Dziś jest dzień Pański. Rozważania na każdy dzień - Wilfrid Stinissen - ebook

Dziś jest dzień Pański. Rozważania na każdy dzień ebook

Wilfrid Stinissen

0,0

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

W rozgardiaszu codziennego życia szukamy chwil skupienia, modlitwy i słów mądrości. Wilfrid Stinissen OCD, czerpiąc z chrześcijańskiej tradycji regularnego czytania duchowego, stara się sprostać temu wyzwaniu. Książka składa się z 365 krótkich tekstów do rozważań na każdy dzień roku, uzupełnionych cytatami z Pisma Świętego. Lektura pojedynczego fragmentu zajmuje kilka minut, a może realnie wpłynąć na zmianę życia. Zbudowanie tego nowego nawyku przybliża do pogłębienia relacji z Bogiem i odzyskania wewnętrznej równowagi.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi

Liczba stron: 399

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Tytuł oryginału 

I dag är Guds dag. Texter för årets alla dagar

© Copyright by Wilfrid Stinissen, 1994

© Copyright for the Polish translation by Justyna Iwaszkiewicz

© Copyright for this edition by Wydawnictwo W drodze, 1998, 2023

 

Redaktor prowadząca – Justyna Olszewska

Redakcja – Roman Bąk

Korekta – LIDIAKOZŁOWSKA 

Skład i łamanie wersji do druku – Krzysztof Lorczyk OP 

Redakcja techniczna – Józefa Kurpisz 

Projekt okładki i layoutu – Krzysztof Lorczyk OP 

 

 

 

Nihil obstat

Poznań, 7 lipca 1998 roku

ks. dr Zdzisław Grzegorski

 

Imprimatur

Poznań, 8 lipca 1998 roku

ks. bp Zdzisław Fortuniak

 

ISBN 978-83-7906-704-6  

 

Wydawnictwo Polskiej Prowincji Dominikanów W drodze sp. z o.o.

Wydanie II

ul. Kościuszki 99

61-716 Poznań

tel. 61 850 47 52

[email protected]

www.wdrodze.pl

 

Przygotowanie wersji elektronicznej Epubeum

Przedmowa

Chrześcijańska tradycja wyraźnie podkreśla znaczenie regularnego czytania duchowego dla osób, które chcą żyć w intymnej relacji z Bogiem. Teresa z Ávili (1515–1582) twierdzi nawet, że dobra książka „jest równie konieczna dla duszy, jak pożywienie dla ciała”.

Podczas gdy lektura w czasach Teresy utrudniona była nieumiejętnością czytania oraz brakiem książek, to w czasach nam współczesnych dla wielu przeszkodą jest tempo życia i brak umiejętności skupienia. Dlatego nie mają czasu, by spokojnie zagłębić się w czytanie duchowe.

Niniejsza książka oferuje codzienne krótkie czytanie. Możesz na przykład przeczytać tekst na dany dzień przed pójściem do pracy albo zanim udasz się na spoczynek. Teksty są zaczerpnięte z homilii i konferencji, które prowadziłem w latach 1969–1993. Stanowią wybór, opracowany, opatrzony tytułami i niekiedy uzupełniony przez Karmelitankę, z którą współpracuję już od wielu lat. Bez jej udziału książka ta nigdy by nie powstała.

Znajdziemy tutaj 365 tekstów (w roku przestępnym będziesz mieć dzień wolny!). Opatrzyliśmy je kolejnymi datami, gdyż niektóre z nich są dostosowane do szczególnych dni w roku.

Ryzykiem, jakie niesie ze sobą tego typu książka, jest pokusa, że możesz mieć ochotę wertować ją, szukając tekstu odpowiadającego twoim potrzebom. Możesz przez to stracić sporo czasu. Dlatego zachęcamy, abyś rozważał poszczególne teksty w takiej kolejności, w jakiej następują. W okresie Wielkiego Postu i Wielkanocy, które co roku przypadają w innym czasie, możesz dostosować swoje czytanie do porządku liturgicznego. Od 20 lutego do 31 marca włącznie umieściliśmy teksty odpowiadające 40-dniowemu okresowi Wielkiego Postu, od 1 kwietnia do 20 maja włącznie – teksty na Wielkanoc, Wniebowstąpienie i Zesłanie Ducha Świętego. Listopad zawiera rozważania o śmierci i sprawach ostatecznych. Grudzień koncentruje się wokół Adwentu i Bożego Narodzenia.

Każdy miesiąc poprzedza cytat z Pisma Świętego. Nie ma on bezpośredniego związku z następującymi po nim tekstami, ale w ciągu miesiąca możesz czasami do niego powracać.

Nie chcę podejmować w tej książce problemów teologicznych, chcę tylko powiedzieć kilka prostych słów o Bogu. Jak wspominałem w jednym z moich opracowań, kiedy mówimy o Bogu, zawsze napotkamy liczne paradoksy. Dlatego czasem niektóre teksty mogą się wydawać sprzeczne. Moim zdaniem te sprzeczności nie stanowią problemu. Boga nigdy nie zamkniemy w stałym systemie, a paradoksy otwierają nas na rzeczywistość, która przekracza nasze pojmowanie.

Czytanie duchowe zawsze powinniśmy poprzedzić chwilą wewnętrznego skupienia. Pozwolimy wówczas na to, że codzienne troski ulegną wyciszeniu i staniemy się otwarci i dyspozycyjni. Na następnej stronie znajdziemy modlitwę, którą można poprzedzić codzienne czytanie. Najistotniejszym celem czytania jest wprowadzenie w świat modlitwy, gdzie spotykamy Tego, który jest większy od wszelkich słów.

Wilfrid Stinissen

Modlitwa

Panie, Boże mój, przemawiasz do nas ludzkimi słowami, używając ich jako środków, aby bardziej pociągnąć nas do siebie. Teraz, kiedy się wyciszę, aby przeczytać kilka słów o Tobie, spraw, bym był otwarty i zasłuchany, abym potrafił przyjąć to, co Ty z głębi pragniesz mi powiedzieć. Daj światło oczom mego wnętrza, aby ujrzały prawdę o Tobie i świecie przez Ciebie stworzonym, i oczyść moje serce, aby Twoja moc mogła mnie napełnić i przemienić. Amen.

O ile nie zaznaczono inaczej, wszystkie cytaty biblijne pochodzą z: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu (Biblia Tysiąclecia), wydanie piąte, Pallottinum, Poznań – Warszawa 2013.

Styczeń

Ja bowiem znam zamiary, jakie mam wobec was – wyrocznia Pana – zamiary pełne pokoju, a nie zguby, by zapewnić wam przyszłość, jakiej oczekujecie. Będziecie Mnie wzywać, zanosząc do Mnie modlitwy, a Ja was wysłucham. Będziecie Mnie szukać i znajdziecie Mnie, albowiem będziecie Mnie szukać z całego serca. Ja zaś sprawię, że Mnie znajdziecie – wyrocznia Pana.

Jr 29,11–14

1 stycznia

Nowy rok, nowy początek

Istnieją takie uprzywilejowane chwile w życiu, kiedy jesteśmy w szczególny sposób zapraszani do tego, aby zacząć od nowa. Takim właśnie momentem jest Nowy Rok. Również w naszych czasach większość ludzi zachowała wyczucie pewnej tajemniczości, która pojawia się, gdy kończy się stary rok, a rozpoczyna nowy. Wielu pragnie przeżyć tę chwilę, w której stare przechodzi w nowe, kiedy śmierć przeradza się w życie.

Sztuką jest świętować Nowy Rok we właściwy sposób. Dla nas, chrześcijan, oznacza to coś więcej niż wzajemne składanie sobie życzeń szczęśliwego Nowego Roku.

„Patrz, oto czynię wszystko nowe!” – mówi Bóg (Ap 21,5). To nowe musimy potraktować poważnie. Masz prawo liczyć na to, że Bóg da ci nowe możliwości, ukaże nowe drogi, zaszczepi w tobie nowe pragnienia. Jest w tym coś wielkiego i pięknego, że w życiu nic nie musi być stereotypowe ani nie musi być powielaniem starych wzorców. Twoje życie może zostać odmienione i nieustannie się przemieniać.

