Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Ryzykowali wszystko, aby ratować drugiego człowieka.
Jedna zaledwie rodzina i 24 ukrywanych Żydów. Polski Schindler – rzemieślnik, który uratował kilkadziesiąt osób. Dom, przez który przewinęło się około dwustu prześladowanych. Żydówka ocalona dzięki wywiezieniu do Rzeszy.
Dwanaście rozmów o zwykłym życiu trzydziestu siedmiu niezwykłych Polaków. O motywach ich postępowania, uczuciach i odczuciach. O ukrywaniu swojego bohaterstwa i o okolicznościach jego ujawnienia. O zwyczajnych i niezwyczajnych losach ludzi, którzy przez wiele lat współtworzyli naszą rzeczywistość. Każda z tych historii porusza do łez. Przyjaźń? Sąsiedztwo? Miłość? A może zwykła przyzwoitość? Co decydowało, że kładli na szalę życie swoje i rodziny?
Tytułem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata uhonorowano 6620 Polaków – żaden inny naród nie ma ich tylu.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 289
Projekt okładki i stron tytułowych Radosław Krawczyk
Redaktor merytoryczny i korekta Ewa Piotrkiewicz-Karmowska
Redaktor prowadzący Joanna Proczka
Skład i łamanie Plus 2 Witold Kuśmierczyk
Copyright © by Bellona Spółka Akcyjna, Warszawa 2017 Copyright © by Andrzej Wójcik, Warszawa 2017
Zapraszamy na stronę Wydawnictwa:www.bellona.pl
Dołącz do nas na Facebooku:www.facebook.com/Wydawnictwo.Bellona
Księgarnia internetowawww.swiatksiazki.pl
ISBN 978-83-11-15040-9
Skład wersji elektronicznej [email protected]
Rączej Stopie
W roku 1963 izraelski Kneset uchwalił dekret o ustanowieniu medalu i dyplomu Sprawiedliwy wśród Narodów Świata dla uhonorowania zasług i zachowania we wdzięcznej pamięci tych, którzy w czasie II wojny światowej z narażeniem życia ratowali Żydów ukrywających się przed hitlerowskimi oprawcami. Jest to najwyższe odznaczenie przyznawane przez państwo Izrael osobom pochodzenia nieżydowskiego. Warunkiem przyznania medalu, dyplomu i tytułu Sprawiedliwy wśród Narodów Świata jest przedstawienie niezbitych dowodów na uratowanie zagrożonych zagładą Żydów. Z wnioskiem występują sami ocaleni lub członkowie ich rodzin, ale w Polsce wnioskodawcą był również Żydowski Instytut Historyczny (ŻIH), który zbierał informacje i dokumenty potwierdzające udzielanie przez Polaków pomocy Żydom i na ich podstawie występował do Instytutu Yad Vashem o rozpatrzenie kandydatur na Sprawiedliwych.
Nieocenione zasługi pod tym względem miał zmarły w 2000 roku w Warszawie polski historyk żydowskiego pochodzenia Michał Grynberg (właśc. Mejer Grynberg), który znaczną część swojej pracy w ŻIH poświęcił poszukiwaniu polskich Sprawiedliwych i dokumentowaniu ich czynów. To dzięki niemu wielu Polakom, którzy nie podjęli żadnych starań o uhonorowanie ich bohaterstwa, przyznano ten zaszczytny tytuł i medal.
Rozpatrywanie wniosków (obecnie około 600 rocznie) odbywa się dwa razy do roku. Tytuł przyznaje specjalnie w tym celu powołana kapituła Instytutu Yad Vashem w Jerozolimie, której pracami kieruje Przewodniczący Sądu Najwyższego Izraela. Zgodnie z ideą Instytutu, którą jest wyrażenie wdzięczności za pomoc udzieloną Żydom, z otrzymaniem tytułu, dyplomu i medalu wiążą się przywileje zarówno symboliczne: upamiętnienie nazwiska na Murze Honorowym w Ogrodzie Sprawiedliwych w Yad Vashem i możliwość nadania honorowego obywatelstwa państwa Izrael (osobom zmarłym – obywatelstwa pamiątkowego), jak i konkretne, wymierne: Sprawiedliwi mieszkający w Izraelu mają zapewnione miesięczne uposażenie w wysokości średniej pensji, ośmiodniowy zasiłek zdrowotny oraz bezpłatną opiekę medyczną, a zamieszkali za granicą są w razie kłopotów finansowych wspierani przez założoną w Nowym Jorku fundację Jewish Foundation for the Righteous.
Do roku 2016 tytułem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata uhonorowano 26 119 osób z 51 krajów, w tym 6620 obywateli Polski. Warto w tym miejscu przypomnieć, że tylko na okupowanych ziemiach polskich za udzielenie jakiejkolwiek pomocy Żydom groziła kara śmierci.
