Druga wojna światowa na morzu - Jerzy Lipiński - ebook

Druga wojna światowa na morzu ebook

Jerzy Lipiński

0,0

Opis

[PK] 

 

Niniejsza książka ukazuje gigantyczne zmagania, jakie w drugiej wojnie światowej toczyły się na wszystkich nieomal morzach świata: na Atlantyku i wodach przyległych, Oceanie Indyjskim i na olbrzymich przestrzeniach Pacyfiku.

 

 

Książka dostępna w katalogu bibliotecznym na zasadach dozwolonego użytku bibliotecznego.

Tylko dla zweryfikowanych posiadaczy kart bibliotecznych.

 

Książka dostępna w zasobach:

Biblioteka Publiczna Miasta i Gminy Jarocin
Biblioteka Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 1466

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




DRUGA WOJNA ŚWIATOWA NA MORZU

Jerzy Lipiński

DRUGA WOJNA ŚWIATOWA NA MORZU

WYDAWNICTWO LAMPART • WARSZAWA 1995

Redaktor: Cezary Szoszkiewicz Redaktor techniczny: Paweł Kramek Korekta: Beata Łozowska Skorowidz: Mariusz Skotnicki

Ilustracja na okładce: Adam Werka Mapki i szkice sytuacyjne: Marian Trocha Sylwetki okrętów: Mieczysław Kuligiewicz

Fotoskład: „Tyrsa”

Rozbarwienie okładki: ,, Pr o te a” Diapozytywy zdjęć: „EWO”

Montaż, druk i oprawa:

Prasowe Zakłady Graficzne w Bydgoszczy Wydawca: Wydawnictwo Lampart ul. Klaudyny 28/96, 01-684 Warszawa tel. 339-049, fax 674-35-97

© Wydawnictwo Lampart®, Warszawa 1995

Wydanie V poprawione i uzupełnione (wydania I-IV Wydawnictwo Morskie, Gdańsk)

ISBN 83-902554-7-2

Od autora

Przystępując do pisania tej pracy zdawałem sobie w pełni sprawę, że podejmuję się niełatwego zadania. Druga wojna światowa na morzu to nie tyłko działania wojennomors-kie — przeprowadzanie konwojów łub ich atakowanie, bitwy morskie, desanty, ataki U-bootów czy okrętów korsarskich; przedstawienie tych wydarzeń w oderwaniu od tła gospodarczego i politycznego, na jakim się rozgrywały, w szczególności w oderwaniu od toczących się równolegle działań lądowych, byłoby czymś niepełnym, a często nawet wypaczającym istotny sens i znaczenie poszczególnych operacji.

Pomimo przewidywanych trudności wziąłem na siebie to zadanie. Zagadnienia te pasjonowały mnie od dawna: sądziłem ponadto, że moje doświadczenie wyniesione z akcji, w których brałem bezpośredni udział walcząc jako oficer przez 54 miesiące na niszczycielu ,,Garland” — na Atlantyku Północnym i Południowym oraz na morzach: Północnym, Norweskim i Śródziemnym — pomoże mi właściwie ocenić sam przebieg działań oraz wnioski czy komentarze zawarte w innych publikacjach. Z pewnością nie jest dziełem przypadku fakt, że w literaturze światowej większość książek poświęconych działaniom na morzu opracowana została właśnie przez marynarzy.

Przeważająca liczba prac traktujących o wojnie morskiej 1939-1945 to prace pisarzy zachodnich. Autorzy ci niejednokrotnie nadawali różnym wydarzeniom tendencyjne naświetlenie — czy to w celu zamaskowania politycznych motywów pewnych decyzji, czy dla ukrycia przed czytelnikiem błędów popełnionych przez własne sztaby i dowództwa, czy wreszcie dla podniesienia roli własnej floty. Tak na przykład umniejszono znaczenie wielkich batalii lądowych i ich wpływ na przebieg działań na morzu; wyolbrzymiono natomiast wagę wojny morskiej, pomijając milczeniem braki strategii anglosaskiej i jej związek z niepowodzeniami na frontach morskich. Nie ujawniono też roli czynnika politycznego w takich wydarzeniach, jak rozkaz rozproszenia konwoju PQ-17, czy lądowanie pod Dieppe.

Nie brak również wypadków tendencyjnego przedstawiania wydarzeń w celu podkreślenia roli własnejfloty przy jednoczesnym pomijaniu walorów przeciwnika. Niekiedy z ujęć dwóch autorów należących do różnych narodowości można by wysnuć wniosek, że w opisywanej przez nich akcji są dwaj zwycięzcy, a nie ma pokonanego. Zdarza się też, że oczywista porażka przedstawiana jest jako sukces taktyczny.

Przebieg wielu bitew i epizodów nie został do dziś wyświetlony. Prawdopodobnie nie zostaną rozstrzygnięte sporne twierdzenia na temat niektórych bojów toczonych w szczególnie skomplikowanych warunkach. Bitwa na Morzu Jawajskim, II bitwa na Morzu Filipińskim, część konwojów atlantyckich i arktycznych oraz wiele innych wydarzeń wciąż oczekuje na żmudne odczytanie archiwaliów, dzienników okrętowych, raportów, sygnałów itp.

Aby uniknąć błędów starałem się analizować te same epizody w różnym ujęciu i podawać ich ocenę wynikającą logicznie z przebiegu akcji. Tam, gdzie zbyt wiele było informacji sprzecznych i brakowało podstawy do jednolitej oceny, przytaczałem oceny przeciwnych stron.

W poszczególnych materiałach źródłowych różne były kryteria oceny roli instrumentów walki — takich czy innych kategorii okrętów. Gdy dla jednego autora szczególnie cenna i ciekawa była rola okrętu podwodnego w danej akcji, inny pomijał ją milczeniem, kierując uwagę na krążowniki czy niszczyciele.

Przeznaczenie tej książki dla szerokich kręgów czytelników i jej popularnonaukowy charakter nie pozwoliły mi na ujęcie w niej wszystkich zasługujących na to akcji. Dokonując selekcji ogromnego materiału, stosowałem kryterium znaczenia danej operacji dla przebiegu działań, a pomocniczo także kryterium jej walorów taktycznych.

Szczególną trudność napotkałem przy wyborze akcji wielokrotnie powtarzanych, o podobnym przebiegu, jak na przykład konwoje atlantyckie lub arktyczne. Trudność tę starałem się rozwiązać, opisując szczegółowo tylko kilka konwojów najbardziej typowych; pozostałe wspominałem krótko lub w ogóle je pominąłem. Podobną zasadą kierowałem się przy wyborze akcji desantowych. Z troską wspominałem udział okrętów Polskiej Marynarki Wojennej.

W pracy tej zastosowano układ chronologiczny w ramach dwóch odrębnych części: I— wojna na Atlantyku i wodach przyległych (morza: Barentsa, Norweskie, Północne, Bałtyckie, Czarne i Śródziemne) oraz II — wojna na Pacyfiku. Rozdziały zamykają pewne okresy będące wyraźnymi etapami w rozwoju działań wojennych na morzu. Wydaje się, że taki układ — choć niepozbawiony wad — ma tę zaletę, że daje czytelnikowi możność ogarnięcia na każdym z etapów sytuacji na całym teatrze wojennomorskim — a przecież jest oczywiste, że pomiędzy działaniami w poszczególnych akwenach danego teatru zachodził ścisły związek.

W trzecim i następnych wydaniach szersze ujęcie znalazł ostatni okres działań na zachodnim teatrze wojny. Czytelnik znajdzie też nowe opracowanie zmagań marynarki byłego Związku Radzieckiego na wodach wschodniej Europy, co zostało umożliwione dzięki dotarciu do szeregu nowych publikacji.

Złożona treść tej książki i olbrzymi materiał faktograficzny sprawiły, że wymagała ona wyjątkowo wnikliwego opracowania. Praca ta nie trafiłaby na półki księgarskie, gdyby nie wykraczająca poza ramy opracowania redakcyjnego pomoc red. Tadeusza Wywe-rki-Prekurata (j) oraz cenne uwagi kmdr. Juliana Czerwińskiego (f) i kmdr.por. Edmunda Kosiarza (j), którym pragnę w tym miejscu złożyć podziękowanie.

WSTĘP

TŁO POLITYCZNE WYBUCHU DRUGIEJ WOJNY ŚWIATOWEJ

Dnia 11 listopada 1918 roku zakończyła się pierwsza wojna światowa. Niemcy zostały pokonane, monarchia austro-węgierska rozpadła się w gruzy. Koalicja kilkunastu państw — z Wielką Brytanią, Francją, Stanami Zjednoczonymi i Włochami na czele — triumfowała.

Zwycięskie państwa dalekie były jednak od jednomyślności w swoich dążeniach. Rychło ujawniły się duże rozbieżności i tarcia między Wielką Brytanią a Francją. Niemcy były pobite, ich imperium kolonialne zlikwidowane, a potężna flota wojenna unieszkodliwiona; główną troską brytyjskiej polityki stało się teraz niedopuszczenie do wzrostu wpływów Francji, najbliższego do niedawna sojusznika. Był to wyraz tradycyjnej polityki Wielkiej Brytanii, dążącej do utrzymania równowagi sił na kontynencie europejskim. Obawa przed hegemonią Francji kazała Loyd George’owi i innym politykom angielskim nie tylko popierać pokonane Niemcy, lecz także ustosunkować się niechętnie do tych państw, które były lub mogły się stać bliskimi sprzymierzeńcami Francji; najwięcej i najdotkliwszych dowodów tej niechęci doświadczyła Polska, przede wszystkim w postanowieniach traktatu wersalskiego i paktu lokarneńskiego.

Mimo iż wojna skończyła się, Japonia i Stany Zjednoczone kontynuowały olbrzymie zbrojenia morskie; nie mogła im sprostać osłabiona finansowo przez wojnę Wielka Brytania, której groziło zepchnięcie z pierwszej pozycji wśród flot świata. Wielka Royal Navy pozbywszy się więc głównego swojego wroga — Hochseeflotte kajzerowskich Niemiec — zyskała dwóch konkurentów z grona sojuszników. Zresztą Japonia stała się sojusznikiem całkiem problematycznym. Wzbogacona na wojnie, w której wzięła bardzo skromny udział, dążyła do realizacji swoich dalekosiężnych planów budowy własnego imperium na Dalekim Wschodzie oraz eliminacji wpływów europejskich i amerykańskich w tej części świata. Rywalizacja anglosasko-japońska w Azji przybierała więc na sile.

Traktat pokojowy z Niemcami podpisany 28 czerwca 1919 roku w Wersalu wprowadził duże zmiany terytorialne, nakładał na Niemcy obowiązek płacenia odszkodowań i inne sankcje natury ekonomicznej, a nadto przewidywał szereg ograniczeń wojskowych, z których najważniejsze to zakaz powszechnej służby wojskowej oraz zakaz posiadania lotnictwa wojskowego i okrętów podwodnych. Ograniczenia wojskowe nie były wcale równoznaczne z demilitaryzacją — Niemcom zezwolono na posiadanie 100-tysięcznej armii zawodowej (Reichswehr) oraz floty wojennej w określonych rozmiarach. Tak więc w wyniku kompromisów międzyalianckich stworzone zostały podstawy przyszłego odrodzenia niemieckiej potęgi wojskowej; powersalska armia i flota stały się kuźnią wysoko kwalifikowanych kadr instruktorskich, które następnie w ciągu niewielu lat zdolne były wyszkolić wielomilionowe zastępy nowego Wehrmachtu i Kriegsmarine.

Na uchylanie się Niemiec od płacenia odszkodowań wojennych, Francja zareagowała — wbrew stanowisku brytyjskiemu — okupacją w 1923 roku Zagłębia Ruhry wspólnie z Belgami i Włochami. Był to jednak ostatni akt samodzielnej polityki francuskiej.

W sierpniu 1924 roku przyjęty został w Londynie tak zwany plan Dawesa; był on korzystny dla Niemiec, zapewniał bowiem kapitały i surowce w celu wzmożenia produkcji, aby mogły wypełniać swoje zobowiązania reparacyjne. Protegująca Niemców polityka angielska i amerykańska przybierała zatem coraz wyrazistszą linię.

