Niech Pan w swoim niezmierzonym miłosierdziu prowadzi nas wszystkich do coraz pełniejszego oddawania Mu siebie3.
✽
O autorytecie (czytaj: prymacie) Piotra w pierwszych dziesięcioleciach chrześcijaństwa świadczą jeszcze dwa fakty. Po pierwsze, Piotr jest autorem listów do wspólnot rozsianych po Azji Mniejszej. Gminy chrześcijańskie na tych terenach zakładał podczas swych podróży misyjnych Paweł. Wydaje się więc, że to on powinien mieć główne prawo do podejmowania istotnych decyzji w tych Kościołach. Tymczasem to Piotr kieruje do nich swe pisma i z jego zdaniem przede wszystkim liczą się członkowie tych gmin.
Po drugie, wczesnochrześcijańskie pisma wykazują, że choć żyli jeszcze niektórzy apostołowie (na przykład Jan na wyspie Patmos), to wyznawcy Chrystusa z różnych terenów w rozstrzyganiu spraw spornych zwracali się nie do nich, ale do Rzymu, do następcy Piotra. Od samego zarania Kościoła instytucja papiestwa, choć wtedy jeszcze tak nienazywana, była uznawana przez rozrastający się Kościół. Ci, którzy ją odrzucali, sprzeciwiali się nauce Mistrza z Nazaretu i dlatego wyłączali się z ustanowionej przez Niego wspólnoty. Kościół zapewniał przekaz autentycznej nauki chrześcijańskiej od samych swych początków aż do dnia dzisiejszego dzięki sukcesji apostolskiej ustanowionej z woli Chrystusa.
To, że Piotr interweniował w życie gmin chrześcijańskich w Azji Mniejszej jeszcze za życia Jana Apostoła, świadczy o jeszcze jednym: każda gmina miała nad sobą zwierzchnika, który nie był jej członkiem. Piotr nie należał przecież do żadnej ze wspólnot chrześcijańskich w Azji Mniejszej, a jednak to jego głos był decydujący w rozstrzyganiu kwestii spornych.
Warto w tym kontekście przytoczyć epizod, który Scott Hahn opowiada o swoim przyjacielu Ianie. Otóż Ian był pastorem baptystycznym w niewielkiej kongregacji w Teksasie. Swoją gorliwością sprawił, że w niedługim czasie po rozpoczęciu posługi do jego zboru zaczęło przybywać coraz więcej osób. Dotychczas członkami wspólnoty byli jednak tylko biali, tymczasem ławki kościoła zaczęli zapełniać także czarnoskórzy i Latynosi. To nie podobało się wielu dawnym członkom zgromadzenia. Doszło nawet do prób zastraszania pastora i grożenia zwolnieniem z posługi.
Ian zapytał więc innych pastorów, jak powinien postąpić w tej sytuacji. Usłyszał odpowiedź, że w ich Kościele nie istnieje żaden sąd apelacyjny. Nie ma się do kogo odwołać. Stwierdził, że przecież to stoi w sprzeczności z Nowym Testamentem.
– Czy ktoś dziś naśladuje Nowy Testament w tym względzie? – zapytał kolegów.
– Obawiam się, że jedynie rzymscy katolicy idą tą drogą – zaśmiał się nerwowo jeden z pastorów. Inni pospuszczali głowy.
✽
Dodajmy na koniec, że między innymi w oparciu o ustanowienie przez Chrystusa w rodzącym się Kościele prymatu Piotra i sukcesji apostolskiej, Sobór Watykański I mógł sformułować dogmat o nieomylności papieskiej w kwestiach wiary i moralności. Brał przy tym pod uwagę kilka (o niektórych wspomniano wyżej) biblijnych argumentów:
1.przy zapowiedzi prymatu Piotr dowiaduje się, że bramy piekieł nie przemogą Kościoła, który na nim będzie zbudowany (Mt 16,18);
2.Jezus modlił się za Piotra, aby nie ustała jego wiara: „Szymonie, Szymonie, oto szatan domagał się, żeby was przesiać jak pszenicę; ale Ja prosiłem za tobą, żeby nie ustała twoja wiara. Ty ze swej strony utwierdzaj twoich braci” (Łk 22,31–32). Ważne jest podkreślenie, że szatan domagał się „przesiania” wszystkich apostołów, Jezus jednak modlił się za Piotra;
3.prawdą jest, że Piotr próbował odwieść Jezusa od drogi ku Jerozolimie (Mt 16,23), jednak wiadomo, że Bóg nie wybiera doskonałych, ale doskonali wybranych;
4.w Nowym Testamencie znalazły się dwa listy Piotra, a te z pewnością są nieomylne;
5.wielu argumentuje, że przecież Piotr się mylił do tego stopnia, że Paweł musiał go surowo napomnieć (Ga 2,11–14). To prawda, jednak Piotr błędnie postępował, natomiast nie mylił się w nauczaniu.
