Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Dziennik szalonego starca – jak wskazuje sam tytuł – jest zabawną, ale też wzruszającą powieścią o zmaganiach starego człowieka ze swoim ciałem. Tematem powieści jest walka ze starością i śmiercią, walka, która nadaje sens życiu, które przepełnione jest z kolei miłosnym uczuciem do własnej synowej. „Szalony starzec” jest swoistym epikurejczykiem, który nawet w cierpieniu i zbliżaniu się do śmierci potrafi odnaleźć sferę doznań pozytywnych. Kimś takim był również autor powieści – Jun’ichirō Tanizaki jeden z najważniejszych japońskich XX-wiecznych pisarzy, w Polsce znany m.in. z: Niektórzy wolą pokrzywy, Tajemna historia pana Musashiego oraz ważnego traktatu estetycznego Pochwała cienia.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 217
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tytuł oryginału
瘋癲老人日記 (Fūten Rōjin Nikki)
Redaktor prowadzący
Paweł Orzeł
Ilustracja na okładce (dzięki uprzejmości spadkobierców)
Shikō Munakata, 基督の柵
Projekt okładki i stron tytułowych
Anna Sztwiertnia
Korekta
Kamil Kowalski, Adam Buszek
© Copyright for the Polish edition by Państwowy Instytut Wydawniczy, 2018
© Copyright for the Polish translation by Mikołaj Melanowicz
Księgarnia internetowawww.piw.pl
www.fb.com/panstwowyinstytutwydawniczy
Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2018
ul. Foksal 17, 00-372 Warszawa
tel. 22 826 02 01
e-mail:[email protected]
Wydanie trzecie, przejrzane i poprawione przez autora przekładu
Skład i łamanie: Emilia Pyza
ISBN 978-83-06-03497-4
Skład wersji elektronicznej:
Kamil Raczyński
konwersja.virtualo.pl
DZIEŃ SZESNASTY
…Idę do teatru „Daiichi” w Shinjuku na spektakl wieczorny. W programie: Poza miłością i nienawiścią, Opowieść o Hikoichi, Sukeroku: Chryzantema w dzielnicy rozkoszy, ale w gruncie rzeczy nie mam zamiaru niczego oglądać poza Sukeroku1. Co prawda Kan'ya w roli tytułowej mi nie odpowiada, ale postać Agemaki gra podobno Tosshō, wyobrażam sobie, jak piękna w jego wykonaniu musi być ta kurtyzana, toteż bardziej ona mnie interesuje niż sam Sukeroku. Wybieram się z żoną i Satsuko, Jōkichi zaś przyjedzie wprost z pracy. Sztukę Sukeroku znamy tylko ja i moja stara żona. Satsuko nigdy jej nie widziała. Babcia sądzi, że mogła ją oglądać nawet z Danjūrō w roli głównej, ale dokładnie nie pamięta. Przed wielu, wielu laty na pewno oglądała ją raz, a może dwa, z Uzaemonem w roli tytułowej. Tylko ja pamiętam dokładnie występ Danjūrō. Myślę, że był wtedy trzydziesty rok Meiji2, miałem chyba czternaście lat. Był to ostatni Sukeroku w wykonaniu Danjūrō — aktor ten zmarł bowiem w trzydziestym szóstym roku Meiji. W roli Agemaki występował Utaemon, który wówczas nazywał się jeszcze Fukusuke3, w roli Ikyū — ojciec Fukusuke, Shikan. Mieszkaliśmy wtedy w Warigesui w dzielnicy4 Honjo; jeszcze dziś pamiętam, że przy ulicy Hirokōji w Ryōgoku był sklep z grafiką i ilustrowanymi książkami — jakże się on nazywał? — przy frontowym wejściu wisiały trzy barwne drzeworyty przedstawiające Sukeroku, Ikyū i Agemaki.
Kiedy oglądałem Sukeroku odtwarzanego przez Uzaemona5, rolę Ikyū grał chyba Chūsha senior6, Agemaki zaś dawny Fukusuke, obecny Uzaemon. Był wtedy mroźny dzień zimowy i mimo że Uzaemon miał prawie 40 stopni gorączki, to jednak drżąc cały, wszedł naprawdę do wody. Dziwnie utkwił mi w pamięci Kampera Mombei grany przez Nakamurę Kangorō7, wykupionego z zespołu „Miyatoza”, w dzielnicy Asakusa. Tak czy owak, podoba mi się sztuka Sukeroku, toteż gdy usłyszałem, że jest dziś w programie, nabrałem wielkiej ochoty, aby ją obejrzeć, nawet z Kan'yą w roli głównej. Tym bardziej, że będę mógł zobaczyć mego ulubionego Tosshō8.
Myślę, że w roli tej Kan'ya9 występował po raz pierwszy, i muszę przyznać, że wcale mnie nie zainteresował. Poza tym, nie tylko Kan'ya, ale wszyscy aktorzy noszą dziś na nogach trykoty. Czasami trykoty się marszczą i to zupełnie psuje efekt. Zdecydowanie wolę nogi gołe, pokryte tylko pudrem.
