Dziady - Adam Mickiewicz - ebook

Dziady ebook

Adam Mickiewicz

4,0

Opis

Dziady to lektura szkolna.

„Ja czuję nieśmiertelność, nieśmiertelność tworzę, / Cóż ty większego mogłeś zrobić — Boże?” — te dumne słowa Konrada stanowią emblemat romantycznego poety i streszczają jego postawę wobec świata.

Dziady Adama Mickiewicza, czołowego poety Wielkiej Emigracji, zaliczanego, obok Juliusza Słowackiego i Zygmunta Krasińskiego, do grona trzech wieszczów, to kanoniczny przykład dramatu romantycznego. Dzieło posiada luźną kompozycję, stanowiąc właściwie cykl czterech dramatów wydawanych w latach 1823–1860 (część II i część IV ukazały się w 1823 r., część III w roku 1832, część I, nieukończona, została ogłoszona pośmiertnie w 1860 r). Również w obrębie poszczególnych części pojedyncze epizody mogą funkcjonować niezależnie od całości (np. Widzenie Ewy). Utwór łączy różne gatunki, obejmując odrębne utwory liryczne (np. pieśni więźniów w Dziadów części III czy rozpoczynający część II wiersz Upiór). Sceny monumentalne przeplatają się z kameralnymi i lirycznymi, wzniosły tragizm sąsiaduje z komizmem i groteską, realizm występuje ramię w ramię z fantastyką. Synkretyzm gatunkowy, stylistyczny i estetyczny stanowi zasadę konstrukcji tego niesfornego utworu, podobnie jak nieliczenie się z technicznymi ograniczeniami dzieł teatralnych, przez co dramatowi romantycznemu przypisywano charakter niesceniczny.

Elementem spajającym całość dramatu jest obrzęd Dziadów, przywoływania i wspomagania cierpiących duchów — dokładnie przedstawiony w części II, a powracający na koniec w urywku części I wraz z postacią Guślarza. Wszystkie części łączy również ta sama, choć przechodząca przemiany postać występująca pod różnymi imionami: poeta-buntownik, Konrad w części III wyrasta z nieszczęśliwego kochanka Gustawa z części IV, ten zaś pozostaje silnie spowinowacony ze zjawą opisaną we wstępnym wierszu oraz przychodzącą w części II na koniec obrzędu i w milczeniu towarzyszącą pasterce. W utworze występują dwie przenikające się płaszczyzny: realna oraz duchowa; w przypadku niektórych bohaterów, mianowicie Gustawa, nie sposób rozstrzygnąć jednoznacznie, do którego porządku należą.

Podobnie jak w skład Dziadów części II wchodzi publikowany początkowo jako osobny utwór wiersz Upiór, tak też do Dziadów części III dołączony został tzw. Ustęp, czyli pisany wierszem obszerny epicki komentarz ukazujący ponurą wizję carskiej Rosji jako imperium niewoli. Składa się na niego przemyślany szereg obrazów: Droga do Rosji, Przedmieścia stolicy, Petersburg, Pomnik Piotra Wielkiego, Przegląd wojska, Oleszkiewicz oraz kończący tę sekwencję słynny wiersz Do przyjaciół Moskali. Mówiące w Ustępie „ja” nie jest tożsame z którymś z bohaterów dramatu. Czy mógłby to być ów więzień dostrzeżony z dala przez Kobietę i Guślarza w zakończeniu Dziadów części III — ów nieszczęśnik z raną na czole, którą sam sobie zadał? Czy znów tamten to może Konrad, naznaczony piętnem po stoczonej w Wielkiej Improwizacji walce z Bogiem? Temu, który przemawia wierszem w Ustępie najbliżej chyba do narratora ze wstępu do części III dramatu.

Jednakże pamiętać należy, że wszelkie interpretacje nie są tu ostateczne: fragmentaryczność, niejednoznaczność i nierozstrzygalność stanowią dla romantyków zarówno cechę rzeczywistości, jak również dzieła sztuki.

Podobnie należy zachować ostrożność wobec wątków autobiograficznych i historycznych prototypów postaci czy środowisk. Owszem, w miłosnym rozczarowaniu Gustawa pobrzmiewa echo młodzieńczego romansu Mickiewicza z Marylą Wereszczakówną; jest to jednak tylko jeden z kontekstów i może nie najważniejszy. Owszem, w salonie warszawskim znajdujemy bywalców salonu literackiego generała Krasińskiego, a więźniowie spotykający się w noc wigilijną w celi Konrada w Wilnie mają nazwiska i rysy kolegów poety z czasów filomackich, studenckich. Owszem wreszcie: III część Dziadów miała być pociskiem wystrzelonym przez poetę przeciw imperium, które stłumiło polskie powstanie, miała być jego udziałem w tym zrywie, stąd silnie antyrosyjska wymowa tej części. Z czasem Mickiewicz zresztą odżegnywał się od zajadłego, nienawistnego stanowiska; o obu tych rzeczach należy pamiętać. Dzieło litewskiego poety wpisało się na trwałe w historię polskiej literatury, obrosło ogromem ważkich znaczeń i nadal prowokuje do nowych odczytań. Przez dziesięciolecia, zanim Polska odzyskała niepodległość, próbowano na przykład zgadnąć, kim miałby być ów zbawiciel ojczyzny z widzenia księdza Piotra, ów, o którym mówi się „a imię jego czterdzieści i cztery”. Metafora streszczająca się w słowach „nasz naród jak lawa” odżyła i napełniła się współczesnym sensem w 1989 roku w filmie Tadeusza Konwickiego. Wciąż na nowo postacie, cytaty, problemy tego wielkiego dramatu odnajdują swoje aktualne znaczenia, ożywają w polskiej historii.

E-book Dziady Adama Mickiewicza dostępny jest jako plik PDF, MOBI i EPUB. Audiobook czytają Joanna Niemirska i Rafał Koszucki.

Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.

Adam Mickiewicz
Dziady
Epoka: Romantyzm Rodzaj: Dramat Gatunek: Dramat romantyczny

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 255

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (1 ocena)
0
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Lunatyk_

Z braku laku…

Nie najgorsza
00

Popularność




Adam Mickiewicz

Dziady

Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.

Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Wolne Lektury.

ISBN-978-83-288-3530-6

Dziady

Książka, którą czytasz, pochodzi z Wolnych Lektur. Naszą misją jest wspieranie dzieciaków w dostępie do lektur szkolnych oraz zachęcanie ich do czytania. Miło Cię poznać!