W 1925 roku zaszły dalsze zmiany w polityce mocarstw zachodnich, również i Francji. W czerwcu ustała okupacja Zagłębia Ruhry. W październiku Niemcy traktowane były już jako równorzędny partner polityczny podczas rozmów w Lokarno, zakończonych parafowaniem umowy, w której sygnatariusze, to jest Francja, Wielka Brytania, Włochy, Belgia i Niemcy, zagwarantowały ustaloną w Wersalu granicę francusko-niemiecką; podobnych gwarancji ze strony państw biorących udział w konferencji nie uzyskała Polska co do swych granic zachodnich.

Mocarstwa zachodnie zmierzały do porozumienia się z Niemcami bez oglądania się na inne państwa. Rzeczywisty cel tych posunięć ujawnił się z całą ostrością dopiero w następnych latach.

Lokarno zapoczątkowało okres dużych sukcesów politycznych Rzeszy Niemieckiej. W 1926 roku nastąpiła ewakuacja strefy kolońskiej, w tymże roku przyjęto Niemcy do Ligi Narodów i zniesiono kontrolę zbrojeń; w 1930 roku zakończyła się okupacja Nadrenii, a Rzesza uzyskała w myśl planu Younga dalsze, poważne ulgi w spłacie odszkodowań wojennych. Po dwóch latach Niemców faktycznie zwolniono od zobowiązań reparacyjnych, a wkrótce państwa zachodnie uznały zasadę równości praw Niemiec w dziedzinie zbrojeń.

W 1933 roku doszedł do władzy Hitler. Z miejsca rozpętał on szeroko zakrojoną propagandę, mającą na celu przekonanie opinii publicznej w kraju jak i w całym świecie zachodnim o potrzebie zwiększenia zbrojeń niemieckich, rzekomo niezbędnych „dla ocalenia cywilizacji” przed „czerwonym niebezpieczeństwem ze wschodu”. Ta argumentacja wraz z głoszoną jednocześnie gotowością do pokojowego załatwienia wszystkich spornych spraw z mocarstwami zachodnimi odniosła pożądany skutek. Żadne z państw zachodnich nie zdobyło się na reakcję, gdy w marcu 1935 roku Hitler ostatecznie podarł resztki traktatu wersalskiego, wprowadzając powszechną służbę wojskową, a nieco wcześniej wskrzesił też niemieckie lotnictwo wojskowe. Krótko potem, w czerwcu, Wielka Brytania podpisała z Niemcami układ morski, na mocy którego flota niemiecka mogła osiągnąć 35% tonażu floty brytyjskiej. Nie wywołało też żadnej reakcji państw zachodnich zerwanie przez Hitlera paktu lokarneńskiego w marcu 1936 roku, gdy oddziały niemieckie wkroczyły do zdemilitaryzowanej dotychczas Nadrenii.

Do dalszego zaostrzenia kursu politycznego zachęciła Hitlera nie tylko tolerancja rządów zachodnich i poparcie ze strony wielkiej fmansjery, upatrującej w nim człowieka, który poprowadzi wojnę przeciw Związkowi Radzieckiemu, lecz także objawy zupełnej indolencji Zachodu wobec faktów jawnej agresji — napaści Japonii na Chiny w 1931 roku oraz podboju Abisynii przez faszystowskie Włochy w 1935 roku. Papierowe deklaracje, wyrazy oburzenia mężów stanu, dyskusje w Lidze Narodów czy chwiejnie podejmowane sankcje ekonomiczne nie mogły odstraszyć zmierzających zdecydowanie do celu dyktatorów.

Nowym dowodem aktywności Hitlera i Mussoliniego było zorganizowanie w 1936 roku zbrojnej interwencji w Hiszpanii w celu obalenia ustroju republikańskiego i zaprowadzenia dyktatury.

Dla zamaskowania rzeczywistych celów Niemcy i Japonia podpisały w 1936 roku tak zwany pakt antykomintemowski, który zobowiązywał uczestników do wspólnej walki przeciw działalności Kominternu. Do układu tego przyłączyły się w następnym roku Włochy. Pakt antykomintemowski miał uspokoić obawy mocarstw zachodnich i przekonać świat, że przygotowania wojenne sygnatariuszy skierowane są przeciw Związkowi Radzieckiemu i nie zagrażają bezpieczeństwu Europy Zachodniej, a szczególnie Francji i Anglii.

Zbrojenia niemieckie szły tymczasem całą parą: w 1933 roku pochłonęły one 3 mld marek, zaś w 1936 już 12,6 mld. Ogółem w latach 1933-1939 Niemcy wydały na rozbudowę sił zbrojnych ponad 90 mld marek.

Wiosną w 1938 roku Hitler zdecydował się na następny krok — „Anschluss” Austrii. Anglia i Francja uznały go za fakt dokonany, a Stany Zjednoczone zlikwidowały ambasadę w Wiedniu. Ośmielony powodzeniem Hitler bezpośrednio po aneksji Austrii zażądał od Czechosłowacji odstąpienia Sudetów pod pretekstem, iż jest to prowincja w przeważającej części zamieszkała przez ludność niemiecką. W rzeczywistości chodziło o zdobycie terenów, na których leżały silne fortyfikacje; bez nich Czechosłowacja traciła na przyszłość wszelkie szanse obrony pozostałego terytorium. Licząc na pomoc Francji, rząd czechosłowacki odrzucił zrazu żądania niemieckie. Francja jednak ograniczyła się do mało energicznej i nieskutecznej próby akcji dyplomatycznej, skazanej z góry na niepowodzenie wskutek stanowiska rządu brytyjskiego, uznającego, że Wielka Brytania nie ma żadnych żywotnych interesów na tym obszarze i nie udzieli gwarancji niepodległości i integralności Czechosłowacji; rząd amerykański zaś oświadczył, że w wypadku wojny Ameryka wstrzyma dostawy zamówionych przez Francję samolotów. W tych warunkach tzw. problem sudecki stał się przedmiotem konferencji szefów rządów czterech mocarstw — Francji, Wielkiej Brytanii, Niemiec i Włoch — bez udziału przedstawiciela zainteresowanego kraju, to jest Czechosłowacji. Haniebna ugoda podpisana w końcu września 1938 roku w Monachium była równoznaczna z wydaniem Czechosłowacji na łup Hitlera, a nadto otwierała drogę do dalszej agresji w kierunku wschodnim.

We wrześniu 1938 roku Hitler jeszcze zapewniał: „Gdy raz problem sudecki będzie rozwiązany, nie będzie już w Europie problemów terytorialnych. To jest ostatnia rewindykacja, co do której roszczę pretensję w Europie. Jestem gotów to zagwarantować. My wcale nie chcemy Czechów [...]”. W dniu 15 marca 1939 roku wojska niemieckie wkroczyły do Pragi, a w kilka dni potem oderwano od Litwy obszar Kłajpedy.

21 marca 1939 roku rząd niemiecki wystąpił z nowym żądaniem — włączenia Wolnego Miasta Gdańska do Rzeszy oraz budowy przez terytorium Polski eksterytorialnej autostrady i linii kolejowej z Rzeszy do Prus Wschodnich. Rząd polski odrzucił żądania niemieckie 26 marca; w kilka dni potem rząd brytyjski udzielił gwarancji Polsce.

1 kwietnia faszystowskie Włochy dokonały zbrojnej napaści na Albanię. Niemiecki sztab generalny w tym czasie rozpoczął opracowywanie planu agresji na Polskę, określonego kryptonimem „Fali Weiss”. W kwietniu 1939 roku Hitler zerwał układ morski z Wielką Brytanią z 1935 roku oraz traktat o nieagresji podpisany z Polską w 1934 roku.

W tym czasie dyplomacja brytyjska, a także francuska i amerykańska były już zorientowane, iż najbliższym celem Hitlera jest nie agresja na wschód, lecz rozprawa z Zachodem. Po szeregu incydentów granicznych, mających uzasadnić interwencję armii niemieckiej w Polsce, 1 września 1939 roku o godz. 4.45 hitlerowskie wojska wdarły się na terytorium Polski.

Rozpoczęła się najstraszliwsza w dziejach ludzkości wojna.

UMOWY MIĘDZYNARODOWE DOTYCZĄCE FLOT WOJENNYCH

Praktycznym wyrazem polityki mocarstw zachodnich były ich programy zbrojeniowe, między innymi programy rozbudowy flot wojennych.

Pierwszą oznaką omówionej polityki anglosaskiej było pozostawienie Niemcom prawa do budowy marynarki wojennej. Traktat wersalski zezwalał na budowę marynarki niemieckiej złożonej z 6 pancerników o wyporności 10 tys. t każdy, uzbrojonych w działa 280 mm, 6 lekkich krążowników po 6 tys. t, 12 niszczycieli po 800 t i 12 torpedowców po 200 t. Zabraniał natomiast budowy lotniskowców, okrętów podwodnych i posiadania lotnictwa morskiego.

Pięć największych państw zwycięskiej koalicji — Wielka Brytania, Stany Zjednoczone, Japonia, Francja i Włochy — ustaliło wzajemne stosunki flot oraz podjęło szereg innych zobowiązań na konferencji waszyngtońskiej, zakończonej w lutym 1922 roku. Za podstawę flot przyjęto pancerniki, których ogólny tonaż ustalono w proporcji 5 : 5 : 3 :1,67 :1,67. W liczbach absolutnych wyrażało się to następująco: Wielka Brytania i Stany Zjednoczone po 525 tys. t, Japonia 315 tys. t, Francja i Włochy po 175 tys. t. Jednocześnie przyjęto jako obowiązującą zasadę, iż wyporność pancerników nie może przekraczać 35 tys. t, zaś kaliber dział 406 mm. W odniesieniu do lotniskowców ograniczenia ilościowe limitowały globalny tonaż 135 tys. t dla Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych, do 81 tys. t dla Japonii, do 60 tys. t dla Francji i Włoch, zaś ograniczenia jakościowe przewidywały górną granicę wyporności okrętu na 27 tys. t, a kaliber dział — na 203 mm. Okręty nadliczbowe wielkie mocarstwa rozebrały na złom lub przebudowały na lotniskowce, zobowiązując się do odłożenia budowy nowyhpancer-ników do końca 1936 roku1.

Mniej szczegółowo zajęto się krążownikami, nie wprowadzając ograniczeń ilościowych; określono jedynie ich maksymalną wyporność do 10 tys. t, zaś kaliber dział do 203 mm. Niszczycielami i torpedowcami konferencja się nie zajmowała, podobnie jak i okrętami podwodnymi, w stosunku do których zgłoszono tylko pewne zastrzeżenia dotyczące sposobu prowadzenia przez nie walki, w szczególności zaś zatapiania statków handlowych.

To były główne punkty uchwał waszyngtońskich, dotyczących flot. Poza tym konferencja zabroniła rozbudowy baz — japońskich na Kurylach, wyspach Bonin, Riukiu, Formozie i Peskadorach, brytyjskich w Hongkongu oraz amerykańskich na Filipinach, Aleutach i wyspie Guam.

Konferencja waszyngtońska nie powstrzymała gigantycznego wyścigu zbrojeń, jaki rozpoczął się pod koniec pierwszej wojny światowej, ponieważ tak sformułowane ograniczenia doprowadziły do nowego wyścigu, tym razem w kategoriach okrętów lżejszych — krążowników, niszczycieli i okrętów podwodnych. Trwał on do roku 1930, kiedy to zwołano nową konferencję w Londynie. Najistotniejsze z powziętych wówczas uchwał dotyczyły dalszego unormowania stosunków ilościowych. Stany Zjednoczone musiały zlikwidować 4 pancerniki, Wielka Brytania — 5, Japonia — 1. Te trzy państwa sprecyzowały także ogólny tonaż pozostałych głównych kategorii okrętów wojennych. Krążowników ciężkich (wtedy zrodziło się to pojęcie) z działami do 203 mm Wielka Brytania mogła posiadać 15, o łącznym tonażu 146 800 t, Stany Zjednoczone 18 — 180 000 t, zaś Japonia 12 — 108 400 t. Dopuszczalny tonaż krążowników lekkich, z działami do 155 mm, wynosił dla Wielkiej Brytanii 192 000 t, Stanów Zjednoczonych 143 5001, Japonii — 100 4501. Niszczycieli Stany Zjednoczone i Wielka Brytania mogły posiadać po 150 000 t, a Japonia — 105 500 t. Globalny tonaż okrętów podwodnych ustalono dla wszystkich trzech mocarstw w jednakowej wysokości — 52 700 t.