Z Agemaki w wykonaniu Tosshō byłem bardzo zadowolony. Może Utaemon w okresie, kiedy nosił jeszcze imię Fukusuke, grał ją lepiej, niemniej w ostatnich latach nie widziałem tak pięknej Agemaki. Chociaż nie dostrzegam u siebie skłonności homoseksualnych, dziwne jednak, że ostatnio zaczynam być wrażliwy na urok młodych aktorów grających role kobiece w teatrze kabuki10. Ale nigdy poza sceną. Nie interesują mnie oni, dopóki nie przebiorą się za kobietę i nie staną na scenie. Ale jak się nad tym dłużej zastanawiam, to przypominam sobie jedno zdarzenie, które mogłoby świadczyć, że skłonności homoseksualne nie są mi całkiem obce.
W młodości miałem takie oto dziwne przeżycie. Kiedyś w kręgach teatru shimpa11 działał bardzo przystojny młody aktor, imieniem Wakayama Chidori, grający role kobiece. Należał do zespołu kierowanego przez Yamazaki Chōnosuke, wystąpił po raz pierwszy w teatrze „Masagoza” działającym w dzielnicy Nakazu, a gdy się postarzał, występował w teatrze „Miyatoza” jako partner poprzedniego Arashi Yoshisaburo, podobnego z rysów twarzy do szóstego przedstawiciela tego rodu. Powiedziałem: „gdy się postarzał”, ale on miał wtedy dopiero około trzydziestki i ciągle był piękny, miałem wrażenie, że patrzę na kobietę w kwiecie wieku i nie mogłem uwierzyć, że to mężczyzna. Oczarował mnie w okresie działalności w „Masagoza”, gdy grał rolę córki w Letniej szacie mistrza Kōyō12, więcej nawet, pociągał mnie.
„Gdyby to było możliwe, zaprosiłbym go na spotkanie w tym samym stroju, w którym występuje na scenie, choćby na krótko, chciałbym zobaczyć, jak wygląda w łóżku” — powiedziałem pół żartem, pół serio w obecności właścicielki domu schadzek. — „Jeśli pan sobie życzy, mogę to zorganizować” — odpowiedziała i ku memu zaskoczeniu spełniła obietnicę. Wszystko udało się znakomicie: spałem z nim i w tych sprawach nie było żadnej różnicy w porównaniu ze zwykłym zachowaniem gejszy. Po prostu do końca nie pozwolił mi odczuć, że jest mężczyzną — był w całej pełni kobietą. W pokoju o przyćmionym świetle położył się w barwnej jedwabnej bieliźnie, opierając głowę w peruce na drewnianym wklęsłym wezgłowiu. Rzeczywiście było to dziwne i niezwykłe doświadczenie, gdyż aktor dysponował naprawdę rzadko spotykaną techniką. A przy tym nie był to hermafrodyta, lecz wspaniale wyposażony mężczyzna. Jego technika pozwoliła po prostu o tym zapomnieć.
Choćby nie wiem, jakie posiadał umiejętności, to przecież w ogóle nie interesowałem się przedtem tymi sprawami, więc moja ciekawość została całkowicie zaspokojona po owym jedynym razie, nigdy więcej nie powtórzyłem tego doświadczenia. Dlaczego więc teraz, gdy doszedłem do wieku siedemdziesięciu siedmiu lat i straciłem wszystkie męskie możliwości, zacząłem nagle odczuwać pociąg nie do ładnych dziewcząt w spodniach, lecz do chłopców w stroju dziewczęcym? Czyżby dopiero teraz odżyło młodzieńcze wspomnienie Wakayamy Chidori? Trudno myśleć, żeby tak było. Ma to chyba jakiś związek z życiem płciowym starego człowieka, któremu nie pozostało już nic z jego potencji…
Zmęczyła mi się ręka. Dziś na tym poprzestanę.
DZIEŃ SIEDEMNASTY
Zatrzymam się jeszcze trochę nad dniem wczorajszym. Chociaż od rana padało, bo pora deszczowa już w pełni, wieczór był bardzo gorący. Oczywiście w teatrze jest klimatyzacja, ale te klimatyzacje są dla mnie zabójcze. To przez nie zwiększyły się nerwobóle i wzrosło odrętwienie w lewej ręce. Zazwyczaj obejmują one okolice od przegubu do końca palców, ale wczoraj ręka rozbolała nad przegubem, a nawet po staw łokciowy, i ból dalej promieniuje aż do ramienia.
— No widzisz, mówiłam ci przecież. Czy sądzisz, że warto było tu przychodzić mimo wszystko? Do tego drugorzędnego teatru? — rzekła żona.
— Nie jest tak źle. Nawet samo spojrzenie na twarz Agemaki pozwala mi zapomnieć o bólu.
Jej wymówki tylko pogłębiały mój upór. A jednak ziąb coraz mocniej dawał mi się we znaki. Miałem na sobie jedwabną siatkową bieliznę, kimono z lekkiej wełny i letnią narzutkę z surowego jedwabiu, na lewą rękę nałożyłem szarą wełnianą rękawiczkę, a w dłoni trzymałem owinięty w chusteczkę kieszonkowy grzejnik.