Od strasznych czasów wojny minęło przeszło 70 lat, toteż polskich Sprawiedliwych żyje już tylko ponad 200. Najmłodsi z nich mają nieco powyżej 80 lat, najstarszy – 102 lata. Do roku 1980, wskutek zerwania w 1968 roku stosunków dyplomatycznych Polski z Izraelem, weryfikacja i składanie wniosków o nadanie tytułu były znacznie utrudnione. Dopiero w drugiej połowie lat osiemdziesiątych zasługi Sprawiedliwych doceniono również w Polsce. W 1999 roku Sejm RP nadał im prawa kombatanckie, a od roku 2008 są także honorowani najwyższymi odznaczeniami państwowymi. Obecnie ich sprawami zajmuje się Polskie Towarzystwo Sprawiedliwych wśród Narodów Świata oraz otwarte w 2014 roku Muzeum Historii Żydów Polskich „Polin”, do którego powstania w niewielkim stopniu przyczyniła się także Bellona. Wydanie przez nią w 2002 roku książki Szimona Peresa, ówczesnego premiera Izraela, stało się pretekstem do jego nieoficjalnej wizyty w Polsce, w czasie której doszło do nieformalnego spotkania z Prezydentem RP Aleksandrem Kwaśniewskim i omówienia współpracy w powołaniu oraz budowie Muzeum, którego idea narodziła się w 1995 roku w Stowarzyszeniu ŻIH. (Przy okazji odbyła się także promocja książki Peresa).
Powody, dla których mimo represji udzielano pomocy Żydom, były różne: przedwojenna przyjaźń, sąsiedztwo, małżeństwo, niezgoda na systematyczne mordowanie ludzi z racji pochodzenia albo zwyczajna przyzwoitość. Zdarzały się również przypadki ratowania zagrożonych zagładą dla zysku, ale osoby, które pomagały z niskich, interesownych pobudek, absolutnie nie kwalifikują się do wpisania na listę Sprawiedliwych.
Z różnych przyczyn przez wiele lat bezinteresowni bohaterowie nie ujawniali swoich zasług; wiedli zwyczajne, często bardzo skromne życie. A i dziś wielu z nich nie uważa, że robili coś nadzwyczajnego. Mówią, że po prostu spełnili zwykły ludzki obowiązek pomagania tym, których życie było zagrożone.
W 2015 roku na zlecenie jednej z zagranicznych encyklopedii przygotowywałem noty biograficzne niektórych spośród żyjących jeszcze polskich Sprawiedliwych. Wymagało to przeprowadzenia z nimi rozmów na temat ich losów, rodziny, przeżyć czasów wojny i okresu powojennego.
Rozmowy te ujawniły bardzo ciekawe postaci i losy ludzi, którzy niejednokrotnie musieli się ukrywać ze swoim bohaterstwem albo też wcale się za bohaterów nie uważali. Dla wielu z nich przyznanie im po latach odznaczenia było wielkim zaskoczeniem, gdyż nie utrzymywali z ocalonymi przez siebie żadnych kontaktów. Dla innych było to ukoronowaniem wieloletniej przyjaźni nawiązanej w niezwykłych okolicznościach i utrzymywanej mimo różnych przeciwności przez cały okres powojenny. Tego wszystkiego nie dało się zamieścić w wydawnictwie o charakterze encyklopedycznym, stąd pomysł na pełniejsze, szczegółowsze wywiady z tymi zwykłymi-niezwykłymi ludźmi, które pozwoliłyby ukazać ich korzenie, życie, sukcesy i porażki. W rezultacie w zupełnie niezamierzony początkowo sposób wyłonił się obraz polskiej historii XX wieku widzianej oczyma jej mniej lub bardziej czynnych uczestników.
Wśród moich rozmówców znaleźli się między innymi: rzemieślnik nazywany przez znajomych „polskim Schindlerem”, który zarządzając rodzinną fabryką, pomagał zatrudnionym tam Żydom i uratował kilkudziesięciu z nich; zasłużony emerytowany pułkownik Wojska Polskiego; pracownik handlu zagranicznego; budowniczy Teatru Wielkiego... Każda z tych postaci ma bogaty życiorys, pełen dokonań i często niezwykłych zwrotów.
Dwanaście rozmów o zwykłym życiu trzydziestu siedmiu niezwykłych Polaków. O motywach ich postępowania, uczuciach i przeżyciach. O ukrywaniu własnego bohaterstwa i okolicznościach jego ujawnienia. O zwyczajnych i niezwyczajnych losach ludzi, którzy przez wiele lat współtworzyli naszą rzeczywistość na każdym jej poziomie, od najniższego po prominencki. Są wśród nich tacy, którzy utrwalali władzę ludową, i tacy, którzy przez tę władzę byli uznawani za wrogów. Ci często nieznani szerzej bohaterowie bardzo szybko odchodzą i coraz częściej odznaczenie Sprawiedliwego jest nadawane pośmiertnie…
Znajomi nazywają Pana „polskim Schindlerem”. Nazwisko Oskara Schindlera od dawna jest znane niemal na całym świecie. Pan – człowiek, który ocalił lub próbował uratować od zagłady ponad 50 Żydów – do 2002 roku był osobą nieznaną. Nie pisał Pan wspomnień, nie udzielał wywiadów. Nie czuł się Pan zapomnianym bohaterem?