Zapewne zewnętrznie kontekst twojego życia nie zmieni się; pozostaniesz w tym samym kraju, z tą samą żoną czy mężem. Jednak to nie okoliczności zewnętrzne są decydujące, ale twoje nastawienie, twój sposób reagowania na nie. Tutaj kryje się możliwość stałego rozwoju i przemiany.

Zachętą do odnowy jest to, że Bóg pozwala ci rozpocząć ten nowy rok. On nie chce, byś żył w nim tak, jak w starym. On pragnie, abyś spotkał się z Nim w nowy sposób i podobnie spotkał się z ludźmi, których postawi na twojej drodze.

Jesteś w drodze ku bogatszemu życiu.

2 stycznia

Chrystus – odpowiedź na twoje pytania

Jezus mówi, że jest światłością świata (J 8,12). To znaczy, że jest On sensem świata i ludzkości. Wszystko, co było ciemne, bezsensowne, absurdalne, w Nim zyskuje swój sens. Jego światło świeci nad wszystkim, co istnieje i co się wydarza. W Nim wszystko się wyjaśnia.

Prolog Ewangelii według św. Jana mówi, że Jezus jest Logosem. Logos oznacza zarówno sens, jak i słowo. Jest Słowem Ojca, i przez to jedyne Słowo wszystko nabiera sensu, a wszelkie pytania w Nim znajdują odpowiedź.

Jaki jest sens życia, dlaczego żyję? W obecnych czasach te pytania stawiamy częściej niż kiedykolwiek. Odpowiedzią jest Jezus Chrystus. Sensem życia jest Chrystus: wzrastać w Jego życiu, aby kiedy nadejdzie czas, pójść do Ojca i wejść w Jego wieczne życie.

Jaki jest sens cierpienia? Znów odpowiedzią jest Chrystus. Cierpiąc, możesz uczestniczyć w cierpieniu Chrystusa, które poniósł z miłością za zbawienie świata. Z chwilą, kiedy Chrystus zawisł na krzyżu, przebity na ciele i duszy, żaden ból nie jest już pozbawiony sensu.

Może powiesz, że od czasu przyjścia Chrystusa realnie nic się na świecie nie zmieniło. Cóż warte jest Jego światło w mrokach tego świata? W pewnym sensie wszystko jest jak dawniej, ale równocześnie wszystko jest inaczej. Dokładnie jak wtedy, gdy słońce nagle wyłania się zza chmur i rozświetla krajobraz: nic się nie zmieniło, te same pola, drzewa, ten sam las i jezioro. A jakaż różnica!

Chrystus wszystko przemienił. W Nim wszystko się wyjaśnia.

3 stycznia

Widzialna transcendencja Boga

Droga do Ojca wiedzie przez Chrystusa, Chrystus jest drogą do Ojca. Nowy Testament mówi o tym wyraźnie i żaden z mistyków chrześcijańskich nigdy nie pomyślałby, aby temu zaprzeczyć. To podkreślenie znaczenia Chrystusa jest zasadniczą cechą charakterystyczną, radykalnie odróżniającą modlitwę chrześcijańską od innych form modlitwy czy medytacji. „Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze Mnie” – mówi Jezus (J 14,6).

Chcąc dojść do Boga, musimy pójść tą drogą, którą On wyznaczył. Oczywiście, że Bóg jest transcendentny. „Prawdziwie Ty jesteś Bogiem ukrytym” – czytamy u Izajasza (45,15). On „zamieszkuje światłość niedostępną” – pisze św. Paweł (1 Tm 6,16), ale to nie znaczy, że nie może dać się nam poznać. Objawił się i naszym językiem powiedział, kim jest. Bóg nie jest tylko Absolutem i Niedoścignionym. „Boga nikt nigdy nie widział; ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, [o Nim] pouczył” (J 1,18).

Doprawdy niedorzecznością byłoby uważać, że Boga możemy szukać i znaleźć jedynie gdzieś daleko w przestrzeniach transcendencji. On przecież ukazał nam swoją istotę w Jezusie Chrystusie w sposób przeraźliwie namacalny. Jezus nie objawia istoty Ojca tylko słowami, ale przez wszystko – przez to, kim jest i co czyni.

Dla chrześcijanina transcendencja Boga nie oznacza tego, że o Bogu nic nie można powiedzieć; można bowiem to uczynić przede wszystkim dzięki temu, że Bóg tak doskonale wyraził siebie w człowieku, że Człowiek mógł powiedzieć: „Kto Mnie widzi, widzi także i Ojca” (J 14,9).

4 stycznia

Miłość czyni ukochanego wielkim

„Nie musisz opuszczać ziemi, aby do Mnie dojść – mówi Bóg. – Ja sam przychodzę do ciebie, stałem się ziemski dla ciebie. Narzekasz, że nie masz czasu Mnie szukać, że praca wymaga od ciebie pełnego zaangażowania. Ale to Ja sam jestem w twojej pracy, byłem przecież stolarzem. Wzdychasz, że nie jesteś dostatecznie duchowy, aby ze Mną przebywać. Ale to Ja, twój Bóg, dla ciebie stałem się materią. Od wschodu słońca aż do zachodu biorę chleb i wino i przemieniam je w moje Ciało i w moją Krew”.

Nie ma przeciwieństwa ducha i materii, a jeśli takie kiedykolwiek istniało, to Bóg je pokonał. Chrześcijaństwo głosi wielkie pojednanie, w którym wszystko zostaje dopełnione.

W innych religiach często w tak dużym stopniu podkreśla się boską transcendencję, że człowiek gdzieś ginie. Boża wielkość czyni człowieka i jego świat tak bardzo małym. W tych religiach nie brakuje zmysłu wielkości boga, ale wyczucia stworzenia.

Oryginalność Biblii, i chrześcijaństwa, polega właśnie na zrozumieniu godności stworzenia.

Biblia nieustannie podkreśla, że człowiek jest wielki, że Bóg ma do niego szacunek, traktuje go serio i czyni zeń swego rozmówcę, ba, nawet partnera w przymierzu. Stwórca zawiera przymierze ze swoim stworzeniem i przez to wynosi je poniekąd na swój własny poziom.

Bóg i człowiek nie konkurują ze sobą. Bóg siebie samego nie umniejszył, czyniąc ciebie wielkim. Przeciwnie, właśnie darząc cię tak wielką godnością, odsłania On swoją wielkość, wielkość miłości.

5 stycznia

Z wyraźną świadomością celu

Mędrcy ze Wschodu, którzy chcieli uczcić nowo narodzonego Króla żydowskiego, najprawdopodobniej musieli pokonać wiele przeciwności, zanim udali się w drogę, aby Go odnaleźć. Chcieli jednak działać konsekwentnie według zamiaru, jaki powzięli.

Szukanie Boga jest przygodą. Nikt z góry nie wie, jak ułoży się droga. Tak jak owi mędrcy i ty wyruszasz bez mapy. Będzie ci się wydawało, że zgubiłeś szlak, zabłądziłeś, że idziesz okrężną drogą. Jednak w Bożych oczach jest to zawsze prosta droga, jeżeli tylko przez cały czas zdecydowanie Go szukasz.

Tak naprawdę możesz zbłądzić jedynie wówczas, kiedy stracisz ukierunkowanie na cel. Jeżeli Bóg nie jest twoim stałym celem, to nieuchronnie będziesz tracił wiele czasu. Jeżeli nie wiesz już, ku czemu zmierzasz, wewnętrzny człowiek w tobie starzeje się i męczy. Jeśli jednak zachowujesz wyraźną świadomość celu, twoje serce pozostaje młode i świeże.

Wypada, abyś czasami zapytał samego siebie, czy jest jeszcze w tobie to pierwotne nastawienie, czy czasem nie zagubiłeś czegoś z tej pierwszej miłości i oddania.

Brak korzeni jest cechą naszych czasów – czy nie jest to konsekwencja braku celu, którym mamy się kierować? Będziesz w pełni człowiekiem, jeżeli będziesz wiedział, po co żyjesz i dokąd wszystko zmierza. Wiara jest tą gwiazdą, która prowadzi cię do celu. Przez wszystkie dni i noce twojego życia, idąc dolinami czy po szczytach gór, masz zawsze stały punkt odniesienia. Możesz być pewien, że jeżeli tylko nie stracisz gwiazdy z oczu, dojdziesz do celu.

6 stycznia

Twoje trzy dary

Mędrcy ze Wschodu nieznanemu sobie Dziecięciu, któremu chcą oddać pokłon, przynoszą złoto, kadzidło i mirrę. Ty, który w pełni poznałeś, kim jest owo Dziecię w żłobie, możesz Mu przynieść stosowniejsze dary.