Jak już wspomniano, w czerwcu 1935 roku zostało zawarte porozumienie brytyjs-ko-niemieckie, na podstawie którego Niemcy zyskały prawo posiadania floty równej 35% floty brytyjskiej, przy czym w kategorii okrętów podwodnych wskaźnik ten mógł wynieść nawet 45% Niemcy zyskiwały więc prawo budowania floty w rozmiarach około 420 tys. t, to jest blisko 4-krotnie większej niż postanowiono to w Wersalu, nie skrępowanej przy tym dawnymi ograniczeniami jakościowymi ani zakazem posiadania okrętów podwodnych czy lotniskowców.

Postanowienia konferencji waszyngtońskiej z 1922 roku i układu londyńskiego z 1930 roku, obowiązujące do 31 grudnia 1936 roku, wywarły wpływ na ukształtowanie się składu strukturalnego flot; okres następny, do wybuchu wojny, był zbyt krótki, aby mógł wpłynąć na bardziej istotne zmiany — chociaż tempo zbrojeń od 1937 roku wzrosło niesłychanie. Postanowienia następnej konferencji londyńskiej, powzięte w latach 1937-1938, nie odegrały żadnej roli, jeśli chodzi o rozmiary zbrojeń. Nie miały też praktycznego znaczenia decyzje jakościowe; w obradach nie uczestniczyła Japonia, a wartość umów w interpretacji niemieckiej równa była zeru, o czym po raz nie wiadomo już który przekonał się świat, gdy w kwietniu 1939 roku Hitler zerwał brytyjsko-niemieckie porozumienie z 1935 roku, ogłaszając nieskrępowaną rozbudowę Kriegsmarine.

PLANY STRATEGICZNE I SKŁAD LICZBOWY FLOT

Wielka Brytania

Plan strategiczny Wielkiej Brytanii opierał się na doktrynie brytyjskiej, w myśl której celem wojny morskiej jest zapewnienie bezpieczeństwa własnej żeglugi handlowej przez zdobycie panowania na morzu. Ponieważ zdobycie panowania na całym obszarze wód byłoby trudne do zrealizowania, teoretycy brytyjscy zadowalali się zabezpieczeniem interesów w tak zwanej strefie panowania, przy jednoczesnym pozbawieniu nieprzyjaciela możności korzystania z żeglugi w tej strefie.

Panowanie na morzu miało zapewnić harmonijne stosowanie trzech koncepcji:

— zniszczenie przeciwnika w bitwie morskiej, w czym główną rolę wyznaczono pancernikom;

— obrona własnych transportów morskich;

— pozbawienie nieprzyjaciela dostępu do obszarów morskich (blokada).

Admiralicja brytyjska zakładała, że głównym przeciwnikiem floty brytyjskiej będą floty Niemiec i Włoch, a głównym teatrem wojny — Atlantyk i morza otaczające wyspy brytyjskie; utrata panowania na tych wodach przyniosłaby szybką i ostateczną klęskę Wielkiej Brytanii. Mniejsze znaczenie strategiczne posiadało Morze Śródziemne. Centralne położenie Półwyspu Apenińskiego i potęga morska Włoch z góry wykluczały utrzymanie panowania na tym morzu, jakkolwiek zakładano możliwość przesyłania transportów morskich na trasie wschód-zachód pod warunkiem zastosowania silnej osłony.

Pomimo że basen Morza Śródziemnego miał się stać strefą panowania włoskiego, konieczne było utrzymanie na nim silnej floty, która — wraz z armią brytyjską — broniłaby dostępu do terenów naftowych Bliskiego Wschodu. Drugim ważnym zadaniem tej floty miało być blokowanie Cieśniny Gibraltarskiej, aby nie dopuścić do przedarcia się floty włoskiej na Atlantyk.

W wypadku przystąpienia do wojny Japonii trzecim teatrem miał się stać Daleki Wschód i wody Pacyfiku. Pełne zabezpieczenie kolonialnych interesów brytyjskich na tych obszarach było jednak trudne, jeśli nie zgoła niemożliwe, wobec potęgi floty japońskiej.

Brytyjski plan strategiczny stał się wspólnym planem sprzymierzeńców zachodnich.

Do wykonania tego planu strategicznego Wielka Brytania dysponowała flotą w następującym składzie:

Większość tych sił została skoncentrowana w dwóch głównych rejonach strategicznych: na wodach macierzystych i na Morzu Śródziemnym.

Poza tymi okrętami w budowie znajdowało się 5 pancerników typu „King George V”, 4 lotniskowce typu „Illustrious”, 15 krążowników, 36 niszczycieli i 11 okrętów podwodnych, nie licząc innych mniejszych jednostek.

Francja

Na podstawie porozumienia z admiralicją brytyjską, admiralicja francuska przyjęła za główny rejon operacji zachodni basen Morza Śródziemnego. W skład śródziemnomorskiej floty bazującej w Tulonie, Algierze i Oranie wchodziły: 3 pancerniki, 10 krążowników, 28 niszczycieli i 53 okręty podwodne. Dowództwo floty francuskiej wydzieliło poza tym silny zespół operacyjny do walki przeciw niemieckim korsarzom na środkowym i południowym Atlantyku. Zespół ten bazował w Breście i składał się z pancerników „Strasbourg” i „Dunkerque”, 3 krążowników i 10 niszczycieli. Do obrony żeglugi w kanale La Manche przydzielono 7 niszczycieli, a w Zatoce Biskajskiej — 3 niszczyciele. Kilka niszczycieli i okrętów podwodnych operowało ponadto na Atlantyku Południowym i Dalekim Wschodzie.

W chwili wybuchu wojny w skład floty francuskiej wchodziły:

Niemcy

Opierając się na zapewnieniach Hitlera, że wojna nie wybuchnie przed rokiem 1944 lub nawet 1945 sztab Kriegsmarine opracował długofalowy plan rozbudowy floty niemieckiej; wykonanie tego planu miało zapewnić względną przewagę niemieckich sił morskich nad flotą brytyjską. Gdyby ten długofalowy plan rozwoju floty niemieckiej został zrealizowany, Niemcy rozporządzałyby nowoczesną flotą, w skład której wchodziłoby co najmniej 13 pancerników, 3 pancerniki „kieszonkowe”, 49 krążowników, 4 lotniskowce, 158 niszczycieli i 249 U-bootów oraz odpowiednia liczba okrętów pomocniczych.

Jak wiadomo, termin agresji został przyspieszony. W dniu 3 kwietnia 1939 roku Hitler polecił przygotować atak na Polskę, zaś 10 maja tego roku sztaby marynarki i lotnictwa otrzymały rozkaz natychmiastowego podjęcia przygotowań do ataku na brytyjską i francuską żeglugę handlową.

Zadania marynarki niemieckiej w przygotowywanej agresji określono następująco:

— obrona własnych wybrzeży;

— ataki na nieprzyjacielską żeglugę handlową;

— wsparcie operacji armii i lotnictwa;

— wymuszenie neutralności na państwach nie biorących udziału w wojnie, zwłaszcza na państwach skandynawskich.

W planach strategicznych nie wspomniano o obronie własnej oceanicznej żeglugi handlowej; do wykonania tego zadania flota niemiecka była za słaba. W dniu wybuchu wojny była ona o wiele poniżej granicy tonażu określonej porozumieniem brytyjs-ko-niemieckim z 1935 roku. W skład jej wchodziły:

Ponadto w budowie znajdowały się: 2 pancerniki, 1 lotniskowiec, 3 krążowniki oraz szereg mniejszych okrętów.

Niemiecki plan strategiczny zakładał, że w pierwszym okresie wojny operacje na wschodzie mają się ograniczyć do kontroli nad drogami prowadzącymi z Bałtyku na Morze Północne. Zadania floty niemieckiej na zachodzie były bardziej skomplikowane. Sztab Kriegsmarine przewidywał, że flota brytyjska zablokuje wyjście z Morza Północnego na Atlantyk przez kanał La Manche, chciano jednak zapewnić własnym okrętom korzystanie z dróg na północ od wysp brytyjskich.

Aby utrudnić flocie brytyjskiej zastosowanie blokady, należało w sporadycznych akcjach dywersyjnych wiązać maksimum sił nieprzyjaciela na Morzu Północnym; Atlantyk stałby wówczas otwarty dla niespodziewanych wypadów pancerników i krążowników.

Na oceanach ostrze walki miało być zwrócone przeciw brytyjskiej żegludze handlowej — konwojom bronionym przez słabą eskortę lub przeciw samotnie nawigującym statkom; główną rolę w tej walce miał odegrać okręt korsarski — pancernik, krążownik ciężki, lub zamaskowany i silnie uzbrojony statek handlowy (tzw. krążownik pomocniczy). Zakładano przy tym, że akcje te muszą się odznaczać dużą ruchliwością.

Zwalczanie żeglugi nieprzyjacielskiej na wodach wokół wysp brytyjskich miało należeć do U-bootów. Ataki na porty i okręty w portach pozostawiono lotnictwu.

Od tego podziału zadań dowództwo Kriegsmarine wkrótce odstąpiło, przenosząc na U-booty ciężar walki także przeciw oceanicznej żegludze handlowej.

Włochy

Włochy przystąpiły do wojny w momencie, gdy klęska sprzymierzonych wydawała się kwestią dni. Ta ocena sytuacji okazała się jednak błędna, a decyzja włoska — pochopna. W momencie przystąpienia do wojny bowiem 1/3 włoskiej marynarki handlowej (około 1,2 min BRT) znajdowała się poza Morzem Śródziemnym i została automatycznie wyłączona z transportu na rzecz Włoch. Część tej floty została internowana, część wpadła w ręce sprzymierzonych, część szukała schronienia we włoskiej Afryce Wschodniej. Także marynarka wojenna nie była przygotowana do wojny — z 6 pancerników zaledwie 2 znajdowały się w stanie gotowości bojowej. Dwa miesiące zwłoki pozwoliłyby włoskim statkom wrócić na Morze Śródziemne oraz przygotować flotę wojenną.

Celem włoskiego planu strategicznego było niszczenie żeglugi sprzymierzonych na Morzu Śródziemnym. Cel ten miały Włochy osiągnąć przez blokadę centralnej części Morza Śródziemnego i zniszczenie floty wojennej sprzymierzonych. Pozwoliłoby to opanować cały basen tego morza, które stałoby się w myśl zapewnień Mussoliniego „morzem włoskim”.

Plan ten nie był opracowany w szczegółach i nie brał pod uwagę zdolności bojowych floty brytyjskiej i francuskiej oraz braku materiałów pędnych i surowców dla włoskiego przemysłu wojennego.

W chwili przystąpienia Włoch do wojny flota włoska obejmowała:

Poza wymienionymi okrętami w sierpniu 1940 roku miały wejść do linii 2 nowoczesne pancerniki.

OGÓLNY UKŁAD SIŁ I ROLA TRANSPORTU MORSKIEGO

Przegląd sił głównych przeciwników w wojnie morskiej może nasunąć błędny wniosek, że flota brytyjska i francuska miały druzgocącą przewagę nad flotą niemiecką i włoską. Aby jednak w pełni ocenić układ sił, należy wrócić do założeń strategicznych przeciwników. Nadrzędnym celem wojny morskiej dla sojuszników zachodnich było zapewnienie bezpieczeństwa własnej żeglugi handlowej; zadaniem floty niemieckiej było natomiast niszczenie tej żeglugi. Cel strategiczny sprzymierzonych narzucał konieczność rozproszenia floty na wielkich przestrzeniach; cel niemiecki atak — pozwalał na użycie sił w wybranym miejscu i czasie. Tak na przykład dla zaatakowania żeglugi handlowej na Oceanie Indyjskim wystarczyło wysłać 1 pancernik lub ciężki krążownik niemiecki; obrona żeglugi handlowej przed tym okrętem wymagała zaangażowania dużych sił dla pokrycia wielkich obszarów wód siecią patroli morskich, działających przy wsparciu kilku krążowników ciężkich, a nawet pancernika.

Podobnie było z okrętami podwodnymi. Obecność nawet niewielu U-bootów na Atlantyku stwarzała w danym rejonie operacyjnym tak wielkie zagrożenie dla żeglugi handlowej, że konieczne było zaangażowanie poważnych sił lekkich dla obrony konwojów przed ich atakami.

Inaczej przedstawiał się natomiast układ sił na Morzu Śródziemnym, gdzie obie strony miały do rozwiązania podobny problem — obronę transportów morskich przed atakami przeciwnika.