Nie. Dla mnie i, jak sądzę, dla większości mojego pokolenia nie liczyło się to, co poświęcamy; nie było ważne, co ryzykujemy. A przede wszystkim chyba nikt z nas nie uważał tego, co robi, za jakiś heroizm. Mieliśmy jeden cel: pomóc tym, którzy tego potrzebują. Tak powszechna dziś obojętność była nam obca. Oczywiście zdarzały się niechlubne wyjątki, ale większość z nas ani nie wyobrażała sobie innej reakcji, ani nie widziała dla swojego postępowania alternatywy. Tak po prostu i zwyczajnie nie przechodziło się obojętnie i bezczynnie obok krzywdy drugiego człowieka. A okazji do pomocy bliźnim było niestety aż nadto. Dlatego ci, którzy mogli, pomagali. Każdemu, bez względu na nację. Ja mogłem i pomagałem. Zresztą nie tylko Żydom.
Wiele osób, które nie mogą się poszczycić okazywaną innym pomocą, mówi o terrorze, strachu o życie własne i rodziny, o odpowiedzialności za bliskich...
Na pewno część ludzi bała się narażać, ale według nas było całe mnóstwo takich, którzy narażali się na co dzień jeszcze bardziej niż my. Harcerze z Szarych Szeregów, członkowie ruchu oporu, zwykli ludzie dostarczający żywność i lekarstwa potrzebującym. Pomoc udzielana czy to Żydom, czy Polakom też była formą walki i oporu. Nie walczyliśmy wprawdzie z bronią w ręku, ale walczyliśmy duchem, umysłem i siłą psychiki. Każdego dnia udowadnialiśmy oprawcom, i przede wszystkim sobie, że świat się nie kończy, że nadejdzie jutro i, co najważniejsze, że wcale nas nie pokonano.
Nie bał się Pan?
Wtedy nie. Byłem młody, dość bezczelny i bardzo pewny swoich racji. Dziś, kiedy spoglądam wstecz, czasem ogrania mnie strach i zdumienie własną wiarą, że wszystko zawsze musi się udać. Ale też miałem wiele dowodów na to, że szczęście od dzieciństwa jest moim wiernym towarzyszem.
Urodził się Pan w 1919 roku, w czasach kiedy powstawała II Rzeczpospolita, kraj wielonarodowościowy. Po początkowym zachłyśnięciu się wolnością i wspólną walką o odzyskanie niepodległości zaczęły się rodzić podziały. Polacy byli elitą, reszta niekoniecznie, a Żydzi, którzy według spisu powszechnego z 1931 roku stanowili 8,5% mieszkańców Polski, na ogół nie cieszyli się wielką sympatią...
Urodziłem się w rodzinie, która dawała mi poczucie beztroski i bezpieczeństwa, a zarazem nauczyła mnie, że wszyscy ludzie są równi. Mama była felczerką, ojciec dziennikarzem. Dużo i często podróżował po kraju i nie raz, nie dwa zabierał mnie ze sobą. Byłem bardzo ciekawy nowych miejsc i ludzi. Chciałem zobaczyć z bliska cały otaczający mnie świat. Nie dzieliłem ludzi na lepszych i gorszych. Pamiętam lato, które spędzaliśmy nad morzem w pobliżu Gdyni. Pewnego dnia mama przygotowywała obiad, a ja siedziałem przed domem. Z oddali dobiegły mnie wspaniałe śpiewy i muzyka. Zauroczony i zaciekawiony, poszedłem skrajem lasu i dotarłem na polanę, gdzie był rozbity cygański tabor. Zobaczyłem pasące się konie, wozy ustawione w czworobok, ognisko, wokół którego tańczyły kobiety ubrane w kolorowe stroje, jakich nigdy wcześniej nie widziałem. Zebrani obok mężczyźni śpiewali, przygrywając na skrzypcach i mandolinach.
Usiadłem obok nich i zachwycony egzotyką, słuchałem jak zahipnotyzowany. Starsze Cyganki przyniosły mi jedzenie i picie, a ja zapomniałem o bożym świecie. Tymczasem moja mama wpadła w rozpacz. Przerażona, że może się utopiłem, zabłądziłem w lesie albo zostałem porwany, zawiadomiła policję i wszczęto poszukiwania. Wieczorem znaleziono mnie spokojnie śpiącego przy cygańskim ognisku. Gościnni Cyganie zostali posądzeni o porwanie, policja chciała ich aresztować, uważając, że powinni byli odprowadzić mnie do rodziców. Na szczęście łagodna postawa mamy i moje opowieści o ich gościnności i dobroci oraz gorące prośby, aby nie robić im krzywdy, pozwoliły na pozytywne zakończenie historii.