Dziady. Poema

Upiór1

Serce ustało, pierś już lodowata, 
Ścięły się usta i oczy zawarły; 
Na świecie jeszcze, lecz już nie dla świata! 
Cóż to za człowiek? — Umarły. 
Patrz, duch nadziei życie mu nadaje, 
Gwiazda pamięci promyków użycza, 
Umarły wraca na młodości kraje 
Szukać lubego oblicza. 
Pierś znowu tchnęła, lecz pierś lodowata, 
Usta i oczy stanęły otworem, 
Na świecie znowu, ale nie dla świata; 
Czymże ten człowiek? — Upiorem. 
Ci, którzy bliżej cmentarza mieszkali, 
Wiedzą, iż upiór ten co rok się budzi, 
Na dzień zaduszny mogiłę odwali 
I dąży pomiędzy ludzi. 
Aż gdy zadzwonią na niedzielę czwartą, 
Wraca się nocą opadły na sile, 
Z piersią skrwawioną, jakby dziś rozdartą, 
Usypia znowu w mogile. 
Pełno jest wieści o nocnym człowieku, 
Żyją, co byli na jego pogrzebie; 
Słychać, iż zginął w młodocianym wieku, 
Podobno zabił sam siebie. 
Teraz zapewne wieczne cierpi kary, 
Bo smutnie jęczał i płomieniem buchał; 
Niedawno jeden zakrystyjan2 stary 
Obaczył go i podsłuchał. 
Mówi, iż upiór, skoro wyszedł z ziemi, 
Oczy na gwiazdę poranną wywrócił, 
Załamał ręce i usty chłodnemi 
Takową skargę wyrzucił: 
„Duchu przeklęty, po co śród parowu3
Nieczułej ziemi ogień życia wzniecasz? 
Blasku przeklęty, zagasłeś i znowu, 
Po co mi znowu przyświecasz? 
O sprawiedliwy, lecz straszny wyroku! 
Ujrzeć ją znowu, poznać się, rozłączyć; 
I com ucierpiał, to cierpieć co roku, 
I jakem skończył, zakończyć. 
Żebym cię znalazł, muszę między zgrają 
Błądzić z długiego wyszedłszy ukrycia; 
Lecz nie dbam, jak mię ludzie powitają; 
Wszystkiegom doznał za życia. 
Kiedyś patrzyła, musiałem jak zbrodzień 
Odwracać oczy; słyszałem twe słowa, 
Słyszałem co dzień, i musiałem co dzień 
Milczeć jak deska grobowa. 
Śmieli się niegdyś przyjaciele młodzi, 
Zwali tęsknotę dziwactwem, przesadą; 
Starszy ramieniem ściska i odchodzi 
Lub mądrą nudzi mię radą. 
Śmieszków i radców zarówno słuchałem, 
Choć i sam może nie lepszy od drugich, 
Sam bym się gorszył zbytecznym zapałem 
Lub śmiał się z żalów zbyt długich. 
Ktoś inny myślał, że obrażam ciebie, 
Uwłaczam jego rodowitej dumie; 
Przecież ulegał grzeczności, potrzebie, 
Udawał, że nie rozumie. 
Lecz i ja dumny, żem go równie zbadał, 
Choć mię nie pyta, chociaż milczeć umiem; 
Mówiłem gwałtem, a gdy odpowiadał, 
Udałem, że nie rozumiem. 
Ale kto nie mógł darować mi grzechu, 
Ledwie obelgę na ustach przytrzyma, 
Niechętnie lica gwałci do uśmiechu 
I litość kłamie oczyma; 
Takiemu tylko nigdym nie przebaczył, 
Wszakżem skargami nigdy ust nie zmazał, 
Anim pogardy wymówić nie raczył, 
Kiedym mu uśmiech okazał. 
Tegoż dziś doznam, jeśli dziką postać 
Cudzemu światu ukażę spod cieni; 
Jedni mię będą egzorcyzmem chłostać, 
Drudzy uciekną zdziwieni. 
Ten dumą śmieszy, ten litością nudzi, 
Inny szyderskie oczy zechce krzywić. 
Do jednej idąc, za cóż tyle ludzi 
Muszę obrażać lub dziwić? 
Cóżkolwiek będzie, dawnym pójdę torem: 
Szydercom litość, śmiech litościwemu. 
Tylko, o luba! tylko ty z upiorem 
Powitaj się po dawnemu. 
Spojrzyj i przemów, daruj małą winę, 
Że śmiem do ciebie raz jeszcze powrócić, 
Mara przeszłości, na jednę godzinę 
Obecne szczęście zakłócić. 
Wzrok twój, nawykły do świata i słońca, 
Może się trupiej nie ulęknie głowy, 
I może raczysz cierpliwie do końca 
Grobowej dosłuchać mowy. 
I ścigać myśli po przeszłych obrazach 
Błądzące jako pasożytne ziele4, 
Które śród gmachu starego po głazach 
Rozpierzchłe gałązki ściele.” 

Dziady, część II

DZIADY. Jest to nazwisko uroczystości obchodzonej dotąd między pospólstwem w wielu powiatach Litwy, Prus i Kurlandii, na pamiątkę dziadów, czyli w ogólności zmarłych przodków. Uroczystość ta początkiem swoim zasięga czasów pogańskich i zwała się niegdyś ucztą kozła5, na której przewodniczył Koźlarz, Huslar, Guślarz, razem kapłan i poeta (gęślarz6).

W teraźniejszych czasach, ponieważ światłe duchowieństwo i właściciele usiłowali wykorzenić zwyczaj połączony z zabobonnymi praktykami i zbytkiem częstokroć nagannym, pospólstwo więc święci Dziady tajemnie w kaplicach lub pustych domach niedaleko cmentarza. Zastawia się tam pospolicie uczta z rozmaitego jadła, trunków, owoców i wywołują się dusze nieboszczyków. Godna uwagi, iż zwyczaj częstowania zmarłych zdaje się być wspólny wszystkim ludom pogańskim, w dawnej Grecji za czasów homerycznych, w Skandynawii, na Wschodzie i dotąd po wyspach Nowego Świata. Dziady nasze mają to szczególnie, iż obrzędy pogańskie pomieszane są z wyobrażeniami religii chrześcijańskiej, zwłaszcza iż dzień zaduszny przypada około czasu tej uroczystości. Pospólstwo rozumie, iż potrawami, napojem i śpiewami przynosi ulgę duszom czyscowym7.