Wiesz, że tylko to Dziecię jest twoim Stwórcą. Stwarzać to znaczy tworzyć z niczego. Jeżeli naprawdę chcesz uczcić Dziecię jako swego Stwórcę, powinieneś dać Mu twoją nicość: twoją wewnętrzną pustkę, bezradność i niemoc. Bez twej nicości On nie może cię stwarzać. Z twoją nicością On twoje życie czyni swoim dziełem.

Dziecię w żłobie jest również Słowem. On jest Słowem Ojca. Słowo chce być słyszalne, Ono szuka tych, którzy chcą Je słuchać. Możesz Mu ofiarować twoją otwartość, twoje milczenie i zasłuchanie.

Dziecię jest także Chrystusem, twoim Zbawcą. Przychodzi, aby leczyć twoje rany, aby wyzwalać cię z grzechu. Nigdy nie nauczysz się Go poznawać, jeżeli nie odsłonisz przed Nim twoich grzechów. Trzecim darem, który możesz ofiarować Dziecięciu, jest twoja potrzeba Jego uzdrawiającej mocy. Wówczas On przemieni twój grzech w jaśniejący znak swojej miłości.

Właśnie to, co ogołaca cię ze wszystkiego, co twoje – twoja nicość, milczenie, rozpoznany przez ciebie grzech – oto najlepsze dary, które możesz ofiarować twemu Bogu. Przez te dary ma On możliwość być tym wszystkim, kim dla ciebie być pragnie.

7 stycznia

Jezus stał się grzechem

Jezus jest Barankiem Bożym, który poniósł nasze grzechy, i przez to, że właśnie On je poniósł, nam one zostały zabrane. Jeżeli pozwolisz, aby Jezus niósł twoje grzechy, nie musisz być nimi obciążony. W Jezusie streszcza się cała ludzkość, również wina ludzkości. „On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą” (2 Kor 5,21).

Nigdy nie było i nigdy nie będzie żadnego grzechu na ziemi, którego Baranek Boży nie poniósłby i nie zabrał. Kiedy Bóg zobaczył, że człowiek zbłądził, mógł go uratować, nie opuszczając nieba. Mógł wysunąć swoją pomocną dłoń i wyciągnąć go z wody, w której tonął. Jednak Bóg sam wskoczył w tę wodę, wszedł całkowicie w ludzkie warunki, i kiedy wynurzył się z niej, pociągnął za sobą całą ludzkość.

Kiedy Jezus pozwolił ochrzcić się Janowi w wodach Jordanu, to nie było to jakieś symboliczne działanie z Jego strony, aby dać nam przykład pokory. Jeżeli ktokolwiek potrzebował chrztu na odpuszczenie grzechów, to właśnie Jezus, ponieważ nikt jak On nie był tak bardzo obciążony grzechem. On poniósł grzechy wszystkich. I kiedy zanurzał się w wody Jordanu, to w zasadzie wszystkie grzechy zostały odpuszczone.

Wobec takiej tajemnicy istnieje tylko jedna odpowiednia postawa: pokornie zgiąć kolana i z wdzięcznością modlić się, ponieważ Ten, który był najzupełniej niewinny, z miłości wziął na siebie wszystkie winy.

8 stycznia

Bóg mieszka w tobie

Bóg nie znajduje się poza tobą, nie jest gdzieś daleko ani głębiej niż twoja największa głębia. Poza Bogiem nic nie istnieje. To, co w tobie najgłębsze, jest Boże. Bóg jest czymś więcej niż ty sam – mówi św. Augustyn (354–430).

Głęboko w tobie jest źródło, które chce tryskać, przenikać całą twoją osobowość, napełniać cię mocą Bożą. Jeżeli czujesz się wewnętrznie pusty, to może jest tak dlatego, że zamykasz źródło. Jeżeli się otworzysz i pozwolisz Boskiej wodzie, by napełniła twoją istotę, będziesz nieskończenie bogaty. Bogaty, ale nie w odczucia, lecz w substancjalne życie Boga.

Bóg jest nieskończenie większy od ciebie – On przerasta wszystko, co jesteś w stanie pojąć – ale nie szukaj Go poza sobą, gdzieś w przestworzach. To w głębi siebie Go znajdziesz.

Kiedy człowiek umiera, odkrywa swoją bezgraniczną głębię i wówczas odsłania się cała jego rzeczywistość. Nie musisz jednak czekać do śmierci, aby żyć pełnią rzeczywistości. Możesz to uczynić już teraz, jeśli masz odwagę porzucić powierzchowne przekonania o sobie samym i zaczniesz szukać Boga w swoim wnętrzu.

Ucząc się poznawać Boga, uczysz się poznawać też siebie. Czy czytając mistyków albo w chwilach, kiedy na modlitwie doświadczałeś bliskości Boga, nie miałeś wrażenia, że wreszcie odkrywasz siebie?

Bóg nigdy nie jest daleko, nie musisz używać jakichś specjalnych chwytów, żeby Go znaleźć. Wystarczy, abyś wszedł we własną głębię i odpoczywał w prawdzie o samym sobie.

9 stycznia

Najmniejszy spośród małych

Jezus sławi swego Ojca, że zakrył te rzeczy przed mądrymi, a objawił tym, którzy są jak dzieci (Mt 11,25). Ta myśl streszcza całe orędzie chrześcijańskie.

Sam Jezus jest pierwszym z tych małych, który nauczył się tajemnic Ojca. Z dalszych partii tekstu wyraźnie wynika, że Jezus mówi o sobie: „Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić” (w. 27).

Jezus jest małym dzieckiem Ojca. Właśnie przez to, że jest taki mały, Ojciec może się Mu objawić. To objawienie Jezus pragnie przekazywać dalej tym wszystkim, którzy są gotowi być tak mali jak On. „Uczcie się ode Mnie – mówi – bo jestem cichy i pokornego serca” (Mt 11,29), a to jest synonimem maleńkości.

Być jak dziecko to być jak Jezus. On jest pierwszym spośród małych, mającym dostęp do tajemnic Ojca. Jego słowa, mówiące o tym, że najmniejszy w królestwie niebieskim jest większy od Jana Chrzciciela (Mt 11,11), także w pierwszym rzędzie odwołują się do Niego. On jest najmniejszy pośród tych małych, którym przyszedł służyć.

Jezus wywraca nasze pojęcia. Zarówno dla Niego, jak i dla Jego Ojca, prawdziwa wielkość oznacza być małym, wybierać ostatnie miejsce, służyć. Pragnienie wielkości jest cechą egoizmu. Jednak Bóg jest miłością, a charakterystyczne cechy miłości to dawanie siebie, bycie małym po to, aby ktoś drugi mógł wzrastać.

10 stycznia

Bez Jezusa nic się nie udaje

Uczniowie są sami na jeziorze, walczą z falami i wiatr jest im przeciwny, jak pisze św. Mateusz (14,24). Nie mogą sobie poradzić, ponieważ nie ma z nimi Jezusa. Ewangelia często pokazuje nam, że kiedy zabraknie Jezusa, nic się nie udaje. Uczniowie próbują wypędzać złe duchy, ale im się nie udaje, bo nie ma z nimi Jezusa (Mk 9,18.28). Dwukrotnie mowa jest o tym, jak uczniowie wyruszają na połów, ale nic nie mogą złowić, bo nie ma z nimi Jezusa. Z chwilą, gdy Jezus przychodzi z pomocą, ich sieć napełnia się takim mnóstwem ryb, że łódź niemal zaczyna tonąć (Łk 5,5–6; J 21,3–6).

„Beze Mnie nic nie możecie uczynić” – mówi Jezus (J 15,5). Chodzi Mu o to, że nie możemy uczynić nic istotnego, nic, co byłoby trwałe. Gdy chodzi o sprawy zewnętrzne i powierzchowne, radzimy sobie dość dobrze. Pracujemy, jemy, śpimy, nie potrzebując do tego jakiejś szczególnej pomocy ze strony Boga. Jednak gdy chodzi o to, do czego jesteśmy stworzeni, co nadaje sens i wartość wszystkiemu, czyli o miłość, to jesteśmy bezradni.