To Cyganie, a Pana kontakty z Żydami?
Moja edukacja co i rusz napotykała różne przeszkody: śmierć ojca, choroby wieku dziecięcego, przeprowadzki, moja uczniowska niepokorność. Wszystko to sprawiło, że „zwiedziłem” kilka szkół. W wieku gimnazjalnym rozpocząłem naukę w bardzo elitarnej szkole z internatem, prowadzonej przez księży salezjanów w Aleksandrowie Kujawskim. To gimnazjum gwarantowało doskonałe wykształcenie, uczono w nim bowiem nie tylko przedmiotów obowiązkowych, ale także wielu innych umiejętności. Nauczyłem się tam języka niemieckiego, francuskiego i gry na skrzypcach. Mimo panującej żelaznej dyscypliny i rygoru, polubiłem tę szkołę i starałem się sprostać stawianym nam wymaganiom.
Niestety, zachorowałem na groźną wówczas chorobę – odrę, i wylądowałem w szpitalu. A gdy po miesiącu wróciłem do szkoły, wplątałem się w spór pomiędzy księdzem wychowawcą i moim dobrym kolegą Heniem. Nie pamiętam już, co Henio przeskrobał, ale kara, którą wymierzył mu ksiądz, była dla nas szokująca: otóż podszedł do Henia i na oczach całej klasy uderzył go w twarz. Według nas to było odarcie z godności i honoru, a nie kara za przewinienie. Zrobiła się afera, która wprawdzie po jakimś czasie przycichła, ale w czasie wakacji mama otrzymała od księży list z prośbą o zabranie mnie ze szkoły. Tym sposobem po wakacjach wylądowałem w Gimnazjum im. Księcia Józefa Poniatowskiego w Łowiczu. To już nie była szkoła elitarna i uczniowie pochodzili z różnych środowisk.
W naszej klasie jeden z chłopców był pochodzenia żydowskiego. Jego odmienność sprawiała, że większość kolegów omijała go szerokim łukiem i nikt nie chciał siedzieć z nim w ławce. Dla mnie to było kompletnie niezrozumiałe, więc usadowiłem się obok niego. Oczywiście naraziłem się tym na szykany i szydercze uwagi kolegów, a zwłaszcza klasowego prowodyra. Dałem się wciągnąć w bójkę, ale na szczęście zwyciężyły moje argumenty siłowe. W ten sposób zyskałem sobie szacunek klasy i zdołałem zmienić stosunek innych uczniów do mnie i mojego żydowskiego kolegi. I tę szkołę musiałem jednak po dwóch latach opuścić, tym razem ze względu na spór kadry nauczycielskiej z dyrekcją. Naukę kontynuowałem w Gimnazjum im. Bolesława Chrobrego w Piotrkowie Trybunalskim, gdzie zamieszkałem u brata mamy, zawodowego wojskowego Wacława Pytla.
To był rok 1935. W Polsce narastały nastroje nacjonalistyczne, nasiliło się dążenie do ograniczenia praw mniejszości, a w szczególności mniejszości żydowskiej. Deklaracja ideowa Młodzieży Wszechpolskiej z 1925 roku, powstanie ONR w roku 1934, zabójstwo ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego przez ukraińskiego nacjonalistę 15 czerwca tegoż roku, czego bezpośrednim efektem było wypowiedzenie przez Polskę 13 września podpisanego w 1919 roku traktatu o mniejszościach narodowych, wprowadzenie przez rektorów szkół wyższych 4 października 1937 roku tzw. getta ławkowego, czyli zakazu zasiadania w tych samych ławach akademickich studentów pochodzenia polskiego i żydowskiego – to były niepokojące tendencje i wydarzenia. Czy miały jakiś wpływ na młodego, energicznego człowieka, na dodatek wychowywanego w tym okresie przez zawodowego oficera Wojska Polskiego?
Na początku nie wykazywałem absolutnie żadnego zainteresowania tymi sprawami. Pasjonowały mnie wtedy las, przyroda, no i był to okres pierwszych fascynacji dziewczynami. Ale w 1937 roku wszystko to wkroczyło do naszej szkoły. Jak wielu innych kolegów, zapisałem się do Młodzieży Wszechpolskiej i w ramach aktywności organizacyjnej regularnie uczestniczyłem w ćwiczeniach prowadzonych w lesie. W czasie zajęć uczyli nas między innymi witania się hitlerowskim symbolicznym wyciągnięciem ręki. Wpajano nam też antyżydowską propagandę. Budziło to we mnie sprzeciw, więc opowiedziałem o wszystkim wujkowi, a ten natychmiast kazał mi się wypisać z organizacji. Był dla mnie autorytetem, więc zrobiłem to bez żalu. To był mój pierwszy i ostatni kontakt z narodowcami.