Cel tak pobożny święta, miejsca samotne, czas nocny, obrzędy fantastyczne przemawiały niegdyś silnie do mojej imaginacji; słuchałem bajek, powieści i pieśni o nieboszczykach powracających z prośbami lub przestrogami; a we wszystkich zmyśleniach poczwarnych można było dostrzec pewne dążenie moralne i pewne nauki, gminnym sposobem zmysłowie8 przedstawiane.

Poema niniejsze przedstawi obrazy w podobnym duchu, śpiewy zaś obrzędowe, gusła i inkantacje9 są po większej części wiernie, a niekiedy dosłownie z gminnej poezji wzięte.

Guślarz — Starzec pierwszy z chóru — Chór wieśniaków i wieśniaczek — kaplica, wieczór.
There are more things in Heaven and Earth, 
Than are dreamt of in your philosophy
Shakespeare
Są dziwy w niebie i na ziemi, o których 
ani śniło się waszym filozofom.10

CHÓR

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, 
Co to będzie, co to będzie? 

GUŚLARZ

Zamknijcie drzwi od kaplicy 
I stańcie dokoła truny11; 
Żadnej lampy, żadnej świécy, 
W oknach zawieście całuny. 
Niech księżyca jasność blada 
Szczelinami tu nie wpada. 
Tylko żwawo, tylko śmiało. 

STARZEC

Jak kazałeś, tak się stało. 

CHÓR

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, 
Co to będzie, co to będzie? 

GUŚLARZ

Czyscowe duszeczki! 
W jakiejkolwiek świata stronie: 
Czyli która w smole płonie, 
Czyli marznie na dnie rzeczki, 
Czyli dla dotkliwszej kary 
W surowym wszczepiona drewnie, 
Gdy ją w piecu gryzą żary, 
I piszczy, i płacze rzewnie; 
Każda spieszcie do gromady! 
Gromada niech się tu zbierze! 
Oto obchodzimy Dziady! 
Zstępujcie w święty przybytek; 
Jest jałmużna, są pacierze, 
I jedzenie, i napitek. 

CHÓR

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, 
Co to będzie, co to będzie? 

GUŚLARZ

Podajcie mi garść kądzieli12, 
Zapalam ją; wy z pośpiechem, 
Skoro płomyk w górę strzeli, 
Pędźcie go z lekkim oddechem. 
O tak, o tak, daléj, daléj, 
Niech się na powietrzu spali. 

CHÓR

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, 
Co to będzie, co to będzie? 

GUŚLARZ

Naprzód wy z lekkimi duchy, 
Coście śród tego padołu 
Ciemnoty i zawieruchy, 
Nędzy, płaczu i mozołu 
Zabłysnęli i spłonęli 
Jako ta garstka kądzieli. 
Kto z was wietrznym błądzi szlakiem, 
W niebieskie nie wzleciał bramy, 
Tego lekkim, jasnym znakiem 
Przyzywamy, zaklinamy. 

CHÓR

Mówcie, komu czego braknie, 
Kto z was pragnie, kto z was łaknie. 

GUŚLARZ

Patrzcie, ach, patrzcie do góry, 
Cóż tam pod sklepieniem świeci? 
Oto złocistymi pióry 
Trzepioce się dwoje dzieci. 
Jak listek z listkiem w powiewie, 
Kręcą się pod cerkwi wierzchołkiem; 
Jak gołąbek z gołąbkiem na drzewie, 
Tak aniołek igra z aniołkiem. 

GUŚLARZ I STARZEC

Jak listek z listkiem w powiewie, 
Kręcą się pod cerkwi wierzchołkiem; 
Jak gołąbek z gołąbkiem na drzewie, 
Tak aniołek igra z aniołkiem. 

ANIOŁEK

do jednej z wieśniaczek
Do mamy lecim, do mamy. 
Cóż to, mamo, nie znasz Józia? 
Ja to Józio, ja ten samy13, 
A to siostra moja Rózia. 
My teraz w raju latamy, 
Tam nam lepiej niż u mamy. 
Patrz, jakie główki w promieniu, 
Ubiór z jutrzenki światełka, 
A na oboim ramieniu 
Jak u motylków skrzydełka: 
W raju wszystkiego dostatek, 
Co dzień to inna zabawka: 
Gdzie stąpim, wypływa trawka, 
Gdzie dotkniem, rozkwita kwiatek. 
Lecz choć wszystkiego dostatek, 
Dręczy nas nuda i trwoga. 
Ach, mamo, dla twoich dziatek 
Zamknięta do nieba droga! 

CHÓR

Lecz choć wszystkiego dostatek, 
Dręczy ich nuda i trwoga, 
Ach, mamo, dla twoich dziatek 
Zamknięta do nieba droga! 

GUŚLARZ

Czego potrzebujesz, duszeczko, 
Żeby się dostać do nieba? 
Czy prosisz o chwałę Boga, 
Czyli o przysmaczek słodki, 
Są tu pączki, ciasta, mleczko 
I owoce, i jagódki. 
Czego potrzebujesz, duszeczko, 
Żeby się dostać do nieba? 

ANIOŁEK

Nic nam, nic nam nie potrzeba. 
Zbytkiem słodyczy na ziemi 
Jesteśmy nieszczęśliwemi. 
Ach, ja w mojem życiu całem 
Nic gorzkiego nie doznałem. 
Pieszczoty, łakotki, swawole, 
A co zrobię, wszystko caca. 
Śpiewać, skakać, wybiec w pole, 
Urwać kwiatków dla Rozalki, 
Oto była moja praca, 
A jej praca stroić lalki. 
Przylatujemy na Dziady 
Nie dla modłów i biesiady, 
Niepotrzebna msza ofiarna; 
Nie o pączki, mleczka, chrusty — 
Prosim gorczycy dwa ziarna; 
A ta usługa tak marna 
Stanie za wszystkie odpusty. 
Bo słuchajcie i zważcie u siebie, 
Że według bożego rozkazu: 
Kto nie doznał goryczy ni razu, 
Ten nie dozna słodyczy w niebie. 

CHÓR

Bo słuchajmy i zważmy u siebie, 
Że według bożego rozkazu: 
Kto nie doznał goryczy ni razu, 
Ten nie dozna słodyczy w niebie. 

GUŚLARZ

Aniołku, duszeczko! 
Czego chciałeś, macie obie. 
To ziarneczko, to ziarneczko, 
Teraz z Bogiem idźcie sobie. 
A kto prośby nie posłucha, 
W imię Ojca, Syna, Ducha. 
Widzicie Pański krzyż? 
Nie chcecie jadła, napoju, 
Zostawcież nas w pokoju! 
A kysz, a kysz! 