Ta odmienność celów strategicznych przeciwników — w szczególności Wielkiej Brytanii i Niemiec — wynikała z różnej zupełnie roli transportu morskiego w gospodarce i rozbudowie przemysłu wojennego walczących państw. Dla Wielkiej Brytanii utrzymanie nieprzerwanego dopływu drogą morską surowców, broni, żywności i materiałów pędnych było niezbędne do przetrwania i przygotowania warunków do zwycięstwa. W 1938 roku import brytyjski wyrażał się liczbą 68 min t, w tym ruda żelaza - 5 min t, paliwa płynne — około 11,5 min t, drewno — około 9,5 min t. Resztę stanowiły produkty spożywcze, kauczuk, wełna, bawełna oraz inne surowce i półfabrykaty.

Z 21 min BRT statków handlowych2 stojących do dyspozycji rządu brytyjskiego, około 5,5 min BRT pochłonął transport wojenny, a 2 min BRT stanowiły statki nadające się tylko do żeglugi przybrzeżnej. Sytuację ratowały statki innych państw, które weszły do ogólnej puli sprzymierzonych — norweskie, francuskie, holenderskie, duńskie i polskie, a ponadto statki nieprzyjacielskie zajęte w portach pozaeuropejskich. W późniejszym okresie wojny tonaż sprzymierzonych powiększyły statki amerykańskie.

Napaść Niemiec na Związek Radziecki i Japonii na Stany Zjednoczone rozszerzyły teatry wojny na cały glob ziemski. Wojna poza rozległymi terytoriami Związku Radzieckiego i Chin, Europy i Północnej Afryki ogarnęła wyspy Pacyfiku, Indochiny i Indie, Nową Zelandię i Australię, Kanadę i Stany Zjednoczone, Islandię i Grenlandię.

Organizacja tak rozległego teatru operacyjnego i zaopatrzenie rozrzuconych na olbrzymim terenie armii nałożyło nowe, ogromne zadania na transport morski, wciągając do współpracy wszystkie istniejące okręty wojenne i handlowe. Rozbudowa gigantycznego mechanizmu wojennego i konieczność utrzymania pełnej produkcji przemysłu narzuciły na transport morski obowiązek zachowania regularności dostaw, pomimo czyhających po drodze niebezpieczeństw, piętrzących się trudności i rosnących strat tonażu.

Dla podniesienia bezpieczeństwa żeglugi sprzymierzeni zastosowali system konwojów. Koncepcja obrony bezpośredniej transportów morskich przez eskortujące je okręty wojenne napotkała w wykonaniu trudności wynikające z niedostatecznej liczby eskortowców, jakimi dysponowali sprzymierzeni. Ponadto wprowadzenie konwojów skomplikowało racjonalną eksploatację floty handlowej. Pojawiły się opóźnienia — pierwsze już podczas formowania konwoju. Załadowane statki czekały na pozostałe, kończące załadunek; żegluga rozpoczynała się dopiero po uszykowaniu wszystkich statków w kolumnę i przebiegała z prędkością statku najpowolniejszego. Jeszcze większe trudności powstawały w chwili jednoczesnego przybycia wielu statków do jednego portu. Urządzenia wyładunkowe nie mogły podołać nawałowi pracy, co pociągało za sobą dalsze opóźnienia i straty.

W przeciwieństwie do sytuacji zachodnich sprzymierzeńców, lądowe położenie Niemiec uzależniało je w mniejszym stopniu od transportu morskiego. Z ogólnej sumy 56,5 min t importu niemieckiego tylko 29 min t płynęło drogą morską, z czego około 11 min t stanowiła ruda żelaza, dowożona w lecie Bałtykiem z północnej Szwecji a w zimie — Morzem Północnym z północnej Norwegii. Następną ważną pozycją importu były paliwa płynne; w pierwszym roku wojny Niemcy zgromadziły poważny zapas paliw płynnych, podobnie zresztą jak i żywności.

Blokada Niemiec przez flotę brytyjską odcięła je od zamorskich źródeł paliw płynnych i innych surowców niezbędnych dla przemysłu, jak również od producentów środków spożywczych. Oceniając sytuację Niemiec, sztab niemiecki uznał jednak, że była ona lepsza niż w pierwszej wojnie światowej, zaś klęskę mogła zgotować tylko porażka armii lądowej na terytorium Europy albo przecięcie dostaw rudy ze Skandynawii. Ta ostatnia ewentualność, wobec panowania niemieckiej floty wojennej na Bałtyku i na wodach przybrzeżnych Morza Północnego, mało była prawdopodobna.

Okupacja rozległych terenów Europy miała jednak przysporzyć Niemcom wiele nieprzewidzianych trudności. Wkroczenie do wojny pozbawionych surowców Włoch uszczupliło zapasy niemieckie. Palącą potrzebą stał się wówczas dostęp do terenów naftowych i urodzajnych obszarów rolniczych. Nieudana kampania afrykańska, której celem było zagarnięcie złóż naftowych Bliskiego Wschodu, a zwłaszcza napaść na Związek Radziecki — całkowicie obaliły optymistyczną ocenę sztabu niemieckiego. Niemiecka machina wojenna, odcięta od źródeł surowców i borykająca się z trudnościami transportowymi na terytorium podbitej Europy, skazana była na zagładę.

Część pierwsza

WOJNA NA ATLANTYKU

ROZDZIAŁ I

WRZESIEŃ 1939 - CZERWIEC 1940

WRZESIEŃ 1939 ROKU NA BAŁTYKU

Po sukcesach odniesionych w 1938 roku i wiosną 1939 roku Niemcy mogły się spodziewać, że rozprawa z Polską będzie miała charakter wojny lokalnej. Udział mocarstw zachodnich po stronie Polski nie wydawał się wcale przesądzony. Gdy zaś Anglia i Francja przystąpiły wreszcie z 3-dniowym opóźnieniem do wojny, to ani nie liczono się z natychmiastową kontrakcją z tej strony, ani nie wyzbywano się nadziei, że sojusznicy Polski zgodzą się na rychłe zawarcie pokoju. W każdym razie — czy to dla uniknięcia uciążliwej wojny dwufrontowej, czy dla uzyskania argumentu fait accompli — działania w Polsce trzeba było zakończyć w jak najkrótszym terminie. W tym celu rzucono olbrzymie siły, nie tylko lądowe i powietrze, lecz także morskie.

PLANY OPERACYJNE. SIŁY POLSKIE, SIŁY NIEMIECKIE.

W planie operacyjnym obu stron, zarówno polskim planie „Z” jak i niemieckim „Fali Weiss”, obszar wybrzeża Bałtyku znalazł się poza głównym kierunkiem operacji. Wąskie terytorium Polski między granicami Rzeszy i Prus Wschodnich trudne było do obrony, łatwe do odcięcia od reszty kraju oraz zablokowania z morza od strony Zatoki Gdańskiej. Pomimo braku większego znaczenia operacyjnego wybrzeże wraz z Gdynią odgrywało doniosłą rolę polityczną. Dostęp do morza w społeczeństwie polskim kojarzył się z pojęciem rozwoju gospodarczego, którego symbolem stała się Gdynia, port o rosnącym znaczeniu międzynarodowym. Z tych przyczyn naczelne dowództwo polskie, nie przewidując użycia większych sił, uznało jednak za nieodzowne bronić wybrzeża i Gdyni3.

Wytyczne Generalnego Inspektoratu Polskich Sił Zbrojnych marszałka Rydza Śmigłego z 30 lipca 1939 roku nakazywały na morzu — przeszkadzać w komunikacji morskiej między Rzeszą a Prusami Wschodnimi, na lądzie — bronić Helu jako zasadniczej bazy dla Marynarki Wojennej, bronić rejonu Gdyni na jej dalekich przedpolach, bronić Kępy Oksywskiej, aby nie dopuścić do umieszczenia artylerii dalekonośnej na Kępie Oksywskiej dla ostrzeliwania Helu.

Walka Floty Wojennej z żeglugą niemiecką ustąpiła jednak miejsca bliższemu zadaniu: obronie wybrzeża od strony morza.

Dla poszczególnych dywizjonów floty Dowództwo Floty opracowało plany operacyjne.

Plan „Pekin” zakładał odejście trzech okrętów dywizjonu niszczycieli do Wielkiej Brytanii w celu kontynuowania działań wojennych z baz brytyjskich i eskortowania statków z zaopatrzeniem wojennym do Polski. W wyniku tego planu do wykonania zadań floty na Bałtyku pozostał niszczyciel „Wicher”, pięć okrętów podwodnych, stawiacz min „Gryf’, sześć trałowców, dwie kanonierki, okręt szkolny torpedowiec „Mazur” oraz kilka jednostek pomocniczych.

Dla dywizjonu okrętów podwodnych opracowano plan „Worek”. Okręty podwodne miały bronić podejścia do Gdyni i Helu i przeciwdziałać atakom floty nieprzyjacielskiej. Trzy okręty podwodne rozmieszczono w sektorach wzdłuż Półwyspu Helskiego, czwarty na wschód od cypla Helu a piąty w Zatoce Gdańskiej.

Plan „Rurka” dla stawiacza min „Gryf’ i dywizjonu trałowców zakładał postawienie pola minowego pod Piławą, tak aby ograniczyć ruch okrętów niemieckich w Zatoce Gdańskiej. Postawienie pola w zasięgu artylerii Helu miało chronić je przed wy-trałowaniem. Zasadnicze zadanie miał wykonać „Gryf’ i trałowce. Osłaniać operację miał niszczyciel „Wicher”.

Mankamentem floty było niekorzystne usytuowanie baz obok baz potężnego nieprzyjaciela. Dostęp do Gdyni od granicy polsko-gdańskiej i od zachodu granicy polsko-niemieckiej nie był broniony. Brak było fortyfikacji i stanowisk artyleryjskich. Obrona od strony morza i przed lotnictwem była niewystarczająca. Bazy nie zapewniały bezpiecznego schronienia przebywającym w nich okrętom. Z portu wojennego na Oksywiu wyposażonego w warsztaty i magazyny wobec groźby utraty Gdyni, przeniesiono do portu wojennego na Helu część wyposażenia wraz z dokiem pływającym. Z pozostałych portów port we Władysławowie został zablokowany, ponieważ obawiano się desantu niemieckiego. Dla mniejszych okrętów pozostała przystań w Jastarnii.

W dyspozycji dowódcy Lądowej Obrony Wybrzeża pułkownika S. Dąbka znalazła się całość wojsk w rejonie wybrzeża i Pojezierza Kaszubskiego. Rdzeń tych sił stanowiły 2 morskie pułki strzelców. Krótko przed wybuchem wojny z rezerwistów na wybrzeżu uformowano dodatkowo Morską Brygadę Obrony Narodowej. Wchodzące w jej skład bataliony ustępowały poziomem wyszkolenia oddziałom regularnym, przestarzałe było ich uzbrojenie, brakowało broni maszynowej i artylerii. Siły te liczyły 14.700 żołnierzy, dysponowały 40 działami polowymi i 34 granatnikami i moździerzami.

Rejonu Umocnionego Hel miała bronić artyleria i piechota, której trzon stanowił batalion Korpusu Ochrony Pogranicza. Podporządkowana mu kompania piechoty złożona z leciwych rezerwistów, pomimo niezłego uzbrojenia przedstawiała niską wartość bojową. Skład piechoty uzupełniała kompania uformowana z Morskiego Dywizjonu Lotniczego. Podstawę uzbrojenia Helu stanowiła nowoczesna i doskonale zamaskowana bateria im. H. Laskowskiego złożona z czterech dział Boforsa 152 mm. Pozostałe baterie starych dział 105 mm i 75 mm przedstawiały mniejszą wartość bojową. Obsadę Rejonu Umocnionego Hel stanowiło 2500 żołnierzy dowodzonych przez kmdr. W. Steyera.

W Wolnym Mieście Gdańsk w wejściu z morza do portu, na Westerplatte znajdowała się Wojskowa Składnica Tranzytowa, której broniła kompania wartownicza uzupełniona przed wybuchem wojny do 182 żołnierzy. Umocnionymi punktami obronnymi na Westerplatte było pięć wartowni i koszary. Uzbrojenie Westerplatte stanowiło kilkanaście karabinów maszynowych. Krótko przed wybuchem wojny przewieziono w częściach armatę 75 mm oraz dwa działka 37 mm i 4 moździerze 81 mm. Brakowało broni przeciwlotniczej.

Wobec mnożących się prowokacji hitlerowskich przeciw Poczcie Polskiej w Gdańsku przywieziono na pocztę 3 ręczne karabiny maszynowe i nieco broni ręcznej dla obrony tej placówki.