— Tak, Tosshō naprawdę jest bardzo ładny. Rozumiem dziadka — rzekła Satsuko.
— Kochanie — zaczął Jōkichi, ale zmienił ton. — Ty też widzisz w tym coś ciekawego, no nie?
— Nie wiem, czy on dobrze gra, czy źle, ale podziwiam piękno jego twarzy i sylwetki. Dziadku, nie poszedłbyś jutro na część południową programu? Na pewno świetny też będzie jako Koharu w scenie Kawashō13. Jeśli miałbyś ochotę, to najlepiej pójść jutro. Im później, tym będzie upalnej.
Prawdę mówiąc, ból ręki niepokoił mnie tak bardzo, że miałem zamiar zrezygnować z wieczornego programu, ale ponieważ babcia wciąż mi odradzała wyjście, stałem się tym bardziej przekorny i pomyślałem, że jutro przyjdę tu znowu mimo bólu. Satsuko wyjątkowo szybko odgadła, co ja naprawdę czuję. Nie cieszy się ona wielką sympatią swej teściowej, właśnie dlatego, że w takich sytuacjach kompletnie ją ignoruje i stara się być dla mnie miła. Możliwe, że ona również lubi Tosshō, ale kto wie, czy nie interesuje jej bardziej Danko14 w roli Jiheia…
ScenaKawashō w programie południowym zaczyna się o drugiej, a kończy o trzeciej trzydzieści. Dziś pali słońce, jest znacznie goręcej niż wczoraj. Oczywiście, upał w samochodzie jest nieznośny, ale dla mnie bez porównania groźniejszy jest chłód w teatrze, myślałem więc z niepokojem, jak na to zareaguje chora ręka.
— Dobrze, że wczoraj jechaliśmy wieczorem, ale dziś powinniśmy wyjechać wcześniej, bo możemy natrafić na demonstrację — mówił kierowca. — Musimy przecież przeciąć gdzieś trasę łączącą ambasadę amerykańską, parlament i okolicę Nampeidai15.
Trudno, musimy więc wyruszyć o pierwszej. Dzisiaj tylko we troje, bez Jōkichiego.
Szczęśliwie dojeżdżamy bez specjalnych trudności. Jeszcze nie skończył się Hultaj16 z Danshirō17 w roli głównej. Rezygnujemy z oglądania i wchodzimy do restauracji na krótki odpoczynek. Wszyscy biorą coś do picia, ja zamawiam lody, ale babcia mnie powstrzymuje. W Kawashō, w scenie w herbaciarni, rolę Koharu gra Tosshō, a rolę Jiheia — Danko, Ennosuke18 gra Magoemona, żonę Jiheia, Osan — Sōjūrō, rolę Taheia — Dannosuke. Przypominam sobie, jak wystawiał to dawniej poprzedni Ganjirō19 w teatrze „Shintomiza”. Wtedy Magoemona grał Danshirō, ojciec obecnego Ennosuke, Koharu zaś — poprzedni Baiko20. Można powiedzieć, że Danko jako Jihei robi, co może, wkłada w tę rolę wszystkie swoje umiejętności, ale jego wysiłek jest zbyt widoczny, gra w zbyt dużym napięciu i w rezultacie jest sztuczny i bezbarwny. Nic dziwnego, w tak poważnej roli trudno oczekiwać czegoś więcej od tak młodego aktora. Należy sobie tylko życzyć, żeby jego wysiłek wydał w przyszłości owoce. Myślę, że byłoby jednak lepiej, gdyby wybrał sobie nawet tak samo dużą rolę, ale z repertuaru teatrów Edo21, a nie rolę bohatera z Osaki. Tosshō również dzisiaj jest piękny, choć mam wrażenie, że był lepszy w roli Agemaki. Grają dziś jeszcze sztukę pt. Gonza i Sukejū22, ale nie zostajemy do końca programu.
— Ponieważ jesteśmy tak blisko, wstąpmy przy okazji do domu towarowego „Isetan” — powiedziałem, spodziewając się sprzeciwu.
— Czy nie sądzisz, że już dość masz na dziś klimatyzacji? Jest tak gorąco, powinieneś szybko wracać do domu — odrzekła, jak przewidywałem.
— Widzisz? — pokazałem jej okucie laski. — Spadło. Co to jest, że te okucia nigdy nie trzymają się długo! Najwyżej dwa-trzy lata. Może znajdę coś w specjalnym stoisku w „Isetanie”.
Prawdę mówiąc, miałem co innego na myśli, ale o tym nie wspomniałem.
— Nomura, czy w powrotnej drodze nie przeszkodzi nam demonstracja, jak myślisz?
— Chyba nie.
Kierowca słyszał, że dziś demonstruje tylko jedna frakcja Federacji Związków Studenckich; demonstranci mieli się zebrać o drugiej w Parku Hibiya i pójść w stronę parlamentu i miejskiej komendy policji, można więc ominąć ten rejon. Stoiska specjalne dla panów znajdują się na drugim piętrze, więc przy okazji zaglądamy do stoisk dla pań na pierwszym piętrze. W całym gmachu jest tłoczno, bo rozpoczęła się już sprzedaż najrozmaitszych upominków z okazji półrocza23. Na wystawie letnia moda włoska, pokazująca całe mnóstwo strojów w stylu włoskiej haute couture, według wzorów słynnych projektantów.