CHÓR

A kto prośby nie posłucha, 
W imię Ojca, Syna, Ducha. 
Widzicie Pański krzyż? 
Nie chcecie jadła, napoju, 
Zostawcież nas w pokoju; 
A kysz, a kysz! 
Widmo znika.

GUŚLARZ

Już straszna północ przybywa, 
Zamykajcie drzwi na kłódki; 
Weźcie smolny pęk łuczywa, 
Stawcie w środku kocioł wódki. 
A gdy laską skinę z dala, 
Niechaj się wódka zapala. 
Tylko żwawo, tylko śmiało. 

STARZEC

Jużem gotów. 

GUŚLARZ

Daję hasło. 

STARZEC

Buchnęło, zawrzało 
I zgasło. 

CHÓR

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, 
Co to będzie, co to będzie? 

GUŚLARZ

Dalej wy z najcięższym duchem, 
Coście do tego padołu 
Przykuci zbrodni łańcuchem 
Z ciałem i duszą pospołu. 
Choć zgon lepiankę rozkruszy, 
Choć was anioł śmierci woła, 
Żywot z cielesnej katuszy 
Dotąd wydrzeć się nie zdoła. 
Jeżeli karę tak srogą 
Ludzie nieco zwolnić mogą 
I zbawić piekielnej jamy, 
Której jesteście tak blisko: 
Was wzywamy, zaklinamy 
Przez żywioł wasz, przez ognisko! 

CHÓR

Mówcie, komu czego braknie, 
Kto z was pragnie, kto z was łaknie? 

GŁOS

za oknem
Hej, kruki, sowy, orlice! 
O wy przeklęte żarłoki! 
Puśćcie mnie tu pod kaplicę, 
Puśćcie mnie choć na dwa kroki. 

GUŚLARZ

Wszelki duch! jakaż potwora! 
Widzicie w oknie upiora? 
Jak kość na polu wybladły; 
Patrzcie! patrzcie, jakie lice! 
W gębie dym i błyskawice, 
Oczy na głowę wysiadły, 
Świecą jak węgle w popiele. 
Włos rozczochrany na czele. 
A jak suchy snop cierniowy 
Płonąc miotłę ognia ciska, 
Tak od potępieńca głowy 
Z trzaskiem sypią się iskrzyska. 

GUŚLARZ I STARZEC

A jak suchy snop cierniowy 
Płonąc miotłę ognia ciska, 
Tak od potępieńca głowy 
Z trzaskiem sypią się iskrzyska. 

WIDMO

zza okna
Dzieci! nie znacie mnie, dzieci? 
Przypatrzcie się tylko z bliska, 
Przypomnijcie tylko sobie! 
Ja nieboszczyk pan wasz, dzieci! 
Wszak to moja była wioska. 
Dziś ledwo rok mija trzeci, 
Jak mnie złożyliście w grobie. 
Ach, zbyt ciężka ręka boska! 
Jestem w złego ducha mocy, 
Okropne cierpię męczarnie. 
Kędy noc ziemię ogarnie, 
Tam idę szukając nocy; 
A uciekając od słońca 
Tak pędzę żywot tułaczy, 
A nie znajdę błędom14 końca. 
Wiecznych głodów jestem pastwą; 
A któż mię nakarmić raczy? 
Szarpie mię żarłoczne ptastwo15; 
A któż będzie mój obrońca? 
Nie masz, nie masz mękom końca! 

CHÓR

Szarpie go żarłoczne ptastwo, 
A któż mu będzie obrońca? 
Nie masz, nie masz mękom końca! 

GUŚLARZ

A czegóż potrzeba dla duszy, 
Aby uniknąć katuszy? 
Czy prosisz o chwałę nieba? 
Czy o poświęcone gody? 
Jest dostatkiem mleka, chleba, 
Są owoce i jagody. 
Mów, czego trzeba dla duszy, 
Aby się dostać do nieba? 

WIDMO

Do nieba?... bluźnisz daremnie... 
O nie! ja nie chcę do nieba; 
Ja tylko chcę, żeby ze mnie 
Prędzej się dusza wywlekła. 
Stokroć wolę pójść do piekła, 
Wszystkie męki zniosę snadnie16; 
Wolę jęczeć w piekle na dnie, 
Niż z duchami nieczystemi 
Błąkać się wiecznie po ziemi, 
Widzieć dawnych uciech ślady, 
Pamiątki dawnej szkarady; 
Od wschodu aż do zachodu, 
Od zachodu aż do wschodu 
Umierać z pragnienia, z głodu 
I karmić drapieżne ptaki. 
Lecz niestety! wyrok taki, 
Że dopóty w ciele muszę 
Potępioną włóczyć duszę, 
Nim kto z was, poddani moi, 
Pożywi mię i napoi. 
Ach, jak mnie pragnienie pali; 
Gdyby mała wody miarka! 
Ach! gdybyście mnie podali 
Choćby dwa pszenicy ziarka! 

CHÓR

Ach, jak go pragnienie pali! 
Gdyby mała wody miarka! 
Ach, gdybyśmy mu podali 
Choćby dwa pszenicy ziarka! 

CHÓR PTAKÓW NOCNYCH

Darmo żebrze, darmo płacze: 
My tu czarnym korowodem, 
Sowy, kruki i puchacze, 
Niegdyś, panku, sługi twoje. 
Któreś ty pomorzył głodem, 
Zjemy pokarmy, wypijem napoje. 
Hej, sowy, puchacze, kruki, 
Szponami, krzywymi dzioby 
Szarpajmy17 jadło na sztuki! 
Chociażbyś trzymał już w gębie, 
I tam ja szponę zagłębię; 
Dostanę aż do wątroby. 
Nie znałeś litości, panie! 
Hej, sowy, puchacze, kruki, 
I my nie znajmy litości: 
Szarpajmy jadło na sztuki, 
A kiedy jadła nie stanie, 
Szarpajmy ciało na sztuki, 
Niechaj nagie świecą kości. 