Ubogi stan lotnictwa polskiego na wybrzeżu dysponującego 23 powolnymi samolotami średniego zasięgu nie wytrzymywał porównania ze 120 samolotami różnych typów, jakie skoncentrowali Niemcy do działań na wybrzeżu.

Całością sił morskich i lądowych dowodził kontradmirał Józef Unrug.

Dla strony niemieckiej szybkie zajęcie wybrzeża nabierało znaczenia prestiżowego i politycznego. Z tego powodu do działań lądowych i w Zatoce Gdańskiej dowództwo niemieckie przeznaczyło dość znaczne siły wojskowe. Miały one jak najszybciej zająć wybrzeże wraz z Gdynią i zniszczyć flotę polską, której okręty podwodne mogłyby zagrozić żegludze niemieckiej z Rzeszy do Prus Wschodnich.

Do realizacji zadań na wybrzeżu sztab niemiecki wydzielił dwa zgrupowania, które ilościowo trzykrotnie przekraczały stan sił polskich. Korpus dowodzony przez gen. Kaupischa liczył 27 600 żołnierzy, ponadto utworzona na terenie Wolnego Miasta Gdańsk brygada dowodzona przez gen. F. Eberhardta liczyła 12 000 żołnierzy. Druzgocąca była przewaga w uzbrojeniu i artylerii.

Do operacji przeciw flocie polskiej na Bałtyku dowództwo Kriegsmarine wyznaczyło silny zespół, nieporównanie górujący nad flotą polską, dowodzony przez gen.adm. C. Albrechta. Skierowano następujące okręty: 2 pancerniki szkolne („Schlesien”, „Schleswig-Holstein”), 3 krążowniki lekkie („Köln”, „Leipzig”, Nürnberg”), 9 niszczycieli, 1 torpedowiec, 7 okrętów podwodnych i ponad 40 mniejszych okrętów. Flota korzystała z dogodnych baz na Pomorzu Zachodnim i w Zatoce Gdańskiej.

WYBUCH WOJNY

Sztab niemiecki opracowując plan agresji na Polskę specjalną rolę wyznaczył pancernikowi „Schleswig-Holstein”. Okręt ten w nocy z 24 na 25 sierpnia spotkał na środkowym Bałtyku, z dala od uczęszczanych szlaków żeglugowych, flotyllę trałowców, na których pokłady poprzedniej nocy weszły w Kłajpedzie niemieckie oddziały szturmowe. W całkowitym zaciemnieniu, z wygaszonymi światłami odbył się przeładunek wojska i lekkiego uzbrojenia na pokład pancernika, który 25 sierpnia wieczorem wszedł do Gdańska i zacumował naprzeciw Nowego Portu. Ukryte pod pokładem oddziały szturmowe zeszły pod osłoną nocy na ląd. Od tej pory gotowy do boju okręt oczekiwał na sygnał otwarcia ognia na Westerplatte.

Dniem agresji na Polskę miał być 26 sierpnia. Rozkaz ataku został odwołany przez Hitlera wieczorem 25 sierpnia. Przyczyną nagłej zmiany decyzji było otrzymanie wiadomości o zawarciu polsko-brytyjskiego układu wojskowego oraz oświadczenie ambasadora włoskiego, że Włochy w wypadku konfliktu zbrojnego zachowają neutralność. Otrzymanie tych wiadomości poza kilkudniowym opóźnieniem wybuchu wojny nie zahamowało planów agresji niemieckiej. W dniu 1 września 1939 roku o godz. 4.45 potężna artyleria niemieckiego pancernika otwiera ogień na Westerplatte. Równocześnie granicę polsko-niemiecką w strefie wybrzeża przekraczają wojska niemieckie. Kwadrans później nalot bombowców osłanianych przez myśliwce niszczy bazę Morskiego Dywizjonu Lotniczego w Pucku. Bomby dosięgają hangary, warsztaty i część wodnosamolotów. Ginie dowódca dywizjonu kmdr.por. Edward Szystowski.

Atak lotnictwa niemieckiego jest sygnałem do wyjścia w morze okrętów. Okręty podwodne „Wilk” i „Orzeł” w zanurzeniu płyną do swych sektorów. Wychodzi również dywizjon trałowców, a z portu na Helu do swych sektorów bojowych płyną w zanurzeniu „Sęp”, „Ryś” i „Żbik”. „Gryf’ ładuje na redzie Jastarni 290 min, „Wicher” pozostaje na redzie Kępy Oksywskiej. Około godz. 14 bombowce Ju 87 atakują port na Oksywiu i znajdujące się w nim okręty. Celem szczególnie zaciętych ataków staje się okręt pomocniczy „Nurek”, który ładuje amunicję przy nabrzeżu oraz torpedowiec „Mazur”. Marynarze przyjmują otwartą walkę, bronią się również kanonierki „Komendant Piłsudski” i „Generał Haller”. Bliskie wybuchy bomb uszkadzają okręty. Bomba trafia w śródokręcie „Nurka”. Eksplozja amunicji rozrywa okręt, ginie 16 marynarzy wraz z dowódcą chor. mar. Wincentym Tomasiewiczem. „Mazur” pozbawiony poszycia na dziobie przełamuje się i tonie, prażąc ogniem karabinów maszynowych do końca walki. Ginie 20 marynarzy załogi. Los nie oszczędza dowódcy okrętu kpt.mar. Tadeusza Rutkowskiego, który do końca kieruje walką. Pozostałym okrętom udaje się wyjść z portu.

Rozproszona w Zatoce Puckiej flota otrzymuje około godz. 16 rozkaz wykonania planu „Rurka”. Bazą wyjściową do operacji ma być port wojenny na Helu. Tam, pod osłoną artylerii, okręty zamierzają przetrwać do nocy. W drodze około 4 mil od Helu Niemcy w największym z dotychczasowych nalotów bombowców Ju 87 usiłują zatopić „Gryfa”. Samoloty atakują z dwóch kierunków. Artyleria przeciwlotnicza tego okrętu i ubezpieczającego zespołu trałowców i „Wichra” odpiera ataki. Od bliskich wybuchów bomb i odłamków ginie 5 ludzi wraz z dowódcą kmdr. ppor. Stefanem Kwiatkowskim. Ciężkie uszkodzenia ponosi trałowiec „Mewa”, na którym ginie kilkunastu członków załogi, wielu odnosi rany.

WALKI W ZATOCE GDAŃSKIEJ

Po osiągnięciu portu wojennego Hel „Gryf’ staje przy nabrzeżu, „Wicher” kieruje się ku pozycji ubezpieczenia planu „Rurka”. Dokładne oględziny „Gryfa” wykazują, że okręt nie wykona planu „Rurka”. O wstrzymaniu operacji stawiania min nie zostaje powiadomiony „Wicher”, który płynie do swego sektora bojowego. Patrolując wyznaczony sektor, 10 mil na zachód od Piławy, niszczyciel dostrzega w odległości około 4 tys. metrów dwa niszczyciele niemieckie w pozycji dogodnej zarówno do ostrzału artyleryjskiego, jak i do ataku torpedowego. Przypuszczalnie są to „Georg Thiele” i „Richard Beitzen”. „Wicher”, niewidoczny na tle ciemniejącego widnokręgu, sam doskonale widzi w świetle księżyca płynące kursem północno-zachodnim na otwarty Bałtyk okręty nieprzyjacielskie. Dowódca, kmdr.por. Stefan de Walden widząc, że okręty nieprzyjacielskie nie płyną w kierunku, w którym miał operować „Gryf’, i posłuszny rozkazowi nakazującemu atakować nieprzyjaciela tylko wtedy, jeśli zagrażałby on operacji minowania — nie atakuje.

Krótko potem obserwatorzy na „Wichrze” dostrzegają sylwetkę innego dużego okrętu. Powstaje sytuacja podobna do poprzedniej. Okręt niemiecki jest dokładnie widoczny i przepływa nie dostrzegając ukrytego w ciemności niszczyciela. Odległość tym razem wynosi nie więcej niż 3500 m. Cel jest w doskonałej pozycji do wystrzelenia salwy torped. Sztywny rozkaz operacyjny nie pozostawia jednak swobody działania dowódcy liniowemu i „Wicher” ponownie nie wykorzystuje doskonałej okazji do ataku na wroga.

Przed świtem niszczyciel polski powraca na Hel, gdzie dopiero dowiaduje się o odwołaniu operacji. Tego samego dnia „Wicher” zajmuje pozycję w porcie dogodną do prowadzenia ognia artyleryjskiego. Również „Gryf’ zostaje przekształcony na pływającą baterię.

Użycie okrętów jako baterie powiązane z systemem obrony Helu oznaczało rezygnację dowódcy floty z morskiego działania tych okrętów. Pomimo przewagi Kriegsmarine w Zatoce Gdańskiej pewne szanse działania istniały choćby w postaci wypadów nocnych. Zakotwiczone okręty pozbawione elementu ruchu miały w krótkim czasie stać się celem dla artylerii i lotnictwa nieprzyjacielskiego. Naloty niemieckie na Hel trwają z krótkimi przerwami przez cały dzień i noc 2 września. O godzinie 18, wkrótce po nalocie na Westerplatte następuje silny nalot bombowców JU 87 na baterię im. H. Laskowskiego i zacumowane w porcie wojennym okręty. Dzięki sprawnemu działaniu artylerii przeciwlotniczej żaden z okrętów wojennych nie ponosi poważniejszych uszkodzeń. Grupy samolotów atakują również okręty w Zatoce Puckiej. Obie kanonierki wykorzystując swą zwrotność unikają trafienia bombami. Lotnicy hitlerowscy przenoszą swe ataki na bezbronne statki żeglugi przybrzeżnej „Gdynia” i „Gdańsk” unieruchomione na kotwicy. Po zatopieniu ich ostrzeliwują znajdujących się w wodzie rozbitków. Ginie dwudziestu ludzi z załóg tych małych statków.

Wczesnym rankiem 3 września dwa niszczyciele niemieckie dowodzone przez kontradmirała G. Lütjensa próbują zbliżyć się do Helu. Celem wypadu jest rozpoznanie gotowości floty polskiej stojącej w porcie. Około godz. 6.55 okręty niemieckie otwierają ogień z odległości 18 tys. metrów do okrętów polskich. Na ogień odpowiada artyleria „Wichra” oraz „Gryfa”. Dołącza wkrótce artyleria baterii im. H. Laskowskiego. Okręty niemieckie znajdujące się ruchu mają przewagę nad okrętami w porcie. „Leberecht Maass” trafia dwoma pociskami „Gryfa”, natomiast „Wicher” uzyskuje już w pierwszej salwie nakrycie i otwiera ogień ciągły do drugiego niszczyciela w szyku, po czym przenosi ogień na „Leberechta Maassa”, aby pomóc „Gryfowi”. Po pięciominiutowej walce niszczyciele niemieckie nie wytrzymują siły ognia, kładą zasłonę dymną i uchodzą.

Po podniesieniu się zasłony dymnej ujrzano, że jeden z okrętów oddala się z dużą szybkością ku Piławie, a drugi stoi unieruchomiony ze znacznym przechyłem na burtę, najwidoczniej ciężko uszkodzony. Pozycja okrętu poza zasięgiem dział baterii helskiej nie pozwala polskim artylerzystom rozprawić się do końca z nieprzyjacielem. Ostrzał nieprzyjacielski spowodował straty w porcie i osadzie Hel. Zatonął również uszkodzony przez lotnictwo trałowiec „Mewa”.

Walka artyleryjska, która przybrała tak niekorzystny obrót dla okrętów niemieckich, była sygnałem dla nieprzyjacielskich bombowców do nowych zaciekłych nalotów. Tym razem artyleria przeciwlotnicza nie mogła odeprzeć wszystkich ataków. Krótko po godz. 16 trafiony czterema bombami „Wicher” tonie i przewraca się na dnie basenu. O godzinie 16 uszkodzenia ponoszą obie kanonierki, a jedna z nich „Generał Haller” tonie. Wcześniej zaczyna tonąć „Gryf’. Uszkodzona ściana doku obala się na „Gryfa”. Pękają szwy burty i woda wdziera się do wnętrza. Pożar ropy niszczy doszczętnie okręt. Wcześniej załoga zdejmuje z niego 3 działa 120 mm, które następnie zostaną użyte do obrony Helu.