— Ach! Jakie wspaniałe! — zachwyca się bez przerwy Satsuko i wcale nie zamierza stamtąd odejść. Kupuję jej szalik z jedwabiu cardin. Za trzy tysiące jenów.
— Ach, jakbym chciała mieć coś takiego, ale to dla mnie za drogie — wzdycha wciąż Satsuko, podziwiając austriacką chyba torebkę z beżowego zamszu, z okuciami wysadzanymi kamieniami imitującymi szafiry. Cena dwadzieścia kilka tysięcy jenów.
— Niech ci kupi Jōkichi, stać go na to.
— Skądże, on jest za skąpy.
Babcia milczy, nie mówi nawet słowa.
— Już piąta, babciu, może pójdziemy na kolację do Ginzy24.
— Ale do jakiego lokalu?
— Chodźmy do „Hamasaku”, ostatnio mam taką ochotę na węgorze, że nie mogę wytrzymać.
Kazałem Satsuko zatelefonować do „Hamasaku” i zamówić cztery miejsca w barze. Powiedziałem, że idziemy na szóstą, więc Jōkichi niech też przyjdzie, jeśli może. Nomura mówi, że demonstracja potrwa do późna, uczestnicy przejdą od Kasumigaseki do Ginzy i rozejdą się dopiero około dziesiątej. Więc gdybyśmy od razu poszli do „Hamasaku”, około ósmej moglibyśmy wrócić bez żadnych przeszkód. Musimy tylko jechać drogą okrężną, z Ichigaya-Mitsuke przez Kudan do Yaesuguchi i wtedy nie ma chyba obawy, że po drodze natrafimy na demonstrację.
DZIEŃ OSIEMNASTY
Ciąg dalszy z dnia wczorajszego. Zgodnie z planem o szóstej jesteśmy w „Hamasaku”. Jōkichi już na nas czeka. Siadamy w następującej kolejności: babcia, ja, Satsuko i Jōkichi. Młodzi zamawiają piwo, my zaś zwykłą zieloną herbatę w czajniczku. Na przystawkę bierzemy twarożek sojowy z Takigawy, Jōkichi — zieloną fasolkę sojową, Satsuko — mozuku, czyli potrawkę z alg. Ja mam ochotę na sałatkę z podsuszonego mięsa wieloryba z białą pastą sojową, zamawiam to więc dodatkowo. Następnie sashimi — po dwie porcje cienko krojonego leszcza morskiego i węgorza morskiego z przyprawą z roztartej z jarzynami marynowanej śliwki. Leszcze zamówili babcia i Jōkichi, węgorze — ja i Satsuko. Z potraw smażonych — węgorza morskiego zamawiam tylko ja, pozostali troje wybierają rybę ayu na słono; zamiast zupy wszyscy zamawiamy duszone młode grzybki w kokilce, a ponadto podsmażane na tłuszczu i przypiekane bakłażany.
— Jeszcze bym coś zjadł — mówię.
— Nie żartuj, jeszcze ci mało?
— Może by wystarczyło, ale kiedy tu przychodzę, mam taką ochotę na potrawy z Kansai25.
— Mają tu specjalnie przyrządzone, lekko solone leszcze — mówi Jōkichi.
— Dziadku, nie zjadłbyś tego? — przed Satsuko pozostał jeszcze cały węgorz. Zjadła tylko odrobinę, chyba myślała, że ja zjem resztę. Prawdę mówiąc, oczekiwałem, że dostanę resztki z jej talerza. Może to był główny cel dzisiejszego wieczoru, może po to tylko tu przyszedłem.
— Ach, dawno już skończyłem jeść, jaka szkoda, że zabrano mój sos.
— Jest tu także sos — Satsuko przysunęła talerzyk z rybą. — A może tylko sos zamówię dodatkowo?
— Nie, aż tyle nie potrzebuję, to mi wystarczy.
Mimo że Satsuko zjadła ledwie dwa kawałeczki węgorza, sos rozbabrała nieporządnie po całym talerzyku. Kobieta nie powinna tak robić. A kto wie, czy ona nie zrobiła tego umyślnie.
— Zostawię ci kawałek ayu — powiedziała babcia. Ona potrafi wyjątkowo pięknie wyjmować ości ze smażonej ryby ayu. Odkłada je następnie wraz z głową i ogonem w jedno miejsce na talerzu, a mięso zjada dokładnie, nie zostawiając nawet okruszka. Jej talerz wygląda tak, jakby kot go wylizał. Ma przy tym zwyczaj wnętrzności zostawiać dla mnie.
— U mnie też jeszcze coś zostało — dodała Satsuko. — Ale ja nie umiem jeść ładnie ryb, nie mam tak czystego talerza jak babcia.