Jesienią, po zdaniu egzaminów do Liceum Handlowego im. Komisji Edukacji Narodowej, przeniosłem się do Warszawy i po raz pierwszy zamieszkałem sam, w kawalerce przy Kruczej 34. Dostawałem od mamy sto złotych miesięcznie na utrzymanie, co przy w miarę oszczędnym gospodarowaniu wystarczało na przeżycie miesiąca. A każdą przerwę w nauce spędzałem w moim magicznym miejscu, majątku Rylsk, który należał do naszych krewnych. Właściciel, kuzyn Stasio Okęcki, był starym kawalerem, nie miał dzieci, postanowił więc wprowadzać mnie w arkana wiedzy na temat prowadzenia majątku, jego funkcjonowania, zarządzania istniejącą w nim fabryką, uprawy roli, hodowli zwierząt i na koniec utrzymywania właściwych relacji z pracownikami i kontrahentami. Ponieważ od pierwszego pobytu, jeszcze jako dziecko, uważałem Rylsk za najpiękniejsze miejsce na ziemi, chłonąłem przekazywaną mi wiedzę jak gąbka. Obserwowałem bacznie każdy ruch kuzyna, uczyłem się załatwiać sprawy urzędowe, przypatrywałem się zawieranym przez niego transakcjom handlowym, kontaktom z kupcami, w większości pochodzenia żydowskiego. Uczyłem się też, jak rozmawiać z ludźmi, jak zdobywać w interesach szacunek i w ogóle wszystkiego, co było związane z prowadzeniem majątku.
W swoim warszawskim mieszkaniu miałem telefon, więc kuzyn często mnie prosił o różne przysługi, jak na przykład zakupy czy załatwianie spraw urzędowych. Większość zakupów robiłem przy placu Grzybowskim, gdzie mieściły się żydowskie sklepy i hurtownie. To tam nauczyłem się zasad handlu i konkurencji. Pod numerem dziesiątym były dwie hurtownie. W jednej z nich zaopatrywałem majątek w worki, za które płaciłem po złotówce i dziesięć groszy od sztuki. Pewnego razu zaczepił mnie właściciel drugiej z nich i zaproponował takie same worki po złotówce. Miesięcznie kupowałem kilka tysięcy sztuk, więc łatwo policzyć, ile zyskałem na zmianie dostawcy. Rok później zacząłem praktykę w Departamencie Monopolu i Akcyz Ministerstwa Skarbu. Życie stawało się coraz piękniejsze. A później nadszedł rok 1939…
I?
W czerwcu 1939 roku, w ramach przysposobienia wojskowego, zorganizowano dla uczniów szkolenia i ćwiczenia pod Lidzbarkiem, przy granicy z Prusami Wschodnimi. Miałem wtedy niecałe 20 lat. Około trzech tysięcy młodych ludzi, w większości z Warszawy, ulokowano w wielkich drewnianych barakach. W naszej drugiej kompanii był pluton młodzieży żydowskiej i już to stało się powodem do wyśmiewania się z nas w obozie. Młodzież zawsze potrafi być okrutna, gdy wyczuje czyjąś słabość. Nic więc dziwnego, że nasi żydowscy koledzy nie czuli się ani komfortowo, ani bezpiecznie. Po prostu się bali. A ponieważ w naszej kompanii nikt ich nie wyśmiewał i nie szykanował, poprosili nas o ochronę. Oczywiście w wieku młodzieńczym niewiele można ugrać za darmo, zaproponowali więc wymianę: my zadbamy o ich bezpieczeństwo, a oni będą nas wyręczać w niektórych pracach porządkowych.
Układ został zawarty i wkrótce mieliśmy okazję przekonać się, że ich obawy nie były bezpodstawne. W czasie gdy nasz pluton ćwiczył na strzelnicy, członkowie orkiestry napadli na naszych żydowskich kolegów i dotkliwie ich pobili. Niewiele myśląc, ruszyliśmy im w sukurs z saperkami i spuściliśmy napastnikom łomot. Niestety, jak to w bójkach, nie obyło się bez strat. Zostało zniszczonych wiele instrumentów, bo przecież biliśmy się z orkiestrą. Na wieczornym apelu dowódca obozu, bardzo niezadowolony z naszego zachowania, zapowiedział, że w stosunku do winowajców, czyli w zasadzie tylko wobec nas, zostaną wyciągnięte surowe konsekwencje.