KRUK

Nie lubisz umierać z głodu! 
A pomnisz, jak raz w jesieni 
Wszedłem do twego ogrodu? 
Gruszka dojrzewa, jabłko się czerwieni; 
Trzy dni nic nie miałem w ustach, 
Otrząsnąłem jabłek kilka. 
Lecz ogrodnik skryty w chrustach18
Zaraz narobił hałasu 
I poszczuł psami jak wilka. 
Nie przeskoczyłem tarasu19, 
Dopędziła mię obława; 
Przed panem toczy się sprawa, 
O co? o owoce z lasu, 
Które na wspólną wygodę 
Bóg dał jak ogień i wodę. 
Ale pan gniewny zawoła: 
„Potrzeba dać przykład grozy”. 
Zbiegł się lud z całego sioła20, 
Przywiązano mnie do sochy21, 
Zbito dziesięć pęków łozy. 
Każdą kość, jak z kłosa żyto, 
Jak od suchych strąków grochy, 
Od skóry mojej odbito! 
Nie znałeś litości, panie! 

CHÓR PTAKÓW

Hej, sowy, puchacze, kruki, 
I my nie znajmy litości! 
Szarpajmy jadło na sztuki; 
A kiedy jadła nie stanie, 
Szarpajmy ciało na sztuki, 
Niechaj nagie świecą kości! 

SOWA

Nie lubisz umierać z głodu! 
Pomnisz, jak w kucyją22 samą, 
Pośród najtęższego chłodu, 
Stałam z dziecięciem pod bramą. 
Panie! wołałam ze łzami, 
Zlituj się nad sierotami! 
Mąż mój już na tamtym świecie, 
Córkę zabrałeś do dwora, 
Matka w chacie leży chora, 
Przy piersiach maleńkie dziecię. 
Panie, daj nam zapomogę, 
Bo dalej wyżyć nie mogę! 
Ale ty, panie, bez duszy! 
Hulając w pjanej ochocie, 
Przewalając się po złocie, 
Hajdukowi rzekłeś z cicha: 
„Kto tam gościom trąbi w uszy? 
Wypędź żebraczkę, do licha”. 
Posłuchał hajduk niecnota, 
Za włosy wywlekł za wrota! 
Wepchnął mię z dzieckiem do śniegu! 
Zbita i przeziębła srodze, 
Nie mogłam znaleźć noclegu; 
Zmarzłam z dziecięciem na drodze. 
Nie znałeś litości, panie! 

CHÓR PTAKÓW

Hej, sowy, puchacze, kruki, 
I my nie znajmy litości! 
Szarpajmy jadło na sztuki, 
A kiedy jadła nie stanie, 
Szarpajmy ciało na sztuki, 
Niechaj nagie świecą kości! 

WIDMO

Nie ma, nie ma dla mnie rady! 
Darmo podajesz talerze, 
Co dasz, to ptastwo zabierze. 
Nie dla mnie, nie dla mnie Dziady! 
Tak, muszę dręczyć się wiek wiekiem, 
Sprawiedliwe zrządzenia boże! 
Bo kto nie był ni razu człowiekiem, 
Temu człowiek nic nie pomoże. 

CHÓR

Tak, musisz dręczyć się wiek wiekiem, 
Sprawiedliwe zrządzenia boże! 
Bo kto nie był ni razu człowiekiem, 
Temu człowiek nic nie pomoże. 

GUŚLARZ

Gdy nic tobie nie pomoże, 
Idźże sobie precz, nieboże. 
A kto prośby nie posłucha, 
W Imię Ojca, Syna, Ducha. 
Czy widzisz Pański krzyż? 
Nie bierzesz jadła, napoju? 
Zostawże nas w pokoju! 
A kysz, a kysz! 

CHÓR

A kto prośby nie posłucha, 
W imię Ojca, Syna, Ducha. 
Czy widzisz Pański krzyż? 
Nie bierzesz jadła, napoju? 
Zostawże nas w pokoju! 
A kysz, a kysz! 
Widmo znika.

GUŚLARZ

Podajcie mi, przyjaciele, 
Ten wianek na koniec laski. 
Zapalam święcone ziele, 
W górę dymy, w górę blaski! 

CHÓR

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, 
Co to będzie, co to będzie? 

GUŚLARZ

Teraz wy, pośrednie duchy, 
Coście u tego padołu 
Ciemnoty i zawieruchy 
Żyłyście z ludźmi pospołu; 
Lecz, od ludzkiej wolne skazy, 
Żyłyście nie nam, nie światu, 
Jako te cząbry i ślazy23, 
Ni z nich owocu, ni kwiatu. 
Ani się ukarmi zwierzę, 
Ani się człowiek ubierze; 
Lecz w wonne skręcone wianki 
Na ścianie wiszą wysoko. 
Tak wysoko, o ziemianki, 
Była wasza pierś i oko! 
Która dotąd z czystym skrzydłem 
Niebieskiej nie przeszła bramy, 
Was tym światłem i kadzidłem 
Zapraszamy, zaklinamy. 

CHÓR

Mówcie, komu czego braknie, 
Kto z was pragnie, kto z was łaknie. 

GUŚLARZ

A toż czy obraz Bogarodzicy? 
Czyli anielska postać? 
Jak lekkim rzutem obręcza 
Po obłokach zbiega tęcza, 
By z jeziora wody dostać, 
Tak ona świeci w kaplicy. 
Do nóg biała spływa szata, 
Włos z wietrzykami swawoli, 
Po jagodach uśmiech lata, 
Ale w oczach łza niedoli. 

GUŚLARZ I STARZEC

Do nóg biała spływa szata, 
Włos z wietrzykami swawoli, 
Po jagodach uśmiech lata, 
Ale w oczach łza niedoli. 

GUŚLARZ I DZIEWCZYNA

GUŚLARZ

Na głowie ma kraśny wianek24, 
W ręku zielony badylek, 
A przed nią bieży25 baranek, 
A nad nią leci motylek. 
Na baranka bez ustanku 
Woła: baś, baś, mój baranku, 
Baranek zawsze z daleka: 
Motylka rózeczką goni 
I już, już trzyma go w dłoni; 
Motylek zawsze ucieka. 

DZIEWCZYNA

Na głowie mam kraśny wianek, 
W ręku zielony badylek, 
Przede mną bieży baranek, 
Nade mną leci motylek. 
Na baranka bez ustanku 
Wołam: baś, baś, mój baranku, 
Baranek zawsze z daleka; 
Motylka rózeczką gonię 
I już, już chwytam go w dłonie; 
Motylek zawsze ucieka. 