Rzeczywiście, resztkiayu na talerzu u Satsuko nie wyglądały apetycznie. Były rozbabrane jeszcze bardziej niż sos śliwkowy. To też mogło być nieprzypadkowe.
Podczas rozmowy Jōkichi wspomniał, że wyjedzie chyba na kilka dni służbowo do Sapporo. Ma zamiar zatrzymać się tam z tydzień, więc Satsuko mogłaby razem z nim pojechać. Po namyśle Satsuko powiedziała, że co prawda zawsze chciała zobaczyć Hokkaido latem, ale tym razem zrezygnuje, ponieważ obiecała już Haruhisie, że dwudziestego pójdzie z nim na mecz bokserski. Jōkichi skwitował to krótkim „Ach, tak?” i nie starał się jej namówić. Powrót do domu o siódmej trzydzieści.
Dziś rano po wyjściu Keisuke do szkoły i Jōkichiego do pracy poszedłem na spacer do ogrodu i wypoczywałem w altanie. Do altany jest około trzydziestu metrów, ale ostatnio coraz trudniej mi poruszać nogami, dziś ciężej mi chodzić niż wczoraj. Wpływa na to wilgoć pory deszczowej, w ubiegłym roku o tej samej porze nie było tak źle. Nogi nie są tak wrażliwe na chłód ani mnie tak nie bolą jak ręce, ale są nieskoordynowane w ruchach i jakoś dziwnie ociężałe. Ten ciężar wchodzi czasem w kolana, to znów w wierzch stopy czy w podbicie, zależnie od dnia. Opinie lekarzy co do przyczyny tych dolegliwości są różne. Jeden mówi, że pozostały jeszcze ślady lekkiego ataku apopleksji, jakiemu uległem przed laty, a który spowodował niewielkie zmiany w śródmózgowiu, co z kolei wywiera pewien wpływ na nogi; inny znowu na podstawie badań rentgenologicznych twierdzi, że powodem jest skrzywienie kręgów szyjnych i lędźwiowych. W celu ich skorygowania poradził mi leżeć na ukośnie pochylonym łożu z szyją podtrzymaną specjalnym kołnierzem oraz nosić gorset gipsowy na biodrach. Ponieważ nie mógłbym znieść tak niewygodnej pozycji ani tak krępującego ruchy urządzenia, staram się jakoś wytrzymać z nogami tak, jak jest. I choć ciężko mi chodzić, muszę codziennie zrobić przynajmniej kilka kroków. Straszą mnie, że gdy jakiś czas nie będę chodzić, mogę na dobre stracić władzę w nogach. Czasami tracę równowagę i bliski jestem upadku, podpieram się więc laską bambusową, choć najczęściej towarzyszy mi Satsuko lub pielęgniarka. Dziś jest przy mnie Satsuko.
— Satsuko, weź. — Odpoczywając w altanie, wyjąłem z rękawa kimona ładnie opakowaną paczuszkę banknotów i wręczyłem jej.
— Co to jest?
— Dwadzieścia pięć tysięcy jenów, możesz kupić torebkę, którą widziałaś wczoraj.
— Och, dziękuję — Satsuko szybko wrzuciła paczuszkę za bluzkę.
— Matka może wyczuć, że to ja ci kupiłem, gdy zobaczy, jak z nią chodzisz.
— Babcia nie oglądała jej wtedy, szła daleko przed nami.
Satsuko ma chyba rację…
DZIEŃ DZIEWIĘTNASTY
Mimo że dzisiaj niedziela, Jōkichi odlatuje po południu z lotniska Haneda. Wkrótce potem Satsuko hillmanem wyjeżdża z domu. Nikt z nas nie ma odwagi wsiąść z nią do tego wozu i dlatego w praktyce stała się jego wyłączną użytkowniczką. Nie odprowadza męża. Wybiera się do kina „Scala” na film W pełnym słońcu z Alainem Delonem. Dziś również przypuszczalnie idzie z Haruhisą. Keisuke zostaje w domu sam, przygnębiony. Czeka niecierpliwie na Kugako, która ma z dziećmi przyjechać z Tsujidō.