Zniszczenie „Gryfa” i „Wichra” eliminuje z walki najgroźniejsze okręty polskie. Pozwala to dowództwu Kriegsmarine na podjęcie w Zatoce Gdańskiej prac trałowych w celu otworzenia toru wodnego z Piławy do Gdańska oraz z Gdańska do Gdyni.

Po wycofaniu niszczycieli 4 września pozostałym licznym lekkim jednostkom niemieckim zajętym trałowaniem i utrzymaniem blokady wybrzeża polskiego nie mogły już zagrozić ani okręty podwodne, ani trałowce polskie. Trałowce niemieckie oczyszczające pas wód Gdańsk-Gdynia wyławiają kilka min postawionych przez okręty podwodne. Zwiększa to ostrożność Kriegsmarine — wszystkie operacje pancerników w Zatoce Gdańskiej poprzedzać będzie staranne trałowanie torów wodnych, na których mają działać ciężkie okręty.

W OBRONIE WYBRZEŻA4

Niepomyślnie rozwijają się wypadki na froncie przymorskim. Armia „Pomorze” wycofuje się w kierunku Torunia i Bydgoszczy. 4 września bitwa w borach Tucholskich kończy się polską porażką. Niemcy uzyskują połączenie lądowe między Prusami Wschodnimi a Rzeszą.

Przecięcie „korytarza” odizolowało siły broniące wybrzeża, stawiając je w trudnej sytuacji okrążenia. Załoga polska pomimo niekorzystnej sytuacji operacyjnej stawia twardy opór znacznie przewyższającym ją wojskom niemieckim, dysponującym odwodami, silniejszą artylerią i korzystającym ze współdziałania lotnictwa.

Siły polskie stopniowo ulegają przemocy silniejszego nieprzyjaciela i zmuszone zostają do koncentrycznego wycofywania się na Kępę Oksywską. W walkach na jej przedpolach obie strony ponoszą ciężkie straty. Obrońcom nie udaje się wyprzeć z północnego krańca Kępy Oksywskiej oddziałów niemieckich. Pod osłoną nocy z 15 na 16 września oddziały polskie podejmują ostatnią próbę. Natarcie spod Kossakowa zostaje jednak rozbite ogniem niemieckiej broni maszynowej na iluminowaną rakietami nacierającą tyralierę polską.

18 września wojska gen. Kaupischa podejmują energiczne działania przygotowawcze do ostatecznego uderzenia. Następnego dnia na skrajnie wyczerpanych obrońców spada potężne uderzenie niemieckie. Po rozbiciu 1 batalionu Obrony Narodowej niemiecka piechota podchodzi do stanowiska dowódcy Lądowej Obrony Wybrzeża płk. Dąbka. Walkę z nacierającymi Niemcami z bronią w ręku podejmują oficerowie sztabu i nieliczni pozostali przy życiu żołnierze.

WESTERPLATTE

Dowództwo niemieckie liczyło na zajęcie Westerplatte wstępnym szturmem; wskazuje na to zaangażowanie w operacji tak potężnego okrętu, jakim był „Schleswig-Hol-stein”. Po 6 minutowym ostrzale artyleryjskim pancernika do natarcia ruszyła kompania piechoty. Nacierających przez wyłom w murze żołnierzy niemieckich pewnych, że ogień dział pancernika zdławił opór, powitał silny ogień karabinów maszynowych. Atak niemiecki załamał się. Do dział pancernika dołączają wkrótce haubice 150 mm strzelające z kierunku Wisłoujścia, armaty 88 mm z Brzeźna oraz broń maszynowa ustawiona na wysokich dachach spichrzów i kościoła w Nowym Porcie.

Następnego dnia od świtu działają silne patrole niemieckie. O godz. 11.50 ponownie otwiera ogień potężna artyleria pancernika. Po ostrzale, który miał zniszczyć pozycje obronne, rozwija natarcie kompania piechoty. Atak zostaje ponownie odparty z dużymi stratami niemieckimi. Około godz. 18.00 obrońcy przeżywają ciężki nalot samolotów Ju 87, który dezorganizuje obronę i przerywa łączność. Ponieważ już pierwszego dnia pocisk artyleryjski zniszczył działo 75 mm obrońcom pozostaje tylko broń maszynowa.

W dniu 4 i 5 września obok artylerii pancernika i mniejszych jednostek Kriegsmarine biorą udział w ostrzale sprowadzone z Prus Wschodnich haubice 210 mm.

Sytuacja szczupłej załogi Westerplatte jest krytyczna. Są wyczerpani bezustanną walką, brak jest szpitala potowego i pomocy sanitarnej dla rannych, których liczba wzrosła do 1/3 stanu załogi. Z Polski dochodzą wiadomości, które wpływają ujemnie na samopoczucie walczących. Wydaje się, że w tej sytuacji załoga nie potrafi zdobyć się na wysiłek i odeprzeć następnych szturmów. Mimo to wszystkie ataki 5 września załamują się. Dzień 6 września jest spokojniejszy. Niemcy kontynuują nękający ogień artylerii okrętów i baterii lądowych.

Dzień 7 września ma przynieść rozstrzygnięcie. Opór Westerplatte wiąże zbyt duże siły zarówno lądowe jak i morskie. Dowództwo niemieckie postanawia zatem jeszcze raz rzucić do walki całą potęgę artylerii, lotnictwa i oddziałów szturmowych. Wszystkie ataki zostają odparte. Jest to jednak już ostateczny wysiłek obrońców. O godz. 10.15 załoga Westerplatte ulega przemocy.

DZIAŁANIA MORSKIE W OBRONIE WYBRZEŻA

Pomimo wyjścia wojsk niemieckich na brzegi Zatoki Gdańskiej dowództwo Kriegsmarine nie kwapi się z podjęciem jakiejkolwiek akcji zaczepnej. Daleko większą inicjatywę przejawia natomiast dowództwo polskie. Po południu 12 września 3 okręty — „Jaskółka” dowodzona przez kpt.mar. T. Borysiewicza, „Czajka” (kpt.mar. A. Czerwiński) i „Rybitwa” (kpt.mar. K. Miładowski) wychodzą z Jastarni i przepłynąwszy Zatokę Pucką kierują się pod cypel rewski. Tam z odległości 2500-3000 m rażą celnym ogniem z dział 75 mm pozycje niemieckie. Oddają po około trzydzieści strzałów do skupionych na wąskim terenie wśród bagien żołnierzy niemieckich. Ostrzał odniósł tym większy skutek, że tego dnia pozycje niemieckie na drodze pod Mostowym Błotem ostrzelała bateria im. H. Laskowskiego.

W nocy z 13 na 14 września te same okręty płyną ku Kuźnickiej Jamie, gdzie czeka na nie barka z zapasem min. Przyjąwszy cenny ładunek okręty postawiły pole minowe z 60 min 5 mil na południe od latarni na Helu. Dywizjon po wykonaniu zadania powrócił nie niepokojony przez okręty nieprzyjacielskie do Jastarni. Tej samej nocy okręty ponownie popłynęły ku Rewie. Zająwszy pozycję wzdłuż linii brzegu otworzyły o godz. 6 rano trwający 50 minut ostrzał pozycji niemieckich, przygotowując w ten sposób drogę do natarcia oddziałów polskich z Kępy Oksywskiej na Rewę. Po powrocie do Jastarni „Czapla” i „Jaskółka” padły ofiarą bombowców JU 87. „Rybitwa” odniosła lekkie uszkodzenia. Następstwem tego było rozwiązanie dywizjonu trałowców, których uzbrojenie i załogi wzmocniły obronę Helu.

OBRONA HELU

Nacierające oddziały niemieckie zbliżają się do nasady półwyspu. Zdobycie Helu przeciąga się wobec braku decyzji dowódców lądowych i morskich, co do sposobu złamania obrony. Ponieważ ostrzał baterii Laskowskiego przez pancerniki prowadzące ogień na granicznych zasięgach z Nowego Portu nie odnosi skutku, dowództwo niemieckie postanawia skierować oba okręty bliżej Helu na otwarte wody zatoki. Przygotowujące działania trałowce niemieckie trałujące wody na wschód od Oksywia, dostają się w celny ogień baterii dział 105 i 75 mm. Zmusza to je do pospiesznego wycofania się z zagrożonego rejonu i trałowania w nocy.

25 września rano „Schleswig-Holstein” i „Schlesien” wychodzą pod osłoną dwóch flotylli trałowców i zmierzają ku Kępie Oksywskiej. Na wysokości Redłowa pancerniki otwierają ogień. Bateria H. Laskowskiego odpowiada natychmiast. Już w trzeciej salwie uzyskuje nakrycie pierwszego okrętu w szyku — „Schlesien”. Jeden z trałowców natychmiast stawia zasłonę dymną zakrywającą pancernik. Bateria przenosi ogień na „Schleswig-Holstein”, trafiając nadburcie pancernika jednym pociskiem. W ciągu godzinnej walki bateria ponosi również uszkodzenia, ranny jest jej dowódca, kpt.mar. Zbigniew Przybyszewski. Bliskie upadki pocisków i odłamki unieruchamiają dwa działa i uszkadzają przyrządy do kierowania ogniem. Uszkodzenie baterii zostaje naprawione. Oba okręty niemieckie wycofują się z pola walki. 27 września, po wyjściu z Nowego Portu pancerniki otwierają ogień około godz. 12. I tym razem, mimo że ostrzał był prowadzony z odległości 13 tys. m, bateria poniosła tylko lekkie uszkodzenia.

29 września Niemcy podejmują działania od nasady półwyspu. Atakom piechoty towarzyszy ostrzał pozycji polskich. Przewaga artylerii niemieckiej w walkach 29 i 30 września jest momentem decydującym o wyniku walk piechoty. Pod impetem natarcia wycofuje się w kierunku Kuźnicy kompania Korpusu Ochrony Pogranicza. Około godz. 14 walki ustają, gdyż podjęto rokowania kapitulacyjne.

WALKI POLSKICH OKRĘTÓW PODWODNYCH

Niemieckie komunikaty doniosły o zatopieniu w czasie kampanii wrześniowej 4 polskich okrętów podwodnych. W rzeczywistości okręty poniosły szereg uszkodzeń, a najpoważniejszych doznał „Sęp” po ataku na nieprzyjacielski niszczyciel.

Polskie okręty podwodne były jednostkami stosunkowo dużymi i nadawały się przede wszystkim do działań na pełnym morzu i na dużych głębokościach pozwalających na swobodę manewrowania. W pierwszych dniach wojny okręty te przystąpiły do wykonania planu, który zakładał, że wybrzeże polskie zaatakowane będzie przez duże siły morskie nieprzyjaciela, dążącego do desantu na Helu. W takiej sytuacji okręty te miały być skoncentrowane w zachodniej części Zatoki Gdańskiej i na wodach na północ od Helu. Plan operacyjny „Worek”, jak sądził sztab, miał uniemożliwić nieprzyjacielowi operowanie na polskich wodach przybrzeżnych. Nie uwzględniono jednak możliwości taktycznych dużych podwodnych jednostek polskich i trudności, jakie oczekiwały je na płytkim i ograniczonym akwenie. W rezultacie okręty podwodne dysponując małą swobodą manewrowania zamiast atakować, same stały się celem jednostek niemieckich skierowanych do akcji w dużej ilości. Gdy minęły pierwsze chwile zaskoczenia w dowództwie floty odżyła morska myśl taktyczna. 5 września wydano rozkaz przejścia okrętów podwodnych do nowych, dogodnych taktycznie sektorów. Rozkaz wykonania operacji „Worek” odebrały okręty podwodne 1 września o godz. 10.30. Z wyjątkiem „Orła”, którego sektor znajdował się wewnątrz Zatoki Gdańskiej, okręty popłynęły w zanurzeniu do swych sektorów. „Ryś” w drodze do swej pozycji dostrzegł przez peryskop na północ od Helu trałowce niemieckie „M 4” i „M 8”, dwa torpedowce i niszczyciele „Wolfgang Zenker” i „Erich Steinbrinck”, nadto wiele innych mniejszych jednostek. W swym sektorze okręt był kilkakrotnie bombardowany. Następnego dnia dowódca „Rysia” kmdr.ppor. Aleksander Grochowski kieruje swój okręt na zachód. Niebawem szczęście opuszcza „Rysia”. O godz. 9.35 2 września na płynący na głębokości okręt lecą bomby, spadając w niewielkiej odległości od burt. Teraz w krótkich odstępach czasu następują ataki lotnicze, zaś po południu — cztery ataki ścigaczy. Wybuchy bomb głębinowych powodują znaczne wycieki ropy ze zbiorników. Dzień 3 września mija spokojnie. Krótko po północy dostrzeżono zespół okrętów niemieckich, które obchodzą miejsce zanurzenia się „Rysia”. Dowodzi to, że przecieki ze zbiorników ropy są znaczne a okręt pozostawia widoczny ślad na powierzchni morza. Do świtu pozostały dwie godziny — szanse ujścia pościgu w świetle dziennym były małe. Dowódca zdecydował się wyjść na powierzchnię. Po wynurzeniu się zwiększono szybkość do maksymalnej i otwarto ogień z broni maszynowej do okrętów nieprzyjacielskich. Te zaskoczone wygasiły światła nawigacyjne, zaś „Ryś” pod osłoną ciemności oddalił się z pełną szybkością.