DZIEWCZYNA

Tu niegdyś w wiosny poranki 
Najpiękniejsza z tego sioła, 
Zosia pasając baranki 
Skacze i śpiewa wesoła. 
La la la la 
Oleś za gołąbków parę 
Chciał raz pocałować w usta; 
Lecz i prośbę, i ofiarę 
Wyśmiała dziewczyna pusta. 
La la la la 
Józio dał wstążkę pasterce, 
Antoś oddał swoje serce; 
Lecz i z Józia, i z Antosia 
Śmieje się pierzchliwie Zosia26. 
La la la la 
Tak, Zosią byłam, dziewczyną z tej wioski. 
Imię moje u was głośne, 
Że chociaż piękna, nie chciałam zamęścia 
I dziewiętnastą przeigrawszy wiosnę, 
Umarłam nie znając troski 
Ani prawdziwego szczęścia. 
Żyłam na świecie; lecz, ach! nie dla świata! 
Myśl moja, nazbyt skrzydlata, 
Nigdy na ziemskiej nie spoczęła błoni. 
Za lekkim zefirkiem goni, 
Za muszką, za kraśnym wiankiem, 
Za motylkiem, za barankiem; 
Ale nigdy za kochankiem. 
Pieśni i fletów słuchałam rada: 
Często, kiedy sama pasę, 
Do tych pasterzy goniłam stada, 
Którzy mą wielbili krasę; 
Lecz żadnego nie kochałam. 
Za to po śmierci nie wiem, co się ze mną dzieje, 
Nieznajomym ogniem pałam; 
Choć sobie igram do woli, 
Latam, gdzie wietrzyk zawieje, 
Nic mię nie smuci, nic mię nie boli, 
Jakie chcę, wyrabiam cuda. 
Przędę sobie z tęczy rąbki27, 
Z przezroczystych łez poranku28
Tworzę motylki, gołąbki. 
Przecież nie wiem, skąd ta nuda: 
Wyglądam kogoś za każdym szelestem, 
Ach, i zawsze sama jestem! 
Przykro mi, bez ustanku 
Wiatr mną jak piórkiem pomiata. 
Nie wiem, czy jestem z tego, czy z tamtego świata: 
Gdzie się przybliżam, zaraz wiatr oddali, 
Pędzi w górę, w dół, z ukosa: 
Tak pośród pierzchliwej fali 
Wieczną przelatując drogę, 
Ani wzbić się pod niebiosa, 
Ani ziemi dotknąć nie mogę. 

CHÓR

Tak pośród pierzchliwej fali 
Przez wieczne lecąc bezdroże, 
Ani wzbić się pod niebiosa, 
Ani dotknąć ziemi nie może. 

GUŚLARZ

Czego potrzebujesz, duszeczko, 
Żeby się dostać do nieba? 
Czy prosisz o chwałę Boga, 
Czy o przysmaczek słodki? 
Są tu pączki, ciasta, mleczko, 
I owoce, i jagódki. 
Czego potrzebujesz, duszeczko. 
Żeby się dostać do nieba? 

DZIEWCZYNA

Nic mnie, nic mnie nie potrzeba! 
Niechaj podbiegną młodzieńce, 
Niech mię pochwycą za ręce, 
Niechaj przyciągną do ziemi, 
Niech poigram chwilkę z niemi. 
Bo słuchajcie i zważcie u siebie, 
Że według bożego rozkazu: 
Kto nie dotknął ziemi ni razu, 
Ten nigdy nie może być w niebie. 

CHÓR

Bo słuchajmy i zważmy u siebie, 
Że według bożego rozkazu: 
Kto nie dotknął ziemi ni razu, 
Ten nigdy nie może być w niebie, 

GUŚLARZ

do kilku wieśniaków
Darmo bieżycie; to są marne cienie, 
Darmo rączki ściąga biedna, 
Wraz ją spędzi wiatru tchnienie. 
Lecz nie płacz, piękna dziewico! 
Oto przed moją źrenicą 
Odkryto przyszłe wyroki: 
Jeszcze musisz sama jedna 
Latać z wiatrem przez dwa roki, 
A potem staniesz za niebieskim progiem. 
Dziś modlitwa nic nie zjedna. 
Lećże sobie z Panem Bogiem. 
A kto prośby nie posłucha, 
W imię Ojca, Syna, Ducha! 
Czy widzisz Pański krzyż? 
Nie chciałaś jadła, napoju? 
Zostawże nas w pokoju. 
A kysz, a kysz! 

CHÓR

A kto prośby nie posłucha, 
W imię Ojca, Syna, Ducha! 
Czy widzisz Pański krzyż? 
Nie chciałaś jadła, napoju? 
Zostawże nas w pokoju. 
A kysz, a kysz! 
Dziewica znika.

GUŚLARZ

Teraz wszystkie dusze razem, 
Wszystkie i każdą z osobna, 
Ostatnim wołam rozkazem! 
Dla was ta biesiada drobna; 
Garście maku, soczewicy 
Rzucam w każdy róg kaplicy. 

CHÓR

Bierzcie, czego której braknie, 
Która pragnie, która łaknie. 

GUŚLARZ

Czas odemknąć drzwi kaplicy. 
Zapalcie lampy i świécy. 
Przeszła północ, kogut pieje, 
Skończona straszna ofiara, 
Czas przypomnieć ojców dzieje. 
Stójcie... 

CHÓR

Cóż to? 

GUŚLARZ

Jeszcze mara! 

CHÓR

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, 
Co to będzie, co to będzie? 

GUŚLARZ

do jednej z wieśniaczek
Pasterko, ot tam w żałobie... 
Wstań, bo czy mi się wydaje, 
Czy ty usiadłaś na grobie? 
Dziatki! patrzajcie, dla Boga! 
Wszak to zapada podłoga 
I blade widmo powstaje; 
Zwraca stopy ku pasterce29
I stanęło tuż przy boku. 
Zwraca lice30 ku pasterce, 
Białe lice i obsłony, 
Jako śnieg po nowym roku. 
Wzrok dziki i zasępiony 
Utopił całkiem w jej oku. 
Patrzcie, ach, patrzcie na serce! 
Jaka to pąsowa pręga31, 
Tak jakby pąsowa wstęga 
Albo jak sznurkiem korale, 
Od piersi aż do nóg sięga. 
Co to jest, nie zgadnę wcale! 
Pokazał ręką na serce, 
Lecz nic nie mówi pasterce. 

CHÓR

Co to jest, nie zgadniem wcale. 
Pokazał ręką na serce, 
Lecz nic nie mówi pasterce. 

GUŚLARZ

Czego potrzebujesz, duchu młody? 
Czy prosisz o chwałę nieba? 
Czyli o święcone gody? 
Jest dostatkiem mleka, chleba, 
Są owoce i jagody. 
Czego potrzebujesz, duchu młody, 
Żeby się dostać do nieba? 
Widmo milczy.

CHÓR

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, 
Co to będzie, co to będzie? 