Około pierwszej po południu wizyta doktora Sugity. Ponieważ mam dotkliwe bóle, pielęgniarka Sasaki zdecydowała się wezwać go na wszelki wypadek. Zgodnie z diagnozą doktora Kajiury ze Szpitala Uniwersytetu Tokijskiego zmiany w śródmózgowiu wyleczone już prawie całkowicie. Obecne moje bóle nie są więc tym spowodowane, świadczą o zmianach reumatycznych lub o newralgii. Doktor Sugita radził mi pójść na badania ortopedyczne, zrobiłem więc nawet rentgen w szpitalu w Toranomon; przestraszono mnie wtedy, mówiąc, że w okolicy kręgów szyjnych widać ściemnienie, które przy tak silnych bólach ręki może oznaczać raka, w związku z tym zrobiono mi także zdjęcia warstwowe kręgów szyjnych. Na szczęście to nie był rak, po prostu kręgi szósty i siódmy są odkształcone. Podobnie zdeformowane są kręgi lędźwiowe, ale nie w tym stopniu, co szyjne. Bóle i drętwienie ręki są właśnie na tym tle; dla celów korekcyjnych trzeba więc skonstruować gładką platformę, podłożyć pod nią kółka ślizgowe i ustawić ją pod kątem około trzydziestu stopni; na początek należy kłaść się na niej na piętnaście minut rano i wieczorem, z szyją umieszczoną w temblaku z pętlą Glissona (to takie urządzenie do podnoszenia szyi, dopasowane do barków, robią je na zlecenie specjaliści od przyrządów medycznych) po to, by pod ciężarem ciała szyja się wyciągała. Czas i częstotliwość ćwiczeń należy stopniowo zwiększać, a po dwóch-trzech miesiącach powinienem poczuć się lepiej. Przy tym upale wcale nie miałem na to ochoty, ale ponieważ nie ma innego sposobu leczenia, doktor Sugita radził mi go spróbować. Nie wiem jeszcze, czy się na to zdecyduję, postanowiłem jednak wezwać stolarza i zamówić u niego odpowiednie deski i kółka, wezwałem także specjalistę od przyrządów medycznych, żeby zmierzył mi szyję.
O drugiej przychodzi Kugako. Przyprowadziła ze sobą dwoje dzieci. Najstarszy syn wybrał się na baseball czy gdzie indziej. Akiko i Natsuji poszli chyba od razu do pokoju Keisuke. Mają podobno zamiar iść razem do zoo. Kugako przywitała się ze mną, a teraz rozprawia o czymś z babcią w saloniku. Tak jest zawsze, więc nie dziwię się temu.
Ponieważ nie mam już dzisiaj o czym pisać, spróbuję zanotować myśli, które mnie w takich chwilach nachodzą.
Na starość zdarza się to pewnie wszystkim, ale ostatnio nie ma jednego nawet dnia, bym nie myślał o śmierci. Co więcej, u mnie to nie jest sprawa ostatnich dni. Ciągnie się już od dosyć dawna, od lat dwudziestych mojego życia, niemniej ostatnio zastanawiam się nad tymi kwestiami częściej niż kiedykolwiek przedtem. Chyba dzisiaj umrę — myśl ta atakuje mnie kilka razy na dzień. Niekoniecznie towarzyszy jej lęk. W młodości, owszem, czułem w takich chwilach strach, teraz jest w tym nawet pewna przyjemność. Wyobrażam sobie z najdrobniejszymi szczegółami scenę swej śmierci i to, co nastąpi potem. Zamiast odprawiania ceremonii żałobnych w kaplicy Cmentarza Aoyarna chcę, żeby moją trumnę ustawiono w dużym pokoju wychodzącym na ogród. Wtedy wygodniej będzie żałobnikom, którzy przyjdą zapalić przy trumnie trociczki — wejdą bramą główną, a następnie przez wewnętrzną przejdą dalej, stąpając z kamienia na kamień po ścieżce ogrodowej. Nie zależy mi już na tym, żeby grali melodie sintoistyczne na shō26 i hichiriki27, ale nie omieszkam zamówić sobie wcześniej muzyka w rodzaju Tomiyamy Seikina28, żeby zagrał Poranny księżyc.
Ukryty za igliwiem sosny na brzegu
księżyc zachodzi za morze…
Czy już się przebudziłeś z blasku i ułudy
ziemskiego świata, by zamieszkać teraz
w rajskiej jasności stolicy księżycowej?
Wydaje mi się, że słyszę, jak Seikin śpiewa. Zapewne nawet po śmierci, nawet już nieżywy, będę słyszał tę melodię. Będę także słyszał płacz babci. Nawet Itsuko i Kugako będą głośno płakać, choć nigdy nie potrafiłem żyć z nimi w zgodzie, a zawsze się kłóciłem. Satsuko na pewno będzie spokojna. A może nieoczekiwanie również się rozpłacze. Może podda się i będzie przynajmniej udawać. Ciekawe, jak będzie wyglądać moja twarz, kiedy umrę? Wolałbym, żeby pozostała przynajmniej tak pełna jak teraz. Choćby miała być nieco odpychająca…
— Staruszku! — W tym miejscu nieoczekiwanie przerwał mi głos babci, która weszła razem z Kugako do mego pokoju. — Kugako ma prośbę do ciebie.
A oto ta prośba. Najstarszy jej syn, Tsutomu, choć jest dopiero na drugim roku studiów i choć to może za wcześnie, ma jednak dziewczynę i prosi rodziców o pozwolenie na ślub. Oni się zgodzili, niepokoją się jednak o młodych i nie chcą im pozwolić mieszkać oddzielnie, mają więc zamiar zatrzymać ich przy sobie aż do ukończenia studiów przez Tsutomu. W tej sytuacji mieszkanie w Tsujidō będzie za ciasne. Nawet teraz jest za ciasne i zbyt niewygodne dla Kugako z mężem i trojgiem dzieci. A gdy dojdzie synowa, wcześniej czy później urodzi się dziecko. Toteż chcą przenieść się do większego i bardziej nowoczesnego domu. W tymże Tsujidō kilkaset metrów dalej jest na sprzedaż odpowiedni domek, chcieliby więc go kupić, ale brakuje im kilku milionów jenów. O milion sami jakoś się postarają, na więcej obecnie ich nie stać. Oczywiście, Kugako nie prosi, by ojciec dał jej te pieniądze. Mają zamiar zaciągnąć pożyczkę w banku, więc zwracają się do mnie z prośbą, abym ich poratował sumą dwudziestu tysięcy jenów na opłatę wstępną na konto odsetek. Zwróciliby tę sumę w końcu przyszłego roku.