Bóg jest miłością. Dopóki nie otworzymy się w taki sposób, aby On nas napełnił, dopóty nasza chęć miłowania nie zda się na nic. Jednak wszędzie tam, gdzie naprawdę jest miłość, tam jest On. Im bardziej jesteśmy chłonni, tym wyraźniej da się w nas wyczuć Jego miłość.

Jeżeli chcemy wieść dobre życie, żyć w miłości, mamy tylko jedną drogę: bardziej ufać Bogu i przyjmować Go; coraz bardziej pozwalać, aby to On „był z nami”.

11 stycznia

„Pan daje śmierć i życie”

Z chwilą przyjęcia chrztu świętego człowiek oficjalnie uznaje, że nie chce już żyć swoją fałszywą osobowością. Dawny człowiek utonął w wodach chrzcielnych i wypłynął z nich odnowiony. Później już chodzi o to, aby tę śmierć dawnego człowieka potraktować poważnie.

Z pewnością dawny człowiek wciąż będzie próbował dawać znać o sobie. Walka, rywalizacja, skargi i protesty znów się obudzą. Ale równie uporczywie powinna budzić się twoja mądrość, która mówi ci o tym, że dawny egoizm rzeczywiście nieodwołalnie umarł, ponieważ przez chrzest zjednoczyłeś się ze śmiercią Chrystusa na krzyżu, na którym On raz na zawsze umarł za grzechy wszystkich.

Dawny człowiek nie ma już właściwie wpływu na ciebie, nie może już zniewolić twojej nowej, prawdziwej osobowości, nie ma już nad tobą władzy. Choćby nie wiem jak usiłował cię zwodzić i pociągać, nie może więcej tobą manipulować, jeżeli tylko trwasz niezłomnie w wierze, że w Chrystusie otrzymałeś nowe życie.

Może od twojego chrztu minęło już wiele lat, w których nie poświęcałeś uwagi ani Bogu, ani nowemu życiu, które On ci dał. Jednak te lata nie zdołały wydrzeć przemieniającej mocy chrztu. Możesz, kiedy tylko zechcesz, pozwolić jej działać, zapominając o tym, co za tobą, a otwierając się na to, co przed tobą (Flp 3,13): nowe życie, które już otrzymałeś, a które chce w pełni rozkwitnąć. Może pozwalałeś, aby dawny człowiek długo prowadził swoje życie w tobie, ale w chwili, w której wziąłeś nowe życie na serio, dawne stało się bezsilne.

12 stycznia

Szczęśliwi, którzy są jak dzieci

Kiedy siedemdziesięciu dwóch rozesłanych uczniów powraca z podróży i opowiada Jezusowi o swoich sukcesach, On „w tej chwili” rozradowuje się w Duchu Świętym i wysławia Ojca (Łk 10,21).

Jezus wysławia Ojca nie dlatego, że uczniom powiodła się apostolska podróż, ale ponieważ Ojciec zakrył te rzeczy przed uczonymi i mądrymi, a objawił je ludziom, którzy są jak dzieci. „Uczeni i mądrzy” nic nie rozumieją z tajemnic królestwa, nie dlatego, że są zbyt inteligentni (Jezus nie pochwala głupoty), ale dlatego, że uważają, iż już wiedzą. Mają głowy pełne teorii, które przeszkadzają im otworzyć się na to całkiem nowe, z którym przychodzi Jezus. Czegóż ci niedouczeni z Nazaretu mieliby ich nauczyć!

„Uczeni i mądrzy” są samowystarczalni, ufają całkowicie własnym możliwościom i sądzą, że dadzą sobie radę bez pomocy innych. Ojciec zakrył przed nimi swoje tajemnice, ponieważ im się wydaje, że ich nie potrzebują.

Tym, którzy są jak dzieci, którzy sami nie radzą sobie i są całkowicie zależni, Ojciec może objawić swoje wnętrze. On objawia się chorym, szukającym lekarstwa, zagubionym, poszukującym pasterza. W nich jest głód, który tworzy otwartą przestrzeń i tę Bóg może sobą wypełnić.

13 stycznia

Odpowiedzieć na Boże spojrzenie

Kiedy św. Marek opowiada, jak Jezus powołał swoich pierwszych uczniów, pisze, że Jezus ujrzał Szymona i Andrzeja, a później – ujrzał synów Zebedeusza (Mk 1,16.19).

Jezus patrzy szczególnym wzrokiem. Nie jest możliwe, abyśmy mogli wyobrazić sobie, co On widzi, kiedy na kogoś spogląda. On widzi o wiele więcej od nas – widzi wnętrze człowieka, jego tęsknoty, jego grzech, jego wiarę, nadzieję, miłość.

Jezus patrzy również na ciebie. Twoje najgłębsze wnętrze może spotkać Jego wzrok i tylko tam możesz poznać siebie. To w twojej odpowiedzi na Jego spojrzenie okazuje się, kim jesteś. Czy spotykasz Jego spojrzenie z tęsknotą, gotowością, otwartością?

Kiedy powoływał uczniów, w odpowiedzi spotkał się z absolutnym „tak”. Marek pisze, że oni natychmiast zostawili wszystko, co stanowiło ich codzienne życie: swoje sieci, ojca i krewnych – i poszli za Jezusem.

W kontekście tego natychmiastowego i pozbawionego rezerwy „tak” może lepiej widzisz, jak często twoja odpowiedź na spojrzenie i wołanie Jezusa była niepewna. Może spora część twego życia już przeminęła, i podczas kiedy On spoglądał na ciebie, ty nigdy, z głębi, nie odpowiadałeś. Może nigdy nie poświęcałeś czasu na to, co najistotniejsze, na to, do czego jesteś stworzony: na spotkanie z Jezusem w twoim wnętrzu.

Jednak jeszcze nie jest za późno. Dziś Jezus znów patrzy na ciebie, widzi wszystko, co jest w tobie, wszelkie ciemności, ale i dobro i piękno, którego nic nie zdołało zakłócić. I czeka tylko, abyś przyjmując tak siebie, jak i Jego, odpowiedział na to przenikliwe wejrzenie i dał Mu swoje „tak”.

14 stycznia

Radykalna droga jest łatwiejsza

Pójście za Jezusem może wymagać więcej, niż myślałeś. On nie daje swoim uczniom żadnych gwarancji. Musisz mieć odwagę ponieść ryzyko, idziesz za Kimś, kto nie ma dachu nad głową (Łk 9,58).

Będziesz szczęśliwszy i łatwiej będzie ci żyć, jeśli poważnie przyjmiesz radykalne zachęty Jezusa. Może wydaje ci się, że nie masz na to siły. Już samo wypełnianie codziennych obowiązków jest takim trudem, jakże miałbyś myśleć o jeszcze większych sprawach?

Jednak to do tych większych spraw jesteś stworzony! Twoim przeznaczeniem jest nieskończoność i dlatego czujesz się bezsilny i nieszczęśliwy, żyjąc przeciętnym i letnim życiem. Jeśli jest ci ciężko i trudno w życiu, które prowadzisz, to wybierz radykalny sposób życia, a wszystko stanie się łatwiejsze. Radykalizm z początku wymaga szczególnego wysiłku. Jeżeli jednak raz odważyłeś się postawić pierwszy krok, to dodawane ci będą wciąż nowe siły, abyś mógł iść dalej.

Ludzka ostrożność czyni życie nudnym i jednostajnym. Mądrość ewangeliczna z jej radykalnymi wymaganiami czyni je ciekawym i pięknym.

Możesz przechadzać się na twojej drodze życia. Będziesz wtedy daleko za Jezusem i z daleka będziesz patrzeć na Niego. Ale jeśli z Jezusem zrobisz radykalny krok, będziesz blisko Niego w drodze i z mniejszym wysiłkiem pójdziesz dalej.

15 stycznia

Rybacy i stolarze

Pierwsi uczniowie powołani przez Jezusa byli rybakami. Można się dziwić, skąd u Jezusa takie zamiłowanie do rybaków.

Jezus nigdy nie patrzy na rzeczy i sprawy tak, jakby one w swej obecnej formie miały być gotową i ostateczną rzeczywistością. On we wszystkim widzi znak wskazujący na coś innego. Podobnie jak On sam jest widzialną postacią Ojca, tak wszystko, co ziemskie, jest wyrazem czegoś wyższego czy głębszego.