Sytuacja jednak nie była tak jednoznaczna, jak się z pozoru wydawało. Powodów bójki nikt nie ukrywał, więc bardzo szybko rozniosły się wieści, że nasz atak na orkiestrę nie był zwyczajnym chuligańskim wybrykiem, lecz obroną słabszych kolegów bezpodstawnie zaatakowanych. W naszej obronie stanął najpierw dowódca naszej kompanii, a następnie inni dowódcy. Skończyło się na tym, że musieliśmy pokryć koszty naprawy uszkodzonych instrumentów muzycznych. No i dzięki temu, że afera stała się tak głośna, że tyle się o niej mówiło, pluton, w którego obronie wystąpiliśmy, zyskał święty spokój do końca obozu...
Ten koniec nadszedł niespodziewanie szybko...
Tak. Wojna wisiała na włosku i dla nikogo nie było już tajemnicą, że niebawem wybuchnie. Nikt z nas nie myślał jednak, że stanie się to tak szybko, a tym bardziej nie potrafił przewidzieć, co przyniosą najbliższe miesiące. W każdym razie Polska musiała się przygotować do ewentualnego konfliktu zbrojnego i dlatego pod koniec lipca odesłano nas do domów, a nasze miejsce zajęły regularne oddziały wojska. Wróciłem do Rylska i pomagałem kuzynowi w prowadzeniu gospodarstwa. Z rosnącym niepokojem śledziliśmy wydarzenia. Aktualne wiadomości przekazywał nam przyjaciel kuzyna, pan Węgrzynowski, dyrektor departamentu w Ministerstwie Skarbu.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.
Kiedy przystępowałem do pisania tej książki, wiele spraw wydawało mi się dość proste. Z kilkoma Sprawiedliwymi miałem kontakt wcześniej, istnieją: Polskie Towarzystwo Sprawiedliwych wśród Narodów Świata i Muzeum Historii Żydów Polskich „Polin”, listy Sprawiedliwych są publikowane w Internecie i poświęconych im publikacjach. Założyłem zatem, że znalezienie dwunastu osób, które zgodzą się opowiedzieć nie tylko o wydarzeniach okresu II wojny światowej, lecz także o swoich rodzinach i swoim życiu przed tragicznymm okresem okupacji i po nim, nie powinno nastręczać specjalnych trudności. Tymczasem rzeczywistość okazała się daleka od ideału.
Dotarcie do wielu osób okazało się wprost niemożliwe. Oficjalne dane, którymi dysponuje stowarzyszenie, nie są na bieżąco aktualizowane. Nie wszystkie osoby, do których zgłaszałem się z prośbą o rozmowę, miały ochotę opowiadać o losach swoich i swoich najbliższych. Informacje zamieszczane w Internecie i publikowanych dotychczas materiałach zawierają wiele przekłamań. W tej sytuacji tym większe podziękowania należą się wszystkim, którzy zechcieli poświęcić mi swój czas na rozmowy oraz weryfikację pamięci przez odszukanie i lekturę rodzinnych dokumentów, a przede wszystkim obdarzyli mnie zaufaniem, opowiadając o wydarzeniach i przemyśleniach, którymi nie dzielili się dotąd z nikim, kto opisywał ich wojenne dokonania.
Szczególne podziękowania kieruję do Pana Pułkownika Witolda Lisowskiego, niestrudzonego kronikarza dziejów Sprawiedliwych, który umożliwił mi kontakty z kilkoma niezwykłymi ludźmi i namówił ich do poważnej, szczerej rozmowy, dalece odbiegającej od powielanych dotychczas schematów. Bez jego życzliwej pomocy nie byłoby tej książki.