— Macie przecież jakieś akcje, prawda? Nie możecie tego sprzedać?
— Jeśli je sprzedamy, zostaniemy bez grosza!
— Oczywiście, że tak — pospieszyła jej na ratunek babcia. — Nie możecie naruszyć tego kapitału.
— Tak, mamy zamiar zachować go na jakiś nieprzewidziany wypadek.
— O czym wy mówicie? Twój mąż jest przecież dopiero po czterdziestce. Jesteście jeszcze młodzi, a już tacy lękliwi?
— Kugako nigdy cię o nic nie prosiła od czasu, kiedy wyszła za mąż. Teraz robi to po raz pierwszy. Może byś jednak jej wysłuchał?
— Mówi o dwudziestu tysiącach, ale co oni zrobią za trzy miesiące, kiedy nie będą mogli wpłacić następnej raty?
— Będziemy się martwić wtedy.
— Wobec tego nigdy z tym nie będzie końca.
— Hokota-san z pewnością nie sprawi ci kłopotu. Po prostu teraz potrzebna mu jest pomoc, bo jak będą zwlekać, ten dom zostanie sprzedany.
— Czy nie znalazłabyś u siebie pieniędzy przynajmniej na tę ratę dla nich? — zwróciłem się do żony.
— Co za pomysł kazać mi płacić! Dla Satsuko kupiłeś hillmana!
To mnie zirytowało, postanowiłem zdecydowanie odmówić. I wtedy poczułem się lepiej.
— Dobrze, pozwól mi się zastanowić.
— Nie mogłabym dzisiaj otrzymać odpowiedzi?
— Mam teraz wiele wydatków.
Obie wyszły z pokoju, burcząc coś pod nosami.
Tak, znalazły odpowiednią chwilę, żeby mi przeszkadzać. Może wrócę jeszcze na krótko do poprzednich myśli.
Do lat pięćdziesiątych swego życia niczego tak się nie lękałem, jak przeczucia śmierci, teraz to minęło. Mogę chyba powiedzieć, że zmęczyłem się życiem, i wydaje mi się, że dla mnie to już nieważne, kiedy umrę. Gdy robiono mi zdjęcia warstwowe w szpitalu Toranomon, podejrzewając raka, asystujące mi żona i pielęgniarka pobladły, ja natomiast byłem zupełnie spokojny. To zdumiewające, że mogłem być aż tak spokojny. Poczułem niemal ulgę na myśl, że wreszcie skończy się to moje długie bytowanie. Wcale nie mam zamiaru trzymać się życia kurczowo, lecz dopóki żyję, nie mogę się oprzeć urokowi płci pięknej. Myślę, że to się nie zmieni do ostatniej chwili przed śmiercią. Nie jestem tak żywotny jak Kuhara Fusanosuke29, któremu udało się spłodzić dziecko w dziewięćdziesiątym roku życia, jestem już pełnym impotentem, i właśnie dlatego potrafię odczuwać urok płci w odmienny niż inni, w pośredni i wieloraki sposób. Można by powiedzieć, że pozostały mi teraz tylko dwie przyjemności w życiu: seks i jedzenie. Chyba tylko Satsuko trochę zdaje sobie sprawę z tego, co ja naprawdę czuję. W tym domu wie coś o mnie tylko Satsuko. Nikt poza nią. Satsuko, jak się zdaje, sprawdza pośrednio i delikatnie, co przeżywam, i śledzi moje reakcje.
Sam dobrze o tym wiem, że jestem brzydkim, pomarszczonym starcem. Gdy przed snem przyglądam się sobie w lustrze po wyjęciu sztucznych zębów, widzę twarz naprawdę przedziwną. W górnej i dolnej szczęce nie mam ani jednego własnego zęba. Nie ma też dziąseł. Kiedy zamykam usta, wargi zachodzą płasko na siebie, a nos zwisa tuż nad nimi i omal nie dotyka brody. Nawet mnie samemu trudno się z tym pogodzić, że to naprawdę moja twarz. Nawet małpa nie ma takiej obrzydliwej twarzy. Z taką twarzą tylko głupiec może żywić jakieś, choćby najmniejsze, nadzieje na względy u kobiet. A jednak ma to i swoją dobrą stronę. Ludzie nie mają się na baczności, myślą, że taki jak ja starzec sam również jest przekonany, że nie ma prawa spodziewać się od nikogo jakichkolwiek względów. Ale chociaż nie jestem już do tego uprawniony ani nie mogę wykorzystać tej dodatniej strony starości, to jednak mogę przynajmniej zbliżać się do pięknych kobiet, nie budząc najmniejszych podejrzeń. Sam już nie mam żadnych możliwości, ale w zamian mogę napuścić piękną kobietę na przystojnego mężczyznę, wywołać zamieszanie i burzę w całym domu i znaleźć w tym dla siebie przyjemność…
DZIEŃ DWUDZIESTY
Wygląda na to, że Jōkichi już nie kocha Satsuko tak jak dawniej. Możliwe, że jego miłość stopniowo ostygła po urodzeniu się Keisuke. W każdym razie często wyjeżdża służbowo, a nawet kiedy pozostaje w Tokio, chodzi prawie co wieczór na przyjęcia i późno wraca do domu. Może znalazł już kogoś nowego, ale tego nie jestem pewien. Wygląda na to, że teraz znacznie bardziej interesuje się pracą niż kobietami. Dawniej przez pewien czas kochali się z Satsuko namiętnie — widocznie odziedziczył po mnie niestałość.