Po tym sprawnie wykonanym manewrze, dowódca okrętu zdecydował się wejść do portu Helskiego, aby usunąć uszkodzenia. Po południu 7 września okręt opuścił rejon półwyspu i postawił miny w wyznaczonym rejonie, następnie skierował się na północny zachód do swego nowego rejonu operacyjnego. 14 września „Ryś” dostrzega w zasięgu broni torpedowej statki. Na wysłany do dowódcy floty sygnał, dowódca okrętu otrzymuje odpowiedź, zakazującą ataku na nieuzbrojone i nieeskortowane statki. Ponieważ zapas ropy jest na wyczerpaniu 18 września dowódca skierował okręt pod Sandhamm. Tego samego dnia okręt internowano w Vaxholmie.

„Sęp” w swoim sektorze na północ od Rozewia zajął pozycję dogodną do strzału torpedowego do przepływającego opodal niszczyciela „Friedrich Ihn”. Niszczyciel dostrzegł ślad torpedy i uniknął zwrotem trafienia. Bezpośrednio potem zaatakował „Sępa” bombami głębinowymi. Dowódca kmdr.ppor. Władysław Salomon wprowadził okręt na dużą głębokość, dzięki czemu uniknął trafienia. W ostatnim ataku około godz. 20 wybuch pobliskiej bomby uwolnił z zaczepu w kiosku koło ratunkowe. Niemcy wyciągnęli z tego wniosek, że „Sęp” zatonął. 7 września okręt udał się do nowego sektora na kursie do Gotlandii. Uszkodzenia okrętu były zbyt poważne, aby naprawić je własnymi siłami. Dawał o sobie znak brak bazy. Ponieważ zanurzenie bojowe trwało ponad piętnaście minut dowódca zrezygnował z przejścia do portów brytyjskich i postanowił wejść do portu szwedzkiego dla dokonania naprawy. Krótko po wejściu do Nyneshamn 17 września okręt został internowany.

„Wilk” po zajęciu pozycji w swoim sektorze na południowy wschód od cypla helskiego podchodzi 2 września do ataku torpedowego na niszczyciel niemiecki. Próba ściąga na okręt ataki trałowców asystujących niszczycielowi. Otrzymawszy rozkaz postawienia zagrody minowej, dowódca okrętu ktp.mar. Bogusław Krawczyk stawiają 3 września. Dwa dni później okręt zostaje wykryty przez zespół trałowców niemieckich. Wybuchy bomb wstrząsają okrętem. „Wilk” ratuje się przed zgubą schodząc na głębokość 87 m (to jest znacznie przekraczającą dopuszczalną). 6 września okręt dostrzega płynące do Królewca nie eskortowane statki niemieckie. Dowódca okrętu na swój sygnał dostaje odpowiedź zakazującą atakowanie bez ostrzeżenia nieuzbrojone i nie eskortowane statki. Pozostawia to minimalne szanse powodzenia ataku, ponieważ wynurzenie się okrętu podwodnego na powierzchnię, nadanie sygnału ostrzegającego o zamierzonym ataku, zatrzymanie statku, spuszczenie łodzi i zejście załogi z dokumentami, zajęłoby co najmniej pół godziny. Przy nasileniu patroli nieprzyjacielskich stanowiłoby to groźne niebezpieczeństwo dla okrętu podwodnego. Wobec tego dowódca „Wilka” rezygnuje z ataku torpedowego.

„Wilk” przechodzi do nowego sektora operacyjnego. Sytuacja okrętu nie jest łatwa, ponieważ przeciekająca przez uszkodzony kadłub ropa pozostawia wyraźny ślad za okrętem. Ponieważ dowódca floty nie zgadza się na wejście do portu helskiego, kapitan Krawczyk zamiast internowania wybiera drugą ewentualność pozostawioną przez dowódcę: decyduje się przejść przez cieśniny duńskie do Wielkiej Brytanii. Sforsowanie cieśnin nie jest łatwe. Dostęp do cieśnin prowadzi między niemieckimi polami minowymi. Wejść do wąskich kanałów między polami minowymi strzegą dozorowce niemieckie. Droga wiedzie ponadto przez szereg płycizn o głębokości 10 m. Poza okrętami niemieckimi należy liczyć się ze spotkaniem okrętów duńskich i szwedzkich, których zachowanie się w wypadku spotkania podwodnego okrętu polskiego jest niewiadome. Załoga jest wyczerpana dwutygodniową walką na Bałtyku, mimo to wszystkich ożywia decyzja dowódcy. Przejście poprzedza obserwowanie przez peryskop w pobliżu latarniowca Falsterborev, ruchu statków wchodzących do cieśnin. Kpt. Krawczyk decyduje się przejść cieśniny płynąc na powierzchni. Następuje to o godz. 20 14 września. Do kanału Flint ryzykowny rejs mija bez wydarzeń. Tam dopiero „Wilk” spotyka idące kontrkursem 2 niemieckie niszczyciele idące z dużą szybkością. Okręty mijają wynurzony okręt zaledwie o 50 m. Od rozpoznania ratuje „Wilka” kłąb spalin unoszący się za rufą. Gdy wydawało się, że niebezpieczeństwo minęło, zabłysnął reflektor. Światło jego prześlizgnęło się tuż za rufą „Wilka” i zgasło.

Po tym pełnym napięcia incydencie „Wilk” bez przeszkód wychodzi na Morze Północne. 20 września w umówionym miejscu spotyka się z niszczycielem brytyjskim „Sturdy”, który wprowadza go do Rosyth.

„Żbik” w dniu 5 września znajduje się na wschód od południowego cyplu Gotlandii. Odebrawszy polecenie postawienia zagrody minowej około 4 mil na północ od Jastarnii stawia ją 9 września około godz. 6 rano. Na jednej z nich 1 października wyleciał w powietrze niemiecki trałowiec „M 85”.

Warunki operacyjne na środkowym Bałtyku, gdzie działał „Żbik” w miarę zbliżania się jesieni pogarszały się. Nastał okres jesiennych sztormów. Uszkodzenia, jakie poniósł okręt obrzucony bombami głębinowymi 7 września, jakkolwiek niewielkie, utrudniały działania bojowe. Uszkodzenie klapy włazu do kiosku powodowały przedostawanie się wody do wnętrza okrętu. Wilgoć w przedziałach wodoszczelnych powodowała spięcia i awarie instalacji elektrycznych. Fala zalała baterię akumulatorów. Dowódca postanowił przed próbą przejścia do Wielkiej Brytanii zatrzymać się na spokojnym, nie patrolowanym miejscu celem przesuszenia okrętu i usunięcia awarii. Próby te zawiodły, wobec czego postanowił wejść do neutralnego portu szwedzkiego. Po 24 godzinach okręt został internowany w Vaxholmie.

Był to już trzeci okręt, który wyszedł z akcji, ale trzeba wziąć pod uwagę, że stan techniczny niektórych naszych okrętów podwodnych we wrześniu 1939 roku pozostawiał wiele do życzenia. Na okrętach typu „Wilk” brak było między innymi aparatów podsłuchowych. Mankament ten szczególnie dał się we znaki dowódcom okrętów podwodnych. Poniżej głębokości peryskopowej mogli oni działać tylko na „wyczucie” lub wprost przysłuchując się pracy silników i szumowi śrub przepływających nad nimi okrętów nieprzyjacielskich.

Najlepiej przygotowany do akcji był „Orzeł”. Możliwości operacyjne tego okrętu zostały jednak zmniejszone przez przydzielenie mu sektora na granicy Zatoki Puckiej i Zatoki Gdańskiej, gdzie w pierwszych dniach wojny nie działały okręty nieprzyjacielskie. W drodze do nowego sektora okręt dostrzegł nieprzyjacielski konwój z silną eskortą, zbliżył się do celu i strzelił salwę torped, które jednakże chybiły. Dostrzegłszy ślady torped, eskorta konwoju rozpoczęła atak. „Orzeł” ratując się, zszedł na dużą głębokość.

Niespodziewaną trudność sprawiła choroba dowódcy. 10 września zastępca dowódcy kpt.mar. Jan Grudziński po wymianie sygnałów z dowództwem floty, wchodzi do neutralnego Tallina. Tam dowódca okrętu pozostaje w szpitalu. W chwili, gdy „Orzeł” gotuje się do wyjścia z portu, kpt. Grudziński zostaje powiadomiony, że władze estońskie nie pozwalają polskiemu okrętowi opuścić Tallina przed upływem 24 godzin od wyjścia niemieckiego statku handlowego „Thalatta”, który ma wyjść nazajutrz rano. Decyzję tę uzasadniono przepisami prawa międzynarodowego 5. Następnego zaś dnia władze estońskie oświadczają, że okręt ulegnie internowaniu. Na pokład wkracza straż estońska, rozbraja okręt, zabiera książki, mapy i pomoce nawigacyjne.

Załoga daleka jest jednak od myśli pozostania w internowaniu. Opracowany zostaje plan ucieczki. Śmiały ten plan zostaje zrealizowany nocą z 17 na 18 września.

Przez następne tygodnie „Orzeł” operuje na Bałtyku, posługując się w braku map szkicem wybrzeży wykonanym ręcznie. Ponieważ zmniejsza się zapas paliwa i wody słodkiej, kpt. Grudziński postanawia przejść przez cieśniny duńskie i przedostać się do Wielkiej Brytanii. W dniu 11 października „Orzeł” mimo trudności i wejścia na mieliznę osiąga Morze Północne. Admiralicja Brytyjska wysyła na spotkanie okrętu niszczyciel, który trzy dni później wprowadza go do bazy marynarki brytyjskiej w Rosyth.

Obydwa okręty „Wilk” i „Orzeł” brały następnie udział w wojnie wraz z trzema niszczycielami, walczącymi przy boku marynarki brytyjskiej. Specjaliści z tych okrętów stanowili trzon obsady nowych okrętów polskich walczących na Zachodzie. Pozostałe 3 okręty podwodne, po kampanii na Bałtyku zostają internowane w portach szwedzkich.

KONIEC WALK NA WYBRZEŻU

Obrona wybrzeża zakończyła się. Mimo szczupłych sił polskich Niemcy nie zdołali wysadzić desantu na wybrzeżu ani zapewnić bezpiecznej żeglugi w rejonie Zatoki Gdańskiej. Bateria helska panowała nad najważniejszą dla operacji częścią Zatoki Gdańskiej, a salwy jej stanowiły dostateczną przeszkodę we wszelkich próbach zbliżenia się okrętów wojennych do Helu. Wraz z pozostałymi bateriami niweczono wiele prób wejścia lekkich sił niemieckich do Zatoki Puckiej i bombardowania Oksywia. Celny ostrzał artylerii utrudniał pracę trałowców niemieckich w zatoce, zmuszając je do działania pod osłoną nocy.

Okręty polskie przestrzegały ściśle postanowień prawa międzynarodowego o sposobach prowadzenia działań wojennych na morzu. Mimo sprzyjających okazji okręty podwodne powstrzymały się od ataków na nieeskortowane statki handlowe, ponadto dowództwo polskie podało do wiadomości publicznej komunikat o wytyczeniu akwenu zagrożonego dla żeglugi ze względu na możliwość postawienia pól minowych. Nieprzyjaciel, który w drugiej wojnie światowej wielokrotnie łamał obowiązujące zasady prawa międzynarodowego, co w końcu znalazło wyraz w procesie norymberskim, również i w działaniach na Bałtyku kilkakrotnie uchybił tym zasadom, ostrzeliwu-jąc z broni pokładowej lotnictwa morskiego ratujących się rozbitków6.