A
Adek
Albert Anna
Albert Krystyna
Albert Maria
Aleksander, car
Anders Władysław
Antopolski Mosze
Artur, mąż Albert Marii
B
Babiarska Tola
Badoch Zbigniew
Bałdowska Maryla
Bandera Elias
Bandera Miron
Bandera Regina
Banderowie, rodzina
Bartczak Irena zob. Front Irena
Bartel Kazimierz
Bas
Bem Józef
Bertram, pan
Bibrowska, pani
Bieleńka, doktor
Bieleńkowie, państwo
Bigoszewska Wanda
Bodnar Józef
Bolkowiak „Alef ”
Bors Bonifacy
Bors Eulalia
Bors Mieczysław
Bors Wacław
Brahms Johannes
Bratkowska, kuzynka Czesławy Żak
Bruss Wiktor
Brzozowscy, rodzina
Budkiewicz, pani profesor
Bulka, sklepikarz
C
Chopin Fryderyk
Choróbski, profesor
Ciszyńska Stanisława z d. Żak
Cwyl Jan
Czartoryska Izabela
Czerwiński Aleksander
D
Danielle, zwana Danusią, córka Reginy Fern
Dąbek Bella
Dąbek, pan
Dąbrowscy, państwo
Dembek Barbara z d. Stankiewicz
Drozdowicz Edward zob. Adek
Dudek
Dysput Józef
Dysput Stanisława
E
Elfo z Opola
Emilia, pani
F
Fałat Julian
Fejgin Irena właśc. Irena Filipowska
Feliński Tadeusz
Fern Marek
Fern Regina zob. Ziuta
Filipowska Irena zob. Fejgin Irena
Finkielguz Abram
Finkielguz Eda
Finkielguz Edwarda
Finkielguzowie, państwo
Franciszek, papież
Frank Hans
Frejmanowa, pani
Frejmanowie, państwo
Front Irena
G
Gajewska Zofia z d. Turczyńska
Gelb Majer zob. Gelb Marek
Gelb Marek
Gieysztor Aleksander
Gleichgevicht Buba
Gładkowska Danuta
Głuszka Zygmunt
Goldsztein
Gorodeccy, rodzina
Gorodecka Jadwiga
Gorodecka Krystyna
Gorodecki Piotr
Gorodecki Tadeusz
Gothelf Bronisława
Gothelf Helena
Gothelf Jerzy
Gothelf Józef
Gothelfowie, rodzina
Goworow, kapitan funkcjonariusz NKWD
Grabowska, właścicielka pensjonatu
Grochalska, pani
Grymberg Mieczysław
Grymberg Ryszarda
Grynberg Henryk
Grynberg Mejer zob. Grynberg Michał
Grynberg Michał
Grzegorczykowa Zofia
Gutgisser Adam zob. Adek
H
Henio, kolega Walaszczyka Józefa
Herbst Stanisław
Herszel
Hłasko Marek
Hosticzko Helena z d. Średzińska
Hosticzko Izabela
Hosticzko Józef
Hosticzko Leokadia
Hosticzko Władysław
I
Inwentarz Bella
Inwentarz Fejgele
Inwentarz Josek zob. Dudek
Inwentarz Symche
Irena, córka doktora Bieleńki
Jadziak Emil
Jakub, wuj Henryka Prajsa
Janeczek Wacław
Janeczek, pan
Janka, koleżanka Alicji Sznepf-Szczepaniak
Janka, siostra Natalii Szczepaniak
Jankowski (Winiarczyk) Feliks
Jucewicz Leon
Jurczak Łucja z d. Nesterowicz
K
Kaczyński Bogusław
Kaczyński Lech
Kagan Joram
Kamay Lusia
Kamieński Bogdan pseud. Maciek
Kamieński Kazimierz pseud. Huzar
Karatniccy, rodzina
Karski Jan
Karwaserowie, rodzina
Kazimierzczyk Sabina
Kiślańska, pani
Klimowicz, kolega Walaszczyka Józefa
Knepell Michał
Kołaczkowski Wojciech
Korczak Janusz
Kossowski, pan
Kostrzewski Franciszek
Kotaś, pan
Kowalski, pan
Kozłowski
Krawczyk Jan
Krawczyk Stanisław
Krawczyk Tadeusz
Krawczyk Zofia z d. Karatnicka
Krawczykowskie, rodzina
Kruk, pan
Kryształowska Malwina
Kryształowski Franciszek
Kryształowski Józef
Krzemieński Jakub
Krzyształowska Helena z d. Kryc
Kultz Ferdynand
Kwaśniewski Aleksander
L
Laskowski Stanisław zob. Antopolski Mosze
Legowicz Jan
Leński Tadeusz
Leon, syn Minc Anny
Leśniewska Felicja
Lipski Mieczysław
Lisowska Zofia z d. Jędrysiak
Lisowska-Wiśniewska Helena
Lisowski Bolesław
Lisowski Jan
Lisowski Józef
Lisowski Wiesław
Lisowski Wincenty
Lisowski Witold
M
Maczek Stanisław
Malec Józefa
Malinowski Marian
Mańkowska Franciszka
Mańkowska Janina z d. Krawczyk
Mańkowska Janka
Mańkowska Stanisława
Mańkowska Wacka
Mańkowski Andrzej
Mańkowski Antoni
Mańkowski Bronisław
Mańkowski Jerzy
Mańkowski Zbigniew
Marconi, państwo
Marczewski (syn)
Marczewski, doktor
Maria, ciocia