W rybactwie nie istnieje stała i z góry przewidziana relacja pomiędzy wysiłkiem a rezultatem. Gdy rybak zarzuca swoje sieci, nie wie, co złowi. Jest uzależniony od okoliczności. Ewangelia – choć nie ma zamiaru być podręcznikiem sztuki rybackiej – pokazuje, że rybacy mogą pracować bezskutecznie całą noc. W życiu rybaków jest wiele miejsca na nadzieję, rybak wciąż ma nadzieję na dobry połów, ale nigdy nie może mieć pewności.

Stolarz natomiast nie potrzebuje tyle nadziei, wie niemal dokładnie, jak będzie wyglądała szafa, którą wykona. Może właśnie dlatego Jezus był stolarzem – nie był zależny od zmiennych okoliczności, wiedział, że Jego plany się spełnią.

Kiedy Jezus cię powołuje, powołuje cię do zależności. Nie chce dać ci własnej wiedzy, aby powiodło ci się to, czego się podejmujesz. On chce, abyś wciąż zarzucał swoją sieć, mając ślepą nadzieję na to, że On pozwoli, aby twój wysiłek się powiódł.

16 stycznia

Porzuć stare!

Wierzyć to zrezygnować z własnej pewności i na dobre i złe zawierzyć siebie Bogu. On będzie jedynym gwarantem. Ilekroć Bóg powołuje człowieka, zaprasza go, aby to, co dawne, pozostawił za sobą, i Jemu ufając, wszedł w nowe i nieznane.

Chyba dlatego życie wielu ludzi jest tak jednostajne, że nie mają odwagi odejść od tego, co minęło. Wciąż drepczą w miejscu. Nic nowego nie może się w naszym życiu dokonać, jeżeli trzymamy się kurczowo tego, co nagromadziliśmy w sobie. Nie trzymaj się niczego, mówi Bóg, przekrocz samego siebie.

Powołanie Boże nie jest zawężone do kilku zaledwie wielkich wydarzeń w twoim życiu. W każdej chwili rozbrzmiewa Jego głos: porzuć to, co minęło, zawierz Mi i wejdź w nowe, które dla ciebie przygotowałem.

Bóg pragnie, aby całe twoje życie było miłością. Miłość oznacza przekraczanie siebie, a jest to możliwe tylko wówczas, kiedy wierzysz i ufasz Bogu.

Wiara wzrasta przede wszystkim w czasie prób i ciemności. W beznadziei, którą odczuwasz, gdy Bóg powołuje cię do czegoś nowego, a co wydaje ci się przekraczać twoje możliwości, może się zdarzyć, że wreszcie skapitulujesz i na ślepo rzucisz się w Boże ramiona. Jeżeli już niczego nie możesz oczekiwać od siebie, możesz zacząć oczekiwać wszystkiego od Boga.

Wiara jest postawą życiową, do której stopniowo dorastasz, na przekór kryzysom i trudnościom; a Bóg podąża z tobą krok w krok.

17 stycznia

Pamiętaj o twoim głównym zadaniu

W Ewangelii według św. Jana Jezus mówi: „Zabiegajcie nie o ten pokarm, który niszczeje, ale o ten, który trwa na życie wieczne, a który da wam Syn Człowieczy” (6,27). Szukanie kontaktu z Jezusem zawsze oznacza poszerzanie się horyzontu. Zaczynamy patrzeć wyżej i szerzej.

Nic, co się kończy, nie jest warte wkładu pracy.

Oczywiście Jezus nie ma na myśli tego, abyśmy nie używali naszych rąk do pracy. Sam przecież przeszło dwadzieścia lat był stolarzem. Chodzi Mu o to, że istnieje jedna istotna praca, której wszyscy powinni się oddać, praca, która jest natchnieniem i przewodzi każdej innej pracy. Jezus nie chce, byśmy trwonili nasze siły. Wkładajcie całe serce w to, co robicie, mówi nam. Nic nie powinno oddzielać cię od tego, co jest twoim naczelnym zadaniem – mieć przed oczyma życie wieczne zawsze i we wszystkim. Pracuj na to życie wieczne i nie zadowalaj się tym, co przemijające.

Powinniśmy nieustannie i wciąż od nowa słuchać tych słów i je rozważać, i nigdy o nich nie zapominać. Tak łatwo pochłania nas praca, iż mamy tendencję, aby przeceniać jej znaczenie. Jednak jedyną trwałą wartością w naszej pracy jest miłość i posłuszeństwo, z jakimi ją wykonujemy.

Jezus mówi, że tylko On sam może dać nam pokarm, który trwa. Zachęca, byśmy nań pracowali, bo inaczej go nie otrzymamy. Choć i wówczas, kiedy go otrzymujemy, on również jest w pełni Jego darem.

18 stycznia

Powołani do bezwarunkowego „tak”

Z chwilą, kiedy człowiek mówi Bogu swoje „tak”, zaczyna nowe życie. U niektórych dokonuje się to w jasno i ściśle określonym momencie. Kiedy spoglądają wstecz na swoje życie, mogą powiedzieć: tego dnia zacząłem żyć, narodziłem się do prawdziwego życia. U innych rozwój dokonuje się etapami ku absolutnemu i bezwarunkowemu „tak”.

Dopóki nie dałeś Panu wszystkiego, nie możesz znaleźć trwałego pokoju. Jesteś powołany do całkowitego uśmiercenia dawnego życia, aby Chrystus mógł zacząć w tobie żyć.

Jedynym celem całego stworzenia jest skupienie wszystkiego w Chrystusie, aby On ostatecznie złożył to u stóp Ojca i aby Bóg stał się wszystkim we wszystkich (1 Kor 15,28). Sensem ziemskiego życia jest pozwolić Bogu wypełnić Jego zamiary pośród wszystkiego, co przynosi życie. Może to czynić, gdy człowiek powie Mu swoje bezwarunkowe „tak”.

Niektórych Bóg powołuje do wypowiedzenia „tak” w szczególny sposób, kiedy zachęca do takiej formy życia, która we wszystkim jest skierowana na Niego. Lecz to zdarza się tylko nielicznym. Nie wszystkim, którzy chcieli pójść za Nim, Jezus pozwolił tak uczynić. Opętany, którego uwolnił, nie otrzymał takiego pozwolenia (Mk 5,18–19). Wiemy, że Jezus w szczególny sposób kochał Łazarza, Martę i Marię, ale oni nigdy nie opuścili swego domu, aby pójść za Nim.

Każdy człowiek otrzymuje indywidualnie łaskę, swoją własną drogę, którą Bóg mu przeznaczył.

Jeżeli jednak Bóg woła cię, abyś opuścił wszystko i poszedł za Nim, a nie uczynisz tego, to nigdy nie będziesz szczęśliwy.

19 stycznia

Jesteś widziany

Jeżeli, patrząc na Boga, nie zauważamy, że to On wpierw patrzy na nas, jeżeli nie spotykamy Jego miłosnego spojrzenia, to nie spotykamy Boga. Videntem videre – mówi św. Augustyn: widzimy Tego, który widzi nas. Jego spojrzenie jest pierwsze i ogarnia wszystko. Zanim poznam Boga, zawsze wpierw jestem poznany przez Niego. Boga nie poznajemy, patrząc na Niego, ale pozwalając Mu patrzeć na nas i wytrzymując Jego wzrok. Słońca nie poznajemy, patrząc wprost na jego światło, ale zamykając oczy i wystawiając się na jego promienie. To Boże spojrzenie czyni mnie tym, kim jestem. On jest zawsze pierwszy.

Każdy człowiek nosi w sobie głęboką tęsknotę, aby być widzianym i poznawanym przez drugiego z miłością. Czy nie jest cechą miłości, aby niczego nie ukrywać przed ukochanym? Chce się być całkowicie przejrzystym, w świetle i w cieniach, być w pełni miłości przyjętym takim, jakim się jest.

Istnieje zupełnie szczególne szczęście w przyzwoleniu na to, aby być prześwietlonym przez Boga, w świadomym zaniechaniu stawiania jakiegokolwiek oporu Jego miłosnemu światłu, w byciu całkowicie przejrzystym.

Można by powiedzieć, że świętość – albo po prostu chrześcijańskie życie – jest niczym innym niż życiem z dnia na dzień pod miłosnym wejrzeniem Boga. Nikt nieczysty nie może wytrwać przed Nim. Jeżeli się odważysz wystawić na to spojrzenie, jeżeli będziesz mieć odwagę, aby pozwolić Mu spojrzeć w twoje najgłębsze wnętrze, to będziesz oczyszczony, sam nawet nie wiedząc, jak. Ale wszystko zależy od tego, czy rzeczywiście pozwolisz Mu widzieć wszystko.