Sztab niemiecki był w sytuacji dogodniejszej niż polski. Mimo to plan niemiecki nie był najlepszy. Przeciw nielicznej i słabo uzbrojonej załodze Westerplatte zaangażowano pancernik, wiążąc go tam przez siedem dni, w tym czasie pozwolono wielokrotnie słabszej baterii na Helu panować nad częścią wód Zatoki Gdańskiej.

Do działań wciągnięto trzy krążowniki, okręty szczególnie cenne i podatne na ataki okrętów podwodnych, mimo że zdawano sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakie stanowiła polska flota podwodna. Wprawdzie po dwóch dniach sztab Kriegsmarine wycofał krążowniki z niebezpiecznego rejonu ale nadal pozostawił w nim niszczyciele, kierując je na Morze Północne dopiero 4 września wskutek wybuchu wojny na

Westerplatte płonie ostrzeliwane przez niemiecki pancernik „Schleswig-Holstein".

Łuski po nabojach na pokładzie niemieckiego pancernika po ostrzale Westerplatte.

„Schleswig-Holstein" podczas akcji, która rozpoczęła drugą w dziejach ludzkości wojnę światową.

Stawiacz min „Gryf zatopiony bombami niemieckimi w porcie wojennym na Helu. Zdemontowane z niego 3 działa 120 mm użyto do obrony Helu (na zdjęciu okręt już bez dział).

„Wicher" - jedyny polski niszczyciel, jaki brał udział w kampanii wrześniowej; trzy pozostałe - „Grom", „Błyskawica" i „Burza" - odpłynęły 30 sierpnia do Wielkiej Brytanii.

Jeden z sześciu „ptaszków" - „Rybitwa". Działalność polskich trałowców w kampanii wrześniowej to przykład właściwego zastosowania okrętów i sprawności załóg.

„Wilk" - jeden z dwu okrętów podwodnych, które we wrześniu 1939 r. przedarły się przez cieśniny duńskie i walczyły dalej na Zachodzie.

„Orzeł" po nieprawnym internowaniu przez Estończyków i pozbawieniu map, uzbrojenia z niedostatecznymi zapasami żywności także przedarł się do Wielkiej Brytanii. Niestety zaginął później bez wieści podczas patrolu.

Niszczyciele „Błyskawica" i „Grom" tuż po przybyciu do Wielkiej Brytanii.

„Grom" płynący z maksymalną prędkością.

Okręt ten zatonął w norweskim fiordzie po ciężkich walkach z niemieckimi samolotami

Pierwsze większe straty poniesione na Atlantyku przez walczące strony: u góry tonący lotniskowiec brytyjski „Courageous", storpedowany 17 września przez „U 29", a u dołu wrak niemieckiego pancernika „Admirał Graf Spee". zatopionego przez własną załogę 17 grudnia, po bitwie u ujścia La Platy.

4^ i

Ciężki krążownik „Exeter" który wraz z dwoma krążownikami lekkimi brał udział w bitwie u ujścia Rio de La Plata.

Pierwsze ciosy żegludze sprzymierzonych wymierzyły niemieckie okręty podwodne. Do końca 1939 roku padło ich ofiarą 114 statków (421 156 BRT). Na zdjęciu „U 29" (typ VII A) sprawca zatopienia „Courageousa" i storpedowany przez niego statek brytyjski.

Koniec zatopionego statku sprzymierzonych i tragedia rozbitków. Zdjęcia wykonano z niemieckiego okrętu podwodnego.

„Gneisenau" prowadzi ogień do napotkanego lotniskowca „Glorious" podczas kampanii norweskiej. Zdjęcie wykonano z pokładu bliźniaczego pancernika „Scharnhorst". Obok lotniskowiec brytyjski sfotografowany dwa lata wcześniej.

Niszczyciel „Glowworm" podczas nierównej walki z ciężkim krążownikiem „Admirał Hipper".Mimo uszkodzeń zdołał jednak wykonać atak torpedowy i uszkodzić niemiecki okręt.

zachodzie. Przy tak mało ambitnym planie operacyjnym wystarczyłyby zupełnie działa pancernika przeciw baterii helskiej oraz zespół trałowców i eskortowców do walki z okrętami podwodnymi, tym bardziej, że w dowództwie niemieckim zdawano sobie sprawę z odejścia trzech polskich niszczycieli do Wielkiej Brytanii.

W walkach lądowych o wybrzeże żołnierz polski wykazał dobre wyszkolenie bojowe i zdecydowaną wolę walki, broniąc w odosobnieniu odciętego od reszty kraju terytorium przed silniejszym i lepiej uzbrojonym nieprzyjacielem.

WOJNA DOPIERO SIĘ ZACZYNA

,, Wojna na niby”, ,,dróle de geurre”,,,Sitzkrieg”, ,,Phony war”—to kilka najbardziej popularnych określeń, jakie przylgnęły do okresu pierwszych siedmiu miesięcy wojny na Zachodzie. W pełni uzasadnione, gdy mowa o niepojętym kunktatorstwie dowództwa wojsk lądowych, nie dotyczy zupełnie marynarki — zarówno wojennej, jak i handlowej. Zmagania na morzach i oceanach rozgorzały od pierwszej chwili i trwały 68 miesięcy. Obrona wybrzeża, ochrona rozległych linii komunikacyjnych, eskortowanie konwojów, wymagały natychmiastowego podjęcia walki z wrogiem zdecydowanym i odważnym. Stroną atakującą byli Niemcy. Nie mogąc się mierzyć w otwartej walce z potężnymi flotami sojuszników, cały swój wysiłek skierowali na zniszczenie dostaw do Wielkiej Brytanii, uderzając tym samym w najczulszy punkt przeciwnika, którego obawiali się najbardziej.

Występując agresywnie, Niemcy utrzymywali inicjatywę w swoich rękach. Wytworzyła się w ten sposób na przeciąg wielu miesięcy — blisko 2/3 czasu trwania wojny — specyficzna sytuacja, w której największa wówczas flota została zepchnięta do defensywy. Należy tu podkreślić, że pojęcie „największa” nie jest jednoznaczne z pojęciem „wystarczająco duża”. Zważmy, że siły brytyjskie musiały być rozproszone na rozległych obszarach wodnych dla obrony żeglugi, zagrożonej przez okręty podwodne i korsarzy niemieckich. W obliczu olbrzymich potrzeb wojennych wyszła na jaw wadliwa struktura floty brytyjskiej, a przede wszystkim dotkliwy niedostatek mniejszych jednostek — niszczycieli i eskortowców — nieodzownych do obrony pzed niemieckimi U-bootami.

Do walki na liniach komunikacyjnych Niemcy skierowali większość rozporządzal-nych w pierwszej fazie sił. Już w sierpniu wyszły na Atlantyk 2 pancerniki tzw. „kieszonkowe”. Dowództwo niemieckie chciało mieć możność szybkiego rozpoczęcia działań przeciw żegludze brytyjskiej i francuskiej na wypadek wojny. Najmłodszy z tej serii pancerników, „Admiral Graf Spee”, opuścił Wilhelmshaven 21 sierpnia pod dowództwem kmdr H. Langsdorffa. W parę dni później wyruszył „ Deutschland”. Oba okręty nie weszły jednak do akcji od razu po wybuchu wojny. Hitler łudził się bowiem jeszcze, że po klęsce Polski Anglia skłonna będzie zawrzeć pokój. Toteż „Deutschland” do końca września pozostawał u wschodnich wybrzeży Grenlandii, z dala od dróg komunikacyjnych, a „Admiral Graf Spee” przebywał na Południowym Atlantyku, między Wyspą Świętej Heleny a Brazylią, około 900 mil na wschód od Salvadoru.

Pierwsze ciosy żegludze sprzymierzonych wymierzyły okręty podwodne. 3 września wieczorem kpt. F. J. Lemp, dowódca „U 30”, zatopił brytyjski statek pasażerski „Athenia”, na którego pokładzie w chwili storpedowania znajdowało się 1103 pasażerów i 315 ludzi załogi. Atak na bezbronny statek nastąpił na otwartym morzu, o 250 mil na zachód od Irlandii, bez ostrzeżenia i bez dania możności zorganizowania ewakuacji. Było to wyraźnym pogwałceniem umów o prowadzeniu wojny podwodnej, przyjętych w 1930 roku na konferencji londyńskiej, a w 6 lat później podpisanych również przez Niemcy. Według postanowień tej konferencji statek wolno było zatopić dopiero po zabezpieczeniu pasażerów i załogi.

Niemcy wyparli się zatopienia „Athenii”. Ministerstwo spraw zagranicznych Rzeszy oficjalnie następnego dnia zaprzeczyło prawdziwości tego faktu, a w parę dni później ukazał się komunikat dowództwa Kriegsmarine, który w stanowczy sposób odrzucił wszelkie przypuszczenia, jakoby zatopienie „Athenii” było dziełem niemieckiego okrętu. Jednocześnie propaganda niemiecka rozpętała wielką kampanię prasową, której celem miało być nie tylko zrzucenie winy z kpt. Lempa, lecz także obarczenie nią Anglików. W dwa miesiące później Niemcy oskarżyli Churchilla o rozmyślne zatopienie „Athenii” w celu wciągnięcia do wojny Stanów Zjednoczonych.

Dowództwo Kriegsmarine nie powzięło żadnej akcji dyscyplinarnej w stosunku do kpt. Lempa. Pomimo oczywistej winy, Niemcy nigdy nie przyjęły na siebie odpowiedzialności za ów atak, tłumacząc, że kpt. Lemp działał w dobrej wierze, identyfikując zatopiony statek jako krążownik pomocniczy.

BLOKADA NIEMIEC

W dniu wypowiedzenia wojny Wielka Brytania ogłosiła morską blokadę Niemiec. Brytyjskie okręty podwodne rozpoczęły patrolowanie szlaków prowadzących do Wilhelmshaven, Kanału Kilońskiego oraz dróg z północnej Norwegii. Krążowniki i niszczyciele przeszukiwały północne rejony Morza Północnego oraz Morze Norweskie, zaś główne siły Home Fleet7 pod dowództwem adm. C. M. Forbesa zajęły pozycję pomiędzy Norwegią i Szetlandami, strzegąc przejścia z Morza Północnego na Atlantyk.

Zablokowanie dróg żeglugi handlowej niemieckiej i neutralnej, pracującej dla Niemiec, stało się jednym z głównych zadań pierwszych dni wojny. Dla wzmocnienia tzw. patrolu północnego wprowadzono do służby krążowniki pomocnicze, to jest adaptowane statki pasażerskie, uzbrojone w działa kalibru 152 mm, broń przeciwlotniczą i środki do obrony przeciw U-bootom. Liczba ich wkrótce wzrosła do 25.

Wybuch wojny postawił w trudnej sytuacji handlową flotę niemiecką. Pewność Hitlera, że Wielka Brytania nie przystąpi do wojny, zaciążyła na spóźnionym wysłaniu ostrzeżenia (dopiero 25 sierpnia) dla żeglugi niemieckiej. W tym czasie wszystkie statki brytyjskie, polskie i większość francuskich opuściła już porty nieprzyjacielskie. W rezultacie w chwili wybuchu wojny na morzach i w portach poza granicami Niemiec znalazło się kilkaset statków niemieckich. Około 325 statków (750 tys. BRT) szukało schronienia w portach neutralnych, blisko 100 (500 tys. BRT) przedarło się do Niemiec. W okresie od września 1939 do kwietnia 1940 roku 71 statków (340 tys. BRT) zatrzymały wojenne okręty angielskie i francuskie, lecz tylko 15 (75 tys. BRT) wpadło w ręce aliantów8, resztę zatrzymanych statków niemieckich posłały na dno własne załogi.

Jednocześnie z działaniem floty brytyjskiej rozpoczęły się loty rozpoznawcze samolotów Coastal Command9. Ponieważ zasięg stojących do dyspozycji maszyn był niewielki, patrolowanie odległych rejonów przyjęły okręty podwodne. Do akcji wkroczy również bombowce, było ich jednak zbyt mało. Brytyjskie Air Ministry10 rezerwowało swe szczupłe siły do bombardowania. Obawy zaszkodzenia cywilnej ludności niemieckiej oraz chęć uniknięcia represji wobec miast brytyjskich i francuskich opóźniły jednakże podjęcie nalotów. Niemały wpływ na to opóźnienie miała również nie wyjaśniona sytuacja polityczna — ewentualna możliwość porozumienia się z Niemcami.