Marielke Reinhold
Maskowicz, kapitan, dowódca w Żytyniu
Miąso Józef
Mikołajczyk, dozorca
Minc Anna
Minkiewicz Henryk
Montrol Bella
Montrol, pan
Montrolowie, rodzina
Müller, dyrektor Arbeitsamtu
N
Nadolna Halina
Nadolny Marek
Nadolny Stefan
Nałęcz Józefa zob. Ziuta
Narutowicz Gabriel
Nestorowicz Józef
Nestorowicz Michalina
Nestorowicz Stanisław
Nestorowicz Szymon
Niewiadomski Eligiusz
Noakowski Stanisław
Nowicka Ewa
Nowicka Stanisława
Nowicki Wacław
O
Obama Barack
Okęcka Michalina
Okęcki Stanisław
Okoń Wincenty
Olbromska Hanna
Olbromski Kazimierz
Opłoccy, rodzina
Orłowicz Mieczysław
Ossowska Maria
Ossowski Stanisław
Ota Kenji
P
Pankowski Marian
Pasierbiński Tadeusz
Passent Daniel
Pasternakowie, rodzina
Paulina, siostra Heleny Hosticzko
Peres Szimon
Pestalozzi Johann Heinrich
Pieracki Bronisław
Pilecki Andrzej
Piłsudska Wanda
Piłsudska-Jaraczewska Jadwiga
Piłsudski Józef
Piotr, syn Fejgin Ireny
Pitus Michał
Pokorska Katarzyna
Pokorski Jan
Pokorski Stanisław
Porębowicz Edward
Prajs Dawid
Prajs Gołda
Prajs Henryk
Prus Bolesław
Przybylska Jadwiga
Przybylska Wanda
Przybylska-Wolf Jadwiga
Przybylski Zdzisław
Puchalski Zbigniew
Puławski Jan
Pytel Wacław
R
Rakoczy Halina
Reymont Władysław
Rit Eugeniusz
Rit Joanna
Rossi Jacques
Róza
Rutkiewicz Maria
Rutkowski Stanisław
Rysia
S
Salonek Bogda
Salonek Władysława
Sampara, porucznik
Sandel Janina zob. Sandel Nina
Sandel Nina
Sarnel Harvey
Satora Kazimierz
Sawinski Larry
Schindler Oskar
Senderska-Rzońca Irena z d. Kryształowska
Sendlerowa Irena
Siekiera Józef
Siekiera Maria
Sienkiewicz Henryk
Sikorski Władysław
Sitarz Janina
Sitarz, pan
Sitarzowie, rodzina
Skorupka Ignacy
Sosnkowski Kazimierz
Stankiewicz Barbara z d. Dysput
Stankiewicz Franciszka
Stankiewicz Józef
Stankiewicz Leon
Stankiewicz Stanisław
Stankiewicz Tadeusz
Starzewska Anna
Starzyński Stefan
Staszewska Hania
Suchodolski Bogdan
Surgiewicz Symeon
Sylwanowicz Władysław
Szacherski Zbigniew
Szczepaniak Antoni
Szczepaniak Barbara
Szczepaniak Czesław
Szczepaniak Franciszek
Szczepaniak Natalia
Szczepaniak Stanisław
Szczot Karolina
Szerauc, pułkownik
Szlifersztajn Julia
Szlifersztajn Maria
Szmerka Welwe
Szmerków, rodzina
Szmulewicz Dorota
Szmulewicz Jan Szlomo
Sznepf-Szczepaniak Alicja
Szorc Antonina zob. Finkielguz Edwarda
Sztein Bella
Sztein Helena
Sztein Siepsel
Szydło Beata
Ś
Śnieg Dora
Średziński Jan
Średziński Teofil
Światłowska, pani
T
Tadeusz, mąż Janki, siostry Natalii Szczepaniak
Tatarkiewicz Władysław
Teca
Teodorczyk Jerzy
Thielman Hans
Tomaszewski Stach
Torbeczko Helena
Traczyk Franciszka
Trajmanowie, rodzina
Trefler Aleksandra
Trefler Czesława
Trefler Janka
Trefler Jerzy
Trefler Maria
Trefler Zofia
Treflerowie, rodzina
Troczyński, pan
Turczyńscy, rodzina
Turczyńska Helena z d. Bors
Turczyńska-Kołomijska Wanda
Turczyński Bolesław
U
Umiastowski Roman
Urbanowicz Witold
Uziębło Adam
W
W., rodzina
Wakar, pan
Walaszczyk Józef
Wallenberg Raul
Wańkowicz Melchior
Wasilewska Wanda
Wasser Aleksander
Wdowiak, pan
Wdowiakowie, rodzina
Weinbaum Laurence „Larry”
Weisblatt Adam
Weisblatt Ala
Weisblatt Chaja
Weisblatt Jerzy
Weisblatt Józef
Weisblatt Samuel
Weiss Szewach
Weissblattowie, rodzina
Wengrow, przewodniczący wspólnoty żydowskiej w Rawie Mazowieckiej
Wertenstein Maria
Węgrzynowski Marian
Wężowszczykowie, rodzina
Wiatr Jerzy
Wilkus, plutonowy
Winiarczyk Feliks
Witold Pilecki
Wolf Jan
Wolf Tomasz
Wolfram Elena
Wolfram Sabina
Woliński Janusz
Wyżykowska, pani
Wyżykowski, pułkownik
Z
Zającowie, rodzina
Zan, pan
Zelig
Ziomek Teodor
Ziuta
Ż
Żak Czesław
Żak Czesława
Żak Stanisław
Żak Teresa z d. Grabinecka