GUŚLARZ

Odpowiadaj, maro blada! 
Cóż to, nic nie odpowiada? 

CHÓR

Cóż to, nic nie odpowiada? 

GUŚLARZ

Gdy gardzisz mszą i pierogiem. 
Idźże sobie z Panem Bogiem; 
A kto prośby nie posłucha, 
W imię Ojca, Syna, Ducha! 
Czy widzisz Pański krzyż? 
Nie chciałeś jadła, napoju? 
Zostawże nas w pokoju. 
A kysz, a kysz! 
Widmo stoi.

CHÓR

A kto prośby nie posłucha, 
W imię Ojca, Syna, Ducha! 
Czy widzisz Pański krzyż? 
Nie chciałeś jadła, napoju? 
Zostawże nas w pokoju. 
A kysz, a kysz! 

GUŚLARZ

Przebóg! cóż to za szkarada? 
Nie odchodzi i nie gada! 

CHÓR

Nie odchodzi i nie gada! 

GUŚLARZ

Duszo przeklęta czy błoga32, 
Opuszczaj święte obrzędy! 
Oto roztwarta podłoga, 
Kędy wszedłeś, wychodź tędy. 
Bo cię przeklnę w imię Boga. 
po pauzie
Precz stąd na lasy, na rzeki, 
I zgiń, przepadnij na wieki! 
Widmo stoi.
Przebóg! cóż to za szkarada? 
I milczy, i nie przepada! 

CHÓR

I milczy, i nie przepada! 

GUŚLARZ

Darmo proszę, darmo gromię, 
On się przeklęctwa nie boi. 
Dajcie kropidło z ołtarza... 
Nie pomaga i kropidło! 
Bo utrapione straszydło 
Jak stanęło, tak i stoi, 
Niemo, głucho, nieruchomie, 
Jak kamień pośród cmentarza. 

CHÓR

Bo utrapione straszydło 
Jak stanęło, tak i stoi, 
Niemo, głucho, nieruchomie, 
Jak kamień pośród cmentarza. 
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, 
Co to będzie, co to będzie? 

GUŚLARZ

To jest nad rozum człowieczy! 
Pasterko! znasz tę osobę? 
W tym są jakieś straszne rzeczy. 
Po kim ty nosisz żałobę? 
Wszak mąż i rodzina zdrowa? 
Cóż to! nie mówisz i słowa? 
Spojrzyj, odezwij się przecie! 
Czyś ty martwa, moje dziecię? 
Czegóż uśmiechasz się? czego? 
Co w nim widzisz wesołego? 

CHÓR

Czegóż uśmiechasz się, czego? 
Co w nim widzisz wesołego? 

GUŚLARZ

Daj mnie stułę i gromnicę, 
Zapalę, jeszcze poświęcę... 
Próżno palę, próżno święcę, 
Nie znika przeklęta dusza. 
Weźcie pasterkę pod ręce, 
Wyprowadźcie za kaplicę. 
Czegóż oglądasz się, czego? 
Co w nim widzisz powabnego? 

CHÓR

Czegóż oglądasz się? czego? 
Co w nim widzisz powabnego? 

GUŚLARZ

Przebóg, widmo kroku rusza! 
Gdzie my z nią, on za nią wszędzie... 
Co to będzie, co to będzie? 

CHÓR

Gdzie my z nią, on za nią wszędzie. 
Co to będzie, co to będzie? 
Podoba Ci się to, co robimy? Jesteśmy organizacją pożytku publicznego. Wesprzyj Wolne Lektury drobną wpłatą: wolnelektury.pl/towarzystwo/

Dziady, część IV

Mieszkanie Księdza — stół nakryty, tylko co po wieczerzy — Ksiądz — Pustelnik — dzieci — dwie świece na stole — lampa przed obrazem Najświętszej Panny Marii — na scienie zegar bijący.

Ich hab alle mürbe Leichenschleier auf, die in Särgen lagen — ich entfernte den erhabenen Trost der Ergebung, bloss um mir immer fort zu sagen: „Ach, so war es ja nicht! — Tausend Freuden sind auf ewig nachgeworfen in Grüfte und [du] stehst allein hier und überrechnest sie!” Dürftiger! Dürftiger! Schlage nicht das ganze zerrissene Buch der Vergangenheit auf!... Bist du noch nicht traurig genug?33

Jean Paul

KSIĄDZ

Dzieci, wstawajmy od stoła! 
Teraz, po powszednim chlebie, 
Klęknijcie przy mnie dokoła, 
Podziękujmy Ojcu w niebie. 
Dzień dzisiejszy34 Kościół święci 
Za tych spółchrześcijan dusze, 
Którzy spomiędzy nas wzięci 
Czyscowe cierpią katusze. 
Za nich ofiarujmy Bogu. 
rozkłada książkę
Oto stosowna nauka. 

DZIECI

czytają
„Onego czasu...” 

KSIĄDZ

Kto tam? kto tam stuka? 
Pustelnik wchodzi ubrany dziwacznie.

DZIECI

Jezus, Maryja! 

KSIĄDZ

Któż to jest na progu? 
zmieszany
Ktoś ty taki?... po co?... na co? 

DZIECI

Ach, trup, trup! upiór, ladaco! 
W imię Ojca!... zgiń, przepadaj! 

KSIĄDZ

Ktoś ty, bracie? odpowiadaj. 

PUSTELNIK

powolnie i smutnie
Trup... trup!... tak jest, moje dziecię. 

DZIECI

Trup... trup... ach! ach! nie bierz tata35! 

PUSTELNIK

Umarły!... o nie! tylko umarły dla świata! 
Jestem pustelnik, czy mnie rozumiecie? 

KSIĄDZ

Skąd przychodzisz tak nierano36? 
Kto jesteś? jakie twe miano37? 
Kiedy się tobie przypatruję z bliska, 
Zdaje się, że cię kiedyś widziałem w tej stronie. 
Powiedz, mój bracie, jakiegoś ty rodu?  

PUSTELNIK

O tak! tak, byłem tutaj... o, dawno! za młodu! 
Przed śmiercią!... będzie trzy lata! 
Lecz co tobie do mego rodu i nazwiska? 
Gdy dzwonią po umarłym, dziad stoi przy dzwonie, 
Pytają ludzie, kto zeszedł ze świata? 
udając dziada
„A na co ta ciekawość? zmów tylko pacierze”. 
Otóż ja także umarły dla świata. 
Na co tobie ciekawość, zmów tylko pacierze. 
Nazwiska. 
patrzy na zegar
jeszcze rano... powiedzieć nie mogę; 
Idę z daleka, nie wiem, z piekła czyli z raju, 
I dążę do tegoż kraju38. 
Mój Księże, pokaż, jeśli wiesz, drogę! 