20 stycznia

Bóg pozostawia sobie czas na twoje wejście na głębię

Każda fraza biblijna musi być rozumiana w kontekście całej Dobrej Nowiny. Należy też pamiętać o tym, że orędzie biblijne jest głoszeniem historii zbawienia. Biblia nie jest traktatem o istocie Boga i człowieka, ale opowiada o tym, jak Bóg stopniowo odkrywał prawdę o sobie i o człowieku.

Bóg nie mówi wszystkiego od razu. Jak dobry pedagog przyjmuje człowieka takiego, jaki jest w tym okresie swego rozwoju, i dopiero powoli próbuje wynosić go na wyższy poziom.

Gdyby Bóg od początku mówił ludowi izraelskiemu o swej wewnętrznej trynitarnej istocie, byłby zupełnie błędnie pojmowany i rozumiano by to jako czysty politeizm. Konieczne było, aby najpierw wpajał ludowi prawdę o tym, że jest Bogiem jedynym i nie ma innych bogów poza Nim. Dopiero kiedy ta prawda zakorzeniła się i stała się oczywista, sensownym stało się objawienie, w jaki sposób Bóg sam w sobie jest wspólnotą.

To samo dotyczy etyki. Lud Boży nie mógł od początku przyjąć od Jezusa nowego przykazania miłości. Dla prymitywnego, niedojrzałego człowieka już dużą rzeczą jest utrzymać w ryzach żądzę zemsty i nie odpłacić podwójnie za zło. Dla niego zasada „oko za oko, ząb za ząb” jest już wielkim krokiem naprzód.

Być może niektórym się zdaje, że gdyby Bóg okazał więcej swej chwały i wszechmocy, to łatwiej byłoby nam Go poznać i świat wyglądałby inaczej. Jednak właśnie ci ludzie, którzy dzięki specjalnej łasce Bożej ujrzeli coś z Jego chwały, najbardziej podziwiają Jego cierpliwe wychowywanie. Pedagogia miłości nie chce łatwych postępów, ona zna właściwy czas.

21 stycznia

Zaryzykuj!

„Przymnóż nam wiary” – proszą Jezusa uczniowie (Łk 17,5). On odpowiada im, że gdyby mieli wiarę choćby jak ziarnko gorczycy, potrafiliby dokonać rzeczy niezwykłych.

Jeżeli nic wielkiego nie dokonuje się w twoim życiu, to znaczy, że twoja wiara nie jest jeszcze nawet jak ziarnko gorczycy. To może się wydawać niesprawiedliwe. Może ani przez chwilę nie wątpisz w istnienie Boga, może nawet wierzysz w życie po śmierci. Jednak wiara, którą Jezus ma na myśli i która potrafi zdziałać cudowne rzeczy w ludzkim życiu, jest czymś o wiele większym.

Jeżeli wierzysz tylko, że Bóg cię stworzył, a potem rzucił w wir tego życia, dając ci dobrą wolę, i że czeka, aby po śmierci sądzić cię według tego, co zdziałałeś na tej ziemi, to nawet nie zacząłeś wierzyć w taki sposób, jaki Jezus ma na myśli.

Jezus przyszedł do nas z wewnętrznej wspólnoty miłości Trójcy Świętej, aby powiedzieć i pokazać, jaki jest Bóg. Wszystko, co objawił, można streścić w słowach: Bóg jest miłością. Kiedy zaczynasz wierzyć, że Bóg kocha cię odwieczną miłością zupełnie osobiście, że kocha cię bezgranicznie czule i troskliwie, wówczas twoja wiara jest taka, że może przenosić góry.

Prawdziwa wiara to wiara w miłość Bożą. Taka wiara napełnia cię niewzruszonym pokojem. Pokój jest znakiem autentyczności twej wiary. Prawdziwy pokój nie jest zależny od uczuć, on trwa pośród prób i trudności.

Wierzyć to podjąć ryzyko, to skoczyć w przestrzeń, bezgraniczną przestrzeń miłości. Jeżeli wciąż będziesz mieć coraz większą odwagę ponosić to ryzyko, miłość Boża stanie się twoją opoką.

22 stycznia

Bóg sam wystarcza

Właściwie istnieje tylko jedna jedyna rzecz, o którą bezwarunkowo możesz prosić Boga, a mianowicie o to, aby On był twoim wszystkim. Nie musisz dyktować Bogu, w jaki sposób może spełnić potrzeby twoje czy innych. On jest wszystkim, a kiedy daje siebie, to daje wszystko. Jeśli masz Jego, nie ma już nic, o co mógłbyś prosić lub czego szukać.

W pierwszej części modlitwa Ojcze nasz jest całkowicie skierowana na samego Boga: święć się imię Twoje, przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja. Oczywiście zaraz potem możesz prosić o to, co uważasz, że jest ci potrzebne, ale te szczegółowe modlitwy zawsze powinny opierać się na zawierzeniu i tęsknocie za samym Bogiem.

Im bardziej zbliżysz się do Boga, tym większy ciężar będzie spoczywał na pierwszej części modlitwy Ojcze nasz. Im bardziej będziesz liczyć na Boga, tym mniejszą będziesz mieć skłonność do ciągłego wyliczania swoich próśb w różnych intencjach własnych czy intencjach innych ludzi. Może się tak zdarzyć, że Bóg powierzy ci specjalne zadanie w formie wstawiennictwa, ale wtedy to On sam będzie wyszczególniał prośby w twojej modlitwie.

Istnieje taki niepokój, który nie pochodzi od Boga, niepokój, którego źródłem jest dźwiganie nędzy świata na własnych słabych ramionach, zamiast złożyć ją w ręce Boga.

Kto z oddaniem powierza świat Bogu, ten nadal będzie miał prawdziwe współczucie dla wszelkiej nędzy. Lecz to współczucie oparte będzie na głębokim pokoju, pewności tego, że Bóg, będąc wszechmocny, kocha wszystkich i na koniec może pozwolić, aby wszystko stało się częścią Jego planu ratowania świata.

23 stycznia

Zewnętrzna i istotna zdolność

Zapewne jest prawdą, że szczególne uzdolnienia w jakiejś dziedzinie uznawane są za znak, że Bóg pragnie, aby dana osoba rozwijała się właśnie w tym kierunku. Bóg wyposaża człowieka w uzdolnienia na miarę zadania, które mu powierza. Lecz nie zawsze to, co najbardziej rzuca się w oczy, jest najistotniejsze. Może właściwe będzie ofiarowanie jakiegoś widocznego uzdolnienia na płaszczyźnie bardziej zewnętrznej na rzecz jakiejś ukrytej zdolności na głębszym poziomie, aby to ona mogła rozkwitnąć.

Możemy założyć, że Jezus miał wiele talentów, że był bardzo inteligentny i uzdolniony. Mógł nauczyć się wielu języków, które może bardzo by się Mu przydały. Mógłby też rozpocząć swoją publiczną działalność o wiele wcześniej, nie brakowało Mu ani mądrości, ani zrozumienia. On jednak złożył swoje talenty w ofierze i żył prostym, nierzucającym się w oczy życiem w posłuszeństwie Maryi i Józefowi. Największym i najcenniejszym „talentem”, który posiadał Jezus, którego nikt przed Nim nigdy nie miał, był ten, że On był Bogiem. „On to, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stając się podobnym do ludzi” (Flp 2,6–7).

Jezus nie usiłował pokazać, że miał Boże zdolności, że posiadał Boże talenty. Można powiedzieć, że zrezygnował z tego, co można by nazwać peryferiami Boga, a mianowicie z Jego majestatu, aby tym wyraźniej ukazać wewnętrzną istotę Boga, czyli miłość. Miłość nie chce błyszczeć i być na pokaz, ona chce służyć.

24 stycznia

Spokojny rytm

Pośpiech jest swego rodzaju przemocą, przemocą wobec czasu. Każdy człowiek ma swój naturalny rytm. Jeżeli chcesz rozwijać się fizycznie, psychicznie i duchowo w harmonijny sposób, to ważne jest, abyś dostosowywał się do tego rytmu. Oczywiście, że czasem znajdziesz się w sytuacjach, kiedy będziesz zmuszony zwiększyć tempo, ale normalnie powinieneś być wrażliwy na swój własny rytm.