Kiedy Scott Hahn odbywał swoją długą dyskusję z kalwińskim wykładowcą teologii doktorem Gerstnerem, ten zapytał go:
– Na jakiej podstawie twierdzisz, że papież jest nieomylny? Przecież papieże, biskupi czy sobory mogą popełniać błędy.
– Cóż, doktorze Gerstner, protestanci i katolicy zgadzają się co do tego, że Bóg ewidentnie zapewnił nieomylność Piotrowi co najmniej w kilku wypadkach, na przykład gdy pisał Pierwszy i Drugi List. Jeśli zapewnił nieomylność w dokumentach pisanych, dlaczego nie w przepowiadaniu ustnym? I jeśli uczynił to dla Piotra, dlaczego nie mógłby tego uczynić dla innych, czyli jego następców? Zwłaszcza, że mógł przewidzieć anarchię, jaka nastąpiła po reformacji, kiedy każda z denominacji interpretuje Biblię po swojemu i nie ma między nimi zgody. Poza tym, doktorze Gerstner – kontynuował Scott Hahn – jak możemy być pewni, że dwadzieścia siedem ksiąg Nowego Testamentu rzeczywiście stanowi nieomylne słowo Boże? Ich lista została przecież sporządzona przez omylne sobory kościelne i papieży.
Odpowiedź była zadziwiająca:
– Scott, to znaczy jedynie, że dysponujemy omylną listą nieomylnych dokumentów.
✽
Protestanci również przyznają charyzmat nieomylności niektórym osobom. Nie mam na myśli tego, że przypisują go sami sobie, jednocześnie odmawiając go papieżowi. Byłby to zwykły brak pokory z ich strony, a nie śmiałbym zarzucać braku pokory komukolwiek poza samym sobą. Otóż nawet protestanci przyznają nieomylność prorokom, ewangelistom, apostołowi Pawłowi czy innym autorom biblijnym w zakresie, w jakim wypowiadali się w swoich księgach. W kwestiach wiary i moralności wszyscy natchnieni autorzy ksiąg biblijnych są przecież nieomylni.
O tym, że Scott Hahn jest zafascynowany postacią Benedykta XVI, nikogo, kto choć w niewielkim stopniu zna twórczość konwertyty, przekonywać nie trzeba. Najbardziej fascynujące dla Josepha Ratzingera, późniejszego papieża, było zawsze stawianie pytań. Ponoć nauczył się tej umiejętności od jednego ze swoich wykładowców. Gottlieb Söhngen formułował wątpliwości co do prawdy o nieomylności papieża. Zapytano go wówczas, co się stanie, jeśli dogmat ten zostanie przyjęty. Profesor odpowiedział z pokorą: „Jeśli dogmat zostanie przyjęty, przypomnę sobie, że Kościół jest mądrzejszy niż ja”.
Wstęp
1 Cytaty biblijne podane według: https://biblia.deon.pl (Biblia Tysiąclecia).
Rozdział drugi
1Joma 54a–54b.
2 Józef Flawiusz, Wojna żydowska 6, 293–294, przeł. J. Radożycki, Warszawa 1984, s. 383–384.
3 S. i K. Hahn, W domu najlepiej. Nasza droga do Kościoła katolickiego, przeł. M. Majdan, Warszawa 2019, s. 246.
ks. Mariusz Rosik (ur. 1968) – biblista, profesor nauk teologicznych, wykładowca na Papieskim Wydziale Teologicznym we Wrocławiu. Autor ponad 40 książek i kilkuset artykułów. Od 2016 roku członek Zespołu Ekspertów ds. Egzorcyzmów przy Konferencji Episkopatu Polski.