KSIĄDZ

łagodnie, z uśmiechem
Dróg śmierci pokazywać nie chciałbym nikomu. 
poufale
My, księża, tylko błędne prostujemy ścieżki. 

PUSTELNIK

z żalem
Inni błądzą, Ksiądz w małym, ale własnym domu, 
Czy to na wielkim świecie pokój lub zamieszki, 
Czy gdzie naród upada, czy kochanek ginie, 
O nic nie dbasz usiadłszy z dziećmi przy kominie. 
A ja się męczę w słotnej, ciemnej porze! 
Słyszysz, jaki szturm na dworze? 
Czy widzisz łyskanie gromu? 
ogląda się
Błogosławione życie w małym, własnym domu! 
śpiewa
Kto miłości nie zna, ten żyje szczęśliwy, 
I noc ma spokojną, i dzień nietęskliwy39. 
W cichym, własnym domu! 
śpiewa
Z pałaców sterczących dumnie40
Znijdź, piękna, do mojej chatki; 
Znajdziesz u mnie świeże kwiatki, 
Czułe serce znajdziesz u mnie. 
Widzisz ptasząt zalecanki, 
Słyszysz srebrny szmer strumyka; 
Dla kochanka i kochanki 
Dosyć domku pustelnika. 

KSIĄDZ

Kiedy tak chwalisz mój dom i kominek, 
Patrz, oto ogień służąca nakłada, 
Siądź i pogrzej się; tobie potrzebny spoczynek. 

PUSTELNIK

Pogrzej się! dobra, Księże, arcyprzednia rada! 
śpiewa pokazując na piersi
Nie wiesz, jaki tu żar płonie, 
Mimo deszczu, mimo chłodu, 
Zawsze płonie! 
Nieraz chwytam śniegu, lodu, 
Na gorącym cisnę łonie; 
I śnieg tonie, i lód tonie, 
Z piersi moich para bucha, 
Ogień płonie! 
Stopiłby kruszce i głazy, 
Gorszy niż ten tysiąc razy, 
pokazując kominek
Milion razy! 
I śnieg tonie, i lód tonie, 
Z piersi moich para bucha, 
Ogień płonie! 

KSIĄDZ

na stronie
Ja swoje, a on swoje; — nie widzi, nie słucha. 
do Pustelnika
Jednak do nitki przemoczony wszystek, 
Zbladłeś, przeziąbłeś strasznie, drżysz jak listek. 
Ktokolwiek jesteś, długą przejść musiałeś drogę. 

PUSTELNIK

Kto jestem?... jeszcze rano41... powiedzieć nie mogę. 
Idę z daleka, nie wiem, z piekła czyli z raju, 
A dążę do tegoż kraju. 
Tymczasem małą dam tobie przestrogę. 

KSIĄDZ

na stronie
Trzeba z nim, widzę, innego sposobu. 

PUSTELNIK

Pokaż... wszak dobrze wiesz do śmierci drogę? 

KSIĄDZ

Dobrze, gotówem42 na wszelkie usługi, 
Lecz od twojego wieku aż do grobu 
Gościniec jest arcydługi. 

PUSTELNIK

z pomieszaniem i smutnie sam do siebie
Ach, tak prędko przebiegłem gościniec tak długi! 

KSIĄDZ

Dlatego jesteś znużony i chory. 
Posil się; wraz przyniosę jadło i napoje. 

PUSTELNIK

z obłąkaniem
A potem pójdziem? 

KSIĄDZ

z uśmiechem
Zróbmy na drogę przybory. 
Czy dobrze? 

PUSTELNIK

z roztargnieniem i nieuwagą
Dobrze. 

KSIĄDZ

Chodźcie, dzieci moje! 
Oto mamy w domu gościa; 
Nim ja powrócę, bawcie jegomościa. 
odchodzi

DZIECKO

oglądając
Czemu waspan tak jesteś dziwacznie ubrany? 
Jak strach albo rozbójnik, co to mówią w bajce, 
Z różnych kawałków sukmany, 
Na skroniach trawa i liście, 
Wytarte płótno, przy pięknej kitajce43? 
postrzega sztylet, Pustelnik chowa
Jaka to na sznurku blacha? 
Różne paciorki, wstążek okrajce? 
Cha cha cha cha! 
Dalibóg, waspan wyglądasz na stracha! 
Cha cha cha cha! 

PUSTELNIK

zrywa się i jakby przypomina się
O dziatki, wy się ze mnie śmiać nie powinniście! 
Słuchajcie, znałem pewną kobietę za młodu, 
Tak jak ja nieszczęśliwą, z takiego powodu! 
Miała takąż sukienkę i na głowie liście. 
Gdy weszła do wsi, cała wieś nawałem, 
Urągając się z jej biedy, 
Pędzi, śmieje się, wykrzyka, 
Podrzyźnia, palcem wytyka: 
Ja się raz tylko, raz tylko zaśmiałem! 
Kto wie, jeśli nie za to?... słuszne sądy boże! 
Lecz któż mógł przewidzieć wtedy, 
Że ja podobną sukienkę włożę? 
Ja byłem taki szczęśliwy! 
śpiewa
Kto miłości nie zna, ten żyje szczęśliwy, 
I noc ma spokojną, i dzień nietęskliwy. 
Ksiądz przychodzi z winem i talerzem.

PUSTELNIK

z wymuszoną wesołością
Księże, a lubisz ty smutne piosenki? 

KSIĄDZ

Nasłuchałem się ich w życiu dosyć, Bogu dzięki! 
Lecz nie traćmy nadziei, po smutkach wesele44. 

PUSTELNIK

śpiewa
A odjechać od niej nudno45, 
A przyjechać do niej trudno!46
Prosta piosenka, ale dobrą myśl zawiera! 

KSIĄDZ

No! potem o tym, teraz zajrzyjmy do misy. 

PUSTELNIK

Prosta pieśń! o! w romansach znajdziesz lepszych wiele! 
z uśmiechem, biorąc książki z szafy
Księże, a znasz ty żywot Heloisy47? 
Znasz ogień i łzy Wertera48? 
śpiewa
Tylem wytrwał, tyle wycierpiałem, 
Chyba śmiercią bole się ukoją; 
Jeślim płochym obraził zapałem; 
Tę obrazę krwią okupię moją4950