Zagoniony człowiek nigdy nie daje czasu swoim czynom, aby mogły dojrzeć. Stąd są one puste, pozbawione substancji i nie przynoszą dobrych owoców ani temu, kto je spełnia, ani innym. Pośpieszne działania „wyrzucane są” z wielką siłą, podczas gdy ten, kto żyje zgodnie z własnym rytmem, pozwala czynom spokojnie rodzić się z głębi.

Wszyscy możemy zrobić pewien wysiłek i pokonać naszą skłonność do pośpiechu. Choć warunki zewnętrzne narzucają ci zbyt szybki rytm, możesz raz po raz robić sobie przerwę, nigdy zbyt małą, abyś nabrał sił i odnalazł siebie, swój własny rytm, a może również odnalazł i Boga. Chwila wewnętrznej modlitwy, krótsza czy dłuższa, jest najlepszym rodzajem przerwy. Tutaj na nowo odnajdziesz rytm samego Stwórcy.

Natura może cię wiele nauczyć o szacunku dla właściwego rytmu. Jak powoli i spokojnie wzrasta ziarenko na roli, bez hałasu, wewnętrzną swoją siłą! Jeżeli roślinka chciałaby urosnąć szybciej, niż pozwala na to jej wewnętrzna siła, byłaby popędzana, a w jej przypadku przecież nigdy tak się nie dzieje. Na nic zda się rozchylanie pąku kwiatu. To jedynie przeszkadza mu rozkwitnąć. Żywego organizmu nigdy nie należy forsować.

Tak jest i z tobą. Możesz być tym, kim masz być, tylko wówczas, jeżeli zachowujesz taki rytm, jaki daje ci Bóg.

25 stycznia

W Bogu stajesz się dobry

Przyczyną chaosu w świecie wojen i bezcelowego wyzysku jest fakt, że człowiek stracił kontakt ze swoim centrum, którym jest Bóg.

Bóg jest samą dobrocią i doskonałą bezinteresowną hojnością. „On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi” (Mt 5,45). Jeżeli w swoim najgłębszym „ja” identyfikujesz się z Nim, to będziesz jak On.

Większość ludzi żyje obok swojej prawdziwej istoty, dlatego na świecie i w naszym wnętrzu jest tak wiele konfliktów.

Może uważasz, że ktoś postąpił wobec ciebie niesprawiedliwie, chcesz sprawę wyjaśnić, mówisz drugiemu wprost swoje zdanie. Prawdopodobnie wyrzucisz przez to z siebie swoją rację, ale w zamian wzbudzisz nienawiść i rozłam.

Jedynym trwałym rozwiązaniem konfliktu jest przyjęcie postawy pojednania, wejście we własne wnętrze, gdzie mieszka Bóg, który pokornemu zawsze jest gotów przebaczać.

Z chwilą, kiedy znajdziesz się w głębi twej istoty, nie będzie już przeciwników. Bóg nikogo nie ma w nienawiści. On nie umie nienawidzić. On jest miłością.

W głębi swej istoty masz ciepłe, pełne miłości, nieskończenie miłosierne serce, Serce samego Jezusa. Jeżeli zamieszkasz w swoim sercu, będziesz dobry jak Bóg.

26 stycznia

Święci tu i teraz

Kiedy myślimy o świętości – jeżeli w ogóle o niej myślimy – myślimy o jakimś ideale, który znajduje się gdzieś daleko od nas. Jesteśmy przekonani, że odpowiedź na to, jaki jest ten ideał, znajdziemy w opowiadaniach o świętych. Wyobrażamy sobie, że być świętym to nigdy nie stracić pokoju, nigdy nie być rozgniewanym, nie cierpieć z powodu zmian nastrojów czy stanów depresyjnych. Jest się świętym, kiedy wszystkie cnoty w ogrodzie duszy są w pełnym rozkwicie.

Czy nie jest rzeczą niebezpieczną żyć ideałem, który odkłada prawdziwe życie gdzieś w przyszłość, i to jeszcze zupełnie nierealną? Jezusowy lęk przed śmiercią w Getsemani i Jego wołanie: „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?” przeczą takiej wizji świętości.

Jednak istnieje też inna świętość, świętość na chwilę obecną, świętość, która jest dostępna w tym momencie. Polega ona na daniu teraz Bogu tego, co mamy. Może jest to bardzo mało, może prawie nic, ale owo „prawie nic” cieszy Boga. Może jest tym jedynie myśl, którą raz po raz w ciągu dnia kierujesz do Niego, może jakieś nieudane próby, aby codziennie poświęcić chwilę na modlitwę w ciszy, może jest nią pomocna dłoń, którą wyciągasz do kogoś, może pełen miłości uśmiech w porannym autobusie albo coś mało ważnego, z czego rezygnujesz dla kogoś innego. Jeśli nie możesz uczynić nic więcej, to Bóg nie oczekuje też nic ponad to. Jedyne, czego pragnie, to abyś w każdej chwili dawał Mu to niewiele, co masz. On znajdzie w tym radość.

Czy świętość mogłaby być czymś innym niż sprawianiem radości Bogu?

27 stycznia

Miłość wybiera „ty”

Miłość, ta prawdziwa miłość, zawsze kieruje się do konkretnych osób. Nigdy nie jest anonimowa. Miłość wybiera, ona nie kocha nieznanej rzeszy ludzi.

Bóg również wybiera niektórych, na których skupia swoją miłość. Chce, aby wszyscy ludzie byli zbawieni, ale nie zaczyna od wszystkich. Wybiera mężczyznę, Abrahama. Abraham staje się narodem, Izraelem. Izrael staje się Kościołem, Ludem Bożym, a Kościół promieniuje na cały świat.

Wybierać i być wybieranym to cecha znamienna dla Biblii. Bóg spośród anonimowej rzeszy wybiera kogoś jednego i zlewa na niego swoją miłość i dary łaski. Od tego jednego człowieka rozlewa się potem miłość na innych.

Jeżeli chcesz żyć miłością, nie możesz zaczynać od kochania całej ludzkości. Zacznij od swego bliźniego! Wybieraj ludzi, których spotykasz w swym codziennym życiu. Miłość zaczyna się od jakiegoś określonego „ty”.

Ogień miłości musi zapłonąć na całym świecie, ale iskrę zapala się zawsze w relacji człowieka do człowieka. Jeżeli od początku chcesz kochać wszystkich, to nigdy naprawdę nie pokochasz nikogo. Kochaj wpierw swoich najbliższych, a potem, poprzez nich, będziesz mógł dojść do uniwersalnej miłości.

Jeśli naprawdę pokochałeś jakiegoś człowieka, to zmienia się cały świat. Wraz z ukochaną osobą możesz ogarnąć cały świat.

28 stycznia

Ty i ja stanowimy my

Duch tworzy wspólnotę. Duch Święty jest Bożym „my”. W Trójcy Świętej Ojciec jest „ja”, a Syn „ty”. Duch Święty nie jest kimś trzecim, który stoi gdzieś poza, ale On jest „my”.

To Duch obala wszelkie mury podziałów. On nie chce, aby ludzkość była jakimś kolektywem czy grupą jednostek. Chce ludzkość uczynić wielką wspólnotą, zakorzenioną w pierwotnej wspólnocie – w Trójcy Świętej.

Wszyscy mają być zjednoczeni w jednym „my” – mówi Duch i przemierza cały wszechświat, aby wszystko poddać Synowi. Nic nie ma zostać poza, wszystko ma być prześwietlone przez Boga i być w Nim zjednoczone.

Kiedy człowiek otwiera się i przyjmuje Ducha Świętego, dotyczy to całej wspólnoty. Nikt nie może Go przyjmować tylko dla siebie. Duch nigdy nie daje się zamknąć jak w jakimś pudełku, On jest nieustannie spływającym i dającym siebie życiem. A kiedy wstępuje w człowieka, otwiera wszystkie drzwi i okna, tak aby przez niego udzielać się całej ludzkości. Przez twą wytrwałą modlitwę i wysiłki, aby zawsze żyć w prawdzie, Duch może wstąpić w ciebie. Wszelkie dobro, które czynisz, twoje nieustanne wysiłki, aby dobrze żyć tak przed Bogiem, jak i ludźmi, coraz bardziej otwierają cię na Niego. Im obficiej będzie cię mógł napełniać, tym bardziej będzie mógł rozlewać się na świat. Jego dary nie są przeznaczone tylko dla ciebie, ale dla całej wspólnoty.