Jestem zwolennikiem laissez-faire i staram się nie wtrącać w sprawy innych, ale żona przeciwstawiała się jego małżeństwu z Satsuko. Satsuko, jak sama mówiła, była tancerką w rewii „Nichigeki”, ale pracowała tam zaledwie pół roku — co więc robiła potem? Sądzę, że zarabiała gdzieś na terenie Asakusy w jednym z klubów nocnych.
— Czy tańczysz na palcach? — zapytałem ją.
— Niezupełnie. Uczyłam się co prawda przez rok czy dwa tańca baletowego, bo miałam zamiar zostać baletnicą, nawet utrzymywałam się jako tako na palcach, ale nie wiem, czy jeszcze to potrafię — odpowiedziała.
— Dlaczego zrezygnowałaś, skoro uczyłaś się tak długo?
— Jak to, przecież taniec deformuje nogi, stają się okropnie brzydkie!
— I z tego powodu zrezygnowałaś?
— Nie chcę, żeby moje nogi były takie!
— Jakie?
— Jakie? Po prostu okropne! Na wszystkich palcach u nóg porobiły mi się odciski, palce popuchły, straciłam paznokcie!
— Ale teraz masz ładne stopy.
— Były znacznie ładniejsze, naprawdę! Teraz okropnie zbrzydły z powodu odcisków od tańczenia na palcach. Kiedy skończyłam z tańcem, starałam się, jak mogłam, doprowadzić stopy do poprzedniego stanu, codziennie je szorowałam, czym się dało, ścierałam pumeksem, a nawet pilnikiem! I mimo to nie są takie jak przedtem.
— Naprawdę? Pokaż.
Niespodziewanie nadarzyła mi się okazja dotknięcia jej nagiej stopy. Położyła na sofie obie nogi i zdjęła pończochy. Wziąłem jej nogi na moje kolana i zacząłem dotykać wszystkich palców po kolei.
— Są miękkie w dotyku, ani śladu odcisków.
— Spróbuj nacisnąć. O, tutaj naciśnij trochę mocniej.
— Tutaj?
— Widzisz? Jeszcze nie wyleczyłam. A pomyśleć o stopach baletnicy… patrzeć na to nie można.
— Czy Lepieszyńska też ma takie nogi?
— Oczywiście! Nawet mnie podczas ćwiczeń ileż razy ciekła krew z baletek. Nie tylko stopy, nawet łydki tracą miękkość, stają się twarde i muskularne jak nogi robotnika. Piersi maleją, robią się zupełnie płaskie, jakby ich wcale nie było… Muskuły ramion także robią się twarde, zupełnie jak u mężczyzny. Do pewnego stopnia to samo dzieje się u tancerek rewiowych, ale na szczęście mnie to ominęło.
Z pewnością jej figura tak oczarowała Jōkichiego, ale głowę Satsuko też ma nie od parady, choć żadnej porządnej szkoły nie skończyła. Nie lubi być gorsza od innych, zaraz po sprowadzeniu się tutaj zaczęła się uczyć języków, teraz mówi już łamanym francuskim i angielskim. Lubi prowadzić samochód, pasjonuje się boksem, a z drugiej strony — tego już nikt by się po niej nie spodziewał! — przepada za ikebaną, bierze lekcje ikebany w stylu uprawianym w dawnej stolicy; prowadzi je członek rodu Issōtei30 z Kioto, który przyjeżdża dwa razy w tygodniu do Tokio, przywożąc rozmaite rzadkie kwiaty. Dzisiaj w moim pokoju stoi płytki seledynowy wazon, a w nim kompozycja miskantów, sampakuso31 i skalnicy. Na ścianie wisi zwój z wykaligrafowanym wierszem, pędzla Nagao Uzana32.
Opadają już bazie wierzbowe, mój przyjaciel wciąż jeszcze nie wraca.
Odleciały słowiki, opadły kwiaty — zostały same tylko puste sny.
Wydałem dziesięć tysięcy miedziaków na wino ze stolicy.
Teraz stoję przy balustradzie w deszczu wiosennym i patrzę na rozkwitłą peonię.
DZIEŃ DWUDZIESTY SZÓSTY
Wydaje