29 stycznia

Rewolucja wewnętrzna

Większość z nas ma określoną wizję, w jaki sposób możemy realizować swoje dobre zamierzenia i pomagać innym. Chcemy się rozwijać, być dobrymi chrześcijanami, może nawet świętymi. Oczekujemy, że z każdym dniem będziemy mocniejsi, że na modlitwie doświadczymy coraz więcej światła i pokoju, że postąpimy naprzód w drodze do doskonałości.

Może nam się wydaje, że Ewangelia powinna dawać jasne i bezpośrednie wskazówki, w jaki sposób moglibyśmy szybko i konkretnie spełnić te nasze zamierzenia. Lecz Ewangelia, szczególnie według św. Jana, nie podaje takich wskazówek.

Temat, który na tysiące sposobów powtarza się w Janowej Ewangelii, mówi o tym, że zamiast wierzyć w siebie, powinniśmy wierzyć w Jezusa Chrystusa, w to, że bez Niego nic nie możemy uczynić, że jesteśmy latoroślami, które mogą przynieść owoc jedynie wtedy, kiedy będą trwały w winnym krzewie. Chodzi o to, abyśmy wszystkiego oczekiwali od Jezusa. On jest drogą, prawdą i życiem.

Jest to szczególnie wyraźne w Eucharystii, która pokazuje, że nie mamy życia w sobie. Musimy otrzymać je z zewnątrz. „Jeżeli nie będziecie jedli Ciała Syna Człowieczego ani pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie” – mówi Jezus (J 6,53).

Aby Chrystus stał się naszym życiem, musimy przejść wewnętrzną przemianę. Kiedy Jezus mówi o sobie jako o chlebie życia, chce skłonić swoich uczniów do tej wewnętrznej przemiany. „Skończ wreszcie realizować siebie – powiedziałby, posługując się naszym współczesnym językiem – skapituluj, zdobądź się na odwagę, aby stracić twoje życie, a wtedy w zamian otrzymasz Moje”.

30 stycznia

Przyjmować, nie pożądając!

Bóg w swoim planie wobec stworzenia pragnie, aby ono było dla niego radością, żeby człowiek mógł korzystać z dobra i piękna, które On stworzył. Bóg dał nam ten świat, abyśmy byli w nim szczęśliwi; urządził go tak, że wszystko w nim mówi nam o Bogu. Przeżywamy głęboką radość, kiedy rozumiemy ten język.

Lecz człowiek chce raczej nurzać się w tym, co dał mu Bóg. Łyka zachłannie stworzone dobra, łapczywie przyjmuje Jego dary: „Chcę mieć!”.

Takiej postawie brakuje szacunku dla istoty rzeczy, brakuje dystansu, nie ma wolności. Wszystko staje się konsumpcyjnym towarem. W Bożym zamyśle Jego dary miały otwierać nas na Niego, a odciągać nas od siebie, abyśmy mogli wejść z Nim w relację. Jednak nasz sposób przyjmowania darów jest często okazją do tego, byśmy stawali się jeszcze większymi egocentrykami. Rzucamy się na wszystkie oferty i jesteśmy coraz bardziej zadufani w sobie.

Naszą prywatną, osobistą małą radością czynimy to, co miało być uczestnictwem w wielkiej radości Boga. Do własnej kieszeni chowamy to, co powinniśmy rozdawać i przyjmować zgodnie z Bożym upodobaniem. Tak chciwie strzeżemy tego, co raz sobie przywłaszczyliśmy, że nie zauważamy bogactwa nowości, jakimi Bóg chce nas obdarzać w każdej chwili.

Jednak możemy zmienić swoją postawę. Możemy nauczyć się być zawsze otwartymi na to, co Bóg chce nam dać właśnie teraz. Możemy nauczyć się przyjmować, a nie trzymać się kurczowo swych upodobań i pożądliwości. Jeżeli żyjesz w takiej otwartości, to zawsze istnieje powód do radowania się, gdyż Bóg w każdym momencie ma ci coś szczególnego do ofiarowania.

31 stycznia

Mistyka: być pijanym Bogiem

O człowieku, który tak doskonale należy do Boga, że On może robić w Nim i przez Niego, co zechce, mówimy, że jest mistykiem. Mistyk to ktoś, kto już nie żyje własnym życiem. Żyje życiem Boga, to On przejął prowadzenie. Święty Paweł podał niezrównaną definicję mistyki: „Już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2,20).

Mistycy uczą nas, że życie chrześcijańskie jest bogatsze, niż nam się wydaje. Mówią: „Niech wam nie wystarcza tak mało, nie żyjcie tak skarłowaciałym istnieniem, jesteście więksi, niż wam się zdaje”.

Potrzebujemy takich bliskich przyjaciół Boga, aby nami potrząsali, bo często zamykamy nasze chrześcijaństwo w określonych nakazach i obowiązkach. Mistycy mają ważne orędzie dla nas.

„Biedaku – mówią – czemu stoisz i marzniesz? Stań w słońcu, korzystaj z ciepła. Dlaczego upadasz z pragnienia? Stań pod wodospadem i pij. Wody jest w nadmiarze. Twoje życie nie musi być takie ubogie. Myślisz, że Bóg jest daleko. Nie musisz Go szukać. Masz Go w sobie. Nosisz skarb. Czy nie czas, abyś się wreszcie przebudził?”

Wykluczenie mistyków pociąga za sobą ryzyko traktowania chrześcijaństwa jako martwego i zimnego szkieletu samych pouczeń i wskazań moralnych. Mistycy pokazują, że szkielet jest w rzeczywistości żywym ciałem, chrześcijaństwo jest pełne życia, które uszczęśliwia. Swoim przykładem uczą, że Bóg może uczynić człowieka pijanym miłością i szczęściem.

Nota o autorze

Wilfrid Stinissen, karmelita bosy, urodził się w 1927 roku w Antwerpii (Belgia) w bogobojnej katolickiej rodzinie (dwoje z rodzeństwa też poświęciło swoje życie Bogu: młodszy brat Guido, zm. w 1998 roku, był karmelitą, siostra wybrała franciszkańskie zgromadzenie misyjne). Od młodości marzył o życiu zakonnym i już jako szesnastoletni młodzieniec wstąpił do Zakonu Karmelitów Bosych. Po okresie formacji w 1951 roku przyjął święcenia kapłańskie w Leuven, po czym spędził rok w karmelitańskim eremie w południowej Francji. Następnie kontynuował studia teologiczne na uniwersytecie w Leuven, uwieńczone w 1958 roku rozprawą doktorską pt. Aristoteles over de vriendschap. Boeken VIII en IX van de Nicomachische Ethiek met de commentaren van Aspasius en Michael in de Latijnse vertaling van Grosseteste Paleis der Academiën, 1963. W zakonnym seminarium wykładał historię filozofii i psychologię religii, w latach 1960–1966 piastował urząd mistrza nowicjatu i klerykatu oraz współredagował czasopismo poświęcone zagadnieniom z zakresu duchowości chrześcijańskiej. W 1966 roku powrócił na kolejny rok do francuskiego eremu. W 1967 roku wraz z kilkoma braćmi przybył do Szwecji, gdzie współtworzył nowy karmelitański klasztor w Tågarp, w którym przeżył 46 lat, prowadząc szeroką działalność rekolekcyjną i pisarską (wyłącznie w j. szwedzkim). Zmarł w listopadzie 2013 roku. Jest autorem licznych pozycji książkowych tłumaczonych na kilkanaście języków.

Spis treści

Przedmowa

Modlitwa

Styczeń

1 stycznia

2 stycznia

3 stycznia

4 stycznia

5 stycznia

6 stycznia

7 stycznia

8 stycznia

9 stycznia

10 stycznia

11 stycznia

12 stycznia

13 stycznia

14 stycznia

15 stycznia

16 stycznia

17 stycznia

18 stycznia

19 stycznia

20 stycznia

21 stycznia

22 stycznia

23 stycznia

24 stycznia

25 stycznia

26 stycznia

27 stycznia

28 stycznia

29 stycznia

30 stycznia

31 stycznia

Nota o autorze